• Nie Znaleziono Wyników

Mit Ukrainy w "Śnie srebrnym Salomei"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mit Ukrainy w "Śnie srebrnym Salomei""

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

George G. Grabowicz

Mit Ukrainy w "Śnie srebrnym

Salomei"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 23-60

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 2 P L I S S N 0031-05-14

GEORGE G. GRABOW1CZ

MIT UKRAINY W „ŚNIE SREBRNYM SA LO M EI” *

K siądz M arek i S e n sreb rn y Salomei, napisane w k ró tk im odstępie

czasu w r. 1843, kiedy to Słowacki należał do Koła Tow iańczyków , i t r a ­ dycyjnie określane jako jego dwa pierw sze d ram a ty m istyczne, dzielą m iędzy sobą splątan e problem y konfederacji barskiej i koliszczyzny. W K sięd zu M arku k onfederacja barska i jej spiritus m ovens ks. M arek są w m istyczny sposób apoteozowani — ja k mówi K leiner: „spraw a Bo­ ża to spraw a P o lski”, a ks. M arek „niby P io tr now y, skała, na której P an zb u d uje Kościół swój, by go b ram y piekielne nie przem ogły” (K 4-1, 156)1. W Śnie sreb rn y m Salom ei Słowacki zw raca się ku pow staniu h a j­ dam ackiem u, na k tó ry m skupił ty le uw agi w późniejszych pieśniach B e­

niow skiego. Rozpoczął i skończył pisanie d ram a tu w listopadzie, na im ie­

n iny m atki, Salom ei Bécu, k tó re przy p ad ały na p rzedostatni dzień m ie­ siąca 2. N iezależnie od m ocnych dowodów zew n ętrznych w skazuje na to — znam iennie — to ast na cześć Salom ei w o statnich w ersach utw oru.

S en sreb rn y Salom ei był od początku zagadką dla k ry ty ków . Cho­

ciaż uw ażany jest za dzieło m istyczne, które, tak ja k i K siądz M arek, tra k tu je o w y darzeniach bezpośrednio poprzedzających pierw szy rozbiór Polski, w rzeczyw istości w ykazuje niew iele ze wzlotów duchow ych i ob­ jaw ień zw iązanych ze św iętą spraw ą zaw arty ch w ty m o statn im d ra ­ macie. Z am iast tego (jak to często stw ierdzano) „tarza się we k rw i” i kończy niestosow ną, w ydaw ałoby się, wesołością. H istoria k ry ty czn ej

* S tu d iu m n in iejsze, n ap isan e w r. 1974, jest częścią rozdziału p o św ięco n eg o S ło w a ck iem u w rozp raw ie zatytu łow an ej The M y t h of th e U krain e: A S t u d y of P o ­ lish, R u s s i a n a n d U k r a in i a n R o m a n tic ism . C hciałbym tu złożyć p od zięk ow an ie pro­ feso ro w i W iktorow i W e i n t r a u b o w i za jego n iezw y k le pom ocn e u w a g i w tra k ­ cie p rzy g o to w y w a n ia p olsk iej w ersji.

1 W te n sposób o d sy ła m do w yd.: J. K l e i n e r , Ju liu sz S ło w a c k i . D z ie j e t w ó r ­ czości. T. 3—4. W arszaw a 1923— 1927. P ierw sze liczb y po sk ró cie w sk a zu ją tom i część, liczb y po p rzecink u — stronice.

2 W ła ściw ie 17 listop ad a; S ło w a ck i obchodził im ien in y m atk i 29 listo p a d a , p o ­ n iew a ż różn ica m ięd zy k alen d arzem p raw osław n ym (stary sty l) a k a to lick im (now y sty l) w y n o siła w ted y 12 dni.

(3)

i naukow ej recepcji S n u srebrnego Salom ei jest długą kroniką bezsil­ ności wobec problem ów u tw o ru . M atka Słowackiego, pierw szy „ k ry ty k ”, była raczej urażona ty m p rezen tem im ieninow ym , k tó ry zaw ierał sceny m asakry, to rtu r oraz kałuże krw i, i zakw estionow ała dobry sm ak J u ­ liusza (K 4-1, 200) 3. Późniejsza k ry ty k a niew ątpliw ie źle rozum iała dzie­ ło i zadem onstrow ała to zajm u jąc się głów nie spraw am i m arginalnym i i pseudoproblem am i. F e rd y n an d Hoesick, a u to r „psychologicznej biogra­ fii” Słowackiego, stw ierdziw szy w p ły w y Tow iańskiego i C alderona (co będzie stały m m otyw em przew odnim późniejszych w ypow iedzi k ry ty c z ­ nych), k o n c e n tru je się n a kw estii zaw iedzionej miłości w dram acie; S en

sreb rn y jest dla niego przede w szystkim odbiciem nieodw zajem nionej

m iłości Słowackiego do J o a n n y B obrow ej, a n ad to odpowiedzią na Za­

m e k ka n io w ski Goszczyńskiego 4. Dla T re tiak a istotą S n u (który uw aża

za „n iedorozw inięte”, „ch o re” dzieło, znacznie słabsze od K siędza M ar­

ka) jest prag n ien ie uczczenia m atk i przez n apisanie „efektow nego” d ra ­

m atu; dziw ne i w strząsające „c h w y ty ” zm ierzają do tego celu, a środ­ kiem ciężkości dzieła je st w izeru n ek S a lo m e i5. S tanisław Turow ski z ko­ lei doszukuje się tu rygorystycznego w cielenia idei tow iańczyków i z n a j­ duje je w n ajd ro b n iejszy ch n a w e t szczeg ó łach6. Zadziw iające, że ta k p rzen ik liw y k r y ty k jak M anfred K rid l także d o p a tru je się w ty m d ra ­ m acie w y k ład u d o k try n y Tow iańskiego i on rów nież ocenia u tw ó r n e ­ gaty w n ie 7. C hyba n ajb ard ziej w ym ow na jest opinia Ju liu sza K leinera, najw yb itn iejszeg o z badaczy Słowackiego. T ak jak jego poprzednicy, uw aża K leiner, że b rak w Śnie sre b rn y m Salom ei rów now agi i h a rm o ­ nii, a „m isty cyzm ” tego dzieła oscyluje w k ieru n k u „p rzesądu” (K 4-1, 165— 166). Nie ty lk o sądzi on, że „ideologia” S n u nie dorów nuje in nym dziełom Słow ackiego i że jest to d ram a t skrzyw iony w sensie ety cz­ nym , ale o d n ajd u je rów nież b rak konsekw encji arty sty c z n e j w pom ie­ szaniu kom edii z tra g e d ią i „nieorganiczność” w nałożeniu w izjo ner­ skiego h isto ryzm u W ern y h o ry z ostatniego a k tu na sensacy jny w zasa­ dzie w ątek rom an su (K 4-1, 157— 200).

Po długim okresie, w k tó ry m p rzew ażały tak ie w łaśnie poglądy, dw aj badacze przeciw staw ili się n e g aty w n y m opiniom . J a n K o tt w żyw ym polem icznym a rty k u le pisał o Śn ie sre b rn y m Salom ei jako o zam ierzo­ nej trag ifarsie, k tó re j podstaw ow ym celem było postaw ienie h istorii za­

8 K oresp on d en cja S ło w a ck ieg o została n a jego prośbę spalona, ale reakcja jego m atk i jest znana z in n y ch źród eł i z jego listó w (zob. niżej).

4 F. H o e s i c k , J u liu sz S ł o w a c k i (1809— 1849). B iografia p sych ologiczn a. T. 2. K ra k ó w 1897, s. 296— 297.

5 J. T r e t i a k , J u li u s z S ło w a c k i . T. 2. K rak ów 1904, s. 54— 55 i 32— 55 p assim . ® S. T u r o w s k i , w stęp w: J. S ł o w a c k i , S e n s r e b r n y S alom ei. K rak ów 1923. BN I 57.

7 M. K r i d l , A n t a g o n i z m w ie s z c z ó w . R z e c z o s t o s u n k u S ł o w a c k i e g o do M i c k ie - icicza. W arszaw a 1925, s. 342— 344.

(4)

M IT U K R A IN Y W „Ś N IE SR E B R N Y M S A L O M E I” 25 rz u tu absurdalności i ukazanie losu ludzkiego jako g ro te s k i8. W „zgrzyt- liw ym ” zakończeniu d ram atu dostrzega więc głębsze znaczenie podpo­ rządkow ane w yższem u c e lo w i9. M aria Jan io n zdecydow anie odrzuca po­ gląd o idei absurdalności h istorii u Słowackiego. S kupiając się zasad­ niczo na problem ie rew olucji, a nie na całym Śnie srebrnym , dowodzi zgodności historiozofii d ram atu z ogólnym system em m istycznym Sło­ w ackiego i w jego zasadniczym m istycznym optym izm ie u p a tru je po­ wód, dla którego nie można stosować do tego dzieła pojęcia tr a g e d ii10. J a k spróbujem y udowodnić, Sen sreb rn y Salom ei, daleki od ek lek ­ tyzm u, od „zniżenia lo tu ”, jest u tw orem w ybitn ie spoistym , jed nym z najw iększych osiągnięć Słowackiego i polskiego rom antyzm u. J e st to dzieło, k tó re w pełni uspraw iedliw ia radość poety po jego ukończeniu i późniejszą jego obronę przed w rogą k r y ty k ą и . D ram at to w y bitnie złożony, subtelnie w yzyskujący am biw alencję znaczeń dosłow nych i sym ­ boli, ja k rów nież zawiłe nici fabuły. Podczas gdy w B en io w skim ten sam tem a t histo ry czn y mógł być u ję ty w sw obodnych lirycznych, iro ­ nicznych i m istycznych dygresjach, w dram atycznej form ie S n u sreb r­

nego w szystko p rzejaw ia się w w ydarzeniach i dram atis personae. W rze ­

czywistości cała złożoność fab u ły i „stłoczenie” dram atyczn e (przez n a ­ kładanie się tego, co zostało w uproszczeniu nazw ane „rom ansem ”, „ tra ­ ged ią” i „m elo d ram atem ”) świadczą o istnien iu mocnego, trw ałego rdze­ nia. R dzeniem ty m jest m it U krainy. To jest klucz lub raczej szyfr do zrozum ienia S n u jako organicznej, spójnej całości. Pow ierzchnię tego szyfru tw o rzy literack i m it U krainy, tzn. zarów no literacka, jak i św ia­ dom ie zw erbalizow ana p am iętnikarska i u stn a tra d y c ja p o lsk o -u k raiń ­ skiej przeszłości i jej kataklizm u, jakim była koliszczyzna. Istotę szyfru stanow i jed n ak nacechow ana uderzającą w ew n ętrzn ą logiką stru k tu ra głęboka m yśli m itycznej. Ten głęboki szyfr — m it w łaściw y — jest w pełni dostępny tylk o dzięki analizie stru k tu ra ln e j.

