• Nie Znaleziono Wyników

View of Świat małego miasteczka w powieściach Klemensa Junoszy-Szaniawskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Świat małego miasteczka w powieściach Klemensa Junoszy-Szaniawskiego"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

EUGENIUSZ GOŁEMBIEWSKI

ŚWIAT MAŁEGO MIASTECZKA W POWIEŚCIACH JUNOSZY SZANIAWSKIEGO

1. Miasteczko "polskie"

Tak niedawno, a zdaje sie, że dawno już, bardzo dawna.. Widzą Cią jeszcze przed soba, dobra mała mieścino, rozsiadła na piaskach, otoczona lasami. Nibyś ty taka sama, a jednak już nie U! Pozostały odrapane mury w rynku i niskie w bocznych ulicach domeczki, te same kałuże lśniące, czarne, nie wysychające nigdy - ale już w oknach kamienic odrapanych i domków niziutkich, znajomych twarzy nie widzą... [...]. To, co opowiadać bądą, działo sią przed laty Mieścina i wówczas była taka sama jak dziś, miała dwa piąkne kościoły, rynek pełen sklepów, synagogą wielka, niezgrabna, pomalowana na żółto, magistrat, sad, pocztą, słowem wszystko co do żyda cywilizowanego mista było potrzebnym Prostota przechowywała sią w miasteczku w czystości, bo też nawet wieści z szerszego, łatwiej ulegającego wpływom zachodu Świata, dochodziły tu w dozach homeopatycznych.

Dwa razy na tydzień, chrapliwy dźwiąk trąbki pocztowej obwieszczał miastu przybycie budki, w której wnętrzu mieściły sią gazety i listy [...].

I niby niedawno - a dawno, ta sama mieścina a nie ta sama, bo jak sią w niej rozejrzeć bliżej, to widzi sią, że tego typu nie ma, tamtego brakuje,.., że z inteligentnej sfery mieszkańców wszystko rozproszyło sią, rozwiało, niby pożółkłe liście na jesieni, gdy je wiatr po szerokim Świede rozrzud

Któżby d ą poznał dzisiaj, mała mieścino, osiadła na piaskach, otoczona lasami?r

Tą swoistą inwokacją rozpoczął Junosza ba rd zo ważną w swoim dorobku powieść Pan Sędzia (1886). Jest to utwór wyjątkowy w gru pie jego powie­ ści, których akcja rozgryw a się na terenie miasteczka. Na wyjątkowość tego dz ieła z ło ż y ło się szereg czynników. Czynnikiem pierwszym i najważniej­ szym, bo implikującym dalsze, jest przyw o łan ie przez pisarza granicznej w historii rozwoju polskich miasteczek daty 1876 r. W roku tym:

[...3 zreorganizowano sądownictwo, tworząc warszawski okrąg sadowy, podległy rosyjskiemu Ministerstwu Sprawiedliwości liczbą guberni zwiększono z 5 do 10, liczbą powiatów z 39 do 85. [...1 Nowy aparat urzędniczy obsadzili niemal bez wyjątku przysłani z Cesarstwa Rosjanie i...]. W urzędach i sadach aż do najniższych szczebli włącznie zaprowadzono rosyjski język urzędo­ wania.

Rusyfikacyjny k u rs P etersbu rga po upadku powstania styczniowego miał, między innymi, wyjątkowo negatywny w p ły w na rozwój miasteczek, które w krótkim czasie bardzo pod u padły pod względem kulturalnym, nad

^ J u o s n A a Sędzi*. Obrazek z niedawnej przeszłości, Warszaw» 1889, s. 17. Z S . K i e n i e w i c z , Historia M a k i 1736-1918, Warszaw» 1968, s 298.

(2)

154 EUGENIUSZ GOŁEMBIEWSKI

czym ubolewa Junosza w obszernie cytowanym wstępie do Pana Sędziego. Swoich spostrzeżeń autor nie m ógł, z powodu szalejącej cenzury, sform uło­ wać expressis verbis, stąd też p o siłk u je się językiem ezopowym. Z zesta­ wienia Pana Sędziego z innymi "miasteczkowymi" powieściami pisarza "z płowym wąsem” dają się jednak bez trudu wyłowić skutki antypolskich posunięć zaborcy. Zrusyfikowanie sądownictwa i administracji zmusiło do masowego exoduSu rzesze polskich urzędników, pozbawionych pracy, stano­ wiącej dla nich jedyne źró d ło utrzymania. Ubytek tej stosunkowo n ajpręż­ niejszej kulturowo g ru p y spowodował z kolei zmianę oblicza miasteczek, które zatraciły polsko-żydow ski charakter, zmieniając się w skupiska lud­ ności żydowskiej głównie, rosyjskich urzędników i mało aktywnej grupy miasteczkowych rolników, co zresztą b y ło wkalkulowane z makiaweliczną politykę zaborcy. Junosza, gorący "patriota prow incji" swoją niezgodę na istniejący stan rzeczy w yraził poprzez wskrzeszenie świata, który na jego oczach u legł wielkiej degradacji. Autorskie veto w Panu Sędzim zawiera się głów nie w kontrastowym zestawieniu tego, co minione, z tym, co istnieje - kontrast ten jest szczególnie zauważalny w obszernie tu cytowanym "w spółczesnym " wstępie powieści i w takimż jej zakończeniu (powieść ma konstrukcję ramową). Akcja powieści jest z założenia n ikła, a nawet nud­ na3, jak życie w ówczesnym Lubartowie, bo choć nazwa nie pada w powie­ ści, to jednak ustalenia Józefa Lulka4 oraz wspomnienia syna pisarza - W ład y sław a5 o kilkuletnim pobycie Junoszy w Lubartowie, pozwalają na wskazanie tej miejscowości jako miejsca akcji Pana Sędziego.

Bohaterem powieści nie jest jednostka, lecz zbiorowość. Junosza prezen­ tuje bogatą galerię typów ludzkich - członków miasteczkowej "elity": Sę­ dziego, podpisarza Komorowskiego, Se jen ta, Adwokata, lekarzy: starego Zabłockiego, m łodego A lfreda D ługoborskiego, spolonizowanego Niemca - aptekarza Szwarca, Burmistrza, starego Majora oraz kilka kobiecych postaci, a wśród nich "emancypantki": córki Sędziego: Zosia, Anielcia, aptekarzówna Kornelia i wdowa Szełążkowa. Istniejący w drugim planie powieści świat żydowski n ajp ełn iej rep rezen tu je barw na postać "Szulima Angielskiego, starszego felczera z Londynu". Więcej niż połowa wymienionych postaci jest równa sobie co do ważności w powieściowej grze. Z powodu mnogości posta­ ci autor charakteryzuje je dość pobieżnie, p rzyd ając im najczęściej po kilka cech odróżniających. Stary Major, z nieodłącznym rekwizytem - fajką, to człowiek szorstki, czasami choleryk, a przede wszystkim zag o rza ły n a- poleonista, najpraw dopodobniej z ra cji uczestnictwa w kampaniach cesarza.

J u n o s z a , Pan Sędzia, s. 193. 4

J. L u l e k , K. Juix3sza-Sz&niawski a Lubartów, w; Lubartów i ziemia lubartowska, Lubartów 1959, s. 14-16.

5

(3)

-Jego nieodłączny przyjaciel i polityczny antagonista to niegdysiejszy chirurg, a obecnie praktykujący w miasteczku i okolicy doktor Zabłocki, poza politycznymi sprzeczkami z Majorem, człowiek opanowany, łatw y we współżyciu, tyranizowany przez sw oją małżonkę. Kontrast w temperamencie, a także i w ap ary cji istnieje między Sędzią a podpisarzem Komorowskim. Sędzia, jak na osobę o jego prestiżu p rz y stało , to człowiek dostojny (rów ­ nież i tuszą), nieco surowy, a jednocześnie bezinteresowny, św ia tły i obda­ rzony w miasteczku największym autorytetem. Z kolei "m ały, krzyw y czło­ wiek" i bardzo złośliw y podpisarz sądowy Komorowski okazuje się bardzo szlachetnym człowiekiem niosącym pomoc potrzebującym - dzieciom wdowy Szelążkowej.

Poza preferansow ą czwórką Junosza bliżej określa tradycjonalistę apte­ karza Szwarca, indywidualizując go też językowo (ślady sk ła d n i niemiec­ k iej), jego córkę Kornelię, starą pannę - emancypantkę z życiowej koniecz­ ności, oraz młodego lekarza A lfreda D ługoborskiego, ukazując tego ostat­ niego jako animatora życia kulturalnego w miasteczku i jako łowcę posagu. Z tej krótkiej prezentacji widać, że żadna z tych postaci nie m ogłaby udź­ wignąć idei utworu. Tytułowy bohater swoje wywyższenie do tej ran gi zaw­ dzięcza nie roli, jaką p ełn i w akcji powieści, lecz z powodu tego, że w nie­ go pierwszego, jako najważniejszego rangą, ugodzi carski miecz Damoklesa.

