• Nie Znaleziono Wyników

Miscellanea z okresu Romantyzmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miscellanea z okresu Romantyzmu"

Copied!
360
0
0

Pełen tekst

(1)

red. nauk. Stanisław Pigoń

Miscellanea z okresu Romantyzmu

Archiwum Literackie 1, 1-352

(2)

P O L S K A

A K A D E M I A

N A U K

I N S T Y T U T B A D A N L I T E R A C K I C H

ARCHIWUM LITERACKIE

POD REDAKCJĄ

TADEUSZA MIKULSKIEGO

KAZIMIERZA BUDZYKA i STANISŁAWA PIGONIA

T O M I

W RO CŁA W .

ZAKŁAD IMIENIA OSSOLIŃSKICH

(3)

MISCELLANEA

Ί

Z OKRESU ROMANTYZMU

POD REDAKCJĄ

STANISŁAWA PIGONIA

W ROCŁAW

ZAKŁAD IMIENIA OSSOLIŃSKICH

WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

(4)

Redaktor; Janina Wieczerska W s z e l k i e p r a i n a z a s t r z e ż o n e Z a k ł a d i m i e n i a O s s o l i ń s k i c h — W y d a i n n i c t m o P o l s k i e j A k a d e m i i N a u k W r o c ł a u t 19ć6. W y d a n i e 1. N a k ł a d 1 6 6 5 + 2 0 5 e gz. O b j ę t o ś ć a r k . t nyd. 25, a r k . d r u k . 2 2 + 5 i nkl ., a r k . f o r m . A l 30,50. P a p i e r d r u k . s a t . kl. V, 70 g. 70x100 (16). O d d a n o d o s k ł a d . 6. V. 55 г., p o d p i s a n o d o d r u k u 8. I. 1956 r., d r u k u k o ń c z o n o tu s t y c z n i u 1956 r. Z a k ł a d y K a r t o g r a f i c z n e , W r o c ł a i n , K o ś c i u s z k i 29. Zam . N r 861/55 (F 62270). C e n a zł 3 6 ,

(5)

-M IC H A Ł W IT K O W S K I

M ISJA J. U. NIEMCEWICZA DO MIECHOWA I KRAKOWA W R. 1831

(Nieznany autograf opisu podróży i wiersze z tego okresu) Przez długie lata wiedza nasza o udziale Niemcewicza w w ypad­ kach pow stania listopadowego ograniczała się nieledwie do tego tylko, co na jednej stronie pierwszego obszerniejszego obrazu życia i twórczości autora Śpiewów historycznych ogłosił w roku I860 za­ przyjaźniony z nim Adam Jerzy C zartoryski1. Dopiero w roku 1909, gdy M arian Antoni K urpiel wśród m anuskryptów Biblioteki Zamoj­ skich w W arszawie odkrył szczęśliwie autograf pam iętnika pisarza z tych czasów2, relacja pam iętnikarska samego Niemcewicza w ypeł­ niła lukę w jego biografii. Okazało się wtedy, że czasy powstania były dla liczącego wówczas 74 lata Niemcewicza okresem ruchliwych i różnorakich prac publicznych, wśród których — jak wiemy skąd­ inąd — nie zostały zaniedbane obowiązki pisarskiego powołania. Wartość znaleziska K urpiela określał głównie zaw arty w nim m a­ teriał nowych faktów, literacko bowiem odkryte zapiski dzienne dzieliły uchybienia pozostałych a znanych wcześniej z druku pa­ m iętników Niemcewicza.

Odnalezione przez K urpiela pam iętniki odkryły przed biografem nie tylko udział Niemcewicza w politycznych w ypadkach powstania, ale zarazem orientow ały co do stanowiska pisarza wobec

dokonywa-1 A. J. С z а г t о г y s к i, Ż y w o t J. U. N iem ce w icza , B erlin dokonywa-1860, s. 22dokonywa-1— 222. P om ijam w zm ianki o N iem cew iczu i jego czynnościach w dobie pow stania li­ stopadow ego rozrzucone po rozm aitych opracowaniach dziejów w ojny w r. 1830— 1831, nie p rzekazują bowiem one całokształtu tych czynności.

2 P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku. W ydał M. A. K u r p i e l . Kraków 1909. „Źródła do dziejów Polski porozbiorowych“, IV.

(6)

MI CHA Ł W I T K O W S K I

jących się w tym czasie w ydarzeń; stały się też podstaw ow ym źród­ łem inform acji dla pierwszej próby opracowania ówczesnej działal­ ności politycznej pisarza. Ukazała się ona drukiem w setną rocznicę nocy listopadow ej3. Na obszernym, w zakresie swego tem atu do pewnego tylko stopnia w yczerpującym studium M ariana Tyrowicza odbiła się jednak nie zauważona dotychczas luka w Niemcewiczow- e skich Pamiętnikach z 1830— 1831 roku. Wiadomo z nich wprawdzie, że po 19 III 1831 r. pisarz udał się jako sekretarz senatu na zlecenie sejm u w K rakow skie do Miechowa ,,dla przysposobienia miejsca tego do przyjęcia dwóch Izb“ (poselskiej i senatorskiej), ale opisu owej podróży wśród notatek dziennych nie odnajdziemy. Jednak następu­ jące zdanie pam iętników poświadczało istnienie takiego opisu:

W jak im sta n ie zastałem Miechów, jakich doznałem w drodze trudów i przykrości, w y p i s a ł e m o s o b n o 4.

М. Ty r o wieżowi zabrakło więc podstaw y źródłowej dla uzupeł­ nienia swej p racy szczegółami podróży Niemcewicza. K urpiel nato­ m iast inform ację pisarza w tru d n y do w ytłum aczenia sposób prze­ oczył, co doprowadziło do edytorskich nieporozumień. Wydawca, ma­ jąc przed sobą m a n u sk ry p t pam iętników złożony z dwu części, z których pierw sza obejm owała zapiski od początku roku 1830 do 19 III 1831, druga od 23 IV do 11 VII tego roku, dziwił się (w przed­ mowie), że druga część ,,zam yka się słowami, widocznie przez pom ył­ kę: »Koniec 3-ej części«“5. Nie uwzględniając cytowanej wyżej uwagi Niemcewicza i nie dostrzegając luki w zapiskach, K urpiel dopatrzył się więc w końcowej notatce pisarza pom yłki i pochopnie nazw ał ostatnią część w ydanych przez siebie pam iętników ich ,,częścią d ru ­ g ą“. Tymczasem, idąc za w y raźn ą wskazówką parniętnikarza, należało w zm iankow any przez niego osobny opis podróży do Miechowa uznać za właściwą część drugą pam iętników, co od razu usunęłoby w ątp li­ wości i Wytłumaczyło zagadkowość kończącej pam iętnik notatki Niemcewicza0. Sposób zastosowany przez w ydaw cę nie spotkał się

3 M. T у r o w i с z, J u lia n U r s y n N ie m c e w i c z го dobie K r ó l e s t w a K o n g r e ­

sow ego i n ocy lis to p a d o w e j , „P rzegląd W sp ółczesn y“, X X X V , 1930, s. 94— 106.

230— 255. ·

4 P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku, s. 98. (R ozstrzelenie moje. M. W.) 5 T am że, s. III.

6 A n i I. C h r z a n o w s k i („ K sią żk a “, IX , 1909, s. 306— 3 0 7 ), ani też J. I w a s z k i e w i c z („B ibliotéka W a r sz a w sk a “ , 1910, s. 373— 375) nie za­ u w ażyli w swoich recenzjach luki w w yd an ych przez K urpiela P a m ię tn ik a c h . C hrzanowski uznał n a w e t sposób w y d a n ia za „w zorow y“.

(7)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R.

z sprzeciwem, a wspomnianego przez Niemcewicza opisu podróży do Miechowa później już nie szukano. Opis jednak istniał i dochował

się do dzisiaj.

Napisany, jak wiemy ze słów Niemcewicza, ,,osobno“, nie został dołączony do zasadniczej części powstańczych notât pam iętnikar­ skich. Po r. 1831 znalazł się w poznańskiej Bibliotece Raczyńskich. Mógł go sam Niemcewicz zostawić 3 VIII 1831 r. w Rogalinie E dw ar­ dowi i K onstancji Raczyńskim, u których zatrzym ał się opuściwszy

12 VII W arszawę w drodze ,,niby do wód w Em s“7, a w rzeczywi­ stości w podróży dyplomatycznej do Londynu. Prawdopodobniejsze jednak, że opis należał do warszawskiej biblioteki pisarza, której

część zakupili Raczyńscy po pow staniu dla swej tworzącej się wła­ śnie biblioteki w Poznaniu8. Tutaj, w zbiorach- rękopiśmiennych, Niemcewiczowski opis podróży do Miechowa przetrw ał do dziś w za­ pom nieniu9. W ydobywam go stam tąd dla uzupełnienia edycji K ur- piela i wzbogacenia biografii Niemcewicza nowymi, w większości nie znanym i szczegółami.

W jakim celu Niemcewicz jechał do Miechowa, to po części wie­ m y już z jego pamiętników. Tutaj przypom nim y niektóre anteriora i posteriora w ypadków opisanych w drukow anym poniżej fragm en­ cie pamiętników.

- ---. s

-7 P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku, s. 155. .

