• Nie Znaleziono Wyników

Relacje o procesach a historia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Relacje o procesach a historia"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

R elacje o procesach a historia

I. DWA PRO CESY Z CZA SÓ W K SIĘSTW A W ARSZAW SKIEGO

„Pitaw al w arszaw ski” Stanisław a S z e n i с a zaw iera w ła ściw ie tylko .dwie sprawy krym inalne z czasów K sięstw a W arszawskiego: spraw ę Dominika K u­ czyńskiego i spraw ę M otte - Szym anow scy (ta ostatnia, jak w yjaśnię, raczej cy­ w ilna) 1 P ierw sza była spraw ą p a r excellence polityczną, a druga przybrała też taki charakter po w niesieniu jej na forum Rady Stanu. Zgodnie z przedm ową do tom u I „P itavala” i w tych dwóch sprawach, jak w całym tom ie II, położono głów ny nacisk na stronę anegdotyczną, a całość cechuje się w łaściw ą Szenicow i m iłą form ą stylu, rzeczową, a pozbawioną przesadnej lub w ysilonej „literackości”.

Oprócz „Pam iętników ” K o ź m i a n a Szenic posłużył się jeszcze „Obrazami z życia kilku ostatnich pokoleń w P olsce” Juliusza F a l k o w s k i e g o , który sam korzystał z „Pam iętników ” K oźm iana i to z pew nym krytycyzm em , dotyczą­ cym jednak podrzędnych szczegółów ; w ocenie spraw y K uczyńskiego poszedł za „Pam iętnikam i”, przejaskraw iając jeszcze m om enty, które rzucały dobre św iatło na postać m ożnego i popularnego szlachcica-obyw atela, jakoby prześladowanego przez m inistra spraw iedliw ości. Opis tejże spraw y w „Pam iętniku” Feliksa Ł u ­ b i e ń s k i e g o opracowanym przez Wł. C h o m ę t o w s k i e g o , zużytkowany rów nież w „Pitavalu” Szenica, oparł się w yłącznie na Koźmianie, ale z w yciągn ię­ ciem w niosków korzystnych dla m inistra Łubieńskiego.

Z literatury naukowej Szenic uw zględnił książkę Tadeusza. M e n e l a o F e­ lik sie Łubieńskim ; jednakże w ybrał z niej tylko drobne w staw k i, które nie kłóciły się z głów nym tokiem narracji. Ani słow em nie poruszono w „Pitavalu” w ar­ szawskim k w estii w iarygodności Koźmiana, św iadka i uczestnika opisyw anych procesów, który jednak był zainteresow any ich przedm iotem tak sam o lub naw et w ięcej niż Łubieński, a pisał po w ielu latach i chyba tylko z pam ięci, która n ie­ rzadko go zawodziła. W „Pam iętnikach” Koźm iana są w ew nętrzne sprzeczności, które łatw o dostrzec; są błędy spowodow ane nieznajom ością w ielu faktów , np. stosunków w K sięstw ie sprzed przyłączenia tzw . G alicji zachodniej w 1809 r.;

i S . S z e n i c , Pitaval warszawski t. II (1795— 1914), cz. I, W arszawa 1958, s. 14—32. K. K o ź m i a n , P a m iętn iki obejm ujące w spom nienia od r. 1780 do r. 1815, oddział II, P oznań 1858, s. 112—116, 348—363. S zen ic w ym ienia w ydanie w arszaw skie P am iętników z 1907 r., gdzie od n ośn e sprawy są jed nak n ie w to m a ch I i II, ale w części IV, s. 90—94 i VI, s. 55—75. W tym sam ym rozdziale Szen ic opisał jeszcze (za P am iętn ika m i Pr. G a j e w s k i e g o ) sprawę n ie- Ewiązaną z W arszawą, o rabunek pop ełn iony na żołn ierzu podczas odw rotu z w ojny 1812 r, (s. 9— 11) i sprawę kradzieży dokonanej w czasach pruskich (s. 11—14), która w ed łu g Szenica· n ie dostała się w cale do sądu. Nie za jm u ję się tu o sta tn ią ze spraw w rozdziale I Pitavala warszawskiego, w ytoczoną chyba n ie przez braci, ale siostry C hevalier którą, jak się zdaje, przedstaw iono bardzo n ieśc iśle w K sięd ze W spom nień A lfreda M ł o c k i e g o (w yd. w P a­ ryżu 1884).

PRZEGLĄD HISTORYCZNY Tom LIV — zeszyt 1

(3)

jest w reszcie w yraźna tendencja społeczno-polityczna skierow ana przeciwko Łu­ bieńskiem u i jego grupie, z którą K oźmian się ostatecznie pogodził. W szystko to

w skazyw ało na konieczność krytycznej postaw y przy korzystaniu z „Pam iętników ” Koźmiana. Wnuk m inistra, Tom asz W enthworth Ł u b i e ń s k i , przeprowadził taką, dość udatną bo· łatw ą krytykę „pam iętników z czasów K sięstw a War­ szaw skiego i historii kraju z tej epoki, pisanych po w iększej części przez Lublinian oddających się piśm iennictw u pod opieką dworu p uław sk iego” 2.

Pow tarzając opowieść Koźmiana n ie było powodu pom ijać rów nie w spółczes­ nego, a m niej zainteresow anego spraw ą Franciszka W ę ż y k a , który był przy­ jacielem i K uczyńskiego, i Koźmiana, a przeciw nikiem m inistra Łubieńskiego; znanym w czasach K sięstw a z publicznych w ystąpień przeciwko „w ydziałow i spra­

w ied liw ości”. W ężyk pisząc o spraw ie K uczyńskiego silił się na bezstronność; w ypow iadając się raczej przeciwko K uczyńskiem u podkreślił mocno, że „Sąd K a ­ sacyjny uległ powszechnej opinii, ale przekroczył praw o” 3.

N ie m ożna tych nieścisłości uznać za k w estię błahą, nie w ym agającą sprosto­ w ań i uzupełnień. Z pew nością nikt nie zaprzeczy potrzeby pisania esejów czy anegdot o walorach artystycznych N aw ołują do tego sam i naukowcy, m. in. hum a­ niści i historycy. W ym aga się jednak słusznie i od takich esejów czy anegdot — po prostu pew nego m inim um k w alifikacji specjalistycznych, nie sam ego tylko talen tu literackiego czy zdolności popularyzatorskich.

W edług przedm owy do tom u I Szenic m iał zam iar oprzeć się jako na źródle w dużym stopniu na „plotkarskich zapiskach z pam iętników ” i uw ażał za m yśl przew odnią „Pitavala” odtw orzenie przewodu sądowego dawnych w iek ów „we w sp ół­ czesnym słow ie i dokum encie, w autentycznym kolorycie i atm osferze” (s. 11). Zakreślił sobie w ięc in ny cel niż autor pierw szego zbioru procesów krym inalnych, prawnik francuski P itaval, który chciał służyć potrzebom praktyki sądowej. Cel Szenica był w ięc przede w szystkim historyczny, chociaż bez pretensji „do pełnego n aśw ietlenia tła historycznego poszczególnych spraw, naw et najw ażniejszych”. Chodziło mu, jak to rozum iem , o popularyzację dawnych zagadnień procesowych od strony głów n ie obyczajow ej, ale w zw iązku ze stosunkam i społeczno-politycz­ nymi i ów czesnym i pojęciam i prawnym i, z w ysunięciem na pierw szy plan „ma­ teriału anegdotycznego”. W recenzjach prasowych podkreślano prawdziw ość i autentyzm „Pitavala w arszaw skiego”, charakter sensacyjny i zarazem pouczający tej książki 4.

Nie w dając się w słuszność tych ocen chcę jednak stw ierdzić, że nie można ich odnieść do procesów z czasów K sięstw a W arszawskiego. Pow tarzanie starych anegdot bez użycia w łaściw ych zasad k rytyki historycznej jest błędem trudnym do w ybaczenia n aw et w pracy o nastaw ieniu głów n ie literackim i popularnym. Opis oparty na „Pam iętnikach” Koźm iana jako głów nym źródle, w praw dzie au ten ­ tycznym , ale m ało w iarygodnym , zaw iera w ady tego sw ojego źródła i m ylnie inform uje zarówno dzisiejszych praw ników jak i szerszą publiczność lubiącą sen­ sacje procesowe.

W słow ie „od autora” na początku tom u II w yjaśniono wprawdzie, że m

ate-2 T. W entw orth Ł u b i e ń s k i , H enryk Ł u b ień ski i jego bracia. W spom nienia rodzinne odnoszące się do historii Królestw a Polskiego i B a n ku Polskiego, Kraków 1886, s. 29—31. Nie m ożna odm aw iać tra fn o ści n iek tórym Jego sp ostrzeżeniom , m im o id ealizow an ia p ostaci dziad- ka-m in istra, np. porów nyw ania go z K ościuszką itp . (op. cit., s. 33).

3 F . W ę ż y k , Pism a t. II, Kraków 1878, s. 353—5. T enże, O W ydziale Sprawiedliwości v> K sięstw ie W arszawskim . Głosy posła m ariam polskiego na sejm ie 1811 r...., W arszawa 1814, s . 73—81. M. H a n d e l s m a n , Próba wprowadzenia u nas francuskiego ko d eksu karnego, Pod zn a k iem Napoleona. S tu d ia historyczne, seria II, s. 184— 195.

