Tadeusz Rachwa³
Pokarm i praca. Zjadanie epistemologii
A to feler westchn¹³ seler. (Jan Brzechwa, Na straganie)
Zwi¹zek z matk¹ jest pragnieniem szalonym, gdy¿ tworzy w najdos³owniejszym sensie czarny l¹d.
(Luce Irigaray, Cia³o w cia³o z matk¹)
W przeciwieñstwie do zwi¹zków pomiêdzy pokarmem a prac¹, zwi¹zek po-miêdzy pokarmem a epistemologi¹ zdaje siê byæ nieco mniej oczywisty, jeli nie w¹tpliwy. Epistemologia, najogólniej mówi¹c, zajmuje siê poznaniem i wiedz¹ o wiecie oraz sposobami ich przekazywania i zapamiêtywania. Pokarm, czy te¿ pokarmy, s¹ bytami o (z natury) przemijaj¹cej i krótkiej ¿ywotnoci. W przeci-wieñstwie do wiedzy przeznaczone s¹ raczej do znikania w zupie ni¿ do wieku-istego ich przechowywania w ró¿norakich archiwach. W pewnym globalnym sen-sie pokarmy utrudniaj¹ nieco mo¿liwoæ wiedzy o wiecie ze wzglêdu na to, ¿e go destabilizuj¹. Ka¿dy akt jedzenia przemienia, ju¿ choæby poprzez prze¿uwanie, to, co jest spo¿ywane, i w ten¿e sposób wpisuje w porz¹dek wiata zmiennoæ. Pokarm stanowi swoist¹ obecn¹-nieobeconoæ, nieostr¹ kategoriê, stale podwa-¿aj¹c¹ wymóg sta³oci i niezmiennoci kategorii poznawalnych i poznawanych przez wiedzê. Przedmiot wiedzy, podobnie jak w rajskim ogrodzie, powinien ostaæ siê nietkniêty. Epistemologia sytuuje przedmioty swego poznania poza sfer¹ kon-sumpcji. Nie oznacza to, ¿e nie pos³uguje siê jej retoryk¹ wiedz¹ mo¿emy siê przecie¿ posi³kowaæ, mo¿emy przetrawiaæ jej ró¿norakie zapisy, stanowiæ mo¿e ona tak¿e po¿ywkê dla ducha. Jednakowo¿ posi³kowanie siê ni¹ nie powinno ni-czego z niej uszczkn¹æ, w ¿aden sposób nie powinno naruszyæ cielesnoci jej owocu, byæ mo¿e po to, by ów owoc móg³ rozwijaæ siê i pêcznieæ, wodz¹c na pokuszenie kobiec¹ raczej nili mêsk¹ czêæ stworzenia.
Przez mit wiedzy przemawia tak¿e utopia odzyskania raju, wiata, w którym wiedza ronie sobie bezpiecznie bez wdawania siê w relacjê wzajemnoci z konsu-mentami innych, dozwolonych i ³atwo dostêpnych pokarmów. Dostêp do wiedzy, spo¿ywanie jej owoców, wymaga istnienia cz³owieka wyalienowanego od chêci bli-skiego, bezporedniego z ni¹ kontaktu poprzez akt zjadania i zwi¹zanych z nim nastêpstw. Wymóg obiektywnoci spojrzenia uprzedmiatawia tak podmiot jak i przedmiot, równoczenie czyni¹c z obydwu przedmioty obiektywnego ogl¹du.
Taki na przyk³ad Big Mac, wytwór rodem z jednego z ziemskich rajów, mo¿e byæ Wielkim Makiem jedynie przed zjedzeniem, czy te¿ raczej zostaniem zjedzo-nym. Pomimo zazwyczaj krótkiego ¿ywota, jego sta³oæ i stabilnoæ, zarówno egzy-stencjalna, jak i, powiedzmy, sk³adnikowa, zdaje siê byæ czym niepodwa¿alnym.
Choæ Jan Brzechwa naucza polskie dzieci, i¿ mieræ w zupie jest dla wa-rzyw stanem raczej normalnym, to samo ich istnienie nie ulega w¹tpliwoci. A jednak, podobnie jak istnienie Wielkiego Maka, jest ono istnieniem stragano-wym, a ogólniej rynkostragano-wym, istnieniem wspartym nie tyle¿ na jednostkowej to¿-samoci warzyw, co na wirtualnej mo¿liwoci ich nieustaj¹cej dostawy.
Z chwil¹ wprowadzenia do przewodu pokarmowego Mak nie jest ju¿ tym sa-mym Makiem. Nieco ogólniej ujmuje to Elspeth Probyn:
Z chwil¹ wprowadzenia do przewodu pokarmowego (ingestion) cis³e podzia³y ulegaj¹ przemieszaniu. Najbardziej podstawowa czynnoæ, taka jak jedzenie, ujaw-nia nieco z dziwacznoci funkcjonowaujaw-nia cia³a. W konsekwencji coraz trudniej jest pomieciæ cia³o w kategoriach, uporz¹dkowaæ je w stabilne to¿samoci1.
Pokarmy istniej¹ na sposób, ¿e tak powiem, epistemologiczny, a ich faktyczne istnienie rozpoczyna siê od perspektywy koñca w przetrawieniu, które, przynaj-mniej po czêci, przekszta³ca pokarmy w samych trawi¹cych. Wszystko to spro-wadza siê do dosyæ prostego stwierdzenia, i¿ nie mo¿emy ¿yæ bez jedzenia, bez bezustannego konsumowania naszego zewnêtrza, któremu odmawiamy podmio-towoci, które wykluczamy jako nieistotne dla epistemologicznej konstytucji nas samych. Cz³owiek, przedmiot samopoznania i zarazem jego podmiot, usytuowa³ siê z dala od pokarmów i jedzenia, nieco ponad nimi jako trwa³y, niekonsumo-walny byt, który sam posila siê jedynie po to, by podtrzymywaæ swe ¿ycie. ¯y-cie, jako przedmiot owego podtrzymywania, stanowi niezmiennie jeden i ten sam byt, byt jednolity i ci¹g³y, któremu pokarm jawi siê jako absolutna zewnêtrznoæ, absolutny kontekst, czy te¿ t³o ¿ycia.
