7\K ,
U R Z Ą D Z I Ć
OBCHOD
ROCZNICY KONST/nicn
3 M A 7 A
•...
JAK URZĄDZIĆ OBCHÓD
ROCZNICY
KONSTYTUCJI 3 MAJA
OPRACOW AŁ PROF. S.
P O Z N A Ń 1931
NAKŁADEM I CZCIONKAMI DRUKARNI M IESZCZA Ń SK IEJ T. A POZNAŃ, MURNA 2
) 2,
■22451 £
Pieśń o Wawrzynie i Szczęściu
A słowo ciałem się stało I m ieszka pom iędzy nam i —
— Słowo, co ogniem i w ich rem drżało N ad im p ro w izacjam i.
W iem y — w iem y — k u ja k im celom W iodły ro zd arcia i w aśnie —
Siły, k tó re d rą i dzielą D u ch a s k u p ia ją w łaśnie!
K tóż dziś ju ż z w o ln y ch pomni, Że etap am i krzyżow ego pochodu Szli ogrom ni, p rzy tom n i, niezłom ni Z e w a n g e lją p ielg rzy m stw a narodu.
W ędrow ali z jed n em w p iersiach słow em Po w sz y stk ie j k ra ń c a c h ziem i —
— W p o brzm ien iu echow em
Słowo gorzało płom ieniem n ad nim i i p rzed nimi.
Aż zestro jo n a p ieśn iarsk iem n arzędziem
Słońcem w zen it m elo d ja zbaw cza się w p ięła —
— Zw ołaniem : „B ędziem !“ —
— W iarą : „N ie zginęła!"
Z ak w itła p ra w d ą tę sk n o ta — D o jrzało m arzen ie czynem — —
— W e w iecz y sty ch k rę g a c h św iató w k o ło w ro ta S p lo tła się w olność z w aw rzy n em .
I stało się słowo ciałem , I m ieszka pom iędzy nam i:
Szczęściem, czerw ono - b iałem T k an em sreb rn em i orłam i.
Em il Zegadłow icz.
Konstytucja 3 Maja 179! r.
G dzie szu kać źró d e ł u p a d k u m oralności p u b liczn ej, a w y su n ię c ia n a p la n p ie rw szy in te re s u p ry w a tn e g o i zlek cew ażenia k o rz y ści o jc z y z n y w XVII i XVIII w ieku. P rz e cież i w szesnastym w ie k u fo rm a rz ą d u b y ła ta sama, a Pol sk a b y ła m o carstw em potężnem , z k tó re m m u sieli się liczyć sąsiedzi. W in na w ięc m oże b y ła n ie ty le form a rządu, ile lu d zie b ę d ą c y te j fo rm y treścią. S zlachta szesnastego i szlachta siedem nastego i ośm nastego w ie k u to d w ie sio- strzyce, z k tó ry c h n ie ste ty d ru g a zachow ała ty lk o w ad y p ie rw szej.
O ile chcem y k o rzy stać z u rz ąd z eń d a ją c y c h b ezp ie
czeństw o obyw atelom , zab ezp ieczający ch słabszych p rzed n ap aścią siln iejszy ch a w reszcie móc ro z w ija ć sw e p rz y rodzone zdolności narodow e, m ów ić w łasn y m języ k iem , co w szy stko je st k o rzy śc ią każdego z o b y w ateli, m usim y się starać o siłę i po tęgę o jczy zn y , gdyż ona je d y n ie m oże nam to w szy stk o zapew nić.
A je d n a k ty c h r a c y j ta k ja sn y c h i p rz e k o n y w u ją c y c h n ie u zn a w ała szlach ta XVII i XVIII w ieku . Z nała j e i niem i k ie ro w a ła się szlachta w ie k u XVI, zapo m niała o n ich zu p e łn ie szlachta w w iek ach następ n y ch . Z atraciła zd ro w ą m yśl po lityczną, n a m iejsce j e j w p ro w a d z a ją c b ard zo p o p u la rn e , bo egoizm ow i je d n o ste k o d p o w iad ające h asła: ja k
„P o lska n ierząd em stoi“ ; ź ren icą w olności n azw ała liberum veto i elek cy jn o ść tro n u .
P rzek o n an ie, że P o lsk a u trz y m u je sw e b y to w an ie ja k o państw o dlatego, iż je s t sła b ą i sąsiedzi n ie p o trz e b u ją się j e j obaw iać, a rz ą d silny, po tężn a a rm ja i p e łn y sk arb m o
g ły b y n a n ią ściągnąć pożądliw ość w rogów , b y ło niedo
rzecznością, k tó ra m iała w k ró tc e rozbioram i dow ieść p ra w dy bezrozum u. A toli hasło to b y ło tłum om szlach ty n ie z w y k łe w ygodne, nie trze b a b y ło p łacić p o d atk ó w ani ża
dn y ch in n y c h św iadczeń n a rzecz państw a.
L iberu m veto chroniło k a ż d e j chw ili p rzed zam acham i n a te n ajśw iętsze p ra w a n ierząd u, a czasem pozw alało n a w et poszczególnym posłom w zbogacić się p ien iąd zm i m a
g n ata czy d w o ru zagranicznego, k tó rz y sam i w u k ry ciu , ja k o n arzęd ziem p o słu giw ali się w zry w a n iu sejm ów , posłam i.
W reszcie w o ln a e le k c ja b y ła n ie ty lk o dla licznych rzesz szlach ty o k a z ją zaro b k u i zabaw y, ale ta k ż e pow aż- nem źródłem m n ożenia fo rtu n m agnackich, rogiem obfi
tości, z k tó reg o sy p a ły się deszczem zaszczyty, stanow iska, o rd ery . A p rz y c z y n ą tego sta n u rzeczy stał się b ra k w y ch ow an ia o byw atelskiego, b ra k szkół. S zlachta polska b y łą ciem ną, n ie w y k ształco n ą, a j e j p o stępow anie w y n i
kiem te j ciem noty.
P ierw szy k ro k n a p o lu w a lk i z ciem notą u czy n ił p ija r ks. S tan isław K onarski, z a k ła d a ją c w W arszaw ie zak ład w yższy, zw an y C ollegium nobilium , a p rzeznaczon y dla a ry s to k ra c ji. R ządy bow iem państw em , mimo głoszonych h a seł szlach eck iej rów ności „szlachcic n a zagrodzie ró w n y w ojew o dzie", sp oczy w ały w rę k u n ie liczn y ch m ag natów ; ośw iecić i w y k ształc ić synów g ru p y rz ą d z ą c e j państw em , zapoznać ich z ideam i zachodu, zm ienić odw ieczny a ta k n ieb ezp ieczn y ich system m yślenia stało się hasłem te j szkoły.
W k ró tce z pom ocą je j po śpieszyła S zkoła ry cersk a, założona w W arszaw ie p rzez k ró la S tan isław a A ugusta P oniatow skiego. Ze szk o ły te j w yszli ta c y ludzie, ja k Ta
deusz Kościuszko, Jak ó b Jasiński, K azim ierz N estor S a
pieha, K aro l K niaziew icz, J u lja n U rsy n N iem cew icz i sze
reg innych, k tó rz y m ieli n a inne to ry w p row adzić życie R zeczypospolitej.
W reszcie p ie rw szy ro zbió r P olski, w ie lu n a jb a rd z ie j zaślepionym o tw o rzy ł oczy n a niedorzeczność daw n ych h a seł po lityczn ych a K om isja E d u k a c ji N aro d o w ej rozsze
rz y ła h o ry zo n t w id zenia liczny ch rzesz szlacheckich.
T akże i k ró l S tan isław A ugust P o n iato w sk i p rz y c z y n ił się pow ażnie do zm ienienia z a sta rz ały c h p rzek o n ali szlachty, godzących w p ro st w istn ien ie Rzeczypospolitej., p rzez o piekę nad ru ch em um ysłow ym w Polsce, o p ie ra ją cym się n a h asłach ośw iecenia id ący ch z Zachodu. R ozw i
n ęła się lite r a tu r a p u b licy sty czn a i polity czn a, czerpiąca n ie je d n o k ro tn ie swe p o g lą d y z pism filozofów ośw iecenia R ousseau‘a, V o ltaire‘a czy en cy k lo p ed y stó w a H ugo K oł
łą ta j i S tan isław Staszic p rz o d u ją te j lite ra tu rz e . Na szersze w a rs tw y społeczeństw a o d d z iału je p rasa, czerpiąca od d w o ru n atch n ien ie, ja k „M onitor", „P am iętn ik histo- ry czn o -p o lity czn o -literack i", lu b n iezależn a ja k „G azeta naro d o w a i obca".
W te n sposób dokonało się w reszcie p rzetw o rzen ie społeczeństw a, jego poglądów i ideałów . Jasnem jest, że n ie cała szlachta zo stała p rzetw o rzon a, — jed n ak o w o ż licz
b a j e j m usiała b y ć niem ała, skoro n a ró d o w ła s n e j w oli t. j. szlachta bez s p e c ja ln e j in ic ja ty w y k ró la czy możno- w ład ców p o stan o w iła zm ienić w ad liw ą form ę u s tro ju Rze
czy p ospo litej, b y n a przyszłość zabezpieczyć się p rzed p o dobnym upadkiem .