4 Zob. n p. w yjątk i z recenzji u m ieszczon e n a o b w olu tach to m u I wyd. 2 i to m u II — ze .S zta n d a ru M łodych“ , „Radia i św ia ta “ , „Przeglądu K u ltu ra ln eg o “ , „Trybuny L udu“ , „S tolicy“ .

(4)

riały do „Pitavala w arszaw skiego” z okresu porozbiorowego, do m niej w ięcej 7 dziesiątka la t X IX w iek u , tak pam iętnikarskie jak i prasow e, są bardzo skąpe, Odnosi się to w łaściw ie do niem al całego rozwoju sądow nictw a polskiego w X IX w., najpierw w K sięstw ie W arszawskim, potem w autonom icznym Krór lestw ie Polskim . M ateriały są rzeczyw iście skąpe, zw łaszcza gdy z zasady nie sięgą się do zbiorów rękopiśm iennych. A rchiw alne akta sądow e tego okresu zginęły n ie­ m al do szczętu podczas ostatniej w ojn y i nie b yły p raw ie w ykorzystane przez naukę historyczną.

W tych w arunkach należało jednak sk rzętniej korzystać z m ateriałów par m iętnikarskich, łatw o przecież dostępnych, jak np. z „Pam iętników ” F. Wężyką. N ależało też przeprowadzić k rytykę w ew nętrzną zużytkowanych m ateriałów pa-r m iętnikarskich i zbliżonych oraz zw rócić uw agę na in ne kategorie źródeł praktyki sądow ej. Pracę nad „Pitavalem w arszaw skim ” , w ykonał prawnik, a nie historyk; doprowadziło to do sk rzyw ien ia obrazu ów czesnych stosunków i pojęć prawnych* a w dalszym rzędzie także politycznych i społecznych. Dobra pod w zględem lite ­ rackim forma opowieści pow iększyła tylko w agę błędu, który przez sugestyw ność i barw ność opisu zyskał lepsze szanse utrw alenia się w św iadom ości czytelników..

U. SPRAW A K U C ZY Ń SK IEG O 1 1

Obydwie spraw y z czasów K sięstw a W arszawskiego Szenic opisał pod „zbior­ czym ” tytułem : „Gdy w ładze ingerow ały w w ym iar sp raw iedliw ości”. W spraw ie K uczyńskiego, ze w zględu na jej charakter polityczny, od sam ego początku — już e x definitione — nie m ogło obejść się bez udziału władzy. Szczegółowa opow ieść Koźmiana, w spółczesnego spraw ie w jej ostatnim stadium (referenta Sądu K asa­ cyjnego), zainteresow anego nią z tytu łu sw ojego stanow iska tak urzędow ego jak i politycznego — jest n iew ątp liw ie najbardziej dokładna spośród m ateriałów pa­ m iętnikarskich. N ajlepszą kontrolą jej b yłyby akta w arszaw skiego Sądu K rym i­ nalnego i Sądu K asacyjnego K sięstw a, które się jednak nie zachowały®. Istnieją natom iast w Archiw um Głównym A kt D aw nych w W arszawie akta Rady Stand K sięstw a W arszaw skiego (nr vol. 335, kart 88) „względem oddania pod sąd D om i­ nika K uczyńskiego za pism a uw łaczające w ładzom sądow ym ”. D otyczą one pierw szych stadiów procesu w Sądzie K rym inalnym i obejm ują 8 pism K uczyń­ skiego do Rady Stanu i innych władz, decyzje tych w ładz (do 23 k w ietn ia 1810), referaty i w yjaśnienia urzędow e oraz załączniki.

N a podstaw ie tych akt m ożna by sprostow ać liczne nieścisłości w „Pamiętrii- kach” Koźmiana, pogłębione przez Szenica n ie zaw sze dobrym streszczeniem . M niej istotne sprostow ania w ynikają też z lektury innych m ateriałów pam iętni­ karskich, jak w spom nianego W ężyka. Więcej sprostow ań i uzupełnień m ożna by jeszcze zaczerpnąć ze znajcm ości ów czesnych stosunków społecznych i politycz­ nych, a zw łaszcza system u praw nego, bardzo skom plikow anego w K sięstw ie War­ szawskim .

5 K. K o ź m i a n , P a m iętn iki II, s . 348—368. S . S z e n i c , Pitaval warszawski t . II, cz. I, s. 14—23. T enże, M inister sprawiedliwości przegrał proces w K sięstw ie W arszawskim , „Prawo i ży cie" 1958, n r 12, s, 8.

» W g J. J . L l t a u e r a ju ż jakoby n ie Istniały w tedy, kiedy pisał artykuł p t. Sąd Kasa-, e yjn y K sięstw a Warszawskiego, „T h em ls P olsk a“ seria II, t . V, W arszawa 1915, s. 25. T . M e n ­ c e l p ow ołu je się n a „akta spraw y K uczyńskiego" z AGAD w książce o F elik sie Łubieńskim , m in istrze spraw iedliw ości K sięstw a W arszawskiego (1758—1848), W arszawa 1952 (s. 231, przypis 87 — a zapew ne 1 s. 239, przyp. 157, ale d ziw ne, że n ie w przyp. 180 n a s. 241). Sąd K rym i­ n a ln y w W arszawie był najpierw dla d epartam entów warszaw skiego I łom żyń sk iego, a od d e­ kretu z 1809 r. dla w arszaw skiego i k alisk iego z m ien ia ją c odtąd sw ój zasięg terytorialn y 1 n azw ę.

(5)

N ie podejm uję się tu całkow itej rekonstrukcji sprawy K uczyńskiego na pod­ staw ie zachowanych m ateriałów. Chodzi mi tylko o ustalenie, czy można przypi­ syw ać Łubieńskiem u jako m inistrow i sp raw iedliw ości bezprawną ingerencję w tę spraw ę. D ekret królew ski z 14 marca 1307 7 nakazyw ał m inistrow i spraw iedliw ości, stosow nie do kom petencji, pociągnięcie K uczyńskiego do odpow iedzialności jako autcra pism ubliżających powadze rządu. Jak wiadomo, pierw sze z tych pism było w ym ierzone przeciw ko m inistrow i skarbu (czy raczej całemu system ow i skarbo­ wem u), a tylko drugie przeciwko m inistrow i spraw iedliwości. K onkretne zarzuty postaw ione Łubieńskiem u były niesłuszne, jak to w ykazał M e n c e l 8.

Mogła być w ątp liw a kw estia, czy w spraw ie tej należało zastosow ać prawo karne m aterialne pruskie, przew idujące kary za obrazę urzędników, m. in. po­ pełnioną przy pomocy pism a, zależnie od stopnia w hierarchii służbowej — czy też. daw ne prawo polskie, które zakazyw ało karać szlachcica za w ypow iedzenie sw o­ jego zdania w spraw ach publicznych, a znało naw et karę za przestępstw o gwałtu w olności zdania szlach eck iego9. W ątpliwość polegała na tym, że przepisy w ydane przez K om isję Rządzącą w 1807 r. przyw racały moc obowiązującą dawnego prawa polskiego (cyw ilnego i karnego) z posiłkow ym stosow aniem prawa pruskiego, przy czym m iano dawać pierw szeństw o prawu, które na dany przypadek przepisyw ało karę łagodniejszą. U chw ała sejm ow a w ydana niem al równocześn'e z wszczęciem spraw y przeciw K uczyńskiem u utrzym ała w zakresie prawa karnego m aterialnego stan praw ny stw orzony przez K om isję Rządzącą w yjaśniając jednak, że p ierw szeń­ stw o ma nie tylko przepis łagodniejszy, ale także określający ściślej dany rodzaj przestępstw a 10.

Jak w ynika z praktyki sądów K sięstw a, zasada postaw iona przez K om isję Rządzącą była odwracana i sądy stosow ały głów n ie prawo karne zaborcze (Landrecht z 1794 r. w b. zaborze pruskim). W ynikało to, jak można m niemać, z faktu, że oskarżonym i w sprawach karnych byli niem al w yłącznie ludzie stanów nieszlacheckich, a szlachta tylko w yjątkow o; w łaśn ie zaś do szlachty mogło znaleźć zastosow anie daw ne prawo karne polskie (ziemskie, tj. szlacheckie), jako n iew ątpliw ie łagodniejsze od pruskiego, ale za to dużo m niej ścis’e, n iesk odyfi- kowane. W konsekw encji z kilkudziesięciu spraw, które dotarły do Sądu K asa­

cyjnego K sięstw a, znam y tylko jeden w ypadek zastosow ania dawnego prawa karnego polskiego, a to w łaśn ie jako podstaw ę skasow ania wyroku Sądu K rym i­

7 AGAD, R.St.Ks.W . 335, k. 66—67.

8 T. M e n c e l , op. cit., s. 96—99. K o ź m i a n p op ełn ił co do tego szereg fak tyczn ych n ieścisłości, co S z e n i c tylko częściow o p rostuje wg M enela. M .in. pow tórzył Szen ic za K oź- m lanem błęd n ą inform ację, Jakoby p olecen ie królew skie d otyczyło pociągnięcia do odpow ie­ d zialn ości nie tylko K uczyńskiego, ale i drukarza jego broszur. Co innego, że wg L andreehtu pruskiego, cz. II, ty tu ł X X , § 62, przew idyw ano kary n a drukarzy i dystrybutorów pism obelży­ w ych, gdy te były drukow ane bez zezw olenia cenzury.

