• Nie Znaleziono Wyników

Kuźnica : dwutygodnik młodzieży demokratycznej. 1928, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kuźnica : dwutygodnik młodzieży demokratycznej. 1928, nr 2"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

/

Warszawa, 8 kwiecień 1928 r. Cena 30 gr.

TREŚĆ NUMERU:

1) Czas skończyć z przedmajowemi zwyczajami wt ży ­ ciu akademickiem.

2) Katedry wychowania fizycznego na wyższych uczelniach.

3) Walka z fikcją Rzeczypospolitej akademickiej.

4) Zajścia przedwyborcze na wyższych uczelniach.

5) Przebieg Walnego Zebrania Br. Pom. S. U. W.

6) Działalność Ak. Koła Przyj. L. N.

7) Kronika zagraniczna.

8) Sport, wychowanie fizyczne i przysposobienie woj­

skowe.

Rządy starych form czy nowa treść.

Trudno dzisiaj jeszcze, gdy niespełna dwa lata dzielą nas od przew rotu majowe­

go, zdać sobie dokładnie sprawę z j ego wszystkich rezultatów, że te rezultaty są i że bilans ich je st dodatni, z tego zdają so­

bie dok adnie sprawę ci wszyscy, którym żadne uboczne względy nie zmąciły sądu rzeczy.

Jednym z najdonioślejszych skutków przew rotu majowego, co zresztą leżało nie­

wątpliwie w zam iarach Marszałka, je st przeobrażenie się psychiki społeczeństwa i, co zatem idzie, ewolucja stosunków spo­

łecznych.

Gdyby każdy z nas zechciał krytycznie, a szczerze prześledzić dzieje swoich włas-

w nim zaszły zmiany.

Nie m ając przez tyle la t własnego ży­

cia państwowego, nie mieliśmy możności przekonać się o słuszności takich czy in­

nych poglądów społecznych i politycznych.

Stąd też pierwsze lata państwowości na­

szej, to ścieranie się mnóstwa doktryn spo­

łeczno - politycznych, które, choć różne od siebie, nosiły wszystkie wspólną cechę nie­

realności. Chociaż życie biło, ja k obuchem po głowie, naszych państwowych doktryne- rów, wykazując im coraz groźniejszy stan stosunków w kraju, oni trw ali w biernej wierności doktrynom. Pom ijam tu oczywi­

ście tych ludzi, a je st ich może, niestety, wielu, którzy nie mieli i nie będą mieć ni­

gdy żadnej doktryny społecznej, gdyż osią ich zainteresowań je st tylko własna k ar je ­ ra. Ci ludzie żerowali właśnie na tym po­

datnym gruncie, jakim była walka o dok­

try n y w pierwszych latach niepodległości.

Doktryna znajdowała swój widomy znak w program ie stronnictw a, te zaś rzad­

ko kiedy zdolne są do uznania swego pro­

gram u za życiowy — na to trzebaby zbyt wiele rozumu i dobrej woli społecznej. Więc też obrazem naszego niedawnego życia by­

ła walka p arty j i grup, walka o możność realizowania program u w sferach ideowych przywódców grup, walka zaś o wpływy i dostęp do „koryta rządowego" wśród tych tłumów partyjnych, dla których program społeczny był jedynie wygodnem hasłem.

I oto przew rót majowy, a po nim sze­

reg posunięć politycznych Tego, co na sza­

lach swej własnej decyzji ważył już nieraz losy całego narodu, przekonał nas w szyst­

kich o tem, że nierealne doktryny i nieży­

ciowe program y należy precz odrzucić, a poza nimi tworzyć nowe form y życia.

Oswobodzeni z krępujących więzów su- gestji doktryn zaczęliśmy dokonywać re­

wizji naszych dotychczasowych poglądów, które w zetknięciu z życiem tyle okazały braków. Nie wstydzimy się tego. Nie w sty­

dzi nas to, że wchodziliśmy w życie spo­

łeczne uzbrojeni doktrynam i i program a­

mi — nie wstydzimy się również tego, że je dziś częściowo modyfikujemy. I nie boi­

my się powiedzieć głośno, że czyny Marszał­

ka Piłsudskiego były niejednokrotnie po­

budką do rewizji naszych poglądów i do do­

skonalenia ic h ; nie zawstydza nas bowiem to, że czyny tego wielkiego człowieka wy­

przedzają myśli tych, którzy się dopiero sztuki życia społecznego uczymy.

Jednym z kierunków, w jakim poszło przeobrażenie psychiki naszego społeczeń­

stwa było „odpartyjnienie" życia państwo­

wego. Zarówno ostatnie wybory, ja k cały szereg posunięć rządu, wykazały dobitnie, ja k wiele rzeczy, które dotąd brano wyłącz­

nie w płaszczyźnie p arty jn ej, można po­

stawić inaczej. W spółpraca skupionych przy rządzie ludzi, ta k bardzo różnych przekonań społecznych i politycznych, do­

wodzi dobitnie, że p arty jn y k ąt widzenia nie je st nietylko konieczny w pracy pań­

stwowo - twórczej, ale je s t naw et wręcz szkodliwy.

życie nasze państwowe zaczyna się po­

woli wyzwalać z pod hegemonj i p arty j ni- ctwa, a wchodzi na to ry pracy realnej, gdzie zdania fachowców większe będą miały zna­

czenie niż opinje przywódców partyjnych.

k tó ra zaczyna przenikać do coraz szerszych w arstw naszego społeczeństwa.

N iestety! P rąd tej ewolucji społecznej nie dotarł do środowiska, które stało się dziś ostoją reakcji — do środowiska mło­

dzieży. Ten fak t, że dzisiejsza młodzież akademicka zam iast iść w pierwszych sze­

regach postępu społecznego, je s t jednem z najbardziej wstecznych środowisk — ten fa k t wymagałby głębszego zastanowienia, a przyczyna jego -— w yjaśnień. Pom ijając jednak genezę tej „apostępowości" naszej młodzieży — musimy stwierdzić, że prąd

Zagadnienie fizycznego wychowania na­

rodu z jednoczesnem usprawnieniem jego siły obronnej tylokrotnie omawiane zwła­

szcza przed m ajem 1926 roku realizuje się obecnie w niezmiernie szybkiem tempie, jednak planowo z widoczną m yślą przewo­

dnią, którą dał ruchowi tem u jego twórca Marszałek Piłsudski.

