• Nie Znaleziono Wyników

Istnienie (czegoś) a pojęcie i sąd

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Istnienie (czegoś) a pojęcie i sąd"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Antoni B. Stępień

Istnienie (czegoś) a pojęcie i sąd

Studia Philosophiae Christianae 9/1, 235-261

1973

(2)

S tu d ia P hilosophiae C h ristian ae ATK

9/1973/1

A N TON I B. STĘPIEŃ

ISTNIENIE (CZEGOŚ) A POJĘCIE I SĄD i

I. O kreślenie pojęcia. 2. Z naczenie znaku. 3. P ojęcie i istnienie. 4. S ta ­ now isko R. In g ard en a. 5. Stanow isko M. A. K rąpca. 6. Stanow isko T. Czeżowskiego. 7. Logiczna c h a ra k te ry sty k a „istn ie n ia” . 8. O kreślenie sądu. 9. Sąd egzystencjalny. 10. Sądy egzystencjalne p ie rw o tn e i w tórne. I I . F enom enologia a sem iotyka s tr u k tu r poznaw czych. P oznanie a język.

1. Określenie pojęcia.

W iedzę — także o istn ien iu — fo rm u łu je się w sądach (zda­ niach), ale przy pom ocy pojęć (nazw, term inów ). Czym są po­ jęcia?

N aw iązując do term inologii w prow adzonej przez K. T w ar­ dowskiego, m ożna by krótko pow iedzieć: są to przedstaw ienia nieoglądowe. P rzeciw staw iający sobie p rzedstaw ienia oglądowe (w yobrażenia) i nieoglądowe (pojęcia) sięgają do znanego m iej­ sca z VI „M edytacji” K artezjusza. M ożna by sięgnąć dalej, np. do A rystotelesa.

Spośród rozm aitych poglądów n a pojęcia w ym ieńm y n astę­ pujące:

1) Pojęcia nie istnieją, nie m a p rzedstaw ień nienaocznych.

1 A rty k u ł je st pom yślany ja k o fra g m e n t przygotow yw anej w iększej całości n a te m a t istn ie n ia i jego poznania. P om inięto w n im odnośniki (zresztą w grę w chodzą głów nie zn an e prace R. In g ard en a, M. A. K rą p - ca czy T. Czeżowskiego). Zob. te ż: A. B. S tępień, R odzaje bezpośrednie­

(3)

2) Pojęcia są szczególną postacią czy kom binacją (układem) w yobrażeń (można to różnie rozum ieć).

3) Pojęcia to zespoły (układy) sądów.

4) Pojęcia to sk ró ty (zastępniki) zespołów (układów) sądów, ew en tu aln ie przy pomocy nazw (symbolów, znaków).

5) Pojęcia to znaczenia n iek tó ry ch w yrażeń językow ych (nazw i zw rotów o ch arak terze nazwowym ).

6) P ojęcia to schem aty działania (także poznawczego). 7) Pojęcia to dyspozycje do w yd aw an ia sądów n a jakiś tem at. 8) P ojęcia to czysto m yślow e przed staw ienia sobie cze­ goś, dom niem ania bez m om entu asercji (stw ierdzenia czegoś).

N iektóre z tych poglądów są sobie pokrew ne, inne w yraźnie przeciw staw ne. Można by zwiększyć ilość ich w ersji utożsam ia­ jąc pojęcie kolejno z ak tem (czynnością świadomości), tre ­ ścią a k tu lu b z intencjo n aln y m w ytw orem (noem atycznym ko- r elatem ) aktu.

P om ijając persp ek ty w ę m etodologiczną psychologii behavio- raln ej, m am y przed sobą dw ie drogi badania; fenom enologicz­ n ą i sem iotyczną. M etafizyka czynności poznaw czych człowie­ ka rów nież m usiałaby skorzystać z ty ch dróg. Nie będziem y jed n a k tu ta j przeprow adzali fenom enologicznej analizy zagad­ nienia oraz k ry ty k i w szystkich w ym ienionych (i innych) sta­ nowisk. P oprzestaniem y na k ró tk im w yłożeniu w łasnego sta­ now iska oraz głów nych jego racji.

P rzede w szystkim : istn ieją pojęcia. U jm u ję różnicę m iędzy tysiącobokiem a dw utysiącobokiem , chociaż nie mogę sobie jej (ani obu ty ch figur) wyobrazić. Rozum iem czyjąś opowieść o pew ny m w ydarzeniu, chociaż z n ią się nie zgadzam i sądów opow iadającego nie podzielam . W analizie sensu term in u (da- nego języka) nie znajd u ję ani w yobrażenia ani sądu jako składnika tego sensu; nie w yobrażając sobie czegoś ani nie w ydając żadnego sądu, u jm u ję sens term in u. W szystkie tego rodzaju odnoszenia się świadom ości do czegoś proponujem y nazw ać ujęciam i pojęciow ym i albo krótko pojęciam i. N iekiedy owe ujęcia m ogą w spółistnieć w ram ach szerszej całości, np. jako m o m en ty w spó łk o n sty tu u jące spostrzeżenie lub w

(4)

yobrażę-nie; w ted y m ożna by mówić o (częściowym) w ypełnieniu (na- ocznością) nienaocznych in ten cji pojęcia. Jed nak że ujęcia poję­ ciowe — ja k w skazyw ały n a to powyższe przy k ład y — w y stą­ pić m ogą poza spostrzeżeniem i w yobrażeniem jako odrębne s tru k tu ry , odrębne a k ty świadom ości: wówczas ich fu n k cja po­ znawcza jest całkow icie niezależna od (ew entualnie) to w arzy ­ szących im elem entów zm ysłow ych, naocznościowych.

W spom nieć należy tu o teo rii pojęcia Tw ardow skiego, teorii należącej do drugiego z w yżej w ym ienionych poglądów. We­ dług założyciela szkoły lw ow skiej pojęcie — będąc p rzedstaw ie­ niem , a nie zespołem sądów czy skrótem sądów — jest układem co n ajm n iej dw u w yobrażeń: w yobrażenia podkładow ego i w y­ obrażenia sądu (tzw. sądu przedstaw ionego); jest p rzedstaw ie­ niem , k tó re nie stało się w yobrażeniem , któ re nie osiągnęło naoczności. Równocześnie T w ardow ski z jednej stro n y stw ie r­ dza, że w yobrażenia c h a ra k te ry z u ją się konkretnością, poglą- dowością i ogólnikowością oraz obok w yobrażeń przedm iotów fizycznych m am y w yobrażenia przedm iotów psychicznych, z drug iej zaś stro n y p rzy jm u je, że przed staw ien ia i sądy to dw a zasadniczo różne rodzaje aktów i istotnym m om entem dla sądzenia jest stw ierdzenie istnienia (lub nieistnienia) czegoś.

Sąd przed staw io ny jest po p ro stu w yobrażeniem sądu i n i­ czym w ięcej. A uk ład dw u w yobrażeń (w tym jednego — sądu) w ted y nie doprow adza do nowego w yobrażenia, gdy zachodzi niezgodność m iędzy treścią w yobrażenia podkładow ego a tr e ­ ścią w yobrażenia sądu, niezgodność uniem ożliw iająca naoczne uobecnienie sobie czegoś. Jeżeli w yobrażenie sądu m a być w y­ obrażeniem sądu w łaśnie, m usi odnosić się rów nież do m o­ m en tu stw ierdzenia, kon sty tu ująceg o sąd. M om ent ten więc też jest w yobrażalny. Z arazem T w ardow ski poglądowości w y o bra­ żeń nie łączy ze zmysłowością, w y raźn ie stw ierdzając, że tylko w ybrażenia (spostrzegawcze i odtwórcze) przedm iotów fizycznych uw aża za syn tezy w rażeń. Z resztą p rzy tym w szyst­ kim Tw ardow ski nie w yanalizow ał różnicy m iędzy spostrzeże­ niem zm ysłow ym w ew n ętrzn ym (dotyczącym „m ojego ciała”) a spostrzeżeniem w ew n ętrzn y m (dotyczącym „m ojej psychiki”)

(5)

oraz roli w rażeń ustro jo w ych w spostrzeganiu w łasnych sta ­ nów psychicznych. K onkludując: T w ardow ski dlatego ty lko m ógł sprow adzać pojęcia do w yobrażeń, poniew aż w yobraże­ nia p ojął bardzo szeroko. (Pom ijam y tu to, że w yobrażenia nie da się po trak to w ać w yłącznie jako syntezy w rażeń — naw et jeśli to jest w yobrażenie czegoś fizycznego — i T w ardow skiego teoria w yobrażeń jest dziś — w obec dalszych analiz — niew y­ starczająca).

A naliza w skazanych w yżej p rzykładów ujęć pojęciow ych do­ prow adziłaby do w niosku, że nie dadzą się one zin terp retow ać jako schem aty działania, dyspozycje, u k ład y sądów czy ich skróty . N atom iast znana odpow iedniość m iędzy przed staw ie­ n iam i a w y rażen iam i o c h a ra k te rz e nazw ow ym pozw ala w p ro ­ wadzić sem iotyczne ujęcie pojęcia jako znaczenia nazw y (lub szerzej: jako znaczenia w y rażeń in nej k ategorii niż zdania, ja k pro pon uje A jdukiew icz w L ogicznych podstaw ach nauczania,

1934).

