• Nie Znaleziono Wyników

Maria Hirszowicz Elżbieta Neyman PAŃSTWO OPATRZNOŚCIOWE I JEGO OFIARY

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Maria Hirszowicz Elżbieta Neyman PAŃSTWO OPATRZNOŚCIOWE I JEGO OFIARY"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

M aria Hirszowicz Elżbieta Neyman

PAŃSTWO OPATRZNOŚCIOWE I JEGO OFIARY

Welfare State miało być w założeniu odpowiedzią cywilizowanego świata na „dziki kapitalizm”. Oparta na zasadzie solidarności polityka socjalna funkcjonowała przez dziesiątki lat nader skutecznie, obecnie jednak sukcesy jej stają się w coraz większej mierze sprawą przeszłości. Próbujemy tu wykazać, że przyczyniają się do tego paradoksy ekonomiczne ery zdezorganizowanego kapitalizmu, polegające na tym, że instrumenty służące uprzednio pozytywnym korektom systemu obracają się w siły zakłócające jego funkcjonowanie. Coraz wyraźniejsze stają się też psychospołeczne koszty stanu zależności związane z bezrobociem w sytuacji, kiedy życie bez pracy jest dla pewnych grup społecznych nie okresem przejściowym, ale stanem normalnym i nieuniknionym.

Argumentujemy m.in., że załamanie się zasady wzajemności, na jakiej bazowało państwo opiekuńcze, oznacza, że wbrew logice przypisuje się bezrobotnym winę za sytuację, w jakiej się znaleźli. Na bazie nowych animozji kształtuje się stereotyp wspieranego.

Stereotyp ten obejmuje kolorowych imigrantów i samotne matki z dziećmi. Obcy z getta końca X X wieku kumuluje stygmaty obcości, gdy zaś upośledzone mniejszości etniczne odwołują się do radykalnych ideologii, czyni to z nich dodatkowy przedmiot ataków i oskarżeń. Zaczynają być oni ujmowani jako odpowiedzialni za sytuację impasu, stają się ,.kozłem ofiarnym". Z kolei, prześladowcy zamykają się w ,.logice” idei prześladowczej, z której trudno się uwolnić.

W założeniu, jak każda inna utopia, państwo to miało stanowić państwo dobrobytu (welfare state) zapewniające wszystkim obywatelom egzystencję godziwą, materialne warunki szczęśliwości i jak boska opatrzność wspomagają­

ce tych, którym przypadła przegrana na ekonomicznym ringu. Miało ono być odpowiedzią cywilizowanego świata na dziki kapitalizm, charakteryzujący się ubóstwem i nieograniczonym przez prawo wyzyskiem ekonomicznym robot­

ników zatrudnionych w rozwijającym się sektorze przemysłowym. Jeżeli nie­

zbędnym warunkiem przetrwania kapitalizmu było m.in. wyzwolenie motywa­

cji zdobywczych (achievement motives zachwalane przez McClellanda [1967])1

Kontakt z Autorkami poprzez Redakcję „Studiów Socjologicznych” .

1 „Hipoteza, że n zdobycia (n Achievement = wskaźnik motywacji zdobycia) związane jest ze

(2)

oraz bezwzględnej konkurencji odbywającej się kosztem naruszania społecznej zasady solidarności, negatywnym skutkom miało zapobiegać działanie państwa opiekuńczego.

„Rynek jest stanem natury społeczeństwa, natomiast zadaniem elit jest uczynienie zeń państwa kultury. W braku norm prawnych tak w społe­

czeństwach rozwiniętych, jak i w innych obraca się on w dżunglę, przy­

stosowuje się do prawa silniejszego i rodzi segregację i przemoc” (Minc 1993: 220).

Jeśli gospodarka okazywała się zbliżona do bezwzględnej natury eliminują­

cej słabych (dostarczając natchnienia twórcom teorii darwinizmu społecznego), to państwo opatrznościowe miało być ostoją moralnych zasad pomocy słab­

szym oraz sprawiedliwości przez wyrównywanie szans i umacnianie wtórnej do nich harmonii między ludźmi. Zapewnienie wszystkim obywatelom dostępu do mieszkania, wyżywienia, wykształcenia, opieki zdrowotnej oraz zabezpieczenia starości osiągnięte po raz pierwszy na taką skalę było umożliwione właśnie przez sam rozwój kapitalizmu i jemu właściwe doskonalenie technologii oraz związane z tym wytwarzanie nadwyżek produkcyjnych. Tym samym welfare state (i jego zdobycze trudne do zakwestionowania) było dla jego twórców nieodłącznie związane z kapitalizmem: miało go wspierać, ograniczając jedynie jego żywiołowość. Opowiadając się za zasadą konkurencji i indywidualizmu, niezbędnego według nich dla rozwoju społeczno-ekonomicznego, starali się oni jednocześnie przywrócić systemowi społecznemu m oralną odpowiedzialność za losy wszystkich.

Nietrudno dostrzec, że koncepcja welfare State stanowiła w pewnym sensie konkurencyjną w stosunku do marksowskiego socjalizmu wizję idealnego porządku społecznego. Jak marksizm opowiadała się za podniesieniem pozio­

m u życia i za ziemską, a nie pozagrobową realizacją powszechnego zbawienia.

Ale gdy marksizm lokował swoje nadzieje w dyferencjacji, w polaryzacji klas społecznych wiodącej do walki klasowej, rzecznicy welfare state stawiali swoją kartę na przeciwdziałanie skrajnej dyferencjacji przez podnoszenie poziomu życia warstw ludzi upośledzonych na skutek rozwoju ekonomicznego oraz na wzrastającą zgodę społeczną.

Celem ostatecznym rewolucyjnego marksizmu było, jak wiadomo, obalenie kapitalizmu i budowa nowego systemu społecznego. Neoliberalna, a częściowo również i socjaldemokratyczna utopia pokładały wiarę właśnie w kapitalizmie oraz w państwie. Państwo zaś miało służyć ewentualnemu retuszowi zbyt wielkiego zróżnicowania i niwelacji konfliktów, zapewniając taką redystrybucję

wzrostem gospodarczym, została wyprowadzona ze specyficznego; historycznego następstwa zdarzeń w Europie Zachodniej - reformacji protestanckiej i rozwoju kapitalizmu. Niemniej jednak w jego ogólniejszej formie może być zastosowane do każdego społeczeństwa niezależnie od epoki i miejsca”.

(3)

dochodu narodowego, która - zgodnie z wymogami moralności oraz bardziej uniwersalnego i rewindykacyjnego humanizmu - zaspokajałaby podstawowe potrzeby najuboższych.

Państwowe wcielenie ideału komunistycznego przetrwało wiarę w jego możliwości; nikogo niemal nie zdziwiło zawalanie się systemów Europy Wscho­

dniej. Sukcesy welfare State i trwająca dziesiątki lat efektywna realizacja jego ideałów zadecydowały zapewne o fakcie, że jego mit je przetrwał. Pozostało wprawdzie państwo, ale w coraz mniejszym stopniu opiekuńcze, w coraz mniejszym stopniu powszechnego dobrobytu, a już na pewno nie opatrznoś­

ciowe. Zadecydowały o tym czynniki zewnętrzne i wewnętrzne; jak się wydaje, niemałą rolę odegrały paradoksy tkwiące już w samych założeniach, a ujaw­

nione z całą mocą w aktualnej sytuacji gospodarczej.

Czynnikami, które uwarunkowały rozwój zabezpieczeń społecznych w kra­

jach Zachodu, były: a) poczucie solidarnej odpowiedzialności za losy obywateli, zrodzone ze świadomości wspólnoty losów wywołanej przez trudne lata wojny i bezpośrednio po wojnie, b) ograniczone płatności na fundusz zabezpieczeń socjalnych, dzięki którym płatnicy mieli poczucie, że stosunkowo niewielkie wkłady zapewniają im oraz innym korzyści niewspółmierne do ponoszonych kosztów; c) wysoki stopień zorganizowania związków zawodowych, będących naturalnym rzecznikiem praw socjalnych i d) swoiste bilansowanie się korzyści i wydatków w ich aspektach klasowych: każda klasa otrzymywała bowiem z grubsza tyle, ile wynosiły jej świadczenia na cele socjalne.

Gotowość społeczeństwa do łożenia na cele socjalne była oczywiście zależna i od jego zasobności. W społeczeństwach zamożnych jednostka mogła podwyż­

szać swój standard życiowy przyczyniając się jednocześnie do pokrywania wydatków socjalnych. To w klimacie powszechnej akceptacji welfare State wzrost dobrobytu szedł w parze ze wzrostem świadczeń socjalnych.

Owa polityka funkcjonowała przez kilka dziesięcioleci nader skutecznie, rozwiązując wiele problemów socjalnych związanych z następstwami rozwoju gospodarczego. Nie ulega jednak wątpliwości, że jej sukcesy stają się w coraz większej mierze sprawą przeszłości2.

Utopię charakteryzuje między innymi wiara w jej wieczność, nieuzasadniona doświadczeniem ufność, że żywiołowy aspekt procesów społeczno-ekonomicz­

nych, właściwy każdemu systemowi, całkowicie zaniknie pod wpływem nowego

2 „Efektywność kapitalizmu - czytamy - nie stanowi dlań przeszkody we wzmożonym wyłączaniu jednostek, narodów, w mnożeniu pęknięć (społecznych) i fos (między narodami).

