• Nie Znaleziono Wyników

Claus Offe Universität Bremen Zentrum für Social-polityk

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Claus Offe Universität Bremen Zentrum für Social-polityk"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

STU D IA SO C JO L O G IC Z N E 1992, 3 4 (126 127) PL ISSN 0039 3371

Claus Offe

U niversität Bremen Z entrum für Social-polityk

K A PIT A L IZ M JA K O P R O JE K T DEM O KRATY CZN Y?

T E O R IA D E M O K R A C JI W O B L IC Z U P O T R Ó JN E G O P R Z E JŚ C IA W E U R O P IE ŚR O D K O W O W SC H O D N IEJ*

Popularne w latach 60. i 70. teorie konwergencji głosiły, że oba konkurujące ze sobą systemy polityczno-gospodarcze będą w szybszym lub wolniejszym tempie wzajemnie przyswajać swoje cechy, przez co nieuchronnie upodobnią się do siebie.

I tak, w sytuacji, gdy „m ieszana” gospodarka Z achodu już wcześniej przyswoiła sobie niektóre elementy interwencjonizm u państwowego w procesie zarówno produkcji, ja k i dystrybucji, W schód, ze swej strony, m iałby się wzbogacić o pewne elementy gospodarki rynkowej. Jak jednak wyszło na jaw w praktyce, jedynie Z achód okazał się zdolny do przyswojenia sobie obcych elementów.

N atom iast społeczeństwa socjalistyczne, zawsze, gdy zdobywały się na liberalizację w dziedzinie polityki (wielopartyjność, swoboda wyrażania opinii), na niezależność narodow ą, decentralizację form własności czy kształtow anie cen na zasadzie wolnej konkurencji, nie m ów iąc ju ż o „dem okracji gospodarczej” , staw ały w obliczu katastrofy. Zachodnie m ikstury były przez nie regularnie zwracane.

U zasadniony lęk przed załam aniem nieustannie towarzyszył wspieranym przez elity polityczne procesom sam oprzeobrażenia społeczeństw socjalistycznych.

Porzekadło o oliwie dolewanej do ognia, przepow iadające systemowi rozkład w przypadku, gdy tylko dostanie się doń choćby pojedynczy „obcy” element lub gdy zostanie wykonany najmniejszy kro k w kierunku przeciwstawnego systemu, spełniło się nie w przypadku tego systemu, dla którego zostało pierwotnie użyte w latach 20. przez von Misesa, tj. - systemu zachodnich demokracji. N atom iast z narastającą oczywistością znajdow ało swe potwierdzenie w odniesieniu do ustroju socjalizmu państwowego. Jak to wykazały wyniki dyskusji na tem at ekonomicznego reform ow ania bloku wschodniego z lat 60. i 70., systemowi temu nie udało się wcielić obcych zasad w takich dawkach, by były one jednocześnie wystarczające i bezpieczne.

W przekonaniu kierownictwa radzieckiego, zdecydowane „odgórne reform y”

były wykluczone, albowiem, jak podejrzew ano, mogłyby one doprow adzić do nieobliczalnych w skutkach kom plikacji oraz do destabilizacji, a nawet - do pobudzenia „reform oddolnych” lub, co gorsza, do „oddolnej rewolucji” W obliczu

Tekst został opublikow any w „Social Research” Vol. 58. 1991 n r 4.

(2)

ujawnionego p ata przeoczono rozwiązanie, które ówcześnie wydawało się równie nierealne, jak dziś wydaje się nieuniknione, a mianowicie: drogę „odgórnej rewolucji” , której symbolem stało sie imię M ichaiła Gorbaczow a. Radziecka odgórna rewolucja stworzyła w arunki niezbędne dla zapewnienia sukcesu refor­

m om i rewolucjom, które, w ślad za tą pierwszą, nastąpiły w pozostałych krajach rozpadającego się P aktu W arszawskiego i R ady W zajemnej Pom ocy G osp od ar­

czej.^

Ów zryw jest rew olucją nie m ającą żadnego historycznego w zorca, jest rewolucją bez rewolucyjnej teorii. Najbardziej rzucającą się w oczy jej cechą jest b rak jakichkolw iek wypracowanych twierdzeń czy norm atyw nych tez odnoszących się do kwestii: K to, jakie i w jakich w arunkach działania powinien przedsięwziąć, z jakim i dylem atam i będzie się miało po drodze do czynienia, ja k a pow inna wyłonić się now a synteza porew olucyjnego po rząd k u i ja k a treść zostanie przypisana pojęciu „p ostęp” . We wszystkich rewolucjach ostatnich dw ustu lat na tego typu pytania zawsze padały jakieś odpowiedzi, nawet jeśli większość z nich okazywała się fałszywa. Owe odpowiedzi, podaw ane przez teoretyków rewolucyj­

nych, były znane ludziom biorącym udział w wydarzeniach i były form ułow ane niezależnie od bezpośrednich w arunków działania; w tym sensie były to odpowiedzi teoretyczne. Jednakże, w przypadku zrywów, które miały miejsce we wschodniej i środkowej Europie drugiej połowy lat 80., owe pytania pozostają nadal bez odpowiedzi lub kwituje się je jakim iś taktycznie podkolorow anym i twierdzeniami wypowiadanym i przez działaczy, a mającymi charakter tautologii czy twierdzeń skleconych ad hoc, ściśle uw arunkow anych sytuacją. G w ałtow na fala wydarzeń rozlała się nieoczekiwanie; nie kieruje nią żaden przemyślany z góry zamysł, żadne naukow e zasady czy interesy, których uczestnicy mieliby całkow itą świadomość.

Zam iast koncepcji, strategii, zbiorowych podm iotów wydarzeń czy norm m am y do czynienia z działającymi ludźmi i ich bieżącymi odkryciami, przekazywanymi w świadomie niejasnej formie semantycznej. D o takich zaciemniających powiedzo­

nek należą: glasnost’, pierestrojka czy też m etafora „wspólnego europejskiego dom u” .

„A ntyteoretyczny” charakter zrywu odbija towarzysząca m u literatura. C ał­

kowicie nieobecne są w niej jakiekolw iek analityczne pojęcia, czy z rozm achem nakreślone kierunki, które zazwyczaj wytyczają intelektualiści-rewolucjoniści. W szę­

dzie tam , gdzie teoretycy społeczeństwa w ogóle wyrażają swoje poglądy, wyrażają je nie pod postacią globalnych interpretacji wydarzeń czy ich przewodniej dynamiki, ale raczej zadow alają się skrom nym i opisami poszczególnych aspektów, najczęściej wczuwając się w rolę szarego obywatela, którego owe w ydarzenia dotyczą, bez żadnej pretensji do uprzywilejowanego, profesjonalnego wglądu. N a razie, ja k się zdaje, wybuch zmusza ideologów i teoretyków do zachow ania wyniosłego milczenia, choć w tym samym czasie wybija wielka godzina dla takich form literackich, jak dzienniki, reportaże, listy czy autobiografie. W obliczu b raku wartościowego czy w ogóle jakiegokolwiek rodzaju normatywnej teorii rewolucyjnej tworzonej ex ante, zadaniem naukowca zajmującego się badaniem społeczeństwa staje się retrospektywne zrozumienie tego, co się w rzeczywistości zdarzyło.