O tw ierając 15-go lutego 1927 roku Ra­

dę Naukową wychowania fizycznego, w której skupiły się najw ybitniejsze siły nau­

kowe i zasłużeni działacze na polu wycho­

wania fizycznego, Marszałek Piłsudski roz­

począł w tej dziedzinie nową erę.

Obecnie k raj został pokryty siecią wo­

jewódzkich i powiatowych Komitetów wy­

chowania fizycznego i przysposobienia woj­

skowego, setki młodzieży ćwiczy już pod kierunkiem w ytraw nych instruktorów .

P raca nad wychowaniem fizycznem i przysposobieniem wojskowem rozpoczyna się już na terenie szkoły średniej. Jako za­

gadnienie w tórne nasuwa się konieczność przerzucenia tego ruchu na wyższe zakła­

dy naukowe, gdzie dotychczas młodzież sa­

m orzutnie realizowała ideę wychowania fi­

zycznego, tworząc swe własne związki spor­

towe.

Chcąc dowiedzieć się, jak przedstawia się zagadnienie wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego na wyższych uczelniach, jakie projekty w tej dziedzinie posiadają czynniki miarodajne, zwróciliś­

my się w tej sprawie do p. pułk. Kilińskie­

go, Naczelnika Wydz. Wychowania Fizycz­

nego M. W. R. i O. P., który w rozmowie udzielił nam szeregu wyjaśnień.

— Ministerjum zamierza wychowanie fizyczne na wyższych uczelniach oprzeć

„odparty jnienia" życia społecznego nie dotarł jeszcze do środowiska akademickie­

go.

W szystko idzie, jak d aw n iej: o placów­

ki samopomocowe i naukowe walczą orga­

nizacje polityczne, które choć na terenie akademickim najwięcej robią hałasu, to jednak skupiają tylko nieznaczny odsetek młodzieży. Bo młodzież akademicka to nietylko ta, k tó ra aw anturuje się na wie­

cach, lub obraduje bezustannie nad klu­

czem p arty jn y m takiej, czy innej repre­

zentacji, a ta, k tó ra zapełnia pracownie i sem inarja, k tó ra z trudem zapracowany grosz zostawia w tej kuchni akademickiej, gdzie ta k chcą mieć swoje wpływy syci pa- niczykowie z tej czy tam tej p a rtj i.

Jakież dalekie od tej młodzieży, pracu­

jącej wytrw ale w kreślarniach i bibljote- kach, są owe hałaśliwe wiece, stra jk i i ci, co ze sobą o reprezentację ogółu młodzieży walczą. I całe rzesze młodzieży, do której słusznie stosować można nazwę „przyszło­

ści narodu" — uczyć się będą dalej wy­

trwale, podczas gdy krzykacze p arty jn i kłócić się będą ze sobą o klucz tworzenia reprezentacji akademickiej, o rządy insty- tucyj, które m iast dać możność egzystencji rzeszom studenckim, dają łatw ą k arjerę ich kierownikom.

Dość tego panowie! Trzeba zerwać z

przedewszystkiem na Akademickich Związ­

kach Sportowych, którym naturalnie udzie­

lona będzie odpowiednia pomoc pieniężna.

Zażądałem przedłożenia budżetu od Akade­

mickich Związków Sportowych, którego niedobór wynosi jednak 104.000 zł. Mini­

sterstw o do liczby tej odnosi się krytycz­

nie, w każdym razie pomoc Akademickim Związkom sportowym udzielona będzie w jak n aj szerszej mierze, przedewszystkiem mam na myśli inw estycje t., zn. budowę boisk i hal gimnastycznych, bez czego p ra­

ca je st niemożliwa.

— Jakie są jednak dalsze koncepcje M inisterstwa, czy przewidywane są jakieś ustaw y w tej kw estji?

Otóż dążymy do wprowadzenia na te re­

nie wyższych uczelni przymusu wychowa­

nia fizycznego, któryby dotyczył przede­

wszystkiem tych, którym je s t to niezbędne, ja k np. studentom medycyny, lub filozofji, którzy zam ierzają poświęcić się pedagogi­

ce. Przym us wychowania fizycznego obej­

mowałby tylko praktyczną stronę tego za­

gadnienia, gdyż istn ieją już t. zw. S tudja na U niw ersytetach w Poznaniu i K rako­

wie, gdzie kw est je te badane są również teoretycznie.

— Czy ustaw a w tej dziedzinie je st już gotowa ?

— Tak jest, i prawdopodobnie koło Wielkiejnocy będzie oddana do zbadania Radzie Naukowej wychowania fizycznego.

— Czy pułkownik nie uważa, że te ­ go rodzaju przym us obarczyłby, i tak prze­

pracowaną nauką, młodzież akademicką, czy nie przewiduje się pewnej redukcji program u ?

tem i przedmajowemi kategorjam i myśle­

nia, zerwać z kluczami p arty jn em i i z po- litycznemi wpływami na organizacje, któ­

re z polityką nic wspólnego mieć nie po­

winny. Dosyć mamy wiecowych rządów i dosyć pokątnych n arad nad tem , ile m iejsc dać jakiej organizacji politycznej w tej czy innej komisji krajow ej czy zagra­

nicznej. Realne życie akademika polskiego, życie w laboratorjach, i sem inarjach czy też w domach akademickich lub kuchniach, to realne życie domaga się, aby wykładni­

kiem jego były inne form y rządów niż par­

ty jn e wpływy.

Koledzy, którzy to pismo czytać bę­

dziecie, a więc przedewszystkie koledzy de­

mokraci, czyż ostatnie dwa lata nie nau­

czyły was odróżniać rzeczy istotnych, od tych, co m ają jedynie pozory ważkich?

I czy hasło realnej współpracy z rządem, ty m pierwszym rządem, który wypowie­

dział walkę p arty j nictwu, m a stać się no- wem demagogicznem hasłem ?

Dlatego też wykuwając swe własne ideały społeczne, bierzmy jednak od s ta r­

szego społeczeństwa te wzory życia polity­

cznego i społecznego, które stały się tam prawie bezsporne — wzory pracy realnej i przenieśmy je na nasz teren działania — do życia akademickiego.

W. P.

— Tego nie mogę panu powiedzieć, o ile jednak wiem, to Rada W. F. stoi na sta ­ nowisku, że młodzież je s t przeciążona nau­

ką, czy to w szkołach średnich, czy na wyż­

szych uczelniach.

—- J a k przedstaw iają się projekty co do wprowadzenia przeszkolenia wojskowe­

go na wyższych uczelniach?

