A ndrzej B ednarczyk Instytut Filozofii
Uniwersytetu Warszawskiego
PODSTAWY FILOZOFICZNO-TEORETYCZNE MAKROBIOTYKI CH.W. HUFELANDA
C hristoph W ilhelm H ufeland (1 7 6 2 -1 8 3 6 )', pow szechnie znany, cieszący się w ielką sław ą w Europie przełom u X V III-X IX wieku lekarz niem iecki, p o czątko wo był zw iązany z dworem w eim arskim , należał do otoczenia J.W. G oethego (17 4 9 -1 8 3 2 ), później zaś stał się je d n ą z licznych w ielkich osobistości tw o rzą cych elitę nauk ow ą i k u lturalną ów czesnych N iem iec; łączy ły go bliskie sto sun ki z najw iększym i tw órcam i tam tych czasów.
W okresie w eim arskim Hufeland pozostaw ał w ścisłym kontakcie z G oethem , gdy przejął od ojca funkcję lekarza poety i pełnił j ą w latach 1783-1793, do cza su objęcia stanow iska profesora w Uniw ersytecie Jenajskim . Stosunki łączące Hu- felanda z G oethem i z w eim arskim środowiskiem uczonych nie ograniczały się oczywiście do dziedziny praktyki lekarskiej, był on przez środowisko to kształto w any duchow o, przejm ow ał pow stające tam idee naukowe. W dziedzinie nauko wej naw iązał bliskie stosunki w łaśnie z G oethem , pod którego osąd oddaw ał sw o je książki bądź zaw iadam iał go o ukazaniu się interesujących książek cudzych.
Ślady ow ych naukow ych w pływ ów w eim arskich w tw órczości H ufelanda m ożna dostrzec w głów nym , interesującym nas tu problem ie teoretycznym - H u felanda koncepcji organizm u jak o siedliska siły życiow ej, w yłożonej w najsłyn niejszym jeg o dziele Die K unst das m enschliche Leben zu verlängern (1797)2. W ypada przypom nieć, iż to w łaśnie w tam tych czasach Johann G ottfried H erder (1 7 4 4 -1 8 0 3 ) opublikow ał Ideen zu r P hilosophie der G eschichte der M ensch heit
(1 7 8 4 -1 7 9 1 ); je d n ą z ow ych idei była teoria sił organicznych, za pom ocą której próbow ał on w yjaśnić opisy w an ą przez siebie jed no ść łącz ącą w szystkie w y tw o ry przyrody w raz z człow iekiem . W pływ H erdera na H ufelanda w tej dziedzinie je s t oczyw isty i bezsporny. Inaczej zresztą być nie m ogło; nie tylko obaj byli członkam i tego sam ego tow arzystw a naukow ego F reitagsgesellschaft, pow oła nego do ożyw iania w spółpracy m iędzy zgrom adzonym i w nim uczonym i (H er der był jed n y m z jeg o członków -założycieli), lecz łączyły ich (bez w zględu na różnicę w ieku) zw ykłe, codzienne bezpośrednie stosunki. B yłoby jed n ak zby t nim uproszczeniem upatryw ać w Ideen H erdera jed yn ego źródła, z którego Hu- feland m ógł zaczerpnąć pojęcie siły życiow ej. C zasy H ufelanda były w teorii m edycyny i biologii „ep o k ą siły” . R ozpraw o charakterze filozoficzno-teore- tycznym z tej dziedziny, w których w ysuw anym na plan pierw szy pojęciem ka- tegorialnym staw ało się pojęcie siły, publikow ano w iele. W ystarczy przytoczyć przykład Johanna C hristiana Rcila (1 759-1813 ), lekarza zw iązanego z tym sa m ym środow iskiem w eim arskim , bliskiego kręgom niem ieckich rom antyków . G dy w 1796 roku zakładał słynne potem czasopism o lekarskie „A rchiv fur die P hysiologie”, w ystąpił w nim z program ow ym m anifestem teoretycznym czaso pism a i m anifestow i tem u nadał tytuł Von der Lebenskraft (1796).
H ufeland nie był szczególnie przyw iązany do owej idei siły życiow ej. N ig dy ju ż do niej, w prow adzonej w poprzedzającym w czasie M akrobiotykę3 dzie le Ideen über P athogenie i ostatecznie w M akrobiotyce utrw alonej, nie pow ra cał, zajęty praktyczną działalnością lekarską, pracą dydaktyczną i organizacyjną, d ziałalnością publiczną. Idea ta nie była zresztą w tam tych czasach niczym szczególnym . D aw ała ona po prostu w yraz zw ykłym dla lekarza, zgoła po tocz nym obseiw acjom , iż zjaw iska rozgryw ające się w ciele ożyw ionym dzielą ude rzające różnice od zjaw isk św iata nieożyw ionego. Pojęcie siły życiow ej służyło zazw yczaj do opisu owej odm ienności, nie zaś do w yjaśnienia, ja k ie odm ien ność ta m a pochodzenie. W takim przypadku opisow ego zastosow ania tego pojęcia jeg o użytkow nicy byli całkow icie przekonani, iż w ciele ożyw ionym m ają do czynienia z tym i sam ym i zjaw iskam i fizycznym i i chem icznym i, jak ie poznali w ciałach nieożyw ionych, rozgryw ającym i się w szelako w innych w a ru n k a c h i za sp ra w ą ty ch w aru n k ó w p rz y b ie rając y m i o so b liw ą p o stać. N ik t z nich nie w ątpił, iż bez poznania tych zjaw isk jak o chem icznych i fizycznych nie b ędzie m ożliw e ich poznanie jak o zjaw isk biologicznych. W szyscy oni zda w ali sobie spraw ę, iż głów ne zadanie poznaw cze w tam tych czasach polega na szczegółow ym w m iarę m ożliw ości opisie sw oistości ow ych w arunków . Do te go w łaśnie służyło pojęcie siły, którego św iadom i i zdyscyplinow ani użytkow ni cy zaw czasu uprzedzali, że stanow i ono dla nich szczególnego rodzaju narzędzie opisu; do opisu biologicznego stanu rzeczy zam ierzali się ograniczyć, nie p rób u ją c go w yjaśniać w taki bądź inny sposób. To jed y n ie autorzy popularnych i p o w ierzcho w nych opracow ań z dziedziny dziejów b iolo gii przypisyw ali im za
Podstawy fllozoficzno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W. Hufelanda 73
m ierzenia, których tam ci w w iększości przypadków nie m ieli. To za spraw ą ow ych autorów pojęcie siły życiow ej stało się z biegiem czasu pojęciem kom prom itującym w dziedzinie naukow ej w szystkich, którzy je stosow ali.
P odobnie ja k w ielu przyrodników epoki O św iecenia, H ufeland, odw ołując się do pojęcia siły życiow ej (L ebenskraft), łączył z nim funkcję opisow ą, nie zaś w yjaśniającą. M ianem siły życiow ej określał nieznanego pocho dzen ia ani n ie znanej natury w łasność, k tórą w yraźnie i niezaprzeczenie odznaczały się pew ne ciała. W ahał się, czy nie należałoby siły tej uznać po prostu za ciało (M 4 6 -4 7 ), ostatecznie w szakże pozostał przy pierw szej interpretacji, ostrożniejszej z przy rodniczego punktu w idzenia, zarazem jed n ak staw iając czytelnika przed intry g u jącą zagadką. O tóż sile życiow ej zdaw ał się H ufeland nadaw ać ch arak ter p o w szechny w tym znaczeniu, iż traktow ał j ą jak o p ierw otną w łasność w szystkich ciał. Pisał o niej, iż w szędzie je st obecna i w szystko w praw ia w ruch, będąc praw dopodobnie źródłem w szystkich innych sił w łaściw ych św iatu cielesnem u (M 47). Tego rodzaju pogląd - gdyby go zachow any tekst w iernie odzw iercied lał - najtrafniej określony m ianem hylozoizm u, nie stanow ił rzadkości u filo zofów epoki O św iecenia (np. Diderot) i czasów nieco późniejszych (niem iecka rom antyczna filozofia przyrody), przez przyrodników jed n ak był stosunkow o rzadko podzielany. W ypadałoby go uznać za je d n ą z osobliw ości biologicznej koncepcji H ufelanda.
S ą w szakże pew ne ciała, z którym i siłę życiow ą łączy najw iększe pow ino w actw o, noszą one zaś nazw ę ciał organicznych, reprezentow anych p rzez rośli ny i zw ierzęta (w raz z człow iekiem ) (M 49). C iało organiczne zaś w yróżnia się spośród innych ciał budow ą, tj. ściśle określonym przestrzennym u porządkow a niem cząstek (M 49), o których H ufeland, ja k się zdaje, sądził, iż nie m a ją cha rakteru m akroskopow ego. Innym i słowy, to, co nazyw ał on b u d ow ą organiczną, nie tylko nie należało do poziom u w sposób m orfologiczny w yodrębnionych narządów, lecz naw et nie było ich m orfologicznie zróżnicow anym tw orzyw em , przeczył bow iem , iżby tzw. tkanka w łóknista4 m iała być ow ym w yróżnionym siedliskiem siły życiow ej, iżby jej przysługiw ała w łasność życia (M 50); argu m entow ał przy tym, iż jajo je s t w szak ciałem ożyw ionym , m im o iż brak m u tego rodzaju w łóknistej struktury m orfologicznej. W łasność ożyw ienia H ufeland łączył z jeszcze niższym poziom em w hierarchii organizm alnej, rzec by m ożna, m ikroskopow ym , o którym w tam tych czasach sądzono, iż zajm ują go ciała w peł ni przestrzennie jednorodne. Takie rozstrzygnięcie H ufelanda w ypadałoby uznać za kolejną osobliw ość jego poglądów biologicznych, w iększość bow iem przyrod ników tam tych czasów charakter organiczny w iązała z poziom em hierarchicz nym narządów zgodnie z ukształtow aną tradycją naukow ą i etym ologią5.
