w państwie pluralistycznym
- rozmowa z prof. Jerzym Gałkowskim (KUL)
Jerzy W. Gałkowski - prof. dr hab.; Kierownik Katedry Etyki Społecznej i Politycznej na Wydziale Filozofii KUL, uczeń Karola Wojtyły, przewodniczący Wydz. Filozoficznego TN KUL (1989-1995), kie
rownik Specjalizacji Pedagogiki Społecznej WSP Częstochowa (1990-1993), Kierownik Zakładu My.<li Społecznej i Politycznej WSP Częstochowa (1991-1993), członek Rady Naukowej Instytutu Jana Pawła II KUL, członek Kolegium Redakcyjnego kwartalnika „Ethos”, członek Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, v-przewodniczący lubelskiego odziału Polskiego Towarzystwa Filozoficznego, przewodniczący Rady Programowej Radia Lublin S.A.. Główne kierunki badań: etyka, historia etyki, filozofia społeczna i polityki, myśl Karola Wojtyły (Jana Pawła II). Ważniejsze publikacje: Praca i człowiek. Warszawa 1980;
Podstawowy wymiar bytowania. Warszawa 1992; Wolność i wartość, Lublin 1993; W imieniu dziecka po
czętego, Rzym-Lublin 1978, Lublin 1990 (red.), Jan Paweł //, Laborem exercenst Lublin 1986 (red.).
Sławomir
J.
Żurek: Panie Profesorze,chciał-
bym zadaćna początek
pytanienatury bardzo
ogólnej,które z resztą
przewija sięw
rozmo wach
akademickichprzez
niemalże wszystkie numery naszegopisma: co
tojest wolność?
Jak
zdefiniowałbyPanto pojęcie i
jakfunkcjo
nuje
ono dzisiaj w
kulturzei
nauce?Prof. Jerzy
Gałkowski:Definicja,
to sprawa bar
dzoformalna, więc
powiemraczej co ja rozu
miem przez
wolność.Wolność
topewna
możli wość,
pewna siłaczłowieka, która
pozwalamu
decydowaćna
własnykoszt o
swoimdziałaniu, zarówno w
stosunku do siebie,jak i w
stosunku doświata
zewnętrznego. Jestto
pewna możli wość,
którajest
właściwa człowiekowii charak
terystyczna dla niego,
dana jemu jako jedynemu
w świecle(przyjmując,
iżproblem
Bogajest
inny, gdyżBóg
znajdujesię
pozaświatem stworzonym).Wolność widziana przez tzw. nauki szczegółowe nie jest
tak prostado określenia, ponieważ
one bardzo dynamiczniezmieniają swój
kształt,swo
je
tezy. W każdejnauce
pojęciewolności
jestodmienne,
jestto sprawa
dlaróżnych
naukin
dywidualna, bo
patrzą na
człowiekakażda
odinnej
stronyi w pewnym sensie jednostronnie.
Filozofia
zaś
starasię dojrzeć swój
przedmiotcałościowo i
nadtow „pełnym świetle
” całościrzeczywistości
(to ostatnienie odnosi się jed
nakże do wszystkich rodzajów
filozofii).Istnieją
trzygłówne sposoby rozumienia tego pojęcia:
determlnizm,
indeterminizmi
autodeterminlzm.Determinizm
to
pogląd,który przyjmuje,
żena
sze działanie
jest nieuchronnie
ikoniecznie wy
znaczone biegiem zdarzeń:
każde
poprzedniezdarzenie w sposób
jednoznaczny określana
stępne
-
tonie
„mysami myślimy
isami
de cydujemy”, lecz niejako „w
nas się myśli i w nas siędecyduje”. Jesteśmy
tylko przekaźnikiem energii,której pierwotne
źródło bije gdzieśin
dziej: w
Bogu,w
przyrodzie,w społeczeństwie.
Indeterminizm
topogląd
przeciwnypoprzed
niemu
- nie ma
żadnego „wczoraj”, żadnegoZ
drugiej jednakstrony stykamy się
częstoz
ludźmi,którzy
zachwycają nasswą
mądrościąi
dobrocią.Oni stają się
dla naswzorami pos
tępowania,
chcielibyśmy
być do nichpodobni.