8 O spraw ie kupna papierów N iem cew icza przez Raczyńskich inform ują lis ty p arysk ie N iem cew icza. P ierw szy z datą 26 IX 1835 do K onstancji R a­ czyńskiej ogłosił L. K u r t z m a n n , Geschichte d e r R a c z y ń s k i ’sehen Bibliothek

in Posen, „K atalog der RaczyńskPschen Bibliothek in P osen “, t. I, Poznań

1885, s. 28; drugi z 26 IX 1835 do E dw ard a R aczyńskiego ogłosił A. J. C z a r ­ t o r y s k i , Ż y w o t [...], s. 407. K onstancja R aczyńska proponowała N iem cew i­ czowi za je g o rękopisy 300 dukatów. Por. również: A. W o j t k o w s к i, E d w a r d

R a c z y ń s k i i jego dzieło, Poznań 1929, s. 340, a także: J. T r e t i a k , F inis Po- loniae!, Kraków 1921, s. 48— 51.

9 N ie znany dotychczas fr a g m e n t pam iętników N iem cew icza spoczywa w ze­ spole papierów będących obecnie w łasn ością Działu Rękopisów Publicznej B i­ blioteki M iejskiej im. R aczyńskich w Poznaniu (sygn . 336). S ta ry niemiecki k a­ ta lo g biblioteki ( K a t a l o g der R a c z y n s k is c h e n B iblioth ek [...], t. I, s. 303) określa zespół jako „Convolut von verschiedenartigen Schriften, Concepten in Versen und P rosa und Bruchstücken zur polnischen G esch [ich te] und L iteratu r“. Są to w szystko p ap iery po N iem cew iczu, w większości a u to g r a fy pisarza. Druko­ w a n y tu taj opis podróży do K rakow a umieszcza k atalog pod ogólnym tytułem : „N iem cew icz Ju lian U rsin , V e r s c h ie d e n e ] e ig e n h [ä n d ig e ] Concepte in Versen und P r o sa “. P o d r ó ż za jm u je k. 21r. — 26v. zespołu (fo r m a t: 21,8 X 18,5 cm ), część druga zaty tu ło w a n a K r a k ó w k. 34r. — 35r. (fo r m a t: 25,8 X 21,7 cm ), przy czym k. 35v. nie j e s t już zapisana.

(8)

8 MI CHA Ł W I T K O W S K I

S y tu acja na linii bojowej po wkroczeniu do K rólestw a wojsk Dybicza (6 II 1831), a szczególnie po w yparciu oddziałów polskich z Olszynki Grochowskiej (25 II) i wycofaniu się Polaków pod wały Pragi, zmusiła Rząd Narodowy oraz izby poselską i senatorską do przedsięwzięcia pew nych środków ostrożności. Chodziło w pierw ­ szym rzędzie o zabezpieczenie kancelarii i archiwów najwyższych organów władzy powstańczej. Już 19 II na posiedzeniu izby posel­ skiej w yłoniła się konieczność ustalenia miejsca, do którego należało przenieść Sejm na w ypadek bezpośredniego zagrożenia stolicy10. P ro je k t ustaw y o sejmie nieustającym oraz prerogatyw ach p rz e ­ wodniczącego senatu i m arszałka izby poselskiej, którzy mogliby odraczać sesję z oznaczeniem czasu i miejsca następnego zebrania, wniesiony pod obrady izby z inicjatyw y m arszałka Wł. Ostrowskiego, został jednom yślnie uchwalony. Dłuższą natom iast dyskusję spowo­ dowały rozbieżności zdań w ynikłe przy ustalaniu miejsca zebrania się poza W arszawą. Ostatecznie uznano, że najkorzystniej będzie zebrać się poza granicam i Królestwa. Z diariusza sejmowego w ypi­ sujem y jeszcze pod datą 19 II głos posła radzyńskiego J. M ałachow­ skiego, proponujący przeniesienie obrad do Kielc, oraz głos posła sandomierskiego Świdzińskiego, który domagał się u trzy m an ia w ta ­ jem nicy ew entualnego miejsca przeniesienia. W dalszym ciągu spra­ wę tę rozważać będą już obie izby — poselska i senatorska — połą­ czone. Niemcewicz zatem jako sekretarz Senatu, towarzyszący sena­ torom, już się ty m obradom przysłuchiwał, a niebaw em sam w nich zabrał głos. Od posiedzenia w dniu 26 II izby zostają zamienione w tzw. w ydział tajny.

Tymczasem niektórzy senatorowie i posłowie opuszczali po cichu i samowolnie W arszaw ę11. Wieści o zam iarach Sejm u rychło przedo­ stały się na ulice stolicy, w yw ołując niepożądany niepokój. Nastroje opinii ch arak tery zu je dobrze głos posła płockiego P. Grąbczewskiego na posiedzeniu w dniu 27 II: „Wyszedłszy zaledwie na chwilę z m iej­ sca obrad, kroku na ulicy uczynić nie można bez obrazy uszów. Cała

10 S p r a w a ew aku acji archiw ów do Miechowa opracow ana je st przede

w szystk im na podstaw ie D i a r i u s z a s e j m u z r. 1S30— 1831. [ P S ] . W ydał M. R o ­ s t w o r o w s k i , t. II— III, K raków 1908— 1909.

11 Zdaniem h istoryk a a zarazem św iadka tych w yp ad ków „większa część składu sejm ow ego schroniła się także do K rakow a. W ybrany jeszcze pod w p ły ­ w em strachów k onstantynow skich , nie dziw, że skład ten liczył niem ało takich, którzy pod pozorem zebrania się w Miechowie chętnie za zbliżeniem się nie­ p rzyjaciela opuścili stolicę" (T. M o r a w s k i , D zieje narodu polskiego w k r ó t ­

(9)

-M I S J A N I E -M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R. 9

publiczność jest zniechęcona, bo sama dyskusja w tym przedmiocie wielkie na niej czyni w rażenie“12.

28 II m inister Barzykowski zwrócił się w imieniu Rządu Narodo­ wego do naczelnego wodza, gen. Skrzyneckiego, z prośbą o wyzna­ czenie miejscowości, do której można by zawczasu (zanim jeszcze „powiększona liczba bagaży“ nie będzie przeszkadzała ruchom wojsk) przenieść ważniejsze akta. W odpowiedzi Skrzynecki wskazał Mie­ chów13. O propozycji Skrzyneckiego posłowie dowiedzieli się na tajn y m posiedzeniu izb w dniu 1 III z ust marszałka Ostrowskiego. Następnego dnia Ostrowski tak ją motywował: „Rząd oświadczył, że [Miechów] jest najstosowniejszym miejscem z tego względu, że nieodległym od tego, które Rząd obierze, gdyby wyjeżdżać postano­ w ił.“ I po raz wtóry: „Rząd ... mi oświadczył, iż najwłaściwszym bę­ dzie województwo krakowskie, a mianowicie miasto Miechów, jako oddalone od granicy rosyjskiej i oddzielone państw am i austriacki­ mi od Rosji, że gdyby Rząd miał myśl oddalenia się, zapewne by tam się udał, jako do miejsca górzystego, a zatem mającego łatwe środki do obrony“14. Nadmieńmy, że w ciągu dyskusji brano rów­ nież pod uwagę możliwość przeniesienia Sejm u do Jędrzejow a lub Częstochowy. Pozostano jednak przy Miechowie.

Wśród tych gorączkowych debat nadszedł ważny dla Niemcewi­ cza dzień 3 marca. Na wniosek prezydującego w Senacie kasztelana Nakwaskiego sędziwy pisarz nie tylko podjął się zredagowania odez­ wy, z którą izby sejmowe zamierzały zwrócić się do narodu przed swym w yjazdem z W arszaw y15, ale w dłuższym przemówieniu w yra­ ził gotowość udania się do Miechowa w roli kw aterm istrza. „Najza- służeńszy — według określenia P iotra Wysockiego — mąż w spra­ wie ojczystej“10 w ten sposób objaśniał swe wystąpienie:

12 D S, II, s. 171.

13 Źródła do d z ie j ó w w o j n y p o ls k o - r o s y j s k ie j 1830— 1831 r., wydał B. P a­ w ł o w s к i, W arszaw a 1931, s. 433— 434.

14 D S, II, s. 212 i 213. Ze słów O strowskiego w ynika, iż Rzad zamierzał udać się do Krakowa.

15 W O dezw ie Izb s e j m o w y c h do N a r o d u z 4 III 1831 r. Izby słowami N iem ­ cewicza zap ew n iały w ogólnikowy sposób społeczeństwo, iż reprezentacja narodu, choćby n aw et zm uszona do opuszczenia stolicy, nigdy nie przestanie czuwać nad losem ojczyzny. Odezwa w zy w a ła naród do m ęstw a, ufności i w ytrw ałości w świętej sp raw ie p ow stania. Przedrukow ały ją gazety (druk również: DS, II, s. 224— 225).

lß W ia d o m o ść o ta j n e m T o w a r z y s t w i e [...]. „Zbiór pism rozmaitych w y ­ chodzących w czasie p ow stan ia narodu polskiego“. W arszaw a 1831, s. 39.

