• Nie Znaleziono Wyników

Odwrócenie przymierzy w Europie 1755-1757

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odwrócenie przymierzy w Europie 1755-1757"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Odwrócenie przymierzy w €uropie

1755 - 1757.

(D alszy ciąg.) G ę ste m gły, zalegające oblicze polity czn e św iata, rozpędzić m u ­ siał sw ą d ecyzyą p arlam en t, zw o łan y n a listopad. N ic jeszcze nie p rzesąd zało o po koju lub w ojnie. F e rw o r b ry ta ń sk i ja k g d y b y s ła ­ bnął, F ra n c y a do o sta tk a o ciąg ała się z podjęciem rękaw icy . Czy A ng lia czasem nie u stą p i? —-łamał sobie głow ę F ry d e ry k . Czy nie tam uje w y buch u w o jn y pani P o m p ad o u r, bojąc się o lo k o w an e w L o n d y n ie k a p ita ły ? — z a p y ty w a ł w P ary żu . N akoniec danp mu znać o in stru k cy ach księcia N ivernois. L uźne są one i nędzne: tylko w razie dłuższych n iep o w o d z eń za oceanem działania w o jen ­ ne zo sta n ą p rzen iesio ne do H a n n o w e ru i N iderlandów ; n a ten w y ­ p a d e k L udw ik X V p rag n ie słyszeć, czego się m oże spodziew ać po p ru sk ich i niem ieckich p osiłkach. P ro je k tu je w ielką ligę an ty ce- s a rsk ą z książętam i R zeszy, D anią, S zw ecyą, w dalszym szeregu z P o lsk ą i z T u rc y ą. K o n fed eracy a p o lsk a p o w strz y m a sw em i p ie r­

siam i p o chó d R osyan, zaś F ry d e rj/k , w n a g ro d ę za w ierność, do­ stan ie trzy p ięk n e A n ty lle , w y sp y T a b a g o , św . W in c e n te g o i św . L ucyi. Szczu ra ląd o w eg o w p raw ia ta n o w in a w szu bieniczny h u ­ m or, ale nie w yb aw ia go z niep ew n o ści. T ej nie p rzecina i p ro w o ­ k acy jna m ow a tro n o w a Je rzeg o II, głosząca w ojnę, ale um iejsco­ w io n ą n a m orzu. I d alsza w y m ian a grzeczności d ro g ą n a B run - św ik nie p ro w ad zi do szczerszy ch w y w n ętrzeń : zdaje się niem al wjrgasać, g dy nag le 26 listo p ad a H o ld e rn e sse zaprasza p ru sk ie g o se k re ta rz a n a n arad ę, kładzie m u p rzed oczy całk o w ity tekst, n a ­ p raw d ę ju ż zaw artej u m o w y p e te rsb u rsk iej, tudzież ośw iadcza w im ieniu sw ego p a n a n iety lk o goto w ość do p o ręc z e n ia p ru sk ie ­ go sta n u posiad ania, ale i do w ejścia z siostrzeńcem w bliższe zw iązki, m aluje tego o statn ieg o , ja k o w ładcę pokoju i w ojny,

(3)

dzier-żącego w jed n ej ręce miecz, w drugiej gałązkę oliw ną. T e g o ty l­ ko p o trz e b o w a ł F ry dery k : skoro szukano je g o przyjaźni, on n a ­ zw ał po im ieniu p rzed m io t n e u tra ln o śc i Niem iec. C iekaw szy, niż p rz e ­ bieg dalszej negocj^acyi, je s t c h a ra k te r krótkiej i prostej konw en- cyi ang lo p ru sk iej, podpisanej w W h ite h allu 16 stycznia 1756 r. S ta n o w iąc zob o p ó ln ą rękojm ię n iety k aln o ści R zeszy, oba d w o ry n ajw yraźniej w y łączy ły z niej arty k u łem tajnym F la n d ry ę i poza- tem n a w e t je d e n p rzed dru gim nie u jaw n iły żadnych ten d encyj zaczepnych.

G odzi się zapytać, co w łaściw ie b yło em blem atem tej sk ro m ­ nej „konw encyi o n e u tra ln o śc i", g a łązk a oliw na, czy m iecz? Kie- d}7· w ielki p ru sa k szkicow ał jej osnow ę, zw aśn ion e d w o ry zarzekały się, że w o jn y w E u ro p ie nie chcą. Że A n g lia nie dołoży jed n e j gw inei au stry ak o m , ro zum iano pow szechnie; że A u s try a bez o b ­ cych fu n d u szó w nie ru szy n a bój, w iedział najlepiej F ry d e ry k ; n a ­ w e t w raty fik a c y ę straszn ej konw encyi p ete rsb u rsk iej n iek o n iecz­ nie w ierzył. K lucz do o d cy fro w an ia sw ego dzieła p rzek azał histo- ryi sam autor: Nie w „ D z i e j a c h w o j n y s i e d m i o l e t n i e j “ zaiste, ani w żad ny m ja w n y m dokum encie u rzędow ym , lecz w p a ­ ru rzuco n ych m im ochodem poufnych a szczerych w ynurzeniach. W y n ik a z ow ych enuncyacyj niezbicie, że dalekim celem zim ow ej k am panii dyplom atycznej b yło dla n ieg o odo sob nien ie A u stry i i S aksonii. S p e k u lo w a ł n a zu p ełn y ro zb ra t m iędzy A u s try ą i A n ­ glią; przy p o p arciu tej ostatn iej o b iec y w ał sobie odstręczyć i M o­ skw ę od M aryi T e re sy . A w te d y najg ó rn iejsze m arzen ia ob lek ­ ły b y się w k sz ta łt k o n k retn y . „Za nic że to rach ujesz tak ą p rz y ­ je m n o ś ć “?, p isał w u p o jen iu do b rata , A u g u sta W ilhelm a: „p oh am o ­ w ać kró lo w ę w ęg iersk ą, poniżyć, albo raczej zniw eczyć S akso nię, do rozpaczy do p ro w ad zić B estużew a? O to ja k ie b ę d ą sku tki m a­ lutkiego pociągnięcia p ió ra !“ 1).

B ezw aru nk o w o , olbrzym ie k o n sek w en cy e sp ro w ad ził ak t whi- tehallski. A b y ich ogrom o g arnąć w zrokiem , czytelnik raczy się przenieść n a stan ow isk o ów czesnego W iedn ia.

N igdzie pew no k ry ty c z n y sie rp ie ń 1755 ro k u nie p o zo staw ił tak m elancholijnych w sp o m n ień , ja k w k om n atach S c h ö n b ru n n u i B urgu. Ci, co w nich o b rado w ali, przeżyli w ów czas przesk o k

12) Pol. Oorr. XI, 371—4j X II, 12r>; L u ck w ald t, 263 i n.; W ad d in gton 216; B roglie, Revue, t. 126 s. 36. C ałk ow ity tek st in stru k cy i ks. N iv ern o is u A lb. W addingtona, Instructions de Prusse, 445—70; str e sz c z e n ie au ten tyczn e u Kiintz- la, D ie Entsendung des Herzogs v. N . an den preuss. I l o f im J. 1765, Forsch, zur brand, и. preuss. Geschichte, XII, 71—9b.

(4)