Państwo ma reprezentować wszystkie części społeczeństwa i spełniać misję rządzenia nim w taki sposób, aby konflikty interesów, sprzeczności, które rozwijają się między niektórymi jego częściami nie przeszkodziły w jego reprodukowaniu się jako całości, a tym bardziej nie odrzucały poza ową całość części społeczeństwa. Dzisiaj jednak państwo zaczyna się dystansować nie tylko wobec ekonomii, ale także zdrowia, oświaty, lub podlega coraz większym naciskom w tym kierunku”

(Godelier 1996: 293).

(4)

typu organizacji społecznej. Najbardziej realistyczny w pewnej epoce program okazuje się nieadekwatny w następnej: mimo pozytywnej jego realizacji podlega on specyficznej korozji pod wpływem czynników, których nie antycypował oraz nowych okoliczności. Ongiś triumfujący program welfare state okazuje się w coraz większej mierze idealistyczną utopią.

Paradoksy ekonomicznej pomocy w warunkach zdezorganizowanego kapitalizmu

Era zorganizowanego kapitalizmu, tak bowiem określa się dzisiaj często okres, w którym wzrost gospodarczy i pełne zatrudnienie łączyły się z rozwojem opiekuńczych funkcji państwa, wydaje się zbliżać ku końcowi. Rewolucja technologiczna oparta na informatyce i globalizacji gospodarki światowej nie tylko powoduje łączenie się poszczególnych ogniw produkcji i wymiany w nowe zupełnie konfiguracje, ale jest również przyczyną wyłączania całych krajów, poszczególnych regionów i ośrodków, a także znaczących grup ludności z istniejącego systemu gospodarczego. Narodowe systemy gospodarcze, ongiś powiązane stosunkami rynkowymi, ale względnie autonomiczne, stają się wzajemnie uzależnionymi, integralnymi częściami światowej gospodarki.

Cechą nowej fazy rozwoju kapitalizmu jest dążenie do uwolnienia kapitału od interwencjonizmu państwowego w imię wolnej gry sił na rynku światowym.

Związane jest to z tendencją do umiędzynarodowienia rynku pracy. Tendencją korporacji ponadpaństwowych jest lokowanie produkcji tam, gdzie koszty wytwarzania są najniższe bądź to z uwagi na innowacje technologiczne, bądź też ze względu na taniość siły roboczej. Jeśli idzie o pierwszy z wymienionych czynników, polityka ta faworyzuje głównie kraje rozwinięte.

Ponieważ inwestycje w krajach rozwiniętych kierują się przede wszystkim do przemysłów o zaawansowanej technologii, nie przynoszą one na ogół znaczące­

go wzrostu zatrudnienia w przemyśle, a często wiążą się z jego spadkiem.

Jednocześnie wzrastają inwestycje korporaq'i ponadnarodowych w krajach rozwijających się, w których kapitał zdobywa nowe zasoby siły roboczej opłacanej wedle stawek znacznie niższych niż płace w rozwiniętych krajach. Jeśli w początkowej fazie inwestycje kapitałowe wiązały się w krajach Trzeciego Świata z tworzeniem rynku pracy przede wszystkim dla niżej kwalifikowanych grup, o tyle wraz z postępem technicznym prowadzą one do zatrudniania pracowników o coraz wyższych kwalifikacjach. Tendencje te przyczyniają się do szybkiego przemieszczania wielu przemysłów do krajów mniej rozwiniętych, co stanowi dodatkową przyczynę ograniczania liczby stanowisk pracy w przemyśle krajów rozwiniętych.

Nie znaczy to oczywiście, że mamy do czynienia z kapitalizmem, który eliminuje pracę najemną. Mimo wahań koniunktury w ostatnich dziesiątkach

(5)

lat liczba zatrudnionych wzrasta. Paradoksem epoki jest to, że zmianom tym towarzyszy wzrost bezrobocia oraz tendencja do pauperyzacji klasy robot­

niczej, zmuszonej do akceptowania stanowisk pracy mniej dlań korzystnych.

Zwolnieni z pracy robotnicy zatrudnieni uprzednio w stalowniach Indiany, w fabrykach samochodów w Michigan czy w zakładach tekstylnych Stanu Georgia i Karoliny, w zakładach Ruhry w Niemczech czy w północnej Francji tylko w teorii mogą liczyć na wzrost liczby stanowisk pracy w usługach, są one bowiem dla nich często geograficznie niedostępne i wymagają odmiennych kwalifikacji3. Proste usługi są przy tym gorzej płatne niż praca w przemyśle, niestabilne i często w niepełnym wymiarze godzin.

Wzrost strukturalnego bezrobocia kładzie się olbrzymim ciężarem na budżetach państw rozwiniętych. Wystarczy powiedzieć, że nakłady na pomoc dla rodzin z dziećmi wzrosły w Stanach Zjednoczonych z 5 bin w 1960 roku do 20,8 mld w 1976 roku (liczone w cenach stałych w 1985 roku) i że w okręgu Los Angeles jedna osoba na siedem żyje z zasiłków (Patterson 1995:

249; Demko i Jackson 1984: 83). Państwo musi też przejmować w coraz większym stopniu obciążenia socjalne, które w tradycyjnych przemysłach finansowane były w znacznej części przez przedsiębiorców. Rozwiązania szuka się z reguły w cięciach budżetowych, to jednak prowadzi do spadku zatrudnienia w sektorze publicznym i przemysłach pracujących na jego potrzeby.

Charakterystycznym przykładem jest tu Wielka Brytania, gdzie w związku z utrzymującym się bezrobociem wydatki państwa na cele socjalne, mimo wysiłków rządowych do ich ograniczenia, pochłaniają wciąż tę samą część dochodu narodowego. Zmusza to do ograniczania nakładów na szkolnictwo, budownictwo komunalne, publiczny transport i drogi.

Jeśli w epoce zorganizowanego kapitalizmu udawało się tworzyć system przejściowych osłon dla tych, którzy stawali się ofiarami funkcjonowania gospodarki rynkowej, system ten nie tylko zaczyna zawodzić w nowej sytuacji, ale wywołuje efekty, które pozostają w wyraźnej sprzeczności z logiką tej gospodarki. Cechą zdezorganizowanego kapitalizmu wydaje się między innymi to, że instrumenty służące w przeszłości pozytywnym korektom systemu obracają się w siły zakłócające jego funkq'onowanie.

W epoce globalizacji, kiedy naczelnym hasłem staje się w skali całego globu bezpardonowe współzawodnictwo, powstaje zgoła paradoksalna sytuacja, w której ochrona socjalna w stosunku do jednostki coraz bardziej podważa podstawowe zasady konkurencyjności.

3 I tak np. już na jesieni 1996 we Francji przewiduje się tysiące nowych zwolnień z aktualnych stanowisk pracy: n a 1997 rok 24 tysiące w sektorze budownictwa i robót publicznych, w przemyśle tekstylnym 15 tysięcy (między styczniem a czerwcem), 6700 wśród stoczniowców, 4500 w budowni­

ctwie („La Revue” no. 33, październik 1996).

(6)

Przypomnijmy, że zaakceptowanie zasady solidarności społecznej jako reakcja na dziki kapitalizm wiązało się z pojmowaniem kapitalizmu jako ustroju, który niejako z natury rzeczy stwarza nierówności społeczne. Narzuca­

ła się zatem konieczność kierowania części środków społecznych na pomoc dla najsłabszych ekonomicznie grup. Zasada konkurencji zakładająca istnienie tych, którzy wygrywają i przegrywają, wiązała się tym samym z tendencją do osłaniania przegrywających, poprzez wyrównywanie części ponoszonych przez nich strat dzięki świadczeniom państwowym.

Paradoks takiej polityki w warunkach szybko wzrastającej liczby ludzi korzystających z owych osłon jest jednak oczywisty. Jeśli przyjąć mianowicie, iż celem welfare State staje się maksymalizacja odszkodowań, prowadzi to nie­

uchronnie do sytuacji, w której ci, którzy „wygrywają” małe stawki znajdując zatrudnienie w nisko płatnych zawodach nie są w lepszej sytuacji (a czasem nawet gorszej) niż ci, których wspieramy jako przegrywających. Tłumacząc owe tendencje na język polityki społecznej możemy z góry przewidzieć, iż przy wysokich stawkach „wyrównawczych” wielu pracowników uzyskujących naj­

niższe uposażenia dojdzie prędzej czy później do wniosku, że nie opłaca się pracować, skoro życie bez pracy zapewnia bardzo zbliżone dochody4. Zwłasz­

cza, że właściwy pewnej fazie kapitalizmu etos pracy ustąpił miejsca wartościom społeczeństwa konsumpcyjnego.

Podobnie ci, którzy walczą o możliwie dobrą pozycję w środowisku pracy, będą się powstrzymywali od działań mogących prowadzić do powiększania ich obciążeń podatkowych przy minimalnych korzyściach w ich zarobkach netto.

Decyduje o tym często stopa podatkowa, jaką są obłożone w wielu państwach zachodnich wyższe dochody.