H ufeland w pełni zdaw ał sobie spraw ę, że używ ane przez niego pojęcie siły życiowej je st niejasne, sam o pojęcie siły stanowi, jak pisał, zagadkę, którą m ożna określić m ianem znanej z algebry niewiadom ej x; tę właśnie niew iadom ą-zagadkę
usiłu je się w yzn aczyć (M 4 6 )6. Pojęcie to trakto w ał on w sposób tym czasow y i doraźny, ujm ując nim rzecz, o której sądził, iż niew ątpliw ie istnieje, nic potra fił jed n ak że opisać jej natury (M 46). W ahał się H ufeland m iędzy dw iem a m oż liw ościam i: siłą życiow ą jak o bytem m aterialnym bądź siłą ży cio w ą jak o w łas nością m aterii (M 47).
Skoro natura siły życiow ej, podobnie ja k każdej innej siły, pozostaje jed nak nieznana, w ypada tedy, w edle I lufelanda, poprzestać na obserw ow aniu jej prze jaw ów , m nożeniu tych obserw acji i porządkow aniu ich, by w taki sposób przy bliżyć się do poznania istoty siły, w ykorzystując m ożliw ości stw arzane przez dośw iadczenie zm ysłow e. Hufeland doszedł w ięc do przekonania, iż w szystkim ciałom organicznym przysługuje jed n a i ta sam a siła życiow a, w łaściw a za rów no roślinom , ja k i zw ierzętom , istoty te w yróżniająca spośród innych ciał m aterialnych. Jej łatw o zauw ażalny, w ieloraki sposób przejaw iania się zależy od struktury przestrzennej ciała, organizacji, w której znalazła sw oje siedlisko. Na działania zew nętrzne siła ta odpow iada sw oistym działaniem opisyw anym przez sw oiste praw a, nie zaś przez praw a m echaniczne bądź chem iczne. Te ostatnie praw a poddaw ane są w ciele organicznym m odyfikacjom bądź podlegają zgoła znoszeniu (P 49). M ianem siły życiowej m ożna tedy określić, w edle H ufelanda, zdolność sw oistego przetw arzania działającego bodźca i sw oistego nań reago w ania. W reakcji tej daje o sobie znać stan ożyw ienia, stanow i ona form ę d zia łania życiow ego. D ziałanie to nie m usi w szakże, w brew tem u co się pow szech nie sądzi, przybierać postaci ruchu, toteż życia nie należy rów nież utożsam iać z ruchem (P 50). Owa zdolność nazyw ana siłą życiow ą obdarzona je st istnieniem sam odzielnym w tym znaczeniu, iż nie w arunkuje go m yśląca dusza. D ow odzą tego czynności życiow e roślin, niższych zw ierząt nie m ających ukształtow anego m ózgu (a zatem rów nież - dodaw ał H ufeland - duszy), a naw et człow ieka znaj dującego się w pew nych stanach chorobow ych (np. apopleksja, epilepsja itp.); dow odzą tego także oddzielone od ciała części przez pew ien czas zachow ujące życie (P 5 0 -5 1 ). D usza w obec siły życiow ej w ystępuje zaledw ie jak o bodziec, jeden z najsilniej i w sposób najbardziej bezpośredni działających bodźców (P 51). Jest ona naturalnym bodźcem działającym na siłę życiow ą zw ierząt, k tó iy u czło w ieka ujaw nia sw oje działanie w całej pełni. Stosow nie do różnych nastrojów duszy siła życiow a m oże być pobudzana, pow ściągana, m oże ulegać w yczerpa niu bądź m odyfikow aniu w sw ych przejaw ach (P 135).
Stan ożyw ienia przysługuje, wedle Hufelanda, zarów no ciału organicznem u, m ającem u zdolność reagow ania na bodziec, jak i części tego ciała, która nie sto suje się do praw chem icznych lub m echanicznych, lecz jest zachow yw ana (i opi sywana) przez prawa charakterystyczne dla dziedziny organicznej oraz podpo rządkow uje się w łaściw ym tej dziedzinie celom (P 52). W arunek ten spełniają zatem zarów no części stałe, jak i płynne; będące w ruchu, ja k i nie poruszające się.
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W. Hufelanda 75
Jakkolw iek H ufeland sam się w ielokrotnie przyznaw ał, iż nie zna n atu ry si ły życiow ej, próbow ał je d n a k podać poglądow ą charakterystykę tej siły, p rzy rów nując j ą do św iatła, elektryczności, m agnetyzm u i ciepła; tw ierdził naw et, iż łączy j ą z nim i najbliższe pow inow actw o (M 4 8 -4 9 ). P osuw ał się w tych porów naniach tak daleko, że odw ołując się do analogii z m agnesem i sposobem m agnesow ania kaw ałka żelaza przez uderzenie, w ysuw ał przypuszczenie, iż w łasność życia, siłę życiow ą m oże rodzić szczególnie u po rządkow any układ cielesnych cząstek (M 49-50). Owo śmiałe porównanie było - z jednej strony - w y razem ów cześnie pow szechnego zainteresow ania, które łlu fe la n d najw idoczniej podzielał, badaniam i nad m agnetyzm em i elektrycznością7, z drugiej zaś - w y razem nadziei, że tajem nicze te zjaw iska, niew iele m niej tajem nicze n iż zjaw is ka życiow e, przyczynią się z biegiem czasu do poznania n atuiy życia. D odajm y w szakże, iż ów pom ysł w yw odzący siłę ży ciow ą z przestrzennego u porządko w ania cząstek pozostaw ałby w sprzeczności z w cześniej przytoczonym p o g lą dem H ufelanda, traktującym siłę tę jak o nie dającą się ju ż do niczego sprow a dzić w łasność jednorodnej m aterii.
Myśl zaś, by siłę życiow ą łączyć z ciepłem, podsunęły H ufelandow i - poza p o tocznym i obserw acjam i w arunkow ania zjaw isk życiow ych przez ciepło i pra daw ną koncepcją lekarską ciepła życiow ego, sięgającą starożytności - obserwacje stanu życia utajonego, kilkadziesiąt lat później nazw anego an a b io z ą które m u się narzucały sw ym podobieństw em z ciepłem utajonym . Owe dostrzegane przez H u felanda podobieństw a i analogie, dokonyw ane porów nania z siłam i istniejącym i n a podłożu nieorganicznym i nie będącym i swoistym i w łasnościam i życia w yraź nie pokazują, do jakiej kategorii zaliczał H ufeland siłę życiow ą i ja k sobie w yob rażał dom niem aną jej naturę. W przedm ow ie otwierającej M akrobiotykę jed n o znacznie przedstaw ił swoje stanowisko: „Życie ludzkie, rozpatryw ane od strony cielesnej, je st szczególnym działaniem anim alno-chem icznym , je st zjaw iskiem , które się rozgryw a dzięki w spółdziałaniu połączonych sił przyrody i podlegającej nieustannym zm ianom materii. D ziałanie to, ja k każde inne działanie ciała, m usi m ieć swoje określone prawa, granice i trwanie, zależy bow iem od całokształtu udzielonych ciału sił i m aterii, od ich zastosow ania i licznych innych okolicznoś ci zew nętrznych i wewnętrznych; m oże w szakże być, ja k każde działanie ciała, ułatw ione bądź utrudnione, przyspieszone bądź opóźnione” (M V -V I).
W śród rozrzuconych w tekście M akrobiotyki szczegółów składających się na zaw artą w nim H ufelanda charakterystykę siły życiow ej je d e n g o dn y je s t sp e cjalnej uw agi, rzuca bow iem dodatkow e św iatło na naturę owej siły. O tóż pisząc o pokarm ach, H ufeland się zastrzegał, iż nie zalicza do nich jed y n ie substancji stałych i ciekłych, które stają się składnikam i m aterialnego tw orzyw a ciała ludz kiego. N ależy tu rów nież „subtelniejsze i bardziej ulotne (g eistiger) pożyw ienie” czerpane z pow ietrza, które m a służyć do podtrzym ania siły życiow ej (M 223); ow ego zaw artego w pow ietrzu „ulotnego (g e istig ) po karm u” dla siły życiow ej
i ciepła życiow ego dostarczają płuca (M 2 3 0 -2 3 1)8; specjalnym tym pożyw ie niem m iał być, ja k się zdaje, tlen, o którym w prost H ufeland pisał, iż żyw i siłę życiow ą (M 6 4 -6 5 ). L ekarz ten zarazem się sprzeciw iał, b y tlen nazyw ać zasadą siły życiow ej, ja k to niektórzy czynili. Tlen jak o ciało chem iczne, a więc ciało m artw e, nie m oże niczem u przydać życia, podłoża zaś zjaw isk życiow ych nie należy upatryw ać w przem ianach, jak im podlegają substancje chem iczne, rządzą nim i bow iem praw a przyrody nieożyw ionej (P 124-125). Siła życiow a i tlen n a leżą zatem do dw óch różnych kategorii jakościow ych. B y tlen m óg ł uczestni czyć w procesach życiow ych, m usi być uprzednio poddany ożyw ieniu, ja k zresztą ożyw ieniu takiem u m uszą ulec rów nież inn e czynniki chem iczne, a tak że elektryczność, by stać się składnikam i procesów życiow ych. D ośw iadczenie w szakże uczy, iż bezspornie istnieje zw iązek m iędzy tlenem a siłą życiow ą. Z w iązek ten m oże w ięc polegać albo na tym , iż tlen spraw ia, że ciało organicz ne w iąże w sobie w iększe ilości siły życiow ej, albo działa on jak o bodziec na siłę życiow ą, który p o b u d z a ją do działania (P 108). O w ą zaś operację „ożyw ia nia” tlenu wypada, ja k się zdaje, pojm ow ać jak o podporządkow anie sposobu jego działania rządzącej w ciele organicznym sile życiow ej, innym i słowy - swoistym praw om organicznym , czyli życiow ym . Ten dotyczący tlenu, w ielce charaktery styczny szczegół w w yw odach H ufelanda dow odzi raz jeszcze, iż dziedzinę przyrody ożyw ionej i przyrody nieożyw ionej oddzielił on n ieprzekraczalną gra nicą, życie zaś traktow ał jak o niezależn ą jakość, nic pod dającą się sprow adze niu do niczego, co nie je s t n ią samą.