od czarnej rozpaczy do najp ro m ien niejszej nadziei. B yły to chw ile, kied y sam a m yśl o p o w ik łan iach orężn ych n a d R enem p r z e r a ­ ż a ł a m in istró w M aryi T e re sy . N a koń feren cyi dnia 16 t. m. za­ p a d ła uchw ała, ró w n o znaczn a z p rzek reślen iem odw iecznych aspi- racyj h ab sb u rsk ich n a Z achodzie, aby zachow ać ścisłą n e u tra ln o ść w obec w ojny zaatlan tyck iej, n a w e t g d y b y F ra n c y a rzuciła się n a N iderlandy. S ilniejszego p o tęp ie n ia nie m ogli w ygłosić uczestnicy n a ra d y nad sy stem em koalicyjnym , k tó ry by ł zd atn y za czasów E ugeniusza, lecz stracił racy ę b y tu zaraz po jeg o śm ierci. W te d y to, w dniach najcięższej b ezo tu ch y i p rzy g n ęb ien ia, w y ru szy ł n a n o w o K au n itz ze sw ym p ro jek tem rew o lucy jny m , ro zw in ął go, p rzy p o m n iał m ałodusznym i p rzeparł. D nia21 sierp nia popędził k u ry er n a d S e k w a n ę z plik ą n iesp o d zian ek. Chodziło kanclerzow i, ja k w iem y, o podsunięcie F ran cu zo m polityki w ręcz przeciw nej ich n ajistotniejszym , o d d a w n a u św ięconym in teresom . W tej samej chw ili, g d y w p ły w o w e sfery p ary sk ie coraz żyw iej ję ły się dom a­ gać w ojny z A u stry ą , K au nitz p o stan o w ił przy p raw ić rzą d fra n ­ cuski o za w ró t głow y: olśnić go d o b row o lnem u stę p stw e m części spodziew anej zdobyczy. P o zw alając na „ é ta b lissem e n t“ dla D on F ilip a w N iderlandach, żądał w zam ian nie czynnej przeciw ko P r u ­ som pom ocy, lecz tylko p o zw olenia n a ich b ezpo w ro tne rozbicie; nie m y ślał zresztą o trw ałem przym ierzu z B ourbonam i, rezerw o w ał sobie p o w ró t do daw nej sojuszniczki zam orskiej, bo też w łaśn ie, pam iętając o ciągłem w spó łzaw od n ictw ie z F ra n c y ą w C e sa rstw ie i w e W łoszech, zam ierzał w ielką n a p o z ó r ofiarą osiągnąć n a d nią gdzieindziej stan o w czą p rzew ag ę Zm iażdżenie P ru s uw olniło by R zeszę od dualizm u, ta k długo w yzysk iw aneg o przez L udw ików , u tw ierd z iło b y w szech w ład ztw o A u stry i w środkow ej E u ro p ie, w y ­ p a ro w a ło w p ły w y w ersalsk ie z Niemiec, dalej z P olski, гогЬйоЬз?· placó w ki d y w ersy jn e turecko-polsko-szw edzkie. W y rz e k ła b y się n ato m iast M arya T e re s a , choć nie w p ro st n a rzecz F ra n cy i i m oże nie nazaw sze, k aw ałk a p ro w in cy i b o g a te j, lecz będącej ju ż raczej ciężarem , niż klejnotem m onarchii, w d o d a tk u św ieżo uznanej za p rzepad łą. I ta abdjrkacya b y łab y w aru n k o w ą, zależn ą od ziszcze­ n ia w łasn y ch p lan ó w cesarzow ej: p ro jek to w an o czasow o tylko o d ­ dać F rancu zom O ste n d ę i N ew po rt, g d y b y zaś ci, po zniszczeniu P ru s, zw lekali z ew akuacyą, m ó g łb y i K au nitz cofnąć sw oje o b ie­ tnice. W iększą, n a d m o rsk ą część N iderlandów , otrzy m ałb y jako sek u n d o g en itu rę b u rb o ń sk ą infan t don Filip, kuzyn i zięć A rcy- chrześcijańskiego króla, cierp liw y k a n d y d a t do ró żn ych koron, nie w yłączając polskiej. W m yśl pow yższych kalkulacyj, zręcznie sp o ­ rządzono m em oryał, w y rażający o ferty A u stry i: W y su n ię to w nim

(5)

n ap rzó d dw ie pogróżki: w szak cesarzo w a bez w ażnych p o w o d ó w nie zdoła odm ów ić A nglii żądanej pom ocy i p rzy tem ta o statn ia d ą­ ży do po rozum ienia z P ru sam i, a przynajm niej szachow ać je będzie R osyą. Z kolei n a stę p o w a ły przynęty: cesya N iderlandów , p rz y ­ w rócenie dobrej zg od y m iędzy F ra n c y ą i R osyą; n a d to M arya T e re sa , ja k g d y b y w p raszając się do konfidencyi L udw ika, o b i e ­ c u j e u ł o ż y ć s i ę z nim (dość p rzejrzy sta reservatio mentalis!) 0 zapew nienie k o ro n y polskiej se k re tn em u p rete n d en to w i, C ontie­ mu. R ozb ió r P ru s , w k tó ry m w ezm ą udział złakom ione n a łup dw orki niem ieckie, p rze d staw io n o n iby w ielki tryum f F ra n c y i *). K au n itz z a o p atrz y ł sw ego p rzed staw iciela, hr. S ta rh e m b erg a w dw a liściki polecające, do księcia C onti i do p ani P o m p ad o u r, pozostaw iając m u w y b ó r p o w ie rn ik a lub pow iern icy . A w y b ó r b y ł konieczny, g dyż m etresa o d d a w n a śledziła zazdrośnie tajem ne kon- feren cy e p re te n d e n ta z p ro te k to re m i nie om ieszkałaby ich ow o ­ ców paraliżow ać n a w szy stk ie sposob y. P o s e ł au stry ack i u d a ł się do m arkizy. Nie w p a ła c y k u 1’Isle A dam , lecz w zam eczku B rim bo­ rion, należącym do pani P o m p ad o u r, p od jej auspicyam i zasiedli po raz p ierw szy do ro k o w a ń w tajem niczeni pełnom ocnicy, S ta r- chem berg, d y p lo m ata w w ielkim stylu, i o p a t B ernis, salonow iec 1 ulubien iec faw o ry ty , a sp ira n t do roli M azariniego, lecz bliższy uzdolnieniem n ęd zn ego k a rd y n a ła D ubois. Z aznaczony szcze­ gólik geo g raficzn o -h isto ry czn y p e łe n je s t, zw łaszcza dla nas, sym ­ bolicznej wagi: ju ż , tutaj m ożna przew idzieć, że zbliżenie au stro - fran cusk ie po su w ać się będzie ze szkodą ' polonofilskiej polityki sek retn ej L u d w ik a X V . D n ia 9 w rześn ia o d e b ra ł S ta rh e m b e rg r e ­ plikę, n a c ech o w an ą d w o rsk ą giętkością. U przejm ie zgadzano się n a zw iązek z A u s try ą — byle nie p rzeciw Prusom ; odepchn ięto rzu ­ cone n a F ry d e ry k a podejrzenie, ja k o b y m ógł o n zdradzać F ran cy ę, zam ach n a niego w y staw io n o, ja k o złam anie p o ko ju akw izgrań- skiego. N ao d w rót, p ro p o n o w a n o w sp ó ln ą o b ronę pokoju, oczyw i­ ście przeciw ko A nglii, tudzież o so b n y tra k tat, dotyczący zam iany w łoskich k sięstew ek n a część N iderlandów , oraz koalicyi o bu m o ­ carstw z u działem o b u stro n n y c h sojuszników . B ernis w szystko w y w ró cił n a nice; g ro t p rzy m ierza sk ie ro w a ł ku Anglii, n ie tk n ię te P ru s y zostaw ił n a uboczu, N ajm niejszych nie przyjm ow ał n a siebie ofiar. O C ontim i P o lsce rep lik a m ilczała, m oże dlatego, że L u ­ dw ik X V nie życzył sobie^z M aryą T e re s ą poufnego tonu, a m o­

(6)

że p o p ro stu w rozm ow ie z B ernisem w y p a rł się p rzypisyw anej sobie in try g i !).

Że o d p ow ied ź ró w n a się o d p raw ie, K aun itz d o sk o nale p rze ­ niknął, i chw ilow o za p rz e sta ł p ró b w tło czen ia F ra n c y i n a to r p o ­ lityki an typ ru sk iej; z drugiej stron}^ sam nie dał się w ciągnąć do akcyi przeciw angielskiej. W y zy sk ując atoli je d y n ą n a razie k orzyść z ek sp erjn n en tu , ja k ą było o d d alen ie od N id erlan d ó w w iszącego niebezp ieczeństw a, nie ze rw ał układów , lecz użył ich do p o d b icia się w cenie n a r y n k a angielskim . W listop adzie m óg ł sobie w inszo ­ w ać po d w ó jneg o p o stęp u . F ran cy a, k to wie, czy nie p od sugge- sty ą S ta rh e m b erg a , d e c y d o w a ła się w ojow ać tylko n a m orzu, śląc zaś do B erlina z w ielk ą o s t e ń t a c j r ą księcia N ivernois, zd radzała, iż sto su n e k jej do F ry d e ry k a w y m ag a gru n to w n ej n a p ra w y . K to tak w cześnie, ja k K aunitz, p o d słu c h a ł tętn o pow szechnej ten d en cy i do o d w ró cen ia aliansów i zdążył z żyw iołow ych p rąd ó w , rządzących p o lity k ą m ocarstw , zrobić dla siebie m otory, m ógł czekać, aż b ieg w y p a d k ó w p o rw ie tępsze um ysły w kieru n k u je d y n ie m ożliw ym . N iebaw em p o b u d k a w ojow nicza Jerzego strąciła łuski z oczu n aj­ w iększych o p tym istów francuskich. N ivernois żw aw o pozbył się k a ta ru i p o d ąży ł do B erlina, R ouillé w y sto so w ał do p rzeciw nika n o w e u ltim a tu m , w k tó rem o b iecy w ał odm ow ę zw rotu zag rab io ­ nych o k rętó w uw ażać za w y p o w ied zenie w ojny, a w tyd zień p o tem B ern is doręczył S ta rh e m b erg o w i p ro je k t przy m ierza z A u stry ą .

