Ewa Kraskowska
"Wielojęzyczność literatury i
problemy przekładu artystycznego",
pod red. Edwarda Balcerzana,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź
1984 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 76/2, 370-376
W p o sta w ie iron iczn ej ob jaw iają się, zdaniem L aguny, cztery p o d sta w o w e cele iro n isty : 1) cel dyd ak tyczn y, ożyw ion y już w ironii S ok ratesa; 2) p ragn ien ie prze z w y ciężen ia chaosu, o siągn ięcie harm onii; 3) n azw an ie an ty n o m ii fu n d u ją cy ch r ze czy w isto ść; 4) od n a lezien ie m etod sam oobrony człow iek a zagrożonego przez byt.
„C ele ir o n isty ”, opatrzone przecież w ie lo w ie k o w ą tradycją w historii id ei, zo s ta ły w pracy L agu n y p ojęte zb yt w ąsk o. Np. in ten cja sam oobronna jed n o stk i zo sta ła sprow adzona za led w ie do ironicznego odrzucenia k o n w en cjo n a ln eg o sp osob u m y ś le n ia i zach ow an ia (salon, rzeczyw istość kon w ersacji), p o m in ięty zaś został a sp ek t w o ln o ścio w y iron ii jako sam oograniczenia. W ątp liw ości budzi także jed n o zn aczn e i w ą sk ie rozu m ien ie k o n w en cji litera ck iej, w e d le k tórego jest ona jed y n ie go rsetem zryw an ym przez dopom inającą się o nagą p raw dę ironię. Z n ak om ity iro n iczn y ratunek m ogła n ieść przecież ow a k on w en cja w ła śn ie, jak m a to m iejsce w F a n ta z y m , w O d zie z B e a t r i x N orw ida, w e fra g m en cie na tem a t „...odyzm u”
■w B e n i o w s k i m i \
T eleologiczn e asp ek ty ironii, poczucie sprzeczności i p oczu cie w y ższo ści pod m io tu, u jm u je autor na sposób p sych ologiczn y, proponuje, by każdorazow o od szu k iw ać osob n icze źródła p o sta w y iron iczn ej. Stąd d y rek ty w a badaw cza, by k ażd y p rzyp a dek iron ii rozpatryw ać na szerokim tle g en etyczn ym . A p el o in d y w id u a liza cję iro n iczn ej lek tu ry sp otk ał się jednak z szab lon ow ą argu m en tacją tezy autora: jakże często p rzyw ołu je on dla ilu stra cji jak iegoś zjaw isk a tw órczość p oety, prozaika tra k to w a n ą en bloc. Tak sta ło się z N orw id em , S ło w a ck im — ty m i w ła śn ie, k tórzy ż y li w dom u ironii.
Z naczenie pracy P iotra L aguny p olega n ie ty lk o na trudzie zebrania i op isa n ia w ie lu optyk teoretyczn ego u jm ow an ia ironii; tak że na odw adze u ja w n ien ia w ie lu trudności, jakie czekają przyszłych m on ografistów zagadnienia. Ta p ion iersk a rozpraw a, szczerze przyzn ająca się w ostatn iej sw ej części do n ieścisło ści, uproszczeń i b łęd ów , stała się przecież fa k ty czn y m k rok iem naprzód w p o lsk iej r e fle k sji o ironii.
W ł o d z i m i e r z S z t u r c
W IELOJĘZYCZNOŚĆ LIT ER A TU R Y I PRO BLEM Y PR Z E K Ł A D U A R T Y STYCZNEG O . Stu d ia pod redakcją E d w a r d a B a l c e r z a n a . W rocław — W ar sza w a — K raków — G dańsk—Łódź 1984. Z akład N arod ow y im ien ia O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o P o lsk iej A k ad em ii N auk, ss. 266. „Z D ziejów Form A rty sty czn y ch w L iteratu rze P o lsk ie j”. Tom L X IV . K o m itet R ed ak cyjn y: J a n u s z S ł a w i ń s k i (red. naczelny), E d w a r d B a l c e r z a n , K a z i m i e r z B a r t o s z y ń s k i .
N o w y tom serii „Z D ziejów Form A r ty sty czn y ch w L iteratu rze P o lsk ie j” n osi ty tu ł na pozór ty lk o o czy w isty . J eśli zastan ow ić się nad tą form u łą, to, po p ie r w sze, od eśle nas ona do tak ich trw a le już w k o m p o n o w a n y ch w naszą tran slatologiczn ą św ia d o m o ść k siążek , jak O sz tu c e tł u m a c z e n ia , P r z e k ł a d a r t y s t y c z n y czy P isa r ze
p o ls c y o sz tu ce p r z e k ł a d u *, ale po drugie — uderzy sw oją, w porów n an iu chociażby
do w y m ien io n y ch ty tu łó w , n ieostrością i pojem n ością. J e st w ty m ty tu le jak g d y by ślad w ah ań redaktora tom u, p róbującego znaleźć h asło dość p recyzyjn e, a zara
1 O sz tu c e tłu m a cz en ia . P raca zbiorow a pod red ak cją M. R u s i n k a . W rocław 1955. — P r z e k ł a d a r t y s t y c z n y . O sz tu c e tł u m a c z e n ia księga druga. P raca zbiorow a pod redakcją S. P o 11 а к a. W rocław 1975. — P is a r z e p o ls c y o sz tu c e p r z e k ła d u .