o L andrecht (tam że, prawo k arn e), §§ 207, 618 1 619. K on sty tu cje daw ne polskie z lat 1699 i 1775: T. O s t r o w s k i , Prawo cyw ilne narodu polskiego t. I, 1784, s. 307 (w wyd. z 1787 r. t . I, s. 328—9). Z. Z d r ó j k o w s k i , Teodor O strowski (1750—1802) pisarz dawnego prawa pol­ skiego sądowego, W arszawa 1956, s. 122. N atom iast prawo m iast polsk ich w oparciu o pojęcia prawa rzym skiego 1 praw zach od n ioeu rop ejsk ich surow o karało autorów paszkw ilów . Zob. wyrok z 1617 r. z akt m iejsk ich Sandom ierSäT J. W. В a n d t к i e, Rozpraw y o prawie i sądow nictw ie karzącym i o urzędach w daw nej Polsce, w yd. A. H e у 1 m a n, W arszawa 1868, w przyp. 1 ze s. 27—30.

lo U chw ały z 24 lu te g o 1807 (§ 44) i 6 czerwca 1807 (§ 38). M ateriały do dziejów K om isji Rządzącej, wyd. M. R o s t w o r o w s k i , t. I, Kraków 1918, s. 553 i 666. „D zien n ik Praw K się­ stw a Warsz." t. I, s. 223—231. Sąd K rym inalny pisał K u czyń sk iem u 25 listop ad a 1809: ordy­ nacja krym inalna sta ła się także prawem kraju naszego, a zatem żadnej m iędzy n ią a in n ym i prawam i narodow ym i, co do m ocy obow iązującej n ie m asz różnicy, i ow szem w prow adzeniu in d agacji za Jedyne słu ży ć m a prawidło..." AGAD,. R.St.Ks.W . 235, k. 73.

(6)

nalnego w spraw ie K u czyń sk iegoll. To, że Sąd K rym inalny w W arszawie zasto­ sow ał przepisy karne Landrechtu, n ie polegało chyba na sugestii, m inistra spra­ w iedliw ości (brak co do tego jakichkolw iek śladów w zachowanych aktach), ale na utartej praktyce sądów K sięstw a, którą — oprócz sprawy K uczyńskiego — k ie­ row ał się także Sąd K asacyjny, nie podległy pod żadnym w zględem m inistrow i spraw iedliw ości.

Inaczej przedstaw iała się k w estia stosow ania procedury karnej pruskiej, co w edług pism K uczyńskiego z akt Rady Stanu było dla niego głów ną przyczyną obrazy i przedm iotem ataków. Pod tym w zględem obowiązujące przepisy Komisji Rządzącej nakazywały, z niektórym i drobnymi zm ianami, stosow ać pruską ord y ­

nację krym inalną i nie było co do tego żadnych w ątpliw ości pod względem praw nym 12. N ie było już istotne, że m inister spraw iedliw ości w instrukcji z 17 m a­ ja 1808 nakazyw ał sądom krym inalnym , św ieżo przez siebie zorganizowanym , tym czasow o „za praw idło dotychczasow e prawa ł sposób postępow ania”, gdyż — jakby nie patrzeć się na instrukcję m inisterialną, zatwierdzoną zresztą dekretem króla z 4 lipca 1808 — nie zm ieniała ona stanu prawnego, który w ynikał z uchwał Kom isji Rządzącej, należycie ogłoszonych i uznawanych w K sięstw ie W arszawsk'm do czasu w yraźnej zm iany w e w łasn ym u staw odaw stw ie K sięstw a. Na zgodność p ostępow ania sądów z praw em obowiązującym zwrócił przelotnie uw agę Mencel (op. cit., s. 92), natom iast Szenic pom inął zupełnie tę w ażną okoliczność.

K uczyński w sw oich pism ach zw alczał zaciekle instrukcję z 17 m aja jako „przepisy p ryw atn e” m inistra dla sądów, nie ogłoszone w „Dzienniku P raw ” 13. W zw iązku z tym Rada Stanu, na podstaw ie referatu St. Staszica w ystąpiła naw et do króla o zarządzenie publikacji tej instrukcji w „Dzienniku P raw ” K sięstw a z tym, by do czasu tej publikacji obow iązyw ały bez zm iany przepisy K om isji R ząd zącej14. Tym czasem K uczyński m iał w ogóle za złe sądom trzym anie się „form brandenburskich”, „od których po odzyskaniu Ojczyzny zw olniła nas rządząca w ładza” ; przypom inał postępow anie w sądach szlacheckich Polski przedrozbioro­ w ej jako „św iętą ordynację”, pochodzącą „od naszych przodków, nie od rządu na- jezdniczego”, a którą jakoby utrzym ała Kom isja Rządząca w 1807 r. Procedurę przedrozbiorową, zastosow aną m. in. w procesie „królobójców” 1773 r., Kuczyński uw ażał za „wspaniałą, otwartą, praw dziw ie polską”, za „dzieło i zaszczyt praw i zw yczajów przodków naszych, które potom kow ie ich z chlubą podać m ogliby za w zór innym narodom”. A odm awiając przybycia do sądu na w ezw an ie w yjaśniał sędziom jako urzędnikom polskim: „Grzeszyłbym przeciw w ierności dla monarchy, posłuszeństw u dla prawa, gdybym m ając je ojczystei dawał współziom kom moim szkodliw y przykład ulegania prawom przez Fryderyka W ilhelm a króla pruskiego

u W In n ych spraw ach sąd y odm aw iały stosow an ia daw nego prawa karnego polskiego, n a które pow oływ ali się oskarżeni n iesz la c h ta . „D zien n ik W yroków Sądu K asac. K s. W arsz.“ t. I, nr 21, 53; t . II, nr 54, 59. W k ilk u spraw ach osób oskarżonych o sprzyjanie nieprzyjacielow i podczas w ojn y 1809 r., k tórych czyn y n ie podpadały pod śc isłe cechy przestępstw a zdrady określone w Landrechcie — Sąd K rym inalny d epartam entów warsz. i łom ż. (kaliskiego) w y­ m ierzył kary w ed łu g przepisów k o n sty tu cji 1588 r. i L andrechtu. Sąd K asacyjny u ch y lił jednak te wyroki z pow ołan iem się n a § 9 prawa karnego L andrechtu, n ie dopatrując się zn am ion p rzestępstw a ze w zględu n a brak zakazu praw nego. „D ziennik W yroków“ t. I, nr 18, 35, 40, 92: t. II, nr 23. W o statn iej z w ym ien ionych spraw, gdzie było u d ow od n ion e daleko idące w spół­ d zia ła n ie oskarżonego z ok u p an tem au striackim , doszło ju ż przed kasacją do darow ania orze­ czonej kary 10 letn ie g o w ięzien ia w drodze łask i królew skiej, a odw ołanie k asacyjn e d otyczyło tylko pozostałej części w yroku.

12 U chw ała z 24 lu te g o 1807, § 43. M ateriały do dziejów K o m isji R ządzącej t. I, s. 552—3. 13 AGAD, R.St.Ks.W . 335, k. 3, ta k ż e k. 12.

14 Tam że, k. 19—22 (referat S taszica, n a k. 23—25 jego brudnopis) 1 k. 37 (Rada S ta n u d o k ró la ).

(7)

przepisanym dla Prusaków, na polski język nie przetłum aczonym n aw et“ 15. Stano­ w isko K uczyńskiego, zdawałoby się tak patriotyczne, było przede w szystkim sta- nowo-szlac?T6ckie i nie m iało oparcia w praw ie, które obowiązyw ało w K sięstw ie, gdy chodzi o przepisy pruskie, nie z w oli Napoleona, ale czynników m iejscow ych.

Kuczyński pow oływ ał się w praw dzie na art. 70 k onstytucji K sięstw a o jaw ­ ności postępow ania sądowego, który w ed łu g jego rozum ienia odnosił się do całości postępowania, a nie do sam ej tylko rozprawy le. N ie było to w zgodzie z przepi­ sam i K cm isji Rządzącej, które przew idyw ały publiczność sam ej rozprawy, a poza tym procedurę pruską, jak w iadcm o tajną, inkw izycyjną i pisem ną. .K onstytucja była w praw dzie aktem późniejszym , ale nie mogła zm ieniać przepisów szczegóło­ w ych, które nie były z nią w prost i w yraźnie sprzeczne. Słusznie w yjaśniał m i­ nister Łubieński na zapytanie Rady Stanu, że „nie może dla jednego w ypadku zm ieniać form dla ogółu w skazanych”, które zgadzały się z form am i francuskim i (stanow iącym i w K sięstw ie ogólny m odel praw no-sądow y, w edług dekretu króla) i z prawam i uchwalonym i przez Sejm K sięstw a, a „nawet z naturą rzeczy”. Zgodnie z tym m inister spraw iedliw ości w ystosow ał rezolucję do Sądu K rym inal­ nego, w której w yjaśniał trafnie zasady m ieszanego procesu karnego w ed łu g „Code d ’instruction crim in elle”, w praw dzie nie obowiązującego w K sięstw ie, ale m ogą­ cego służyć za idealny okaz procedury karnej tego typu 17.