P odtrzym uje siłę życiow ą i żyw i j ą nie tylko tlen, czynią to rów n ież światło, ciepło, w oda i w ogóle pow ietrze (M 65-66). U w aga ta zdaje się świadczyć o tym, iż gdyby naw et H ufeland ow ą siłę poddał substancjalizow aniu (czego, naszym zdaniem , nie czynił), przypisałby jej m aterialną, cielesną naturę, po krew ną n a turze ow ych czynników w yw ierających swój w pływ n a siłę. By nie pozostaw ić żadnych w ątpliw ości w kw estii substancjalizow ania siły przez H ufelanda, d o dajm y, iż często w yrażał się on o niej w taki sposób, że m ogło pow stać w raże nie, iż operacji takiej siłę poddaw ał. M am y tu w szakże w yłącznie do czynienia w łaśnie ze sposobem w yrażania się, w ogóle w ygodnym , w tam tych zaś czasach pow szechnie stosow anym . Jeśli np. H ufeland pisał, że naw et najm niej w ażne zjaw isko życiow e nie rozgryw a się b ez pobudzenia i w następstw ie tego oddzia łania siły życiow ej (i traktow ał tę zależność jak o „praw o przyrody organicznej” ; M 227), to m iał zapew ne na m yśli, iż zjaw iska rodzące się w ciele należącym do kategorii ciał ożyw ionych, obdarzonych zatem sw oistą jak o ścią życia, przybie ra ją szczególną postać, noszą na sobie piętno ow ego ożyw ienia.
Z odtw orzonej dotychczas H ufelandow ej charakterystyki siły życiow ej ja s no zatem w ynika, iż siła ta stanow i specyficzną jak o ść przysługującą substancji budulcow ej, tw orzącej ciała określonej kategorii, które n o szą m iano organicz nych bądź ożyw ionych. Jakości tej nie rodzi żadna szczególna struktura prze strzen na m aterii, nie m a ona zatem ch arakteru w tó rn eg o w obec tej struktury,
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiołyki Ch. W. Hufelanda 77
ja k o śc ią tą natom iast pew na część m aterii, przyroda organiczna, została p ierw ot nie obdarzona. W tórna w obec w łasności ożyw ienia struktura przestrzenn a ciała organicznego poddaje jed y n ie m odyfikacjom sposób jej przejaw iania się u p o sz czególnych osobników , gatunków i rodzajów. O kreślonej strukturze odpow iada tedy w yw ołana przez nią m odyfikacja siły, której sposób działania np. w osob niku zależy od w arunków , w jak ich działa, tj. od narządu, w którym znajduje siedlisko, bądź jeszcze inaczej - od natury narządu, którem u w łaściw y je s t stan ożywienia. N p. życie neiw u przybiera postać w rażliw ości, życie zaś m ięśnia - po budliw ości lub kurczliw ości (M 71). B łędem byłoby w szakże sądzić, iż ow e m o dyfikacje stanow ią odrębne, różne i niezależne od siebie siły, że dały im p ocz ątek ow e różnorodne struktury (P 61). Taki sposób pojm ow ania ow ych sił-m odyfikacji pozostaw ałby w sprzeczności z założeniam i k oncepcji H ufelan da, iż a) istnieje je d n a siła, czyli jak o ść życia, bądź je d n a w łasność ożyw ienia, przysługująca pewnej wyodrębnionej części materii; b) własność ta wyprzedza w czasie strukturę przestrzenną i rodzi przemiany, w toku których obdarzona tą w łasnością m ateria przybiera dopiero określoną strukturę przestrzenną. O w e m o dyfikacje siły życiowej, wywołane przez strukturę organiczną m ożna uporządkować wedle stopnia, w jakim się przejawia siła ta czy też własność ożywienia (P 57-58). W odróżnieniu w szelako od innych sił i w łasności siła życiow a ja k o w łasność m a charakter osobliwy, polegający na tym , iż trw ałość, z ja k ą w ystępuje, łączy zależność odw rotnie proporcjonalna z intensyw nością, z ja k ą się przejaw ia. In nym i słowy, ciała organiczne doskonalsze, których życie m a w iele ró żn orod nych przejaw ów i w ystępuje w całej pełni, a w ięc istoty hojniej w łasn o ścią tą obdarzone, zarazem łatwiej życie tracą niż ciała ożyw ione, u których w łasność ta w ystępuje w stopniu niew ielkim , w stopniu natom iast trw alszym je s t z nim i zw iązana (M 51-5 2 ).
Bardziej złożone ciało organiczne łączy w sobie struktury o różnym stopniu skom plikow ania, struktury te zaś rozm aicie m o dyfikują o w ą je d n ą siłę życiow ą. C iało organiczne cechuje zatem - zależnie od w ybranego m iejsca w jeg o obrębie - różny stopień ożyw ienia. W szystkie w szakże części takiego ciała w raz z p rzy sługującym im działaniem różnego stopnia w y stęp u ją w pełnej harm onii i urze czyw istniają jed en cel założony w ciele. Stan ten ciała ożyw ionego H ufeland okreś lał mianem organicznej doskonałości; najwyższym jej stopniem odznacza się człowiek. W nim wszystkie znane z przyrody ożywionej odmiany siły życiowej bądź modyfikacje w łasności życia w ystępują obok siebie, jednocześnie, i tw orzą jed n ą w ielką całość (P 58). W taki oto sposób Hufeland wprow adził do swojej koncepcji siły życiowej odw ieczny m otyw człowieka jako m ikrokosm osu, m otyw często się przewijający w koncepcjach filozoficznych i przyrodniczych epoki O świecenia, by wskazać najbliższy ideowo i czasowo przykład koncepcji J.G. Herdera, wyłożonej w dziele Ideen zu r Philosophie der Geschichte der M enschheit (1784-1791).
A zatem siedliskiem siły życiow ej jest, w edle koncepcji H ufelanda, układ m aterialny, w któiym rozgryw ają się zjaw iska chem iczne i fizyczne, p od porządkow ane w szakże sile życiow ej i przez n ią kształtow ane, toteż przybierają one w ciele organicznym zupełnie inną postać niż w przyrodzie nieożyw ionej. C hem ia nie m oże w ięc nie sprzyjać w yjaśnianiu zjaw isk fizjologicznych i pato logicznych, jej zastosow ania m uszą być jed n ak w tych przypadkach poddane p e w nym ograniczeniom , które nie pozw olą opuścić dziedziny tego, co ożyw ione, i przekroczyć granicy oddzielającej j ą od dziedziny tego, co nieożyw ione, sło w em - nie pozw olą stosow ać w prost praw chem icznych do ciał organicznych. O graniczenia te nakłada obecna w ow ych ciałach siła życiow a, która praw om chem icznym nadaje organiczną postać. Toteż H ufeland stanow czo się sprzeci w iał przyrów nyw aniu organizm u żyw ego do m artw ego laboratorium chem icz nego (P niepag. p rzedm .). Fakt, że znane ze św iata ciał nieorganicznych zjaw is ka fizyczne i chem iczne przybierają w e w nętrzu ciała organicznego w znacznej m ierze inną postać, skłonił H ufelanda do w ystąpienia ze w spom inanym ju ż p oglądem , iż pow szechne praw a przyrody, czyli p raw a fizyczne i chem iczne, w ciele organicznym poddane ograniczeniom , częściow o tylko zachow ały sw oją w ażność (M 52-53). Rozgryw ające się tu zdarzenia są funkcją ow ych pow szech nych praw i nałożonych na nie sw oistych w arunków , które panują w ciele orga nicznym , obdarzonym szczególną tą w łasnością nazy w an ą siłą ży ciow ą (M 53). W przem ianach dokonujących się w ciele organicznym uczestniczą oczyw iście pierw iastki chem iczne znane ze św iata nieorganicznego i z niego pochodzące; od nich zależy przebieg tych przemian. Toteż poznanie sposobu ich działania je st niezbędne do w yjaśnienia i zrozum ienia charakteru ow ych przem ian. Sposób ten okazuje się w szelako całkow icie nowy, pierw iastki te bow iem zalazły się w no w ym dla nich, organicznym świecie (M 224). O dm ienność w arunków stw orzo nych tu przez siłę życiow ą polega m. in. na tym , że dopóki w łasność ta ciału or ganicznem u przysługuje, nie przebiegają w nim procesy gnilne m im o podatnego na nie podłoża (M 54-58). W w arunkach tych w sposób odm ienny niż na zewnątrz ciała organicznego układają się w zględem siebie pochodzące spoza niego cząst ki m aterii, w ytw arzając strukturę niezbędną do celow ego działania organizmu. O w ą w łasność nadaw ania materii w e w nętrzu ciała organicznego określonego kształtu, ow ą odm ianę siły życiowej, nazyw ał H ufeland siłą plastyczną, sięgając po niegdyś ju ż w podobnym znaczeniu używ any term in. Gdy proces kształtow a nia się ciała organicznego dobiegł ju ż końca, osobliw a ta w łasność sprawiała, że przez ciało to przepływ ał teraz nieprzerw anie strum ień m aterii, w ruchu tym zaś ju ż osiągnięty kształt ciała podlegał zachow aniu, m im o dokonującej się w ym ia
ny jeg o tw orzyw a, m im o jeg o nieustannego odtwarzania. Toteż tę z kolei w łas ność H ufeland określał m ianem siły reprodukcyjnej.
