• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Diecezjalne Lubelskie. R. 13, nr 2 (1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Diecezjalne Lubelskie. R. 13, nr 2 (1931)"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

M m iii Dieieijilne

L U B E L S K I E ,

Akta Stoliey Apostolskiej.

Encyklika „Casti connubii“ Jego Świąto­

bliwości Piusa XI z Boskiej Opatrzności Papieża o „Małżeństwie Chrzęści jań- skiem“ na tle dzisiejszych warunków,

potrzeb i obecnego bezładu w rodzinie i społeczeństwie.

Do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybisku­

pów, Biskupów i innych Ordynarjuszów, żyjących w zgodzie i jedności ze Stolicą Apostolską.

PIUS PAPIEŻ XI.

Wielebni Bracia. Pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo.

Wstęp.

G odn ość J a k w ie lką j e s t godność czystego związku

m a łż e ń s tw a , m ałżeń sk ieg o , można poznać p rz e d e w s z y s tk ie ra z teg o , W i e l e b n i Bracia, że Pan nasz J e z u s C h r y ­ stus, S y n O jc a P rzed w ieczn eg o , p r z y j ą w s z y na siebie p osta ć człowieka, nie zadowolił się włączeniem w szczególny sposób m a łż e ń s tw a —p o d s t a w y i fu n d am en tu s p o ł e c z e ń s t w a rodzin nego a zate m całego wogóle s p o łe ć z e ń s tw a l u d z k i e g o — w plany m iło ­ ści, k t ó r a skłoniła G o do powzięcia zamiaru o d rodzenia całego r o d z a j u ludzkiego, ale, p r z y w r ó c i w s z y t e m u związkowi p i e r w o t n ą czystość je g o b o sk ieg o p o c z ą tk u , podniósł go do godności p r a w ­ d z iw e g o i „wielkiego" s a k r a m e n t u w N ow ym T e s t a m e n c i e 1) i, co za tem idzie, po w ie rz y ł pieczę o je g o całość i karność Kościołom wi, S w e j Oblubienicy.

') E fez. V, 32.

(2)

' K i e d y b ę d ą A żeby z tego odnowienia zw iązku małżeri-

k o r z y śc i? skiego można było zawsz e i wszędzie otrzym ać

< upragnio ne owoce, po trzeba, by p r a w d z i w a nauka C h r y s tu s a o małżeństwie oświecała um ysły ludzkie, następnie, a ż e b y małżonkowie chrześcijańscy, wzmacniając sw e słabe wole w e w n ę t r z n ą łaską boża., uzgodnili n astaw ien ie myślowe i czynne z na jc z y stsz em p r a w e m C hrystu sa, a wtedy zrodzi się pokój i szczęśliwość dla nich samych i ich rodzin.

Pobudki do m ó - T y m c z a s e m nietylko My, k tó r z y z tej Stolicy

w ie n ia O Chrze- Apostolskiej, j a k g d y b y z wyżyn jak ieg o ś ob se r-

ścija ń sk ie m w a to r ju m ogarnia m y świat cały, ale także i' W y

m a łż e ń s t w ie . s a m i> W ielebni Bracia, widzicie i wraz z Nami serdecznie ubolewacie ja k wielu z ludzi niety lk p że zapomniało o tern odnow ieniu prz ez B o g a dzieła, ale zupełnie nie zna św ięto ści m a łż e ń s tw a chrześcijańsk iego, albo też je b e z ­ w sty d n ie zaprzecza, albo, oparłszy się na zasadach fałszyw ych i przewrotnych, nieustannie je depce. Jednocześnie te niebezpiecz­

ne b łę d y i złe obyczaje w t a r g n ę ł y do wiernych i każdego dnia św iadom ie i nieświadom ie coraz szersze kręgi zataczają. D l a t e ­ go, spełnia jąc u rz ą d Namiestnika C h r y s t u s a na ziemi, n a j w y ż s z e ­ go Pa ste rza i Nauczyciela, uważaliśmy za Nasz o b o w ią z e k p o d ­ nieść głos Apostolski, ażeby owce Nam pow ie rz o n e uchronić od p o k a r m ó w za tru ty ch i, w e d ł u g Naszych sił, uczynić je bezpiecznemi.

Treść E n cyk lik i. ^ tej t0 racjii idąc śladami N aszeg o P o p r z e d ­ nika ś. p. L eona XIII, postanowiliśmy przemówić do W a s , W ie le bni Bracia, a p rz e z W a s do całego Kościoła, o w s z e m do całego rodzaju lCidzkiego, o n a tu r z e m ałż eństw a chrześcijańskiego, je g o godności, korzyściach i dobrodzie jstwach, ja kie w y p ły w a ją z niego dla r o d z in y i dla całego s p o łe c z eń s tw a ludzkiego, i p o w a ż n y c h błędach, sprzeciwiają cych się tej części nauki ewarigjelićzriejj wre szcie Występkach, s p rz e c zn y c h z ż y ­ ciem małżeńskiem, oraz głów nych środkach zaradczych, jakie na­

le ży przedsię w ziąć. J e g o Encyklikę „Arcanum divinae sapientiae"

o m a łż e ń s tw ie chrześcijańskiem, przed 5 0 - c i u ,laty ogłoszoną, czy­

nim y Naszą, uznajem y ją, p o t w i e r d z a m y i, .wyłożywszy nie któ re rzeczy obszerniej odpowiednio do dzisie jsz ych w a r u n k ó w i p o ­ trzeb, ogła szam y, że nte.tylko nie przeżyła ślę, ale, zachowuje

całą s w ą moc. ' :

v < 1

Istota m a łż e ń - R ozpoczynają c żaterii od tej Encykliki, która po-

stw a c h r z ę ś c i- i/va c n r z e b t i - święcona j e s t praw ie całkowicie udow odnieniu* j * »• i.

ja ń sk ie g o . boskości instytucji; m ałżeństw a, je g o godności s‘a-- kramentalnfej i jegcj niewzruszonej trwałbści, przy-

• • _ • _ •_ • _ ._ m £ .__ j _: i * , ' • •_Ł

e sam eg o T w ó r c y n a t u r y i Odk upiciela tej natury, Pana Naszego Chryśtiisa, o t r z y ­ mało m a ł ż e ń s t w o swe prawa, oraz zostało zatw ie rd zone i uszla- ęh e tn io n e ; p r a w a te nie m ogły też być w niczem zależiie od

(3)

dycja Kościoła p o w szech n eg o , tak ą j e ś t wreszcie uroczystia* defi­

nicja s o b o r u t r y d e n c k i e g o , ' któ ry , zapożyczając w y ra z ó w z s a m e ­ go P is m a św., naucza i zatwierdza, że wiefczha* niero z erw a ln o ść m ałżeństw a, je g o je d n o ść i j e g o niezmienność pochodzi od Boga,

je g o t w ó r c y 3). ' '

Chociaż więc m a łż e ń s tw o z sa mej swojej n a t u r y ppcho-, dżi od Bogfet; wola ludzka ma w niem także1 swój udział, b a rd z o szlachetn y: k a ż d e b o w i e m poszczególn e m ałżeń stw o , j a k o zw ią ­ zek małżeński pom iędzy d anym mężczyzną i daną kobietą, nie ma innego początku, jak d o b r o w o ln e zezwolenie k a żdegó z o b y ­ dwóch m ałżonków ; ten w oln y a k t woli „na m o c y ’ k tó r e g o każda z o bydw óch stron oddaje i • o tr z y m u je s w o j e ' w ła s n e p raw o m ał­

żeńskie^), jeśt- tak kon ieczny do zaw arcia p raw d ziw eg o ' m a łż e ń ­ stwa, że „żaden a u t o r y t e t ludzki nie m ó g ł b y gó z a s t ą p i ć " 5).