(10)

10 MI CHA Ł W I T K O W S K I

„Można by naprzód w y sła ć kancelarię dla ubezpieczenia archiw ów

i p rzy g o to w a n ia m iejsca dla reprezentacji. W siedem dziesiątym czw artym roku [ż y c ia ], gd ym ju ż ty le przeżył rew olucji i krw ią j e i niew olą sw oją zakończył, nie żadna trw o g a , ale chęć p rzygotow ania m iejsca dla reprezen­ tan tów i dla zabezpieczenia archiw ów m ną pow oduje“ 17,

Słowom popularnego w społeczeństwie autora Śpiew ów histo­ rycznych odpowiedziała zgodna aprobata zgromadzonych członków izb. W myśl propozycji Niemcewicza ustalono, że w podróży tow a­ rzyszyć m u będą: d y rek to r kancelarii Senatu, sekretarz J a n Buczyń­ ski oraz woźny Adam Jamiołowski. Obowiązki sek retarza Senatu objąć miał n a ten czas referendarz stanu Michał Hube. Przygoto­ w ania do w yjazdu rozpoczęły się już następnego dnia. Rząd Naro­ dowy poproszono o zgodę na w ypłacenie Niemcewiczowi i tow arzy­ szom trzym iesięcznych poborów, kancelarię i archiw um Senatu spa­ kowano i przygotow ano do ew akuacji18. W ydanie zarządzeń w spra­ wie podwód i osób, k tó ry m powierzono opiekę nad aktam i w drodze i w Miechowie, dowodzi, że czynniki rządzące uw ażały w owym czasie zabezpieczenie archiw ów za nieodzowne.

Równocześnie pojaw iła się jednak okoliczność, k tó ra zahamowała pierw otny pospiech przygotow ań do ewakuacji. Wisła, p o k ry ta cien­ kim tylko lodem, u d arem niała wojskom carskim przepraw ę na lewy brzeg, skąd zamierzano zaatakować broniącą się dzielnie od strony P ragi Warszawę. Na froncie nastał więc spokój. „Praw ie cały m a­ rzec zeszedł n a uzbrojeniu i planach, na laniu a rm a t i sprow adzaniu broni z zagranicy. R ekruci zbierali się ze wszystkich ziem pol­ skich“ — w spom ina te czasy pamiętnikarska10. Niemcewicz natom iast

obliczał:

„5 m arca. Jeszcze słota i zimno; ju tro zapew ne puści już W isła, lecz potrzeba będzie ze sześciu dni, nim w olną od lodów zostan ie [...]

6 m arca [...] M oskale, zdaje się, zapew ne, że suną ku P uław om , by tam siły sw oje przez W isłę przepraw ić, lecz W isła ta, jed y n y nasz sp rzym ie­ rzeniec, nie puszczając, ni tr w a ją c, zabierze im czasu przynajm niej dni dziesięć, co sp raw i, że i ja, z zlecenia sejm u z archiw am i do M iechowa w y ­ słany, nie pospieszam jeszcze...

7 m arca. Deszcz od wczoraj wieczór trw a dotąd i jeśli potrw a, W isła puści; 5 lub 6 dni potrzeba będzie n ajm n iej do oczyszczenia jej i uczynienia dogodną do p rzep raw y [ ...] “

17 D S , II, s. 221.

18 Diaim isz S e n a t u z r o k u 1830— 1831, wyd. S. P o m a r a ń s k i , K raków 1930, A rchiw u m K om isji H istoryczn ej, seria 2, t. 2 (1 4 ), s. 434.

(11)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R.

Wreszcie:

„11 m arca [...] W isła puściła i m ost nieco uszkodzony“20.

K apryśna pogoda trw ała jeszcze kilka dni, a wiosenne słoty i roztopy napaw ały obawami sędziwego Niemcewicza. Wprawdzie ,,od kilkunastu dni zupełna na horyzoncie naszym politycznym pa­ nowała cisza“ (co donosiła prasa21), Niemcewicz jednak niepokoił się z innych jeszcze powodów. Z K rakow a dochodziły go od pewnego czasu niepom yślne wieści o zdrowiu przebywającej tam od lutego najlepszej przyjaciółki, A leksandry Potockiej22. 19 III książę Czarto­ ryski wspominał o tym w liście do żony, znajdującej się w Krakowie w otoczeniu Potockiej: „Niemcewicz chce, bym mu dał list, dlatego nie pisałem przez pocztę. Bardzo zm artw iony sm utną wiadomością o Pani Stanisław ow ej“23. Nas zaciekawia w tym uryw ku spraw a

w s p o m n i a n e g o listu. Z gotowości Niemcewicza przekazania listu

Czartoryskiej w ynika niedwuznacznie, że zam iarem jego było do­ trzeć aż do Krakowa. Czy usiłował usunąć się od w ydarzeń w stolicy? A może w poleceniu udania się do Miechowa należy dopatrywać się troski Czartoryskiego o cenną osobę Niemcewicza, o co posądza się prezesa rządu w związku z w ypraw ieniem pisarza do Londynu w lip­ cu 1831 r.?24 Jakkolw iek spraw a się miała, przyjąć trzeba, że Niem­ cewicz w yruszał do Miechowa z m yślą o chorej przyjaciółce. Może zdąży zobaczyć ją jeszcze przed śmiercią? W tym względzie pam ięt­ nikarska notatka o konieczności opuszczenia stolicy znamiennie łą­ czy się z wyznaniem: „Odbieram z K rakow a wiadomość, że pani z ks. Lubom irskich Potocka, dużo sędziwa i zacna m atrona polska, niebezpiecznie jest chora“25.

20 P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku, s. 84, 85, 87 i 91. 24 „G azeta P olsk a“ z 19 III 1831 r.

22 A leksandra Lubomirska poślubiła w r. 1776 S tan isław a Potockiego

(1757— 1821), w czasach K rólestw a K ongresow ego prezesa Senatu i m inistra ośiwieoenia publicznego, autora głośnej P o d r ó ż y do Ciem nogrodu (1820), w ła ­ ściciela W ilanow a. Gdy około 10 II 1831 r. Potocka wraz z innym i opuszczała zagrożoną stolicę, N iem cew icz notow ał w sw ym pam iętniku: „P an ie nasze jadą do K rakow a; straciłem i j a 50-letnią [tzn. od 50 la t — · M. W .l przyjaciółkę m oją, panią S tan isław ow ą Potocką; ks. Zajączkowa i inne w yjechały, słowem: pu stk i w W a rsz a w ie“ { P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku, s. 58).

23 L. G a d o n, K s i ą ż ę A d a m C z a r t o r y s k i podczas p o w s ta n ia listopadowego, K raków 1892, s. 42.

24 Por. J. D u t k i e w i c z , Jeszcze „ F r a n c j a a P olska w г. 1831й, „P rze­ gląd Zachodni“, V III, 1952, nr 9— 10, s. 276.

25 P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku, s. 97. N iem cew icz pisze (s. 98 ), że do w y ­ jazdu „w sam o a e q u in o ctiu m “ skłoniła go decyzja Skrzyneckiego.

(12)

12 MI CHA Ł W I T K O W S K I

20 m arca Niemcewicz· był już w drodze. Wyjazd, otoczony tajem ­ nicą, uszedł — jak się zdaje — uwagi mieszkańców W arszawy. Mu­ sim y dziś podziwiać h a rt i odwagę 74-letniego starca, któ ry nie w a­ hał się w ,,najszkaradniejszą słotę“, ,,skołatany chorobą i wiekiem gnieciony“, powierzyć swej osoby lekkiem u koczykowi i czwórce

koni. ’

Pięć dni potrzeba było, by pokonać rozmokłą naówczas i błotnistą drogę (główny szlak warszawsko-krakowski), który w norm alnych w aru n k ach k a rety kurierskie przebyw ały w około 22 godzinach20. F ragm ent pam iętnika, skąpy w szerokie opisy, nie przekazuje ani nazwisk towarzyszów podróży, ani nie w yjaw ia celu nieprzyjem nego w tej porze roku wojażu. Tłum aczym y to ostrożnością dyplomaty, którem u powierzono tajn ą misję. Z tej cechy fragm entu wnosić można dalej, że notatki pow stały niew ątpliw ie przed pow rotem do W arszaw y (gdzie ostrożność nie była potrzebna), skoro trudno — n aw et analizą pism a — ustalić, czy w rażenia swe zapisywał Niemce-^ wicz dzień po dniu. D ruga część (dotycząca Krakowa) powstała na pewno w Krakowie, pierw szą napisać mógł za świeżej pamięci w Miechowie lub może także dopiero w Krakowie. Z zatytułowania,

jeśli zostało wTpisane pierwszego dnia podróży, wynikałoby, że

Niemcewicz jechał nie tylko do Miechowa, ale również do Krakowa, 't) czym była już powyżej mowa. W drodze zajm ują Niemcewicza obok stanu dróg, którym przypisyw ał zawsze ważne znaczenie w go­ spodarce k rajo w ej27, zabytki historii narodowej i budow nictw a28

oraz spotykani ludzie. Z tych szczególnie jedna osoba niepokoi n a­ szą badawczą uwagę. 21 lub 22 III Niemcewicz m inął w Drzewicy dw u pospieszających do służby w w ojsku polskim Francuzów. P i­ sarz odnotował nazwisko jednego z nich: Roverine, pozostawiając nam w ten sposób zniekształcony wprawdzie, ale niew ątpliw y ślad podróży do Polski, jaką aż z F rancji przedsięwziął wsławiony nieba­ w em generał powstańczy Hieronim R a m o r i n o . Ramorino (czy,

20 Por. W. N a m y s ł o w s k i , P o c z t a W olnego M i a s t a K r a k o w a , Kraków 1913, s. 37 (B iblioteka K rakow ska, nr 4 7 ).

27 W arto przy okazji przypom nieć, że N iem cew icz en tu zjazm ow ał się w tym czasie w yn alazk iem m achin parow ych, w śród nich rów nież „pojazdami parą pędzonym i“, które m ia ły w jeg o m niem aniu okryć chw ałą odkrywczą myśl ludzką (por. P a m i ę t n i k i z 1830— 1831 roku, s. 128).