U jęcia pojęciow e są ujęciam i p rzedstaw ieniow ym i (nie są- dzeniow ym i), nienaocznym i (tzn. w sw ojej fu n k cji nie zw iąza­ nym i z tow arzyszącym i im elem entam i zm ysłow ym i) czegoś w jego tożsam ości lu b takożsam ości: w jego treści, sensie czy roli. P rz y ty m obojętne jest, czy jest to sens np. b arw y czy spraw iedliw ości.

N ależy odróżnić m iędzy doznaniem w rażenia barw y, spo­ strzeżeniem b a rw y jako jakości (cech) ciała, quasi — spostrze­ żeniem b a rw y jako cechy p rzedm iotu przedstaw ionego (obraz m alarski), film , (zwłaszcza kolorow y), w yobrażeniem lu b p rz y ­ pom nieniem b arw y (czegoś), w reszcie ujęciem sensu (istoty) b a rw y lu b znaczenia (definicji) te rm in u „ b a rw a ” . A żeby mieć do czynienia z przedm iotow ym sensem (εΓοος) barw y, trzeb a n a jp ie rw sam ą b arw ę (jako jakość pew nego ty p u lu b pew ien ty p jakości) oderw ać od jej (tak czy inaczej przypadkow ego) podłoża i bezpośredniego otoczenia (abstrakcja, uzm iennianie) a n astęp nie u jąć w jej c h a ra k te rz e (relacje, form ułow alne w definicję). Otóż to poznawcze uchw ycenie czegoś nie tylko przez zw rócenie uw agi w pew nym k ieru n k u , ale przez

(6)

oder-IS T N IE N IE (CZEG O Ś) A P O JĘ C IE I SĄD 239

w anie od podłoża (przez in ten cjo n aln e oddzielenie fo rm y od n a tu ra ln ie zw iązanej z n ią m a te rii — jak b y pow iedział m e ta ­ fizyk) i ujęcie niejako w „sobości” spraw ia, że to, co uchw y­ cone w ra z z k o nkretnością tra c i i jednostkow ość: sta je się ogólną treścią, takożsam o (jednoznacznie) p rzy słu gu jącą w ielu (dającą się odnieść do w ielu). Ta o sta tn ia okoliczność nie jest ty lko w y tw o rem ab strah u jąceg o in telek tu , skoro em pirycznie stw ierdzam y, że n iek tó re przed m io ty pod n iek tó ry m i w zględa­ m i są w łaśnie takie same, jakościow o nieodróżnialne, są k o n ­ k rety z ac ja m i tego sam ego ty p u jakości.

Ściśle biorąc, pojęcie jest tak im — w yżej w skazanym — uchw yceniem czegoś, o ile stanow i osobny ak t (przedstaw ienia). Jeżeli n ato m iast uchw ycenie tak ie w y stęp u je jako m om ent ca­ łości, podporządkow any te j całości (np. w spostrzeżeniu, p rzy ­ pom nieniu lu b w yobrażeniu), w ów czas m ów im y o ujęciach po­ jęciow ych (lub ogólniej: m om entach in telek tu aln y ch ) danych aktów .

T u ta j n asuw a się spraw a stosu nk u pojęcia do tego, co m ożna nazw ać percep cją czysto in tele k tu a ln ą . M am y z nią do czynie­ nia, gdy rozum iem y znak lub przez znak, gdy u jm u jem y r e ­ lacje m iędzy prostym i jakościam i lu b relacje m iędzy treściam i (sensami) p rzesłanek i w niosku w e w nioskow aniu. P rzedm io­ tem tej p ercepcji (zwanej k ró tk o intelek cją) m oże być coś zm y­ słowego, ale w ziętego w sw ym sensie (np. gdy ona dostrzega, że ta sam a pow ierzchnia nie może rów nocześnie być cała zielona i cała czerw ona). Sam a in telek cją jest ujęciem bezpośrednim , nienaocznym (tow arzyszące jej w yobrażenia nie odg ry w ają istotnej poznawczo roli) czegoś w jego tożsam ości lu b takoż- samości, w jego sensie, roli, relacji do innego przedm iotu, zw iązku z czym ś innym , p rzy czym zasadnicze jest tu pojęcie sensu (treści). P rzedm iot in telek cji d an y jest jako zastany, jako ta k czy inaczej określony, jak o taki w łaśnie. Oczywiście m ożna rozw ażać sens realności czy istnien ia przedm iotu. Ale pozycja bytow a przedm iotu w yczerp u je się w tym , że je s t to coś zasta­ nego i określonego. Można by powiedzieć, że przedm iotem p e r­ cepcji czysto in te le k tu a ln e j jest p rzedm iot jako przedm iot. Na

(7)

grun cie tego poznania stw ierdzenie istnienia czegoś m ogłoby się pojaw ić tylko o tyle, o ile zaw arte byłoby w sam ym sen ­ sie pojaw ienia się pew nego sensu; to znaczy, że nie w y starczy­ łoby np. stw ierdzenie, że „b y t ab so lu tny nie może nie istn ieć” do stw ierdzenia istn ienia b y tu absolutnego: trzeb a b y ponadto stw ierdzić, że sam s e n s stw ierdzenia, że „b yt ab so lu tn y nie może nie istnieć” świadczy o istn ien iu p rzed m io tu tego stw ie r­ dzenia. Jed n ak że czy sam fa k t stw ierdzenia (o tak im sensie) jest przedm iotem in tëlekcji czy sam oświadom ości? Otóż jeśli stw ierdzenie jest zdarzeniem w stru m ien iu świadom ości lub m om entem pewnego ak tu , to jego istnienie może być przedm io­ tem jed yn ie samoświadomości.

R ozum ienie czegoś poprzez obraz też nie zaw iera ujęcia po­ zycji egzystencjalnej przedm iotu, do którego obraz nas od­ nosi: osoba uobecniona poprzez fotografię nie jest dana jako fak ty czn ie istniejąca.

W ydaje się, że — uw zględniając to w szystko, co zostało do­ tychczas stw ierdzone w tra k c ie fenom enologicznego opisu p rze­ biegów poznającej świadom ości i 'tego, co w nich d an e — m oż­ na ustalić, co n astęp u je: 1) to, co nazw aliśm y in telek cją lu b po­ jęciem nie u jm u je czegoś w jego faktycznym istn ien iu lub w konkretności, lecz w jego sensie, dającym się odnieść do w ie­ lu konkretów , 2) w aru n k iem ujęcia sensu czegoś jest intencjo­ nalne oddzielenie (w yodrębnienie) tego czegoś, oderw anie go (intencją świadomości, „w m y śli”) od konkretnego (w pew ­ nym więc znaczeniu niekoniecznego) podłoża, 3) to, co jaw i się nam przedm iotow o, jako re z u lta t przeprow adzonej opera­ cji, m ożna tra k to w a ć rozm aicie; np. a) jako coś odkrytego i za­ stanego, danego w swej swoistości (percepcja czysto in te le k ­ tualn a), b) jako coś ukonstytuow anego, co podlega naszym zabiegom k o n stru k cy jn y m (pojęcie jako w y tw ór in ten cjo­ nalny), c) jako to, czym m yślim y, co m ożem y odnieść do kon­ kretó w (pojęcie jako narzędzie poznania, któ re może się stać

m e d iu m quod w rozw ażaniach o przedm iotach tra n sc en d e n ­

(8)

T rzeba jeszcze w rócić do — zaznaczonej już wyżej — sp ra ­ w y stosun k u tych ujęć in te le k tu a ln y c h do istnienia.

2. Znaczenie znaku.

M ówiliśm y o tym , że przykładem intelekcji jest rozum ienie znak u i że pojęcia m ożna określić od stro n y sem iotycznej jako znaczenia w yrażeń o ch arak terze nazw ow ym . Nie przeprow a­ dzając tu krytycznego przeglądu rozm aitych teorii znaku i znaczenia (m ateriałów do tak iej k ry ty k i łatw o dostarczyć może obfita na ten tem at litera tu ra ), dla jasności dalszych naszych rozw ażań określim y krótko w łasne stanow isko.

Pow szechnie w semiologii w yróżniane dw a elem enty (w ar­ stw y) znaku — nosiciel znaczenia i znaczenie — nie zawsze b y­ w a ją w łaściw ie rozum iane. I ta k w w y p ad k u znaku języko­ wego (języka mówionego) nosicielem znaczenia jest nie dźw ięk jako in d y w idu alny m aterialn y przedm iot ani nie dźw ięk jako jakakolw iek klasa takich przedm iotów , lecz dźw ięk jako pew ­ na jakość postaciow a brzm ienia (słowa czy m orfem u), należąca do określonego (właściwego danem u językow i) system u fono- logicznego. Znaczenie nato m iast znaku — inaczej: zespół fu n ­ k cji (ról) sem iotycznych znaku, k tó re ostatecznie sprow adzają się do czterech: przedstaw iania, kom unikow ania, w yrażania i oddziaływ ania — to in ten cja lub intecje spełniane przez znak i nadane m u przez świadomość znakotw órczą i używ ającą zna­ k u jako znaku. Świadom ość ludzka, świadomość aktow o zorga­ nizow ana, ch arak tery zu je się nie tylko intencyjnością (zaw iera m om ent odniesienia do przedm iotów w zględem niej tran scen ­ dentnych), ale i siłą intencjonalizacji: p o trafi mocą swej in te n ­ cji powołać przedm iot do b y tu (oczywiście, tylko czysto in te n ­ cjonalnego), nadać m u (przypisać intencjonalnie) pew ne w ła­ sności, obdarzyć go określonym i rolam i. Te role, nad ane przed­ m iotow i (zastanem u lub w y tw orzonem u przez świadomość) są odkryw alne, ujm ow alne jedynie przez świadomość tego sam e­ go typu, świadomość aktow o zorganizow aną i obdarzoną siłą

(9)

mość — niejako dziedziczą w łasność świadom ości: in ten cy jn e odniesienie do czegoś tran scen d en tn ego ; stąd znaki odnoszą ich u żytkow nika do czegoś innego niż one sam e i na ty m polega ich rola, ich znaczenie jako znaków .