W o l n o ś ć ta je d n a k ż e odnosi się tylko do je d n e g o punktu, a mia­

nowicie, że p rz y s tę p u ją c y d o zawarcia m a ł ż e ń s t w a p r a g n ą r z e c z y ­ wiście wstąpić w związek małżeński i z tą w łaśnie o s o b ą ; sama is to ta j e d n a k ż e m a łż e ń s tw a zupełnie j e s t u su n ięta ź p o d w o ln o ­ ści człowieka, tak, że. kto k o lw iek raz zawarł* z w ią z ek małżeński, zosta je te m s a m e m p o d d a n y jego bo skim p ra w o m i j ę g o Zasadni­

czym właściwościom.- D o k t ó r anielski, w swoich rozważaniach o wierności małżeńskiej i o w y d a w a n i u na ś w ia t dzieci, pisze b o w ie m : „w małżeństwie, rz e cz y te w y n ik a ją z sa m e g o zg o d z e ­ nia się na m a łż e ń stw o , i dlatego g d y b y do zezwolenia, na kto*

rem; p o le g a m a łż e ń s tw o 1, dołączono inny warunek, przeciw ny t e ­ m u zez w pleni u, nie byłoby p r a w d z i w e g o m ałżeństw a" *).

W m ałżeństw ie więc związek d u c h o w y j e s t połączenie m dużo ściś lejs zem niż zw iązek ciał; nie jeśt. to bynajmniej jakiś p ociąg z m y s ło w y ani skło nność sćrc, ale s ta n o w c z e i rozważne postanow ienie woli, i z w iązek d u c h o w y na mocy postanowienia bożego, tw orzy św ię ty i n ien aru szo n y związek.

Istota ta małżeństw a, w yjątkow a i j e m u tylko właściwa, s taw ia j e o ćałe n iebo w y ż e j hie tylk o od k o ja rz e ń się zwie rząt, kie ro­

w a n y c h śleipym tylko: instynkte m p rz y ro d z o n y m , w któ rych niema ni r4Dztim.il ni zd e c y d o w an e j woli, lecz stawia ją też wyżej od ludzkich m ałżeństw dzikich, pozbaw io nych p r a w d z iw e g o i uczci­

wego . węzła, woli i niem ających nic w sp ó ln eg o z p r a w d z i w e m

pożyciem d o m ó w e m . - . .

; S t ą d wynik a też,!'że prawowita, władza ma praw o i o b o w i ą ­ zek zakazywan ia t a k i c h zw iązków haniebnych, sprzeciwiających się ro z s ą d k o w i i istocie ludzkiej:, p r z e sz k ad z a n ia im i karania ich.

P o n ie w a ż <ćhddzi j e d n a k o spraWę, w y p ły w a ją c ą z isto ty ludzkiej,

а) Gen. I, 27—2 8 ; ® | 2 2 ^ ^ ' M k t ; - X I X ^ : ^ E f ^ ’V, 23.- : 3) Cone. Trid. s e ss. X X IV .

4) Cod. Jur. Can. c. rt o M , § j 2 . s) Cod. Jur. Can. c. 1081, § 1.

б) S. Thoni. Aquin., ^Summa th eo l.w p. HI, Ś u p p łem .; q. X L IX art. 3-

(4)

niemniej j e s t pewną, ćo już otwarcie zażńaczył ś. p. Leon XIII, p o p rz e d n ik N a s z 7) : „Przy w y b o rz e r o d z a ju życia niema w ą tp li­

wości, że w mocy j e s t każdego i podlega decyzji wolnej j e g o woli w y b ra n ie sobie je d n e g o z dw ojga: albo pójście za ra d ą J e ­

z u s a C hrystu sa o panieństwie , albo związanie się węzłe m m a ł ­ żeńskim. O d e b r a ć ko m u ś p r z y r o d z o n e i p i e r w o t n e p ra w o do zawarcia małżeństwa, lub ograniczyć w ja k ik o lw iek sp o s ó b istot­

ne przeznaczenie m ałżeństw a, p o w a g ą Bożą na początku u s t a n o ­ wione, nie wolno żadnemu ludzkiemu p r a w u : „ R o ś ć c i e i m n ó ż ­ c i e s i ę “ 8).

Dlatego św ięty w ęzeł p r a w d z iw e g o m a łż e ń stw a powsta je z woli Bożej i lu d z k ie j: od Boga pochodzi usta now ie nie m ałżeń­

stwa, je g o cel, p r a w a i d o b ra ; od ludzi zaś, pod w p ły w e m i z p o ­ m ocą Bożą, pochodzi poszczególn e m ałż eństw o, p r z e z ofiarne od d a n ie na całe życie o s o b y własnej osobie drugiej z obow ią z­

kami i dobrami, od B o g a ustanowionemi.

I. Dary małżeństwa.

Kiedy, W ie le b n i Bracia, p r z y s t ę p u j e m y do w y łu szczen ia owych tak wielkich d ó b r p ra w d z iw eg o m ałżeństw a, od B o g a nam udzielonych, p r z y c h o d z ą Nam na m yśl słowa o w e g o p r z e s ł a w n e ­ go D o k t o r a Kościoła, k tó r e g o nie tak dawno te m u uczciliśmy w encyklice Naszej „ A d s a l u t e m " , na o b chód pełn ego tysiąc- pięćsetlecia je g o ś m i e r c i 9): „T o są, — mówi św. A u g u s t y n , — do bra, dla których m ałżeń stw o j e s t d o b r e : p o t o m s t w o , w i e r ­ n o ś ć m a ł ż e ń s k a , s a k r a m e n t ' ' 10). O ile te trzy czynniki dobitnie bardzo zaw ierają najistotn ie js zą treść całej nauki o m a ł­

żeństwie chrześcijańskiem, wyjaśnia wym ownie ten że D o k tó r K o ­ ścioła, kiedy m ówi: „ W i e r n o ś ć m a ł ż e ń s k a " oznacza, że p o ­ za w ę z łe m małżeńskim niema b y ć cudzołóstw a z ż a d n ą osobą trzecią ; p o t o m s t w o , ż e z miłością m a być przyjęte, z d o b r o ­ cią pielęgnowane, pobożnie w ychow ane; s a k r a m e n t zaś, że związek małżeński nie ma być ro z r y w a n y i mąż rozw iedziony lub żona ro z w ie d z io n a nie m a ją zawierać n aw et ze względu na p o t o m ­ s tw o innego m ałż eństw a. T o j e s t ja k b y p ra w id ło małżeńskie, przez któ re p rz y ro d z o n a płodność została uszlachetniona, a w y ­ s t ę p e k niepowściągliwości o p a n o w a n y " 11).

1. D ar p o to m - Pierwsze więc miejsce p o m ię d z y dobram i mał- stwa żeń stw a zajmuje p otom stw o. I z a p r a w d ę sam a) z r o d z e n ie g o . S tw ó rc a ro d zaju ludzkiego, k tó r y w dobroci swej

w dziele rozkrzew ie nia życia p o s ta n o w ił ludzi użyć jako pom ocnik ów swych, nauczał tego, kiedy, usta naw ia jąc w raju

7) Litt. E n cycl. „Rerum Novarum". 15 Maii 1891, 8) Gen. I, 28.

9) Litt. E n c y c l. „Ad Salu tem ", 20 Apr. 1930.

10) S. August., „De bono c o n iu g .“, cap. 24, n. 32.

*') S. A ugust. „De Qen. ad litt.“, lib. IX, cap. 7, n. 12.

(5)

małżeństwo, powiedział do p raro d zicó w naszych, a przez nich do p rz y sz ły c h m a łż o n k ó w : „ R o ś ć c i e i m n ó ż c i e s i ę , i n a p e ł ­ n i a j c i e z i e m i ę " 12). T o samo znajduje św. A u g u s t y n w s ł o ­ wach św. P a w ła A postoła do T y m o t e u s z a 13): „Ż e celem r o d z e ­ nia zawiera się m a łż e ń s tw o " , św iadczy A p o s t o ł w ten s p o s ó b :

„ C h c ę , a b y m ł o d s z e s z ł y z a m ą ż " . A j a k o b y w trącono p y t a n i e : — D la c z e g o ? — d odaje zaraz: „ A b y d z i e c i r o d z i ł y , s t a w a ł y s i ę p a n i a m i d o m u 14).