G łów ny zarzut K uczyńskiego zm ierzał w prost przeciwko udziałow i w spraw ie m inistra spraw iedliw ości, a w dalszej kolejności i Sądu K rym inalnego, który w szczął spraw ę — jako zainteresow anych. Już w drugim z pism, które dopro­ w adziły do spraw y sądowej, K uczyński staw iał m inistrow i Łubieńskiem u m. in. ogólny zarzut nadużyw ania sw ej w ładzy w obec sądów i przekroczenia k onstytucji przez u stanow ienie podsędków. Taka opinia o Łubieńskim była dość powszechna i naw et M encel pisze, że „zarzucano Ł ubieńskiem u nie bez pew nych podstaw w p ływ na w yrokow anie sądów ”. Na uzasadnienie sw ojego stanow iska M encel po­ w ołał reskrypt m inisterialny z 16 m aja 1808 o zadaniach prokuratorów oraz ko­ respondencję m inistra z prezesam i trybunałów w odpowiedzi na ich częste zapy­ tania 18 Szenic pow tórzył za Menelem m niej w ięcej to samo (z m ylną datą reskryptu) dodając, że m inister o indyw idualności Łubieńskiego m ógł w ykorzysty­

w ać „powiązania słu żb ow e” ż sędziam i do w pływ u na tok spraw, gdy w idział w tym swój interes (s. 21). Ten ostatni w niosek idzie za daleko z zadziwiającą lekkom yślnością, gdy nie zna się dokładnie odnośnych m ateriałów ; w żadnym razie nie m oże się odnosić do spraw y K uczyńskiego, w której m inister nie m iał oso- b'stego interesu (sam przyznaw ał się do pokrew ieństw a z Kuczyńskim , w edług Koźmiana).

W żadnym z pism m inistra Łubieńskiego, zachow anych w aktach Rady Stanu odnośnie spraw y K uczyńskiego, nie można dopatrzeć się ingerencji w wym iar spraw iedliw ości. W prawdzie sam Sąd Krym inalny, w skazując na obowiązyw anie dla siebie instrukcji m inistra spraw iedliw ości z 17 m aja 1808 podawał, że jest w ładzą „poddaną w ładzy m inisterialnej” 19, ale m iał n iew ątpliw ie na w zględzie adm inistracyjno-nadzorcze kom petencje naczelnika sw ojego resortu w rządzie K sięstw a. Oczywiście, k w estia rozciągłości tej kom petencji była i pozostaje w ą tp li­

15 Tam że, k. 3, 10, 51, 70. N atom iast Sąd K rym inalny nazw ał ordynację k rym inalną pruską prawem „krajow ym “ (tam że, k, 73, zob. te ż wyżej w przyp. 10).

16 Tam że, k. 5.

17 Tam że, k. 41, 42—43. Sam K uczyński n ie uw ażał za prawa obce k o n sty tu cji K sięstw a a n i K odeksu N apoleona (tam że k. 70).

is т . M e n c e l , op. cit., s. 203—204. A. H e y l m a n , H istoria organizacji sądownictwa w Królestw ie P olskim , t. I, W arszawa 1861, s. 130—131.

19 AGAD, R.St.Ks.W . 335, k. 15.

(8)

w a 20. Rada Stanu poleciła w ted y m inistrow i spraw iedliw ości, by naganił sądow i ten „nieprzyzwoity w yraz”. Stosow nie do tego m inister pouczył sąd, „aby nie czyniąc dalszych zapytań postąpił w spraw ie K uczyńskiego podłyg przepisów pra­ wa, którem u tylko co do porządku sądowniczego posłusznym i podległym być powinien, nie zaś w ładzy m in isterialn ej” 21. M inister, gdy go pytano, w skazyw ał sądow i przepisy prawa, ale takie, które w iązały sąd i bez tego. Zastrzegał się zresztą i w sposób ogólny, by sądy zwracając się do niego w sprawach w ątpliw ych (instrukcja z 23 maja 1808) czyniły to dopiero po zakończeniu sprawy; m inister m iał być pośrednikiem przy przedkładaniu spraw y królow i, którem u przysługiw ało prawo interpretacji au ten ty czn ej22.

Można było m inistrow i spraw iedliw ości zarzucać obrazę konstytucji, np. przez w prow adzenie w łasn ym i aktam i organizacji sądowej cyw ilnej i karnej, ale m iał tu Łubieński pokrycie w w oli królew skiej, potem częściowo i Sejm u. K uczyński m iał przecież m ożność udania się ze skargą na m inistra do króla za pośrednictwem Rady Stanu, jak p rzew idyw ał dekret o organizacji m inistrów z 20 k w ietnia 1808, w praw dzie nie p u b lik o w a n y 23, ale łatw y do odszukania przy stosunkach K uczyń­ skiego z prokuratorem generalnym K sięstw a, J. K. Szaniaw skim . Ta sam a orga­ nizacja m inistrów podkreślając m ocno niezaw isłość sądów, nakładała jednak na m inistra sp raw iedliw ości obowiązek w ydaw ania zaleceń sądom „w celu utrzy­ m ania regularnego biegu sądow nictw a nie wdając się w w yrokow anie ani w ska­ zując im jak m ają sądzić...” (art. 27). Podobnie organizacja sądow nictw a cyw il­ nego z 13 m aja 1808, w ydana przez m inistra spraw iedliw ości w im ieniu króla, zastrzegając „niepodległość” sądow i co do w yrokow ania, przyznaw ała „m agistra- turom sądow ym ” z m inistrem na czele „przepisany prawem dozór i zw ierzchnictwo nad sądam i” 24. B yć m oże w praktyce dozór ten szedł za daleko, m oże nieco za w zorem pruskiego ustroju, gdziei organy naczelne w ład zy królew skiej w zak resie w ym iaru spraw iedliw ości (M inisterstwo Spraw iedliw ości z kanclerzam i ną czele) spraw ow ały k ierow nictw o sw ojego resortu bez zastrzeżenia n iezaw isłości sądowej.

Form alnie były jednak bardziej w idoczne w p ływ y francuskie w ustroju są­ dowym K sięstw a, m. in. w sform ułow aniu zadań prokuratury w ed łu g reskryptu m inisterialnego, w czym trudno w idzieć coś nadzwyczajnego z punktu w idzenia zadań służbow o-nadzorczych nad sądami. Przykładem ingerencji sam ego ministra,, z w łasnej inicjatyw y, z tytu łu sw ojego stanow iska wobec sądów, b ył w ypadek opisany przez F. W ężyka, który jako sędzia apelacyjny (jeszcze za czasów Kom isji Rządzącej) sp isyw ał akt pryw atno-praw ny w m ieszkaniu francuskiego rezydenta Serry, pobierając w ysokie „szportle” w ed łu g taksy pruskiej, a jeszcze dodatkowo w oźny m iał zażądać za sw oje czynności 30 talarów . Pow iadom iony o tym (przez Niem cewicza) Łubieński w y sła ł w tedy „piorunujący reskrypt” do prezesa Sądu A pelacyjnego w W arszawie, ale otrzym aw szy w yjaśnienie, że pobrano opłaty zgodnie z prawem , m usiał zaniechać sw ojej in te r w e n c ji26.

20 S. W ł o d y k a , Organizacja sądownictwa, Kraków 1959, s. 278—283.

2 1 AGAD, R.St.Ks.W . 335, k. 35, 44. Poprzednio m in iste r polecał ty lk o o g ó ln ie sądow i, by p ostąp ił w spraw ie K uczyńskiego w ed łu g prawa (tam że, k. 17).

22 In struk cja z 23 m aja 1808, zob. Zbiór Przepisów A d m in istra cyjn ych Królestw a Polskiego, W ydział Sparwiedliwości t. VII, W arszawa 1868, s . 7. O rganizacja m inistrów z 20 k w ietn ia 1808, tam że, t. II, s. 3 n„ § 22.

23 O głoszony dopiero ψ Zbiorze Przepisów A d m in istra cyjn ych (zob. przyp. 22).

24 Tam że, t, VI, s. 11 n. Zob. też art. 21 i 22 organizacji m inistrów z 20 m aja 1808. Art. 24 tego d ekretu nakładał na m in istra spraw iedliw ości obow iązek „w prow adzenia i w ykonania orga­ n iza cji sądow ej“ , na co pow oływ ał się Ł ubieński wydając odpow iednie Instrukcje wbrew R ad zie S ta n u , ale zgod n ie z w olą króla, którem u p rzysługiw ało p rzecież prawo u zu p e łn ia n ia k on ­ sty tu c ji.

(9)

Zarzutu K uczyńskiego w pism ach do B ady Stanu dotyczyły też sposobu stoso­ w ania przepisów pruskiej ordynacji krym inalnej przez sąd. Trudno wchodzió w szczegóły, ale łatw o wykazać, że Sąd K rym inalny i M inisterium Spraw iedliw ości znały lepiej prawo obowiązujące, niż K uczyński. W edług Koźmiana na polecenie m inistra spraw iedliw ości doręczono K uczyńskiem u rezolucję sądową z ogólnym zagrożeniem jakim iś „artykułam i prawa pruskiego”, a K uczyński odczytał sobie w dem u treść odnośnego przepisu nakazującego stosow anie kary chłosty za niepo­ słuszeństw o w stosunku do opornego przestępcy. Koźmian coś tu pokręcił, bo nawet cytat, w zięty rzekomo z tek stu ordynacji pruskiej, jest bardzo nieścisły. N ie potrzeba na to było zalecenia m inistra, bo sądy stosow ały i tak ow e kary za nieposłuszeństw o aż do 1864 r., oczyw iście do oskarżonych-nieszlachty — jak stw ierdza K onstanty M a ł k o w s k i dodając, że było to w brew instrukcji z 17 m aja 1808, w której m inister spraw iedliw ości zakazyw ał przy śledztw ie „pod surową odpow iedzialnością w szelkiego rodzaju przym usu” 2e. W aktach Rady Stanu znajduje się tylko tek st w ezw an ia sądu z zagrożeniem , w razie niestaw ien n ictw a Kuczyńskiego, „realną cytacją” 27.