R E C E N Z J E 3 7 1
zem na ty le u n iw ersa ln e, ab y m ogło objąć i oznaczyć różnorodność tem a ty czn ą i m etod ologiczną w szy stk ich p o m ieszczo n y ch w k siążce prac.
D alsze śla d y w a h a ń o d n ajd ziem y w S ł o w i e w s t ę p n y m . Z w y k le p race zbiorow e tej serii rozp oczyn ają się ty lk o k rótką n otatk ą od redaktorów , tym razem jed n ak n ie sposób oprzeć się w ra żen iu , że w sp ó łtw ó rcy om aw ian ego tom u o d czu w a li po trzebę u sp ra w ied liw ien ia fa k tu , iż n iek tó re z tek stó w zajm ują się p rob lem atyk ą tran sla to lo g iczn ą troch ę ja k b y na m argin esie, m im och od em i raczej w k o n sek w en cji p od ejm ow an ia tem a tó w zu p ełn ie in nych. I tak się składa, że te w ła śn ie tek sty nadają ton całej k sią żce, są n a jciek a w sze i n ajbardziej w artościow e, a n iek ied y w ręcz pasjon u jące. Z d ecy d o w a n ie rację m a E dw ard B alcerzan, tak i w sk a zu ją c cel ow ego „rozch w ian ia” gran ic tran slatologii: „Chodzi n ie ty lk o o to, ab y przekład rozum ieć na tle tw ó rczo ści ory g in a ln ej, a le i o to, ab y m ech an izm y tłu m aczen ia p o j m ow ać jako m od ele k o m u n ik a cji litera ck iej w o g ó le” (s. 8). Spróbujm y to p ow tórzyć w n ieco in n ych słow ach . C hodzi n ie o to, ab y w zjaw isk u p rzekładu d ostrzegać sw eg o rodzaju o sob liw ość, o d ch y len ie od n orm y k om u n ik acyjn ej, a le żeby w id zieć w nim przede w sz y stk im regu larn ość, p o d o b ień stw o do in n ych asp ek tó w języ k o w ej (szerzej: znakotw órczej) d ziałaln ości człow iek a.
S k ład ające się na tom prace, m im o że tak różnorodne, u w id oczn iają przecież sk łon n ość do łą czen ia się w p ew n e k o n stela cje — czy to ze w zg lęd u na śla d y zb ież n ości tem atyczn ych , czy też na sk u tek d ających się u sta lić p o k r e w ie ń stw i p o w i n o w a ctw m etod ologiczn ych . T e u k ład y m ają na ogół charakter dość o tw a rty i n ie sposób ch yb a byłob y p od zielić lo g iczn ie i k o n sek w en tn ie k siążk ę na części gru p u jące te k sty z jak ich ś p rzyczyn podobne. A jed n a k ca ły zbiór odznacza się p e w n ą oso bliw ością: podczas le k tu r y k o lejn y ch rozp raw n ieu sta n n ie od zyw ają się ech a po przedzających, n iek tó re id ee, p o m y sły czy ty lk o drobne na pozór sp o strzeżen ia p o w tarzają się w ielo k ro tn ie, w różnych sfo rm u ło w a n ia ch i ujęciach , i to p ozw ala w końcu u w ierzyć, że m ech a n izm y przekładu, tak jak in n e zjaw isk a a rty sty czn e, poddają się p rzecież n a u k o w ej ob serw acji i opisow i.