W ciągu ostatniego dziesięciolecia, pod etykietką „przejścia do dem okracji”

ważna i osiągająca sukcesy część nauk społecznych zajm owała się studiami porównawczymi politycznych m echanizmów m odernizacyjnych po II wojnie św iato­

(3)

K A P IT A L IZ M JA K O P R O JE K T D EM O K R A TY C ZN Y ? 17 wej1. W centrum zainteresow ania tych badań znalazły się trzy grupy krajów:

„powojenne dem okracje” — Włochy, Japonia i Niemcy Zachodnie przechodzące procesy dem okratyczne w latach 70. kraje basenu M orza Śródziemnego (Portugalia Hiszpania, Grecja); oraz przeżywające w latach 80. upadek autorytarnych systemów kraje Am eryki Południowej (Argentyna, Brazylia, Urugwaj, Chile, Paragwaj).

Próby dodania do nich czwartej grupy - tzn. krajów Europy Środkowej i W schodniej - k tó rą m iano by analizować za pom ocą sprawdzonych, tradycyjnych narzędzi, okazały sie jednak w tym przypadku nieudane i mylące. Rewolucja zachodząca w byłych krajach socjalistycznych jest w dwóch aspektach z gruntu odm ienna od tej, któ ra m iała miejsce w wymienionych wyżej krajach. Po pierwsze, w przypadku dem okracji powojennych (z wyjątkiem podzielonych Niemiec) oraz krajów południowej Europy i południowej Ameryki, w dużym stopniu została zachow ana ich integralność terytorialna i instytucjonalna. Także proces dem o­

kratyzacji nie wywołał w tych krajach masowych migracji ludności. Państw a te utrzym ały ludność w ojczystych granicach. W Europie Środkowej i W schodniej sytuacja jest odm ienna: tutaj scenę zdominowały spory terytorialne, migracje, konflikty mniejszościowe lub narodowościowe, a także dążenia secesjonistyczne (znów z wyjątkiem Niemiec, gdzie zaszło jedyne w tej sytuacji połączenie dwóch odrębnych uprzednio państw).

D ruga odm ienność m a nawet większe znaczenie. W wyżej wymienionych przypadkach „przejścia do dem okracji” , procesy m odernizacyjne miały ściśle polityczny i konstytucyjny charakter, tzn. dotyczyły one fo rm y rządu i prawnych stosunków między państwem a społeczeństwem, podczas gdy w przypadku upadku socjalizmu na porządku dnia stanęła kwestia reformy gospodarki. W krajach, które przeszły drogę do demokracji, kapitał pozostał w rękach właścicieli, którzy, z zasady, utrzymali swój stan posiadania. Z drugiej strony, Związek Radziecki i jego byli satelici stanęli wobec ostro postaw ionego i raczej odm iennego, a także i trudniejszego problemu: Jak dokonać transferu uprzednio państwowego m ajątku produkcyjnego do innych form własności oraz jak stworzyć, w tym celu, całkowicie now ą klasę przedsiębiorców i właścicieli tak, by znalazło to uzasadnienie w oczach ludzi i zostało zdecydowane m etodam i politycznymi oraz dzięki staraniom ważnych podm iotów sceny politycznej? Rewolucyjny ak t pow ołania do życia klasy przedsiębiorców (tj.

wcześniej nie istniejącej kategorii podm iotów, które teraz wezmą udział w konkurencji rynkowej na gruncie praw własności) jest zadaniem, które nie wyłoniło się w przypadku żadnego z wcześniejszych typów przejść (i którego znaczenie sami uczestnicy skądinąd pom niejszają opisując je po prostu jak o „rów nanie do Z achodu” 2).

Jedyny w swoim rodzaju i bezprecedensowy charakter procesu przekształ- ceniowego w Europie Środkowej i W schodniej - oraz wyzwania, jakie dla teorii demokracji stąd się wyłaniają - w pełni ujawnią się dopiero wtedy, gdy uprzytom nim y sobie, że każdy operatywny system polityczny powstaje z kom binacji trzech hierarchicznych szczebli podejm owania decyzji3. N a najbardziej fundam entalnym poziomie „decyzja” musi dotyczyć tego, kim jesteśmy „m y” , tzn. tożsamości, obywatelstwa i zasięgu terytorialnego, oraz społecznych i kulturow ych granic

1 F.d. by Transitions fro m Authoritarian Rule. 5 tomów. G. O ’D onnell, P.C. Schm itter, L. W hitehead.

Baltim ore 1986 John H opkins University Press.

2 J. H aberm as: Die nachholende Revolution. F ran k fu rt 1990 Suhrkam p, s. 179-204.

3 Por. D. Easton: A System Analysis o f Political Life. New Y ork 1965 Wiley, rozdz. 10-13.

(4)

państw a narodow ego. N a drugim poziomie m uszą zostać ustanow ione zasady, procedury i praw a, które razem składają się na konstytucyjne lub instytucjonalne ram y „system u” . D opiero na najwyższym poziom ie uruchom ione zostają te procesy i decyzje, które są niekiedy m ylone z istotą polityki, a mianowicie decyzje dotyczące tego, kto, ile, kiedy i w jaki sposób zyskuje - w sensie zarów no władzy politycznej, jak i korzyści ekonomicznych.

M ożna domniemywać, że wszystkie te trzy poziom y pozostają ze sobą w ścisłym związku, a każdy odwołuje się do jednej z trzech właściwości natury ludzkiej, które wykryli wcześniejsi filozofowie polityki. Pierwszy odnosi się do namiętności, cnoty, h on o ru i patriotyzm u, drugi do rozum u, a trzeci do interesu4. Ten potrójny model wyraźnie narzuca zw rot relacji determinacji: „norm alna polityka” , z k tó rą m am y do ezynienia na trzecim poziomie, układa się w koleinach tożsam ości i konstytucji.