— Sprawa ta je st bardzo donio­

sła i w tej dziedzinie istn ieją również projekty konkretne. Przysposobienie woj­

skowe na wyższych uczelniach tra k tu ­ jem y jako nadbudówkę nad przysposobie­

niem w szkole średniej. Dążymy jednak do stworzenia na każdej wyższej uczelni ośrodka przysposobienia wojskowego, mo­

że w rodzaju katedry z kierownikiem, któ­

remu podlegaliby instruktorzy i legje aka­

demickie.

P raca ta musiałaby iść w dwóch kie­

runkach, gdyż przysposobienie na uniwer­

sytecie objęłoby tych, którzy już przeszli kurs odpowiedni w szkole średniej oraz ma- te rja ł surowy, któryby rozpoczynał pracę od początku.

— Jak się p. Pułkownik zapatruje na inicjatywę w dziedzinie przysposobienia, którą wysunęły pewne organizacje akade­

mickie ?

—- Ni e chcemy sprawy tej łączyć z ża- dnemi organizacjami akademickiemi, któ­

rych Zarządy, zawsze chwiejne, nie dawały­

by gwarancji realnej pracy w tej dziedzi­

nie.

My traktujemy tę sprawę jako zagad­

nienie państwowe, jako ideę nie jako śro­

dek do osiągnięcia celu, i myśl tę chcemy zaszczepić społeczeństwu akademickiemu.

nych poglądów w ciągu ostatnich dwóch Je st to jeden z najistotniejszych dorobków lat, przyznałby niewątpliwie, że wielkie przew rotu majowego, — wielka przem iana,

Wychowanie fizyczne i przysposobienie wojskowe akademików.

Rozmowa z Płk. Kilińskim, Naczelnikiem W ydziału W yth. Fz. M. W. R. i 0 . P.

(2)

K U 1 N C A Ns 2

L i s t o t w a

T aktyka czy ideologja dzisiejszego Z. N. M. S =u.

r t y

Otrzymaliśmy od jednego z przywód­

ców Związku Polsk. Młodz. Demokratycz­

nej list, treści n a stęp u jącej:

DO KOLEGÓW

ze Związku Niezależnej Młodzieży Socja­

listycznej.

Pomiędzy czynnikami demokratycznemi a socjalistycznemi na terenie wyższych uczelni od zarania niepodległego bytu Rze­

czypospolitej panowały stosunki poprawne.

Istniał między niemi faktyczny stan wzajemnej nieagresji. Składało się na to wiele rozmaitych czynników. Przedewszy- stkiem wspólna idea, k tó ra łączyła je przed laty — idea zbrojnej walki o Niepodległość.

N astępnie do tych czynników zaliczyć na­

leży zgodność podstawowych zasad ideolo­

gicznych. Niewątpliwie, że różnice między socjalistam i i dem okratam i istnieją, ale faktem je s t niewątpliwym, iż punkt w yj­

ścia przy ustalaniu podstaw ideologicznych je s t ten sam, że główne, podstawowe kryte- r ja programowe Są te same. Socjalizm w szak — ja k to przyznają wszyscy przy­

wódcy tego ruchu — możebny je s t tylko tam , gdzie zostanie uprzednio zrealizowa­

na idea pełnej dem okracji i politycznej i społecznej.

Wspólnemi cechami — obok wielu in­

nych — je st pozatem kult wysiłku i tw ór­

czości, chęć podniesienia pracy do znacze­

nia podstawowego hasła programowego.

To sprawiało, iż nazewnątrz organizacje młodzieży demokratycznej i socjalistycznej występowały naogół zgodnie, zdając sobie dokładnie sprawę, iż istotnym wrogiem, faktycznym przeciwnikiem ideowym, je st

„młodzież wszechpolska" z wszystkiemi jej przybudówkami.

„Młodzież wszechpolska" je s t wybitnie groźna nietyle może przez swój program , będący jaskraw ym dowodem niesłychane­

go w prost zacofania i wsteczności w dzie­

dzinie zagadnień społeczno-politycznych — niebezpieczeństwo tego odłamu młodzieży dla przyszłości życia akademickiego tkwi w metodach, stosowanych przez tych lu­

dzi. Fałsz, obłuda, zwykłe kłamstwa, gw ałt i bezprawie, jeżeli się je s t w większości, nietolerancja w stosunku do cudzych prze­

konań, czego jaskraw ym dowodem — bi­

cie pałkami przeciwników ideowych— oto główne ich cechy.

W szystko to w zestawieniu z zarozumia­

łością i pychą, cechującą ten obóz, z bez­

dennie płytkim stosunkiem do wszelkich zagadnień życia, z dziwną niechęcią do prowadzenia twórczej pracy ideowo-wycho- wawczej daje nam pojęcie o grozie sy tu a­

cji, gdyby „Młodzież wszechpolska" miała rzeczywiście ująć „rząd dusz" na terenie akademickim w swoje ręce.

Do czego może doprowadzić ich obłęd­

na, nie licząca się z żadnemi względami, prócz nakazu narodowej demokracji, poli­

ty k a niech zaświadczą, np. haniebnej pa­

mięci grudniowe dni roku 1922.

N ikt inny tylko „Młodzież wszechpol­

ska" ponosi całkowitą odpowiedzialność za podburzenie swych zwolenników do w ystą­

pień przeciw I Prezydentowi Rzeczypospo­

litej, za to, że M ajestat Odrodzonego Pań­

stw a Polskiego obrzucono błotem... Ci sa­

mi wszak ludzie wszczęli pam iętną strzela­

ninę na Placu Trzech Krzyży, gdzie sędzi­

wy senator Bolesław Limanowski, nestor polskiego socjalizmu, żywy symbol zbroj­

nych walk o Niepodległość, m usiał leżeć przez kilka godzin na bruku ulicznym, gdyż niebezpieczeństwo u tra ty życia bez­

pośrednio mu zagrażało.

Ci sami ludzie — używając jako śle­

pego narzędzia młodych studentów z I roku studjów rzucili ich w w ir najostrzejszych walk p arty jn o - politycznych, nie w ahając się stworzyć ze studentów bojówek p a rty j­

nych.

Gdy policja zareagowała na jedno z ulicznych w ystąpień takiej bojówki chwi- lowem aresztowaniem kilku je j członków- studentów, „Młodzież wszechpolska" przez swe eksperym enty podniosła wielki krzyk, że „policja m asakruje akademików", że

„autonom ja wyższych uczelni podeptana".