Problem reorganizacji sądownictwa i administracji pojawia się w Panu Sędzim kilkakrotnie, jak refren , choć z powodów oczywistych mówi się o nim językiem Ezopa. Swoją uwagę skupia autor przede wszystkim na skut­ kach, jakie ta antypolska reorganizacja w y w o ła ła . W związku z tym kreśli zrazu obrazy codziennego życia miasteczka, następnie poprzez kolejne, szybko po sobie następujące fazy upadku, pokazuje w epilogu "małomiejską pustynię", jako wynik polityki zaborcy.

Obrazy normalnego funkcjonowania miasteczka zajm ują w powieści naj­ więcej miejsca. Na jego tle Junosza prezentuje wymienione postaci, które dopiero połączone wspólnym działaniem, nićmi przyjaźni, antagonizmów i wszelkich zależności tworzą nową jakość, zdolną tchnąć w powieść praw dzi­ we życie.

A jakie jest to życie? Monotonne i nudne, jak to życie w partykularzu. Powieściowe miasteczko ukazuje autor na dwóch płaszczyznach: codziennej, w ypełnionej pracą, taką jak wszędzie, i odświętnej, b ard zie j interesującej, bo stanowiącej o odrębności folkloru miasteczkowego. Odświętność ma rów ­ nież dwa zasadnicze oblicza - typowe, którego synonimem może być:

owa niewielka walka na piki. kara, trefle, owa walka nie krwawa, a namiętna - bednca. Jak spec­ jaliści twierdza. Jedynym środkiem na zabicie czasu i nudów od małoaiejskieco żyda nieodtacz- nycfi

(4)

156 EUGENIUSZ GOŁEMBIKWSKI

i wyjątkowe. Transplantatorem nowinek na gruncie powieściowej, mieściny jest Alfred D ługoborski, który stara się przeszczepić wielkomiejskie roz­ ryw ki w miejscu swojej dobrowolnej banicji (obliczonej na korzyści ma­ terialne).

Bo trzebi wiedzieć, te pin Alfred saybfcó jasiiaeiyaowtó ś e w mastazka i stał *»e w krótkie czasie tU m u i ssareżytn fcanareatfee» i w U M n a M . 2 » « s * :<nii..-.' i on czas na unsątaesie teatru s«*torsfcie#o w stajni, koncertu w wielkiej sali bilardowej u Icka, wycieczki ramiajskiel z tafcami.aa świeży* powietrzu - i tya podobnych ¡przyjemności nisznaaych dotychczas w miasteczka.

Wielkim świętem w mieście b y ła wielka zabawa na cele dobroczynne. W tym celu D ługoborski:

[...] zaimprowizował loterie fantowa, z muzyk*, z bufetem, z kwiatami, które piekne parne sprze­

dawały w specjalnie na ten cal urządzanych namiotach, a była w całyn urządzeniu taka wspa­ niałość i przepych, te Żydos świeczek na szabas zabrakło, gdyż Doktór wykupił wszystkie tajówki w erfe&ie, do eWfiskfeli lampionów, transparentów i wielkjcił kul z kolorowej bibułki. Śmiałe aotna twierdzić, te cała inteligencji Ä s t * przyjmow. i udział w przygotowaniach Sprowadzono też z pobliskiej wioski kilki łodzi i przewoźników, ażeby zapewnić damom prze­ jażdżkę wodss* po stawie. I,..] Największa trudność była w skompletowaniu dobrej orkiestry Zwalczano jednak i te trudoodci przy pomocy Szulima. który za umiarkowane wynagrodzenie poiwiecił sie dia agóinego dobrego i sprowadził po kilku muzykantów z miasteczek sąsiednich, Tym spsobea złożyła sie wcale przyzwoita orkiestra. Wprawdzie muzykanci z różnych miasteczek

nie mogli mieć jednakowych poglądów na harmonie, ale to co zepsuły skrzypce i klarnety, naprawił mistrz tai tamburyna. który tak siinie uderzał w to "muzyckie naczynie" - że wszystkie fałsze zagłuszał.

Nie sposób nie dostrzec w przytoczonym opisie dobrotliwej ironii Juno­ szy, odnoszącej się do karykaturaln ej postaci festynu, głów nie zaś do jego oprawy dekoracyjnej i "artystyczn ych " atrakcji. Pisarz dostrzega w podob­ nych przedsięwzięciach jednak i wartości autentyczne, jak kulturotwórcza inicjatywa, tak ważna w miateczku, gdzie kultura nigdy nie jest dana z zewnątrz, a także wspólne działanie cementujące jedność, skłóconej na co dzień mikrospołeczności.

Antagonizmy jawne lu b skryte, z ra c ji przym usu codziennych kontaktów w tak małym środowisku, są nieodłącznym elementem opisywanego krajo­ brazu. Czynnikami atagonizującymi bohaterów Pana Sędziego są najczęściej: zawiść o podłożu materialno-finansowym, ryw alizacja o korzystne zamąż- pójście córek (wielki problem tego środow iska) oraz drobne, często urojone, urazy i podiażniona ambicja. Bronią, jaką p o s łu g u ją się zwaśnione strony, są przede wszystkim plotki, ze w zględu na łatwość i skuteczność użycia, bo: "Pantoflowa poczta dochodzi do najdalszych okolic [. . . ]" 9 i to: "[....] że byle je tylko rzucić, w lot chwytane są przez naszych p rzy ja ció ł i p rz y ja ­ ciół znajomych i nieznajom ych"10. Plotki w miasteczku to nie tylko skute­

7 Tamże. s. 154-155. 8 Taaże, s. 155-15&, 9 Tamże, s. 254. 10 Tamże. s. 124,

(5)

czna broń, powodująca towarzyską infamią, ałe i n ajbardziej pospolita roz­ rywka: "Latem, przed wieczorem zwykle, grom adził sią w parku c a ły wielki świat małego miasteczka i lokował sią po różnych alejach, w e d łu g tego, jak b y ł na różne podzielony koterie' W parku niedyskrecjami zabaw iały sią głównie kobiety, mężczyźni zaś poświęcali sią "w yższej dyplomacji".

Pod cienie» drzew parkowych. Doktor z Majorem kreSHH często laskami na ziemi mapy Europy. według nowego, przez nich samego wykoncypowanego podziału. Tu opowiadano sobie o dawnych czasach, o kłopotach codziennych łub preferansowych turniejach... .

Spotkanie towarzyskie z ploteczkami, ze wspominkami, z politykowaniem i z preferansem są stałymi punktami towarzyskiego życia mieszkańców pro­ wincji. Najrzadszą formą rozryw ki jest polowanie, któremu h o łd u je w mias­ teczku jedynie aptekarz Szwarc, ale w tym przypadku jest to objaw sno­ bizmu.

Wierny obraz tow arzysko-kulturalnego życia inteligencji "m ałomiejskiej" jest największą wartością Pana Sędziego. Junosza nie gloryfik u je swoich bohaterów, jak cząsto bywa przy podobnych przedsięwzięciach. Odnosi sią do nich z sympatią, ale dostrzega ich wady i śmiesznostki, co razem wziąte nadaje powieści ton rzewnego humoru będącego jedną z cech wyróżniają­ cych pisarstwo autora Syzyfa. Nie zapomina też Junosza o żydowskiej rze­ czywistości miasteczka, z rynkiem pełnym sklepików, że syn agogą i z cha­ rakterystycznym i sylwetkami w chałatach. Jednak światek żydowski jest tu wyciszony, bo poza udanie skreśloną postacią Szulima - felczera, golibrody i faktora w jednej osobie, Żydzi, jak i pozostali mieszkańcy mieściny (mieszczanie, rolnicy), zostali umiejscowieni w tle, dopełniając tę n a jp e ł­ niejszą w twórczości pisarza panoramę polskiego Iksinowa.

Przy okazji omawiania Pana Sędziego nie sposób oprzeć się pokusie konfrontacji tego utworu z iksinowskim fragmentem Emancypantek Bolesła­ wa Prusa, o kilka lat późniejszych od powieści Junoszy. Nawet przy pobież­ nej lekturze daje się wychwycić d łu g i szereg zbieżności. Po raz pierwszy zwrócił na nie uwagę Józef Rurawski13, poprzestając na stwierdzeniu Junoszowskiej in spiracji widocznej w arcydziele Prusa. Idąc śladem konsta­ tacji Rurawskiego należy podkreślić podobieństwo galerii drugoplanowych postaci, ze starym Majorem - napoleonistą na czele. Oprócz podobieństwa typów istnieją niezaprzeczalne zbieżności sytuacyjne. I tak Madzia Brzeska, po pobycie w Warszawie, staje się animatorką życia kulturalnego w Iksi- nowie, starając się, podobnie jak doktor Alfred D łu g o bo rsk i w Panu Sędzim, przeszczepić wielkomiejskie rozryw ki na gru n t miasteczka. Inne formy roz­

11 TSmżSi s. 38. 12 Tamże, s. 37.

1 3 J. B u r » w * k L Kteseas* Junosza. 1849-1898, w. Lltęrgtun polst* w akrrato ¡majtam i natmttaKi.

