• Nie Znaleziono Wyników

Szlachta wobec zniesienia poddaństwa w Księstwie Warszawskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szlachta wobec zniesienia poddaństwa w Księstwie Warszawskim"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FOLIA HISTORIC A 13, 1983

Zbigniew S ta nkiew icz

SZLACHTA WOBEC ZNIESIENIA PODDAŃSTW A W KSIĘSTWIE W ARSZAW SKIM

1. SPRAWA ZNIESIENIA SYSTEMU STANOWEGO

S ięg ając z pow rotem po w ładzę p ań stw o w ą szlach ta polsk a do o sta tn ie j chw ili liczyła na u trzy m an ie pod egidą N apoleona n ie n a ru ­ szonego status quo ante w stru k tu rz e społecznej, opantej na feudalnym system ie stanow ym . Dowodzi tego działalność Kom isji Rządzącej u s ta ­ now ionej w styczniu 1807 r. w składzie anystokratyczno-ziem iańskim (poza J. W ybickim ). N aw iązując do trad y cji u stro jo w y c h R zeczypospo­ litej, Kom isja Rządząca postępo w ała w taki sposób, jak b y zróżnico­ w anie stanow e m iało nadal o b ow iązy w ać1.

Jedn ym z fun d am entaln ych problem ów była w ów czas sp raw a p o d ­ daństw a, zw anego zw ierzchnictw em dom inialnym — osob istej, ad m i­ n istra c y jn e j i sądow ej zależności chłopa, g w a ra n tu ją c e j eg zekw ow an ie św iadczeń na rzecz pana. Innym i słow y: p rzy m u su pozaekonom iczne­ go (nota bene m ocno w sp ieran eg o przym usem ekonom icznym i), g w a ­ ra n tu jąc e g o ren tę feudalną, a zatem dadsze fun kcjonow anie folw ark u pańszczyźnianego — podstaw y p rzew ag i społecznej i politycznej sz la c h ­ ty. N ic w ięc dziw nego, że rep rezen tan ci in teresó w szlacheckich z za­ niepokojeniem oczekiw ali n a zm iany, jak ie n ieu c h ro n n ie p rzynieść m u ­ siało w tej dziedzinie w ejście w o rb itę w p ły w ów fran cuskich. Z n iesie­ nie stanów i poddaństw a chłopów było w szakże jed ny m z elem en tó w polityki N apoleona, którego p o d b o je p o d w aży ły sto su n k i feuidalne w w ielu k raja ch Europy. N apoleon, rzecznik d efen sy w y burżuazji u m acniającej sw e p an ow anie klasow e w e F rancji, był dla Polski sy m ­ bolem .rewolucji. W praw d zie szukał on w sp ó łp racy polskiego eiem

iań-1 W. S o b o c i ń s k i , H istoria ustroju i praw a K sięstw a W a rsza w sk ieg o , Toruń 1964, s. 62; i d e m , Struktura spoieczno-praw na K sięstw a W a rsza w sk ieg o , „Studia Śląskie", 1971, Seria nowa, t. 20, s. 451.

(2)

stw a i a ry sto k ra c ji, którym pow ierzył rządy w K sięstw ie W a rsz a w s­ kim, jed n a k now oczesne urządzenia u stro jo w e i narzaieone now em u p aństw u w b rew opozycji szlach eck iej fran cu skie p raw o b u rżuazyjn e o tw ie ra ły m ożliw ość em an cy p acji polity czn ej dla m ieszczaństw a i tw o­ rzy ły form y p raw ne dla rodzących się sto su n k ó w k ap italisty czn y ch w m iastach. O bok istn ieją ce j nadal feu d aln ej w łasności szlacheckiej ■tworzyła siię w łasność m iejsk a ty p u b u rżu azy jneg o. Z resztą likw i­

d acja pod d ań stw a o sob istego chłopów m ogła form alnie zm ienić c h a ra k ­ ter w łasności dóbr szlacheckich.

Isto tne dotychczasow e a try b u ty tak ie j w łasności to dom inium divi-

sum, feudalna ren ta g ru n to w a i p rzym us pozaekonom iczny, realizujący

się w form ie po d d ań stw a. P raw odaw ca nie w ypow ied ział się w k o n sty ­ tucji ani na tem at sto su n k u chłopów do ziemi, ani też na tem at św iad­ czeń dom inialnych. W p ro w ad ził n ato m iast zasadę sw obody o sob istej (w u jęc iu n egatyw nym : ..znosi się niew ola"), p o szerzo n ej o zasadę ró w ­ ności w obec praw a i sądu („w szyscy o b y w a te le są rów ni przed o b li­ czem praw a; stan osób zostaje pod o p iek ą trybunałów "). Rów ność w o­ bec p raw a — k tó ra oznaczała w szerszym aspekcie likw idację system u stano w ego — pociągnęła za sobą dalszą ko nsekw en cję: podległość chło­ pa pow szechnem u p raw u cyw ilnem u, jakim w K sięstw ie W arszaw skim zgodnie z art. 49 K on stytu cji staw ał się K odeks N apoleona — n a j­ doskonalszy w y tw ó r b u rżu a z y jn e j m yśli praw niczej, re a liz u jąc y ideę społeczeństw a bezsitanowego, form alnej rów n o ści p raw n e j i m aksym al­ n ej o c h ro n y praw a w łasności indyw idualnej.

N arzu cenie K sięstw u fran cu sk ieg o k o d ek su cyw ilnego (a także ko­ deksów p ro ced u ry sądow ej i handlow ego) było w yrazem sw oistego uniw ersalizm u N apoleona, k tó ry p ra g n ą ł p rzekształcić feu daln e społe­ czeństw a k rajó w od niego uzafeżnionych n a m odłę po rew o lu cy jn ej F rancji. Burż!uazyjny p ar excellen ce K odeks n ie przy staw ał rzecz o czy ­ w ista do stosunków polskich, u k ształto w an y ch przez stu lecia p oddań­ stw a i pańszczyzny, ledw ie ty lk o zm odyfikow anych przez reform y pol­ skiego ośw iecen ia o raz o św ieco n eg o absolutyzm u p o d zaboram i p ru s­ kim i austriackim . Ta n iep rzy staw aln o ść w yw ołana była o d ręb no ścią — u ży jm y tu o k reśle n ia H. G ry n w asera — „rozw oju i trad y cji praw n y ch" Polski2, a p rzed e w szystkim odimiennym ch a ra k te re m u s tro ju społeczno- -gospodarczego. K odeks zrodziła w e F ran cji rew o lucja burżiuazyjna. w Polsce b u rżu azy jn e praw o rządzić m iało stosunkam i jeszcze feu d a l­ nym i, p rzy d om inującej roli system u folw arczno-pańszczyźnianego w ro lnictw ie i przy u trzy m an iu w ładzy p aństw ow ej przez k lasę w ła ści­ cieli ziem skich. F eu d aln ą s tru k tu rę sp ołeczeństw a ledw ie n aru szała

* H. G r y n w a s e r , K odeks N apoleona w Polsce, [w:] i d e m , Pisma, t. 1, W ro­ cław 1951, s. 19,

(3)

gospodarcza em an cy p acja g ó rn ej w arstw y m ieszczaństw a, p a u p e ry z a cja wsi i w zrost liczebny w a rstw y „Łudzi luźnych", b y tu ją c y ch na m arg i­ nesie układów stano w y ch.

Nic dziw nego, że praw o francu sk ie budziło zastrzeżenia szlachty ziem iańskiej. Był to lęk p rze d rew o lu cją b u rżuazyjną. N ow e p raw o przynosiło zagrożenie dla po d staw o w y ch in te resó w k lasow ych zie- m iaństw a. K onsekw entne zastosow anie przep isó w K odeksu N apoleona do stosunków w łościańskich m ogło p rzynieść zniesienie pańszczyzny. K odeks nie znał w ogóle sta łe j przym usow ej robocizny tego rodzaju. N ie m ożna było zmieścić pańszczyzny w ram ach k o n stru k cji um ow y 0 pracę (służbę) z pow odu b rak u ceny i o k reśle n ia te rm in u w y g aś­ nięcia zobow iązania (art. 1710, 1780). W olni osobiście chłopi m ogli dzięki tem u dostać do ręki środki p raw n e, k tó ry c h skuteczność zależeć m iała o d sp raw ności i b ezstronności sędziów . W d o d atk u art. 530 u zn a­ wał za p o d leg ające w y k u pien iu „każdy czynsz lub podobną w ypłatę, u stan ow io n e w ieczyście za cenę sp rzed aży nieruchom ości albo jak o w aru n ek o d stąp ien ia, pod ty tu łem u c ią ż a ją c y m lub dobroczynnym g ru n ­ tu n ieruchom ego". U żyty w tekście francuskim term in rente tłu m aczo ­ n y był w spółcześnie jak o „w yraz o g ó ln y", k tó ry „znaczy pospolicie w y p łaty roczne, to jest czynsze, d an in y i inne podobne w y p łaty , a o so ­ bliw ie u stan ow ion e na zaw sze lub na czas og ran iczo n y za a lie n ac y ą nieruchom ości lub k a p ita łu "3.

W szystko to m ogło stanow ić p o d staw ę dla p raw n ie uzasadn ion y ch żądań zniesienia (w ykupu) św iadczeń dom inialnych, naw et w b rew woli dziedzica. Dla ziem iaństw a nie było też pew ne, czy idea trw ało śc i 1 o c h ro n y w łasności p ry w a tn e j, n a jisto tn ie jsza z gw aran cji k o d e k so ­ w ych, nie znajdzie zastosow ania ró w nież do chłopskiego sto su n k u do ziemi, zwłaszcza w o d n iesien iu do chłopów , leg itym u jących się p ra ­ wem w łasności uży tk o w ej (czyszow nicy w ieczyści, okupnicy, holendrzy, posiadacze u p rzy w ilejo w an y ch w ójto stw , sołectw , o sad m ły n arsk ich itd.); dziedziczne praw a g ru n to w e p rzy słu g iw ały także chłopom w do­ brach sk a rb o w y ch w św ietle u staw y z 1792 r.4

K onsekw encje zniesienia po d dań stw a przez k o n sty tu c ję m ogły za­ tem pójść d aleko, rozsadzając od w ew n ątrz sta n o w ą stru k tu rę społecz­ ną. Tym tłum aczyć należy szlacheck ą o p o zy cję przeciw k o recep cji рта- w a francuskiego, znaną z b ad ań H. G ry n w asera. W yrazicielem te j te n ­ dencji stał się d y re k to r spraw iedliw ości w Kom isji Rządzącej, a potem m inister spraw iedliw ości K sięstw a, Feliks Łubieński, k tó ry jeszcze przed nadaniem k o n sty tu cji zw alczał ideę w prow adzenia K odeksu N apoleona,

3 K o d ek s N apoleona, W arszaw a 1813, s. 127 (przypis).

4 Z. S t a n k i e w i c z , P róby relo rm y k ró le w s zc zy z n w o k resie stan isław ow skim , „Zeszyty N aukow e UŁ" 1988, S. I, z. 53, i. 40 In.

