• Nie Znaleziono Wyników

Między interpretacją a historią kultury duchowej : na marginesie obecnej sytuacji niemieckiego literaturoznawstwa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Między interpretacją a historią kultury duchowej : na marginesie obecnej sytuacji niemieckiego literaturoznawstwa"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Horst Rüdiger

Między interpretacją a historią

kultury duchowej : na marginesie

obecnej sytuacji niemieckiego

literaturoznawstwa

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/2, 285-304

(2)

■ M IĘ D ZY IN T E R PR E T A C JĄ A H ISTO RIĄ K U LTU RY DUCHOW EJ*

NA MARGINESIE OBECNEJ SYTUACJI NIEMIECKIEGO LITERATUROZNAWSTWA

W ro k u 1883 u k azała się G eschichte der deutschen L ite ra tu r W ilhelm a S ch erera. K siążka ta stan o w i kam ień m ilow y w h isto rii g erm an isty ki. Podczas gdy przed S ch ererem ty lk o o u tsid erzy p isyw ali o h isto rii lite ­ r a tu r y h S ch erer jako e d y to r tek stó w i a u to r dzieła Z u r G eschichte der

d e u tsc h e n Sprache dow iódł, że jest sp ecjalistą w te j dziedzinie. Po u k a ­

zaniu się h isto rii lite ra tu ry w y k ład ał w B erlinie tak że poetykę; jego k siążk a n a te n te m a t w y szła p o śm iertn ie w r. 1888. M ógł więc wów czas jeszcze łączyć b ad an ia filologiczno-tekstologiczne i językow o-historyczne z h isto rią i sy ste m aty k ą lite ra tu ry n iem ieckiej, to znaczy u p raw iać

[Horst R ü d i g e r (ur. 1908) — profesor literatury porównawczej w M o­ guncji, od 1962 r. — nowszej literatury niem ieckiej w Bonn, redaktor czasopisma „Arcadia”, autor prac: Sappho. Ihr R u j und Ruhm bei der N ach w elt (1933), W esen und W andlungen des H um anism us (1937), W inckelm ann und Italien (1956).

Przekład w edług wyd.: H. R ü d i g e r , Zw isch en In terpretation und G eistes­ geschichte. Zur gegen w ärtigen S itu ation der deutschen L iteratu rw issen sch aft. W: K. О. С о n r a d y, Einführung in die neuere deutsche L iteratu rw issen sch aft. Mit Beiträgen von H. R ü d i g e r und P. S z o n d i und Textbeispielen zur G eschichte der deutschen Philologie. (München 1966). Rohwolts deutsche Enzy­ klopädie. H erausgegeber E. G r a s s i. Pierwodruk w czasopiśm ie „Euphorion” t. 57, 1963, s. 227—244.]

* Tekst ten został w ygłoszony 22 k w ietnia 1963 w ramach IV M iędzynarodo­ wej Sesji Studiów N iem iecko-W łoskich w Meranie, a 18 m aja 1963 w skróconej postaci jako w ykład w stęp ny na U niw ersytecie w Bonn. Pow inien on być trak ­ tow any jako przyczynek do toczącej się dyskusji i nie pretenduje do w yczerpują­ cego om ówienia problemów. Dzieła pow oływ ane w tekście są w ym ienione przeważ­ n ie tylko jako typow e przykłady; dałyby się one łatwo zastąpić innymi.

[Używ ane w oryginale term iny G eistesgeschichte, geistesgeschichtlich tłum a­ czym y w zasadzie jako „historia kultury duchowej” lub „historyczno-duchowy”,

G eistesw issen sch a ft jako „hum anistyka” (uwaga tłumacza).]

1 Por. E T r u n z , L iteratu rw issen sch aft als A uslegung und als G eschichte d e r Dichtung. W zbiorze: F estsch rift für Jost Trier. M eisenheim /G lan 1954, s. 72.

(3)

28 0 H O R S T R Ü D IG E R

sw oją dyscy p lin ę w całej rozciągłości, co dziś, w czasach specjalizacji i podziału p racy , nie je st już chyba m ożliw e. Z w łaszcza jego histo ria lite ra tu ry pozostała przez k ilk a dziesięcioleci w zorem tego gatu n k u , a chociaż w w ielu szczegółach jest już dziś p rze starz ała to n a pew no nie pod w zględem w a rsz ta tu pisarskiego. P rzejrzy ście ro zp lan o w an a, n a p i­ sana ściśle, pozbaw iona jed n ak oschłości, jest szczegółow a, ale bez roz­ w lekłości; w sw ych p ro p o rcjach jest tra fn a . O dznacza się też k la ro ­ w nością poglądów , w czym jest bez w ątp ien ia dzieckiem sw o jej epoki. S cherer w zazdrości godny sposób łudził się, że posiadł ta je m n ic ę h isto - ryczności. K ry te ria jej p rz e ją ł od n a u k p rzyrodniczych; p rze k a z ały m u one ,,w łaściw ą signatura tem p o ris”.

Ta sama siła /pisał k ie d y ś 2), która powołała do życia k oleje żelazne i te le ­ grafy, ta sama siła, która w yw ołała niebyw ały rozkwit przem ysłu, która przyniosła now e ułatw ienia w życiu codziennym , która skróciła w ojn y, sło­ wem , o potężny krok naprzód pchnęła panow anie człow ieka nad przyrodą — ta sama siła rządzi też naszym życiem duchowym: zryw a z dogmatami, przekształca naukę, w yciska sw oje piętno na poezji. N a u k i p r z y r o d ­ n i c z e odbywają tryum falny w jazd na zw ycięskim rydw anie, do którego w szyscy jesteśm y przykuci.

S cherera rzeczyw iście p rzy k u w a ły n a u k i przyrodnicze. Z d an iem jego, praw o przyczynow ości w yznacza rozw ój h isto ry czn y lite ra tu ry . Ju ż w sw ych stu d iach Z u r G eschichte der deu tsch en Sprache głosił jako p ro ­ gram sw ojej n au k i „ s y s t e m e t y k i n a r o d o w e j ” 3, k tó ry m iał

w szczepić nam w dusze obraz przyszłości, hojnie w ynagradzający różne n ie ­ dostatki teraźniejszości i niejedną ciężką krzywdę przeszłości, a stanow iący nieom ylny drogowskaz najszlachetniejszych dążeń.

T aka re to ry k a epoki g ry n d erstw a każe p o dejrzew ać zd rad ę szerszych ideałów. Isto tn ie, u n iw e rsa ln y cel p racy h isto ry cz n o lite ra c k ie j, k tó ry w ysunął H erder, a do którego zm ierzali bracia Schleglow ie i jeszcze bracia G rim m , został teraz zastąp io n y przez cel narodow y. P otem , w ciągu jednego półw iecza, zacieśnił się ten cel jeszcze b a rd z ie j — do nacjonalistycznego — i zaprow adził w reszcie niem iecką h isto rię lite r a ­ tu ry pod znak ideologii rasisto w sk iej i n acjo n alisty cznej. P rz e trw a ł jed n ak en tu zjazm S c h e re ra dla n a u k p rzyrodniczych, aczkolw iek już w postaci biologizm u.

Rów nocześnie z h isto rią lite ra tu ry S cherera, choć nie p rz e w id u ją c

2 W. S c h e r e r w recenzji J. Schmidta B ilder aus dem g eistigen L eben unserer Z eit. W: V orträge und A u fsätze zu r G eschichte des geistigen L ebens. B e r­ lin 1874, s. 411.

3 Wyd. 2. Berlin 1878, s. XI (W idm ung an K a rl M üllenhoff). Oba cytaty za ­ wdzięczam J. D i i n n i n g e r o w i (Geschichte der deutschen Philologie. W zbio­ rze: D eutsche Philologie im A ufriss. T. 1. Wyd. 2. Berlin 1957, szp. 179).

(4)

n a stę p stw p rzy ro d n iczo zorientow anego pozytyw izm u, po jaw iła się r e ­ a k c ja przeciw m etodom n a u k p rzyrodniczych. Oto w ty m sam y m ro k u 1883 u k a z ał się p ierw szy tom E in leitu n g in die G eistesw issensch aften W ilh elm a D ilth ey a. P rz ec iw staw ia jąc się m etodom nau k przyro dn iczy ch s ta ra ł się D ilth e y u sta lić epistem ologicznie m etody w łaściw e naukom h u m an isty c z n y m . Podczas gd y nau k i p rzyrodnicze an a lizu ją swe p rzed ­ m io ty p rz y pom ocy śro d k ów racjo n alisty czn y ch , a więc drogą obserw acji, e k sp e ry m e n tu i obliczeń, n a u k i h u m an isty czn e w ychodzą z nie dającego się d alej uprościć osobistego przeżycia badacza; h u m an ista u jm u je swe p rzed m io ty , do k tó ry c h p rzed e w szystkim n ależy lite ra tu ra , przez ak t ro zum ien ia. T y m sam y m pojęcia „p rzeży w anie” i „rozum ienie” zostały podniesione do rzędu k ateg o rii au to nom icznych i takim i aż do tąd pozo­ stały. S am D ilth e y w a rty k u le Die E n tste h u n g der H e rm e n e u tik i w ogło­ szonych dopiero po jego śm ierci ręk o p iśm ien ny ch u zu p ełnien iach opisał bliżej, ja k w yo braża sobie pracę badacza lit e r a tu r y 4:

Interpretacja jest dziełem indyw idualnego daru, a w pełni doskonałe jej stosow anie jest uw arunkow ane gen ialn ośd ą interpretatora; polega ona m ia­ n ow icie na p o w i n o w a c t w i e , spotęgow anym przez w n ik liw e w sp ół­ życie z autorem, przez ciągłe badanie. Tak W inckelmann przez Platona (...), Platon Schleierm achera itd. Na tym polega d y w i n a c y j n o ś ć w interpre­ tacji <...). A le (...) poniew aż genialność ta jest tak rzadka, interpretacji zaś muszą dokonywać i uczyć się także m niej uzdolnieni, trzeba (...) s z t u k ę g e n i a l n y c h i n t e r p r e t a t o r ó w u j ą ć w r e g u ł y t a k i e , j a k i e z a w a r t e s ą w i c h m e t o d z i e , a l b o j a k j e s o b i e s a m i u ś ­ w i a d o m i l i (...). N iew ątp liw ie najbardziej pobudzające dla w łasnej sztuki interpretatorskiej jest zetknięcie z genialnym interpretatorem albo jego d zie­ łem. A le krótkość życia w ym aga skrócenia drogi przez skodyfikowanie znale­ zionych m etod i stosow anych w nich reguł. T ę s z t u k ę r o z u m i e n i a u t r w a l o n y c h w p i ś m i e p r z e j a w ó w ż y c i a n a z y w a m y h e r - m e n e u t y k ą .