A wszystko to na 3 dni przed wyborami do Sejmu, a wszystko to w jednym tylko celu : aby przedstawić' „obóż narodowy" w

roli męczennika, aby na szalę wyborów rzu­

cić o statnią ważkę i uchronić od k atastro ­ fy reakcję społeczną i polityczną w Polsce.

I w takim momencie, Wy, Koledzy ze Zw. Niez. Młodz. Socjalistycznej, poszli­

ście zgodnie ręka w rękę z „Młodzieżą wszechpolską", naw et poszliście dalej, rzu­

cając błotem na te czynniki, które w chwili obecnej ponoszą odpowiedzialność za losy Państw a.

Czy byliście napraw dę tacy naiwni, iż uwierzyliście deklamacjom członków „Mło­

dzieży wszechpolskiej", którzy w obronie jakoby honoru akademika przechodzą do porządku nad niewygodnem dla nich zarzą­

dzeniem rek to ra ks. Szlagowskiego i wbrew jego zakazowi otw ierają wiec... nieoficjal­

ny.

Pam iętajcie, iż ci ludzie zostali takim i samymi, jakim i byli w grudniu roku 1922.

Przybyło im może więcej atutów i zarozu­

miałości wobec sukcesów na terenie akade­

mickim, jak ie odnoszą w skutek rozbicia i niezgody, panującej między nami a wami.

W tym samym czasie we Lwowie W asi Koledzy ze Zw. Niez. Młodz. Socjalist. po­

tępili analogiczne aw antury uliczne, zaini­

cjowane przez „Młodzież Wszechpolską", w ystępując zgodnie z czynnikami demo­

kratycznem i w obronie honoru młodzieży akademickiej, a przeciw skandalicznym me­

todom, stosowanym przez Obóz Wielkiej Polski.

K tóre stanowisko je s t więc stanow i­

skiem Waszej organizacji? K tórzy koledzy Wasi m ają ra c ję : czy lwowscy, czy w ar­

szawscy ?

Powiedzcie więc wyraźnie, czy uważacie

„Młodzież wszechpolską" za czynnik, z któ­

rym można twórczo współpracować, czy też za wielkie zło, które trzeba możliwie szyb­

ko wyplenić z terenu akademickiego, w pierwszym rzędzie unieszkodliwić.

Żywioły dem okratyczne na terenie aka­

demickim za cel swój najbliższy postawiły nieubłaganą walkę z metodami i z ideolo- g ją „Młodzieży wszechpolskiej". P raca w tym kierunku wiedzie przez całkowitą re­

organizację u stro ju życia akademickiego, przez wniesienie doń zasady, któ ra obowią­

zuje w całem Państw ie: zasady powszech­

ności.

Powiedzcie więc wyraźnie, Koledzy ze Zw. Niez. Młodz. Socjal., czy można liczyć n a Was przy zwalczaniu „Młodzieży wszechpolskiej", czy nie?

Powiedzcie więc, czy ostatni w asz'w y­

stęp w W arszawie w całkowitej zgodzie z

„Młodzieżą wszechpolską" je st pierwszym krokiem na nowej drodze współpracy z ty ­ mi, których dotąd konsekwentnie na każ­

dym kroku zwalczaliście, czy też było to niezręczne posunięcie jednego z m.odszych, mniej doświadczonych Waszych Kolegów.

Tylko odpowiedzcie szczerze i otwarcie.

Jeżeli bowiem mamy walczyć — walczmy w otw artych przyłbicach.

Czesław Zagórski.

STUDENCI POLSCY WE FRANCJI.

Oddawna liczne zastępy młodzieży pol­

skiej emigrowały zagranicę, zwłaszcza do F rancji, gdzie skupiały się liczne rzesze żądnych wiedzy. Niegdyś polska em igracja akademicka w Paryżu wywierała nawet duży wpływ na ruch polityczny w kraju, zwłaszcza w okresie rewolucji 1905 roku.

Obecnie momenty polityczne naszej emi­

g racji akademickiej ustąpiły m iejsca p ra­

cy naukowej i samopomocowej, k tó ra g ru ­ puje się w stowarzyszeniu studentów pol­

skich w Paryżu (55 Quai de la Tournelle).

Stowarzyszenie to obejm uje przez swe or­

gany całokształt życia akademickiego na gruncie paryskim i obecnie dążąc do jak- naj większego skupienia w swoich szere­

gach akademików Polaków przystępuje do stw orzenia nowej organizacji już o specjal­

nym charakterze. Organizacje te skupiały­

by w sobie w szystkich studentów Polaków, studjujących nauki prawne i społeczne na wyższych uczelniach w Paryżu, a rozpro­

szonych po różnych stowarzyszeniach. Pro­

gram tej organizacji polegałby na kształ­

ceniu polskiej myśli prawniczej, na współ­

pracy z kołami prawniczemi i profe- sorskiemi, na założeniu polskiej bi- bljoteki prawniczej w Paryżu oraz na współpracy z kołami prawniczemi polskie- mi. Zebranie organizacyjne, na którem sprecyzowano jasno te punkty oraz doko­

nano wyboru władz organizacji odbyło się dnia 7 m arca w lokalu stowarzyszenia stu­

dentów Polaków w Paryżu. Prezesem ko­

m itetu organizacyjnego je s t p. Ja n Skiba prezes Stow. Stud. Polaków w Paryżu.

Działacze daunego Z. H. H. S.-u no t a c h poselskich.

W y w ia d z p o s łe m D ubois.

Do Sejmu obecnego weszło kilku czyn­

nych do niedawna działaczy akademickich.

Redakcja zwróciła się do nich z prośbą o pogląd na zagadnienia polityczno - społecz­

nej strony działalności współczesnego aka­

demika, chcąc zapoznać czytelników z u ję­

ciem tych problemów przez działaczy, któ­

rzy dzięki różnostronności swej pracy spo­

łecznej z większej perspektyw y mogą oce­

nić te sprawy.

N ajpierw zwróciliśmy się do b. prze- wódcy młodzieży socjalistycznej, obecnie posła P. P. S. St. Dubois (Wolna Wszech­

nica Polska).

Poseł Dubois je s t dziennikarzem. P rzyj­

muje nas w redakcji „Robotnika". Temat wywiadu je s t dość ogólnikowy, z drugiej strony osobisty. W krótkiej rozmowie kon­

kretyzujem y zapytaniam i przedm iot „inter- wiewu".