Pow róćm y raz jeszcze do owych istotnych przem ian jakościow ych, jakim podlega m ateria nieożyw iona w e w nętrzu ciała ożyw ionego. Przepływ ająca przez
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W. Hufelanda 79
nie strum ieniem m ateria napotyka na swej drodze m iejsce szczególne - granicę ciała. O sobliw ość tego m iejsca polega na tym , że pokonując o w ą granicę z zew nątrz, m ateria w yzw ala się spod w ładzy praw fizycznych i chem icznych, o dda je się natom iast pod w ładzę praw biologicznych, które H ufeland nazyw ał orga nicznym i. O d tego m om entu zachow uje się ona inaczej, niż dotychczas się zachow yw ała, uczestniczy też w now ych dla niej przem ianach i buduje struktury, których nigdy dotychczas nie była składnikiem . W toczących się w e w n ętrzu ciała organicznego przem ianach życiow ych dociera w reszcie m ateria do w ew nętrz nej granicy ciała, pokonuje j ą i n a pow rót podporządkow uje się praw om p rzyro dy nieorganicznej, których w ładza rozciąga się w łaśnie tu, p oza granicam i ciała organicznego. W taki sposób m ożna opisać cykl ży cio w y m aterii w ciągniętej w przeobrażenia organizacyjne, dokonujące się w ciele ożyw ionym (M 219— 222). P rzeobrażenia zachodzące tam tylko, w ciele obdarzonym w łasn o ścią ży cia (bądź m ające sw ą przyczynę w sile życiow ej), p oleg ają na nieustannym or ganizow aniu się i dezorganizow aniu, na składaniu i rozkładaniu struktur m o rfo logicznych, procesie porządkow anym w czasie i w przestrzeni przez to, co H ufeland nazyw ał siłą życiow ą. Postać rozgryw ających się tam zjaw isk to w a rzyszących zależy od rodzaju substancji służącej im za podłoże i rodzaju działa nia, którem u substancja ta została poddana, oraz długości tego działania przy ło żonego z zew nątrz (M 221-2 2 2 ).
Krótko podsum owując charakterystykę Hufelandowej siły życiowej jako w łas ności ciała organicznego, m ożna napisać, iż owa własność-siła je st daną ciału m oż liwością działania, życie zaś - jej urzeczywistnianiem się. Przejawia się ono ruchem w ogóle, zw łaszcza zaś określonym sposobem funkcjonowania narządów (M 72).
Siła życiow a daje w ięc znać o swojej obecności w ciele organicznym w dw o jaki sposób: chem iczny i animalny. W sposób chem iczny porządkuje ona części składow e ciała i działające w nim siły przyrodzone o charakterze pow szechnym . Anim alny sposób jej działania polega z kolei na tym, że w yposaża ona ciało orga niczne w e w łasność, dzięki której poddaje się ono działaniu bodźca, przetw arza go i reaguje na niego (P 63). W łasność tę uzyskuje ono w rezultacie owych p rzeob rażeń, jakim podlegają substancje zewnętrzne, które przekraczają granicę ciała or ganicznego i podporządkow ują się praw om organicznym , przeobrażenia te zaś Hufeland określał, ja k było to w zw yczaju ówcześnie i długo jeszcze w czasach późniejszych, ogólnym m ianem anim alizacji (M 223-225). A nim alizacji są pod dawane, w edle Hufelanda, nie tylko substancje chem iczne; cech życiow ych nabie rają rów nież np. elektryczność i ciepło (M 224). „Jestem przekonany, iż nigdy nie dość będzie przypom inać tego spostrzeżenia; tylko nim się kierując w pozostałych przypadkach, m ożem y w łaściw ie postępow ać w najw yższym stopniu pożytecz nym stosow aniu praw chem icznych w dziedzinie życia organicznego” (M 225).
N ietrudno dostrzec w dokonanym przez H ufelanda podziale sposobów dzia łania siły życiow ej pradaw nego, w ciąż stosow anego w jeg o czasach i znanego
jeszcze obecnie rozróżnienia na funkcje życiow e w egetatyw ne i anim alne. Sto sow nie zatem do w arunków , w jakich działa siła życiow a (w ystępuje w łasność ożyw ienia), przybiera ona trzy postacie.
a) Siły organicznej, która części budujące ciało spaja i podtrzym uje w ięź m ię dzy nim i (P 60). Siła ta przeobraża ciało chem iczne w ciało organiczne, podporządkow ując je prawom organicznym , częściow o bądź całkow icie uw alniając je spod działania pow szechnych praw chem icznych. Praw a te w ciele organicznym zawsze w y stęp u ją ja k pisał Hufeland, w zm ienionej postaci, ściślej zaś - skutki dokonujących się wedle nich przemian są w warun kach panujących w ciele organicznym inne niż w ciałach nieorganicznych, jak również mógłby Hufeland napisać. Siła ta jest więc ujawniana przez w szystkie ciała organiczne, zarów no przez rośliny, jak i przez zw ierzęta, a także przez ich części, zarów no stałe, jak i płynne.
b) Siły plastycznej, która pow stającą w sposób organiczny całość poddaje dokonującym się w czasie przeobrażeniom , by nadać jej w końcu okreś loną postać (P 65). Siła ta rozciąga kontrolę nad w szelkim i przebie gającym i w ciele organicznym celow ym i procesam i form otw órczym i, nie tylko nad procesam i pierw otnego tw orzenia całości organizm alnej {die G eneration) i w ytw arzania je j części (F orm atio), lecz także nad nie ustannie zachodzącym i w ciągu całego życia procesam i odtw arzania (die Regeneration); ona je s t rów nież odpow iedzialna za patologiczne procesy form otwórcze. Owo odtwarzanie organizmu, proces, w którym uczestniczy siła plastyczna, podporządkowując go sobie i sprawując w nim funkcje kontrolne, to dokonujące się w toku odżyw iania się, oddychania, w ydala nia i w ydzielania przem iany będące łącznikiem organizm u z otoczeniem , często opisyw ane przez lekarzy czasów przełom u X V III-X IX wieku, to ow o „płynięcie” organizm u, stan rów now agi dynam icznej, zachow yw a ny przez organizm w toku nieprzerw anej w ym iany z otoczeniem jeg o su b stan cji budulco w ej, to niezm ienne trw anie struk tu ry organizm alnej - zarów no jak o całości, jak i składających się na nią części - w nieprze rw anych przem ianach, je j stałe odnaw ianie się w ciągu życia. Siła p la styczna, doprow adziw szy do końca zapoczątkow any przez siebie proces tw orzenia, nie przestaje działać i rozpoczyna now y proces ciągnący się do śm ierci - odtw arzania w ytw orzonej struktury. W tym nieustannym tw orzeniu i odtw arzaniu H ufeland był skłonny upatryw ać głów nego dzia łania życiow ego (P 66). S iłą tą są zatem obdarzone i rośliny, i zw ierzęta, m a ona sw oje siedlisko zarów no w częściach stałych, ja k i płynnych, u zwierząt zaś krew staje się jej głównym siedliskiem (P 69). Krew bowiem stanow i etap pośredni i zarazem pierw szy stopień organizow ania się sub stancji w procesie przysw ajania pokarm ów i przekształcania ich w przy bierające postać substancji stałej tw orzyw o narządów (P 71). W szelkie
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiolyki Ch. W. Hufelanda 81
zresztą substancje płynne należą do kategorii ciał organicznych (bądź ra czej m ających m ożliw ość organizow ania się), rów nież im przysługuje or ganizacja. Organizację w ogóle Hufeland pojm ow ał bow iem ja k o przem ia ny form otwórcze, które zachodzą zgodnie z praw am i organizm u i poleg ają na łączeniu się i kształtow aniu jeg o części składow ych bez w zg lęd u na to, w jak im się znajdują stanie skupienia. Z a poglądow y przyk ład u k ry tych m ożliw ości organizacyjnych służyła H ufelandow i k om órka jajo w a, w której kryła się cała organizacja przyszłej istoty żyw ej (P 71). Ta o d m iana siły życiow ej, siła plastyczna, czyli osobliw a w łasność ciała orga nicznego przybierania określonej postaci i zachow yw ania tej postaci w z a chodzących przem ianach, pełniej, ja k się zdaje, niż siła poprzednia w yraża, w edle H ufelanda, istotę życia. O na to w łaśnie daje początek ciału orga nicznem u, pierw otnie je kształtując, podtrzym uje stan ożyw ienia, zach o w uje istotną dła niego strukturę w ew nętrzn ą i ch arakterysty czn ą postać zew nętrzną w podporządkow anych praw u organicznem u g łębokich p rz e m ianach, by w reszcie z upływ em czasu, gdy sam a siła ostatecznie się w y czerpie, doprow adzić je do śm ierci (P 65-6 6 ).
c) Siły-zdolności reagow ania na bodźce (R eizfahigkeit), k tó rą m o żn a by na zw ać pobudliw ością w najszerszym znaczeniu, nie zaś jed y n ie w znacze niu H allerow ym (P 77)9.