J a k wielkiem d o b ro d ziejstw em B o ż e m i b ło g o s ła w ie ń s tw e m m a ł ż e ń s t w a j e s t dziecko, o kazuje się z godności c zło w iek a i celu jego najw yższego. C złow iek bow ie m p r z e w y ż s z a ju ż zacnością rozumnej swej is toty w sz y s tk ie inne s t w o r z e n i a widzialne. Nadto B ó g pragnie, by lu dzie rozmnażali się, n iety lk o w ty m celu, by istnieli i zapełniali ziemię, lecz daleko więcej w ty m celu, by byli czcicielami Boga, p o zn aw ali Go, miłowali i posia danie m J e g o na wieczne czasy cieszyli się w niebie. Cel ten w s k u t e k p r z e d z i w ­ n e g o w ynie sie nia człowieka przez B oga do po rząd k u n a d p r z y r o ­ dzonego przechodzi w szystk o, co oko widziało, ucho słyszało i w se rc e człowieka w s t ą p i ł o 15). Ł a t w o stą d poznać można, j a k wielkim darem dobroci Bożej, ja k d o sk o n a ły m o w o c e m m a łż e ń ­ st w a j e s t dziecko, zawdzięczające istnienie sw e w sz e c h m o cy B o ­ żej i w sp ó łd z ia ła n iu m ałż onków .

Rodzice chrześcijańscy niech z a s ta n o w ią się r ó w n i e ż nad tem, że za d a n iem ich j e s t nie tylko ro zrad zan ie i zachowanie r o ­ dzaju ludzkiego na ziemi, a n aw et nie ty lk o w y c h o w y w a n i e p e w ­ nej ilości czcicieli Boga pra w d z iw eg o , lecz p o w ię k s z e n ie liczby dzieci Kościoła C h r y s tu s o w e g o , zrodzenie m ie s z k a ń c ó w n ie b ia ń ­ skich i d o m o w n ik ó w B o ż y c h 16), b y lud służbie Boga i C h r y s tu s a p o ś w ię c o n y z dnia na dzień się pomnażał. A lubo m a łż o n k o w ie chrześcijańscy, j a k k o l w i e k sami uświęceni, uśw ięcenia na dzieci sw e przelać nie m o g ą (przecież p rz y r o d z o n e rozm nożenie życia stało się d ro g ą śmierci, k t ó r ą g r z e c h p i e r w o r o d n y przechodzi na p otom stw o), to j e d n a k w p e w ie n sp o s ó b biorą udział w pierwo- tn e m m a łż e ń s tw ie w raju, g d y ż zadaniem ich jest, ofiarować Ko­

ściołowi w ła s n e sw e p o to m s tw o , k t ó r e b y p rzez tę p ło d n ą bardzo m a t k ę dzieci B o ży ch od rodziło się przez kąpiel chrztu dla n a d ­ przy ro d zo n ej spra wie dliwości i stało się ż y w y m członkiem C h r y ­ s tu s o w y m , uczestnikiem życia n ieśm ierteln eg o i osta tecznie dzie­

dzicem chw ały niebieskiej, do której w s z y s c y całem s e rc e m tęsknim y.

Jeżeli matka, p r a w d z iw ie chrześcijańska, to rozważy, pozna zaiste, że do niej odnosi się w w y ż s z e m i p e łn e m pociechy zro ­ zum ieniu sło w o Z b a w ic iela : „ N i e w i a s t a . . . g d y p o r o d z i d z i e c i ą t k o , j u ż n i e p a m i ę t a u c i ś n i e n i a d l a r a d o ś c i ,

Ia) Gen. I, 28.

*3) I Tim . V , 14.

,4) S. August., „D e bono coniug.", cap. 24, n. 32.

15) Cfr. I Cor. II, 9.

16) Cfr. E p h II, 19,

(6)

j e g p troski i ciężary i z w ię k s z e m (iV świętszein praw em , niż owa m a t r o n a 'r z y m s k a , matka Grachów, szczycić się będzie m o ­ gła w Bogu kwiecistym bardzo wieńcem swoich dziatek. I oboje małż onkowie u w a ż a ć b ę d ą te dzieci, k tó re s k o re m ,i wdzięcznem przyjęli s ercem z ręki Bożej, ja ko s k a r b , p o w ie r z o n y im prżez B pga, k t ó r y zu ży ją nie tylk ó na korzyść sw oją i ziemskiej swej ojczyzny, lecz który w dzień zdania r a c h u b y z zyskie m Bogu oddadzą.

t

b) W y c h o w a n ie D o b ro d z ie js tw e m w ydania na św ia t nie wy-

poto m stw a . cźerpuje się je d n a k jeszcze dobro p o to m s tw a , lecz inne do niego dpłączyć się musi d o b ro d z ie jstw o , k tó re pole ga na w ychow aniu dziecka. B ardzo mało zaiste troski 0 n o w onarodzone dziecko i tern sam em o całą lu dzkość byłby okazał B ó g n a jm ę d r s z y 1, g d y b y nie by ł zarazem udzielił p raw ą 1 obowiązku wychowania tym, którym udzielił możności i prawa rozbudzenia now ego życia. Znaną bowiem jest rzeczą, że dzie­

cko ńietylko w dziedzinie życia przyrodzonego, ale tembardżiej w dziedzinie życia' ‘nadprzyrodzonego nie może w spo­

sób wystarczający zadość uczynić sw oim potrzebom. Skazane jest przez długie lata na pomoc, naukę i Wychowanie innych.

Jasną jest jednakże rzeczą, że z rozkazu natury i Boga prawo i obowiązek wychowania dzieci do tych przedewszystkiem nale­

ży, którzy dzieło natury powołaniem do życia rozpoczęli i stąd nie mogą dzieła rozpoczętego i niedokończonego pozostawić i ńa pewną narazić zagładę. Tej tak ważnej potrzebie w y ch o ­ wania dzieci zaradza się najlepiej na łonie małżeństwa, w którem w obec nierozerwalnego węzła, jakiem rodzice są złączeni, w spól­

ny obojga trud i wzajemna pomoc zaw sze Są w pogotowiu.

Ponie w aż je d n a k na inriem j u ż m i e j s c u 18) obszernie o m a w ia ­ liśmy spraw ę w y chow ania młodzieży, pragniemy, to w s z y s t k o ująć słowami św. A u g u s ty n a : „P o to m s tw o oznacza, że ma się je

Z miłością przyjąć i pobożnie w y c h o w a ć " 19). T o samo w y r a ż a

j ę d r n i e k o d e k s p ra w a kanonicznego: „Celem g ł ó w n y m m a łż e ń ­ stwa j e s t ro dzenie i wyc howanie p o t o m s t w a " 20).

końcu nie możemy dla wysokiej godności i w ie lk ie go znaczenia p o d w ó jn e g o t e g o urzędu, p o w ie rz o n eg o -rodzicom dla d o b r a dziecka, pomin ąć milczeniem, że uczciwe u ż y w a n ie uzdoU nienią, d a n e g o p r z e z Boga, celem rozniecania n o w ego życia, jest wedle woli S t w ó r c y i p r a w a p r z y ro d z o n eg o p ra w e m i p r z y w ile ­ j e m samego tylko małżeństwa, w k tó re g o u św ię c o n y c h jgranicach powinno ^być: utrzym ane.

") Jo., XVI, 21.

18) Litt. E n c y c l .,' „Divini illius Magistri", 3.1 D e c . 1929.

19) S. August., „De Gen. ad litt.“, lib. IX, cap. 7, n. 12.

20) „Cod. Jur. Can.“ c. 1013 par. 1,

(7)

a) j e d n o ś ć . s ka. Polega ona na z o b o p ó ln em zachowaniu u m o ­ w y m ałżonków tak, że tego, co na p o d s ta w ie tej, przez p r a w o Boże uświęconej, u m o w y drugiej tylko str onie się należy, nie można jej odmówić ani żadnej innej oso bie dozwolić;

nie można też p rzyznać drugiej s t r o n i e tego, na co jak o sp rz e c i­

w ia ją c em u się p r a w o m i nakazom Bożym i z w ie rn o śc ią m a ł ż e ń ­ ska. nielicującemu, n ig d y zgodzić się nie można.