(4)

o dw ołując się do „ducha stan ow o ści" (szlachta i m ieszczanie uw ażaliby, że tra c ą w szystkie sw oje przyw ileje), niezgodności in sty tu cji k o d ek so ­ w ych z przyw iązaniem społeczeń stw a do religii rzym sk ok atolick iej o raz istn ienia sto su nk ów pańszczyźnianych. O dm iennie niż w e Francji, chło­ pi w Polsce są tylk o dzierżaw cam i ziemi, k tó ra stanow i w łasność szlachty. „P racodaw ca m ógłby ted y ogłosić, że ludzie ci m ogą dow olnie przenosić się z m iejsca na m iejsce, m ógłby orzec, że każdy p ragn ący m ieć w łościan na siwoich ziem iach, p ow inien zaw rzeć z nimi um ow ę w sądzie, lecz bez k rzy czącej niesp raw iedliw ości n ie m ógłby nigdy ich za w łaścicieli uznać, a w ten sposób pozbaw ić w łasności w arstw y, k tó ra zaw sze gotow a do o b ro n y ojczyzny i do służenia jej w ed le sw ej moqy, od znaczała się rów nież dobrym : uczynkam i w zględem włościan"*.

N iechęć do p raw a fran cu sk iego łączyła się z sugestiam i po w ro tu do K on sty tu cji 3 m aja i daw nego p raw a polskiego. Poglądy tak ie w y ­ rażały zachow aw cze d ążenia w iększości ziem iaństw a, a przede w szy st­ kim g ru p y w pływ o w ej a ry sto k ra c ji i n iek tó ry ch daw nych działaczy państw o w ych (S. M ałachow ski, L. G utakow ski, J. Poniatow ski, A. Po­ tocki i inni). N atom iast n a rzecz francuskich zasad u stro jo w y c h i fran ­ cuskiego praw a optow ali tzw. polscy jakobini i republikan ie (J. K. Sza­ niaw ski, A. Potocki, A. H orodyski, A. G liszczyński, J. Z ajączek i inni), k tó rzy akcentow ali m. in., że K o n sty tu cja 3 m aja nie odpow iadałaby potrzebom n aro d u w spraw ie włościańskiej®. Szersze u jęcie poglądów teg o u g ru p o w an ia p rzy nio sła p u b licy sty k a zam ieszczana w form ie lis­ tów na łam ach „G azety W a rszaw sk iej" i zeb ran ych w o so b n y tom pt.

Korespondencja w materiach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśnia­ jących. W pisa mych przed ogłoszeniem ustawy7 k o n sty tu c y jn e j lis­

tach J. N eym ana, A. Podoskiego, D. K rysińskiego, A. G liszczyńskiego itd. w y su w an e by ły dw a zasadnicze hasła: dania w olności chłopom przez zrzucenie „jarzm a p odd ań stw a" o raz przy zn an ia im w łasności g ru n to w ej7.

Bardziej szczegółow y p ro je k t ogłosił w osobnej broszurze W a w rzy ­ n iec Surow iecki, sitawiając zasadę, że „w szelkie poddaństw o i p rzyw ią­ zanie do gleby ma na zaw sze ustać w k raju ; lud w iejsk i będzie odtąd u żyw ał w szelkich d obrodziejstw p raw a i opieki rządo w ej w raz z in­ nym i o b yw atelam i". Sw oboda przenoszenia się chłopów m iała być o g ra ­ niczona określony m i w arunkam i, ale też chciał a u to r zapew nić im m oż­

’ G r y n w a s e r , K odeks N apoleona..., s. 17; i d e m , K w estia agrarna i ruch

w lo ic la n w K ró lestw ie Polskim w p ie r w s ze j po ło w ie XIX w ieku (1807— 1860), [w:]

i d e m , Pisma, t. 2, W rocław 1951, s. 37.

6 G r y n w a s e r , K o d ek s N apoleona..., s. 20— 23.

1 K orespondencja w m ateriach obraz kraju i narodu p o lsk ieg o rozjaśn iających ,

(5)

ność n ab yw ania „dziedzictw a jakiego bądź ro d zaju " i o b iera n ia „stanu i p ow ołania w edle w łasneg o up odobania". P rojekt W. S urow ieckiego zakładał rozpow szechnienie dziedzicznego p o siad an ia ziemi przez chło­ pów i stopniow ego oczynszow ania, a także rozw oju o św ia ty o raz g ro ­ madzkie!) in sty tu cji sam o rządo w ych i sam opom ocow ych8.

M ożem y w ięc stw ierdzić, że jeszcze p rze d ostateczn y m ustaleniem zasad ustro jo w y ch K sięstw a W arszaw skieg o lew ica polska w y stąp iła z p rogram em łączącym p o stu la t zniesienia po d d ań stw a z hasłem re fo r­ my a g ra rn e j. W ja k ie jś m ierze było to spow odow ane oczekiw aniem o k reślo n e j decyzji ze stro n y N apoleona i n iew ątp liw ie m iało na celu w y w arcie w pływ u na treść tej decyzji. S praw a ma w szakże jeszcze in n y aspekt, k tó re g o negliżow ać nie m ożem y. A n ty feu d aln y w sw ej istocie (jakobini n o ta bene w ów czas rad y k ałam i nie byli) program w ol­ ności i w łasności (choćby podległej) dla chłopów , w raz z w szystkim i jeg o im plikacjam i społecznym i, politycznym i, p raw nym i i u s tro jo w y ­ mi, był k o n ty n u ac ją refo rm atorsk ieg o n u rtu o św iecenia. P ersp ek ty w a zw iązku z F ran cją zdaw ała się sp rz y ja ć o siąg n ięciu ty ch celów , n a d a ­ jąc im n o w y sens.

Pew nie, że p o stu la ty zaw arte w publicy sty ce, a zw łaszcza w m e ­ m o riałach ad re so w a n y c h do N apoleona, n ie zaw sze b y ły k o n sek w entn e i jasn o sprecy zow an e. Pojęcie w łasności sto so w an e b y ło w rozum ieniu w łasności u ży tko w ej — dziedzicznego u ży tk o w an ia g ru n tu przy u trz y ­ m aniu pow inności dom inialnych. Było to w ynikiem n iew ątpliw ie n ie ­ dojrzałości bądź n iejed nolitości w e w n ętrzn e j u g ru p o w an ia jak o b iń sk ie ­ go i jego bliskich n iera z zw iązków rodzinnych, tow arzyskich bądź u rzęd o w y ch ze sferam i ziem iaństw a i a ry sto k ra c ji. Tym n iem n iej w y ­ stąp ienie jakobiń sk ieg o n u rtu zw olenników g ru n to w n ej reform y w ło ­ ściań sk iej — w czym przeciw staw iali się oni pow szechnej opinii szla­ checkiej — uznać w ypada za isto tn y czynnik w genezie zniesienia poddaństw a. A rty k u ł 4 był w yrazem zw ycięstw a ich koncepcji, k lęsk ę ponieśli o bro ńqy nienaruszalności sto su n k ó w feudalno-stanow ych.

K on sty tu cja K sięstw a W arszaw skieg o i w p ro w adzony przez n ią Ko­ deks N apoleona realizo w ały w diużej m ierze a sp ira cje po lskiej lew icy. N ie m a przy tym znaczenia, czy N apo leo n zniósł poddaństw o a u to m a ­ tycznie, ta k ja k i w innych k raja ch u zależn ion ych o d Francji, czy też w ja k ie jś m ierze w ziął p od uw ag ą d e z y d era ty jakobinów . Pozostały fak ty o k ap italn ym znaczeniu: o d ro d zen ie w brew zaborcom n a ro d o w e ­ go, k o n sty tu c y jn e g o państw a polskiego, w k tó ry m zniesiony został

• W . S u r o w i e c k i , U w agi w zg lą d em p oddan ych w P olszczę t p ro je k t do Ich

uw olnienia, W arszawa 1807 (przedurk: W ybór pism , W arszawa 1957). por. J. G ó r s k i , Polaka m y śl ekonom iczna a ro z w ó j g o sp o d a rczy 1807— 1830. Studia nad p oczątkam i teorii zacolanla g ospodarczego, W arszawa 1963, s. 201 1 n.

(6)

feu dalny system stanow y, w pro w ad zo na n ato m iast bu rżu azy jn a zasada rów ności w obec praw a i sądów , burżuazyjine praw o i m ożność u c z est­ niczenia nie tylko ziem iaństw a w życiu puibliczmym9. Z estaw ienie z R zeczypospolitą przed ro zbiorow ą i z zacofanym i już w ów czas absolu- ty ®tyc zn o - poi icy jn ym i m ocarstw am i zaborczym i p row adzi do w nio sku o rew olu cy jn ym ch ara k te rz e tego w szystkiego, co zostało stw orzone na ziem iach ,polskich przez N apoleona.

A jed n a k ta rew o lu cja zaham ow ana została już w sam ych sw ych początkach. W społeczeństw ie polskim brakło klasy, k tó ra b y łab y zdol­ na poprzeć je j rozw ój i stać się hegem onem przem ian, a i sam N ap o le­ on o g ran iczył sw e zain tereso w an ia -tym rozw ojem głów nie do sfery praw a i u s tro ju politycznego. Rządy w p ań stw ie o trz y m ały a ry s to k ra ­ cja i szlachta ziem iańska, skutecznie niw ecząc szkodliw e d la siebie następ stw a chłopskiej w olności. Z tego pow odu trafne w y d a je się o k re ­ ślenie zasto sow ane w tej kw estii do K sięstw a przez B ogusław a Leśno- dorskiego: R évolution agraire manquée. Rów nie je d n a k trafn e jest p o d ­ kreślen ie p rzezeń d e c y d u ją c e j roli in sty tu cji i polityki p ań stw o w ej w K sięstw ie dla przfyspieszenia przem ian b u rżu azy jn y ch w w ielu sfe­ rach życia sp o łecznego 10.