Podtrzymuj¹c ¿ycie, pokarm de facto podtrzymuje przede wszystkim ¿ycie cia³a, które samo wykluczane jest ze sfery pokarmowej przez etycznie na pozór uniwersalne tabu kanibalizmu oraz przez równie na pozór uniwersaln¹ nadrzêd-noæ niemiertelnej duszy wobec przemijaj¹cego cia³a. Pokarm ¿ywi cia³o, kru-chy i niestabilny dom duszy, ducha i cz³owieczej kwintesencji. W ten¿e sposób wykrystalizowany cz³owiek mo¿e obyæ siê bez jedzenia. Wysublimowany, bez-cielesny, tak¿e bezp³ciowy, cz³owiek staje siê przedmiotem i podmiotem dociekañ dotycz¹cych niezmiennoci natury cz³owieka. Epistemologiczna mo¿liwoæ po-znania, wraz z mo¿liwoci¹ poznania samego siebie, wspiera siê na kontekstowej redukcji pokarmu, owego podtrzymuj¹cego ¿ycie zewnêtrza, które, by samo mo-g³o staæ siê epistemologicznie istotne, musi otrzymaæ gwarancjê trwa³oci i sta³oci, ustabilizowaæ siê, uprzedmiotowiæ na przyk³ad w formie trwale dostêpnego pro-duktu. Jednak¿e, co doskonale dostrzega seler Brzechwy, owa epistemologiczna waga, czy istotnoæ, jest zawsze ju¿ felerna.
Emile Durkheim dostrzega w epistemologicznej powadze i donios³oci skutek rozwoju ¿ycia psychicznego, które wymusi³o na cz³owieku wzniesienie siê ponad samego siebie2. Owo wyniesienie osi¹gniête zosta³o poprzez uduchowienie,
po-przez uzupe³nienie organicznej sfery cielesnoci nieorganiczn¹, ulotn¹ sfer¹ du-cha. Duchowoæ, zdaniem Durkheima, wyrasta jednak organicznie z natury.
Cz³o-wieka od zwierzêcia (Durkheim zalicza do nich tak¿e ludzi dzikich) odró¿nia to, ¿e w przypadku zwierz¹t mamy do czynienia z biologiczn¹ materializacj¹ od-ruchu spo³ecznego. W przypadku cz³owieka, a szczególnie w kulturach wysoko rozwiniêtych, rzecz ma siê dok³adnie na odwrót; przyczyny spo³eczne zastêpuj¹ przyczyny organiczne, uduchowiaj¹c w ten¿e sposób organizm3. Skutkiem tego
cz³owiek zapomina o kulturowym statusie wytworów swej w³asnej dzia³alnoci i postrzega swe ró¿norakie potrzeby jako równie naturalne jak trawa naturalna jest dla krowy. Ca³y proces kszta³towania siê spo³eczeñstwa porównaæ mo¿na do pro-cesu destylacji, w którym produkt finalny, idealnie wyrafinowany, jest tak ulotny, i¿ da siê go przechowywaæ jedynie w szczelnie zamkniêtej butelce. Choæ raczej ma³o stabilny i trwa³y, duch ludzki staje siê czynnikiem decyduj¹cym o istnieniu jednostek i spo³eczeñstw, a zachowanie go i przechowanie najg³ówniejszym ce-lem ludzkiego dyskursu. Powstanie ducha jest w gruncie rzeczy efektem biolo-gicznej zasady wzrostu substancji organicznych, skutkiem koniecznoci ¿ywienia siê i rozmna¿ania, która to koniecznoæ wytworzy³a w kulturze cz³owieka koniecz-noæ wytwarzania i przechowywania dóbr. We wszystkich ¿ywych organizmach, twierdzi Durkheim, intensywnoæ ¿ycia organicznego proporcjonalna jest do ak-tywnoci ¿ywienia siê, czyli do liczby elementów, które organizm mo¿e inkorpo-rowaæ, czy te¿ przyswoiæ4. Organizm spo³eczny ¿yje, oczywicie, bardzo
inten-sywnie i liczba tych elementów jest najprawdopodobniej tak¿e proporcjonalna do si³y wytwórczej. Co ciekawe, ¿ywienie siê, postrzegane jako inkorporowanie, jest nie tyle¿ procesem trawiennym, co akumuluj¹cym, procesem odpowiedzialnym tak¿e za spo³eczny podzia³ pracy, który zaspokoiæ ma coraz ró¿norodniejsze po-trzeby organizmu kultury.
Proponowana przez Durkheima spirytualizacja kultury wpisuje w jej orga-niczne istnienie tak¿e koniecznoæ epistemologicznej obiektywizacji. By istnieæ, kultura, jak widzielimy, musi wznieæ siê ponad siebie, poza siebie. W owo roz-dwajaj¹ce wyniesienie wpisana jest nostalgiczna têsknota do powrotu do natury, do Z³otego Wieku, który uda³o siê kulturze przezwyciê¿yæ. St¹d te¿ niezbêdny kulturze jest element dyscyplinuj¹cy, element utrzymuj¹cy j¹ w jej górnym locie. Celebruj¹c duchowe ja, musi je kultura równoczenie utrzymywaæ w ryzach. Musi byæ równoczenie estetyczna i ascetyczna, jak zauwa¿a Terry Eagleton. Po-przez ascezê sfera ducha oczyszcza siê z natury, z niskiej biologicznoci ciele-snych po¿¹dañ, które jednak sekretnie doñ usi³uj¹ wnikn¹æ. Eagleton pisze:
Natura cz³owieka nie jest dok³adnie taka sama jak pole buraków, lecz tak samo jak buraczane pole musi byæ uprawiana, kultywowana s³owo kultura przenosi nas od natury do ducha, równoczenie jednak sygnalizuje ich bliski zwi¹zek5.