Analogicznie wysokie stawki ubezpieczeń i podatki skłaniają przedsiębior­

ców do zastępowania niskokwalifikowanych robotników przez pracowników zatrudnionych na kontraktach i gorzej opłacanych. Sytuacja ta otwiera nowe możliwości zatrudnienia dla imigrantów; godzących się na niskie stawki i pracę nielegalną nie mając innego wyboru.

Lokalna ludność w obszarach nędzy m a inne wyobrażenia niż oni, o tym, co stanowi godziwą pracę. Tym się tłumaczy m.in. fakt, że wolne miejsca pracy mogą istnieć w obszarach dużego bezrobocia (por. Patterson 1995: 253).

W tych warunkach ludzie wspomagani przez państwo znajdują się w sytuacji coraz bardziej ograniczonych możliwości pełnego, zapewniającego im ak­

ceptowalny poziom egzystencji zatrudnienia. Z ofiar krótkotrwałych i przy­

padkowych powoli stają się członkami nowej kategorii społecznej - ludzi wspomaganych - która m a charakter równie stały co klasy społeczne. Jedyną

4 W tym względzie zjawisko to, obejmujące w welfare state warstwy najuboższe, przypomina zasadę wyznaczającą motywacje większości zatrudnionych w komunizmie: „Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”.

(7)

formą polepszenia ich dochodów okazuje się dorywcza, lub nawet stała, praca niedeklarowana (czyli „na czarno”), na którą zapotrzebowanie oczy­

wiście wzrasta w miarę zwiększania obowiązkowych świadczeń zatrudniających na rzecz pracowników. Ci pierwsi, notabene, czują się moralnie zwolnieni od tych świadczeń, jako że oferują pracę osobnikom już posiadającym ubez­

pieczenia społeczne, czyli bezpłatny dostęp do służby zdrowia itp. dzięki przyznanemu im uprzednio statusowi wspomaganych. Co więcej, zadekla­

rowanie przez zatrudnionych dodatkowych dochodów obcięłoby im dostęp do zasiłków na komorne, stołówkę dla dzieci itp., do których przyzwyczaili się jako do należnych im przywilejów. W tych warunkach państwo opiekuńcze jakby samo przeciwdziałało strukturalnie legalnej autonomizacji osobników przezeń wspomaganych.

Pogłębiające się uzależnienie od pomocy państwowej uwarunkowane jest nie tylko przez sytuację na rynku zatrudnienia i niedociągnięcia prawne oraz słabo funkcjonujący system kontroli. Następuje ono głównie na płaszczyźnie psychi­

cznej osobników wspomaganych, powodując - jak się zdaje - nieodwracalne zmiany ich osobowości, decydując o niemożliwości pozbycia się statusu

„osobnika wspomaganego” nawet przy sprzyjających temu okolicznościach.

Wbrew rozpowszechnionej opinii w dzielnicach o dużej koncentracji bezrobot­

nych procent ludzi wspomaganych, a zatrudnionych nielegalnie, jest stosun­

kowo niski. Stanowią oni jak gdyby przeżytek w obrębie ich warstwy - wykazu­

ją motywację sukcesu, dynamizm, aktywność zawodową. Fakt wspomagania przez państwo nie wyznacza ich statusu - jest jedynie jego maską.

Wbrew założeniom welfare State doprowadziło do zasadniczych przeob­

rażeń struktury społecznej. Powstało społeczeństwo „dwuwarstwowe”, w któ­

rym jedna warstwa łoży na utrzymanie i zabezpieczenie podstawowych potrzeb życiowych drugiej, niezdolnej do wnoszenia czegokolwiek do wspólnej puli.

Polaryzację społeczeństwa na tych, co się znajdują „wewnątrz” i tych, co są

„na zewnątrz”. Podział na warstwę aktywną i odpowiedzialną za losy społe­

czeństwa oraz warstwę pasywną i „bezużyteczną” pogłębiają szczególnie procesy psychologiczne (trwałe efekty osobowościowe u wspomaganych) oraz urbanistyczne (nowe getta). Prowadzą one do specyficznego dla naszej epoki wykluczenia5 całych grup ludzi nie tylko z układu ekonomicznego, ale także z normalnego życia społecznego.

5 Pojęcie „wykluczenia” wprowadził Rene Lenoir w klasycznej już pracy Les exclus, un Franęaissur dix określając je jako „nowe zjawisko zerwania więzi społecznej oraz trudności dostępu do elementarnych uprawnień społecznych charakterystycznych dla pewnych określonych osob­

ników” . Pojęcie to przyjęło się głównie w socjologii francuskiej oraz we frazeologii politycznej

— zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczej J. Chiraca. Zainteresowania uległy rozszerzeniu od

„nowych biednych” do ludzi wyłączonych ze społeczeństwa, do rozłamu (fracture) społecznego.

Pojęcie underclass wprowadzone do socjologii przez G unnara Myrdala w pracy Challenge o f Affluence (1962) dla oznaczenia grup ludzi marginesu powstałych na skutek przemieszczeń

(8)

Wielu autorów wiąże underclass z kulturą zależności - przede wszystkim Charles M urray (1984). Najpoważniejszy zarzut krytyków dotyczy implikacji ideologicznych tej tezy; stygmatyzuje ona według nich korzystających z zasił­

ków ludzi biednych i przypisuje im czynną rolę w ich sytuacji obarczając pośrednio winą za własny los. Nasz artykuł jest próbą polemiki z obydwoma stanowiskami. To nie kultura, a obiektywny brak relacji do środków, stosun­

ków czy wytworów produkcji oraz wyłączenie poza orbitę ścierania się ogólnych sił społecznych decyduje o powstaniu „underclass”, owej specyficznej klasy społecznej, którą charakteryzuje przede wszystkim niemoc właściwa pozycji pariasów.

Psychospołeczne koszty stanu zależności

Ostatnie lata coraz bardziej uwidaczniają słabość welfare state. Nawet w krajach takich jak Francja, o zakorzenionej tradycji opieki społecznej (w odróżnieniu np. od Stanów Zjadnoczonych) liczba osób pozbawionych dostępu do najbardziej elementarnych świadczeń społecznych, jak stałe zamieszkanie, opieka lekarska, podstawowe wyżywienie - stale wzrasta. Dopiero ostatnio okazało się, że spora część obywateli francuskich (nie mówimy już o imigrantach o niezalegalizowanym pobycie) nie m a prawa do ubezpieczalni społecznej lub z niej nie korzysta, ponieważ nie stać ich na pokrycie tzw. „ticket moderateur”, czyli części sumy należnej za usługę lekarską czy lek, którą m a pokrywać pacjent.

Tzw. RM I (czyli zasiłek dla ludzi pozbawionych jakichkolwiek dochodów) nie należy się młodym poniżej 23 lat oraz ludziom bez stałego miejsca

przemysłu; dezindustrializacji i technologicznych innowacji. W ostatnim dwudziestoleciu wiąże się je z kulturą zależności od państwa opiekuńczego, kwestią murzyńską oraz postępującą separacją w ośrodkach wielkomiejskich.

Początkiem wielkiej debaty na temat underclass w Stanach Zjednoczonych była publikacja w „Time” 29 sierpnia 1977 The American Underclass. Z uwagi na cel naszego artykułu pominiemy tutaj problem definicji tego zjawiska. N a jego złożoność wskazuje m.in. Ken Auletta (1982). N a

„underclass” składają się według niego cztery kategorie ludzi: pasywni biedni, z reguły żyjący przez długi czas z zasiłków, agresywni uliczni kryminaliści, rekrutujący się po części z narkomanów i tych, którzy opuścili szkołę, łobuzy (hustlers), którzy czerpią swoje dochody z nielegalnej gospodarki, ale rzadko popełniający zbrodnie i wreszcie pijący, bezdomni, ludzie chorzy umysłowo.

Mimo poważnych zastrzeżeń w stosunku do pojęcia underclass uznaje się dzisiaj, że pojęcie to można dzisiaj stosować na podstawie rygorystycznych kryteriów obejmujących 4 czynniki:

1) przerywanie nauki przez dzieci w wieku szkolnym, 2) bezrobocie,

3) życie na zasiłkach, 4) gospodarstwa kobiece.

Wedle aktualnych obliczeń około 2,5 min Amerykanów żyje w dzielnicach, gdzie przynajmniej jeden z tych wskaźników jest znacznie wyższy od przeciętnej, co stanowi około 1 % ogółu ludności i 10% ogółu ludzi określanych jako biedni (Petterson 1995: 241).

(9)

zamieszkania wykluczając całe kategorie obywateli z uprawnienia do minimum wyżywienia. Okazuje się także, że dostęp do szkół nie oznacza dostępu do wiedzy i że dzieci ze środowisk upośledzonych ekonomicznie i społecznie mimo obowiązkowego nauczania nie osiągają nawet elementarnego wykształcenia.

