• Nie Znaleziono Wyników

Jowita Skrzypaszek: Pointylizm czy monochromatyzm? O tym jak socjologia „maluje” wieś polską (Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, Izabella Bukraba-Rylska, Wojciech Józef Burszta (red.), Warszawa 2011)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jowita Skrzypaszek: Pointylizm czy monochromatyzm? O tym jak socjologia „maluje” wieś polską (Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, Izabella Bukraba-Rylska, Wojciech Józef Burszta (red.), Warszawa 2011)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

książkę – dobrą i spójną pomimo drobnych wad – przeczytać.

Stanisław Krawczyk (Uniwersytet Warszawski)

Jowita Skrzypaszek: POINTYLIZM CZY MONOCHROMATYZM?

O TYM JAK SOCJOLOGIA „MALUJE” WIEŚ POLSKĄ

Esej recenzyjny na podstawie tomu: Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, Izabella Bukraba-Rylska, Wojciech Józef Burszta (red.), Narodowe Centrum Kultury, War-szawa 2011.

1. Wstęp

Obok malarstwa czy literatury socjologia jest dziedziną, która utrwala obrazy społe-czeństw, choć specyficznym, „naukowym pędzlem”. Niech ta metafora stanowi klucz do rozważań o tym, w jaki sposób badacze społeczni odbierają zjawiska w przestrzeni, a następnie utrwalają oraz rozpowszechnia-ją swoje wnioski o nich – i jakie ma to dalsze konsekwencje dla odbioru rzeczywistości.

*

Wśród wielu takich przedstawień, obraz wsi i małych miast wydaje się jednym z najbar-dziej ciekawych. Dlaczego? Jest tak moim zdaniem dlatego, że przez wiele lat niektóre społeczne środowiska badawcze skupiały się przede wszystkim na wielkich aglomera-cjach, tworząc szeroki „rezerwuar wiedzy”

na ten temat; że socjologia wsi wydaje się obecnie przeżywać okres szczególnej popu-larności (choć jak twierdzą niektórzy bada-cze, jeszcze nie „renesansu”1) po czasach zachłyśnięcia industrializacją czy urbaniza-cją; że – ostatecznie – socjologiczne podej-ścia do wiejskości są na tyle różnorodne, by mówić o wielości perspektyw, „technik” – na wzór malarstwa. Techniki owe są wyzna-czane przez perspektywy badawcze, zarów-no deklarowane, jak i rzeczywiście wdraża-ne w analizach. I tak obok malarskich pro-pagatorów wiejskich przestrzeni: Stanisława Witkiewicza, Jacka Malczewskiego, Józefa Chełmońskiego, Aleksandra Gierymskiego, Stanisława Wyspiańskiego czy Włodzimie-rza Tetmajera, symbolicznie postawmy na przykład Stanisława Ossowskiego, Jana Szczepańskiego, Józefa Chałasińskiego, Franciszka Bujaka, Jana Turowskiego, Kazi-mierza Dobrowolskiego czy innych – rów-nież bardziej współczesnych. Tak pojmowa-ni „społeczpojmowa-ni artyści” pokazują, że można „malować” literackim opisem, formalnym raportem czy żywym dyskursem – z uwzględnieniem kategorii percepcji, od-bioru, interpretacji i  artyzmu. Są jednak także różnice, które być może wskaże zbul-wersowany takim przeniesieniem socjolog, a które wydają się w pełni racjonalne: nie sposób pominąć kwestii badawczej odpo-wiedzialności, naukowego fundamentu, strategii i celów działania… Społeczeństwo nie jest bowiem jedną emocją, pojedynczą

1 I. Bukraba-Rylska, Sto lat monografi i wsi

w Polsce. Studium jubileuszowe, „Wieś i rolnic-two” 2004, nr 4, s. 160.

(2)

migawką czy rejestrem oka, nie jest, co gor-sze, wytworem wyobraźni! Niezaprzeczalne pozostaje jednak to, że jego zapis (dokony-wany przez badaczy) pozostaje „obrazem” – wielowymiarowym, dynamicznym, złożo-nym, wciąż odczytywanym i reinterpreto-wanym.

*

Ciekawym przykładem tworzenia takiego „wielowymiarowego” dzieła jest książka Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie pod naukową redakcją Izabelli Bukraby-Rylskiej i Wojciecha Józefa Burszty, wydana w War-szawie w 2011 roku. Składa się z siedmiu tekstów, których tematyka oscyluje wokół idei „polskich wsi i małych miast” – choć w wielu ujęciach2. Jak się okazuje, metafora malarska jest tu szczególnie na miejscu. Z założenia bowiem tom ma być „pointyli-styczny: nałożyliśmy werniks i nanieśliśmy wiele punktów”3 – zaznaczają autorzy. Inte-resująco – ale czy trafnie?