J eden z tak ich p o m y słó w , dość już zresztą rozp ow szech n ion y, p olega na w i dzeniu sztuki p rzek ład u jako odm iany sztu k i in terp retacji. W tym u jęciu tłu m acz jest przede w sz y stk im c z y teln ik iem i od k ryw cą sen só w dzieła litera ck ieg o , a pro b lem jego k o m p eten cji au torsk ich zostaje o d su n ięty na d alszy plan. R ozpoczynająca tom rozpraw a E w y S za ry -M a ty w ieck iej O c z y t a n iu i p r z e k ł a d z i e tę w ła śn ie k o n cep cję próbuje poddać p recy zy jn ej a n a lizie teoretyczn ej, stosu jąc do teg o celu aparat p o jęcio w y w y w o d z ą c y się z dw óch źródeł: w sp ó łczesn ej r e fle k sji h erm en eu - tyczn ej i lin g w isty c z n y c h rozw iązań szk oły k o p en h a sk iej. T łu m aczen ie to proces
sem io sis p olegający p rzed e w szy stk im na „od n iesien iu się tłu m acza do sy g n a łó w
zn aczen iow ych za w a rty ch w obcojęzyczn ym te k ś c ie ” (s. 10), ich an a lizie oraz — w k ońcu — id en ty fik o w a n iu ze znakam i język a przek ład u i reprodukcji w tym że język u . „C elem o sta teczn y m jest w ię c rea rty k u la cja ciągu zn ak ow ych sk ła d n ik ó w sen su oryginału w ra z z od p ow ied n im zrek om p en sow an iem m o żliw y ch ich n ie a d e - k w a c ji w język u p rzek ła d o w y m , by ten rea rty k u ło w a n y ciąg m ógł b yć ró w n o w a żn y z tek stem o ry g in a ln y m ” (s. 10). Tak up orząd k ow an e p ostęp ow an ie p ercep cy jn e upo d obnia przek ład an ie do a k tu lek tu ry , w k tó ry m isto tn ą rolę od gryw ają fa z y an a lizy, rozum ienia, in terp reta cji i — reprezen tacji. R óżnica polega m. in. na stop n iu udziału „kontroli św ia d o m o śc io w e j” i „k orek ty te k s to w e j”, zw łaszcza w fa zie re prezentacji. K on trola i k orek ta p rod u k tów rep rezen tacji jest podczas „ z w y k łe j” lek tu ry zjaw isk iem p ożąd an ym , ale w pracy tłu m acza sta je się konieczna. Z astoso w a n ie rozbudow anego sch em a tu sem io sis w e d łu g H jelm slev a jest autorce p o trzeb n e dla u w o ln ien ia się od uproszczonego sposobu p ojm ow an ia isto ty przek ład u ^ako przek azyw an ia tego sa m eg o signifié za pom ocą in n ojęzyczn ego signifiant.
R ozpraw a S z a r y -M a ty w ie c k ie j to jed y n a w ty m tom ie praca ściśle teorety czn a ; jej autorka od w a żn ie rezy g n u je z ja k ie jk o lw ie k p róby „p op row ad zen ia” czy teln ik a
przez zaw iłości rozw ażań za pom ocą an alizy w yb ra n y ch p rzed sięw zięć tra n sla to r- sk ich i ich efek tó w , przy tym p osłu gu je się dość u tru d n ion ym sty lem . Jed n ak tra n sla to lo g ia żyje przede w szy stk im k o n k retn y m tek stem , n a jciek a w sze rzeczy d zieją się nie gdzie ind ziej, jak w ła śn ie w m aterii języ k ó w sp o ty k a ją cy ch się ze sobą w d ziele p rzek ład ow ym , i o tym p am iętają n iem a l w sz y sc y p o zo sta li autorzy tom u. Tak się o so b liw ie złożyło, że z teo rety czn y m i u o g ó ln ien ia m i S z a r y -M a ty w ie - ck iej bodaj n ajbardziej k oresp on d u je praca na pozór n ajd alej .od b iegająca od tego, co tra d y cy jn ie p rzy w y k ło się uw ażać za przed m iot tra n sla to lo g iczn y ch o p isó w i analiz. O bszerna rozpraw a J a n in y A b ra m o w sk iej A le g o r e z a j a k o p r o b l e m p r z e
k ła d u w y ja śn ia w p od tytu le, że chodzi o E neid ę czytan ą p rzez M acieja K azim ierza
S a rb iew sk iego. W łaśnie: czytaną, n ie tłum aczoną.
W w y n ik u dokonanej p rzez S a rb iew sk ieg o a legorezy Eneid y, czy li in terp reta cji op artej na d w u stop n iow ej lek tu rze tekstu: po p ierw sze — m im ety czn ej, i po dru g ie — alegoryczn ej, u ja w n ia ją cej u k ryte, głęb sze sen sy, p o w sta ł jak gd yb y m e ta - te k s t zw iązan y z u tw orem W ergiliusza. A b ram ow sk a czyta z k o le i u w a żn ie S ar b iew sk ieg o i pokazuje, że m ech an izm y reg u lu ją ce czyn n ości in terp retatora m ożna o p isy w a ć za pom ocą tych sam ych pojęć, które ok a za ły się n ajbardziej u ży teczn e dla opisania zab iegów tłum acza. Z d etek ty w isty czn ą p asją d em ask u je ad ap tatorsk ie po czyn an ia autora D e p e r f e c ta poesi, który drogą redukcji, a m p lifik a cji, in w ersji i su b sty tu cji dokonuje znaczących p rzesu n ięć w sferze sen só w k o m en to w a n eg o d zieła. P ow iad a A bram ow ska: „N ietrudno pod su m ow ać efe k t tak prow adzonej le k tu ry E n e i d y : dla S a rb iew sk ieg o epopeja sta je się odm ianą tek stu p a r e n e t y c z - n e g o” (s. 83). „Sarm acki H oracy” czyni z k an on iczn ego dzieła an ty k u ilu stra cję św iatop ogląd u w ła sn ej epoki: W ergiliusz okazuje się najbardziej poręczną egzem - p lifik a cją jezu ick ich w zorców p ostęp ow an ia lu dzkiego.