„Sen srebrny S alom ei” jako rekapitulacja tem atu ukraińskiego R ozpatrując n a jp ie rw „pow ierzchnię” m itu ukraińskiego n a tra fia m y na ch arak tery sty czn ą dla Słowackiego literackość (która jednakże je s t znacznie subtelniejsza i bardziej uzasadniona niż eklektyczne

zapożycze-8 J. K o t t , K o n fr o n ta c je : T ra g i-fa rs a Sło w a ck ieg o . „D ialog” 1960, s. 10zapożycze-8— 116. W cześniejsza w ersja tego artykułu z dużo bardziej kategoryczn ym zap rzeczeniem historyzm u S ło w a ck ieg o została zaprezentow ana na sym p ozju m S ło w a ck ieg o w 1959 roku. Zob. A. W i t k o w s k a , S esja n a u k o w a ku czci J u liusza S ło w a c k ie g o . 25— 28 li sto p a d a 1959. „P am iętnik L itera ck i” 1960, z. 2, s. 589— 590.

9 Jak zauw aża, po K leinerze, K o t t (op. cit., s. 108), zn a w cy teatru, jak B o y - -Ż eleń sk i, S ło n im sk i i S ch iller, m ieli duże zastrzeżen ia co do zakończenia.

10 M. J a n i o n , R o m a n t y c z n a w i z j a r e w o lu c ji. W zbiorze: P r o b l e m y pols k ieg o r o m a n t y z m u . S eria 1. W rocław 1971, s. 195.

11 Zob. np. listy S ło w a ck ieg o do m atki z 28 X I 1843, 30 X I 1844, z końca lutego· 1845.

(5)

n ia w Ż m ii czy obsesyjny b ajro nizm w W acławie). J a k zauw ażyli nie­ m al w szyscy k ry ty c y , zaznacza się tu głów nie w pływ C alderona, a do­ k ład n ie m ów iąc — jego El principe constante 12 Inne najczęściej w ska­ zyw ane zapożyczenia to echa Szekspirow skiego H am leta (konfrontacja Leona i G ruszczyńskiego nad tru m n ą Salom ei i pojaw ienie się ducha G ruszczyńskiego 13) oraz kalam b uro w a aluzja do K róla Leara u . K lein er dostrzega korzenie S n u srebrnego w sensacyjnych pow ieściach E ugène’a Sue i w kom edii D um asa-ojca 15.

Dużo b ardziej k o n sek w en tny i isto tn y zespół aluzji w iąże się z te ­ m atem u k raiń sk im w lite ra tu rz e polskiej. Po raz pierw szy pojaw iają się one w akcie I jako zespół cech c h a ra k te ry z u ją c y ch Sem enkę. W p ierw ­ szym monologu po u jaw n ien iu m arzeń o chw ale, szczęściu i praw dziw ej m iłości opisuje on sw oją obecną sytuację:

A dziś co ja? K ozak dw orny, R ześki, śm ia ły i przezorny,

I do korda i do czaszy. {I 221— 223]

Jed nak że to, co zrazu ry su je się jako ste re o ty p doli kozaczej, znany od czasu M arii, n ab iera gorzkiej w ym ow y, poniew aż Sem enko jest słu­ gą, a co w ażniejsze, za sługę się uw aża i gw ałtow nie dąży do zm iany sw ojej sytuacji:

L ecz n ie długo słu g a łaszy! H éj k ozaczek w a s nastraszy, P a n y L ach y — taj w godzinę R uszy całą U k rain ę

I z k rólem ją rozgraniczy. [I 224—228]

A spekt rzeczyw istości, k tó ry został program ow o pom in ięty w Marii i w pisanych pod w pływ em M alczew skiego w czesnych w ierszach sam e­ go Słowackiego, zostaje tera z w prow adzony w d ram aty czn y sposób. W k o lejn y ch scenach, k ied y Sem enko u kazu je nam siebie, widoczna je s t dom ieszka gorzkiej ironii. P rzy g o to w u jąc oddanie Salom ei S em en ­ ce Leon m u przypom ina, jak Sem enko z nią tańczył, ja k kom ponow ał

12 Zob. np. T r e t i a k , op. cit., s. 52—53. Jego pogląd, że e le m e n ty zap ożyczo­ n e z C alderona, tzn. proroctw o od n oszące się do S a lo m ei i jej w y m ia n a podczas sn u na trupa, sta n o w ią „ g łó w n y m o ty w ” S n u s r e b r n e g o S alom ei, jest, jak zo b a czy ­ m y, absu rd aln y.

18 D la T r e t i a к a (op. cit., s. 52— 53) to ró w n ież m ogło b yć ech o C alderona. 14 K iedy R eg im en ta rz w ita W ern yh orę słow am i: „W ygląda jak d a w n y k ról lir ” (V 280). C ytaty ze S n u sr e b r n e g o S a lo m e i w ed łu g: J. S ł o w a c k i , D zie ła w s z y s t ­ kie. P od red ak cją J. K l e i n e r a . T. 6. W yd. 2. W rocław 1955. L iczba rzym sk a w sk a z u je akt, lic z b y arab sk ie — w ersy . Z tego w y d a n ia c y to w a n e są ró w n ież inne u tw o ry S ło w a ck ieg o . P o d k reślen ia w cy ta ta ch pochodzą od au tora artyk u łu .

15 Tj. E. S u e , T a j e m n i c e P a r y ż a ; A. D u m a s , H a lifa x — zob. К 4-1, 159, 163— 164.

(6)

M IT U K R A IN Y W „Ś N IE S R E B R N Y M S A L O M E I” 27 pieśni i g rał je na swoim teorbanie pod jej oknem. W odpowiedzi Se- m enko poniża sam siebie:

Ta, czy druga! Ja n ie szlach cic, ale sługa, K ozak p ań sk i, król na stepie, Szukam , gd zie serce przyczepię: A n ie m ożna? jeśli L aszka W yżej sobie okiem m ruga I złotego ło w i ptaszka:

Tfu! to dla m n ie ta, czy druga! [I 857— 864]

W ypowiedź ta nie tylko ch a ra k te ry z u je Sem enkę jako przeciw ień­ stw o zakochanego Kozaka z Marii, k tó ry gotów jest zalecać się do córki swego pana, ale w w iększym n aw et stopniu sprzeczna jest z u jaw nioną wcześniej inten cją. P o rtre t Sem enki bowiem w ty ch początkow ych sce­ nach w ykazuje w yraźn e podobieństwo do błaznującego Kozaka Z acha- ren k i z u tw o ru K niaźnina Troiste wesele (rozszerzonego później i p rze­ m ianow anego na T r z y gody 16). Tak jak Z acharenko, Sem enko rów nież pojaw ia się „brząkając na b a n d u rze” („dum ki kom ponował, / I pod ok­ nem w to rb a n dzw onił...”, I 854— 855) 17. F ab uła także jest podobna, cho­ ciaż w p ro sty sposób odwrócona: tam Z acharenko swoimi zabaw nym i w yczynam i sta ra się pomóc gam oniow atem u B artkow i w zdobyciu łask niechętnej Basi, tu ta j Leon pró b uje połączyć pozornie nieśm iałego Se­ m enkę z nic nie podejrzew ającą Salomeą. N adto nie sk ryw ana szcze­ rość w ypow iedzi Sem enki w dalszej części d ram a tu przypom ina Za- charenkę, k tó ry na p y tanie H elenki: „Czy licho tu w as przyniosło?” — odpow iada: „Nie łycho, tilko dobre sercie” (!), a k iedy dziew czyna od­ rzuca go („W ej, w ej, czego nie staw ało: / żebym ja za K ozaka?”), mówi:

„No, no, no! ne dorożysia: / I m y taki lude ja k w y , / Abo iszczę i lipsi”

(akt II, sc. 7) 18. Ale okrzyk Sem enki: „Ta, czy d ruga!”, brzm i w prost 16 F. D. К n i a ź n i n: Poezje. T. 3. W arszaw a 1788; Dzieł a. T. 4. L ipsk 1837. W T rze c h godach poszerzone zostały scen y w ie js k ie i „zaw ężony d y sta n s” m ięd zy szlachtą a „ lu d em ” (zob. A. J ę d r y s i k, W p r o w a d z e n ie . W: F. D. К n i a ź n i n, U t w o r y d r a m a t y c z n e . W arszaw a 1958), ale rola Z acharenki, choć ob szern iejsza tek stow o, zatraca w k ilk u zasad n iczych m om entach ostrość w yrazu (zob. n iżej oraz R. К у г с z i w , U k r a iń s k a pis n ja w tw o r c z o s t i p o l’ék y c h p y ś m e n n y k i w d o b y p r o - s w is z c z e n n j a . W: M i ż s l o w ’j a n ś k i fo l’klor y s t y c z n i w z a j e m y n y . K y jiw 1963, s. 196— 207). D ru gie w y d a n ie P o e z ji z T r o i s t y m w e s e l e m było op u b lik o w a n e w W iln ie w r. 1820, w czasie k ied y p rzeb yw ał tam S łow ack i. R ów nież z an alizy tek stu w y n ik a , że S ło ­ w a ck i w y k o rzy stu je T rois te w esele , a nie T r z y gody.