2. Wielostanowiskowość receptą na różno-rodność

Z technicznego punktu widzenia nie sposób kwestionować tak pojmowanej różnorod-ności podejść i wielowymiarowości analiz. Książka jest bowiem owocem kilkumie-sięcznego ogólnopolskiego projektu badaw-2 W artykule omówione zostaną szerzej

tyl-ko niektóre z zagadnień.

3 Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych

miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, I. Bukraba--Rylska, W. Burszta (red.), Warszawa 2011, s. 18.

czego prowadzonego przez Narodowe Cen-trum Kultury w 2011 roku – ten z kolei był efektem wcześniejszej „rozczarowującej” diagnozy dotychczasowego stanu badań nad kulturą polskich wsi i małych miast. Badacze zauważają w nim między innymi brak odpowiednio znormalizowanej pod-stawowej wiedzy na temat polskiej „prowin-cji”, a w szczególności brak kompleksowych i reprezentatywnych jej analiz po 1989 roku (choć w zasadzie trudno mówić o pełnych i rzetelnych badaniach tejże kultury także przed transformacją ustrojową – chyba że badania owe określić mianem „centralnego monitoringu”). Efektem tej refl eksji miało być podjęcie dynamicznych działań, by ową lukę w  wiedzy wypełnić zadowalającym materiałem: ukazać to, „jak jest”. Pięć obsza-rów zainteresowań, a ostatecznie – siedem artykułów, stanowiących „rdzeń” tomu, mia-ło dać obszerny, choć także (jak zauważają twórcy) otwarty na dalsze poszukiwania opis tego aspektu rzeczywistości.

Punktem wyjścia staje się akcentowana w tytule „kultura” – defi nicyjnie pojmowana szeroko i  wielowymiarowo „jako swoiste i rozległe kontinuum funkcjonalno-styli-styczne, społeczne milieu, w obrębie którego ludzie żyją na co dzień – pracując, bawiąc się, uczestnicząc w sacrum albo – nie robiąc nic…”4. Różnorodność miała być zasadni-czym przedmiotem zainteresowań, pozwa-lając wyodrębnić wspomniane pięć prze-strzeni analiz: instytucje kultury, czas wolny i aktywność kulturalną, tożsamość i świado-mość, gust estetyczny i przestrzeń

(3)

ną, rozpatrywaną w kategoriach kulturo-twórczych. Co ważne, tak pojmowana „kul-tura” miała zostać zbadana przy uwzględ-nieniu wachlarza socjologiczno-antropolo-gicznych metod: od wywiadów, przez bez-pośrednie obserwacje aż po analizę mate-riału fotografi cznego. W tak zorganizowanej pracy zdaje się zatem przemawiać z jednej strony sam badany, z drugiej – badacz, który wnikliwie postrzega, dostrzega i interpretu-je. Wyraźnie widoczna na tym etapie staje się tym samym próba łączenia podjeść: in-stytucjonalnych i symbolicznych, formal-nych i  płynformal-nych – bo tożsamościowych, a ostatecznie obiektywnych z subiektywny-mi. Różne punkty widzenia, wielogłoso-wość, niejednoznaczność i wielowymiaro-wość – to ważne i celne aspekty założeń. Wydaje się wręcz, że na wzór metody pro-ponowanej przez George’a Marcusa w kon-cepcji etnografii wielomiejscowej (także wielostanowiskowej; multi-sited ethnogra-phy), w której sukces w zrozumieniu kultury jest związany z wielością perspektyw (w tym podejść, metod, spojrzeń), które są przyj-mowane w jej badaniu5.

Zwieńczeniem założeń teoretycznych pracy ma być z kolei powołanie się na teorię ugruntowaną, która dzięki unikaniu pre-konceptualizacji ma dostarczyć żywych, bezpośrednich, adekwatnych kategorii i po-jęć6. Tak badana kultura ma pozostać dyna-5 G. Marcus, Ethnography in/of the World

System: Th e Emergence of Multi-Sited Ethnogra-phy, „Annual Reviews of Anthropology” 1995, nr 24.

6 B. Glaser, A. Strauss, Odkrywanie teorii

ugruntowanej. Strategie badania jakościowego,

miczna, przejrzysta i czysta – bo związana z kluczowym w tym przypadku serendipity – kontekstem odkrycia – a więc nieskażo-nym stanowiskiem czy perspektywą, natu-ralnym punktem wyjścia wszelkich analiz7. 3. Kultura: tak, ale jaka?