D la te g o w ie rn o ść ta w y m a g a p rz e d ew s z y s tk ie m wyła.cznej jed n o ści stad ła małż eńskiego, ja k ą sa m S t w ó r c a u s ta n o w ił w m ałżeństwie p ra ro d z icó w naszych. W e d l e woli je g o m a ł ż e ń ­ st w o nie. istniało inaczej, j a k p o m ię d z y j e d n y m m ę ż e m i jedną, niewiastą. I chociaż. Bóg, n ajw yższy p r a w o d a w c a , p raw o to p i e r w o t n e lia p e w ie n czas nieco złagodził, to j e d n a k nie ulega w ątp liw ości, że p r a w o ewangelji ow ą p ie r w o tn ą i d o s k o n a łą j e d ­ ność zupełnie p r z y w r ó c i ł o i zniosło k a ż d y w y ją te k ; wykazują to ja s n o sło w a C h r y s t u s o w e i jed n o lita p r a k t y k a nauki i działalności Kościoła. S łu s z n ie więc S o b ó r T r y d e n c k i orz e k ł uroczyście: „Że węzłem ty m dw oje tylko się łączy i wiąże, C h r y s tu s Pan jasn o b a rd z o nauczał, m ó w ią c : „A t a k j u ż n i e s ą d w o j e , a l e j e d n o c i a ł o " ai).

A le C h r y s t u s P a n p ra g n ą ł potępić niety lko jakikolw ie k, czy ró w n o c z es n y rodzaj t. zw. poligamji i poliandrji oraz każdy inny z e w n ę trz n y czyn nieobyozajny, lecz, a b y u s t r z e c św ięte granice m a ł ż e ń s t w a od w szelk ie go zhańbienia, zabronił też w szystk ic h dobro w o ln y ch myśli i p r a g n ie ń w ty m względzie: „A j a p o ­ w i a d a m w a m : i ż w s z e l k i , k t ó r y p a t r z y n a n i e w i a ­ s t ę , a b y j e j p o ż ą d a ł , j u ż j ą z c u d z o ł o ż y ł w s e r c u s w o j e m " 22) S ł ó w tych C h r y s t u s a Pana nie może znieść n a w e t zgoda j e d n e g o z małżonków, z a w i e ra j ą b o w ie m p raw o Boże p rz y ro d z o n e, któ reg o ż a d n a w o la ludzka ani złamać ani n a d w y ­ ręży ć nie m o ż e 23).

A b y wie rn ość m ałżeńska w całym zajaśniała blasku, p o w in ­ no n a w e t poufałe p ożycie m a łż o n k ó w p o m ięd zy sobą nosić zna­

mię skromności. Małż onkowie pow in n i we w s z y stk ie m w z o r o ­ wać się na p r a w i e B ożem i p ra w ie prz y ro d z o n em i s tarać się pójść za Wolą n a j m ę d r s z e g o i n a j ś w i ę t s z e g o S t w ó r c y z g łę b o k ą czcią dla t w o r u r ą k Jego.

b) miłość T o , co św. A u g u s t y n trafnie n azy w a w i e r - małżeńska n o ś c i ą c z y s t o ś c i , łatwiej jeszcze, wdzięczniej

i szlachetniej w y k w i t a z innego głów nego czynnika, z miłości małż eńskiej, któ ra przenika w szy stk ie o b o w ią z k i p o ż y ­ cia m ałżeń sk ieg o i tr z y m a p r y m w chrześcijańskiem stadle mał- ż e ń s k ie m : „W ie rność m a łż e ń s k a w y m a g a nadto, b y mąż i żona

2Tj Cone. Trid., sess. X X IV . 22) Matth. V , 28.

23) Cfr. D e cr . S. Officii, 2 Mart. 1679, prop os. 50.

(8)

byli złączeni szczególniejszą i czystą miłością, by się miłowali nie tak, ja k się cudzołożnicy miłują, lecz tak, j a k C h ry s tu s K o ś ­ ciół swój umiłował. T a k ie bowiem prawidło p rzep isał Apostoł, m ów ią c: „ M ę ż o w i e , m i ł u j c i e ż o n y w a s z e , j a k o i C h r y s t u s u m i ł o w a ł K o ś c i ó ł " 24). Niewątpliwie o b e jm o ­ wał O n Kościół ow ą niezm ie rzoną miłością, nie dla swej k o r z y ­ ści, lecz mając na oku j e d y n ie dobro O b lu b ie n ic y s w o j e j " 25).

N a z y w am y więc miłością nie to uczucie, k t ó r e polega na cieles­

nej tylko i p rę d k o ulatniającej się skłonności, na sło w ach tylko pochlebnych, lecz to, k t ó r e opiera się na w e w n ę tr z n e j skłonności dusz i okazuje się czynem, g d y ż p r ó b ą miłości je st c z y n 26). Czyn ten ob ejm u je w społeczności domowej nie tytko w z a je m n ą pomoc, lecz pow in ien rozciągać się też, i to w pierw ązym rzędzie,, na to, by małżonkowie pomagali sobie wzajemnie w coraz pełniej- s z e m ukształtowaniu i doskonaleniu człowieka w ew n ętrzn eg o , b y p rz e z w zajemną w spóln ość życiową p o s t ę p o w a l i z dnia na dzień coraz bardżiej w cnotach, a zwłaszcza rośli w pra w d z iw ej miłości B o g a i bliźniego, na której ostatecznie „wszystek Z akon zawisł i p r o r o c y " 27).

A n a jd o s k o n a ls z y m przykładem zupełnej świętości, p o s t a ­ w ionym przez B o g a ludziom, j e s t C h ry s tu s Pan. J e g o m o g ą i powinni naśladować wszyscy, w ja k im k o lw iek żyją stanie lub zawodzie i z pomocą Bożą, idąc za p rz y k ła d em św ięty ch ,, o sią-, gnąć szcżyt doskonałości chrześcijańskiej.

T o w z a je m n e w e w n ę tr z n e kształtowanie się małżonków, ten w y t r w a ł y w ysiłek ich do udoskonale nia się, można, j a k uczy Ka­

techizm R z y m s k i 28), nazw ać z b e z w z g lęd n ą słusznością n ajw aż­

niejszym czynnikiem i celem małżeństwa, b y l e b y go się nie brało w ciaśniejszem zrozum ien iu jako instytucji do n a le ż y teg o r o d z e ­ nia p o t o m s t w a i do w y ch o w an ia go, lecz w zrozum ieniu s z e r ­ szeni, j a k o , wspólność całego życia. Z miłością tą tr z e b a ko­

niecznie pogodzić wszelk ie p r a w a i wszelkie obowiązki m a łż e ń ­ skie tak, by nie tylko sprawiedliw ość, lecz i miłość była p r a w i ­ dłem nakazu A p o sto ła : „ M ą ż n i e c h a j ż o n i e p o w i n n o ś ć o d d a j e , t a k ż e t e ż i ż o n a m ę ż o w i " 39).

c) p o s łu s z e ń st w o . w społeczności domow ej, wzmocnio nej w ę ­ złem miłości, powinien kwitnąć j e d e n , j e s z c z e czynnik, n a z w a n y przez św. Augustyna p o rz ą d k iem miłości. P o ­ r z ą d e k ten obejmuje ta k pierw szeń stw o męża p rzed żoną i dz ie ć ­ mi, j a k i p o d p o r z ą d k o w a n i e się skore, chętne i p o słu sz n e żony^

któ re poleca Apostoł temi s ło w y : „ Ż o n y n i e c h a j b ę d ą p o d d a n e m ę ż o m s w y m , j a k o P a n u . A l b o w i e m m ą ż

24) E p h e s. V, 25, cfr. Col. III, 19.

25), Catech. R om . II cap. VIII, q. 24.

,6) Cfr. S. Greg. M., H om il, X X X , in Evang. (10. X IV , 23—31), nr 27-) Matth. XXII, 40.

28) Cfr. Catech. R om . II, cap. VIII., q. 24.

29) I Cor., V, 3.