28 N iem cew icz sam sch arak teryzow ał siebie jako „Polaka, który stracił ojczyznę, który l u b i ł s z t u k i , nauki i to w a r zy stw o “ ( P a m i ę t n i k i , 1804— 1807, s. 90 ). P ism a jego, przede w szystk im notatki pam iętn ik arskie, in fo rm u ją nas·

(13)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R.

jak wówczas przeinaczano: Romarino lub Romorino), oczekiwany niecierpliwie w stolicy, stanął tam — zdaje się — 24 marca. Towa­ rzyszył m u — jak doniósł ,,K urier Polski“ — porucznik Blanchard"9. Przybyszów powitano w W arszawie entuzjastycznie. Na obiedzie w ypraw ionym przez Skrzyneckiego dla Rządu Narodowego w dniu 29 III spełniono toast m. in. na cześć ,,wielkomyślnej, braterskiej F ran cji“. Obecny na obiedzie Ramorino odpowiedział gorącym za­ pewnieniem poparcia przez Francję spraw y polskiej. Niemcewicz, jak się okazuje, odniósł się do ochotników sceptycznie.

Do Miechowa przyjechał pisarz 24 III opuściwszy za Żarnowcem szlak warszawsko-krakowski, który już w Małogoszczy rozdzielał się na dwie do K rakow a wiodące drogi: jedną przez Okszę i Żarnowiec, drugą — bliższą Wisły — przez Jędrzejów i Wodzisław.

Gdy Niemcewicz znalazł się u celu swej podróży, wiadomość o możliwości ew akuacji rządu i izb ze stolicy zdążyła już przedostać się poza granice Królestwa. W Wiedniu bacznie obserwowano przy­

o skali i charakterze poglądów pisarza na sztukę. W. B o r o w y , P a m ię tn i k i

londyńskie N ie m c e w ic z a , „W iadomości L iterackie“, 1934, nr 8, s. 2, twierdził

o nim n aw et, że „żaden może z w cześniejszych pisarzy polskich nie m iał tak w yrobionego smaku w zakresie m a la rstw a (a i wśród późniejszych bodajże n iew ielu N iem cew icza pod tym względem p rzew yższało...)“. Za czasów Króle­ stw a K ongresow ego N iem cew icz kilkakrotnie zasiad ał w deputacji do osądzania dzieł sztuk plastycznych, które w y sta w ia n o ówcześnie w W arszaw ie, a to w la ­ tach 1821, 1823, 1825 i 1828 (por. W a r s z a w s k i e w y s t a w y s z t u k p iękn ych w la­

tach 1819— 18Ą5, oprać. S te fa n K o z a k i e w i c z , W arszaw a 1952). Twórca Ś p i e w ó w historycznych nieźle m alow ał i rysow ał, miał rozległe zainteresow ania

kolekcj onerskie.

29 „K urier P olsk i“, nr 462 z 27 III 1831 r. Czartoryski do żony z W arsza­ w y 19 III: „Ale co się stało z tym jenerałem fran cu sk im i jego towarzyszem ? Czekamy ich i nie um iem y w ytłum aczyć, dlaczego nie przybyw ają...“ ; 23 III: „ N ie w iem y także, co się stało z tym i Francuzam i, którzy w Krakowie się po­ kazali, a których tu dotąd nie ma. Czy to m isty fik a cja , czy też zachorowali?

L isty z Krakowa* już o nich nic nie m ówią...“ (L. G a d o n, op. cit., s. 42 i 45). Ramorino, zw erbow any w Paryżu dla w ojsk a polskiego przez agen ta dyplo­ m atycznego Rządu N arodow ego K onstantego W olickiego, przyjechał do Polski za pieniądze parysk iego Centralnego Kom itetu Polskiego i odznaczywszy się od razu w alecznością w bitw ie pod W aw rem i Dębem W ielkim (31 III) a w a n ­ sow ał szybko aż do stopnia gen erała dywizji. Po powstaniu zarzucano mu, że p rzysp ieszył jego koniec nie pow róciw szy ze sw ym korpusem do W arszaw y. Z ginął rozstrzelan y za niesubordynację w T urynie w r. 1849. Zob. m. in. J. D u t k i e w i c z , F r a n c j a a P o l s k a w 1831 r., Łódź 1950, s. 59 i 155; W. K n a ­ p o w s к a, N a w r o t y polskich ru ch ów zbrojnych . 1830— 183Ą, Poznań 1948 (tu na s. 15 w liście L. M orstina do G. M ałachowskiego z 23 III 1831 r. ślad prze­ jazdu Ram orino przez Kraków. Ramorino nazyw a się tam R o q u e t ) .

(14)

14 MI C HA Ł W I T K O W S K I

gotowania władz powstańczych. W edług informacji, wcześnie udzie­ lonych kanclerzowi M etternichowi, m iejscem przeniesienia m iały być położone w połowie drogi z Miechowa do K rakow a Michałowice30.

W Miechowie okazało się, że oczekiwany przez sędziwego k w a ­ term istrza S enat nie w yruszył jeszcze z W arszawy. Niemcewicz w y ­ korzystał tę okoliczność i pojechał do Krakowa. Jeśli zważymy, że A leksandra Potocka u m arła 19 m arca (o czym Niemcewicz dowie­ dział się w dniu przyjazdu do Miechowa), to przyjąć trzeba, iż pi­ sarz jechał do K rakow a praw dopodobnie z innym i jeszcze polecenia­ m i31. Widząc go tam w tow arzystw ie osób kierujących ówczesną po­ lityką Rzeczypospolitej K rakowskiej dom yślam y się politycznego ch a ra k te ru przyjazdu Niemcewicza. Zanim poznamy bliżej' niektóre szczegóły tego pobytu, wróćm y jeszcze dla jednej spraw y do Mie­ chowa. Listy z K rakow a doniosły tam Niemcewiczowi o śmierci Po­ tockiej, której zdrowie od kilku tygodni stanowiło — jak widzieli­ śmy — przedm iot troski Niemcewicza. Pisarz, doświadczony już w literackim rodzaju „wspom nień pośm iertnych“, poświęcił zmarłej obszerny nekrolog, posłany natychm iast do W arszawy i w y d ru k o ­ w any w „K urierze Polskim “32. Nekrolog ten, datow any z Miechowa 24 III 1831 r., w szczerych słowach i z właściwym poecie talentem , bez konw encjonalnej napuszoności i gadulstw a sław ił przym ioty osobiste zmarłej, jej patriotyzm , zamiłowanie w sztuce i przyjazny stosunek do włościan („...trudnić się uszczęśliwieniem włościan, w y ­ chowaniem ich dzieci, budować w ygodne i ozdobne im mieszkania było dla niej rozkoszą...“). W nekrologu odnajdziem y poza tym kilka szczegółów pogrzebu, k tó ry odbyć się miał w katedrze na Wawelu. Tej inform acji Niemcewicza nie należy jednak ufać. W iemy bowiem z drukow anej M ow y przy żałobnym nabożeństwie... Aleksandry Po­ tockiej3S, że wygłosił ją 23 III (prawdopodobnie w dniu pogrzebu)

30 Z listu M etternich a do posła au striack iego w Paryżu, A. R. A pponyiego, z W ied nia 12 III 1831 r.: „Les a ffa ir e s de Pologne devront b ie n t ô t %arriver à leur f in ; l ’arm ée ru sse p a ssera la V istu le à Plock et le G ouvernem ent avec les Chambres s ’apprête à se replier sur M ichałowice, à cinq m illes de C racovie“ .

( A u s M e tt e r n ic h 's n a ch g ela ssen en P a p ie re n . W ien 1882, t. V, s. 122). W W iedniu

jeszcze w drugiej połowie m arca m iano p rzew idyw ać, że Rząd N arodow y schro­ ni się do K rakow a (por. J. D u t k i e w i c z , A u s t r i a гиоЬес p o w s t a n i a lis to p a ­

dowego, K raków 1933, s. 57 oraz mój p rzypisek 14).

31 Por. d rukow any poniżej fr a g m e n t pam iętnika.

32 „K urier P o lsk i“, nr 468 z 2 IV 1831, s. 421. F r a g m e n ty rów nież: „Goniec K ra k o w sk i“, nr 77 z 6 IV 1831, s. 263— 264.

(15)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R. 15

kanonik Ludwik Łętowski w kościele P anny Marii. Wspomniany druk oraz relacja pam iętnikarska samego Łętowskiego31 prostują również błędnie przez Niemcewicza podane nazwisko kaznodziei, jakoby był nim ks. W incenty Łańcucki.