Zaczynamy niejako
patrzeć
na światich oczy
ma,
oceniać ich
miarą,kroczyć
ichścieżkami.
Są
dlanas
autorytetami.Poza
tym przecież jes
teśmytylko
ludźmi,a nie
Bogiem. Nie jesteśmy wstanie poznaćwszystkiego izawsze nieomylnie.
Jest
to
jedna zpodstawowych prawd praktycz
nych,
prawd moralnych. Otwarciesię
nainnych,
szczególnie na ludzibudzących
naszpodziw,
to sztuka niełatwa, alecenna.
Aleksander
Janas: Powiedział Pan, żewpływ autorytetów
jestzależnyod siły woli
człowieka.Czy
są również
inneczynniki,
odktórych wpływten
jestzależny?Prof. Jerzy Gałkowski: Sposób, siła, jak rów
nież rodzaj autorytetu
oddziaływującego na czło wieka
są również zależneod jego
wieku. Itak:
dzieci, które nie
weszłyjeszcze
wokres tzw.
buntu
młodzieńczego, kontestacji, widząnaj
wyższy,
absolutny
autorytetwrodzicach.
Wwie
ku
dojrzewania rodzice,
nauczyciele, katecheci zaczynająustępować
innym,tracą
woczach
mło dych.
Jestto bardzo
trudny okres idla star
szych
idla
młodych.Młody
człowiekpodważa właściwie
wszystko. Na początkujest
to proces negatywny, odrzucania.Potem,
jeślima po
temuwewnętrzne możliwości - i
oczywiścieje wyko
rzysta-może dojrzeć, czyli
stojąc na własnychnogach,
staćsię
odpowiedzialny, sam decydo wać za siebie.
Oczywiścieto nie
znaczy, żenie
będzie popełniałbłędów,
alebędzie
mógłbrać za
nie odpowiedzialność i wyciągać konsek wencje.
Cały okres buntu uważamwięc za
bar dzo pozytywnie
wpływający na kształtowaniesię
człowieka,za
konieczny etapdojrzewania
-ale za
etap,a nie
cel.Wraz
z powolnym uzyskiwa
niem samodzielności człowieknabiera
powtór nie,
nieco nadwątlonegow okresie
dojrzewania, szacunku dorodziców, do innych. Właśnie
wte
dy zaczynasię
poszukiwanienastępnego auto
rytetu, na
którym można
by oprzećswoje
de cyzje.
Najczęściej autorytetami takimistają się ludzie,
którzy w życiu osiągnęli jakieś sukcesy.Potem,
w wieku
między30
a40 rokiem życia,
jakwskazują niektórzy psychologowie, ma miej
sce kolejna
kontestacja, mniejwidoczna, nie
tak silna inie zauważana
czasemnawet
przeztego, któryją przechodzi.
Okres kontestacji toolbrzy
mia
szansa,ale
niesieteż
ze sobą dużoniebez
pieczeństw, na
przykład
uznaniadla
fałszywychautorytetów. W dzisiejszych masowych
mediachpojęcie
autorytetu częstoulega
deformacji.W te
lewizyjnych
debatach
o moralności,jako arbi-
trowietejże,
wypowiadająsię ludzie znani,
boprzyciągną
publiczność, ale niekoniecznie
lu
dzie znającysię
narzeczy. W
takim przypadkujest to brak
odpowiedzialności,gdyż
każdy po winien
się wypowiadać wmaterii,
naktórej się
zna. Oczywiścienie
należyzarówno ślepo
wie rzyć autorytetom
jak i- popadając
wskrajność - bezgranicznieufać
sobie. Dobrzedobrany au-
• torytet nie
jest rzeczą złą.S. J.
