• Nie Znaleziono Wyników

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera z połowy XIX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera z połowy XIX wieku"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Bożena Urbanek

Instytut Historii N auki PAN Warszawa

R A C JO N A L N A T E R A PIA W E D Ł U G

H E R M A N N A EBE R H A R D A R IC H T E R A Z PO Ł O W Y X IX W IE K U

W ykład terapii fizyjologieznej - H.E. Richtera, w ażne dzieło z zakresu dzie­ w iętnastow iecznej wiedzy lekarskiej pozostaje dziś w całkow itym zapom nieniu1. Praca Richtera, której polskiego przekładu podjął się znakom ity ów czesny lekarz, profesor Jagiellońskiej w szechnicy; Fryderyk K azim ierz Skobel2, w ydana zosta­ ła, w Krakow ie w 1855 roku - część 1, a rok później cz. 2, nakładem K sięgam i D.E. F riedleina’. M im o że m inęło przeszło 150 lat od druku - książka je s t nadal stosunkow o łatwo dostępna. Przechow yw ana je s t obecnie np. w kilku w arszaw ­ skich zbiorach, m. in. w Głównej Bibliotece Lekarskiej4, B ibliotece N arodow ej oraz U niw ersyteckiej. Zwyczajem tam tych czasów tekst polskiego tłum aczenia zadedykow any został; „Uczonym Mężom. Doktorowi Józefowi Dietlowi w Kra­ kow ie” ale i „D oktorow i Ludwikowi G ąsiorow skiem u w Poznaniu w dow ód po­ w ażania i przyjaźni” . Sam zaś autor dzieła posłużył się do prezentacji swojej myśli sekw encją z C elsusa in Meclicinae lib. II. cap. XIV i w spółczesnego mu F. Virchowa: Handb. d. spec. Pathologic u. Therapie. I BD . Erlangen, 1854.

Twórca Wykładu terapii fizyjologieznej. Postępowania lekarskiego na rozu­ mie i na przyrodzeniu ciała ludzkiego, wystawione ja ko nauki samoistnej, H erm an5 Eberhard Richter był dość kontrow ersyjną postacią swojej epoki. Uro­ dził się 14 m aja 1808 r.6, w Lipsku gdzie też w latach 1826-1830, studiow ał na­ uki m edyczne. Studia kontynuow ał w Dreźnie. Pełniąc tam obow iązki asystenta, od 1831 do 1 834 r. napisał dysertację doktorską pt. Problematu de via analytica

(3)

a d cerlitudinem in cognilione medica. Odtąd zw iązany był ju ż na stałe z Drez­ nem, gdzie trzy lata później, w tam tejszej A kadem ii M edyko-C hirurgicznej zo­ stał profesorem , specjalizując się w terapii.

W iosną 1849 r. został aresztow any i osadzony w w ięzieniu śledczym pod za­ rzutem udziału, ja k pisze jeg o dziejopis, „w sm utnych w ypadkach” Wiosny Ludów, rozruchach w obronie konstytucji frankfurckiej, stłum ionych 9 maja przez w ojska saskie i pruskie7. Początkow o zakazano mu w szelkiej działalności naukow ej, skazano na bezczynność ale to nie zaham ow ało tw órczego m yślenia. W w ięzieniu, w oparciu o dw udziestoletnie dośw iadczenie kliniczne, jak sam zresztą w spom ina, pow staw ała je g o najw ażniejsza praca, m ożna rzec dzieło ży­ cia - Organon der physiol. Therapie, w ydrukow ana ju ż po uwolnieniu: w 1850 r., część pierw sza, a w roku następnym - część d ru g a8. C zęść pierw sza polskiego w ydania ukazała się w pięć lat od pojaw ienia się oryginału i ja k pisze tłum acz, po czterdziestu latach od publikacji pierw szego w tym zakresie, na naszych zie­ miach podręcznika, w spom nianego ju ż F.A. Wolffa. Dodać m ożna, że w polskiej edycji Wykładu terapii fizjologicznej..., m iejsce druku podane zostało jako: D reżdany9.

D zieło R ichtera traktuje, ja k w skazuje w sam ym tytule autor o terapii. Roz­ patruje zagadnienie łącznie na 1076 stronach w tym na 579 stronach części pierw szej. C ałość podzielona została na trzy, odrębnie tem atycznie ujęte księgi: I - O pom ocy rodoci, II - O pomocy umniczej, III - Sposoby leczenial0. Całość autor zaprezentow ał dość odm iennie niż to do tej pory bywało, zaznaczając zresztą swe now atorstw o w tej dziedzinie. Dzieło stanowi, jak stw ierdza w przed­ m owie F.K.Skobel, reakcję Richtera na panujący w I połow ie XIX w., scepty­ cyzm , „upośledzenie” lecznictw a w stosunku do osiągnięć patologii. Jak dalej w yjaśnia autor dzieła, stan ten w ynikał z „w szechobecnej”, jeszcze w latach 2 0. XIX w., hom eopatii, opierającej swe założenia na zasadach niezgodnych „z roz­ um em ”, ponadto z „nadm iernego zaufania” do terapii zim ną w odą, „uw ielbienia dla fizyczno-chem icznej diagnostyki” : ograniczania się do sam ego rozpoznania choroby nie bacząc na dalszy jej bieg i w ynik o stateczny". W ystępuje zatem przeciw w szelkiem u dogm atyzm ow i którego, ja k stwierdza, „[...] przed laty dw udziestu uczyli się [...] w klinice” chociaż, ja k dalej pisze „ [...] przynajm niej przym uszali nas do zastanow ienia nad tem cośm y przedsiębrali ( nie - przyp. B.U.) ja k obecni nauczyciele kliniki, którzy u początków lekarzom w pajają lek­ cew ażenie i pogardę do ich w łaściw ego pow ołania [...]” ‘2. Ó w czesny stan tera­ pii ocenia zatem R ichter dość nisko, lokując na pozycji „rzem iosła bez zasad” '3. O partej, jak dalej pisze, często na dom ysłach, zabobonach i na w yobrażeniach pozbaw ionych podstaw naukow ych. Co w ięcej głosi konieczność uzyskania nie­ zależności, czy w ręcz w ybicia się terapii „na niepodległość” 14. Podkreśla z całą m ocą, że ma ona praw o do odrębności, posiada swój zasób w iedzy: „[...] spo­ czyw a na własnej podstaw ie i w łasne ma zasady ” 15.