W ypada pow tórzyć, by z całą m o cą raz jeszcze podkreślić isto tną cechę Hu- felandow ej koncepcji, iż trzy te odm iany stanow ią je d n ą siłę, która działa je d n o cześnie w trojaki sposób. H ufeland owe trzy odm iany siły życiow ej opisał od dzielnie i kolejno, inaczej bow iem nie m ógł był w sw ym w ykładzie postąpić. N ależy w szakże pam iętać, iż zastosow anej przezeń kolejności nie odpow iada ani porządek czasow y ich działania, ani stopień w ażności; um ieszczone obok siebie opisy ow ych odm ian siły życiow ej nie pow inny nasuw ać m yśli, iż istnieją izolow ane od siebie trzy odrębne i niezależne siły. Jedna siła życiow a w sw ych trzech odm ianach działa jednocześnie, tj. poddaje znoszeniu praw a chem iczne, kieruje procesem form otw órczym i zarazem sw oiście reaguje na bodźce w ew nętrzne i zew nętrzne. Jakkolw iek w poszczególnych częściach ciała orga nicznego i w kolejnych jeg o etapach rozw ojow ych w nierów nym stopniu u ja w n iają one sw oją obecność, w szystkie rozgryw ające się w ciele tym zdarzenia ro d z ą się i istnieją w polu działania w ytw orzonym przez tę je d n ą siłę. G dyby trzeba było jednak udzielić odpowiedzi n a pytanie, w której ze sw ych odm ian siła życiow a najpełniej ujaw nia sw oją istotę i k tórą form ę je j działania w y p ad a u z nać za pierw otną, w ybór m usiałby, ja k się zdaje, paść na pobudliw ość ( Reiz fa h ig k e it). D odajm y od razu, iż H ufeland w yraźnie potw ierdził nasze przyp usz czenie o pobudliw ości jak o naczelnej i podstaw ow ej w łaściw ości stanu ożyw ienia w przedm ow ie do III w ydania M akrohiotyki'". Co w ięcej, stosow ane przez siebie pojęcie siły życiowej H ufeland zdaw ał się traktow ać jako nieco sta rośw ieckie i gotów był je zgoła zastąpić pojęciem pobudliwości (Erregharkeit), by,
ja k pisał, koncepcji swojej i całej M akrobiotyce przydać nieco nowoczesności. Dlatego tylko w końcu tego nie uczynił, iż pojęcie siły życiow ej uznał za szersze i bardziej celow e w swym w ykładzie popularyzującym sztukę długiego życia".
Jeśli H ufełand skłonny był utożsam iać pobudliw ość, zdolność reagow ania na bodźce, z istotą życia, to zapew ne pod w pływ em rozum ow ania, które m ożna od tw orzyć w sposób następujący. Siła życiow a, ja k zresztą k ażda inna siła, ujaw nia sw oje istnienie w działaniu, które zaw sze w yzw ala czy nn ik w obec niej zew nętrzny, czyli bodziec. Nie obserw uje się, w edle H ufelanda, żadnego prze ja w u siły, nie dochodzi do żadnego jej działania, jeśli ciało organiczne nie uleg ło w cześniej działaniu bodźca; reakcja na bodziec je s t form ą istnienia siły za rów no w stanie zdrow ia, ja k i w stanie choroby. R eakcja ta zależy w szelako zarów no od natury działającego bodźca, ja k i od zm ienionej pod w pływ em bodźca pobudliw ości (Reizfahigkeit) bądź siły życiow ej. B odziec zatem nie tyl ko po prostu w yzw ala działanie, lecz nadto staje się jedn ym z dw óch czynników określających rodzaj działania. O tym zaś, ja k ą postać przybierze ów drugi czyn nik, pobudliw ość, rozstrzyga stan ilościow y sam ej siły życiow ej oraz przestrzen na, cielesna organizacja stanow iąca jej siedlisko (P 152-153).
N iezależnie od opisanych trzech odm ian ow a jed n a siła życiow a przejaw ia się w konkretnym działaniu w najróżnorodniejszy sposób. W ielką tę w ielora- kość jej przejaw ów zaw sze rodzi zróżnicow ana przestrzennie struktura w ew nętrzna poszczególnych części ciała organicznego, w k tóiych siła ta działa (P 57). Przybierająca różnorodne form y przestrzenne m ateria, poprzez którą i na podłożu której jed y n ie siła ta m oże działać, sprawia, że w zm ienności i w ielości zjaw isk pow stających w jej w spółdziałaniu z m aterią i rozgryw ających się na podłożu m aterialnym k iy je się jed n o ść w łaściw a sam ej sile. Innym i słowy, przyczyną w ielości przejaw ów jednej siły życiowej je s t przybierająca postać narządu m a teria, z k tó rą siła ta się zw iązała.
G dybyśm y porzucili „siłow ą” konw encję języ k o w ą w yrażania się i spróbo w ali przedstaw ić najściślej z sobą w spółdziałające trzy odm iany siły życiow ej, m oglibyśm y napisać, iż ciało organiczne, zachow ując sw oją integralność (siła organiczna), podlega przem ianom m orfogenetycznym (siła plastyczna), w toku zaś tych przem ian nie m oże nie reagow ać na bodźce płynące z otoczenia (po budliw ość), które w formie zm ediatyzow anej - w postaci reakcji ciała organicz nego - uczestn iczą zarów no w zachow yw aniu owej całości, ja k i w nadaw aniu jej określonej postaci.
Siła życiow a w ogóle nie w ystępuje z ró w n ą intensyw nością we w szystkich ciałach organicznych; jed n e ciała łączy w iększe pow inow actw o z siłą życiow ą, odznaczają się one w iększą „życiow ą pojem nością” niż inne ciała. N ierów no m ierny ten rozkład siły życiow ej, w całym św iecie organicznym w szakże obec nej, w ystępuje także w śród części (narządów ) jed neg o ciała organicznego, np. w sercu skupia się, w edle Hufelanda, najwięcej siły życiow ej (bądź też najściślej
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W. Hufelanda 83
się ona z nim łączy) (P 107-108). Zróżnicow aniu intensyw ności, z ja k ą w y stępu je siła życiow a - oprócz wskazanej ju ż odmienności strukturalnej narządów - sprzy ja ją czynniki zew nętrzne, które działają na ten sam narząd, ja k np. ciepło, światło,
pow ietrze i w oda. W praw iają j ą one w stan w zbudzenia i zw iększają je j n ap ię cie; spraw ia to, w edle H ufelanda, zaw arty w nich tlen, ja k o tym poprzednio w spom inaliśm y.
Z ko lei siła życiow a m oże zgoła nie ujaw niać sw ojej obecności, gdy całko w item u zniesieniu ulegnie pobudliw ość (Reizfähigkeit), ja k np. w ko m órce ja jo w ej bądź w przypadku określanym p rzez H ufelanda m ianem asphyxia, czyli znajdując się w stanie zw iązanym , ja k go H ufeland nazyw ał, n aśladując che m iczny sposób w yrażania się (P 108-109). Innego przykładu po zostaw ania siły życiow ej w stanie zw iązanym za spraw ą chłodu (któiy w ogóle osłabia siłę ży ciow ą) dostarczają przypadki zam arznięcia (P 109).
W ielkość siły życiow ej, która za spraw ą struktury m aterialnej n arząd ó w cia ła organicznego przybrała ju ż jakościow o określoną postać (czyli je j ilość opi syw ana w języ k u potocznym za p o m o cą takich zw rotów , ja k np. „siln y czło w iek” , „człow iek słaby”), dokładniej m oże być w yznaczona je d y n ie przez pow iązanie działania siły życiow ej z działaniem m aterii i sił w łaściw ych p rzy rodzie nieorganicznej. D ziała ona bow iem zaw sze p rzez m aterię, która, w p ra w iana przez siłę w ruch, sam a się staje czynnikiem działającym . W k ażdym ak cie ujaw niania się siły w m aterii ożyw ionej pow inny być dostrzeżone dw ie strony: w ielko ść poruszającej siły i ilość w praw ianej w ruch m asy. P o do b n ie w przyrodzie nieorganicznej w ielkość siły przysługującej ciału m ierzy się ilo czynem przyspieszenia ( G eschw indigkeit), z ja k ą ciało się porusza, i m asy po ru szającego się ciała. Toteż m ożna przyjąć, iż skutek działania obecnej w ciele or ganicznym siły życiow ej je st funkcją w ielkości tej siły i m asy ciała. Z ależność ta znajduje zastosow anie zarów no w przypadku ciała jak o całości, ja k i jeg o części; m asę m ożna w tej zależności zastąpić k ażdą siłą p och od zenia nieorga nicznego (np. kohezją), która staw ia opór sile życiow ej (P 121-122).