Stolica Rzeczypospolitej Krakowskiej, do której 26 lub 27 III przybył Niemcewicz, przeżywała dni powstania wśród wybuchów entuzjazm u i w n astro ju patriotycznych uniesień. Szczególny wyraz znajdow ały one w w ystąpieniach zaktywizowanych wydarzeniami pow stania żywiołów radykalnych — młodzieży akademickiej i dro­ bnego mieszczaństwa — gorąco popierających czyn powstańczy. Obok związków uczuciowych łączyły K raków z wypa'dkâmi w Królestwie rozm aite akcje zbiorowe — publiczne (jak np. wysyłanie ochotników do w alki czy działalność kom itetu czuwającego nad wsparciem ra n ­ nych powstańców) lub tajn e (jak np. dostawa broni). Na neutralnym terenie K rakow a w owym czasie przecinały się drogi emisariuszy politycznych z szlakami kurierów dyplomatycznych, działał — pilno­

wany czujnym okiem austriackiego rezydenta Lorenza — nieoficjal­ ny poseł Rządu Narodowego, Ludwik Morstin. Toteż Niemcewicz, przyjechaw szy z Miechowa, dostał się od razu w ożywioną atm osferę polityczną. Jak przyw itano go w gronie najbardziej czynnych stron­

ników powstania? Dokąd skierował pierwsze kroki w mieście oglą­ danym po raz ostatni przed 20 laty? Przypuścić można, że pisarz za­ trzym aw szy się chyba u Potockich3;j, z którym i utrzym yw ał stosunki,

zbliżył się przede wszystkim do bawiących już od pewnego czasu w K rakow ie przezornych uciekinierów z Warszawy. Niespodziane pojawienie się samego sekretarza Senatu Królestwa, osoby wśród Polaków bardzo popularnej, niew ątpliw ie wzbudziło domysły i ko­ m entarze.

Radzi byśm y dziś wiedzieć bliżej, jak zareagowały na to czyn­ niki austriackie. Otóż n a głos opinii austriackiej długo nie czekano. U jaw nił się on rychło w formie notatki w poważnym wiedeńskim dzienniku politycznym ,,Der österreichische Beobachter“ (czyli w „Dostrzegaczu A ustriackim “, jak współcześnie tłumaczono). No­ tatk ę pow tórzyła in extenso w dniu 7 IV ,,P ruska Gazeta Państw o­ w a “ — stam tąd ją w ypisujem y:

34 L. Ł ę t o w s k i , W sp o m n ie n ia p a m ię tn ik a r s k ie , przygotow ał do druku, opatrzył w stęp em i przypisam i H. B a r y c z . W rocław 1952, s. 145. Niem cewicz nie m ógł jednak słyszeć kazania Łętow skiego. Łętow skiem u piszącem u swe w sp om n ien ia w późnych latach życia nie dopisała pamięć.

(16)

16

M IC HA Ł W I T K O W S K I

„N ach rich ten aus K rakau vom 27. März zu folge, w ar der bekannte J u lia n N iem cew icz aus W arschau daselbst e in g etr o ffen . E r soll erklärt

haben, dass er sich in seinem hohen A lter (von 79 Jahren [ ! ] ) vom

S ch au p latze der B egebenheiten, die sein V aterlan d in so grosses U nglück g e stü r z t haben, gan z und g a r zurückziehen und seine noch übrigen Le­ b en stage in K rakau beschliessen w olle“31’.

Inform acje te, które — jak się okazuje — już 27 III posłano do Wiednia, objaśnić można dwojako. Po pierwsze uznać można podane w nich przyczyny przyjazdu Niemcewicza do K rakow a za wym yślone insynuacje, mające w pojęciu kół nieprzychylnych wydarzeniom w K rólestw ie skom prom itować reprezentow ane przez sekretarza Se­

*

n a tu władze powstańcze. Z drugiej strony nie jest rzeczą wykluczoną, że notatka pow tarzała um yślnie wokół osoby Niemcewicza rozpuszczo­ ne pogłoski, których zadaniem było m askowanie rzeczywistych po­ wodów pojaw ienia się pisarza w Krakowie. W Warszawie, gdy w ia­ domość gazety wiedeńskiej tam dotarła, przyjęto ją od razu jako objaw wrogiego nastaw ienia polityki austriackiej37. Dopiero po opu­ szczeniu K rakow a przez Niemcewicza podniesie się głos repliki na zaw arty w inform acji wiedeńskiego dziennika zarzut zdrady.

Niemcewicz zabawił w K rakow ie do 20 kwietnia. Już w pierw -

\

szych dniach pobytu zajęły Niemcewicza kw estie polityczne. Poro­ zumiał się mianowicie z agentem rządu warszawskiego L. M orsti­ nem. Morstin, w ysłuchaw szy przekazanych m u przez Niemcewicza wiadomości o planow ym przeniesieniu Sejmu, zaczął w związku z tym rozważać możliwość porzucenia zasady neutralności Wolnego

36 „A llgem ein e P reu ssisch e S ta a ts-Z e itu n g “, B erlin 1831, nr 96 z 7 IV,

s. 776. .

37 O p rzebyw ających w K rakow ie obyw atelach z K rólestw a rozsiew ano

rozm aite plotki. C zartoryski sk arżył się w związku z tym żonie: „ D w a słow a do ciebie piszę, m oja droga przyjaciółko, by cię ostrzec, ażebyś zw róciła u w agę n a sw oje rozm ow y; m atk a tw o ja i ty sa m a często w y ra ża ły ście opinie nieko­ rzystn e; teraz od czasu korespondencji n aszego naczelnego wodza oddajecie nam sp raw ied liw ość i uczucia w asze są doskonałe. N ie wiem , dlaczego w a s w y ­ m ieniano, że je steście w innych pojęciach, to dowodzi, że tw oje słow a są u w a ­ żane i że trzeba, abyś się s tr z e g ła “ (L. G a d o n, op. cit., s. 67, list z 14 IV 1831). E chem w iedeńskiej notatki o N iem cew iczu je st pojaw ien ie się n azw isk a p isarza w polemice, ja k ą toczono w ted y w W arszaw ie z Brunonem K icińskim , posądzonym o przychylność ku osobie cara. J a k iś E. K. p isał w „Gazecie Pol­ sk ie j“ (z 14 IV 1831) : „... D o s t r z e g a c z A u s t r i a c k i plecie, że N iem cew icz w y ­ rzekł się zupełnie ( g a n z u n d g a r ) spraw y, która w bezdenną otchłań nieszczęść potrąciła ojczyznę, że N iem cew icz sk rył się do K rakow a. Trzebaż było podob­ nego listk a do p a triotyczn ego w ia n k a n aszego p oety-ob yw atela...“ To samo

(17)

-M I S J A N I E -M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R.

17

Miasta K rakow a38. Choć stanowisko M orstina nie uzyskało aprobaty Rządu, można się jednak domyślać, iż obaj — Niemcewicz i Mor­ stin — przygotowywali teren krakow ski do ewentualnego przyjęcia ew akuow anych z W arszawy władz. Z Morstinem zobaczył się Niem­ cewicz również na obiedzie, którym w dniu 5 IV w miejscu zwanym „pod W andą“ podejmowali pisarza przebyw ający w Krakowie oby­ w atele z Królestwa. Mamy sprawozdanie z tego obiadu: obszerny opis poprzedza „Goniec K rakow ski“30 wyliczeniem gości: „widziało się... Senat i reprezentację polską, Gwardię Narodową warszawską, urzędników kilku z Królestwa, obywateli znakomitych z różnych części k ra ju naszego, a w pośrodku siedział czcigodny pod srebrnym włosem nasz Wieszcz, Historyk i W ojownik“. Gdy Niemcewicz po­ dziękował za miłość i szacunek, którym i go w Krakowie darzono, Ja n Mieroszewski wygłosił przez siebie ułożony

T O A ST DO N IE M C E W IC Z A

β Zbyt długo, P ia stó w stolico, B yłaś przeszłości skarbnicą. Dziś niespodzianą” koleją B o g a ta je ste ś nadzieją.

Z am iast w jedynej puściźnie Mieć prochy drogie ojczyźnie, W idzisz pow stałe z ich kości Odkupiciele wolności.

Gdy jedni w alcząc za sw oje W zn aw iają A lcyda znoje,

Tam tych bez miecza zw ycięstw o I stw a r za ją nowe męstwo.

P rz y g n ia ta ł nań olbrzym srogi '

S tu ram ien n y i stunogi.

P atrzcie! R unął w przepaść sromu Od jednego słow a gromu.

O, jak iż to włos się bieli Wśród tych wolności czcicieli? W yd aje się z polskim rysem

Być N estorem czy U lisem? '

38 S. S t e t к i e w i с z, R ze c zp o sp o lita K r a k o w s k a w dobie po w sta n ia ■ listo­ padow ego, K raków 1912, s. 108. O tym doniósł Lorenz Metternichowi już 29 III!

39 N r 77 z 6 IV, s. 261— 262.

(18)

18 M IC HA Ł W I T K O W S K I

T w ym gościem , grodzie zsiw iały,

Pom nożyciel polskiej chw ały. ·

Im ię je g o nieśm iertelne,

U r s y n jej palladium dzielne.

Trzykroć w sp iera ł barki swem i Odrodzenie naszej ziemi,

Pod godłem je g o raz trzeci P olskie nam słońce zaśw ieci.

Żyj nam U rsy n ie, żyj długo! W iern y nasz, Ojczyzny sługo! B y ś n a s kiedyś po odżyciu K ierow ał w swobód zażyciu.

A kiedy nieba uw ieńczą

Z apał ludu, krew młodzieńczą, Sejm , co żyć będzie w pamięci, Godne krw i J a g iełłó w chęci:

Pom yśleć potrzeba będzie

I o S au low ym obrzędzie. *

W tedy w y p ijem w K rakowie Za tw oje i Polski zdrowie.

W dalszym ciągu swej bytności w K rakow ie Niemcewicz pozo­ staw ał nadal w kontakcie z M orstinem: zapraszał go również na o rg a -t nizowane u siebie zebrania. T em atem rozmów, w większości zapew ­ ne poufnych, były polityczne problem y chwili. I tak na jednym z ta ­ kich zebrań zastanaw iano się n ad przyszłym zjednoczeniem K rako­ w a z częścią wyzwolonej Polski, do czego asum pt dała wiadomość 0 zwycięstwie w ojsk polskich pod Iganiam i (10 IV). M orstin wygło­ sił w ted y okolicznościowe przem ów ienie40.