(4)

Racjonalna terapia h'edliig Hermanna Eberharda Richtera 177

U pom ina się o stw orzenie tzw. „praw ideł leczenia”, z zastrzeżeniem , że cho­ ciaż stosow ane być m ają do „każdego chorego”, pow inny zarazem uw zględniać specyfikę w ynikającą z różnych etapów życia człow ieka, a jeszcze dodatkow o rozpatryw anych indyw idualnie, dostosow anych do konkretnej osoby. D ostrzega przy tym kon ieczność w yod ręb n ien ia d ziałań specjalisty czn ej natury, w tym z zakresu okulistyki, psychiatrii, po łożnictw a16. P om ocną w tych dociekaniach, dochodzeniu do ogólnych prawideł stanow ić ma, w edle niego, m etoda ded uk ­ cyjna. Sam pozostaje przy tym reprezentantem m etody em piryczno-krytycznej, czasem w prost nazyw anej „zdrow o-rozsądkow ej ”, praktykow anej przy „łóżku chorego” na co ju ż zresztą w skazano17. D ośw iadczenie, praktyka stanow i zatem , wedle autora, w ażny elem ent w pracy lekarza. Jednak, ja k pisze R ichter, w inna zostać ugruntow ana i zw eryfikow ana. W ażną dla niego je st sam oocena działań lekarza, m .in. przez zapis przebiegu choroby pacjentów (przynajm niej „w aż­ niejszych” przypadków ), prow adzony system atycznie, nie tylko u początków kariery zaw odow ej ale przez cale ż y c ie 18. O d w o łu je się do szkoły berliń sk iej z lat 30. XIX w., J. M ullera, który, „przem ienił fizjologię” - j a k stw ierdza Skobel - „dając hasło” do now ego spojrzenia na terapię tj. poszukiw ania skutecznych sposobów zw alczania różnych dolegliw ości w natu rze19, która objaw y „leczy, uśm ierza je i zapobiega” ale i do poznaw ania w jakich „um iejętnościach” w tych „zbaw iennych usiłow aniach” m ożna j ą naśladow ać20. Zdaniem S k o b e la - R ich­ ter przyczynia się swym i ustaleniam i do budow y „słupa granicznego” , rozdzie­ lającego lecznictw o daw ne od nowego, nazw anego „ośw ieceniow ym ” a nieco później racjonalnym 21.

Sam H .E.R ichter uznał zaś lecznictw o za naukę natury, w łączając do niej także w iedzę z zakresu: fizyki, chem ii; „badań ścisłych” popartych, ja k ju ż w spom niano, dośw iadczeniem , co w szakże, w tym czasie, nie było ju ż novum . W prow adza jed n ak inne, znacznie szersze spojrzenie, dom aga się bowiem uw zględniania w terapii osiągnięć „fizjografii i fizjologii”, określając j ą m ianem fizjologicznej22. Bowiem , jak w skazuje R ichter m im o, że od lat czterdziestych lekarze zn a ją fizjologię i um ieją stw ierdzić chorobę i j ą nazw ać to nie potrafią w ykorzystać tego w leczeniu. O dw oływ anie się zaś w terapii do „natury” w yn i­ kało z zaliczenia jej do grupy tzw. „nauk przyrodzonych”, poszukujących po­ tw ierdzenia swych hipotez z „pom ocą w rażeń odbieranych przez zm ysły” oraz praw ideł opartych na poznaniu jej leczniczych w łaściw ości. Z astanaw ia się R ichter nie tylko, J a k im sposobem natura leczy” ale i nad tym : „co to w ciele spraw iają środki lekarskie”23. Stawia zatem pytanie zasadnicze ja k ie w ym ierne zmiany, efekty, nazw ane „pierw iastkow ym i” dokonyw ane są w organizm ie czło­ w ieka za ich sp raw ą24. B ow iem , ja k dalej pisze „[...] lekarstw o p o w stało [...] z obaw y i dbałości o siebie sam ych i w yznacza cel: pom agać, zapobiegać i w al­ czyć z niebezpieczeństw em i cierpieniem , z chorob ą i śm iercią.”25. Głosi zasadę celowości przedsięwzięć medycznych (co w tych czasach nie było tak oczywistym )

(5)

stw ierdzając, że w wielu dotąd przypadkach działano na oślep, nie dostrzegając w yraźnych w skazań, w najlepszym w ypadku starano się leczyć objaw ow o, po­ strzegane „zw iastuny” upatryw ane jak o niezależne postaci choroby26.

O kreślony „cel leczenia” je st dla R ichtera „rozum nie” więc i naukow o uza­ sadnionym w skazaniem niezbędnym do ustanow ienia „pew nej liczby głów nych (zasadniczych) sposobów leczenia”, które składają się na w łaściw ą „niezaw isłą” dziedzinę terapii27. W określonej terapii w ykorzystyw ane być m ogą tylko w ybra­ ne m edykam enty, przez inne nie dające się zastąpić lub tylko w części stosow a­ ne być m o gą w ym iennie. O pow iada się zatem za uporządkow aniem sposobu ap­ likow ania farm aceutyków , które określone zostało „lekow aniem czynnościo­ w ym ” a dotyczącym w szystkich układów i funkcji ustroju człow ieka, a więc teo­ retycznie um ocow anego w podstaw ach fizjologii. N azyw a j ą też „pom ocą um iejętną”28. Zasada celow ości w szelkich interwencji m edycznych staw ała się w ten sposób, w tym i za sp raw ą R ichtera obow iązującą.

N ie odżegnuje się od zdobyczy poprzednich pokoleń w tym i podstaw ow ych założeń jeszc ze szkoły H ipokratesa ale i w spółczesnych autorytetów . W iększość z nich przytoczył, w swym w stępie Skobel ale i po części pow ołuje się na nich sam autor Wykładu... zaliczając tutaj m.in. Cli.W. H ufelanda, J. H ergenrothera, G.P.E.K. K irchnera, Ch.F. N assego, K. von R okitanskyego, A.F. G unthera, C.F. Kocha a zw łaszcza W hewella29. Ostatni z autorów, jak sam zresztą Richter stw ier­ dza, był jeg o najw iększą inspiracją naukow ą30. Wylicza w swej pracy także w ięk­ szość poznanych, w I połow ie XIX w„ ustaleń dotyczących budow y organizm u człow ieka, w tym np. dokonania w zakresie histologii.