(6)

158 EUGENIUSZ GOŁEHEIEWSKI

ryw k i w Iksinowie, jak spotkania towarzyskie z nieodłącznym preferansem, antagonizmy, klimat małych in try g i wielkich plotek, są prawie identyczne w porównaniu z powieścią Junoszy.

Oprócz podobieństw istnieją także różnice, z których najważniejszą jest inny stosunek autorów do opisywanej rzeczywistości: do Lubartowa wraca sią tkliwą pamięcią, a bohaterowie opuszczają miasteczko pod przymusem carskiego ukazu, z Iksinowa zaś każdy kto młody i energiczn y ucieka bądź pragnie uciec. Nie ma także w Panu Sędzim tak ważnej dla akcji powieści postaci, jaką jest w Emancypantkach niezapomniana Madzia Brzeska, inaczej też rozłożone są akcenty na postaci d ru giego planu (w Emancypantkach "dowartościowana’' jest szczególnie postać starego M ajora). Analogii z powieścią Junoszy jest u P ru sa z c a łą pewnością więcej niż różnic, a w tym kontekście najciekawsze jest ich źródło. Podobieństwa mogą być wyni­ kiem opisywania przez o bu pisarzy najmniej zróżnicowanego fragmentu ówczesnej rzeczywistości polskiej, jakim b y ły miasteczka. Bardziej prawdo­ podobne jest jednak zapożyczenie P rusa od swojego szkolnego kolegi (obaj pisarze kształcili się w gimnazjum w Siedlcach i to w tym samym czasie), zapożyczenie, z którym autor Faraona się nie k ry je - vide charakterys­ tyczna i bardzo ważna w obu utworach postać starego Majora. A w takim świetle Iksinów, najluźniej połączony z filozofią Emancypantek stanowiłby remake Pana Sędziego. Hipoteza to dziś ryzykowna, bo nie poparta materia­ łem dowodowym, w arta ch y b a udokumentowania przez prusologów, widzą­ cych najczęściej w Iksinowie P ru sa jedynie: " [...] nawrót do motywów wyeksploatowanych we w ła s n e j twórczości now elistycznej"14.

Reasumując rozważania nad Panem Sędzią, jedyn ą w twórczości Junoszy powieścią - epitafium na cześć polskiego miasteczka, wyakcentujmy je j pod­ stawowe dominanty.

Geneza utworu tkwi w proteście pisarza przeciwko antypolskiej reorga­ nizacji stru k tu ry sądowniczo-adm inistracyjnej dokonanej przez zaborcę, która p o ciągn ęła za sobą kulturalny upadek miasteczek, w ypierając z nich kulturotw órczą g ru p ę inteligencji polskiej, co z kolei doprow adziło do zmiany oblicza tych środowisk z polsko-żydow skich, na żydowskie głów nie. W związku z tym pisarz koncentruje się na odtworzeniu polskiego folkloru miasteczka, zw racając szczególną uwagę na formy życia tow arzysk o-k u ltu - ralnego i na specyficzną atm osferę partykularza.

Wnikliwość autorskich o b serw acji spraw ia, że Pan Sędzia jest rzadkim i wiernym dokumentem "etnograficznym " dziewiętnastowiecznego miasteczka, porównywalnym jedynie z Iksinowem w utworze Prusa.

J. K n t c z y c k ®-S z l a n i . Pa&tywSza. H Boksłsw Pras, v . Literatura polsk* od dmsdafo*$8GZ» do pasytywtuu. pod rad. J. Z. Jakubowskiego. Warszawa 1974. s. 630.

(7)

2. "Nasi Żydzi w miasteczkach i na wsiach"

Tematyka żydowska, a głów nie problem asymilacji Żydów, pojawia się w utworach bardzo wielu pisarzy pozytywizmu, że wymienimy tu tylko: Orze­ szkową, Świętochowskiego ( Chawa Rubin), Prusa, Gawalewicza i Konopnicką. W twórczości żadnego z wymienionych pisarzy, tych i jeszcze wielu innych, nie pojawia się spraw a żydowska tak często, jak w opowiadaniach i powieś­ ciach Klemensa Junoszy. Trudno jest wskazać, jeżeli nie opowiadanie, to w każdym bądź razie powieść, w której nie b y lib y reprezentowani Izraelici. Pisarz poświęcił im nawet osobne powieści, z których jedn a - Czarnebioto - prezentuje żydowskie oblicze miasteczka. "M ałom iejscy" Semici, z powodu wyjątkowego wśród innych Żydów konserwatyzmu, uodparniającego ich na wszelkie próby asymilacji, podlegali szczególnemu zainteresowaniu pisarza. Dla Junoszy nie mniej ważna od problemów asym ilacyjnych b y ła ekonomicz­ na rola Żydów w życiu prowincji. Rangę problemu d o p e łn ia ła wielka liczeb­ ność miasteczkowych Izraelitów (około miliona), którzy łącznie ze swoimi rodakami zamieszkałymi na wsi stanowili dużo więcej niż połow ę populacji Żydów polskich15, przy czym trudno dokładnie określić tę liczbę, bo

*

Statystyka Królestwa odróżniała wówczas od miast tzw. osady miejskie. Były to miasteczka, które dawniej posiadały prawo miejskie, a w latach 60-tych straciły je i zostały przemianowane na osady .

Zważywszy na fakt, że spośród stu czternastu miast Kongresówki ponad sto liczyło poniżej dziesięć tysięcy mieszkańców, mając charakter miasteczek, wyniesionych do rangi miasta z ra c ji fu n k cji adm inistracyjnych (siedziby powiatów), liczba ta musiała wynosić co najmniej siedemdziesiąt procent ludności semickiej w Polsce.

Statystykę tę należy dopełnić poprzez ukazanie procentowego u działu Żydów w ogólnej liczbie mieszkańców miast i miasteczek, który w ynosił około pięćdziesięciu, z wyjątkiem Warszawy, gdzie Izraelici stanowili trzy­ dzieści pięć procent ludności. Globalna statystyka rozmija się często z autentycznym życiem, bo na trzysta pięćdziesiąt trzy miasteczkowe osady Królestwa, w stu czterdziestu zdecydowanie przeważali Żydzi.

Junoszowskie Czarnebioto jest "niezmiernie starożytne i niezmiernie ży­ dow skie"17, "bo w Czarnobłocie mieszka trzy tysiące dwieście siedemdzie­ sięciu Izraelitów, Ucząc w to kobiety i d zieci"18. "Starożytność" grodu

15 Wyliczeni» autystyczne oparte zostały na podsUwie: A . E i s e n b a c h . Z dziejów ludności żydow­ skiej w Polsce w XVJXI i nx wieku. Studia i szkice. Warszawa 1983, s. 282-286.

16 Tamże, s. 283.

1 7 K . J u n o s z a , Czsmebioto. PzMki wiejskie, t I-n . Warszawa 1900. cytat z t Ł s. 17.

(8)

160 EUGENIUSZ GOEEMBIEWSKI

potw ierdził "archeologiczny" wynik kopania miejskiej studni, kiedy to woda w y rzu c iła ze znacznej głębokości ogromnych rozmiarów pantofel:

[„.] Jest 1» niezbity dowód, że przed tosessa dtefcitoi nasze -sasto toto Jeż toraste&le i nateż- oe, albowiem ludzie innej wiary chodzą badż m tx&a. bjpSŻ też v>; tutach, a Jedyny oprócz

Żydów, człowiek w niasteczku, który używa paitaffi to aptekarz Ł..J .

Tymi, którzy nie noszą butów w Czarnym błocie są "mieszczanie-rolnicy", reprezentanci resztek polskości w żydowskich miasteczkach, po wydarze­ niach roku 1876, a tym samym Czarnebioto stanowi jak g d y b y dopełnienie polskiego obrazu miasteczka, z jakim zetknęliśmy się przy omawianiu Pana Sędziego.

Czarnebłoto - mieścina m ała i b ru d n a posiadała swoją w łasną, żydowską hierarchię.

Na najwyższych jej szczeblach, niby kury na grzędach siedzę i kiwają się w przyjemny sposób uczeni, nieco niżej wiefcy bogacze, kupcy, właśddełe domów, wielce szanowani szynkarze, prze- zacxd posiadacze sklepów, jwymowni faktorzy i coraz niżej, aż do crdynaryjnych furmanów, aż do rzemieślników biednych .

Największym uczonym w mieście jest U szer Engelman - wiodąca postać powieści, lecz nie je j g łó w n y bohater, bo podobnie jak w Panu Sędzim bohaterem utworu jest nie jednostka, lecz zbiorowość.

Engelman przyjmowany bywa z honorami u wszystkich notabli czamobłockjch. Kupiec zbożowy, taki, co ma tysiąc rubli własnych pieniędzy w obrocie, ubiega się o jego przyjaźń, panowie kahalni [członkowie zarządu gminnego - przyp. E. C.] zapraszają go do towarzystwa, żonę ma z wielkiej familii, wprawdzie niebogatej, ale bardzo znacznej, z takiej, w której byli wielcy uczeni i rabini Dzieci dał mu Pan Bóg siedmioro, śliczne potomstwo' Używa on poważania i miru w całym Czamyobłode, a słowo jego cenione jest na wagę złota .