17 N a zw y „torban” (tj. teorban) i „bandura” pochodzą z .różnych o k resó w h i­ storyczn ych , w zasadzie jednak, a w Śnie s r e b r n y m S a lo m e i w szczególn ości, od n o­ szą się do tego sam ego in stru m en tu m uzycznego.

18 K n i a ź n i n , P o e zje , s. 199— 201. O bydw a w yrażen ia zo sta ły z m o d y fik o w a n e w T rzech g odach (D z ie ł a , t. 4, s. 176— 178), p ierw sze zab arw ion e sen ty m en ta ln ie: „Oj ne łycho! oj ne łych o! / Ino serce w a m p r y c h i l n e ”, drugie żartob liw ie: „No, no, no! ne d r o ż y sia: / I m y ta k ie j, j a k w y , lu de; / I m y lu de, ne bobry! ...” (akt III, sc. 7).

(7)

jak echo słów, k tó re w ypow iedział Z acharenko, rozstając się z H elenką: Ne b u d e t w m y m serciu tu ha:

Ne b u d e s z ty , b u d e t dru h a 19.

Ironia sceny, w k tó re j Sem enko gra wobec Leona rolę wdzięcznego prostaczka, p lan u jąc cały czas k rw aw ą łaźnię dla szlachty („taką w annę przyporządzę [...]” — I 161), jest nie ty lko dram atyczna, ale rów nież w ym ow na ideowo. W przytoczonej ju ż replice („Ta, czy druga i w n a stę p u jąc y m stw ierdzeniu:

N a co m i się p iąć do państw a! Z a sa w u lstw a i p od d ań stw a K o n ten t jestem ... i ze słu żb y U P a n y czà . [I 871— 874]

— Sem enko p rzed staw ia się zgodnie z p o p u larn y m w yobrażeniem o pro­ sty m „ lu d k u ”, szczęśliw ym w służbie. O kreślenia „K ozak pański, król na step ie”, a w szczególności słowa „Z asaw ulstw a i poddaństw a [...]” są praw dopodobnie alu zją do „kozakofila”, M ichała Czajkowskiego, z lek ­ ka w ykpiw anego już w Beniowskim,. Czajkow ski apoteozow ał tak ich w łaśnie „królów ste p u ”, a każdy K ozak w ydaw ał m u się asaw ułą. Nie­ stosow ność i gorzka ironia tej sy tu acji dochodzi do p u n k tu k u lm in ac y j­ nego, gdy Leon obiecuje Sem ence dom owe szczęście dla niego i Salo­ mei, na co K ozak m ówi: „Zróbcież m nie, Panyczu, panem ... / Jeśli chcesz”, a k ied y Leon z bezgraniczną tęp o tą pdpow iada: „A chcesz, to zrobię”, ta m te n pada „do nóg z u d a n y m płaczem ”: „N ech tobi Boh!” (I 893— 901). Z grzy tliw a sprzeczność pom iędzy p raw d ą a zm yśleniem w zm ocniona p ełn ą sam ozadow olenia protekcjonalnością Leona i p e rfid ­ n y m pokazem wdzięczności Sem enki, w szystko w w igilię krw aw ej łaźni, u kazu je etyczne i in te le k tu a ln e b an k ru ctw o całego społeczeństw a. W idać zarów no w płaszczyźnie d ram aty czn ej, jak i poznaw czej, że system ten dojrzał do bardzo gw ałtow nego przebudzenia.

Na początku Słow acki w yśm iew a se n ty m e n ta ln ą konw encję rozśpie­ w anej, rozkochanej U k ra in y K niaźnina czy Zaleskiego (zob. „step... ach step! raj w m iłości” Leona — I 912), p rzygotow ując w ten sposób tło dla dużo posępniejszej rzeczyw istości. Jed n ak że ironia poety skierow ana je st nie ty lk o przeciw te n d e n c ji do sentym entalizow ania, zw raca się także przeciw in n y m skrajnościom . Je d e n z bardziej w ym ow nych tego przykładów z n a jd u jem y w liście G ruszczyńskiego do R egim entarza (I 28— 111). Na w stępie G ruszczyński opisuje, ja k przyw ódca hajdam aków Tym enko (k tó ry m w rzeczyw istości był Sem enko) u ciekł m u skacząc w ogień, i zastanaw ia się, czy „ b a jk a ” P lin iusza o salam an drze nie jest

19 K n i a ź n i n , P o ezje, s. 202. J est to jednak cy ta t z u k ra iń sk iej p ieśn i lu d o ­ w ej (kozak), op u b lik ow an ej p óźniej p rzez W acław a z O leska w zbiorze: P ieśn i p o l ­ s k i e i ru s k ie lu d u g a li c y js k ie g o . T. 1. L w ó w 1833, s. 202. Zob. też K y r c z i w , op. cit., p assim .

(8)

M IT U K R A IN Y W „Ś N IE SR E B R N Y M S A L O M E I” 29 pomimo w szystko praw dziw a. W dalszej części listu G ruszczyński opi­ suje chłopów:

C hłopstw o jest czarne, K rw aw e, w ściek łe i niekarne, W ódką i m iodem zalane, P rzez popy oszukiw ane,

K arm ione w cerkw iach proskurą Śród k rw i, m ordów , których pióro D otknąć się boi w pisaniu. (I 55—61]

W obliczu m asakry, k tóra m a nastąpić, znajomość stro n y u k raiń sk iej przez Polaków ukazana jest k ary k a tu ra ln ie . W rażenie to w zm aga się, gd y jesteśm y św iadkam i w y m ian y zdań m iędzy Księżniczką a jej słu ­ żącą A nusią w m om encie pojaw ienia się Saw y 20:

A N U S IA Saw a? T en sy n hajdam aki? To on w y rżn ie nas, P an ien k o.

K S IĘ Ż N IC Z K A C how aj się, A nusiu, w krzaki, Bo już cieb ie m a pod ręką, Patrz, z R egim entarzem idą I m ów ią obaj o rżnięciu. [II 76— 82]

W yobrażenie Kozaka oscyluje zatem pom iędzy obrazem low elasa a podrzynacza gardeł, co podkreśla, wciąż jeszcze bardzo delikatnie, b rak praw dziw ego k o n tak tu , dystan s dzielący obie strony. P rzy k ład em tego je st fra g m en t listu G ruszczyńskiego, w k tó ry m opisuje sw oją w izytę u W ernyhory. Ten poczciwy szlachetka nie rozum ie głębokiego, poza- m aterialn ego znaczenia a rch ety p u U kraińca. „ S ta ry ” — m ówi on:

n ie w a rt téj fam y, K tórą p ieśn i u k raińskie R ozniosły, i z czém się słyszą W kraju — i futor A ugura Do T rofoniuszow éj jam y N ie u m ył się [...] [I 71—76]

G ruszczyński kpi z pam iątek historycznej przeszłości, k tó re w idział u W ernyhory:

W idziałem m iecz D oroszenki I złote k oń sk ie kopyta — Sądzę, że są tylk o z m iedzi, W ogniu dobrze pozłocone. 20 W poprzednich w ersa ch K siężniczka m ów i o nim :

Z aw ieru ch y Im ie, nazw isk o kurhanu, A przydom ek: ludu sła w a .

T en pan, A n u siu , to S aw a. [II 73— 76]

(9)

K pi też ze słów W ern y h o ry 21 :

S a m zaś starzec... w jam ie sied zi S p ok ojn ie, i rzeczy śnione, P e łn e szum u i zam ętu, R ozpow iada bez ta len tu M ięszan ym ch łop sk im język iem . Ż eby zaś b y ł czarow n ik iem , N ie w ierzę... [...] [I 85— 91]

W płaszczyźnie d ram aty czn ej pogarda dla proro ctw a W ernyh ory p rzy ­ czynia się do u padku G ruszczyńskiego. (Na końcu, kied y pojaw ia się W ernyhora, pierw sze obraźliw e słowa R egim entarza — „P arobku, z ja ­ kiej ty c h a ty ? ” — oraz to, że R egim entarz nie mógł rozpoznać W erny­ hory, dopóki tam te n sam się nie przedstaw ił, mogą być rów nież rozu­ m iane jako przygotow anie sceny ostatecznego odejścia W ernyhory.) J e d ­ nakże w głębszej sym bolicznej w a rstw ie zapow iada to nie tylko rozłam m iędzy św iatem polskim a u k raiń sk im , ale rów nież zerw anie z p rze­ szłością.

Nie ty lk o stosunek społeczeństw a szlacheckiego do U k ra in y i U k ra iń ­ ców przed staw io n y jest satyrycznie. Również stosunek szlachty do re - ligii uk azy w an y jest w ielo k ro tn ie jako zautom atyzow ana pobożność lub p u sty ry tu a ł pozbaw iony treści. D ra m a t w ypełniony jest aluzjam i do m odlitw y — zaczyna się w zm ianką o A v e Maria, a kończy się o d pra­ w ieniem n o w en n y — ale w większości w ypadków w zm ianki te są s try - wializow ane. Tak więc, k ied y A nusia oznajm ia o stracie pierścienia, Księż­ niczka radzi jej: „Zm ów trz y koronek, / A odniosą ci go d u ch y ” (II 70— 71). M odlitw y używ a (bez powodzenia) Salom ea jako pew nego rod zaju m agicznego środka przeciw ko snom i w izjom (a te są niedw uznacznie zw iązane z U krainą). Ta sam a Salom ea z typow ą dla siebie naiw nością p y ta Sem enkę, czy W ern y h o ra chodzi do kościoła i m odli się do N a j­ św iętszej P a n n y (zob. I 232— 246). W stosunku do m o dlitw y ujaw n ia się — na sposób barokow y — sen ty m en talizm Salom ei i cynizm Leona w zm ianie 2 a k tu I. N ajb ard ziej w y raziste są jed n ak dw a p rzy k ład y religijności R egim entarza. P ierw szy w iąże się z pierścieniem , o k tó ry m R egim entarz mówi:

to jest k rw a w n ik , m ój św ię ty F ran ciszek, S y g n e t cu d ow n y, przez dziada m i dany, A ta k przez u sta już w y c a ło w a n y ,

Że św ię ty c h r y só w n a n im a n i śladu. — [I 273—276]

To obnaża isto tną treść: religia jest tu ty lk o sarm ackim ry tu ałem . D rugi przy k ład je st bardziej złożony. Chodzi o frag m ent, w k tó ry m po

21 W sw o im sc e p ty cy zm ie G ru szczyń sk i jest podobny do S u ch o d o lsk ieg o lub do ty tu ło w e g o boh atera B e n io w s k i e g o .