W większości systemów politycznych ta relacja m a charakter jednostronny i przyczyno­

wy raczej niż intencjonalny. Przez jednostronność rozum iem tu asymetryczność, z której wynika, że niższe poziom y określają wyższe, a strzałka wskazująca kierunek przyczynowości jedynie rzadko, jeśli w ogóle kiedykolwiek, jest skierowana w przeciw­

ną stronę. N a przykład, w norm alnej polityce konstytucja będzie o wiele częściej jej podstaw ą niż przedmiotem, co wyrażałoby się w zm ianach konstytucyjnych. Po prostu nader rzadko dokonuje się przewartościowywania własnych korzeni. Przez przyczyno­

wą (raczej niż intencjonalną) determinację rozumiem to, że efekt, jak i niższy(e) poziom(y) wywiera na wyższy(e) nie wynika z jakiegoś celowego działania czy projektu.

To właśnie dlatego, że sposoby postępow ania wynikają z konieczności z konstytucji, ich skutki nie są całkowicie konieczne, jak utrzymywał Przeworski. To znaczy, że pomiędzy owe trzy poziom y wciśnięte są zasłony niewiedzy, których obecność wynika, między innymi, ze znacząco odmiennej struktury czasowej naszych trzech poziomów: jesteśmy skłonni przyjąć - i doświadczenie zdaje się to przypuszczenie potwierdzać - że narody trw ają całe stulecia, konstytucje - wiele dziesięcioleci, a rządy lub praw a pozytywne ustanow ione przez ciała ustawodawcze - zaledwie parę lat. Jeśli tak właśnie jest, to jak może jakikolw iek w yobrażalny podm iot określać granice państw a narodow ego chcąc wyznaczyć wynikające stąd i o wiele bardziej narażone na przypadkow ość takie zjawiska kształtow ane biegiem wydarzeń jak konstytucja czy ustrój, rządy czy decyzje alokacyjne? T ak długo, ja k długo decyzje obu niższych poziom ów m uszą być przyjm owane jak o dane, kształt systemu będzie w decydującym stopniu zależny od przyjętej drogi, a jego param etry będą odporne na projekty strategiczne.

O ile chodzi o trzeci poziom , teoria dem okracji dostarcza dobrych odpowiedzi - jednocześnie pewnych i norm atywnych. K łopoty i paradoksy zaczynają się z chwilą, gdy schodzimy o poziom niżej: Czy gracze powinni mieć praw o do określania zasad gry, w której uczestniczą, oraz przedm iotu, o który gra się toczy?

A jeśli tak, to z jakim i zastrzeżeniami? Czy sam a dem okracja może być dem o­

kratyzow ana?5 A jeżeli odpowiedź brzmi nie, to w jakim sensie możemy nadal mówić o „dem okracji” i o jej implikacji, tj. o „suwerenności ludu” ? Jeszcze więcej cierni kryją w sobie pytania odnoszące się do pierwszego poziom u, tzn. do problem ów narodow ości, zbiorowej tożsamości i granic terytorialnych. Jakiekolwiek

4 Zaczerpnąłem tę paralelę z nie opublikowanej pracy J. Elstera.

5 Por. S. Holmes: Precommitment and the Paradox o f Democracy. W: Constitutionalism and Democracy. Ed. by J. Elster i R. Slagstad. Cam bridge 1988 Cam bridge U niversity Press, s. 195-240.

(5)

K A P IT A L IZ M JA K O P R O JE K T D EM O K R A TY C ZN Y ? 19 by były zasady konstytucyjne, jedynie ci, którzy już cieszą się prawami obywatelskimi, są dopuszczani do odegrania aktywnej roli w owej grze. Ale czy to oznacza, że podstaw owe praw o uczestnictwa m ożna oprzeć na jednostronnych decyzjach ludzi, którzy są już przyjęci do gry jedynie z racji urodzenia lub odziedziczenia praw obywatelskich? Czy może też odmiennie - na nacisku nagiej przemocy ucieleśnionej w m iędzynarodowych lub domowych wojnach, albo w najlepszym razie - na delikatnym przymusie sieci m iędzynarodowego praw a i ponadnarodow ych rządów?

Albo też, czy teoria dem okratyczna może wyjść poza swój naturalny obszar

„norm alnej polityki” i dostarczyć kryteriów, dzięki którym moglibyśmy oceniać przypadki konstytucyjnej zmiany lub wytyczać granice jak o mniej lub bardziej

„dem okratyczne”?

W ciągu minionych dwóch lat, owe kwestie przeniosły się z wygodnego miejsca, jakie zajmowały w harm onogram ach zajęć seminariów filozoficznych, w dziedzinę szeroko postrzeganych problem ów praktycznych, codziennie goszczących na pierw­

szych stronach gazet. To, co było drugim światem imperium radzieckiego, podlega teraz potrójnej transform acji dotykającej wszystkich trzech poziomów: problem u narodowego, tworzenia konstytucji i „norm alnej polityki” alokacyjnej. Jednoczesność owych trzech transform acji obarcza decyzje ładunkiem o bezprecedensowej wadze.

Odmiennie niż to miało miejsce w przypadku zachodnich demokracji, nie m a czasu na powolne dojrzewanie, zbieranie doświadczenia czy uczenie się w trakcie procesu budow ania narodu, tworzenia konstytucji czy w drażania polityki alokacji i redystry­

bucji. Nie m a także przypadków wzorcowych, gotowych do naśladowania, ani też, na przykład, żadnej zwycięskiej siły, która mogłaby narzucić z zewnątrz swą wolę, ja k to m iało miejsce w przypadku nowych powojennych ustrojów w krajach Europy W schodniej i Zachodniej. W rezultacie, decyzje podejm owane na każdym z owych trzech poziom ów m ogą z łatwością okazać się niemożliwymi do pogodzenia między sobą, a także zagrozić wzajemną obstrukcją zam iast utworzyć jakąś spójną całość.

Ryzyko wynikające z równoczesności jest dodatkow o wzmocnione. Zasłona niewiedzy opada, a sytuacja skrajnej przypadkow ości zachęca do oportunizm u.

Teraz podm ioty działające m ogą już same ocenić, jaki projekt konstytucyjny i jakie granice etniczne państw a najlepiej przysłużą się ich korzyściom wynikającym z zastosowanych polityk, pragnieniu identyfikacji etnicznej czy uprzedzeniom.

Sytuacja obfituje w słusznie postrzegane jako. unikalne na taką skalę okazje powiększenia swych „wyjściowych możliwości” lub wzięcia odwetu. Odpowiednio do tego powinien wzrosnąć „wysiłek m oralny” , by nie dać się uwieść pokusom stw arzanym przez sytuację, w której m ożna już działać strategicznie. Jeśli wysiłek okaże się niewystarczający, wtedy wszystko - granice, praw a, mechanizmy, podział władzy, praw odaw stw o i zasoby m aterialne - będzie wyszabrowywane i bronione na podstaw ie faktów dokonanych, a nie na podstaw ie historycznych zaszłości czy zasad sprawiedliwości, wolności i pokoju.