N ie ste ty ani D ilth ey , an i n ik t in n y od ow ych czasów nie zakom uni­ kow ał n am ty ch niezb ęd n y ch reguł, ta k że każdy, kto odw aża się podjąć tru d n e zadanie in te rp re ta c ji, sk azan y jest n ad al n a w łasn ą genialność. A le poniew aż genialność, jak słusznie zauw aża D ilthey, jest ta k rzadka, drzw i sto ją szeroko o tw o rem przed d y leta n ty z m em m niej uzdolnionych. W ydaje m i się też, że za m yślą D ilth ey a k ry je się dość silna w iara w n o r­ m a ty w n y charakter- p rzek azy w an ia sztuki, w to, jak ob y m etoda, o k re­ ślona jako „ sztu k a ” i z aw ierająca w sobie elem ent dyw in acji, daw ała się w ogóle w yłożyć w p ostaci reguł.

P rz y jrz y jm y się je d n a k n ap rzód pokrótce przesłankom h istory czn ym , k tó re p ro w ad ziły do D iltheyow skiego pojęcia „rozu m ien ia” . „H erm en eu ­ ty k a ” oznacza sztu k ę in te rp re ta c ji przede w szystkim w zakresie filologii

(5)

288 H O R ST R Ü D IG E R

k lasycznej oraz teologii, k tó ra dla in te rp re ta c ji B iblii używ a słowa „egzegeza” . W sk rom n iejszej postaci egzegezy postępow anie herm e- n eu ty czn e m a za sobą h isto rię przeszło dw óch ty się c y lat. Pierw szym i k o m en tato ram i tek stó w literack ich b y li g ram a ty c y a le k sa n d ry jscy , bez k tó ry c h b ezin tereso w n ej p rac y źle b y ło by z naszy m rozum ieniem k la­ syczn y ch auto ró w greckich. O k ro k d alej poszli Ż ydzi helleńscy, zw ła­ szcza Filon z A lek san d rii (ok. n ar. C hrystusa). Nie zadow alał się on u stalan iem pierw otnego, zgodnego z in te n c ją a u to ra sensu jakiegoś m iejsca w S ta ry m T estam encie, lecz zn ajd ow ał u k ry te tu, zwłaszcza w m iejscach n iejasn y ch , sw oje w łasne m yśli, k tó ry c h słuszność usiłow ał poprzeć w łaśn ie a u to ry te te m P ism a św iętego. To ju ż stw arzało p rzesłanki do egzegezy alegorycznej. Z ainicjow ana przez chrześcijańskich egzegetów b ib lijn y ch , k w itła przez całe średniow iecze, p rzy czym także lite ra tu ra św iecka nie u n ik n ęła niedoli w y k ła d n i alegorycznej. K lasycznym tego p rzy kładem jest o b jaśn ian ie IV eklogi W ergilego iako przepow iedni n arod zin C hrystusa. W g ru n cie rzeczy postępow anie to ty m się tłum aczy, że in te rp re ta to ro w i nie w y starczy lite ra ln y sens św iętego lub świeckiego słow a; su g eru je on d ru g i, „głębszy” jego sens i z n a jd u je w ten sposób głębię także tam , gdzie są zrelacjo n o w an e tylko fak ty albo przedstaw ione sp raw y zgoła nie sym boliczne. N ajw y raźn iej u k a z u ją te n proceder alego­ ryczne w y k ła d n ie P ieśni nad pieśniam i i jej liryk i m iłosnej jako m iłości C h ry stu sa do Kościoła.

N ow oczesna egzegeza ro zw ijała się n astęp nie pod znakiem hum anizm u i reform acji. Oba te p rą d y o k azyw ały w ysoką cześć dla słowa — zarów no klasycznego, jak i chrześcijańskiego — k tó re przeciw nicy m ieli „pozo­ staw ić na m iejscu i żadnej m yśli doń nie dodaw ać” . H um aniści, czy tając św ieck ich au to ró w k lasy czn y ch z tak ą czcią, jak ą okazyw ano do tąd ty lk o tek sto m św iętym , b ad ali przek azy ty ch tek stó w jako k ry ty czn ie w yszko­ len i filologow ie. Lorenzo V alla i E razm z R o tterd am u są najlep szy m p rzy k ład em tego postępow ania, k tó re potem — w płaszczyźnie relig ijn ej — znalazło k o n k rety z ac ję w etosie słow nym L u tra . A nalogicznie do tek stó w k lasyczny ch tra k to w a n o tera z także Biblię jako dokum ent h isto ­ ryczny, k tó ry m ożna czytać oczym a filologa i h isto ry k a, a którego p rze ­ k az m ógł ulec zepsuciu i którego uszkodzenia tek stow e m ożna n a nowo popraw ić. T ym sam ym jed n a k — zrazu nieśw iadom ie — zakw estiono­ w ano objaw iony c h a ra k te r P ism a św iętego; zrobiono pierw szy k ro k k u laicyzacji, k tó re j n a stę p stw a u ja w n iły się w niem ieckiej h isto rii lite r a tu r y w ciągu X V III w ie k u 5. O dw rotnie zaś, w łaśnie przez etos słow ny L u tra , mogło n astąp ić uśw ięcenie słow a j a k o t a k i e g o , to

5 Por. H. S c h ö f f l e r , D eu tscher G eist im 18. Jahrhundert. Wyd. G. S e i l e . "Gottingen 1956 (w szczególności: „Die L eiden des jungen W erth er” — Ihr g ei­

(6)

znaczy nie ty lk o słow a objaw ionego, lecz każdego w ogóle te k s tu n a ­ syconego znaczeniem , zw łaszcza gdy b y ł p rzekazem z d aw ny ch czasów i m ógł w sk u te k sw ej n iejasn o ści uchodzić za czcigodny i w y m ag ający in te rp re ta c ji. L aicyzacja słow a relig ijn eg o i uśw ięcenie św ieckiego słow a poetyckiego to procesy w spółzależne, o najw yższej po w szystkie czasy sile rew o lu cjo n izu jącej w h isto rii h u m an isty k i. Zrozum iałe jest w ięc, że po pierw szych próbach, trw a ją c y c h od XVI (M atthias Flacius, C lavis

Scrip tu rae Sacrae, 1567) do X V III w ieku, pierw szym , kto zajął się n a u k o ­

w ą dy scy p lin ą in te rp re ta c ji słów, h e rm e n e u ty k ą w w łaściw ym znaczeniu, b y ł p ro te sta n c k i teolog. To w łaśn ie przek ład P la to n a — stano w iący zarazem , jak każdy p rzek ład w ybitn eg o au to ra, im m an e n tn ą próbę jego in te rp re ta c ji — n a su n ą ł Sch leierm ach ero w i prob lem rozum ienia, ta k tw órczo przez niego ro z w ią z y w a n y 6. Z kolei zaś D ilth ey w yszedł od S chleierm ach era; p rzygotow ał czterotom ow e w ydanie Schleierm achers

L eben in B riefen i n ap isał Das L eb en Schleierm achers. Bez znajom ości

teologicznych i h isto ry czn o -d u ch o w y ch założeń jego h e rm e n eu ty k i n ie ­ podobna zrozum ieć w p ełn i obecnej sy tu a c ji niem ieckiego lite ra tu ro ­ znaw stw a.

Robiąc ten rz u t oka w stecz, poszliśm y sam i za m etodycznym i w skazów kam i D ilth ey a — pró b o w aliśm y w y jaśn ić histo rycznie zw iązek s tru k tu ra ln y , postąp iliśm y zgodnie z history zm em h u m anisty cznym . T ym sam y m n araziliśm y się n a k ry ty k ę , k tó re j od czterech dziesiątków lat poddaje się tę m etodę ujm o w an ia lite ra tu ry . D ilth ey sam zastosow ał ta k i try b postępow ania w sw y m zbiorze esejów Das Erlebnis u n d die

D ichtung, pisząc o sw oim obrazie O św ie c e n ia 7: „P rzed staw iłem (...) p rąd

w lite ra tu rz e eu ro p ejsk iej, k tó ry został zd eterm in o w an y przez pow stanie now oczesnej n a u k i” . P rzeciw tem u d eterm in o w an iu lite ra tu ry , zw łaszcza poezji, przez czynniki zew n ętrzn e k ie ru je się głów ny zarzu t k ry ty k ó w m etody h istoryczno-duchow ej, ta k ja k go o statnio znow u sfo rm u ło w ał H orst O ppel 8:

W latach dwudziestych, z ich niezw ykłym uwrażliw ieniem na problemy m etody, przejawiała się silna tendencja do wprowadzenia dzieła literackiego w różne związki ze zjaw iskam i pozaliterackimi. W szędzie tam gdzie usiłuje się dotrzeć do istoty jakiegoś utworu poetyckiego — od strony tradycji literackiej lub związku z daną szkołą, od strony form acji um ysłowej poety lub jego osobistego trybu życia, od strony krajobrazu lub charakteru naro-6 F. E. D. S c h l e i e r m a r c h e r, Ü ber die verschieden en M ethoden des Ü bersetzens. „Abhandlungen der Berliner Akadem ie der W issenschaften” 1812/13. (Berlin) 1816. — D i l t h e y (op. cit., t. 5, s. 321 n.) przedstawia historię her­ m eneutyki szeroko i inaczej rozkładając akcenty.