Przede wszystkim źle odżywione; niedospane; zaniedbane przez głęboko sfrust­

rowanych rodziców (albo wręcz przez nich maltretowane) nie są w stanie podążać za szkolnym systemem rówieśników i nie zdobywają nawet sztuki pisania, czytania czy liczenia. Częstokroć są usuwane ze szkoły za brak zdyscyplinowania (nieraz stanowiący swoistą samoobronę w okolicznościach deprecjonujących je). Zjawiska te (szczególnie widoczne w przypadku ludzi bezdomnych czy skazanych na „koczowniczy tryb życia”), narastają bez echa w świadomości społeczeństwa, polityków, mass mediów. Język rychło podąża za zjawiskami społecznymi, czemu nieraz pomaga administracja. I tak amery­

kański termin „hobo” znalazł we Francji odpowiednik w skrócie „S.D .F.”

wypowiedzianym jako rzeczownik. „On jest esdeef’ oznacza: „on jest bez stałego miejsca zamieszkania” (sans domicile fixe). Ale ofiarami systemu są nie tylko ci, którzy są pozbawieni dostępu do jego świadczeń. Ofiarami są również ci, którzy z nich stale korzystają.

Długotrwała sytuacja wspomagania, w jakiej znajduje się coraz większa liczba „podopiecznych” państwa dobrobytu, powoduje ich regresję do stanu, w jakim znajdowali się we wczesnym dzieciństwie. U zarania życia człowiek jest uzależniony całkowicie od swojego środowiska: nie tylko wszelkie jego potrzeby są przezeń zaspokajane, ale również nie posiada on świadomości swojej odrębności. Jeśli jego najbliższe otoczenie (rodzina) zapewni mu miłość, poczucie bezpieczeństwa oraz przestrzeń wystarczającą dla jego własnych, coraz bardziej samodzielnych poczynań, od pierwszych kroków i zabaw, do coraz trudniejszych i bardziej niebezpiecznych - istnieją wielkie szanse, że rozwinie on swoją indywidualność i osiągnie poziom autonomii charakterystyczny dla przeciętnego osobnika dorosłego. Za patologicznych rodziców uważa się m.in.

takich, których nadmierna opieka dusi dziecko. W tego typu okolicznościach właściwa dziecku ciekawość zostaje zabita, odwaga podejmowania ryzyka zastąpiona brakiem pewności siebie i lękiem, zahamowany rozwój ruchowy, psychiczny i intelektualny, prowadząc nieraz do kalectwa.

Każdy człowiek normalny zachowuje ślad pierwotnego doświadczenia uzależnienia; poszukując poczucia przynależności, bezpieczeństwa i samookreśle- nia oraz znajdując je w konkretnych, zrutynizowanych ramach życia codzienne­

go: rodzinie, pracy zawodowej, przyzwyczajeniach, czyli w kreowanych przez niego samego uzależnieniach. Umożliwiają m u one utrwalanie własnej tożsamoś­

ci, która pozwala dokonywać wyborów i tworzyć, nieraz nawet w tych właśnie sferach. Typowa dla dziecka „pozycja ambiwalentna” (polegająca na pierwotnym nierozróżnianiu ja i nie-ja), skłonność do kompromisów, akceptacji sytuacji nawet skrajnie odbiegających od wyznawanych ideałów, pozostaje u człowieka

(10)

dorosłego w normalnych warunkach jakby „w depozycie”. Utrwala się natomiast w sytuacjach zewnętrznych zagrażających utracie naszej autonomii moralnej - zdolności do sądu, podejmowania decyzji oraz narażania się na ryzyko.

Owa dostrzeżona przez psychologów szczególna łatwość konformistycznego przystosowywania się do otoczenia, jaką wykazują nawet dorośli poddawani wpływom ideologii bądź wymogom i dyscyplinie wielkich organizacji, była analizowana przez wielu socjologów ideologii i organizacji, natomiast nie dokonano jeszcze systematycznych badań zmian osobowościowych u osob­

ników długotrwale wspomaganych przez państwo. Wieloletnia obserwacja zawodowa (jedna ze współautorek tekstu pracuje od dwudziestu lat jako pracownik społeczny we Francji) pozwala nam sformułować ogólniejsze wnio­

ski. Długotrwała pomoc społeczna eliminująca całkowicie aktywność zawodo­

wą i automatycznie dawkowana anonimowym jej odbiorcom w rezultacie redukuje ich do pozycji pasywnego uzależnienia, podobnie jak najszlachetniej­

sze odruchy „kochających” rodziców hamujących kształtowanie się osobowości dziecka oraz uniemożliwiających jego rozwój. Zapewne psychoanaliza politycz­

na określiłaby tę sytuaq'ę mianem systemu perwersyjnego, który w imię wspomagania określonej kategorii ludzi degraduje ich do statusu małego dziecka pozostającego w skrajnej sprzeczności z głoszonym ideałem demo­

kratycznego obywatela.

Reakcje na długotrwałą sytuację uzależnienia od pomocy państwowej są różnorakie i złożone, nie mniej jednak można pokusić się o ich modelowe ujęcie6.

1. Brak jakichkolwiek alternatyw „stylu życia” związany z wyłączeniem z rynku pracy, ograniczeniem konsumpcji (chociaż osoby wspomagane w kra­

jach rozwiniętych żyją na ogół na wyższym poziomie niż aktywni członkowie społeczeństw ubogich) oraz uzależnienie egzystencji od nieraz arbitralnych decyzji pracowników społecznych i administracyjnych prowadzą do wytwarza­

nia postaw fatalistycznych oraz poczucia całkowitej bezsilności.

2. Zapomogi nie mają charakteru nagrody - „przychodzą” jak należny dziecku pokarm. Prowadzi to do powolnej utraty niezbędnego zasobu inic­

jatywy i agresji, które pozwalają innym ludziom stawić czoło przeszkodom, rywalizować z konkurentami w walce o zabezpieczenie sobie pozycji społecznej

6 Nasz model pod wieloma względami przypomina model Argyrisa. Rozwinął on w od­

niesieniu do świata organizacji koncepcję zmian osobowościowych. W jego ujęciu współczesne, wielkie organizacje narzucają pracownikom pewien określony typ reakcji poprzez regulaminy, przepisy i normy. Prowadzi to do specyficznego regresu psychologicznego. Warunki zunifor- mizowanej i monotonnej pracy powodują zdaniem Argyrisa degradację ludzkiej osobowości poprzez wyrabianie w niej reakcji zbliżonej do reakcji małego dziecka: skrócenie perspektywy czasowej; niezdolność przewidywania; utrwalająca się bierność, poszukiwanie doraźnych gratyfika­

cji. Wszystko to charakteryzuje obdzieranego ze swej dorosłości robotnika, poddanego rygorom bezmyślnej, zabijającej jego zainteresowania i inicjatywę pracy.

(11)

oraz dogodnego bytu. Wzrastającej u wspomaganych apatii i pasywności towarzyszy wzrost roszczeniowego stosunku do zewnętrznego świata - środki do życia zdobywa się tu nie dzięki wzmożonemu wysiłkowi, ale dzięki nawoływaniu - jak dziecko - o pomoc. Jest rzeczą charakterystyczną, że u ludzi tych owe postawy roszczeniowe ulegają jakby generalizacji; idzie już nie tylko o pieniądze, ale o pomoc we wszystkich sprawach wymagających wysiłku i energii - jak wypełnianie druków administracyjnych, pisanie podań, uczestni­

ctwo w wywiadówkach w szkole, wybór lekarza itp.

3. Opisywany tu stan zależności utrwala postawy i reakcje emocjonalne kosztem postaw racjonalnych. Rozum niewiele pomoże tam, gdzie nie m a wyboru i wszystko zależy od innych: pewne efekty daje natomiast rozpacz wyrażona w płaczu i krzyku. Oczekuje się od innych pomocy nie na zasadzie wymiany, lecz poprzez budzenie w nich litości i poruszanie ich uczuć. Pracow­

nicy społeczni obdarowywani są już to uczuciem, już to nienawiścią jak ongiś rodzice, do których stosunek neutralny wydaje się niemożliwy. Wybuchy agresji towarzyszą często tym nastawieniom, mają jednak na ogół krótkotrwały i płytki charakter.

4. Brak kontroli nad własnym losem skraca perspektywę czasową, skłania do poszukiwania natychmiastowych gratyfikacji. Planowanie na dalszą przy­

szłość, oszczędzanie, przewidywanie możliwych trudności i zapobiegliwość to działania obce wspomaganym. Tym samym ludzie ci jakby „z własnej woli”

pogarszają swój los, akumulując długi za komorne (a od tego wydatku należałoby zacząć) narażają się na wyrzucenie z mieszkania, nie opłacając gazu i elektryczności powodują zatrzymanie ich dopływu i skazują się na życie w zimnie, bez możliwości przygotowywania posiłków. Nawet urzędowa piecza nad dystrybucją ich (ograniczonego, ale w zasadzie wystarczającego na przeży­

cie) budżetu okazuje się mało pomocna - potrzebna byłaby stała kontrola.

Tymczasem najniżej płatni pracownicy dzielący ich los znacznie racjonalniej dysponują posiadanymi dochodami.

5. Znika w tych warunkach uzależnienia podział ról społecznych realizowa­

nych przez różne grupy płci i wieku. Stan ten rzutuje na stosunki w rodzinie;

przyswajanie sobie ról związanych z obowiązkami rodzicielskimi sprawia duże trudności, ponieważ zaś w stosunki rodzinne ingerują często pracownicy socjalni, sprzyja to chęci przerzucania odpowiedzialności za dzieci na ich barki.

