Nałęcz, Daria
"W teatrze życia : wspomnienia z lat
1920-1980", August Grodzicki,
Warszawa 1984 : [recenzja]
Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 24/4, 108-110
108 R E C E N Z J E i O M Ó W I E N I A
n y ch językach, św iad czy o b e n ed y k ty ń sk iej p racy w łożon ej przez autora w zeb ra n ie tak o b fiteg o m ateriału . D ają się o czy w iście zau w ażyć p ew n e luki i n ied o sk o n a łości, w y n ik łe z p rzed w czesn ej śm ierci autora teg o „ w stęp n eg o in w en ta rza ”, k tórego n ie s te ty za życia już n ie m iał m o żliw o ści zobaczyć i ew e n tu a ln ie skorygow ać. N ie m niej je s t to w a żn y w k ła d do badań dziejów· prasy ży d o w sk iej w P o lsce, a tym sam ym i prasy p olsk iej.
M a ria n F u k s
A u gu st G r o d z i c k i , W te a t r z e życia . W s p o m n i e n i a z la t 1920— 1.980, W arsza wa 1984, ss. 308
D zien n ik arze n ależą do g ru p y zaw od ow ej zostaw iającej sto su n k o w o dużo publi k acji w sp o m n ien io w y ch . Z racji barw n ości opisu, p oczytn ości n arracji są to z r e g u ły le k tu r y za jm u ją ce dla szerszego grona czyteln iczego. Te w a lo ry n arra cy jn e zdają się jed n ak m ieć drugorzędne zn aczen ie w o b ec w a rto ści h isto ry czn ej, czysto p oznaw czej. C echą u p ra w ia n eg o przez d zien n ik arzy zaw odu jest a k ty w n o ść w ob ec św ia ta , sk w a p liw o ść p och łan ian ia n a p ły w a ją cy ch zew sząd in form acji, czynna o b serw a cja rzeczy w isto ści. N ieza le żn ie od tego, na jak im p oziom ie się one odbyw ają. A w ięc, czy b ędzie to reporter, sp raw ozd aw ca p arlam en tarn y czy redaktor n a c z e l ny, w każd ym p rzypadku obok r e fle k sji d otyczących sam ego zaw odu, stosu n k ów red a k cy jn y ch i gru p ow ych , p otrafią oni p o w ied zieć coś in teresu ją ceg o na tem at rzeczy w isto ści zew n ętrzn ej, w której się obracali, np. życia w ie lk ie g o czy m ałego m iasta, tarć i ro zle g ło ści w p ły w ó w p o lity czn y ch i w reszcie, co nie m niej istotne, np. tem a t ludzi, z k tórym i się zetk n ęli. N ie jest to z p ew n o ścią sto so w n e m iejsce do o cen y ca ło ści p a m iętn ik a rstw a d zien n ik arsk iego, a le trudno b yłob y n ie w y m ie nić ch ociażb y Józefa W in iew icza z jeg o w sp o m n ien ia m i d otyczącym i sto su n k ó w p o lity czn y ch la t trzy d ziesty ch , klim atu fu n k cjo n o w a n ia prasy pozn ań sk iej, a sz c z e g ó l n ie „K uriera P o zn a ń sk ieg o ”, Jerzego N o w a k o w sk ieg o , bez którego in form acji n ie w ie le by m ożna p o w ied zieć o k szta łto w a n iu się w a rsza w sk ieg o środ ow isk a d zien n ik a rsk ieg o po I w’ojnie, K lau d iu sza H rabyka z jeg o w sp a n ia ły m i opisam i co d zien n o ści i n a d zw y cza jn o ści życia d zien n ik arsk iego, A d am a O chockiego, k tóry poza zn a k o m ity m u jęciem stosunków ’ p rasow ych p o tra fił b arw n ie opisać Łódź ta m ty ch lat, W itolda Z ech en tera, k tó ry tak ciek a w ie p rzed sta w ił „ІК С ” i K raków . To w y lic z e n ie n ie rości sobie p reten sji do k om p letn ości. P e łn i jed y n ie fu n k cję ilu stracyjn ą w ob ec tezy, iż p ole ob serw a cji d zien n ik arsk iej m oże i p ow in n o sk ła n ia ć do sp o rząd zan ia przekazu w a żk ieg o z h isto ry czn eg o pu n k tu w id zen ia.