Ów zwi¹zek jest równoczenie czym po¿¹danym i czym, co siê neguje. Zda-niem Rosi Braidotti, dzieje siê tak na skutek têsknoty za matczynym pocz¹tkiem, który, jako ¿eñski, stanowi pewn¹ zdewaluowan¹ ró¿nicê6. Do sfery ducha
do-stêp mo¿e mieæ to, co nie jest rodzajowe (gendered), to co jest obiektywne, a wiêc nie¿eñskie. Nijaka rodzajowoæ epistemologii stanowi o jej nieuniknionym
pa-triarchalizmie, który ustanawia siê w postrzeganiu ¿eñskoci jako zjawiska nie-wiêtego, bez³adnego, podludzkiego. Jako niedaj¹cego siê zobiektywizo-waæ pocz¹tku rzeczywistoci, który, daj¹c ¿ycie, równoczenie oznajmia wst¹pie-nie do sfery przemijania i miertelnoci7. Z tego wzglêdu miejscem kultury mo¿e
byæ jedynie miejsce poza natur¹, choæ znajduj¹ce siê w jej konstytutywnym kon-tekcie. ¯eñskoæ, w przeciwieñstwie do mêskoci, nie tworzy sfer permanent-nych, obiektywnie niezmiennych. Ona daje ¿ycie i karmi bez oferty uzyskania niemiertelnoci. Proponowana przez Braidotti (a tak¿e Kristev¹) otwarta sfera miertelnoci stanowi równoczenie obszar akceptacji zmiennoci i nieobecnoci obecnoci, która mo¿e istnieæ jedynie w obrêbie kulturowej konstrukcji, archi-tektonicznego unieruchomienia. Zdaniem Peggy Phelan, nagrobek jest miejscem swoicie atrakcyjnym, bowiem jest on w przeciwieñstwie do rozk³adaj¹cego siê pod nim cia³a statyczny i stabilny. ( ) Architektura oferuje nam monumentalny bezruch i pomaga przeistoczyæ umieranie w mieræ8.
Bezporedni, nieobiektywny kontakt z natur¹ czyni z dystansu pomiêdzy ja a drugim wa¿ny obszar aktywnoci, w którym ja wykracza poza siebie, siêgaj¹c do rejonów sprzed historycznego wytworzenia kultury. W rejonie tym Emmanuel Lévinas dostrzega miejsce przeistoczenia siê wiata ze wiata przedmiotów w wiat pokarmów, w którym materialnoæ ofiarowuje podmiotowi wyzwolenie od sa-mego siebie9. Ekstatyczna praca ¿ycia/jedzenia10, zast¹piona przez pracê
wy-twórcz¹, wprowadza koniecznoæ panowania nad natur¹, które z kolei przeistacza wiat pokarmów (wiat jako pokarm) w wiat dóbr i towarów. Co, co nie posiada w³aciwoci lub sk³onnoci koniecznej do przemiany w dobro, w jednostkê mie-rzaln¹ przy pomocy takiego czy innego systemu wartoci, jest, powiedzmy, niedo-bre z³e i niesmaczne etycznie, estetycznie i kulinarnie niezbyt wartociowe dla duchowo wyidealizowanego porz¹dku rzeczy.
Wraz ze spirytualizacj¹ kultury, co, co okrelamy mianem ludzkiego rozumu, wraz z tym, co okrelamy mianem ludzkoci, umiejscawiaj¹ siê obok wiata zmien-noci, poza nim, by unikn¹æ nara¿ania siê zasadzie dzia³ania w³adzy mot³ochu zmieniaj¹cej wszystko w potwornoæ i nieludzkoæ11. Bruno Latour, francuski
post-ekolog i filozof nauki, u¿ywa pojêcia w³adzy mot³ochu w odniesieniu do kulturowej obawy przed zmiennoci¹, materialnoci¹ i cielesnoci¹. Ucieka³ przed ni¹ ju¿ Sokrates w Gorgiaszu, przeciwstawiaj¹c j¹ sile geometrycznej równoci. Choæ tak¿e geometria w pewnym sensie jest nieludzka traci sw¹ doskona³oæ w chwili graficznej aktualizacji to w³anie dziêki swej nieludzkoci stanowiæ mo¿e orê¿ w walce z ruchliwoci¹ mot³ochu wiata. By unikn¹æ w³adzy mot³ochu, jak twierdzi Latour,
musimy wesprzeæ siê na czym, co nie ma ludzkiego pochodzenia, nawet ladu cz³owieczeñstwa. ( ) niona przez epistemologów idea zupe³nie zewnêtrznego wiata jest, w oczach moralistów, jedynym sposobem na to, by nie paæ ofiar¹
Dla epistemologów ludzkoæ mo¿e bezpiecznie bytowaæ jedynie w czym, co Latour okrela mianem umys³u w bañce, w obszarze zupe³nie oderwanym od wiata, którego mot³osza natura i ruchliwoæ winna byæ trzymana na dystans. Bañka Latoura jest pojemnikiem, w którym dokonuje siê puryfikacja idealnie socjo-epistemologicznego wiata, który wypró¿ni³ siê ju¿ do takiego stopnia, i¿ nie jest w stanie sam siê wyraziæ, staj¹c siê podejrzliwym wobec swego w³asnego jêzyka, swego w³asnego rodka wyrazu jako potencjalnego ród³a zanieczyszczeñ. Epistemologia w pewnym sensie zjada wiat, przetwarza go w swej bañce nie po to, by go w takiej czy innej formie zwróciæ, lecz by go oczyciæ i w owej czystoci zachowaæ.
Jeszcze innym powodem obawy przed w³adz¹ mot³ochu jest jego inklinacja do jedzenia i lenistwa, wrodzona niejako niechêæ do twórczej pracy, która by³a jednym z licznych zmartwieñ Freuda. Bezpieczna pozycja umys³u w bañce gwa-rantuje trwa³e przetrwanie jego epistemologicznych wytworów w izolacji od mo-t³ochu. Owa bezpieczna pozycja gwarantuje tak¿e zachowanie niezmiennoci pra-wa i porz¹dku, którym niezbêdna jest jednoznaczna kategoryzacja oraz si³a potrzebna do jej kategorycznego utrzymania, zewnêtrzna dla mot³ochu w³adza sprawuj¹ca nad nim pieczê, która, w retoryce jêzyka polityki, zajmuje siê, byæ mo¿e paradoksalnie, bezpieczeñstwem wewnêtrznym, czyli w pewnym sensie czyszczeniem Latourowskiej bañki.