Trudno dopatrzeć się w postępow aniu Łubieńskiego w tej spraw ie niedozw o­ lonej m inistrow i spraw iedliw ości ingerencji w urzędowanie sw ojego resortu, chyba że przyjm ow alibyśm y naruszenie niezaw isłości sądu np. w przypadku, gdy pro­ kurator składa w nioski o zastosow anie jakiegoś przepisu prawa karnego, co jest przecież tylko jego obowiązkiem ( w spraw ie K uczyńskiego Łubieński działał też początkowo, dopóki nie zwrócono się do niego osobiście, przez podwładnego mu prokuratora „królew skiego”). D oszukiw anie się cech niepraw orządności w takiej ingerencji byłoby absurdalne. A przeciw nie — zarówno z akt Rady Stanu w spra­ w ie K uczyńskiego, jak z opisu K oźm iana w ynika, że nacisk na sądow nictw o ■— nacisk w rezultacie skuteczny — szedł raczej ze strony przeciwników politycznych Łubieńskiego, nie m ających p odstaw do takiej ingerencji. K uczyński zwracał się do Rady Stanu jako do „rządu ojczystego” i w ładzy „nam iestniczej” (króla), w praw dzie powołując się na to, że w tedy jeszcze nie działał Sąd Kasacyjny w K sięstw ie; chciał jednak, by „rządcza w ładza” zakazała sądowi dalszego postę­ powania, by ochroniła go jako stronę 'słabszą, „przeciw której urząd publiczny czyni” 28. K uczyński m iał za sobą generalnego prokuratora, powołanego dla n ie- zorganizowanego jeszcze Sądu K asacyjnego, J. K. Szaniaw skiego, który też rze­ czyw iście w ystąp ił z pism em do Rady Stanu 29 lipca 1810, przedkładając w ą tp li­ w ości w k w estii pociągnięcia do odpowiedzialności m inistra spraw iedliw ości w ed ­ ług w niosków K uczyńskiego. Rada Stanu zgodnie z referatem St. Staszica, od­ niosła się n egatyw n ie do tego „przedłożenia” 29.

2β κ. M a ł k o w s k i , Przepisy postępowania sądowego w sprawach karnych, Warszawa 1865, s. 221.

27 AGAD, R .St.K s.W . 335, k. 65. Na k. 72 je st w yciąg tłu m a czo n y n a język polski (zapew ne przez sędziego delegata, zob. k. 73) z procedury krym inalnej 1806 r. (§§ 262, 263, 292, 293, 294, 295, 296, 297) w kopii pochodzącej n ie w iadom o od kogo. R zekom y art. prawa k rym inalnego pruskiego zacytow any przez K oźm iana (op. cit., s. 356—7) je st bardzo n ied ok ładn ym streszcze­ n iem głów nie §§ 292 i 294, które n iV odn osiły się ty lk o d o „złodziejów i rozbójników “ , ale do każdego „uporczywego i zaciętego p rzestępcy“ .

28 Tam że, k. 10, 49, 54, 55, 56.

29 Tam że, k. 84—85, 86, 87—88. W edług M e n e l a (op. cit., s. 100—101) S zan iaw sk i ju ż 23 m arca 1809 w ystąpił w R adzie S ta n u ze skargą przeciw ko Ł ubieńskiem u, h a co król dekretem

z 14 k w ietn ia 1809 wyraził m inistrow i sw oje dalsze za u fa n ie. Powtarza to S z e n i c (op. cit., в. 24—25), ale m iesza za K o ź m i a n e m (op. cit., s. 357) ze sprawą u stą p ien ia Szaniaw skiego я generalnej prokuratury K sięstw a, co n ie m iało chyba bezpośredniego zw iązku ze spraw ą K u­ czyńskiego, a n a stą p iło dopiero 17 lip ca 1811. T. K o z a n e c k i , Płockie rękopisy J. K . Szaniaw ­ skiego, „Archiw um H istorii F ilo zo fii 1 Myśli S p o łeczn ej“ t . VII, 1961, s. 294, przyp. 7.

(10)

W dalszym postępow aniu, nieudokum entow anym już w zachowanych aktach Rady Stanu, Sąd K rym inalny m iał po pierwszej publicznej rozprawie zaw iesić postępow anie i zwrócić się do króla o um orzenie sprawy Kupzyńskiego; tak podał Szenic za Koźmianem. B yć może w chodziła tu w grę decyzja Rady Stanu z 8 grud­ nia 1809, wydana na zażalenie K uczyńskiego, który prosił o w y'ączenie w swojej spraw ie sądu krym inalnego w łaściw ego m iejscow o; Rada Stanu poleciła, by pro­ kurator generalny uczynił co do tego „dalsze w nioski prawne w czasie, gdy Sąd K asacyjny urzędow anie sw oje rozpocznie’’, zaś K uczyńskiem u zezw oliła „uczynić w niosek w Sądzie K rym inalnym o w strzym anie dalszego biegu sw ej spra-wy w tym sądzie” 30. Po rozpoczęciu przez Sąd K asacyjny czynności w 1810 r. nie trzeba byłoby w takim razie nacisku m inistra spraw iedliw ości (najwyżej jakieś przypom ­ nienie), aby sąd podjął zaw ieszoną sprawę.

W edług M enela spraw ę przedłożono królow i do umorzenia w czerwcu 1811 r . 3l. W postępow aniu przed Sądem K asacyjnym w yw ierano różne środki nacisku na sam ten isąd (Radę Stanu), a zwłaszcza na Koźmiana jako referenta spraw y K u­ czyńskiego. Tu w łaśn ie m ożna by się dopatrzeć bezprawnej ingerencji — czy to ze strony F. Wężyka, posła na Sejm (już nie sędziego apelacyjnego, jak m ylnie podał ’Koźmian), który zresztą później przedstaw iał spraw ę inaczej niż Koźmian, zaprzeczając sw ojej ingerencji za ' Kuczyńskim . K onkluzje referatu w ytyczył K oź- m ianow i w prywatnej rozm owie prezes Rady Stanu S tan isław Potocki w yjaśniając, że jest to „sprawa nas w szystkich”, że w K uczyńskim obrażono „naszą godność obyw atelską i bezpieczeństw o naszych osób” (słowa przytoczone przez Koźmiana, jak i rozm owy z innym i jeszcze osobami w tej sprawie). W reszcie nowy m inister skarbu Tadeusz M atuszew ic uchylił się w praw dzie od udz’alu w rozprawie Sądu K asacyjnego zasłaniając się pokrew ieństw em z K uczyńskim , ale — być może z inspiracji Czartoryskich, z którym i był związany — nakłonił ostatecznie Koź­ m iana, pozostającego rów nież pod w pływ em Puław, do napisania „popisowego” referatu, który obejm ow ał w całości w szystk ie w nioski skazanego i obrońców. Jak widać, był to konflikt głów n ie polityczny, z pew ną domieszką partykuła- ryzm ów dzielnicow ych ziem iaństw a zachodnich departam entów K sięstw a, bardziej postępowego, którego interesy w yrażał w sw ojej działalności Łubieński (nie tyłko w sądow nictw ie, ale i w innych dziedzinach życia państw owego) — i sfer konser­ w atyw nych, głów nie z departam entów pogalicyjskich, w łączonych w 1809 r. do K sięstw a.

Wyrok Rady Stanu zapadł rzeczyw iście w brew intencjom Łubieńskiego, lecz łączyło się to z przekroczeniem wyraźnego prawa, m ianow icie art. 55 dekretu o Sądzie K asacyjnym z 3 k w ietnia 1810, w edług którego w razie skasow ania zaskarżonego wyroku należało odesłać spraw ę celem powtórnego rozpatrzenia do innego sądu, równego stopniem sądowi, od którego się odwoływ ano do kasacji. N aruszono też artykuły 23 i 56 organizacji objętej tym dekretem , tj. regulam inem Sądu K asacyjnego, które nakazywały ogłaszanie drukiem jego w y r o k ó w 32. M otywy

so AGAD, R. St. Ks. W. 335, k. 74 i 75 (brud n op is).

31 M e n c e l podał kon k retn e in form acje pow ołując się ogóln ie n a odnośne akta (op. cit., s. 172); n ie w iadom o, co znaczy, że król m iał być oburzony „pom inięciem poprzednich in sta n - c.li'‘. W edług M e n e l a K uczyńskiego skazano n a 3 tygodn ie aresztu. T ym czasem S z e n i c pow tórzył za K o ź m l i n e m , że wyrok opiew ał na 2 m iesiące pozbaw ienia w olności.