(9)

j e s t g ł o W ą ż o n y , j a k o C h r y s t u s j e s t g ł o w ą K o ś ­ c i o ł a " 30). P o s łu s z e ń s tw o to nie zaprzecza bynajmniej i nie znosi wolności, k tó r a słusznie p r z y s ł u g u j e kobiecie na p o d s ta w ie człowieczej jej g o d n o ści i szczyttfych o b o w ią z k ó w małżonki, matki i to w a rz y sz k i; nie n a k a z u je też p o s łu s z e ń s tw a wobec ja=- kichkolwiek zachcianek męża, mniej zgodnych m oże z ro zsądkie m i k o b ie c ą jej god n o ścią; nie staw ia jej też w k o ń c u naró w n i z osobami, nazw anem i w p ra w ie mołoletniemi, którym dla b r a k u d o jrz a łeg o s ą d u i doświa dczenia ży cio w eg o o dm aw ia się w o l n e ­ g o w y k o n y w a n i a p r a w osobistych. P o s ł u s z e ń s t w o to p r z e c iw s ta ­ w ia się raczej ty lk o ro z w y d rzo n e j wolności, nie dbającej o dobro rodziny, zabrania w ciele rodziny se rce o d ry w a ć od g ło w y z s z k o d ą n i e p o w e t o w a n ą dla ciała i z n ie b e z p i e c z e ń s t w e m blis­

kiej je g o zagłady. G d y bow iem m ąż j e s t głową, żona j e s t s e r ­ cem i j a k mąż p o sia d a p ie r w s z e ń s tw o rządów, ta k żona może i pow in na k i e ro w a ć się w e w s z y s tk ie m p rz y w ile je m miłości.

S to p i e ń i sp o s ó b p o d p o r z ą d k o w a n i a się żony w o b e c męża może być różny, zależnie od okoliczności w sto s u n k u do Osób, miejsc i czasu. Jeżeli m ąż z a n ie d b u je obow iązki swoje, j e s t na­

w e t o b o w ią z k ie m żony, zastąpić go w rządzie rodziny. N igdy j e d n a k i nigdzie nie woln o obalić lub n a ru s z y ć b u d o w y zasad n i­

czej r o d z in y i p r a w a jej p o d s ta w o w e g o , od Boga p o s t a n o w i o n e ­ go i zatw ie rdzonego.

Z p r z e d z i w n ą m ą d r o ś c i ą naucza ś. p. p o p r z e d n ik Nasz L eon XIII o s t o s u n k u i p o rz ą d k u p o m ię d z y mężem a żoną w w spom nianej ju ż Encyklice swej o m a łż e ń s tw ie chrześcijań- s k ie m : „Mąż j e s t panem rodziny i g ło w ą niewiasty, która, p o ­ nieważ j e s t ciałem z ciała jeg o i kością z kości jego, m a być p o słu sz n ą m ężowi, nie na sposób je d n a k służebnicy, lecz t o w a ­ rzyszki, t a k by p o s ł u s z e ń s t w u nie z ab rak ło ani uczciwości ani godności. W ty m jednak, k tó r y rozkazuje, oraz w tej, k tó r a słucha, ponieważ o boje m ają p rzed staw iać obraz, on C hrystu sa, ona Kościoła, niech miłość Boża będzie na zaw sze kie row nic zką obowiązków" 31).

T o są więc czynniki, które s k ł a d a j ą się na pojęcie wierności małżeńskiej: jedność, czystość, miłość, uczciw e i szlachetne p o ­ s łu sz e ń stw o . Ile nazw, ty le ź r ó d e ł b ło g o sła w ie ń stw a dla m a łż o n ­ k ó w i m ałż eństw a, p r z e z k tó re zapewnia się i pom naża spokój, godność i szczęś liw o ść m a łż e ń stw . D l a t e g o dziwić się nie m o ­ żemy, że w ie rn o ś ć małżeńską zaliczano zawsze do największych dóbr, właśc iwych małż eństw u.

3) N ie r o z e r w a l- C a ło k s z ta łt ta k wielkich d o b r o d z i e j s t w uzu-

n o ś ć w ę z ł a pełnia i p o w ię k s z a j e s z c z e inne d o b ro małżeństwa,

m a łż e ń s k ie g o , nazw ane s ło w e m św. A u g u s ty n a „ s a k r a m e n ­ t e m * . Oznacza ońo n ie r o z e r w a ln o ś ć w ę z ła m a ł ­ ż e ń s k ie g o i w y n ie sie n ie i p o św ięcen ie u m o w y m ałżeńskiej przez C h ry s tu s a Pana do s k u te c z n e g o znaku łaski.

30) E p h e s , V, 22, 23.

81) Litt. E n c y cl. „Arcanum", 10 Febr. 1880,

(10)

N ierozerw alność węzła małż eńsk iego p o d k r e ś la n ap rzó d sam C h r y s t u s d obitn ie temi słowami „C o t e d y B ó g z ł ą c z y ł , c z ł o w i e k n i e c h a j n i e r o z ł ą c z a " 32); i: „ W s z e l k i , k t ó r y o p u s z c z a ż o n ę s w ą , a d r u g ą p o j m u j e , c u d z o ł o ż y ; a k t o o d m ę ż a o p u s z c z o n ą p o j m u j e , c u d z o ł o ż y " 3S).

'Do tej nie rozerwaln ości zalicza św. A u g u s t y n ja sn e m i sło w y to, co nazyw a dobrem sakram entu: „Sakram ent oznacza, że m a ł­

ż e ń stw o nie m a b y ć r o z r y w a n e i mąż ro z w o d z ąc y się lub żona ro z w o d z ąc a nie m ają n aw et ze w z g lę d u na p o t o m s t w o zawierać innego m a łż e ń stw a" 34).

N iero zerw aln a ta trwało ść p r z y s ł u g u j e w s z y stk im p r a w d z i­

w y m m a łż e ń stw o m , chociaż nie w sz y stk im w tej samej d o s k o n a ­ łej mierze; bo słowo Pańskie: C o t e d y B ó g z ł ą c z y ł , c z ł o ­ w i e k n i e c h n i e r o z ł ą c z a , wyrz eczone o m a łż e ń s tw ie p i e r w ­ szych ro d zicó w naszych, ty m p ie rw o w z o rz e w s z y s tk ic h p r z y s z ­ łych małżeństw, powinno się odnosić do wszystkich m ałżeństw praw dziw ych. Chociaż więc p r z e d C h r y s t u s e m w z n io sła s u ro ­ w ość p ie rw o tn e g o p ra w a złagodzoną została, ta k że Mojżesz s y ­ nom ludu w ybranego, dla tw ardości serc ich, z p e w n y c h p r z y ­ czyn w y s ta w ia ć pozwolił list ro z w o d o w y , to je d n a k C h r y s tu s Pan mo cą najw yższego p r a w o d a w c y pozw ole nie to większej wolności cofnął i p rz y w ró cił stan p r a w a pierw o tn eg o słowami, k tó re nigdy nie pójdą w niepamięć: „ C o t e d y B ó g z ł ą c z y ł , c z ł o w i e k n i e c h a j n i e r o z ł ą c z a " . D la te go p o p r z e d n ik Nasz ś. p. Pius VI m ą d r z e bardzo napisał do B iskupa w A grji: „ W y n i k a stąd ja sno, powiada, że m ałż eństw o ju ż w stanie natu ry, daw no więc przed w y n iesien iem go do godności S a k r a m e n tu , B ó g t a k był ustanowił, że tw orzyło na zaw sze w ę z e ł nierozerw aln y, który z tego p o w o d u przez żadną władzą św ie cką nie mógł być r o z e r ­ wany. Chociaż więc c h a r a k te r s a k ra m e n taln y odłą czyć można od m ałżeństw a, j a k np. u niewiernych, to jednak i w ta k i e m m a ł ­ żeństwie* ponie waż jest m a ł ż e ń s t w e m praw d ziw em , trw ać musi i trw a rzeczyw iście na w szy stk ie czasy w ęzeł ten, k tó ry w e d łu g p r a w a Bożego od p o c z ą tk u tak się zrósł z m a łż e ń s tw em , że żad^

nej władzy świeckiej nie podlega. Ilekroć zatem j e s t m o w a o z a ­ warciu małż eństwa, zawiera się je albo tak, że rzeczywiście j e s t m a łż e ń stw em i w t e d y tkwi w niem na zawsz e w ę z e ł ów n ie r o ­ zerwalny, z p ra w a Bożego ka ż d e m u p ra w d z iw e m u prz y słu g u ją c y małżeństw u; albo przypuszcza się, że zostało z a w a r t e bez teg o węzła wiekuistego, wówczas niema wogóle m ałż eństw a, lecz ist­

nieje niedozwolony stosunek, sprz eciw iają cy się p r a w u Bożemu*

S to s u n k u tego nie wolno ani zawierać, ani go zachow ywać" 35).