Na p rzy k ła d zie Engelmana Junosza pokazuje (w sposób ironiczny) pow­ szechne u Żydów skłonności do dialektyki, polegającej na wywodzeniu za pomocą pytań i odpowiedzi praw d z samego pojęcia. Dzięki mistrzostwu w tej dziedzinie Engelman zawdzięcza swój prestiż w miasteczku, bo etos ży­ dowski jako narzędną wartość w ysu w ał mądrość - uzewnętrznioną oznaką charyzmy.

Aby biedny, bo nie posiadający żadnego majątku i stałych dochodów, U szer mógł filozofować, handlować musi żona, na której barkach spoczywa utrzymanie męża i licznego potomstwa. Handel, udzielanie kredytów i poży­ czek na lichw iarski procent to podstawowe zajęcia mieszkańców (tych, któ­ rzy są na tyle bogaci, a b y prowadzić podobną działaln ość), a z rozlegle j

-19 Teaaże. s. 16-17. 20 Ta«że, s. 123. 21 _ .

(9)

szej perspektywy - charakter miasteczka i sposób na trwanie, jego i miesz­ kańców, bo

nie ma takiej wioski, do której nie prowadziłaby droga przez miasteczka, ani takiego miasteczka, do którego droga nie wiodłaby przez wioskę: zaś we wsiach mieszkają chłopi i szlachta, a w miasteczkach Źydkowie, a na Swiecłe panuje ciągły ruch, wiec jedni o drugich nieustannie ocierać sie muszą, a na takim wzajemnym ocieraniu sie polega cały mechanizm Świata.

[...] jeżeli wieś ociera sie o miasteczka, zawsze coś przy miasteczku pozostaje, wsi nie wielka strata, a miasteczko ma z tego życie .

Specjalistami w praktycznym wykorzystaniu tego mechanizmu świata są czarnobłoccy kapitaliści: Jankiel Bas, Tobiasz Glancman i Noach Szparag. Miasteczkowych "plutokratów" trudno określić jako potentatów, bo najwięk­ szy z nich Jankiel Bas ma zaledwie tysiąc ru bli ruchomego kapitału.

Skąpość środków finansowych "bankierów ", połączona z mnogością inte­ resów, implikuje postępowanie w myśl zasady, "że pieniądz powinien szybko i przez wiele rąk przepływ ać, do każdej albowiem jakaś odrobinka p rzy ­ lgnie, a z tych odrobinek ludzie mają życie"23. Lichwiarski procent udzielanych pożyczek wiąże się również z ilością wspólników "bankiera". Jankiel Bas tak tłumaczy to swojemu interesantowi:

pieniędzy teraz dużo nie mam, musze do tego interesu mieć wspólników, to też wpływa na ceną. t-0 Jeżeli ja robiłbym sam ten interes i skorzystał na nim dajmy na to, mówię dla przy­ kładu, rubla - to ja bede bardzo kontent, że zarobiłem rubla, a skoro oprócz omie dwóch wspólników, to oni też chcą być bardzo kontend i także zarobić po rublu .

W lichwiarski procent wkalkulowane jest także ryzyko, wiążące się z wy­ płacalnością dłużnika, a często również i prow izje pośrednika, n ajbardziej znanym w Czyrnym błocie faktorem jest Dawid Śliwka.

Cechą społeczności żydowskiej, którą p rzy tej okazji podkreśla Junosza, jest solidarność grupow a - oprócz wymienionych osób swój mizerny zysk w transakcjach - ma sporządzający rew ersy "mistrz od pióra", jak ów "Z y - dek blady, jak kreda, szczup ły, w kapocie nieco krótszej, niż czarnobłocka moda wymaga, z oczami zapadłymi, piersią zaklęsłą, suchotnik"25. Solidar­ ność grupow a istnieje nie tylko między mieszkańcami miasteczka, ale jest cechą łączącą wszystkich Żydów z okolicy bliższej i dalszej. Ma to dwojakie konsekwencje w "bankowym" interesie: korzystne dla Żydów, bo pozbawieni są konkurentów, mogących zaproponować łagod n iejsze warunki kredytu i niekorzystne dla kredytobiorców, bo są oni niejako przypisani do swoich kredytodawców.

22 Tan ie, s. 9-10. 23 Tanie. s. 75. 24 Tan ie. s. 72. 25 Tanie, s. 80.

(10)

162 EUGENIUSZ GOfcEMBIEWSKI

JetaU Cssrnebłcio byłe netułralayn punkte, Interesów okolicy, to ol'¿sra "Pod deionya i$Sm~

itztrs1'* była . gstr&iay» punktea Ccarneaobłota, by ła ona sareem tego. wielkiego orsanizsu

handlowego. W dnie targowa, jarnarczne, świąteczne, bywał tu zjazd duży .

Na co dzień oberża p e łn iła fu n k cję sklepu, "w którym można b y ło dostać wszystkiego, czego tylko dusza zapragnie, od wina do nafty, od herbaty do sm arowidła”27.

Właścicielką sklep o-oberży b y ł a piękna Izraelitka, M ałka Fisch, czarno- b łock a femme fatale, łamiąca serca gojów. Postać to wyjątkowa w utworach Junoszy, poświęconych tematyce żydowskiej, z kilku powodów. Pierwszym z nich jest je j wysoka ran ga w miasteczkowej hierarchii oraz w życiu jej rodziny.

Hola kobiety w społeczności żydowskiej sprow ad zała się najczęściej, do bycia matką licznego potomstwa, prowadzenia domu. Życie rodzinne miało dla Żydów wielką wartość, ale mimo to kobiety b y ły zdominowane przez mę­ żów w sposób nie podlegający d ysk u sji, o czym aż nadto wymownie za­ świadcza modlitwa Judki Silberknopfa, niezapomnianego "Baciarza": "Dzię­ kuję, Ci Boże, żeś mnie nie stw orzył kobietą, dziękuję , żeś mnie nie stwo­ r z y ł niewolnikiem, żeś mnie nie uczynił psem"20.

Piękna M ałka zajmowała poczesne miejsce wśród czarnobłockich lumina­ rzy, nie ze w zględu na urodę, bo ta b y ł a wśród Żydów w niewielkiej cenie, lecz z ra c ji swoich wybitnych zdolności handlowych. Drugim powodem wybi­ jającym M ałkę ponad tłum, najczęściej anonimowych Żydówek w omawianej gru p ie powieści, jest złożona psychologia tej postaci. Na p rzy k ła d zie Małki Fisch Junosza wychw ycił rozdarcie wewnętrzne pewnej g ru p y Żydów, po­ tencjalnie zdolnych do asymilacji z polskim otoczeniem. M ałka za sprawą chrześcijańskich adoratorów sw ojej urody odkryw a atrakcyjne strony świa­ ta gojów. Wzbudzając gniew męża, przyjm uje szereg zewnętrznych a try b u ­ tów tego świata, jak modny stró j, model rodzinny z mniejszą niż u Żydów ilością dzieci. "N iższy" świat gojów, który ją przyciąga, a jednocześnie odpycha, ustępuje jednak w umyśle M ałki miejsca tradycyjnem u "wyższe­ mu" światu, odwiecznych, żydowskich wartości. Zewnętrznym skutkiem tej przmiany b y ło to, że: "M ałka zan ied bała się zup ełn ie w elegancji [...]. Miejsce gorsetów i staników do fig u ry zastąpił kaftan, bogaty w plamy od oliwy i n a fty "29.

Oberża M ałki p rz y n o siła największe zyski w czasie trwania jarmarków. Z powodu autentycznych i domniemywanych zysków p e łn ią jarmarki

szcze-26 Taaże, s. Z7. 27

Taaże, s. 75,

2S

*• J u n o j z i , kadarz. ws Obywatel z Tamki i inne opowiadania. Warszawa 1960, s. 155. J u n o s z a , Czamebłoto, t II, s. 157,

(11)

gólną rolę nie tylko dla pięknej oberżystki, ale i dla wszystkich miesz­ kańców Czarnegobłota, gdzie

człowiek żyje od godziny do godziny, od jarmarku do jarmarku. Zdanie to podzielają w Czarnym- błocśe wszyscy obywatele bez wyjątku, pisze się na nie dorosły czy nieletni, bogaty kupiec zbożowy i najbiedniejszy k&pcan i łapserdak, dla każdego bowiem dzień jarmarczny jest dniem radości i wesela .