7 Wyd. 10. Berlin 1929, s. 175.

8 H. O p p e l , M ethodenlehre der L iteratu rw issen sch aft. W zbiorze: D eutsche Philologie im A u friss, t. 1, szp. 58.

(7)

290 H O R S T R Ü D IG E R

dowego, od strony ducha czasu lub ideow ych dóbr epoki — są to ostatecznie przecież pozapoetyckie siły życiow e, do których ap elu je się celem lepszego zrozumienia literackiego dzieła sztuki. Otóż nikt chyba nie zaprzeczy, że trafnie zastosowane, w szystk ie te sposoby postępow ania m ogą w sw oim za­ kresie stanow ić w ażny przyczynek przy badaniu poezji. A jednak rychło pojaw ił się z całą koniecznością postulat ukonstytuow ania nauki o poezji, która by w obec historii kultury duchowej, z jej rozleglejszym zakresem, um iała zachować sw ą sam odzielność i n ie była uważana po prostu za pomocnicę nadrzędnej w obec niej historii problem ów, id ei i ducha.

Albo, w sfo rm u ło w an iu b ardziej d o s a d n y m 9: history czn o-d u cho w y k ieru n e k n a u k i o lite ra tu rz e — zjaw isko zresztą typow o niem ieckie — m iałb y być „o statn im p rzeb ły sk iem starczego idealizm u, k tó ry pod koniec epoki m ieszczaństw a p rzeży w a jeszcze k ró tk ie bab ie la to ” ; jego czas i jego m eto dy m iały b y być skończone. Słow em — h isto ria lite ra tu ry jako h isto ria k u ltu ry ducho w ej uchodzi dzisiaj za niem od ną; zdan iem jej k ry ty k ó w ch yb ia ona celu, nie służy bow iem zrozu m ieniu poezji. Są to isto tn ie ciężkie zarzu ty , m usim y w ięc spraw dzić, ja k dalece są słuszne i co lepszego m ogą n a m k ry ty c y zaproponow ać.

M usim y p rzy ty m w dać się w pew n ą zaw iłą kw estię zasadniczą, k tó rą n a jc h ę tn ie j b y lib y śm y om inęli, poniew aż uw ażam y, że zasadnicze rozw ażania m ogą w p raw d zie sp raw iać zadow olenie tem u , kto je u praw ia, ale sam ej spraw ie p rzynoszą one m n iej po ży tku niż beztroski em piryzm i prag m atyzm , p rzy k tó ry c h pom ocy A nglosasi zw ykli om ijać jałow e p ro ­ blem y. P oniew aż jed n a k ostatn io w łaśn ie dw aj A m eryk anie, R ené W ellek i A u stin W arren, w zięli żyw y udział w ro ztrzą sa n iu ty c h zagadnień, a tezy ich sp o tk ały się w N iem czech z du ży m u z n a n ie m 10, chcem y usłyszeć ich zdanie n a te m a t naszego problem u. A pro blem brzm i: co je st w ła ś­ ciw ie przed m io tem litera tu ro z n a w stw a ; lub prościej: co to jest lite ra tu ra ? Z góry chyba n ależy w ykluczyć odpow iedzi m ak sym alistó w czy m in i­ m alistów — lite ra tu ra to każda pisem nie u trw alo n a w ypow iedź, lub odpow iednio: lite ra tu ra to t y l k o t o, co n ap isan e jest w form ie w ie r­ szow anej. P ierw szy p rzed m iot b y łb y zb y t obszerny, d rugi zb y t w ąski. P o d y sk u sja c h o sta tn ic h lat m ożna b y się m oże n a jła tw ie j zgodzić na określenia „dzieło sz tu k i słow a” [„ W o rtk u n stw erk ”] albo „językow e

dzieło sz tu k i” [„sprachliches K u n s tw e r k ”], k tó re rów nież W ellek

i W arren u z n a ją za o d p o w ie d n ie n . O k reślen ia te nie stan ow ią

9 K. V i ë t o r, D eutsche L iteratu rgesch ich te als G eistesgeschichte — Ein Rückblick. FMLA IX (1945), s. 913. — Zob. też: M. W e h r l i , A llgem ein e L ite ra ­ tu rw issen sch aft. Bern 1951, s. 13 m.

10 R. W e l l e k , A. W a r r e n , Theorie der L iteratu r. Bad Homburg v.d.H. 1959. — W tej spraw ie рог. пр.: H. H o l t h u s e n , S y ste m und G eschichte der kritisch en Intelligenz. „N eue Zürcher Z eitung” I960, nr 928 (24), z 20' III.

(8)

je d n a k jeszcze d efin icji „ lite r a tu r y ” ; są to raczej e ty k ie ty lub ty tu ły książkow e, m ów iące ty lk o , że m am y do czynienia z dziełam i sztuki, k tó re posłu gu ją się jako m a te ria łe m języ kiem (zam iast np. m arm u ru , fa rb czy dźwięków). W idocznie p o trzeb n e są jeszcze dalsze cechy, aby p o jęcia nap ełnić treścią. Za n ajw a żn ie jsz ą cechę uchodzi dziś z reg u ły sto su n ek lite ra tu ry do rzeczyw istości, k tó ry jest in n y niż w zw yczajn ym życiu. Siła w yobraźni poety stw arza u łu d ę czytelnika; po w staje św iat fik c y jn y , k tó ry , n a w e t jeśli p rzed staw ia sto su n k i realn e, pozostaje jed n ak w p ew ny m c h a ra k te ry sty c z n y m przeciw ieństw ie do n iea rty sty cz n e j, do pospolitej rzeczyw istości dnia pow szedniego. W ellek -W arren w y ja śn ia ją tę m y śl n a p rzy k ła d ac h 12:

Jeśli uznamy „świat fik c ji”, „zm yślenie”, albo „wyobraźnię” za

charakterystyczne cechy literatury, to m yślim y o literaturze raczej

w związku z Homerem, Dantem , Shakespeare’em, Balzakiem , Keatsem , niż w związku z Ciceronem albo M ontaigne’em, Bossuetem lub Emersonem. Istnieją oczyw iście „w ypadki graniczne”, dzieła takie, jak n.p. P ań stw o Platona, w którym trudno by zaprzeczyć istnienia — przynajm niej w w ielkich m itach — fragm entów zaw ierających zm yślenie poetyckie, chociaż jest ono przede w szystkim dziełem filozoficznym .

W szystkim dziełom tego ro d zaju , choćby n a jw y b itn ie jszy m i o n a j­ w iększej sile o d działyw ania, b ra k rzekom o

głów nej w łaściw ości literatury, a m ianow icie szczególnego odniesienia do rzeczyw istości — „fikcji”. Takie ujęcie obejm ie w ięc w szystk ie rodzaje lite ­ ratury, nawet najgorszą powieść, najbardziej nieudany w iersz, najlichszy dramat. K lasyfikacja dzieł sztuki nie jest identyczna z ich wartościowaniem .

Z a trz y m u je m y się w ty m m iejscu i w yobrażam y sobie, ja k w y g ląd ał­ by w edłu g ty c h k ry te rió w h isto ry cz n o lite ra c k i obraz niem ieckiej klasyki. W inckelm ann m u siałb y praw ie zupełnie odpaść, poniew aż poza opisam i posągów nie pozostaw ił nic, co m ożna b y określić jako specyficznie lite ­ rackie p rzetw orzen ie rzeczyw istości; nie chciał tw orzyć fik cji, ty lk o zrozum ieć przebieg klasy czn ej h isto rii sztuk i oraz n iezm ienne p raw a sztuki. K lopstock n ato m iast nie w yszed łb y źle na sw ojej M esjadzie, na odach i d ram atach . Jego pism a teo rety czn e są zresztą płodam i bardzo sw oistym i; w każd ym razie m ożna b y bez w ah an ia zaliczyć do lite ra tu ry

Die deutsche G e le h rte n rep u b lik i G ram m atische G espräche, poniew aż

m a ją one ów p o stu lo w an y sto su n ek do rzeczyw istości. W ieland z a j­ m ow ałby najlepsze m iejsce; ty lk o jako p u b licy sta i tłu m acz b y łb y p rze­ m ilczany. Z H e rd e ra nie pozostałoby chy ba nic poza w ierszam i i próbam i d ram ató w , co do k tó ry c h w arto ści estety czn ej W ellek i W arren nie m ieliby chyba żadnych złudzeń; ale przecież w yraźn ie pow iedziano,

(9)

292 H O R S T R Ü D IG E R

że k lasy fik a c ja dzieł sz tu k i nie je st id en ty czn a z ich w artościow aniem . Schiller m u siałb y się w yrzec b ad ań h isto ry czn y ch i teorety cżrto literac- kich, G oethe w iększej części całej sw o jej tw órczości; jego p ism a o lite ­ ratu rze , o sztuce, nauk o w e p race przyrodnicze, m ak sy m y i refleksje, dzieła autobiograficzne, listy i rozm ow y — w szy stkie raz e m w zięte nie sp ełniają wym ogów , k tó re W ellek i W arren sta w ia ją „ lite ra tu rz e ” . J a n ato m iast nie dam sobie w y d rzeć przek o n ania, że w szy stk ie one bez w y ją tk u są lite ra tu rą , chociaż „non-poesia” ; że P la to n tw o rzy ł grecką, Cicero łacińską, M ontaigne fra n c u sk ą, a E m erson a m e ry k ań sk ą lite ra ­ tu rę najw yższego rzęd u , i że jeśli fa k ty h isto ry czne przeczą teoriom , to nie fa k ty są fałszyw e, ty lk o teorie. N iebezpieczeństw a, n a k tóre w y staw ien i są teo re ty c y lite ra tu ry zależni od sw oich system ów , odk rył jed n ak ju ż F rie d ric h S c h le g e l13:

Biada znawcy, który swój system kocha bardziej niż piękno, biada teo­ retykow i, którego system jest tak niep ełn y i zły, że m usi on b u r z y ć h i s t o r i ę , by utrzym ać go w mocy.