Ze w zględu na przyjętą koncepcje i założenia swojej pracy przyw ołuje tu publikację G .F.C h.G .,G reinera pt. Der Arzt im Menschen oder die Heilkraft der Natur' ' w której autor postrzega oddziaływ anie natury jak o m.in. pęd do zacho­ w ania życia i „siłę w ew nętrzną” kierującą procesam i zdrow ienia. Richter w myśl uprzednio podanych założeń przestrzega jed nak przed całkow itym oddaniem się we „w ładanie” natury a zaleca um iejętne jej w ykorzystyw anie i zastosow anie. Kreśli zasady i drogi postępow ania, zastanaw ia się w jak ich okolicznościach, natura sam a „stara się pom agać” ; ponadto z jakich sposobów, środków „korzys­ ta”, które składać się m ogą na tzw. „pom oc um iejętną”32. Z w raca przy tym uwagę na otoczenie chorego, sposób życia - zw łaszcza dość szczegółow o roz­ patruje uw arunkow ania w ew nętrzne, określając je m ianem fizjologicznych czy patologicznych. W grupie tych ostatnich w ym ienia budow ę - konstytucję czło­ w ieka, jeg o wiek, pochodzenie, tzw. w ięź o sobniczą w skazując na skłonności czyli tzw. przyw iązanie „niektórych rodów ” do chorób „[...] skąd z o w ią je też dziedzicznym i”, na co ju ż zresztą zw rócono uw agę33. Do tego rodzaju chorób zalicza: obłęd, udar mózgu oraz dnę i kam icę m oczow ą34.

Ważny jest jednak także, jak pisze, „skład chem iczny” poszczególnych części organizm u, zachow ujący „w łaściw ą tem uż zgodność i następstw o spraw, które

(6)

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera 179

się w nim odbyw ają Stara się w ytłum aczyć m echanizm tzw. w yzdrow ie­ nia sam oistnego. Tym zagadnieniom pośw ięca pierw szą księgę swojej rozpraw y zatytułow anej: O pom ocy rodoci, czyli natury. W yszczególnia tu czynniki, uzna­ ne przez niego za pom ocne w procesie zdrow ienia. N a pierw szym m iejscu w y­ m ienia przekrw ienie, stanow iące nieodzow ny je g o elem ent. D alszym etapem te­ go procesu jest, w edług Richtera, zapalenie a następnie otorbienie czyli o dg ra­ niczenie „części zdrow ej” od m iejsca tym procesem dotkniętym i w reszcie jeg o zropienie. W edle autora Wykładu... (z resztą ta k że szkół w cześniejszych, po częś­ ci jeszcze i starożytnych lekarzy) spełniało to funkcje ochronne dla organizm u, zabezpieczenia od dalszych skutków rozw oju ch o ro b y '6. Podobnie ja k po tzw. przesileniu następow ało złuszczane i usunięcie z organizm u nadm iaru elem en­ tów szkodliw ych np. m oczanów czy cukru37. W ażną rolę przypisyw ał w szelkim objaw om tow arzyszącym w tym: reakcji na ból, w strętow i do określonych po­ traw itp.38

Porusza też sprawę tzw. w yrastania z chorób czy przynajm niej z niektórych skłonności, które m ijają z w iekiem 3'’. Przypom ina daw no uznaną prawidłow ość, że czas trwania, sposób ich przebiegu m ają wpływ na uleczalność zm ian, które na­ stąpiły. Stw ierdza w tym przypadku ,że ’’łatwiej ustępują choroby nie zaaw anso­ wane w swym biegu niż w stanie przew lekłym ”40. Przy tej okazji przytacza dawny podział chorób na: uleczalne i nieuleczalne41. Dokonuje ogólnej analizy przebie­ gu, poznaw anego wtedy sposobu szerzenia się i stopnia ich „zaraźliw ości”42.

Z w raca jed n o cześn ie uw agę na niektóre w łaściw ości przyrody w tym do re­ generacji, zastępow ania pew nych utraconych czynności czy funkcji innym i. Ponadto na zdolność do odnowy, odbudow y populacji czego przykładem je s t często w ystępująca po epidem iach i innych klęskach żyw iołow ych zw iększona płodność i przyrost naturalny43.

K sięga druga, O pom ocy umniczej pośw ięcona została sam ej terapii, um iejęt­ nie kierow anej, określanej ja k o posługa, staran ia oraz w szelk ie zabiegi „urządzenia” i z ich pom ocą interw encje czynne i bierne, m ające m iejsce w o r­ ganizm ie człow ieka. Zatem w edług R ichtera terapia jak o pojęcie niezw ykle po­ jem n e w swej treści obejm uje w szystko to co: „[...] lekarz przedsiębrać m a ku

pożytkow i i pom yślności chorych [...] oddanych mu w opiekę”44. Jednakże jeg o zakres działania dotyczy nie tylko samej choroby, ratow ania życia, ulżenia d o ­ legliwości czy w spierania podczas um ierania lecz także służyć m a zachow aniu zdrow ia czyli profilaktyce. Dlatego też istotnym dla R ichtera je s t zw alczanie skłonności, predyspozycji zarów no w rodzonych ja k i nabytych: spow odow a­ nych niew łaściw ym sposobem życia, przyzw yczajeniam i, p racą i ich niw elow a­ nie np. przez popraw ę warunków, „zobojętnienie trucizn” działających na orga­ nizm , szczepienia przeciw ko ospie45.

Leczenie, traw estując m aksym ę Hipokratesa, m a odpow iadać ogólnej zasa­ dzie: „co należy czynić, a czego zaniechać”46. Opierać się winno na wiedzy o orga­ nizmie zdrowym i chorym ale i „woli” pomagania47. Formułuje etapy postępowania

(7)