32 „D ziennik Praw “ t. II, s. 169, 170. Być m oże spraw ę ogłoszen ia tego w yroku w strzym ał «am Łubieński, do którego n ależała p u b lik acja po przesłaniu m u te k stu z Rady S ta n u . M oty­ w em m ógł być sprzeciw Ł ubieńskiego przeciw ko wyrokowi zap ad łem u wbrew prawu. Mogły a potem w ypadki w ojen n e i okupacja rosyjska K sięstw a. Rozpraw a przeciw K u czyń sk iem u jed n ak te ż sta n ą ć n a przeszkodzie: zw łoka Rady S ta n u w n ad esłan iu w yroku m inistrow i.

(11)

tego niepraworządnego postępow ania najw yższej instancji sądowej K sięstw a podał, dość dokładnie Koźmian. Szenic streścił je za K oźmianem, kładąc nacisk na obaw y przed w pływ em m inistra spraw iedliw ości na now o w yznaczony sąd — nie zwracając uwagi na inne, silniejsze naciski, bynajm niej nie judykacyjno-nadzorcze w tej sprawie. K uczyńskiem u tak sprzyjano, że w yłączono w szystkich referen­ darzy, posądzonych o niechęć w jego spraw ie, chociaż nie byli oni członkam i, a tylko organam i pom ocniczym i Sądu K asacyjnego. K oźmian nie w spom niał nic, by w yłączenie objęło sam ego m inistra Łubieńskiego. W yłączono za to prck u ratira, jako poprzednio urzędnika w M inisterium Spraw iedliw ości, co przecież nie m iało sensu, skoro i tak prokurator kasacyjny, jak każdy inny, podlegał m inistrow i; m iejsce jego zajął referendarz, który sprzyjał K uczyńskiem u, nic w ięc dziwnego, że nie zaprotestow ał przeciwko naruszeniu prawa przez Sąd Kasacyjny.

Czy rzeczyw iście sprawa K uczyńskiego była tak ciężką przegraną dla m inistra spraw iedliw ości, jak to ocenił Falkow ski, a za nim Szenic? Chyba nie, skoro m i­ nister Łubieński dckonał sw ojego dzieła, tj. organizacji sądowej K sięstw a, która m 'ala przetrw ać do 1876 r. — i utrzym ał się do końca na swoim stanow isku. Już u Koźmiana sylw etk a K uczyńskiego bynajm niej nie przedstaw ia się sym patycznie; Szenic pom inął w szystk ie w zm ianki tego pam iętnikarza o pieniactw ie K uczyń­ skiego, o jego charakterze „republikanck'm, nieugiętym , śm ia'ym , do oporu władzy

skłonnym ” (republikancki znaczy tu „stąrcszlachecki”, z czasów dawnej Rzeczy­ pospolitej); w edług Koźmiana K uczyński m iał być „z natury sw ojej trudny do pogodzenia z jakim bądź. rządem ”. Opowiada też Koźmian o sm utnym końcu Kuczyńskiego, jakoby na skutek tego, że po uniew innieniu, czyli w ygraniu sprawy z Łubieńskim, stał się „najnieszczęśliw szą istotą” straciw szy p op u larn ość33. Z dru­ giej strony K oźm ian przyznał sam okrytycznie, że „wchodząc w urzędowanie za K sięstw a W arszawskiego, z obm ów i nienaw iści po domach pryw atnych rozsia­ nych” uprzedził się wobec m inistra Łubieńskiego, którem u przyznaw ał ogromne zasługi dla organizacji sądów, a n ie m ógł mu tylko w ybaczyć spraw y K uczyńskiego, w której rzekomo „za daleko· urazą się u niósi” 34. Raczej chyba nie chciał się przyznać do błędu w spraw ie, w której dał się użyć za głów ne narzędzie grupy politycznej niechętnej Łubieńskiem u.

Dlaczego Szenic opierając się w zasadzie na K oźm ianie odwrócił zdecydowanie jego opis na kcrzyść K uczyńskiego, trzeba w yjaśnić anegdotyzmem „Pitavala”. P o­ m inął on też su gestie Menela, który rów nież w idział w pieniactw ie i

rozraehun-w Sądzie K asacyjnym m iała się odbyć rozraehun-wg M e n e l a 9 października 1812 (op. cit., s. 193); w Innym m iejscu p ow ołując się n a „akta sprawy K uczyńskiego" M encel pisze jed nak o w y­ roku z 23 w rześnia 1812 (op. cit., s. 231, przyp. 87). O statni opublikow any wyrok Sądu K asac. K sięstw a był z 16 p aździernika 1812. Jak podał J. J. L i t a u e r (op. cit., s. 24—30) n ie były te ż publikow ane 4 w yroki w spraw ach m ałżeń sk ich , które odbyw ały się przy drzw iach zam ­ k n iętych.

33 K o ź m i a n , op. cit., s. 349, 350, 363—8. O p ien ia ctw ie K uczyńskiego św iadczą te ż jego w łasne pism a zachow ane w ak tach Rady S ta n u w AGAD (vol. 335) — łą czn ie aż osiem od 21 m arca 1809 do 14 m arca 18lb (od k w ietn ia do w rześnia 1809 r. była przerwa w d ziałaln ości są d u spow odow ana w o jn ą ). K uczyński pow tarzał w n ich na różne sposoby te sam e argum enty, podnosił k w estie n ie m ające w iele w spólnego ze sprawą, np. sw oje zasługi w w ojn ie 1807 r. Naprzykrzał się u rojonym i obaw am i, np. pisał, że m oże przyjdzie czas, kiedy będzie potrzebo­ wał dowodów, „jakom n ie kradł w łasności publicznej...-' (k. 47). O pisywał ze szczegółam i izbę sądow ą („ sm u tn e u stro n ie" ), w której czekał w ezw any do Sądu K rym inalnego (k. 49—50). O sobne pism o w ystosow ał dow odząc R adzie S ta n u , że należy m u wg K odeksu N apoleona 1 przepisów o ob yw atelstw ie K sięstw a u stan ow ić kuratora (k. 77—78) jako zm arłem u śm iercią cyw iln ą — i trzeba m u było w yjaśn iać (n a podstaw ie referatu S ta szica ), że jego obawy w y­ n ik ły z niezn ajom ości od n ośn ych przepisów (k. 82, 83).

(12)

kach politycznych głów ną sprężynę spraw y K u czyń sk iego35. M encel, sum ienny historyk, nie zajął się jednak bliżej ów czesnym i zagadnieniam i praw nym i i ocenia zbyt jednostronnie w p ływ Ł ubieńskiego na sądownictwo; a przecież w p ływ póź­ niejszej Kom isji Rządowej S praw iedliw ości w Królestwiei Polskim i pew nością nie był m niejszy.

Dodać by jeszcze trzeba, że Sąd K asacyjny K sięstw a, w yw iązaw szy się tak źle ze sw oich uprawnień judykacyjno-nadzorczych, m iał chyba na celu w dalszym rzędzie osiągnięcie kom petencji do nadzoru służbow ego nad w szystk im i sędziami. N aw et w ed łu g organizacji sądow nictw a cyw ilnego, wydanej przez m inistra spra­ w ied liw ości 13 m aja 1808, przysługiw ały m u takie kom petencje, jednak tylko w obec sędziów apelacyjnych i pokoju. Ten dualizm w ładz nadzorczo-sądow ych był anom alią sądownictw a K sięstw a. M inister sp raw iedliw ości m iał praw o „dozoru i napom nienia” wobec w szystkich sądów z w yjątk iem K asacyjnego; natom iast Sąd K asacyjny, z udziałem m inistra spraw iedliwości, m iał „prawo strofow ania” ogra­ niczone do najw yższej k ategorii sę d z ió w 36. W związku z tym należy rozumieć w niosek Rady Stanu do króla o ścisłe ogranicżenie w ładzy m inistra spraw iedli­ w ości, by odebrać mu m ożność w pływ an ia na sądownictw o. Ze sw ej strony Ł ubieński w e w łasnym projekcie zm iany konstytucji K sięstw a, zredagowanym tuż przed rozprawą K uczyńskiego w Sądzie K asacyjnym , domagał się tego sam ego, tj. konstytucyjnego określenia w ładzy m inistra spraw iedliw ości, zapew ne w takim sposobie, by sparaliżow ać odrębność w ładzy Sądu K asacyjnego i znieść zupełnie w yłączen ie tego sądu spod nadzoru m inistra; chciał też niedw uznacznie usunąć w ładzę służbow o-nadzorczą Sądu K asacyjnego (Rady Stanu), by zapobiec zw iąza­ nym z tym intrygom przeciw m inistrow i ze strony możnych, „gdyż długo jeszcze zechcą m ieć zam iast sędziów sw oich słu żalców gotowych na rozkazy pańskie złupić z m ajątku i z honoru tych, których przem oc chciała pognębić” 37.

N iew ątpliw ie w adą ustroju K sięstw a było pow ierzenie fun kcji Sądu K asacyj­ nego Radzie Stanu, w ładzy przede w szystkim adm inistracyjno-politycznej i orga­ nowi pom ocniczemu w ustaw odaw stw ie. Wadą b yła i zbyt rozległa w ładza m inistra spraw iedliw ości, co jednak polegało głów n ie na pow ierzeniu przez króla m inistrow i nie tylko w prow adzenia (wykonania), ale i ustanow ienia nowej organizacji sąd o­ w ej (wobec oporu Rady Stanu p rzeciw projektom Łubieńskiego), a n ie na ingero­ w aniu w poszczególne sprawy. W każdym razie spraw a K uczyńskiego nie daje przykładów takiej bezprawnej ingerencji m inisterialnej.