Z teg o też punktu w id zen ia ocenić n a leży w sp o m n ien ia A u gu sta G rodzickiego, a b so lw en ta filo lo g ii polsk iej U n iw ersy tetu J a g iello ń sk ieg o , sty p en d y sty F unduszu K u ltu ry N arodow ej w P aryżu, L on d yn ie i M onachium , dziennikarza k a to w ick ieg o k on cern u „P olon ii”, red ak tora p ierw szej p ow ojen n ej g a zety zak op iań sk iej, zastęp cy red ak tora n a czeln eg o „D ziennika Z a ch o d n ieg o ” i „Odry”, człon k a w'ładz S tro n n i ctw a D em ok ratyczn ego, człon k a p rezyd iu m R ad y M iejsk iej K atow ic, od 1946 r. r e daktora n a czeln eg o „K uriera C od zien n ego”, prezesa w a rsza w sk ieg o oddziału Z w iąz ku D zien n ik arzy P o lsk ich , w y k ła d o w c y na stu d iach dzien n ik arsk ich , członka r e d ak cji „Życia W a rsza w y ”, w k tórym to p iśm ie b ył cen io n y m recen zen tem te a tr a l n ym , p u b licy stą , k iero w n ik iem działu k u ltu raln ego, k oresp on d en tem w P aryżu, a n a w et jed n y m z za stęp có w red ak tora n aczeln ego, w reszcie w sp ó łu czestn ik a w ielu o ficja ln y ch d eleg a cji p a ń stw o w y ch i d ziennikarskich.
R E C E N Z J E I O M O W I E N I A 109
Już tak szk ico w e p rzed sta w ien ie biografii su g eru je, iż p ole ob serw acji autora b yło bardzo ro zle g łe i w in n o p rzy n ieść rela cję n ie z w y k le ciek aw ą. N a d zieje to ty m bardziej u zasad n ion e, iż k siążk ę G rodzickiego p op rzed ziły zn ak om ite w sp o m n ien ia B o le sła w a S u ró w k i o k on cern ie „P o lo n ii” i S ta n isła w a Z iem b y o „D zienniku Z a ch o d n im ” i odradzaniu się p rasy na Ś lą sk u po II w o jn ie. W iele też in fo rm a cji p o zw a la ją cy ch zrozum ieć tak in d y w id u a ln e zach ow an ia lu dzkie, jak i szersze m e ch an izm y życia p ra so w eg o w n io sły d ru k ow an e w „ P o lity c e ” w sp o m n ien ia H enryka K orotyń sk iego, w ie lo le tn ie g o red ak tora n a czeln eg o „Życia W arszaw y”.
A u gu st G rodzicki n ie p oszed ł jednak ty m i śladam i. Z rezygn ow ał z gru n tow n ej, p ogłęb ion ej an alizy zja w isk , k tórych b ył św ia d k iem i w sp ó łu czestn ik iem . Jako p a sjon at teatru, tem u zagad n ien iu p o św ięcił gros u w agi. Z a m ieścił w ię c r e fle k sje t y czące tea tró w Ś ląsk a, K rak ow a, W arszaw y, a n a w e t P aryża i M onachium . Na t e m at w a rto ści tych fra g m en tó w k sią żk i k o m p eten tn ie w y p o w ied zą się historycy teatru , choć m n iem am , iż i ich n ie w p ełn i z a d o w o li troch ę „ a fiszo w y ” sposób p re zen ta cji dorobku scen p olsk ich , zw ła szcza tych sprzed w o jn y , ogran iczający się do w y szczeg ó ln ien ia n iek tó ry ch p o zy cji rep ertu a ro w y ch w raz z obsadą. N ie w ą tp liw ie n a jciek a w sze w y d a ją się p artie rozw ażań p o św ięco n y ch tea tro w i po 1956 r. A le i tu autor bardziej k o k ietu je czy teln ik a p rzytaczając u ry w k i sw oich ó w czesn y ch recen zji, niż stara się w n ik n ą ć w isto tę problem u. W brew pozorom p u szczen ie „perskiego ok a” w od p ow ied n im m o m en cie n arracji n ie zastąp i szerszego w y tłu m a czen ia , tak jak np. n ie w y d a je się słu szn e d o szu k iw a n ie się p rzyczyn ja ło w ien ia teatru lat sześćd ziesią ty ch ty lk o w zew n ętrzn y ch w a ru n k ach jego fu n k cjon ow an ia. P o sta w ie n ie tak iej tezy w y m a g a ło b y g ru n to w n iejszeg o w y ja śn ie n ia i chcąc u zy sk a ć od p o w ied ź od autora, tak przecież zn ak om icie zn ającego tem a ty k ę, nie p op ełn ia się n ieta k tu ani też n ie zm ien ia k o n w en cji pracy. W spom nienia nie są i n ie p ow in n y być m onografią, ale n ie p o w in n y szczędzić ocen i sąd ów , gd y fo rm u ło w a n e są przez osobę k om p eten tn ą. S u b iek ty w izm n ig d y n ie m oże sta n o w ić zarzutu sta w ia n eg o w sp om n ien iom . Bo ja k ież m o g ły b y one być?