Sejm , k tó r y zeb ra ł się w roku 1788, sk ła d a ją c y się z w iększości z t. zw. stro n n ic tw a p atrjo ty cz n eg o , do k tó rego należeli ta k m agnaci, ja k i szlachta, sko nfed erow ał się, p o sta n a w ia ją c p rzep ro w ad zić doniosłe re fo rm y ta k na p o lu po litycznem ja k i społecznem . W y b itn iejszy m i p rzedstaw icielam i stro n n ic tw a p atrjo ty c z n e g o b y li: Adam C z arto ry sk i, Ig n acy Potocki, S tan isław M ałachow ski, Jul- ja n U rsy n N iem cew icz, Józef W eyssenhoff, Ig n acy Za
krzew ski, T adeusz M atuszew ski i inni. M arszałkiem dla K orony w y b ran o S tan isław a M ałachow skiego, d la L itw y K azim ierza N esto ra Sapiehę.
7
Zrzucono g w a ra n c ję ro sy jsk ą , z a w ie ra ją c p rzy m ierze z P rusam i, p rzep ro w ad zo n o uch w alę podnoszącą liczbę w o js k a do stu ty sięcy , utw orzono K om isję w o jsk o w ą, De- p u ta c ję d la sp raw zagran iczn ych, uchw alono znaczne p o d atk i. Jednakow oż p race, w sk u te k o p ozycji, p rzeciąg ały się w nieskończoność, a pośpiech w p rzep ro w ad za n iu re fo rm b y ł n a k a z a n y z pow odu stan o w isk a R osji, k tó ra P o l
sk i siln e j n ie ży cz y ła sobie, lecz chw ilow o z a ję ta w o jn ą z T u r c ją nie m ogła u chw ałom sk on fed ero w an ego sejm u przeszkodzić. Lecz w o jn a zb liżała się k u k o ńcow i i n a le żało p ow ażnie się liczyć, że R o sja po zaw arciu p o k o ju z T u rc ją m oże p rzeszkodzić u k o ń czen iu n a p ra w y R zeczy
po sp olitej.
D lateg o te ż w ta je m n ic y w obec o p o zy cji p rz y g o to w an o p r o je k t k o n sty tu c ji. D n ia 3 m a ja 1791 r., k o rz y sta ją c z w y ja z d u n a św ięta w ielk an o cn e posłów z opozycji, w niesiono p r o je k t k o n sty tu c ji, k tó ry jed n o m y śln ie przez zgrom adzonych n a sesji sejm o w ej posłów w liczbie 150, co p ra w d a zm n iejszo n ej lecz w y s ta rc z a ją c e j uchw alony został.
K o n sty tu c ja sk ład ała się z 11 arty k u łó w , k tó re w p ro w a d z a ły zasadniczą zm ianę u s tro ju R zeczypospolitej. W e
d łu g w zorów zachodnich, t. j. h aseł głoszonych p rzez re w o lu c ję fra n c u sk ą w pro w adzo n o po dział w ła d z y n a p ra w o daw czą, w y k o n aw czą i sądow niczą. W ładzę p raw o d aw czą oddano zaw sze gotow em u sejm ow i, t. j. m ogącem u być k a ż d e j chw ili zw ołanym . D zielił się zaś on n a dw ie izby p o selsk ą i senatorsk ą. Zniesiono lib eru m veto, obow ią
zyw ać zaś m iała p rz y u ch w a la n iu u staw w iększość głosów, zniesiono też k o n fed erac je. W ładzę w y k o n aw czą oddano k ró lo w i w espół z ra d ą m in istró w t. zw. S trażą. Zniesiono elek cy jn o ść a w m iejsce j e j w p row adzono tro n d ziedzi
czn y p rzez osoby, a e le k c y jn y p rzez d y n astje. N astępcą po k ró lu S tan isław ie A uguście P o n iato w sk im obrano F r y d e ry k a A ugusta, e le k to ra saskiego z ro d zin y W ettynów . k tó reg o n astęp c y dziedzicznie m ieli w Polsce panow ać.
N ie m n ie j doniosłe b y ły re fo rm y społeczne. Szlachtę w p raw d z ie zostaw iono p rz y j e j d aw n y ch praw ach , lecz rów nocześnie zatw ierd zo no p raw o o m ieszczanach, p rz y z n a ją c im p rz y w ile j „nem inem cap tiv ab im u s“, p raw o n a b y w a n ia dóbr, u łatw io n o im n o b ilita c ję, t. j. u zy skanie szlachectw a, nadan o m iastom ro zle g łą au tonom ję, ta k w za
rząd zie m iast ja k o też w sądow nictw ie, p rzy zn a n o im praw o u d ziału w sejm ach, co p ra w d a nieco ograniczone, ja k o też dostęp do K om isji sk arb o w ej, p o lic ji i do sąd u asesorskie- ko. U staw a ta b y ła dow odem , że K o n sty tu c ja podnosiła m ieszczan do s ta n u o b y w ateli k ra ju , i że w te n sposób ch ciała zatrzeć p rzep a ść dzielącą stany. T ak że i w łościan J
w zięto w o p iekę p raw a. R e lig ją p a n u ją c ą m iała b y ć reli- g ja k ato lick a.
K o n sty tu c ja p o siad ała p ew n e b ra k i, i zd aw ali sobie sp raw ę z n ich u k ła d a ją c y ją, d latego też p o stano w ili re w iz ję k o n s ty tu c ji co la t 25.
G d y b y bow iem p rzep ro w ad zo n o zm ian y ra d y k a ln e zb y t nagle, m ogło to zachw iać ró w no w ag ę pań stw a. S ta
rano się, idąc po lin ji szczerego dem o k raty zm u, podnieść in n e s ta n y do poziom u szlachty.
K o n sty tu c ja 3 m a ja została z en tu zjazm em p rz y ję ta p rzez naród, ja k n a jp o c h le b n ie j w y ra ż a ły się o n ie j obce a n a w e t nam w ro g ie m ocarstw a. Złożył n a ręce k ró la p o w in szo w an ia P ap ie ż i K ról P ru sk i. W B elg ji w y b ito n a je j p a m ią tk ę m edal, a ch w alili j ą n a jw y b itn ie js i m ężow ie s ta n u A n g lji, F ra n c ji i D an ji.
P o lsk a d ała p o z y ty w n y dowód, że chce i p o tra fi rz ą dzić się sama.
W jaki sposób
uchwalono Konstytucję 3 Maja
Z bliżała się chw ila rozpoczęcia posiedzenia, zw y k le o tw ieran eg o około je d e n astej. S ala b y ła p rzep ełn io n a, o czekiw anie gorączkow e. P rzy g o to w an i oponenci staw ili się w szyscy, p rzy szed ł i h etm an B ranicki, n a k tó reg o b acz
n e ju ż m iano oko i n aty ch m ia st dodano m u straż n ie w i
d zialną, złożoną z dw óch n ie u straszo n y ch ręb aczó w (je
dnym z nich b y ł P io tro w sk i, zw an y G ulą), k tp rz y go na k ro k n ie odstępow ali.
K ról w m u n d u rze u lu b io n y m m u k o rp u su kadetów , otoczony liczn y m orszakiem , w szed ł n a salę, około dwóch- set osób m iał za sobą, w ie lu w ojsk o w y ch . Szam belanow ie n aw e t w szyscy p rz y szablach b y li i zb ro jn i, gdyż o b aw ia
no sie zam achu, z ja k im się B ran ick i odgrażał. T ro n k r ó lew ski zd ała otaczała stra ż z g w a rd ji k o ro n n e j i ułanów złożona.
Ks. Józef P o n iato w sk i i g e n e ra ł G o łk o w sk i stali za m arszałk iem sejm u, z a p ie ra ją c d rogę do w y jścia. P om ię
d zy a rb itra m i rozsadzono lu d zi p ew n y ch , a b y m ieli na oku tych, k tó rz y b y b u rd ę w szcząć chcieli. N iek tó rzy z nich m ieli po k ilk u , p ię ciu i sześciu dokoła. W chodzące
go k ró la po w itan o o k rzy k a m i z g a le rji p e łn y c h kobiet.
S ala p rz e d sta w ia ła w id o k u ro czy sty , n ie z w y c zajn y . Gdy S tan isław A ugust u siad ł n a tro n ie, stan ęli tu ż p rz y nim ja k b y d la o b ro n y : b ry g a d ie r W ielh o rsk i, J a n Potocki i p u łk o w n ik H ofm ann; ułani i g w a rd ja u szy k o w ała się w pew nem oddaleniu.
11
„T roskliw ość ’ z atrw o ż o n e j publiczności, ciekaw ość u sły szen ia coś pew nego w zgro m ad zen iu p raw o daw czem — pisze S iarcz y ń sk i — ja k o w y ro czn i szczęścia lu b nieszczę
ścia k rajo w eg o , liczn ie jsze n ad z w y cz a j ob y w atelstw o da Izb y sejm o w ej zgrom adziły. P rz y b y ło tam że m nóstw o m ieszczan, p rzy p u szczo n y c h now em p ra w e m do u działu cząstki sw obód R zeczyp osp o litej szlach eck iej; b y ło to ja w n y m dowodem , że los o jc z y zn y n ie b y ł ju ż ta k d la nieb obojętnym , ja k d aw n iej. S p o k o jn e m ilczenie, p o n u ry sm u tek w y r y ty n a tw arzach , o znaczały stan um ysłów po
dzielon ych m ięd zy n a d z ie ją a trw o g ą. Z w rócone w szy st
k ich k u tro n o w i oczy zd aw ały się przem aw iać, iż n a opiece i sta ra n ia c h dobrego k ró la n aró d po leg ał i od niego r a tu n k u w y g ląd ał."
S u chorzew ski gotow ał się ju ż do w y stąp ien ia. N a go
dzinę p rzed posiedzeniem b y ł on u A ntoniego T rębickiego i ch w alił się ju ż zaw czasu odw agą, z ja k ą m iał w y stęp o w ać. T rębick i, z n a ją c go, u siło w ał poham ow ać i otw arcie p o w ied ział m u p rz y b ra cie: — C ała P o lsk a zna cię ja k o poczciw ego człow ieka, n ie d a w a j się o bcej i n iep oczciw ej opanow ać in try d ze, n ie d a j się b ra ć n a pochlebstw a. C n o tliw y jesteś, ale słab y ; w ierzy sz p o d stęp n y m pochlebcom , a celu ich nie w idzisz. C hcesz się u czyn ić d ru g im R e jta nem , ale zważ, z litu j się, ja k i ko niec cię czeka?
R ozum ne te p rzestro g i ro z ją tr z y ły ty lk o b a rd z ie j je sz cze posła kaliskiego, k tó ry w p ro st pobiegł z ap a m ię tały do sali, b u rząc się zaw czasu. W idok tłum ó w ludu, w o jsk a, p rz e p e łn io n e j sali, m o cn iej go jeszcze rozognił.
U d erzeniem la sk i trz y k ro tn y m ro zpoczyna m arszałek k o ro n n y . C isza n a sali.... M ałachow ski za b ie ra głos.
Zaw cześnie postanow ionem było, iż posiedzenie m a się rozpocząć od cz y ta n ia depeszy, d ep eszy groźnych, oznaj- m u ją c y c h o n ieb ezp ieczeństw ie R zeczypospolitej. P rz e m ów ienie m a rsza łk a b y ło w stępem do nich i pow ołaniem d e p u ta c ji do sp ra w zagran iczny ch , a b y do niesien ia posłów p rzed staw iła.
M ałachow skiego m ow a k r ó tk a b y ła , lecz u ro czysta.
„O b rót k o le i p o m yślny ch z n iepom yślnem i p rz e p la ta n y byw a. D ostrzegam y, ja k p o tężn e m o carstw a do u p ad k u , słabe do p o dźw ig n ien ia się p rzy chodzą. P olska sam a n a jw id o czn ie jszy m tego s ta je się p rzy k ład em . W y obrażam y j ą sobie p rz e d trz e m a w iek a m i św ietn ą i w y- ró w n y w a ją c ą in n y c h p ań stw p otęd ze; zo stała po tem w ła snych b łę d ó w i in n y c h pow odów sm u tn ą ofiarą. K r a j p a d ł łupem , o b y w a tele w zg ard ą ok ry ci, w łasność ich k u w y g o dzie o bcej służyła. N iech n ieb a o d w ra c a ją od nas klęsk i, k tó re nam i te ra z grożą. D e p u ta c ja in te resó w zag ran icz
ny ch doniesie wam, p rześw ie tn e S tany, w y p a d k i te ra ź n ie jsze w okolicznościach po lityczn y ch , do k tó ry c h się o d w o łu ję."
C zek an o ty lk o n a to zag ajen ie. N aty ch m iast ze w sz y st
k ich stro n sali zaczęto się dom agać głosu. W rzaw a się w szczęła. O p o z y c ja ch ciała w y p rze d zić w szy stk ich , ale że ze zw y c z a ju p ierw szeń stw o n ależało p ro w in c ji M ało
p o lsk iej, m a rszałek d a ł głos znan em u z gorliw ości sw ej posłow i S ołtykow i.
Być może, iż b y ł do tego przy g o to w any m . M owa jeg o p rz e jm o w a ła trw o g ą : O jc z y z n a b y ła w n ieb ezp ieczeń stw ie, po stolicy n a jo k ro p n ie js z e sze rz y ły się wieści.,.
S o łty k gorąco dom agał się cz y ta n ia ty c h n ie p o k o ją cych depeszy. Zaczęto za n im w ołać zew sząd:
— P rosim y ! prosim y!
P rzeciw n ik o m szło o to, a b y c z y tan iu zapobiedz, aby w rażen ie jeg o uprzedzić. N iec ierp liw y ju ż S uchorzew ski k rzy cz ał d om agając się głosu, in n i także. W rzaw a znow u w Izbie pow stała.
C hcąc j ą zagłuszyć, poseł k a lisk i w o łał co m u p iersi sta rc z y ło :
— P roszę o głos. Mam w y ja w ić w ielk ie i ok ro p n e rz e c z y !!
H ałas ledw ie się d a ł now em la sk i m a rszałk o w sk iej k ilk a k ro tn e m u d erzen iem uśm ierzyć. K ról p o w stał sam.
13
a b y zapobiedz in te rp e la c ji Suchorzew skiego, i od tro n n w k ilk u słow ach p o tw ie rd z ił p o trzeb ę cz y ta n ia zapow ie
d zian y ch depeszy.
P a r tj a k o n s ty tu c y jn a zaw o łała te ż zaraz, d om ag ając się ich, ale u p a rty S u chorzew ski w rz ask liw ie up om ina się głosu. In n i ż ą d a ją depeszy, w rzaw a się ponaw ia, w ię k szość je s t za czytaniem , m arszałek, n ie zw ażając n a m io
ta n ie się S uchorzew skiego, w zy w a d e p u ta c ję do p rz e d sta w ien ia depeszy.
R ozogniony ty m oporem poseł kalisk i, na pół n ie p rz y to m n y z gniew u, w y ry w a się z ła w y p o selsk iej i b ieży na środ ek sali. W śród p a n u ją c e j jeszcze w rzaw y, w p a sji z ry w a z siebie o rd e r św. S tan isław a i p ad a całą siłą na ziem ię. O p lątaw sz y się w p o szarp a n ą w stęgę, czołga się ja k szalony k u tronow i, w o ła ją c do króla, a b y p ra w w ol
nego człow iek a gw ałcić n ie daw ał.
P rz y k re w raż en ie tego w id ow isk a zm usza nareszcie do d an ia m u głosu. S uchorzew ski w p ół oszalały, n ie p rz y tom ny, z ry w a się z ziemi, n a k tó r e j leżał, w ra c a n a m ie j
sce i rozpo czyn a zd y szan y sw ó j pozew p rzeciw ko „ukno- w a n e j re w o lu c ji n a w zór szw edzkiej". W te j nieporzą- d n e j m ow ie sw e j o sk arża sejm o gw ałt, o zn ajm u je, że się odgrażano choćby przem ocą i n a tru p a c h zam ach stanu dokonać. P o d d a je się pod sąd, p o w o łu je rozsiew ający ch w ieści w ty m celu, a b y opozy cję oddalić.
O k rz y k i ob u rzen ia p rz e ry w a ją mu.
M ówi d alej. P rz y z n a je się, że p r o je k tu o w ej ustaw y n ie zna, że go nie czytał, ale w ie, że n a w olność godzi...
O sk a rż a znow u o zam ach szw edzkiem u p o d o b n y ; p rzem a
w ia do k ró la, grozi, ostrzega... m iesza w to niestw orzone baśnie, p o w o łu je do tłóm aczenia P otockich, „dla czego ich żony m dlały, gdy im doniesiono, ja k o b y ich m ężów n a Sesji zabić chciano?"
P o w ołanie to rozśm iesza w szystkich, bo Ig n acy Po to ck i o d daw n a je s t w dow cem , a p a n ią S tanisław ow ą, k tó ra m dleć m iała, w id zą w szyscy u śm iech ającą się z g a le rji
K siążę S anguszko om yłk ę p ro stu je , ale S uchorzew ski m o
w ę sw ą kończy.
N iedorzecznością tą, ta k ja k w w y stą p ie n iu przeciw ko N iem cew iczow i, poseł k alisk i — z a b ija opozycję. W raż e
n ie zraz u p r z y k r e z a stę p u ją śm iechy. W o ła ją w szyscy, nie o d p o w iad ając mu, o depesze.
M atusew icz, członek d ep u la cji. p o w sta je i rozpoczyna k ró tk im w stęp em czy tan ie doniesień posłów .
D epesze, o k tó ry c h m owa, p o d aw ały w iadom ości o p o ro zum ieniu m o c arstw ościennych, o w ieściach, tyczących się now ego p o d ziału P olsk i: d w a d o n iesienia z W iednia (16 k w ie tn ia i 20 k w ietn ia), z P a ry ż a (8 k w ie tn ia i 11 t. m.), z H agi (29 m arca i 12 k w ietn ia), z D re z n a (27 k w ie tnia), z P e te rs b u rg a (22 m arca).
W czasie czy tan ia dep eszy pan ow ało m ilczenie. G dy dokończono je i M atusew icz zw ró cił u w agę sejm u jący c h Stanów n a grożące R zeczy p ospo litej niebezpieczeństw o, zab ra ł głos m a rszałek Potocki.
W k ró tk ie j, ale b ard zo p ię k n ie u ło żonej, p e łn e j po w ag i m ow ie w ezw ał k ró la, a b y on m yśl swą, w ja k i spo
sób rato w ać o jczyzn ę zagrożoną, o b ja w ić raczył.
Mowę tę zak oń czył a lu z ją do sporów , ja k ie Izbę dzieliły.
„R adźm y o d o b ru R zeczypospolitej, a potem , będzieli w ola, do n ie p rz y ja ź n i p ry w a tn y c h p o w ró cim y — m ów i.
P io tr Zborow ski do F irle ja , m a rsz a łk a koronnego. — Ja z m iejsca mego m ów ię. Dozw ól, w ielk i Boże, ab y śm y do
bro R zeczypospolite j u stanow ili, a do n ie p rz y jaźni p r y w atn y ch n ig d y n ie w racali."
W ezw any k ró l, p rzy w o ław szy m in iste rju m do tronu, przem ów ił. P rz y z n a ł się, iż m yśląc o ra to w a n iu k r a ju , za w spólną n a ra d ą z gorliw y m i obyw atelam i, uło ży ł p ro je k t n o w ej fo rm y rządu. W zruszenie, ja k ie m u k ró l łatw o u le gał, daw ało się czuć w jego głosie, p rzy ch o d ziła chw ila stanow cza. O k rzy k am i p rz y ję to mowę, zaczęto w ołać
0 czy tan ie p ro je k tu u sta w y rząd o w ej, k tó rą se k re ta rz s e j
m ow y czytać te ż począł.
W obec tego, co się działo w e F ra n c ji, czem w rzały u m y sły w E uropie, niep o d o b n a n ie cenić n ad zw y czajn eg o p o m iark ow an ia, w strzem ięźliw ości u staw y, zastosow anej ra c z e j do p o trze b niż do d o k try n w iek u , ale zarazem w ie rn e j w ielk im i w ie k u isty m zasadom spraw iedliw ości.
A rty k u ł p ie rw sz y ogłaszał r e lig ją k a to lic k ą p a n u ją c ą w k r a ju , w k tó ry m b y ła ona w istocie o g ro m n ej w ięk szo ści w yzn an iem , w z b ra n ia ł p rzech o d zen ia od n ie j do in nych, in n y m zaś w y zn an io m w szelk im zap ew n iał sw obody 1 opiekę.
A rty k u ł d ru g i zap ew n iał szlachcie j e j sw obody i p rz y w ile je daw ne. „Szlachtę za n a jp ie rw sz y c h o b ro ń ców w olności i n in ie js z e j k o n s ty tu c ji u zn ajem y , każdego szlachcica cnocie, o b yw atelstw u, honorow i, j e j świętość do szanow ania, j e j trw ało ść do strz eż en ia po ruczam y, jak o je d y n ą tw ie rd z ę o jc z y z n y i sw obód naszych". N ie mogła R zeczpospolita szlachecka je d n y m p ió ra pociągiem być przeistoczon ą — samo j e j położenie w ym ag ało tego uznania.
A rty k u łe m trze cim p o tw ierd zo n o p raw o m ieszczanom p rzy zn an e, — praw o, k tó re m iasta czyniło n asienn ikam i now ego szlachectw a, n arzęd ziem do p o ró w n an ia w szy st
k ic h stanów R zeczyp osp o litej.
A rty k u ł c z w a rty o w łościanach, zap ew n iał im opiekę rządu , n ie zm ienił gw ałto w nie sta n u rzec zy obecnego, ale d aw ał możność p ra w n ą p o lepszen ia ich b y tu . „Kto stanie :\ogą n a ziem i p o lsk ie j, w o ln y m je s t zupełnie." U łożenie tego p u n k tu k o n s ty tu c ji w zy w ało do w z a je m n y c h umów., k tó re m ia ły p ro w ad zić do oczynszow ania i em ancypacji.
R ząd o k re śliła u staw a ja k o pod zielon y n a tr z y w ła dze: p raw o d aw czą (zgrom adzone S tany), w ykon aw czą (król i Straż) i sądow niczą. S ejm się m iał składać z dw óch Izb, z k tó ry c h p o selsk a m iała b y ć w ład zą stanow ienia p raw , sen ato rsk a w strz y m a n ia ich w y k o n a n ia do sejm u
następnego. U chw alone ju ż p raw o o sejm ik ach w chodzi
ło w k o n sty tu c ję . S ejm y, ja k p rzed tem zw y czajn e, co d w a la ta zb ierać się m iały. W szy stk ie u c h w a ły zap adały w iększością głosów. U ch y lo n o lib eru m y eto i k o n fed e
r a c je w szelkiego ro d zaju . P raw o zasadnicze, u sta w a p a ń stw a co la t dw ad zieścia pięć ty lk o zm ien ian ą b y ć m ogła.
O k re śle n ie w ła d zy w y k o n aw czej, spoczyw a j ą c e j . w rę k u k ró la i d o d an ej m u straży , czy li ra d y m in istró w
(sześciu), o g raniczało j ą dostateczn ie d la zabezpieczenia się od sam ow oli, a d aw ało j e j siłę do u trz y m a n ia ła d u i p o rządk u. T ro n p o lsk i p ozostaw ał e le k c y jn y m przez ro d zi
ny, to je s t g d y b y n azn aczo n a tem p raw em d y n a s tja e le k to ra saskiego, w ygasła. S ądow nictw o pozostaw ało w y- b ie ra n em p rzez szlachtę. N ow y kod ek s p raw , zap o w ie
dziany. W dw óch n astęp n y c h a r ty k u ła c h określono re- je n c ję i w y ch o w anie dzieci k ró lew sk ich , w ostatnim p rz e znaczenie w o js k n a ro d o w y ch i w ierno ść ich narodow i, królo w i i ustaw ie. O o rg a n iz a c ji w o jsk n ie pow iedziano an i słow a i a r ty k u ł te n n a jm n ie j je s t jasn y m .
P rzec iw n icy u staw y , d la k tó ry c h zniesienie elek cji, lib eru m veto, k o n fe d e ra c ji, zw ięk szenie w ła d z y k ró le w sk iej, zbliżenie stanów , sw oboda w y zn ań , b y ły zap o w ie
dzią now ego b y tu , m ieli aż n ad to p o zorów do k rzy k n ię cia, iż desp otyzm w prow ad zała. W im ię to w olności i a n a rc h ji d a w n e j p ro testo w an o p rzec iw k o n ie j. O p o zy cja b y ła r e p u b lik ań sk ą, a zarazem ja k u b in iz m i re w o lu cy jn o ść zad a
w ała u staw ie n ow ej.
P o o d czy tan iu p ro je k tu ogrom na w iększość Izb y p o częła w ołać: Zgoda! Zgoda! O k rz y k te n zag łu szy ł n ie liczne głosy, do m ag ając e się d e lib e ra c ji i ro zp raw .
O p is u ją c y p a m ię tn y te n dzień n ie p rz y ja c ie le k o n sty tu c ji dow odzili, że n a d a n y z n ak p rzez ks. Józefa P o n ia
tow skiego n a d zied zińcu w zno siły się o k rz y k i hałaśliw e, k tó re głos o p o zy cji tłu m iły . K orsak, poseł w ileńsk i, żą
d ał d elib eracji, S uch orzew sk i p ro te sto w a ł ty lk o i sp rze
ciw iał się n aw et w zięciu pod ro ztrz ąsan ie. B ran ick i het-
17
m an, k tó ry p rzed posiedzeniem straszliw ie się odgrażał i m iał w Izbie sw oich rębaczy, zm ienił usposobienie, ro z
p atrz y w sz y się po sali i zam ku. N iem cew icz pisze, że sły szał, ja k je d e n z jeg o d w o ru p y ta ł go: — A cóż, panie K saw ery, m achniem y? N a co h etm an p rz e lę k ły tłum em , zap ałem i w szystkiem , co go otaczało, o d p a rł m u: — W ara!
C hciał się p ó źn ie j w y m k n ą ć z Izby, lecz go nie w y puszczono. S iedział w ięc strzeżo n y pilnie.
D om agano się od M ałachow skiego, ab y Izbę o zgodę zapytał, przem ów ił z dziękczynieniem , w zyw ając króla do po łączen ia się z narodem .
S tan isław A ugust, k tó reg o Izba sy m p atycznie w y w o ły w ała, odezw ał się, żąd ając, ab y go S ta n y u w o ln iły od te go p u n k tu p actó w conventów , k tó ry się n o w ej ustaw ie 0 su k ce sji n a tro n sprzeciw iał, a zapew nił, iż chce do śm ierci p o w tarzać: k ró l z narodem , a n a ró d z królem .
W yrazom ty m w tóro w ano za nim z zapałem , w o ła ją c :
— V ivat! zgoda! N aró d z królem ! O p o zy cja je d n a k do
m ag ała się głosu.
W ym ienim tu g łó w n iejszy ch i g ło śniejszy ch z tych, k tó rz y się p rz y ję c iu u sta w y opierali. N a ich czele stał su m ienny K orsak; po nim śm ieszny S uchorzew ski, k tó ry jeszcze scenę no w ą sejm ow i gotow ał, M ielżyński, staro sta w ałecki, poseł poznański, M ałachow ski, w o jew o d a m azo
w iecki, Z łotnicki, poseł podolski, M ierzejew sk i i O rło w sk i podolscy, O żarow ski, k aszte lan w o jn ick i, C zetw erty ń - ski p rzem y sk i (k tó ry ośm ielił się pow iedzieć, że p ro je k t sk ry c ie p rzez in try g ę je s t podrzucony), M ężeński, poseł sandom ierski, S zam o c k i, w arszaw ski, H ulew icz, Z agórski 1 K rzuck i w oły ńscy, C hom iński oszm iański, Sanguszko, po
seł w oły ński, K retk o w sk i łęczycki, D łuski, podkom orzy i poseł lubelski, K icki chełm ski, R adzim iński czernichow ski i t. d.
N iek tó rz y z ty c h p ó źn ie j się sk ło n ili do zgody i po- p rzy siężen ia, in n i u c h y lili się od sejm u, ja k Zaleski, poseł tro cki, w p rz e w id y w a n iu ustaw y, k tó r e j ich b ałam u tn y
re p u b lik a n iz m się sprzeciw ił. O k reślim y n iż e j różne p o b u d k i i odcienie opozycji. A ni liczbow o, an i znaczeniem osobistości j ą sk ład ający c h , n ie b y ła ona straszn ą, s ta r
czy ło je j je d n a k d la p o p arc ia h a rm o n ji d n ia tego i dla 7aclim urzenia przyszłości.
S uchorzew ski, k tó rem u scena, ja k ą odegrał, n ie s ta r
czyła, w śró d w rz a w y p rze c isn ął się z sześcioletnim sy n kiem sw oim znow u w p o środ ek sali. N ie m ogąc się głosu doprosić, p o ry w a dziecię n a ręce, podnosi je do g ó ry i k rzy cz y :
„W iem, że n ie ty lk o n a R zeczpospolite, ale n a mnie, u a je j obrońcę, je s t spisek . . . . godzą n a życie m oje. Ja n ie dbam o nie, zab iję w łasn e dziecko, tu n am iejscu , w śród obrad sejm ow ych, a b y n ie dożyło niew oli, k tó rą te n p ro je k t P olsce go tu je!
W y rw an o p rzec ie oszalałem u przestraszo n eg o chłopca i gw ałtem go n a m iejsce zaciągniono.
Z ró w n ą p ra w ie g w ałtow nością k rz y c z a ł staro sta w a łeck i, poseł poznański, że n ie ty lk o n ie m a zgody n a p ro je k t, ale on n aty ch m ia st p ro te s ta c ję do gro d u zaniesie.
W zorem S uchorzew skiego rzu cił się n a ziem ię, nie chcąc go przepuścić, M ielżyński, poseł poznański.
M ówiono, że go podeptano, o czem je d n a k prócz w do
n iesien iach ro sy jsk ic h nigdzie m ow y niem a. O rło w sk ie
go, k tó ry ta k że drogę chciał zaprzeć, osłonili c z te re j rę bacze i nic m u się nie stało.
M ałachow ski i in n i sp rz e c iw ia ją się n ie uchw ale, ale n arzu c en iu je j gw ałtow nem u. W Izbie w szczyna się w rza w a i sp o ry pom iędzy o p ozy cję u p a rtą , acz nie liczną, a w ielk ą w iększością obrońców ustaw y . B y ła to chw ila, k tó ra, g d y b y n ie e n e rg ja , stanow czość i w y trw ało ść pa- trjo tó w , m ogła obalić całą budow ę, podać j ą n a śm iesz
ność i uczynić niem ożliw ą. D ozw olono zb y t m oże długo m niejszości w y lew ać się ze skargam i, ale chciano u n i
k n ąć zarzu tu , iż w olnego w zbroniono głosu. Z łotnicki w e
zw ał do czy tan ia pactów conventów , O żaro w sk i do p r z e j
ścia k u innym, m a te rjo m (o w o jsk u ). T ym czasem w ię k szość n ie p rz e sta w a ła się dom agać zap rz y siężen ia ustaw y . P rzem ó w ił silnie i en erg iczn ie Z ak rzew ski, poseł p o znański, n ależący do n a jg o rę tsz y c h zw o lenn ik ó w u staw y n o w e j i n ag lił o p rzy śp iesze n ie fo rm y rządu.
Z ty c h w sz y stk ich głosów, w liczbie oponentów je dnego C zetw erty ń sk ieg o , k tó r y się form ra c z e j i p o rz ą d k u u p om inał n iż p rz ec iw ił treści, n a jk o rz y s tn ie j się w y różniał.
C zuć w nim b y ło czło w iek a d o b re j w ia ry i szczerego p rzek o n an ia. M ów ili p rz ec iw i za: L inow ski (którem u p rzerw an o d la niew łaściw ego p o ró w n an ia M ałachow skie
go z P onińskim ), S tan isław P o tock i z w y m o w ą w ielk ą, Zboiński i K iciński. K iciński, ja k e śm y m ów ili, n ie ty lk o b y ł w ym ow nym , ale g rać p o tra fił ro lę o rato ra . Zrobił też w ielk ie w rażen ie.
P oczęto się dom agać zak o ń czen ia obrad. R zew uski, poseł podolski, zaw ołał, że n ie w y jd z ie z Izby, p ó k i u s ta w a p r z y ję tą n ie będzie.
N a g a le rja c h i po ła w ac h pow tó rzo no za nim : — N ie w y jd ziem y !
O p o z y c ja o d pow iedziała: — I m y też!
Zażądano przy sięgi. — Zgoda! zgoda! p ro sim y o nią!
— w o łała w iększość.
S iedem ju ż blisk o godzin trw ało to n użące posiedze
n ie i k rz y k i. W szyscy zaczęli prosić i błag ać o p rzy sięg ę ; w rz aw a ledw ie się uspokoić d ała zapow iedzią, że k ró l m ó
w ić będzie. P rzem ó w ił z uczuciem , z rozrzew nieniem , z w łaściw y m sobie u ro k iem słowa, k tó r y m u w szyscy w spółcześni p rz y z n a ją i d o k oń czy ł:
— K to k o ch a ojczyznę, k to p rz e n ik a te uw agi, żądać p o w in ien ja k n a jry c h le jsz e g o d o k o n an ia tego dzieła. P an ie m arszałku, ch ciej się k u te m u p rzy ło ż y ć p o w agą sw oją.
N iech wiem , czy m am te n dzień do n ajszczęśliw szych w życiu m ojem zaliczyć. C h ciej p a n w skazać, że kto
z p an em trzy m a, n iech m i d a poznać, gdzie je s t sensus g en tis (poczucie narodu) — niech usłyszę p raw d ziw ą s e j
m u w olę.
N a to p y ta n ie o k rz y k i ty lk o : — Zgoda! W szyscy!
N iech ż y je k ró l i k o n sty tu c ja ! — odpow iedziały.
W iększość b y ła u d e rz a ją c ą , w idoczną, sk u te k głoso
w a n ia n ie m ógł b y ć w ątp liw y m , m a rsza łek zażądał, aby o p o zy cja w y stąp iła. Z razu m ilczano. O zw ali się n ie k tó rzy, ale tu sensus gentis ta k p rz e w a ż n y w ie lu u sta zam y k ał. Znużeni p ró żn y m oporem , n ie śm ieli ju ż w y stąpić.
P o ro zu m iaw szy się je d n a k m ięd zy sobą, p rzem ów ili za i n n y c h C h om iń sk i i Sanguszko, a za nim i ks. K azim ierz Sa
p ieha, m arszałek, k tó r y do o s ta tn ie j ch w ili o p ro je k c ie n ie w iedział, ale się d ał n a stro n ę je g o n ak ło n ić i do zgody a jedn om y śln ości zachęcał.
Z abierano się p o w tó rn ie czy tać ustaw ę, gdy oponenci zaczęli w ołać: — N ie pozw alam y!
D ru d z y się godzili n a czytanie, ale żądali po p raw ek . P rz erad za ło się to ju ż w z w y k ły tr y b sejm o w an ia i w rz aw ę; n ie b y ło zgody n a nic, w szy stko się mogło p rzec iąg n ąć i spełznąć n a niczem . G orąco przem ów ił w reszcie, ab y p rzy sięgać, Zabiełło, poseł in flan cki, i w e
zw ał k ró la , ab y on p ie rw sz y d a ł p rz y k ła d . B yło to zn a
kie m d la p rz y ja c ió ł ustaw y , k tó rz y tłu m n ie ru sz y li się w szyscy n a śro d ek sali i poczęli cisnąć do tro n u , b ła g ając k ró la i o k rz y k u ją c hasło: „K ról z n aro d em !n aró d z k r ó lem !"
T eż same o k rz y k i d a ją się słyszeć z g a le rji. K obiety p o w ie w a ją chustkam i, p rzez o tw a rte o k n a tłu m n a p o d w ó rcu zam kow ym p o w tarza : — N iech ż y je k ró l!
G a rs tk a ty lk o m ilczącej o p o zy cji stoi n iem a i ch m u r
na. S uchorzew ski, po d w u k ro tn e m ju ż szaleństw ie, trz e ci raz leci i rzu ca się n a sto p n iach tro n u , w o ła ją c , że n ie dopuści nikogo, że p rz e jd ą ch y b a po jeg o tru p ie!
B y łb y go ro zogniony i cisn ący się tłu m p ew n ie po
d ep tał, g d y b y K ublicki, poseł in flan ck i i k ilk u in n y c h nie
21
w zięli go i z sali nie w ynieśli. S karżono się p ó źn iej w m a
nifestach, iż został po d ep tan y , co b y ć może.
N a zap y tan ie m a rsz a łk a ogrom na w iększość zaw o
ła ła : — Zgoda! Zgoda! N aów czas k ró l n ag lo n y zew sząd, d la tłu m u otaczająceg o tro n n ie m ogąc b y ć w idzianym , w stą p ił n a k rzesło tro n o w e i rzek ł:
— G dy w id zę stałą i w y ra ź n ą se jm u ją c y c h w olę, abym w y k o n a ł p rzy sięg ę n a k o n sty tu c ję narodow ą, w z y w am cię, p ie rw szy k a p ła n ie tu p rz y to m n y (zw racał się do T u rskiego, b isk u p a krak o w sk ieg o), ażebyś mi p rzec zy tać racz y ł ro tę p rzy się g i d la w y k o n a n ia j e j p rzeze m nie.
T u rsk i w ięc, zbliżyw szy się do tro n u , począł czytać ro tę p rzysięgi. G orzeński, b isk u p sm oleński, trzy m ał e w an g elję p rz e d królem .
M ilczenie pan ow ało n a sali, ty lk o czap k i i kapelu sze trzy m an o w górę podniesione. D o k o n aw szy p rzy sięg i, k ró l z a w o ła ł:
— Ju ra v i D om ino, non m e po enitebit. P rzy siąg łem B ogu i żałow ał tego n ie będę. W zyw am te ra z k o c h a ją cych ojczyznę, niech id ą za m ną do kościoła n a złożenie Bogu w sp ó ln e j p rzy sięg i i dzięk czy n ien ia, że nam dozw olił ta k uroczystego i zbaw iennego d o pełnić dzieła.
W śród un iesień i o k rzy k ó w ju ż około godziny sió
dm ej w ieczorem u d a ł się k ró l k o ry ta rz a m i zam kow em i do kościoła świ Jana. N a drodze za stą p iła m u z pow inszow a- n iam i k siężn a k u rla n d z k a i m nóstw o p a ń ; S tan isław Au
gust, p rz e ję ty uro czystością te j chw ili, odezw ał się do n ich: — Im w ię c e j w idzę w e w szystkich zadow olenia i szczęścia, tem je sam w ię c e j i m o cn iej czuję.
Za k ró le m ru sz y li p rzez p ełn e lu d u dziedzińce i ulice senatorow ie, m inistrow ie, posłow ie w śró d o k rzy k ó w :
„V ivat kró l, v iv a t k o n s ty tu c ja !" R ozrzew nienie, radość, u n ie sien ie b y ły n ie do opisania.
„Już dzień b y ł n a sch y łk u — pisze K o łłą ta j — i słabo ośw iecał staro ży tn e gm achu farn ego sklepien ia, w k tó ry m
zew sząd po gan k ach i o łtarz ach n aw et natłoczonego, ja k o też i te, k tó re zw y cięską r ę k ą po zaw ieszali przodkow ie.
S taro ży tn e d zieln y ch P olak ó w groby, sam a św iętość m ie j
sca, w śród niego k ró l, b isk u p i, senat, posłow ie, z w zn ie sionem i ręk am i p rz y s ię g a ją c y n a szczęście n aro d u , w sz y st
ko to czyniło w idok ró w n ie w sp a n ia ły ja k tk liw y . P rzeo w y k o n an iem p rzy sięg i ośw iadczył Sapieha, m arszałek k o n fe d e ra c ji lite w sk ie j, iż z p rz e k o n a n ia sweego czyni o fiarę d la w szeehności. N astąp ił potem te n h ym n św ięty, rzad k o k ie d y za szczęście m iljo n ó w lu d zi śpiew any".
W kościele p rz y sięg a o d b y ła się z ty m sam ym za p a łem, z podniesionem i w górę rękam i. B iskup G o rz e ń sk . in to n o w a ł T e D eum , tysiącem głosów p o w tarza n e po u li
cach, n a podw órcach, m ożna pow iedzieć po całem m ieście p rz y b ic iu z d ział i odgłosie dzw onów . U czyniono i z tego p ó źn ie j z arz u t S tanisław o w i P otockiem u, g en erało w i ar- ty le r ji, że bez zezw olenia k o m isji w o jn y d ziała w y p ro w a dził, u trz y m y w a n o n aw et, że m iały b y ć k arta czam i pona- bijane... p rzeciw kom u? tru d n o zrozum ieć.
L edw ie po o d śpiew an iu hym nu, w e dzw onek zakry- s ty jn y b iją c k ilk a razy , doprosić się b yło m ożna m ilcze
n ia u roznam iętnionego tłum u, a b y k ró l m ógł k ilk a słów przem ów ić, w z y w a ją c n a p o w ró t do Izb y sejm ow ej.
W ycho dzący ch z kpścioła w ita ły w ulicach też same rad osne o k rzy k i.
W yjątek z dzieła Kraszewskiego „Polska w czasie trzech rozbiorów".
23
Znaczenie Konstytucji Trzeciego Maja ongi a dziś
W d ziejo w y m pochodzie ludzkości ad astra, w w zn o szeniu gm achu szczęśliw szej przyszłości, b io rą u d ział jak o ro b o tn icy w sz y stk ie n a ro d y i pań stw a. B udow a posuw a się po w oli i opornie, n ie je d n o k ro tn ie m usi się b u rz y ć p ew n e j e j części, ja k o źle w yk o n an e, lecz w p ra c y ustaw ać n ie w olno. R o bo tn ik — n a ró d czy państw o zaprzestaw szy te j p racy , s ta je się w zespole zbędnym .
T a k ą zbędn ą je d n o stk ą b y ła w zespole p a ń stw E u ro p y P o lsk a d ru g ie j po ło w y siedem nastego i p ie rw sz e j osiem nastego w iek u. P o g rążo n a w egoizm ie je d n eg o stanu, za najśw iętsze h asła u w a ż a ją c a „lib eru m v eto “ i „P o lsk a n ie rząd e m stoi", zapom niała o sw ych w ielk ich ideałach, rz u conych E u ro p ie n a soborze k o n stan cjeń sk im , u stam i r e k to ra u n iw e rs y te tu k rak o w sk ieg o P a w ła W łodkow ica o su w e re n n y c h p ań stw a ch narodow ych, sto sun ki w zajem ne dro g ą w zajem n eg o poro zu m ien ia re g u lu ją c y c h ; zap om n ia
ła o w zn io słej idei u n ji ja k o w o ln y ch z w olnym i, rów nycL z ró w n y m i; zap m n iała o to le ra n c ji r e lig ijn e j — ta k zn a
m ienn ie w y ró ż n ia ją c e j k u ltu rę P o lsk i od k r a jó w ościen
nych. Z ap rzestała b ra n ia u d z iału w bu do w ie przyszłości og ó ln olud zkiej, a rów nocześnie osłabiła się ta k dalece, że łu p em m u sia ła się stać każdego, k to b y po n ią w y ciąg n ą , potężną, u z b ro jo n ą m ieczem dłoń.
M im owoli n asu w a się p y ta n ie, w ja k i sposób m ogła ta św ietn a i p o tężna P o lsk a XVI w . d ojść do tak ieg o u p a d ku, do ta k znacznego poniżenia, do ta k ie j b ezm iern ej
25
słabości. Jed n a b y ła li ty lk o tego sta n u rzeczy p rzy cz y n a z k o n se k w en cją w szy stk ie in n e spro w ad zająca. A p r z y czy ną tą b y ł b ra k o św iaty i co w p a rz e idzie, nieu w zg lę
d n ie n ie obow iązków w sto su n k u do o jczyzn y, w ysunięcie n atom iast n a p la n p ie rw sz y in te re su w łasnego poszczegól
n e j jed n o stk i.
„U paść może i n a ró d w ielki, zginąć ty lk o nikczemny"*
te ty le k ro ć p o w ta rz a n e słow a m a ją sw o je g łęb o k ie zn a
czenie. G d y b y ro zb io ry P o lsk i za sta ły Ją w łaśn ie w m o
m encie najg łęb szeg o u p a d k u , n ie b y ło b y żadnego a rg u m e n tu n a J e j obronę.
T ym czasem w połow ie w ie k u ośm nastego, jed n o stk i św iatlejsze, k tó ry m przo d o w ał ks. S tan isław K onarski, zrozum iały, że odrodzenie n aro d u zacząć się m usi od p o d n iesien ia o św iaty i w ied z y i że zaczynać tę p ra c ę należy od podstaw , od now ego w y ch o w an ia m łodzieży tych warstw T, k tó re P o lsk ą rząd ziły , t. j. m ożnow ładców , C o lle
gium no biliu m — ks. S tan isław a K onarskiego, S zkoła ry cerska, założona p rzez k ró la S tan isław a A ug u sta P o n ia tow skiego, w reszcie po tężne dzieło K om isji E d u k a c ji N a ro d ow ej, d o k o n ały dzieła p rzek ształce n ia p o ję ć i m yśli szlachty, może n ie w sz y stk iej, ale zn ac zn iejsz ej w każdym razie j e j części.
I w te d y naród, bo szlach ta podów czas go stanow iła, za czął ro z p a try w a ć sw e położenie, i ze zgrozą u jr z a ł się nad b rzegiem przepaści.
I co d ziw n iejsze, że ci, k tó rz y p ie rw si zaczęli ni a larm bić, b y n a jm n ie j do now ego po k o len ia jeszcze nie należeli. P o czy n an ia ich b y ły p o d y k to w an e uczuciem , n ieu zasadn io ne n ato m iast rozum em , stąd w ew n ętrzn y , n ie ro z w ik ła n y w ęzeł tra g e d ji ru ch u , k tó r y h is to rja ochrzciła m ianem : K o n fe d eracji b a rsk ie j.
Po o budzeniu się uczucia, ja k tw ie rd z i D r. K onop czyń sk i W., n astąp iło obudzenie się rozum u, k tó reg o d zie
łem b y ła w iekopom na K o n sty tu c ja 3 m a ja. U m iark o w a nie, po dn iesien ie w arstw niższych, t. j. m ieszczaństw a dc
p ra w w a rs tw w y ższy ch t. j. szlachty, otoczenie ob ro n ą p ra w a w ieśn iak a i w reszcie stw o rzen ie siln e j w ła d z y w y ko naw czej, to b y ły j e j zasadnicze zalety . W szy stkie p a ń stw a E u ro p y słały p o w inszow ania d la d o k o n an ej droga p o k o ju refo rm y. A n aeró d u d o w ad n iał n ią sw ą żyw otność, sw ą chęć do ży cia w form ie p ań stw o w ej, w sk azy w ał, że zrozum iał sw ój u p a d e k i że p rz y pom ocy li ty lk o w łasnycL sił p ra g n ie się z niego podnieść.
H a rto w a ł w olę w ob ronie K o n sty tu cji i w o jn ą 1791 roku, a n a stę p n ie p o w staniem kościuszkow skiem dow iódł żyw otności te j w oli.
I zrozum iałem s ta je się p rzy sp ieszen ie rozbiorów p rzez p ań stw a ościenne, P o lsk a n ierządem sto ją c a m ogła się stać ich łu pem k a ż d e j chw ili, P o lsk a o d ra d z a ją c a się m ogła, g d y b y j e j czasu n a to starczy ło, w y m k n ąć się ich chciw ości i uróść do potężnego, p raw o rząd n eg o pań stw a.
R o zbiorcy tem w ięk szą p o p ełn iali zbrodnię, gdyż do
k o n y w ali j e j n a o d rad z a jące m się do now ego ży cia p a ń stw ie. A ta w o la życia m ia ła stąd p rz e trw a ć całe w ieki niew oli, osłodzić u p a d e k i zostać ży w ym dow odem zbro
dni rozbiorów .
T a k ie znaczenie m iała K o n sty tu c ja 3 m a ja 1791 r.
ongi...
Z pośród w ielu i św ietn y ch rocznic: w sp an iały ch zw ycięstw w ob ro n ie K rzy ża pod W iedniem , w obronie S łow iańszczyzny pod G ru n w ald em i długiego szereg u in nych, św iętem narodow em , w ola n aro d u polskiego u ch w ałą sejm u suw erennego, u cz y n iła rocznicę 3 m aja.
N ajd ro ższą w id ać b y ła i je st ta rocznica narodow i, i głębokie m usi posiadać w a lo ry d la d n ia dzisiejszego, że w łaśn ie n a n ią p a d ł w y b ó r. W czem w ięc ta k w ielk ie zna
czenie K o n sty tu cji 3 m a ja d la d zisiejszy ch pokoleń?
T reść K o n sty tu cji 3 m a ja w p o ró w n an iu z naszem i sto su n kam i społecznem i i polityczn em i je s t p rzesta rzała , d z isie j
szym w aru n k o m życia nie odp o w iad ająca.
T reść m iała d e c y d u ją c e znaczenie d la pokolenia, k tó re j ą uchw alało, tre ść stan o w iła źródło ufności w w łasn e siły n a ro d u w czasie rozbiorów , lecz dziś zasadnicze zn a
czenie m ieści się n ie w treści, lecz form ie. I ta w łaśnie fo rm a sta ła się n a jc e n n ie js z ą d la n aszy ch i p rz y sz ły c h po
koleń, ta w łaśn ie fo rm a z a w a rła w sobie n a jsz la c h e tn ie j
szy ry s naszego c h a ra k te ru narodow ego.
P rz e g lą d a ją c n a jsu m ie n n ie j w y p a d k i p o lity czn e i spo
łeczne E u ro p y , sp o ty k am y się n ie je d n o k ro tn ie ze zm ianą u sta w zasad niczy ch czy li k o n s ty tu c y j. Z m iany te p rz e p ro w adzone b y w a ły i b y w a ją d w o jak iem i drogam i, d ecy d u je o n ich albo przem oc w ładzy, albo p rzem oc lu d u — społe
czeństw a, k tó rą n azy w am y rew o lu cją.
Je d y n e od chylenie, ja k ie w ty m w y p a d k u spotykam y, stanow i P olska. N ie d ro g ą przem o cy w ład zy , p o p a rtą d ziesiątk iem ty się c y w o jsk , n ie d ro g ą re w o lu c ji k rw a w e j, lecz d ro g ą dobrow olnego zrzeczenia się p raw , w arstw y w yższe u stę p o w ały ze swego u p rzy w ile jo w an eg o stan o w i
sk a i w y łączn em i sw em i p ra w a m i d zieliły się ze stanem niższym , n ie z n iż a ją c się k u niem u, lecz go k u sobie p od
nosząc. N ie ty lk o g łęb ok i rozum zw y k liśm y w tem p o stą p ie n iu podziw iać, lecz ra c z e j p o tę żn iejsz ą wolę, k tó ra r e z y g n u ją c z egoizm u sta n u i w y łączn o ści k lasy , czy n iła to zap ew n e n ie bez w a lk i w e w n ę trz n e j, lecz bez żadnego n a cisku, dobrow olnie, za n ak az em w łasnego sum ienia.
Salus R eip u b licae sup rem a le x esto“.
Stefan Truchim.
dzień 3 Maja 193!
R zu c a jm y św iat po drodze:
T ę d y przechodzić m a ją Szczęścia n a ro d u w odze, Co n ow y rz ą d sk ład ają . W eźm y w eseln e szaty, D zień to K ra ju św ięcony, Jak że te n k ró l nasz b o g aty : S k arb jeg o — serc m iljo n y .
U czcie się, dzieci nasze, N ucić tę p ieśń w ra z z nam i, A żeby w n u k i w asze
Ś piew ały j ą w iekam i.
W styd wam , bo gate św iaty, Złoty w asz w ie k przyćm iony.
Jak że te n k ró l nasz bogaty!
S k a rb jego — serc m iljo n y .
M iasta, w ioski szczęśliw e, w staw ajcie, słońce w schodzi!
N iebo w dało się tk liw e I lu d zi z ludźm i godzi.
O d zy sk aliśm y straty , B liźni nasz znaleziony,
ja k ż e te n k ró l nasz bogaty!
S k arb jego — serc m iljo n y .
K rzy w d a w am , m ęże zm arli Zeszliście bez nadziei, B yśm y się ja k o p arli S rogich losów kolei.
O d ży jcie, sk rzep łe b ra ty , S tan P o lsk i odm ieniony!
Jak że te n k ró l nasz bogaty!
S k a rb jego — serc mil jony.
Ż ołnierz k r a ju obroną, Ju ż n ad k ażd ą k o ro n ą M iastaśm y podźw ignęli, K rw i n ie b ędziem y leli.
W eźm y w eseln e szaty, D zień to k r a ju św ięcony, Jak że te n k ró l nasz bogaty!
S k arb jego — serc m il jony.
F ra n cisze k K arp iń sk i.
Obrazek dla dzieci.
O s o b y : Wisia i Janek.
Rzecz dzieje się we wiejskiej izbie. Na ścianie Matka Boska i kalen
darz ścienny z kartkam i do zrywania. Na kartce napisane drugi maj.
Pospiesz się, W isiu, w eź w ręce książki, Zaw iąż n a głow ie m ocn iej sw e w stążki, I po biegn iem y do szko ły skokiem , Bo słońce p a trz y ju ż dużem okiem, No i godzina pó źną się zd a je
A ja n ie lubię, g dy p a n m nie ła je . M nie się n ie spieszy w cale a w cale Tego j a W isiu, ci n ie pochw alę!
N aw et i k o tek , gd y z ra n a w stan ie N aw et m u n ie śni się próżnow anie, Ł apki, fu te rk o — w p rzó d sobie m yje....
I j a też m y łam buzię i szy ję! (udaje, że się ociąga) No, zresztą p ó jd ę , lecz nic nie biorę,
Zostaw iam k sią ż k i n a in n ą porę.
W ietrzę w tern w szy stk iem h isto r ję ciem ną, Ty, W isiu, sobie ż a rtu je sz ze mną,
Możeś dziś cho ra a m nie lę k bierze, Że będ ę m usiał siedzieć w k arce rze.
W isia S łyszałam w c z o ra j n auczyciela, Ja k m ów ił do nas — Ju tro n ied ziela
W ięc nie przych od źcie w cale z książkam i,
\
T r z e c i M a j
31
Ja n e k
W isia Ja n e k
W isia
Jan ek
Janek
W isia
Janek W isia Janek W isia
A le z zielenią, ale z k w iata m i I tego będę ch w alił n a jw ię c e j, K to dużo zniesie zielo ny ch w ieńcy.
D zisiaj nied ziela, co to za b aje!
N ajc z y stsz ą p ra w d ę k a le n d a rz d aje, Z e rw ijm y k a rtę , będziem w iedzieli,
C zy d zisiaj dzień je st w czesn ej niedzieli, K tó ra w o gonku nie zaczekała,
A le n a sk rzy d łac h ju ż p rzy le ciała.
N iedzieli niem a, ale czerw oną L ite rą dzień te n tu t a j znaczono.
T rzeciego m a ja. Co to za św ięto?
N aro d u św iętem go o k rzy k n ięto . S k ąd w iesz?
Toż w iem y w szy scy od pana, T yś n ie b y ł w szkole, w ięc n ie w iesz o tem, P a n nam pow iedział, sp ó jrzcie, za płotem ,
Jab ło n k a k w itn ie, w k w ieciach dziś cała, Lecz ja k ż e długo n am ro zk w itała,
K ochane dzieci, czy pam iętacie, Zima tu b y ła w lo d o w ej szacie.
Jabłoń, to P o lsk a — p rzez d łu g ie la ta B ra t m usiał w rogo p a trz e ć n a b rata , Ja b ło n k a cierp n ie pod m rozem lutym , A P o lsk a cie rp i pod carsk im k nu tem , Aż w k o ń cu p rzy szed ł dzień w yzw olenia, A le n ie w szy stk o zaraz się zm ienia I n ie o d razu p o w ło k a lodu
P ęk ła, nie zaraz w olność narodu.
Ś nieżyczka b y ła ty m p ierw szy m kw iatem , Co w ieść p rz y n io sła w io sną n ad św iatem , A K o n sty tu c ja T rzeciego M aja
W ieść niosła, n a ró d ju ż się ze stra ja , C hłopi, czy p an y , fra k i, sukm any, C zy złotogłow ie, czy li łach m an y
W szyscy się w iążą, w szyscy się łączą D o odro dzenia O jc z y z n y dążą.
D ziś w W o ln ej Polsce, w te j szczęsnej chw ili M usim y uczcić T ych, — co n ią żyli.
Ja u słu c h ała m nauczyciela..