Podążając tak zarysowanym tropem, poszu-kując clue niniejszych rozważań, warto za-trzymać się na pojmowanej w tomie idei kultury. Utożsamianie bowiem jej rozumie-nia z jedną, przywołaną na początku, defi ni-cją jest nie tylko mylne, ale wręcz degradu-jące dla całości analizowanego dzieła! War-to przypomnieć tutaj, że mowa o  pracy, w której wieloaspektowość metod i wielo-głosowość niezależnie pracujących autorów powinny zdaniem redaktorów tomu owoco-wać paletą wielu barw, a wręcz co najmniej kilkunastu powiązanych w ten sposób frag-mentów, stanowiących o sensie całego obra-zu – tu: sensie wprowadzonego przez Bu-krabę-Rylską i Bursztę pojęcia „kontinuum” czy też „społecznego milieu”. Przyjrzyjmy się zatem poszczególnym jej wcieleniom, odpowiadając na pytanie, jaka jest właści-wie ta kultura?

*

Po pierwsze, zdaniem Jacka Nowińskiego – zajmującego się badaniem instytucji kul-tury na wsi i  w  małych miastach (autora

Kraków 2009.

7 K. Koniecki, Studia z metodologii badań

jakościowych; Teoria ugruntowana, Warszawa 2000, s. 26.

(4)

artykułu pod takim właśnie tytułem) – jest to kultura samorządowa: samorządem na-pędzana, samorządem ograniczana, a zara-zem wokół samorządu skupiona. Będąc badaczem praktykiem, bo menedżerem kul-tury, Nowiński formalnie i rzeczowo dia-gnozuje formy, jakie przybierała działalność kulturalna pod wpływem kolejnych bodź-ców instytucjonalnych: transformacji, legi-slacji i decentralizacji, a ostatecznie także europeizacji. Okiem tego znawcy tematu kultura jest tu rozkładana na czynniki pierwsze – ambitnie, skrupulatnie ale też jednotorowo: czynniki te bowiem wydają się nie wykraczać poza ustawowe rozumie-nia i prawne interpretacje. Co ważne jed-nak, diagnoza ma zasadniczo charakter eks-tremalnie negatywny. Dla przykładu mamy tu wątek infrastruktury – zdewastowanej, brudnej, przesiąkłej minionymi dziesięcio-leciami; mamy rzecz o organizacji – nie-udolnej, niewykwalifi kowanej, chaotycznej; jest też mowa o ofercie – płytkiej, wiejącej nudą, monotonnej; są ostatecznie słowa o współpracy – upolitycznionej, interesanc-kiej, znacząco ograniczonej. Jaki wydaje się zatem obraz tej kultury? W znacznym stop-niu naturalistyczny, niczym z ilustracji do Germinala Emila Zoli; negatywny, bo opar-ty na opar-tym, co w wiejskiej kulturze nie udaje się, „nie wychodzi”.

Co istotne w tym momencie, autor, któ-ry z uwagą diagnozuje zewnętrzne problemy fi nansowo-organizacyjne dotykające polską prowincję, a zarazem stawia (świadomie lub nie) fundament dla usprawiedliwiania zaist-niałej sytuacji, nie ma skrupułów, by stan wiejskiej kultury krytykować. Choć krytyka

jest zazwyczaj, moim zdaniem, celna i istot-na, to nie można pomijać także kwestii obiektywności badawczej – i relacjonowania tego, co fatycznie „jest” i  funkcjonuje w aspekcie pozytywnym. Tekst takie pozyty-wy pozyty-wydaje się traktować jakby mimocho-dem – a  to wymaga dalszej dyskusji nad faktycznym stanem rzeczy, rzetelnością wniosków, czy może chociaż przeformuło-waniem tytułu – na „stan” błędów i uchy-bień, ale nie „stan” pojmowany „w ogóle”, bo to byłoby mylące i  nieadekwatne. Nieco obok pozostają też inne kwestie: gdzie ideał neutralnego badacza oraz gdzie ostrożność przed nadmiernym uogólnieniem? Gdzie podstawy do rozszerzania wysuniętych w  analizie wniosków? Trudno uwierzyć przecież, że „czarne barwy” to jedyny właści-wy odcień w tym przypadku… Czy tak?

Jeżeli pójść dalej – za Tomaszem Szlen-dakiem (autorem artykułu Nic? Aktywność kulturalna na wsi i w małych miastach) – odpowiedź na ostatnie z postawionych tak pytań może być twierdząca: szarość, a raczej czerń i biel, to doskonały punkt odniesienia dla dalszego opisu. Zgodnie z tytułowym „niczym” kultura polskich wsi i  małych miast wydaje się „nijaka”, a tym samym „nie taka, jak powinna” (czyt. czarna) – bo nie „miastowa” (czyli biała); zasadniczo festy-niarska, często błaha i nierozwijająca, a zde-cydowanie kiczowata. Obok trafnych – mo-im zdaniem – i niezwykle interesujących rozważań dotyczących idei „kotwic kulturo-wych” czy powołania się na „tradycję wyna-lezioną” Erica Hobsbawma tego typu wnio-ski kontrastują, a jednocześnie degradują badawczy tok.