Dylemat jednoczesności

W obliczu tych dwóch dodatkow ych aspektów zagadnienia, rewolucyjną trans­

form ację w Europie W schodniej m ożna analizować jedynie za pom ocą takich narzędzi pojęciowych, których od czasu I wojny światowej nie używano bodaj

(6)

nigdzie w zachodniej i południowej Europie. W przypadku Związku Radzieckiego i większości jego byłych satelitów problem jest palący w kwestiach:

- terytorialnej6, tzn. określenia granic państwowych dla danego naro d u oraz utrw alenia tych granic w ram ach europejskiego ładu państwowego („europejski wspólny dom ”);

- dem okracji, tzn. odrzucenia m onopolistycznych roszczeń partii i zastąpienia ich konstytucyjnie określonym sprawowaniem władzy, a także rywalizacji między partiam i w kontekście gwarancji podstaw owych praw ludzkich i obywatelskich („głasnost'”);

- ładu gospodarczego i własnościowego oraz właściwego rozw iązania nie cierpiących zwłoki zagadnień produkcji i dystrybucji („pierestrojka”).

Etapy procesu, które w przypadku „norm alnych” wzorców zachodnioeuropej­

skich trwały całe stulecia (od państw a narodow ego do kapitalizm u, a następnie do demokracji), m uszą w Europie Wschodniej zajść niemal równocześnie (jako że oba składniki „nowoczesnej” ekonomii politycznej, a mianowicie dem okracja i własność pryw atna, były także równocześnie zniesione przez Rewolucję Paź­

dziernikow ą). To zaś sprzyja nie tylko wyzwoleniu ogrom nego nacisku na podejm owanie decyzji, ale także i zachodzeniu obosiecznych efektów obstrukcji.

M oże tak być, że każdy z tych problem ów okaże się rozwiązywalny jedynie wtedy, gdy okoliczności sprawią, że jeden z pozostałych dwóch problem ów (lub nawet oba) ju ż został rozwiązany albo że nie m a ak u rat potrzeby jego roz­

wiązywania. Poniżej chciałbym przeanalizować zjawisko wzajemnego blokow ania się rozw iązań i na tej podstaw ie wykazać, że chociaż przysłowiowa rada, by nie robić wszystkiego naraz, m a głębokie uzasadnienie, jej protagoniści m ogą jed ­ nakże znaleźć się w tragicznej sytuacji, w której zostan ą zmuszeni do jej odrzucenia wraz z jej świetnymi racjami i to ze względu na nie pośledniejsze racje.

G dyby trzeba było wykazać, że otwarcie gospodarki uprzednio planowej na rynek oraz dem okratyzacja politycznego m echanizm u podejm ow ania decyzji nie tylko nie wykluczają, ani też nie ham ują się nawzajem, ale raczej wzajemnie wzm acniają się i popierają, byłoby to jałow ą spekulacją. W istocie, znam y analizy istniejących systemów socjalistycznych, które usiłują wykazać, że tak a interakcja pom iędzy obom a celami gospodarczej i politycznej m odernizacji - pożądanym i ju ż same dla siebie - m a miejsce. Przyglądając się gospodarce i polityce Czecho­

słowacji przed 1968 r., Jiri K osta usiłował wykazywać, „że proces reform ow ania gospodarki [który został narzucony systemowi na początku lat 60. ze względu na oczywistą nieefektywność m echanizmów planowych]... mógł w ciągu kilku lat

6 W swym oczekiwaniu na światową rewolucję proletariacką, twórcy Związku Radzieckiego p o ­ czuli się zwolnieni z obow iązku określenia geograficznego położenia swego państw a w jego oficjalnej nazwie - Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jest to praw dopodobnie jedyny współczesny tego typu przypadek państw a obywającego się bez sprecyzowania swego miejsca w przestrzeni. N aw et Stany Zjednoczone Ameryki dokonują takiej samolokalizacji, m im o że jest ona m yląca, ponieważ odnosi się dó całego kontynentu. W przypadku Związku Radzieckiego to, co było praw dopodobnie pomyślane jak o zaproszenie pod adresem innych „R epublik Radzieckich” , które mogłyby pojawić się gdziekolwiek na świecie, do połączenia się ze Związkiem, okazuje się dziś zaproszeniem dla wszystkich uprzednio uciśnionych i zanegowanych grup narodow ych i etnicznych do odłączenia się, albowiem nie m ają one ju ż więcej żadnych pow odów, by zaliczać siebie do pustej obecnie kategorii „obywateli radzieckich”

(7)

K A PITA LIZ M JA K O P R O JE K T D E M O K R A TY C ZN Y ? 21 zmienić się w ruch dem okratyczny, który zm iótłby stare kierownictw o” 7. Bez w ątpienia wystąpił tu dodatkow y problem , a mianowicie, że owo „zacne koło” , zrodzone ponoć ze związku między liberalizacją gospodarki a polityczną dem o­

kratyzacją, zostało strzaskane zajściem trzeciego zjawiska, dotykającego narodowej integralności oraz suwerenności, czyli przez w ydarzenia Sierpnia 1968 r. oraz przez proklam ow anie doktryny Breżniewa.

Puszka Pandory pełna paradoksów

Patrząc z drugiej strony, wszystkie zainteresowane dyscypliny i obozy polityczne przyjm ują dziś pesymistyczne twierdzenie, że m am y do czynienia z błędnym kołem.

Jedynym sposobem na jednoczesne efektywne wprowadzenie gospodarki rynkowej i demokracji jest narzucenie ich społeczeństwu z zewnątrz i długotrwałe nadzorow anie rozwoju sytuacji za pom ocą m iędzynarodowych stosunków zależności i kontroli.

T aka jest zapewne lekcja, k tórą m ożna wyciągnąć z historii powojennej demokracji w Japonii czy, z pewnymi zastrzeżeniami, w Niemczech lub, może już niedługo, w byłej N R D . W przeciwnym razie panuje tu niepodzielnie jeden (co najmniej) asymetryczny antagonizm : „R ynek dom aga się rozwoju dem okracji, lecz dem okracja nie wymaga istnienia rynku... Jeśli upadnie pierestrojka, to rychło przepadnie głasnost'” 8. Członkowie polskiej, bułgarskiej, rumuńskiej czy radzieckiej biurokracji, którzy przestawili się obecnie na tory reformy gospodarczej, zapewne czują całkow itą zgodność z rynkowym przesłaniem, kiedy żądają w prowadzenia silnej prezydentury oraz niedokonyw ania „przedwczesnego” otwarcia na demokrację, której boją się jak o mogącej zachęcać do wszelkiego typu wyniszczających konfliktów. Stalinowcy, którzy znaleźli schronienie w formacji postkom unistycznej, odchodzą od tezy o wolnym rynku tylko w tej mierze, w jakiej głoszą, że jeśli pierestrojka ma przetrw ać, to o głasnosti należy także zapomnieć.