Ojciec, który nigdy nie pracował, z trudem reprezentuje prawo. Z drugiej strony owi dorośli skazani na egzystencję dzieci nie są zdolni na ogół do postaw solidarności wobec np. sąsiadów czy do pełnienia innych ról obywatelskich (aktywności w kołach rodzicielskich czy samorządowych osiedlach).

6. Fundusze zdobywane bez żadnego wysiłku są łatwo marnotrawione, ilość uzyskanych pieniędzy nie jest bowiem mierzona trudem pracowniczym, ale możliwościami, jakie otwiera świat konsumpcji. Łatwo tu o marnotrawstwo, kupowanie rzeczy niepotrzebnych, jednocześnie konsumpcja jest jedyną sferą

(12)

prywatności oraz wyboru, nad którą jednostka w stanie uzależnienia m a pewną kontrolę. Boże Narodzenie czy Dzień M atki - święta, które stały się komercjal­

nym wydarzeniem, mobilizują ludzi wspomaganych w stopniu niewiarygodnie przekraczającym ich możliwości finansowe. Prezenty dla dzieci cała rodzina

„przepłaca” głodem, gdyż kupując je rodzice zapominają o elementarnych wydatkach na egzystencję.

Opisywany tu stan rzeczy tłumaczy, dlaczego ludzie żyjący przez czas dłuższy w stanie zależności od pomocy socjalnej są coraz mniej zdolni do podejmowania starań o poprawę własnego losu. Służby społeczne zachowują się tu jak źli rodzice nie wyrabiający w dzieciach zdolności do autokontroli i intensyfikacji wysiłków.

Sytuacja zależności welfare State jest różna od analizowanej przez Ar- gyrisa kultury organizacyjnej polegającej na podporządkowaniu pracowników regulaminowi, dyscyplinie i kontroli. Osobnik wspomagany przez państwo opiekuńcze nie jest z reguły poddawany żadnym wyrażonym explicite nor­

mom postępowania; jego reakcje uwarunkowane są jedynie przez obiektywną sytuację uzależnienia i różnicują się w zależności od takich czynników jak wiek, płeć, wykształcenie, sytuacja rodzinna itp. Jeden z najpoważniejszych argumentów w stosunku do kultury zależności to różnorodność zachowań i reakcji ze strony żyjących przez długi czas z zasiłków publicznych. Wy­

stępują tu przede wszystkim znaczne różnice między ludźmi z klas średnich a ludźmi o ograniczonym wykształceniu i niskiej inteligencji. Ci pierwsi są w stanie nawet w niesprzyjających warunkach realizować pewne własne cele, planować i wywierać pewną kontrolę w stosunku do własnego życia, co wyraża się na przykład w planowaniu wydatków, korzystaniu z kursów gotowania czy majsterkowania w radach lokalnych, organizowaniu kontak­

tów z ludźmi itp. (por. uwagi na temat chronicznego stanu zależności w Herrbstein i M urray 1996). Stan uzależnienia, narzucany i egzekwowany przez instancje zatrudniające w dużych organizacjach przemysłowych, jest w przypadku wspomagania przez państwo ubocznym, niezamierzonym efek­

tem realizacji jego polityki.

Podkreślamy fakt, że w naszych rozważaniach operujemy pojęciem sy­

tuacji uzależnienia, a nie - jak to zwykło czynić wielu autorów - pojęciem kultury uzależnienia7. Idzie tu przede wszystkim o obiektywną pozycję

7 Jeszcze bardziej radykalne niż M urraya stanowisko zajmuje Lawrence Mead. W pracy Beyond Entitlement. The Social Obligations o f Citizenship (1986) wyrażony jest pogląd, iż cofnięcie zasiłków niewiele zda się na to, by zmusić do podejmowania pracy i wykonywania obywatelskich powinności ludzi, którzy - utrzymywani przez państwo - stracili na to ochotę. Problem ten może być rozwiązany jedynie przez autorytarny rząd. Trudno nie dostrzec tu analogii do funkcjonującego w byłym Związku Radzieckim prawa o pasożytach oraz o przymusowych obozach pracy. Rzecznicy podobnych poglądów zdają się nie dostrzegać tego, że o patologii zrodzonej przez długotrwałą bezczynność i sytuację uzależnienia decydują czynniki strukturalne, które owych osobników na nie

(13)

jednostek w strukturze społecznej i podziale władzy, o psychologiczne i społecz­

ne efekty sytuacji, która jest im narzucona i na którą nie mają wpływu.

Olbrzymia większość badań wykazuje, że powstanie underclass jest wy­

nikiem nie pomocy, lecz nędzy, ze stwierdzeń licznych autorów na ten temat nie wynika jednak, by fakt korzystania z pomocy nie oddziaływał w taki czy inny sposób na ludzi, którzy są jej przedmiotem. I tak np.

L.M. M ead (1993) zauważa, że „bariery ekonomiczne i społeczne tłumaczą raczej nierówność niż brak pracy” i że nawet w gettach praca jest dostępna, ale częstokroć nie m a kandydatów do jej podjęcia. Decydują o tym różne czynniki: polityczne (protest przeciwko źle opłacanej „czarnej robocie”), kulturowe (nastawienie na życie rodzinne raczej niż na pracę zarobkową, inne niż zachodnioeuropejskie czy amerykańskie dziedzictwo kulturowe u imi­

grantów) oraz psychologiczne (brak wiary we własne możliwości, fatalizm gospodarczy itp.).

Zauważmy, że efekty omawianego tu systemu opieki społecznej dają się dostrzec nie tylko na poziomie osobowości osobników wspomaganych.

W arunkują one również w znacznej mierze ich sytuację osobistą i strukturę rodziny. Strategie przystosowawcze nakazują bowiem maksymalną akumulację atrybutów nędzy, które decydują o przyznaniu zasiłków. We wszystkich krajach rozwiniętych głównym „atutem ” decydującym o szansach na pomoc społeczną jest posiadanie dzieci przez rodzinę monoparentalną. W wielu krajach pomocą objęte są przede wszystkim właśnie samotne matki z dziećmi, co stwarza antybodźce do zawierania małżeństw. Zjawisko to wystąpiło masowo w Stanach Zjednoczonych, ostatnio zaś dawało się zaobserwować w Anglii, gdzie do końca 1995 roku otrzymywały one w pierwszej kolejności mieszkania komunalne.

N a konferencji Partii Konserwatywnej minister Spraw Socjalnych Pater Lilley oświadczył w 1992 roku, że „posiada maleńką listę młodych dam, które zachodzą w ciążę by przeskoczyć kolejkę o mieszkanie”, a John Redwood, minister dla spraw Walii stwierdził w lipcu 1993: „co jest najbardziej niepokoją­

ce, to występująca gdzieniegdzie tendencja wśród młodych kobiet by mieć potomstwo bez wyraźnej intencji dążenia do małżeństwa lub stałego stosunku z ojcem.” („Sunday Times” July 28,1996). Związek między systemem zapomóg a tendencją do wzrostu liczby rodzin niepełnych m a jednak charakter bardziej skomplikowany niż prosta relacja zależności podkreślana przez tych polityków.

Zapomina się często, że interweniują tu przemiany wartości i funkcji rodziny,

skazały. Ponadto wiemy z doświadczeń Trzeciego Świata, że pozostawianie obszarów nędzy wielkomiejskiej ich własnemu losowi przyczynia się do dalszego pogłębiania się ich degradacji i wyobcowania, prowadząc m.in. do mnożenia się liczby bezdomnych dzieci, masowej prostytucji obejmującej nieletnich oraz do straszliwego zaniedbania zamieszkałych przez najuboższe grupy terenów.

(14)

wyznaczone przez religię i kulturę. Świadczą o tym fakty. Liczba nieślubnych dzieci w Stanach Zjednoczonych nieprzerwanie rośnie, mimo że poczynając od lat siedemdziesiątych spada realna wartość przyznawanych ich matkom zasiłków, jak i odsetek wspomaganych. Liczba samotnych matek otrzymują­

cych zapomogi spadła z około 60% we wczesnych latach siedemdziesiątych do 45% w 1988 (Petterson 1995: 249-250). Jeśli w Wielkiej Brytanii w roku 1961 jedna niepełna rodzina przypadała na 16 rodzin, obecnie stosunek ten wynosi jeden do pięciu. A od 1970 roku liczba par żyjących bez ślubu uległa podwojeniu.

Podsumujmy. Ubocznym rezultatem humanitarnego prawa ochrony nie­

letnich jest zatem pogłębianie rozkładu rodziny; aby zdobyć przywileje ciężarne kobiety nie poślubiają ojców nie posiadających dochodów8. Tym samym unikają oni kontroli i presji społecznej i z większą łatwością opuszczają matki i dzieci. Z drugiej strony brak jakichkolwiek możliwości zabezpieczenia dzieciom elementarnego bytu i wychowania przez ojców pozostających poza rynkiem pracy sprzyja wyłączaniu rodziny i związanych z tym obowiązków z hierarchii wartości młodych ludzi: ich aspiracje wiążą się coraz częściej nie tyle ze stabilizacją życia uczuciowego, co z ideałem don Juana stale zmieniającego partnerki (Sullivan 1993). W odróżnieniu od młodych Ame­

rykanów z klas średnich, którzy wykazują żywe zainteresowanie swoją przy­

szłością i dbają o to, by ich partnerki seksualne nie zachodziły w ciążę,

„nastolatek z getta nie widzi dla siebie przyszłości, nie posiada nadziei na przyszłość odmienną od teraźniejszości, stąd m a mało do stracenia mając nieślubne dziecko” (Anderson 1993: 93).