In n y m i słow y — w szystkie teo rie lite ra tu ry , k tó re nie w yw odzą się z faktów , lecz sta w ia ją aprio ryczn e żądania, od sam ego początku ro zm ija ją się z lite ra tu rą . M ożna b y oczywiście odpow iedzieć, że teo ria nie sto su je się do h i s t o r i i lite ra tu ry , ty lk o dąży do czegoś w ro ­ d z a ju ontologicznie czystego pojęcia lite ra tu ry . Znaczyłoby to jed n ak , że m iędzy h isto rią lite ra tu ry a litera tu ro z n a w stw e m pow stała n iep rz e ­ b y ta przepaść albo że h isto ria lite ra tu ry nie należy już do lite ra tu ro ­ znaw stw a. N a p y tan ie , co to jest lite ra tu ra , a ty m sam ym , co jest p rze d ­

m iotem litera tu ro z n a w stw a , nie m ożna praw dopodobnie w ogóle

odpow iedzieć p ry n cy p ialn ie, lecz ty lk o z p u n k tu w idzenia badacza lite ­ r a tu r y lub w rażliw ego n a lite ra tu rę czyteln ik a, albo też m ów iąc za D ilth ey em — na podstaw ie osobistego przeżycia lite ra tu ry . Nie oznacza to ani agnostycyzm u, ani pokory wobec zawsze w ątp liw ej com m u nis opinio, tylko po pro stu u zn an ie czyn n ik a niedokładności, k tó ry w p rzeciw ień ­ stw ie do n a u k „ścisłych” w łaściw y je st per d e fin itio n em w szy stkim n auko m h u m an isty czn y m . S cherero w sk a epoka litera tu ro z n a w stw a , n ie ­ zm ącona w ia ra w poznaw alność p raw h isto rii została w rzeczyw istości ostatecznie i w e w szy stk ich sw oich postaciach pogrzebana. N iem niej jed n ak n a d a l istnieć b ęd ą history czno -d u ch ow e ujęcia lite ra tu ry , a to dlatego, że istn ie ją h isto ry cy lite ra tu ry , k tó rz y u P laton a, Cicerona, M on- taig n e ’a, W in ckelm an n a czy E m ersona z n a jd u ją praw dziw e literack ie

18 F. S c h l e g e l , B riefe an seinen B ruder A ugust W ilhelm . Wyd. O. W a l ­ z e 1. Berlin 1890, s. 263 (podkreślenie moje). Taki sam lam ent można by zainto­ nować w stosunku do Crocego, pod którego oddziaływ aniem W e l l e k i W a r ­ r e n pozostają bardziej, niż to można w nosić z ich polem iki przeciw jego „teo­ retycznem u paraliżow i” (op. cit., s. 208).

(10)

przeżycie, to znaczy przeżycie a rty sty c z n e , jakiego nie d ozn ają może przy c zy tan iu w ierszy H erd era.

M im o to pozostaje p y tan ie , czy nie ro zm ija się ze specyfiką poetycką ten , k to za p u n k t w y jścia p rz y jm u je ogólną histo rię k u ltu ry duchow ej albo h isto rię idei, albo jak iek o lw iek inne czynniki pozapoetyckie. S ta w ia ­ jąc to p y tan ie dopuściliśm y się, co p raw d a, lekkiego przesunięcia aspek­ tów — nie m ów iliśm y ju ż o „ lite ra tu rz e ” , ty lk o o „poezji” [„D ichtung”]; przejęliśm y term inologię, a ty m sam ym i p u n k ty w idzenia tych, k tó rzy

chcieliby zasadniczo rozróżniać „ lite ra tu rę ” i „poezję” ; przy jęliśm y

im p licite C roceański podział lite ra tu ry n a „poesia” i „non-poesia” . Ale

Croce b y n a jm n ie j nie z a ją ł w litera tu ro z n a w stw ie niem ieckim te j n a ­ czelnej pozycji co w e W łoszech. P rz y cz y n a leży chyba m iędzy innym i w ty m , że jego sto su n ek do poezji n iem ieckiej by ł m niej fo rtu n n y niż do n iem ieckiej filozofii i n au k i; sąd y jego n a p rzy k ład o S chillerze są czasem niem al groteskow e. Je d n ak że sąd y niem ieckich badaczy lite ra ­ tu ry często o p arte są n a podobnym rozróżnieniu lub dokład niej — na podobnym up rzed zeniu ja k sąd y Crocego, chociaż przew ażnie nie pod­ budow ane założeniam i ogólnej filozofii ducha. Na te sądy, w iążące się zw ykle z m niej lub b ard ziej św iadom ym d eprecjonow aniem tego, co „ ty lk o ” literackie, udzielił już tra fn e j odpow iedzi jed en z bezpośrednio d o tk n ięty ch — Tom asz M ann w proem ium do Gesang vo m K in d ch en 14:

Czy jestem poetą? Czy byłem nim czasem? N ie w iem . We Francji N ie nazywałbym się poetą. W ygodnie i rozsądnie rozróżnia się Tam kowala rym ów od człowieka zwyczajnej mowy.

Ow nazywa się poetą, ten drugi — powiedzm y — autorem, stylistą Albo pisarzem; i zaprawdę, talentu jego n ie ceni się niżej.

Tylko w łaśn ie poetą się go nie nazywa: nie toczy on wierszy. Moim udziałem była zaw sze proza (...)

W yznaję, niejeden piękny sukces

Ukoronow ał mój trud nad niem ieckim słowem , i za równego

U w ażałem się niejednem u pieśniarzow i pod względem godności artysty i umiejętności. Bo r z e t e l n o ś ć w ydaw ała m i się zawsze sensem i sprawą prozy: Rzetelność serca i w ysubtelnionego ucha.

Tak, ona w ydaw ała mi się m oralnością i m uzyką — tak uprawiałem ją zawsze. Poeta? Byłem nim! Bo gdzie się od sam ego początku m iłość do języka Z każdą m iłością łączy i z w szelkim przeżyciem się miesza,

Tam niech o poezji śm iało będzie m owa — to jest w łaściw e słowo. [Bin ich ein Dichter? W ar ich’s zuw eilen? Ich w eiss nicht. In F rankreich H iesse P oet ich nicht. Man scheidet bequem und verstän dig

D ort den R eim schm ied vom Manne der gradausgehenden Rede. Jen er h eisst D ichter, der andere A u tor etw a , S tiliste

(11)

294 H O R ST R Ü D IG E R

O der S ch riftsteller; u nd w ahrlich, m an sch ätzt sein T a le n t nicht geringer. N ur eben D ichter n en nt m an ihn nicht: er drech selt n ich t V erse.

Mein Teil w a r im m er die Prosa (...) G esteh ’ich’s, m anch schönes Gelingen

K rön te m ein M ühen um deu tsches W ort, und ebengeboren

DünkVich m ich m anchem Sänger an K ü n stlerw ü rd e und -w issen . Denn G e w i s s e n schien im m er m ir Sinn und Sache d e r Prosa: Das G ew issen des H erzens und das des ve rfein erten O hres. Ja, sie schien m ir M oral und M m ik , — so ü b t’ich sie im m er.

D ichter? Ich w a r es! Denn w o sich ursprünglich d ie L iebe zu r Sprache Jeder L iebe gesellt und allem E rleben sich m ischet,

Da sei vom D ich tertu m kühnlich die Rede, — das W ort is t am P latze.] Otóż te k u lejące tro ch ę h e k sa m e try nie są an i „p o ezją” w rozum ie­ niu Crocego, gdyż są ty lk o w ierszow aną poety ką, an i „p oezją” w sensie w yobraźniow ego sto su n k u do rzeczyw istości lub choćby ty lk o w sensie udatno ści fo rm aln ej. A le należą one do lite ra tu ry i w y p o w iad ają w ażkie m yśli o istocie prozy a rty sty c z n e j, ta k jak Tom asz M ann chciał, by była rozum iana. M oralność i m uzy k a, z k tó ry c h co n a jm n ie j m oralność s ta ­ now i w y b itn ie p o zaliterack ą k ategorię, n ależą w edług Tom asza M anna, jako sk ła d n ik i in te g ru ją c e , do pro zy a rty sty c z n e j — m oralność jako w e w n ętrzn a postaw a a u to ra , a m u zy k a jako ry tm . jako cecha w y ró ż n ia ­ jąca języ k poetycki od niepoetyckiego. Z asadniczy przedział m iędzy „ lite ra tu rą ” a „poezją” je st fik cją, k tó rą p o d su nął n a m przebieg naszej w łasnej h isto rii k u ltu r y duchow ej. K to w idzi lite ra tu rę e u ro p ejsk ą jako całość, m ógłby w łaściw ie m ówić ty lk o o „ lite ra tu rz e p ro zaiczn ej” lub „ w ierszo w an ej” — a to rozróżnienie jest dziś ty lk o banałem .