N aczelna własność ciała organicznego (stan jego ożywienia), która je wyróżnia spośród innych ciał, sprawia, że zachodzi w nim, jak wcześniej o tym pisaliśmy, nie ustanna w ym iana jego tworzywa, a więc toczą się rów nolegle i jednocześnie pro cesy tw orzenia i rozpadu; również one zdają się podlegać opisanej poprzednio za leżności między wielkością masy a wartością ożywiającej ciało siły. Ciało trw a, m im o iż zawartość jego odnaw ia się całkowicie w niewielkim odstępie czasu; jeg o istnie nie zaś i ono sam o przypominało Hufelandowi palący się płom ień (M 73, 222).
H ufeland dobrze zdaw ał sobie sprawę, ja k w ielce osobliw ym operuje pojęciem - pojęciem siły życiowej - w rozwijanej przez siebie koncepcji fizjologicznej. Nie poprzestał przeto na m im ochodem rzucanych uw agach dotyczących charakteru m etodologicznego tego pojęcia, lecz pośw ięcił m u krótki, osobny artykuł w reda gowanym przez siebie czasopiśm ie12. W yjaśniał w nim naturę pojęcia i pełnione przez nie funkcje teoretyczne, opisywał miejsce, jak ie zajm uje ono w fizjologii,
oraz szkicow ał przebytą przez nie drogę dziejową. Warto dodać, iż ta w łaśnie re fleksja m etodologiczna, jakiej się oddaw ał H ufeland, pokazuje naocznie, ja k ro z ległej deform acji uległa w opracow aniach historycznych koncepcja sw oistości życiow ej (określana pogardliw ym w dzisiejszych czasach m ianem w italizm u) i ja k m ało znam y je j praw dziw ą, przybieraną przez n ią w dziejach postać, zachow aną zw łaszcza w redakcji głęboko m yślących fizjologów.
A zatem - rozw ijał sw oją koncepcję m etodologiczną H ufeland - zjaw iska życiow e m ają sw oją przyczynę, która nie stała się dotychczas przedm iotem d o św iadczenia (i nigdy praw dopodobnie się nie stanie - dodaw ał ostrożny ten le karz), potrzeby praktyki naukowej skłaniają w szakże do określenia owego pojęcia nieznanej przyczyny jakim ś m ianem , by m óc pojęcia tego używ ać w form uło w anych sądach o szczególnym tym fenom enie życia. Wedle H ufelanda m atem a tycy taki nieznany przedm iot dokonyw anych przez nich operacji rachunkow ych oznaczyli w sw oim języ k u sym bolicznym ja k o x. Fizycy natom iast od daw na n a zyw ają n ieznaną przyczynę zjaw isk - siłą. Toteż rów nież i on zastosow ał tę sam ą k o n w e n cję w b io lo g ii i nie danej w d o św iad c zen iu p rz y czy n ie d an ych w dośw iadczeniu zjaw isk przysw oił m iano siły życiow ej (L ebenskraft) (L 7 8 6 - 787). W ypada dodać, iż w obec owej nieznanej przyczyny-siły daw ał on od cza su do czasu w yraz swojej sceptycznej pow ściągliw ości, pow ątpiew ając, by k ie dykolw iek zo stała ona poznana, zazwyczaj jed n ak ów brak w iedzy m iał za stan p rzejścio w y , tym czasow y. P rzyczynę tę o pisyw ał bow iem za p o m o cą zw ro tu o charakterze w arunkow ym : „dotychczas nie poznana” , J e s z c z e nie poznana”. Z „siły”, słow a-sym bolu, był gotów H ufeland zrezygnow ać, gdyby poznał to, co słow o to oznacza, tj. w ew nętrzną podstaw ę życia (L 788). Zanim to jed n ak n a stąpi, pozostające w użyciu słowo niczego nie będzie w yjaśniać ani niczego nie będzie, ja k pisał Hufeland, „dogm atycznie w yznaczać” (L 78 8-78 9). M ów iąc inaczej, słow o to nie rozstrzyga, czy owa w ew nętrzna p rzyczyna życia przy bie ra postać jak iejś swoistej duchow ej zasady, sw oistej substancji bądź je s t po p ro stu w łasn o ścią m aterii lub m ającej szczególny skład m ieszaniny (L 789). Siła życiow a pozostaw ia zatem całkow itą sw obodę poznaniu, w niczym go nie krępując, opisuje bow iem zaledw ie jeg o przedm iot, który je s t następnie po dd a w any badaniom (L 791). W yrażenie „siła życiow a” oznacza, w edle H ufelanda, w yłącznie pojęcie o charakterze rodzajow ym (generisch), obejm ujące sw ym za kresem w ew nętrzną podstaw ę życia (L 792). O dzw ierciedla ono nie tylko aspekt pobudliw ości, charakter dynam iczny tego, co żyw e, lecz także jeg o aspekt che m iczny, tj. chem iczn y i życiow y ustrój (B esch a ffen h eit) m aterii i rod zące się w niej sw oiście życiow e przyczyny (L 792, 794). H ufeland w ziął pod uw agę m ożliw ość, iż życie stanow i w ytw ór m aterii m ającej szczególny skład (M is chung). N asuw a się m yśl, iż przypadek taki czyniłby zbędnym pojęcie siły ży ciow ej, które m ożna by podciągnąć pod ów w łaściw y m aterii sw oisty skład (spe zifische M ischung), trudno w szakże przypisać jakąkolw iek w yższość ow em u
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W Hufelanda 85
pojęciu składu nad pojęciem siły życiow ej. Pierw sze pojęcie odw ołuje się b o w iem do rów nie hipotetycznego stanu rzeczy, ja k pojęcie drugie, skoro zaś nikt składu (M ischung) tego nie opisał, pozostaje on nic nie znaczącym słow em , za w ężając zarazem m ożliw ość poszukiw ań przez kierow anie uw agi na stro nę che m iczną. Co w ięcej, stw arza szkodliw e pozory, jak o b y przedm iot badań był ju ż znany, nie dostarcza też żadnych korzyści praktyce naukow ej. H ufeland nie d o strzegł tedy żadnych racji, które by go skłaniały do zastąpienia stosow anego d o tychczas przez niego pojęcia nieokreślonej siły życiow ej - pojęciem nie d ające go się określić chem icznego podłoża życia. Pojęcie siły życiow ej m a, w edle niego, przynajm niej tę w yższość, iż niczego nie w yznacza ani nie rozstrzyga, co nie je st je szc ze w yznaczone ani rozstrzygnięte (L 7 95 -7 9 6 ).
O takiej oto św iadom ie przez H ufelanda zajm ow anej zdyscyplinow anej p o staw ie m etodologicznej św iadczy rów nież jeg o stosunek do dobrze m u znanej działalności pozostających pod w pływ em Schellinga filozofów przyrody. R oz w ijane przez H ufelanda poglądy na funkcję pobudliw ości w życiu ciała orga nicznego, k tó rą łączono z siłą życiow ą, pozostaw ały w pełnej zgodzie - z zad o w oleniem to zauw ażał - z poglądam i na naturę życia, które pow zięto w nurcie ów czesnej filozofii przyrody; praw dziw ej filozofii przyrody - dodaw ał - nie zaś m arzycielskiej (schw ärm ende) filozofii p rzy ro d y 13. Z po dk reślaną w taki sposób postaw ą antyspekulatyw ną w dziedzinie m edycyny łączył H ufeland em piryzm , w którego zakresie znajdow ał w szelako stosow ne m iejsce dla teoryj i hipotez. Pojęciow e te tw ory stanowiły, w edle niego, sposoby przedstaw iania św iata przez um ysł, próby przybliżenia się do prawdy, o k tó iy ch nigdy nie m o żn a było orzec, iż są w ystarczająco liczne i dość w ielorakie. Im w iększa była ró żno ro d ność reprezentow anych przez nie punktów w idzenia, z których ujm ow ano ow ą praw dę, tym w iększą daw ały gw arancję, że zostanie om inięte najw iększe n ie bezpieczeństw o, ja k ie praw dzie m oże zagrażać, czyli jednostronność. Jeśli jak aś teoria prościej w yjaśniała zjaw iska i czyniła to zgodniej z ich naturą, zjaw isk a te ukazując zarazem w nowej perspektyw ie, to dostarczała zarazem w y starczające go pow odu, by uznać j ą za godną uwagi i zasto sow ania14.