U ży ła m w od n iesien iu do dzieła S a rb iew sk ieg o term in u „ m eta tek st”. T ym sp o sobem zam ierzałam zasygn alizow ać k o lejn e w a żn e zagadnienie, które często ab sor bu je u w agę au torów prac om aw ian ego tom u . C hodzi o taką o so b liw o ść zjaw isk a przekładu, która pozw ala je w id zieć np. w k o n tek ście różnych odm ian sty liza cji, a szerzej — w szelk ich sposob ów k o rzy sta n ia przez litera tu rę z cu d zych tek stó w , d ialogu literatu ry z literaturą. A b ram ow sk a docenia, jak się zdaje, w a g ę problem u, su geru jąc n azw ę „ tran sform acje” (s. 90, p rzyp is 66) dla objęcia w ie lo ś c i zja w isk z n im zw iązan ych (B alcerzan p osłu żył się o statn io ok reślen iem „poetyka rem in i sc e n c ji” 2). M ożna chyba zaproponow ać a ltern a ty w n e p ojęcie „ tek stó w z w ią za n y ch ” * jako bardziej n eu tra ln e ak sjologiczn ie, a ró w n ież zdolne p o m ieścić różnorodność d zieł literack ich i p araliterack ich , k tóre trzeba by tutaj w ziąć pod uw agę. W tym ta k że dzieło przełożone, k tóre n ie p rzestaje być zw iązan e z ory g in a łem n a w et w t e dy, gdy odbiorca n ie posiada żadnych na te n tem at w ia d o m o ści (czasam i n a w et p o d sta w o w ej in form acji ed ytorsk iej); ow o zw ią za n ie pozostaje w ó w cza s w sferze p o ten cjaln ości, czeka na odbiorcę, k tóry u c h w y c i w tek ście sy g n a ły zw iązan ia lub też z in n ych przyczyn zapragnie przep row ad zić kon fron tację z tek stem p o d sta w o w ym . N atom iast b ęd zie przekład tym się ró żn ił od in n ych te k stó w z rodziny n ie - sam oistn ych , zw iązan ych , że bardzo często ch ce on o sw oim zw ią za n iu zapom nieć, p ragn ie udaw ać oryginał, n ie zaś p rzy w o ły w a ć go czy w ch od zić z nim w dialog.
* P o w o łu ję się tutaj na u d ostęp n ion ą m i w m a szy n o p isie p racę E. B a l c e r z a - n a P r z e k ł a d ja k o c y ta t , która w ch od zi w sk ła d tom u zbiorow ego pt. Miejsca w s p ó l
ne (w druku).
8 K orzystam z term in o lo g ii zap rop on ow an ej do n ieco in n ych c e ló w przez S. В a- r a ń c z a k a w artyk u le P r z e k ł a d a r t y s t y c z n y ja k o „ s a m o is t n y ” i „z w i ą z a n y ” o b ie k t
in t e r p r e t a c j i (w zbiorze: Z teorii i h is to rii p r z e k ła d u . M a t e r ia ł y z k o n fe r e n c ji w S z c z a w n i c y . K rak ów 1974).
R E C E N Z J E 3 7 3
O arty k u le A b ra m o w sk iej w a rto p o w ied zieć m oże jeszcze jedno — to, co n ie zaw sze d ostrzega się w pracach n a u k o w y ch . W arto m ia n o w icie zw rócić u w a g ę na jego urodę, na k larow n ość języka, sp ójn ość w y w o d u i lo g ik ę k om p ozycji. J e ż e li w cześn iej w sp o m n ia ła m o d e tek ty w isty czn ej pasji, z jaką autorka tropi p o czy n a n ia S a rb iew sk ieg o , to n ie dla u b arw ien ia sty lu recen zji, a le d latego że w isto cie lek tu ra teg o te k stu w p e w n y m (dobrym ) se n s ie p rzyp om in a czytanie p o w ieści k ry m in a ln ej, w której razem z narratorem sto p n io w o dochodzi się do rozw iązan ia zagadki prze stęp stw a . W tym przypadku „ p rzestęp stw em ” b y ł sw eg o rodzaju ak t in te r p r e ta c y j nej przem ocy w o b ec dzieła W ergiliusza.