P y ta n ie , na k tó re trz e b a odpow iedzieć, brzm i w ięc sensow niej — czy nie ro zm ija się ze specyfiką litera c k ą ten , dla którego p u n k tem w y jścia są k ateg o rie pozaliterackie. N ależy to chyba in te rp re to w a ć p rzede w szy stk im jako re a k c ję niem ieckiej n a u k i o lite ra tu rz e , że po d ru g ie j w ojn ie św iatow ej ta k zdecydow anie odpow iedziała tw ierdząco n a to p y tan ie , że sto jąc n a stan o w isk u sam oistności ,,p oetyckości” usiłow ała zarazem dow ieść sw ojej w łasnej niezależności. Nie chciała w ięcej czuć się zależna od ogólnej h isto rii k u ltu ry duchow ej czy h isto rii idei, od p rzyrodniczo zorientow anego p o zytyw izm u i od psychoanalizy, przede w szystkim jed n a k od biologizm u na m odłę faszystow ską czy od socjolo- gizm u w u jęciu m ark sistow sk im . P o staw a jej by ła postaw ą dziecka, k tó re raz poparzone, boi się ognia; by ła zgodna z napom nieniem E ich en - dórffa, k tó re pojaw iło się jako m otto w p ierw szym zeszycie jednego z c h a ra k te ry sty c z n y c h , choć k ró tk o trw a ły c h po w ojennych w y d a w n ic tw lite r a c k ic h 15:

15„ Vi s i o n ” t . 1 ( 1 9 4 7 ) , z . 1 ( A u g u s t ) . W y d . G . F . H er i n g , P . W i e g 1 e r , s . 1 .

(12)

Dość już rządzenia historią św iata [Genug g em e iste rt nun d ie W eltgesch ich te]

A jeśli poeta te rc e ty swego so n etu rozpoczynał w ersem :

O cichy dreszczu, cudowne m ilczenie, [O stille Schauer, w u nderbares Schw eigen]

to tak że te n n a w ró t do ro m an ty czneg o n a s tro ju św iata odpow iadał p rag ­ n ie n iu w ielu niem ieckich literatu ro zn aw có w , k tó rz y nie zapom nieli k o rz e n i sw ej duchow ej egzystencji, ale n ig d y nie aprobow ali m anow ców faszy sto w sk iej n eo rom an ty k i. D ołączała się do tego w dalszej kolejności p e w n a nieufność w obec w szystkiego, co historyczne; nie ty lk o w obec h isto ry zm u , k tó ry ju ż dla N ietzschego b y ł p o d ejrzan y , lecz w obec owego b ru ta ln e g o zgw ałcenia w olności n a u k i przez ponadosobiste, pozbaw ione k o n tro li su m ien ia moce h isto ryczn e, k tó re podaw ały się za rep re z en ­ ta n tó w h isto rii św iata i k tó re w N iem czech praw ie przez półtora dzie­ sięciolecia rzeczyw iście n ią były.

W tak im n a stro ju u p rzy to m n iła sobie sw ą autonom ię ta dyscyplina, k tó ra w łaśn ie ze w zględu n a sw ój ro m an ty czn y rodow ód okazała się w y ­ soce w ra ż liw a n a w szelakie m etody, ale i w szelakie ideologie. Znów D ilth ey o w sk a h e rm e n eu ty k a , podobnie jak niegdyś dla m etod y h isto rycz- no -d u ch o w ej, zaoferow ała jak o stosow ny p u n k t w y jścia sw oje usługi. D ołączył się rozpow szechniony od czasu u k azan ia się Logische U n ter­

su c h u n g en H usserla fenom enologiczny sposób p atrzen ia, k tó ry zastoso­

w a n y do p rzedm io tu „ lite r a tu r a ” , pozw alał — jak się zdaw ało — na czyste uobecnienie p rzed m io tu przez „ogląd isto ty ” , i to w oderw aniu od d a n y c h h isto ry czny ch. P rz ed e w szy stk im jed n ak H eideggerow ska k r y ­ ty k a H u sserla i w łasne H eideggerow skie rozw inięcie fenom enologii ok azały się użyteczne dla now ych dróg litera tu ro z n a w stw a . W edług H eideggera nie w y sta rc z y już zw yczajny opis zjaw iska, aby go pojąć;

potrzebna jest do tego raczej „interpretacja herm eneutyczna”, która „to, co się ukazuje, ukazuje tak, jak się samo w sobie ukazuje i w ygląd a” (...). Podczas gdy fenom enologia oznaczała pierw otnie neutralną herm eneutyczną interpre­ tację fenom enów ze w zględu na charakter ich istoty, to teraz id zie o (...) „w ykryw anie tego, co ukryte, w odkryte” [„Entbergung des V erbogenen ich das U nverborgen e”] 16.

Je d e n z n a jw y b itn ie jsz y c h przed staw icieli nowego k ieru n k u , Em il S ta ig e r, pow ołuje się w y ra ź n ie na H eideggerow skie „koło h e rm e n eu - ty c z n e ” . O znacza ono, iż a k t ro zu m ien ia d o konuje się w ta k i sposób, „że całość rozum iem y ze szczegółu, a szczegół z całości” . P oniew aż w edług H eid egg era w szelkie poznanie ludzkie odbyw a się w te n sposób, nie po­

16 Philosophie. Wyd. A. D i e n e r , I. F r e n z e 1. Frankfurt am Main 1958, s. 284.

(13)

290 H O R S T R Ü D IG E R

w inniśm y, zdan iem S taigera, „u n ik ać kola; pow inniśm y s ta ra ć się tra fn ie w nie w e jść ” . Co to oznacza d la lite ra tu ro z n a w stw a , w y ja śn ia S taiger n astęp u jąco 17:

Czytamy w iersze; przem awiają do nas. Brzm ienie słów m oże nam się w ydaw ać uchwytne. N ie zrozum ieliśm y ich jeszcze (...). Jesteśm y tylko p o­ ruszeni (...). Czasem poruszenie to n ie następuje zaraz przy pierwszym czy­ taniu. Często serce nasze w ogóle się n ie otwiera. W tedy możem y w n ajlep­ szym razie powtórzyć o poecie to, czego nauczyliśm y się (...). Kocham (w iersze Mörikego); przem awiają do mnie; i ufając tem u zbliżeniu śmiem je interpretować. Jasne jest dla m nie, że na terenie nauki w yzn anie takie budzi zgorszenie. Najbardziej su biektyw ne uczucie uważane za podstawę pracy naukowej! N ie m ogę i n ie chcę tem u przeczyć (...). Jeśli jednak jesteś- т У <—) gotow i w ierzyć w coś takiego jak nauka o literaturze, m usim y zdecydować się na to, by budować ją na podstaw ie odpowiadającej istocie poezji — na naszej m iłości i czci, na naszym bezpośrednim uczuciu.

T yle S taig er w sw ej pro g ram o w ej rozp raw ie Die K u n s t der In te rp re ­

tation. Ta d e k la ra c ja „su b ie k ty w izm u ” praw dopodobnie dziś ju ż chyba

nie w yw oła zgorszenia. Także D iltheyow skie „p rzeży w anie” było ele­ m en te m su b ie k ty w n y m i lepiej, by badacz jasno sobie zdaw ał spraw ę

z założeń sw ojej n a u k i i otw arcie ją w yznaw ał, niż żeby u d aw ał „obiek­ ty w n ą ” postaw ę tam , gdzie przeczy ona istocie rzeczy. S cepty ko m zaś należy odpowiedzieć, że „su b iek ty w izm ” ta k i to nie dowolność, ty lk o s p ra ­ w a osobistej decyzji, n a k tó rą zezw alam y przecież tak że m atem aty k o w i, jeżeli w oli on zajm ow ać się m ate m a ty k ą czystą niż stosow aną, n a u k ą o k w a n ta ch niż g eo m etrią różniczkow ą. Dlaczego? Po p ro stu dlatego, że d ana dziedzina bard ziej odpow iada jego usposobieniu i jego u zd o ln ie­ niom , poniew aż ją „kocha” . Dlaczego więc badaczow i lite ra tu ry czy w ogóle zw olennikom p e rsp e k ty w y h isto ry czn o -h u m an isty czn ej m ia ­ łoby się odm aw iać takiego sam ego p raw a w yboru? Nie; z tego p u n k tu w idzenia m ożna tem u sposobowi in te rp re ta c ji rów nie niew iele zarzucić co każdej in n ej m etodzie lite ra tu ro z n a w stw a ; w y bó r obiektów i m eto d y są w nauce rów nie dow olne jak w erotyce. T akże i dalsze z a rz u ty , k tó re S taig er w y su w a 18, nie są b ard ziej p rzek o n y w ające i obala je ju ż samo pow ołanie się na um iłow anie przedm iotu. Jeżeli się in te rp re ta to ­ row i zarzuca, że z konieczności robi cnotę, poniew aż n a polu b iog rafii lub h isto rii m otyw ów n iew iele już da się zrobić, to należałoby n a to od­ pow iedzieć przede w szy stk im , że w rzeczyw istości da się jeszcze n iejed n o zrobić. T ak jak o sta tn io A m ery k an in R ich ard E llm ann napisał s k ra jn ie pozytyw isty czną b io g rafię Jo y c e ’a, a A nglik George D. P a in te r b ard zo

17 E. S t a i g e r , Die K u n st d e r In terpretation . Zürich 1955, s. 11—13. 18 Ibidem , s. 10 n.

(14)

n u żącą biografię P r o u s ta 19, ta k sam o m ógłby jak iś niem iecki b adacz w p aść na pom ysł n a p isa n ia b iografii Tom asza M anna n ałado w anej m a­

te ria łe m fak ty czn y m . Co p raw d a, należałoby raczej oczekiwać, że

u p rzed zi go jakiś A m ery k an in , poniew aż w y d a je się, że za oceanem po­ zy ty w izm jest m n iej z d y sk red y to w an y niż u nas. Po d ru gie m ożna by te m u zarzu to w i przeciw staw ić to, że n ik t nie m a p raw a w yrzucać in te r­ p re ta to ro w i jego upodobania, zw łaszcza jeżeli p ielęg nu je je z tak im m istrzostw em jak Emil S taig er, k tó ry p racam i swoim i dowiódł, że p o tra fi fin ezy jn ie in te rp re to w a ć tak że te „ła tw e ” (a parad o k saln ie w łaś­ nie ogrom nie tru d n e ), te pozornie bezpośrednio zrozum iałe tek sty .