Ż.: Z tego co
zrozumiałem wolność, jako wartość,nie
jestczymś naturalnym,
jestele
mentem rzeczywistości, który
jak inne trzebakształtować, co
wiąże się przede wszystkimz
wychowaniem.Prof. Jerzy
Gałkowski: Pojęcie
natury nie jestjednoznaczne. Jeśli
przez „naturalność” rozu
mie
się
„przyrodniczość”
,„biologiczność”
, towolność oczywiście
nie jest wten
sposóbna
turalna.
Jednakże korzeniewolności tkwią w na
turze
ludzkiej, w samej
istocieczłowieka. W
tym sensie wolnośćjest
naturalna, bardzonaturalna.
Kształtowanie wolności
nie jesttylko
kwestią wychowania, w sensie procesu prowadzonegoz zewnątrz, gdyż
człowiek musi miećwewnę
trzną
możliwość
i przedewszystkim wolę
bycia wolnym.Adrian
Lesiakowski:
Czynie uważaPan
Profe sor, że
w dzisiejszychczasach
w młodymczło
wieku
niejest dostatecznie rozwijana
potrzebai
umiejętność poszukiwania wolności, potrzeba odniesieniasię
do czegoś, kiedyod
najmłod
szych latjest mu
mówione„bądź
sobą", ale właściwie jest tonijaka
tożsamośćgdyż
prze cież
kształtujemy się woparciu o
innych...?Prof. Jerzy Gałkowski: Owszem,
pedagogika
postmodernizmu,
chociażmoże
samipostmo-
derniści
bytemu zaprzeczyli, oparta
jestna nie
co pesymistycznym iutopijnym założeniu,
już w starożytności głoszonym przezsceptyków:
„nic
nie istnieje, a nawet
gdybyistniało,
to itak
niemożemy tego
poznać”
.Dostosowując ten
pogląd do sytuacji wychowawczejmożemy za
uważyć, że
młody
czowiek na niczympewnym nie może się oprzeć. Odebrano
mu stały gruntpod
nogami. Niemając się
na czymwesprzeć
człowiektonie.
Uważam, żemówienie
młodemuczłowiekowi
by„był sobą
”,
bytylko
wsobie
sa mym
szukałwsparcia, to
nakładanie na niegozbytniego obciążenia, gdyż
sobąmoże być
ten, który już jakoś jest ukształtowany, anie
ten,kto
dopiero wszystkiego właściwie poszukuje.S. J. Ż.:
Wracając do wątku
edukacji, jakieje
szcze
wartości
oprócz wolnościpowinna
kształ tować
szkoła?Prot.
Jerzy Gałkowski: Ponieważ
torodzice de
cydują
za
dziecko, że będziesię ono edukować
w szkole, dalej wtej
szkole kształtować, to jej zadaniem jestspełnić
oczekiwaniarodziców.
Szkoła nie może
więcodsuwać
na bokrodziny.
Poza tym
- wobecolbrzymiego rozwoju
nauk- nie
powinnastawiać
na pierwszym planie po
dawaniazbioru informacji
encyklopedycznych, leczuczyć
uczeniasię, abypo
zakończeniu edu kacji
szkolnej człowiek mógł sam„gonić”
naukę.Szkoła
winna każdemu uczącemu
się daćmożli
wość
rozwoju jego
własnych talentówi
przygoto wać do
życia osobistego, społecznego ikultural
nego. Obecnie
nasz systemedukacji
ma szansęzreformawać się tak,
byspełniałpostawioneprzed nim zadania.
Podkreślamjednak, iż mówię
oszansie, nie
wiemzaś czy ją wykorzystamy.
S. J.
Ź.:Czy
równie optymistyczniewidzi Pan
wtym procesie sytuację
polskiego Kościołai
rodziny?Prot. Jerzy Gałkowski: Trzeba na
to spojrzeć szerzej.