O becnie ksiądz, bez p rzym aw ian ia się o posiłki rak u zkie p rze­ ciw ko A nglii, oznajm ił,' iż p rag n ie zlokalizow ać w alkę m iędzy m o­ carstw am i, w iodącem i sp ó r kolonialny: tem sam em w yłączał dla P ru s m ożność n a b y tk ó w , a N iderlandom p rzy rzek ał b ezpieczeń­ stw o . P rzed k ład ał, bez ograniczeń, w zajem ną, w form ie o b ro n nego sojuszu, p o ręk ę posiadłości eu rop ejskich k o n tra h e n tó w , a zatem n a w e t przeciw ko P ru so m i T u rcy i. R o b o ty zam ienne włosko-ni- derlan d zk ie pom ijał, bo też m ilczał o w yrzeczen iu się pruskiej p rz y ­ jaźni. W o b ec atoli p e rsp e k ty w y zbrojnej ek sp ed y cy i do H ann o - w eru , żądał, ażeby A u s try a całą m ocą o p arła się przyjściu arm ii rosyjskiej n a odsiecz anglikom . Ł acno rozpo znajem y niew id zialną dłoń, co do p ro jek tu francu sk iego w sun ęła a rty k u ł tak sprzeczny z g ło szo ną zasad ą n eu traln o ści. T o b y ła d łoń h rab ieg o B roglie. P ro ta g o n iście tajnej polityki w ersalskiej nie śniły się głębsze

taj-') Publicationen, L X X V II—L X X X . Z a n o to w a ć w arto za d ziw ien ie k sięcia B ro g lie, L'alliance autrichienne, 181 ■— 3, który w d w ad zieścia lat po o g ło szen iu J a j e m n i c y k r ó l e w s k i e j" , d ow iad u je się, iż b y ła ona tajem n icą publiczną!

(7)

ni ki willi B rim borion; w szakże ów g łó w n y ap o sto ł p olonom anii nad S e k w a n ą sta ł niejako n a stra ż y lo jalności najw yższego piastu - n a w s z y s t k i c h tajem nic. Je g o głosu, drg ająceg o echem w sz y st­ kich obietnic życzliw ości, przyjaźni, opieki, k tó ry ch n iep rz eb ra n ą k ry n icą b y ła dla p o lak ó w am basad a fran cu sk a w W arszaw ie, tego su row eg o, dum nego głosu, śm iałego sp ojrzenia, nie m ógł z p e w n o ­ ścią zapom nieć L u d w ik XV; dlatego akcyę an ty ro sy jsk ą, ro zciąg n iętą podów czas przez m łodego dyp lom atę n a w schodzie, n a p o ste ru n k i d rezd eń sk ie i w arszaw sk ie, stam b u lsk ie i bakczyserajskie, m usiał uw zględn iać k a p ry s p ałacow ej racy i sta n u . W tem znaczeniu o dw óch b ieg u n o w o p rzeciw n y ch objaw ach dy plom acja fran cus­ kiej, o in stru k cy i księcia N ivernois, skopiow anej niem al z m em o- ry a łó w B rogliego i o b ern iso w sk im p ro jek cie alian su austryackieg o, k tó re g o , p o w tarzam y , nie p rzeczu w ał n a w e t n asz opiekun, p o w ie­ dzieć m ożna, iż by ły one in sp iro w a n e z rezy d en cy i d w o ru polskiego. C hęć o b ro n y P olsk i p rzed najazd em m oskiew skim , n ak ształt tęczo­ w ego m ostu p rzerzu ca się z fila ró w stareg o sy stem u F ra n cy i n a ru sz to w a n ia n o w eg o , w zno szo n e przez obcych m istrzó w . C zy nie ro zp ro szy się w o p ałach trw alszej nam iętności, nie uleci ku w y ż y ­ nom utopii plato n icznej?

R ozproszyli j ą obcy m istrze: K aun itz i F ry d e ry k II.

K an clerz M aryi T e re s y nie m ógł zaak cep to w ać propozycyi, w ym ierzonej przeciw ko R o sjá. A b y podciąć jej korzenie, polecił S ta rh e m b erg o w i o stateczn ie od w ieść F ra n c y ę od w szelkiej w ojny lądow ej; n a ak ces P ru s do u m o w y g w aran cy jnej godził się p o d w arunkiem , że i R o sy a do niej przy stąp i. D ziw ny tu o b ró t biorą p ierw o tn e je g o zam ysły: zam iast ofenzjrw y przeciw P ru s o m —no w a g w a ra n cy a ich status quo. Z ap ew n e, nie u w ażałb y jej za św iętszą, niż daw na, akw izgrań sk a, a tym czasem dobieg ał do bliższej m ety, zabezpieczał dzierżaw y h a b sb u rsk ie, i, nie zryw ając z A nglią, lepił p rzym ierze francuskie. K tó ry z dw óch usych ający ch aliansów p r ę ­ dzej pęknie: au stro an g ielsk i czy fran k o p ru sk i, zależeć m iało od n ieznany ch u sp o so b ie ń w zajem nych dw o rów , w szczególności zaś, od operacyj N iv e rn o is’go w B erlinie. R ozstrzyg nięcie je d n a k n a s tą ­ piło gdzieindziej !).

G d y cesarzo w a p o d p isy w a ła rzeczone pełn om o cnictw a dla S ta rh e m b erg a , g a b in e ty i salo n y w ersalsk ie w o łały o p o m stę do nieba. G ru c h n ę ła w ieść o um ow ie w hitehallskiej. P u pil, odda- w n a k o ły san y n a łon ie Jeg o A rcych rześcijań sk iej M ości, odpłacił

(8)

po sw ojem u w ężo w ą w dzięczn o ścią, w sek recie złączył się z „dzie­ dzicznym w ro g ie m “, zobow iązał do o b ro n y H a n n o w eru , k tó reg o w p raw d zie B o u rb o n nie m yśli nap asto w ać, ale o k tó ry W e lf p o ­ w inien drżeć! C złonkow ie ra d y królew skiej, dam y, g eneralicya, św ia t dyplom atyczny, w sz y sc y byli upokorzeni. J e d e n z n a jd u m ­ n iejszych a n a jle p sz y c h w yrazicieli opinii, hr. B roglie, rezonow ał: „U w ażam to za rzecz b ard zo złą, że J e g o P ru s k a M ość ś m i e czy­ nić p o d o b n e kroki bez n aszeg o udziału, i jak k o lw ie k n ieszk o d li­ w ym m ógłby się okazać te n k ro k dla nas, sądzę, że należy dać odczuć (F ryderyk o w i), ja k dalece m u nie przystoi w o bec n a s ro la p ra w o d a w c y “. A n a jsu ro w sz ą nau czką b y ło b y zdaniem am b asa­ d o ra —p odać rę k ę M aryi T e re s ie . S fe ry kierujące-—b ezw ied n ie p o ­ dzielały ten p o g ląd. C zujny S ta rh e m b e rg też zgadł m yśl sw ego rządu , że zaszło „decyd u jące zd arzen ie dla zb aw ien ia A u s try i“, i kuł żelazo, póki było gorące. W szczep ił F ra n cu z o m podejrzenie, iż k o n w en cy a z a w iera w ro g ie im a rty k u ły tajem ne, za p ro p o n o w ał p o ­ w ró t do jesie n n y ch o fert K aunitza. T ęższy od francu skiego rząd b y łb y o p a n o w a ł p ierw sze w zruszenie, zd ałb y sobie spraw ę, że k o n ­ w encya, choć d o tk liw a dla je g o m iłości w łasnej, nie grozi F ra n cy i b ezp o śred n ią klęską, i nie po zw oliłb y się ek sp lo ato w ać. Nie do­ ró sł do teg o R ouillé, dopu szczo n y nied aw n o do p e rtrak ta cy j ze S tarhem b erg iem : ty tu la rn y k iero w n ik straconej p arty i, spad ł on zrazu n a o ślep w h a b sb u rsk ie objęcia, sam pro sił o w yrob ien ie w W ie d n iu m an d a tu do zaw arcia aliansu. W p ra w d zie ko leg a ksiądz, w o ln y od prozelityzm u, n ad al chciał rozp raw iać o w zajem nych r ę ­ kojm iach, ale sam L u d w ik X V ośw iadczył 19 lutego, że p o z o sta ­ w ia A u stry i do w y bo ru : przyjąć n ad al za p u n k t w yjścia bądź fra n ­ cuski zary s tra k ta tu o n eu traln o ści, bądź też w łasn ą o fertę tajnego przym ierza o d p o rn eg o . P o te m Rouillé ochłonął, aby naty ch m iast stać się kulą u nogi B ern isa, zd eterm in o w an eg o n a rad y k a ln ą zm ianę system u , n a zerw an ie z P ru sam i, n a w e t n a płacenie su b sy d y ó w M aryi T e resie, byle i on a o puściła A nglię. Spełniając ted y (w oso­ bie księdza) dw a życzenia K aunitza, w ciąż o p ierała się F ra n c y a (przez u sta m inistra) trzeciem u, idącem u najdalej, ab y uk arać P ru s y odb io rem innych jeszcze, oprócz Ś lą sk a i K ladzka, prow incyj. Ze w sp ó łd ziałan ia n e g o c y a to ró w starej i now ej d a ty w y n ik ł połow iczny z w ro t w o ryen tacy i m iędzynarodow ej F ra n cy i, przez to w łaśnie dla niej najszkodliw szy, że p ły n ąc y z połow icznego, słab eg o d u c h a 1).