Ujęcie tej roli, tego znaczenia, a także ujęcie poprzez znak (jego znaczenie) przedm iotu, do którego n as odnosi sw oją (w tórną, nadaną) in ten cją jest — jak już p aro kro tnie pow ie­ dzieliśm y — ujęciem (czysto) in telek tu aln y m . Rola elem entu zm ysłowego jest tu czysto zew nętrzna, chociaż niezbędna dla um ożliw ienia in tersubiektyw ności znaku.

3. Pojęcie i istnienie.

Jeżeli pow yżej przeprow adzony opis naszych czynności po­ znaw czych jest tra fn y (a nie w idzim y powodów do zasadnicze­ go w to w ątpienia), to ujęcia czysto in telektualn e — czy w po­ staci intelekcji czy w postaci pojęcia (czegoś) — nie zaw ierają m om entu stw ierdzenia istn ien ia czegoś, nie dostarczają w prost inform acji o faktycznym istn ien iu jakiegoś (ujm owanego przez nie) przedm iotu. N asuw ają się tu dw a p ytania: 1) czy to zna­ czy, że ujęcia in telek tu aln e w ogóle nie dotyczą istn ien ia? 2) ja­ ki c h a ra k te r m a stw ierdzenie faktycznego istn ien ia czegoś, po­ jaw iające się przecież w pew nych ak tach poznaw czych? Te p y ­ tania w iążą się bezpośrednio z innym , staw ianym przez w spół­ czesnych logików : czy „istn ien ie” jest pred yk atem ?

Z atrzym am y się tera z p rzy p y ta n iu pierw szym .

P am iętam y p rzykład K an ta: różnica m iędzy stu talaram i istn iejącym i w kieszeni a stu tala ra m i pom yślanym i (w yobra­ żonymi) tylko jako istniejące w kieszeni jest różnicą nie pod w zględem treści, lecz istnienia. Czy jed n ak różnica m iędzy Ja n em pom yślanym jako nieobecny a Jan em pom yślanym jako nieistniejący (ponieważ um arł) jest też tylko różnicą pod w zglę­ dem treści? A jeśli różnicą tylko pod w zględem treści, to czy dlatego, że jedno pom yślenie różni się od drugiego tylko tre ­ ścią, czy dlatego, że przedm ioty ty ch pom yśleń inaczej się m ię­ dzy sobą nie różnią? Z resztą — w y d aje się — w ychodzi to na

(10)

jedno, skoro dw a pom yślenia różnią się (jako przeżycia aktow e) przede w szystkim tym , do czego odnoszą się, co jest ich przed ­ m io tem (n.b.: treść nienaoczna a k tu nie jest bezpośrednio dana). A przecież co innego jest p raw d ą o Ja n ie pom yślanym jak o nieobecny i Ja n ie pom yślanym jako nieistniejący. W reszcie co innego jest p raw d ą o przedm iocie pom yślanym tak, że mógł­ b y istnieć i pom yślanym tak, że istnieć nie m ógłby. W m y­ śleniu ujm u jem y (przedstaw iam y sobie) różnicę m iędzy tym , co n a d a je się do istnienia, a tym , co do istn ien ia się nie nadaje, u jm u je m y też w aru n k i istnien ia czegoś, itp. W reszcie słowo „istnienie” m a dla nas określone znaczenie, któ re sam i ro ­ zum iem y i m ożem y innym w yjaśniać. Eksplikacja sensu słowa może być jedynie uw yraźnieniem czegoś, a nie sądzeniem o czym ś. K onkludując: ujęcia pojęciowe w jakiś sposób odno­ szą się do istnienia, uw zględniają istnienie czegoś (aczkolwiek nie zaw ierają m om entu stw ierdzenia istnienia czegoś).

4. Stanowisko R. Ingardena.

Istnien ie jest zawsze istnieniem czegoś, przeto idea istn ie­ n ia (czy też — dom yślać się należy — pojęcie istnien ia jest zaw sze ideą (pojęciem) istn ien ia czegoś (tak czy inaczej istn ie­ jącego). P rz y czym należy odróżnić dw a zasadniczo odm ienne p y ta n ia zw iązane z istnieniem : p y tan ie o faktyczne istnienie przedm iotu oraz p ytanie o to, jakiego ty p u sposób istnienia jest w yznaczony przez ideę danego przedm iotu (niezależnie od tego, czy przedm iot ten faktycznie istnieje). W zw iązku z pow yższym w e w szelkich ujęciach poznaw czych oraz w różnego rodzaju w yrażen iach należy odróżnić m om ent egzystencjalnej ch a ra k te ­ ry sty k i (dotyczący sposobu istnienia przysługującego z isto ty d anem u przedm iotow i) i m om ent egzystencjalnej pozycji (do­ tyczący faktycznego istn ienia przedm iotu), zw any też m om en­ tem egzystencjalnej tezy.

Jeżeli np. w yobrażam y sobie jakiś dom, to w yobrażam y go sobie jako realn ie istniejący, gdyż inaczej dom istnieć nie może. W w yobrażeniu dom u m am y więc m om ent egzystencjalnego

(11)

ch a ra k te ru , b ra k w nim n ato m iast m om entu egzystencjalnej pozycji (tzn. w yobrażenie dom u je st p rzedstaw ieniem realn e­ go dom u bez stw ierdzenia faktycznego realnego istnienia tego domu).

Z daniem Ingard en a m om ent egzystencjalnej pozycji w y stę­ pu je nie tylko w (niektórych) zdaniach. Na pełne znaczenie np. nazw y składają się: in ten cjo n alny w skaźnik kierunkow y, treść m aterialn a, treść form alna, m om ent egzystencjalnej ch arak te­ ry sty k i, a czasem także m om ent egzystencjalnej pozycji. T u­ ta j in te re su ją nas dw a ostatnie m om enty. N ie ulega chyba w ą t­ pliwości, że do sensu desygnatów nazw należy to, że są to przedm ioty realne, idealne lub fikcyjne (niezależnie od tego, czy i jak one faktycznie istnieją). N atom iast rozw ażania In gar­ dena nie przekonują, iż do znaczenia nazw może należeć mo­ m en t egzystencjalnej pozycji desy g n atu nazw y. Jeżeli w pew ­ nym kontekście n aw et m ożna by pew nej nazw ie tak i składnik przypisać, to tylko z tej racji, że nazw a ta w ystąp iła jako ele­ m en t zdania. M om ent egzystencjalnej pozycji byłby w znacze­ n iu nazw y składnikiem nie w łasnym , lecz z zew nątrz n a rz u ­ conym (czy dorzuconym ), zdanio-pochodnym . Nazwa sam a z siebie (jako nazwa) bez k o n tek stu zdaniow ego nie zaw iera stw ierd zen ia faktycznego (takiego czy innego) istnienia swego desygnatu.

W zaw artości idei „istn ien ie” może w ystąpić zarów no jako stała ja k i zm ienna (ulec uzm iennieniu). Je d n ak zaw artość ja­ kiejkolw iek idei nie m a im plikacji egzystencjalnych: nie za­ w iera m om entu egzystencjalnej pozycji tego, czego jest owa idea ideą. Czyż nie należałoby tego powiedzieć i o pojęciu? (Czyż nie należałoby i pojęcia p otraktow ać jako tw o ru dw u­ stronnego?).

5. Stanowisko M. A. Krąpca.

Z daniem M. A. K rąpca w ram ach tzw. rozum u szczegółowego (będącego w ypadkow ą w spółpracy zm ysłów i intelektu ) sty ­ kam y się poznawczo w prost z realn ie istniejącym i konkretam i,

(12)

z rzeczyw istością zew nętrzną i niezależną wobec świadomości. Istnienie k o n k retu jest ujm ow ane przez intelekt, m ianow icie w sądzie egzystencjalnym . Jednakże sform ułow ania ty p u „sądy te stanow ią absolutnie pierw szy uśw iadom iony sty k człowieka ze św iatem ” świadczą o tym , iż om aw iany a u to r w prow adza — obok ogólnie przyjętego — now e rozum ienie słowa „sąd” . W olno dom yślać się, iż „sąd egzysten cjaln y ” oznacza tu bądź pierw otne, bierne doznanie czegoś (ale w ted y nie m am y jeszcze do czynienia z poznaniem ) bądź m om ent składow y np. spostrze­ żenia, polegający na ujęciu egzystencjalnej pozycji (realnego istnienia) poznaw anego przedm iotu. N astępnie M. A. K rąpiec zauw aża, że w arunk iem naukow ej analizy istn ien ia jest ujm o­ w anie go łącznie z treścią — istotą, zgodnie z tym , że zawsze m am y do czynienia z istnieniem czegoś. W ten sposób w pro­ w ad zam y do rozw ażań pojęcie bytu, m usi 'to być jedn ak pojęcie specjalnie uform ow ane na drodze tzw. separacji. Chodzi bo­ w iem o to, by w pojęciu b y tu nie zatrzeć różnicy m iędzy tr e ­ ścią a istnieniem przedm iotu, żeby nie ujm ow ać istnienia na sposób treści. Tak się nato m iast dzieje, gdy pojęcie b y tu po­ tra k tu je m y jako ab strak t, jako stru k tu rę m yślow ą otrzym aną na drodze abstrakcji.