Niebezpieczeñstwo w³adzy mot³ochu dostrzega³ wyranie tak¿e Hegel, wi-dz¹c w ein Pöbbel tych, którzy rz¹dz¹ siê jedynie prawem w³asnym i nie ceni¹ harmonii spo³ecznego ¿ycia13. Buntowniczy mot³och Hegla nie dba o chwalebny
koniec historii i zajmuje siê g³ównie uciechami cia³a, postrzegaj¹c w wymogach i zakazach ¿ycia spo³ecznego jedynie ograniczenie swej wszystko¿ernej wolno-ci. O poprawnoci podmiotu Hegla stanowi jedynie interioryzacja owych ograni-czeñ, ich swoista naturalizacja, której odmawia on nie tylko mot³ochowi, lecz de facto ca³emu nieeuropejskiemu wiatu. W Filozofii dziejów Hegel systematycznie wyklucza ze swych rozwa¿añ o duchu historii wszystkie kontynenty, pozostawiaj¹c bañkê Europy jako jedyne miejsce, w którym mog³a wydarzyæ siê historia. Jedze-nie wkrada siê do argumentacji Hegla przez Afrykê i odcz³owieczonych Murzynów:
Afrykañczyk nie doszed³ jeszcze do poznania ró¿nicy pomiêdzy sob¹ jako jed-nostk¹, a tkwi¹c¹ w nim istotn¹ ogólnoci¹, skutkiem czego brak mu zupe³nie wiedzy o istocie absolutnej, która mog³aby byæ czym innym i wy¿szym od w³a-snego ja. Murzyn, jak ju¿ wspomnia³em, jest w ca³ej swej dzikoci i niepoha-mowaniu cz³owiekiem natury. ( ) W charakterze jego nie mo¿na znaleæ
ni-czego, co mo¿na by nazwaæ ludzkoci¹14.
Jedn¹ z istotnych cech Murzyna Hegla jest co wiêcej ni¿ tylko brak cz³owie-czeñstwa: ( ) cech¹ Murzynów jest zupe³na pogarda dla cz³owieka, która sta-nowi ich zasadnicz¹ charakterystykê z punktu widzenia prawa i etyki15. Z tego
wzglêdu jedynym dobrem dla niepohamowanych w swej dzikiej naturze mo¿e byæ zaspokojenie g³odu. Rozumienie, czy te¿ raczej postrzeganie wiata zostaje
ograniczone do podzia³u na ja i pokarm, z których to kategorii ¿adna nie nosi znamion cz³owieczeñstwa, za bezwartociowoæ cz³owieka dochodzi do nie-wiarygodnego stopnia. Widocznym efektem owej bezwartociowoci jest prak-tykowany przez Murzynów kanibalizm, który dla ludzi jest instynktownie odra-¿aj¹cy. O ile w Afryce spo¿ywanie ludzkiego miêsa jest rzecz¹ rozpowszechnion¹ i dozwolon¹, czytamu u Hegela, my odwracamy siê od tego instynktownie, o ile w ogóle mo¿e byæ u cz³owieka mowa o instynkcie16.
Hegel nie wnika g³êbiej w ow¹ zasygnalizowan¹ i równoczenie przekrelon¹ instynktownoæ cz³owieka, pozostawiaj¹c w swym wywodzie pewn¹ lukê, czy te¿ daj¹c¹ sporo do mylenia aporiê. U Heglowskiego cz³owieka nie mo¿e byæ mowy o instynkcie, bowiem jest on oznak¹ zbytniej bliskoci natury, wiadec-twem niedostatecznej sublimacji ducha. U Murzynów stopieñ sublimacji jest ra-czej minimalny i z tego wzglêdu przynale¿¹ oni jedynie do naturalnego i material-nego kontekstu, stanowi¹ pozbawione duchowego wnêtrza zewnêtrze. Zwi¹zek z natur¹, nawet instynktowny, stanowi negacjê duchowoci, przynale¿noæ do Le-vinasowskiego wiata jako pokarmu. Je¿eli, jak twierdzi Noëlle Châtelet, jedze-nie jest ³¹czejedze-niem ust z odbytem17(zwi¹zek, którego kultura europejska
za-wsze wola³a nie zauwa¿aæ), to jedzenie tak¿e ³¹czy te dwie czêci cia³a ze wiatem. Zwi¹zek ten zosta³ z jednej strony od strony ust zaporedniczony poprzez estetyzacjê jedzenia, poprzez wprowadzenie go do sztuki, czy to kulinarnej, czy to sztuki manier estetycznego jedzenia. Z drugiej strony od strony odbytu proces jedzenia zosta³ utajniony i wykluczony poza zakres publicznych zachowañ.
Kultura tworzona jest poprzez swoist¹ alienacjê pokarmów, usuniêcie ich poza zasiêg mo¿liwoci bezporedniego obcowania z nimi. Jest to alienacja, przynaj-mniej w sensie marksowskim, podwójna, intensyfikowana poprzez wyobcowanie pracy, która przemienia pokarm w potrawy. Jedynie pokarm wyalienowany, uryn-kowiony czy te¿, jak u Brzechwy, ustraganiony jest pokarmem kulturowo ak-ceptowalnym. Wytwarzanie ¿ywnoci jest tym samym co podbój natury, w któ-rym John Locke dopatrywa³ siê róde³ powstania w³asnoci prywatnej, stanowi¹cej zarazem podstawê mo¿liwoci powstania zindywidualizowanej to¿samoci. W³a-snoæ prywatna instytucjonalizuje prywatnoæ, prywatne indywiduum, jako co, co jako instytucjonalne, zawsze ju¿ jest publiczne. Kto, kto jak Afrykañczycy Hegla obcuje z pokarmem bezporednio, zaprzecza indywidualizacji podmiotu. Skutkiem tego, nie bêd¹c w stanie odró¿niæ siebie od drugiego, sam usadawia siê w sferze pokarmowej. Indywiduum takie poza Afryk¹ jawi siê jedynie jako czêæ europejskiego mot³ochu, niezbyt ludzkiej czêci spo³eczeñstwa, której ist-nienie pos³u¿y oko³o sto lat póniej Freudowi do uzasadnienia represyjnoci kul-tury. Istnienie przymusu w procesie cywilizacyjnym i koniecznoæ rz¹dzenia ma-sami przez mniejszoæ t³umaczy Freud nastepuj¹co:
Masy s¹ bowiem leniwe i nieinteligentne, bynajmniej nie pragn¹ wyrzec siê po-pêdów, nie dadz¹ siê przekonaæ jedynie za pomoc¹ argumentów o tym, ¿e wy-rzeczenie siê popêdów jest nieuchronne, a przy tym poszczególne jednostki po-pieraj¹ siê nawzajem, daj¹c pe³ny wyraz swej niesfornoci18.