lekarskiego podporządkow ane znanem u od starożytności podziałow i: poznania, rozpoznania i prognozy. P o d sta w ąjest jed n ak jak pisze „[...] um iejętne zbadanie istoty obecnego przypadku [...] uw zględniając przyczyny, istotę choroby”48. W szelkie zatem uw arunkow ania przeszłości, rzutujące na stan ale i przyszłość chorego. Sposoby poznaw ania choroby pow inny opierać się zarów no na posta­ w ie czynnej lekarza tj.: dokonyw aniu oględzin, badaniu, chociaż zarazem prze­ strzega, że „nie m ożna chorych tak badać ja k [...] naturalista rozbiera ja k ą m artw ą kopalinę [...]”4q. Za istotny uw aża też bow iem opis dolegliw ości zgła­ szanych przez pacjenta, radząc cierpliw e go w ysłuchać, dozw alając mu nawet w yżalić się „do w oli” . C ałość zebranych tą droga inform acji pozw oli, jeg o zda­ niem , na „[...] poznanie w arunków i okoliczności w których trzeba i m ożna przynieść rozum ną pom oc lekarską”50. W prognozow aniu zaś w yników pom oc­ ne byw ają, ja k pisze, obserw acje anatom o-patologiczne ale, i co należy podkreś­ lić, od niedaw na w tedy w ykorzystyw ane, dane statystyczne dotyczące różnych przypadków chorobow ych51. P ozw alają one tą d ro g ą przew idzieć ew entualne skutki przedsięw zięć m edycznych, a naw et lyzyko śm ierci. Dopiero na podsta­ wie postaw ionej diagnozy układane być mają, w sposób m etodyczny, w skazania - „indicata”, zasadnicze, w yznaczające tzw. leczenie zasadnicze ale i w spom nia­ ne ju ż objaw ow e w edle tłum acza „przypadow e”52. W swych założeniach za­ rów no leczenia zasadniczego ja k i objaw ow ego uw zględniany pow inny być, w ielokrotnie ju ż w spom inany, cel nazyw any też zam iarem , istotą pow ołania tej profesji tj.: zapobiegać niepom yślnem u obrotow i sprawy, ocalić od groźby śm ierci, uzdrow ić, w alczyć z cierpieniem , w spierać podczas um ierania. W śród w ym ienionych przez autora zadań na plan pierw szy w ysunięta została groźba śm ierci i znane w tedy m etody ratow ania chorego ja k i przyczyny, które m ogą do tego doprow adzić. W śród nich przytoczył: przekrw ienie (porażenie) lub nie­ dokrw ienie m ózgu, wady, (zaw ał?) serca, zakażenia krwi np. kw asem w ęglo­ wym , perforacje, zm iany zgorzelinow e. Ze sposobów ratujących m.in.: nacięcie tchaw icy i zabiegi „cucące”, ożyw iające, „w ytoczenie” nadm iaru płynów ustro­ jow ych np. przez nakłucie klatki piersiow ej oraz puszczenie krw i53. Jako kolej­ ne, w ażne podał łagodzenie cierpienia, często określane ja k o leczenie osłonow e czy kojące, stosow ane w chorobach nieuleczalnych. Z asad ą było „stłum ienie czynności nerw ów ” m.in. przez zapew nienie troskliw ości, staranności w opiece, elim inow anie w szelkich okoliczności drażniących (oddalenie zgiełku, łoskotów, nieprzyjem nych zapachów ), pokrzepienie „ducha”, „obudzenie dzielności” - d o ­ danie sił czy w sparcia w zw alczaniu dolegliw ości. Z konkretnych środków far­ m akologicznych polecał, stosow ane od niedaw na, preparaty anestetyczne: chlo­ roform , eter, a także m orfinę. M iały one zapew nić spokojną śm ierć lecz zarazem nie doprow adzić do jej przyspieszenia Zw racał także uwagę na niebezpieczeń­ stwo uzależnień od silnie działających, leków. Był przeciw nikiem eutanazji, co dobitnie podkreślił w swojej rozpraw ie54.

(8)

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera 181

Pełny sukces m edyczny czyli uzdrow ienie „zupełne” lub przynajm niej cząst­ kow e o siąg n ąć m ożna, w ed łu g R ichtera, d ro g ą b ez p o śred n ią lub p o śred n ią, w myśl zasady „Co nie je st na swoim m iejscu to pow inno być up rzątniętem ”55. Z aniechać jed nak, ja k radził, działań „[...] tam gdzie natura radzi sobie sam a”56. W terapii „zasadniczej”, opartej na racjonalnych przesłankach, w a żn ą rolę o d g ry w a p o stęp o w a n ie przy czy n o w e, które w racjo n aln y sp o só b lik w idu je, a przynajm niej, niw eluje najw ażniejsze zmiany, które poczyniła choroba. Jak rów nież pow strzym uje „zgubny” jej bieg. O bjęcie zatem działaniem leczniczym „siedliska” choroby postrzeganego bądź w postaci m echanicznej (np. ciało ob­ ce) czy chem icznej natury w tym zw iązanego z w ydzielaniem poszczególnych narządów ale i zm ian w tkankach: ich w iększego skupienia „zagęszczenia” lub „rozrzedzenia”57. Proces postępow ania leczniczego powinien być ujęty planem : w łaściw ie dobranym i uporządkow anym : co do m iejsca oddziaływ ania, czasu, kolejności aplikow anych środków i ich odpow iedniej ilości. U w zględniając za­ w sze m ożliw ość m odyfikacji a więc elastycznie dopasow any do szczególnych i zm ieniających się, ja k zaznacza Richter, stanów pacjenta58.

Prezentuje przyjęte przez siebie praw idła leczenia: 1. „To co szkodzi usunąć należy”

2. N iedostatki uzupełnić, proponując chirurgiczne „odtw órstw o” albo po­ przez w zm ocnienie organizm u , zastosow anie leków „posilający ch” 3. „N adm iar - ograniczyć, „pow ściągnąć”

4. N iedobór uzupełnić - lekowaniem pobudzającym , hom eopatią

5. „To co zmienić należy powinno być zmienione w sposób stosowny ze w zglę­ du „na ciało, m iejsce, położenie, czynności”59.

D okonuje też ogólnego podziału środków tzw. „narzędzi terap ii” na: a) dietetyczno-psychiczne, czyli w yczekujące,

b) czynne czyli lekarsko-m echaniczne, c) chem iczne-farm akologiczne.

Ponadto dzieli je na głów ne, zasadnicze i w edle szczegółow ych potrzeb le­ czenia - „fizyatryki”60. Te ostatnie zaś oprócz podanych powyżej praw ideł uza­ leżnia od w zględów fizycznych i chem icznych czyli w prow adzających zm iany dotyczące zarów no struktury organizm u, ja k i je g o składu.

Z agadnienia te szczegółow o zostały om ów ione w księdze trzeciej, i najob­ szerniejszej, zatytułow anej: Sposoby leczenia czyli o fizyczno-chem icznych ro­ dzajach leczenia61.

W tej części opisuje zm iany fizyczne w organizm ie, które m ogą zaistnieć j a ­ ko efekt leczniczy, w yw ołany przez ruch bierny w m iejscu lub czynny, ja k pi­ sze, .,[...] przy ciągłej zm ianie tego ostatniego (L ocom otio)”62. Pierw szy z w y ­ m ienionych czyli ruch bierny, spow odow any m oże być, w edle autora, drganiem drobniejszych cząstek ciała przez: w strząs, klepanie, ugniatanie. N atom iast dru­ gi, czyli ruch czynny, aktyw nie podejm ow any przez chorego, dokonuje w ciele

(9)

zm ian położenia: jeg o części w obec siebie oraz całego ciała „w zględem rzeczy” . Te zam ierzone ruchy nazyw a (za G eorghm ) kinezyterapią63. Z aznacza zarazem , że sposobów leczenia ruchem (biernym czy czynnym ) je st w iele, do ty czą różnej form y i postaci, w tym np. położenia czy kierunku a sprow adza je R ichter do gim nastyki i tzw. leczenia przez w ypróżnienie64. W arunkiem racjonalnej gim na­ styki leczniczej jest, w edług niego, zachow anie pew nego porządku i m iarowoś- ci czyli tem pa oraz czasu w ykonania65. C ałość w inna być podporządkow ana „istocie choroby” a efektem np. zw iększenie częstotliw ości oddychania, bicia serca. Ponadto, ja k pisze, „w zniecenie w sysania”, napływ u krwi, pobudzenie nerw ów „[...] odnow a w calem ciele, osobliw ie w m ięśniach” pobudzenie czyn­ ności narządów i ich funkcji'’6. Podaje też inne sposoby leczenia fizykalnego, w tym przez: zm ianę w przyleganiu, połączeniu części ciała np. przez w ykonanie „złączenia” z użyciem opasek, przylepców 67. W ym ienia zespół ćwiczeń uspra­ w niających np. zginanie czy odw odzenie ale i przew idzianych do przeprow adze­ nia w stanie spoczynku chorego uw zględniające różne postawy, ułożenie68.