M ożna jed n a k te j m etodzie in te rp re ta c ji postaw ić w iele in n y ch , cięższych ch yba zarzutów . In te rp re ta c ja jest w edług S taig era „sztu k ą ” . W ym aga ona

talentu (...), oprócz zdolności naukowych — bogatego i w rażliw ego serca, duszy o w ielu strunach, rozbrzmiewających najróżniejszym i to n a m i20.

W ym agania te ch ętnie się ap ro b uje. J a k w y gląda jed n a k p ra k ty k a przy tej m asie in te rp re ta c ji, k tó ry m i się n as zarzuca? J u ż F ry d e ry k S chlegel postaw ił w ą tp liw ą tezę: „k ry ty k o w ać — to znaczy lepiej rozu ­ m ieć au to ra , niż on sam siebie ro zu m iał” . Oczyw iście m a on p rzy ty m na m yśli k ry ty k ę tw órczą, tak ą jak k ry ty k a Shakespearow skiego H a m ­

leta przez G o e th e g o 21. D ilth e y p o d jął k an to w ską i ro m an ty czn ą m yśl

i zapisał w ręk o p iśm ien n y ch uzupełn ien iach do sw ojej E n tste h u n g d e r

H e rm e n e u tik niebezpieczne zdanie, k tó re określa jako „reg u łę” : „Rozu­

m ieć lepiej, niż a u to r sam siebie ro zu m iał” . H orst O ppel n aw iązując do tego p ro p o n u je fo rm u łę — jak sam p rzy zn aje — „nieco o strzejszą” 22 :

N ie ma w ogóle rozumienia poezji, które by już ze swej istoty nie było „rozumieniem lep iej”. W łaściw e rozum ienie oznacza w tej perspektyw ie dalsze twórcze kształtowanie.

19 R. E l l m a n n , Jam es Joyce. Zürich b.r. — G. D. P a i n t e r , - M arcel Proust. T. 1. Frankfurt am Main 1962.

20 S t a i g e r , op. cit., s. 13.

21 Zdanie S c h l e g l a w : L itera ry N otebooks 1797— 1801. Wyd. H. E i c h - n e r. London 1957, s. 983. — Por. pisaną w Bonn u Benna von W iese, dotąd nie w ydaną dysertację W. B a u s c h a Theorien des epischen Erzählens in d er deu tsch en F rührom antik (s. 146 n.) z dalszym i dowodami. Schlegel ma na m yśli rodzaj „im manentnej w utw orze” autorecenzji pisarza, która znowu w y ­ chodzi poza sam utwór; natom iast n i e m a na m yśli tego, co jest dzisiaj powszechnie rozum iane jako „im manentna interpretacja utw oru”. — Do historii tego toposu por. O. F. B o l i n o w , W as h eisst einen S c h riftste lle r besser v e r ­ stehen, als er sich selber verstan den hat? W: Das V erstehen — D rei A u fsätze zur Theorie d er G eistesw issen sch aften . M ainz 1949, s. 9 n.

(15)

298 H O R ST R Ü D IG E R

Otóż nie w chodźm y w to, czy ten , kto rozum ie, p o tra fi przedm iot sw ego ro zu m ienia u jąć lepiej od tw ó rcy ; ale uw ażam za jak ą ś h yb ris [bluźnierczą zuchw ałość] m ów ienie o „dalszym tw órczym k sz ta łto w a n iu ”. Zgodnie z n o rm a ln y m rozum ieniem m oże ta fo rm u ła znaczyć ty lk o to, że in te rp re ta to r s ta je do idealnego w spółzaw odnictw a z poetą — i coś tak ieg o isto tn ie m ieli ro m a n ty cy n a m yśli, k ied y żądali w łączenia czyn­ ności k ry ty k a do „p ro g resy w n ej poezji u n iw e rsa ln e j” . Jeżeli je d n a k k ry ­ ty k nie d o ró w n u je poecie — a jak że rzad k o m u dorów nuje! — wówczas do d ru g iej części F austa dod aje on „trag ed ii część trz e cią ” , z czego pok­ piw ał już F rie d ric h T heodor V ischer. Ale nie tra k tu jm y m y ln ej fo rm u ły pow ażniej, niż na to zasłu g u je: w każdym razie niebezpieczeństw o chęci rozum ienia lepiej, pseudotw órczego dalszego k ształto w an ia, niebezpie­ czeństw o p y chy zam iast należn ej pokory w obec poetyckiego słow a wciąż istn ieje, i to zw łaszcza w tedy , k ied y czynność in te rp re ta c ji do staje się w niepow ołane ręce.

Tu jed n a k grozi ze stro n y p ra k ty k i drug ie niebezpieczeństw o. Bo — rzecz dziw na — oczekuje się k u n sz tu in te rp re ta c y jn e g o nie ty lk o od m istrzów , lecz od szerokiego k ręg u term in a to ró w i czeladników . P rzy zn ać n ależy, że tok p racy n a u n iw e rsy te ta c h niem ieckich każe dziś uw zględ­ niać kształcen ie p rzyszły ch nauczycieli w w iększym stopniu, niż byłoby to k o rzy stn e dla sam ego litera tu ro z n a w stw a . Ale zam iast u stę p stw n au ki n a rzecz d y d a k ty k i znacznie w łaściw sza b y łab y ascetyczna pow ściągli­ w ość p rzy sta w ia n iu zadań, w y m ag ający ch dyspozycji arty sty czn y ch ,

zdolności d y w in acy jn y ch , n a w e t g e n ia ln o ś c i23 W obec tego pedagogiczne­ go optym izm u, w ierzącego, że za pom ocą ćw iczeń in te rp re ta c y jn y c h

m ożna w ychow ać p rzy szły ch m istrzów sztu k i in te rp re ta c ji, należy p rzy ­ pom nieć absolutnie ch y b a słuszne przek o n an ie F rie d ric h a G undolfa, że h um an isty czn y ch m etod naukow ych nie m ożna nauczać, m ożna je ty lko przeżyw ać (przeżyw ać oczywiście tak że dzięki kiero w n ictw u w ielkiego nauczyciela) i że może je przeżyw ać ty lko k to ś ; kto jest do nich „d y s­ p o n o w a n y ” . M ożna p rzekazyw ać „rzem ieślnicze k lep a n ie ” 24 i m ożna uczyć się reg ułek , ale m etod — ty lk o w b ardzo ograniczonej m ierze. B ra k jed n a k w łaśnie rzem ieślniczych narzędzi dla h e rm e n eu ty k i, i tak być m u s i , bo d y w in acji, genialności, m iłości nie m ożna nauczyć.

23 Nie m ogę w ięc zgodzić się z T r u n z e m (op. cit., s. 84 n.), kiedy do­ strzega on pocieszające zjaw isko w „pogłębionej styczności literaturoznawstw a ze szkołą” dzięki upowszechnieniu interpretacyj. O czyw iście zadania stojące przed uniw ersytetam i i przed szkołą znajdują się na 'różnych poziomach; ale zasady są dla genialnego interpretatora tak ie same jak dla najbardziej niezdatnego pros emi narzysty.

24 F. G u n d o l f w przedm ow ie do: R om antiker. T. 1. Berlin-W ilm ersdorf, 1930, s. 7.

(16)

D ziw ne, że m etoda, k tó ra ta k su m ien n ie p rzem y ślała swe teo rety czn e założenia, zapom ina o n ich ta k szybko w prak tyce.

Ale także od stro n y teo rii n a su w a ją się w ątpliw ości wobec m etody in te rp re ta c ji. J a k w iem y, w y ra ź n y m jej celem było w yzw olić się od p re s ji m etod obcych przedm iotow i. Otóż re fle k sja teo rety czn a je st nie­ m ożliw a bez oparcia o ogólne p raw a m yślenia; k o rzy stan ie z ty ch p raw ogólnych jest więc abso lu tn ie słuszne. M niej słuszne n ato m iast w y d aje się naw iązy w an ie do o kreślonych k ierun k ó w , szkół, m yślicieli, n a p rzy ­ k ład do H eideggerow skiego obrząd k u fenom enologii. W ynika stąd bow iem p a ra d o k sa ln a konsekw en cja — przedm iotow o obce m etody, w yproszone u p rze jm ie przez głów ne drzw i, w cisk ają się z pow rotem ty ln y m i drzw ia­ m i i zam ien iają zaledw ie w yw alczoną wolność m etodologiczną znow u na zależność, sięgającą aż p rzejm o w an ia fachow ego języ ka filozoficz­ nego i sw oistego języ k a H eideggerow skiego. N iebezpieczeństw o to p rze­ jaw ia się u licznych (i b y n a jm n ie j nie ty lk o u złych) in te rp re ta to ró w w ty m , że p o rzu cają ta k gorąco w ielbiony specyficzny p ierw iastek poe­ ty c k i na rzecz pew nego określonego p ierw iastk a filozoficznego; u p ra ­ w ia ją ontologię czy m etafizy k ę zam iast literatu ro zn aw stw a. (Dla u n ik ­ nięcia nieporozum ień — nie k w estio n u ję fa k tu , że poezja p o tra fi staw iać p y ta n ia m etafizyczne i odpow iadać n a nie czasem może n aw et b ardziej przekony w ająco niż filozofia. K w e stio n u ję nato m iast, jako by zadaniem litera tu ro z n a w stw a było u p raw ia n ie m etafizyki.) Bow iem także na in te rp re to w a n ie — jak n a k ażde działanie um ysłow e w ogóle — oddzia­ ły w a określo n y u k ład założeń, z k tórego się ono wyw odzi. Egzegeza b yła pierw o tn ie pro ced erem teologicznym w celu rozszyfrow ania u k ryteg o znaczenia jakiegoś tek stu b ib lijn eg o albo — m ów iąc za H eideggerem — „w y k ry w an ia tego, co u k ry te , w o d k ry te ” . Ale ze w zględu na czystość zarów no relig ijn ą, ja k i in te le k tu a ln ą należy pam iętać o tym , że te k s ty literack ie nie są te k sta m i św iętym i, lecz św ieckim i. Z p u n k tu w idzenia h isto rii k u ltu ry duchow ej pom ieszanie to sięga refo rm acy jn o - -hu m an istyczneg o uśw ięcenia słow a, k tó re poznaliśm y p rzy spojrzeniu w stecz na h isto rię h e rm e n eu ty k i. Toteż całkiem logicznie D ilthey stw ie r­ dza м , że

ponieważ religia obecnie utraciła oparcie dla m etafizycznych w niosków o istn ien iu Boga i duszy, znaczna część w spółczesnych ludzi znajduje idealną koncepcję sensu życia tylko jeszcze w sztuce i w poezji.