Z niesienie poddaństw a dopuściło chłopów -w łaścicieli uży tk o w y ch do częściow ego ko rzy stan ia z o b y w a te lstw a p olitycznego, co u trzy m ało się także w k o n sty tu c y jn y m o kresie Króilestwa Polskiego. Rów ność w obec p raw a nad aw ała im zdolność p raw ną i zdolność do działań p raw nych. O d tąd jed n ak o tą sam ą zasadę ziem iaństw o o p iera ło sw e zam iary u re ­ g ulow ania stosunków ze w sią przez dobrow olne um ow y, ja k i u zasad ­ niało zbędność w szelk iej opieki n ad w łościanam i ze stro n y państw a. W ten sposób rzekom a dobrow olność um ów (w o d n iesien iu do chłopów p ańszczyźnianych założenie um ow ności sto su nk u praw n eg o było całk o­ w itą fikcją w obec pow szechnego niesporządzania um ów) sła ła się n o ­ wym u zasadnieniem trw an ia feud aln ej ren ty odrobk ow ej, sp łaęalnej przecież w miyśl K odeksu N apoleona. Innym czynnikiem podw ażającym d obrow olność um ów by ło u p rzy w ilejo w an ie społeczne, ja k i p o litycz­ n e (w sferze praw a w yborczego) szlachty, utrzy m an e przez nią mimo form alnego zniesienia różnic stanow ych.

U trzym anie w ładzy p ań stw o w ej w ręk a c h ziem iaństw a i a ry s to k ra ­ cji u łatw iło zachow aw com w alk ę w o b ro nie zagrożonych pozycji spo ­ łecznych. Zanim przejdziem y do tej kw estii, sp ró bu jm y w skazać na istotny czynnik m ają cy w pływ na p o stęp o w an ie szlach ty — zao strze­ nie się sy tu acji na wsi.

J. S k o w r o n e k , Sprawa polska, [w:] Europa I św ia t w ep o ce n apoleońskiej, red. M. S e n k o w s k a - G l u c k , W arszawa 1977, s. 360.

(7)

2. PANOWIE I CHŁOPI WOBEC WOLNOŚCI

J a k zalesien ie p o d d ań stw a w p ły n ęło na w zajem ne sto su n k i m iędzy w sią a dw orem ? Ź ródeł do tego m am y niew iele (choć n ie m ożna w y ­ kluczyć, że dalsza k w eren d a d o starczy w ięcej) i to jed n o stro n n y ch . O przem y się tutaj p rzede w szystkim na relacjach i o p iniach ziem iańs­ kich, a także na przep isach p o lic y jn y c h w ładz teren ow y ch. Pozwoli to na w nioskow anie o zjaw iskach, k tó re budziły zaniepokojenie k lasy p anującej.

O głoszenie w olności dla chłopów do ko n ane zo stało w w a ru n k a ch zaostrzo ny ch k onfliktów klasow ych. Ju ż w p oczątkach listopada 1806 r., gdy arm ia N apoleona zbliżała się do Polski, a w ładze i w o jsk o pru sk ie w ycofyw ały się w popłochu, w ielk o p o lsk ą w ieś o g a rn ę ły n a stro je r e ­ w olucyjne, p o d sy can e przez chłopów — Polaków , d e z e rte ru ją c y c h z od ­ działów zaborczych. Ohłopi spodziew ali się, że Francuzi u w oln ią ich o d zależności dom inialnej. M ieszkańcy dó b r p ry w a tn y c h i dom en k ró ­ lew skich zaczęli odm aw iać pańszczyzny, p o rzu cać g o sp o d arstw a czy służbę we dw orze, w y ręb y w ać lasy. G rom ady, za o p atru ją c e się w broń porzuconą przez w ycofujący ch się Prusaków , zag rażały bezpieczeń stw u dw o ró w 11.

S y tuacja tak a pow ażnie zaniepokoiła szlachtę w ielkopolską, z a ję ­ tą o rg an izacją w ładz polskich. N a p rzed staw ienie Izby D ep artam en tu Poznańskiego o „napadach gw ałto w n y ch na b o ry przez chłopów ", gen. J. H. D ąbrow ski zlecił w y d an ie p ro k la m ac ji w pow szechności 'p rzeciw takim gw ałtow nościom , z a k tó re, kto ich się dopuścić odw aży, m ilita r­ nie sądzony i ro zstrzelan y b ę d z ie "12. T ak że Iziba D ep artam en tu K alis­ kiego w y stąp iła z o strym potęp ieniem rozruchów n a je j teren ie. „N iech n ik t teraźn iejszy ch odm ian za rew o lu cję nie uw aża, ow szem w szystko w edług p orządku dziać się w in no " — o g łaszała w odezw ie z 20 XI 1806 r. w zw iązku z tym, „że n iek tó rzy m ieszkańcy d e p a rtam e n tu n a ­ szego, o sobliw ie też w łościanie, sam ow ład n ie się uzbroiw szy, bez celu po k ra ju tłuką się, niosąc w szędzie p o stra c h i zam ieszanie". W ło śc ia ­ nom w d o b rac h p ry w a tn y c h i kró lew sk ich n a k a za n o posłuszeństw o; każdy, k tó ry przy p asał o ręż nie dla o b ro n y ojczyzny, ale dla po p eł­

11 T. M e n c e l , Pod zaborem pruskim i w K się stw ie W a rsza w sk im f!793— 1814), [w:J D zieje w s i w ielk o p o lsk ie!, red. W. R u s i ń s k i , Poznań 1959, s. 127| B. G r o ­ c h u 1 s к a, K się stw o W a rsza w sk ie, W arszaw a 1966, s. 25.

« J. H. Dąbrowski do kam ery poznańskiej, 16 XI 1806, [w:] A rch iw u m W y b ic k ie g o , wyd. A. M. S k a ł k o w s l f i , t. 2, Gdańsk 1950, s. 49.

(8)

niania „bezpraw ia i gw ałtów , naty ch m iast ma być sc h w y ta n y i niedh się zasłużonej k ary, a w m ia rę w ystępku, i k a ry śm ierci sp o d ziew a"13. U spokojenie wsi dokonało się dzięki w kro czen iu reg u la rn e j arm ii nap oleoń sk iej, nie m ającej b y n ajm n iej zam iaru po p ieran ia chłopskiej rew olucji, jak rów nież dzięki stabilizacji now ych w ładz polskich, za­ stę p u ją cy c h pruskie. A ntyszflacheckie w ystąp ienia chłopów b y ły n ie­ pożądane nie ty lk o dla o b roń ców przyw ilejó w feudalnych, ale i dla zw olenników w spółdziałania z N apoleonem , bow iem m ogły d y sk re d y to ­ w ać w oczach cesarza sta ra n ia o odbud o w ę p ań stw a polskiego. Z decy ­ dow ane działania w ładz i stabilizacja sy tu acji polity cznej stłum iły za­ burzenia w zarod ku .

Ponow na a k ty w izacja wsi m iała m iejsce po og łoszeniu u staw y k o n ­ sty tu c y jn e j, znoszącej „niew olę" i n a d a ją c ej w szystkim rów ność w o­ bec p raw a i sądów . O dw ołać się tu m ożem y do osobliw ego św iadectw a h istoryka, k tó ry jako k ilk u n a sto le tn i m łodzieniec był w spó łczesny ow ym w ydarzeniom ; m ógł je też znać z o p o w iad ań znajom y ch ziem ian i urzędników . M am tu n a m yśli F ry d e ry k a Skanbka. „U sam ow olnieni chłopi — p isa ł on w Dziejach Księstwa W a rs z a w s k ie g o — nie o trz y ­ m aw szy obok w olności ani w łasności g runtów , ani zw o lnien ia siebie z obow iązków pańszczyźnianych, użyli tej w olności na to, aby p o rz u ­ cać rodzinne w ioski sw oje i pew ien rodzaj w ędrów ki ludu w kraju odbyć". Skutkiem tego b ył „rozb rat interesó w lu d u w ieśniaczego i w łaścicieli". N ap ły w a jąc y do wsi now i ludzie nie mieli żadnych sto­ sunków z dw oram i, a ,.odurzeni n a d a n ą sobie w olnością, lekcew ażyli pom oc i o p iek ę dziedziców sw oich i s ta li się ich p rzeciw nikam i". W ten sposób dziedzice dóbr tracili p rzy ch y ln o ść chłopów i m usieli w yrzec się w pły w u w y w ieran eg o odw iecznie n a wieś.

Ja k stw ierd za F. S karbek było to rezu ltatem ro zczarow ania z ak re­ sem n a d a n e j w olności. O hłop w y o b rażał sobie, że w olność ta oznacza od d anie m u darm o roli do w olnego u ży tk o w an ia bez obow iązku św iad ­ czeń, przyznanie m u na ‘w łasność dobytku, zasiew ów i sprzętów d a­ nych przez pana jako załogę, w reszcie p ozw olenie n a sw obodne p rz e ­ noszenie się w po szu k iw an iu now ych siedzib i zarobku. Gdy nadzieje te nie zostały spełn io ne, „chw ycili się chłopi jed y n e g o sposobu k o ­ rzy sta n ia z n ad an ej sobie w olności", by p o rzu cając swe dotychczasow e siedziby uw olnić się o d u ciążliw ej pańszczyzny lub czyniszu, a p rz y ­ n ajm n iej uzyskać dogodniejsze w arunki. N ajczęstszym w szakże m o ty ­ w em zdaniem F. Skarbka było dążenie do użycia u z y sk an ej w olności bez żadnej rach u b y na dalszy los.

» O d ezw a Izby Dep. K a lisk ieg o z 20 XI 1806, [w:] W ybór te k s tó w źró d ło w ych

z h istorii P olski w latach 1795— 1864, oprać. S. K i e n i e w i c z , T. M e n c e l , W. R o s t о с к i, W arszawa 1956, s. 148.