') W addington, 233, 4; B ro g lie, j. w ., 283. H r. B roglie do B onnaca (p o ­ sła franc, w H adze), 10 lu teg o 1756 (A rch. N ationales).

(9)

N ow a in stru k cy a k an clersk a, k tó ra w takiem stad y u m znala­ zła rok ow an ia, ok azała się an achroniczną. S zybkość, z ja k ą W e r ­ sal staczał się po pochyłości, p rzeszła oczekiw ania K aunitza. O n jeszcze p ro je k to w a ł straszy ć p a rtn e ró w w idm em p o tw o rn ej ligi an gielsk o -p ru sk o -au stry ack iej i w y g o to w a ł n a pokaz o dp ow ied nie pism o dla S ta rh e m b e rg a , oczyw iście n ig d y nie sp oży tk o w an e. O d ­ tąd b ra k kolei żelaznych i tele g ra fó w b y ł g łó w n ą z aw ad ą ro b o ty dyplom atycznej: n a k ażd ą rezo lu cy ę d w o ru p o se ł m usiał czekać conajm niej szesnaście dni. P am iętał o tem K aunitz i delikatnie, oględnie o b chodził się z now opozjrskanym , n iestateczny m k o m p a ­ nem . D alsze in stru k cy e, d o ręczone S ta rh e m b erg o w i w kw ietniu, ocen iały jeszcze poło żen ie bez zb y tn ieg o optym izm u, nie w ierzy ły w g o to w y sukces. D o p iero sto p n io w o m iał się doń zbliżać poseł, kończąc n a jp ie rw zabezpieczenie R zeszy przez alians o d p orn y, o d ­ suw ając ofenzyw ę n a później, zniew alając sam ych F ra n c u z ó w do in te re so w a n ia się p ow o d zen iem A u stry i, i w tym celu w y d o b y w a ­ ją c od L u d w ik a fo rm aln ą d ek laracy ę, iż w szelkie u s tę p stw a cesa­ rzow ej w ejd ą w czyn nie p rędzej, ja k po od biorze Ś ląska: to p o ­ służy za kam ień p ro b ie rcz y szczerości F ran cu zó w . Idące w reszcie poza o d bió r niedaw nej s tra ty o słabienie P ru s, m a S ta rb e m b e rg u p o ­ zorow ać p o trz e b ą p o zy sk an ia in n ych sp rzym ierzeńców , np. S a k so ­ nii, P a la ty n a tu , k tó re b y w y sta w iły t r z e c i ą arm ię, n iez b ę d n ą do u k a ra n ia F ry d e ry k a ;--z a u w a ż m y naw iasem , iż w W ie d n iu scep ty cz­ nie p a trz o n o n a bitn o ść d r u g i e j arm ii, ro sy jsk ie j1).

M niejsza o p e ry p e ty e p aro ty g o d n io w y ch jeszcze d y sp u t p e ł­ nom ocników ; w yniki ich zam knięte z o stały d. 1 m aja w ram ach dw óch o sob ny ch um ów , „ tra k ta tu o n e u tra ln o ś c i“ i „ tra k ta tu przy ­ m ierza o b ro n n eg o ", zło żonego z w iązanki a rty k u łó w jaw n y c h , od- dzielnjrch i tajnych. P ie rw sz y ak t sta n o w ił zg ra b n ą rip o stę k o n ­ tra k tu ją c y ch stro n p o d a d resem w czorajszych sojuszników , dziś w sp ó lnik ó w w hiteh allsk ich . D rugi, zap ew n iający stro n ie n a p a d ­ niętej 24,000 p o siłk ó w albo (do w yb o ru ) o d p o w iedn ią pom oc p ie­ niężną, pom im o n iew innej nazw y, m ocno trącił prochem . O b a ak ­ ty, jak o całość, tw o rzy ły po m n ik św ietn eg o zw ycięstw a A u stry i n a d F ran cy ą: św iadczy o tem najp o b ieżniejszy p rzeg ląd ich z aw ar­ tości i znaczenia. K orzyści, o siąg n ięte przez F ran cy ę, zo sta w a ły w tyle poza ofiarow anem i jej przez M aryę T e re s ę w sierpniu;

lr) P uU icationtn, j. w . passim ., A rn eth , IV; 416 i n , 439 i n.; S ch ä fer Ge­ schichte des siebenjährigen Krieges, I, 584. B ro g lie, 331 — 343, p rób u je u zasad n ić traktat w e r sa ls k i tem , że b y t on n i e u n i k n i o n y ; K ü n tzel słu sz n ie tem u p rzeczy .

(10)

w szak przyrzeczonej tera z n e u tra ln o śc i sam a A u s try a p rag n ę ła w ów czas n ajgoręcej, chociażby przyszło okupić ją u tra tą N id erlan ­ dów . A ni o N iderlandach, ani o koron ie polskiej· dla C ontiego tym razem nie było m ow y. L u d w ik X V podjął się bronić daw nej ry w alk i n a w e t p rze d n a p a śc ią P ru s i T urcyi; tem sam em dał jej fak­ tycznie w y p ow ied zen ie w o jny in blanco, boć je d y n ie od d w o ru w ied eńsk iego zależało zm usić P ru s y do rozpoczęcia k ro k ó w zaczep­ nych. N ao d w ró t, A u s try a w y raźn ie zastrzeg ła, iż nie da pom ocy przeciw ko je d y n e m u czynnem u w rog ow i F ran cy i, angielskiej sile m orskiej i kolonialnej. Z a m iskę soczew icy, za zerw anie z odstęp- czą A nglią, bez żadnej p o trzeby , li tylko przez zem stę, sprzed ał L u d w ik X V czarnem u orłow i rzym skiem u h egem on ię swej d y n a ­ stycznej lilii w E u rop ie.