N ależy — refe ru je m y n adal stanow isko M. A. K rąpca — w yróżnić i przeciw staw ić sobie uniw ersalia i trascendentalia. U niw ersalia to w łaśnie a b stra k ty czyli pojęcia utw orzone na drodze ab strak cji, operacji polegającej na (intelektualnym ) w yodrębieniu określonych treści a pom inięciu innych. To, co u zyskujem y w ten sposób to treść (lub układ treści) dająca się jednoznacznie odnieść do w ielu przedm iotów , zarów no istnie­ jących ja k i nieistniejących. Istn ien ie jest tu pom inięte. Po­ m in ięta też jest pełna, żywa konkretność każdego istniejącego b ytu. Jeżeli nie chcem y w poznaniu b y tu operow ać jedynie oderw anym i od istnien ia abstrak tam i, pozostają nam — jako w łaściw y ty p pojęć — transcendentalia. Jednakże — i to jest oryginalny (aczkolwiek nie pozbaw iony częściowych poprzed­ ników) w kład K rąpca w d y skusję — bliższa analiza transeen - d entalió w pokazuje, że są to tw o ry o skom plikow anej s tru k ­

(13)

turze, k tóre m ożna by najkrócej scharakteryzow ać jako ukła­ d y sądów lu b sk ró ty (układów) sądów. Poszczególne pojęcia tran scen d en taln e odpow iadają poszczególnym tzw. pierw szym zasadom , czyli podstaw ow ym sądom o bycie (np. ,„ b y t” i „rzecz” dwom w ersjom zasady tożsamości, „jedność” zasa­ dzie niesprzeczności, „odrębność” zasadzie w yłączonego środ­ ka, „ p raw d a” zasadzie racji dostatecznej).

W eźm y np. T i: K ażdy b y t jest bytem . Jeżeli podm iot tego zdania pojm iem y jako a lte rn a ty w ę uniw ersaliów (odnoszących się do d anych em pirycznie przedm iotów , chciałoby się pow ie­ dzieć — w ypełnionych naocznością), a orzecznik p o tra k tu je m y jako a lte rn a ty w ę sądów egzystencjalnych (tutaj „sąd” p rzy ­ b iera w łaściw e sobie znaczenie), to Tj stanow i „sądow y” od­ pow iednik „ b y tu ” . Jeżeli nato m iast podm iot tego zdania poj­ m iem y jako alte rn a ty w ę sądów egzystencjalnych, a orzecznik jako a lte rn a ty w ę uniw ersaliów , T i stanow i odpow iednik „rze­ czy” w sensie transcendentalnym .

P rz y jm u je m y n astęp u jącą in te rp re ta c ję poglądu zarysow a­ nego w pracach M.A. K rąpca. Pojęcie b y tu jest skrótem w y­ rażenia: każde to, co (jest) jakieś (określone) istnieje. Pojęcie rzeczy jest skrótem w yrażen ia: każde istniejące jest jakieś (określone). (Inne in te rp re ta c je prow adzą do w iększych kom ­ plikacji). Jeżeli tak, to zdanie „ Ja n jest b y tem ” bądź jest nie­ p opraw ne (nieskładne), bądź znaczy tyle, co w yrażenie „ J a n jest tak, że każde coś określonego istn ieje ” lub w y rażenie „ Ja n (istniejąc) jest tak, że każde coś określonego istn ieje ” ; n atom iast zdanie „ Ja n jest rzeczą” m ogłoby znaczyć tyle, co w y rażen ie „ Ja n jest tak, że każde istniejące jest jakieś” . Moż­ n a jeszcze zaproponow ać tak ą in te rp re ta c ję: „ Ja n jest b y te m ”

= „ J a n jest tak, że będąc jakim ś (czymś) istn ieje ”, „ J a n jest rzeczą” = „ Ja n jest tak, że istniejąc jest określony” . A le jest to tylko bardziej skom plikow ane sform ułow anie w y rażeń : „ Ja n jest jakiś i istn ieje” lu b „ J a n jest czymś istn ieją cy m ”. O statecznie: albo w yrażenie „ J a n jest b y tem ” jest n iepo praw ­ ne, albo „ b y t” znaczy tyle, co (a) „coś (określonego) istn ieją­ cego” lu b (b) „to, co jest jakieś i istn ieje” . Zarów no (a) ja k

(14)

i (b) są nazw am i; (b) m ożna by w sym bolice logicznej schara­ kteryzow ać przy pomocy tzw. znaku abstrakcji. W tej postaci oba w yrażenia n ad ają się na podm iot lub orzecznik w zdaniu. Na teren ie m etafizyki by łyby to jed n ak takie nazw y (od-są- dowe), któ re zaw ierają w sobie m om ent egzystencjalnej po­ zycji, a więc któ re w ystęp u jąc w roli podm iotu lub orzecznika w prow adzają do sądu m om ent stw ierdzenia istnien ia czegoś. W ten sposób pojęcia i term in y tran scen d en taln e by łyby po­ jęciam i i term in am i egzystencjalnie doniosłym i jako „a b strak ­ t y ” sądów.

6. Stanowisko T. Czeżowskiego.

T. Czeżowski pow ołując się zarów no n a trad y cję filozoficz­ ną, jak i na w yniki w spółczesnej logiki, uw zględnia rów nież swoistość transcen d en taliów (term inów transcendentalnych).

Oprócz przedstaw ialnych treści (cech) przedm ioty posiadają tak ie „sposoby bycia” jak istnienie, konieczność, możliwość, piękno, dobro. Tych o statnich nie m ożna sobie przedstaw ić, m ożna ty lk o n a nie w skazać oraz je stw ierdzić w odpowied­ niego rod zaju zdaniach. T erm in y dotyczące ty ch „sposobów bycia” używ ane by w ają jak nazw y, faktycznie są funk toram i ■adaniotwórczymi od argum entów zdaniow ych. Np. zdanie „ Jan istn ieje ” m ożna przełożyć (przeform ułow ać) na zdanie „p raw ­ dą jest, że coś jest Ja n e m ”, czego nie m ożna zrobić ze zdaniem

„ Ja n jest w ysoki” . Podobnie m a się spraw a ze zdaniem „Jan jest d o b ry ”. F u n k to r asercji „praw da, że” — fu n k to r istnie­ nia — należy do języka przedm iotow ego; nie należy go m ie­ szać z p red y k atem m etajęzykow ym „p raw da”; odnoszącym się do sądów (zdań). Pojęcie b y tu — jako pojęcie tran scen d en tal­ ne — inaczej zachow uje się w procesach generalizacji, specja­ lizacji i negacji niż pojęcia innego ty pu , b y t bow iem nie pod­ lega ab strak cji doskonałej; stąd też pojęcie b y tu odnosi się do bytów nie jednoznacznie, lecz analogicznie.

Zgodzić się należy z tym , że istnien ie nie jest treścią i że w skazany w yżej sposób przeform ułow ania pew nych zdań nie

(15)

odnosi się do zdań o treści bytu. Z apew ne powiedzieć „ Ja n istn ie je ” i „praw da, że coś jest J a n e m ” na jedno wychodzi, ale dzięki tem u, że tu „praw da, że” to tyle, co „jest tak, że...”. Na­ tom iast d y sk u sy jn y już w ydaje się przekład: „ J a n jest dobry”

= „Dobrze, że coś jest J a n e m ”. Tak czy inaczej, tran scend en- talia w y stę p u ją p rzy pew nym swoim znaczeniu praw om ocnie jako podm ioty i orzeczniki i tę ich rolę sy n tak ty czn ą (i sem an­ tyczną) należy uznać.

Jeżeli już jesteśm y p rzy poglądach Czeżowskiego, poruszy­ m y jeszcze jed n ą spraw ę. Z daniem tego a u to ra — idącego tu za B re n ta n ą — stw ierdzić A to tyle, co stw ierdzić istnienie A. Istnien ie bow iem jest w aru nk iem koniecznym i w y starczają­ cym posiadania cech. Stąd dalej: stw ierdzić, że S jest P to tyle, co stw ierdzić istnienie SP. Po pierw sze, z tego w ynika, że p raw dy w ygłaszać m ożem y tylko o przedm iotach istn ieją ­ cych, to, co nie istn ieje m ożna sobie co najw yżej przedsta­ wić, ale nie m ożna nic o ty m stw ierdzić (Czeżowski odrzuca tzw . przedm ioty fikcyjne). Po drugie, z tego, iż — wobec po­ wyższego założenia — ze stw ierdzenia, że S jest P w ynika istnienie SP, nie m ożna wnosić, iż przedm iotem in ten cji każ­ dego zdania zaw ierającego m om ent stw ierdzenia jest istnienie tego, o czym coś się w zdaniu stw ierdza. „S tw ierd zenie” jest tu pojęte jako istotnie zw iązane z istnieniem przedm iotu

stw ierdzenia.