— Trudno je s t mi mówić ściśle o do­

świadczeniach i obserwacjach z życia aka­

demickiego, branego niejako w oderwaniu.

Zacząłem działalność społeczno - polityczną m ając lat 16, jeszcze w szkole średniej i ju ż w rok później pracowałem wśród mło­

dzieży robotniczej. Pewne cechy życia aka­

demickiego, oczywista, nietrudno je s t spo- strzedz. Powierzchowność w ujmowaniu zjawisk społecznych, przywiązanie do for­

my życia politycznego, do taktyki, odby­

wa się z w yraźną krzyw dą zasad reprezen­

towanego program u. Politycy akademiccy poświęcają mnóstwo czasu sprawom mało istotnym , otrzym ując w zysku najwyżej wyrobienie oratorskie.

Stw arza się najzupełniej niepotrzebnie szereg instytucji, ja k np. reprezentacja ogólno - akademicka o nieokreślonych zu­

pełnie źadaniach.

M aksymy i kontrasty.

„...despotyzm nie je st to władza jedne go, ale władza bez miłości. Jeden czy wie­

lu, zgromadzenie czy ogół, z ta k lub owak opisaną konstytucją, może być despotą, je­

śli nie miłuje tych, którym i rządzi".

Adam Mickiewicz.

„Spraw ującym władzę właściwa je st pycha. Pysznią się już ludzie, gdy są na rok mianowani, a cóż dopiero szlachta, któ­

ra przez całe życie ma do czynienia z za­

szczytami. Jej pretensjonalność stroi się w wyniosłość, zbytkowność, rozrzutność, jej wady przybierają pewien powab, je j głupo­

ta przybiera pozór wykształcenia, a je j po­

dłość pozór subtelności, tak że wady, z któ­

rych każda, w zięta oddzielnie, ukazuje się w całej swej w strętności i ohydzie, wydaje się ludziom niedoświadczonym i niewy­

kształconym czemś szlachetnem i zacnem".

Benedykt De Spinoza.

„Albowiem szlachectwo prawe je s t ja ­ kaś moc dziwna, a praw ie gniazdo cnoty, sławy, każdej powagi i poczciwości. A kto to gniazdo tak zacne dobrowolnie sam przez się szkaradzi, je s t podobien ku owemu śmierdzącemu dudkowi, co i sam śmierdzi, i gniazdo swe zawżdy zaplugawi, czego in­

szy żądny ptak nie czyni..."

Mikołaj Rej z Nagłowic.

„Sejm polski, arka naszych praw i na­

szych tradycyj, gdziekolwiek stanie rów­

nie święty będzie dla Polski i dla całej E u­

ropy, jeśli Stróże tej arki uczują wielkość swego powołania".

Adam Mickiewicz.

„Kto nie potrafi rządzić sobą samym i swemi spraw am i pryw atnem i, tem bardziej nie będzie umiał prowadzić spraw publicz­

nych".

Benedykt De Spinoza.

„Albowiem chociaż praw dą je st, że „kie­

dy Rzymianie rajcu ją, ginie S agunt", to jednak z drugiej strony je s t praw dą, że gdy nieliczni decydują o wszystkiem wy­

łącznie pod wpływem swoich namiętności, ginie wolność i dobro powszechne".

Benedykt De Spinoza.

„Gdzie panuje jedno miasto, tam dba się o pozostałe tylko o tyle, o ile to leży w interesie tego m iasta".

Benedykt De Spinoza.

„...nie ulega całkiem wątpliwości, że gdyby bicz dyktatora, nie naruszając u stro ­ ju państwowego, groził stale i był po stra­

chem tylko dla złych ludzi, to wady nie mo­

głyby się nigdy rozrosnąć do tego stopnia, aby nie udało się ich usunąć lub popra­

wić".

Benedykt De Spinoza.

Zresztą — dodaje rozmówca — do cał­

kowitego bankructw a idei ogólno-akademic- kiej reprezentacji przyczynili się wszech- polacy przez stw arzanie fikcji, które ogó­

łu młodzieży akademickiej bynajm niej nie reprezentowały.

My, jako organizacja socjalistyczna, ni­

gdy nie przypisywaliśm y tym sprawom większego znaczenia.

— A który z typów pracy akademickiej uważacie za społecznie najkorzystniejszy?

— Samopomocowy. Kształci zdolności organizacyjne, je st dobrą szkołą pracy spo­

łecznej. Działacze samopomocowi są lep>- szym elementem od ta k zwanego polityka.

Koła Naukowe natom iast w większości nie spełniają swych zadań.

Zapytujem y o metody i rolę społecznej pracy pozaakademickiej.

Osobiście z pracy wśród robotników wie­

le wyniosłem korzyści. Dała mi ona znajo­

mość życia i jasny klasowy pogląd na zja­

wiska społeczne, podkreśla silnie nasz roz­

mówca.

— A ja k oceniacie rolę i zadania w ży­

ciu politycznem Polski w szczególności na terenie parlam entarnym , pokolenia, wycho­

wanego już w okresie Polski niepodległej ?

— Trudno je s t mi mówić o tern — re­

plikuje poseł Dubois — tra k tu ją c młode pokolenie jako czynnik odrębny. W obozie socjalistycznym nie widać przedziału wśród starszych i młodych, je s t ciągłość pracy i zasad z pokoleniem, które walczyło o pol­

ską niepodległość. Duchowo wszyscy je ­ steśm y młodzi. Trudno oczywiście je s t mi mówić, dodaje rozmówca, ja k je st z tem w przeciwnych obozach.

Przechodzimy na tem aty bardziej oso­

biste. Oto kilka danych bijograficznych.

Od la t 16 działalność na terenie szkolnym w Związku Młodzieży Postępowej Niepod­

ległościowej (późniejsza Z. N. M. S.) i Związku Samopomocy Szkolnej. Od la t 20 stu d ja na W. W. P. praca w Z. N. M. So­

cjalistycznej i Radzie Centrali B ratnich Pomocy.

Obecnie w Sejmie pracować zamierzam nad sprawami samorządu i opieki społecz­

nej. Będę uważał za swój obowiązek — konkluduje rozmowę poseł Dubois — bro­

nić praw Wolnfej Wszechnicy Polskiej i walczyć o zrozumienie dla tego typu uczel­

ni, o zdrowej, prawdziwie' demoKhatyćzhej' atm osferze pracy.

(3)

K U Ź N I C A 3

Ks 2

P o l i t y k a fikcji — a p o s t u l a t y życia.