(10)

M IT U K R A IN Y W „ Ś N IE S R E B R N Y M S A L O M E I” 31 skazaniu Sem enki na n ajo k ru tn iejszą k arę 22 R egim entarz pow ołuje się na a u to ry te t i wolę aniołów:

to, co robię W im ien iu sw o im i syna, Z a n io łó w id zie nakazu: K tórym n ie tylk o w yrazu W nętrznego trzeba od ludzi, L ecz i k szta łtu , co żal budzi, Skruchą serce zadaw alnia,

A przed sąd em już a n iołów uw alnia. [V 138— 145]

Dla K leinera było to p erw ersy jn e uspraw iedliw ienie sadyzm u, po­ w ażna skaza etyczna (K 4-1, 194— 195) 23. Dla Jan io n ta barokow a po­ tw orność jest sp ek tak u larn y m chw ytem , poprzez k tó ry Słow acki może w yrazić swoją m istyczną ideę oczyszczenia duszy przez „m ękę ciał”. Tak więc R egim entarz spełnia tu zasadniczą rolę w „m istyczno-etycznej osi” d ram a tu 24.

Tak ja k w iele in ny ch działań i scen w dram acie, ta rów nież je s t w ieloznaczna, m.in. m a znaczenie satyryczne. R egim entarz, k tó ry w łaś­ nie groził, że u d erzy Księżniczkę, i błagał zwłoki Gruszczyńskiego, aby ten osądził i przebaczył jem u i jego synowi, i k tó ry potem pow róci do swojej idée fix e poślubienia Księżniczki Leonowi, jak gdyby nic się nie stało, jest zupełnie konsekw entny. Bezlitosny, w niem ałym stopniu h i­ pokryta, jest przede w szystkim pozbaw iony wrażliw ości. P o kazuje zaw ­ sze — jak m aw ia K siężniczka — swoje „szlacheckie ucho spod ry siej b u rk i” (V 221— 222), a pobożna mowa i wzniosłe se n ty m e n ty stanow ią tak ą sam ą część jego re p e rtu a ru , jak i obcesowa jow ialność w stosunku do rów nej sobie szlachty. U kazując bez osłonek cechy c h a ra k te ru Re­ g im en tarza w yraził Słowacki swój stosunek do poglądu, k tó ry a u to r 22 Tzn. na oblanie go sm ołą i p od p alen ie jak „pochodni N eron a”. S zczegół ten (jak ró w n ież b icie d zw onów , które tow arzyszy egzekucji) jest n ajpraw dopodobniej zap ożyczon y z K o l i s z c z y z n y i s t e p ó w M. G r a b o w s k i e g o . Zob. też К 4-1, 196.

23 Z agadnienie „sadyzm u” S łow ack iego w ym aga om ów ien ia. N a leży zacząć od tego, że w k o n tek ście tem a tu u kraińskiego ze w szy stk im i jego h isto ry czn y m i ok ru ­ cień stw a m i i zbrodniam i S e n s r e b r n y S a lo m e i n ie jest bardziej d rastyczn y niż Z a m e k k a n i o w s k i G oszczyńskiego lu b N estor P is a n k a F isza, a o w ie le m niej dra­ sty czn y n iż W e r n y h o r a C zajkow skiego z szokująco dok ład n ym i rzeczow ym przed­ sta w ie n ie m egzek u cji G onty; znam ienne, że w szy stk ie ok ru cień stw a w Ś n ie zda­ rzają się poza sceną. O czyw iście ci pisarze bledną w porów n an iu z S ie n k ie w ic z e m i jego w b ija n iem na pal. Jednak n a w et on, jak w szy scy w litera tu rze p o lsk iej, a ogóln ie rzecz biorąc — słow iań sk iej, jest zd ecyd ow an ie ła g o d n y w zesta w ien iu z p ra w d ziw ie sa d y sty czn y m — na p łaszczyźn ie erotycznej — p isa rstw em D e S a d e’a czy A p o llin a ire’a (np. jego Les Onze Mille Verges). Szczególną ob sesją S ło w a ck ieg o (której b y ł św iadom ) jest k rew i, w m n iejszym stopniu, ból. Są to a sp ek ty (często trak tow an e w estety zu ją cy sposób) szerszej k o n cep cji m ęki, która w y ja śn ia tak w ie le z jego tw órczości i która w Śnie s r e b r n y m Salo m ei, jak zob aczym y, m oże być rozw ażana z p ersp ek ty w y jego m istycyzm u i struktur m y śli m ity czn ej.

(11)

W ern y h o ry zaw arł w zdaniu: „Stem pkow ski [kat Kodni] był uczciw ym

człow iekiem i dobrym p a trio tą ” 25. Jednocześnie, ta k ja k w przypad ku in n y ch postaci, k tó ry c h fu n k cja nie zależy od ich woli czy świadomości w łasnej roli, R eg im entarz jest istotnie narzędziem sił w yższych. Do tego jeszcze pow rócim y. J u ż teraz jed n ak w idać jasno, że stanow i on ośro­ dek satyry czn ej in ten cji, k tó ra m a w ykazać, że rad y k a ln a przem iana przedstaw ionego św iata jest nieunikniona.

S tru k tu ry i w zorce m itu ukraińskiego w „Ś n ie srebrnym S alo m ei”

G łów nym zam ierzeniem S n u srebrnego Salom ei, zam ierzeniem , o k tó ­ ry m św iadczy w y b ó r te m a tu i jego d ram aty zacja, jest ukazanie rozłam u m iędzy Polską a U k rainą i o statecznej, ja k stw ierdza jedna z postaci, „śm ierci U k ra in y ”. Sens te n je s t u k azany w form ie m itu, tzn. na w ielu sym bolicznych i sem an ty czny ch p lanach i w różnych układach akcji i w zajem n ych pow iązań. Ich to ta ln a spójność w zwięzłej n a rra c ji i fakt, że n ajd ro b n iejsze s tru k tu ry streszczają najw iększe, pozw ala nam mówić 0 dram acie Słow ackiego jako o m icie w bardzo ścisłym , praw ie a n tro ­ pologicznym znaczeniu. S en odbiega w ty m w zględzie znacznie od za­ sadniczo literackiego m itu U k rain y w dziełach tak ich pisarzy, ja k M al­ czewski, Goszczyński, Zaleski, Czajkow ski. U nich s tr u k tu ry m itu w y ­ stę p u ją ty lk o w głów nych zarysach (tzn. w opozycji P olska/U kraina, w m ediacji W e rn y h o ry czy Saw y, w tra n sfo rm ac ji w dziedzinie polityki lu b p rzy ro d y etc.), n ato m iast poszczególne, m niejsze s tru k tu ry n a rr a ­

cy jn e są zbudow ane p rzy św iadom ym posługiw aniu się konw encją lite ­ rack ą. S en je st pod ty m w zględem całkow icie in n y i jako „m it p ra w ­ d ziw y ” stanow i k u lm in ację roli U k ra in y w polskim rom antyzm ie.

J a k zaznaczono w yżej, pełne zrozum ienie m itu przedstaw ionego w Śnie sre b rn y m Salom ei w ym aga in te rp re ta c ji s tru k tu ra ln e j, któ ra um ożliw ia rozróżnienie m iędzy zasadniczym i, znaczącym i składnikam i 1 relacjam i (stru k tu ra m i) a p rzypadkow ym lu b pow ierzchniow ym sen­ sem. (P rzy kład em tego ostatniego jest ideologia; w kontekście danych utw orów , wobec ich sym bolicznego kodu, tożsam ość s tr u k tu r m itu U k ra i­ n y u „dem okratycznego” Czajkow skiego i „reak cy jn eg o ” Rzewuskiego spraw ia, że ich różnice ideologiczne m ają c h a ra k te r drugorzędny). W kon­ k re tn e j p rak ty c e tylko poprzez tak ą analizę m ożem y odszyfrow ać sym ­ bolikę d ram atu Słowackiego.

Zasadniczym pojęciem p rzy tak im założeniu m etodologicznym jest koncepcja m yśli m itycznej. M yśl ta jest p rera c jo n a ln a i prenaukow a, chociaż określenia te nie su g e ru ją niczego w sensie ew olucyjnym : nie

(12)

M IT U K R A IN Y W „ Ś N IE S R E B R N Y M S A L O M E I” 33 w yprzedza ona m yśli naukow ej, lecz jest ^vobec niej paralelna, jak u j­ m uje to L évi-S trauss:

G łów n ym w a lo rem m itów i obrzędów , n ie będących byn ajm n iej w y tw o ­ rem od w racającej się od rzeczyw istości „fu n k cji b aśn iotw órczej”, za co się je często uw aża, jest d ochow anie a ż d o n a s z y c h c z a s ó w , w form ie szczątk ow ej, sposobów ob serw acji i reflek sji, które b y ły (i n i e w ą t p l i w i e s ą) d okładnie p rzystosow an e do p ew n ego typ u odkryć, tych m ia n o w icie, na które p ozw alała przyroda — p oczynając od teoretyczn ej organizacji i ek sp lo a ­ tacji św ia ta zm ysłow ego w k ategoriach zm ysłow ych . Ta nauka o k o n k recie m u ­ siała, ze sw ej n atury, ograniczyć się do osiągn ięć in n ych niż te, k tóre m ia ły przypaść w udziale naukom ścisły m i przyrodniczym , jednak n ie b yła an i m niej n au k ow a, an i jej w y n ik i m niej p raw dziw e. O siągn ięte przed d ziesię­ ciom a ty sią ca m i lat, s ą w c i ą ż s u b s t r a t e m n a s z e j c y w i l i z a c j i . I dalej:

Otóż cechą m y ślen ia m ityczn ego jest w y p o w ia d a n ie się przy pom ocy p e w ­ nego niejed n orod n ego repertuaru i, choć rozległego, to m im o w szy stk o ogra­ niczonego; m usi ono jednak k orzystać zeń, [...] gdyż n ie rozporządza n iczym in n ym 2β.