7. Logiczna charakterystyka „istnienia”.

S potykam y w litera tu rz e filozoficznej i logicznej różne cha­ ra k te ry sty k i (syntaktyczne, sem antyczne, pragm atyczne) słów „istnieć”, „istnien ie” i pochodnych. Je d n i tra k tu ją „istnieć” („istnieje”) jako p red y k a t (orzecznik), dru d zy jako p red y k at w sensie szerszym , inni uw ażają to słowo za szczególnego ty p u fu n k to r zdaniotw órczy, za składnik sensu niektó rych operato­ rów (np. jota-operatora), o ddają go w sym bolice logicznej przez k w a n ty fik a to r szczegółowy. Z agadnienie to pozostaje w zw iązku z zagadnieniem tzw. ontologicznego zaangażow

(16)

a-n ia: czy samo m ów iea-nie o czymś im plikuje ista-niea-nie tego, o czym się m ówi? Ażeby uniknąć tak iej konsekw encji n ie­ którzy pro pon u ją rozum ieć „C entaur nie istn ieje ” jako „ ’C en­ ta u r ’ nie d esy g n u je” ; „istnienie" tu ta j m a c h a ra k te r m eta- przedm iotow y, dotyczy języka.

W ydaje się, że zgodnie z dotychczasow ym i ustaleniam i oraz z dom inującym i intuicjam i języka potocznego m ożna stw ie r­ dzić, co n astęp u je:

W zdaniach ty p u „a istn ieje” czy „A istn ieje" m ożna p raw ­ dziwie pew nym obiektom przypisać istnienie, m ożna o nich stw ierdzić, że istnieją. W ty m w y pad k u „ istn ieje” jest fu n k to - rem zdaniotw órczym od a rg u m e n tu nazwowego, pełni rolę p re- d y k tatu . Przez to nie tw ierdzim y, że istnienie jest cechą d a ­ nego obiektu, nie angażujem y się w określoną teorię w ew nętrz­ nej budow y bytu. Po p ro stu re je stru je m y , że „istnienie” m ożna o czym ś praw d ziw ie lub fałszyw ie orzec.

Do pow iązania „istn ien ia” z k w an ty fik a to re m szczegółowym m ożna dojść poprzez taki w yw ód: jeżeli A istnieje, to coś jest A (jest tak, że coś je s t A), a więc dla pewnego x: x jest A. Dlaczego jed n a k nie- m ożna się zgodzić i n a tak i w yw ód: jeśli A nie istnieje, to A jest czym ś (bo o nieokreślonym , n ijak im n i­ czego stw ierdzić nie m ożna, n aw et tego, że nie istnieje), a więc dla pew nego x: A jest x? R acją odrzucenia tego drugiego w y ­ w odu może być jedynie uznanie, że jeśli coś jest jakieś, to istnieje, a dalej, że zdanie ,,x jest A ” jest rów now ażne zda­ niu „A istn ie je ” oraz rów now ażne zdaniu „x istn ie je ”, n a stę ­ pnie: „x istn ie je ” je s t z kolei rów now ażne zdaniu: „y jest x ” lub ,,x jest y ” i zdaniu ,,y istn ieje ” itd. Jeżeli w tych zdaniach nie p o tra k tu je się podm iotu i orzecznika jako nazw tej sam ej kategorii, o trzy m am y nieskończony ciąg pięter w każdym przedm iocie. Jeżeli p o tra k tu je m y podm iot i orzecznik jako n a ­ zwy jedn ej kategorii, to m am y, co n astęp u je: „ Ja n istn ieje ” = = „coś jest J a n e m ”, „coś istn ie je ” = „coś jest Ja n em lub B a rb a rą lub Czy nie lepiej zrezygnow ać z egzystencjalnej doniosłości k w an ty fik ato ra?

(17)

K toś może uważać, że „C en tau r nie istn ieje ” nie jest w y­ pow iedzią o C entaurze, lecz o p rzedm iotach istniejących: m ia­ nowicie zdanie to stw ierdza, że żaden p rzedm io t nie jest Cen­ tau rem . Wówczas jed n a k „bycie p red y k atem (nazw ą)” nie m ia­ łoby c h a ra k te ru logicznego i ulegałoby zm ianom w sk u tek p rzypadkow ych (pozalogicznych) okoliczności.

R ezygnacja z w iązania „istn ien ia” z k w an ty fik ato rem rów na się p rzy jęciu (co najm n iej) możliwości, że pew ne przedm ioty nie istnieją. Pozostaje albo dopuścić — obok istniejących — przed m io ty nieistniejące, albo uznać p rzy n ajm n iej dw a różne sposoby istnienia. Nie w ydaje się, żeby w ybór m iędzy tym i mo­ żliwościam i m iał c h a ra k te r czysto 'techniczny, dał się roz­ strzygnąć na gruncie sam ej logiki.

W p rzeciw ieństw ie do czasow nika „istnieć” rzeczow nik „istnien ie” rzadko w y stęp u je na teren ie języka potocznego i je s t raczej u lubionym słow em filozofów, używ ających zwro­ tów: „istnienie czegoś” , „koncepcja istn ien ia” , „sposób istnie­ n ia ”, „stw ierdzenie istn ien ia”, „posiadanie istn ien ia” itp. „Istn ien ie” w y stęp u je zarów no w podm iocie jak i w orzeczeniu i pełni rolę p red y k a tu (nazwy). Można by traktow ać ten te r­ m in n ie jako nazw ę, lecz jako nazw opodobny w yraz służący do skrócenia bardziej skom plikow anej wypowiedzi; jednakże sk ró t w yrażenia lu b sk ład n ik sk ró tu też m usi być w yrażeniem o określonym sensie i określonej kategorii sy n tak ty czn ej, m usi być nazw ą, zdaniem , fu n k to re m czy operatorem (lub zm ienną k tó re jś z tych kategorii). Nie w idzim y, dlaczego nie m ogli­ byśm y trak to w ać „istnienia” jako nazw y np. w zdaniu „Istn ie­ nie jest koniecznym czynnikiem b y tu ”, lub w zdaniu „Istnie­ nie jest pro porcjonalne do isto ty ” (naw et, gdybyśm y te zdania, jako m ów iące o in frab y to w y ch czynnikach bytu, uw ażali za sk ró ty zdań o bytach). P rzy czym dopóki obow iązuje tak a logi­ ka, w edług której z nazw y nie w y n ik a sąd, z sądu nie w ynika nazw a, rów nież „istnienie” nie może zaw ierać m om entu stw ie r­ dzenia faktycznego istnienia, m o m en tu egzystencjalnej pozycji swego desygnatu. W reszcie: „istn ien ie” — obok szeregu innych, typow o m etafizycznych term in ó w — nie jest nazw ą ani in d y ­

(18)

w iduów , ani cech indyw iduów , ani klas indyw iduów (itp.), lecz nazw ą elem entów (m om entów , czynników ) w ew nątrzbytow ych (in frab yto w y ch lub subcntycznych). Być może c h a ra k te r tego ty p u desygnatów każe zaliczyć „istnienie” — w raz z innym i term in am i m etafizycznym i — do osobnej kategorii nazw.

N iektórzy przeciw nicy konceptualizacji istnienia uw ażają, że „istnienie w ogóle” zaw iera sprzeczność i stąd należy odrzu­ cić pojęcie istnienia. Idącą w ty m k ieru n k u a rg u m en tację zn ajd u jem y u autorów skądinąd bardzo różniących się poglą­ dam i m etafizycznym i, m ianow icie u M. A. K rąpca i L. G u- m ańskiego.

W ydaje się, że po rozw ażaniach np. M. Borowskiego, T. Cze­ żowskiego, K. A jdukiew icza, R. In gard en a czy I. M. B ocheń­ skiego na tem at uniw ersaliów arg u m e n ta c ję S. Leśniew skiego i T. K otarbińskiego przeciw ko „przedm iotom ogólnym ” (nie­ zależnie od tego, czy pojm ie się je jako idee czy jako czysto inten cjo n aln e tw ory) należy odrzucić jako o partą na niew łaści­ w ej koncepcji „przedm iotu ogólnego” . D otyczy to też „istn ie­ n ia ” . J e st ono w tym sensie pow szechnikiem , iż m ożna p raw ­ dziw ie stw ierdzić zarów no o Ja n ie ja k i B arbarze, że istnieje, ta k ja k m ożna praw dziw ie stw ierdzić o każdym z nich z osobna, że jest człow iekiem . Istnienie nie p rzy słu g u je pojęciu istnienia podobnie ja k człow ieczeństwo nie p rzy słu gu je pojęciu czło­ w ieka. Po p ro stu trzeb a — w raz z In g ard enem — przyjąć, iż u niw ersalia (traktow ane nie jako czynności, lecz jako ich w y tw o ry intencjonalne) posiadają dw a zespoły cech, lub le­ piej: d w u stro n n ą budowę. Z jed n ej stro n y jeden zespół cech c h a ra k te ry z u je pojęcie jako pojęcie, z drugiej 's tro n y inny ze­ spół cech stanow i zaw artość danego pojęcia czyniąc, że jest to pojęcie w łaśnie tego a nie czego innego. D alszą jest spraw a, czy „istn ien ie” odnosi się do przedm iotów analogicznie czy jednoznacznie.