O pogłosach cudzej m ow y w tłu m a czen ia ch dzieł obcych na języ k polsk i m ó w ią in teresu ją co d w ie k o lejn e rozpraw y: B a b e l j ę z y k ó w i id ei A n n y S o b o le w sk iej i „O b r a z y j ę z y k a ” w t ł u m a c z e n iu p r o z y p o w i e ś c i o w e j B arbary S ie n k ie w ic z . S o b o lew sk a przypom ina jedyny, jak dotąd, p olsk i przekład osob liw ego d zieła T h o m asa C a rly le’a S a r t o r Resartus. Z y c i e i zd a n ia pang T eu fe ls d rö c k h a , w tr z e c h
księgach. P rzek ład ów , dokonany p rzez Sygu rd a W iśn iow sk iego, pochodzi z r. 1882
i u kazał się w W arszaw ie w „B ib liotece N a jceln iejszy ch U tw orów L itera tu ry E uro p e js k ie j”. T en tra n sla to rsk i w y czy n , zgodnie z tym , co pisze S ob olew sk a, za słu g u je na baczną u w a g ę zarów no teo rety k ó w , jak i p rak tyk ów przekładu, gdyż stop ień sty listy czn eg o i id eo w eg o sk om p lik o w a n ia orygin ału p ow oduje, że w jego in n o ję - zyczn ych w a ria n ta ch w sposób szczeg ó ln ie sk on d en sow an y p ojaw iają się śla d y tru d ności, z jakim i za w sze boryka się tłu m acz litera tu r y p ięk n ej. „Sartor R e s a r t u s c ie szy się zasłużoną opinią dzieła n iep rzek ład aln ego. U tw ór C a rly le’a ob fitu je w zja w isk a języ k o w e i op eracje sty listy c z n e sta w ia ją ce szczególn y opór w tłu m aczen iu , jak n a sy cen ie n eologizm am i, sty liza cja na przekład z in n ego języka, p a ro d y sty cz- ność, aluzyjność, p rzem ien n ość k ilk u k od ów języ k o w y ch i lite r a c k ic h ” (s. 132).
N ie zatrzym ując się nad św ia to p o g lą d o w ą orygin aln ością pochodzącej z p ie r w szej p o ło w y X I X w . książk i, o czym S o b o lew sk a opow iada n iezm iern ie zajm u jąco, ch ciałab ym zw rócić u w agę na n iek o n w en cjo n a ln y przypadek stylizacji, z jakim m am y tutaj do czyn ien ia. S ty liza cja na przekład z języka n iem ieck ieg o jest w S a r -
to r ze R e sa rtu sie n ie ty lk o dom inantą język ow ą, a le koresp on d u je z n a jg łęb szy m i
sen sa m i dzieła, które m ów i n ajogóln iej o „p rzek ład aln ości sy stem ó w lu d zk ich za ch o w a ń ” (s. 142). P od ob n e sty liz a c je n iejed n o k ro tn ie ocierają się o g ran ice m isty fik a c ji (kazus M acphersona) i bardzo często b y w a ją u ży w a n e jako środek u m o żli w ia ją c y tran sm isję n ow ych w a rto ści id eo w y ch i artystyczn ych . Z punktu w id zen ia tr a n sla to lo g ii jest to p rzypadek bez m ała k u riozaln y, gdyż w y m a g a u w zg lęd n ien ia w p rzek ład zie d w u p oziom ow ej struktury: języka d ocelow ego i języka będ ącego sty liza cy jn y m w zorem .
M ożliw ość dokonania sty liza cji na p rzek ład z obcego język a podw aża tezę g ło szoną m. in. p rzez B alcerzana, że n ie istn ieją lin g w isty c z n e w sk aźn ik i p rzek ła d o - w o ści i jed yn ie znajom ość fa k tó w „zew n ętrzn ych w ob ec d zieła ” p ozw ala stw ierd zić ponad w szelk ą w ą tp liw o ść, czy dany te k st jest orygin ałem czy tłu m a c z e n ie m 4. Z n aczyłob y to m. in., że sty liza cja tak a ob ejm ow ać m oże ty lk o św ia t p rzed sta w io n y d zieła, a z k o lei w ie lu badaczy i p ra k ty k ó w p rzekładu p odkreśla n iem o żliw o ść od d zielan ia in fo rm a cji stem a ty zo w a n ej u tw oru od tej, która „ w p isa n a ” została w jego język. B yć m oże, ud ałob y się u sta lić przyn ajm n iej niek tóre z o w y ch do m n iem an ych jęz y k o w y c h w sk a źn ik ó w p rzek ład ow ości śled ząc zjaw isk a, ja k ie to w arzyszą zw y k le o b jaw om d w u języczn ości, np. in terferen cję na różnych poziom ach sy stem u języka czy też — w p ew n y ch sy tu a cja ch — tzw . przełączan ie k odu *.