Masy nie posiadaj¹ poczucia niezbêdnoci kultury, a ich niesfornoæ jest skut-kiem ich egoistycznych sk³onnoci do egoistycznego mylenia jedynie o zaspoko-jeniu w³asnych, oskomicznych zachcianek. Wyranie projektuj¹c sw¹ wizjê pod-wiadomoci na organizacjê spo³eczeñstw, Freud postrzega celowoæ istnienia wszelkich instytucji spo³ecznych w obronie kultury przed jednostk¹, ochronê przed wrogimi tendencjami [wszystkiego tego], co przyczynia siê do podboju natury i produkcji dóbr19. Jednostka jest instynktownie wrogo nastawiona do
konieczno-ci pracy, do wytwarzania dóbr i oddzielania kultury od natury. Owa niemi³a oku Freuda naturalna awersja do pracy nie dotyczy jednak wszystkich i mo¿e zostaæ wypleniona dziêki naczelnej roli jednostek wiec¹cych przyk³adem, jednostek, które masy uznaj¹ za swych przywódców którzy musz¹ posiadaæ do dyspozycji rodki narzucenia si³¹ swego autorytetu20.
Jednostki przywódcze posiadaæ wiêc musz¹ nieco inn¹ naturê, naturê wysubli-mowan¹ ponad tkwi¹c¹ w naturze cz³owieka niechêæ do pracy21. Tak wiêc
jed-nostki przywódcze funkcjonowaæ musz¹ w sferze ponadnaturalnej i z tej¿e pozy-cji chroniæ kulturê przed, najogólniej, niechêci¹ do wyrzeczeñ, której przejawem jest niechêæ do pracy. Musz¹ to byæ jednostki naturalnie robotne, co, przy Freu-dowskim rozumieniu jednostki jako z natury leniwej, jest oksymoronem. Jednost-ki przywódcze Freuda s¹ w gruncie rzeczy obdarzonymi w³adz¹ wykonawcz¹ psy-choanalitykami, zajmuj¹cymi siê represjonowaniem przemawiaj¹cej przez masy podwiadomoci.
Obawa przed w³adz¹ mot³ochu jawi siê u Freuda, który uwa¿a³ siê przede wszystkim za lekarza, jako obawa przed utrat¹ zdrowia psychicznego przez kultu-rê, które to zdrowie nie jest bynajmniej kwesti¹ dobrego samopoczucia jednostki, lecz naturalnej chêci i zdolnoci do pracy i wytwarzania. Freud przyznaje, choæ niezbyt explicite, i¿ porz¹dek psychiczny przywracany przez terapiê psychoanali-tyczn¹ jest porz¹dkiem, który mo¿na by nazwaæ inwestycyjno-wytwórczym. W eseju powiêconym rozpoczynaniu leczenia k³adzie on nacisk na koniecznoæ odp³atnoci za terapeutyczn¹ us³ugê. Op³ata taka, zdaniem Freuda, stanowi jedy-nie skromny wydatek, bardzo op³acaln¹ inwestycjê we w³asn¹ produktywnoæ i zdolnoæ zarabiania22. Pacjenci poddaj¹cy siê psychoanalizie robi¹ po prostu
do-bry interes, poniewa¿ w ¿yciu nie ma niczego dro¿szego ni¿ choroba. Freud zdawa³ sobie sprawê, ¿e nikt biedny nie móg³ sobie pozwoliæ na jego psychoana-lityczne us³ugi i twierdzi³, i¿ pobierane przezeñ bardzo wysokie honoraria i absolutna odmowa kredytu wyra¿a³y odmowê udzielenia rozgrzeszenia za obo-wi¹zek zwalczania nêdzy prac¹, rozgrzeszania za nieudolnoæ i lenistwo. Grzech takiego rozgrzeszania dostrzega³ w udzielaniu bezp³atnych us³ug medycznych. Nie-obecnoæ reguluj¹cych nastêpstw wynikaj¹cych z zap³aty lekarzowi, twierdzi³, oznacza³aby odrealnienie relacji pacjent-lekarz23. Realny wiat Freuda jest
wia-tem wytwarzania dóbr i ich wymiany, w którym pracuj¹cy wspiera pracuj¹cego, w ten¿e sposób wspieraj¹c ca³y gmach kultury. Misj¹ zawodowego psychoanality-ka jest wiadoma sublimacja popêdów, które stale zagra¿aj¹ kulturze powrotem do bezporednioci ich zaspokajania. Wspieraj¹c siê na niezaspokojeniu24, kultura
polega na sta³ym pohamowywaniu popêdów, na akceptacji kulturowych wyrze-czeñ, do których masy nie s¹ gotowe i musz¹ je b¹d to akceptowaæ wbrew swej naturze, b¹d te¿ popaæ z ni¹ w konflikt. Wspomniane wy¿ej jednostki przywód-cze postrzegaj¹ mot³och nie tylko w klasach ni¿szych, lecz tak¿e w kobietach, które popadaj¹ w konflikt z kultur¹ przewlekaj¹c i wstrzymuj¹c jej rozwój ( ) kultura coraz bardziej staje siê spraw¹ mê¿czyzn, stawia im coraz trudniejsze zadania i zmusza do sublimacji popêdu, do której kobiety dorastaj¹ w niewielkim stopniu25.