Innym, najłatwiejszym sposobem zapewnienia i polepszenia bytu jest z jed­

nej strony żebractwo, z drugiej — zachowania przestępcze. Pierwsze pozwala na utrzymywanie korzyści płynących z zasiłków przy jednoczesnym zdobywaniu dodatkowych środków w sposób wyznaczony przez system zależności, to jest wzbudzanie litości i oczekiwanie pomocy od innych. Drobne akty przestępcze są z kolei wyznaczone przez nadzieje szybkich gratyfikacji, nie wymagają długich przygotowań i zabiegów, dają przy tym ujście dla frustracji i agresji9.

8 W Wielkiej Brytanii liczba niepełnych rodzin wynosi półtora miliona, i obejmuje 2 miliony dzieci. W tym 57% stanowią kobiety owdowiałe, rozwiedzione lub żyjące w separacji, 33% kobiety, które nigdy nie były zamężne i 9% mężczyźni („Sunday Times”, s. 20, 28 lipca 1996). Z tego 42%

pracuje, w tym większość w niepełnym wymiarze godzin. Koszt opieki społecznej związany z tą grupą wynosi 9 miliardów rocznie, co stanowi 10% ogólnej sumy wydawanej z budżetu na cele socjalne. AFD C (Aid to Families with Dependent Children) wprowadzone zostało w 1935 roku jako program pomagania wdowom mającym na utrzymaniu dzieci. W raz z dramatycznym wzrostem liczby osób rozwiedzionych oraz samotnych, niezamężnych matek program ten cał­

kowicie zmienił swój charakter.

9 Jak zauważa C.H. Nightingale (1993:189), kultura ostentacyjnej konsumpcji szerzona przez środki masowej komunikacji m a również wpływ na nasilanie się zachowań przestępczych, stwarza ona bowiem możliwości kompensacji i skłania do naśladownictwa.

(15)

Podsumujmy. Ofiara systemu wyrzucającego ją poza nawias świata pracy staje się powtórnie ofiarą, tym razem systemu, który ją w tej sytuacji wspomaga.

Podlega degradacji sprzecznej z wartościami i normami cywilizacji, skądinąd stających w obronie upośledzonych i krzywdzonych przez system. Ową de­

gradację pogłębia jeszcze postępująca izolaq'a, za wyłączeniem z rynku pracy następuje bowiem często przemieszczanie na peryferie. Istnienie biedy w mias­

tach amerykańskich nie jest zjawiskiem nowym. Jak stwierdza K atz (1993: 446) w 1949 roku 20% białych rodzin i około 60% rodzin murzyńskich zarabiało zbyt mało by uniknąć niedostatku, dzisiejsza bieda m a jednak inny charakter, różni ją bowiem od dawnej kontekst społeczny związany już nie ze wzrostem gospodar­

czym, ale z postępującą dezindustrializacją, wyludnieniem miast, deproletaryza- cją oznaczającą, iż ludzie zdolni do pracy, a nie mający żadnych kwalifikacji są całkowicie i na stałe wyłączeni z rynku pracy oraz ze związaną z rozwojem środków transportu segregacją przestrzenną, równoznaczną z powiększającą się odległością geograficzną między obszarami miejskiej nędzy i dobrobytu.

Nowa pozycja gett związana jest ze zmianami w charakterze współczesnych ośrodków wielkomiejskich, określanych często jako miasta poindustrialne, z właściwymi im cechami struktury zawodowej, demograficznej i przestrzennej.

„Używam pojęcia poindustrialne miasto jako skrótu dla nowej formy miasta, która wyłoniła się w ciągu dziesięcioleci po II wojnie światowej. Jej definiujące cechy to produkowanie usług zamiast dóbr materialnych, luźniejsze struktury miejsc zatrudnienia, komputeryzacja pracy i rozproszenie centralnych funkcji m iasta między minimiasta, które są powiązane z otaczającą je siecią komunika­

cyjną” (Katz 1993: 443).

Nowe getta

Klasyczne getto charakteryzujące miasta amerykańskie przełomu XIX i XX wieku jako forma typologiczna wprowadzało równowagę między dwoma różnymi warstwami społeczności miejskiej: uprzywilejowaną, dominującą wars­

twą „miejscowych” oraz imigranckim elementem napływowym. Wzajemna izolacja stanowiła niejako kompromis przynoszący pozytywne konsekwencje dla obu warstw: miejscowi nie czuli się zagrożeni, utrzymując swe uprzywilejo­

wane pozycje, ludzie napływowi mogli zachowywać własną identyfikację kulturową. Przybysz nie czuł się zagubiony w nowym świecie, jego akulturacja nie miała charakteru szoku: był on podtrzymywany materialnie i moralnie przez ziomków. W przypadku sukcesu mógł getto opuścić, mógł też tam powrócić w przypadkach niepowodzeń (klasyczne pozycje dotyczące getta to W irth 1928;

Park i in. 1925; Zorbaugh 1929; McKenzie 1993).

Obserwowana aktualnie, powszechna we wszystkich krajach rozwiniętych tendencja do segregacji przestrzennej najuboższych grup pozostających poza

(16)

rynkiem pracy wytwarza nowy typ getta. W. J. Wilson, specjalista od underclass określa klasyczne getto mianem zorganizowanego, w odróżnieniu od aktual­

nego, zdezorganizowanego i stwierdza, że owo „więcej kosztuje” niż 40 lat temu (zob. W acąuant i Wilson 1993).

Segregacja ta jest częściowo wynikiem prostych mechanizmów polityki socjalnej; żyjącym z opieki społecznej przydziela się m ieszkania komunalne z reguły budowane na najtańszych terenach, co prowadzi do wytwarzania się skupisk ludzi upośledzonych, których problemy, nakładając się na siebie, ulegają poważnemu wzmocnieniu. N a terenie owych gett szukają jednocześnie schronienia ci, którzy należą do kategorii „obcych”, meteków, ludzi niepotrzeb­

nych i uważanych za intruzów. Tutaj napływają więc podlegający deklasacji imigranci, sprowadzani kiedyś do krajów zachodnich jako tania siła robocza;

dzisiaj zaś rekrutujący się z ekonomicznych i politycznych uchodźców Trzeciego Świata, tu znajdują przytułek narkomani, alkoholicy, samotne matki, wypusz­

czani z więzień recydywiści, ludzie chorzy umysłowo, włóczędzy - wszyscy w poszukiwaniu bezpłatnego czy taniego m ieszkania.

Ponieważ zagęszczanie takie oddziałuje na stan bezpieczeństwa, atmosferę miejsc publicznych, oraz na poziom nauczania w szkołach, nieuchronnie towarzyszy m u ucieczka z owych terenów tych mieszkańców, którzy są w stanie znaleźć środki finansowe na przeprowadzkę do lepszych dzielnic. Równocześnie niedostateczne dochody tych, którzy pozostają na miejscu i stopniowe wycofy­

wanie się inwestorów ograniczają możliwość ściągania podatków dla utrzyma­

nia zadowalającego poziomu usług komunalnych, pogarsza się zatem stan budynków publicznych i komunalnych oraz ulega dalszemu pogorszeniu utrzymanie ulic. Niedostateczna ilość służb porządkowych oraz słabo wyposa­

żone szkoły stanowią dodatkowy czynnik exodusu ludzi zasobniejszych. Prowa­

dzi to z kolei do obniżania cen mieszkań i wartości czynszów. Tak oto proces geograficznej koncentracji biedoty na tych terenach oraz postępująca degrada­

cja środowiska pozostają w sprzężeniu zwrotnym. Wielu obserwatorów skłon­

nych jest uważać, że podstawową przyczyną powstawania gett w Stanach Zjednoczonych jest segregacja rezydencjalna. Jest ona związana nie tylko z dyskryminacją rasową, skłaniającą białych mieszkańców do wyprowadzania się z obszarów zamieszkałych przez większość murzyńską, ale i z antycypowa­

nymi przez ewentualnych nabywców (w tym murzynów z klas średnich) społecznymi i finansowymi efektami owych procesów. Jeśli idzie o te ostatnie, są one związane w szczególności z trudnościami sprzedaży domów w takich dzielnicach, niechęcią banków do udzielania pożyczek mieszkającym na tym terenie i wysokimi odsetkami od pożyczek zaciąganych na zakup domów w obszarach dużego finansowego ryzyka (zob. Massay i Denton 1995).