S p rz ed a coś więcej w Polsce, S zw ecyi i T u rc y i—m łodszej a słabszej duchem dw ugłow ej orlicy, o d d aw n a połączonej z tam tą, rzym ską, w ęzłem w spólnych in te resó w ory en taln y ch . C esarzow a E lżb ieta P io tró w n a w p o czątkach sw ego p an o w an ia dość n iew y ­ raź n ą g ra ła rolę w obec w ojen o n a stę p stw o au stry ack ie. P rzez dziw ną n ieo p atrzn o ść p o p rzed n iczek u jrzała się w pew nej chwili sp rzy m ierzo n ą z obu w alczącem i stronam i; sam a zresztą następ n ie, o d naw iając w m arcu 1743 ro ku , g ru d n io w y tra k ta t p rzy m ierza'z P ru ­ sam i z 1740 r., odziedziczony po A nn ie brunśw ickiej, w yraźnie o d ­ d aw ała p ierw szeń stw o P ru so m . U w ielbiała też zlekka, po kobie­ cem u, m ężnego H o hen zo llern a, a on nie skąpił jej dw orny ch hołdów . D zięki czem u „szacunek i p m ^ ja ź ń “ u stą p iły w jej d uszy m iejsca zaw ziętej nienaw iści, co sp o w o do w ało w ciągu p a ru lat stan o w czy z w ro t rosyjskich sym patyj ku A u stry i;— k w esty i tej nie w yśw ietli n ależycie lad a form ułka. N iew ątpliw ie w p ły n ą ł n a to cyniczity sto su n ek F ry d e ry k a do religii i w ięcej niż n ied elik atn y — do m ałżonki i w ogóle do kobiet, a zw łaszcza pono zjadliw e sąd y o samej carow ej. A le nie należy sądzić, iżby E lżb ieta słu chała tylko p od szep tó w w łasnych uczuć: w jej sercu w zniecał życzliw ość dla F ry d e ry k a L a C h étard ie, p ielęg n o w ał ją L estocq; czem u d o rad cy ci znikli z wi­ dow ni stołecznej, a ich w ro go w ie, szczw any B estużew i św ie tn y d w o rak -g en erał au stry ack i P re tla ck zapan ow ali nad sy tu a c y ą — to zn ów w y m ag ało by w y jaśn ień przydługich, a .b ą d ź c o b ą d ź je d n o ­ stro n n y ch . T łum aczyć bow iem p o stęp o w an ie E lżb iety osobistym jedynie k a p ry se m i su g g esty am i otoczenia, znaczyłoby po w tarzać g ru b y błąd, za k tó ry o d p o k u to w ali ju ż n iek tó rzy ów cześni statyści, pom aw iający d o rad ców carow ej, iż sp ełn iają tylko w olę sw ych za­ granicznych chleb o d aw có w . M otyw polityczny, in te re s p ań stw o w y ro sy jsk i był dla carow ej reg u łą, aczkolw iek dow olnie in te rp re to w a ­

(11)

n ą i do p uszczającą w yjątki. N ajtrudniej cłtyba było zasto sow ać ow ą reg u łę w w yb orze pom iędzy P ru sam i i A u stry ą . P ółurzędo- w y dziejopis rosyjski, czujący p e w n ą słabość do có ry P io tro w ej, ja k o p rzed staw icielki p rą d u n a ro d o w e g o po cudzoziem skiej g o sp o ­ darce B irenów i M iinnichów , a p ro b u je w zupełności a n ty p ru sk ie dążności B estu żew a. D om b ran d e n b u rsk i sta ł się, je g o zdaniem , najgroźniejszym sąsiadem Rosja: należało „ukrócić je g o s iły “ w imię ró w n o w a g i europejsk iej; przy tem w w ielu p u n k tac h w pfyw y ro ­ syjskie ścierały się z p ru sk im i, tym czasem zaś w sp ó ln y sto su n e k do T u rc y i czynił A u stry ę n a tu ra ln ą to w arzy szk ą R osyi. Ś ciśle ro zu ­ m ując, o b jaw y antago n izm u d w ó ch najm łodszych p o tęg e u ro p e j­ skich red u k u ją się do je d n e g o źródła. S ąsied ztw o osm ańskie nie p rzeszkodziło K atarzy n ie II b ratać się z P rusam i; p rze d tem jeszcze m oże nie tak tru d n o bylo p rzy pom ocy F ran cy i i P ru s skierow ać w ojow niczość T u rk ó w ku W ę g ro m , cudzą F in la n d y ę pośw ięciłby F ry d e ry k dla trad y cy jnej przyjaźni m oskiew skiej, ja k to uczynił później z D anią. T y lk o P o lsk a z p o czątk u tw o rzy ła p ierw ia stk o ­ w ą racyę b y tu rosyjsko-pruskiej niezgody, p o tem zaś odrazu stała się dla obu m o carstw łącznikiem . D o p ók i rząd p e te rsb u rsk i łudził się nadzieją, że rozszerzając sw ój w p ły w w R zpltej, u to ru je drogę do całkow itej aneksyi, F ry d e ry k m usiał w szędzie, w W arszaw ie, S ztokholm ie, K o n sta n ty n o p o lu , krzyżow ać carsk ą p o lity k ę; n aw et u p a d e k dom u b ran d e n b u rsk ie g o nie zapew niłbjr caratow i zab o ru Polski: sam a A u s try a nie po zw o liłab y n a to. D o piero w m iarę tego, ja k oczyw istem staw ało się n iep o d o b ie ń stw o zagarnięcia ca: łości przez jed n o z in te reso w an y c h p ań stw , zd o b y w ała g ru n t id ea rosyjsko-pruslciego porozum ienia. S ądzim y naw et, że gd yb y R o sy a dążyła od czasów P io tra W ielk ieg o do j a k n a j w y ł ą c z ­ n i ę j s z e j , choć nie w yłącznej aneksjn R zpltej, nie m ogła on a gorzej dopiąć celu, niż to się stało pom iędzy r. 1772 a 1793. P rzyszłość okazała, że P ru s y i A u s try a j e d n a k w z i ę ł y z a d u ż o , bo w ię­ cej, niż na razie m ogły utrzym ać; tem sam em n iepo m iarko w ane d ą ­ żenia ro sy jsk ich p ru so fo b ó w X V III w ieku w y p ad a uznać za chy­ bione. Je d y n ie dzięki n iejasn em u staw ian iu kw estyi polskiej, m ógł bezd uszn y rząd E lżb iety kusić się o zbyt dalekie cele, k tó ry ch nie dopięła potem i W ie lk a K atarzy n a.

G łęb o kieg o zatem n am ysłu w a rt b y ł w y b ó r sojusznika dla R osyi w epoce w o jen śląskich i siedm ioletniej; a im dłużej d um ała E lżbieta, tem uparciej w y k o n y w a ła decyzyę. W trakcie atoli d łu ­ gich rozw ażań m ogły zabierać g łos i o so b iste pobu dk i w ładczyni północnej i jej d o rad c a B estużew , k tó ry sam siebie ty tu ło w a ł au stry ack im am b asad orem w P e te rs b u rg u i w tym zap ew n e c h a ­

(12)

rak te rz e p o b iera ł z W ie d n ia p e n sy ę 12,000 tala ró w . K an clerz zu ­ p ełnie po -so ło w jew o w sk u dow odził w zaw iłych m em o ryałach, ja k straszn y m je s t dla R o sy i ten „ n a g ły “ (skoropostiżnyj) k ró l pru sk i, lek cew ażący n a jśw ię tsz e zo b o w iązan ia,— a d ow odził tem szczerzej i g ru n to w n iej, że je m u sam em u F ry d e ry k n ajniespodzianiej odm ó ­ w ił b y ł w y p ła ty obiecanych 40,000 ta la ró w h o n o rary u m . B estu że­ w a to sp óźnionem nieco dziełem b y ł alians o b ro n n y p e te rsb u rsk i 1746 r., w aru jący w a rty k u łac h tajnych u n iew ażn ienie g w aran cy i Ś lą sk a i w ojnę z P ru sam i n a w y p adek , g d y b y F ry d e ry k II zacze­ pił sąsiad ó w , p rzed ew szy stk iem P o lsk ę lub S ak so n ię. U lękła się ow ych w o jen n y ch a rty k u łó w A nglia, i, p rzy stęp u jąc do przym ierza w r. 1750, przezo rn ie om ów iła, że ich nie przyjm uje, a S ak so n ia, raz po raz zap ra sz an a do akcesu, nie odw ażyła się go uskutecznić. U kaz cesarski z d. 27 sty cznia 1747 r. godził p ro sto w p rusk iego sąsiad a, ja k o najniebezp ieczn iejszeg o w ro g a R osyi, a p ro to k ó ł kol- legium sp ra w z a g ra n ic z n y c h z m aja 1753, zw an y przez E lżbietę jej „testam entem politycznym ", w ym ieniał ja k o n aczeln ą zasadę poli­ tyki rosyjskiej zam knięcie P ru s w granicach z przed r. 1740. T y c h ­ że p o g ląd ó w w yrazem były: d e m o n stra c y a w o jen n a 1747 —8 rok u w śro d k o w y ch N iem czech, dyp lo m aty czna 1749 (w sp raw ie sukce- syi i refo rm y szw edzkiej), o b u stro n n e o d w ołan ie p o se lstw w ro k u 1750 !).