Jeżeli co do trwałości m a łż e ń s tw a z ach o d zą w y jątk i, chociaż ba rd z o rzadkie, j a k np. w niektórych n atu raln y ch p o m ię d z y nie­

w ie rnym i je d y n ie za w a rty c h lub p o m ię d z y chrześcijanami, jeżeli

82) Matth. XIX, 6.

33) Luc. X V I, 18.

34) S, August., „De Gen. ad litt.“, lib. IX, c, 7, n. 12.

8G) P ius VI, „Rescript, ad E pisc, Agriens." 11 Jul. 1789.

(11)

chodzi o m a łż e ń s tw o c ó p ra w d a zaw arte, lecz jeszcze nie w y k o n a ­ ne, to w y ją te k ten zależy nie od woli lud^i, ani od k t ó r e j k o l ­ w i e k w ła d z y ludzkiej, lecz od p r a w a Bożego, k tó re g o s t r ó ż e m

i tłu m aczem j e s t j e d y n ie Kościół C h r y s tu s o w y . Ż a d n a j e d n a k w ł a d z a t e g o ro d z a ju zasto so w an a być nie m oże z ja k ieg o k o lw iek - bądź p o w o d u do ch rześ cijań sk ieg o małż eństwa, z a w a rte g o i d o ­ konanego. P o n iew aż w takiem m a łż e ń s tw ie d o k o n y w a się z w i ą ­ zek m ałżeński w całej pełni, dla tego też uwidocznia się w niem z woli Bożej trw ało ść i nierozerwaln ość, której rozluźnić nie może żadna p o w a g a ludzka.

Jeżeli, W ie le b n i Bracia, pokornie zbadać p r a g n ie m y w e w n ę ­ tr z n y p o w ód woli Bożej, tu się objawiającej, znajdziemy go ł a t ­ w o w m istycznem znaczeniu chrześ cijańskiego m ałż e ń stw a, k tó r e uw id ocznia się w yraziście bardzo w małżeństwie, z a w a rte m p o ­ m iędzy chrześcijanami. W e d ł u g św ia d e c tw a bo wie m A p o s t o ł a w liście jeg o do Efezów (na k tó ry wsk azaliśmy ju ż na p o c z ą t k u 36) j e s t m ałżeń stw o c h rześ cijań sk ie n ajdoskonalszym obrazem j e d n o ­ ści, zachodzącej p o m ię d z y C h r y s t u s e m a Kościołem: „ S a k r a ­ m e n t t o w i e l k i j e s t , a j a m ó w i ę , w C h r y s t u s i e i K o ś c i e l e " . J e d n o ś ć ta, dopóki C h r y s t u s żyje i przez niego Kościół, z a p r a w d ę nigdy nie może być rozwiązana. Poucza też o te m w y m o w n i e św. A u g u sty n temi s ło w y : „ T ego p r z e s tr z e g a się b o w ie m w C h ry stu sie i w Kościele, że żyjący od żyjącego nie może odłączyć się ż adnym rozw odem . S a k r a m e n t te n w t a ­ kiem j e s t p ow ażaniu w p a ń stw ie naszem Bożem ... to znaczy w Kościele C h r y s t u s o w y m . . . że n a w e t w, tych w y p a d k a c h , gdzie n ie w ia sty ty lk o dla u z y s k a n ia p o to m stw a zamąż w y c h o d z ą lub m ęż c zy ź n i się żenią, nie w oln o n ie pło dną porzucić, aby p o ją ć inną, płodną. G„dyby to j e d n a k ktoś uczynił, winien je st, — nie w e d ł u g p r a w a ziemskiego (k tó re w razie ro z w o d u zezwala bez grzechu z a w r z e ć nowe m ałżeń stw o , na co wedłu g św ia dectw a Z b a w ic iela ró w n ie ż M ojżesz po zwala ł Izraelitom dla ich z a tw a r­

działości), lecz w e d łu g p r a w a E w a n g e l j i — cudzołóstwa, ta k samo j a k i niewiasta, jeżeli bie rz e sobie innego m ę ż a " 37).

a) Dobra, p ły n ą - wielkie d o b r a p ły n ą ż nierozerwal-

c e z n ie r o z e r - n o śc i m ałżeń stw a, nie może ujść uwagi tęgo, kto

w a ln o ś c i. chociaż pow ie rzchow nie tylk o zastanowi się nad szczęś ciem małż onków i ich p o to m stw a , lub nad p o m y śln o śc ią całe go s p o łe c z e ń s tw a ludzkiego. Naprzód więc m a ją m a łż o n k o w ie w niej silną rę k o jm ię trw ało ści s w e g o z w ią z ­ k u małż eńskiego, czego z n a tu ry swej ta k bardzo w y m a g a ofiar­

ne oddanie w ła snego j a i ścisłe wzajemne- połączenie ich dusz, p raw d ziw a b o w ie m miłość nie zna g r a n i c 38). N adto tw orzy ona m ocny wał ochronny dla czystości i wierności przeciw wszelkim w e w n ę t r z n y m i z e w n ę trz n y m z a k u s o m niewierności: odbiera

3B) E p h e s., V, 32.

37J S. August., „De nupt. et concup.", Iib. I, cap. 10.

3B) I Cor., XIII, 8.

(12)

w szelk ą p o d s ta w ę trw o d ze i bojaźni, czy m a łż o n e k w czasie nie­

szczęścia lub na starość nie opuści może małżonki, a w m iejs ce l ę k u napełnia serce pew ność s ta łe g o posiadania. O d p o w ia d a * też godności m a łż o n k ó w i najlepiej przyczynia się do spełn ie nia o bow iązku w zajem nej pomocy, gdyż nierozerwalne ich stad ło p rz y p o m in a im nieustannie, że nie dla znikomych c e l o w i słu ż e ­ nia ciału, lecz dla uzyskania i przysp orz enia sobie wyższych i wiecznych d óbr zawarli związek małżeński, k tó ry tylk o śm ie rć rozłączyć może. Z ara d za też najlepiej" obowiązkow i opieki nad dziećmi i wychow ania ich, trw ającem u przez długie lata, gdyż rodzice w spóln em i siłami ła twiej m ogą sp ro sta ć ciężkiem u i d łu ­ g o t r w a ł e m u sw em u zadaniu. Nie mniejsze sp ły w a b ło g o sław ień ­ stwo na całe społeczeństwo. Z doświadczenia bow ie m wiemy, że nierozerwaln a trwało ść m a łż e ń stw j e s t źródłem p r z e b o g a t e m życia poczciwego i czystości obyczajów, zachow anie jej zapewnia p a ń s tw u szczęście i pom yśln ość; takiem bowie m je st pań stw o , jakiemi są rodziny i obyw ate le, z któ rych się składa, j a k ciało z członków. D la te go do b rz e bardzo zasługują się około dobra publicznego ludzkości całej ci, którz y b ro n ią o dw ażnie n i e r o z e r ­ walności w ęzła m ałżeń sk ieg o .

b) M a łże ń stw o P o za nie rozerwaln ością w ęzła zawie ra jednak

jako S a k ram en t, dobro sa k ra m e n tu j e s z c z e dale ko szlachetniejsze wartości, oznaczone trafnie sło w em S a k r a m e n t . D la chrześcijan słowo to nie j e s t p u sty m i próżnym tylko d ź w i ę ­ kiem, gd yż C h r y s t u s P a n „ S a k r a m e n tó w usta now ic iel i doko- n a w c a " 39) wyniósł m a łż e ń stw o wiern ych swoich w y z n a w có w do

• p ra w d z iw eg o i is to tn e g o S a k r a m e n t u N o w e g o Zakonir, uczynił je znakiem i źródłe m osobnej łaski w ew nętrznej, przez k t ó r ą udoskonalił miłość przyrodzoną, wzmocnił je d n o ś ć nierozerw aln ą i m a łż o n k ó w u ś w i ę c i ł " 40).

A ponieważ C h r y s tu s u m o w ę Ważną m a łż e ń s k ą pom iędzy wie rnym i uczynił znakiem łaski, j e s t istota S a k r a m e n t u z chrze- ścijańskiem m a ł ż e ń s t w e m tak ściśle złączona, że nie może być pom ię dzy w ie rnym i p ra w d z iw eg o małżeństw a, „by nie było te m sa m e m s a k r a m e n t e m " 41).