Takie oto refleksje m etodologiczne towarzyszyły początkom podjętej w okresie w eim arskim działalności wydawniczej Hufelanda, którą prow adził w raz z chem i kiem jen ajsk im J.F.A. G öttlingiem ls. Z aplanow ali oni edycję serii zatytułow anej A ufklärungen der A rzneiw issenschaft aus den neuesten E ntdeckungen d er P h y sik, C hem ie und ändern H ilfsw issenschaften, której kolejne zeszyty zostały w y p ełnione przekładam i artyku łów z redagow aneg o p rzez francu skieg o chem ika i lekarza A.F. Fourcroy (1755-1809) czasopism a „La m édecine éclairée p ar les sciences physiques”. Udało się im przygotować zaledwie jeden tom złożony z trzech zeszytów objętości około 400 stron średniego formatu. Jest rzeczą w ielce zna m ien n ą iż autor koncepcji siły życiowej (w postaci, w jakiej j ą zrekonstruowaliśmy) przywiązywał tak wielkie znaczenie do stosowania metod fizycznych i chemicznych w po znaw aniu zjaw isk biologicznych. P rzeciw ko ich stosow aniu w badaniach
przyrody organicznej nie m ógł, zdaniem H ufelanda, przem aw iać fakt, iż p ro c e sy fizyczne i chem iczne, poddane działaniu siły życiow ej p rz eb ieg ają inaczej w ciele organicznym niż w przyrodzie nieorganicznej; zarów no bow iem tu, ja k i tam są to te sam e procesy. Dowodzi tego np. „elektryczność zw ierzęca” , d o brze znana H ufelandow i dziedzina zjaw isk (była bow iem przedm iotem jeg o ro z praw y doktorskiej przygotow anej w G etyndze pod kierunkiem fizyka G.Ch. Lichtenberga) i szeroko w je g o czasach badana. Gdyby badanych m etodam i fi zycznym i zjaw isk elektrycznych nie poznano w ystarczająco dobrze w p rzyro dzie nieożyw ionej i nie sform ułow ano rządzących nim i praw, a następnie nie przeniesiono ich do dziedziny biologii i nie zastosow ano w badaniach „elek tryczności zw ierzęcej”, ta w ażna w łaściw ość ciała zw ierzęcego nigdy by nie zo stała poznana. W szelkie w ątpliw ości, jak ie m ogłyby z kolei pow stać w kw estii stosow ania chem ii w m edycynie, H ufeland rozstrzygał za pom o cą argum entu odw ołującego się do praktyki: w iększość najlepszych, najskuteczniej dzia łających lekarstw to substancje, które poznano dzięki badaniom chem icznym .
Życie, ów przebiegający na podłożu fizycznym i chem icznym proces, który polega na urzeczyw istnianiu się w toku nieustannie dokonujących się aktów bud o w ania i rozkładu tkwiącej w ciele organicznym m ożliwości, ja k najogólniej przed stawiał życie Hufeland, m ożna, w edle niego, podzielić na trzy okresy: 1) przew a gi aktów tw orzenia nad aktam i rozkładu (okres w zrostu), 2) rów now agi, kom pensow ania się obu działań (okres dojrzałości), 3) przew agi aktów rozkładu nad aktam i tw orzenia (okres starzenia się) (M 73—74). H ufeland rozw inął i w y korzystał do teoretycznego uzasadnienia m akrobiotyki, czyli praktycznej sztuki długiego życia, popularną tę w ośw ieceniow ej biologii i ju ż poprzednio w sp o m inaną koncepcję „płynącego” organizm u żyw ego. Np. stanow i ona trzon zna nej z polskiej literatury biologicznej teorii jestestw organicznych Jędrzeja Śnia deckiego (1768-1838). W koncepcji w szelako w ykładanej przez H ufelanda nieco inaczej niż w koncepcji Śniadeckiego zostały rozłożone akcenty. S praw i ły to zapew ne m akrobiotyczne zainteresow ania H ufelanda, które skupiały się w okół długości i trw ałości życia. Śniadecki na plan pierw szy swej koncepcji w y sunął sam fakt aktualizow ania się owej m ożliw ości w ystępującej jak o siła bądź w łasność, czyli fakt istnienia życia. Przebiegające w cicle organicznym procesy tworzenia i rozpadu, rodzące ów stan „płynięcia” , były następstwem uruchom ienia owego procesu aktualizow ania się m ożliwości. Proces ten urucham iała i podtrzy m yw ała napływ ająca z zew nątrz m ateria; zarazem odpow iednia ilość m aterii m usiała ciało organiczne opuszczać, jeśli m iało ono pozostaw ać w stanie rów no wagi dynam icznej, charakterystycznym dla okresu dojrzałości16. W m akrobiotycz- nej zaś koncepcji H ufelanda na plan pierw szy wysunięto to, co z praktycznego punktu w idzenia było najważniejsze: skończoną ilość pozostającej w dyspozycji organizm u siły życiowej (bądź trwałość owej przysługującej m u w łasności) i n ie uchronne zużywanie się narządów w toku ich działania. A zatem ubywanie tw orzy w a ciała organicznego staje się przyczyną, że powstające braki w sposób konieczny
Podstawy filozoficzno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W. Hufelanda 87
m uszą być uzupełniane czerpaną z zew nątrz materią, by ów w arunek zrów now a żenia był spełniony (M 74-76); przenikająca do w nętrza ciała organicznego m ate ria staje się zarazem bodźcem w yzw alającym działanie siły życiowej. O dtw orzoną tu w trybie interpretacji zależność H ufeland jasn o przedstaw ił w p rzed m ow ie do III w y dania M akrobiotyki. Zużyw anie się narządów podczas ich pracy w ym ag a napraw ienia pow stałych w nich szkód, dokonuje się to zaś w toku nieustannej w ym iany składników ciała organicznego17.
Tak się w szakże rzeczy m ają w okresie dojrzałości i do niego stosuje się owa koncepcja pozostającego w rów now adze dynam icznej, „płynącego” organizm u. Po okresie dojrzałości następuje w szelako okres starzenia się, w którym organizm zaczyna się, rzec by m ożna, „rozpływ ać”, tj. procesy rozkładu zaczy nają brać górę nad procesam i tw orzenia, rów now aga ulega zachw ianiu, to zaś znam ionuje w yczerpyw anie się siły życiow ej, czyli innym i słow y - stopniow ą u tratę owej charakterystycznej dla ciał organicznych ogólnej w łasności - życia. Toteż H ufe land jednoznacznie rozstrzygał kw estię skończonej ilości w łaściw ej każdem u osobnikow i siły życiow ej i skończoności życia osobniczego. N ie zam ykał w szak że możliwości wydłużenia życia. Owo powszechnie pożądane odsunięcie nieuchronnego kresu m ożna było osiągnąć przez - ogólnie rzecz ujm ując - obniżenie intensy w ności w yw ierania się siły, innym i słow y - przez oszczędne, um iejętne gospoda row anie przydzielonym przez przyrodę udziałem w jej życiu. W ykład ogólnej tej nauki o zasadach długiego, choć skończonego, życia w raz ze szcze-gółow ym i za stosow aniam i tych zasad zaw iera H ufelandow a M akrobiotyka.
Z asady te m oże sobie jednakże przysw oić w yłącznie człow iek, je d y n e ciało organiczne, którego udziałem stała się nie tylko w łasność ożyw ienia, zw ana przez H ufelanda siłą życiow ą; został on obdarzony nadto rozum em . C złow iek stał się tedy m iejscem , w którym św iat duchow y w postaci m yśli styka się ze św iatem m aterialnym , do którego należy ciało.
W yjaśnijm y krótko, iż problem natury duszy i m yślenia H u feland ro z strzygnął w sposób charakterystyczny dla tam tej epoki. D usza stanow i b y t nie- cielesny i w obec ciała zachow uje odrębność. Funkcję narządu, za p o śred n i ctw em którego dusza działa, pełni m ózg i pozostały układ nerw ow y. M yślenie m a zatem , w edle H ufelanda, przyczynę d u c h o w ą rozw ija się w szakże n a p o d łożu cielesnym , w określony sposób ukształtow anym , m a przeto charakter orga niczny, czyli je st funkcją cielesnej organizacji. D ow odzi tego, w edle H ufelanda, w pływ n a m yślenie czynników fizycznych, których działanie m ożna zresztą w y korzystać w celach leczniczych (M 243). Zdarzało się jednak, że H ufeland w swym naturalistycznym w gruncie rzeczy sposobie pojm ow ania istoty tego, co du cho w e, posuw ał się tak daleko, że pisał, iż organizacja, tj. struktura cielesna, obda rza człow ieka rozum em (M 253).
C złow iek dzięki duszy żyje, rzec by m ożna, w dw óch św iatach - duchow ym i cielesnym - i każdy z nich na swój sposób pobudza w nim siłę ż y c io w ą której
oddziaływ anie rodzi przejaw y życia cielesnego. C złow iek żyje tedy w dw ój nasób, żyje pełniej i intensyw niej niż inne ciała organiczne. D uchow a natura człow ieka zarazem sprawia, iż życie cielesne inaczej się toczy, poddane działa niu ro zu m u (M 2 4 9 -2 5 1 ). A lbow iem w człow ieku dw a te św iaty nie tylko się z so b ą biernie stykają, lecz także w yw ierają na siebie w pływ w zajem ny. W śród licznych funkcji, ja k ie rozum pełni w obec ciała, jed n a z nich polega na tym , iż roztacza on kontrolę nad w łaściw ą człow iekow i osobniczą siłą życiow ą. R ozum pow ściąga j ą w nazbyt gw ałtow nym działaniu, funkcjonow anie jej czyni oszczędnym , stw arza w arunki do rów nom iernego, zrów now ażonego jej w y d at kow ania. Cel racjonalnych tych zabiegów rozu m u je st jed en: spraw ić, by ciało ja k najdłużej cieszyło się życiem . Ten m etaforyczny opis działań rozum u, skie row anych na ciało i przenikającą je siłę życiow ą, czyli na ciało obdarzone w łas no ścią życia, m ożna sprow adzić do prostego tw ierdzenia: dzięki ułożeniu życia w edług racjonalnych zasad człow iek - w odróżnieniu od roślin bądź zw ierząt podpoiządkow anych instynktow i - potrafi życie swoje znacznie wydłużyć. W spo m agająca ciało w ładza rozum u staje się w przypadku człow ieka niezbędna, je ś li się zważy, iż szczególne to ciało organiczne osiągnęło najw yższy stopień skom plikow ania w przyrodzie ożyw ionej. Z łożoność jeg o je s t tak w ielka, łączy on w sobie w szystkie niższe od niego form y życiow e w taki sposób, że H ufeland nazyw ał człow ieka - przyłączając się do w ielu filozofów i przyrodników cza sów O św iecenia - m ikrokosm osem (M 218). Zgodnie ze sform ułow aną przez H ufelanda i w cześniej w spom inaną zasadą łączącą zależno ścią odw rotną stopień złożoności organizacji z przysługującym jej stopniem trw ałości (M 240) czło w iek, bardziej niż inne ciało organiczne, narażony je st na utratę życia, m usiał w ięc zostać w yposażony w e w ładzę, która b y - w raz z resztkam i instynktu zw ierzęcego - stan ożyw ienia dodatkow o chroniła. W ładzą tą stał się rozum. R e je str rozum nych zasad kierow ania życiem ciała, uzupełniony dodatkow ym i prze strogam i, w ypełnia niem al bez reszty obszerne dzieło H ufelanda, M akrobiotykę.