W ięc n a żyzną i u p ra w n ą gleb ę p ad a ły ziarn a m yśli K auni- tzow ej n a d N ew ą. Z a p o śred n ictw em d w o ru h ann ow ersko-lon dy ń- skiego w lew ał on w W illiam sa ó w zapał, z jakim anglik fo rso w ał ko n w en cy ę su b sy d y o w ą; au stry acki em isaryusz n adzw yczajny, hr. Zinzendorf, uczył go staw iać pierw sze kroki n a śliskim teren ie bo- realn y m . D zieło W illia m sa o tw ierało R osyan om m ożność ro zp o ­ częcia w o jn y —m ożność p ra w n ą przez zahaczenie o s p ó r kolonialny, i ekonom iczną p rzez zasiłek, bez k tó reg o g o sp o d a rk a E lżb iety i S z u w ało w ó w nie w y d o ła ła b y potrzebom m ilitarnym . W p aździer­ niku r. 1755 d w ó r p e te rsb u rsk i zd ecy d o w an y b y ł n a w alk ę o Ś lą sk dla A u stry i, n a w e t g d y b y P ru s y były s tro n ą n ap ad n iętą. Miał w szakże cały ten p lan dw ie u sterk i. T ra fn ie sk o n sta to w a ły oczy angielskie, że „n ad er tru d n o doprow adzić c e sa rz o w ą do clecyzyi a b ardzo łatw o pow zięciu jej przeszkodzić; p ierw szą rzecz z le d w o ­ ścią p o trafi całe m in istery u m , dru g ą — najpo śledn iejszy je g o czło­

1) R anke, Ursprung des sieb. Krieges j . w. 159; Publicationen, s. X C III i п.; M artens, Recueil des traités conclus p a r la Russie I, 145; K oser, Preussen u nd Russ­ land im Jahrzehnt vor dem siebenjährigen Kriege. Preuss. Jahrb. X L V I I ; te g o ż König F riedrich der Grosse I, 459 i n. S o ło w jo w V , t. 22, 413, 493 etc.

(13)

n e k “. B estużew a ścierpieć nie m ogła w iększość kollegium , chociaż m ało kto d o trzym y w ał m u p lacu w o tw artej szerm ierce. D yplo- macya K au n itza okazała, że umie tra k to w ać niety lk o z rządam i i instytucyam i, ale i z osobam i. W tej w łaśn ie sztuce giętki, su b ­ teln y Z in zendo rf do k azał cudów po d czas sw ej w y p ra w y nadnew - skiej. Nic to, że p o zy sk ał lOOO-o rublow ym d atkiem je d y n e ­ go człow ieka, trzym ającego w y try ch do se rc a kanclerza, saskiego radcę F u nck a, b ied ak a, p o zb aw io n eg o gaży od dziew ięciu m ie­

sięcy; ale że w trącaniem się do p o lskich z a ta rg ó w p rzy g o to w a ł on ścisłe porozum ienie z p o d k an clerzy m W o ro n co w em i O łsufjew em , a je d n a k nie zraził do A u stry i B estużew a, p rzeciw n ik a w szelkich interw encyj, niem iłych B rühlow i, — n a tem po leg ał m ajsterszty k Zinzendorfa! G u ld en y i gw in eje harm on ijn ym dźw iękiem m eta ­ licznym zgłuszyły zgrzjrt zaw iści kan celary jn ej. L ecz ta w łaśn ie w sp ó ln o ść kieszeni złotodajnej n aro b iła kłopotu , od kąd rozeszły się ścieżki K au n itza i A nglii. W e w rześn iu zaw iadom iono p osła, hr. E sterh azeg o , o ro zb racie i p rzesłan o m u fundusze n a w y retu - szow anie ro b o ty Z inzendorfa; poczem je d n e g o za drugim odstrę- czono od A nglii:— O łsufjew a, W o ro n co w a, F u n c k a i se k re tarz a kol­ legium , W olk o w a. B e stu żew a nie trz e b a było naw racać: on je s z ­ cze wciąż głosił k ru cy a tę n a F ry d e ry k a г).

In te res ratyfik acy i tra k ta tu ang ielskieg o , zah aczo n y w n e t po po d p isan iu go przez n eg o cy ato ró w , w isiał w po w ietrzu . P a raliżo ­ w ało go sta re w sp ó łzaw o d n ictw o pieczętarzy. W o ro n co w tłó- m aczył W illiam so w i, że caro w a zw leka, gdyż nie chciałaby p o s y ­ łać w ojsk w głąb Niemiec; szk o p u ł ten istn iał n a p raw d ę, ale w ice­ kanclerz używ ał go w łaściw ie tylk o ja k o dźw igni do w y áad zenia z sio dła g łów nego tw ó rcy konw encyi: inaczej do rad ziłb y bezzw łocz­ nie p ro sty sposób w yjścia, np. u zu p ełn ien ie te k stu d o d atk o w ą klauzulą, ograniczającą jej zasto so w a n ie do w ojny z P rusam i. T e m zajadlej b ron ił sw ojego k anclerz, k tó reg o los ko nw en cya coraz m ocniej sp rzęg ała z losam i W illiam sa. W sążn istych w y w od ach, roztaczan ych przed E lżbietą, p a stw ił się n a d n iek o n se k w e n c y ą k o ­ legów , lecz nie m ógł u su n ąć głów nej w ątp liw o ści. G d y nareszcie 12 lutego u rad o w a n y W illiam s w ym ienił ratyfikacye, m usiał p rzy ­ ją ć od k an clerzy d ek laracy ę tajną, ja k o ze w zględu n a niepokoje

w śró d plem ion sybirskich, carow a, pom im o całej swej życzliw ości dla Jerzego, nie da m u w o jsk a n a in n y użytek, je n o przeciw ko P r u ­

Ł) Traktat 30 w r z e śn ia 17δδ u M artensa. IX , 17b; Publicationen X CV 1I i n.; K üntzel p rzecen ia ro lę o so b isty ch p ob u d ek ca ro w ej i jej m in istrów w p o lity ce rosyjsk iej. T am że m em o ry a ł Z inzendorfa, 682—693.

(14)

som. Sir C h arles zrazu p o p rze stał n a uw adze, ja k dalece p o d o b n y p o w ó d uchyb ia sław ie im ienia rosjrjskiego, lecz po nam yśle o d e­ słał deklaracyę, w yp aczającą sen s konw encyi. T ru d n o mu, zap e­ w ne, odm ów ić form alnej słuszności; niestety , najbliższe dni m iały okazać, kto lepiej doch o w ał w iary pierw otn ej m yśli um ow y. 15 lu ­ tego m usiał n ieb o ra k n o ty fik o w ać "Bestużewowi in n ą konw en- cyę, w h iteh allsk ą. W łaśn ie przym ierze anglo - rosy jsk ie kończy i g w a ra n tu je ow ą k on w en cy ę p o d z d ra d ą F ry d e ry k a —a rg u m e n to ­ w ał z rozp aczliw ą so fisty k ą,—rozum iejąc sam najlepiej, co się stało: p o p ro stu lordow ie p rzew ró cili do gó ry dnem jeg o dzieło, a król p ru sk i, n a k tó reg o on całe życie p io ru no w ał, um yślił za cenę n e u ­ traln o ści kupić p rzyjaźń a n g ielsk ą z przy tro czo n ą do jej ry d w a n u pom ocą R osyi. Jakiż o p ty m ista m ógł się oprzeć przekonaniu, że je d n a z konw encyj sk azana je s t n a zagładę? l).

Im p e rato ro w a odczuła p o stę p e k Jerzeg o , ja k w ym ierzony so ­ bie policzek. P rz e w ro tn y A lbio n chciał z niej zadrw ić sobie, z a k rę ­ cić nią, ja k m aryonetką! Z p a sy ą w ołała, że się nie pozw oli tak „ p ro s ty tu o w a ć “, n o ty fik acyę przy jęła pogróżką: „pytanie jeszcze, kogo tu o szu k an o !“ N ajsro ższego ciosu doznał B estużew . Z n ie­ n aw idzeni „krytyczni k o le d z y “, k tó ry c h on tak chętnie p rzy p ierał do m u ru sw ą dy alek ty k ą, o n ieśm ielał pew no ścią siebie, w y sta w iał n a sztych p rze d carow ą, w oczach tejże zyskali racyę, a on, nie­ om ylny, p ośliznął się ok rop n ie. Ju ż b y ł zastary, ab}?· móc się w y ­ przeć całej przeszłości: m usiał żyć i um ierać razem z sj^stemem angielskim , z ko nw en cy ą. Jeg o i jej dalsze losy ro zstrzy g ały się n a tle głuchej w alki b iurow ej o w p ły w politycznj^, a pod m agicz­ nym w p ły w em ra d w iedeńskich. Chcąc przen ieść p u n k t ciężkości w rozstrzy g an iu s p ra w z n ied o stę p n y ch p ry w a tn y c h a p a rtam e n tó w E lżb iety n a pole jaw n ej dysk usja, doradził był u tw o rzenie pod p re- zy d en cy ą cesarzow ej „rad y ta jn e j“, k tó ra b y kiero w ała n araz ak cyą w o jen n ą i polityczną. R ada p o w stała pod nazw ą K onferencyi p rzy N ajw yższym D w orze, ale je d y n ą z niej korzyścią dla b an k ru tu ją ­ cego s ta ty s ty było odrzu cenie w niosku kollegium o uniew ażnienie tra k ta tu z A nglią. N a tem będzie koniec je g o pow odzeń. A lb o ­ w iem niezadługo zdejm ie m askę z e sto su n k o w an y potajem nie z W o- roncow em , p rzy słan y p ierw o tn ie z ram ien ia dyplom acyi zakuliso­ wej L u d w ik a X V , potem ja k o rząd o w y aje n t ak red y to w an y , w n e t p oseł, n ib y d o sta w ca w ina bu rg u n dzk iego , nib y bibliotekarz, a w isto ­ cie straszn y w ró g angielszczyzny, odnow iciel sym patyj francusko· *) S o ío w jo w , V, 893 i n; A rchiw kn ia zia W'oroncowa IV, 69—85; R aum er, Beiträge zu,y neuren Geschichte II, 308—9.