(9)

W szystko to od b ijało się n iek o rzy stn ie n a k ra jo w e j pro d u k cji ro l­ nej, na gospodarce folw arcznej i n a sy tu acji sam ych w łościan. G ospo­ darz pozostaw ił n a k ła d y p o czynione przez siebie n a u lepszenie g runtu, a w ychodząc' ze wsi w yzu w an y b y ł przez dziedzica z załogi gosp o­ d arsk iej i z tego, co m ogło posłużyć za zasp o k o jen ie ,.g ru nto w y ch d łu ­ gów". Jeżeli nie o siad ł na now ej roli, zm uszony był c h w y ta ć się n ie ­ stałego w yro b ku; gdy to nie w y starczało do życia, p o zostaw ało ż e b ra c ­ tw o i kradzież. M arn ow anie zasobów g osp o d arsk ich i u b y te k rą k do pracy na fo lw ark ach w iązały się z „rozm nożeniem się n iez n a n e j dotąd k lasy w łóczęgów i tułaczy ", z „ubóstw em i d em o ralizacją". Stan taki pogarszał p obór do w ojska, ciągłe w ym ag anie podw ód i ro bó t p rzy fo rty fik acjach o raz częste ep id e m ie 14.

I tym razem pań stw o w zięło n a sieb ie ciężar p rzy w ra c a n ia „porząd­ k u " na wsi, chroniąc in te re sy dziedziców , ja k i ogólną ra c ję stanu, n aru szo ną przez d ezercję chłopów z szereg ó w w ojskow ych, ro sn ące zaległości w p o d atk ach i d o staw ach d la arm ii, d ezo rg an izację pro d u k cji w dobrach n a ro d o w y ch itd. W e w rz e śn iu 1807 r. F ry d e ry k A ug u st w odezw ie do m ieszkańców K sięstw a p rze strz e g ał chłopów p rze d le k c e ­ w ażeniem p raw a: „Nie łudźcie się, p am iętajcie zawsze, że p rze stają c być pod a rb itra ln ą w ładzą w aszych p a n ó w jesteście p od su ro w ą ręk ą praw a, zawsze zobow iązani do słusznych obow iązków w ob ec nich, jako też p o d w ładzą n ajw yższą k ró la " 12.

W y k o n y w an ie tej zapow iedzi n ależało do teren o w y ch w ładz w o j­ skow ych i cyw ilnych. M ożem y tu w skazać dw a p rzy k ład y tak ie j dzia­ łalności na teren ie B iałostocczyzny i Poznańskiego. W dep. biało sto c­ kim w p aźd ziernik u 1807 r. pojaw iła się „ferm entacja m iędzy ch łopa­ mi, k tó ry c h sta ra n o się obłąkać przez fałszyw e tłum aczenie a rty k u łu k o n sty tu cji znoszącej niew o lę". In te rp re ta to ra m i w olności byli p ra w ­ dopodobnie licznie p o jaw ia jąc y się na ty m tere n ie d ezerterzy z w o js­ ka. Dla o p an o w an ia sy tu acji m arszałek D avout rozkazał zorganizow ać w części d e p a rtam e n tu G w ardię N aro d ow ą (w prow adzoną przez Ko­ m isję R ządzącą już w k w ietn iu w W arszaw ie, w czerw cu w innych m iastach k ra ju )18. W dep. poznańskim Izba A dm inistracji P ublicznej p odjęła środki przeciw k o „w łóczęgostw u" nie tylko gospodarzy, ale i czeladzi rolniczej, k tó ra „p rzy jąw szy o d Bożego N arodzen ia lub N o ­

14 F. S k a r b e k , D zieje K sięstw a W a rsza w sk ieg o , t. 2, W arszaw a 1897, s. 26— —27, 66—69. O poglądach autora: F. S z u b e r t , Studia o F ryderyku Skarbku ja k o

ekonom iście, Łódź 1954, s. 15 i n.

is Cyt za. s. K i e n i e w i c z , C zasy K sięstw a W a rsza w sk ieg o , [w:] H istoria Pol­

ski, red. T. M a n t e u f f e l , t. 2, cz. 1, W arszaw a 1958, s. 112— 113.

18 Sesja 4 Rady Stanu, 13 X 1807, [w:] P ro to k o ły R ady Stanu K sięstw a W arszaw *

(10)

w ego Roku służbę, od wsi do wsi w a łę sa się i dopiero za o tw arciem się ro b o ty rolniczej w p o lu służbę przyjm uje, godząc się z g ospo da­ rzem tak, ja k gdiyby cały rok praco w ała". Dla przeciw działania temu Izba zakazała p rzyjm ow ania w służbę parobków , śred n iak ó w lub chłop­ ców bez zaśw iadczenia od dom inium i so łty sa wsi, gdzie daw niej p ra ­ cowali; nie będących w służbie ani nie m ających pew nego środka utrzy m ania nie w olno było tolerow ać po 8 I każdego roku. W razie pojaw ien ia się takich ludzi so łty s w inien ich areszto w ać i dostaw ić do dom inium, które z kolei o d sy łało ich do pow iatow ego U rzędu Ziem s­ kiego; o statn i e ta p stan o w ił Poznań, gdzie a re sz ta n tó w używ ać m iano do robót publicznych. Za n ied o p ełn ien ie obow iązków w tym zak resie groziły k a ry g rz y w n y 17.

W ten sposób w ładze lokalne idąc na- ręk ę dziedzicom w brew art. 4 K onstytucji ograniczały sw obodę oso bistą chłopów posiad ający ch g os­ p o d a rstw a i czeladzi, nie zawsze k w ap iącej się do p o dejm ow an ia licho p łatnej robotiy na folw arkach czy u bo gatszych g osp od arzy (jako po ­ m oc p rz y o d rab ian iu pańszczyzny).

N ie w y sta rc z a ły w szakże doraźne środki zaradcze. Z aniepokojone a k ty w iz a c ją k laso w ą wsi ziem iaństw o p otrzebow ało g w aran cji p ra w ­ n y ch u trzym ania sy stem u folw arczno-pańszczyźnianego w w aru n k ach w olności o so b istej chłopów .

3. KONTRREFORMY

G w aran cje takie w ielka w łasność m ogła uzyskać jedynie przez an u­ low anie bądź g e n e ra ln e zm odyfikow anie art. 4 K onstytucji. Pierw szy sposób nie mógł w ejść w rach u b ę z pow odu niem ożności o tw arteg o sprzeciw ienia się woli N apoleona. P rak tyczn iejsza okazała się droga przeciw działania poprzez odpow iednio o p raco w ane p rzepisy w yk o n aw ­ cze, k tó re znalazły się w d ek recie F ry d e ry k a A u g u sta z 21 XII 1807 r .19 Ó w d ek ret g ru dn io w y rozistrzygał spraw ę po m yśli k o n se rw aty w ­ n ych o b ro ńcó w p ańszczyźnianych, A utorem p ro je k tu d e k re tu był F. Lubieński, k tó ry jak o m in ister spraw iedliw ości zm ienił sw ój p ier­ w otnie n e g a ty w n y sto su nek do p raw a francuskieg o i gorliw ie zajął się przygotow aniam i do w p row adzenia K odeksu N apoleona. M ożna do­ p a try w a ć się różnych m otyw ów tak ie j w ołty — od pob ud ek o so bisty ch urzędnika państw ow eg o , k tó ry w iąże sw ą k a rie rę m in isterialn ą z posłu­

17 O b w ieszczen ie Izby A d m in istracji Publicznej w Poznaniu z 12 XI 1807, [w:]

W y b ó r tekstów ..., s. 148— 149.

18 „Dziennik Praw K sięstw a W arszaw skiego (dalej Dz. Pr. Ks. W .)”, t. 1, s. 10-—12; T. M e n c e l , Chłopi w w yborach do sejm ó w K sięstw a W a rsza w sk ieg o , [w:] W ie k XIX.

(11)

szeństw em w obec sw ego m ocodaw cy, aż do zrozum ienia przez tegoż urzędnika nieodw racaln o ści przem ian u stro jo w y c h i doskonałości n o ­ w ego praw a. Sądzę, że działały tu oba pow yższe sk ra jn e w zględy; w dodatku trzeba podkreślić, że postęp o w anie F. L ubieńskiego w pełni było zgodne z długofalow o rozum ianym dobrem ziem iaństw a. W y d aje się, że m ądry m inister szybciej niż inni dostrzegł, że K odeks N ap o leo ­ n a może stać się środkiem um ocnienia w ielk iej w łasności, p od w a ru n ­ kiem w szakże po p rzed n ieg o załatw ienia sp raw y chłopskich p ra w do ziemi. D ekret grud nio w y odnosił się do w łościan w d obrach pry w atn y ch , nie ty k ając m ieszkańców dóbr publicznych. Rozróżniał dw ie kateg o rie rolników — w łościan „z w yrob k u ży jący ch ": tych, k tó rz y już p o p rzed ­ nio na m ocy dobrow olnego u k ład u m ieli n a d an e p ra w o w łasności na stałe bądź „na la ta ”, oraz w szystkich pozostałych, u ż y tk u ją cy c h gos­ po d arstw a bez tak iej um ow y, do k tó ry c h d e k re t w łaśnie się stosow ał. M ilczącym założeniem było p rzy tym uznanie o d ręb no ści praw nego położenia chłopów w dobrach należący ch do korony, sk arb u pań stw a czy K ościoła; los ich nie in tereso w ał b ezpo śred nio ziem ian. W y łączen ie nato m iast chłopów siedzących w dobrach szlacheckich za „dobrow ol­ nym i układam i" w ynikało z 'p o sz a n o w a n ia umów, zaw artych w cześniej z holendram i, okupnikam i, w ieczystym i czynszow nikam i itp .: ich n a ­ ruszanie nie odpow iadało b y n ajm n iej interesom dziedziców . N aw et uznanie stałej bądź czasow ej „w łasności", w y n ik a ją c e j z teg o ro d zaju umów, nie podw ażało zw ierzchnich p raw d w oru do ziemi i do o sią g ­ nięcia z niej nadał ren ty feud aln ej. W tym w y padku feudalna w ła s­ ność podzielona znajdow ała nie tylk o p o tw ierdzenie, ale i um ocnienie w burżuazyjm ej sw obodzie umów, co m iało zapobiec p rzekształcen iu chłopskiej w łasności p o d leg łej w całkow itą.