W doborze odpow iednich „narzędzi terapeutycznych” zw raca uwagę na w y­ korzystanie naturalnych w łaściw ości przyrody. K oncentruje się tu na w spom nia­ nych fizycznych jej w łasnościach jak: sile ciążenia, zacieśniania, zagęszczania, zdolności do ruchu, w spom nianej ju ż zresztą. Ponadto zastosow ania w terapii: zdolności pow ietrza do cyrkulacji, zm ienności tem peratur w tym w ydzielania ciepła oraz w ilgoci, światła, m ożliw ości elektrostatycznych. O pisuje szczegóło­ wo ich przeznaczenie. Jak np. silę ciążenia zastosow aną przy odpow iednim po­ łożeniu ciała chorego, ułatw iającą odpływ nadm iaru w ydzieliny69.

Z chem icznych skutków zmian w organizm ie dokonanych z pom ocą środ­ ków terapeutycznych w ym ienia: „zw ilżenie lub w ysuszenie”, uzupełnienie utra­ ty ciepła” lub przynajm niej zm niejszenie jeg o ubytku, rozpuszczenie, „skrzep- nienie”, zobojętnienie (przez alkalizację, zakw aszenie, odtrucie), przerw anie procesu „kiśnięcia i gnicia” oraz zm ianę budow y ciała70. W spom ina także o spo­ żytkow aniu chem icznych (organicznych) ale naturalnych jej elem entów , które dostarczane są w form ie pokarmów, różnych płynów, zapew niając organizm owi różnorakie składniki np. białkow e. Przypom ina, znane od czasów najdaw niej­ szych, a polecane szczególnie na dw orach m ożnych, czasów średniow iecza, przypraw y korzenne, ułatw iające traw ienie.

Jednak ze zrozum iałych pow odów najw ięcej m iejsca pośw ięca chem iczne­ mu ale i fizycznem u działaniu farm aceutyków i to nowszej ju ż generacji.

Pisze zatem o potrzebie (w m iarę m ożności) dokładnego poznania w łaści­ wości leku ale i zm ian fizyczno-chem icznych jak ie w yw ołują w organizm ie do­ tyczących, „[...] szeregu spraw żyw otnych praw idłow ych lub niepraw idłow ych, które nazyw am y zdrow iem lub chorobą”71. M im o, że zw raca uwagę na brak ciągle jeszcze pełnej wiedzy o roli leków, m echanizm ie ich działania a zw łasz­ cza możliwości przewidywania skutków zależnych bowiem, jak pisze i od związku: „um ysłu z ciałem ”72.

(10)

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera 183 O pisuje następujące po sobie etapy działania różnych specyfików , rozpoczy­ nając od ogólnej charakterystyki jak np. „[...] sole w y dalają z błon śluzow ych w odę [ ...] ” 73 czy „ eter [...] obraca (się) [...] w parę na skórze”74. N astępnie przedstaw ia drogi rozprow adzenia leku w organizm ie, w yjaśniając te zjaw iska w oparciu o zasady fizyki i je g o chem icznego rozkładu. S tw ierdza m .in.: „[...] w m iarę tego ja k (specyfiki te przyp. B.U.) przechodzą z kom órki do kom órki [...] m ogą zostać zobojętnione [...] przem ienić się w nierozpuszczalne połączki białka, które później [...] napotkaw szy stosow ny rozczynnik pom ału w siąkają coraz głębiej”75. Dalej rozchodzą się za pośrednictw em krwi i za jej spraw ą, pi­ sze, rozpuszczać się m a ich istota76. Interesując się drogam i przem ieszczania się leku. zauw aża w ażność arterii, naczyń krw ionośnych dzięki którym szybciej zo ­ stają do tkanek rozprow adzone, w yw ołując pożądany skutek77. W skazuje też na rolę ja k ą w tym procesie ogryw a najm niejsza cząstka organizm u - kom órka78. W spom ina też o ogólnym , przez tłum acza określonym „odleglejszym ”, jeg o działaniu w tym za pośrednictw em układu nerw ow ego, w pływ ie bodźców i o d ­ ruchów na nie, um ożliw iających „[...] pow ściągać, zm niejszać ruch [...], udzie­ lać się „innem u [...]”7<>. Pisze o tzw. „stłum ieniu czucia” np. przez „odurzenie za pom o cą chloroform u [...]8H. Pobudzeniu pracy serca, zauw ażalnego w akcji tętna np. po podaniu alkoholu, środków drażniących. Tak więc tzw .” lekow anie” obok drażniącego m oże rów nież spełniać zadania przeciw bodźcow e czy przeciw czynnościow e, służyć: „[...] odw rócenie jakiegoś bodźca od ośrodków nerw o­ w ych .” czyli też uspokoić jeg o w pływ 81. Przypom ina jed n ak w ielokrotnie, że te­ rapia skierow ana być musi przeciw istocie i w łaściw ości sam ej choroby82. D o­ dać m ożna, że zasada w ykorzystyw ania siły różnych bodźców w terapii znalazła u autora dość pow ażne m iejsce83. Szczególne jej zastosow anie dostrzegł R ichter w tzw. „lekow aniu um ysłow ym pobudzającym do życia, w yw ołujących zado­ w olenie, „podniecające w olę”, utrzym ujące w spraw ności funkcjonow anie posz­ czególnych układów ale i w razie potrzeby osłabiające tę aktyw ność84. W yjaśnia także daw no znane, nazwy grupy leków np. „piersiow ych” podaw anych w celu uspraw nienia oddychania85. Z w raca przy tym uw agę na specyfiki tzw. „leki w y­ bierające” konkretne funkcje organizm u i działanie czynnościow e. Stw ierdza przy tej okazji, że skutek czynnościow y zależny je st od w pływ u chem icznego ale i fizycznego w tym, w spom nianej ju ż, drogi podania leku. O bserw uje przy tym m iejscow e działanie leku ukierunkow ane, ja k stw ierdza „[...] na kom órki „przybłonkow e, w łókna czuciow e, naczynia w łosow ate i lim fatyczne, tkanki kurczliw e [...] i gruczoły w ydzielające”86. Jego zdaniem w początkow ym etapie „[...] każdy lek skutkuje tylko m iejscow of...] na podobnych i podanych powyżej zasadach fizycznych i chem icznych87.