4 Zob. przypis 2.
5 P y ta n ie o lin g w isty c z n e znam iona p rzek ła d o w o ści jest jed n o cześn ie p y ta n iem o k o n sek w en cje este ty c z n e tej fu n k cjo n a ln ej odm iany b ilin gw izm u , jaką sta n o w i p rzek ład dzieła litera ck ieg o . F a k t p o ja w ia n ia się tu i ów d zie u tw orów s ty liz o w a
-D rugi z w y m ien io n y ch uprzednio tek stó w , „ O b r a z y j ę z y k a ” w tł u m a c z e n iu p r o z y
p o w i e ś c i o w e j , m ów i o p rob lem ie p rzekładania różnych odm ian fu n k cjo n a ln y ch ję
zyka, gw ar, slan gów , żargon ów czy id iom ów in d y w id u a ln y ch , k tóre ta k w ażn ą rolę o d g ry w a ją zarów no w p ostaciow an iu p o w ieścio w y m , jak i — o g ó ln ie — w k on stru o w a n iu św iata p rzed staw ion ego i św ia ta w a rto ści w prozie n arracyjn ej. B arbara
S ie n k ie w ic z pokazuje na p rzykładzie polsk ich p rzek ład ów w sp ó łczesn ej literatu ry am ery k a ń sk iej (B ellow , V onnegut), w ja k i sposób tłu m acz za p om ocą op eracji a d ap ta cy jn y ch stw arza sty listy c z n y i fu n k cjo n a ln y e k w iw a le n t od m ian m o w y u ży ty ch w tek ście orygin aln ym . W e w stęp n ej części p racy au tork a b ezp ośred n io w sk a zu je n a źródło in sp iracji teoretyczn ej w y m ien ia ją c n a zw isk o M ichaiła B ach tin a, a choć n ie u czy n ił tego w p rost żaden z p ozostałych au torów , to k o n cep cja p olifon iczn ości d zieła litera ck ieg o czy w ew n ętrzn eg o zd ialogizow an ia litera tu r y je s t podskórnie w y c z u w a ln a w n iejed n ej z pom ieszczon ych w tom ie rozp raw i u zasad n ia jego ty tuł. M ow a b ow iem o w ielo języ czn o ści p ojm ow an ej szeroko, n ie ty lk o \v sen sie różn orod n ości języ k ó w etn iczn ych , a le tak że w se n sie w ie lo ś c i k od ów i g ło só w w ła sn y c h oraz cudzych, od zyw ających się w tek ście a rtystyczn ym .
Od „obrazów ję z y k a ” przechodzim y do „obrazów ś w ia ta ”. D w ie prace, A nny L eg eży ń sk iej A r c h i t e k t u r a ś w i a t a p r z e d s ta w io n e g o w p r z e k ł a d z i e i S ta n isła w a B a rań czak a P o e t y c k i m o d e l ś w i a t a a p r o b l e m y p r z e k ł a d u a r t y s t y c z n e g o , p rezentują tę sam ą, bardzo sk u teczn ą m etod ę badaw czą, w ych od zącą od p o m y sło w ej an alizy k on k retn eg o tek stu i k u lm in u jącą w e fek to w n y m u ogóln ien iu . L eg eży ń sk a dla eg zem p lifik a cji przyjm u je p o lsk ie tłu m a czen ia p oem atu N iek ra so w a K o m u się na
R u s i d o b r z e d z i e je i B łok a D w u n a s tu , B arańczak zaś p racuje na m a teria le polsk ich
p rzek ła d ó w in teresu ją ceg o p oety a n g ielsk ieg o drugiej p o ło w y w . X IX , G erarda M an leya H opkinsa. O bie rozpraw y u d ow ad niają w zasadzie tę sam ą tezę, iż — m ó w ią c sło w a m i au tork i p ierw szej z nich: „O ch arak terze tran sform acji św ia ta p rzed sta w io n eg o orygin ału decydują rozw iązan ia sty listy c z n e za sto so w a n e w pro cesie p rzek ła d u ” (s. 205). U B arańczaka teza ta rozw ija się w p rzek on an ie, że język d zieła litera ck ieg o to ta k że jego św iatop ogląd i żaden zab ieg a d a p ta cy jn y d okonany przez tłum acza w w a r stw ie m ik r o sty listy k i n ie m oże p ozostać b ez w p ły w u na stru k tu rę id eow ą tek stu , n a w et je śli jak im ś cudem n ie naruszy ow ej „arch itek tu ry św ia ta p rzed sta w io n eg o ” oryginału. Język sam sta je się św ia te m p rzed staw ion ym i n iek ied y sto so w n iej jest p oczyn ić od stęp stw a od orygin ału w za k resie litera ln y ch se n só w p o szczególn ych słó w (d esygn atów ) a n iżeli zrezygn ow ać z oddania sp ecy ficz n ej organizacji b rzm ien iow ej utw oru.