(15)

rosyjskich, szkocki em ig ran t jak o b ita, k aw aler D ouglas. A w te d y za p rzy kład em carow ej k o n feren cy a i kollegium , faw oryci i b iu ro ­ kraci pokażą p lecy B estużew ow i, p rz y stro ją się w b a rw y fra n ­ cuskie ').

T ym czasem to n w szy stk iem u n a d a w a ła A u stry a . E sterh azy , sp ostrzeg łszy, że E lż b ie ta zb y t gorąco w zięła do serca „niep rzy ­ z w o ity “ figiel anglików , ją ł studzić jej zapalczyw ość, aby zap obiedz przedw czesnej eksplozyi. W y b o rn ie trafił tem w m yśl K aunitza. R efo rm ato r p orząd k u m ię d zy n aro d o w eg o nie om ieszkał skom bino- w ać operacyj p raw eg o i lew ego skrzydła. N ie na w yp rzó dk i, nie szarżą podjazdow ą, lecz ró w n o czesn em , m iaro w em natarciem , m iały R o sy a i F ra n c y a pop rzeć c e n traln y atak austro-niem iecki n a P ru sy . Póki nie w iedziano, co po w ie F ra n c y a n a n ajn ow szy dow cip po cz­ dam ski, zadanie E sterh a ze g o p o leg ało ty lk o n a p o d n iecan iu w E l­ żbiecie pobożnej zaw ziętości ku sprzy m ierzo n ym p ro te sta n to m i n a o strzeg an iu jej przed n ieb aczn y m pory w em . P e te rs b u rg też zaraz p rz y sto so w a ł się do życzeń K aunitza. A ż z początkiem w iosny ten ostatni, p o w iad o m io n y o su k cesach zachodnich, p o pu ścił cugli n a w schodzie. W e d łu g p ierw o tn eg o planu, A u s try a p o w in n a była układać się z R o sy ą o ofenzyw ę dopiero po całkow item z a ła tw ie ­ niu się z F ran cyą. O b ecnie re sk ry p te m 13 m arca M arya T e re s a upo w ażn iła E sterh a ze g o do sto p n io w eg o w tajem niczenia carow ej, iż p racuje n ad p o k łó cen iem F ran cy i z P ru sam i. Z arazem p o sta w iła p y tan ie, czy w razie p o m yślnego w yniku g o to w a będzie w spom ódz ją 60 — 70 tysiącam i żołnierzy; aby zaś przy spieszy ć tę gotow ość, zap ro p o n o w ała n a ty c h m ia sto w e uiszczenie dw óch m ilionów g u ld e­ nów , p łatn y c h w ed łu g d aw niejszych zobow iązań dop iero po o d b io ­ rze Ś ląska; nie p rzep o m n iała i o w y n ag ro d zen iu B estu żew a, oraz W o ro n c o w a m ajętnościam i n a Ś ląsk u , w arto ści p aru k ro ć sto tysięcy. N atychm iastow ej w yp łacie zasiłk u K au n itz p rzy p isy w a ł p e w n e g łę b ­ sze znaczenie: oto czem prędzej i nieo d w o łaln ie zam ierzał w y zn a­ czyć R osyi w pian ie a g resy w n y m ro lę m o ca rstw a posiłkującego, g dy tym czasem F ra n c y ę g o tó w b y ł tra k to w a ć, ja k o ró w n o rzęd n ą, sam o istn ą sojuszniczkę: d lateg o w y staw iał R o sy ano m napad n a P ru sy , nib y k o nieczną sam o o b ro n ę p rze d ich zaczepnem ciśnieniem , przew idując, że w ten sposób, po zw y cięstw ie, przeszkodzi E lżbiecie skarżyć się n a b rak korzyści z w jľp raw y i p rze tn ie jej dro gę do n a b y tk ó w te ry to ry a ln y c h . O bie stro n y o strzy ły zęby n a P ru s y K siążęce, obie też nieźle p o jm o w ały sprzeczność sw ych ten dencyj.

(16)

R osyjscy m ężow ie stan u czuli, że n adchodzi p o ra do w y zy sk ania bezpiecznej sytuacyi c a ra tu n a k rań cach E u ro p y i parli do sam o­ istn eg o udziału w w ojnie, a co za tem idzie, do zapew nienia sobie łupów . Jakoż w k w ietn iu k o n ferency a, pozornie w yprzedzając ży­ czenia K aunitza, zao fiaro w ała m u p rzym ierze zaczepne, lecz ani słów kiem przjrtem nie w spo m niała o sub sy d y ach . Z g ó rą 120,000 w ojska, w ostateczności n a w e t całą ro zp o rząd zaln ą siłę zbrojną, ob iecy w ała w ysłać w pole n a skinienie M aryi T e resy , zg adyw ała jej plany, dotyczące w ciągnięcia do ro b o ty S ak so nii i S zw ecyi,— byle nie w yjść z p u stem i rękom a. Z której stro n y u p atrzo n o n a ­ grodę, łatw o się dom yślić: R zeczp o sp olita P o lsk a, uszczęśliw iona cesy ą P ru s ełek to rskich , w yw dzięczy się za nie K u rlan d y ą, Sem i- galią, a n ad o m iar tak iem zao k rąg len iem g ranic rosyjskich, k tó re b y u su n ęło ciągłe sp o ry k reso w e, oczyw iście n a U krainie i B iałorusi. Ja k im prom ieniem zato czy ło b y się p o żądan y krąg, o tem m il­ czała nota, w rę c zo n a E sterh a ze m u , ale p ro to k ó ł ko nferency i bez udan ej skrom ności w sp o m in ał o zjednoczeniu w rosyjskiem ręk u h an d lu bałty ck iego z czarnom orskim . T u, upojen i przedsm akiem sutej zdobyczy, p o ry w a ją się R o sy a n ie do zbrojeń. Z niew idzia­ nym o d d aw n a zapałem k ieru je ich p racą sam a E lżbieta. Z b roją się bez p rz e rw y , n a w e t w W ielk i P iątek . G o ńcy p ędzą do arm ii, k on sy stu jącej w K u rlan d yi, z rozkazem , b y szła ku pruskim słu ­ pom granicznym . P o h am o w ać ó w ro zp ę d potrafi tylko K aunitz. A w danej chw ili jem u w łaśnie zależy na tem najw ięcej. A lb o ­ w iem po n ad ejściu rad o sn y c h now in z p ó łno cy p ro g ram k a n c le r­ ski w y o lb rzy m iał do ro zm iaró w p o w s z e c h n e j w ojny z a c z e p ­ n e j : zaczęto ju ż n ap ęd zać F ra n c y ę do ściślejszych zw iązków ,— ale tu pierw szy raz p o k rzy żo w ała się ro b o ta. Nie przeto, iżby F ra n ­ cuzom zbyw ało na chęci u k a ra n ia F ry d e ry k a czynnym najazdem ; bynajm niej: w żądaniu ich je d n a k , aby u k ład y o to zaczynać ab ovo, p rześw iecała p ró b a u trzym ania się na w łasn y ch nogach, w yj­ ścia z zaklętego koła in te resó w h absb ursk ich . P o w śc ią g n ię ty na Zachodzie, K aunitz, rad nie rad, m usi znow u po w ściągać W schód: odkłada najazd do w iosny, w y jed n y w a k o n tro rd y n a n se do K urlan- dyi, leje zim ną w o d ę n a zapaleńców , słyszy w ym ów ki, ale nie boi się urazy, odk ąd uśw iad o m ił sobie przem ożny swój w pływ , w y ­ w ie ra n y n a n a stro je w e rsalsk ie i p etersb ursk ie: czuje F ry d e ry k a w garści *).