Myśl m ityczna może być porów nana z tym , co Ju n g nazw ał kolek­ ty w n ą nieśw iadom ością: jest ona przede w szystkim jedną z form p rzy ­ stosow ania człowieka do środow iska — i s t ą d d o h i s t o r y c z n y c h i p o l i t y c z n y c h w y d a r z e ń , j a k r ó w n i e ż u r a z ó w . Je st podobna do obronnych m echanizm ów ludzkiej psychiki w tym , że zaw ­ sze rozw iązuje najpow ażniejsze n aw et k o n flik ty i niew iarygodne sprze­ czności, aby zachować integralność je d n o s tk i27. Cechą naczelną m yśli m itycznej (w odkryciu tego uw idacznia się najw iększa chyba w nikliw ość L évi-S trau ssa) jest, że w przeciw ieństw ie do nauki, k tó ra przechodzi od w ydarzeń do stru k tu r, m it k ieru je się od s tru k tu r do w ydarzeń 28. Z na­ czy to, że tam , gdzie nau k a (i historia) bada w ydarzenia (lub „d an e”) i dostrzega w nich s tru k tu ry (wzorce, zależności etc.), „m it w ychodzi od s tru k tu ry , p rzy pom ocy której podejm uje k o n struk cję pew nego zespołu (przedm iot + zdarzenie)” 29. I to jest w łaśnie m etoda k o n stru k cji S n u

srebrnego Salomei: w szystkie w ydarzenia, osoby i sym bole d ram a tu w y ­

wodzą się ze s tru k tu r m itu (np. „istota U k ra in y ” , „rozłam m iędzy U k rai­ ną a P o lsk ą”, „śm ierć U k ra in y ”), a nie z h istorii i jej analizy.

28 C. L é v i - S t r a u s s , M y ś l n ie oswojona. P rzeło ży ł A. Z a j ą c z k o w s k i . W arszaw a 1969, rozdz.: W i e d z a ko n k re tu , s. 30— 31. P określ. G. G. G.

27 R ozu m ien ie m itu jako sy stem u „logicznego”, który rozw iązu je najb ard ziej p o d sta w o w e p rzeciw ień stw a , jak np. życia i śm ierci, jest fu n d am en taln ą tezą w te o ­ rii L év i-S tra u ssa . Zob. E. L e a с h, L é v i- S t r a u s s in th e G a r d e n of Eden: A n E x a ­ m i n a ti o n of S o m e R e c e n t D e v e lo p m e n ts in th e A n a ly s is of M yth . W: C. L é v i ­ - S t r a u s s , The A n tr o p o l o g is ts as Hero. Ed. E. N. H a y e s i T. H a y e s . C am ­ bridge, M ass., 1970, s. 50— 51.

28 Zob. L é v i - S t r a u s s , M y ś l n ie oswojona, rozdz. W i e d z a k o n k r e t u . 28 I b i d e m , s. 44.

(13)

W ydaje się zupełnie oczyw iste i nieuniknione, że przem yślenia Sło­ wackiego na tem a t U k rain y zostały u ję te m itycznie. Ju ż jako św iadom y a rty s ta silnie skłaniał się ku literackości, zbierając na sposób typo w y dla lévi-straussow skiego „ b ric o le u ra ” 30 różnorodne „k aw ałk i” ze swojego (li­ terackiego) środow iska i tw orząc z nich now ą syntezę. Jed nakże w p rzy ­ padku S n u srebrnego ta św iadom a ten d e n c ja cofa się pod naporem po­ tężnych, a nie k on tro low an y ch in te le k tu a ln ie czynników em ocjonalnych. Są to dośw iadczenia i w spom nienia z dzieciństw a, przysw ojone, ale nie uśw iadom ione historie rodzinne, u stn a (ludowa i szlachecka) tra d y c ja u k raiń sk iej przeszłości i w strząsające obrazy koliszczyzny — krótko mó­ wiąc, zbiorow e dośw iadczenie pew nej w spólnoty. Z aw arta jest w tym rów nież bardzo rzeczyw ista tęskn o ta poety do w łasnej przeszłości i do ojczystego regionu oraz świadom ość całkow itego z nią rozłączenia. W koń­ cu jest tam em ocjonalny i nieuśw iadom iony „sąd” n ad U krainą i jej przeszłością oraz nad osobą, k tó ra poetę z nią łączy — m atką. I tylko m it może pogodzić idyllicznie czy m elodram atycznie uproszczoną U k ra i­ nę dzieciństw a z racjo n aln ą i pesym istyczną świadom ością historycznej rzeczyw istości.

S tru k tu rą podstaw ow ą S n u srebrnego Salom ei je st opozycja i m e­ diacja. J e d n y m z czynników bezpośrednio d ete rm in u ją c y c h ogólną a t­ m osferę całego dzieła — jest sym bolika kolorów. Tak więc polaryzacja m iędzy polskim a uk raiń sk im św iatem w yrażona jest przez sko n trasto - w anie czerni i bieli. Np. G ruszczyński (w końcowej analizie postać po­ zytyw na) je st „białym sta rc e m ” (I 26) w przeciw ieństw ie do zbunto w a­ nego chłopstw a, k tó re jest czarne nie tylko jako „hajdam acka c zerń ”, ale dosłownie: chłopstw o jest „czarn e” (I 55, zob. też frag m en t poprze­ dzający). Lecz S en nie jest m elo d ram atem i kolory nie dają tu sym bo­ licznie uproszczonej oceny stro n polskiej i uk raiń sk iej; każda strona ma tu .swój u k ład opozycji. Tak więc W ernyhora, przedstaw iciel ducha u k ra ­ ińskiego, opisuje siebie jako „białego d ziad a” (V 345— 346), podczas gdy skazani chłopi p rze k lin a ją czarn y dom R egim entarza („Taj szczob bisy pro k lały / Tw ij dom c z a rn y ” — V 56— 57), kiedy te n mówi, że nie bę­ dzie litościw y ni biały (!) (w odpow iedzi na prośbę: „Taj bądź ty nam jak car biały, / Bądź lito śn y ” — V 43— 44). Podczas gdy kolor czarny sym bolizuje g w ałt i nienaw iść (parad yg m atyczny „jad c z arn y ” — V 53), biały sym bolizuje czystość (tak np. biały n arcy z oznacza dziewiczość), jak rów nież sferę idyllicznej przeszłości (dlatego k o jarzy się z G rusz­ czyńskim i W ernyhorą). Biel może także odnosić się do „d o b ra ” w czło­ w ieku, tak ja k w prośbie chłopów do R egim entarza lu b w słow ach K sięż­ niczki, jed y n ej osoby, k tó ra okazuje przerażenie na w idok okrucieństw a i k tó ra zarazem podkreśla sw oją niew inność: „Ach, blada jestem jak chusta! / Ja k a to czarna godzina!” (V 134— 135).

(14)

M IT U K R A IN Y W „Ś N IE SR E B R N Y M S A L O M E I” 33 S re b rn y kolor jest wyższym, „m etafizycznym ” stad iu m bieli. W jed ­ nym p rzypadku odnosi się on do miłości: „białe, sreb rn e strzały m iłos­ nych sp ojrzeń ” (I 262), n atom iast w in ny ch służy do oznaczenia sfery snów, pam ięci (tak jak we w spom nieniu Salomei o „srebrn ym Bożym N arod zen iu” — III 762) lub m arzeń („srebrny pałac” Sem enki — III 666) 31. D latego też uprow adzenie Salomei opisane jest jako zabranie jej „na sre b rn e łabędzie sta w y ” (III 522), a pow raca ona „w sreb rn y m p rze­ ścierad le” (V 690), poniew aż nie była m artw a, ale tylko spała. J e d n a k kolor sre b rn y jest w sposób najbardziej konsekw entny stosow any w od­ niesieniu do idealnej U krainy, do związku polskiego i ukraińskiego d u ­ cha. Tak więc lira W ernyhory, symbol tego idealnego związku, jest „du­ chem s re b rn y m ” (V 307), a W ernyhora m ówi o niej „m oja sre b rn a lir a ” (V 431). Na tej sam ej zasadzie rów nież k u rhan y, archetyp ow e u k ra iń ­ skie m iejsce, z którego W ernyhora „dobył swojej lir y ” (V 397— 398), są też p o k ry te „srebrną [...] d arn ią” (IV 185).

Pośrednikiem m iędzy przeciw ieństw em czerni i bieli jest kolor czer­ wony. Na początku pojaw ia się on w w ym ianie barokow ych dowcipów m iędzy R egim entarzem a Księżniczką — słyszym y, że czerw ony jest ko­ lorem ukraińskiego księżyca, a poniew aż Księżniczka jest U krainką, więc m ożna porów nać ją ty lko z księżycem czerwonym , a nie białym . J e d ­ nakże dom inującym nośnikiem czerw ieni jest krew . Pom iędzy dwom a ekstrem am i — bielą dawnego idyllicznego państw a a rów nie nierealn ą (bo m etafizyczną) czernią to taln ej nienaw iści i negacji — istn ieje czer­ wona rzeczyw istość krw i. K rew barw i cały krajo b raz od dom u zm asa­ krow anej rodziny G ruszczyńskich (II 201— 235) i obozu hajdam ackiego (gdzie „S traszna k rw i hospodarzanka, / Rzeź czerw ona, stoi w d y m ie” — IV 80— 81) do czerwonego dziedzińca R egim entarza (V 378) 32. C zerw o­ n y jest kolorem praw dziw ej U krainy — sceny, na k tó rej ro zgryw ają się cierpienia dwóch narodów i bohaterów dram atu. C zerw ony jest kolo­ rem historii, k tó rą Słowacki w znanym liście do K rasińskiego (z 17 I 1843) utożsam ił z „m ęką ciał” 33. I gdyby Sen sreb rny Salom ei tra k to ­ w ał tylko o absurdalnej potworności rzezi, k tórą K ott nazyw a „ n a jo k ru t­ niejszą m aterią h isto rii”, w tedy można by przyjąć jego stw ierdzenie, że bardziej tra fn y m ty tu łe m d ram atu byłby „Sen krw aw y Salom ei” 34. Je d n ak m it w Śn ie w ychodzi daleko poza te granice, a czerw ień k rw i przygo­ tow uje scenę do dalszych w ydarzeń. Niszczy ona iluzje przeszłości — i stąd białe (!) żupany R egim entarza i Saw y zostaną znam iennie

schla-81 S reb rn y jest n ajczęściej u żyw an ym przez S ło w a ck ieg o kolorem . Zob. A. B o - l e s k i , S ł o w n i c t w o J u liu sza S ło w ackiego. Łódź 1956, s. 113— 116.