ó w szkic o polsk ich tłu m aczen iach p oezji H op k in sa jest w a rt szczególn ej u w agi ta k ż e i d latego, że — p om ijając w sz e lk ie in n e jegD w a lo ry —■ w y sz e d ł spod pióra badacza, k rytyk a, tłu m acza i p oety w jed n ej osobie. M am y tu do czyn ien ia z ciek a w y m i dobrze n ap isan ym dokum entem uderzającej k o resp o n d en cji dw óch k on cep cji p o ety ck ich p rzed zielon ych bez m ała stu leciem , z n ieczęsto sp otyk an ym po k r e w ie ń stw e m in telek tu a ln y m i em ocjon aln ym dw óch tw ó rcó w — osam otn ion ego p o e ty -filo z o fa w ik to ria ń sk iej A n g lii oraz czołow ego p rzed sta w iciela p olskiej N o w ej F a li la t sied em d ziesiątych . B arańczak — badacz i k ry ty k p rzek ład u , n ie zapom ina o B arańczaku — p oecie i tłum aczu. K om en tu jąc p o lsk ie w ersje w ierszy H opkinsa a u to rstw a S ity i Ih n atow icza n ie ogranicza się do w sk a za n ia ich n ied o sta tk ó w
n y ch na tłu m aczen iu z obcych języ k ó w (np. fra g m en ty prozy T. P arn ick iego) b y ł b y ty lk o jed n ą z p rzesłan ek p ozw alających w ierzy ć w m ożliw ość u stalen ia rep er tu aru tak ich zjaw isk języ k o w y ch , które d ostrzeżone w tek ście, zrodziłyby p od ejrze n ia co do jego orygin aln ości. J est to, jak m i się w y d a je, p rob lem dom agający się ro zw in ięc ia i u d ok u m en tow an ia o d p ow ied n im i p rzyk ład am i — tu pragnę jed y n ie zw rócić na n ieg o uw agę.
R E C E N Z JE 3 7 5
i zdrad w o b ec orygin ałów , le c z p roponuje w ła sn e, a ltern a ty w n e w a ria n ty , od k ry w a ją c w ten sposób ta jn ik i sw eg o tran sla to rsk ieg o w arsztatu , uzasad n iając p o szcze g óln e d ecy zje i w yb ory. To czy n i jego a rty k u ł atrak cyjn ym n ie tylk o dla c z y te l nika za in tereso w a n eg o p rob lem atyk ą p rzekładu, a le dla każdego, kom u n ieo b o jętn a jest a lch em ia sło w a p oetyck iego.
W ergiliu sz czy ta n y przez S a rb iew sk ieg o , H opkins czy ta n y przez B arańczaka, w reszcie P oe czy ta n y przez L eśm ian a. S zk ic M ichała G łow iń sk iego m ó w i o tw ó r czości p rzek ła d o w ej p o lsk ieg o p oety, a d ok ład n iej — o jego tłu m aczen iach o p o w ia dań Edgara A lla n a P oego d o k on yw an ych , w ob ec n iezn ajom ości a n g ielsk ieg o , na p o d sta w ie ich fra n cu sk o języ czn y ch w e r sji a u torstw a B a u d ela ire’a. K azus L eśm ian a jest dla b a d a cza -tra n sla to lo g a bardzo zajm u jący, m. in. ze w zg lęd u na sp oradyczną d w u języ czn o ść autora, który w e w czesn y m etap ie tw órczości p isy w a ł sy m b o listy czn e w iersze po rosyjsk u ·. G ło w iń sk i jednak tym razem nie sta w ia sobie za cel a n a lizy tech n ik i stra teg ii tran slatorsk ich ; in teresu je go m iejsce i zn aczenie tego k o n k ret n ego cy k lu p rzek ład ów w ca ły m dorobku p oety. J est to w ię c asp ek t, jak na tę p rob lem atyk ę, dość szczególn y i n ieczęsto przez teo rety k ó w tłu m aczeń p o d ejm o w a ny: za leżn o ści m ięd zy in telek tu a ln ą i arty sty czn ą biografią tw órcy a jego d zia ła l n ością tran slatorsk ą. O m aw ian y szkic zw raca u w agę na zw iązki, jak ie zachodzą m iędzy p isa rstw em P oego i L eśm ian a, n ie tylk o w zak resie p o ja w ia ją cy ch się w u tw o ra ch obu au torów m o ty w ó w . D alek o isto tn iejsze, jak stw ierd za G ło w iń sk i, są te zw iązk i, które u ja w n ia ją się w b u d ow ie narracji, w o p ow iad an iu o g ro tesk o w y m i fa n ta sty czn y m św iecie. One to p ozw alają sądzić, że p rzek ład y z P oego (v ia B au d elaire) n ie b y ły w dorobku L eśm ia n a ty lk o p rzyp ad k ow ym epizodem , ale że ich p o ja w ie n ie się to rezu lta t św ia d o m y ch i k o n sek w en tn y ch decyzji, św ia d czą cy o g łęb o k ięj fa sc y n a c ji L eśm ian a oraz o in sp ira cy jn ej roli, jaką odegrała w jeg o tw ó rczo ści n iesa m o w ita proza autora S t u d n i i w ah adła.