Podstaw ow a jed n a k m asa chłopów p ań szczyźnianych nie m ogła le­ gitym ow ać się kontraktam i i trzym ała ziem ię praw em zw yczajow ym . Przed w prow adzeniem K odeksu należało zatem w yelim inow ać ich k o n ­ k u ren c ję do otrzy m an ia przez nich tejże ziemi na w łasność i odebrać m ożność żądania zam iany pańszczyzny na op łatę pieniężną bądź n a w e t w ykup u pow inności. To w łaśnie podstaw ow e dla ziem iaństw a zad anie spełnić m iał dek ret grudniow y, o d e jm u ją c y chłopom w szelkie zw ycza­

jowe praw o do g ru n tu i u trzy m u jący pańszczyznę (w b rak u um ow y — praw o pozostania przez rok na m iejscu teraźn iejszego p o b y tu z w a ru n ­ kiem o dby w ania d otychczasow ych pow inności). Za pełn ą w łasność dzie­ dzica została uznana nie tylko ziem ia, ade le ż załoga (itj. in w en tarz żyw y i m artw y) i zasiew y, k tó re p o d leg ały zw rotow i w razie w y p ro ­ w adzenia się rolnika ze w si (tym b ard ziej odnosić się to m usiało do budynków m ieszkalnych i gospodarskich). Było to k o m pletne w y ­ w łaszczenie chłopów ze środków p rod u k cji. N aw iązanie n ow ych sto ­

(12)

sunków m iędzy ro ln ik am i a dw oram i n astąp ić m ogło na pod staw ie „d o brow olnych um ów , czy to w ieczy sty ch p rzedażnych , czy też do­ czesnych", sp orządzonych p o d dozorem w ładz sądow ych.

Jed y n y m pozy tyw ny m ak cen tem d e k re tu było stw ierdzenie praw a do w y p ro w ad zen ia się z dóbr i p rzen iesien ia się w o b ręb ie K sięstw a W arszaw sk iego każdego rolnika, k tó ry nie p o siad ał g o sp od arstw a na podstaw ie dobrow olnego układu. W zestaw ieniu jed n ak że z k o n sty tu ­ cją było to ścieśn ienie zasady zniesienia „nliewoïi" ogółu ludności w ie js­ k iej do o k reślo n e j k ateg o rii chłopów o sied lonych bez um ow y. W o l­ ność p rzesiedlen ia się nie przysłu giw ała' rolnikom o b jęty m um owam i, k tó ry ch zróżnicow ane w aru n k i indyw idualne zastępow ały ogólny p rze­ pis p raw a.

Jeżeli w ięc uznam y d e k re t g ru d n io w y za a k t w yko naw czy w sto ­ su n k u do art. 4 u sta w y k o n sty tu c y jn e j K sięstw a, 'dojść m usim y do w niosku, że d e k re t tén doty czy ł tylko jedn eg o z aspektów zniesienia p o d d ań stw a oso bistego i to w sensie zw ężającym . Podstaw ow ym leitm olivem d e k re tu było zapew nienie ziem iaństw u koszitem wsi zupeł­ n e g o praw a w łasności całego o b sz aru m ajątk ów , nie ty lk o folw arków , d to z pańszczyzną. W szelk ie odstępow anie ziemi chłopom n astępo w ać m ogło ty lk o przez dobrow olne um ow y, co oznaczało pełną sw obodę roz­ porządzania n ią przez dziedziców . T ylko na 'takich w aru n k ach — po m odyfikacji art. 4 K o n stytu cji — zaem iaństwo p olskie gotow e było p rzy ją ć K odeks N apoleona.

W a rta zastanow ienia się je s t k w estia in ic ja ty w y d e k r e tu . gru d n io ­ w ego. Z proto ko łó w p osiedzeń R ady S tan u zdaje się w ynikać, że ini­ cjato rem b y ł sam F ry d e ry k A ugust. O n to bow iem 1 XII 1807 r. roz­ k azał Radzie rozw ażenie „dopełnienia u sta w y k o n sty tu c y jn e j ", począ­ w szy o d „ a rty k u łu 4 w zględem zniesienia niew oli". P rzekazując w olę m onarszą m in iste r se k re ta rz sta n u S tanisław Breza złożył „przy tym na piśm ie n iek tó re uw agi i sposoby, d ążące do u sk u teczn ien ia teg o a r ty ­ k u łu " 19. N astęp nie n a p o sied zen iu R ady S tanu w dniu 16 XII F ry d e ry k A u g u st o so biście in gero w ał w to k u d y sk u sji n a d ty m przedm iotem , a św iatło jego uw ag „w p ra w iło Radę do objęcia rzeteln eg o ducha, p o d k tó ry m p raw o po w inn o być uw ażane, praw dziw ego s to s u n k u jakie Rada podać ma, a b y d o p ełn ien ie praw a, bez uszczerbku, uciem iężenia i bez p rzy k ro ści każdego n astąp ić m ogło"20 — w ted y, k ied y szła roz­ g ry w k a o p rzep ro w adzen ie p ro je k tu F. Łubieńskiego.

C zy jed n a k m am y p o d sta w y — p rzy o b ecn ej znajom ości kw estii — by sądzić, że zam iar rozw inięcia art. 4 K o n sty tu cji n ie został podsu­

» PRS, t. 1, cz. 1, s. 52. *° Ibidem , s. 68.

(13)

n ię ty królow i przez polskich doradców , że to nie oni, a sam m o narcha był autorem pism a p rzed staw io n eg o Radzie Stanu przez S. Brezę? In ­ g e re n c ja w dniu 16 XII m ogła być sp ow odow ana b ezp o śred n io przez F. Lubieńskiego dila u trą c en ia b ard ziej liberalneg o p ro je k tu S. M ała­ chow skiego.

C zyżby p rze jście dotychczaso w eg o p rez e sa R ady S tan u i R ady Mi­ nistrów na stanow isko p rez y d u jąc e g o w sen acie akiurat w to k u d ecy ­ d u jącej d eb aty nad losam i art. 4 K onstytucji nie m iało żadnego zw iąz­ ku z p ro jek tem S. M ałachow skiego rozw ażanym przez Radę? P rzy ­ pom nijm y fakty. Rada S tanu w dniu 1 XII 1807 r. pow ierzyła o p rac o ­ w anie p ro je k tu sw em u prezesow i ja k o temu, „ k tó ry o d daw na dał przykład uw oln ienia poddan y ch w d o b rach sw o ich i k tó ry sp ra w u ją c u rząd refe re n d a rz a ko ronnego zasłaniał w łościan od ucisk u i ty le sp raw ich u łatw iał"21. Pracę tę S. M ałachow ski m iał w ykonać w raz z „ d o b ra ­ nymi sobie osobam i". Znam y p rzy n a jm n ie j jed n eg o ze w sp ó łpracow n i­ ków, W ojciech a O strow skiego, k tó ry p rzed łożył szczegółow y m em o­ riał, częściow o sp o żytk o w any przez Stanisław a M ałachow skiego22.

W diniu 10 XII p ro je k t S. M ałachow skiego został p rze c z y ta n y w R a­ dzie i „w zięty do ro zw ażen ia"23. P rzew idy w ał on dla w łościan dó br sk arbo w y ch przyznanie dziedzicznego p raw a do g ru n tu (zgodnie z u s ta ­ wą sejm ow ą 1792 r.), reg u lację g ru n tó w i oczynszow an ie w ieczyste (z m ożliw ością w ykupu ziemi na w łasność p rzez grom ady). O dm iennie tra k to w a n e były dobra szlacheckie, w k tó ry c h g ru n ty w ło ściań skie u znane zostały za w łasność pana. M ogły być o n e n a d a w a n e — na p o d ­ staw ie um ów — w czasow e u ży tk o w an ie bądź w yk u p y w an e na w ła s­ ność dziedziczną; w obu p rzyp ad kach z obow iązkiem robocizny. S, M a­ łachow ski chciał przy tym w prow adzić norm y pańszczyzny zależne od o bszaru g ospodarstw a i jakości g ru n tó w (co w ym agało pow szechnego pom iaru dóbr szlacheckich)24.

M ożna przypuszczać, że p ro p ozy cja S. M ałachow skiego nie o d p o ­ w iadała sk rajn y m obrońcom m aksym alnego u p rzyw ilejo w ania w ielk iej

«« Ibidem , s. Ç2.

и Jak można mniemać, S. M achałow ski oparł się m. in. na przedstawionym Radzie Stanu projekcie pióra W. O strow skiego. Autor tego projektu m. in. dow odził, ,,że zachow anie w ielkich fojwarków jest koniecznie potrzebnym jako jedynym źródłem bogactw krajow ych. Jeżeli to przyznanym zostanie, zaprzeczyć nie można, iż są potrzebni ludzie odrabiający podług kontraktowej um ow y dni pew ne w tygodniu". W iąże się to z koniecznością „św iątobliw ego" zachow ania dziedzica przy jego w ła­ sności; stosunki z w łościanam i w inny być uregulow ane przez kontrakty em fiteuzy w ieczystej, przy ustalonych normach w ielk ości osad i w ysok ości pańszczyzny. W oje­ w ódzkie Archiwum Państw ow e w Łodzi, Archiwum O strow skich i Potockich z Ma- Iuszyna, sygn. II/7, p. 51.

« PRS, t. 1, cz. 1, s. 60.

(14)

w łasności z dw óch w zględów . N iew skazane m ogło być łączenie' refo r­ m y dóbr sk arb o w y ch i szlacheckich; lepsze w arun ki urządzenia w łoś­ cian w tych pierw szy ch stwarzamy n ieb ezpieczeń stw o ko n k u ren cji i o d ­ p ływ u m ieszkańców ze wisi p ry w atn y ch . Po w tóre, S. M ałachow ski p o su w ał się dość d aleko n aw et w o d n iesien iu do m ajątk ó w szlachec­ kich, n a rz u c a ją c ich w łaścicielom n iechętn ie w idziane przez ziem iań- stw o p o m iary i k lasy fik ację g ru n tó w oraz dostosow anie pow inności chłopskich do ilości i jakości ziemi; m usiało to p o c iąg n ąć za sobą in g ere n ­ cję p ań stw a w sto su n k i w iejsk ie i o g ran iczenie m ożliw ości zw iększa­ nia w yzysku.