O rnam entyka w życiu zbiorowości sta ­ nowi element niezbędny. Je st bezpośrednim wyrazem zewnętrznym tem pei am entu u z kiego.

Naogół nikt nie umie obchodzić się bez uroczystości, popisów oratorskich, tytułów czy naw et gali bankietów. W życiu poii- tycznem accidentalia te stały się realną po­

trzebą. N a konkretnie dokonywanej pracy politycznej narosło całe naw arstw ienie obrzędowo dekoracyjne, w którem ludzi­

ska pławią się z rzetelną przyjemnością. ^ N a to, oczywista rady niema i szukać jej niepotrzęba. Dopóki się to odbywa na tle realnych potrzeb i realnej roboty, wszy­

stko je st w p o r z ą d k u .

Jaki jednak cel miało tworzenie całego skomplikowanego ap aratu władzy, wzoro­

wanej na aparacie... państwowym, nadbu­

dowanego nad życiem organizacyjnem stu- denckiem, o skromnych, w znacznym stop­

niu spartykularyzow anych rodzajem stu- djów, zadaniach i potrzebach. Mamy wszak im itacje Sejmu — Zjazd Narodowego Związku ■— były naw et próby stw orzenia ciał obradujących w perm anencji rządu — owe N. K. A. i emkaa, p a rt je, frakcje, kompromisy, konwentykle... W szystko to kw asi się we własnym sosie, w m aw iając w siebie, że się coś robi, na coś wpływa, a przedewszystkiem, że je st się jakąś wła­

dzą, której niemal n ik t nie uznaje, a o któ­

rej istnieniu wielka część studentów na­

w et nie wie. Kanonem specyficznego kla­

sowo inteligenckiego snobizmu stało się do­

służenie się do najwyższych stanowisk te­

go św iatka. K ilkadziesiąt najw ygodniej­

szych, stworzonych w tym celu odskoczni zwanych powszechnie korporacjam i, sta­

nowi grom adną w ylęgarnię „polityków akademickich".

Typ ten spotykany oczywiście i poza korporacjam i je st opłakanym efektem ca­

łej absurdalnej koncepcji „państw a aka­

demickiego", tworzącej m aruderów spo­

łecznych niejednokrotnie już z dziećmi w wieku szkolnym, z przepisową łysiną, a nie­

jednokrotnie nietylko z kilkoletnim „sta­

żem" roboty politycznej, ale też z kilko­

letnim stażem więziennym . Geneza naro ­ dzin tej całej politykierskiej dzieci nnady nie miała może żadnego politycznego na­

świetlenia jednokierunkowego, ariere pen- cee. Rychło jednak cały ten studencki k a­

wał użyty został przez narodowy obóz po­

lityczny, jako efektowny a tu t w jego nie- zawsze szlachetnych rozgrywkach p a rty j­

nych. Obliczono sobie, iż teren akademicki w aktualnych w arunkach współczesności polskiej je st wymarzonym terenem dla najbardziej nieoperowanych odruchów ex- trem izm u szowinistycznego. Bez obawy kom prom itacji konspiracyjny sztab stro n ­ nictw a mógł ja k na królikach doświadczal­

nych, na masach studenckich wypróbowy- wać siłę działania „torungów ", które n a­

stępnie użyte miały być w rachunkach wy­

borczych. Interes machjawelli polityki po­

szedł ręka w rękę ze snobizmem kolorowej sm ark aterji, w ciągając nieopatrznie an­

gażującą się w pewnym okresie w koncep­

cję politykierji akademickiej lewicę. Bez­

czelną bzdurą, ja k ą je st całe N. K. A. za­

wrócono głowę społecznikującemu odłamo­

wi młodzieży, odciągając go od nauki i re­

alnej roboty społecznej, pompując z rządu subsydja dla tern wygodniejszego urządze­

nia sobie giełdy stanowisk, zaszczytów i ordynarnej propagandy politycznej, uroz­

maiconej ex tratu ram i „cenionych wo­

dzów" do zagranicznych centrów rozryw ­ kowych.

Nie bez winy niektórych organizacji le­

wicy wpojono dookoła sugestję potrzeby istnienia „rządów państw em akademic- kiem", tak, że wbrew zdrowemu sensowi N. K. A. dyszy dotąd, prononsując się swem „naczelnikowstwem" na prawo i le­

wo. Czas jednak najwyższy tą efektowną sugestję chwycić za gardło.

Myślący kategorjam i społecznego rea­

lizmu młody dem okrata, nacjonalizujące- go, czy radykalizującego, ludowego czy so­

cjalistycznego pokroju dość miał chyba ostatnio przykładów, aby rozgrywki z p ra ­ wicową reakcją na sztucznie przez nią n a­

rzuconym terenie akademickim nie p rzy j­

mować. 1

Odwrót? Ależ nie! Realna ofensywa dem okracji akademickiej na tereny robot­

niczy i chłopski bez frazeologji inteligienc- kiej z gospodarczo - oświatowym twórczym społecznie zakrojem.

Tolerowanie uzurpacji rządów akade­

mickich przez korporanckie związki i ich party jn y ch edukatorów byłoby jednak nie­

dopuszczalną słabością. Bez tw orzenia prze- ciwważnych reprezentacji, któreby pozo­

stały absurdalną fikcją, bez wychodzenia na „udeptaną ziemię" wyborów, gdzie w al­

ka w obliczu zupełnie fantastycznej sara- bardy popisów demagogji je st zgóry prze­

grana, z całą konsekwencją należy walczyć o odcięcie wszelkiego dopływu pieniędzy na rzecz enkaaowych wzajemnych adoracji.

W obliczu coraz trafniejszego stosunku władz państwowych do sklepiku Pożaryski et Co, stosunku w yrażającego się m. in. w cofnięciu połykanych przez czas dłuższy rządowych subsydjach (nareszcie! naresz­

cie! nareszcie) likwidowania czynności grassantów Wydziału Zagranicznego — są wszelkie widoki, iż przyszłoroczny konwen- tykiel młodzieży prawicowej proklam owa­

ny, jako Zjazd Narodowego Związku P. M. A. stanie się jednocześnie pogrzebem całej instytucji. Opinja obozu „centrolewe- go“ będzie już dostatecznie silna, aby nie pozwolić na sankcjonowanie zjazdu przez grupy nie wszechpolskiego pokroju, ja k to stało się z niedawnej pamięci eskapadą poznańską.