P o m ięd zy w sz y stk ie sk ład ające się na tom prace p rezen tow an e przez filo lo g ó w w p isu je się w zw racający u w a g ę sposób tek st, który w y szed ł spod pióra filo z o fa . M ow a o arty k u le Jana G arew icza O k o n s e k w e n c j a c h p r z e k ł a d u p e w n e j m e t a f o r y :
pa n i n ie w o l n ik , d otyczącym n iek tórych zagadnień, jakie n asu w a tran slatorsk a in
terp reta cja p ism filo zo ficzn y ch H egla, k on k retn ie zaś tego p aragrafu F en o m en o lo g ii
ducha, który w orygin ale n osi ty tu ł H e r r u n d K n e c h t, co p olsk i przekład oddaje
w ła śn ie jako P a n i n ie w o ln ik . G arew icz za sta n a w ia się nad trafn ością ta k ieg o tłu m aczen ia dow odząc, że su geru je ono ok reślon y stosu n ek sp ołeczn y, a H e g lo w i ch o dziło w tym m iejscu raczej o p roblem znacznie szerszy, m ia n o w icie o p roblem „w zajem n ego stosu n k u dw óch sam ow ied z, z k tórych jedna p ozostaje w ob ec drugiej w sto su n k u p o d leg ło ści” (s. 122). A rty k u ł nie m a ch arakteru p olem iczn ego w ob ec istn ie ją c e g o p o lsk ieg o przek ład u F e n o m e n o lo g ii; jest raczej zapisem filo zo ficzn ej r e fle k sji zrodzonej z w ą tp liw o ści, które z w y k le p oja w ia ją się podczas rozu m iejącej, d o c ie k liw e j lek tu ry w ażn ego dzieła.
P o zo sta łe prace przynoszą ró w n ież w ie le ciek a w y ch inform acji i spostrzeżeń ; n iek ied y , jak choćby w przypadku artyk u łu M arka H en d ryk ow sk iego Z p r o b l e m ó w
p r z e k ł a d u film o w e g o , m ierzą się z p rob lem atyk ą, jak dotąd, zbadaną dość p o w ierz
ch o w n ie, a n iezm iern ie atrakcyjną. D an u ta K a d y ń sk a -S za jn ert pisze w ię c o p o lsk ich p rzek ład ach litera tu ry in d y jsk iej, przyp om in ając szereg m ało znanych fa k tó w z d zie jó w recep cji k u ltu ry orien ta ln ej u nas i w E uropie. Z ygm u n t Grosbart a n a lizu je m ech a n izm y i e fe k ty zjaw isk a, k tóre n a zy w a „h eterofem ią ję z y k o w ą ”; p olega ono na tym , że w różnych język ach , zw łaszcza p ok rew n ych sobie, pojaw iają się sło w a
• Zob. L. I. R o b n i а к o w a, R u s s k i je stich i B o le s ł a w a Leśm iana. К p r o b l e m i e
r u s s k o - p o l s k o g o b il in g w i z m a . W zbiorze: M n o g o j a z y c z i je i li ti e r a t u r n o je t w o r c z e - s t w o . L en in grad 1981.
» w y g lą d a ją ce” (w y m a w ia n e, p isan e) id en ty czn ie lu b podobnie, k tóre jed n ak różnią się n iek ied y zd ecyd ow an ie pod w zg lęd em znaczenia czy fu n k cji, jak ą p ełn ią w ciągu syn ta k ty czn y m . B łęd y tran slatorsk ie, które m ogą na sk u tek tego p o ja w ić się w prze k ła d zie, są w sta n ie zm ien ić w sposób znaczący n ie ty lk o treść, ale i id eologię w y ra żo n ą w u tw orze ory g in a ln y m — o czym przek on u ją nas p rzytoczon e przez G rosbarta p rzykłady. I w resz c ie Jerzy S w ięch zajm u je się sp ecy fik ą oraz fu n k cją tra n sla to rsk ich au tok om en tarzy, a w ię c tym i k om p eten cjam i tłu m acza, k tóre w k r a czają w zakres za in tereso w a ń k r y ty k ó w i badaczy przekładu.
L ecz oso b liw o ścią tom u ja k o całości jest, jak już w sp o m n ia ła m na w stęp ie, że najb ard ziej zajm u jące a rty k u ły zdradzają bardzo siln ą ten d en cję do u cieczki od te m a ty k i s t r ic t e tran slatologiczn ej, w stronę np. rozw ażań o charak terze k om p a- ra ty sty czn y m . M ożna stąd w y sn u ć n ieco zask ak u jący w n io sek , że przyszłość tra n s- la to lo g ii jako n au k i leży n ie w poszerzaniu granic jej au ton om ii, ale w ręcz p rze c iw n ie , w coraz siln ie jsz y m w ią za n iu jej z różn ym i gałęziam i badań litera tu r o zn aw czych .