W Radzie S tanu zdania m usiały być podzielone, skoro trzeba było aż osob istego zaangażow ania się m onarchy, ab y p rz y ję ty został znacz­ n ie m niej lib e raln y p ro je k t p rzy g o to w an y przez F elik sa Łubieńskiego. Pamiętamiy, ja k n eg a ty w n ie odniósł się F. Łubieński do p raw a fra n c u s­ kiego w łaśnie ze w zględu na m ożliw ość u trw ale n ia praw g ru nto w y ch chłopów . W tym sam ym k ieru n k u zm ierzał jego' now y p ro jek t dekreitu, b ęd ący k o n trp ro je k tém w obec teg o , k tó ry p rzed staw ił S. M ałachow ­ ski.

Po opuszczen iu posiedzenia R ady S tanu w dn iu 16 XII przez jej d otychczasow ego p rezesa F ry d e ry k A ugust zarządził o b ra d y nad spo­ sobem -d o p ełn ien ia" art. 4 K onstytucji. Z apoczątkow ało je odczytan ie przez m in istra sp raw iedliw o ści ,.powodów , w y& taw ujących praw idła, na k tó ry c h ma być zasadzony p ro je k t do tego" — być może to samo pism o, k tó re p rzed staw ił 1 XII S. Breza — o raz „sam ego p ro jek tu ", n ad k tó reg o ,tp u n ktam i cziynili sw oje uw agi członkow ie Rady".

Jak i b y ł to p ro je k t? Z en igm aty czn ego p ro to k o łu o b ra d zdaje się w ynikać, że F. Łubieński o d czytał p ro je k t S. M ałachow skiego. Podczas dyskusji m o n arch a cizynił ,u w a g i" , k tó ry c h ,,św iatło w prow adziło Radę do o b jęcia rzeteln ego ducha, pod k tó ry m praw o pow inno być uw ażane p raw dziw ego stosunku, jaki Rada podać ma, aby dopełnienie praw a, bez uszczerbku, uciem iężenia i bez przyk ro ści każdego nastąp ić m ogło". G łów ną ta k ą m yślą było w prow ad zen ie dobrow olności um ów z w łościa­ nam i; pozw alało to ziem iaństw u u n ik n ąć przym usu ze stro n y państw a. D opiero na tej p o d staw ie p rzy jęto „punkty, k tó re odd an e zostały JW m inistrow i spraw iedliw ości dla ułożenia stosow nego dla nich p ro je k tu ". P ro jek t tak i, „w yg o to w any z p unktów w czo raj p rz y ję ty c h " , przyniósł F. Łubieński w dniu następnym ; „po m ałej p o praw ie i n iek tó ry ch szcze­ gółach" został p o d p isan y przez członków R ady25.

W a rto tu dodać, że m in iste r spraw iedliw ości w czasie dyskusji w Radzie S tanu n ad innym p ro jek tem niedoszłego u rządzenia w łościan

(15)

w dobrach narod ow ych i dziedzicznych, przedstaw io ny m pnzez m inistra spraw w ew n ętrzn y ch w iosną 1808 r., w ystęp ow ał przeciw k o ogólnem u p rzyznaniu w łasności gru n to w ej (oczyw iście p odległej, z zachow aniem pow inności dom inialnych) w łościanom w dobrach narodow y ch. U znał ta ­ kie przy znan ie za zbyteczne dla tych, k tó rzy m ają już tak ie praw o, .w zg lęd em zaś nie m ający ch za p rzehcodzące m oc Rady i króla, a!le tyl­ ko należące do sejm u jak o jed y n ie m ogącego rozporządzić w łasnością n aro d o w ą". W skazyw ał też F. Łubieński na niezgodność p ro jek tu z Ko­ deksem N apoleona, a tak że na spodziew ane 'trudności w jego w p ro w a ­ dzenia w ży cie . d la niaw iadcm ości, n iedow ierzania, obaw y p rzesąd ó w i daw nych nało gó w w ło śc ia n ''28.

O biekcje w y su w ane przez m inistra spraw iedliw ości przesąd ziły o nie- dojściu p ro je k tu do skutku. Dla ziem iaństw a dogodniejsze było reguilo- w an ie stosun kó w w łościańskich w e w łasn y m zakresie, bez n arzu cania w arunk ó w przez państw o. Stąd w łaśnie p o zorność liberalizm u zasadjy dobrow olności um ów w p row adzonej w d ek recie grudniow ym , k tó ry na k ilk a dziesiątków lat p ozo stał jed y n y m ogólnym aktem p raw o d a w ­ czym n o rm u jącym sferę stosunku chłopów do ziemi.

O dejm u jąc chłopom p ań szczyźnianym p raw a gru n to w e d ek ret g ru d ­ niow y, w y d a n y w takim pośpiechu, nie załatw ił jed n a k spraw y, która stała się w ów czas dla w ielk iej w łasności n a d e r istotna: nie zapew niał dalszego utrzy m ania zależności w olnych osobiście chłopów . Ziem iaństw o potrzebo w ało praw nych g w aran cji, u łatw ia ją c y c h dallsze egzekw ow anie darm ow ej p rzym usow ej robocizny. A kcja zaw ierania um ów dobrow o l­ nych za pośrednictw em n o tariu szy p aństw ow ych dotyczyć m ogła ty lk o części ludności w iejskiej; w p ra k ty c e zresztą do zaw arcia takich um ów nie doszło (do czego w ró cim y w toku dalszych w yw odów ).

Tym razem in icjaty w a p raw odaw cza należała do m in istra sp ra w w ew n ętrzn y ch Jan a Łuszczew skiego. Podczas d eb a ty R ady S tanu nad projek tem u rządzenia ad m in istracji k ra jo w e j, k tó ry w § 5 przew id y ­ w ał nom inow anie w ójta gm iny w iejsk iej spośró d o b y w a te li o p łac a ją ­ cych n ajw ięcej podatków , J. Łuszczew ski na posied zen iu w d niu 28 X 1808 r. podkreślił, że „oznaczenie ta k ie dążyło do tego, a b y na w ójtów w gm inach m ianow ani byli dziedzice w si". Zdaniem m inistra będzie to dogodne ze w zględu na to, że ,sprzed rozis ze rżeniem o św ie ­ cenia tru d n o b y łob y w ybrać z w łościan ludzi zdatnych na w ójtów ". W zgląd drugi to fakt, .,że przez o b ran ie dziedziców na ten u rzą d zacho ­ w ałoby się w łościan pod bliską o p iek ą ich w łasn y ch panów ".

P ow ierzenie dziedzicom funkcji w ó jta — urzęd n ik a p ań stw ow eg o b yłoby naw ro tem nie tyle do czasów zaboru p ru sk ieg o (gdy p a ń stw o

(16)

p róbow ało w prow adzić tu pew n e ograniczenia), ile do przed ro zb io ro ­ w ej w szechw ładzy dwoi u. C h a ra k te ry sty c zn e jest też użycie przez mi­ n istra sform ułow ania „ich w łaśni p anow ie".

T akie stan ow isko J. Łuszczew skiego n a p o tk a ło niespodziew anie na o p o zy cję m inistra w o jn y kis. Józefa P oniatow skiego. W y stą p ił on z k ry ­

ty ką lego p u n k tu p ro je k tu i jego uzasadnienia, tw ierdząc, że w ten sposób „podległość w ło ścian panom b y łab y 'podw ojona, zostałoby się narzek an ie w łościan na u cisk przez p a n ó w i padało b y p o d ejrzen ie na szlachtę, że nieznacznie chce przytłum ić praw o w łościanom now o n a ­ d ane". Z danie J. P oniatow skiego podzielała w iększość członków Rady. O stateczn ie „zgodzono się na popraw ę: iż w ó jto w ie m ają być m iano­ w ani z o b y w ateli д т щ у czytać i pisać u m ie ją c y c h "27. T akie też sfor­ m ułow anie trafiło o stateczn ie do § 3 d e k re tu z 23 II 1809 r. o ty m cza­ sow ej organ izacji gm in28. Zm iana b y ła c o praw d a raczej form alna z po ­ w odu pow szechnego analfabety zm u chłopów . Zreszitą in stru k cja m inis­ tra J. Łuszczew skiego z 28 VII 1809 r. zaleciła p ow ierzanie u rzęd u w ój­ ta panom wisi29. W p ra k ty c e spraw ow ali w ięc w ładzę państw ow ą dzie­ dzice, p o w ierzając często rządcom folw arków fu n k cję zastępców w ó j­ tów. W obec szerokich kom p eten cji w ójtow skich w dziedzinie ad m i­ nistracji, policji i sąd o w n ictw a lo kalnego (przy niezw o ły w an iu faktycz­ nym rad w iejskich) ziem iaństw o otrzy m ało dzięki tem u m ożność czę­ ściow ego przy n ajm n iej odno w ien ia sw ego w ładztw a (łącznie z praw em stosow ania k a r fizycznych) nad ogółem ludności zam ieszkałej ta k na tery to riu m folw arcznym , jak i na w siach, w chodzących w o b ręb dóbr stano w iący ch gm inę (tj. zarów no n ad gospodarzam i, jak i n a d sta le rosn ącą liczebnie rzeszą bezrolnych). D odatkow e środki kontroli nad ruchem ludności uzyskali dziedzice — w ó jto w ie gm in dekretem k ró ­ lew skim z 18 I 1810 r. o księgach ludności; w szelk ie przeniesienie się na inne m iejsce w ym agało opow iedzenia się w łaścicielow i g ru n tu i w ójtow i gmdny30.

Taki system gm in (który p rze trw a ł bez w iększych zmian aż do re ­ form y u w łaszczeniow ej w 1864 r.) w raz z pow szechnym stosow aniem pom ocy w ładz a d m in istracy jn y ch , w o jsk o w y ch i sąd o w y ch ' p rzy e g z e ­ kw ow aniu św iadczeń dom inialnych pozw ala dojść do w niosku, że tą drogą n a stą p iła częściow a re sty tu c ja p rzy m u su pozaekonom icznego, zniesionego przez N apoleona. R ozw iązanie tak ie w ychodziło nap rzeciw

11 Ibidem , s. 196; M. K a l l a s , O rgan y adm inistracji te ry to ria ln e j w K sięstw ie

W arszaw skim , Toruń 1975, s. 118 i n. ,

s* Dz. Pr. Ks. W., t. 1, s. 202.

“ S o b o c i ń s k i , H istoria ustroju..., s. 140. « Pz. Pr. Ks. W., t. 2, s. 112 i n,

(17)

postulatom ziem ian, s ta ra ją c y c h się u trzy m ać sw ą przew ag ę społeczną na wsi, podw ażoną przez fakt likw idacji poddaństw a.