Rodzina ludzi wierzących jest częściąKościoła. Kościół to ludzie
wierzący-pojedyńcze osoby,
rodziny,parafie itd. Z
ostatniegodoświad
czenia
-
realnego socjalizmu -wyszliśmydość okaleczeni,
zatomizowani,nieufni,
pozamykani wsobie. Jeśli
będziemymogli
odbudować du
chawspólnoty,
a wydaje się, że jesteśmy nadobrej
drodze, bo np.
wieleakcji
charytatyw nych
znakomicie się udało, tomożna
przysz łość
widzieć wjasnych barwach. Nie można
bo
wiem zapominaćsłówE. Mouniera,znakomitego filozofa
i chrześcijanina, żechrześcijaństwo
jestreligią
wspólnotową.Tak więc jeśli lokalny Ko
ściół (parafia, diecezja itd.) będzie współpra
cowałz rodzinami
to ichproblemy będą łatwiej
rozwiązywane. Nie
myślmy zresztą tylko
wka
tegoriach ekonomicznych,
problemów
jestwie
le
i
bardzo różnorodnych.Trzeba tylko
wysilić wyobraźnię. Kościółjest mocnyprzede wszyst
kim swoim fundamentem, Chrystusem, a
pa trząc
bardziej .ziemsko",wiarą
i miłościąswoich członków. Człowiek, rodzina,
parafia. Kościół, Chrystus powinni stanowićjedność.
A.
J.:Czy samo
bycie w dzisiejszychczasach politykiem,
daje możliwośćbycia autorytetem?
Prot. Jerzy
Gałkowski: Niestety
tak. Jakwidzi
my,
nascenie politycznejstoją różni ludzie:
tacy, którzy podojściu
dowładzy
dziękiwyborom spełniają oczekiwania elektoratu
itacy, którzy
uzyskanąwładzę
wykorzystujątylko
dla siebie.Ale
jakkolwiek by byłoto
społeczeństwo jakośodpowiada za
ewentualnybrak
odpowiedzialno
ści polityków.Przecież
wyborcymają
wręku
bardzo groźną broń-
kartkę wyborczą. Jednak środkimasowego
przekazumają
możliwośćwy promowania
prawie każdego nagwiazdę. Tu wi
dać jak
bardzo łączy się
ze sobą wiele różnychaspektów
życia. Umiejętnośćkorzystania z te
lewizji, krytycyzm, może
uchronić nas odwielu błędów. Autorytetami, jak
jużmówiłem,
stają sięzazwyczaj ludzie,
którzydoczegoś
doszli,a
poli
tycy są ludźmi sukcesu, niezależnieod
jakości wykonywanychprzez
siebieobowiązków. Polityk oczywiście
mamożliwość
częstszego niżzwy
kły obywatel
ukazywaniasię na ekranie
telewi
zora. Wtakiej sytuacji jest możliwe, iż zły
politykstaje się
autorytetem.Polityk może u
swoichzwolenników wzmacniać
tecechy,którymi sam się
charakteryzuje,dobre lub
złe.Jednakże
„sza
rzy”obywatele
nie sątylko
pionkami wpoli
tycznej
grzei
mająwłasnyrozsądek.
A.
J.: Czy nie wydaje
się Panu,że
wspołeczeń
stwie demokratycznym rządy sprawuje połączo
na
sieciąwzajemnych odniesień „masa"?
Prze cież politycy
mająrównież swoje
autorytety, które bardzoczęsto pokrywają
się zosobami Innych polityków;
takiepowiązaniatworzą ze
scenypo
litycznejrelatywistyczną sieć.
Prof.
JerzyGałkowski:
Na całe szczęścieczło
wiek opiera się również
nawłasnym rozumie,
choć wdużej części także na radach innych.
Jednak
nie wszyscy przecież poddają
siępre
sjom czy
sugestiom autorytetów.A. J.: Więc
czynajwiększywpływ
nademokratycz
nąrzeczywistość
mają ciktórzysię
niepoddają?
Prof.
JerzyGałkowski:
Częściowo tak.Dążąc
do demokracji mamyszansę zdecydować
o so bie.
W żadnym innym ustroju takowej szansybyśmy nie mieli. Niektórzy mówią,
żedemokra
cja
to „rządywiększości
głupich nad mniejszo
ściąmądrych
”, jednakjeśli
niemieliby decydo
wać wybrani
przezspołeczeństwo to
kto inny ma posiąśćten
przywilej?I
na jakiej zasadzie?Moim
zdaniem demokracja to najdogodniejszy dlaspołeczeństwa ustrój.