Klasyczne getta zamieszkane były przez osobników tej samej rasy, religii, kultury, związanych poczuciem wspólnoty i zasadami solidarności. Obok jednostek biernie akceptujących pozycję „gorszego obcego” pojawiali się

(17)

osobnicy dynamiczni, usiłujący polepszyć swój standard życia i zdobyć wyższą pozycję społeczną. Postępujące przystosowanie do dominującej kultury zwięk­

szało szansę sukcesu zwłaszcza dla następnych pokoleń: dzieci i wnuków. G etta końca XX wieku, które należy odróżniać od dzielnic zamieszkałych w przewa­

żającej mierze przez określone grupy etniczne (dzielnice chińskie, polskie czy włoskie), skupiają swoich mieszkańców przede wszystkim na zasadzie negatyw­

nej selekcji społecznej, składają się bowiem z ludzi, których niepowodzenie z przejściowego stało się źródłem stygmatu przekazywanego i wzmacnianego między pokoleniami; ludzi niemal „bez wyjścia”, dla których nie m a żadnych szans na integrację już to z uwagi na postępujące kurczenie się rynku pracy, zwłaszcza dla niskokwalifikowanych10; już to ze względu na ich pogłębiające się nieprzystosowanie wywołane przez przeciągające się uzależnienie od pomocy państwowej, już to z powodu pogłębiającego się oddalenia od ośrodków oferujących pracę - getta oddalone są bowiem od fabryk oraz dzielnic, gdzie zatrudnia się pomoce domowe, ogrodników, dozorców itp.

Zaniedbanie terenów publicznych i usług komunalnych, niski poziom nauczania, demoralizacja dzieci i młodzieży, wzrastająca przestępczość, bójki, włamania i rabunki, handel narkotykami i pogłębiający się brak bezpieczeństwa osobistego czynią z przybywających do gett ofiar rynku pracy i uzależnienia od zasiłków także ofiary środowiska11.

Od niewinnej ofiary do kozła ofiarnego

Welfare State opierało się w swych początkach na dwu zasadach. Jedną z nich był bezpośredni lub pośredni system wzajemnego ubezpieczenia (podatki) dający gwarancję wsparcia w przypadkach utraty pracy, choroby czy trwałego kalectwa.

Drugą zasadą były bezpośrednie świadczenia zaspokajające podstawowe potrzeby w zakresie opieki zdrowotnej, wydatków na dzieci, mieszkań dla niżej uposażo­

nych czy dostępu do instytucji kształcenia. Pewne świadczenia miały charakter bezpośredni (zasiłki dla bezrobotnych czy dopłaty do czynszów), inne przybierały charakter ulg fiskalnych (odpisy podatkowe dla osób biorących pożyczki na mieszkania czy odkładających pieniądze na zabezpieczenia emerytalne).

Podstawą welfare State była nie tylko zasada solidarności, ale i wzajemności;

wszyscy czerpiący dochody z pracy czy z tytułu własności obowiązani byli wnosić swe wkłady do wspólnej puli. Jak długo utrzymywała się polityka

10 W latach siedemdziesiątych liczba ludzi żyjących w obszarach skoncentrowanej nędzy w pięciu największych miastach amerykańskich wzrosła o 69% (Wilson 1987).

11 Barbara Schmitter Heisler (1991) zajmuje podobne stanowisko definiując underclass w kategoriach procesów społecznej i politycznej dyslokacji i separacji związanej z korelacją skrajnej marginalizacji ekonomicznej i strukturalnych barier, które oddzielają i wyłączają pewne segmenty ludności z instytucji ekonomicznych, politycznych i społecznych.

(18)

pełnego zatrudnienia, zasady te zdawały w pełni egzamin. Korzystanie z pom o­

cy i świadczeń ze strony państwa nie przynosiło ujmy, wsparcia bezpośrednie były z reguły krótkotrwałe, i obejmowały stosunkowo niewielkie grupy ludzi.

Radykalna zmiana nastąpiła wówczas, kiedy bezrobocie stało się chronione i objęło w krajach rozwiniętych miliony ludzi, wśród których wielu straciło szanse znalezienia jakiejkolwiek pracy. Niemal z roku na rok podważona została w ten sposób zasada wzajemności, powstało bowiem, jak powiedziano wyżej, społeczeństwo dwuwarstwowe, w którym jedna warstwa łożyć miała na utrzyma­

nie i zabezpieczenie podstawowych potrzeb w zakresie zdrowia, edukacji i schronienia warstwie niezdolnej do wnoszenia czegokolwiek do wspólnoty.

Castell (1995: 461) słusznie mówi tu o paradoksie cywilizacji pracy, która doprowadziła do powstania rosnącej liczebnie warstwy „ludzi niepotrzebnych”,

„nadliczbowych”, którzy w tej cywilizacji nie znajdują dla siebie miejsca i których istnienie stanowi istotę kwestii socjalnej naszych czasów. Prowadzi to jego zdaniem do kryzysu przyszłości, z cytowanych bowiem przez niego sondaży wynika, że wśród osiemnastolatków 69% obawia się wykluczenia, jeśli idzie natomiast o osoby powyżej lat sześćdziesięciu pięciu, mówi o tym tylko 28%, wyrażając przede wszystkim obawy o los osób najbliższych (66%) [tamże, s. 443].

Owemu procesowi polaryzacji towarzyszyła poważna ewolucja postaw zarówno polityków, jak i społeczeństwa wobec bezrobocia oraz wobec jedno­

stek przezeń dotkniętych. Przede wszystkim ujmowane dotychczas jako klęska, plaga społeczna, bezrobocie zaczynało być traktowane w latach sześćdziesią­

tych jako zjawisko pozytywne, pożądane i wręcz konieczne.

Jak wiadomo, istnienie owej armii ludzi pracy właściwe dla ery liberalnego kapitalizmu ustąpiło w swoim czasie polityce czynnego interwencjonizmu, która święciła swoje triumfy w pierwszych dziesięcioleciach po II wojnie światowej.

W epoce zorganizowanego kapitalizmu skutecznie realizowano politykę pełne­

go zatrudnienia, obecnie zaś uznaje się je za zjawisko obniżające motywację i wydajność pracowników, a zarazem inflacjogenne, sprzyjające nadmiernym roszczeniom płacowym, wymuszającym na pracodawcy wynagrodzenia, któ­

rym mu trudno sprostać w warunkach zaostrzającej się konkurencji.

W tym kontekście nieuniknionym wydaje się fakt, że pewna i coraz większa liczba osób m a być wyeliminowana z życia gospodarczego w imię prawidłowego funkcjonowania systemu; niejako z góry ludzi poświęca się w imię wspólnego dobra na ołtarzu gospodarki, w której nie znajdują i nie mogą znaleźć dla siebie miejsca. Idzie więc tu nie o solidarność z ofiarami sytuacji losowych i klęsk żywiołowych (choroby, wojny czy gospodarczego kryzysu), od których oczeku­

je się (i którym życzy się) rychłego osiągnięcia sytuacji normalnej. Odwrotnie, bezrobocie staje się sytuacją normalną i zgoła pożądaną, a misją tych, którzy są tym bezrobociem dotknięci (oczywiście założoną implicite) jest pozostanie w stanie pasywności. Niesiona im przez państwo pomoc wspiera system ekonomiczny, który tego bezrobocia wymaga.

(19)

Załamanie się zasady wzajemności zmienia jednak zasadniczo nastawienie podatników do świadczeń socjalnych. Akceptują oni tę część wydatków budżetowych, z których sami czerpią również korzyści, ale coraz mniej skłonni są pokrywać koszty wspomagania tych grup społecznych, których dochody są całkowicie oderwane od pracy i które znajdują się poza obrębem systemu podatkowego.

Narastającej tendencji do akceptacji faktu, że system wyrzuca ludzi poza nawias normalnego życia dla podtrzymania kapitalistycznego ładu, bynajmniej nie towarzyszy akceptacja samych ofiar. Możemy tu zaobserwować w skali masowej zjawisko psychologiczne określane przez psychologów jako racjonali­

zacja; niechęć wobec zwiększających się świadczeń społecznych przy równoczes­

nym ograniczaniu korzyści osobistych otrzymywanych w zamian wzbudza niechęć wobec tych, którzy są ich głównymi adresatami, w znacznej mierze i trwale korzystającymi z systemu zapomóg.

Przede wszystkim, wbrew logice ekonomistów, przypisuje się bezrobotnym winę za sytuację osobistą, w jakiej się znaleźli. Punkt widzenia jakże zbliżony do wczesnej fazy kapitalizmu - do właściwej jej pogardy dla „próżniaków” i tych, którzy nie znajdowali miejsca w nowym porządku społecznym. W zasadzie proces ten rozpoczął się w Europie już w XIV/XV wieku pod postacią

„laicyzacji” stosunku zbiorowości do biednych, kiedy polityka wewnętrzna (księcia czy korony) przejęła od instytucji religijnych pieczę nad coraz większą masą potrzebujących opowiadając się bardziej za utrzymaniem porządku niż za udzielaniem im rzeczywistej pomocy. We Francji XVII wieku edyktem królew­

skim z 16.4.1656 nakazano internowanie biednych w szpitalu psychiatrycznym, a poczynając od XVII wieku zaczyna się zmuszanie do pracy „próżniaków”.