4. SPORY PRZY REALIZACJI DEKRETU GRUDNIOWEGO

W y d a n ie d e k re tu 21 XII 1807 r. nie ty lk o nie zaham ow ało dążeń chłopskich do zerw ania w szelkich form zależności od dom inium , ale w yw ołało now e konflikty' na tym tle, m. in. z pow odu u k ry w a n ia faktu w ydania d e k re tu przed chłopam i bądź jego n iew łaściw ej in te rp re ta c ji przez ziem ian. W obec stosunkow o n ielicznych zachow anych źródeł cen ­ n ych inform acji na ten tem at m ogą dostarczy ć pośrednio zarządzenia w y daw an e pnzez w ładze teren o w e. Były 'to zarazem a k ty p raw ne z a stę ­ pu jące b rak o g óln ych przepisów w y k onaw czych do d e k re tu g ru d n io ­ wego. M iędzy innym i p refek t dep. płockiego R ajm und R em bieliński 8 VII 1808 r. stw ierdził, że „częstokroć dziedzice [...] i w zajem nie w ło­ ścianie w olnością obdarzeni, przez złe zrozum ienie p raw a przez d e k re t królew ski p o d d. 21 XII r. z p o stan o w io neg o i ogłoszonego, d ają p rz y ­ czynę do o b u stro n n y ch sprzeczek, alboli też nieprzyzw oicie sobie tłu­ m acząc praw o, dopuszczają się w szelkiego rodzaju nadużyciów ...".

Ja k ie to by ły n adużycia i w jakim k ie ru n k u szła p ra k ty k a władz, m ożem y w nioskow ać z zakazów i nak azó w zaw a rty c h w tym obw iesz­ czeniu, k tó re było w łaściw ie lokalnym zarządzeniem w ykonaw czym do d e k re tu grudniow ego i to zaostrzającym jego norm y. R. R em bieliński ośw iadczał, że stosow nie do tego d e k re tu każdy w łościanin uznany jest za w olnego człow ieka, ale nie m oże zm ienić m iejsca zam ieszka­ nia bez zezw olenia po d p refek ta, k tórem u w inien „od sw ego byw szego pana kw it i św iadectw o do w olnego w y p ro w ad zen ia się ”, a tak że d o ­ wieść, gdzie ma osiąść na zasadzie now ego k o n tra k tu i jaki obierze p ew n y sposób do życia. O d w y chodzącego ze wsi w łościanina d zie­ dzic m ógł żądać tylko zw rotu załogi za pokwitowaniem,- w razie sp o ru o bezpodstaw ną odm ow ę w ydania kw itu p o d p refek t zalecić w inien d zie­ dzicowi w y d an ie takow ego albo też sam w yd aw ał z urzędu. R. R em bie­ liński p recy zo w ał rów nież, że w spom nianym w d ek recie sądem w ła ś ­ ciwym do w y to czen ia przez dziedzica w szelkich innyoh p rete n sji jest sąd pokoju. Za w strzym anie pod p rete k ste m takich p re te n sji w ydania w łościaninow i kw itu R. R em bieliński groził dziedzicow i uznaniem za „przestęp u jąo ego p raw o i ta rg a ją c e g o się na w olność czło w ieka''.

Poza ram y d ek retu g ru dniow ego (choć zgodnie z jego duchem ) w y­ kraczał prefek t płocki uzn ając w łościanina przenoszącego się jaw nie lub potajem nie, bez św iadectw a podprefek ta, za w innego n iep o słuszeń ­ stw a rządow i; d elik w en t taki m iał być a re sz to w a n y i k a ra n y jak o w łó­

(18)

częga. K ara groziła rów nież każdem u, kto by przy jął w łościanina bez św iadectw a. Dziedzic p rzy jm u jący p rzy b ysza naw et z odpow iednim św iadectw em m iał obo w iązek donieść o 'tym na piśm ie podprefektow i sw ego pow iatu. Taki sam obow iązek ciążył na m agistratach , m ających „pod najo strzejszą k arą" prow adzić k o n tro lę w łościan osiadających w m iastach.

D ekret grud nio w y nie p recy zo w ał daty, od k tó re j m iał liczyć się roczny term in p raw a pozostaw ania w łościan w ich dotychczasow ych g o sp o d arstw ach p rzy o d b y w a n iu daw nych pow inności — czyli term in och ro n y przed rugow aniem i podw yższaniem pow inności. R. Rembie- lińiski z w łasn ej in icjaty w y -postanowił, że term in ten u p łynie 20 IV 1809 r. Jeżeli jed n a k dziedzic zam ierzałby w ypow iedzieć m iejsce, po­ w inien to uczynić n ajp ó źn iej do N ow ego Roku; jeżeli tego zaniedba, w łościanin „będzie m ocen pozostać na g ru n cie jak daw niej".

O dm ienn ie n ato m iast norm ow ał p re fe k t sy tu ację, gdy w łościanin nie w ypow iedział do tąd m iejsca „alibo dow ieść nie m oże, że go pan bez p rzy czyn y gw ałtem w wsi zatrzym ał". W o b u w y pad k ach w ło ścia­ nin m usiał pozostać na osadzie p rz y od b y w an iu pańszczyzny i rolę up raw iać przyzw oicie, „pod k a rą za opuszczenie się w gospodarstw ie, o d któ reg o w y żyw ien ie całego k ra ju zależy". Na dziedzicu ciążyć m iał w ów czas obo w iązek .w sz e lk ie g o w sparcia". M ożność w yprow adzenia się po 20 IV ogran iczo n a została dalszym i w arunkam i: dohrego obsiew u ozim iny, p rzyg otow ania czystego ziarna i przyzw oitego podorania pod jarzynę, przezim ow ania do b y tk u założonego oraz zapłacenia p odatków skarbow ych.

W yn ik a stąd, że p refe k t płocki p rzek ształcił o k res o c h ro n y przed rugam i w o k re s p rzy m usow eg o o d rab ian ia w dalszym ciągu pańszczy zny i niem ożności k orzy stan ia z p ra w a sw ob o dy oso b istej. J a k się w y d aje z n iezb yt jasnego sform ułow ania, in tencją R. R em bielińskiego było w prow adzenie na przyszłość stały ch term inów w ypow iedzenia i zm ia­ n y siedziby (1 I i 20 IV), w m yśl m aksym y, że „nie jest (...) wblmo w łościaninow i w każdym dniu sw oją w olę odm ieniać albo się prze- w łóczyć w czasie roboczym ".

Zw róćm y uw agę na jeszcze je d e n ton w obw ieszczeniu p refekta, św iadczący o zaaw an sow an iu antagonizm ów społecznych. Znalazł się tu m. in. zakaz „dziękow ania za m iejsce” przez całą grom adę łącznie,- czynić to m ógł jed y n ie każdy osobno, w obecn ości w ó jta gm iny. O w y jaśn ien ie przep isów i o radę w łościanie w inni udaw ać się do pod- prefek ta, pon adto zaś każdy proboszcz m iał obo w iązek na żądanie w łościanina w każdym czasie przeczytać m u n in iejsze obw ieszczenie.

W sto su n k u do osób po d b u rzający ch w ieś R. R em bieliński zapow ia­ dał surow e sankcje: ,,... żeby kto m iał znaleźć się, co b y w

(19)

łościanino-w: daw ał rady rządow ym sprzeciw iające się albo się m ieszał do rzeczy do niego nie n ależącej, jako szkodliw y człow iek spo łeczeństw u zosta­ nie naty ch m iast areszto w an y m i k ry m in aln ie sądzonym , k aż d y w ięc obow iązany zostaje o podobnym bu rzy cielu podprefekto w i donieść, a tako w y ma z niego indagacją w yciąg n ąć, o sk a rż e n ie zw eryfikow ać i w p rzy p ad k u znalezienia w in y aresztow ać i do p refek ta w raz z p ro ­ tokołem dostaw ić".

W reszcie prefek t płocki „w , im ieniu kró la, k tó ry w aszą ogłosił w ol­ ność” zw racał się do sam ych chłopów z apelem : ,,kiediy w as praw o w olnym i ogłosiło, um iejcie sta ć się godnym i tej w olności, przez zu p eł­ ne posłuszeństw o zw ierzchniem u nad w am i Rządowi, k tó ry w as od w szelkiej k rzy w d y zabezpieczy, ale razem w szelk ą złą wolę, n ie p o rz ą ­ dek, zuchw ałość poskrom ić potrafi". Eez o sło n e k w y pow iadał się R. R em bieliński w spraw ie, p o tra k to w a n e j przez J. Łubieńskiego w spo­ sób zaw oalow any w d ek recie grudniow ym : „nabyliście p raw a do w o l­ ności, ale nie m acie p raw a do g run tu , k tó ry n ależy do dziedzica". W z y ­ w ał też chłopów , by nie porzucali ziemi, k tó ra ich jed y n ie w yżyw ić może i ab y starali się, ja k kogo stać, albo kupow ać ją, a lb o uk ład ać się z dziedzicam i o u ży tk o w an ie za czynsz lub robociznę, „co w szystko od dobro w o ln ej w zajem nej ugody i woli zależy". W inni o n i p rzed e1 w sz y st­ kim o bierać sobie stale siedliska i p e w n y sp o só b życia, a b y nie stali się ,,podobnym i do p rzelo tn y ch p takó w albo p rzew łóczających się często Żydów ". P rzestrzeg ał leż p re fe k t chłopów , by nie dali się „durzyć m a­ m iącym podm ow om ”; pow inni być „życzfliwi i w dzięczni" dziedzicom , od któ ry ch doznaw ali nieraz w sp arcia i ratun ku . Jeśli chcą n adal do ­ św iadczać o d dw orów „dob ro d ziejstw a" — niech s ta ra ją się zasłużyć na w zględy i przychylność „w zajem ną d o go dnością” . P ostępow anie ta ­ kie będzie przykładem dla dzieci w łościańskich, „które naby w szy ośw iecenia, m oralności i nauk, jak o praw dziw i o b y w a te le ziem i po ls­ kiej praw dziw ego doznaw ać b ęd ą szczęścia"31.