W teorii kultury Freuda wyranie rysuje siê pewna idealizacja ascezy i celiba-tu, do których kultura zmierza: Rozszerzaj¹c swe krêgi kultura coraz wyraniej sk³ania siê do ograniczenia ¿ycia seksualnego26. Zmierza ona do afirmacji
wyrze-czeñ, dziêki której praca stanie siê wartoci¹ sam¹ w sobie, a nie rodkiem zaspo-kajania potrzeb. Wykonywana przez niewiadomy dobrodziejstw kultury mot³och, praca jest prac¹ nakierowan¹ na jedzenie, na konsumpcjê, na zaspokajanie po-trzeb, tak¿e seksualnych. Wymóg kulturowego celibatu jest u Frueda wyranie, powiedzmy, mêskoosobowy. St¹d te¿ wyrana, choæ porednia, feminizacja mot³ochu, którego wrogoæ wobec przywódców i kultury wywodzi siê z tego, i¿ mot³och czuje siê przez nich porzucony, pozbawiony przyjemnoci bezporednie-go zaspokajania swych potrzeb. wiadomi koniecznoci wyrzeczeñ mê¿owie ogra-niczaj¹ ¿ycie seksualne kobiet dla celów wysokich, które wymagaj¹ sta³ego obco-wania z mê¿czyznami raczej ni¿ z kobietami. Poni¿sza ekonomizacja libido mówi chyba sama za siebie:
Poniewa¿ cz³owiek nie rozporz¹dza nieograniczon¹ iloci¹ energii psychicznej, przeto musi wykonywaæ swe zadania celowo dziel¹c swe libido. To, co zu¿ywa on dla celów kulturowych, zabiera w du¿ej mierze kobietom i ¿yciu p³ciowemu: sta³e przebywanie z innymi mê¿czyznami i zale¿noæ mê¿czyzny od zwi¹zków z nimi odci¹gaj¹ go nawet od jego zadañ mê¿a i ojca. Tote¿ kobieta widzi, ¿e wymagania kultury spychaj¹ ja na dalszy plan i przyjmuje wobec niej wrog¹ postawê27.
Obawa przed w³adz¹ mot³ochu jest wiêc tak¿e obaw¹ przed w³adz¹ kobiet, która mog³aby wprowadziæ w ¿ycie tendencje z gruntu przeciwne woli kultury, która u Freuda niezwykle czêsto czego chce, wymaga, ¿¹da.
Kulturowy celibat Freuda stanowi pewn¹ wersjê idei monastycznego ducha kapitalizmu Maxa Webera, którego dzia³anie polega na metodycznym przezwy-ciê¿aniu status naturae, na uwalnianiu cz³owieka od irracjonalnych impulsów i zale¿noci od wiata natury28. O ile przed reformacj¹ mnisi stanowili duchow¹
arystokracjê chrzecijañskiego pañstwa, to duch kapitalizmu rodzi siê z zast¹pie-nia owej arystokracji duchow¹ arystokracj¹, wziêtych z Kalwina, predestynowa-nych wiêtych. Asceza staje siê w ten¿e sposób sposobem ¿ycia w wiecie, raczej ni¿ obok wiata, za murami klasztoru29. Nowo narodzona
indywidual-noæ kapitalistyczna polegaæ mia³a na metodycznej pracy na rzecz ascezy wiata w obliczu z góry potêpionych mas, których praca i nieregularne dzia³ania s³u¿y³y jedynie podtrzymaniu ¿ycia, a nie monastycznej jednoci wybranych. Praca ta
po-strzegana by³a jako zawsze znajduj¹ca siê w stanie przejciowym30. Masy
za-gra¿a³y wiatu klasztoru w³anie sw¹ przejciowoci¹, brakiem metodycznej sta-bilnoci, która z kolei grozi³a przejciem od, powiedzmy, kultury do natury, od wybranego wiêtego do potêpionego ¿ar³oka przejciowoci¹, któr¹ doktryna predestynacji wyklucza³a, równoczenie nie oferuj¹c pewnoci, czy jest siê tym pierwszym, czy tym drugim.
Na pozór medyczna teoria psychoanalizy Freuda jest w gruncie rzeczy teori¹ wolnoci od natury, od status naturae, którego pokonanie, czy st³umienie, stanowi jedyn¹ gwarancjê sta³ej, metodycznej akumulacji dóbr, której idea³em jest akumu-lacja niezbyt materialnie widzialnego kapita³u. Owa ci¹g³a akumuakumu-lacja wyklucza konsumpcjê rozrzutn¹, niekontrolowan¹, tak¹ konsumpcjê, na któr¹ wydatki nie prowadz¹ do zysku i akumulacji, lecz do strat. Niekontrolowane wydawanie po-dobne jest do niemowlêcego wydalania31, które w doros³ym wiecie kultury
prze-mienione zosta³o w czynnoæ intymn¹, publicznie niewidoczn¹. W wiecie kapita-³u biologiczna potrzeba wydalania, tak samo jak potrzeba jedzenia, sta³a siê sfer¹ w pe³ni kontrolowanych rozchodów i przychodów, w której Gargantua mot³ochu nie jest osob¹ mile widzian¹.
Obawa przed w³adz¹ mot³ochu Latoura jest tak¿e obaw¹ przed destabilizacj¹, któr¹ wywo³aæ mo¿e powrót do bezporednioci wiata pokarmów. Postrzegany jako wiat kombinacji przeciwko dominacji kultury, mot³och czêstokroæ postrze-gany jest jako t³um karnawa³owy, groteskowy, jako trudna do zidentyfikowania masa w stanie przejciowym, w stanie destabilizuj¹cym granice pomiêdzy kul-tur¹ a dezorganizacj¹. Nawi¹zuj¹c do teorii Bachtina, Mary Russo pisze:
Karnawa³ postrzegaæ mo¿na nade wszystko jako bunt, nie jako wycofanie siê. ( ) Groteskowe cia³o jest cia³em otwartym, wychodz¹cym na zewn¹trz, cia³em wydalaj¹cym, cia³em stawania siê, procesu, zmiany. Cia³o groteskowe stanowi zaprzeczenie cia³a klasycznego, które jest monumentalne, statyczne i zamkniête w odpowiedzi na aspiracje bur¿uazyjnego indywidualizmu; cia³o groteskowe po³¹czone jest z reszt¹ wiata32.