Szkoda, iż tak n ie w ie le m iejsca p o św ięcił A u gu st G rodzicki p racy i śr o d o w i sku dzien n ik arsk iem u . S to su n k o w o n a jw ięcej in fo rm a cji o sty lu d zia ła ln o ści d zien n ik arsk iej, sp osob ie u p ra w ia n ia zaw odu, rela cja ch w ew n ą trzred a k cy jn y ch , styk u p ism a z p o lity k ą i p o lity k a m i za w a rł autor w partiach d otyczących k ońca la t t r z y d ziestych , k ied y to zw ią za ł się z „P olon ią”. F ra g m en ty te jed n ak , podobnie zresztą do p óźn iejszych rozd ziałów , rodzą p od ejrzen ie, iż autor św ia d o m ie u n ik a u ja w n ia nia a n tagon izm ów śro d o w isk o w y ch . M oże n ie chce b yć p osąd zon y o plotk arstw o. A le tu chodzi o coś w ięcej. L u dzie sp ierając się, w a lczą c ze sobą i sw o im i k o n cep cjam i, n ie u zew n ętrzn ia ją p rzecież ty lk o in d y w id u a ln y ch p o sta w i cech. R ozd ar cie w k a to w ick im środ ow isk u d zien n ik arsk im b yło n ie z w y k le isto tn e i d la teg o też w a r te u w agi.
N ie m niej sk o m p lik o w a n e p roblem y, jak to w y n ik a ch ociażb y ze w sp o m n ień S ta n isła w a Z iem b y, sta n ę ły przed ty m śro d o w isk iem zaraz po w o jn ie. N ic w ó w czas n ie b yło o czy w isteg o i jasn ego. K ład zen ie p o d w a lin pod in n y m od el prasy n ie p rzeb iegało b ezb oleśn ie.
W 1946 r. A u g u st G rodzicki p rzen ió sł się do W arszaw y. Z ostał red a k to rem n a czeln y m dzien n ik a SD — „K uriera C od zien n ego”. M ożna z kart p am iętn ik a w y c z y tać trochę in form acji o lu d ziach zw ią za n y ch z p ism em , a le b y li to m .in. J ó zef W a- so w sk i, S te fa n L itau er, A d o lf A tlas, K rzy szto f R a d ziw iłł, A lek san d er T hen, H en ryk L ukrec. W zasad zie jednak autor p om in ął c a łk o w icie sw o je stosu n k i z o rg a n am i w y k o n a w czy m i tak stro n n ictw a , jak i ad m in istra cji p a ń stw o w ej. J eg o n a rra cja sp raw ia w ra żen ie, ja k b y on i p ism o istn ie li w próżni, a p rzyn ajm n iej w w a runkach ro zle g le zak reślon ej au ton om ii, co jed n ak — zw a ż y w sz y na okres („K urier” p rzesta ł w y ch o d zić w m aju 1953 r.) — b yło c a łk o w icie n iem o żliw e. S k w ito w a n ie
110 R E C F . N / . J E 1 t »MOWi K N I A
zaś b u rzliw ych i w cale n ieła tw y ch procesów tych lat stw ierd zen iem , iż atm osfera g ęstn ia ła , uznać n ależy za unik.
Podobny n ied o sy t budzić m usi sucha inform acja, iż autor został p rezesem od działu w a rsza w sk ieg o ZDP, a n a stęp n ie aż do 1958 r, b ył człon k iem zarządu g łó w n ego SD P. I znow u, zw a ży w szy aa istotę i w a g ę problem ów , tak m ało przecież lub p o w ierzch o w n ie znanych, m ożna m ieć ty lk o żal do A u gu sta G rodzickiego, iż nie uznał za sto so w n e u ch ylić rąbka tajem n icy. P od ob n e rozczarow an ie rodzi la k o niczna in form acja o upadku „K uriera C od zien n ego”. W brew su g estio m proces taki m e za istn ia ł sam oczyn n ie i a u tom atyczn ie. R ów n ie m ało m iejsca p o św ięcił autor ludziom , nastrojom , w arunkom fu n k cjo n o w a n ia prasy w ok resie sw ej p racy w „Ży ciu W arszaw y”. A p rzecież z racji sw y ch zajęć w id zia ł dużo.