Leki przez skutki czynnościow e tak m iejscowe, jak i „odleglejsze” w yw ołują cały szereg zm ian funkcjonalnych dalszych; jak o „skutki pochodne czyli następo­ we.” ale i przemian cielesnych (materialnych), przekształceń w „rozwoju” w części

(11)

lub w całości organizm u. M ogą one pojawić się w ciele po dłuższym lub krót­ szym cz a sie 88. Jako przykład p rzytacza m .in. d ziałanie rtęci, w yw ołującej też i pow ikłania - „chorobę polekow ą” - będące w tym przypadku objawem ubocz­ nym, obok oczyw iście i leczniczego określonego jak o „zbaw ienny”89.

W ysuw a też supozycję, że reakcja na lek m oże być osobnicza bowiem zależ­ na je st od „[...] szczególnych przym iotów osoby, u której użytem został [,..]”90. N azyw a je też inaczej - sw oistym i, kiedy to konkretny specyfik pom aga tylko konkretnym osobom , ze w zględu na ich budow ę ciała, skład chem iczny i sposób „odbyw ania się [...] czynności (życiow ych przyp. B. U.) w zdrow iu i chorobie”91. D latego też zw raca uwagę, że przy w yborze leku należy brać pod uwagę w y­ w ołanie konkretnego efektu; zw iązanego ze specy fik ą określonej choroby ale i co pow iedziano pow yżej, z w łasnościam i osobniczym i chorego. Bowiem jak pisze „[...] ludzie i choroby różnią się m iedzy sobą”92. D ziałanie środka leczni­ czego odpow iadać pow inno regułom chem iczno-fizycznym w edle przeprow a­ dzonych porów nań dostosow anych do oczekiw anych efektów. U w rażliw ia za­ tem lekarza na konieczność uw zględniania w kuracji, w yborze farm aceutyka także zasad ostrożności w ynikających z cech osobniczych chorego: tj. wieku, płci, stanu w tym brzem ienności, połogu, karm ienia niem ow ląt. Jak również uw zględnienia faktu, iż: „K ażdy lek ma sw oja porę ; tak ze w zględu na chw ilę najw łaściw szą do użycia, jak o i ze względu na czas, którego potrzebuje ku roz­ w inięciu sw ojego skutku [...]”9\ Pisze o kwestii ew entualnego łączenia różnych ich rodzajów, kum ulacji, a więc w skazuje na w ażność ilości podaw anego leku jak i na czas je g o działania, pam iętając o nie m ieszaniu leków w zajem nie się w ykluczających94. Z w raca uwagę na różnice w ynikające z daw ki farm aceutyku. Stw ierdza przy tej okazji „Leki strychninow e, zażyte w ilości m ałej, podniecają czynność zw ro tną rdzenia pacierzow ego: w ilości zaś w ielkiej porażają go”95. Jednakże uw zględniać przy tym należy w spom niane ju ż m iejsce w prow adzenia leku do organizm u chorego pam iętając o zm ianach jakich z tego tytułu m oże podlegać np. za spraw ą kwasu żołądkow ego ale i o w spom nianych ju ż rezulta­ tach ja k ie w yw oła. O pisując różne drogi jeg o w nikania stw ierdza m .in., że: „[...] lotne, w chodzące do organizm u przez płuca, skórę, „[...] przyspieszają w ydzie­ lenie cieczy na tych błonach. Ale pisze również, iż „[...] skutkują one też jak o środki pobudzające nerwy nagle”96. M im o to, jeśli je st tylko taka m ożliw ość, proponuje dostosow anie form y a naw et sposób jeg o zażyw ania nie tylko do w spom nianych powyżej zasad ale i do upodobań pacjenta. Z auw ażyć tutaj nale­ ży, że ju ż w czasach Richtera zakres i m ożliw ości aplikow ania farm aceutyków były ju ż dość duże, o czym autor także pisze, m .in. „w strzykiw aniu w żyły” nie­ których leków płynnych, a „rzadkich”, zaznaczając jed n ak o istniejącym niebez­ pieczeństw ie zw iązanym z tym zabiegiem 97. Podobnie jak i o „[...] zaszczepia­ niu leków odurzających do ranek płytkich”98. C hociaż w tym przypadku powodem m iał być ból „[...] z jakim [...] bywa połączony” i dlatego sugerował

(12)

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera 185 nie stosow ać „w w ypadkach pospolitych” ale i , ja k m ożna sądzić, ze w zględu na m ałą (?), często je g o sku teczność".

P rzypom ina zarazem i w tedy dość znany fakt, że: „N iektórzy ludzie w cale nie zn o szą pew nych leków ” 100.

A peluje o rozróżnianie w zalecanej recepturze leku zasadniczego i p om ocni­ czego, pow iększającego skutek leku głó w n eg o 101. Przeprow adza przy tym kry­ tykę braku ciągle jasnych zasad w doborze farm aceutyków podporządkow anych często jed y n ie regule: „sim i lia sim ilibus” czy „contraria contraris” 102. Co więcej głosi, że nie należy zlecać żadnego leku bez dostatecznie um otyw ow anego po­ w odu, ale stosow ać z d u żą ostrożnością o której ju ż w spom niano p o w y żej103. Stw ierdza, że w skazania do wyboru środka pow inny być bardzie szczegółow o uzasadnione. Przytacza pogląd szkoły Hipokratesa: „ N ie pow inniśm y nigdy na­ zbyt ufać lekom i środkom lekarskim , których użycie zaleca um iejętność, ani znów za m ało zaufania pokładać w środkach dietetycznych [...] gdzie za pom ocą tych ostatnich lekarz m oże dopiąć sw ego celu [...]” 104.

W m yśl poglądów H ipokratesa przypom ina: „im prostszy je s t środek lekar­ ski ,tem pożyteczniejszy byw a zazw yczaj” czy „środek, którego lekarz chce użyć, nie pow inien chorego narażać na niebezpieczeństw o utraty życia, albo os­ łabić [...] na czas dłuższy” 105. Przestrzega tu jed n ak przed niedostatecznym (po­ łow icznym ) skutkiem , co określa mianem „gorszego, aniżeli żadnym ” a zarazem przed n iepew nością lekarską, nadm ierną zm iennością m etod i sam ych lekó w 106. Przy tej okazji zw raca uwagę na wagę roli lekarza, jeg o siły sugestii w proce­ sie zdrow ienia, będącego jednocześnie m iarą zdobytego zaufania pacjenta. Pod­ kreśla także znaczenie umiejętności dydaktycznych, w tym nakłaniania chorego do poddania się kuracji i przestrzegania system atyczności w jej stosow aniu107.