Z tych samych merkantylnych powodów ważnymi wydarzeniami w życiu miasteczka są licytacje bankrutów. Licytacje to jednak święta tylko dla zamożniejszych obywateli czarnobłockich, a tych jest w miasteczku bardzo niewielu, bo kilkunastu lub co n ajw yżej kilkudziesięciu na ponad trzy tysiące mieszkańców. Pozostała część społeczności to biedota żyjąca w wielkiej nędzy. Tę bardzo liczną gru p ę rep rezen tuje w powieści zaledwie kilka postaci tła, jak ów wcześniej wspomniany młody Izraelita - "mistrz od pióra", Dawid Gont, pierwszy krawiec na c a łe C zarnebłoto i okolicę, oraz furmani: Berek Dyszel, Lejbuś Mażnica i Gdal Błotnik. Niewielka liczebność czarnobłockiego lumpenproletariatu na kartach powieści tkwi w genezie utworu, a konkretnie w publicystycznych przekonaniach pisarza o negatyw­ nej roli Żydów w życiu gospodarczym prowincji.

W związku z tym dla Junoszy ważniejsi, niż czarnobłocka biedota, byli kapitaliści-pająki, ru jn u jący chłopów, a przede wszystkim jego szlacheckich w spółbraci.

Pisarz zdaje się wskazywać, że bogacenie się za wszelką cenę, a nie dą­ żenie do zdobywania wiedzy i mądrości (te ostatnie mają co najmniej cha­ rakter p ery fery czn y ), stało się największą wartością etosu żydowskiego.

0 przekonaniach pisarza świadczy wymownie podtytuł Czarnegobłota - Pająki wiejskie, a przede wszystkim d łu g i szereg semickich postaci w jego powieściach. W Syzyfie takim człowiekiem jest Abram Maneles, którego w ła sn y ojciec porównuje do dziuraw ej kwarty, bo

Człowiek też może być uważany za kwartą: który wymaga mało, bądzie lada czym nasycony, który jest chciwy, niczym sią nie zaspokoi [...], oprócz tego głodu, który można zaspokoić Chlebem i oprócz tego pragnienia co sie da ugasić woda, człowiek ma jeszcze inny głód i inne pragnienie^ a w tym innym głodzie i w tym pragnieniu nie ma granic. To sic nazywa chciwość, chciwość... .

Typem chciwego "p ająk a” w powieści Czarnebłoto jest Chaskiel Wiatrak z Olszanki, prosty Żyd wiejski, trochę pachciarz, trochę handlujący i cokol­ wiek kapitalista.

Nie można powiedzieć, że taki człowiek wiele znaczy; bez zaprzeczenia jest to człowiek, ale nie osoba. Mieszka na wsi, w oddaleniu od wielkiego zgromadzenia, do miasteczka przyjeżdża tylko

30 Tamże. L I, s. 39^t0.

31 t J u i o s u Syzyf. Obrazy z żyda wiejskiego, Warszawa 1899. w: Tanie wydawnictwo dzieł K.

(12)

164 EUGENIUSZ COŁEMBIEWSKI

na czas Świat Jesiennych, nte zna słodkiego smaku dysput, prowadzonych asłsiesnie aa rynku, w szkole, w łaźni i w tanych atejBeach M t n d publicznych, bandluja z indżtsi, z chłopami i, za

wszelkim przeproszeniem, z babami wiejddar.

Na przyk ład zie życia Chaskiela i innych Junoszowskich Semitów można stwierdzić, że Żydzi bardzo niechętnie mieszkali w oddaleniu od grupy. Powodów tego b y ło wiele. Przebywanie w gromadzie daw ało im poczucie bezpieczeństwa, ale i b y ło wielkim ułatwieniem życia, uregulowanego przez Talmud do najdrobniejszych szczegółów . Dla Żyda, mieszkającego na zew­ nątrz macierzystej gminy, duży problem stanowiło przede wszystkim zdoby­ cie koszernego pożywienia, bo poza niewielką ilością produktów żywnościo­ wych, uznanych bez badania za koszerne (np. cebula, czosnek, owoce), większość m usiała być zakwalifikowana jako nadająca się do spożycia, przez specjalnego fachowca; w zakresie mięsa b y ł nim tzw. rzezak. Dlatego:

Tylko ordymryjni ludzie mus« is>(i w odosobnieniu, w lasach, w ustroniach: człowiek Światły

oksto szuka i tam tylko żyd potrafi.

Wprawdzie dla interesów handlowych, dla chtefca i ludzie delikatnego umysłu mieszkaj« niekiedy na w si a nawet przy handlu drzewem i w lesie, ale mieszkanie to chwilowe: zewsze łączność z miastem utrzymuj«, tam jsżdża modlić ste. słuchać mądrych dysput, zaopatrywać siu w pożywienie koaaerne, t a j czuj« siu prawdziwie w domu, gdy na wsi, w lesie, w ustroniu,

3« jak gdyby tylko na popasie .

Chaskiel Wiatrak nie odznaczał się "delikatnym umysłem". Osiedlił się na wsi nie tylko dla chleba, ale przede wszystkim dla zrobienia dużego mająt­ ku. Religijne praktyki nie sprow adzały go często do miasta: "[...] b y w ał w Czarnym błocie o tyle tylko, ile w ym agały jego interesy; nie jeździł tam nigdy tylko dla przyjemności, ani dla odwiedzenia krewnych, wolał handlo­ wać

Wieś w odróżnieniu od zatłoczonego miasteczka stw arzała o wiele lepsze warunki handlu, bo nie b y ło tam konkurencji. Swoją karierę na wsi Chas- kiei rozpoczął jako dzerżaw ca małego ogrodu i jako handlarz domokrążca. Początkowo jego rola ekonomiczna w Olszance b y ła pozytywna, bo

jeżeli sprzedał babie igłę, to wręcz mówił, że nie chce pieniędzy, frędzle zupełnie zadowolony, jeżeli dostanie Jajko i byli zadowoleni oboje: i Chaskiel, 1 baba; baba nawet więcej niż Chaskiel, bo on tylko jajkiem, a ona nowa ig ła i przeświadczeniem, że nabyła ja, nie naruszywszy goto­ wizny, tak trudnej do zebrania".

Jednak rola organizatora drobnego, detalicznego handlu ("in sty tu cji" b a r­ dzo u łatw iającej życie ch łopó w ) nie zasp o k a jała ambicji Chaskiela, stanowi­ ł a jedynie p rz y k ry , ale konieczny początek w interesie. Zbierając ru b el do ru b la sta ł się Chaskiel posiadaczem małego kapitaliku, który w dalszym

32

3 u n o s z «, Cztraebioto. t. I, s, 12«.

3 Tamże, a. 151. 3' Tamże, s. 125. 35 Tsssże, s. 128.

(13)

ciągu pomnażał, udzielając pożyczek na lichwiarski procent. W ciągu dzie­ sięciu lat działalności doprow adził do tego, że w jego kieszeni znaleźli się prawie wszyscy okoliczni chłopi i szlachta zagonowa.

Chasfeiel dla wszystkich swoich dłużników b y ł bardzo uprzejmy, serce miał, jak z wosku, nie dokuczał, nie egzekwował, chyba takich tylko, o których wiedział, że już sa na dokończeniu.

Takich dusił bez miłosierdzia i zabierał im wszystkie resztki, przy czym jednak bardzo

ubolewał, prawie że płakał .

W powieści ukazana jest jedna z ofiar Chaskielowych machinacji, chłop Michał Rokita. W jego przypadku "wioskowy p ająk " w ykorzystał skłonność do mocnych trunków. Sprzedając wódkę na kredyt, udzielając lichwiarskich pożyczek (Rokita b y ł analfabetą, w związku z tym kwoty pożyczek widnie­ jące na rewersach, b y ły zawsze zawyżone) Chaskiel zmusił swojego d łu ż ­ nika do w yprzedaży ruchomego mienia, a później próbow ał doprowadzić do licytacji ziemi i chałupy Rokity, w celu wyegzekwowania swoich zawyżonych należności. Do licytacji jednak nie d oszło, bo ch łop w geście rozpaczy przypadkowo zabił swojego dręczyciela.

Postać Chaskiela Wiatraka ilu stru je w Czarnymbiocie poglądy pisarza na negatywną w większości rolę Żydów w środowisku wiejskim. Pełn iejsza e g - zemplifikacja tych poglądów znajduje się w innej żydowskiej powieści Juno­ szy Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro (1893). Zawarty jest w tej powieści następujący fragment:

Zaczęli czytać cała historię [...1, że była cała banda złodziejów, jedni konie kradli, drudzy je przechowywali, inni jeszcze uprowadzali za granicę, że [...] banda rzucała na okolicę postrach, że kto chciał się poskarżyć i szukać sprawiedliwości, prawie zawsze doznawał jakiejś nadzwy­ czajnej klęski; kradziono mu konie, zabudowania jego nawiedzał pożar, że banda przyjmowała od tych, którzy płacić chcieli, opłatę roczna - i że po złożeniu takiej opłaty, interesant a ćg ł być spokojny o to, że mu koni nie ukradna. Czytali dalej, że pewna część członków handy [,..J w lesie nad jeziorami utrzymywała potajemna gorzelnię, że handlowała wódka w sposób zakazany i że popełniała wiele innych czynów, za które grozi kryminał .