Choæ u Russo o karnawalizacji cia³a stanowi raczej wydalanie ni¿ jedzenie, owo destabilizuj¹ce po³¹czenie ze wiatem zakorzenione jest tak¿e w konsumo-waniu, z którego karnawa³owa tradycja czerpie. Karnawa³ jest buntem przeciw uto¿samianiu, buntem po¿eraj¹cym epistemologiê. Zjadaniem epistemologii, któ-ra sama ¿ywi siê nieokrelonoci¹, zamktó-ra¿aj¹c j¹ w formach mo¿liwych do umiesz-czenia w anna³ach historii i encyklopediach wiata, w lodówkach przechowywa-nia niezmiennoci wiata, z których jedn¹ jest tak¿e sam jêzyk. Zdaniem Michela Serresa, jêzykowe zaw³adniêcie wiatem zamieni³o go w kamieñ s³owa. Tak¿e ludzkie cia³o: uda, stopy, pier i gard³o dr¿¹ gêstoci¹ s³ów, gêstoci¹ unierucha-miaj¹cego je nazewnictwa33. Je¿eli ma nadejæ jeszcze jaka rewolucja, to
nadej-dzie ona ze strony piêciu zmys³ów!34 Bêdzie to rewolucja w pewnym sensie
kuli-narna, rewolucja smaku i zapachu, których brak nie ma nawet nazwy. O ile brak s³uchu lub wzroku, zmys³ów epistemologicznych, mo¿na okreliæ mianem
g³u-choty lub lepoty, okreleniem na brak wêchu i smaku jest wysoce specjalistyczny termin ansomnia. Owa nieobecnoæ, jak zauwa¿a Steven Connor w swym ese-ju o Serresie,
podwaja autorytet jêzyka, który nie musi nawet zaznaczaæ braku. Smak i zapach otwieraj¹ to, co Serres nazywa drugimi ustami, ustami wypartymi i ujarzmio-nymi pierwszymi, z³otymi ustami ( ) jêzyka. Drugie usta charakteryzuje obda-rowywanie ( ) otwieranie siê raczej ni¿ akumulacja. Zapach i smak rozró¿-niaj¹, choæ to, co rozró¿rozró¿-niaj¹, samo zawsze jest z³o¿one35.
Drugie usta mog¹ stanowiæ otwarcie na mo¿liwoæ przetrawienia pre-bio-tycznej zupy wy³aniaj¹cej siê z nautycznego ha³asu oceanu w Genesis Serresa36,
na takie przemieszczenie ludzkiego podmiotu, w którym ja mog³oby przekro-czyæ ja i w ten sposób prze-t³umaprzekro-czyæ Mylê wiêc jestem Kartezjusza na Od-czuwam wiêc przemijam37. W wiecie pre-biotycznej zupy nie ma miejsca dla
epistemologicznej nietolerancji zewnêtrznoci. Jest ona epistemologicznie nie do pomylenia, bowiem nie ma tam miejsca na opanowywanie, najbardziej nawet pracoch³onne, drugiego. Propozycj¹ Serresa jest opanowanie naszego panowa-nia38, alternatywa wobec kulturowej tendencji do ci¹g³ego zamieniania jednego
pana na innego, tendencji, której jak dot¹d zdaniem Latoura, nigdy nie uda³o siê przezwyciê¿yæ39.
Nie chodzi tu o zupe³n¹ eliminacjê dystansu miêdzy podmiotem a drugim, o pe³ne uto¿samienie siê z pre-biotyczn¹ zup¹. To¿samoæ zawsze powstaje na skutek zaw³aszczenia drugiego, przyjêcia go jako w³asnego. Penelope Deutscher w swej krytyce anty-zaw³aszczeniowej filozofii Luce Irigaray przywo³uje za-czerpniêt¹ od Derridy metaforê obcowania z drugim jako jedzenia: Je¿eli «je-stem», to jestem zaw³aszczaniem drugiego. Skoro bycie zawsze ju¿ zale¿y od spo¿ywania drugiego, to stanowi ono pocz¹tek etyki, która rozpoczyna siê od pytania o to, jak jeæ dobrze40. W wywiadzie zatytu³owanym Jeæ dobrze,
czy-li o kalkulacji podmiotu41 Jacques Derrida powiada:
To, czy powinno siê jeæ, nie jest i nigdy nie by³o kwesti¹ moraln¹. ( ) Skoro jednak, niezale¿nie od wszystkiego, jeæ siê musi ( ) to jak, na mi³oæ bosk¹,
jeæ dobrze? Co to implikuje? Czym jest jedzenie?42
Proponowane przez Serresa opanowanie naszego panowania jest tak¿e pyta-niem o dobro jedzenia. Jedzenie jest dobre tylko w przypadku, kiedy samo stano-wi dobro, którego status jako dobra ustanastano-wiany jest bez jego udzia³u, zawsze z punktu widzenia jego pana. Derrida nie pyta o to, czy jedzenie jest lub te¿ ma byæ dobre, lecz o to, w jaki sposób jeæ dobrze (bien manger), czyli jak dobrze a wiêc w pewnym sensie tak¿e etycznie dokonywaæ nieuniknionego zaw³asz-czenia drugiego, bez popadania w jego absolutne uprzedmiotowienie i podporz¹d-kowanie. Chodzi tu o swoist¹ zmianê polityki to¿samoci, w której kwestia polity-ki nie by³aby jedynie kwesti¹ logistypolity-ki, kwesti¹ zabezpieczenia dostaw tapolity-kich czy innych posi³ków okopanemu na obronnych pozycjach podmiotu, lecz kwesti¹
afir-macji ró¿nicy, dziêki której zewnêtrznoæ pokarmów sta³aby siê zewnêtrznoci¹ stanowi¹c¹ o wnêtrzu podmiotu. Brzechwowska mieræ w zupie jest w gruncie krytyk¹ swarliwego sporu o to¿samoæ i podmiotowoæ, który, równoczenie sta-nowi próbê analizy to¿samoci i podmiotowoci. Ów spór ma miejsce de facto poza podmiotem, w poza-podmiotowej sferze epistemologicznego obiektywizmu, której postulatywna egzystencja zdaje siê t³umiæ w sobie wiadomoæ tego, i¿ samo jej istnienie stawia pod znakiem zapytania tak podmiot jak i przedmiot. Poprzez st³umienie owej wiadomoci powstaje luka pomiêdzy sob¹ a innym, luka, w któ-rej dokonuje siê nowoczesna dekonstrukcja miertelnoci43. Dla Zygmunta
Bau-man jest to przypadek generalnie «antopemicznego», czy te¿ wymiotnego spo-sobu konstytuowania Innego i radzenia sobie z jego ukonstytuowan¹ obecnoci¹44. S¹dzê, ¿e owa koniecznoæ projekcyjnego zwracania stanowi o
nie-mo¿noci epistemologicznego przyswojenia drugiego. S¹dzê te¿, ¿e Serresowska rewolucja jest mo¿liwa, choæ wymaga dosyæ radykalnej zmiany punktu widzenia: zmiany punktu widzenia na punkt jedzenia.