(5)

Dla przykładu w myśl plastycznego opi-su mieszkańców prowincji, proponowanego przez autora, przyjąć można bowiem, że „foliowe siatki, kurtki wiatrowe, dresy, kalo-sze, plastikowe klapki, kwieciste garsonki z bazarków, tanie garnitury, białe koszule, kolorowe T-shirty czy dziewczęce spódnicz-ki”8 są nieodzowną domeną wiejskości bądź małomiasteczkowości. To oznaczałoby, że wszyscy nie-wiejscy mieszkańcy Krakowa, Warszawy, Łodzi czy Katowic nie rozstają się z garniturami od Armaniego (lub w wer-sji kobiecej – sukienkami od Prady), torba-mi wyłącznie od Hermesa, a obuwiem tylko od projektantów pokroju Louboutina. To także może oznaczać, że wszelkie biedniej-sze dzielnice tychże polskich metropolii są niczym innym jak wiejskimi enklawami wielkich miast – bo do miejskiej stylistyki zdecydowanie im daleko. Jeżeli natomiast autor sugeruje, że wnioski te powstały na podstawie analizy dostarczonych przez ba-daczy terenowych fotografii, to powstaje pytanie, czy autor ten aby na pewno odwie-dził kiedykolwiek jakąś polską prowincję, a co gorsze, czy kiedykolwiek wyszedł ze swojego wielkomiejskiego akademickiego azylu. Niezaprzeczalnie kultura zdaniem Szlendaka – jest tu owym codziennym – wiejskim milieu. Wnioski przybierają jed-nak formę diagnozy „codzienności bez war-tości”, która pozostaje, moim zdaniem, bez-użyteczna i płytka – zwłaszcza, że daleko jej do ideałów, które reprezentuje miasto. Uwa-ga ta wydaje się szczególnie istotna, zwłasz-cza że jeszcze we wstępie do dzieła

redakto-8 Stan…, op.cit., s. 60.

rzy sugerują unikanie „fotelowo-wielko-miejskiej perspektywy”9 – wydaje się jed-nak, że oto z jednym z początkowych zało-żeń właśnie nieco się rozminięto.

Dla przeciwwagi uwagę przyciąga tekst Mirosława Pęczaka – tu paleta społecznych barw ma szansę na pełne zaistnienie. W ar-tykule Nasze globalne wioski, czyli o tożsa-mości kulturowej i świadoo tożsa-mości kulturalnej, autor wychodzi od clue rzeczy: synkretyzmu, hiperlokalności, folkloryzmu i kreolizacji – a więc od różnorodności możliwych form, znaczeń, interpretacji i przypisywanych im wartości, co stanowi punkt bardzo ciekawy i  logicznie zakorzeniony w  badaniach. Umieszczając prowincję w wielokonteksto-wej płaszczyźnie, dostrzega, że „brak kultu-ry” nie jest żadną diagnozą: bezpośrednim poczuciem badanego czy wnioskiem bada-cza – ów „brak” to jedynie wyobrażenie urzędnika dystansującego się od miejsca. O ile analizowany wcześniej Szlendak trak-tował poczucie „wiejskiej nudy” jako (wyda-je się) „adekwatne” do realnego stanu rzeczy, o tyle Pęczak dostrzega w tym wytwór nie-ustannych porównań i zestawień opartych na opozycji: prowincja–metropolia. Rzeczy-wistość z kolei ma opierać się na uniwersal-nym układzie odniesienia bez względu na to, czy mowa o mieszkańcu wsi czy miasta – ist-nieje podobny krytycyzm wobec kultury telewizyjnej czy samodzielny dobór treści i sposobów kulturowego uczestnictwa. Jedy-nie to pozwala mówić o wielowymiarowości i lokalnym kolorycie; o pełnym „obrazie”, a nie jedynie „szkicu”.