Praca R ichtera ukazana polskiem u czytelnikow i za pośrednictw em Skobela stanow iła istotny postęp w rozwoju poglądów na terapię nie tylko dziew iętnaste­ go stulecia. N ow e, racjonalne m etody opisane przez R ichtera oparte, ja k głosił, na poznaniu organizm u pod w zględem anatom o-patologicznym i dostosow aniu w łaściw ego rem edium do stopnia tych zm ian i ogólnego stanu chorego, uw zględniając zarazem rzeczyw iste m ożliw ości działania leku. Ponadto, w za­ leżności od m iejsca i drogi jeg o podania, przew idując skutki, sprow adzające się do zlikw idow ania przyczyny choroby czyli w łaściw ego w yleczenia lub przynaj­ mniej osłabienia jej biegu czy zniw elow ania uciążliw ych następstw. Autor, jak o jed en z pierw szych, zw racał uw agę nie tylko na skład chem iczny leku i zm iany ja k ie pod jeg o wpływ em w organizm ie się odbyw ają, ale i na indyw idualne, je d ­

nostkow e cechy, które rzutują na stopień reakcji w tym i na brak tolerancji na dany środek. Zdaniem Richtera te w łaśnie zasady rozpatryw ać należy w ordyno­ w aniu kuracji bow iem one stanow ią o pozytyw nym jej wyniku. Elem enty tych przem yśleń i w skazań m ożna uznać jak o trw ały wkład w rozwój lecznictw a.

(13)

Przypisy

1 Przeciw ieństwem jest tutaj praca Augusta Ferdynanda W o l f f a , Rys sztuki le­ karskiej czyli terapia ogólna i szczególna (t. I i 2, Warszawa 1816-1817), która jest dość chętnie w ykorzystyw ana i przytaczana przez w spółczesnych historyków medycyny. Przykładem może być tu publikacja B. P ł o n k i - S y r o k i pt. Recepcja doktryn me­ dycznych przełomu XVIII i X IX w w polskich ośrodkach akademickich w latach

1784-1863, Wrocław 1990, w ydana w ramach „M onografii z Dziejów Nauki i Techni­ ki” , t. CXLI, por. s. 104, 217.

2 F ryderyk K az im ie rz Skobel ( 1 8 0 6 - 1 8 7 6 ) , u rodzony w W arszawie, kształcił się w Wiedniu i w Krakowie gdzie w 1833 r„ uzyskał stopień doktora nauk medycznych a rok później profesora patologii i terapii ogólnej, później farmakodynamiki i farmakognozji. W 1870 został rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Założyciel „R ocznika Wydziału Lekarskiego w Uniw ersytecie Jagiello ńskim ” oraz „Przeglądu Lekarskiego” . S. K o ś - m i ń s k i : Słownik lekarzow polskich, Warszawa 1888, t. 11, s. 4 5 9 - 4 6 0 .

! Zawiera także informację o warszawskim wydaniu.

4 W zbiorach specjalnych sygn. Cz. 1.; 25.049, 25.342, 25.061 cz.2.; 25.321, 25.049. ■ W edycji polskiej imię zostało spolszczone.

0 Zm a rł w 1876 r. Encyklopedia powszechna S. Orgelbranda, Warszawa 1902, t. XII, s. 603.

7 Do końca je d n a k nie udowodnionych. Należał też do grona niemieckich d em o­ kratów zaangażow anych w obronę konstytucji a przynajmniej je g o sympatyków, o czym z w iadom ych p o w odów oczywiście nie pisze. W wydarzeniach tych ze znanych postaci czynnie uczestniczy: R. Wagner, a z Polaków m.in.: W. Heltman. W starciach zbrojnych zginęło wtedy paruset uczestników. M. Ż y w c z y n s k i : Historia powszechna

1789-1870, Warszawa 1964, s.347.

8 Biographisches Lexikon der hervorragend Arzte aller Zeiten und Volker, wyd. zbiorowe, Verlag von Urban & Schwarzenberg, München - Berlin 1962, s. 804-805. Część je g o przemyśleń, ja k pisze Skobel, została zamieszczona przez dr K.Ch. S c h m i d t a w Encyklopedyi wszech nauk lekarskich, Lipsk 1841-1842, t. VI. Por. F.K. S k o b e l : Przedmowa, s. XXV. Wykład terapii..., cz. I, s. XXV. Wedle także Skobela treść Wyklcidu... tłum aczona była na ję zyk holenderski przez dr K.Gobee. Tam­ że, s. XX. H.E. R i c h t e r , Wykład..., s. 10.

l> Wywodzące się z ję zyka łużyckiego, po niemiecku Dresden. Por. Wielka Encyklo­ pedia Ilustrowana, t.XV, Warszawa 1895, s. 1002, 1004. N az w a Dreżdany, która dziś może spraw ić nie mały kłopot, w prow a dzona została przez tłu m acza celowo, co wyni­ kało m.in. z j e g o osobistych zainteresowań (chociaż nie tylko): poszukiw aniem dawnych korzeni i zw iązków leksykalnych. Sam bowiem Skobel, ja k przynajmniej wspomina Jó z e f Peszke był skory do przypominania nazw mało znanych, ale i do tworzenia no­ wych, nieraz „dziw acznych” . GBL, Zbiory specjalne, spuścizna po J.Peszke, 1/36/3. Śp. Jó z e f Majer. W spom nienia pośmiertne, s. 10.

(14)

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera 187

11 P rzedm ow a tłumacza, (F.K. S k o b e l ) : Wykład terapii jizyjologicznej.. cz. l , Kraków 1855, s.X IV -X V . Dodać trzeba, że sam Skobel, ja k pisze z uwagi na p e w n ą ju ż nie aktualność treści (minęło pięć lat od niemieckiego w ydania ) podjął się trudu w p ro ­ w adzenia pewnych uzupełnień np. partii o elektroterapii, o czym informuje czytelnika we wstępie, ale i w odsyłaczach, np. o kwestii dotyczącej tężca, uznanych przez Skobe- la za najnowsze obserwacje, pochodzące bowiem z 1852 r. Por., s. XX, 104.

12 H.E. R i c h t e r : Wykład..., c z .l , s. 4. Skarży się wręcz, że „[...] w Niem czech są szkoły, które starają się poznać zm iany anatomiczne i wytłum aczyć j e zgodnie z za­ sadami fizyki, chemii [...] ale zaś leczenie takowe zbyw ają z takiem lekceważeniem i tak (są) nierozważni, że w ychow ańcy ow ych szkół nauczyć się nie m o g ą i dla tego też nie u m ie ją postępować w edług pewnych zasad i ze św ia dom ością tychże” . Tamże.