Cytowany akt oskarżenia odnosi się nie tylko do bohaterów powieści Żywota i spraw, ale i także do mieszkańców Czarnegobłota. Jego zakres zostaje nawet poszerzony o szereg innych, sprzecznych z prawem czyn­ ności, jak: paserstwo, wspomniana wcześniej lichwa, cykliczne podpalanie miasteczka w celu uzyskania korzystnych odszkodowań, nagminne nierze­ telności w handlu i wszelkiego rodzaju "szachrowanie".

Światek Czarnegobłota jest jeszcze czarniejszy, g d y ż pisarz zestawia go z kryształow o czystym światkiem "modrzewiowego dw orku" w Brzozowie.

Wszyscy Polacy w powieściach w porównaniu z Żydami są postaciami świetlanymi, nawet pijak Rokita, dzierżawca Różański - hulaka i utracjusz,

36 Tuaże, s. 125.

37 K. J u n o s z a . ŻynoU i spnw imć pana Syaychy Boruch» K iltk u tl» ksies pięcioro, Warszawa 1895.

(14)

166 EUGENIUSZ GOŁEMBIEWSKI

czy namiętny procesowicz-szlagon Wasążek są jednostkami w gruncie rzeczy wartościowymi, a swoje nieszczęście życiowe zawdzięczają nie zgubnym namiętnościom, lecz kredytodawcom-lichwiarzom.

Obszerne "polskie" partie Czarnegobiota stoją na o wiele niższym pozio­ mie artystycznym niż "żydow skie”: trącą banalnością, prawieniem komuna­ łów. Potwierdzają też wielokrotnie form ułowany zarzut o nieporadności

36

pisarza w budowaniu utworów wielowątkowych .

Tak jest również w omawianej powieści, gdzie losy bohaterów "polskiego" wątku: Zofii, Jadwigi, ich ojca - Stanisław a Zawadzkiego, ani razu nie k rzy­ ż u ją się z losami żydowskich bohaterów. Bardzo to rozluźnia zawartość ak cji i p rzy d aje powieści antysemickiego charakteru, bo p e łen szczęścia i spokoju "modrzewiowy dw orek" w Brzozowie można interpretować w ten sposób: nie chcesz mieć kłopotów - stroń od Żydów. Ta trywialna interpre­ tacja w ydaje się być n ajbard ziej logicznym wytłumaczeniem obecności "pol­ skiego" wątku w Czarnymblocie.

Czy jednak napraw dę Czarnebłoto jest wyrazem wojującego antysemity­ zmu Junoszy?

Z wyjątkiem Chaskiela Wiatraka pisarz nie demonizuje czarnobłockich Żydów. Poza miasteczkową "plu tok racją" istnieje w tle powieści bardzo li­ czny żydowski lumpenproletariat: choć często też "szach ru jący" na skalę swoich niewielkich możliwości, to jednak autor odnosi się do niego, jeżeli nie z życzliwością, to z wyrozum iałością na pewno. Wyrozumiałość ta naj­ p ełn iej zaznacza się w rozmyślaniach U szera Engelmana, stanowiącego po części porte-parole autora, w rozmyślaniach nad uwarunkowaniami moralno­ ści.

Nędza często zm uszała Żydów do czynów niegodnych, bo każdy "c z ło ­ wiek potrzebuje ży ć". Jeżeli jednak:

On sie aodU. on obserwuje święta, on w życiu swoim nie jadł trefnego pokarmu, on zachowuje wszelkie prawa i przepisy, obowiązujące żyda.

Wz« ¡di . swej żony i dzieci nie jest zły. Daje im pożywienie, odziewa je, posyła chłopców do szkół, słowem, czyni to, co każdy porządny i uczciwy ojciec.

(_.] Czy taka moralność nie ma już żadnej wartości? Stanowczo ma

Bngebnan rozmyśla dalej i przychodzi do wniosku, że człowiek, w którym jest chociażby bardzo maieAka odrobina dobrego, nie może być nazwanym bezwarunkowo złym .

Antyżydowski wydźwięk Czarnegobiota zmniejsza też "żydow ski" nar­ rator, o wiedzy rów nej opisywanemu środowisku, również z jego moralnym daltonizmem. Jest to typ n arrato ra identyfikującego się z postaciami, o kompetencji zawężonej do samej prezentacji, czyli narrator podobny do tego, jaki w ystępuje w innej powieści "p isarza z płowym wąsem", w Panach

38

Por. Ł M a r k i e w i c z , Drugorzędna proza UtenckA po roku 1690, w: Pozytywizm, Warszawa 1978,

s. 151. 39

(15)

Braciach. Ten typ narracji wiąże się z humorystycznym ujmowaniem tema­ tów, a humor, karykaturalne wyjaskrawienie to także zabieg umniejszający "czarny" charakter Cz&rnegobiota.

Współcześni pisarzowi odczytywali tę powieść jako dzieło antysemickie. Aleksander Świętochowski stw ierdził, że:

Wśród współczesnych ¡-»torów polskich, wykazujących zwsbny wpływ i niszcząc« działalność Żydów. . owyhitni 737« stanowisko SMsauje nif.wit iliwir p. Klemens Junosza. Stanowisko to nadała mu wysoka s id i»S Ć powieściopisarska i szczególna wtedsa życiowa*

Pisząc o szczególnej wiedzy życiowej pisarza Świętochowski miał z pewno­ ścią na myśli atawistyczną niechęć szlachty do "łok cia i miary", która, jego zdaniem, p rz y p a d ła w udziale Junoszy wraz z mniej lub bard ziej skryw a­ nym szlacheckim antysemityzmem.

Pojęcie "antysemityzm" jest bardzo szerokie i ma wiele odmian, w róż­ nych kręgach kulturowych. Wielorakie też b y ły przyczyny, które le g ły u jego podstaw.

Geneza antysemityzmu jest n ajbardziej skomplikowaną wśród chrześcijan. Tu najczęstszymi przyczynami wrogości wobec Żydów b y ły : z jednej strony pokrewieństwo, z dru giej zaś odmienność religijn a (przede wszystkim fakt "zamordowania" Chrystusa), obyczajowość żydowska, tak różna od chrześci­ jańskiej (pomówienia o mordy rytualn e), niechęć Żydów do asymilacji na prawach narodu ich goszczącego, przyczyny natury społeczno-ekonomicznej oraz p rzesłan k i polityczne: "Praw ie zawsze dążenie życiowe Żydów oraz ich realizowanie różn iły się, czasem w małej mierze, czasem i w wielkiej, od zamierzeń k raju , w którym byli gośćmi"'*1.

W c a łe j twórczości Junoszy nie znajdujem y śladu niechęci do Żydów, z powodu odmienności ich religii i obyczajów. Co najw yżej bawią pisarza niektóre elementy obyczajowości Izraelitów, która ukształtow aw szy się ponad dwa tysiące łat temu w klimacie Morza Śródziemnego, bardzo często nie p rzystaje w sw ojej ortodoksyjnej postaci do zu pełnie odmiennych rea­ liów diaspory. Bawią też Junoszę Żydzi z powodu samoobronnych cech, jakie w ykształcili sobie na wygnaniu, takich jak: sp ry t, umiejętność radzenia sobie w najróżniejszych sytuacjach z pomocą p rzysłow iow ej elokwencji.

Dla autora Syzyfa Izraelici istnieli, i to jako wielki problem, na p ła s z ­ czyźnie społeczno-ekonom icznej. Za swoje przem yślenia nad tym "węzłem gordyjskim " pisarz został ochrzczony w filosemickich kręgach mianem "tuza antysemickiego".

Od roku 1882, w którym wprowadzono ograniczenie dla Żydów: " [...] w zakresie swobodnego osiedlania się w miastach i wsiach oraz nabywania na

A. § w i e t o c h ® w s k i Liberum yeto, "Prawd»", 1893, nr 39.

(16)

168 EUGENIUSZ G0ŁEMBIEWSK1

w łasność i dzierżawienia d ó b r ziemskich"42. W Hosji do r. 1891, to jest do czasu wprowadzenia części tych ograniczeń w Kongresówce (zakaz nabywa­ nia i dzierżawienia ziemi, a nieco wcześniej zniesienia prawa wyszynku wódki), przez łamy gazet i czasopism p rzetoczyła się burzliw a dyskusja nad rolą i miejscem Żydów w Polsce. Wiele miejsca w tej d y sk u sji poświęco­ no raportowi - memoriałowi Do Warszawskiej Komisji dla zbadania kwestii żydow skiej z r. 188643. Jego autorzy, ówcześni luminarze spośród spol­ szczonych Żydów: Jan Bloch, Henryk, Ludwik, Kazimierz Natansonowie, Sta­ n isław Krzemiński oraz w ybitny históryk Aleksander Kraushar, stanęli w obronie carskiego ukazu z S czerwca 1862 roku emancypującego Żydów w świetle praw a z resztą obywateli Królestwa Polskiego.

O seaswtete tym pfo&i ErausSer następując« "ZadaM# było trudne. Kazano nam dać odpowiedź . na zapytanie; Jakie były dobre, a Jałcie z łe skutki równouprawnienia Żydów? Należało główny nacisk położyć na skutki dodatnie. Ujemnych nie było, a Jednak dla formy należało i o aSeS coś

powiedzieć. Dokument cały owianyjest szczera miłością do kraju i narodu. Do podłej roboty nikt by z nas roki nie przyłożył” *.

