Julian Krzyżanowski
Na przedprożu
dziewięćdziesięciolecia
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 11, 5-6
Rocznik XI/1976 Towarzystwa Literackiego im. A. M ickiewicza
— 5 —
Julian K rzy ża n o w sk i
N A P R ZE D P R O ŻU D ZIE W IĘ Ć D ZIE SIĘ C IO LE C IA *
Zaledw ie parę m iesięcy dzieli nas od doniosłej, bo 90 rocznicy p ow sta nia i rozpoczęcia działalności T o w a rzystw a Literackiego im. A dam a M ic kiew icza w e L w o w ie w roku 1886, in sty tu c ji która w roku 1945 przenio sła się na stale do W a rsza w y, by pracę swą kontyn u o w a ć w granicach
w olnej Polski L udow ej. Jako jed en z niew ielu, a m oże n a w et je d y n y z daw nych członków Tow arzystw a, w gronie jego znalazłem się w roku 1913, a zarazem od lat trzy d zie stu nie ty le zasłużony, co w y słu żo n y jego prezes, rad b ym podzielić się z in n y m i jego czło nkam i garścią uw ag o jego pracy i osiągnięciach, a w ięc o sprawach zn a n ych m i z w ielo letniej, c z y n n e j obserwacji.
T ow arzystw o, w nazw ie sw ej w ym ieniające w ielkiego poetę, powstało w okresie żyw eg o k u ltu M ickiewicza, w latach g dy w znoszono m u p o m n iki, g dy prochy jego sprow adzono do podziem i K a te d ry na W aw elu, gdy w reszcie w idziano w n im w ielkiego patriotę i przew o dn ika duchowego narodu darem nie marzącego o o dzyskaniu niepodległości. K u lt ten, bar dzo szlach etn y i społecznie cenny, był jed n a k bardzo p ły tk i, opierał się bow iem nie na n a u k o w e j znajom ości życia i twórczości autora „Pana Tadeusza”, którego dzieła w ich popraw nej postaci nie istniały, lecz na legendzie literackiej o jego poczynaniach.
I T ow arzystw o, s k u p iw szy spory zastęp badaczy nau kow ych, pracują cych zarówno w Polsce, ja k poza nią, w sześciu tom ach swego „Pam ięt n ik a ”, ogłosiło m n ó stw o źró dło w ych stu d ió w o poecie, a rów nocześnie spo rządziło pierw sze k ry ty c zn e , naukow e, n ie ste ty nie ukończone w ydanie jego dzieł.
D zięki tem u nasza nauka, zw ana historią literatury, w łączyła się c z y n
nie w długą i na pozór beznadziejną w alkę o prawa naszego narodu do odzyskania niepodległości.
A k c ję tę poszerzono po paruletn iej przerw ie, zastępując „Pam iętnik T o w a rzystw a ” kw a rta ln ikiem n o w ym , „P am iętnikiem L itera ckim ” po św ięco nym badaniom całej litera tu ry polskiej, pism em , które w latach
1902- 1975 osiągnęło im ponującą liczbę 66 roczników , w któ rych obok w y b itn y c h profesorów w rodzaju A leksandra Brucknera, Stanisław a W in- dakiew icza czy Ignacego Chrzanow skiego przyłączyć m ożna tu zin ich w ychow anków , k tó rzy debiutow ali w „P am iętniku L iterackim ” i któ rzy po odzyskaniu niepodległości objęli k a ted ry litera tu ry polskiej na now ych uniw ersytetach, a ci, co uszli zagłady w czasie okupacji, pracowali po drugiej w ojnie św ia tow ej na d aw nych i n o w ych stanow iskach. Oto oni, zresztą nie w s z y s c y : W acław B orow y, M ieczysław Brahm er, Rom an In garden, Ju liusz K leiner, S tefa n K ołaczkow ski, Eugeniusz K ucharski, S ta nisław i Z y g m u n t Łem piccy, Tadeusz M ikulski, Stanisław Pigoń, Roman Pollak, by na tyc h poprzestać, a liczbę ich m ożna b y bez w y s iłk u podwoić czy potroić.
Do zespołu tego i ja należę, jako że, co w spom niałem poprzednio, w roku 1913 debiutow ałem w ,.P am iętn iku L iterackim ” niepotrzebnie zjadliw ą recenzją pracy Rom ana Pollaka, w latach pó źn iejszych mego serdecznego przyjaciela. L osy zrządziły, iż po stracie d w u ogrom nych zespołów a rchiw alnych i b ibliotecznych w pożodze W arszaw y, p rzyp a d kiem znalazłem swą fotografię, gdy robiłem w K rakow ie ko rektę tej re cenzji.
W ym ie n io n y zespół obejm uje niem al zaw sze m oich serdecznych p r z y jaciół, dlatego w spom inam ich tu ta j nie bez m elancholii, bo z w y ją tk ie m
M. Brahm era w szy scy oni daw no odeszli. Pam ięć o nich jed n a k zawiera i przynosi pociechę: oto w y siłk i nasze nie poszły na m arne. P rzyszły m onografista T ow arzystw a Literackiego i jego dorobku naukow ego bę dzie m usiał stw ierdzić, że w y s iłk i zarów no te j in sty tu c ji, ja k i je j pra cow ników nie poszły na m arne, no i m oże relację o nich zako ń czy cyta tem starego p o ety rzym skieg o L ukrecjusza:
y
W zm agają się narody, a inne m arnieją, Pokolenia ż y ją te k zm ieniają się co dnia, Jak w biegu żagiew życia podając koleją. ...„et quasi cursores vitae lampada tra d u n t.” W arszawa 17 lipca 1975 r.