11 IV pokazał się Niemcewicz na odbyw ającym się w gm achu U niw ersytetu posiedzeniu zw yczajnym krakowskiego Tow arzystw a Naukowego, w itan y przez sek retarza Towarzystwa, Paw ła Czajkow­ skiego. Wobec ,,polskich literató w n e sto ra “ (a zarazem prezesa bratniego T ow arzystw a Przyjaciół N auk w Warszawie) oraz zgrom a­ dzonych gości Czajkowski w yraził im ieniem Tow arzystw a i u n iw er­ sy tetu „hołd uroczystej czci i uwielbienia, jakie każdy, nie tylko miłośnik n au k blaskiem jego talentów i zasług przenikniony, ale 1 w artość osobistych cnót męża cenić um iejący rodak, podziela“. Po odczytaniu dw u rozpraw członkowie T ow arzystw a zaprosili

(19)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R.

19

cewieza na uroczysty, specjalnie n a cześć gościa dany obiad, na któ­ rym Czajkowski, „gładki wierszopis“41, odczytał swój wiersz napisa­ ny na tę okazję. Przem aw iający potem Niemcewicz „w skrom nych w yrazach“ w yznaw ał swe wzruszenie wobec okazanych m u dowo­ dów przywiązania, „co ty m głębiej serce... tkliw ym przejm uje uczu­ ciem, że się widzi z rozrzewnieniem w miejscach pam iątek ojczystej przewagi, w tym historycznym ustroniu dawnej świetności narodo­ wej, gdzie nie tylko pierwsza była kolebka sławy, a później zajaśniał tro n wiekopomnych bohaterów narodu, ale i popioły ich swobodne znajdują dla siebie schronienie“42. Następnie zabrał głos jeden z obecnych na obiedzie członków warszawskiego Towarzystwa P rzy ­ jaciół Nauk. Część jego przemówienia dotyczyła Niemcewicza:

„W asze oko, K rakow ianie, p rzyw ykłe j e s t patrzeć na te odwiecznych gó- rzysk K rępaku śniegiem bielące się szczyty, naszych dziedzin sław iańskich i pow iatów ojczystych n iegd yś narodowe strażnice. Oto j e s t [mówił w sk a ­ zując n a N iem cew icza] ten śnieżny i olbrzymi K arpat, w zniesiony z łona n a ­ rodu polskiego, którego szczyt w niebiosach utk w iony je st m iarą jego wysokich za słu g i chw ały; którego gra n itn e i rylcem w ieków niepożyte opoczysko w sk azu je nam stałość i cnotę żadnym wichrem krajow ych przygód i naw ał- ności nie u g ięteg o męża, a szronem długoletnim osiw iała sędziwość jeszcze nam historię jego życia pow iązaną z ostatniem i dziejam i narodu przypo­ m in a “43.

O przyjęciu, jakiego doznał w m urach U niw ersytetu Jagielloń­ skiego, mówił Niemcewicz kilkanaście dni później w Warszawie w zagajeniu publicznego posiedzenia Tow. Przyjaciół Nauk w dniu 3 maja:

„ W ysłan y z zlecenia Senatu w Krakowskie, m iałem sposobność zw ie­ dzić starożytn ą stolicę P iastów , J a g iełłó w i tę Szkołę Główną, założoną przez K azim ierza W., dokonaną przez królowę J a d w ig ę i W ład ysław a Jagiełły. B yłem przytom nym posiedzeniom jej i z radością widziałem, iż gorliw ość następ ców tylu uczonych w naukach i um iejętnościach trw a u nich jak za kw itnących Głównej tej Szkoły czasów... Zlecił mi u niw ersytet krakow ski pozdrowić w as czułym, braterskim a fe k te m “44.

41 P o ls k i słow n ik b i o g r a f i c z n y , t. IV, s. 160: A. B a r , P a w e ł C za jk o w s k i 42 „Goniec K rakow ski“, nr 86 z 16 IV, s. 297— 298.

43 Tamże.

44 А. К r a u s h a r, T o w a r z y s t w o W a r s z a w s k i e P r z y j a c i ó ł N a u k . 1800—

1832, K raków 1906, t. IV, s. 62. K rau shar tek st za g a jen ia przedrukował z auto­

g r a fu N iem cew icza (w rkps 1167 Biblioteki Z am ojskich). Inny a u to g ra f poety, skom ponow any odmiennie, znajduje się w e wspom nianym już rkps 336 Publicznej Biblioteki M iejskiej im. Raczyńskich w Poznaniu.

(20)

20

MI CH AŁ W I T K O W S K I

Obecność Niemcewicza w Krakowie, której parę szczegółów u trw aliły przede wszystkim notatki „G ońca“, przypom niał później ówczesny kanonik k ated raln y Ludw ik Łętowski, pomieszczając w spisanych n a starość w spom nieniach opis spotkania z Niemcewi­ czem. Łętowski, k tó ry wiedział, iż tw órca Śpiew ów przyjaźnił się z A. Potocką, pokazał m u w tedy swoje kazanie wygłoszone n a jej pogrzebie. Niemcewicz, przeczytawszy je, miał się odezwać: „Nie spodziewałem się, aby można było tak dobrze powiedzieć“. Ocena Niemcewicza zaniepokoiła Łętowskiego. „Co to znaczyło? Trudno odgadnąć — odpowiadał sobie. — Boć nie z w iny osoby, nad którą mówiłem, dam y zacnej i poważanej, k tó rą on szanował. Czyż byłby to przy ty k kaznodziejom z pochwałą w yjątkow ą dla m nie?“ Tym razem odpowiedź nasunęła się Łętowskiem u poprzez k ró tk ą chara­ k tery sty k ę pisarza:

„B ył to w etera n literatów , p atriota, poeta, historyk, bajopisarz, ale sła w a mu za P o w r ó t posła n ajlep sza. Dla mnie nie był on katolikiem i m iał też rozum i serce, a nie m iał d uszy“45.

N otatki w prasie sprawiły, że wiadomość o pobycie Niemcewicza w stolicy Wolnego M iasta rozeszła się szeroko i dotarła n aw et do Rzymu, gdzie zainteresow ała bawiącego tam właśnie A dam a Mickie­

wicza. Skwapliwie w ykorzystujem y okazję do powiązania p aru lini­ jek korespondencji Mickiewiczowskiej z badanym i tutaj faktam i biografii Niemcewicza. Otóż tw órca Ballad i rom,ansów na wieść o po­ bycie Niemcewicza pod W aw elem pisał do swego przyjaciela k r a ­ kowskiego, m alarza Wojciecha S tattlera:

„Jeżeli N iem cew icz j e s t w K rakowie, przypomnij mnie je g o pamięci. W iesz, jak go w ysoko pow ażam ; dom yślisz się, jak w am zazdroszczę, że go m acie pośród siebie. S taraj się, żebyś zrobił je g o p o rtr et“46.

Niestety, ani S ta ttle r nie mógł wykonać polecenia Mickiewicza, ani sam Niemcewicz nie zdążył m u podziękować i zapewnić o w za­ jemności: autor Śpiew ów historycznych bowiem opuszczał już K ra ­

45 L. Ł ę t o w s k i , op. cit., s. 145. W yd aw ca W s p o m n ie ń poparł (w p rzy­ pieku 187 na s. 58) błędną in fo rm a cję Ł ętow sk iego o N iem cew iczu w K rakow ie po upadku pow stania. A leż przecie N iem cew icz ju ż w lipcu 1831 r. opuścił W arszaw ę, a do Londynu jech ał w ów czas przez W ielkopolskę ! T a sam a pomyłka j e s t u J. T r e t i a k a , op. cit., s. 47. O k ap itu lacji W a rsz a w y N iem cew icz do­ w iedział się w A n glii.

(21)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R.

21

ków47. Natom iast na pierwszym swym posiedzeniu (po powrocie Niemcewicza do W arszawy 3 V) Towarzystwo Przyjaciół Nauk zali­ czyło Mickiewicza w poczet członków.

W yjazd pisarza do W arszawy (20 IV) stał się okazją do odparcia zarzutu zdrady, o którą pomówiła Niemcewicza opinia austriacka w znanej nam już notatce wiedeńskiego dziennika. Anonimową re­ plikę odnajdujem y na łamach „Gońca Krakow skiego“ w kom entarzu do podanej tam informacji o opuszczeniu miasta przez Niemcewi­ cza48. Ja k w ynika z tej informacji, do K rakow a sprowadzić miała Niemcewicza choroba Potockiej. Według patetycznych słów „Goń­ ca“, „skropiwszy łzą żalu i pamięci jej grobowiec“, dopiero gdy uległ popraw ie zły dotychczas stan dróg, a Niemcewiczowi wróciły nadwerężone podróżą siły, mógł pisarz — pomny swych obowiązków

publicznych —■ udać się w drogę pow rotną do stolicy. Dlatego znie­

wagą było twierdzenie, jakoby Niemcewicz uciekłszy z zagrożonej W arszaw y szukał schronienia w Krakowie. „Człowiek — dodawał nieznany obrońca czci pisarza — który z spartańską odwagą prze­ trw ał różne koleje swojej ojczyzny i zawsze pokazał się godnym Polakiem, nad brzegiem grobu nie chciałby zapewne ściągać znie­ wagi na włos w trudach krajow ych i na wysługach Ojczyzny ubie­ lony“49.