In n y m i słow y — podobnie ja k sztu k a i poezja stanow iła dla szerokich k ręg ów n am iastk ę religii, ta k in te rp re ta c ja często z a jm u je m iejsce

25 W. D i l t h e y , Die E in bildu n gskraft des Dichters. W: G esam m elte S ch rif­ ten, t. 6. s. 237.

(17)

300 H O R S T R U D IG E R

egzegezy teologicznej, a sy m b olik a à to u t p r ix m iejsce alegorezy. Ale traci n a ty m zarów no religia, ja k i lite ra tu ra .

N ato m iast — zgodnie ze sw ym o n tologiczno-m etafizycznym c h a ra k ­ tere m — in te rp re ta c ja tego ro d za ju lekcew aży e lem en t h isto ry cz n y albo w n ajlep szy m razie tra k tu je go jako oczyw isty, nie z a jm u ją c się nim pow ażnie. U lega złudzeniu, że u tw ó r litera c k i d a je się „sam p rzez się (...) zupełnie i całkow icie p o jąć” 26. W obec tak ic h złudzeń czas chyb a przypom nieć kilk a oczyw istych p raw d , k tó ry m grozi zapom nienie. Po pierw sze p od staw ą lite ra tu ro z n a w stw a nie je st ontologia czy m etafizy k a, ty lk o filologia, to znaczy d y scy p lin a h isto ry czn a. S tan o w i ona też n ie ­ zbędny p u n k t w y jścia każdej u d an ej in te rp re ta c ji. Ja k o p rzy k ła d specy­ ficznie filologicznych osiągnięć o sta tn ic h czasów m ożna przypom nieć tu Europäische L ite ra tu r u n d lateinisches M itte la lte r E rn sta R oberfa C urtiusa. Ta sum m a filologicznego żyw ota nie ty lk o przez b ad an ia topiki o tw arła now e p ersp e k ty w y p rzed p o ety k ą ogólną, ale — co m i się w y d a je w ażniejsze — spotęgow ała św iadom ość specyfiki litera c k ie j i specy­ ficznych problem ów litera tu ro z n a w stw a . P o d ru gie — pojąć u tw ó r „sam przez się” to znaczy w y rw a ć go z jego zw iązków z tra d y c ją . N aw et ud ane in te rp re ta c je c h a ra k te ry z u je z re g u ły dziw nie chło dn y sto su n ek do historii, o którego p rzy czy n ach już m ów iliśm y. W k ażd ym razie jed n a k p rzy n a jm n ie j d aw n iejsza lite ra tu ra pozostaje w trw a ły m du ch ow ym zw iązku z tra d y c ją , k tó ry zaczął się rozluźniać dopiero około połow y X V III w ieku, k ied y to fety sz „oryg in aln o ści” sp raw ił, że w y d a ł się on zbyteczny. Ale poeta doctus to zjaw isko sp o tyk ane nie ty lko w dobie a n ty k u i ren esan su ; od E liota do P o u nd a, od D ’A n nu nzia do M o n tale’a i U ngarettiego , od G ide’a do C octeau, od H o fm an n sth ala, Georgego, K om - m erella aż do braci J ü n g e r m ożna by tu zin am i w ym ieniać autorów , k tó ­ ry ch u tw o ry , jak k o lw iek z w yg ląd u jak n a jb a rd zie j now oczesne, pozo­ sta n ą bez znajom ości sw ych d uchow ych pow iązań z tra d y c ją ab so lutn ie niezrozum iałe. W łaśnie s tr u k tu ry estetyczne, k tó ry c h zrozum ienie jest przecież isto tn y m zadaniem in te rp re ta c ji, m ożna zazw yczaj d o k ładn iej pojąć przez p orów nanie z ich an teced en sam i niż „sam e przez się” , ponie­ w aż porów nanie h isto ryczn e może w szczególnym stop niu przyczynić się do zrozum ienia nowości, niep ow tarzaln ości i specyfiki utw oru.

W ty ch okolicznościach nic dziw nego, że stopniow o podnoszą się głosy przeciw „ lite ra ck ie j pladze n aro d o w ej” (Muschg) in te r p r e ta c jia7.

26 O p p e l , op. cit., s. 54.

27 Por. np. W. R o s s , G renzen d er G edich t-In terpretation . „W irkendes Wort” VII (1956/57), s. 321—334. — Z artykułem В. v o n W i e s e G e iste s­ geschichte oder In terpretation ? (w zbiorze: W issenschaft von deu tscher Sprache und Dichtung. F estschrift fü r Friedrich Maurer. Stuttgart 1963; s. 239—261) za­ poznałem się dopiero po ukończeniu mej pracy. Por. s. 245: „Literaturoznawstwu

(18)

O b serw u jem y rozpow szechnienie się poglądu, k tó ry — paro d iu jąc w iersz E ich en d o rffa — m ożna b y m n iej w ięcej w y razić tak : „Dość już o b jaśn ia­ n ia niem ieckiej poezji!” . E m il S taig er w okolicznościow ym a rty k u le w spom nieniow ym o h isto ry k u lite ra tu ry E rneście B eutlerze 28 rozpoczął od tego sam ego p u n k tu , do k tórego m y doszliśm y na o sta tk u — niebez­ pieczeń stw a zerw an ia z tra d y c ją , in te rp re ta c ji „w yssanej z p alca” , „aro­ ganckiego su b iek ty w izm u ” . Choć jak n a jp o zy ty w n iej należy p rzy ją ć tę p rzestro gę, nie podzielam jed n a k obaw S taigera, że literatu ro zn aw stw o będzie tera z znow u „m ów iło na sta ry sposób o o ddziaływ aniu i o w p ły ­ w a c h ” , że uk orzy się p rzed zasadą przyczynow ości n au k przyrod n iczy ch i zagrzebie się w „p rzesad n y ch subtelnościach k ry ty k i te k s tu ” . Nie stan ie się ta k , dlatego że pojęcie rozw oju historycznego zaw iera w sobie m ożli­ w ość w olnego w yboru; dlatego że sto ją przed nim otw orem in n e drogi.

Z d ru g ie j stro n y ta k sam o nie w ierzę, b y histo rycznie już dzisiaj p o tw ier­ dzone zasługi d o b ry ch in te rp re ta to ró w — ree d u k a c ja czytelnik a, k tó ra sk łoniła go do in te n sy w n e j w m iejsce ek sten sy w n ej le k tu ry tekstów i w y o strz y ła jego zm ysł estety czn ej sw oistości poetyckiego słow a — zo stały po p ro stu zapom niane. Z ostaną raczej „zachow ane” w ow ym p o dw ó jny m znaczeniu, jak ie jest w naszym język u w łaściw e tem u w y ra ­ zowi 29: podniesione na poziom zasługi h isto ryczn ej i ty m sam ym zarazem p rzechow ane jako xty][a<x tlę, izl [w ieczysty skarb].

Tym czasem jed n a k nad eszła pora, by literatu ro zn aw stw o niem ieckie

grozi utrata korzeni, jeżeli (...) nie uzna ono historii literatury za sw ą najistot­ niejszą domeną. Zbytnie odseparow anie się od nauk historycznych musiałoby w istocie prowadzić do pustego form alizmu (...). »Interpretacja« (...) staw ała się tym groźnym fetyszem , który rów nież w niem ieckich szkołach najlepiej nadaje się do uprawiania czarów (...)”. D oskonale ilustruje sytuację anegdota na s. 249 i n. — Podobne niedostatki — „spadek erudycji, znajomości realiów, zainteresow ania barwną pełnią szczegółów ” zarzucał V i ë t o r w łaśnie historii kultury duchowej (op. cit., s. 909) i również odw oływał się do pomocy anegdoty: „Przypominają się pierw sze lata reformacji, kiedy kaznodzieje lu te- rańscy nie chcieli w ięcej studiow ać teologii; uważali, że jeśli się ma tylko od­ pow iednie natchnienie, w ystarczy to dla rozumienia Pism a”. A może w obu w y ­ padkach nie szło w cale o skutki określonych metod, lecz o zjawisko tkw iące

znacznie głębiej: źli historycy i źli interpretatorzy, nieudolnie parafrazujący poezję, to niew ydarzeni poeci? (Nawiasem mówiąc: także trudna sztuka p r a w ­ d z i w e j parafrazy nie jest już w literaturoznaw stw ie uprawiana i poszła w zapomnienie.) — Nie m ogę zgodzić się z uwagą B. v o n W i e s e (s. 244), jakoby porównawcza historia literatury tkw iła „nawet dziś jeszcze w pow ija­ kach”. Dotyczy to co najw yżej krajów niem ieckiego obszaru językowego (por. jednak bibliografię w m ym artykule w ym ienionym w odsyłaczu 35), ale już nie Francji ani A m eryki Północnej.

28 „Jahrbuch des Freien D eutschen H ochstifts” (Tübingen) 1962, s. 1 n. 29 [Użyty tu przez autora w yraz aufheben znaczy „zachować” oraz „podnieść”, w znieść” (przyp. tłumacza).]