82 Stąd rów n ież celem S em en k i w p ow stan iu jest „stom ilow y trak t czerw o n y ” (III 620).

ss J. S ł o w a c k i , K o re sp o n d e n c ja . O pracow ał E. S a w r y m o w i с z. T. 1. W rocław 1962, s. 508. Zob. J a n i o n , op. cit., s. 188.

(15)

p ane krw ią (zob. odpow iednio V 38— 39; didaskalia po w. 551 i w ers 560). W przeciw ieństw ie do „no rm alnego” skojarzenia czerw ień (krew) je st stru k tu ra ln ie n e u tra ln a ; tw o rzy ona ogniwo pośrednie m iędzy bie­ gunow ym i przeciw ień stw am i i przyg o tow u je g ru n t do dalszych tra n s ­ form acji. W skazuje n a to fa k t podzielenia k rw i na jasn ą k rew now ych sił rew o lu cy jn y ch — S em enki (V 97), i na czarną k rew panów, starego porządku (V 44). J e st to dalej uzasadnione czerw ienią róży, oznaczają­ cej, jak w p rzy p ad k u Salom ei, stopień dojrzałości, k tó ry raz osiągnięty, m oże być podstaw ą końcowego rozw iązania (zob. V 731— 732).

Tam gdzie kolory p rzy g o to w u ją ogólne, ale stałe tło, s tru k tu ry opo­ zycji, m ediacji i tra n sfo rm ac ji są rów nież p rzedstaw ione n a inny m po­ ziomie, tzn. w postaci nacechow anych d ram aty cznym ładu nkiem sym ­ bolicznych przedm iotów lub znaków . P ierw szym i n a jb ard ziej oczywi­ sty m jest pierścień 35. G dy R eg im entarz daje go w prezencie K siężnicz­ ce, m a on spełniać fu n k cję sym bolu m iłości ((czy, jak nazyw a to K lei­ n er, talizm an u — К 4-1, 198), k tó ry m chciałby zaślubić ją Leonowi, jest to jed n ak fu n k cja d ru gorzędna i stru k tu ra ln ie niew ażna. W rzeczyw i­ stości pierścień w Śnie sre b rn y m Salom ei jest sym bolem polskości. Je st to k lejn o t rodzinny, odziedziczony przez R egim entarza; w idnieje na nim (lub w idniał) w izeru n ek św iętego F ranciszka, nazyw anego p atronem szlachty; obok swej relig ijn ej, a dokładniej — pietystycznej funkcji, spełnia on rów nież rolę polityczną, poniew aż stanow i pieczęć R egim en­ tarza, za k tó rej pomocą porozum iew a się on ze szlachtą. Tak więc, kie­ d y Sem enko k rad n ie te n podw ójnie „św ięty ” przedm iot, może zwabić G ruszczyńskiego w pułapkę, oszukać i pokonać Polaków (zob. II 609— 612). Je st to kam ień półszlachetny, k rw a w n ik — k ojarzący się z drob- noszlacheckim gustem , jak w y raża to pogardliw ie A nusia: „Tfu! to hor- rendum , m aléj szlachty k a m ie ń ” (II 9). (N aw et p rzed tem jest on n a ­ zyw an y „szlacheckim pierścio n k iem ” — I 300, a R egim entarz rów nież m ów i o nim , że zostanie w y k o rzy stan y do oszukania „m ałej sz la c h ty ” — II 612.)

J e s t więc oczywiste, że pierścień ten sym bolizuje polskość przede w szystkim d robnej szlachty. K siężniczka bardzo znam iennie odrzuca pierścień i prosi A nusię, żeby jej k u piła in n y — prosty , sre b rn y (!) chłopski pierścionek („Więc m i ten pierścień krw aw nikow y zam ień / Za pierścioneczek chłopski, sreb rn y , g ładki...” — II 10— 11). Nie dzieje się tak po p ro stu dlatego, że K siężniczka nie chce Leona (co jest tylko po­ w ierzchow ną m o ty w acją) lub że jed y n ie boi się krw aw oczerw onego ko­

85 In terp retacja K l e i n e r a (4-1, 198— 199), k tó ry w p ierścien iu u p atru je g łó w n ie m iłosną p am iątk ę, jest n ietra fn a , n a to m ia st idea T u r o w s k i e g o (op. cit., s. 15), że p ierścień jest d em on iczn ym sy m b o lem zła i p ok u sy (z pow odu jego czerw on ego koloru), jest ca łk iem błęd n a.

(16)

M IT U K R A IN Y W „Ś N IE S R E B R N Y M S A L O M E I” 37 loru pierścienia (co je st praw dą); Księżniczka, k tó ra na początku została celowo nazw ana „U k rain ką” (np. I 265 i passim), nie może go tera z za­ akceptow ać, poniew aż symboliczne wzorce, m it ukraiń skiej m ęki i jej w łasna przem iana, k tó ra jest tej m ęki częścią, jeszcze się nie dokonały. Sam a to w yjaśnia:

D laczego ja chcę srebrnego pierścionka? — M oże m ię jaki Kozak ze snu budzi, M oże ten k am ień k rw a w n ik o w y nudzi,

M oże na p alcu k rw i k olorem straszy. — [II 20—23] /

Sawa jest tym Kozakiem , k tó ry da Księżniczce pierścień, i zobaczy­ my, że w ers „Może m ię jak i Kozak ze snu budzi” jest doskonałą sy- nekdochą głów nych posunięć w dram acie. Co w ięcej, sre b rn y kolor chłopskiego pierścionka, k tó ry pragnie mieć, ukazuje tęsknotę K siężnicz­ ki za idealną, w yśnioną U krainą.

Id en tyfik acja sygnetu ze szlachecką polskością podkreślona jest przez fakt, że jego zw rot, k tóry w końcu pozwala na oficjalne m ałżeństw o K siężniczki z Saw ą i k tó ry określa jej stan, n astęp u je jednocześnie ze zw rotem dokum entów potw ierdzających szlachecki statu s Saw y. Ogro­ m nie jest rów nież znaczące, że pow stanie, będące w yzw aniem rzuconym polskie] w ładzy i polskości U krainy, zaczyna się (jeśli chodzi o przed­ staw ioną akcję, oczywiście) kradzieżą sygnetu przez Sernenkę i trw a tak długo, ja k b rak pierścienia, a d efinityw nie kończy się, kiedy sygnet zabran y ze zwęglonej ręki Sem enki zostaje zw rócony Księżniczce. (Moż­ na jeszcze dodać, że zgodnie z przekazaną jej przepow iednią pierścień niszczy rękę tego, k tó ry go bezpraw nie zab rał — I 309— 312.) Pierścień, jak w idzim y i jak w ynika z samej jego istoty, zam yka koło: stracony, a następn ie odnaleziony i zwrócony, aby mógł przypieczętow ać końco­ we rozw iązanie. W brew pow staniu polski ład nie tylko zostaje po d trzy ­ m any, ale rów nież jest u kazany jako trw ały .

Sym bol u k raińsk i i jego losy są zupełnie inne. Sym bolicznym przed­ m iotem nie jest tu ta j lira, jak chciałaby tego tra d y c ja k ry tyczna. Sym ­ bolem zbuntow anej U krainy, złączonej w śm iertelnej, bezlitosnej w alce z polską szlachtą, jest n atom iast b an d u ra lub teo rban („to rb an ”) 36. In ­ stru m e n t ten, kiedyś niezbędny a try b u t w szystkich w odew ilow ych śpie­ w ających i tańczących Kozaków, a n aw et w I akcie — chociaż przed­ staw iony w sposób ironiczny — rów nież in stru m e n t samego Sem enki, staje się teraz krw aw y m znakiem rew olucji. B andura Sem enki pozo­ staw iona tam , gdzie zm asakrow ano G ruszczyńskich, jest bardzo isto t­ nym śladem . Nie tylko dem askuje Sem enkę, ale szokująco dobitnie św iadczy o zm ianie, jak a dokonała się w ludzie U krainy, w ludzie, k tó ­ ry kiedyś zabaw iał szlachtę.

(17)

Z acharenko w T ro isty m w eselu (akt II, sc. 6) śpiew ał: C z y m i a radi, c z y ne radi,

Z b a n d u r o j u do czeladi: K o l y m y sia lob p i d c h m e l y t , To i p a n i w r o z w e s e ł y t 87.

Ale h ajd am acy Sem enki są p ijan i k rw ią i nienaw iścią, a Sem enko prop o nuje nie rozryw kę, lecz śm ierć i strach:

C H Ł O P A szczo b u d é z tą szlachtą?