Jeśli jed n ak człow iek obdarzony nie tylko rozum em , lecz także w o lną wolą, w życiu sw ym nie chce bądź nie m oże z jakichś pow odów używ ać rozum u, tego najlepszego życiow ego przew odnika nie tylko po świecie duchow ym , lecz także - i okoliczność ta w tym w łaśnie przypadku, sztuki długiego życia, m iała dla H u felanda w ielką doniosłość - w świecie cielesnym, człowiek taki staje się najbar dziej bezbronną i najbardziej godną pożałow ania istotą z w szystkich istot żywych.
* * *
Ch.W . H ufeland, w ybitny ten lekarz i uczony, zyskał w ielk ą sław ę w śró d szerokich rzesz czytelniczych tym w łaśnie dziełem z zakresu h igieny - D ie K u n st das m enschliche Leben zu verlängern. Traktat H ufelanda nie był je d y n ą zn an ą w tam tych czasach k siążką z dziedziny m akrobiotyki18. Jeśli zatem zyskał tak w ielką popularność, to nie dlatego, że poruszał praktyczne zagadnienia życia
Podstawy filozoßczno-teoretyczne makrobiotyki Ch. W. Hufelanda 89
codziennego, które budziły pow szechne zainteresow anie, a które do tychczas p o m ijano m ilczeniem . Sposób ujęcia p rzez H ufelanda higieny długiego ży cia i za lety je g o książki sprawiły, że stała się ona poszukiw anym i p ożądan ym p rzed m iotem lektury.
P oczątek tem u traktatow i dał odczyt H ufelanda F ragm ent üb er das orga nische L eben, w ygłoszony podczas zgrom adzenia Freitagsgesellschaft 2 III 1792 ro k u 19. N aukow e to tow arzystw o znane także pod n azw ą W eim arscher Ge- lehrten-Verein założyli Goethe i Christian Gottlob Voigt (1743-1819) w 1791 roku20; m iało ono za zadanie integrować społeczności uczonych Jeny i W eim aru, stw arzać sposobność do w zajem nego inspirow ania się w dziedzinie uprawianej przez nich sztuki i nauki. Zaproponow anym przez Goethego członkiem tego tow arzystw a stał się w łaśnie Hufeland. Spraw ozdania z działalności Towarzystwa, które sporządzał K arl A ugust B öttiger (1760-1835), przechow ały w iadom ość, iż przedm iotem ow ego odczytu H ufelanda było w łaśnie interesujące nas pojęcie siły życiow ej. W spraw ozdaniach tych B öttiger także zanotow ał, iż był to ju ż drugi o d czy t H u felanda pośw ięcony m akrobiotyce, poprzedzony odczytem sprzed dw óch m ie sięcy; w ięcej tem atyka ta ju ż nie pow racała, ja k się zdaje, na p osied zen iach Fre itagsgesellschaft21.
Traktat H ufelanda składa się z dw óch części - teoretycznej i praktycznej. C zęść druga m a z kolei dw a działy; w jed n y m opisano czynniki skracające życie, w drugim - czynniki w ydłużające życie. C zęść teoretyczna zaw iera przedm ow ę, szkic d ziejó w m ak ro b io ty k i, w y k ład k o n ce p cji siły życiow ej, trzy rozdziały, w których opisano przypadki długow ieczności roślin, zw ierząt i człow ieka, ro z dział przedstaw iający sw oiste cechy charakterystyczne życia ludzkiego i ro z dział o charakterze diagnostycznym , pom agający rozpoznać osobnika, którego czeka długie życie; kończy tę część przegląd now ych m etod przedłużania życia.
P ierw sze egzem plarze w ydrukow anego traktatu H ufelanda otrzym ali m. in. pro m otor jeg o rozpraw y doktorskiej w U niw ersytecie G etyngeńskim i adresat dedykacji um ieszczonej w książce, G eorg C hristoph L ichtenberg (1 7 4 2 -1 7 9 9 ), i Im m anuel K ant (1724—1804). D ecyzja H ufelanda, by obdarow ać now o w y daną M akrobiotyką K anta, m iała nie pozbaw ione znaczenia k o n sek w en cje dla dziejów filozofii, spraw iła bow iem , iż przyznający się do w łasnej, najw yraźniej ciążącej m u ju ż starości K ant postanow ił - na prośbę H ufelanda - p rzygotow ać jeszc ze je d n ą n o w ą w ielce osobliw ą, ja k się okazało, rozpraw kę - Von d er M a ch t des G em üts durch den blossen Vorsatz seiner krakhaften G efühle M eister zu sein. D odatkow ą w artość m ają pochodzące z tam tych czasów i szczęśliw ie zachow ane listy, których w ym ianę zapoczątkow ała w ypraw iona do K rólew ca paczka z M akrobiotyką. R zucają one św iatło na genezę owej rozpraw y oraz do kum en tu ją krótki okres kontaktów m iędzy H ufelandem a K antem , dostarczając nieco inform acji o ostatnich latach życia filozofa.
M im o iż traktat H ufelanda nosi na karcie tytułow ej jak o datę w ydania ro k 1797, jeszcze w połow ie grudnia 1796 roku został przez autora w ysłany pod adre sem Kanta w raz z listem; ze znacznym opóźnieniem przesyłka ta dotarła do adresa ta. D ała ona początek w spom nianej w ym ianie listów m iędzy obu uczonym i, które utw orzyły niew ielki zbiór przedstaw iany poniżej w pierw szym polskim przekładzie (w raz z dw om a fragm entam i pierw odruku rozpraw y K anta). B raku je w nim w szelako listu, jak się zdaje, ostatniego, w któiym H ufeland potw ier dzał odbiór przyrzeczonego i sporządzonego przez K anta rękopisu jak o rew an żu za otrzym aną książkę i dziękow ał K antow i za nadesłaną rozpraw ę. U siłujem y uzupełnić ten brak, przytaczając przypis, jak im H ufeland opatrzył w sw oim cza sopiśm ie edycję rękopisu Kanta, ostatni - poza sam ą opracow aną przez K anta rozpraw ą - zachow any dokum ent trw ających ponad rok kontaktów m iędzy Hu- felandem a K antem . Z listam i, które stały się św iadectw em łączących ich sto sunków naukow ych, p o zo staje w bezp o śred n im zw iązku utrzy m an y rów nież w form ie listu początkow y fragm ent rozpraw y Kanta; m ożna go traktow ać jak o ostateczne zam knięcie ze strony K anta epizodu „m akrobiotycznego” w jeg o tw ór czości pisarskiej, otw artego przez Hufelanda.
* * *
Jena, 12 grudnia 1796 roku22 W ielm ożny Panie,
W ielce Szanow ny Panie Profesorze,
niechaj m i pozw oli C zcigodny Pan przesłać sobie książkę, która pod w ielom a w zględam i pozostaje z Panem w zw iązku; z jednej strony - jak o z najczcigod niejszym nestorem naszego pokolenia, któiy nie tylko pokazał, że m ożna w za praw dę w ytężonej pracy um ysłu osiągnąć starość, lecz że m ożna także jeszcze działać i być pożytecznym ; z drugiej strony zaś - jak o z tym , którem u w iedza 0 człow ieku, praw dziw a antropologia, tyle zaw dzięcza i który m a przez to tyle za sług w samej m edycynie i zapew ne będzie m iał ich jeszcze w ięcej w przyszłości. Z radością zarazem korzystam z tej sposobności, by złożyć Panu dow ody m ojego najgłębszego szacunku i dołączyć życzenia, by zechciał Pan dostarczyć najnow szego przykładu, jak m ożna łączyć sędziw y w iek z nieustannie czynną siłą um ysłu, a w olno zapew ne tego oczekiw ać wobec takich zasobów i takiego harm onijnego działania owej siły.
U w ażałbym się za szczęśliw ego, gdyby nie odniósł się Pan krytycznie do m o jeg o dążenia, by to, co w człow ieku cielesne (das P hysische), ujm ow ać od stro ny duchow ej {m oralisch), by człow ieka jak o całość, a w ięc rów nież człow ieka cielesnego, przedstaw ić jak o istotę kieru jącą się tym , co duchow e {M oralität), 1 kulturę duchow ą ukazać jako niezbędną do cielesnego rozwinięcia natury ludzkiej, w szędzie obecnej jed y n ie w postaci zawiązków . M ogę przynajm niej zapew nić,