Słowo „ istn ieje” jest niekiedy zastępow ane przez słowo „ je s t” . N ależy w yróżnić p rzy n ajm n iej takie rozum ienia (uży­ cia) tego ostatniego słowa, p rzy k tó ry ch znaczy ono: 1) stw ie r­

(19)

dzenie (zachodzenia lu b niezachodzenia) czegoś, pew nego sta n u rzeczy, 2) w y rażenie przekonania, w ia ry w coś, uznania, że jest ta k a tak, 3) orzeczenia przynależności czegoś do czegoś, stosunku (a) cechy do podm iotu cechy, (b) elem entów klasy do klasy, 4) utożsam ienie czegoś z czymś, 5) określenie czasu (np. teraźniejszego) czegoś, 6) ty le, co „ istn ieje” (tu dalsze zróżnicow ania znaczenia przy p rzy ję ciu różnych sposobów istnienia). P rz y w ypow iedziach innego ty p u niż sądy katego­ ryczne lu b egzystencjalne m am y do czynienia jeszcze z in ny m i ro lam i słow a „ je s t” (np. z ro lą propozycji w p y tan iu i w po­ p rzedn iku ok resu w arunkow ego). P rzyp isan ie słow u „ je st” ty l­ ko jed n ej z w ym ienionych fu n k cji jest możliwe, trzeb a b y jed ­ n a k znaleźć odpow iednie słow a dla pozostałych znaczeń tego w yrazu.

8. Określenie sądu.

W analizie sądu m ożna w yjść od analizy zdania (jako języ­ kowego odpow iednika sądu) albo od analizy sądu jako w y ­ tw o ru a k tu sądzenia. „W ytw ór” przy ty m byw a rozm aicie ro ­ zum iany: 1) jako tre ść czynności sądzenia, im m an en tn y skład­ nik ak tu , 2) jako sk u tek tej czynności w jej podm iocie w po­ staci a) stan u świadomości, b) dyspozycji, 3) jako re z u lta t poz­ naw czy a k tu sądzenia w postaci: a) zaw artości in ten cjo n al­ nego k o rela tu ak tu , b) znaczenia językow ego sform ułow ania treści sądu (zdanie). Będzie nas tu interesow ać sąd w trzecim sensie, jako in ten cjo n aln y k o re la t sądzenia lub znaczenie (od­ pow iedniego) zdania w danym języku. T rzeba przy tym p a ­ m iętać, że czym innym jest czynność sądzenia (czegoś o czymś) i czynność zdaniotw órcza (operacja form ułow ania zdania w p e­ w nym języku), aczkolw iek zazw yczaj te czynności niejako zle­ w a ją się ze sobą, tw orząc jed n ą całość przeżyciow ą.

W ygodniejsze, bardziej o p eraty w n e jest w yjście od c h a ra k ­ te ry sty k i n a tu ry zdania. Jed n ak że uzyskanie ogólnej c h a ra k ­ te ry s ty k i zdania nie jest spraw ą łatw ą: zdania m iew ają bardzo

(20)

różnorodne fu n k cje i p rzy b ie ra ją rozm aite postacie. P o m ijając okrzyki, w ypow iedzi językow e o ch arak terze zdaniow ym m ogą być stw ierdzeniam i, oznajm ieniam i, ocenam i, norm am i, p y ta ­ niam i, życzeniam i, rozkazam i, m ogą być narzędziam i oddzia­ ływ ania, porozum ienia, u trw ale n ia pew nej m yśli, albo tylko m im ow olną oznaką (w yrazem ) pew nego procesu czy sta n u w y­ tw ó rcy (sprawcy) zdania. W reszcie m ogą brać udział w p ro­ cesie poznaw czym jako fo rm u ły rezu ltató w poznaw czych, za­ w ierające (intersubiektyw nie dostępne) inform acje. Rozbież­ ności m iędzy rozm aitym i teo riam i sądów i zdań (rezygnujem y tu ta j z ich przeglądu) biorą się głów nie — w y daje się — stąd, iż m ożna zasugerow ać się ty lk o n iek tó ry m i fu n kcjam i zdań lu b n iek tó ry m i rodzajam i ich budow y. W tej chw ili nie zaj­ m u je m y się zdaniam i w najszerszym , gram atyczny m znaczeniu. Oczywiście w procesach poznawczych o dgryw ają w ażną ro lę p y tan ia, poniekąd i oceny. Chodzi nam jed n a k ty lko o te po­ staci zdań (względnie o sądy jako ich znaczenia), któ re sta­ now ią (form ułują) re z u lta ty poznawcze, k tó re p re te n d u ją do praw dziw ości (które są praw dziw e lub fałszyw e); są to p rze­ w ażnie zdania typu: „x jest P ” lu b „S jest P ” (zdania k a ­ tegoryczne), „x istn ieje ” lu b ,,S istn ie je ” (zdania egzystencjal­ ne), „jeśli p, to q ” lub „jeśliby p, to by q ” (zdania w arunkow e). N a tu ra zdania jako w y tw o ru zdaniotw órczego operacji osta­ tecznie każe stw ierdzić, iż rola jego jest wyznaczona przez odpow iednie czynności świadomości, polega na spełnieniu p rzy ­ pisanych zdaniu (k onstytuujących je) intencji. P o w staje p y ta ­ nie: co w poznaw czej aktyw ności świadomości odpow iada swo­ istości zdań jak o k ategorii języka?

W śród rozm aitych sposobów odnoszenia się świadomości po­ znającej do przedm iotu, z k tó ry m i m a ona do czynienia, w y ­ różniam y cztery poznawczo doniosłe: pereepcyjny, p rzed staw ie­ niowy, sądzeniow y i problem ow y (polegający na żyw ieniu p y ­ tania, a nie w ątpliw ości, chociaż jedno z d rugim najczęściej idzie w parze; jeśli w ątpliw ość m a c h a ra k te r poznawczy, przy ­ biera postać sądu). W percepcji (jakiegokolw iek typu) to, co percypow ane dane jest bezpośrednio jako zastana (obecna lub

(21)

uobecniona poznawczo) sy tu acja przedm iotow a o tak iej czy innej pozycji bytow ej: w spostrzeżeniu jako aktu alnie, realn ie istniejąca, w p rzypom nieniu jako niegdyś istniejąca (i niegdyś dana), w percepcji u tw o ru film ow ego jako istn iejąca w świecie film ow o przedstaw ionym . Jeżeli m ów im y o percepcji czysto in te le k tu a ln e j, to z tego ty tu łu , że w ty m w y pad ku to, co bezpośrednio dane ujaw n ia się jako zastane, jako samo w sobie tak ie a nie inne, chociaż bez faktycznego istn ien ia (realnego czy idealnego).

Czym różni się przedstaw ienie od ta k p ojętej percepcji? Po­ d e jm u je się tu dw ie możliwości. Sw oistość przedstaw ienia leży bądź w tym , co przed staw ia się, bądź w tym , ja k się u jm u je coś w p rzedstaw ieniu. W edług pierw szego poglądu przedstaw ia się tylk o treści, a nie istnienie; n aw et w tedy, gdy p rzed staw ia­ m y sobie coś jako istniejące (gdy uw zględniam y c h a ra k te r egzysten cjalny czegoś), nie m am y do czynienia z czym ś fak ­ tycznie istniejącym , ale w łaśnie z przedstaw ieniem tego czegoś. U żyw ając Ingardenow ej a p a ra tu ry pojęciow ej m ożna by po­ w iedzieć, że w p rzedstaw ieniu istnienie może w ystąpić jedynie jako składnik zaw artości przedm iotu przedstaw ienia, lecz n ie jako coś przysługującego sam em u przedm iotow i. W edług d ru ­ giego poglądu (do którego zw olenników m ożna by — jak w y ­ d aje się — zaliczyć Ingardena) zarów no p rzedstaw ienie jak i sąd y m ogą uw zględniać w tym , do czego się odnoszą istn ie­ nie: z tym , że p rzedstaw ienia (odpowiednio: nazw y) u jm u ją coś niejako statycznie, sądy (zdania) n ato m iast specyficznie dy­ nam icznie: specyfika sądów polega nie na ujęciu egzystencjal­ nej pozycji przedm iotów , lecz na u jm ow aniu stanów rzeczy w ich zachodzeniu, staw aniu, na ujm o w aniu zachow ania się przedm iotów (Ingarden w ym ienia i inne cechy c h a ra k te ry ­ styczne sądów). Ale czy w tedy, gdyby istotnie przedstaw ienie zaw ierało m om ent egzystencjalnej pozycji swego przedm iotu, nie m ożna byłoby przechodzić z pojęcia do sądu, z sądu do pojęcia i pojęcia m ogłyby być p rzesłank am i i konkluzjam i w nioskow ań? Jeżeli u Ingard en a ta k i w niosek nie w ynika, to tylko dlatego, że przez podkreślenie dodatkow ych cech sądu

(22)

(m om enty „przenoszenia” i „osadzania w :bycie” jako składniki m om en tu „stw ierdzenia”) różnicuje on sądow y m om ent stw ie r­ dzenia i nazw ow y m om ent eg zystencjalnej tezy (pozycji). (Mo­ m en ty te nie w y stę p u ją w tym , co In g arden w yróżnia jako czyste zdanie orzekające).