13 Tamże, s. 3. 14 Tamże, s.5. 15 Tamże, s.2. 16 Tamże, s. 118. 17 Tamże, s.6. 18 Tamże, s. 140.

10 Przez F..K.Skobla nazywanej mianem „rodoci” czy „rodota” . Przedmowa, s. XVIII. W prow adz one przez tłum acza pojęcie „rodoć” pojm ował on szerzej, obejm ujące zakre­ sem znaczeniowym moc zdolną do rodzenia, tworzenia, ro zu m ian ą ja k o „w cieloną” wolę Stwórcy czyli je g o „wszech tw órczą siłę raz na zawsze w ciało w la n ą ” . Zatem w e d ­ ług S kobela w iązać j ą należy z tzw. „p rz y ro d z e n ie m ” czyli uzy s k an y m i od Boga, czy i m oże poprzednik ów „rodu” (?) czyli posługując się w spółczesną interpretacją, „odzie­ d z i c z o n y m i” i w łas n o ścia m i ciała. Por. s. XXII, XXLI. J e d n ak dla ja s n o ś c i w y w o d u i faktu, że miano to nie przyjęto się i nie występuje w ję z y k u polskim posługiwać się będę znanym pojęciem - „natura” chociaż w rozumieniu tłum acza i oczywiście, mam ta ką nadzieję, autora dzieła. Por. też przyp. 33.

20 Tamże. 21 Tamże.

22 Tamże, Przedmowa, s.XVII. Sam zresztą Skobel dodaje, że „Przed pięciu laty (tj. ok. 1845r„ ) wniosły [...] wszystkie nauki lekarskie i rodoznawcze [...] wskazują cy ja k daleko lekarstwo w samej połowie XIX stulecia postąpiło w umiejętności leczenia ja k o w sw em właściw ym przeznaczeniu. [...].” . Tamże, s. XVIII. Dodać można, iż tzw. sz ko­ ły fizjologiczne szczególnie rozwijały się od II poło wy XIX w., w obrębie państw nie­ mieckich, w tym Prus znajdując tam licznych zwolenników.

23 H.E. R i c h t e r , Wykład..., c z .l , s.3. 24 Tamże. 25 Tamże, s. 1. 2<’ Tamże, s.4, 161. 27 Tamże, s.9. 28 Przedmowa, s.XIX. 29 Tamże, s.XVI. 35.

(15)

10 Auto r Dziejów nauk wywodowych, przetłumaczona na j. niemiecki przez Littrowa, w ydana w Stuttgarcie w trzech częściach w latach 1840-1841. P rzedm owa, s. XXV.

51 Bde. Alttenburg 1827-1829. Por. też Biographisches Lexikon der hervorragen­ den..., wyd. zbior. 1962, s 847.

32 H.E. R i c h t e r : Wyklad..., s. 19-22. 33 Tamże, s. 99. 34 Tamże. 35 Tamże, s. 24. 87. 36 Tamże, s. 28. 37 Tamże, s. 27, 6 5 -6 6 . 38 Tamże, s. 7 2 -7 3 . 39 Tamże, s. 81. 40 Tamże, s. 92. 41 Tamże, s. 90. 42 Tamże, s. 111. 43 Tamże, s. 112. 44 Tamże, s. 117. 45 Tamże, s. 160. 46 Tamże, s. 119. 47 Tamże, s. 121. 48 Tamże, s. 122. 49 Tamże, s. 133. 50 Tamże, s. 2.

51 Przywołuje tu dośw iadczenia Rokitańskiego i Błocka. Por. s. 138. 52 Tamże, s. 123. 53 Tamże, s. 171-175. 54 Tamże, s. 181, 184-187. 55 Tamże, s. 166. 56 Tamże. 57 Tamże, s. 144-145. ss Tamże, s. 27, 169-170. 59 Tamże, s. 2 5 8 -2 5 9 . 60 Tamże, s. 287.

61 Szczegółowo zaś o leczeniu: ruchowym, wypróżniającym, oczysz czającym, roz­ przestrzeniającym, ścieśniającym, zagęszczającym , rozwalniającym, osłaniającym, roz­ łączającym, złączającym, za p om ocą światła, ciemna i barw, przy użyciu brzmień i dźwię­ ków, ciepła, zimna, gromła i magnety zmu, lekowaniu zwilżającemu, wysuszającemu na­ stępne zaś fizyczno-chemicznemu, „żyw otnem u” , czyli działającemu na poszczególne układy i części ciała.

',2 Tamże, s. 292. 63 Tamże. 64 Tamże. 65 Tamże, s. 303.

(16)

Racjonalna terapia według Hermanna Eberharda Richtera 189 66 Tamże, s. 295. 67 Tamże, s. 290. (’8 Tamże, s. 219, 311, 344-345. (’9 Tamże, s. 203. 70 Tamże, s. 290. 71 Tamże, s. 217. 72 Tamże, s. 214-215. 71 Tamże, s. 221. 74 Tamże, s. 222. 75 Tamże, s. 225. 76 Tamże. 77 Tamże, s. 226-228. 78 Tamże, s. 244. 7<) Tamże, s. 241. 811 Tamże, s. 244. 81 Tamże, s. 295. 82 Tamże, s. 253. 83 Tamże, s. 80. 84 Tamże, s. 198-201. 85 Tamże, s. 245. 86 Tamże, s. 239. 87 Tamże, s. 221. 88 Tamże, s. 249. 89 Tamże, s. 251. 90 Tamże, s. 212. 1,1 Tamże, s. 256. 92 Tamże, s. 256. 93 Tamże, s. 261. 94 Tamże, s. 263-267. 95 Tamże, s. 268, 269. 96 Tamże, s. 247.

97 Tamże, s. 265. Por. też s. 247. 98 Tamże.

99 Pisał w tej sprawie: „Skóra, pokryta miazdrą, mało przyjmuje do siebie; jeszcze naj­ więcej takich istot, które połączywszy się z jakim olejem mazistym lub lotnym, albo wy­ skokiem ,przez to usposobione zostały, aby je wetrzeć w zasklepki łojowe.”. Tamże, s. 265.

1,10 Tamże, s. 262. 101 Tamże, s. 278-279.

102 Szczegółowo w tej sprawie pisze: „Farmakologija i terapija znajdują się w takim stanie, gdzie niedostatek jasnych i pewnych wskazań zastępuje wiele wyrazów znacze­ nia wątpliwego [...] jak np. stosowny, potrzebny, przydatny, wyborny, wyśmienity, jedy­ ny, cenny [...] ” itp. Tamże, s. 260.

(17)

104 Tamże, s. 261. I0- Tamże. I0(> Tamże.

Cytaty

Powiązane dokumenty