Jeżeli więc wierni szczerem sercem z a w r ą taką u m o w ę m a ł ­ żeńską, o t w ie r a ją sobie skarbnicę łask, z której czerpią siły nad-, prz y ro d z o n e do wiernego, św iętego i w y t r w a ł e g o w y k o n an ia o b o ­ wiązków i zadań sw ych aż do śmierci. /

S a k r a m e n t ten bowiem nietylko pom naża w tych, którzy ła­

sce nie s ta w ia ją p rzeszkody, czynnik tr w a ły życia n a d p r z y r o d z o ­ nego, to j e s t ła s k ę uświęcającą, lecz osobne jeszcze d odaje dary, d obre natchnienia, zarodki łaski, pom naża i doskonali siły p r z y ­ rodzone, tak że m ałżonkow ie nietylko rozum ie ją głęboko całą doniosłość stan u małżeńskiego, j e g o obowiązki i je g o cele, lecz

39) Cone. Trid., sess. X X IV . 4«) Cone. Trid,, sess. X X IV . 41) Cod. Jur. Can., c. 1012.

(13)

s k o s z to w a w s z y w duszy ich słodyczy, szczerze się do nich skło ­ nią, skutecznie, ich z a p r a g n ą i w czyn obrócą, zwłaszcza że S a ­ k r a m e n t daje im prawo do w zm ocnienia się przez łaskę uczyn­

kową, k tó r ą uzyskać mogą, ilekroć p o tr z e b o w a ć jej b ę d a do w y ­ konania o b o w ią z k ó w s w e g o stanu.

P o n iew aż je d n a k w porządku n a d p r z y r o d z o n y m działania O patr zności Bożej o b o w ią z u je prawo, że ludzie z S a k r a m e n tó w , p rz y jm o w a n y ch po u zy sk an iu rozum u, nie d o s t ę p u j ą pełn ych owoców, jeżeli nie o d p o w ia d a ją łasce, w spółd zia ła jąc z nią, p o ­ zostaje łaska sa k ra m e n taln a m a łż e ń s tw a często ta le n te m n ie u ż y ­ tecznym, z a k o p a n y m w ziemi, o ile m a ł ż o n k o w i e nie u ż y w a j ą sił nad p rz y ro d zo n y c h i nie p ie lę g n u ją ziaren łaski, złożonych w ich se rc u i nie d o p r o w a d z a j ą ich do rozkw itu. Jeżeli jednak, czy­

niąc, co w ich siłach, okażą, że z ła sk ą chcą współpra cować, z d o ­ łają znosić cię żary s w e g o stan u i w y k o n ać obowiązki j e g o i zo­

sta n ą wielkim tym S a k r a m e n t e m wzmocnieni, uświęceni i j a k o b y przemienieni. J a k b o w ie m w e d ł u g nauki św. A u g u s t y n a p r z e ­ znacza i w s p i e r a się c zło w iek a p r z e z C h rz e st i K apła ństw o, czy to do ż y cia chrześcijańsk ie go, czy też do spełniania czynności kap łań sk ich , i nie pozostaw ia go nigdy bez łaski sakram entaln ej, ta k samo pra w ie (lubo nie na p o d s t a w i e c h arak teru sa k r a m e n ta l­

nego) nie m o g ą wierni, raz węzłe m m a łżeń stw a złączeni, n ig d y b y ć pozbawieni pomocy i w ęzła teg o S a k ra m e n tu . Przeciwnie, noszą, j a k uczy tenże sam św. D októr, na sobie te n węzeł św., chociażby się stali cudzołożnikami, lubo ju ż nie jak o znak c h w a ­ lebnej łaski, lecz ja k o znak zbrodni, „tak, j a k dusza odrzucona, odchodząc od g o d ó w połączenia z C h r y s tu s e m , nawet po utracie wiary, nie traci znaku sakram entaln ego, k tó ry otrz y m a ła w k ą ­ pieli o d r o d z e n i a " 4a).

Małżonkowie zaś, złotym w ę z łe m S a k r a m e n t u nie w o k o w y okuci, lecz przyozdobieni, nie ubfezwładnieni, lecz wzmocnieni, niech w szystkiem i do tego d ą ż ą siłami, by m ałżeń stw o ich nie- tylko przez m oc i znaczenie S a k r a m e n tu , lecz też p rzez u s p o s o ­ bienie ich i cn o tliw e życie b yło i pozostało na zawsze ży w y m obrazem o w o c n e g o b a rd z o zw ią zku C h r y s t u s a z Kościołem, któ ry j e s t czcigodną taje m nicą m is tyczną miłości najdoskonalszej.

Jeżeli się to w s z y stk o , W i e l e b n i Bracia, z baczną u w a g ą i ż y w ą w ia r ą rozw aży, jeżeli się rzuci snop ś w ia tła n a d p r z y r o ­ dzonego na te szczytn e d o b r a m a ł ż e ń s t w a , na potomstw o, w i e r ­ ność m a łż e ń s k ą i sa k r a m e n t, trzeba z głębi duszy podziwiać m ą ­ drość, św ię tość i d o b r o ć Boga, k tó ry p rz e d ew s z y s tk ie m p rzez c z y s te zjednoczenie m a łż e ń sk ie ta k nad wyraz w ie le uczynił i dla godnośc i oraz szczęśliwości m ałżo n k ó w i dla utrzym ania i rozm nożenia rodzaju ludz kie go:

II» Poniżenie małżeństwa.

Im chętniej rozw ażaliśm y niezm iern ą g o d n o ść n ie sk a la n eg o z w iązku m ałż eńskiego, W ie le b n i Bracia, tem boleśniej prz y c h o d zi

1

4a) S. A ugust., „De nupt. et concup.", lib. I, cap. 10.

(14)

Nam patrzeć na poniżenie i pow szechne sponiewieranie, ja kiego w obecnych zwłaszcza czasach zw ią zek ten nieraz doznaje.

R ó ż n e sp o so b y . J uż bowiem nie pokątnie tylko, w skryto śc i, lecz publicznie, z b e z w s t y d n ą szczerością depcze i ośmiesza się święto ść małżeństwa: żywem słowem, drukiem, w teatrach, rom ansach, ero ty cznych opowieściach i satyrach, kinach, w y k ład ach radjow ych, wszelkiemi wogóle nowoczes- nemi wynalazkami. Rozwody, cudzołó stwa, przeróżne w y ­ stępki w ychw ala się lub prz edsta wia ta k nęcąco, j a k b y w nich nic grzesznego, nic hańbiącego nie było. U k a z u ją się w y d a w n i ­ ctwa, zachwalane jak o naukowe, w rzeczy samej j e d n a k ż e p r z y ­ b ra ne tylko w p o z o r y naukowości, a b y tem łatwiej zdobyć z a u ­ fanie czytelników. G łoszone w nich z a sa d y podaje się za w yni­

ki współczesnej nauki, i to nauki, stara ją cej się ó ustalenie samej tylko prawdy, a odrzucają cej przestarzałe p r z o d k ó w p rzesądy.

W ś r ó d tych staroświeckich z a p a try w a ń odrzuca ona i u s u w a t r a ­ d y c y jn e zasady chrześcijańskie o małżeństwie.

T a k i e poglą dy zaszczepia się ludziom wszelkich w arstw : b o ­ g a t y m i ubo gim, robo tn ik o m i pracodawcom, wykształconym i pro staczk o m , samotnym i małżonkom, pobożnym i bezbożnym, dorosły m i młodzieży; dla niej sidła te sz czególn ie są groźne, g d y ż łatwiej daje się ułowić.