O graniczając się do in teresu jący ch n as typów sądów, m o­ żem y je scharakteryzow ać następująco:

1) przedm iotem sądu jest stan rzeczy (przysługiw anie cze­ m uś, staw anie się lu b zajścia czegoś, zachodzenie rela cji lub związku) lu b sposób bycia (pozycja bytow a) czegoś;

2) to, czego sąd dotyczy p o trak to w an e jest jako pew na w y ­ odrębniona, jak b y zam knięta całość, sąd niejako izoluje swój przedm iot;

3) to, czego sąd dotyczy jest pojęciow o arty k u ło w an e i za­ razem scalane przez w zajem ną „w spółpracę” elem entów zna­ czeniow ych sądu (tym sam ym w sądzie dokonuje się selekcji i stru k tu ra liz a c ji p rzedm iotu sądu);

4) sąd przez m om ent stw ierdzen ia zachodzenia (istnienia) lub niezachodzenia (nieistnienia) czegoś jest praw dziw y lub fałszy­ w y (jest lu b nie jest tak, jak sąd stw ierdza).

Sąd kategoryczny może coś stw ierdzić asertorycznie lu b m o- dalnie (apodyktycznie lu b problem atycznie), może być in te r­ p reto w an y egzystencjalnie słabo i egzystencjalnie mocno. J e ­ żeli m a w artość logiczną (praw dy lub fałszu — przysługiw anie k tó re jś z tych w artości a rozpoznanie tego, to oczywiście dwie różne spraw y), to m usi dotyczyć czegoś niezależnego od sądze­ nia i sądu, stojącego niejako wobec sądu jako takie a nie inne. Wobec powyższego przedm iot sądu m usi mieę jakąś pozycję bytow ą, inym i słow y — m usi jakoś istnieć. W sądzie katego­ rycznym (mocnym) m ożna w yróżnić: a) m om ent stw ierdzenia zachodzenia rela cji przysługiw ania cechy podm iotowi cechy, b) m om ent stw ierdzenia istnienia p rzed m iotu podpadającego pod podm iot zdania, c) m om ent stw ierdzenia istn ien ia cechy podpadającej pod orzeczenie (orzecznik); z tym , że akcent zde­ cydow anie pada na pierw szy z tych m om entów . W takim razie tzw . sąd k ategoryczny słaby b y łb y albo sądem kategorycznym

(23)

m ocnym , stw ierdzający m (im p licite, przez sam o spełnianie sw ej funkcji) in ne (słabsze?) niż realn e istn ienie swego przed ­ m iotu albo sądem w arun k o w y m p rzy b ierający m form ę sądu kategorycznego (tak też byw a in te rp re to w a n y przez w ielu logi­ ków). Sąd kategoryczny m ocny osadzałby n iejako (używ ając te rm in u Ingardena) swój przed m io t w e w łaściw ej m u sferze bytow ej. Sąd egzysten cjalny n ato m iast stw ierd załb y w yraźnie (niejako nazyw ając je) istnienie lu b nieistn ienie czegoś. W re­ szcie sąd w aru n k o w y stw ierd załb y — w sw oisty sposób — za­ chodzenie pew nego uw arunkow ania (pewnego zw iązku byto­ wego) m iędzy pew nym i stanam i rzeczy (nie stw ierdzałby na­ to m iast — w wchodzącej tu w grę in te rp re ta c ji naw et im p li­

cite — faktycznego istnienia owych stanów rzeczy).

9. Sąd egzystencjalny.

Sąd eg zystencjalny m ożna p o trak to w ać jako odm ianę sąd u kategorycznego: je s t to sąd, którego sens sprow adza się do stw ierdzenia (exp licite) istnienia lub nieistnienia desygnatu (desygnatów ) podm iotu tego sądu, do asercji lu b negacji istnie­ n ia czegoś. O rzeczenie w sądzie (w zdaniu) egzystencjalnym n ie p rzy p isu je podm iotow i żadnego treściow ego określenia. Po dm io t może być nazw ą czegokolwiek, co istn ieje lu b nie is t­ n ieje (niekoniecznie czegoś, co n a d a je się do istnienia). Oczy­ w iście zw iązanie się z pew ną teo rią bytu, elim inującą niek tóre k ateg o rie przedm iotów (np. reizm ), może prow adzić do tra k to ­ w ania pew nych nazw jako nazw pozornych, nie nadających się n a podm ioty w (pozytyw nych czy negatyw nych) zdaniach egzystencjalnych. W ten sposób rozstrzygnięcia filozoficzne m ogą w płynąć na u k ształtow anie syntaktycznej i sem antycz­ nej stro n y używ anego języka. Czysto form aln ie biorąc, m ożna operow ać językiem , w k tó ry m podm ioty zdań egzystencjal­ nych dotyczą tego, co m ożna nazwać, a więc rzeczy i osób, ich cech i czynności, relacji, stanów rzeczy, zdarzeń i procesów , a tak ż e subontycznych elem entów (czynników) by tu; odrzuce­ nie sensow ności zdań egzystencjalnych np. z nazw ą elem en­

(24)

tów b y tu (np.: m a te ria pierw sza istn ieje, istnienie istnieje) nie da się uspraw iedliw ić czysto fo rm aln y m i w zględam i.

Rozw ażm y — przykładow o — n astęp u jące ty p y sądów (zdań) egzystencjalnych: „a istn ie je ”, „A istn ie je ”. W pierw szym w y ­ p ad k u stw ierdza się istnienie indyw iduum , w d ru g im w y pad ku własności.

W „a istn ie je ” za „a” m ożna podstaw ić zw rot w skazujący „to oto” (lub jakiś jego rów now ażnik) albo nazw ę jednostkow ą (np. im ię w łasne przedm iotu). Epistem ologicznie ele m en ta r­ nym p rzy k ład em jest np. zdanie „to oto tu ta j istn ie je ”, stano­ wiące sądow ą a rty k u lary z ac ję m o m en tu egzystencjalnej pozy­ cji czegoś spostrzeżonego „tu oto”. Podm iot takiego zdania m o­ żna rozbudow ać np. do postaci „to oto zielone” . Jednakże zda­ nia „to oto zielone istn ieje ” nie należy uw ażać za rów no­ znaczne ze zdaniem „to oto jest zielone” : to d ru g ie zda­ nie — jako zdanie kategoryczne (mocne) nieegzystencjalne —

przede w szystkim sw ym m om entem stw ierdzenia osadza

w pew nej sferze b y tu określony stan rzeczy (zieloność tego oto), a dru g o rzęd n ie — przez sam o spełnienie tego m om entu stw ierd za istnien ie owego stanu; fu n k cja egzystencjalna zda­ nia tego ty p u nie zm ieniłaby się, gdyby podm iotem było np. im ię w łasne. Oczywiście, tę okoliczność m ożna uznać za w y ­ starczającą, ab y — w ram ach danego system u — uznać, że z każdego zdania kategorycznego w ynika (co n ajm n iej jedno) zdanie egzystencjalne. I ta k ze zdania „ J a n jest człow iekiem ” (rozum ianego jako zdanie kategoryczne mocne) w y n ik a ją zda­ nia „ J a n istn ie je ”, „człowiek istn ie je ”, „człowieczeństw o Ja n a istn ie je ” . Z danie ty p u „a istn ie je ” m iew a dwie in te rp re ta c je. P rz y pierw szej znaczy tyle, co „coś jest a ” lub „pew ne x jest a ” (przy egzystencjalnej in te rp re ta c ji k w a n ty fik a to ra szczegó­ łowego znaczy to: istn ieje także x, że x jest a). P rz y drug iej znaczy tyle: „a jest czym ś” lu b „istnieje takie A, że a jest A ” . Obie in te rp re ta c je p odają — jako rów noznaczniki (czy rów no­ w ażniki) „a istn ie je ” — zdania, k tó re są nie tyle dokładną eks- plikacją sensu, co konsekw encjam i (przy pew nych założeniach) zdania „a istn ie je ” . J a k pow iedzieliśm y bowiem, in ten cja om a­

(25)

w ianego ty p u zdania egzystencjalnego sprow adza się do w y ­ raźnego stw ierdzenia, że a istn ieje i sam a przez się niczego w ięcej nie zaw iera.

W „A istn ie je ” rolę podm iotu pełni nazw a jak iejś własności. Poniew aż w łasność (cecha) jest zawsze w łasnością czegoś, d la ­ tego (i ty lk o z tego ty tu łu!) „A istn ie je ” jest rów noznaczne „istnieje tak ie x, że x jest A ” . A le stw ierdzenie istnienia w ła­ sności czegoś nie jest stw ierdzeniem istn ien ia tego czegoś (podm iotu w łasności), chociaż to istn ien ie im pliku je.

A nalizy sądów egzystencjalnych nie m ożna oderw ać od po­ glądów n a istnienie oraz od szerszego system u, w ram ach k tó ­ rego te sądy fu nkcjo n u ją.