Inny dylem at m a następującą postać: konstytucyjny i dem okratyczny system polityczny m a swoje problem y i trudności, których łagodne rozwiązywanie, ze swej strony, w sposób ciągły odtw arza jego legitymizację, pod w arunkiem że autonom iczny rozwój gospodarczy miał już w jakim ś stopniu miejsce i że dzięki systemowi społecznego podziału pracy koalicje interesów, zbiorowi aktorzy wydarzeń czy przedm iot sporów już się wyłoniły - a jest to przeciwieństwem tego, z czym mieliśmy do czynienia w przym usowo homogenicznych społecznościach realnego socjalizmu. Jedynie nieco już rozwinięty system gospodarki rynkowej ze stosunkow o wysokim poziom em dobrobytu pozwala j ia to, by dem okracja o p arta na konkurencji działała jak o mechanizm rozsądzający i godzący interesy9. W społeczeństwie, gdzie nieznany jest rynek pracy i gdzie większość dorosłej ludności składa się z tzw.

7 J. K osta: Ökonomische Aspekte des Systemwandels in der Tschekoslowakei. W: Demokratischer Umbruch in Osteuropa. Red. R. D eppe i in. F ran k fu rt 1991 Suhrkam p, s. 302 i n.

8 „W irtschaftsw oche” Vol. 43 z 27 I 1989, s. 110. Powyższe słowa należą do W olfram a Engelsa, jednego z głównych niemieckich ekonom istów neoklasycznych, także red ak to ra owego najważniejszego tygodnika poświęconego zagadnieniom gospodarczym. On także odwołuje się do przykładu Chile za Pinocheta czy K orei Południowej.

9 Jak tego dow odził M . Lipset w swej klasycznej pozycji Political M an: The Social Bases o f Politics (Baltim ore 1981 John H opkins U niversity Press, rozdz. 2, s. 469-476).

(8)

Werktätige („pracujących” , „trudjaśćichsja”), m ających podobne dochody i ujed­

nolicone w arunki edukacji, m ieszkania i życia, nie istnieje dem okracja o p arta na konkurencji, ze względu na zatom izow aną10 strukturę społeczną, któ ra nie toleruje

„zróżnicow ania” , dostatecznie ukształtow anych zwolenników i zbiorowych aktorów sceny politycznej oraz tem atów ocenianych jak o w arte przepuszczenia przez całą tę maszynerię demokratycznej polityki. Albo, przeciwnie, brak rozwiniętego spo­

łeczeństwa obywatelskiego prowadzi do przewagi takich struktur, które, choć skuteczne w w arunkach konfliktu, są nieprzydatne, gdy chcemy osiągnąć kom prom is.

W obu tych wydawałoby się biegunowo przeciwstawnych przypadkach - doskonałej jednorodności i głębokiego antagonizm u - strukturze społecznej brak wymaganego stopnia zróżnicowania, tj. podziału pracy, tożsamości związanej ze statusem, interesem i przynależnością kulturow ą, jakie może dać jedynie rozwinięte społeczeństwo rynkowe. Jednorodność może okazać się jedynie powierzchownym obrazem m as­

kującym ukryty antagonizm . Polski socjolog Jadwiga Staniszkis m a właśnie to na myśli, kiedy pisze: „T ak długo, ja k długo nie istnieją ekonomiczne podstaw y społeczeństwa obywatelskiego, m asowa polityczna m obilizacja ludności jest możliwa jedynie pod hasłami nacjonalistycznymi lub fundam entalistycznym i” 11. W yciąga stąd wniosek, że takie hasła będą prowadziły do szybkiego zniekształcenia dem o­

kratycznej otwartości w autorytarny, populistyczny system, wrogo nastawiony wobec mniejszości, tak zewnętrznych, jak i wewnętrznych. W rezultacie, nie tylko gospodarka wolnorynkow a, ale i dem okracja rozwieje się jak dym, jeśli ta ostatnia zostanie zbyt pospiesznie wprow adzona. Co znowu daje argum ent twierdzeniu, że wprowadzenie dem okracji musi być poprzedzone wprowadzeniem rynku.

Z drugiej strony, m uszą istnieć, jak o zaszczepione jeszcze zanim zostanie w prow adzona własność pryw atna i gospodarka rynkow a, mechanizmy, które wymuszą na elitach odpowiedzialność oraz umożliwią uczestnictwo w nich większości społeczeństwa - innymi słowy, w początkowym stadium transform acji konieczne są przynajmniej jakieś podstaw owe mechanizmy dem okratyczne. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że ustępstwa dem okratyczne - niezależnie od tego, że są w arunkam i m inimalnymi tak bardzo potrzebnej pom ocy gospodarczej - będą w stanie uśmierzyć oburzenie arbitralnością i paternalistycznym autorytaryzm em , właściwymi starem u ustrojowi, ale także dlatego, że z pewnego p u nktu widzenia dem okratyzacja jawi się - mimo trzech mówiących coś zgoła przeciwnego punktów wyszczególnionych wyżej - jak o w arunek wstępny przekształceń gospodarczych. W przeciwieństwie do zachodniego wzorca, gospodarka rynkowa, k tó ra wyłania się w Europie W schodniej, będzie, o ile w ogóle zaistnieje, „kapitalizm em politycznym ” , to znaczy kapitalizm em zaprojektow anym , zorganizow anym i w prow adzonym w życie przez elity reform atorskie. Jego wątkiem przewodnim nie będzie przedpolityczny fakt naturalnego (głoszonego przez Locke’a) praw a własności i wolnego korzystania z niej. Już raczej takim faktem byłoby to, co zostało w przypadku krajów zachodnich odkryte dopiero z czasem, jak o mile widziany efekt uboczny ładu ekonomicznego opartego na wolności posiadania, a mianowicie fakt, że wydajny mechanizm gospodarczy służy - przynajmniej w przekonaniu części ludzi i w długim okresie

10 Por. G. Schöpflin: Post-Communism: Constructing New Democracies in Central Europe. „ In te r­

national A ffairs” Vol. 67. 1991, s. 235-250.