Jeżeli w spraw ie tej można m ów ić o przegranej m inistra, nie był to w cale przejaw praw orządności w ów czesnych stosunkach, ale sam ow oli stanowej repre­ zentow anej przez K uczyńskiego i jego zw olenników . N iepraw ny nacisk na sąd, przynajm niej w instancji kasacyjnej, szedł skądinąd, zei strony arystokratów w Radzie Stanu (Potocki) i poza nią (Czartoryscy i M atuszewic, a m oże i Zamoyscy przez J. K. Szaniawskiego). Wobec zniszczenia akt sądowych i zaniechania p ub li­ kacji w yroku Sądu K asacyjnego n ie dow iem y się na ten tem at w ięcej szczegółów, chyba przypadkowo, o ile istn ieją jakie archiwalia zastępcze w papierach rodzin­ nych (podworskich, bibliotecznych, fundacyjnych m agnackich itp.). Jednak obraz praw dziw y, jaki dał się jeszcze częściow o zrekonstruować, jest inny od opow ieści K oźm iana i nie podpada pod uogólnioną ocenę Szenica.

35 T . M e n c e l , o p . c it., s . 98, 194, 209. W a r to w s p o m n ie ć , że z a r ó w n o J . F a l k o w s k i ( o p . c it., t . I I , s. 109— 114) j a k i W . C h o m ę t o w s k i (o p . c it., s. 195— 8 ), m im o a n e g c lo ty z m u s w o i c h p r a c i o p a r c ia s ię n a К o ź m l a n i e , n i e p o m i n ę l i z je g o o p is u w z m i a n e k c h a r a k t e r y ­ z u j ą c y c h u j e m n i e K u c z y ń s k ie g o . 36 A rt. 2 o r g a n i z a c j i s ą d o w n ic tw a c y w . z 13 m a j a 1808 (z o b . p r z y p . 24). 37 т. M e n c e l , o p . c it., s . 192.

(13)

III. SPRAW A SZYMANOW SKICH

B yła to spraw a bardziej skom plikow ana pod w zględem prawnym , na styku prawa cyw ilnego i karnego; pochodziła jeszcze z czasów pruskich. Koźmian nie był w tej spraw ie referentem , a nie znając prawa pruskiego ani stosunków w K sięstw ie przed 1809 r., łatw o m ógł pisząc z pam ięci po latach dopuścić się przekręceń, naw et m im ow olnych. Szenic oparł się w yłącznie na Koźmianie; o ile m i wiadom o, żaden inny utw ór pam iętnikarski n ie daje nic do tej sp r a w y 3S. Nic dziw nego, że przekręcenia dalszego rzędu, tj. w yw ołane przez Szenica, są też w iększe. Szenic zaczął „w łasnym i słow am i” od oskarżenia m inistra Łubieńskiego 0 ingerencję i w orzecznictw o cyw ilne, chociaż „w gruncie rzeczy była to sprawa k rym inalna”. Słow a te nasuw ają w rażenie dwuznaczności, jakoby chodziło o na­ piętnow anie Łubieńskiego za tę karygodną ingerencję, będącą przestępstw em urzędow ym m inistra. A spraw a Szym anow skich była przede w szystkim cyw ilną, w ynikłą z w ątp liw ości głów n ie form alno-praw nych.

Trudno zrozum ieć czytając K oźm iana i Szenica, w czym w idziano fakt in ge­ rencji Łubieńskiego w tej spraw ie na rzecz sw ojej rodziny. Zofia z Górskich Szy­ m anow ska, w dow a po regencie koronnym , nie była zresztą m atką synow ej Ł u ­ bieńskiego; b yły m iędzy nim i jakieś koligacje, ale nie tak b liskie (jego synow a była córką innej Szym anow skiej), a tylko pośrednie m iędzy Łubieńskim a regen- tową, która była pow inow atą, ni© krewną, synowej Ł u b ień sk iego39. Można by są­ dzić, że Łubieński ingerow ał w tę spraw ę, gdy toczyła się w Sądzie A pelacyjnym K sięstw a W arszawskiego — ale ten etap spraw y pom inął Koźmian, a za nim z ko­ nieczności Szenic. Cała zaś k w estia zawarcia przez Szym anow ską z trzem a synam i kontraktu o dobra K aski z „H olendrem ”, sporu cyw ilnego na tym tle w 3 in stan ­ cjach, potem spraw a krym inalna przeciw „H olendrowi” w 2 instancjach — odby­ w ały się za czasów pruskich i przed sądam i pruskim i, na które Ł ubieński nie m iał żadnego urzędowego w pływ u.

Koźmian zetknął się ze spraw ą Szym anow skich, gdy w eszła ona przed Sąd K a­ sacyjny K sięstw a, którego Łubieński był członkiem jako m inister. Do porównania zgodności opisu K oźm iana z praw dą można się posłużyć obszernym tekstem w yro­ ku Sądu K asacyjnego, ogłoszonym drukiem zgodnie z przepisam i, a dużo szczegó- łow szym i dłuższym od relacji Koźmiana, n ie m ów iąc o w iększej wiarygodności 1 rzeczyw istym a u ten ty źm ie40. Przekręcenia K oźm iana są rażące, a często istotne. W um ow ie z 1801 r. o dobra Kaski, sprzedane przez regentow ą Szym anow ską z synam i m ałżonkom M otte (być m oże pochodzenia holenderskiego, jak podał Koźmian), będącą tylko „punktacjam i do kontraktu” (um ową przedwstępną), um ówiono 6 tysięcy talarów jako vadiu m , którego m iała prawo żądać jedna ze

38 K . K o ź m i a n , o p . c i t ., s . 112— 116. S . S z e n i c , o p . c it., s . 28—32. B r a k w z m i a n k i o t e j s p r a w i e r o d z i n n e j n a w e t u j e n e r a ł a J ó z e f a S z y m a n o w s k i e g o , P a m iętn iki, w y d . S . S c h n t i r - P e p ł o w s k i , L w ó w 1898. 39 K o ź m i a n n a p i s a ł t y l k o , ż e „ z a s y n e m m i n i s t r a s p ra w i e d li w o ś c i Ł u b i e ń s k i m P i o ­ t r e m b y ł a S z y m a n o w s k a , s t a d r e j e n t o w e j w s t ę p d o m i n i s t r a “ (o p . c it., s. 114). N ie z n a c z y to , b y s y n o w a m i n i s t r a Ł u b i e ń s k ie g o b y ła c ó r k ą r e j e n t o w e j S z y m a n o w s k ie j, j a k p o d a ł S z e n i c . N a le ż a ło b y d l a d o k ła d n o ś c i s ię g n ą łi d o p o ls k ic h p o m o c y g e n e a lo g ic z n y c h , k t ó r e j e d n a k z a w o d z ą , g d y c h o d z i o r o d z in ę S z y m a n o w s k ic h , ż o n ą P i o t r a Ł u b i e ń s k ie g o b y ła B a r b a r a S z y m a n o w s k a , c ó r k a M ic h a ła s t a r o s t y w y sz o g ro d z k ie g o i A n ie li ze ś w i d z i ń s k i c h k a s z t e l a n k i r a d o m s k i e j — t e j s a m e j , k t ó r a w y c h o w u j ą c K l e m e n t y n ę T a ń s k ą (H o f m a n o w ą ) o p o w ia d a ł a j e j o s w e j c io tc e F r a n c i s z c e K r a s i ń s k i e j , ż o n ie k ró le w ic z a p o ls k ie g o . R . Ł u b i e ń s k i , G enerał Tom asz Ł u b ie ń ­ sk i t . I, W a r s z a w a 1899, s . 43, 181. T . W e n t w o r t h Ł u b i e ń s k i , o p . c i t ., s . 43. Z a p e w n e w ię c r e j e n t o w a S z y m a n o w s k a b y ł a ż o n ą s t r y j a s y n o w e j Ł u b i e ń s k ie g o , a s y n o w ie r e j e n t o w e j j e j b r a ć m i s t r y j e c z n y m i .

40 „ D z i e n n i k W y ro k ó w S ą d u K a s s a c y jn e g o K s i ę s t w a W a r s z .“ t . I I , n r 29, s . 129— 143, w y r o k z 13 m a r c a 1812.

(14)

stron na w ypadek, gdyby druga nie w ykon ała ściśle k o n tra k tu 41. O zapłatę tego va d iu m M-ottcwie pozw ali Szym anow skich, przy czym chodziło o znaczenie użytego w yrażenia łacińskiego, które zdaniem Szym anow skich było odstępnem , a w edług Mottów karą umowną, p'acon.ą przez łam iącego kontrakt, bez zw olnienia go z obowiązku w ykonania. Wyrok najw yższego Trybunału w B erlinie (instancji III, rew izyjnej) daw ał Mottom, z braku innych dowodów, prawo w ykonania przysięgi co do znaczenia um ów ionego vadiu m ; M ottow'e w ykonali przys'ęgę zgodn'e ze sw oim i tw ierdzeniam i, że była to kara konw encjonalna. Na podstaw 'e tej przys'ęgi w yszła w 1802 r. sądowa „rezolucja p uryiik acyjna” na korzyść M ottów, którzy tak łatw o przew ażyli na sw oją stronę w agę spraw iedliw ości pruskiej. Spór zakoń­ czono na razie ugodą m iędzy stronam i 26 m aja 1803, po czym Szym anowscy odebrali sum ę sprzedaży (z potrąceniem ow ego vadiu m i innych w zajem nych pre­ tensji), a M ottowie uzyskali w łasność dóbr K aski i sprzedali je natychm iast z du­ żym zj'sklm generałow i B łociszew skiem u 42.