SE M E N K O

R izat! — Taj że budé strach to N a te p an y i[...] [III 612— 614]

J a k b y dla podk reślenia odnalezienie krw aw ej b a n d u ry Sem enki opi­ sane jest dw u k ro tn ie: przez Sawę („Tam gdzie k rw i ohydna cieczą, / Z n a­ lazłem to rb a n kozaczy...” — II 323— 324, później określony jako „ k rw a ­ w a b a n d u ra ” — II 356) i przez R egim entarza, m ówiącego do Leona („Oto K ozak tw ój, Sem enko, poznany / Po tej k rw aw ej b a n d u rz e ” — II 601— 602). W arto zaznaczyć, że nie jest tu użyte określenie „U krain iec” — m ające wów czas podw ójne znaczenie: regionalne, m ogące się rów nież stosować do P olaków urodzonych czy żyjących na U krainie, jak np. do sam ego Słowackiego, i etniczne, gdy U krainiec oznacza R usina — w obu p rzyp adk ach pochodzenie etniczne i klasa są sprecyzow ane i zasygna­ lizow ane przez słowa „K ozak” i „kozaczy”. Podobnie ostatn ia w zm ianka o teo rb an ie pojaw ia się w otoczeniu niedw uznacznie etnicznym , chłop­ skim , u k raińskim , kiedy Salom ea przypom ina sobie szczęśliwe dni dzie­ ciństw a (III 720— 722). Nic więcej prócz tego nie powiedziano o b a n d u ­ rze (teorbanie). W przeciw ieństw ie do pierścienia, k tó ry znów pow raca, żeby pełnić sw oją funkcję, k rw aw a b an d u ra znika, lecz nie zostaje znisz­ czona. Jed n ak , podobnie ja k pierścień, je st u n u rzan a we krw i — zan u ­ rzona w rzeczyw istości.

Pozostaje nam więc sre b rn a lira. Z ajm u je ona m iejsce m iędzy dw o­ m a w spom nianym i już sym bolam i, m iędzy św iatam i polskim a u k ra iń - sko-kozackim . J e j pośrednictw o nie je st jed n a k m ediacją przynoszącą rozw iązanie, lecz — jeżeli m ożna ta k to określić — przynoszącą roz­ kład. S ym bolizuje ona całość, k tó ra rozpada się na dw a odrębne, nieod­ w ołalnie przeciw staw ne sobie św iaty. T u taj w łaśnie tk w i zasadnicza róż­ nica pom iędzy m item u k raiń sk im w Śnie sreb rn y m Salom ei a w szystk i­ mi w spółczesnym i m u literack im i w ersjam i tego m itu. Zam iast odrodzić się dzięki p o średnictw u p rzy ro d y czy p atrio ty czn y ch uczuć (ten drugi czynnik jest szczególnie w idoczny u Czajkow skiego i Rzewuskiego), U kraina zostaje ostatecznie podzielona. L ira W ern y h o ry sym bolizuje idylliczną, idealną U k rain ę przeszłości, U k rainę w spółistnienia Polaków

(18)

M IT U K R A IN Y W „Ś N IE SR E B R N Y M S A L O M E I” 39 i Kozaków 38. Jednakże tak a U kraina stała się teraz iluzją; istnieje ona, ja k to w idzieliśm y, w świecie srebrnego snu — świecie sreb rn ej liry i srebrnego konia W ernyhory, w świecie szczęśliwych w spom nień z dzie­ ciństw a Salom ei (np. „To czasem się m gły odwieją / I odw iną sreb rn e brzozy [...] — III 731— 732, lub „Gdzieś, na srebrnym , rzecznym lo­ dzie / [...] / Pop wasz trojgiem św iateł m acha [...]” — III 739—741); ist­ n ie je ten św iat w w izjach sreb rn y ch księżyców, łabędzi i kurhanów . Nie jest to św iat praw dziw y; u jętą w cudzysłów „ U k rain ę” oddziela m orze k rw i — m orze rzeczyw istości — od U krainy, prow incji szlache­ ckiej Rzeczypospolitej i ziemi, na której m ieszkają zgnieceni m ilitarn ie i pozbawieni politycznego przyw ództw a, lecz biologicznie bardzo w italni c h ło p i39.

Sen srebrny Salom ei przekazuje więc m it gw ałtow nej śm ierci „U krai­

n y ” i narodzin dwóch nowych, częściowo tylko zarysow anych św iatów . Słowa Pafnucego: „Ach! U krain y nie będzie! / Bo ją ludzie ci na m ie­ czach rozniosą. / [...] Ach koniec U krainie! / Bo się sztan d ar szlachecki n a k u rh an a c h rozw inie” (III 583— 590), u jm u ją tę w łaśnie „śm ierć”; n a ­ leży jed n a k podkreślić, że odnoszą się one do „U k rain y ”, a nie U krainy fizycznej, biologicznej czy etnicznej. Ta oczywiście nie została zabita; R egim entarz nie w ydaje rozkazu ludobójstw a, lecz tylko traci p rzy ­ wódców. I jakaż inna niż w łaśnie U kraina ducha m ogłaby zostać zabita, biorąc pod uw agę fakt, że w Śnie sreb rn ym pozbawiono ją zupełnie w y ­ m iaru politycznego oraz że Sawa, jed y n y p rete n d en t do „ukraińsk iego” hetm aństw a, był już lo jalny m w stosunku do Polski K ozakiem -Pola- k ie m 40. E lem enty polski i uk raiń sk i (etnicznie), sym bolizow ane odpo­ wiednio przez pierścień i bandurę, pozostają, ale „U kraina”, ideał szczę­ śliwego zw iązku obu, p rzestaje istnieć: lira zostaje zniszczona. W erny­ hora rozbija ją i w y jm u je z niej d okum enty potw ierdzające szlacheckie pochodzenie Sawy. W obliczu m artw ej „U k rain y ” lira jest całkow icie bezużyteczna. W ięcej: lira, k tó ra sym bolizow ała ten idealny związek, w raz z jego końcem i ostatecznym podziałem na dwa odrębne św iaty staje się f a ł s z y w a . Sam W ernyhora, strażnik liry, w yraźnie nazy­ w a ją „fałszyw ą soroków ką” (V 489—490). Lirnicy, zw iązani z ty m sym ­ bolem m inionego porządku i m artw ego ideału, są, ta k jak W ernyhora, 88 Ta id ealn a unia, jak rów n ież poczucie n ieu n ik n ion ego jej przem ijan ia, p oja­ w ia się, a le bez tak iej w yrazistości, w p óźn iejszych p ieśn iach B en io w sk ieg o .

89 Zob. słow a Sem enki:

A dziś ty m i Pan, bezkarny W dom u tw o im zetn iesz g ło w ę, — No zobaczysz ciało zdrow e,

Ż yły, jak k rw ią jasną trysną; i[V 94— 97]

40 S e n s r e b r n y S a lo m e i nie jest pom im o w szy stk o We r n y h o r ą C zajkow skiego. D om ysł T u r o w s k i e g o (op. cit., s. 14— 19), że S em en k o p la n o w a ł stw orzen ie n iezależn ej U k rain y lu b że W ernyhora chciał, aby S aw a sta n ą ł n a czele w o ln ej U k rain y, jest nonsensem .

(19)

sta ry m i ludźm i czekającym i na śm ierć. W przeciw ieństw ie do liry ban­ d u ra, sym bolizująca żyw otność k o n k retn ej U krainy, pozostaje, lecz jest u k ry ta , ta k ja k przyszłe losy ludu ukraińskiego, reprezentow anego tu ­ ta j przez „chłopa i p opa”, są nieznane z p e rsp e k ty w y zarów no czasu przedstaw ionego w dram acie, jak i epoki Słowackiego.

U staliw szy s tru k tu ra ln y zarys m itu w płaszczyznach sym bolicznych, spójrzm y teraz, jak jest on realizow any w płaszczyźnie o najsilniejszym ze w szystkich rezonansie — w e w zajem n ych pow iązaniach i losach głów­ ny ch bohaterów . Ponow nie zostały tu ta j uży te s tru k tu ry opozycji, m e­ diacji i tra n sfo rm ac ji i ponow nie — poniew aż jest to m it śm ierci „U krai­ n y ” i narod zin dwóch różnych i now ych św iatów , polskiego i u k ra iń ­ skiego — w szystkie posunięcia służą ukazan iu rozkładu „m ediacyjnego” państw a „u k raiń sk ieg o ”, a ogólniej — ukazaniu śm ierci starego porząd­ ku. Oczyw iste jest, że w szystkie te płaszczyzny w spółistnieją, są syn­ chroniczne i że kolejne om aw ianie poszczególnych elem entów podykto­ w ane jest w ym ogam i analizy.

N aczelne m iejsce w różnych in te rp re ta c ja c h d ram a tu zajm ują dw ie p ary, ich zm ienne koleje, a przede w szystkim „szczęśliwe zakończenie” podw ójnym m ałżeństw em ; ja k zauważono w yżej, to zakończenie zdaniem w ielu k ry ty k ó w kłóci się z p o n u ry m i obrazam i pow stania i jego żniwa. To, że Słow acki sam określił S en sreb rn y Salom ei jako „rom ans d ram a ­ ty c z n y ”, rów nież przyczyniło się do zagadkowości utw o ru . Okaże się jednak, że p a ry te i ich losy są zasadniczym elem entem u jaw n iający m c h a ra k te r i zasięg m itu. Można by zastanaw iać się n a d ich znaczeniem biorąc pod uw agę litera c k ą konw encję usilnie propagow aną już przez G rabow skiego i p e te rsb u rsk ą koterię, a w yznaczającą losy rodziny jako p robierz dośw iadczeń narodow ych. Chociaż Słow acki daleki był od w y­ znaw ania teo rii G rabow skiego, to idea dziejów rodziny jako m ikrokos- m osu h istorii narodow ej z pew nością nie b y ła m u obca. Co w ięcej, ko­ rzy stan ie z „m ałego”, bezpośredniego i osobistego dośw iadczenia oraz k o n k retn y c h faktów n ależy do isto ty m itycznego m yślenia i tego, co L év i-S trau ss nazyw a bricolage’em. Jed n ak że w Śnie sreb rn y m Salom ei chodzi o coś w ięcej, poniew aż rola p ar s y tu u je m it U k ra in y nie ty le na szczeblu rodziny, ile na bardziej bezpośrednim poziomie m ałżeństw a, a w końcu na szczeblu osobistym — ego i jego sam ookreślenia. K olejne e ta p y w y stęp u jące w łączeniu się p ar ilu s tru ją w og'romnie d ram atycz­ n y sposób napięcia w zbierające w polsko-ukraińskiej „U k rain ie” i roz­ w iązanie w yrażo ne przez jej rozpad.