Jacek Wojtysiak: Zwłaszcza
w
naszym niedoj rzałym
jeszcze systemiepolitycznym
wybieramy zpośród wąskiej grupki
ludzi.Taka demokracja nie
jest w pełniwładzą
społeczną. A możew takiej
sytuacjiw ogóle nie
powinniśmymówić o
demokracji?Prof.
JerzyGałkowski: Nie
możemy generali zować obserwując pewne
negatywne zjawiska, przecież nasza, polskasytuacja
jestwyjątkowa.
Trzeba
zdać sobie
sprawęz
tego,że
od dwóchwieków mieliśmy
tylko dwadzieściasiedem lat
wolności.Musimy
się jeszczedługo
uczyć doj
rzałej demokracji i dojrzałej wolności. Nikttej dojrzałości
nam nie da, musimy jąsami nabyć
poprzezżycie w
demokracji i wolności. Przejdęna płaszczyznę
wiary.Tutaj, na
ziemi, człowiek jest„w
drodze", jest wdrodze
dozbawienia. To
przecieżnie polityka
a Bóg nas zbawi.Egzy- stencjaliścl mówią, iż nigdy nie osiągniemy
celużycia. Częściowo
mająrację. Sami
nigdy,lecz Bóg widząc
nasząsłabość pomaga i
wspieranas.
Musimyjuż na ziemi
zacząćbudowaćkróles
two boże, choć żniwo
będzie
w „ojczyźnienie
bieskiej".
J. W.:
Jestto bardzo eschatologiczna wizja
życia...Prof.
Jerzy Gałkowski: To*Marks mówił. Iż
po
litykajest eschatologiczna,
żena
ziemibędzie bezklasowe społeczeństwo,
nie będzie wojen,że sami jesteśmy
w stanie sięzbawić.
S.
J.Ź.: Czy
jesteśmyna
takmetapie
rozwojupolitycznego,
żena
razie kwestiemoralne
mo
żemyodstawić na
dalszyplan?
Prof.
Jerzy Gałkowski:
Broń Boże. Tojakmówie
nie młodemu
człbwiekowi
„nie uczsię
religii,nie
chodź do kościoła, kiedydojrzejesz
wybie- rzesz”.Kiedy on
dojrzeje,będzie już wychowa
ny w
nie-wierze, w nie-moralności.
W tenspo
sób
do niczego niedojdziemy.
J. W.: Czy
demokracjapowinna mieć
wsobie mechanizmy
obronyprzedniemoralnymi jej
sa
mejdecyzjami? Czy
istnienietakich mechani
zmów byłoby
sprzeczne z zasadądemokracji?
Prof.
Jerzy Gałkowski: Sytuacja, októrej Pan
mówi,jest
wielkąwadą demokracji. Niestety nie
można tegocałkowicie
uniknąć,gdyż
nie ma w pełni skutecznych mechanizmówobronnych.
W
demokracji
podobnychsytuac|i
nie możemy zupełniewyeliminować, lecz możemy
jebardzo
ograniczyć.Jednym
z podstawowychczynni
ków
byłabydobra szkoła, dobra
edukacjaI wy
chowanie,
a
drugimdobre
prawa.Ponadto
trze ba
pamiętać,iż prawdziwie
ceniący moralnośćczłowiek zawsze
możezastosować
praktycznie regułę obywatelskiego nieposłuszeństwa, zewszystkimi,
oczywiście tego konsekwencjamii kierować się własnym
sumieniem.Nie
jestto sprawa
prosta. Winnych
systemach,nie ukry
wam, że
mówięo
komunizmieczy
dyktaturze,nie ma nawet
możliwości „krzyczenia", żecoś
jest złe. W demokracji mamyjawność
i legal
ność opozycji,wolność słowa,
ijeśli
ktoś uwa
żacoś za złe,
możeto mówić,
możesię sprze
ciwiać. W
„realnymsocjalizmie” takiej możliwości
nie było. Każdakrytyka,
każdy przejaw- jakże słusznego
- niezadowolenia, byłgroźbą
rozbi cia systemu
politycznego, boprzecież
opierał sięon na przemocy i
strachu.A.