(19)

302 H O R ST R Ü D IG E R

znów tro ch ę w ięcej zajęło się zadaniem , k tó re przecież m iędzy inny m i rów nież do niego n ależy — b ad an iem h isto rii lite r a tu r y 30. O czywiście po w staje zaraz p y tan ie, czy p isanie h isto rii lite ra tu ry w u jęciu konw en­ cjo naln ym w ogóle m a jeszcze sens, bądź też, ja k m ogłoby ono — przy św iadom ym porzu ceniu k o nw encjonalnego p u n k tu w idzenia — n abrać znów sensu. W a lter M uschg sw oją Tragische L ite ra tu rg e sc h ic h te w k ro ­ czył na drogę, k tó ra sy g n alizu je m ożliw ość p rzezw yciężenia stag n acji. Stanow isko k ry ty c z n e, z którego M uschg o b serw u je w y d arzen ia literackie, w y d a je się ch yba zbyt su b iekty w n e, m oralizująco-pedagogiczna te n d e n ­ cja zbyt n atarczy w a, by jego w y ty czn e m ogły się stać ogólnym i zasa­ dam i d ziejo p isarstw a literackiego. G odna n aślad o w an ia je st n ato m iast oczywistość, z ja k ą ten S zw ajcar tra k tu je lite ra tu rę niem iecką w r a ­ m ach ogólnoeuropejskiego procesu rozw ojow ego sięgającego s ta ro ż y t­ ności klasy czn ej i żydow skiej. Bo w śród pow szechnego fu ro r in terp re-

tandi i w obec ab so lu ty zacji k o n w en cjo n aln y ch te n d e n c ji n aro dow o-ro-

m an ty czn y ch je st to pierw szy, choć nie je d y n y p u n k t w idzenia, k tó ry nie cieszył się uzn an iem w obrębie gran ic N iem iec. Je śli w y łączym y dw óch znów szw ajcarsk ich badaczy — F ritz a S tric h a i M a rtin a B odm era — oraz n ielicznych na W schodzie i na Zachodzie uczonych, za k tó ry c h przedstaw icieli m ożna uznać H ansa M ayera i W olfganga K a y s e r a 31, m a się w rażenie, jak b y G oethe darem n ie k iedy ś rzucił w d y sk u sji lite ­ rack iej sw oje słow a o ta k dziś a k tu a ln y m p roblem ie lite ra tu ry św iatow ej. W ciąż bow iem jeszcze prow in cjo n alizm c h a ra k te ry z u je nie ty lk o naszą tw órczość i k ry ty k ę literack ą, ale dość często tak że nasze p e rsp e k ty w y history czn oliterackie. P óźno ro m an ty czna fik cja „ lite ra tu ry n a ro d o w e j” , k tó ra uw ażała język, ludowość i h isto rię polityczn ą n a ro d u za n a jw a ż n ie j­ sze, czy n aw et jed y n e k ry te ria literack ie, stan o w i m im ow olny dow ód, że pozytyw isty czn e b ad an ie „w pływ ów ” dało do tąd niem ieckiem u lite ­

30 V i ë t o r (op. cit., s. 915) pisał w 1945 r. w prost przeciwnie: Główny przed­ m iot zainteresow ania literaturoznawcy „powinno stanow ić ukształtow ane dzieło w sw ej całości zm ysłow o-duchow ej Przez to odzyskuje interpretacja należne jej m iejsce: staje się ponownie głów ną i podstaw ową sztuką literaturoznawcy. H i s t o r i a literatury zaś przechodzi tym samym na drugie m iejsce”. — Por. ontologicznie uzasadniony antyhistoryzm H e i d e g g e r a w H olzwege (Frank­ furt am Main; 1950, s. 62): „Prawda otwierająca się w utw orze nie da się nigdy dowieść i w yprow adzić z tego, co dotychczasowe. To, co dotychczasowe, zostaje w sw ej w yłącznej rzeczywistości zaprzeczone przez dzieło”.

31 F. S t r i c h , G oethe und die W eltlitera tu r. Wyd. 2. Bern 1957. — М. В о ri­ m e r , V ariationen — Zum Them a W eltlitera tu r. Frankfurt am Main 1956. — H. M a y e r , D eutsche L itera tu r und W eltliteratu r. Berlin 1957. — W. K a y s er , Das sprachliche K u n stw erk . Wyd. 7. Bern 1962. — U K a y s e r a oraz u W e h r ­ l i e g о, W e l l e k a - W a r r e n a , O p p l a (op. op. cit.) bogata bibliografia na ten tem at.

(20)

ra tu ro z n a w stw u n iew iele im pulsów i nie dopuściło praw ie do postaw ie­ n ia znacznie b ard ziej isto tn eg o p y tan ia o recep cję tego, „co w p ły n ęło ” , to znaczy o szczególną jego asy m ilację przez lite ra tu rę n a ro d o w ą 32. To sam o n iem al d otyczy now oczesnych pod w zględem m etodologicznym p rac porów naw czych p ióra b adaczy w łoskich, fra n c u sk ic h i a m e ry ­ kań sk ich , jak i p e rsp e k ty w badaw czych, k tó re E rn st R obert C u rtiu s i jego uczniow ie w N iem czech, a M ario P ra z w e W łoszech 33 otw orzyli dzięki w p row adzeniu po jęcia „ k o n sta n t” literack ich . Obok m an ie ry z m u i hu m an izm u n ależy p rzy ty m szczególnie m ieć n a uw adze d ek ad en ty zm . Czy zjaw iska takie, jak N ietzsche i W agner, George i Tom asz M ann nie d a ły b y się pod ty m w y b itn ie literack im , a zarazem ogólnoeuropejskim k ą te m w idzenia uchw ycić b a rd z iej ad ek w atnie, a pod w zględem sw ej su b sta n c ji arty sty c z n e j d o k ład n iej niż za pom ocą konw en cjo n aln y ch schem atów seg regacyjnych? P rz y tak ic h zad aniach należałoby rów nież in te n sy w n ie j, niż to do tąd w N iem czech Z achodnich p r a k ty k o w a n o 34, bad ać społeczne u w a ru n k o w a n ia lite ra tu ry , co w cale nie m usi oznaczać niebezpieczeństw a pom inięcia elem en tu specyficznie poetyckiego. U w a­ ru n k o w a n ia te bow iem uczestniczą także w k ształto w an iu ezoterycznego dzieła sztuki, i to w k sz ta łto w an iu sen su stricto a rty sty c z n y m . Jeśli zo stan ą poznane, p ozw alają rów nież zrozum ieć, w ja k i sposób doskonałe, pięk ne dzieło sztu k i odcina się od ogólnego tła w spółczesnego i dlaczego — n ieja k o czasowi n a p rzek ó r — jest piękne. Nie w iadom o zresztą, dlaczego h isto ry cy lite ra tu ry z zachodniej części N iem iec m ieliby po­ zostaw ić badanie społecznych podstaw lite ra tu ry sw ym w schodnim kolegom , to znaczy pod zn akiem m ate ria liz m u historycznego.

Te p e rsp e k ty w y na przyszłość o tw ierające się przed lite ra tu ro z n a w ­ stw em pow inny um ożliw ić w y p row ad zen ie go z błędnego koła in te rp re - tatorskiego, w k tó ry się w m anew row ało. Na dalszą m etę w y d ają się one też b ard ziej owocne niż zasady a u ta rk ii n arodow ej czy ontologicznej. W y n ik ają one w n a tu ra ln y sposób z zain teresow ania pozaniem iecką lite ra tu rą i litera tu ro z n a w stw e m , a niniejsze uw agi b y n a jm n ie j ich nie w y czerp u ją 35. Nie pow inno też być tru d n o podbudow ać je teo rety czn ie.

32 O pojęciu recepcji por. m oje uw agi w Die W iederen tdecku n g der antiken L itera tu r im Z eita lte r d er Renaissance. W zbiorze: G eschichte der T ex tü b e rlie fe­ rung. T. 1. Zürich 1961, s. 573—576.

33 M. P r a z , La carne, la m o rte e il diavolo nella le tte ra tu ra romana. Wyd. 3. Firenze 1948. — Po niem iecku: L iebe, Tod und T eufel — Die schw arze R om an tik. M ünchen 1963.

34 Podobnie też V i ë t o r , op. cit., s. 910.

35 Szerzej w m oim artykule N a tion alliteratu ren und europäische L itera tu r-M e­ th oden und Z iele der V ergleich en den L iteratu rw issen sch aft. „Schweizer M onats­ h efte” XLII (1962), s. 195—211; przedruk (bez danych bibliograficznych) w: D e­ finition en — Essays zu r L iteratu r. Wyd. A. F r i s é . Frankfurt am Main 1963, s. 35—57.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Świat dzieciństwa nie tylko pojawia się jako wątek tematyczny przedstawień Holocaustu, przykładem może być praca Boltańskiego „Liceum Chases”, ale coraz częściej

- Główny, podstawowy problem tego spotkania brzmiał: „Jak pokazywać młodym Izraelczykom Pol- skę od normalnej strony, żeby wyjeżdżając od nas nie mieli wrażenia, że Polska

Jeszcze przed chwilą powodowała nim raczej ciekawość, teraz świat odmienił się dokoła

Rozpoznanie zjawisk jest pierwszym osiągnięciem, a także jakby rodzajem przywłaszczenia: przestrzeń kopalni jest od tej pory, mimo że nie objawia się to

• Alkohole (etanol, izopropanol ) stosowane są do dezynfekcji powierzchni metalowych i sprzętu medycznego oraz do dekontaminacji rąk, skóry przed zabiegami

„modus vivendi&#34;. Pozwolicie Państwo, że przyjrzę się temu bhżej. Po pierwsze, przedmiot „overlapping consensus&#34; jest moralny, jest nim „polityczna koncepcja

Kontakty te często przeradzają się w nader złożone rytuały życia codziennego, powiązane ze sferą materialną kultury jedzenia, wywiera- jącą z kolei wpływ na

To proste rozróżnienie łatwo jednak odwrócić: przekład stać się może elementem krytyki literackiej, a krytyka i komentarz — aktami prze- kładu.. W istocie mamy więc