W rok później d e z y d era ty p ło ck iej Rady D ep artam entow ej w s p ra ­ w ie w łościań sk iej p rze d staw ił jej p rez e s F ranciszek W ągrock i. Był to m e­ m oriał O w łościanach z 27 VII 1809 r. in te re su ją c y n a s jak o źródło w iadom ości o poglądach szlach ty na sy tu a c ję na wsi i n a potrzeb ę d al­ szych kroków w dziedzinie reform w łościańskich.

M em oriał odzw ierciedlił zaniep o k o jen ie ziem iaństw a płockiego fak ­ tem rosn ącego o po ru chłopów przeciw ko p odejm ow anym przez dwory^ próbom regulow ania ich sia n u po siad an ia i pow inności. „O głoszona w olność — ko n stato w an o — nie upow ażnia b y n ajm n iej sw aw oli, zuch­ w ałości, sam ow olnej o dm iany m iejsca i p o rzucania posiadłości, nie do­

31 Biblio.teka Czartoryskich w Krakowie (dalej BCzK), rkps 5235 IV, k. 267—276 (kopia), O b w ieszcz en ie R. Rembielińskiego z 8 VII 1808.

(20)

pełni w szy w arun kó w praw em o strzeżo ny ch w zględem o d dania załóg, jarz y n n y ch odsiew ów , o g ro d ó w etc., nie .chwali w ypow iedzenia w szel­ kiej karności, g ro m adn eg o układ an ia p ro je k tó w przy kuflu i d y k to w a ­ niu praw a dziedzicom , a n aw et nam iestn iczym rządow ym zw ierzch- nościom ...". Na p o p a rc ie lego a u to rz y m em oriału pew oływ ali się na rap o rty p refek tur, , że te w szystkie nieprzyzw oitości dają się aż nadto często postrzegać w w ielu p o w iatach A żeby zaś m ieć w y o b rażen ia p oruszeń n iespokojnych w w ielu m iejscach w ydarzonych, dosyć po ­ w iedzieć, że n ajw iększe n aw et o fia ry z' stro n y dziedziców znacznego o puszczenia robocizny, danin, szarwarfców, Stróży, oprzętów , posług, darm oszków skłonić nie m ogły grom adnie przychodzących w łościan do w zięcia k o n tra k tu sądow ego z dokładnym przy szłych p rae stan d ó w opisem , a to pod pozorem niiby obaw y, iż [iby — przyp . Z. S.) ich k ro k takow y nie zaciągnął n a z ad w p oddaństw o".

W tej w łaśn ie obaw ie przed p rzy w ró cen iem zależności od pana w razie u rzędow ego podpisania um ow y znajdow ała w yraz chłopska nieufność w obec dw oru, jak i pań stw a, k tó re zaw sze ten dw ór pop ie­ rało. M ogło też w chodzić w g rę coś innego. Z apew n e n iek tó rzy d zie­ dzice k o rzy sta ją c z ok azji now ego u trw ale n ia sto su n k ó w z chłopam i na piśm ie — i to z san k cją p a ń stw o w ą — próbow ali tak zad y sp o n o ­ w ać ziem ią i pańszczyzną, a b y z jed n e j stro n y k orzystn ie dla sieb ie zaokrąglić folw ark, z d ru g iej zastąpić u b y te k siły roboczej z pow odu w ylu dnien ia w ielu okolic. „W ło ścian ie szarw arkow i i zaciężni" o c z y ­ w iście p rag n ęli przy tejże ok azji w y ta rg o w a ć dla siebie lepsze w a ru n ­ ki, przed staw iając „n ajn iero zsąd n iejsze p ro p o zycje". W razie ich nie- p rzy jęcia „dziękow ali g ro m ad n ie" za o sa d y i na św. W ojciecha (24 IV) opuszczali w sie w p o szukiw an iu lepszego m iejsca gdzie indziej, .pozo­ sta w ia jąc w dom u rodziny. Inni o d p raw iw szy czeladź porzucali gospo­ darstw a, staw ali się kom ornikam i „w p ro jek cie ręczneg o w y ro b k u lub często w y stę p u ją c eg o przem ysłu".

U tysk iw ania ziem ian płockich na n ied o sta te k rą k do pracy na fol­ w arkach b y ły n iew ątpliw ie szczere. W ów czesnej sy tu acji g o sp o d ar­ czej dziedzicom nie m ogło zależeć n a sz erz e j zak ro jo n y ch rugach; jeże­ li pozbyw ali się p ojed y nczych gospodarzy, chodziło zapew ne o k rn ą b r­ n ych przyw ódców grom ad. P orzucanie roli było w ynikiem zniszczeń w ojennych, u ciążliw ych po d w ó d i k w a te ru n k ó w na trasach przech odu w ojsk, rekw izycji itp. Chłopi czynili to rów nież pod w pływ em szerzą­ cej się psydhozy — lęku przed pow rotem p o d d ań stw a osobistego (co oznaczać m ogło ty lk o pow rót n iek o n tro lo w an e j sam ow oli pana) bądź dla unikn ięcia o d rab ian ia dodatko w ej pańszczyzny, częstokroć w y m a­ g anej o d pozo stałych w e wsi rolników z m nożących się pustek.

(21)

sługiw ał na „hanieb n e m iano niew oli' tam ..gdzie p a rc y a ln a ad m i­ n istracja zostaw iała dziedzicow i nieo św ieco nem u m ożność g w ałcen ia p raw ludzkości przez używ an ie a rb itra ln e p ra w a m ocniejszego, o so b is­ tości i sam ow o lnej sk o n cen tro w an ej w ładzy sądow nictw a", szlachta płocka w ysu w ała p o stu lat o p arcia dalszych sto su n k ó w na d obrow olnych u k ładach dziesięcioletnich, bez narzu can ia przez p a ń stw o g e n e ra ln e j form uły reform y. P aństw o m iało o g ran iczy ć się do u sta le n ia regu ł po ­ stępow ania, nie p rze są d z ają c o treści układów , „w tym p rzek on aniu , że g w a łt praw a w łasności, przesilona p a rc y a ln a przychylność je d n e j lub dru g iej stronie, nagła pow szechna o d m ian a istn ieją cy c h stosunków , u leg an ie na o s ta te k opinii p o p u larn e j (...) sp ro w adziłb y na k raj raczej o k ro p n e skutki a n a rc h ii i p o w szech nej dezorganizacji...". K onstytu cja ,,znosi w praw dzie niew olą, a le b y n ajm n iej nie narusza praw a cudzej w łasności i zupełną zostaw ia rządow i w olność w y b o ru środków w ew ­ n ę trz n ej organizacji i u rządzen ia uw o ln io n y ch z po d d ań stw a w łościan...". W obec pow szechnego o p o ru wisi p rzeciw k o k ontraktom , dla „praw dzi­ wego u szczęśliw ienia” n ieo św iecon y ch w łościan, k tó rzy nie p otrafią w łaściw ie k o rzy stać ze zniesienia niew oli, .potrzeba o d jąć im „sposoby nadużyw an ia w olności i pom ieszania po rząd k u rządow nie upow ażn io­ nego".

Dziedzic i w łościanie — tw ierd ziła szlachta płocka — w inni są so ­ bie w zajem ną uległość i „niew ątpliw ą ufność", ale „(przecież ten, co jest w potrzebie i przychodzi po chleb, w in ien zdaje się przy n ajm n iej p ierw szy krok pow olności temu, k tó ry go d a je " — czyli m ów iąc in n y ­ mi słow y chłop pow inien p rzy ją ć w aru n ki pana, za p o średn ictw em rz ą ­ du „jak o nieup rzedzo n ego sędziego". P ro jek to d aw cy dostrzegali w pań- szczyźnie „w iele przyw ar, niedogodności i najznaczniejszą wadę, że nie jest now ością, zdolną do zachw ycenia w łościan, w pierw szy ch zw ła­ szcza m om entach ich osw obodzenia", ale sądzili jednocześnie, iż „ sp ra ­ w iedliw e p orów nanie, istotne dobro, w zajem na pew ność i dośw iadczo­ ne w zw yczaj już w prow adzone sy stem a" stanow ią o w yższości robo­ cizny n a d innym i rodzajam i św iadczeń, n a w e t przy nierów ności k o ­ rzyści, ciągn iętych z pańszczyzny przez o b ie stro n y . K orzyści dla w ło ś­ cian: łatw iejsza u p raw a i naw ożenie, dzięki m ożności pom nażania in­ w en tarza żyw ego m ożność najem neg o zaro b k u przy żniw ach, w olny pastew nik, „opieka nareszicie i zw ierzchni p o licy jn y dozór dziedzica" — w szystko to d a je dw orow i „n iejak ie p raw o do p ew nych sp raw ied li­ w y ch korzyści, b y leb y te zostały bez stro n n ictw a o k reślo ne, urzędow - n ie o p isan e i ile być może o d nad uży cia w strz y m a n e ” .

W ładzę dziedzica należy o k reślić w łaśnie przez dokładne opisanie pow inności w łościan, zostaw iając m u „ty le ty lk o pow agi i m ocy u k a ­ rania m niejszych przew inień, ile jej m ieć m oże rozsądn y gospodarz

Cytaty

Powiązane dokumenty

(Cyfry rzymskie oznaczają serie, cyfry arabskie strony)..

Pojęcie „państwa prawa” wydaje się czymś oczywistym. Wpisa- ne do konstytucji większości krajów demokratycznych, stało się współcześnie standardem, a w

książka o Brzozowskim okazuje się w pewnym sensie zakamuflowanym zwierzeniem samego Mi- łosza, czego najgłębszym świadectwem jest zbieżność proble- mów,

A challenging signal processing problem is the blind joint space- time equalization of multiple digital signals transmitted over mul- tipath channels.. This problem is an abstraction

Ponieważ te same wyrazy w zdaniu mogą nieść zupełnie inne znaczenie w zależności od miejsca, jakie zajmują, rodzaju końcówek fleksyjnych czy wyra­

SUBJECT TERMS Berm Bulkhead Dynamic revetment 17.. SECURITY CLASSIFICATION OF THIS PAGE UNCLASSIFIED

Potęgujący się proces biurokratyzacji społeczeństwa, bezwiednie — pomimo zabiegów o charakterze centralistycznym — pogłębia tylko ową atomizaeję

Osada kultury trzcinieckiej z II okresu epoki brązu, cmentarzysko kultury łużyckiej z okresu halsztackiego, cmentarzysko kultury pomorskiej z okresu halsztackiego D