11 J. Staniszkis: Dilemmata der D emokratie in Osteuropa. W: Demokratischer Umbruch..., s.. 326.

(9)

K A PITA LIZ M JA K O P R O JE K T D EM O K R A TY C ZN Y ? 23 - powszechnym interesom społeczeństwa. Tak więc, elity reform atorskie, biorąc odpowiedzialność za kapitalizm i pom agając przy jego narodzinach, reprezentują interesy społeczeństwa, chociaż nie m ogą oprzeć się na istniejącej już klasie kapitalistycznych właścicieli i ich sile, stąd nie mogą też spełniać ich żądań i propozycji ideologicznych ani służyć ich interesom.

I znowu, k o ntrast ze wzorcem zachodnim sam się narzuca. T am klasa właścicieli dom agała się praw , które opierała na m oralnych i ideologicznych argum entach, krytycznych wobec sił i instytucji absolutystycznych, starych m erkantylnych i feudal­

nych ustrojów; wydajność, wzrost ekonomiczny i końcowy dobrobyt były zaledwie produktam i ubocznymi zwycięskich inicjatyw ideologicznych, przedsiębranych przez wczesnych przedsiębiorców i kupców jak o protagonistów nowego systemu. Tu, przeciwnie, prywatyzacja i urynkowienie nie m ają na celu praw obywatelskich, ale efekt; nie są oparte na klasie, ale na elicie; działają nie powoli i ham ująco, ale nagle i spektakularnie; nie są wsparte m oralnym i i ideologicznymi argum entam i dotyczącymi praw i swobód, ale są bronione w imię gwałtownie i powszechnie pożądanego ekonomicznego dobrobytu.

To, że wprowadzenie praw własności i m echanizmów rynkowych leży naprawdę w interesie społeczeństwa jak o całości nie jest jednak z pewnością powszechnie uznaw ane ani doceniane przez empirycznie stwierdzoną wolę większości społeczeń­

stwa. Niechęć, by dać wiarę przyrzeczeniom elity reform atorskiej spełnienia się upragnionych korzyści, wynika z dwóch całkiem ważkich racji: Po pierwsze, ludność m a uzasadnione powody, by podejrzewać, że inicjatywy prywatyzacyjne nowych reform atorskich elit niekoniecznie m uszą służyć powszechnemu polepszeniu w arun­

ków bytowych, ale że przede wszystkim przyczyniają się do wzbogacenia się członków ap a ra tu państwowego i jego klienteli. Po drugie, nikt nie może za­

gw arantow ać tego, że zamierzony efekt popraw y sytuacji na pewno zajdzie, i to bez głębokiego, w najlepszym razie przemijającego, absolutnego zubożenia pokaźnej części społeczeństwa. Obie te podstaw y nieufności - tzn. że potężni się wzbogacą, a słabi p ad n ą ofiarą rynku - mogłyby zostać zniesione, a ich destrukcyjny potencjał ograniczony, jedynie w sytuacji, w której elity, które wzięły na siebie zadanie przeprow adzenia reformy, potrafiłyby zapewnić dla swych inicjatyw prywatyzacyj­

nych solidny m an d at uzyskany dem okratycznie oraz uznać swą odpowiedzialność przed ludźmi. Taki m an d at z kolei może być nadany jedynie drogą dem okratyczną - co prowadzi do paradoksu, że w przypadku gospodarek typu radzieckiego, w sytuacji gdy państw o samo wycofuje się z ekonomii, dem okracja jest niezbędnym w arunkiem wstępnym gospodarczej transform acji. Jest to w sposób oczywisty całkowicie odw rotna, choć przez to nie mniej ponętna antyteza względem tez, wysuniętych wyżej.

N aw et jeśli w wielu miejscach i zgodnie z doktrynerskim i aspiracjami refor­

m atorów , przekształcana gospodarka przedstaw iałaby sobą „czystszą” odm ianę kapitalizm u niż dałoby się to znaleźć gdziekolwiek na Zachodzie, pozostanie ona politycznym projektem przystosowanym do postsocjalistycznego ustroju i państ­

wowego sposobu jego urzeczywistnienia. Ten „zaprojektow any kapitalizm ” (lub kapitalizm bez kapitalistów jak o czynnych prom otorów swych klasowych interesów) zależy w każdym szczególe od spektakularnych decyzji, które właśnie ze względu na ich znaczenie wym agają uzasadnienia, a ich wyniki nie m ogą zależeć od ślepych ewolucyjnych przypadków , które tak często występowały w pionierskim wzorcu

(10)

dziejów zachodniego kapitalizm u. N ow a klasa przedsiębiorców (oraz, odpowiednio, now a klasa pracownicza, w k tó rą przeobrażają się na własnych oczach uprzedni

„pracujący” ) tworzy się według szablonu zaprojektow anego przez elity polityczne.

W każdym osobnym przypadku, szablon ten zawiera odm ienne param etry, z których każdy m a charakter niezdeterm inowany i może być ustalony na wiele różnych sposobów 12. Czy wszystkie moce produkcyjne powinny zostać sprywaty­

zowane, czy też pow inno się utrzym ać istnienie przedsiębiorstw państwowych?

W których działach i w jakim czasie powinny mieć miejsce przekształcenia strukturalne? W jaki sposób nowi właściciele powinni nabywać własność? - na przykład, drogą bezpłatnego rozdaw nictw a zasobów kapitałow ych (lub ich części) ludności czy tylko zatrudnionym , albo tylko kadrze kierowniczej zakładu? Lub może powinny być one sprzedawane na giełdach każdem u właścicielowi kapitału pieniężnego? Lub ewentualnie powinny zostać zwrócone tym spośród poprzednich właścicieli, którzy jeszcze żyją? A może ich dziedzicom? Czy powinny być one zwracane jedynie krajowym czy także i zagranicznym sukcesorom? Czy pow inna nastąpić liberalizacja rynku kapitałowego? A jeśli tak, to czy bez zastrzeżeń dotyczących tak ważnych problem ów jak określenie grup ludzi m ających praw o nabyw ania środków kapitałowych, górnych granic ich nabycia na głowę, m ak ­ symalnych cen i minimalnych płac, nadaw ania lub nie licencji w handlu zagranicznym, oraz tysiąca innych kwestii. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolw iek ośmielił się na najmniejszy choćby krok w stronę tego szerokiego pola problem ów bez uprzedniego zapewnienia sobie silnej legitymizacji, której nie sposób zyskać inaczej ja k na drodze wyznaczonej przez dem okratyczną politykę.

N aw et jeśli w kwestii tego, że gospodarka pow inna być od tej pory „kapitalis­

tyczna” , tzn. że pow inna się charakteryzow ać pryw atną własnością i rynkiem dóbr, usług, kapitału czy pracy, istniałby szeroki społeczny consensus, to nie mógłby on być substytutem dem okratycznego m an datu dla inicjatyw reform atorskich.