Należy jednak wątpić, czy dano w iarę tłumaczeniu przez anonima powodów podróży Niemcewicza. W czasach wojennej zawieruchy i wśród nieustannego napięcia sytuacji 'politycznej niewiele czasu pozostawało, naw et sędziwemu sekretarzowi Senatu, na sprawy pryw atne. Miesięczną nieobecność Niemcewicza w stolicy w ypeł­ niły w pierwszym rzędzie obowiązki kw aterm istrza (o czym mówi

47 S ta ttle r nie w ykonał portretu N iem cew icza, co w iem y z jego póź­ n iejszych w spom nień ( P r z y p o m n i e n ie s t a r y c h znajomości, „K łosy“ X V II, 1873, s. 246— 247). W zm iankow aną w nich bez daty w izytę N iem cew icza w krakow ­ skiej pracowni m alarza odnieść trzeba do opisanego w niniejszej pracy pobytu poety w Krakowie. We w spom nieniach czytam y również o liście Mickiewicza z prośbą o portret.

48 „Goniec K rakow sk i“, nr 89 z 20 IV.

49 Tamże, s. 313. Do W a rsza w y przybył N iem cew icz 23 kwietnia. N a po­ siedzeniu Izby poselskiej w dniu 19 IV m arszałek Ostrowski stw ierdzał z zado­ w oleniem poprawę sy tu a cji po stronie powstańców, będącą „skutkiem świetnych zw ycięstw , tr a fn y c h i wielkich pom ysłów N aczelnego Wodza, dzielnie m ęstw em sław n ego naszego w ojska dokonanych — pomysłów, które nie dopuszczając nie­ p rzyjaciela na lew y brzeg W isły nie p ostaw iły Sejm u w konieczności przenie­ sien ia się w raz z w ojskiem w K rakow skie“ (D S , III, s. 2).

(22)

MI C HA Ł W I T K O W S K I

nam drukow any niżej au tograf pisarza). P o b y t w K rakow ie pisarz w ykorzystał n a przekazanie in stru k cji agentowi Rządu oraz przepro­ wadzenie rozmów z w pływ ow ym i osobistościami Rzeczypospolitej K rakow skiej. Poszukiw ania w archiw ach K rakow a u jaw n iły b y mo­ że osoby, z którym i Niemcewicz się zetknął, oraz treść jego roz­ mów, a zarazem potw ierdziłyby polityczny ch arak ter ówczesnej

bytności sekretarza S enatu powstańczego w Krakowie.

J U L I A N U R S Y N N IE M C E W IC Z

PODRÓŻ DO KRAKOW A W MARCU R. 1831

W sk u tk u w ażnych okoliczności dzisiejszych, z zlecenia Senatu udałem się do M i e c h o w a w w[ojewó]dztwie krakow skim d. 20 m arca 1831 r. Podróż w samo aequinoctium, w same m arcow e słoty, 74 lat liczącemu starcowi, z siłami przez tyle tru d ó w i trosko w sko­ łatanym i, nie mogła być przyjem ną. Lecz tak losy chciały: volentem ducunt, n olentem trahunt.

Czas był pochm urny i mglisty, n a tu ra śnieżną przyodziana szatą. S m utnie odbijały się od niej drzew a czarne, ogołocone z zielonej swej barw y: wszędy cicho i smutno, podlatujące tylko skow ronki przeryw ały pieniem swoim milczenie. W oddaleniu w różnych kie­ ru n k ach błyszczały sterczące kosy w ieśniaków naszych udających się do hufców swoich. Cała ludność nasza bierze się do broni dla pomszczenia się tak ciężkich, tak długo ponoszonych krzyw d i znie­ wag swoich. Pom nożyły jeszcze tę żądzę zem sty nowe okrucieństwa, już w ciągu tej w ojny przez Moskali spełniane: spalone domy i wło­ ści całe, w yrżnięty dobytek, co mówię, mieszkańcy sami, mężowie, żony, dzieci zabierani, gnani w dzicze [?] Syberii, by ich zaludniać. Ileż już tam od czasu konfederacji barskiej zagnanych ziomków n a ­ szych! Zasępiała się m yśl moja, czyli cofniona na czas przeszły, czy n a dzisiejszy. O Boże, będzie^; kiedy koniec uciskom i utrapieniom naszym!

Aż pół mili za R a s z y n , sław ny w r. 1809 chlubną w alką n a­ szych z Rakuszanami, jechałem dość spiesznie po robionej drodze. Nocowałem w B e l s k u tuż przy małej wsi należącej do pani W ichlińskiej. W tym że mieście w zeszłym m aju byłem na weselu córki tej pani, idącej za pana Stanisław a Rzewuskiego, w nuka W acła­ wa, k tó ry w r. 1768 porw any był z środka senatu i w Kałudze uw ię­ zionym 1. Jakaż różnica czasów: w zeszłym, mówię, m aju wszystko tam oddychało w eselem i szczęściem, w najpiękniejszej porze roku kochająca się m łoda piękna para, rozrzew nienie matki, przyjaciele, wszyscy przejęci najsłodszym i uczuciami. Dziś! Ach, jak w życiu n a ­ szym idące za sobą chwile niepodobne są sobie.

(23)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W J831 R. 23

21. Rano w yjechaw szy nazaju trz zacząłem najprzykrzejszych dróg doznawać tak dalece, iż lubo letki był koczyk mój czterma koń­ mi zaprzężony, o pół mili ugrzązłem w błocie i wśród zimna godzinę czekać w lesie musiałem, aż dwa więcej konie przywiedziono [do] pierwszych czterech. Przejeżdżałem przez N o w e M i a s t o nad P i­ licą, w tej porze roku całe oblane wodami. Właścicielka, pani w oje­ wodzina Małachowska, wdowa, udała się z familią do Kalisza, obszer­ ny jej bowiem pałac m a być obrócony na szpital wojskowy.

S tanąłem na noc w D r z e w i c y , starożytnym , lecz dzisiaj n ę ­ dznym m iasteczku2. Ruiny w nim zamku i kościoła za Kazimierza jeszcze W[ielkiego] wzniesione pięknym są starożytności zabytkiem. P a n Rajski, W ęgrzyn rodem, ożeniwszy się z ostatnią z Drzewieckich stał się dzisiejszym dziedzicem3. Uprzejmy, gościnny, czynny w go­ spodarstwie, przyjął m nie na noc do domu swego. Zastałem tam dwóch Francuzów, z własnej ochoty, czyli dla spekulacji spieszących służyć w wojsku naszym. Starszy nazyw ał się p. Roverine.

Dom wodam i oblany. Tu już zaczyna się panowanie Wulkana, wszędy obfite rudy żelazne, po części do famili[i] Małachowskich, po części do dóbr narodow ych należące. Angielczyk Ewens4 z W arszawy m a tu znaczne kuźnie, ale w dzisiejszych okolicznościach wszystko co żyje porzuca w arsztaty i zatrudnienia swoje, chw yta za broń i leci do boju. Każdy, zamiast przyczyniania się do dobra powszechnego, nie szuka, jak tylko, by je uszkodzić i najwięcej bliźnich swoich kali- czyć i zabijać. Ileż trzeba czasu i pracy, by zbudować miasto, pusty­ nie w ziemię u praw ną zamienić! Przyjdzie barbarzyński najezdnik i w dniu jednym zniszczy to wszystko. Burzyć i to naprawiać, oto jest całe dzieło szalonych pasji ludzkich.

Zatrzym ałem się nieco w O p o c z n i e , miasteczku sław nym uro­ dzeniem i pobytem tam pięknej Esterki, ulubionej Kazimierza W. P rzed lat 30 jeszcze stały ruiny gotyckiego domku je j5. Dziś tylko miejsce zostało. Czemuż miłośnik jaki starożytności nie wzniesie go podług dawnego kształtu na nowo! S tara pocztmistrzowa w

niebytno-2 W rkpsie: „m iasteczkiem “ . W cześniej — w 18niebytno-27 r. baw iła tam w czasie „przejażdżki w K rak ow sk ie“ K lem entyna z Tańskich H offm anow a, a w rażenia z D rzew icy pozostaw iła w opisie podróży: „...miasteczko... dziś zniszczone, spu- stoszałe, na m ieszkanie łotrów w y g lą d a i w strętem przeraża... J e st tam kościół jeszcze za W ład ysław a Łokietka założony [ ! ] są rozw alm y zamku...“ ( D z ie ła , wyd. nowe, t. V, W arszaw a 1876, s. 63 ). Jeszcze wcześniej jechał mniej więcej tą sam ą drogą do K rakow a poeta F ran ciszek K arpiński. Opis tej podróży m a­ m y w jego D ziełach w ie r s z e m , t. III, W arszaw a 1806, s. 321.

3 Baron A rtu r R ajsk i (R eisk i) objął Drzewicę w 1806 r. nie po D rzew iec­ kich, ale po Szaniaw skich, ja k w y ja śn ia S ło w n ik g e o g r a f ic z n y K r ó l e s t w a P o l­

skiego, t. II, s. 182.

4 W łaściw ie było czterech — z A n g lii przybyłych — braci E v a n s ó w : Tom asz Moor, Andrzej Birch, A lfr ed i D uglas. W szyscy, acz przybysze, zasłu ­ żyli się dla rozwoju polskiego przemysłu. W r. 1822 założyli w W arszaw ie p ierw szą u nas fab ryk ę m aszyn i narzędzi rolniczych. Oni to eksploatowali drzewieckie złoża rudy żelaznej. Szczegóły w artykule E. S o k a l a : E v a n so w ic , „W ielka encyklopedia pow szechna ilu stro w a n a “, t. X IX , W arszaw a 1897, s. 871.