L.:Możliwość
krytyki wyborupozosta
wia
równieżna
przykładmonarchia konsty
tucyjna...
Prof. Jerzy Gałkowski:
Niebardzo.
W monar
chiiwładzę ma jedna
osobai ona
podejmujedecyzje,
naródzaś
jestprzedmiotem,
anie pod
miotem
władzy. Możliwośćsprzeciwu,
owszem,istnieje,
jeśli jednak ten sprzeciw pociągazasobą zmianę
decyzji, wychodzi pozaukłady
siłwła
ściwe
dla monarchii, jest buntem,
zakwestiono waniem zasady
monarchizmu.Istnieją także mo
narchie
konstytucyjne,
leczw
nichmonarcha
„panuje, ale
nie rządzi
”jak mówią w
WielkiejBrytanii.
Rządząludzie
wybrani demokratycznie.A. J.:
Moralnośća
polityka- czy
tedwie pła
szczyzny się
zesobą wiążą? Czy
można mówićo
moralnościprzy
wyborzepolitycznym?
Prof.
Jerzy Gałkowski:Płaszczyzny
te bardzo mocno łączą się zesobą. Polityka jest
formądziałania,
akażde ludzkie działanie podlega mo
ralnemu osądowi i normowaniu.
Przyokazji po
lityki, jak i przy
innych
okazjach zasadniemoż
na postawić
sobie pytanie: czy mam moralne prawo czynić wszystkoco
zechcę,czy
teżnie.
Można to inaczej sformułować: czy ja
decyduję otym co
dobre aco złe?
Czyteż
odemnie za
leży
tylko to,że
czynię dobrze lub źle,zaś kry
teria
wartości
moralnych sąodemnie niezależ
ne, obiektywne?
Tak jak
od człowieka niezależy,że chleb jest
dlaniego dobry, zaś
cyjanek ra czej nie, tak i od niego
nie zależy, że przyjaźńgo buduje,
zaśnienawiść niszczy. I
nic tunie
pomożeżadna decyzja
jednostkowa, ani zespo łowa.
Nie jest toteż problem
światopoglądu,religii, filozofii,
lecz problemfaktów,
które po znamy
lubnie,
uznamylub
odrzucimy.Tylko
wimię czego?
Choćwięc parlament
lubrząd
podej-mie demokratycznie
Jakieśuchwały, które
sąle
galne.
czyli
przyjętezgodnie
zobowiązującymi
regułami prawnymi,to
nie znaczy, że są słu
szne, sprawiedliwe. Hitler doszedłdo władzy przy pomocy
mechanizmówdemokratycznych, zaś niemiecki parlament
legalnie uchwaliłludo
bójcze ustawy. A
potem
był proces norymber
ski i nikt nie miał wątpliwości, żezbrodniarzy
teustawy nie chronią.
Przyjęto wówczas zgod nie
zasadę,iż
ponadprawem
stanowionym przezczłowieka jest
prawoinne,
wyższe - prawo su
mienia, prawomoralne. Dla
chrześcijanina, i nietylko, Bóg tworząc
świat iczłowieka w
nim,nadał im jakąś strukturę, w
językufilozofii (a więc
nie zależnie
odreligii)
nazywasięją naturą, dla
którejpewne działania
są„korzystne”
,czyli dobre,
innezaś „niekorzystne”, złe. Całość tych
układówna
zywamy prawem naturalnym.
I
tak, jak niemoże
my
decydować
otym by
być lubnie
byćczłowie
kiem, tak
też
nie możemy sensowniegłosować nad tym co dobre,
aco
dlanas jest złe,
boto
samegodobra
niezmieni.
Nie powinnosię
więc głosowaćnad zasadami
moralnymi, bo one odnaszej
decyzji nie zależą. Należywięć
pamiętać,że wybierając
politykajako
reprezentanta swo ich
interesów przekazujemy munasze
upraw
nienia tworzeniaprawa.