Nie w szyscy w szakże zwolennicy tych nowoczesnych zapa­

t r y w a ń p o s u w a ją się. do ostatecznych k r a ń c ó w rozw ydrzonej z m y ­ słowości. Niektórzy s tają niejako w p ó ł drogi, sądząc, że choć w kilku punktach prawa Boskiego i p rz y r o d z o n e g o nale ży p o g l ą ­ dom współczesnym poczynić u s tę p s tw a . Ale i oni są «mniej lub więcej świadomymi wysłannikami owego w r o g a naszego, któ ry zawsze usiłuje nasiać kąkolu w ś r ó d p s z e n i c y 43). My zaś, u s t a n o ­ wieni przez O jc a rodziny stróżam i roli, o b a rc ze n i ś w ię ty m o b o ­ w iązkiem czuwania, b y d o b r e ziarno nie zanikało w śró d chw a­

stów, do głębi serca prz e jm u jem y się słowami, p r z e z D ucha św.

skie rowanem i do Nas, słow am i, które mi P a w e ł św. upom in ał u m iłow anego T y m o t e u s z a : „ A l e t y c z u w a j . . . u s ł u g o w a n i e t w o j e w y p e ł n i a j . . . P r z e p o w i a d a j s ł o w o , n a l e g a j w c z a s i n i e w c z a s : k a r z , p r o ś , ł a j z w s z e l k ą c i e r p l i w o ś c i ą i n a u k ą " 44).

F a ł s z y w e zapa- A ponieważ, by p o d s tę p ó w w rogic h uniknąć,

tryw ania. tr z e b a j e w p i e r w poznać, i ponieważ pożyte czną j e s t rzeczą na sidła te n ie o s tr o ż n y m zwrócić u w a ­ gę, nie m o ż e m y ich, chociaż w ole libyśm y hanie bnych tych w y ­ s tę p k ó w nie dotykać, „jako ś w ię ty m p r z y s t o i " 45), pominąć zupeł­

nie milczeniem ze w zględu na dobro dusz i ich zbawienie.

Rozpocznijm y od źródeł zgubnych tych zap atry w ań . G ł ó w ­ ny ich błą d polega na tem, że uważają m ałżeń stw o za w y m y s ł

43) Cfr. Matth., XIII, 25.

**) II Tim., IV, 2 — 5.

*5) E p h es,, V, 3.

(15)

ludzki, nie za insty tu cję p rzez S tw ó rc ę na tu ry p o w o ła n ą do bytu, a przez C hrystusa P a n a p o d n ie sio n ą do godności pra w d z iw eg o sakram entu. W p rz y ro d z ie i jej prawach, ta k mówią jedni, nie można się doszukać ani śladu m ałżeństwa; istnieje tam tylko z dolność ro zro d cza i g w a łto w n y p o p ę d , w y r y w a j ą c y się n ie p rz e ­ parcie do zadow ole nia owej siły. Inni zaś przyznają, że w n a ­ t u r z e ludzkiej d rz e m ią jakieś zaczątki, jakoby zarodki p r a w d z i ­ w e g o małżeństwa, bez niego bow ie m , bez takie go trw ałeg o węzła, jed n o cząceg o ludzi, i g o d n o ś ć m ałż onków b yłaby na s z w a n k n a ­ ra ż o n a i także n a tu ra ln y cel je go, t. j. zrodzenie i w y c h o w a n ie p o to m s tw a . Niemniej i oni u trzy m u ją, że, m ałżeństw o samo, p o ­ nieważ poza ow e zarodki w y k raczaj wynalazkiem j e s t ludzkim, dokonanym p o d w p ł y w e m rozm aitych p rzyczyn, i w ynik ie m j e ­ dynie woli ludzkiej.

Ja k ż e ż oni w s z y s c y błądzą! Ja k ż e haniebnie u c h y b ia ją ucz­

ciwości. W y n i k a to już z w y w o d ó w Naszych w piś m ie niniej- szem o p o c z ą t k u i o isto cie m a łż e ń s tw a , p j e g o celach i dobrach.

P o n a d to n ie sły chana szkodliw ość tych w y m y s ł ó w uwidocznia się j u ż z w nio sków , w y s n u t y c h przez sam ych zw ole nników owych zasad. T w i e r d z ą bowiem, że p raw a, obrzędy, obyczaje, o k r e ś l a ­ ją c e m ałżeństw o, w y w o d z ą c się je d y n ie z woli ludzkiej, jej też j e d y n i e podlegają. S t ą d można j e i pow inno się ustanawiać, zmieniać i znosić w e d ł u g lu dzkiego upodobania i w y d ł u g z m i e n ­ nych z a p a t r y w a ń czasu. P o p ę d p łc io w y natom ia st, ponieważ złożony j e s t w samej naturze, o g raniczony być nie może i p r a w a je g o sięg ają poza m ałżeń stw o ; może p r z e to działać j u ż to w m a ł­

żeństwie, ju ż to p o z a niem, choćby z pominięciem jego celów, ja k o b y nierząd k o b ie t lekkich o b y c z a jó w niemal temi samemi m ógł się cieszyć praw am i, co cz y ste m a c ie rz y ń s tw o praw ej małżonki.

Z takich to w y c h o d z ą c zasad, posunęli się niektórzy tak d a ­ leko, że wymyślili s p o s o b y w spółż ycia , o d p o w ia d a ją ce r z e k o m o wym ag an io m um y sło w o ści i doby współc zesnej. Mają to być n o w e . f o r m y m a łżeń stw a, mianowicie: m a łż e ń s tw o t e r m i n o w e , p r ó b n e , k o l e ż e ń s k i e . P rz y w ła s z c z a ją one sobie w szelk ie p r a w a i prz ywileje m ałżeń stw a, nie w ią ż ą c się j e d n a k węzłe m n i e r o z e r w a ln y m i unikają c p o to m s tw a , c h y b a że obie s t r o n y p ó ź ­ niej s w o je w s p ó ł ż y c i e zamieniają w p r a w o w ite m ałżeństwo.

Nie b r a k i takich, k t ó r z y usilnie z a b ie g a ją o u zyskanie s a n ­ kcji p ra w n e j dla tych p o tw o rn y c h w y m y s ł ó w , a przynajm niej o uwzględnienie ich w u s tr o ju społecznym. Nie przychodzi im, zdaje się, n a w e t na myśl, że w dążeniach tych nie w y c z u w a się tej nowszej, ta k zachw alanej k u l t u r y , że j e s t to raczej niewy- słowione zepsucie, strą c a jąc e n a ro d y kulturalne na b a r b a r z y ń s k i s to p ie ń jakichś tam s z c z e p ó w pierwotnych.

1 Na p o t o m - A b y już, W ie le b n i Bracia, przejść do omó-

stw o. w ie nia spraw, sp rzeciw iających się p oszczególnym

a) N a d u ż y c ie d o b ro m m ałżeń stw a, p o tr ą ć m y n a jp ie rw o p o to m -

m a łż e ó s t w a . stwo. W i e l u ośmiela się nazywać je p r z y k r y m ciężarem m a łż e ń s tw a i poleca w y strz e g a ć się go starannie, nie przez uczciwą wstrzemięźliwość (która za zgodą

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mając nadzieję i modląc się, aby danem było temu Naszemu listowi rozproszyć nieufności i podejrżenia, już niemożliwe do usprawiedliwienia i oczywiście

Zielińskiego zorganizowano uroczystości ku czci Papieża, w któ rych wzięły udział tysiące ludu wiernego i miejscowa inteligencja.. Antoniego Padew

szyć wszystkich, by braki z tego dzieła usunąć. A to się tylkó może dokonać przez stanowczą wolę wszystkich. Boć pewną jest rzeczą, jeżeli każdy z

kowski. W kółkach rozwija się intensywnie nie tylko pracę religijną, ale i społeczno-oświatową. Żywy udział bierze również Stowarzyszenie w akcji dobroczynnej.

Zgromadzeniu Misyjnemu Nam drogiemu, które Ojciec Za- konodawca powołał dla ratowania zbawienia dusz ubogich i p o d ­ niesienia wychowania zastępów kapłańskich,

wie do świętej walki Bożej, znajdują w nich nietylko pomoc do urobienia w sobie gorliwego życia chrześcijańskiego, ale słyszą w sercu nieraz tajemniczy głos

dów (Hrubieszów, Stary Zamość, Tarnogóra, Sitaniec i inne) są one już jednak stare, wyczerpane i kończą się. Większych sadów, zasadzonych w nowszych czasach

wne tego rodzaju rozwiązanie sprawy uwolniłoby nas od ciężarów i to dość poważnych związanych ze zbiórką pieniędzy. Czy jednak to jest pożądane? Czy