(6)

Interesujący punkt odniesienia w  tej kwestii daje również artykuł Mirosława Du-chowskiego i Elżbiety Anny Sekuły Kroko-dyl na żywo… Kilka uwag o przestrzeni pu-blicznej polskiej prowincji – i to nie tylko przez wzgląd na frapujący tytuł. Próby uję-cia kultury, a  raczej przestrzeni, w  której owa kultura się toczy, w kategoriach goff ma-nowskich: w perspektywie sceny, na której toczy się gra, wydają się ciekawym i niety-powym odniesieniem w prowadzeniu ana-liz, niestety nie do końca w pełni wykorzy-stanym. Na uwagę zasługuje jednak szerokie operowanie pojęciami strukturyzującymi prowincjonalną kulturę: kategorią symbo-licznych dominant, ikon i  normalsów, obiektów czy nie-miejsc. Perspektywa ta daje szczególne, bo konkretne i praktyczne odniesienie do zjawisk – które z kolei z ła-twością można przenieść w  przestrzeni, próbując zastosować do innych, własnych przykładów z rzeczywistości. Na dużą uwa-gę zasługuje także analiza fono- i osmosfery, która nadaje szczególny rys krajobrazom społecznym. Kategorie obcości, panoptico-nu czy wewnętrznych kodów miejscowości – to z kolei obszary warte poszerzenia, być może w  innych analizach, tym razem z uniknięciem zbytniego fragmentaryzmu, który niewątpliwie w tym artykule jest do-strzegalny: tytułowy „krokodyl” staje się momentami wszystkożerny, a to szkodzi – autorom, odbiorcom i dziełu. Szkodzi też zbytni sarkazm, być może błędnie mylony z poczuciem humoru – zwłaszcza w wyra-żeniach typu „do kultury przez kibel”10.

10 Ibidem, s. 181.

O  wszystkożerności – choć w  innym, tym razem bardziej merytorycznym kon-tekście – piszą Krystyna i Krzysztof Piąt-kowscy (Teraz w  kolekcji jest wszystko… Gust i upodobania estetyczne mieszkańców wsi i małych miast), podejmując temat trud-ny, bo szczególnie wrażliwy. Jeżeli przyjąć bowiem, że „o gustach się nie dyskutuje”, to pozostaje pytanie – jak odpowiednio gusty badać, by zachować to, co dla badacza waż-ne: dystans? Autorzy deklarują perspektywę ponowoczesną, stąd wspomniana „wszyst-kożerność” czy rozproszenie uwagi – per-spektywa na miarę współczesności. Jak się jednak okazuje, taka ponowoczesność to także (a może, przede wszystkim) rozrywka: „iwent” i festyn – po raz kolejny. Interesują-ce analizy infrastruktury, Interesują-celne założenia teoretyczne i  ciekawy historyczny punkt odniesienia stopniowo wydają się jednak zatracać w  napływie argumentów, które z  jednej strony utrzymują destrukcyjny wpływ negatywnych stereotypów na samo-postrzeganie mieszkańców prowincji (świa-domość społeczna ma być konstytuowana przez „klisze dewastacji” mimo zmian), z drugiej – podtrzymują tego typu myślenie przez reprodukowanie podobnie negatyw-nych wniosków, dla przykładu: „Rzeczywi-stość polskiej prowincji koncentruje się na kulturze aspiracji, a nie kulturze kultywo-wania. Dominuje w niej estetyka jarmarcz-no-kiczowa z elementami wielkiego świa-ta”11. To z kolei następny przykład warto-ściowania – najwyraźniej trudnego do po-zbycia się, nawet w środowisku badaczy.

(7)

4. Gdzie kultura?

W instytucjach, we władzy, w festynie, w przy-domowym ogródku czy w telewizorze, a mo-że w  świadomości, tożsamości i  guście? Tom daje zdecydowanie szeroki ogląd prze-strzeni, w których kultura może zaistnieć. Do ich opisu służył szeroki aparat pojęcio-wy, interesujące koncepcje i nietuzinkowe wykorzystanie dostępnych społecznych teo-rii – a do tego silne zakorzenienie w bada-niach i wysokie wykorzystanie dostępnego materiału. A jednak ta kultura jedynie „mo-że tam zaistnieć”, bo niejednokrotnie wyda-je się, że wcale wyda-jej nie ma lub pojawia się w sposób wysoce niepożądany i negatywny – co zaskakuje, zwłaszcza biorąc pod uwagę założenia i aspiracje.

Tom pod redakcją Bukraby-Rylskiej i Burszty wydawał mi się od początku jed-noznacznie reprezentować stanowisko pro-ponowane przez mocny program socjologii kulturowej12 – w którym mowa o odejściu od tradycyjnie rozumianej „socjologii kul-tury” na rzecz nowego podejścia, sugerują-cego, że należy przestać rozpatrywać kultu-rę jako pewien monolit, a podążać drogą jej autonomizacji i dynamizacji; pojmowania w kategoriach działania, zmiany i ich zna-czeń. Czy swoją rolę wypełnił? Niewątpliwie wskazał na wiele istotnych dróg rozważań, zasugerował liczne pojęcia i punkty odnie-sienia, wykorzystał potencjał różnorodnych teorii i perspektyw, pokazał nowatorstwo, świeżość i kreatywność myśli badawczych.