Do pierw szej pary, Salom ei i Leona, przyłącza się trzeci p a rtn e r, Sem enko, aczkolw iek jego podstaw ienie za Leona w środkow ych p a r­ tia c h u tw o ru nie w ynika z k a p ry su tego ostatniego czy jego łotrostw a, ale jest um otyw ow ane przez m ityczną stru k tu rę . Salom ea, uw ażana przez n iek tó ry ch za postać cen traln ą, w rzeczyw istości zajm u je dru go­

(20)

M IT U K R A IN Y W „ŚN IE S R E B R N Y C H S A L O M E I” 41 rzędne m iejsce pośród głów nych bohaterów . N iektórzy k ry ty cy , chcąc rozum ieć ty tu ł d ram a tu dosłownie, podporządkow ali Salomei całość dzie­ ła i nazw ali je jej złym snem, z którego budzi się na końcu 41. Takiej in te rp re ta c ji przeczy fakt, że jest ona naiw ną, sen ty m en taln ą i bierną postacią, n ieu stan nie otaczaną opieką, m anipulow aną i przestaw ianą' z m iejsca na m iejsce — tru d n o więc ją trak tow ać jako elem ent organi­ zujący. N iem niej jed n ak ma ona do odegrania istotną rolę. Chociaż fak ­ tycznie nie została poślubiona Leonowi, oddała m u się, co jasno w ynika z różnych m om entów w dialogu, np. z wypow iedzi Leona: ,,tak nie moż­ na / Żyć dłużej! Czy m y C yganie” (I 648— 649) lub z niedw uznacznych słów Sem enki: „sobie za m ąż poszła / Bez barw inku i bez księdza” (I 183— 184). Ona i Leon są w rzeczyw istości parą, chociaż potajem nie.

Inna para, oficjalne m ałżeństwo, k tó re jednak nie zostało skonsum o­ w ane i iest rów nież sekretem , to Księżniczka i Sawa. Księżniczka jest bardzo ciekaw ą postacią, w yróżnia się dowcipem i k apry sam i („kap ryś­ na jestem i tru d n a dziew ica” — I 297) oraz poczuciem ironii, poezji i d y ­ stansu (zob. np. jej monolog w akcie II, w. 28— 53). Podczas gdy inne postacie są zasadniczo „realisty czne”, a ich zachow anie nie odbiega od ustalony ch norm , jej zachow anie w ydaje się tru d n e do przew idzenia i na pozór kierow ane ty lk o fantazją. W rzeczyw istości jedn ak w cale nie jest ta k przypadkow e i nie um otyw ow ane, a rola jej jest kluczem do rozszyfrow ania m itu; ja k dżoker w talii k a rt, istnieje ona tylko po to, aby uzupełniać układy, a czyniąc to odkryw a ich m echanizm . Np. po­ zornie kap ry śn e odrzucenie przez nią pierścienia rozpoczyna jego okręż­ ną w ędrów kę i w efekcie jest k atalizatorem fabuły. Jako osoba, której W ernyhora zw ierzył swoje proroctw a, znalazła się K siężniczka w w y ­ jątkow ej sy tuacji, poniew aż może kom entow ać ich spełnianie się. (Ta form a w ew n ętrznej spójności, gdzie proroctw o się spełnia, gdzie histo­ ria, k tó rą n a jp ie rw opowiedziano lub o niej napom knięto, zostaje potem rozegrana w opowieści, jest ch arak tery sty czn a dla różnych m itów , zw łasz­ cza — ja k w p rzy pad k u Edypa czy Jezu sa — jeżeli dotyczy ona n a ro ­ dzin b o h a te r a 42.) W iele m ówi fakt, że na w stępie K siężniczka zap re­ zentow ana jest jako „U k rain k a” i w ielokrotnie w yraża sw oje p rzyw ią­ zanie do „sreb rn ej U k ra in y ” z jej sreb rn y m księżycem, łabędziam i etc. Na końcu ckazuje się jed n ak praw dziw ie polską księżniczką W iśniowie- cką. Ta przem iana, szczególnie jeżeli porów nam y ją z tran sfo rm acją Se­ m enki czy Sawy, w ydaje się dowolna i nie um otyw ow ana. Je d n a k po­ zwolę sobie powtórzyć, dokładnie jak w przykładzie z dżokerem : to w łaśnie dowodzi istnienia głębokiej s tru k tu ry w ty c h stosunkach.

Pow cdem , dla którego oba m ałżeństw a u trzy m y w an e są w ta je m n i­ cy (funkcjonalnie rzecz biorąc Salomea i Leon stanow ią m ałżeństw o),

41 K l e i n e r (4-1, 167— 171) p isze o takim rozw iązaniu.

(21)

je s t to, że w stru k tu ra ln y m , m ityczn y m sensie są one niedozw olone. W początkow ej fazie, k ied y idealna „U k rain a” w ydaw ała się wciąż m o­ żliwa, zw iązek pom iędzy członkam i dwóch różnych narodów był pożą­ dany, d o z w o lo n y 43. Poniew aż oboje, K siężniczka i Sawa, są „U kraiń ca­ m i”, a Salom ea i Leon — Polakam i, ich m ałżeństw a nie wiążą narodów „u n ią p e rso n a ln ą ”. D latego w łaśnie n a t y m p o z i o m i e K siężniczka istn ieje i istn ieje jako „ U k ra in k a ” ty lk o po to, aby w yw ażyć rów nanie. „ A rb itraln o ść ” tego, że jest ona „U k ra in k ą ”, stanow i klucz do ty ch rów nań.

D rugi etap, środkow a część d ram atu , p rzedstaw ia próbę osiągnięcia unii personalnej. Salom ea m a połączyć się z Sem enką, a Księżniczka z Leonem . W pierw szym p rzy p adk u próba zw iązku m a dodatkow ą d ra ­ m aty czną m oty w ację — łotro stw a Leona. N atom iast naleganie R egim en- ta rz a od sam ego początku n a m ałżeństw o Leona z Księżniczką byłoby nie do pojęcia poza ty m i stru k tu ra m i (oczywiście jest oznaką jego g łu­ piego up o ru to, że n aleg ał na m ałżeństw o n a w e t później, gdy „U k ra in a ” zginęła k rw a w ą śm iercią przed naszym i oczym a i planow ane m ałżeń­ stw o stało się nieistotne). M ityczna m o tyw acja w ty m zam ierzonym zw iązku w y d aje się całkiem oczyw ista; jest ona stru k tu rą , a p rze w ro t­ ność Leona i głup o ta R egim entarza są tylko pow ierzchow nym uzasad­ nieniem .

„ U k ra in a ” zostaje jed n a k — jak w iadom o — zniszczona i obie p a ry pow racają do swego początkow ego układu, a na koniec ich zw iązki zo­ s ta ją um ocnione przez oficjalne m ałżeństw o. W ten sposób zakończenie d ra m a tu nie je st ani sztucznie doczepione, ani „nieorganiczne” czy fa r­ sowe. J e st ono logiczne i tak nieuniknione, ja k m it. N ieuchronność ta ­ kiego rozw iązania jest z pew nością zasugerow ana przez pierw otną kon­ figurację. Od początku „ U k ra in a ” uw ażana była za zjaw isko p rze m ija ją ­ ce, za „ s re b rn y ” ideał skazany na śm ierć. Potw ierd za to „ n ie n a tu ra l- ność” próby rato w an ia jej lub oczyszczenia przez połączenie Salom ei z Sem enką i K siężniczki z Leonem . Z drugiej zaś stro n y śm ierć „U k rai­ n y ” nie jest pozbaw iona e lem en tu trag ed ii i rozpadnięcie się unii, w y ­ rażone n ajsiln iej przez odejście W ernyhory, nie jest pozbawione rze ­ czyw istego patosu.

M ałżeństw a i ich geneza są tylko jed n y m z aspektów ogólniejszych przem ian, chociaż sądząc po uw adze, jak ą pośw ięcili tem u zagadnieniu

43 O dpow iada to w y m a g a n io m egzogam ii u lu d ó w p ry m ity w n y ch . N ie p ró­ b u jem y o czy w iście dow odzić, że S ło w a c k i opierał się na tak ich antrop ologiczn ych m od elach , jest to jed n ak p o d sta w o w a stru k tu ra w m ic ie i w m y ś le n iu m ityczn ym . K rótko m ów iąc, jest to p o d sta w o w a „ in tu icja ”. M ożem y ją od n aleźć, zw y k le w „p rzygod ow ej” form ie, w w ie lu utw orach , w k tó ry ch poruszany je s t u k raiń sk i tem at h istoryczn y (np. „ m a łżeń stw o ” lu b — często g w a łto w n a — próba „ m a łżeń stw a ” p om ięd zy osobam i z dw u narodów ).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niedościgłym wzorem erudycji klasycznej na przełomie XV i XVI w., szczególnie w dziedzinie znajomości języków biblijnych, imponującym wielu młodym ludziom w

Kempny grupują kategorie podlegające krytyce przez myśl ponowoczesno­ ści w następujący sposób: „Obiekcje wobec dotychczasowej tradycji myślowej dotyczą między innymi:

Department of Political Science at the Faculty of Social Sciences, Leiden University in the Netherlands. Dominik Szczepański, MA, the Institute of Political

[r]

Drugą płaszczyzną, na której wyraźnie ukazuje się znaczenie wpływu w przy- wództwie, jest kwestia cech i umiejętności efektywnego lidera (menedżera).. Jak już

Wówczas traci wolę swoją, dostaje się w moc złych lub dobrych duchów, staje się pochwą, przez którą duchy nie- w idomie działają, w ysługując sobie w

A więc choćby pojawianie się w kontekście wierszowej nieregularności najbardziej znanych wzorców m etrycznych, 13-zgłoskowca i — zwłaszcza — 11-zgłoskowca,

Aplikacja bêdzie wspomagaæ zarz¹dzanie zbiorami danych przyjmowanymi do zasobu i w tym zakresie wspó³pracowaæ (byæ zasilana) z systemu kontroli TBD oraz zapew- niaæ