Nie jest przypadkiem, że największe zło, choć zminimalizowane, z racji filosemickiego charakteru dokumentu i jego kontekstu politycznego, zostało przypisane głów nie Żydom z miasteczek.

Autorzy, pisząc o skutkach projektowanego usunięcia Żydów ze wsi, stw ierdzają, że to:

[...] pcwio) ¿żyłoby proletariat żydowski po miastach i dziś już nazbyt liczny, ów proletariat, który snriidżac dą po miastach i miasteczkach, chwytając sio każdego środka dla zdobycia

Jakiegc- trzymania, żyje w nędzy 1 ciemnocie, i nader opłakanym położeniu, rzucającym wciąż jeszcze d eó na poziom etyczny całej klasy handlowej żydowskiej .

W świetle memoriału K raushara określanie autora Czarnegobłota mianem w ojującego antysemity jest dla niego krzywdzące, bo utwór ten to jakby egzem plifikacja negatywnych zjawisk, o których b y ł a mowa w cytowanym fragmencie tego w iarygodnego dokumentu.

Co praw da na zarzut antysemityzmu miało w p ły w wyakcentowanie takich, a nie innych postaci oraz ów nieszczęsny "polski światek" w powieści; nie­ przychylni Junoszy krytycy zapomnieli o tym, że powieść to jednak fik cja literacka, z prawem autora do je j kształtowania, a nie traktat socjologicz­ ny. Taki traktat Junosza również "p o p e łn ił" pt. Nasi Żydzi w miasteczkach i na wsiach" (1889) i z je go powodu również p o sy p ały się na pisarza za­ rzu ty o antysemityzm, między innymi pióra Aleksandra Świętochowskiego46.

4 2 E i s * n b * c h . Z ttefcjtfw ludności iy<Sovtskiej. s. 254. 43 Tamże. 8. 262-280.

44 Tum że, s. 257. 45 Tamże, s. 268. 46 i

(17)

Za cel głów n y swojego studium postawił sobie autor Za mgłę.

[...] zaprowadzić czytelnika do samego gniazda "kwestii", do naszych miasteczek i wsi i przedsta­ wić rzetelny ich obraz, bez uprzedzeń i bez namiętności Jedni widza w Żydach jakieś istoty demoniczne, wyjątkowo czarne i groźne, obdarzone diabelskim sprytem i przebiegłością - drudzy, przeciwnie, otaczaja ich urokiem, niemal aureola męczeństwa .

Bardzo ważny jest kontekst historyczny rozpraw y, z ra cji mających nie­ bawem nastąpić ograniczeń praw obywatelskich Żydów. Ani w tym studium, ani w twórczości literackiej Junosza nie p o p arł carskiego ukazu z 1882 r., który zamiast przyczynić się do złagodzenia problemu, zaostrzył go nie­ zmiernie. W omawianej rozprawie pisarz có praw da dokonuje re je stru żydo­ wskich występków (takich samych jak w powieściowym Czarnym błocie), jed­ nak nie epatuje nimi, bo jego zdaniem są to skutki w yp ływ ające z bardzo wielu przyczyn, skomplikowanych i wzajemnie połączonych. Pierwszą z nich jest prawodawstwo, które z jednej strony ogranicza podstawowe, obywatel­ skie prawa Żydów, z dru giej nadaje im przyw ileje odrębnego systemu edu­ kacji, sądownictwa, a to prowadzi do istnienia państwa w państwie, nie­ zmiernie utrudniając i tak dość skomplikowany, z powodów religijnych i obyczajowych, proces asymilacji. Asymilacji nie s p rz y ja też polska opinia publiczna, która:

[...] kroci się w zaczarowanym kole i wyjść z niego nie może. Żyda zacofanego, w brudnym chałacie, wyzyskującego chłopów i trującego ich wódką, nazywamy łapserdakiem i mamy do niego wstrąt; Żyda, który zerwał z masą, zrzucił brudny chałat, zamiast Talmudu i Zoharu przyjął wykształcenie europejskie i chce pracować produkcyjnie, nazywamy intruzem, arogantem i mamy do niego wstręt; nareszcie Żyda, który przestał być Żydem, zerwał wszelkie węzły łączące go z tyra plemieniem, przyjął chrześcijanom i wszedł w społeczeństwo nasze, nazywamy mechesera i także mamy do niego wstręt! Żeby tylko do niego! Ale i do Jego potomstwa, do dal­ szych pokoleń, które już literalnie z żydostwem nic wspólnego me mają .

Bardzo wiele miejsca w Naszych Żydach poświęca Junosza obyczajowości żydowskiej. W związku z tym opisuje typowe żydowskie miasteczko (jego literacki odpowiednik to Czarnebłoto) z jego hierarchią (również typu c z a r - nobłockiego) i instytucjami: synagogą, tzw. szk o łą (miejsce posiedzeń kaha- łu - samorządu gminy żydowskiej, interesów, d yspu t oraz noclegów dla wędrujących Izraelitów), łaźnią, mykwą (basen do obrzędowych kąpieli ko­ biet), cmentarzem, domem przedpogrzebowym i małymi domami modlitwy. Na tym tle pisarz ukazuje obyczajowość żydowską, opisując ją samą, jak też i ludzi jako je j twory.

Autor stwierdza, że źródłem tej obyczajowości jest Talmud i komentarze do niego, które re g u lu ją życie Izraelitów do n ajdrobn iejszych szczegółów , a każde uchybienie traktowane jest jako zdrada Syjonu. Jest to najsilniej­ szy czynnik p etryfiku jący społeczność semicką, najw iększa b a riera procesu

^ Ł J u n o n t , Nasi Żydzi w miasteczkach i na wsiach. Warszawa 1889, s. 6. 48 Tamże, s. 12*.

(18)

170 e u g e h iu s zg o ł e m b ie w sk i

asymilacji, a jednocześnie przyczynek do powszechnej na prowincji nędzy żydowskiej: szczególnie przestrzegan e są bowiem skomplikowane przepisy żywieniowe (co koszerne, a co trefn e). "Za produkty żywieniowe Żydzi p ła ­ cą dużo więcej niż Polacy, np. mięso z pozoru dobrego zwierzęcia może po obejrzeniu jego wnętrzności okazać się niekoszerne"49. Prawowierny Żyd pieczywo i nabiał

może nabywać ły!ko od Żyda i musi płaci« za to dużo wyżej nad ceny targowe gdyby nie niesłychana wstrzemięźliwość w pokarmach, wstrasatefliwojść, eto jakiej tylko Żydzi s* zdolni, wielu z nich musiałoby umierać z głodu. Wierzyć trudno, jak mało Zyd dk utrzymania mizernej swojej egzystenefi potrzebuje. Kraska Chleba i cebula asu wystarcza! na Brana rodzinę obiad skład* sie z garnka kartofli z woda, okraszonych odrobina gesiego smalcu lub masła. Jedynie w piątek na wieczór i w sobotę, raz w tydzień żywi« sie trochę lepiej. W tym dniu najbiedniej­ szy nawet ras odrobinę wódki, trochę Małego pieczywa i kawałek mięsa, albo ryby. naturalnie w aiłroskopijsycb dozach, T uczta szabasowa, na którą cała rodzina z wteiida utesknieniea przez cały tydzień oczekuje, dodaje i * siły do dalszego sześciodniowego postu ,

O trwanie religii i obyczajów w ich niezmienionej postaci troszczą się n ajbard ziej szk o ły żydowskie, które

dzfc; sie na kfflka kategorii. Rajrńfeee noszą nazw« "Dar deke Cheder" (dosłownie mała izba), średnie nazywały sie "Talmund - Tora", najwyższe nareszcie, których jest bardzo niewiele - to "Jesziboty .

Z rzeczywistością miasteczek najściślej łączą się szk oły niższego stopnia, których jest kilkanaście w każdej mieścinie. Ich uczniowie to chłopcy w wieku od lat Czterech do kilkunastu. Nauka czytania po h ebrajsku, modlitw oraz najw ażniejszej dla Żydów części Talmudu - Tory, czyli księgi praw, o d b y w a ła się z r e g u ły :

(...) w itbfe ciasnej, ciemnej, brudnej, pełnej błota i nieznośnego zaduchu. V) tej samej izbie, w fct<Jrej odbywają sie wykłady, gnieździ sio także rodzina nauczyciela, tak zwanego "mała- meda

S zk o ły żydowskie, podobnie jak pozostałe in stytucje gminy, utrzymywa­ ły się z dobrowolnie płaconych podatków, które wliczane b y ły głów nie w ceny arty k u łó w żywnościowych. Tym sposobem wysokość podatku zależna b y ła od rozmiarów konsumpcji - bogaty p ła c ił więcej, biedak, przym ierają­ cy głodem mniej. Z podatków utrzym ywali Żydzi także swoich rabinów lub cadyków, w zależności od tego do jakiej sekty się zaliczali:

Konserwatywni Żydzi tutejsi dziel* sie na dwa obozy, to jest rabinistów (zwolenników studiów talaaindycznych i literatury rabinicznej) oraz "hassydów” to jest kabalistów i mistyków, wierzą­

4 9 Ta ssie, s. 32. 50 Taaże, s. 32-33.