12 J. Alexander, Znaczenia społeczne. Studia

z socjologii kulturowej, Kraków 2010.

Wydaje mi się, że nie do końca zerwał jed-nak z wizją kultury jako statycznego przed-miotu: przeważają w nim badawcze oceny nad interpretacjami znaczeń, momentami brakuje swobody rozstrzygnięć, otwartości wizji i symboliki. Kategorie analityczne po-zostają tu sztywne – zewnętrzne i niejako „badacze”, „miejskie”, wielokrotnie powiela-ne, ale niereinterpretowane. Uboga jest ży-wa narracja czy elementy dyskursu – bada-ni, owszem, mówili, ale było to raczej ba-dawcze przesłuchanie, niż płynna opowieść człowieka zakorzenionego. Całkowicie po-minięto niektóre z możliwych ciekawych dróg: choćby znaczenie festynu jako perfor-mance’u, który mógłby wyrażać coś więcej poza „tandetą”, „kiczem”, „tanią rozrywką” – i choć badacze w pełni świadomie (z racji swojej perspektywy) unikali dzielenia kul-turowej przestrzeni na „niską” czy „wysoką” – taki podział, być może nieświadomie, unosił się niczym demon nad wnioskami o niskim poziomie czytelnictwa w bibliokach, słabym uczestnictwie w kulturze te-atralnej, a w zamian – zafascynowaniu po-pkulturą w wydaniu telewizyjnym i letnim festyniarskim wypoczynkiem przy piwie.

Praca zdecydowanie reprezentuje wciąż dość specyfi czne instytucjonalne podejście do przestrzeni wsi i małych miast – silnie pozostaje przy akcentowaniu kwestii uczest-nictwa, aktywności, partycypacji, a przy tym także spraw administracyjnych, samorządo-wych, politycznych. Trudno kwestionować taką koncepcję, wynika ona przecież niejako z zainteresowań autorów czy środowiska ba-dawczego, w którym funkcjonują, a niejed-nokrotnie także z czasowych trendów, które

(8)

aktualnie doświadczamy – Bukraba-Rylska nazwała je kiedyś „ogólnymi przesłaniami ideowymi [danej – J.S.] epoki”13. Niezwykle trafnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę general-ną tematykę kluczowych publikacji, obejmu-jących zagadnienia wsi, które pojawiły się w ostatnim czasie: tomy redagowane przez Marię Halamską (2011), Halinę Podedworną (2011) czy Podedworną i Andrzeja Pilichow-skiego (2011). Wszystkie wydają się skupiać głównie (choć naturalnie – z częściowymi ważnymi wyjątkami) na aspektach zagospo-darowania przestrzennego, rozwoju, globa-lizacji i ponowoczesności, wpływu Unii Eu-ropejskiej czy szeroko rozumianego lokali-zmu. Zarzutem w tym miejscu mogłoby być jedynie twierdzenie, odnoszące się do idei pełnych poszukiwań i  prób całościowego opisu czy charakterystyki, wnoszone niejako we wstępie do analizowanego dzieła. Do peł-nych wniosków wciąż brakuje tu ważpeł-nych elementów kulturowo-światopoglądowych, znaczeniowych, konstruowanych.

Tego typu problemy ujawniają specyfi kę badań nad kulturą – jej diagnoza wymaga bowiem szczególnej ostrożności na każdym etapie analiz: od defi niowania poprzez py-tanie aż do stawiania wniosków, tak by nie sprawić wrażenia, że wieś jest nadal jakąś kolebką „egzotyki” – niczym w rozmowie Dziennikarza z Czepcem w Weselu Stanisła-wa Wyspiańskiego: „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle pol-ska wieś spokojna”14.

13 I. Bukraba-Rylska, Sto…, op.cit., s. 161. 14 S. Wyspiański, Wesele, ze zbiorów

„Wirtu-alnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Fi-lologii Polskiej UG, Kraków, dn. 13 grudnia

Jak widać, ambitne założenia to nie wszystko; subtelność i wrażliwość na rze-czywistość są szczególnie istotne – tak jak malarze-artyści starają się być uważni na barwę i światłocień, by nie zdeformować prezentowanego pejzażu, tak i badacz spo-łeczny, operując myślą i słowem, musi pa-miętać, że nieodpowiednie ich dobranie zakrzywia to, co chcą pokazać – skutkując obrazem, który pokazując nieadekwatnie zjawiska, wpływa na odbiór i postrzeganie tego, co wokół.