Spraw ę karną w ytoczono następnie Mottom na podstaw ie denuncjacji Józefa Szym anow skiego (zapewne późniejszego genera’a) o krzyw oprzysięstw o, gdyż zda­ niem Szym anow skich M ottowie przysięgli w brew treści um owy. Jako d~wód przedłożono list konsyliarza rejencji (tj. sędziego sądu prowincjonalnego pruskiego),

który przyjm ow ał punktację stron w 1801 r. M ottów skazano w I instancji na 4i K o ź m i a n p is z e , ż e S z y m a n o w s k a w z ię ła o d „ H o l e n d r a “ z a d a t e k , co n ie o d p o w ia d a f a k t o m . O k a r z e u m o w n e j z o b . Landrecht z 1794 r . cz. I, t y t u ł V, §§ 292—315. W g §§ 311 z ło ­ ż e n i e k a r y n i e u w a l n i a ł o o d w y k o n a n i a u m o w y . N a t o m i a s t § 312 p o s t a n a w i a ł , ż e w ra z ie w y r a ź n e g o u z n a n i a w u m o w ie z a p ł a t y k a r y z a z w o ln ie n ie s t r o n y o d o b o w ią z k u w y k o n a n i a u m o w y , k a r ę u w a ż a s ię z a „ z a d a t e k p o d p r z e p a d k i e m d a n y “ — a w te d y w g § 314 z o b o w ią z a n y m i a ł b y w y b ó r, a lb o w y p e łn ić u m o w ę , a lb o z a p ł a c ić k a r ę . O z a d a t k u t a m ż e § 205— 206; w g § 212 d a j ą c y z a d a t e k m ó g ł u m ó w ić s ię o p ra w o o d s t ą p i e n i a , a w te d y g d y o d u m o w y o d s t ą p i ł , t r a c i ł z a d a t e k b e z d a ls z e g o z o b o w ią z a n ia . U ż y te w p o s t ę p o w a n i u c y w iln y m p r z e d s ą d e m p r u s k i m o k r e ś l e n i a : W andelpoen (poena am bulatoria) i C onventionalstrafe (poena conventionalis), w g „ D z. W y ro k ó w S ą d u K a s a c . K s i ę s tw a “ ( t a m ż e s. 130, 131) p o c h o d z ą z ó w c z e s n e j d o k t r y n y p r a w n o - c y w i l n e j . O k r e ś l e n ie va d iu m p r z y p o m i n a d a w n e p ra w o p o ls k ie , c h o c i a ż u m o w ę s p is y w a ł s ę d z ia p r u s k i . V adium c z y li z a k ł a d w d a w n y m p r a w ie p o ls k im (s z la c h e c k im ) b y ło ra c z e j o d s t ę p ­ n y m , a le w y n o s iło z w y k le p o d w o jo n ą g łó w n ą s u m ę z u m o w y . P . D ą b k o w s k i , Prawo pry-

w atne polskie t . I I , L w ó w 1911, s. 433—4. T y m c z a s e m w u m o w ie o d o b r a K a s k i m ę d z y S z y m a ­ n o w s k i m i a M o t t a m i s u m a s p r z e d a ż n a w y n o s i ła 92 ty s . t a la r ó w , a o w e t a j e m n i c z e va d iu m t y lk o 6 ty s ię c y . O u m o w ie s p r z e d a ż y w Landrechcie c z. I, t y t u ł X I , §§ 1—362. W g p rz e p is ó w o f o r m ie u m ó w ( t a m ż e cz. I, t . V, § 120) p u n k t a c j a m i a ł a t ę s a m ą m o c c o f o r m a l n y k o n t r a k t (z o b . t e ż § 124 0 m o ż n o ś c i z m u s z e n i a d o p o d p i s a n i a p r z y s p r z e d a ż y u m o w y , g d y t e g o w y m a g a ło p ra w o m i e j ­ s c a z a w a r c ia u m o w y ) . C y t u j ę Landrecht w g p ie rw s z e g o c a łe g o t ł u m a c z e n i a p o ls k ie g o p t . Po­ w szechne prawo krajowe dla państw pruskich, c z. I, t . I, P o z n a ń 1828.

S p o s ó b z a w i e r a n i a c z y n n o ś c i p r y w a t n o - p r a w n y c h ( „ d c b r e j w o li“ ) b y ł p r z e p i s a n y w Pow szech­ n e j ordynacji sądowej dla p aństw pruskich, cz. I I (p ie rw s z e t ł u m . p o ls k ie , P o z n a ń 1822). W z a s a d z i e o b o w ią z y w a ła f o r m a s ą d o w a , z w ła s z c z a p rz y n ie r u c h o m o ś c i a c h , k t ó r ą t e ż z a s to s o ­ w a n o p r z y „ p u n k t a c j i “ S z y m a n o w s k ic h z M o t t a m i . S ę d z ia , p r z e d k t ó r y m z a w ie r a n o u m o w ę , m i a ł o b o w ią z e k u d z i e l a n i a d o k ł a d n y c h o b j a ś n i e ń ( ta m ż e , t y t . I I , § 3 1 ), s t a r a ć s ię o ja s n o ś ć 1 d o k ła d n o ś ć , u n i k a ć p o m y łe k , n i e p o r o z u m i e ń i w ą tp liw o ś c i (§§ 34, 35, 36, 43 i t y t . I I I § 2 0 ); u n i k a ć w y ra z ó w t e c h n i c z n y c h z r o z u m i a ł y c h t y lk o d l a z n a w c ó w , le c z o p is y w a ć r a c z e j rz e c z ' j a s n o i d o k ł a d n i e d o d a j ą c w y ra z y t e c h n i c z n e w n a w i a s a c h ( ta m ż e , t y t . I I , § 5 1 ). P o w in ie n z w ła s z c z a u w a ż a ć p rz y z a s t r z e g a n i u p r a w a o d k u p u n a o d n o ś n e p rz e p is y Landrechtu, b y n ie d o p u ś c ić d o p o k r z y w d z e n ia i z a p o b ie c p r o c e s o m w p rz y s z ło ś c i ( ta m ż e , t y t . I I I , § 11). N ie ­ w ą tp liw ie „ k o n s y li a r z r e j e n c j i “ J o n a s , k t ó r y p r z y jm o w a ł „ p u n k t a c j ę “ o d o b r a K a s k i w 1801 r., n i e p r z e s t r z e g a ł w c a le t y c h p rz e p is ó w . B y ć m o ż e , b y ł w z m o w ie z j e d n ą ze s t r o n . W p ó ź n i e j ­ s z y m p r o c e s ie k r y m i n a l n y m t ł u m a c z y ł się , ż e n i e j a s n o ś c i d o p u s z c z o n o s ię z je g o w in y , a le M o tto w ie m ie li m u p rzyrzec·, że n ie b ę d ą w y c ią g a ć z te g o ż a d n e g o w n io s k u p rz e c iw k o S z y ­ m a n o w s k im („ D z . W y ro k ó w S ą d u K a s a c . K s i ę s tw a “ , t . II , s. 132).

42 K o ź m i a n n a p i s a ł b e z p o d s ta w n ie , że t o S z y m a n o w s k a s p r z e d a ł a d o b r a „ p o w t ó r n i e “ B ło c is z e w s k ie m u . S z y m a n o w s c y p r z e d s p r a w ą c y w iln ą w y to c z o n ą i m p rz e z M o ttó w c h c i e li s p r z e ­ d a ć d o b r a E r n e s to w i S a r to r iu s z o w i d e S c h w a n e n f e l d (w g „ D z i e n n i k a W y ro k ó w S ą d u K a s a ­ c y jn e g o “ ), o c z y w iś c ie p o z a p ł a c e n i u M o tto m o w e g o vadium , k t ó r e u w a ż a li z a o d s t ę p n e (poena am bulatoria), a n i e z a k a r ę u m o w n ą (poena conventionalis).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prawo zamówień publicznych (tekst jednolity: Dz. 2164 z późniejszymi zmianami). 2) Zamawiający zakłada, że orientacyjna ilość dziennego zapotrzebowania na obiady będzie

materiałów z uwzględnieniem zaoferowanych przez Wykonawcę cen jednostkowych zgodnie z formularzem cenowym stanowiącym załącznik nr 2 do Zaproszenia. Zamawiający

a) Niespełniającej wymagań określonych w SIWZ. b) Gdy przewiduje termin zapłaty dłuższy niż określony w ust. Niezgłoszenie w formie pisemnej zastrzeżeń do przedłożonego

a) Całość przedmiotu umowy, wykonanych prac oraz zastosowanych materiałów, surowców i wyrobów. Okres udzielonej gwarancji na przedmiotem zamówienia wynosi 36 miesięcy.

Zamawiający zapłaci Wykonawcy karę umowną za odstąpienie od umowy przez Zamawiającego lub Wykonawcę z winy Zamawiającego, w wysokości 10% wynagrodzenia umownego netto określonego

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

2) zaproszenie do złożenia propozycji cenowej dla zadania pn.: „Monitorowanie sygnałów przekazywanych przez systemy sygnalizacji pożaru w obiektach zarządzanych

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych