Mieczysław Inglot, Ewa
Łubieniewska
"„Fantazy” Juliusza Słowackiego,
czyli komedia na opak wywrócona",
Ewa Łubieniewska,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź
1985 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 78/2, 370-386
u tw o ró w w obszar trad ycji, p rzede w sz y stk im — tra d y cji tzw . p o ezji p ro leta ria ckiej X X w iek u . N ie n ależało to jed n ak do pola z a in tereso w a ń zak reślon ego w cy k lu o m a w ia n y ch rozp raw . N a leży n a to m ia st stw ierd zić, iż badania B ogdana Z a k rzew sk ieg o k szta łtu ją dobry p u n k t w y jśc ia do d a ls z y c h 'p e n e tr a c ji n a u k o w y ch . U k azu ją b o w ie m w sp osób w y so ce k o m p eten tn y u g ru n to w a n ie się p ew n y c h m o ty w ó w i stereo ty p ó w ob razow ych , od tw arzają k an on i rep ertu ar u p o w szech n io n ej u progu d w u d ziesteg o w ie k u trad ycji. K ieru n ek ten — i n n u c ę — jest już zaw a rty w n ie k tó ry ch an alizach badacza, w y m a g a on jed n ak r o zw in ięc ia i p ołączen ia z in te r p reta cja m i ju ż p od jętym i. T rzeba jed n ak stan ow czo stw ierd zić, że bez prac B o g dana Z ak rzew sk iego ten k o le jn y krok n ie b y ł do p o m y ślen ia .
T a d e u s z B u jn i c k i
E w a Ł u b i e n i e w s k a , „FA N T A Z Y ” JU L IU S Z A SŁO W ACK IEGO , CZYLI K O M EDIA N A O PA K W YW RÓ CONA. W rocław — W arszaw a—K ra k ó w — G dańsk— Ł ódź 1985. Z ak ład N arod ow y im . O ssoliń sk ich — W y d a w n ictw o P o lsk ie j A k a d em ii N au k , s. 220. „R ozpraw y L ite r a c k ie ”. (T.] 50. M i c h a ł G ł o w i ń s k i (przew od niczący), M a r e k G u m k o w s k i (sekretarz), P r z e m y s ł a w a M a t u s z e w s k a , A l e k s a n d r a O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , ' E d w a r d P i e ś c i k o w s k i , J a d w i g a R y t e l , A l i n a W i t k o w s k a . P o lsk a A k ad em ia N auk. K o m itet N au k o L iteratu rze P olsk iej.
F a n ta zy , w y d a n y 120 la t tem u , w r. 1866, fu n k cjo n o w a ł w b ad an iach na dosyć
sp ecy ficzn y ch p raw ach . S to su n k o w o często b y w a ł b o h a terem m eto d o lo g iczn y ch p rze w a rto ścio w a ń . Tak w ię c np. op u b lik o w a n a w 1874 r. rozp raw a S ta n isła w a T a rn o w sk ieg o „ N i e p o p r a w n i ” ok azała się m a n ifestem n ie c h ę c i k ra k o w sk ieg o sta ń czy k a do p o ety u w ielb ia n eg o przez p o w sta ń czą i p o p o w sta n io w ą m łodzież. W yd an a w 20 la t p óźn iej rozpraw a F erd y n a n d a H ösick a H r a b in a I d a l ia w ią za ła g en ezę dram atu z b iograficzn ą p lotk ą. W la ta c h p ięćd ziesią ty ch naszego w ie k u F a n t a z y u zn an y zo sta ł za utw ór sp e łn ia ją c y w stop n iu ró w n y m chyba ty lk o P a n u T a d e u s z o w i z a ło żen ia m odnej w ó w cza s k o n stru k cji m etod ologiczn ej, ok reślan ej m ia n em realizm u ro m an tyczn ego. W ty m k ieru n k u in terp reto w a ł dram at K a zim ierz W yka oraz jego u czn io w ie, J erzy S k ó rn ick i i n iżej p od p isan y. P o le m ik ę z „ rea lista m i” p od jął z k o le i W acław K u b ack i w rozp raw ie pt. W i e l k a k o m e d i a J u liu sza S ło w a c k i e g o
B y ły to zatem u jęcia jed n o stro n n e i za w sze w ja k ie ś m ierze ten d en cy jn e. T o w a r z y sz y ły im p u b lik a cje o ch arak terze p rzy czy n k a rsk im bądź też — m n iejszej lu b w ięk szej o b jęto ści — bard ziej zo b iek ty w izo w a n e o m ó w ien ia d ram atu w s y n te zach ty p u p od ręczn ik ow ego czy w e w stę p a c h do p o p u la rn o n a u k o w y ch i p o p u la r n y ch edycji. O statn ie tego ty p u p rezen ta cje F a n ta z e g o to w stę p y n iżej p odpisanego do w y d a ń dram atu w seriach „B ib liotek a N arod ow a” (w yd. 1: 1966, w y d . 4, ostatn ie: 1976, oraz przed ru k w KAW : 1985) i „N asza B ib lio te k a ” (w yd. 1: 1973, w y d . 5, ostatn ie: 1985). Z d ecyd ow an ą p o lem ik ę z ty m i u jęcia m i podjął J a ro sła w M arek R y m k iew icz 2.
W ró żn y ch o k resach różn e d zieła J u liu sza S ło w a c k ie g o w y s u w a ły się na p lan p ierw szy . M ało k to w ie , że np. w p od ręczn ik ach g a lic y jsk ic h po r. 1867 n a jc z ę ściej p rzed ru k o w y w a n y m u tw o rem b y ł J a n B ielecki, ściślej, obrazek k o śció łk a w ie j-1 W. K u b a c k i , W i e l k a k o m e d i a J u li u s z a S ło w a c k i e g o . „P rzegląd H u m a n i sty c z n y ” 1964, nr 2.
2 J. R y m k i e w i c z , J u li u s z S ł o w a c k i p y t a o god zin ę. W arszaw a 1982, s. 41— 48. R y m k iew icz op ow iad a s ię za tra d y cy jn y m d a to w a n iem dram atu na r. 1841 i n e g u je istn ie n ie w n im a k c e n tó w m isty czn y ch .
R E C E N Z JE
371
sk iego n a szk icow an y w tej p o w ieści p o etyck iej. M iał sw ój „złoty o k res” p oem at
O jc ie c z a d ż u m io n y c h . D zięk i zn akom itej roli H elen y M odrzejew skiej (i k olig a cjo m
tem a ty czn y m z u tw orem S ch illera) pod k on iec X I X w . w ielk ą p op u larn ością c ie szy ł się dram at M a r ia S t u a r t 8, lek tu ra obow iązkow a w g a licy jsk im g im n azju m .
K o r d ia n , czy ty w a n y p oczątkow o poza szkołą, w ó w czesn y m p odziem iu, zaczyna
obok B a l l a d y n y i L ilii W e n e d y robić k a rierę już w ok resie M łodej P o lsk i, aby po d ru giej w o jn ie św ia to w ej (z w y ją tk ie m la t 1949— 1956), dzięk i szkole, tea tro w i, ale ta k że liczn y m b adaniom , ow ocu jącym osob n ym i k siążk am i, zająć n ie k w e stio n o w a ne p ierw sze m iejsce w całok ształcie dorobku S łow ack iego.
J est rzeczą zastan aw iającą, że F a n ta z y , dram at o bardzo b ogatym rep ertu arze ty p ó w lu d zk ich , dojrzałej k o n cep cji tragizm u, w y p o sa żo n y szczodrze w ta k isto tn e ele m e n ty k ażd ej w iz ji scen iczn ej, jak n a p ięcie m ięd zy p rzestrzen ią scen iczn ą a te a traln ą (stała opozycja scen y i kulis), jak sk on tra sto w a n ie ch arak terów (w p la n ie sp ołeczn ym , p o lity czn y m , ob ycza jo w o -k u ltu ro w y m i w resz c ie narodow ym ), jak op erow an ie p rzestrzen ią (salon— cm entarz, ogród a n g ielsk i — Sybir), n ie doczek ał się dotąd osobnej m on ografii. W teatrze, ow szem , b y w a ł g ry w a n y n ierzad k o, ale z a w sze u stęp o w a ł p ierw szeń stw a K o r d i a n o w i czy B a lla d y n ie . T ak się jak oś sk ład a ło, że spośród w y b itn y c h reży seró w po te n w ła śn ie dram at się g a li ty lk o n iek tórzy. A n a w e t gd y sięgali, to n ie on „liczył s ię ” do ich n a jw ięk szy ch o siągn ięć. B a ll a
d y n a m iała sw ojego H an u szk iew icza, K o r d i a n — G rotow sk iego, D z ia d y — D ejm ka.
K ażd y z w y m ien io n y ch tu przykładow o tw ó rcó w teatru m a w sw oim dorobku w ie le in n y c h in scen izacji, a le w sp om n ian e zajm u ją czołow e m iejsce w św ia d o m o ści w i d zów (a m oże i sa m y ch in scen izatorów ). Tak b yło i jest, je ż e li n ie lic z y ć w sp a n ia łej gry Ju liu sza O sterw y w roli F anta zego. I la t 1951— 1955. W ty m ok resie w y ra źn ej „n iep ogod y” d la K o r d ia n a , D z ia d ó w czy N ie - B o s k i e j k o m e d i i zan osiło się na to, że la n so w a n y przez badaczy F a n t a z y p rzelicy tu je n a w e t stale pop u larn ą (z ra cji sw ej lu d ow ości) B a ll a d y n ę — i zdobędzie czo ło w e m iejsce. Tak s ię jednak n ie stało, m im o w sp ółp racy h isto ry k ó w litera tu r y z teatrem . Co w ię c e j, p o d sta w y „ rew a lo ry za cji” z o sta ły rych ło zak w estion ow an e.
N a tle z a ry so w a n y ch sk rótow o i w y ry w k o w o d ziejów recep cji dram atu książka E w y Ł u b ien iew sk iej p o ja w iła się jako p ierw sza m on ografia Fanta zego.
J est to zarazem k siążk a starająca się godzić d w ie ten d en cje b adaw cze: p re zen ta cję w ła sn ej w iz ji utw oru (w izja ta została za sy g n a lizo w a n a w „ sow izd rzal sk im ” ty tu le) i u w zg lęd n ia n ie trad ycji b adaw czej. I to n ie ty lk o tej, k tó ra w ią że się tem a ty czn ie z d ram atem . P raca Ł u b ien iew sk iej n ie m ogłab y pow stać bez roz p oczętych w latach sześćd ziesią ty ch p rzez h isto ry k ó w id ei (A ndrzej W alick i, A dam Sikora), a k o n ty n u o w a n y ch g łó w n ie przez p olon istów z In stytu tu Badań L iterackich oraz z u n iw ersy tetó w L ublina i K rak ow a, badań nad m esjan izm em , to w ia ń szczy - zną i m isty czn y m ok resem tw órczości S łow ack iego. A zarazem bez tego w y czu len ia na estety czn e k ateg o rie b u d ow y dzieła, jak ie p rzyn iósł strukturalizm .
A n a lizy filo lo g iczn e otw ierają k siążk ę. Ten w ą tek rozw ażań ma d w a różne, z różną o d p ow ied zialn ością trak tow an e w arian ty. Z jednej stro n y au tork a z a sta n a w ia się nad ch arak terem i czasem p ow stan ia u tw o ró w w n ie jed n a k o w y sposób w p isy w a n y c h na k arty rękopisu F anta zego. Jest to reflek sja w ie lc e k r y ty c z n a w o bec d oty ch cza so w eg o sta n u badań. M etoda jej przep row ad zen ia budzi jed n a k p o w a ż n e zastrzeżen ia, co p ostaram się w y k a za ć na p rzyk ład zie tzw . z a w ią zk u p ieśn i VII С B e n io w s k i e g o , fra g m en tu o dużej doniosłości dla w szy stk ich b ad ań z m ie rza ją cy ch do u sta len ia daty p ow stan ia dram atu.
W e w stę p ie do w y d a n ia F an tazego w „B ib liotece N a ro d o w ej” w y su n ą łe m h i 8 Zob. J. K w a ś n i a k , D r a m a t y J u liu sza S ło w a c k i e g o w s z k o le p o l s k i e j w la
potezę, że p oeta rozpoczął p isa n ie dram atu z ch w ilą , gdy na p ierw szej k a r c ie r ę k op isu w id n ia ł już, n a p isa n y w cześn iej, w sp o m n ia n y zaw iązek . Do tego fragm en tu
F a n ta z y został n ieja k o „d o p isa n y ”. O pierając się n a stęp n ie na b ad an iach S ta n isła
w a M ak ow sk iego, k tó ry d a to w a ł p o w sta n ie całej red ak cji С na okres od sierp n ia do grudnia 1844, uzn ałem , że poeta w ty m czasie rozpoczął p isa n ie d r a m a tu 4. T ym sam ym , m oim zdaniem , ta red ak cja dram atu, k tóra zach ow ała się w ręk op isie O ssolin eu m (sygn. 4728), p o w sta w a ła w k ręgu filo z o fii g en ezy jsk iej.
Ł u b ien iew sk a, słu szn ie .zw racając u w a g ę na fak t, żę rozw ażan ia nad d op isk a m i są d od atk ow ym jed y n ie trop em d ow od ow ym , p od ejm u je jed n ak ten trop, do k o n u ją c zd u m iew a ją cy ch zab iegów . P o p ierw sze, in fo rm u je — a w ła ściw ie: d ezin form u je — czy teln ik a , że w e d łu g M ak ow sk iego red ak cja С p o w sta ła „w p ie r w szej p o ło w ie 1844 ro k u ” (s. 39, p rzyp is 3 5 )5. P o drugie, w o g ó le n ie b ie r z e pod u w a g ę in teresu ją cej (dla m n ie p rzek on yw ającej) a rg u m en ta cji M akow skiego, k tó ry w sk a za ł na tr e śc io w y zw ią zek w . 183— 196 p ieśn i V II С z tek stem listu p oety do A dam a M ick iew icza z gru d n ia 1844.
N ie p o p rzestając na ty m , w b r e w zb ieżn ościom tem a ty czn y m , k w estio n u je p rzy n ależn ość d ysk u to w a n eg o za w ią zk u do red a cji C, n ie troszcząc się o czy w iście o to, gd zież m a on w ob ec tego p rzyn ależeć. Jej zd an iem iron iczn a ton acja n arracji o m a w ia n eg o fra g m en tu n ie k o resp o n d u je „z p ow a żn y m n astrojem n ajp óźn iejszej w e r sji pieśn i, w k tórej B en io w sk i, n ied aw n o k reo w a n y n a b ohatera k ry m sk ich aw an tu r, w ra ca ze sw o ich podróży n iem a l jako ż e b ra k -p o k u tn ik ” (s. 39).
Z u p ełn ie b ezp o d sta w n y to argu m en t, bo p ra w ie cała p ieśń V II С, a g łó w n ie jej p oczątek, w ła śn ie w tak iej iron iczn ej to n a cji jest n apisana. Ż eby n ie było n ie p o rozum ień: m am na m y ś li red a k cję trzecią, zam ieszczon ą na s. 208— 215 t. 11 D zie ł
w s z y s t k i c h ®. W tej red ak cji, isto tn ej dla z w ią zk ó w z dram atem (takich zb ieżn ości
tem a ty czn y ch i p ro b lem o w y ch n ie m a w poprzed n ich redakcjach), obok scepny, w której B e n io w sk i zw raca A n ie li p ie r ś c io n e k 7, czy ep izod ów z litera ck ą k u zy n k ą Id a lii, S y b illą D a fn ic k ą 8, roi się od a k cen tó w iron iczn ych i satyryczn ych . I to w najbardziej „p ok u tn ych ” m o m e n ta c h 9.
4 M. I n g i o t , w stęp w : J. S ł o w a c k i , F a n ta z y . W rocław 1976, s. IX . BN I 105. W edle tej ed y cji pod aję cy ta ty z dram atu.
5 T ym czasem S. M a k o w s k i (C hronolo gia i u k ł a d „ B e n io w s k i e g o ”. W: T ęcze
i ś w i e r z o p y . W rocław 1984, s. 192— 193. P ierw od ru k w : „P am iętn ik L itera c k i” 1964,
z. 1, s. 62) przeprow adza p a ra lelę m ięd zy red ak cją С a G e n e zis z D ucha oraz F an
t a z y m . B iorąc ró w n ie ż pod u w agę a lu zje do a k tu a ln y ch w ó w cza s w y d a rzeń e m i
g racyjn ych , k on k lu d u je: „redakcja С p o w sta ła w k oń cu sierp n ia i m iesiącach n a stęp n y ch 1844 roku. (W arto zau w ażyć n a k on iec, że z w . 183— 196 p. VII С w ią że się rów n ież treścio w o list do M ick iew icza n ap isan y około gru d n ia 1844, p rotestu jący p rzeciw k o u c h w a le n iu przez to w ia ń czy k ó w w dniu 29 listo p a d a adresu do cara)”.
®J. S ł o w a c k i , D zieła w s z y s t k i e . P od red ak cją J. K l e i n e r a i W. K u ź n i a r a . T. 11. W rocław 1957.
7 A k cen tu ją c „żebrackie ż o łn ie r stw o ” p o w ra ca ją cy bohater zw raca p ierścio n ek p ięk n ej A n ie li, „h rab ian ce” i „P o d o la n ce”. A n iela reagu je oburzeniem , w k tórym p rzeb ijają n u ty proroczej ilu m in a c ji (w. 205— 220, 253—260). W tedy też, p od ob n ie jak Idalia, m ia n u je sie b ie „sio strą ”.
8 P o r w a n ie S y b illi D a fn ick iej i k sięcia L ubora p rzez B en io w sk ieg o op isu je p o e ta przy k oń cu p ie śn i V II С (w. 255— 309). P o w o d em p orw an ia b yło p o d p a try w a n ie k och a n k ó w przez o w ą parę, u k ry w a ją cą się w le ś n y c h różach (w. 291). Jak w ia dom o, p od ob n ie sch o w a się w k w ia ta c h Id alia (akt I, w . 375—377).
9 S ło w a ck i u ży w a ją c p rzy o k reślan iu bohatera tak ich słów , jak „drap ich ru st” С2У „g lista ”, w iro n iczn o -tra g iczn y sposób a k cen tu je p o w ik ła n e lo sy w y zn a w có w idei. D la d alszego p o g łę b ie n ia ch a ra k tery sty k i p o słu g u je się alu zją do C ervan tesa i... H egla (w. 29— 44).
R E C E N Z JE
373
N a p ow ażn e tra k to w a n ie zasłu gu ją n atom iast rozw ażan ia autorki na tem at co n ajm n iej trzech k o lejn y ch , w różnym czasie p ow stających red ak cji dram atu. W ychodząc od ad n otacji na p ierw szej karcie Fantazego, „dram at ca łk o w ity , ukończony, p r z e p i s a n y ” (s. 32), stw ierdza Ł u b ien iew sk a: „A kcja u tw oru roz w ija n a jest tak logiczn ie i p łyn n ie, jakby autor p osu w ał się drogą już znaną, do k on u jąc n a niej k orek t i u zu p ełn ień , n ie zaś w yzn aczając dopiero i form u łu jąc k o lejn e jej e ta p y ” (s. 33). De fa cto n ie jest to tak o czyw iste, bo ręk op is roi się od popraw ek i dopisków , ale są one istotn ie o w ie le d robniejsze niż w in n y ch r ę k opisach, ilu stru ją cy ch p racę nad p ierw szy m i p om ysłam i utw orów . U w a g i w s k a zu ją ce na charak ter poszczególn ych red ak cji znajdują się g łó w n ie w p oczątk ow ych p artiach k sią żk i (s. 33—37), ale autorka n a w ią zu je do tych rozw ażań na s. 210— 211, reh ab ilitu jąc badaczy, którzy za Józefem R eitzen h eim em d atow ali p o w sta n ie F an tazego na 1841 rok. Jej zdaniem , w ted y m ogła p ow stać p ierw sza redakcja utw oru. Ł u b ien iew sk a w n ik liw ie śled zi przyp u szczaln e pozostałości ow ej red ak cji i tok w y w o d ó w tutaj w y d a je się w p ełn i p rzekonyw ający.
T rzecia, ostatn ia redakcja p ow stała zdaniem autorki k sią żk i w ok resie m i styczn ym . W iąże ona p o w sta n ie tej red ak cji z w p ły w e m to w ia ń szczy zn y i polem ik z T ow iań sk im , datując ją na drugą połow ę r. 1843, ale w sk a zu ją c na m ożliw ość, iż dram at został zakończony w p ierw szej p o ło w ie n astęp n ego roku (s. 211). A rg u m en ty p rzem a w ia ją ce przeciw k o k on cep cji „ g en ezy jsk iej” zo sta ły w y szczeg ó ln io n e na s. 104:
„1. w u tw orze brak k ategorii gen ezy jsk ich w ich dojrzałym k sz ta łc ie s y s te m ow ym ;
2. w św ie c ie p rzed staw ion ym dram atu pan u je in n y porządek m oralny, n iż tego w y m a g a ją g en ezy jsk ie k ry teria w a rto ści etycznych;
3. utw ór m a charakter p o lifon iczn ej k on stru k cji d ram atycznej, zn am ien n ej dla p rzed gen ezyjsk iego okresu tw órczości;
4. w d ram acie ry su je się w y ra źn ie obecność id ei i pojęć z kręgu m y ślo w eg o to w ia ń c z y k ó w oraz op ozycja w obec n iek tórych tez m isty k i T ow iań sk iego;
5. p ew n e w ą tk i m y ślo w e F anta zego stan ow ią p olem ik ę z filo zo ficzn o -relig ij- n y m i pogląd am i Z ygm u n ta K rasińskiego;
6. dokonana w d ziele rew izja stan ow isk p row adzi do u ja w n ien ia filo z o fic z - n o -ety czn ej propozycji S łow ack iego, głęboko m od yfik u jącej credo to w ia n izm u ,
a różnej jeszcze od p ostu latów , jakie p rzyn iesie ilu m in acja z P o r n ic ”.
Z daniem Ł u b ien iew sk iej F a n ta z y to utw ór p rzełom ow y. D okonuje w n im S ło w a ck i p rzew artościow an ia stosu n k u do sztuki słow a, g łó w p ie zaś do iron ii jako isto tn ej k a teg o rii estety czn ej, z którą poeta się rozstaje w ok resie m isty czn y m (s. 105). J e st to zatem p rzew a rto ścio w a n ie dok on yw ane w im ię n ow ej, ju ż m isty cz n ej, ale jeszcze p rzed gen ezyjsk iej k on cep cji słow a. N a s. 185 w sk a zu je autorka na p a ra lelę m ięd zy B e n i o w s k i m a F a n t a z y m jako u tw oram i o charakterze p rzeło m ow ym : „Fanta zy, będąc w sw o im p o m y śle k on stru k cyjn ym »B e n i o w s k i m dram a tu«, to ró w n o cześn ie znak dalszego rozw oju m y ślo w eg o i a rtystyczn ego tw ó r c y ”.
R ozw ijając m y śl autorki, w arto zauw ażyć, że i B e n io w s k i będzie u leg a ł pod ob n y m przem ianom . Bo w a lk ę o n o w y k szta łt p oetyck iego sło w a rozegra S ło w a ck i w la ta ch 1843— 1845 na dw óch fo rtep ian ach — w dram acie i w dalszych red ak cjach p oem atu, zarów no w red ak cji C, jak i w tek stach zaw artych w Pró b a ch ze s p o le n ia
„B e n i o w s k i e g o ” z „ K r ó l e m - D u c h e m ”. Stąd liczn e paralele sty listy c z n o -te m a ty c z n e
m ięd zy ty m i u tw oram i.
W zw ią zk u z ty m jed n ak zasadniczą w ą tp liw o ść budzą u w a g i Ł u b ien iew sk iej w y k lu cza ją ce m ożliw ość w sp ó łistn ien ia ironii i m isty k i, w y ra źn ie w id oczn ego w e w sp o m ia n y ch redak cjach B e n i o w s k i e g o 10. N atom iast zgadzam się z autorką, że
10 K on trastow e, iron iczn ie u jęte sta rcie ud u ch ow ion ej św iad om ości A n ieli z k o n w e n c ją „ w ielk ieg o św ia ta ” u osobionego w k s. L uborze i S y b illi D afn ick iej p rzed
-w F a n t a z y m jest -w y b itn ie rozb u d o-w an y te n typ iron ii, którą za E lv in em E u stisem o k reślam jako iron ię p o s t a c in . W ystęp u je jed n ak stale ró w n ież ironia zdarzeń, co w su m ie stw arza w ra żen ie, że ironia jest celem sa m y m w sobie.
„Z p row ok acyjn ą d ob itn ością m a n ife stu je ją rozw ój a k cji dram atyczn ej, b u dow anej na zasad zie gry n iesp od zian ek , która rea lizu je w sposób logiczn y, a sw o i ście n o n sen so w n y , p raw id ła p od jętej zab aw y. N a p ięcie w y tw a rza się przede w s z y s t k im p om ięd zy p o jęcia m i »pozoru«, tj. obrazu rzeczy w isto ści opartego na n iep ełn ej ilo ści p rzesłan ek (a w ię c częścio w ej n ie w ie d z y in terp retu jących ), oraz »praw dy«, czy li kategorii, k tó ra o b ejm u je sw y m z a sięg iem w sz e lk ie m o żliw e im p lik acje, rea lizu ją c p o stu la t w sz e c h w ie d z y (tu w sp o m n ieć trzeba, że p o w y ższa k w e stia nabierze w a g i w p e r sp e k ty w ie św ia to p o g lą d u m istyczn ego, na k tórego gru n cie akt p o n a d - zm y sło w eg o ca łk o w iteg o pozn an ia jest m ożliw y). T ym czasem zaś tw órca buduje n iep rzerw a n y ciąg pozorów , p ozo sta w ia ją c czy teln ik a w stałej n iep ew n o ści p o zn a w czej, bo d om n iem an a »praw da« (np. rozsąd ek R zecznickiego) ok azu je się pozorna, a le rozpoznany ju ż »pozór« m o żliw o ść zb liżen ia k u ow ej »praw dzie« jeszcze b ar dziej k om p lik u je u jaw n iając, iż n ie sposób pojąć jej w c a ło ści” (s. 113).
Ironia m a n ifestu je się, jak już za autorką w sp o m n ia łem , w strukturze postaci. „R eżyser k o m ed io w y ch z pozoru w y d a rzeń k ieru je w tak i sposób akcją, k on stru u je ta k ie sy tu a c je d ra m a ty czn e i sy ste m y m o ty w a cji zachow ań, by zb u d o w a ć a m b iw a len tn y , w e w n ę tr z n ie sp rzeczn y obraz w sz y stk ic h bez w y ją tk u dr a m a ti s
pers o n a e. I tak np. R esp ek t, bez sk ru p u łó w h a n d lu ją cy szczęściem córki, p rzeja
w ia n iesp o d ziew a n y lę k o za a n g a żo w a n ie u czu cio w e obu stron przed sfin a liz o w a n iem tra n sa k cji m a łżeń sk iej. R zecznicki, postać d ek laru jąca zd row y rozsądek i trzeźw ość m y ślen ia , rączo p ęd zi tropem porw an ej m ałżonki, aby odbić ją K a ł- m u k ow i. N iezło m n y p o w sta n iec J a n (zw yczajem k o ch a n k ó w -u p io ró w w zględ em n ie w ie r n y c h dam serca) p rzedzierzga się co p e w ie n czas w »dzikiego Baszkira«. F an tazy, p ięk n o d u ch i egoista, w odruchu e m o cjo n a ln y m rzuca do stóp n arzeczo nej ca ły sw ój m ajątek , ow a zaś narzeczona, dum na P olk a -p a trio tk a , c w a łu je k on no po lesie, zaopatrzona w lo rn etk ę, ab y u jrzeć ry w a lk ę w k om p rom itu jącej s y tu a c ji” (s. 110— 111).
W zasadzie tra fn e to u w a g i, za k w estio n o w a ć trzeba ty lk o tę, która odnosi się do Jana. Jako B aszkir u ja w n i się on ty lk o S telce, dla D ia n n y będąc „pięknym u ła n e m ” (akt IV, w . 298). M askarada, której pod lega ta postać, m a zu p ełn ie inną m o ty w a cję niż b a lla d o w o -ro m a n ty czn a czy też a riostyczn a, jak chce Idalia. To m o ty w a cja „ k on sp iratorsk a”, zn am ien n a dla p o w ie śc i p o lity czn ej okresu, w y s p e cja lizo w a n ej w o d tw arzan iu p o sta ci em isariu szy.
I n ie m ożna ty c h u w a g od n ieść do „ w szy stk ich bez w y ją tk u p o sta ci”. W y ją t k iem — n ie m ó w ią c już o M ajorze — je s t S telk a, od początk u k reow an a n a p o stać a u ten ty czn ą . Co w ię c e j, op ierając się na su g e sty w n y c h rozw ażan iach L eszka L ibery, m ożna by p rzep row ad zić in terp reta cję p oczyn ań tej p ostaci na tle zn a m ien n y ch dla g en ezy jsk ieg o ok resu w tw órczości p o ety k rea cji boh aterów d zie cięcy ch 12.
T rafn y n a to m ia st w y d a je się w n io se k autorki, ab y p rzy w ró cić „do ła s k ” dru gi, p o m in ięty (przeze m nie) człon ty tu łu om a w ia n eg o dram atu: N o w a D eja nir a. P rzyw rócić na p raw ach rów n orzęd n ych . „N aw iązan ie do m itu o D ejan irze z ok azji n iefortu n n ej p rzygod y p an i R zeczn ick iej p ełn i bez w ą tp ien ia rolę deprecjonującą. sta w io n e jest w e fra g m en cie III za w a rty m w P r ó b a c h ze s p o le n ia [...] (w: D zie ła
w s z y s t k i e , t. 11, s. 245).
II Zob. E. E u s t i s , M o l iè r e as Ironie C o n te m p le t o r . H aga 1973, rozdz. V e r b a l
I r o n y an d A u t h o r ’s Ir o n y.
12 L. L i b e r a , O d z i e c i ę c y m filo z o f ie S ło w a c k i e g o . „R ocznik T ow arzystw a L i terack iego im . A . M ick iew icza ” t. 14/15 (1982).
R E C E N Z J E
375
Na m ocy p raw ironii u ja w n ia pozorność d ek larow an ych przez postacie dram atu w artości. W y su n ięcie na p ierw szy p lan sk ład n ik ów m itu, u ży ty ch w fu n k c ji d e m ask atorsk iej, zdaje się jednak n ie w yczerp yw ać sen su uczyn ion ego przyw ołan ia. Z m item D ejan iry w tw órczości S ło w a ck ieg o łączy się przede w szy stk im sy m b o lik a »krw aw ej koszuli«, obdarzona przez poetę szczególnym w alorem zn aczen io w y m ” (s. 118— 119). Obok — jak chce autorka — obrazu „palącej k o sz u li”. „Po raz p ierw szy p o ja w ia się n iejak o na m argin esie prob lem atyk i filo zo ficzn o -m o ra ln ej, gdy w p otyczce słow n ej R zecznicki odpow iada Idalii: »Więc to jest ta k oszu la k rw aw a, którą dał N essus?«, n atom iast p ow tórne w p row ad zen ie m o ty w u w scen ie cm entarnej czyn i zeń k lu czo w ą k ategorię in terp retacyjn ą u tw oru. P aląca k oszu la D ejan iry w św ie tle m isty czn y ch ob ja w ień m oże stan ow ić poetyck ą form u łę oczysz czania, poszu k iw an ia drogi do a n ielstw a . Ogień jest tu ży w io łem uzd raw iającym , zap ow iad a już g en ezyjsk ą m ech a n ik ę przem ian, gdzie śm ierć starej form y w y z w a la n a jczy stszy p ierw ia stek d u ch ow y, u m ożliw iając tym sam ym e w o lu c ję ” (s. 119). Zgoda, pod w aru n k iem p o d k reślen ia roli k rw i, w a żn iejszej niż ogień , b ezp o śred n io p rzecież przez p oetę n ie w sp om n ian y. T en m o ty w k oresp on d u je z obrazem przem ian y R zeczn ick iego (akt III, w . 429), do k tórego jeszcze p ow rócim y. I jest w sy stem ie g en ezy jsk im rów n ie — a m oże i bardziej — istotny.
Ironia p rześw ietla w y d o b y w a n y p ieczołow icie przez Ł u b ien iew sk ą sy stem od w ołań za szy fro w a n y ch w za ch ow an iach postaci i b udow ie akcji, od w ołań do k o n w e n c ji litera ck iej, g łó w n ie — zd aniem autorki k sią żk i — do k om ed ii. „K om edia ze sw y m i reg u ła m i sta je się w ięc dram atyczną form ą utw oru, a le zarazem jego tem atem . T em at ten p r z y w o ły w a n y b y w a w różn ych celach, n ajczęściej jed n ak p ełn i fu n k cje ironiczne, dem ask atorsk ie, w y stęp u je zatem jako n e g a t y w n y p unkt o d n iesien ia ” (s. 137).
A utorka ciągle zw raca u w a g ę na pozorną, jak się okazuje, sprzeczność k o m e d iow ej aury z m isty czn y m fin a łem , po to aby p ostaw ić k lu czo w e dla sw ej rozpra w y p ytan ie o „artystyczną harm onię dzieła, a w ię c o to, na jak ich p raw ach w e w n ętrzn ego rozw oju tw órczości n astąp iło w dram acie sp otk an ie obu porządków — ironicznego i m isty czn eg o ” (s. 120). O dpow iedź na to p y ta n ie daje rozd ział pt.
T r y u m f p r z e t w o r z o n e g o g a tu n k u — m i s t y k a p r z e c i w ironii. O każe się zatem , że
„S łow ack i, niszcząc w a rto ści pozorne, szuka p u n k tów stałych , by w fin a le a fir - m ow ać n o w y id ea ł tw orzen ia. Ideał, k tó ry b yłb y zdolny oprzeć się m agicznej p resji sztu k i, narzu cając jej p raw a nadrzędne, w m istyczn ej p ersp ek ty w ie w id zen ia od litera tu r y d alek o w a ż n ie jsz e ” (s. 184). I tu n astęp u je pod su m ow u jąca ten w y w ó d w yp ow ied ź, p isan a język iem , który m im o w oli a u tork i nasuw a nam na m y śl a n a lo g ię p rocesu tw órczego p oety w F a n t a z y m i w G en ezis z D u c h a : „»Forma« ta [m ow a o elem en ta ch estetyzm u i d otych czasow ych k o n w en cja ch litera ck ich — M. I.] pod w p ły w em niszczącej ta k ty k i ironicznej (która sam a jest jej częścią) rozpada się, b y w ob liczu rew olu cjon izu jącej daw ną id eologię p raw d y u lec p rzeisto czen iu w n ow ą całość, osiągając w in ten cji ew olu u jącego »ducha« p o ezji S ło w a ck ieg o — w y ższe stad iu m id eow oliterack iego rozw oju. W te n to sposób z oczyszczonego, d oj rzałego i odrodzonego w ew n ętrzn ie rom antyzm u w y ła n ia się n o w y w zorzec id eow y, w p ełn i przez tw órcę a firm ow an y. G r a z g a t u n k i e m jest w ięc w u tw orze p o e t y c k i m w y r a z e m a u t o p o l e m i k i , która p ow ołała do istn ien ia tę a r- cyrom an tyczn ą k o m ed ię” (s. 195— 196).
S ło w a ck i łącząc w ram ach d ialek tyczn ej opozycji ironię i m isty k ę sięg a ł, zd a n iem autorki, do w zorów rea lizo w a n y ch w k om ed iach Calderona. Ironia, „budując fa łsz y w y »plan m etafizyczn y« i tw orząc na rzecz w id za iluzję, że św ia tem N o w e j
D e j a n i r y w ła d a k p iący i p rzekorny los, p ełn i w dram acie fu n k c ję an alogiczn ą co
w utw orze C alderona m o ty w astrologicznej p rzepow iedni, p rzy którego pom ocy au tor Ż y c ia s n e m p ow ołał do istn ien ia sw ój »pseu d om etafizyczn y« p lan ak cji. P o w o ła ł po to, b y go zniszczyć, udow ad niając, iż d eterm in isty czn e p ojm ow an ie sfery
m eta fizy czn ej je st złu d zen iem , które p rzesła n ia p raw d ziw e, tra n scen d en tn e k r ó le stw o ducha — je d y n y byt »realny« z p ersp ek ty w y lu d zk iego za w ieszen ia m ięd zy »życiem « i »snem «. Taka też rola — p rzezw y ciężo n eg o om am u — przyp ad n ie w ud ziale iron ii ro m an tyczn ej w F a n t a z y m ” (s. 190).
N a s. 176— 177, a tak że np. na s. 206— 207, au tork a k sią żk i p isze o rea lia ch w F a n t a z y m — o b y cza jo w y ch i p o lity czn y ch . O d gryw ają one rzeczy w iście w ażn ą ro lę w dram acie, o czym p isa łem przed 26 la ty w rozp raw ie R ealia „F anta zego” 13. K ied y sp ojrzym y n a tek st F a n ta z e g o w p e r sp e k ty w ie tych ujęć rzeczy w isto ści, k tó re ó w cześn ie p rzeja w ia ły się w re a listy c z n ie zorien tow an ej litera tu r ze p olsk iej w k raju i na em ig ra cji, b ęd ziem y m o g li ob serw o w a ć w ie le an alogii, m o żliw y ch do w y ja śn ie n ia n a in n ej n iż g en o lo g ićzn a p łaszczyźn ie.
P ozostań m y n a razie p rzy k om ed ii, u zu p ełn ia ją c „zagran iczne” sp ostrzeżen ia Ł u b ien iew sk iej o p rzy p o m n ien ie dokonań k ra jo w y ch . Jak w ie m y , p o ja w ien ie się r e a lió w w F a n t a z y m w ok reślon ej p o sta ci w ią ż e ona z „rodzącą się form ą dram atu rea listy c z n e g o ” (s. 177). S łu szn ie. T aki dram at p o w sta n ie w k ró tce w ła śn ie jako e k s presja sy tu a cji istn ieją cej n a k resach . I to n ie z a le ż n ie od S ło w a ck ieg o . M am na m y śli K o m e d i ę . D r a m a t w t r z e c h a k t a c h (1854) A p ollon a K orzen iow sk iego. P a r a le lę tego k o m ed iotragiczn ego u tw o ru z F a n t a z y m za sy g n a lizo w a ł przed la ty R om an T aborski w k sią żce pt. A p o l l o K o r z e n i o w s k i , o s t a tn i d r a m a t o p i s a r z r o m a n t y c z n y . M ożna by tak że za sta n o w ić się nad an alogią m ięd zy F a n t a z y m a R o z b ó j n i k i e m s a
l o n o w y m (1841) D o m in ik a M a g n u szew sk ieg o .
Ł u b ien iew sk a w z m ia n k u je rów n ież o p ew n y ch zw iązk ach F a n ta zeg o (głów n ie p ierw szej red a k cji dram atu) z k om ed ią o św iecen io w ą . Idąc dalej tym tropem w arto w sp om n ieć, że w d ram acie S ło w a c k ie g o p o ja w ią się u jęcia zn a m ien n e n ieg d y ś dla tzw . k o m ed ii o k o liczn o ścio w o -p o lity czn ej z la t 1800— 1830. Jak przypom ina S t e fa n D urski, „Z asadniczą {...] w a rto ścią sztu k o k o liczn o ścio w y ch b yło w p ro w a d ze n ie na scen ę n o w eg o boh atera litera ck ieg o . B y ł n im p a trio ty czn y ch u d op ach ołek szlach eck i, żołn ierz p o w sta n ia k o ściu szk o w sk ieg o i leg io n ó w D ąb row sk iego. B ył n im oficer n a p o leo ń sk i o d em o k ra ty czn y ch p rzek on an iach sp o łeczn y ch , zasłu żon y w w a lc e o n ie p o d le g ło ść” u . T a k i b oh ater k o n k u ro w a ł o ręk ę p an n y. Jego r y w a le m b y w a ł za zw y cza j m odny, z cu d zoziem sk a p rzyb ran y fircy k , często z a r y s to k ratyczn ym , h ra b io w sk im czy k sią żęcy m tytu łem . P e w n e e le m e n ty m od elu k om ed ii p o lity czn ej p o ja w ia ją się m . in . w P a n u G e ld h a b ie F red ry. W k om ed ii, w której b oh atersk i żo łn ierz L ubom ir i ru b aszn y M ajor, jego ż y czliw y opiek u n , p rzeciw sta w ia ją się K sięciu i jego r a jfu r o w i — L isiew iczo w i, za opłatą stręczącem u sw em u m ocod aw cy córkę G eldhaba.
To w ła śn ie L isie w ic z je s t p ro to ty p em R zeczn ick iego i d latego trudno zgodzić się z łą cze n iem p rzez Ł u b ien iew sk ą (za W. K u b ack im ) p ostaci tego ostatn iego z C al- d eron ow sk im gracioso , n a w et przy założen iu , że rola ta je s t w in ten cji p o e ty m a sk ą (s. 191). S p osób za ch o w a n ia się R zeczn ick ich zap ow iad a w y ra źn ie, w r e a li sty czn ej ton acji, Idalia:
Bo że ojczyzn a ta m re... to się zdaje, Że w sz y stk ie k w ia ty w ięd n ą na ty m grobie
I w sz y stk o p a ń stw o g in ie — a lok aje,
W p an ów u b ra w szy się — w io d ą rom anse, [akt II, w . 231—234] A w a k cie III od słan ia drogę k a riery R zeczn ick iego:
Z aw sześ lo k a jsk i sp e łn ia ł o b o w ią zek , {w. 299] Teraz tu je s te ś m a rsza łk iem w p o w iecie.
Jego p ien ią d ze w z n io sły cię [...] [w. 325— 326] 18 M. I n g i ot , R e a lia „F a n ta z e g o ”. „P race L ite r a c k ie ” t. 2 (1961).
14 S. D u r s k i , K o m e d i a o k o l i c z n o ś c i o w o - p o l i t y c z n a i h i s t o r y c z n a la t 1800— 1830. W arszaw a 1974, s. 115.
R E C E N Z JE
377
P o rw a n ie — to elem en t ó w czesn eg o obyczaju, a n ie tylk o k on w en cja k o m e d iow a 15. Tak też jest tra k to w a n y przez R zecznickiego, R esp ek tów i Idalię. D la M ajora jest to sposób aresztow an ia. T ylko F an tazy odbierze ten fa k t w to n a cji litera ck iej. K om ed iow e czy m itologiczn e aluzje będą tow arzyszyć tem u zjaw isk u , p ełn ią c fu n k cję k om en tarza ze stron y szyd erców i sta n o w ią c objaw zło śliw o ści oraz obłudy.
S alon ary sto k ra ty czn y jako sym bol cy w iliza cy jn eg o pozoru, p rzeciw sta w ia n y p raw d zie życia, p o ja w ił się ju ż w N o w e j Hel oizie R ousseau. I o czy w iście w k o m ed ii, jak np. w sły n n ej tyrad zie G ucia w Ś lu b a ch p a n ie ń s k ic h (akt I, w . 136— 144). Być m oże zresztą w in ten cji F red ry tego typ u tyrada m a o śm ieszy ć G ucia, k tó ry dorabia w zn io słą id eologię dla uzasad n ien ia p ijack ich w y p r a w ie.
W e w sp om n ian ej już rozpraw ie o realiach Fanta zego starałem się tak że w y k azać, że zn am ien n a dla au ry tego dram atu opozycja pozoru i praw dy, lite r a c k o - ści i a u ten tyzm u , rea lizo w a n a w p o ety ce przestrzen i poprzez op ozycję sa lo n u i „p len eru ” (czyli św ia ta zew n ętrzn ego) czy, jak celn ie w sk a zu je Ł u b ien iew sk a, P o łu d n ia i P ó łn o cy , p rzeja w ia ła się p ow szech n ie w ów czesnej literatu rze p o lity cz- n o -o b y cza jo w ej, w poem atach, p ow ieści, p u b licy sty ce. W utw orach tych często s a lo n o w y b aw id am ek u b iegał się o rękę panny. A le w śród p anien p o ja w ia ły się też — obok sa lo n o w y ch la le k i rom an tyczn ych lw ic — w iern e k och an k i em isariu szy, w ię ź n ió w i w y g n a ń có w . T akie zak och an e w m ęczen n ik ach narodow ej sp ra w y l i tera ck ie sio stry E w y z III części D z ia d ó w . E w y n iew ą tp liw ie sen ty m en ta ln ej, a le — to sam o od n osi się do D ia n n y — n ie w iadom o, czy już dla M ick iew icza i S ło w ack iego, czy dopiero dla nas.
S alon jako ek sp resja litera ck ieg o pozoru p rzeciw sta w io n y p raw d zie życia i n o w e j, służącej tem u życiu literaturze — p ojaw i się o czy w iście w III części D z ia d ó w . Jako salon w a rsza w sk i, ale ta k że jako w ileń sk a sala balow a. Z abaw a w litera tu r ę i zab aw a litera tu rą raz po raz p rzeryw an a jest w D zia d a ch przez ech a św ia ta zew n ętrzn ego — św ia ta p o lity czn y ch p rześladow ań, w y g n a n ia czy w ięzien ia. I ten ś w ia t odnosi m oralne zw y cięstw o . T akie, jakie odniosą m.in. dem okratyczni b oha tero w ie S a lo nu i u licy Józefa D zierzk ow sk iego.
K ied y F a n ta zy k on k rety zu ją c p ostać Jana zdaje się p rzem aw iać w sposób p a - rio d iu ją cy w id zen ie E w y z D z ia d ó w części III (akt I, w . 190— 196), to m am w r a żen ie, że S ło w a ck iem u chodzi szczególn ie o za ry so w a n ie ok reślon ego stereotyp u .
P an oram ę utw orów , w których ujaw n ia się o p isyw an a opozycja, m ożna by w zb ogacić o , P ogankę Ż m ich ow sk iej, gdzie salon został naznaczony p iętn em „poganizm u”, tak jak później w A Dorio ad P h r y g i u m N orw ida.
P rzyp om n ien ie p ow yższych tek stó w nie podw aża celu p oszu k iw ań Ł u b ien iew sk iej, która p ow ażn ie w zb ogaciła tło litera ck ie Fanta zego, m im o ogran iczenia sw o ich p en etra cji do dram atu. C hciałbym ty lk o podkreślić n iew ystarczaln ość op erow an ia g en o lo g iczn y m k ryteriu m in terp retacji. R óżnorodność p rzyk ład ów czerpanych z ró ż n y ch g a tu n k ow o tek stó w zdaje się św iad czyć, iż w ażna dla stru k tu ry dram atu opozycja ilu zji i p raw d y o uk azan ym pow yżej k szta łcie i tak im a n ie in n ym po d ziale ról m ięd zy postaciam i jest w p ierw szej p o ło w ie X IX w . toposem , m ie jsc a m i n a w et ju ż z oznakam i stereotyp izacji. S tru k tu rę tego toposu zn ak om icie za r y so w a ł N orw id, gdy w sły n n y ch w yk ład ach o Ju liu szu S łow ack im pisał:
„W spółczesność alb ow iem jest d w ojaka. K ied y w W arszaw ie 1839 r. nocą b u d zen i b y w a liśm y przez k olegów , aby choć obecnością naszą zasłać pożegn an ie w y sy ła n y m na S ybir, S ło w a ck i w ted y z drugiego koń ca Europy A n h e lle g o o jczyźn ie
15 Zob. I n g 1 o t, Realia „F a n ta ze g o”, s. 73 n.
16 P rob lem ew en tu a ln ej parodii sty lu rom antycznego w ch a ra k tery sty k a ch u ro czych lek k o d u ch ó w om aw iam w k sią żce K o m e d i e A le k s a n d r a F re d ry . L it e r a tu r a
p rzy sy ła ł — to jest p ierw sza w sp ó łczesn o ść. Tej sam ej zaś zim y w zacnym p olsk im sa lo n ie m ó w iła m i p ew n a p an i dom u, »że rozp ow iad ają coś cią g le o zsyłk ach , a przecież z nas nik ogo w czw artek n ig d y n ie brakuje«. Oto druga w sp ółczesn ość. S ło w a c k i m iał tę p ierw szą, bez k tórej p oeta jest ty lk o k a lig ra fem lu b n o ta riu s z e m ” 17.
W p row ad zen ie p ojęcia top osu m a jeszcze jed n ą zaletę. O tóż k reślą c bogatą m ap ę g en o lo g iczn y ch k o lig a c ji dram atu, m im o sta łeg o zw racan ia u w agi na s ty li- zacy jn ą li ty lk o fu n k cję w ię k sz o śc i z ty ch p o k rew ień stw , autorka k sią żk i w sk r z e sza m im o w o li te z ę o „ b lu szczo w a to ści” poety, tym bardziej że obok D um asa p o ja w ia ją się u n iej tacy p isarze, jak C alderon i M usset. Tym sam ym S ło w a ck i w u jęciu Ł u b ien iew sk iej zd aje się tracić n a orygin aln ości. K ied y p rzy w o ła m y ty pologiczn ą p la tfo rm ę w ro zw a ża n ia ch g en ety czn y ch — czyli w p row ad zim y p o jęcie top osu — p o eta ok azu je się p artn erem sw o ich p op rzed n ik ów w stop n iu o w ie le bardziej w id o czn y m , niż b y to w y n ik a ło z rozw ażań m on o g ra fistk i F anta zego. J a w i się nam pon ad to jako pisarz m ocno zw ią za n y z krajem , jego literaturą, często drugorzędną, a le ty m ja sk ra w iej u ja w n ia ją cą o b ieg o w e p ogląd y i w yob rażen ia.
C hciałbym ob ecn ie u sto su n k o w a ć się do p rop ozycji E w y Ł u b ien iew sk iej, k tóra p olem izu jąc z m oją tezą o zw iązk ach F a n ta zeg o z g en ezy jsk im sy stem em p oety, w y su n ę ła tezę o p o w sta n iu dram atu w d rugiej p o ło w ie 1843 roku. I p o w ią za ła k o n cep cję dram atu z ty m eta p em ro zw o ju m isty k i S łow ack iego, k tóry u k szta łto w a ł się w k ręgu k o n ta k tó w (i p olem ik ) z m y ślą A n d rzeja T ow iań sk iego. S p ra w a jest o ty le istotn a, że hip oteza ta została p od ch w ycon a i zaaprobow ana przez A lin ę W itk ow sk ą w k sią żce pt. L i t e r a t u r a r o m a n t y c z n a 18. T ym sam ym h i p oteza zaczyna n ab ierać cech p arad ygm atu .
P rob lem d ato w a n ia F a n ta ze g o za jm u je w recen zow an ej k sią żce szczególn e m iejsce. Jest to k siążk a na ogół p isa n a rzeteln ie, w sposób w sk a zu ją cy na lo j a l n ość w ob ec tra d y cji bad aw czej. Tam gd zie autorka zajm uje się czasem p ow stan ia d ram atu, sy tu a cja u lega ra d y k a ln ej zm ian ie. Obok a rg u m en tó w za słu g u ją cy ch na u zn an ie (niezb yt liczn ych ) p o ja w ia ją się uproszczenia, przeoczen ia i „p rzeoczen ia”, ten d en cy jn e o d czy ty w a n ie b ad an ych fa k tó w . T en sposób p ostęp ow an ia, k tóry sc h a ra k tery zo w a łem już przy o m a w ia n iu p roblem u zaw iązk u p ieśn i VII C, d om inuje n ie s te ty w ca ły m d otyczącym datow an ia w y w o d zie autorki.
R zecz jest o ty le za sta n a w ia ją ca , że dla p o d sta w o w y ch celó w pracy datow an ie
Fa n ta zeg o na drugą p o ło w ę 1843 r. n ie jest w c a le p otrzebne. T eza o p rzełom ow ym
ch arak terze d ram atu da się także utrzym ać przy łą cze n iu go z o b ja w ien iem g e n ezy jsk im . Ironia, której sto so w a n ie w p racy nad d alszym i p ieśn ia m i i red a k cja m i B e n io w s k i e g o je s t ew id en tn e, w sp ó łistn ie je w p o em a cie z m isty k ą i ta k ie w sp ó ł is tn ie n ie m ieści się w ro m a n ty czn y m k sz ta łc ie tej u n iw ersa ln ej k a teg o rii e ste ty c z nej. P o w sta je pytan ie: po co ta cała zabaw a? A le gra została rozpoczęta, alea
ia cta est.
M yśl T o w ia ń sk ieg o je s t w F a n t a z y m w o c z y w isty sposób czyteln a, ch ociażby w o d w o ły w a n iu się do k o n cep cji ton ów , o czym w sp o m n ia ł J u liu sz K lein er, czy w k on cep cji pokory, o czym p isa łem w sw o im w stę p ie do w y d a n ia u tw o ru w „B ib lio tece N a ro d o w ej”. N ie jest to jed n ak m y śl dla k szta łtu dram atu i dla w y m o w y tragiczn ego k o n flik tu zasadnicza.
P ozornie w y g lą d a na to, że p r z e c iw sta w ie n ie dum n ego a r ty sty i p okornego 17 C. N o r w i d , O J u li u s z u S ł o w a c k i m . W: P i s m a w s z y s t k i e . Pod red ak cją J. W. G o m u l i c k i e g o . T. 6. W arszaw a 1971, s. 463. P odobne za p om n ien ie o sp ra w ie narodow ej w y ty k a Jan R esp ek tom w zarzu con ym przez p oetę fra g m en cie d ia lo g u z Idalią ( S ł o w a c k i , D zieła w s z y s t k i e , t. 10, s. 256).
R E C E N Z JE
379
p rostaka zaw dzięcza poeta w ła śn ie T ow iań sk iem u , o czym tak p rzek on yw ająco pisze autorka na stro n icy 68. A le to ty lk o pozór. I S łow ack i, i T ow iań sk i w różn y czy podobny sposób p od ejm u ją topos bardziej ogólny. U S łow ack iego jedna z w e r sji tego toposu pojaw iła się jeszcze w K o r d i a n i e 19. N a początku la t p ięćd ziesią tych podobny tem at podjął C yprian N orw id w w ierszu K o n c e p t a Ewangelia .
Jak w iadom o, T ow iań sk i atak ow ał rom an tyczn y estetyzm i p iszących „piękno d u ch ó w ” po to, aby p od w ażyć w ogóle sens tw órczości litera ck iej. In aczej S ło w a ck i, który (co podkreśla autorka) p rzeb u d ow yw ał sw ój w arsztat p o ety ck i z m yślą o słu żb ie n o w y m w artościom i m im o urzeczenia filo zo fią — z poezją się p rzecież n ie rozstaw ał. O w a „rew aloryzacja” tłu m aczy się ty le ż w p ły w a m i T ow iań sk iego, co a tm osferą ó w czesn y ch d ysk u sji o sztu ce i jej sp ołeczn ej fu n k cji. Taka d ysk u sja toczyła się już w M ick iew iczo w sk im salon ie w a rsza w sk im i toczy się dzisiaj, 0 czym p rzyp om n iał C zesław M iłosz w sm ętn ym artyk u le Szlach etn ość, n i e s t e t y 20. A le w arto m im o to przytoczyć dw a cy ta ty z ó w czesn y ch dysk u sji, p ióra to w ia ń - czyk a S ew ery n a G oszczyńskiego i n ie zw iązanego z M istrzem an i ze S ło w a ck im — S ta n isła w a R op elew sk iego.
P ierw szy z nich pisał: „Poeta rodzi się n ie dla pisan ia p ięk n y ch w ierszy , ale żeb y za ich p ośred n ictw em n a tch n ien ie sw oje zam ien iał w czyny, to jest pop ych ał ku nim sp ołeczność i sam szed ł w p ierw szy m szeregu, a czyn jest to sam o co p o św ięcen ie się ” 21.
W epoce, w k tórej W a l le n r o d sta ł się B elw ed erem , zdaw ano sobie sp raw ę, że ta k ie zaan gażow an ie m oże się u jem n ie odbić na poziom ie a rtystyczn ym . M im o to ap robow ano je w całej p ełni. S ta n isła w R op elew sk i p isa ł m .in.: „A je ż e li to jest fa łszem w rzeteln y m pojęciu sztuki, to nas u sp ra w ied liw ią n astęp n e p ok olen ia, że rob iąc broń ze w szy stk ieg o dla w y w a lczen ia im w oln ości, n a b ija liśm y k u sze b lo k a m i m arm uru, zam iast ciosać posągi, a dłuto, przeznaczone w y d o b y w a ć piękno z epoki, zm ien ia liśm y na szty let, aby n im sięgać serca w rogów ” 22.
N ie sposób oprzeć się reflek sji, jak bardzo to sfo rm u ło w a n ie przypom ina p a m iętn e sło w a S ta n isła w a P ig o n ia o K rzysztofie B aczyńskim !
M am y zatem do czy n ien ia z k o lejn y m toposem , do którego zależnie lu b n ie za leż n ie od sieb ie n a w ią zy w a li w p rzeczuciu k o lejn eg o p rzełom u d ziejow ego za rów n o T ow iań sk i, jak i S łow ack i.
N a są sied n iej, 69 stro n icy czytam y: „S form u łow an e języ k iem m isty k i e k sta tyczn ej żąd an ie Idalii: »D ucha w ręce tw o je / W tw e usta ducha m ego...« im p li k u je np. w k o n tek ście p ozaliterack im czynność m agiczną, jaką u to w ia ń czy k ó w b yło »uderzenie kogo duchem « czy » w y silen ie ducha«, obnażając tym sam ym , d zię k i p ołączen iu język a lir y k i m iłosn ej z frazeologią m istyczn ą, n ieb ezp ieczn ie d w u znaczny, ero ty czn y p od tek st ow ych »ak tów w iary«, p ochodzących z »rozpalenia w yob raźn i«”.
K ażda rzeteln a in terp retacja tej scen y w in n a zacząć się od pytan ia: kto to 1 gd zie p o w ied zia ł „Ojcze, w ręce tw e p olecam ducha m ojego”?
N a to m ia st sposób dow odzenia a u tork i przypom ina referat p ew n ego o św ie c e n io w eg o rew elatora, k tóry od k ryw ając elem en ty lu d ow ości w badanej przez sieb ie ep oce, ilu stro w a ł sw oją tezę w ierszy k a m i o K a si i S tasiu oraz igraszkach m iło s
19 Zob. M. I n g 1 o t, M y ś l h is to r y c z n a w „K o r d ia n i e ”. W rocław 1973, rozdz. 4, podrozdz. „ M ę d r e k ” i „p r o s t a k ”.
20 Cz. M i ł o s z , Szlachetn ość, n ie s te t y . „K u ltu ra” (Paryż) 1984, nr 9.
21 S. G o s z c z y ń s k i , S t a n o w i s k o p o e t ó w w społ eczn ości . W: D zieła z b i o r o w e . W ydał Z. W a s i l e w s k i . T. 3. L w ó w 1910, s. 347. (Pierw odruk: 1843).
22 S. R o p e l e w s k i , W s p o m n ie n i e o p i ś m i e n n ic t w i e p o l s k i m w E m igracji.
(P ierw odruk: 1840). Cyt. za: H. S t a n k o w s k a , L it e r a tu r a i k r y t y k a w cza s o
n y ch tych „ lu d o w y ch ” b oh aterów . W d y sk u sji nad ow ym refera tem jed en z jej u czestn ik ó w z a u w a ży ł sk rom n ie, że — być m oże — m am y tu isto tn ie do czyn ien ia ze sty liza cją lu d ow ą, n iem n iej jed n ak w a rto w ied zieć , iż w cy to w a n y ch tek stach chodzi o K atarzyn ę II i S ta n isła w a P on iatow sk iego.
N a zw ią zk i Fajita zego z g en ezy jsk im sy stem em p oety w sk a z y w a łe m w ie lo k ro tn ie w e w sp o m n ia n y m w stę p ie i w p rzyp isach do w y d a n ia dram atu w „B ib lio te c e N a ro d o w ej”. N ie b ęd ę za tem p o w ta rza ł sw o ich a rgu m en tów , gdyż są one p o w szech n ie dostępne. P o w szech n iej niż, n iestety , k siążk a E w y Ł u b ien iew sk iej, w y dana za led w ie w n a k ła d zie 2500 egzem p larzy! U sto su n k u ję się ty lk o do tych p artii m oich w y w o d ó w , k tó re b ezp ośred n io lu b pośrednio k w e stio n u je autorka książk i.
In terp retu ją c sta n p sy ch iczn y Id a lii, u ja w n io n y w m on ologu o tw iera ją cy m II a k t dram atu, dostrzegła Ł u b ien iew sk a m ożliw ość tłu m a czen ia m onologu i k on
cep cji obrazow an ia w k o n te k śc ie g e n e z y jsk im bądź też w ob ręb ie „fan tazji to - w ia n is ty c z n y c h ” (s. 58). P od ob n a a ltern a ty w a za ry so w u je się — d odajm y — w in n y m z p rzy ta cza n y ch przez au tork ę p rzyk ład ów . M ow a o n a stęp u ją cy ch sło w a ch Id a lii, sk iero w a n y ch do R zecznickiego:
Choć w ię c spod tw o ich szarych, w ęży ch p o w iek O drażająca szła skra... n ie szla ch etn e
Choć z cieb ie jak ieś pary w y ch o d ziły I o d rażały m n ie in sty k te m ducha... T y lem zdobyła, że m i się sta ł m iły T w ój w id o k — [...] [akt III, w . 309— 314]
A u tork a w y k lu c z y ła m o żliw o ść p o w ią za ń - g en ezy jsk ich w p ierw szy m w y p a d k u (m im o e w id en tn ej, w y k a za n ej p rzeze m n ie sty listy czn ej zb ieżn ości w y p o w ie dzi Id a lii z o d p o w ied n im i fra g m en ta m i G e n e z is z Ducha), n ie dostrzegając w ogóle m o żliw o ści ta k ich p o w ią za ń w drugim z p rzy ta cza n y ch przyk ład ów . P rzytaczając dla p op arcia sw o ich tw ierd zeń w ie lc e od erw an e od tek stu dram atu d y w a g a cje m istrza A n d rzeja o „gad ach ” i k o n ia ch arab sk ich (s. 58, przypis 19), op ow ied ziała się w rezu lta cie za in n ą n iż g en ezy jsk a w y k ła d n ią o m a w ia n y ch sy tu a cji. T ym bardziej, iż — jej zd an iem — p o jęcie eg za lta cji w p row ad zon e przez Id alię po roz m o w ie z R zeczn ick im (akt III, w . 449— 452) nie m ogłob y zostać sfo rm u ło w a n e w ok resie g en ezy jsk im . B y ł to w te d y term in dla p o ety obcy, k tórego n ie ap ro bow ał.
R acja, b y ł to i w F a n t a z y m term in już p rzezw y ciężo n y , ty lk o w zu p ełn ie in n y m sen sie. K ied y w e r sy 449— 452 a k tu III p rzea n a lizu jem y w ś w ie tle w y p o w ied zi Id a lii z początk u a k tu II, za ry so w u je się zu p ełn ie in n e ro zu m ien ie sło w a „egzal ta cja ”. Id alia stw ierd za tam b o w iem w yraźn ie:
[...] ja eg za lto w a n a ,
M ó w i ą . . . d latego w ła śn ie — przeb aczyłam ... [akt II, w . 9— 10; podkreśl. M. I.] I w ten sposób sy g n a lizu je, iż sło w o „eg za lta cja ” fu n k cjo n u je w utw orze jako „p rzezw isk o”.
W każd ym dram acie sp o ty k a m y się z sy tu a cją sc e n ic z n ą 28, k ategorią n a d rzędną w p o czy n a n ia ch in terp reta cy jn y ch . W jej też ram ach w y p a d n ie zastan ow ić się n ad fu n k cją o m a w ia n y ch fra g m en tó w .
28 Przez sy tu a cję scen iczn ą rozu m iem — za A. N a t e w e m (Das D ra m a t is c h e
u n d d a s D ram a. W elge 1971, s. 31— 40) — p rezen tację zdarzenia p otęgu jącego n a
p ięcie i „zn aczącego” w ciągu p odobnych n ap ięć zarów n o w e w n ą trz zdarzeń o p i sy w a n y ch w d ram acie, jak m ięd zy p rzestrzen ią scen iczn ą a tea tra ln ą (p ozasce niczną).
R E C E N Z JE
381
Co w ie m y o Id alii do m om entu jej bolesnej spow iedzi? F an tazy p orzu cił ją i bez w y ja śn ie ń w y je c h a ł z W łoch do kraju. Ona p rzyjech ała za nim . Z rozm ow y sp row ok ow an ej przez R esp ek tow ą, nadzw yczaj dla Id a lii upokarzającej, d ow iad u jem y się, że sw o je z nią zerw a n ie F an ta zy m o ty w u je różnicą p ogląd ów na m iłość. F an tazem u n ie odpow iada koncepcja uczucia, w k tórym m iłość łączy się z w iarą, w im ię zw ią zk ó w o ch arakterze bratersk o-siostrzan ym . Jest to zatem kon cep cja m iło ści o góln om istyczn ej, zalecanej zarów no przez św . P aw ła, jak i przez m istrza A n drzeja, n ie m ów iąc już o cerem on iach w oln om u larsk ich .
Co w ie m y o Id alii po jej spow ied zi-m on ologu ? Z rezygn ow an a boh aterk a za m ierza spędzić resztę życia na sam otn ym i sam otn iczym (dom ek ks. L ogi) rozpa m ięty w a n iu sw o jej przeszłości. W ybacza szczęśliw ej ry w a lce i w m arzen iach u p o dobnia się do staropolskiej m atrony, patrzącej na życie w sp ó łczesn y ch z dystansu w ie k u i d ośw iadczenia.
P o d słu ch a n a rozm ow a S te lk i z Jan em zm ienia jej zam iar. Pow odow rana roz paczą, prosi Jana o pom oc. Id alia zdaje sobie spraw ę, iż jej p ropozycja m u si zra nić dum ę Jana. D latego też n ie odsłania w szy stk ich m o ty w ó w sw ojej propozycji, zakładając, że Jan n ie b ędzie ich w stan ie pojąć. Jak prorokini, określa się m ia n em „ w cześn ie urod zon ej”. Prośba Id a lii w yn ik a b o w iem z tak iej k o n cep cji m o raln ości, która stan ie się rzeczy w isto ścią „ledw o za k ilk a ty s ię c y la t”, z ch w ilą gdy człow iek osiągn ie poziom m oraln y anioła. C zyli gdy w ejd zie w reszcie (w do m yśle: po w ie lu p rzem ian ach duch ow ych ) „w czarodziejskie ty ch a n io łó w k o ło ” (akt II, w . 320).
Z daniem E w y Ł u b ien iew sk iej a n io ł w w yp ow ied ziach Id alii n ie ma p ro w en ien cji g en ezy jsk iej. „W ydaje się raczej, że m a on postać n aw iązu jącą do tr a d y c y j n y ch w yob rażeń relig ijn y ch i estetyczn ych , k tórych p rzy w o ła n ie bardziej byłoby zrozu m iałe na tle, p rzyk ład ow o, m eta fizy k i K rasiń sk iego niż w m istyczn ej k o n cep cji G en ezis [...]” (s. 61).
M ożna by w p raw d zie zapytać: cóż w sp óln ego z tra d y cy jn ie p ojm ow an ym i w y o b ra żen ia m i r elig ijn y m i m a k on cep cja „przeanielenia s ię ” człow iek a na ziem i — n ie w niebie? A le w zak resie an gelologii nie czuję się kom peten tn y. P rzypom nę tylk o, że w p rzyp isie do cytow an ego fragm en tu w y p o w ied zi b oh aterk i o an iołach w sk a z y w a łe m na zbieżność obrazow ania poety w F a n t a z y m z fra g m en ta m i P o
c z ą t k u p o e m a t u o ta j e m n i c a c h g e n e z y j s k i c h ^ . W idocznie autorki ten w y w ó d n ie
przekonał, skoro o nim n ie w spom ina.
Z a sta n ó w m y się zatem nad om aw ian ą sytu acją sceniczną. I zap ytajm y, skąd u „ eg za lto w a n ej” b ohaterki taka prorocza w izja. W izja ta p o w sta je w w yn ik u szczególn ego u n iesien ia i jest ek spresją u czucia rozpaczy. S ytu acja w scen ie 3 aktu II i scen ie rozm ow y z J a n em jest b ow iem p arałeln a do sy tu a cji op isan ej w e w sp o m n ia n ej już „ n ajp óźn iejszej” red ak cji С p ieśn i VII B enio w sk ieg o . P isa łem o tym i w e w stę p ie do w y d a n ia B N -ow sk iego. Tam też, pow ołu jąc się z k o lei na tzw . ‘fragm en t I B e n io w sk ie g o , czy li odm ianę dalszego ciągu p ieśn i VI C, z P ró b ze s p o le n ia [...], p isałem , jak to tęsk n ią ca za B en io w sk im A niela:
[...] z dziw ną k och an k i rozpaczą,
D oszła... do czego św ia t po ob jaw ien iach D ojdzie... że św ia t te n jest d u ch ów robotą 2S.
K olej na scen ę sp otk an ia b ohaterki z R zecznickim . R zecz w tym , że S ło w a ck i w sy stem ie g en ezy jsk im n ie m ów i ty lk o ogólnikow o o gadach, jak T ow iań sk i, lecz w y ra źn ie p o słu g u je się ok reślen iem „ w ą ż”. I tak np. w Dia lo gu t r o i s t y m parze „d u ch ów c zy sty ch ” (kochanków ?) p rzeciw sta w io n y jest duch sk a la n y b łąk an iem
24 I n g i o t , k om en tarz w: ed. cit., s. 70, 71. 25 I n g 1 o t, ed. cit., s. L X IX .
się po k szta łta ch . T en duch, fig u ra K aina, „raz o d stą p iw szy od celu dla zab aw y z form ą, coraz tru d n iejszą m ia ł drogę i coraz w ięcej trudu i coraz w ię c e j bólu w w ę ż o w y c h ciałach i d ocisku, aż n areszcie w y t r y s n ą ł w lu d zk ość jak fo n tanna, w p ra w d zie z b ru d u oczyszczona, a le p a m ięcią brudu do zab rudzenia n o w eg o ła tw a ...” 28. T en d uch u k azał się k och an k om „z zap alon ym i ogn iem w ężo w y m o czym a” 27. I zad an iem k o ch a n k ó w b ędzie p od n oszen ie go do a n ielstw a.
P rzyp om in am sło w a Idalii:
C hoć w ię c spod tw o ich szarych... w ęży ch p ow iek O drażająca szła skra... [...]
[ ]
T y lem zdobyła, że m i sta ł się m iły
T w ój w id o k — [...] [akt III, w . 309— 314]
Dobra in ten cja Id a lii p ły n ę ła z o garn iającego ją w ted y u czu cia m iłości. I n ie · doprow adziła w ó w cza s do p rzem ian y R zeczn ick iego. Z taką przem ian ą sp otyk am y się jednak w ciągu dialogu. „W ąż” p rzem ien ia się w „czło w iek a ”:
P rzecięż — człow iek... G d y ból m u w sz y stk ie zęb y p o w y ry w a ł, Z acierp iał sercem ... krw ią... i t r y s n ą ł z p ow iek
Isk rą człow ieka... [...] [akt III, w . 428— 430; podkreśl. M. J.] Tak w y g lą d a „ w y tr y śn ię c ie ” w ęża — poprzez ból — „w lu d zk o ść”. P od ob n ie ja k w G e n e sis z D ucha — poprzez k r e w 28.
P oeta rozb u d ow ał k w e s tię Id a lii w u stęp ach p orzuconych, w ią żą c jej dalsze w y p o w ied zi z g en ezy jsk ą , podm orską „k ołysk ą d u ch ów ” 29. T ych fra g m en tó w do g łó w n eg o te k s tu n ie w p ro w a d ził. Z ap ew n e dlatego, że p o stęp o w a n ie Id alii okazało się sk ażon e su b iek ty w izm em i n a m iętn o ścią . U leg a ją c m .in. p resji R zeczn ick iego, a le tak że liczą c się z rea k cją F an tazego, zaczyna od gryw ać rolę p orw an ej.
W D ia lo g u t r o i s t y m ta k ie „ sk ażen ie” zostało p rzew id zian e. K och an k ow ie, u rze czen i p ozorem i „zap alen i żądzą”, m ogą u lec „ w ę ż o w i”, sta ją c się n iew o ln ik a m i f o r m y 80. T ak się sta je z Idalią. N a k o n cie Id a lii m am y p arę p oczyn ań d y k to w a n y ch z m y słem in trygi, ja k in sp iro w a n ie d ziałań B aszkira, o d b ieran ych przez F an tazego jak o afron ty w o b ec n iego, i p od rzu cen ie D ian n ie sztam bucha, a n a stęp n ie zaaran żow an ie sp otk an ia k o ch a n k ó w (akt IV, sc. 12). W tedy to w poczuciu du m y Idalia sty liz u je się n a boga czasu, Satu rn a, u ja w n ia ją c in k lin a cje „p ogań sk ie” (akt IV, s. 310—313). G łó w n a jej w in a (spow iada się z n iej F a n ta zem u przed p rze w id y w a n ą śm iercią) p o leg a ła jed n ak na o d g ry w a n iu z p rem ed y ta cją — w odruchu w sp a n ia ło m y śln o śc i w o b ec R zeczn ick iego — pogań sk iej ro li D ejan iry. W obu w y padkach p ogań sk a form a zo sta je starta na proch i k o ch a n k o w ie u ja w n ia ją sw oje lu d zk ie oblicza.
P rzyjęta w recen zo w a n ej tu k sią żce in terp reta cja p ostaci Id a lii, w m oim prze k on an iu m y ln a , bo w e fe k c ie p rzyzn ająca jej rolę jak b y b oh aterk i sztu k i m ie sz czań sk iej, gd zie m isty k ę tra k tu je s ię jako e fe k to w n y pozór (s. 178), je s t jednak w ew n ętrzn ie k o n sek w en tn a . Z u p ełn ie in aczej m a się rzecz z in terp retacją k lu czo w ej postaci d ram atu, jak ą je s t M ajor.
P ostać to z innej r z eczy w isto ści, a zarazem osob ow ość jednoznaczna, a u te n tyczna. W p r z e c iw ie ń stw ie do in n y c h n ie p o d ejm u je on k o m ed io w ej g r y a n i ze
26 S ł o w a c k i , D zieła w s z y s t k i e , t. 14, s. 311. P od k reśl. M. I. 27 Ib i d e m , s. 312.
28 I b i d e m , s. 59— 60.
29 Zob. I n g 1 o t , ed. cit., s. X X X II— X X X III. Trzeba dodać, że Ł u b ien iew sk a pom ija całą obszerną a rg u m en ta cję tam zaw artą.