Istota polega właśnie na tym, co oznacza, w kategoriach operacyjnych, pozornie tylko jednoznaczny term in „kapitalizm ” lub „gospodarka rynkow a” — nic już nie m ówiąc o „społecznej” gospodarce rynkowej. Ale naw et taki globalny i szeroki consensus w kwestii kapitalizm u - jak o struktury i jak o m echanizm u, kapitalizm u rozpatryw anego jak o przeciwstawnego dobrobytow i jak o ich skutek - nie mógłby być przyjęty poważnie. Albowiem sytuacja, k tó ra nastała w Związku Radzieckim po d o konaniu się „rewolucji od góry” i k tó ra wyzwoliła taki sam proces w innych krajach wschodniej i środkowej Europy, nie znajduje porów nania z wszechpotężną, kategoryczną siłą „godziny zero” , k tó ra uderzyła w Niemców w 1945 r., po ich całkowitej wojskowej, m oralnej i materialnej klęsce i pociągnęła za sobą nieuniknioną zgodę, wym uszoną przez siły okupacyjne, na nowy polityczny i ekonomiczny początek, którego param etry zostały ustalone i wprow adzone pod przymusem przez okupantów . Rum uni i Bułgarzy nie są dziś jedynym i, którzy wydają się wymazywać ze świadomości konieczność takiego podporządkow ania się i nikt nie może powstrzym ać ich możliwego do przewidzenia pow rotu do jakiegoś typu zarządzanej państw owo gospodarki. Przeciwnie, ucieleśniona w „autorytarnym

12 Por. D. Stark: Privatization in Hungary: From Plan to M arket or fr o m Plan to Clan. „E ast E uropean Politics and Societies” 1990 nr 4 s. 351-392 oraz idem; Privatization Strategies in East Central Europe (maszynopis niepublikowany).

(11)

K A P IT A L IZ M JA K O P R O JE K T D EM O K R A TY C ZN Y ? 25 egalitaryzm ie” kultura polityczna większości, k tó ra zdaje się przeważać w tych dwóch krajach, stoi na drodze zarów no gospodarki rynkowej, ja k i demokracji jak o niekw estionowalnych celów procesów reform atorskich. Ten wzorzec, pielęg­

now any jak o odziedziczony po starym ustroju (i, poza tym, wynikający w większości z wschodnioeuropejskiego doświadczenia historycznego)13, nie pozwala rynkowej gospodarce rozwinąć w pełni skrzydeł. Dzieje się tak, ponieważ ta ostatnia funkcjonuje pod warunkiem , że powszechny wzrost efektywności m ożna osiągnąć jedynie za cenę dania mniejszości możności daleko znaczniejszego i szybszego zwiększenia swych dochodów , podczas gdy większość przez co najmniej dłuższy i nie w iadom o ja k długi czas może nawet tracić. G ospodarka rynkowa, wraz z rosnącą podażą dóbr, wytwarza wzrastającą nierówność - tendencja, którą kwestionuje egalitarne uprzedzenie. Podobnie jak w przypadku dem okracji, stawia się tu zarzut, że gospodarka rynkowa obciąża proces decyzyjny tarciami, niepewnością i nieciągłością, które zagrażają pogłębieniem już i tak niebezpiecznie niskiego poziom u funkcjonow ania gospodarki. T a kom binacja nadziei i obaw (spotęgowana praw dopodobnie pamięcią o tylu już nieudanych próbach reform i nie dotrzym anych przyrzeczeniach dawanych w przeszłości) może spowodować paradoksalne zjawisko blokowania przez większość społeczeństwa obiecujących prób reform ekonomicznych właśnie dlatego, że sytuacja polityczna jest tak groźna.

Podsum ow ując to, co powiedziałem ju ż wyżej: G ospodarka rynkow a zaczyna działać jedynie wtedy, gdy spełnione są w arunki funkcjonow ania demokracji.

W celu prom ow ania tej gospodarki, praw a dem okratyczne powinny być jednak wzięte w nawias, by umożliwić zdrow ą dawkę pierwotnej akumulacji. Jedynie rozwinięta gospodarka rynkowa wytwarza strukturalne w arunki społeczne dla ustabilizowanej dem okracji i czyni możliwym osiąganie kom prom isów w ram ach czegoś, co może być postrzegane jak o gra o sumie dodatniej. Jednak wprowadzenie gospodarki rynkowej w społeczeństwach postsocjalistycznych jest „politycznym ” projektem , który m a perspektywę sukcesu jedynie pod warunkiem zyskania silnego upraw om ocnienia dem okratycznego. Jest możliwe, że większość społeczeństwa uzna dem okrację oraz gospodarkę rynkow ą za niepożądaną perspektywę. Jeśli wszystkie te twierdzenia są prawdziwe jednocześnie, to m am y przed sobą puszkę Pandory wypełnioną paradoksam i, w obliczu których każda „teoria” - lub, tutaj, racjonalna strategia - przejścia musi się załamać.

Sednem problem u politycznej i ekonomicznej m odernizacji byłych społeczeństw socjalistycznych jest brak jakichkolwiek nieprzypadkowych „danych” , które mogłyby okazać się przydatnym i stałymi param etram i polityki reform. W łaśnie dlatego, że system utknął w m artw ym punkcie, wszystko staje się przypadkow e, a nic nie może z oczywistych przyczyn pozostać takim , jakim było. Brak przyjętego zestawu w iarygodnych lub, co najmniej, niekwestionowalnych faktów społecznych i spaja­

jących instytucji zmusza polityków -reform atorów do gigantycznego zadania „kreacji z niczego” (Elster). Z tego pow odu także poszukiwanie wiarygodnych podstaw społecznej i politycznej zgody ściśle wiąże się z zagadnieniem tożsamości narodowej i pragnieniem sam opotwierdzenia etnicznego. Albo, ja k na przykładzie Polski twierdzi Staniszkis, wiąże się ono z postrzeganiem „wzorcowych w spólnot” i doktryn, ja k np. społeczna doktry na Kościoła katolickiego, który jest obecnie przywoływany

13 Por. G. Schöpflin: Post-Communism...

(12)

jako kom petentny przewodnik po strategiach pozwalających utrzym ać ład polityczny.

Inni stylizują doktrynę neoklasycznej ekonomii politycznej na wzór objawionej doktryny zbawienia. Jeszcze inni sądzą, że znaleźli Archimedesowy pun k t oparcia, jeśli po prostu odtw orzą drobiazgowo jeden z przetestowanych zachodnich systemów konstytucyjnych (np. niemieckie praw o podstawowe). Owe próby odkurzania tradycji, m odeli i dogm atów są m ało obiecujące, jak o że jest oczywiste, że stanow ią one element arbitralności, z ja k ą ruchy polityczne i elity wybierają pozornie „przed- polityczne” fundam entalne praw dy i proklam ują swój program .