‘) S o ło w jo w , 903 — 4; nota dla E ste r h a z e g o p o d d. 9 kw ietn ia, PuUica- tionen, 321; E sterh a zy do M aryi T e r e s y 22 kw ietnia, tam że Nr. 73.

(17)

T a k w y g lą d a ły n ieprzew id zian e sk u tk i „jednego pociągnięcia p ió ra". W ła d c a p o koju i w o jn y w ciągu kilku m iesięcy u jrzał się banitą, „pro sk ry b o w an y m " p rzez sp isek trzech najw iększych p o tęg lądow ych, ściśnięty m ich żelaznym p ierścieniem . L o s H e n ry k a L w a zaśw iecił m u w oczy. Nie o d razu d oszedł F ry d e ry k do tak sm utnej konkłuzyi. Nie dalej, ja k w lutym b y ł jeszcze najszczę­ śliw szym z p a n ó w teg o św iata. M iał p rzy jem n o ść zadrw ić z p o e ­ ty, księcia N ivernois, k tó re m u n a p o w itan ie za p ro d u k o w ał u tw ó r w sw oim guście, ko n w en cy ę w hiteh allsk ą. P rop ozy cyi A n ty lló w nie ud ało m u się w praw dzie ośm ieszyć rad ą , ab y p oszukano ko ­ go zdatniejszego n a g u b e rn a to ra w y sp y B arataria, nie udało dla prostej przyczyny, że F ra n c y a dziw ną o fertę w yco fała z instru kcyj posła; ale czyż d o b re chęci nie starczą n iek ied y za uczynek, zw ła­ szcza, g d y je w tej postaci p rzek aże potom nym k o m p eten tn y a u to r „D ziejów w o jny siedm ioletniej." N iv ern o is m ile by ł przyjm ow any w S a n s S ou ci i nie m ogło być inaczej. W s z a k to b ył je d e n z kil­ kudziesięciu p a ró w F ra n cy i, akadem ik, bel esprit, causeur, w ę d ru ­ ją c y po am basadach, n ib y stro jn y w ró że A n ak reo n t, w szak uro z­ m aicał d e b a ty polity czn e im p ro w izacy ą m ad ry g ałó w , rozm aw iał z m arkizem d ’A rg e n s w jęz y k u P la to n a i zach w y cał się słodkim głosikiem gospodarza! R ychło je d n a k zab rak ło p rzy okrągłym stole odw o łan ego przez rząd w ersalsk i A n a k re o n ta , a jeszcze wcześniej zam ilkł w nim n eg o c y ato r. K n y p h au sen zak o ła ta ł do pani P o m p a ­ dour, lecz napróżno: m arkiza o d d aw ała się dew ocyi. Z nów w y je ­ chała n a stó ł pr.uska m ed y acy a pokojow a, ale i to nie rozczuliło F ran cu zó w . O ni coś zaw zięcie szach ru ją (chipotent) z au stryak a- mi — n o to w a ł F r y d e r y k — pew n o chodzi o neu tralizacy ę N id erlan ­ dów , m oże o o b ió r k ró la rzym skiego, m oże o ślub arcyksięcia z j a ­ kąś có rą F ran cyi. A leż zag ro b o w y głos w ielkich k a rd y n a łó w p o ­ w strzy m a Francjrę od p o p iera n ia A u stry i, zw alczanej przez pół- trzecia wieku! P rzem in ą w y b u ch y san gw inicznego tem peram en tu, ale a n ty h a b sb u rsk a rac y a sta n u nieprzem inie. U sp ok ojo ny tą bło­ gą nadzieją, o d w ra c ał w zro k ku przyjaciółce angielskiej. M iesiąc m iodo w y i p a rę n a stę p n y c h m iesięcy n o w e g o sta d ła nie by ły dla żadnej stro n y o durzająco słodkie. K ról p ru sk i, coraz p esym istycz­ niej p atrząc n a F ra n cy ę , coraz m niej w idział korzyści i w p rz y ­ m ierzu angielskiem . W iedział, ja k E lżb ieta p rzy jęła W h itehall, i jeżeli nie odrazu zrozpaczył o swej sp ra w ie n a d N ew ą, to w yłącz­ nie dzięki W illiam sow i, k tó ry , p o św ię co n y przez w łasn y ch m oco­ daw ców , łu dził ich z kolei ocukrzonem i relacyam i. Z aledw ie w m a­ ju , kied y ju ż W e rs a l i P e te rs b u rg w y d a ły w y ro k n a F ry d ery k a, p rzy b y ł doń p o seł angielski, sir A n d rew M itchell, z zapasem

(18)

zwód-niczych obiecanek. „Czyście tylk o pew ni R o syan...?“ in d ag o w ał go b ran d eb u rczy k , a przy b y sz przy tak iw ał, bo m usiał. N iebaw em za­ dał m u kłam „now y fenom en polityczny", ja w n e zbliżenie się R o ­ syi do F ran cy i, tajem nicza neg o cy acy a D oug lasa. T e ra z w ypadło p rzerw ać g aw ęd y z M itchlem o ro zległych sy stem atach politycz­ nych, upom nieć się o rea ln ą pom oc e sk ad ry bry tań sk iej n a B a łty ­ ku, o urządzenie dyw ersyi tureckiej n a W ęgrzech, albo p rze w ro tu p ałaco w eg o w P e te rs b u rg u . Jakżeż daleko o d b iegła rzeczyw istość od m arzenia, ja k bardzo p rag n ą łb y obecnie unikn ąć ofenzyw y m arzyciel! S ak so nia nie „unicestw iona", k ró lo w a w ę g ie rsk a nie poham ow ana, Bestużew , ow szem , d o p ro w ad zo n y do r o z p a c z j r ,

aliści je g o w łaśnie trz e b a prosić o w spółdziałanie! I realizacya m ilitarnego p ro g ra m u z ro k u 1752 dużo p o zo staw iała do życze­ nia: w aro w n ie śląskie niedość ufortyfikow ane, s k a rb nie m ógł się poszczycić roczną przew y żk ą pięciu m ilionów tala ró w dochodu, któ ry ch w y m ag ały b y k o szta jed n e j kam panii bez n a d w e ręż e n ia że­ laznego funduszu 20 m ilionow ego; ów fundusz, nie dopro w ad zo n y do p ó łcz tern a sta m iliona, arm ia, zam iast d w u stu , liczyła zaledw ie 160,000. P om odliw szy się do „Jego Ś w iętej M ości H a z a rd u “, m o- żn ab y oczyw iście o d stąp ić od id ealn y ch p o stu la tó w testam en tu , g d y b y nie p o n u ra k o n ste la cy a m ięd zyn arodo w a, uniem ożliw iająca działanie zaczepne *).

( d . п . ) .

W Ł A D Y S Ł A W K O N O P C Z Y Ń S K I .

Ł) B ro g lie, L ’alliance autrichienne, 267 i п.; W a d d in g to n , 242 i n. V olz, Р и - blicationen j. w ., X V III i п.; K o ser, König F r. d. Gr. I, 584 i n.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nazwa operator brzegu bierze się stąd, że ∂ 1 ({e}) to dwuelementowy zbiór końców krawędzi e, a ∂ 2 ({f}) jest zbiorem trzech boków ściany f.. Dla dowodu kluczowa jest

Ale widzimy również dość chaotyczną spiralną strukturę dookoła ostrego konturu – to fotony emitowane przez dynamiczną, turbulentną plazmę wirującą wokół czarnej

N atura człowieka, człow ie- czeństwo, choć posiada walor powszechności (jest taka sam a we wszystkich ludziach), je st fo rm ą substancjalną człow ieka i może

Wchodząc na salę podchodziłam do upatrzonej „córci”, albo „syneczka”, gładziłam go po główce, dawałam łakocie i nagle — jakby stało się coś bardzo złego —

[r]

Działania podejmowane przez Grupę charakteryzował jednak brak konsekwencji. Za sukces polskiej prezydencji w roku 2008/2009 uznawano wypracowanie wspólnego stanowiska GW w

mgr Marcin Fankanowski, e-mail: marcin.fankanowski@uwr.edu.pl mgr Małgorzata Piotrowska, e-mail: mpiotrowska02@gmail.com. Koordynator kursu

Po krótkim wprowadzeniu dotyczącym podstaw teoretycznych metod sorpcyjnych, tj., adsorpcji i chromatografii, modeli dynamiki tych procesów oraz równowagi sorpcyjnej