Tamże, s. 46. Tamże, s. 47.

(19)

cych w nadprzyrodzone siły cadyków tcadyk znaczy ’sprawiedliwy' - przyp. E. G. 3. Obie te partie są wrogo przeciwko sobie usposobione? .

Przy czym liczebność hassydów b y ła większa, z racji większej atrakcyjno­ ści społecznej tej sekty.

Hassydzi [...3 tworzyli rodzaj stowarzyszenia, bractwa, które nie utrzymywało wprawdzie wspólnej kasy, lecz pomimo tego pamiętało o potrzebach biedniejszych swych członków*.

Na tle religii i obyczajów z niej w ypływ ający ch oraz uwarunkowań eko­ nomicznych kreśli Junosza sylwetkę przeciętnego Żyda:

Dziecie rodziców bardzo młodych, częstokroć jeszcze nie rozwiniętych fizycznie, słabo odżywio­ nych i przeważnie nie odznaczających sie silnym zdrowiem, przychodzi na świat i rozpoczyna nedzne życie, w warunkach wołających o pomstę do nieba. Rodzice dają mu to, co mogą mu dać najdroższej (według swego wyobrażenia naturalnie). Przed urodzeniem wiec jeszcze dziecka, byli u "cadyka” i otrzymali błogosławieństwo dla przyszłego potomka gdy dzieciak przybył wreszcie na świat, porozmieszczali na Ścianach domu, na oknach, na firankach otaczających łóżko, przeróżne karteczki z kabalistycznymi napisami [...3. Te kartki t...] strzegą nowonarodzo­ nego, bardzo skutecznie podobno, od napaści złych duchów, szatanów, upiorów [...}. Noworodek, zaopatrzony w czarodziejskie karteczki, ssie pierś matczyną i zaczyna żyć, w atmosferze dusznej, przepełnionej miazmatami, w izbie obrzydliwie brudnej, niskiej, ciasnej, zamieszkałej przez kilka rodzin licznych [...]. Dzieciak podrasta nd2emy, wątły i bojaźłiwy, a gdy ukończy lat cztery, zostaje gwałtem porwany i zaniesiony do chederu {...]. Doszedłszy lat szesnastu żyda, żeni sie. Przez trzy lata mieszka przy swoich rodzicach i nareszcie, już jako ojciec kilkorga dzieci. ty­ ka sie oko w oko z deżkim i trudnym zagadnieniem: "z czego żyć?" Fizycznie słaby, unoo^ jwo nie rozwinięty, a raczej rozwinięty wyłącznie w pewnym, specjalnym kierunku {dialektyka - przyp. E. G.] musi stać sie wyzyskiwaczem i ciężarem społeczeństwa, jeżeli nie_cbce skonać z głodu - a trudno żądać od człowieka, żeby sie na dobrowolną śmierć skazywał .

Opisany los wspólny b y ł Żydom miejskim i wiejskim. Tę ostatnią g ru pę zmusiły do opuszczenia zatłoczonych miasteczek nędza i g łó d .

W omawianym okresie wraz z rozwojem sieci kolejowych miasteczka utra­ c iły w znacznym stopniu rolę handlowego centrum prowincji, ośrodków tranzytowych. Słynne, wielkie jarmarki zamieniły się w małe lokalne targi - a stracili na tym tylko Żydzi, gdyż szlachta, korzystając z u s łu g kolei, wyeliminowała ich jako pośredników w hurtowym handlu zbożem i innymi płodami rolnymi. A Żydów w miasteczkach miast ubyć, p rzy b y w a ło znacznie, w porównaniu z okresem handlowej prosperity. Trudna sytuacja ekonomicz­ na wzmacniała więź jednostki z gru p ą (i bez tego dość silną), a to jeszcze bardziej u tru dn iało proces asymilacji.

Przezwyciężenie przeszkód tego procesu na płaszczyźnie obyczajow ej up atry w ał Junosza w zniesienu odrębności żydowskiego sądownictwa i edukacji, aby "w tłoczyć tę masę w ramy praw obowiązujących wszystkich obywateli"56. Szczególną wagę przyw iązał pisarz do zmiany modelu eduka­

Tamże. s. 5*. 54

Tamże, s. 67. 55 Tamże. s. 83-66. 56 Tamże. s. 182.

(20)

172 EUGENIUSZ G0ŁEMBIEWSK1

cyjnego, gdyż szk oły żydowskie wychowują młodych Izraeiitów tylko jako żydów - wyznawców Jahwe, a nie jako obywateli polskich. Autor postuluje zniszczenie chederów i objęcie Żydów powszechnym nauczaniem na poziomie szk o ły elementarnej, z całym je j programem, z wyłączeniem nauki religii, która winna być prowadzona przez małamedów. Tylko taka edukacja może powoli zaowocować zniknięciem "kwestii żydow skiej" w Polsce.

Junosza pow ołuje się na modus vivendi, jaki wypracowano w krajach Zachodu,

w których Żydzi różni* się od bmych obywateli wyznaniem, mówi* Jeżykiem krajowym, nie znaj* żargonu ani bebrajszczyzny, pozostawiając Ip ostatnia duchownym i uczonym, nie odróżniają sie

ubiorem - słowem sa zupełnie zasymilowani .

Omówione i przytoczone poglądy pisarza sprawiają, że trudno zaliczyć go do antysemitów sensu stricto, a już w świetle Naszych Żydów jest to zarzut niesprawiedliwy, bo Junosza jako "malarz" i jako badacz świata żydowskie­ go - mimo swoich niewątpliwych kompetencji i poszukiwania sposobów kom­ pleksowego rozwiązania kwestii żydowskiej - nie w yszedł poza typowy dla epoki sposób widzenia tego problemu.

W Czarnymbiocie autor sk u p ił uwagę na problemach społecznych i dzia­ łalności ekonomicznej Żydów na prowincji. Stosunkowo niewiele jest w tej powieści rysów obyczajowych Semitów, które zajmują znacznie więcej miejs­ ca (szczególnie w początkowych partiach) w d ru g ie j żydowskiej powieści autora Syzyfa zatytułow anej Żywota i spraw Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro (1893).

0 ile w Czarnymbiocie do g ło s u doszedł głów nie Junosza publicysta, o tyle w Żywota i spraw spotykamy się przede wszystkim z Junoszą artystą. Żywota i spraw to powieść rozwojowa, o formowaniu się bohatera. Sposób opowiadania dziejów Symchy ma charakter gawędowy. Kompetencje narrato­ ra, jego wiedza, nie w ykraczająca poza zakres przemyśleń i sądów głów n e­ go bohatera posożyta i oszusta, są tego samego typu jak w Czarnymbiocie. Ironiczna nieświadomość gawędowego narratora oraz stylizacja na barokowy panegiryk, d y sk re d y tu ją g łó w n ą postać, a c a łą powieść pozwalają ująć w ironiczny cu dzysłów . Panegiryczna stylizacja, w połączeniu z kryminalną działalnością Symchy Borucha, wyzwala wielkie pokład y humoru, o zabar­ wieniu satyrycznym.

Akcja powieści rozpoczyna się poruszeniem c a łe j p rzyrod y przed wielkim wydarzeniem, jakim b y ło narodzenie potomka "ro d u " Kaltkuglów - Symchy. Na przy jęcie pierworodnego syna rodzice przygotow ali się niezwykle sta­ rannie rozmieszczając na drzwiach, oknach i ścianach domu karteczki z ka­ balistycznymi zaklęciami. Po ośmiu dniach od narodzenia, Kaltkugel junior

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżowski najwięcej niewątpliwie zyskał dzięki Archiwum filo- mackiemu. Ten człowiek, który popisywać się nie chciał i nie umiał, stworzony na to, by wpływać

Jednakże relacja między ewaluacją i jej wpływem na podejmowanie decyzji nie jest łatwa – zdarza się, że wyniki, które wydają się istotne, zawo- dzą w podejmowaniu decyzji

Na wstępie warto podkreślić, iż GPW prowadzi obrót na Głównym Rynku, alternatywnym rynku New Connect przeznaczonym dla młodych spółek oraz na rynku obligacji Catalyst..

N atom iast budzi wątpliwości druga teza, która sprowadza się do tego, że potwierdzenie przez stronę w sądzie rewizyjnym czynności procesowych dokonanych w toku

Sposób prezentacji tematów można nazwać szeroko rozbudowanymi konspektami, które zasadniczo posługują się schematem: zasygnalizowanie problemu (najczęściej wyjście

W ten sposób włączone w tok narra­ cyjny wypowiedzi bohaterów pełnią trzy podstawowe funkcje: są auto­ prezentacją postaci (monologi Proskakowa i Kołczaka),

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

[r]