5. W poszukiwaniu odbiorcy…

Mówiąc o  odpowiedzialności za obraz przedstawianych zjawisk, na myśli warto mieć przede wszystkim jego odbiorców: ich wymagania i konsekwencje, które się wobec nich ponosi. W przypadku analizowanego tomu dość trudno o jednoznaczne ich usta-lenie, bowiem odbiorca pozostaje niejako niezdefi niowany. Wszystko dlatego, że praca pozostaje zawieszona między światami: na-ukowym i potocznym. Ambitne i wysokie refl eksje nad gustem w perspektywie Pier-re’a Bourdieu, goff manowska teoria drama-turgiczna, czy antropologiczna emergencji Paula Rabinowa jednoznacznie są możliwe do odczytania w hermetycznym środowisku badaczy społecznych.

Są jednak wnioski, tezy i charakterysty-ki, które poziomem dyskursu znacząco od-biegają od myśli naukowej. Są też – osta-tecznie – wieńczące książkę rekomendacje,

2012  r., http://www.krakow.pttk.pl/Wesele.pdf [dostęp: 15.07.2012].

(9)

które sugerują, że odbiorców dzieła szukać należy daleko poza środowiskiem akade-mickim – w ośrodkach kultury, samorzą-dach lokalnych czy gronach animatorów. Czy twórcy szukają złotego środka, budując swoiste Gesamtkunstwerk, uniwersalnie od-powiadające teoretykom i praktykom kultu-ry lokalnej?

Czy budowa takiego dzieła jest właści-wie możliwa? Od właści-wieków idea scire propter ipsum cire („wiedzieć, aby wiedzieć”) poje-dynkuje się przecież ze stanowiskiem scire propter uti („wiedzieć, aby użyć”). Koniecz-ność wyboru i pewnych przeformułowań wydaje się zatem niezaprzeczalna.

6. Podsumowanie

Tekst rozpoczęłam od pytania o  socjolo-giczny „obraz” wsi i małych miast polskich. To, co w poznanym tomie dostrzegam, pod-sumowując niejako, to przewaga szarości, nierzadko także bezpośrednio czerni i bieli – wieś jest bowiem zawsze kontrastowa z miastem, najczęściej „gorsza” i „zapóźnio-na”. Obraz jest wyraźnie zogniskowany – w jego ramach ujęto głównie rozrywkę, cza-sem samorząd i  politykę lokalną. Uwagę widza ma przykuć „egzotyka festynu” – na wzór głównego bohatera opowieści o dale-kim, nieznanym lądzie. Są też pojedyncze fantasmagorie: idylli, sielanki, utraconej harmonii z naturą. W oddali jedynie, w za-mazaniu, pojawia się także świat wartości czy tradycji, symboli i interpretacji, dynami-ki życia i przeżywania. Co niewątpliwe, ob-raz jest kolażem podejść, metod i pomy-słów; jest inspiracją dla kolejnych twórców

i innych „społecznych malarzy” – otwiera wiele drzwi, stawia ważny fundament, a jed-nocześnie przestrzega i uczy.

Tom ujawnia pewne społeczne proble-my: adekwatnej kategoryzacji, budowania pojęć czy konstruowania opisów, które nie są obce badaniom socjologicznym – refl ek-sja nad nimi jest konieczna, by oddać rze-czywistość najpełniej, najwyraźniej lub naj-bardziej zgodnie z oczekiwaniami. Socjolog, podobnie jak malarz, dysponuje tu pewną dowolnością wyboru, która powinna jednak odzwierciedlać spójność jego światopoglą-du, a zarazem odpowiadać na oczekiwania społecznego nastroju, klimatu środowiska, w którym tworzy, czy odpowiadać oczeki-waniom, jakie stawiają mu odbiorcy. Różni-ca jest jednak znacząRóżni-ca – ci ostatni, kimkol-wiek są, wyznaczają, choćby częściowo, kryterium prawdy. Moralność przestrzega jej granic.

A przecież świat zna też ich przekracza-nie – wówczas rodzi się populizm, demago-gia i manipulacja. Przywołując raz jeszcze myśl George’a Marcusa, warto podkreślić za nim, że współczesna etnografi a nie jest po-zbawiona odpowiedzialności, a  badania wielostanowiskowe stanowią współudział w tworzeniu rzeczywistości15.

Być może co jakiś czas warto ponownie weryfi kować pytania: w jaki sposób badać: z  uwzględnieniem wielu płaszczyzn, czy może jednego „kadru” poznanego w sposób najbardziej pełny? kim powinien być

ba-15 G. Marcus, Ethnography in/of the World

System: Th e Emergence of Multi-Sited Ethnogra-phy, „Annual Reviews of Anthropology” 1995, nr 24.