(Otwiera fartuch, wypadają z niego pęki białych i czerwonych kwiatów)
Janek A w ięc dziś ta k a p ię k n a „n ied ziela”.
Jan Sztaudynger.
33
T r z e c i M a j
N a w arszaw sk im ry n k u C h o rąg w ie się c h w ieją:
Z ajaśn iała w iosna M ajow ą n ad zieją.
Z ajaśn iała w iosna N ad o jc zy sty m łanem ,
D ziś się w służbie d la O jcz y z n y C hłop p o ró w n ał z panem .
N a w arszaw sk im ry n k u Tam m uzyk i g ra ją : S tanow i m iejsk ie m u B racia p ra w a d a ją.
N a d a ją mu p raw a, B y b ro n ił te j ziemi R azem z cn ym i ry cerzam i, J a k z b raćm i starszym i.
N a w arszaw sk im ry n k u Tam n a ró d zeb ra n y Id ą k arm azy n y , Id ą i m ieszczany.
R adzili na sejm ie C ałe c z te ry la ta ; U radzili, że się
N aró d w jed n o zbrata.
Czas Ci, Polsko, zgoić T w o je ciężkie b lizn y ;
W szyscy d zisiaj rów ni sobie W obliczu O jczy zn y .
N a w arszaw skim ry n k u B iją w szy stk ie dzw ony:
W olnych synów Polsce P rz y b y ły m iljo ny .
Id ą do k a te d ry , D o św iętego Jana, Złoto p rz y kapocie, P rz y d e lji sukm ana.
O ty , d n iu radosny, 0 ty, T rzeci m aju!
Z apachniałeś kw ieciem W cały m polskim k ra ju !
Z apachniałeś kw ieciem N ajsło d sze j w onności:
M iłością O jc z y z n y 1 b r a tn ie j jedności.
M a rja K onopnicka.
Witaj, dniu Trzeciego Maja.
Tempo mazurka. M?l-
a , ? / ' ": ^ f>—to—;— :— } ) = <
►
—J •T—tf-- »-- M-----J --- <:
1. Wi-taj dniu Trze-cie-go Maja, któ-ry wolność nam zwiastujesz!
|U.--jt jr-M 1^44 I j j j j I J^r H
Pierzchła już cie-mięicón zgraja. Polsko, dzisiaj try-umfu-jesz!
«— ---- i r. , j f J>. ) = f =l >—
^ ... E J»—J- rr i -g—— — t
Witaj, Maj, piękny Maj, dla Po-la-ko'w bło-gt ra j!
Witaj, Maj, piękny Maj, dla Po-la-ków błogi ra j! -
W rogów tłuszcze w y ro k B oski zm iótł z p o w ierzchn i p o l
sk ich łanów . Z n ik ła boleść, zn ik ły tro sk i: N iem a w Polsce*obcych panów . W itaj, M aj, T rzeci M aj, Nasz ro d zin ny , cu d n y k ra j!
W stuletnią rocznicę ogłoszenia Konstytucji 3 Maja
T r z e c i M a j
S tu ch orąg w i szum am i n a k ry ty ,
S tu ch orąg w i z p rzesła w n y ch p ó l b itw y , B iały orzeł w z la tu je w b łę k ity ,
P o n ad ziem ię i P o lski i L itw y!
P rzez w ie k c a ły on d y szał w pom roku, P rzez w iek c a ły b ił sk rzy d łe m o ściany, D ziś p o lsk iem u z ja w io n y znów oku, S re b rz y śc ie je n ad pola, n a d łan y .
P rzed nim słońce w olności się pali, Co m a k ie d y ś zab ły sn ąć n ad św iatem ! Pod nim lan ce i k o sy ze stali,
P o w iązan e kłosam i i kw iatem .
B lask k o ro n n y od niego uderza...
To n ie p io ru n , to ja sn y c h d n i zorza!
Św it w ielkiego, now ego p rzy m ierza, Ś w it b ra te rs tw a od m orza do m orza!
To n a ro d u w okow ach dziś Święto, L u du w k a źn i i w p ętach łańcucha!
C hoć nam p ra w o i w olność odjęto, N ie zdołano nam o d ją ć ich ducha.
37
M y zagładzie i nocy oddani,
My, bez b erła, bez głosu, bez siły, T riu m f św iatła św ięcim y w otchłani,
T riu m f ży cia pod głazem m ogiły!
Sto la t tw a rd y c h sm agano nas biczem, Sto lat w dusze w lew an o tru cizn y , A m y trw a li i ży li ty m zniczem, Co się zow ie m iłością o jczyzny.
A m y trw a li i ży li łez chlebem , H o stją w spom nień i o fiar kielichem ,
I pod cbm u rn em m odlili się niebem , I po h aśle w o łali się cichem.
Sto la t gnani po śniegachS ybiru.
T ęsk n ą m y ślą o Polsce m y żyli, I tu łacze — garść ziemi, szm at k iru — B rali n a p ierś, re lik w ję nosili.
1 zobaczył św iat dziw ten n ad dziw y, K tó ry p rzy szłe stulecia zd u m ieje:
N aró d trz y k ro ć z ab ity — a żyw y!
P o g rzeb an y — a w g robie m ężnieje!
I zobaczył św iat w olność — w niew oli, I sk o w ro n k i n ad śnieżn ych g ru d polem, I w schodzący siew życia n a roli, Z agłuszonej śm iertlen y m k ąk olem
O, ty, Polsko, ojczyzno ty m iła,
W k atak u m b ach , w podziem iach ży jąca, W iesz-że, sk ąd ci to św iatło, ta siła,
Co p rzestra ch em pierś p an ó w tw y ch trą c a ?
O, n ie z tw o je j k ró le w s k ie j p u rp u ry , R o zerw an ej n a tr o je dziś w strzęp y , O, nie z k lą tw y , rzu co n e j pod chm ury, N a k racz ąc e u p ie rsi tw e j sępy!
C ałość tw o ja — to całość je st ducha, N iepodzielna w w iec z y stej sw ej jedni...
S iła tw o ja — to św it, co w y b u ch a Z tego k rzy ża , nim św iat się rozedni!
T w ó j fundam ent, tw ó j zrąb i opoka
T k w i w n a jg łę b s z e j p o w ołań tw y ch tre ś c i., Tyś nosiła k o ro n ę p ro ro k a,
T y dziś nosisz k o ro n ę boleści!
Bo p ro ro k iem ty ś b y ła p rz ed w iekiem I C h rzcicielem pom iędzy naro d y , K iedyś chłopa u z n ała człow iekiem I te km iece uczciła zag ro d y
Boś p ro ro k iem ty b y ła dni onych,
G łosząc p raw o d la c h ło p sk iej sierm ięgi, I w p isu ją c tw y ch synów sk rzyw dzon ych Do dzied zicznej w olności tw ych księgi
O d etch n ę ły tw e sioła i g rod y
Tchem szerokim p rze d ziem ią i niebem , B łysn ął ra n e k m a jo w e j pogody.
B rat się z b ra te m p rzełam a ł p ra w chlebem .
R ozegrzm iały im ieniem tw e łany, Z ap ałały i serca i lice,
A lu d polski, tw y m synem nazw any, D a ł ci G rochów i d ał R acław ice!
H o jn ie życiem ci p łacąc i kosą To uczczenie w a rs z ta tu i chaty, G ołą r ę k ą i stopą b r a ł bosą,
W ym ierzone w p ie rś tw o ją arm aty !
O, ty , Polsko, o jczyzn o ty m iła!
T yś się w lasach i w zbożach po rosie P ro sty m sercom i oczom jaw iła,
N a m iesięcznej, n a ch ło p sk iej te j kosie.
K ied y szabla ju ż w r ę k u om dlała,
K ied y szczerbców n ie d źw ig ły ju ż k a rły , T yś n am b ły sła znów je d n a i cała.
G d y cię k o sy k ra k o w sk ie p o d p a rły !
Lecz n ad ziem ią zm rożoną i zgasłą N adto ran o śp iew ał tw ó j skow ronek...
N adto w cześn ie ro zb rzm iało tw e hasło,
N adto b la sk ó w w m ro k rz u c ił tw ó j dzionek!
M ogły c ierp ieć w ięd n ąc ą cię w rogi, M ogły p a trz e ć n a tw o je zaćm ienie, Lecz tw ó j ro zk w it obudził ich trw ogi, Lecz tw e św iatło zbudziło ich drżenie.
G d y u jrz e li w olności w schód złoty F a ry z e je , k ró lo w ie i sk ry b y ,
K rzy ż ci d ali tro is te j G olgoty, D ali ta czk i i k n u ty i dyby.
D o tw y c h p ie rsi ściąg n ęli sw e pięści, By ci serce to w y rw a ć b ijące, 1 p o d a rli tw ą szatę n a części,
T w o ją szatę — tw e ziem ie k w itn ące.
A le w o n e j z b ra ta n ia się chw ili
T k w ił du ch w ieczn ie i ż y w y i młody...
Jego cud to, iżeśm y p rz e ż y li T e k ato rg i, k a jd a n y i lody!
Jego cu d to i jeg o potęga,
Że n am w zeszła ty c h w ie lk ich d n i zorza, Co ro zb lask iem m ro k życia przesięga, R zuca tęcze — od m orza do m orza!
Jego cud to, że w c a łe j ziem icy, C o się zw ała p rz e d w ie k i P iastow ą, N iem a je d n e j dziś su ch e j źrenicy, N a o jc zy zn y zaklęcie i słowo....
O, ty orle, ty orle nasz b iały , N a d alek ie leć n iw y i pola,
Mów ty m sercom , co w e łzach om dlały, Że się k o ń czy w iek o w a niedola!
M ar j a K onopnicka.