Likwidowanie N. K. A. staw ia przed jego przeciwnikami zagadnienie przeorga­

nizowania od podstaw całego życia akade­

mickiego. G w arancją istotną przeciwko no­

wej psychozie politykierstw a je st atomi- zacja organizacji tego życia, przystosowa­

nia do rzeczywistych potrzeb poszczegól­

nych grup studjujących.

Likw idacja faktyczna czy form alna ogólno-akademickiej reprezentacji nie wy­

starczy, o ile punkt ciężkości nie zostanie przeniesieniony na uczelniane bratnie po­

moce i Koła naukowe. Związki specjalne, wykazujące system atyczną ekspansję dzia­

łania bynajm niej nie proporcjonalną do za­

sobów, którem i rozporządzają, w inny ogra­

niczyć swe prace do spraw interesujących całość młodzieży studjującej, z kompleksu zagadnień działalnością danego związku objętych.

Sama organizacja B ratnich Pomocy uledz m usi przewartościowaniu. Demago- gja mosdorfszczyzny, k tó ra obok ogra­

niczeń narodowościowych, wyznaniowych, rasowych (!) doprowadziła do narzucania bratniakom ograniczeń politycznych, wzno­

wiła sprawę... powszechności.

Ograniczania możności należenia do B ratniaków powiększone ad infinitum zwróciły uwagę władz rządowych (ostatni wywiad min. Dobruckiego) na anorm alny rozwój stosunków bratniackich.

K w estja powszechności, która weszła na porządek dnia nie wyczerpuje się oczywi­

ście kw estja słuszności, czy niesłuszności tego hasła. Obecna polityczno - praw na kon­

stru k cja naszych bratniaków z masowemi zebraniami walnemi nie da się pomyśleć, jako ram a dla współpracy młodzieży pol­

skiej i żydowskiej. W w arunkach tych po­

wszechność może stać się wodą na młyn gry nacjonalizmów polskiego i żydowskiego odwracając w sposób nieprzewidziany dla zwolenników powszechności, sens skutków politycznych tego hasła. Należy więc pro­

blem powszechności traktow ać z jak n aj- większą ostrożnością; właściwa decyzja po­

przedzoną być winna przez możliwość sze­

roką dyskusję w prasie akademickiej.

Wraz z upadkiem reprezentacji ogólno- akademickiej trzeba na nowych zasadach oprzeć nasz kontakt z młodzieżą zagrani­

czną. Już obecnie strona adm inistracyjna przejęta ma być przez czynniki rządowe.

Reprezentacja wyłaniana być winna przez porozumienie organizacji ze swego prze­

znaczenia współdziałających z młodzieżą zagraniczną (Towarzystwo Przyjaciół Ligi, Organizacje ludowe biorące udział w ruchu słowiańskim), oraz Związków Specjalnych.

Skonkretyzowania planów „dekoncen­

trac ji" życia akademickiego je st w yraźną potrzebą chwili.

R. D.

/W VW VW W W V>/VVW V VVWVAAAA\AAAAAAAAAATW\AAA^WWWVWVWVVVVVWVN^A/

Młode czasopisma literackie. Kanarek na Parnasie.

Ukazał się N r. 3 Kwadrygi, organu młodej grupy poetyckiej.x) Pomimo nie­

wielkiej liczby wyszłych dotąd numerów, pismo to zdołało już zdobyć sobie szeroką popularność, w ybijając się coraz wyraźniej, jako jeden z najlepszych organów polskiej prasy literackiej. Obszerny, ośmiostronni- cowy Nr. 3 Kwadrygi, przedstaw ia się nie­

zmiernie ciekawie, zaw ierając bogatą treść o wysokim poziomie zarówno artykułów krytycznych, ja k i twórczości oryginalnej poezji i prozy. Numer rozpoczyna się uzy­

skanym specjalnie dla K wadrygi arty k u ­ łem Ilji E renburga o współczesnym roman­

tyzmie (chronom etr i s e rc e ); dalej nastę­

p u ją : polemiczny artyk uł Lucjana Szen­

walda W ojna czy pokój), ciekawy ze wzglę­

du na stanowisko autora w stosunku do zadań poezji, interesująca, choć niezawsze słuszna rozpraw a o uniwersalizmie J. N.

Millera (Wł. Bieńkowski — Przew roty i na­

w roty) , utrzym ana w ostrym tonie k ry ty ­ ka, Wiadomości Literackie (Jerzy Jodłow­

ski — Z powodu czterolecia Wiadomości L it.). Dział prozy reprezentują utw ory:

W. W ernica (B. S. C .), A. Straszewicza (Obłąkani mówią praw dę), J. Ostaszew­

skiego (Człowiek) — zwłaszcza pierwsza nowela przedstaw ia duże walory. Poezje:

Słobodnika, Lewinówny. Łotockiego, Flu- kowskiego, Dobrowolskiego, Ciesielczuka, Rydzewskiej, Bibrowskiego i Maliszewskie­

go — świadczą o wysokim pierw iastku a r­

tystycznym , jak i wnosi poezja Kwadrygi.

Szczególnie piękna „Iljada" Wł. Słobodni­

ka i silna „Pieśń o wojnie i pokoju" St. R.

Dobrowolskiego zasługuje na podkreślenie, Pierwszeństwo w szeregu polskich pism literackich należy oddać jednak młodemu

') O g ru p ie K w a d ry g i p a tr z : K u ź n ic a N r. 1- W iec zó r p o e ty c k i K w a d ry g i.

dwutygodnikowi p. n. „Głos Literacki".

Sześć numerów, jakie się dotąd w regular­

nych odstępach czasu ukazały, świadczy, iż Głos Literacki, aczkolwiek je s t organem młodzieży literackich, je st obecnie najpo­

ważniej szem wydawnictwem tego rodzaju.

Pismo zw racając specjalną uwagę na stro­

nę inform acyjno - krytyczną', nie pomija jednak twórczości oryginalnej, w której w ystępuje z hasłem powrotu zagadnienia społecznego do poezji. Na łamach Głosu Literackiego w ystępują najzdolniejsi kry­

tycy i poeci młodego, poskamandryckiego pokolenia. Ostatni, szósty, num er pisma przynosi obszerny, przem yślany artykuł Jerzego Jodłowskiego — „Józef Piłsudski jako pisarz", ciekawy wywiad z Zofją Nał­

kowską na tem at idej społecznych w poezji, artykuły krytyczne o Wołoszynowskim, Na- pierskim i Boyu, sprawozdanie z wieczoru poetyckiego grupy Meteoru, z literatu ry politycznej, poezje: Maliszewskiego, Rydze­

wskiej, U rbańskiej, Alabandy i Wolicy, i wreszcie stałe rubryki ja k Ruch wydawni­

czy, E kran i scena, N a marginesie i t. p.