W iele rozterek, biorąc pod u w agę czas i w arunki, budzą też sform u łow an ia autora, że „niejako au tom atycznie" ro zsia ł się z SD czy że do ob jęcia p la có w k i k oresp on d en ta w Paryżu w y sta rczy ła rek om en d acja H enryka K orotyń sk iego. O czy w iście, na rodzące się przy tej okazji p ytania autor nie ma obow iązku o d p o w ia dać, ale p o w in ien liczyć się z n erw ico w ą reak cją czyteln ik a.
O b yd w ie zresztą strony dysp on u ją w tym w zg lęd zie ca łk o w itą autonom ią. A u tor — gd y chodzi o w yb ór fo rm u ły pam iętn ik a, czyteln ik — gdy g o to w e już dzieło ocenia. W przypadku k siążki A u gu sta G rodzickiego, oddając mu p ełn y hołd za p ięk n y język , w a rto ści litera ck ie jeg o pracy, n ie sposób jednak n ie zauw ażyć, iż tak b ystry p u b licy sta i czło w iek prasy tej m iary tak m ało u w a g i p o św ięcił za g a d n ie niom o p o d sta w o w y m znaczeniu dla zrozum ienia logik i w yd arzeń , k tórych był św ia d k iem i aktorem .
Daria Nalęсг
M aciej Józef K w i a t k o w s k i . W r z e s i e ń 1939 u; W a r s z a w s k i e j R o z g ło ś n i P ol
s kieg o R adia , W arszaw a 1984, ss. 354.
M aciej Józef K w ia tk o w sk i jest badaczem k o n sek w en tn ie rek o n stru u ją cy m h i storię p olskiej radiofonii. P o książkach d otyczących d ziejów radia w D ru giej R ze czyp osp olitej (N a r o d z i n y P o ls k i e g o Пшlia. R a d io f o n ia w Polsce w la ta c h 1918— 1939 oraz T u P o ls k i e R a d io W a rszaw a...) op u b lik ow ał pracę p ośw ięcon ą działaniu radia w w aru n k ach w ojn y.
W p ięciu rozd ziałach -ak taeh p u b lik acja p rzed staw ia dzień po dniu d ziałalność rozgłośn i w a rsza w sk iej. P ierw szy , za ty tu ło w a n y ..U w aga, u w aga — n adchodzi...”, ob ejm u je okres od 24 do 30 sierpnia, k olejn e: „O głaszam alarm dla m iasta W ar s z a w y ” — od 1 do 7 w rześn ia, „P okażcie siło W arszaw y” — od 8 do 16 w rześn ia, ,,W arszaw a broniąca honoru P o lsk i” -· · od 17 do 23 w rześn ia, „Czy n as sły szy cie? To nasz o sta tn i kom unikat" — od 24 do 30 w rześn ia. P rzy jęte cezu ry w yzn aczają zasad n icze fra g m en ty d ziejów radia, p ow iązan e są z lo sa m i b ron ion ego m iasta.
P o d sta w ą źród łow ą k siążk i są tra n sm ito w a n e w e w rześn iu 1939 r. p rzem ó w ie nia ra d io w e p rezyd en ta S tefa n a S ta rzy ń sk ieg o i ppłk. W acław a L ip iń sk ieg o —· p e ł n iącego fu n k cję szefa p ropagandy D o w ó d ztw a O brony W arszaw y, p ostaci dzisiaj zapom n ian ej, a ó w cześn ie od gryw ającej obok S ta rzy ń sk ieg o w ażn ą rolę w k sz ta ł to w a n iu nastrojów' przez sp ok ojn ą, rzeczow ą in fo rm a cję i ocenę sytu acji. A utor w y k o rzy sta ł tak że arch iw u m W acław a L ip iń sk iego, m ające n ie w ą tp liw e w a lo ry p o zn aw cze, a n ie a n a lizo w a n e dotąd przez h istoryk ów , oraz rela c je zebrane od b lisko 130 osób w różny sposób zw iązan ych z fu n k cjo n o w a n iem rozgłośni.