Przypisy
1 Elspeth Probyn, The Indigestion of Identities, M/C: A Journal of Media and Culture 2.7
(1999). (Wszystkie przek³ady obcojêzyczne T. R., o ile nie zaznaczono inaczej).
2 Zob. Emile Durkheim, The Division of Labor in Society, przek³ad angielski George
Simp-son, New York, The Free Press 1947, s. 29.
3 Durkheim, s. 28. 4 Durkheim, s. 26.
5 Terry Eagleton, The Idea of Culture, Oxford, Blackwell 2000, s. 6.
6 Rosi Braidotti, Mothers, Monsters, and Machines, w: red. Katie Conboy, Nadia Madina
i Sarah Stanbury, Written on the Body. Female Embodiment and Feminist Theory, New York, Co-lumbia University Press 1997, s. 64.
7 Zob. Braidotti, s. 65. Zob. tak¿e Julia Kristeva, Pouvoirs de lhorreur, Paris, Seuil 1980. 8 Peggy Phelan, Mourning Sex. Performing Public Memories, London and New York,
Ro-utledge 1997, s. 83.
9 Emmanuel Lévinas, Czas i to, co inne [Le temps et lautre], prze³. Jacek Migasiñski,
War-szawa, Wydawnictwo KR 1999, s. 64.
10 Zob. Emmanuel Lévinas, Czas i to, co inne, s. 56.
11 Bruno Latour, Pandoras Hope. Essays on the Reality of Science Studies, Cambridge,
Massachusetts, Harvard University Press 1999, s. 13.
12 Latour, s. 13.
13 Georg W. F. Hegel, Philosophy of Right, przek³ad angielski T. M. Nox, Oxford, Oxford
University Press 1967, § 244.
14 Georg W. F. Hegel, Wyk³ady z filozofii dziejów, prze³. Janusz Grabowski i Adam Landman,
16 Hegel, s. 143.
17 Noëlle Châtelet, Le Corps a Corps Culinaire, Paris, Seuil 1977, s. 34.
18 Zygmunt Freud, Przysz³oæ pewnego z³udzenia, prze³. Jerzy Prokopiuk, w: Zygmunt Freud,
Kultura jako ród³o cierpieñ, Wydawnictwo KR, Warszawa 1992, s. 11.
19 Freud, Przysz³oæ , s. 10. 20 Freud, Przysz³oæ , s. 1112. 21 Freud, Przysz³oæ , s. 12.
22 Zob. Zygmunt Freud, On Beginning the Treatment, Standard Edition of the Complete
Psy-chological Works of Sigmund Freud, red. James Strachey, London 1953, s. 133. Cytujê za: David Bennett, Burghers, Burglars, and Masturbators: The Sovereign Spender in the Age of Con-sumerism, NLH, Vol. 30, No. Spring 1999, s. 271.
23 Freud, On Beginning the Treatment, s. 132. Bennett, s. 271272.
24 Zob. Zygmunt Freud, Kultura jako ród³o cierpieñ, prze³. Jerzy Prokopiuk, w: Zygmunt
Freud, Kultura jako ród³o cierpieñ, s. 86.
25 Freud, Kultura , s. 89. 26 Freud, Kultura , s. 90. 27 Freud, Kultura , s. 90.
28 Zob. Max Weber, The Protestant Ethic and the Spirit of Capitalism, przek³ad angielski
Talcott Parsons, London, HarperCollins 1991, s. 118119.
29 Weber, s. 121. 30 Weber, s. 161. 31 Zob. Bennett, s. 287.
32 Mary Russo, Female Grotesques: Carnival and Theory, Writing on the Body. Female
Embo-diment and Feminist Theory, red. Katie Conboy, Nadia Medina, Sarah Stanbury, New York, Co-lumbia University Press 1997, s. 325.
33 Michel Serres, Les Cinq sens, Paris, Hachette 1998, s. 455. Cytaty za: Steven Conor
w: Michel Serress Five Senses: (http://www.bbk.ac.uk/Departmnets/English/skc/5senses.htm).
34 Michel Serres, Angels: A Modern Myth, przek³ad angielski Francis Cowper, Paris, New
York, Flammarion 1995, s. 71.
35 Steven Connor, Serres Five Senses, (http://www.bbk.ac.uk/newsite/eh/skc/5senses.htm) 36 Zob. Michel Serres, Genesis, przek³ad angielski Geneviève James and James Nielson, Ann
Arbor, University of Michigan Press 1995, s. 6162.
37 Serres, Les Cinq sens, s. 408.
38 Zob. Michel Serres, The Natural Contract, przek³ad angielski Elizabeth MacArthur and
William Paulson, Ann Arbor, The University of Michigan Press 1995, s. 34.
39 We have exchanged master many times; we have shifted from the God of Creation to
Godless Nature, from there to Homo faber, then to structures that make us act, fields of discourse that make us speak, anonymous fields of force in which everything is dissolved but we have not yet tried to have no master at all. Atheism, if by that we mean a general doubt about mastery, is still very much in the future; and so is anarchism, in spite of the disingenuousness of its beautiful slogan «neither god nor master» since it always has one master, man! Bruno Latour, Pandoras
Hope. Essays on the Reality of Science Studies, Cambridge MA, Harvard University Press 1999, s. 298.
40 Penelope Deutscher, Mourning the Other, Cultural Cannibalism, and the Politics of
Friend-ship (Jacques Derrida and Luce Irigaray), differences: A Journal of Feminist Cultural Studies 10.3 (1998), s. 182.
41 Jacques Derrida, Eating Well or the Calculation of the Subject: An Interview with Jacques
Derrida. Who Comes After the Subject?, red. Eduardo Cadava, Peter Connor i Jean-Luc Nancy, New York, Routledge 1991, s. 96-119.
42 Jacques Derrida, Eating Well , s. 115.
43 Zygmunt Bauman, mieræ i niemiertelnoæ. O wieloci strategii ¿ycia, prze³. Norbert
Le-niewski, Warszawa, PWN 1988, s. 159.