Podkreślić trzeba doskonały wygląd ze­

w nętrzny pisma._____________ __________

Zarząd Bratnie] Pom ocy W. W. P.

ku czci Marszałka.

D n. 21-go m a r c a o godz. 9 w iecz. o dbyła się u rz ą d z o n a s ta r a n ie m Z a rz ą d u B r. P om ocy W . W . P. A k a d e m ja k u czci m a rsz . P iłsu d sk ie g o , I-go ho­

norow ego czło n k a T -w a.

Słowo w s tę p n e w y g ło sił kol. Tom asz P is k o r­

ski. N a cześć k o n c e rto w ą złożyły s ię : R e c y ta c ja kol. B o rk o w sk ie g o : K a rm a z y n o w y P o e m a t — L e­

c h o n ia ; c h ó ra ln a d e k la m a c ja — F a n f a r y I-g o p. p.

L eg jo n ó w i P olonez a r t y le r y js k i L ech o n ia w in- t e r p e r t a c ji kol. O rwicła.

S e n a t re p r e z e n to w a ł b. d z ie k a n p ro f. M a li­

n ia k . O b szern e V a u d y to r ju m było szczelnie w y ­ pełn io n e p rz e z stu d e n tó w i k ilk a n a śc ie osób ze s ta rs z e g o sp o łeczeń stw a.

Tym razem nie chodzi o grupę „Kwa­

drygi", lub ,Meteora“. Na parnas poezji zapragnęła się wedrzeć nowa grupa — poe­

tów „K anarka". Oto czasopismo hum ory­

styczne „Akademik Polski", w myśl sta­

rej, balzakowskiej maksymy, iż „cen­

tn a r melancholji (powyborczej...) nie za­

stąpi łuta uciechy", postanowiło na chwi­

lę zmienić swe oblicze i z humorystycznego stać się psetycklem (!). Dn. 20 m arca urzą­

dził mecenas sztuki i kochanek muz p. Jan Mosdorf recital poetycki, na który z mo­

zołem ściągnął wszystkich poetów, jeśli tu można użyć tego słowa, jakiem i rozporzą­

dza obóz „Katolicko - narodowy" — bez różnicy wieku, talentu, płci i m iejsca za­

mieszkania. Jedynem kry te r jum obowią­

zuj ącem był związek autora z redakcją

„Gazety W arszaw skiej". Była to już zbyt daleko idąca jednostronność, iż pominięto poetów „K urjera W arszawskiego". Brako­

wało więc do kompletu A ntyka i Kończyca.

Szkoda — recital na tern stracił.

żałosny był ten recital. Oprócz 2 — 3 utalentowanych autorów, dano głos n a j­

gorszego gatunku grafomanom, którzy m a­

ją tyle wspólnego z poezją co i p. Mosdorf.

W ierszyki różnych pp. Tomaszewskich (epokowe „Maliny") i Sawickich (K apital­

na „Miłość") były sztubacką zabawą w

„poezję". Cały recital był niżej poziomu i w poTównaniu z wieczorem młodej, lecz m ającej dużo do powiedzenia Kwadrygi, był ja k am atorskie przedstawienie w Za*

wichoście, wobec inscenizacji Schillera w Teatrze Polskim. Zawiodły też redakcję

Akademika i inne obliczenia. Wielka aula, doszczętnie niedawno wypełniona na reci­

talu Kwadrygi, zaledwie w połowie się za­

pełniła publicznością, wśród której przewa­

żali miłośnicy poezji z mieczykiem w bu­

tonierce. Po zabój czem zaś wystąpieniu niejakiego Kaweckiego zostali na sali tylko recytatorzy, część autorów i smętnie na ucieczkę publiki patrzący p. Mosdorf.

Recytowali wybitni „Polacy - katolicy" — p. Kahl i p. Bauman (sic!).

jot.

Sprostowanie.

„Na Walnem Zebraniu Koła Prawników S. U. W. w dniu 11 grudnia 1927 r. zapa­

dła uchwała następuj ącej tre śc i: — Ponie­

waż w ostatnich czasach daje się często zauważyć fak t używania odznak Koła przez jednostki do tego nieuprawnione,W alne Ze­

branie wzywa Zarząd Koła do ustanowienia kontroli, która przeciwdziałałaby podob­

nym wykroczeniom. Wykonanie niniejsze­

go powierza się Zarządowi. — Tem samem Walne Zebranie nie powołało do życia przy Zarządzie Koła nowego ciała, którego człon­

kowie m ają obowiązek odbierać znaczki Koła noszone przez tych, którzy nie są je ­ go członkami.

Zarząd Koła z przyczyn formalnych u- chwały Walnego Zebrania dotychczas nie wykonał. Sprawa ustanowienia kontroli w jakiejkolwiek formie nie je st przeto w o- becnej chwili aktualna".

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

zentacji młodzieży, której brak tak bardzo daje się odczuwać w życiu akademickiem, a k tó rą bezprawnie usiłuje w swe ręce u- jąć t.. (Naczelny Komitet A-

pisy K onstytucji to formalne ułatwienia czy utrudnienia pracy, ale nie należy się łudzić, aby za pomocą ich zmiany można było przeprowadzić jakieś

ła do laboratorj ów, zapełniły się znów aule uniwersyteckie, w arsztaty rzemieślnicze i szkoły zawodowe. Rozpoczęła się praca, żmudna szara praca dnia

wersytetów, duchowni różnych wyznań, jak wyżsi funkcjonariusze Ligi Narodów i Międzynarodowego Biura Pracy. Zdecydowanie dodatnią je st opinja całości wykładów,

Posuwa się tak daleko, że na zjeździe Komsomołu oświadcza, iż kierownictwo władz p artyjnych organizacją młodzieży pogorszyło się w ostatnich czasach,

P ragnę też przestrzec przed jednym, często się nasuw ającym objawem klęski i rezy g n acji: masowem wypisywaniem się z placówek, na które straciliśm y wpływ,

tej Akademickiej wysunęły się wówczas spraw y gospodarcze młodzieży, które przez szeroko zakrojoną akcję samopomocową i pomocową starszego społeczeństwa i