J. W.:
Czydemokracja
i chrześcijaństwo się wykluczają, czyteżmożedemokracja I
jejprze
słania
pokrywają sięzprzesłaniami
wiary?Prof. Jerzy Gałkowski: Przesłania demokracji ściśle
się wiążąz problemem
i istotą chrześci
jaństwa. Bógkieruje
swesłowa, swoje prze
słanie
do wszystkichludzi, a nie do wybranego władcy. Wobec
Boga wszyscysą równi, stwo
rzeni
na
Jego obraz ipodobieństwo
i wszyscypowołani
do zbawienia.Dlatego
takżena
pła
szczyźniepolitycznej
wszyscywinni mieć rów
ne prawa,
demokracja jest najbliższa
takiegoukładu.
S.
J. 1.:Czy nie odnosi Pan Profesor
wraże nia,
żew
zamyśleBoga
światzostał stworzony pluralistycznie?
Prof.
JerzyGałkowski:
Zacytuję słowaznane
go
polskiegofilozofa,
Stefana Świeżawskiego:Bóg
nie jest mennicą produkującą jednakowe monety, lecz artystą,który
każdegoz nas stara
się wyrzeźbić z osobna.S. J.
Ź.:Czy więc
dążeniedo ujednolicenia w sferze społecznej,
politycznej, psychologicz nej nie jest generalnie
działaniem przeciwwoli Bożej?
Prof.
JerzyGałkowski:
Bógnas stworzył róż
nych, lecz
powiedział byśmy
żyliw miłości, co oznacza
równieżtolerancję.Wartości
iprawa
zkonieczności
formułowane sąw
sposóbogól
ny, powszechny. Jednakże
prawa
odnoszące siędo człowieka, prawa osobowe, moralne,
kultu
ralne,
społeczne
iinne,
niedziałają tak jak prawa przyrody, czyli całkowicie jednoznacznie.
Prawamoralne
określajądrogę, na
której- ale nie
poza nią-
każdy może i powinien znaleźćswoją
ścieżkę.Nie
możemyz góry
odrzucaćtych, którzy żyją idziałają nieco
inaczejniż
my,jeśli mieszczą się na tej samej
drodzedobra. Jesteśmy
ludź mi
idlatego wszystkich
nasobowiązują
te samewartości i
normy moralne; jesteśmyróżni,
więc w ramach tego olbrzymiego,powszechnego do
bra odnajdujemy naszą
jego cząstkę.
S. J. Ż.: Dziękujemy bardzo
PanuProfesorowi za rozmowę!
Materiał
z taśmymagnetofonowej
przepisałoraz opracował: Aleksander
Janas.P.S. Z
winy bardzo słabejjakości
nagrania mag
netofonowego,rozmowa
zostałaprzygotowana
w bardzo skróconej formie,tak
jednak,by
przed
stawiała w miarę klarowniestanowiska
wszystkichbiorących w niej
udział. Prócz powyższegow
zapisienie
zostałyuwzględnione pytania
i tre ści niemerytoryczne,
niewiąźące
się bezpośre dnio
ztematem
lubteż odnoszące się
do pry watnych
i wyłącznie indywidualnych poglądów uczestnikówrozmowy.
A.
J.Z przyjemnością
informujemy, żelaureatami nagrody
australijskiej fundacji„POLCUL”
zarok 1997
zostali: Witold Dąbrowski, Grzegorz Żuk i Sławomir J. Żurek. Wyróżnienie im.K. i B. Singlerów
przyznano za wydawanie i redagowa
niekwartalnika
„ScriptoresScholarum”.
Gratulujemy
naszemu koledzeredakcyjnemu
Jackowi Wojtysiakowiprzyzna
nego
przezFundację
na RzeczNauki
Polskiejstypendium
naukowegow
roku1997.
•
Gratulujemy
naszej
redakcyjnejkoleżance
Katarzynie Grzybowskiej, która zo stała laureatką
konkursupoetyckiego „O
LaurTopoli” zorganizowanego
przezMDK w Zduńskiej
Woli.Redakcja