5 Może N iem cew icz oglądał domek E sterk i w czasj^ sw ego krótkiego po­ bytu w Polsce w latach 1802— 1804? B a w ił wówczas także w Krakowie.

(24)

2 4 MI CHA Ł W I T K O W S K I

ści męża, który na niepotrzebne homagium pojechał, zatrudnioną

była w ydaw aniem listów, najwięcej żonom wojskowych. Ileż tam scen praw dziw ie rozrzew niających staw ało przed oczyma mymi! ,,Czy nie masz listu do m n ie“ — mówiła jedna, gdy najżywsza niespokoj- ność m alow ała się w oczach i tw arzy jej. Pocztmistrzowa długo szu­ kając znalazła go na koniec. N atychm iast radość brała miejsce sm u t­ nej niepewności. ,,Pisze mąż mój — mówiła oficerka — że ranny, ale że Moskale pobici“. ,,Niech będzie Bóg pochwalony, Moskale pobici! — zawołał pięcioletni jej chłopczyk z drew nianą w ręku szabelką — ach, jakżem szczęśliwy. Pozwól matko, niech i ja idę bić się wraz z ojcem “. Ledwie ta wyszła, aleć z bladą twarzą, z otw artym i oczyma, cała zadyszana, w pada przystojna kobieta. „Już też choć tą razą — za­ wołała ze łkaniem — będzie list do mnie od męża. Co poczta od m ie­ siąca pisuję do niego, a żadnej nie m am odpowiedzi.“ Trzeba było patrzeć na oczy jej, gdy pocztm istrzowa przeglądała plikę swych li­ stów. Jakiż przeraźliw y krzyk dał się słyszeć: ,,Ach! Zapewne zginął mąż mój, cóż pocznę, co poczną sieroty m oje!“ Cieszyliśmy biedną ko­ bietę, że w czasie ustaw nych bojów ciężko jest znaleźć chwilę do pi­ sania, lecz mało ulgi pociecha nasza sprawiła. Sam a pocztmistrzowa nie była bez frasunku: m ały wnuczek jej leżał w kołysce nie domyśla­ jąc się, że stracił m atkę niedawno, a ojciec pod Białołęką raniony. Je d n a tylko z przychodzących odeszła wesoło dowiedziawszy się, że mąż jej za piękny czyn w ojenny został majorem .

Jadąc z Opoczna do Końskich zatrzym ałem się we wsi P e t r y k o­ z а с h, m ajętności niegdyś śp. S. Małachowskiego, m arszałka sejm u konstytucyjnego w r. 1791. P a n ten będąc we Włoszech wywiózł z nich abrys na kościół i trzy obrazy do ołtarzów. Nie są one najlepsze­ go artysty, nadto tak obrazy, jak kościół przez wilgoć i zaniedbanie uszkodzone. Lecz najw iększą ciekawością miejsca tego jest n astęp u ­ jąca anegdota: M arszałek sejm ow y S. Małachowski, najcnotliwszy z ludzi, najgorliw szy z obywateli, niezm iernie był prędki i popędliwy. Lubił nadzwyczaj polowanie. W proboszczu swoim w Petrykozach zna­

lazł godnego siebie towarzysza. Już mu piękne probostwo m urow ane zamyślał, już kam ienie do budow y też zwiezione, gdy ra,z m arszałek z tow arzystw em swoim wyszli na polowanie, naw inął się zając, strzelili razem obydwa. Spór, k tó ry z nich trafił, tak daleko rozgnie­ w ał Małachowskiego, iż poróżnił się z nim na zawsze i probostw a nie wybudował. Dziwna w tak szanownych mężach zaciętość, dziw­ niejsza w kapłanie Bożym, że się nie starał pojednać.

• K o ń s k i e jest jednym z najznaczniejszych m iast pryw atnych w Polszczę: obfite są w nim żelazne kopalnie, fabryki i handel znacz­ ny. Dalej same lasy i piaski. Spotykałem Żydów z pikam i prow adzą­ cych jeńców moskiewskich. W idziałem po_ drodze wieś M ł y n y , gdzie m inister skarbu kopie kanał dla ułatw ienia spław u żelaza, lecz kanał ten osypuje się. Stoją tam trzy niezm ierne m urow ane

domy dla fabryk i rzemieślników. '

(25)

M I S J A N I E M C E W I C Z A DO K R A K O W A W 1831 R. 9 5

Nocowałem w R a d o s z y c a c h , starostw ie niegdyś kanclerza Małachowskiego. Cała ta okolica na mil kilka w ręku familii Mała­ chowskich, dzierżeli w niej liczne starostw a i z dochodów ich n ab y ­ wali dobra dziedziczne.

Zamiast wiosny zimno i nieprzerw ane śniegi. Zatrzym ałem się w M a ł a g o s z c z y . Pocztmistrz długo mi mówił o proboszczu tu ­ tejszym. Życie jego tak jest osobliwe, iż w arto wspomnieć o nim. Ma kapłan ten, ksiądz Sadowski, 91 lat. W młodości był on sław­ nym w konfederacji barskiej rębaczem. Jak bywa nieraz, zniechę­ cony sm utnym usiłowań konfederacji skutkiem, z wojaka został kapłanem pokoju. O trzym ał był w Galicji dostatnie nader probostwo, lecz nienawidząc Niemców porzucił je w czasie Księstwa*W arszaw­ skiego dla miernego bardzo w Małagoszczy. N astępujący jest sposób życia jego: w staje rano, po mszy i po pacierzach pije kawę z'jałowcu, zabiera się do czytania i pisania. Już m a kilkanaście tomów pam ięt­ ników swoich7. Bawi się także poezją, lecz celem i czytania, i pisania jego, co mówię, nauk duchownych, jest zawsze ojczyzna i jej niepod­ ległość. W południe pije kieliszek wódki jałowcowej, zakąska chleb z masłem. Obiad niezmiernie skromny. Z niecierpliwością potem

czeka na gazetę — ta bowiem pierwszym jest jego pokarm em ■—

czyni z niej wypisy, dodaje swoje uwagi. Około 10* godziny w w ie­ czór woła czeladkę swoją, pyta, czy komu czego nie winien, gdyż nie wie, czy ju tra doczeka. Zam yka potem drzwi na trzy spusty, kładzie na stół parę pistoletów i szablę i udaje się do spoczynku. Nie ma żadnego służącego, parobek i żona jego zawiadują wszystkim, lubo trzym a wikarego; ten m a stół osobny. Nie wdduje nikogo. Latem chodzi po ogrodzie. Lubi niezmiernie małe dzieci. Najmilszą zabawą jego zbierać ich gromadami do ogrodu, bawić się z nimi, rozdawać im glunki chleba z masłem. Starzec ten w ustroniu swoim, acz na kraw ędzi grobu, z czystym sumnieniem, z prostym i zatrudnieniam i szczęśliwszym jest może niż niejeden w czerstwość i dostatki opły­ w ający młodzieniec.

Po przepaścistych wszędy drogach spotykałem wszędy ogromne bryki z W arszawy i od8 W arszawy idące z prochami, czasem i z bro­ nią, z obuwiem żołnierskim, z wielką pracą idące. Przezorny rząd nasz założył w Pieskowej Skale i w Ojcowie składy robienia ładun­ ków, na których nam najwięcej schodzi, równie jak i na broni, i tej sąsiedzi nasi najsurow iej strzegą, aby nie wchodziła. Niebaczni! Sprzysięgają się na nas nie przewidując, że nie od nas, lecz od Mo­ skwy zagrożoną jest całość i niepodległość ich. Żal bierze patrzać na wycieńczone, padające konie pod przewozami ciężarów w takich bezdrożach.

Przejeżdżając przez N a g ł o w c e przypom niałem sobie poetę

7 R ękopiśm ienny pam iętnik historyczno-literacki księdza Sadowskiego

z r. 1824 posiadała przed w ojn ą Biblioteka U n iw ersyteck a w W arszaw ie (por. E. M a l i s z e w s k i : Bibliogï'afia p a m ię tn ik ó w polskich..., W arszaw a 1928,

poz. 5176).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Każda więc idea, niezależnie od tego, kim był w polityce czy w życiu prywatnym jej twórca, czy wydaje się on nam sympatyczny, czy jest jeno niecnym i mrocznym potworem, każda

Dziś wiadomo, że choć wyprawa na Marsa z udziałem ludzi wyruszy - jak się rzekło - nie wcześniej niż w roku 2015, to jednak już w końcu lat

utwór poetycki Czesława Miłosza, dedykowany pa- mięci Józefa Czechowicza, od 1940 roku znajdował się w prywatnym archiwum przyjaciela no- blisty.. Odkryła go i po raz

Nagród się tu nie przyznaje, formą wyróżnienia jest wybór filmu jako tematu do obrad i dyskusji „okrą­.. głego stołu” - seminarium

[r]

Przesłanie wydaje się jasne: zagadnienie to jest tu tylko przypo­ mniane, po szczegóły i konkrety należy się zwrócić do studiów biblij­ nych, jednak te dwa

Bardzo proszę również zwrócić uwagę na plik pdf z poleceniami z 27.03 – prosiłem, żeby osoby nie mogące/nie mające warunków do wykonania pracy (kolażu – projektu

Pozostaje pytanie — czy wszyscy Polacy w Suffield zapisali sdę do polskiej parafii? Do parafii bowiem etniczno personalnej należało się zapisać. Na to pytanie