Typową dla nowej fazy kapitalizmu laicyzację stosunku do biednych w sektach protestanckich opisywali M ax Weber i Tawney. Jak zauważa H.J. Gans (1994:

274) zwiększająca się liczba biednych staje się źródłem zatrudnienia dla stale wzrastającej warstwy biurokracji, pracowników społecznych, specjalistów, doradców, badaczy i personelu organizacji charytatywnych parających się tymi problemami. Ówczesne potępienie jałmużny jako środka demoralizacji bied­

nego stanowi idealny prototyp współczesnej krytyki świadczeń socjalnych;

żyjący z zasiłków ściągają na siebie niechęć głównie najbiedniejszej części populacji pracującej, która dzieli z nimi poziom egzystencji, ale nadto jako zarobkująca skazana jest na dyscyplinę i wysiłek. Paradoksalna ewolucja społeczeństwa dobrobytu doprowadziła do nowej dychotomii „pszczół” i „tru­

tni” - dychotomii nie tylko ujawniającej stosunki między warstwą uprzywilejo­

waną i warstwą upośledzoną (analizowanej kiedyś przez Ossowskiego (1968) w paragrafie odwołującym się do rewolucyjnej metafory), ale także między warstwą upośledzoną i uprzywilejowaną, ale pracującą. Odnosząca się do wcześniejszej epoki kapitalizmu marksistowska teoria „nadwartości” opierała się na założeniu eksploatacji jednej klasy przez drugą. Wedle teorii marksistów-

(20)

skiej klasami nazywamy takie grupy, z których jedna m a możność przywłasz­

czania sobie pracy innej dzięki temu, że zajmują one różne miejsca w okreś­

lonym układzie gospodarstwa społecznego. W analizowanym przez nas sys­

temie społecznym właśnie osobnicy najbardziej upośledzeni społecznie, pozo­

stający wręcz poza owym układem gospodarstwa społecznego akumulują biedę i zarzut bezużyteczności, dzieląc ten ostatni z klasami posiadającymi. Ów negatywny wizerunek bezrobotnych jako winnych własnego niepowodzenia wzmacniany jest przez niektóre instytucje mające im służyć. Na przykład mimo stale wzrastającej liczby niezatrudnionych wyspecjalizowane agencje organizują staże różnego typu mające na celu „udynamicznienie” ludzi poszukujących pracę, wzrost ich kwalifikacji itp. potęgując fikcję, że ich sytuacja zależy od ich indywidualnych atrybutów i siły woli.

W miarę pogłębiania się kryzysu ekonomicznego i narastania bezrobocia postawy niechęci wobec wspomaganych przybierają na sile. Solidarność prze­

staje stanowić element etyki osobistej, regulujący stosunek jednego człowieka do drugiego; postrzegana jest coraz częściej jako narzucony odgórnie element polityki państwowej. Żyjący z zasiłków, nawet jeśli „nie są sami sobie winni”, stają się „problemem” rządów i administracji, a nie poszczególnych obywateli:

sąsiadów, zamożniejszych krewnych i przyjaciół. Tym samym państwo dob­

robytu do wszystkich akumulowanych przez nich stygmatów dorzuciło następ­

ny: nie tylko przestrzenną, ale i m oralną izolację, znieczulenie współziomków, skądinąd masowo mobilizujących się w przypadku katastrof naturalnych, by ulżyć najbardziej poszkodowanym.

Ową niechęć do wyłączonych z rynku pracy wzmacnia poczucie zagrożenia u zatrudnionych; ofiara systemu uosabia bowiem to, co może przytrafić się już nie tylko osobnikowi słabo znającemu język miejscowy, niewykwalifikowane­

m u i pasywnemu, ale także jednostkom najlepiej w tym sensie funkcjonującym.

Bezrobocie charakteryzuje bowiem specyficzna metastaza z najniższych szczebli zatrudnienia do szczebli wykwalifikowanych specjalistów, ekspertów i mena­

dżerów. K onfrontacja z osobnikiem wspomaganym budzi zatem lęk i zgrozę podobnie jak kontakt z umierającym; przypomina niepewność: chwiejność posiadanej pozycji i egzystencji.

W sondażu przeprowadzonym wśród populacji francuskiej w połowie 1996 roku 53% respondentów uznało, że obawia się marginalizacji, 75%

robotników obawia się utraty pracy i mieszkania (Exclusion, sujet politique, 1996, s. 16-17).

Tak na bazie owych animozji, najczęściej nieuświadamianych - jako że stanowią rezultat racjonalizacji czy wypieranego ze świadomości lęku - kształ­

tują się nowe procesy identyfikacyjne oraz stereotyp wspieranego. Wydaje się, że we współczesnych rozwiniętych społeczeństwach kapitalistycznych linia demarkacyjna my - oni m a w coraz mniejszym stopniu charakter klasowy, a w coraz większym obejmuje z jednej strony część populacji włączoną w system

(21)

gospodarczy (bądź poprzez własność środków produkcji bądź poprzez pracę) oraz część populacji z niego wyłączoną, jednoznacznie od tej pierwszej uzależ­

nioną - oczywiście za pośrednictwem państwa. Tej identyfikacji i temu odrzuceniu sprzyjają czynniki obiektywne, przede wszystkim napływ uchodź­

ców ekonomicznych z krajów Trzeciego Świata12. Jako nieprzystosowani do miejscowej kultury i rozwiniętego przemysłu, nawet posiadając uprawnienia do przebywania w nowym dla nich kraju, na ogół są oni predestynowani do statusu wspomaganych. Fakt, że wielu z nich przybywa nielegalnie, a mimo to otrzymują zasiłki ze względu na nieletnie potomstwo, wpływa tylko na zaost­

rzenie postaw ksenofobicznych. Do negatywnego stereotypu zostaje włączona samotna m atka z dziećmi (we Francji zasiłek wzrasta skokowo od trojga dzieci).

Demograficzne problemy krajów rozwiniętych (słaby przyrost naturalny) i ich zapotrzebowanie na dzieci może tylko podkreślić irracjonalność tych postaw, dopatrujących się w macierzyństwie owych kobiet jedynie kosztów społecznych.

Jak w przypadku wszelkich stereotypów mamy tu do czynienia z intelektual­

ną zbitką, posiadającą związek z rzeczywistością, ale upraszczającą ją w sposób tendencyjny, silnie zabarwioną uczuciowo. Wśród wspomaganych mamy bo­

wiem obok imigrantów coraz więcej tubylców, obok samotnych kobiet - męż­

czyzn itd.

Typową reakcją na osobników uznanych za „niepożądanych” jest wyłącze­

nie ich z bezpośredniej bliskości. Jeśli idzie o bezdomnych, segregację (określaną często jako swoisty apartheid) osiąga się przy pomocy środków administracyj­

nych. Wspominaliśmy już o tym, że separacja stanowi w pewnym stopniu rezultat polityki mieszkaniowej państwa dobrobytu. Ale decydują o niej również wspomniane wyżej postawy pozostałych członków społeczeństwa unikających kontaktu ze wspomaganymi. Nieznany nam jest przypadek choć jednego głosiciela haseł solidarnościowych wobec underclass, któryby z własnej woli wybrał „gorące” przedmieście Paryża na miejsce zamieszkania.

Skupieni w gettach „wspomagani” akumulują inne cechy negatywne w spo­

łecznej wyobraźni; utożsamiani są z przestępczością jako taką. Po pierwsze podejrzewa się ich o nieuregulowaną sytuację, o status osobników „bez papierów”, bez tożsamości akceptowanej na gruncie tubylców. Po drugie, to

12 Różnice między liczbą bezrobotnych wśród Francuzów i Portugalczyków mieszkających we Francji z jednej strony, Arabów i Marokańczyków, z drugiej są znaczące:

Procent bezrobotnych

1980 1992

Arabowie 15 29,9

Marokańczycy 7 28,2

Francuzi 5 9,5

Portugalczycy 5 9,7

Philipe Bernard, L 'immigration, Le Poche, M arabout, Paryż, 1993, s. 98. Wedle raportu rocznego OCDE ocenia się, iż w 1993 roku 24 państw członkowskich ma 33,5 min bezrobotnych (Alain de Baube, „Le M onde” 14 lipiec 1994), przy tym wzrasta nieprzerwanie bezrobocie długotrwałe.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trójglicerydy czyli lipidy właściwe, składają się z glicerolu i trzech reszt kwasów tłuszczowych.. Kwasy nasycone występują u zwierząt, posiadają konsystencję

Na treść ewidencji materiałów zasobu składają się między innymi:a. dane zleceniodawcy pracy, w wyniku której powstał materiał zasobu,

Baza danych państwowego rejestru granic i powierzchni jednostek podziałów terytorialnych kraju zawiera między innymi następujące informacje:c. dotyczące przebiegu granic

Kompozytor nowator i odkrywca z początków naszego wieku świadom jest wyczerpania się możliwości formotwórczych dotychczas stosowanych technik i systemów uniwersalnych: harmonii

Na razie była to nieco zastrachana, czarniawa, przystojna dziewczyna z zagubionej w lasach wioski. Traktowano ją jak równego sobie, dobrego kolegę, choć wkrótce okazało się,

Natomiast nie zgadzam się z opinią, że rzeczy trzeba ocalać za wszelką cenę – cała idea tej architektury jest taka, że powinna być ona organiczna – jeśli coś się nie

Integracja regionu nie jest zakończona, niemniej uwidocznia się już pewna wspólnota zachowań w wyborach prezydenckich i europejskich.. Główne pojęcia: socjologia polityki,

Jacek Wasilewski: 4 czerwca 2012 roku Prezydent RP Bronisław Komorowski udekorował redaktor Marię Ofi erską Krzyżem Ofi cerskim Orderu Odrodzenia Pol- ski „za wybitne zasługi