Spotkać m ożna tak ą trudność: w y d aje się, że orzekanie o czym ś istn ien ia zaw iera błędne koło, poniew aż w arun kiem koniecznym praw dziw ego orzekania jest istnienie przedm iotu tego orzekania. W tedy sąd jest praw dziw y, gdy jest tak, jak sąd ów stw ierdza, gdy istn ieje to, co (czego zachodzenie) sąd stw ierdza. Jed n ak że — w y d aje się — sens tego w a ru n k u jest w yznaczony przez w łasn y sens danego sądu. Np. zdanie k a te ­ goryczne (mocne) może być zdaniem o rzeczyw istości (np.: nie­ k tó re p rzedm ioty są zielone) lu b zdaniem o w ytw orach k u ltu ­ row ych (np.: n iek tó re sonaty m ają cztery części); tru d n o po­ wiedzieć, że in te n c ją zdania w ty m d ru g im w yp ad k u jest co­ kolw iek tw ierdzić o jakim ś fragm encie św iata realnego. W a­ ru n k ie m praw dziw ości zdania „ J a n istn ie je ” jest istnienie J a ­ na, a to, że „ J a n ” n ab iera sensu im ienia w łasnego przez w ska­ zanie na k o n k retn ą osobę św iadczy tylko o tym , że zdanie „ Jan istn ie je ” jest arty k u lary z ac ją (in telek tu aln ą eksplikacją) in fo r­ m acji, zaw artej w spostrzeżeniu Ja n a. Poznanie istnienia cze­ goś nie utożsam ia się z w ydaniem (uznaniem ) sądu egzysten­ cjalnego.

10. Sądy egzystencjalne pierwotne i wtórne.

S ąd y p ierw o tne w d anej nauce (teorii, system ie) to sądy p rz y ję te bądź czysto konw encjonalnie, bądź na podstaw ie bez­ pośredniego poznania (uzasadnione bezpośrednio, bez

(26)

odwoła-nia się do innych sądów). Inne sądy p rzy ję te w danej nauce to sądy w tó rn e.

P ierw o tn e sądy egzystencjalne to sądy będące rez u lta tam i (poznawczymi) lub protokołam i aktów bezpośredniego pozna­ nia. W chodzi tu w grę — oczywiście — tak ie bezpośrednie po­ znanie, k tó re dostarcza info rm acji o pozycji egzystencjalnej u jm ow anego przez siebie przedm iotu. Z w iązek sądu z bezpo­ średnim poznaniem stanow i podstaw ę i rac ję pełnionej przez d a n y sąd roli poznaw czej.

Sądy egzystencjalne w tó rn e stw ierd zają istn ien ie czegoś w w y n ik u pew nych w nioskow ań, są konkluzjam i rozum ow ań (np.: istn ieją atom y, istn ieje osobowy A bsolut). Jeżeli istnien ie nie je s t reduk ow aln e do innych kw alifikacji przedm iotów , nie utożsam ia się z treścią b y tu ani nie zaw iera się w niej, w śród p rzesłanek ty ch rozum ow ań m uszą w ystąpić sądy egzysten­ cjalne (lub np. sądy kategoryczne, z k tó ry ch m ożna w yw nio­ skować sąd y egzystencjalne). O statecznie więc rac ją (uznania) sądów egzystencjalnych w tórn y ch są (uznane) sądy egzysten­ cjaln e p ierw o tn e (lub sądy pierw otne innego typu, egzysten­

cjalnie doniosłe).

11. Fenomenologia a semiotyka struktur poznawczych. Poznanie a język.

W naszych rozw ażaniach stosujem y zabiegi dw ojakiego ro ­ dzaju: fenom enologiczne i logiczno-analityczne. E lem ent feno­ m enologiczny rozw ażań polega n a (możliwie ateoretycznym )

opisie czynności poznaw czych i sposobów konstytuow ania się (w nich lub dzięki nim ) pew nych tw orów poznawczo donio­ słych. E lem ent logiczno-analityczny rozw ażań to analiza logi­ czna (sem iotyczna) pew nych tw orów językow ych — jedn ostek używ anego system u języka i ich językow ych fu n k cji — speł­ n iający ch określoną rolę w naszym poznaniu. T w ory językow e są k o n sty tu ow an e w operacjach znakotw órczych, nadaw ane lu b odbierane w przeżyciach podm iotu poznającego (użytkow ­ nika języka), ujm ow ane w sw ym znaczeniu. A naliza logiczna

(27)

może dotyczyć w y b ran y ch aspektów języka, niem niej jed ­ n a k — jeśli nie p rzy stę p u je się z jak ą ś specjalną teorią sto­ su n k u m iędzy poznaniem a językiem — nie m a jakiegoś za­ sadniczego przedziału m iędzy tym , co czyni fenom enologia, a tym , co ro bi sem iotyka (logika języka).

P u n k te m w yjścia sem iotyki jest zasadniczo gotow y tw ór: w ypow iedź językow a, jej skład nik i i fu n k cje (znaczenie w sze­ ro k im sensie). W szystko to jed n a k je s t -wyznaczone przez od­ pow iednią operację użytkow nika języka, jest inten cjon alnie

nadane. Z aw artość poznawcza w ypow iedzi językow ej jest

czym ś w tó rn y m i pochodnym , w ym aga upraw om ocnienia

(um otyw ow ania) przez poznanie.

M ożna zapew ne budow ać języki, w k tó ry ch w szystkie n az­ w y są egzystencjalnie doniosłe, w k tó ry ch pew ne nazw y są rów now ażne pew nym zdaniom itp. M ożna w rozm aity sposób m odyfikow ać, kom plikow ać, w zbogacać lub upraszczać język. Z m iana s tru k tu ry (syntaktycznej i sem antycznej) języka pro ­ w adzi do zm iany logiki, k tó rą się te n język rządzi. Epistem olo- ga nie in te resu je jed n ak tego ro d zaju fo rm aln a zabaw a (cho­ ciaż ona nie m usi być pozbaw iona ciekaw ych poznawczo aspek­ tów). Z p u n k tu w idzenia poznawczego w ażne przede w szystkim jest to, czy np. za w yróżnieniem kategorii zdań i kategorii nazw w języ k u stoi jakieś zróżnicow anie w obrębie tw orów po­ znaw czych i spełnianych przez nie funkcji. Jeżeli np. zacho­ dzi zasadnicza różnica m iędzy przedstaw ieniow ym a sądzenio- w ym sposobem odnoszenia się do czegoś, wówczas w skazane jest, żeby w języku ta różnica była oddana przez przeciw staw ie­ nie sobie nazw i zdań. Jeżeli nato m iast — z pew nego p u n k tu w idzenia — w ażniejsza byłaby różnica zachodząca m iędzy nie- asercy jn y m i asercy jn y m odnoszeniem się do czegoś (pojęta tak, że nie p okryw a śię z poprzednim zróżnicow aniem ), w ów ­ czas to przeciw staw ienie pow inno być odpow iednio zaznaczo­ ne w s tru k tu rz e języka. Oczywiście języ k będzie tylko częścio­ w ym odpow iednikiem poznania, jest bow iem ograniczony cho­ ciażby z ra c ji sw ojej liniow ej s tr u k tu ry (co p raw da, m ożna się zastanow ić, czy poznanie ludzkie w olne jest od tej „liniow ości”

(28)

z uw agi na zw iązek ze stru m ien iem świadomości, oraz czy nie m ożna — z d ru g iej stro n y — przezw yciężać 'liniowości zm ianą ty p u zapisu). W ybór jed n ak zakresu i sposobu a rty k u lary z ac ji, ak cen tu acji przez języ k poznania (jego elem entów , zaw artości in fo rm aty w n ej) może i pow inien być w rażliw y na w yniki po­

znania.

W obec powyższego pozostająca na usługach teorii poznania sem iotyka pełn i w zględem języka rolę an ality czn o- regu lującą.

EXISTENCE (DE QUELQUE CHOSE) — NOTION ET JUGEMENT

Cet article est un fra g m en t d ’un fu tu r ouvrage consacré au x p ro b lè­ m es de l’existence et de sa connaissance. L ’a u te u r définie la notion et donne u n e analyse de la signification du signe. Il passe ensuite à l ’é tu d e de la notio n e t l ’existence. Il p rése n te le p o int de vue de R. In garden, celui de M. A. K rąpiec e t celui de T. Czeżowski. L ’au te u r de l ’a rtic le donne une c a ractéristiq u e logique de „l’ex isten ce” et définie le ju g e m en t en faisa n t une distin cito n e n tre jugem ents existentiels p rim a ire s et secondaires. Il te rm in e p a r une analyse des rap p o rts e n tre la phénom énologie et la sém iotique des stru ctu re s de connaissance et e n tre la connaissance e t la langue.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odkrywając nowe lądy, nie zwracał uwagi

dwójnie obarczoną dziedzicznie i to wszystko poto, aby się zaraz połączyć z inną kobietą, z którą już nieoficjalnie wymieniał obrączki, a która może nie

W toku przeprowadzonego śledztwa prokuratura ustaliła, że oskarżony uzależnia od siebie nawet małe dzieci. One często nie znają innego świata poza siecią. Świat wirtualny

Warunki formalne przeprowadzenia takiego dowodu to: zgoda osoby badanej, brak bezpośredniego związku badania z czynnością przesłuchania badanej osoby (zakaz z art. 2

Ten ostatni przepis przesądza o tym, że przedmiotem zarzutu nie może być li tylko kwestionowanie samych ocen wiarygodności poszczególnych środków dowodowych,

 Z kolei sąd, który był niewłaściwy w chwili wniesienia pozwu, uzyskuje tę właściwość, jeżeli później w toku postępowania zaistnieją podstawy ją uzasadniające (art.

1. Nawiązanie stosunku prawnego między wymiarem sprawiedliwości a biegłym odbywa się jednostronną decyzją sądu lub prokuratora. Dobitnie wyraża to art.. czynności biegłego jest

Wyznaczenie sądu rejonowego do rozpoznania sprawy, gdy sąd właściwy nie może z powodu przeszkody rozpoznać sprawy lub podjąć innej czynności...