(10)

dacz: zaangażowanym w środowisko „arty-stą” czy niedostrzegalnym „rejestratorem przestrzeni”? jakich kategorii używać: kla-sycznych, popularnych, nowatorskich? jaką przyjmować perspektywę – gdzie jest grani-ca miedzy „bliskością” a  „oddaleniem”? jakim wartościom przewodzić: własnym, ogólnonaukowym, a może adekwatnym do konkretnej przestrzeni? ostatecznie – jakie kroki podejmować, by snute rozważania kierowały się wyraźnie w stronę różnorod-ności pointylizmu, a nie ograniczeń mono-chromatycznego spojrzenia?

Jowita Skrzypaszek (AGH w Krakowie)

Sylwia Grochowina (rec.): Antoine Vitki-ne, „Mein Kampf ”. Biografia książki, Wielka Litera, Warszawa 2013, ss. 288. Problematyka niemieckiego faszyzmu cie-szy się niesłabnącym zainteresowaniem ba-daczy. Już tysiące publikacji poświęconych zostało nazizmowi i jego czołowemu ide-ologowi Adolfowi Hitlerowi. Przedmiotem częstej analizy i interpretacji pozostaje treść politycznej autobiografi i Hitlera pt. Mein Kampf [Moja walka)] nazywanej „biblią na-zizmu”. Nieco inny, oryginalny cel postawił sobie do realizacji francuski pisarz, dzienni-karz i reżyser fi lmów dokumentalnych An-toine Vitkine, który stworzył biografi ę Mein Kampf1. Przetłumaczenia jej na język polski

1 „Mein Kampf ”. Historie d’un livre, Paris

2009.

podjął się Grzegorz Przewłocki i w 2013 r. została ona opublikowana przez warszaw-skie wydawnictwo Wielka Litera2.

We „Wprowadzeniu” Vitkine następują-co uzasadnia motywy napisania biografii Mein Kampf: „[…] krzywa kariery tego waż-nego dzieła jest w znacznej części nieznana. Licząca dziesięciolecia historia książki […] usiana jest strefami cienia […] jej powstawa-nie, komentarze towarzyszące publikacji, wpływ na rozwój nazizmu i Trzeciej Rzeszy, recepcja, dystrybucja międzynarodowa, dro-ga powojenna albo proste pytanie, czy była tylko posiadana, czy także czytana przez mi-liony Niemców nie zostały zbadane […] Nie wpisując się w historiografi czne debaty nad rozwojem nazizmu, nasze badania, opowia-dając dziwne losy tej książki, mają wypełnić lukę”. Jak zatem wypadła realizacja posta-wionych sobie przez autora celów?

W pierwszej części recenzowanej pracy Vitkine koncentruje się na przedstawieniu czytelnikowi okoliczności powstania Mein Kampf i losach tej publikacji do zakończe-nia II wojny światowej. Karierę książki przedstawia równolegle z karierą polityczną jej autora. Po nieudanym puczu monachij-skim z 8 listopada 1923 r. Hitler został ska-zany na pięć lat więzienia w  twierdzy Landsberg. Karę odbywał w  warunkach bardzo komfortowych, m.in. jego odizolo-wana cela była wyposażona w bibliotekę, mógł przyjmować gości. Owe „studia na koszt państwa”, jak sam je nazywał, zaowo-cowały przygotowaniem rękopisu

politycz-2 A. Vitkine, „Mein Kampf ”. Biografi a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Już teraz zmienia się język, jakim operuje środowisko akademickie, słowa sta- ją się coraz bardziej efemeryczne, myślenie coraz bardziej utylitarne, a przez to

It was she who re-invented and renamed the original version, called Dripping Pudding, which had been cooked in England for centuries, although these puddings were

What’s the name of the present British Prime

Trzecim argumentem podnoszonym przez Turnera w jego krytyce tradycyj- nie uprawianej socjologii ciała (to znaczy uprawianej zgodnie z paradygma- tem interpretatywnym

Proszę o zapoznanie się z zagadnieniami i materiałami, które znajdują się w zamieszczonych poniżej linkach, oraz w książce „Obsługa diagnozowanie oraz naprawa elektrycznych

O wyłanianiu się takiego podejścia i jednocześnie jego akceptacji, świadczą chociażby analizy przekazów kierowanych do kandydatów na wolontariuszy i osób już aktywnych

Ośrodek ten prowadzi zespołowe badania dotyczące społecznych, pedagogicznych i kulturowych uwarunkowań rozwoju oraz wychowania dzieci i młodzieży z pogranicza,

Z drugiej zaś Maryja w krzyżowej śmierci swojego Syna dostrzegała zbawczy sens i odwieczny zamysł Boga wobec ludzkości pogrążonej w grzechu i cienistej krainie śmierci (Mt 4,