Sytuacja błędnego koła staje się szczególnie wyraźna wtedy, gdy, ja k w Polsce, Bułgarii, Rum unii czy Czechosłowacji, nowo obrane parlam enty odgrywają także rolę zgrom adzenia konstytucyjnego. To oczywiście nie oznacza nic innego, jak tylko to, że gracze ustanaw iają w arunki przyszłej gry oraz zasady, będące kryte­

rium oceny, który z graczy gra według przyjętych reguł. Podm ioty działania są sędziami we własnych procesach. Ale nawet jeśli w walce o zasady konstytucyjne postępują oni zgodnie z norm am i, to i tak okazują się bezbronni wobec podej­

rzenia, że w rzeczywistości prow adzą swą grę m ając na uwadze jedynie własne interesy.

To podejrzenie nabiera coraz ostrzejszego wyrazu w ruchach obywatelskich we wschodniej i środkowej Europie. „Logiczna” różnica między sposobem postępow ania tych ostatnich a działaniami „nowych ruchów społecznych” na Zachodzie polega na tym, że zachodnie ruchy działają w w arunkach już utw orzonych i solidnie zakotwiczonych dem okratycznych instytucji oraz skupiają się na przezwyciężaniu niektórych z w budow anych przesądów, niedoskonałości i ślepoty tych instytucji.

Czyniąc to, m ogą opierać się n a ją d rz e instytucjonalnie stabilnych zasad 14. W swoim czasie wszak krytykowały one polityczne elity i praktyki konstytucyjne odwołując się do „ducha” konstytucji oraz do ustabilizowanych zasad kultury politycznej.

Ten wzorzec zwrotnego efektu jest nieosiągalny dla naszych wschodnich sąsiadów.

Tam ruchy obywatelskie często wykazują absolutne skłonności antyinstytucjonalne, jeśli nie antypolityczne, aż nadto zrozumiałe, gdy weźmiemy pod uwagę ich minione doświadczenia. Ponieważ nie m ogą odwoływać się do już ustanow ionych zwyczajów ani nawoływać do pow rotu do przyjętych już zasad, są narażone na niebezpieczeństwo wypalenia się w jałowych, populistycznych hasłach, rom antycznego przecenienia bezpośrednio dem okratycznych i pozaparlam entarnych form działania oraz, w kon­

sekwencji, niedostrzeżenia możliwości wynikających z negocjacji i kom prom isów , które jak o jedyne są zdolne zamienić społeczną mobilizację w władzę polityczną.

Jeśli, jak m ożna się tego spodziewać, transform acja ta się nie powiedzie, m obilizacja załamie się, a w gwałtownie odwróconej sytuacji pojawi się otw arta droga dla wszelkich postaw apatii, cynizmu i wycofania się w pryw atność ze strony większości ludzi. A po zakończeniu takiego cyklu okaże się, że pierwotnie „zatom izow ane”

społeczeństwo posttotalitarne wcale nie zostało przewzyciężone, lecz w prost przeciw­

nie - uległo reprodukcji i wzmocnieniu. Ponieważ oparta na negacji koalicja dysydentów i ruchów obywatelskich nie posiada własnego spójnego politycznego i gospodarczego program u, istnieje ryzyko, że rozpadnie się ona w tym samym

14 Por. J. H aberm asa obronę „obywatelskiego nieposłuszeństwa” , przeprow adzoną w imię szeroko podzielanych norm i w artości pojęcia obywatelskości jak o takiej w jego Ziviler Ungehorsam: Testfall fü r den demokratischen Rechtstaat. W: Die neue Unübersichtlichkeit, F ran k fu rt 1985 Suhrkam p, s. 79-99

(13)

K A PITA LIZ M JA K O P R O JE K T D E M O K R A TY C ZN Y ? 27 momencie, w którym biurokracja starego ustroju, jak o jedyny czynnik jednoczący opozycję, zostanie pozbaw iona władzy i wyeliminowana z gry.

W cyklu niedaw no opublikow anych p rac 15 Joh n Elster usiłował zbadać i nadać wyraz pojęciowy wzajemnym zależnościom i antynom iom powstającym w procesie w prow adzania politycznych i ekonomicznych reform. W przypadku reformy gospodarki w grę wchodzą dwa czynniki, a mianowicie reform a cen (deregulacja i rozpad systemu stałych subsydiów w w arunkach słabych ograniczeń budżetowych) oraz reform a własności (prywatyzacja). Reform a cen bez reform y własności sprawi, że menedżerowie państw owych przedsiębiorstw będą ulegać pokusie ignorow ania sygnałów cenowych i będą kontynuow ać m arnotraw ienie publicznego kapitału przez nieefektywne jego wykorzystanie. N atom iast reform a cenowa w połączeniu z reform ą własności doprowadzi do w pełni kapitalistycznego systemu nadzoru, tj. takiego, w którym będzie istniał rynek pracy i kapitału, charakteryzujący się masowymi zwolnieniami z pracy i bankructw am i. Obecnie panuje całkow ita niejasność w kwestii czy możliwe są tu przyszłościowe i skuteczne rozwiązania pośrednie - chociaż z ogólnej perspektywy wydają się one raczej niepraw dopodobne.

M iałyby to być albo rozwiązania dem okratyczne na szczeblu zakładu (tj. rozwiązania typu spółdzielczego): w tym przypadku mielibyśmy do czynienia z rynkiem kapitałow ym , ale już nie z rynkiem pracy, albo rozwiązania dem okratyczne na szczeblu gospodarki jako całości: istniałby wtedy rynek pracy bez rynku kapitałowego, a rolę tego ostatniego odgrywałyby agendy państwowe, dokonujące alokacji funduszy inwestycyjnych.

Także reform a polityczna opiera się na stosow aniu dwóch środków: gwarancji konstytucyjnej praw obywatelskich oraz dem okratycznego praw a uczestnictwa.

Pierwsze rozwiązanie bez drugiego daje w rezultacie klasyczne liberalne państw o konstytucyjne, w ram ach którego, jak to było pokazane wyżej, nie sposób poradzić sobie z trudnym problem em szerokiego podejm ow ania decyzji związanych z w pro­

wadzaniem zaprojektow anego „kapitalizm u politycznego” . D odatkow o, liberalno- konstytucyjne gwarancje bez ryzyka odsunięcia od władzy w wyniku dem okratycz­

nego głosowania sprzyjałyby oportunistycznym postaw om elit politycznych: „Podział władzy gw arantuje przestrzeganie konstytucji” . Drugie rozwiązanie bez pierwszego (na przykład m asow a dem okracja bez wolności prasy) byłoby podobnym absurdem , który w Europie W schodniej doprow adziłby do podsycenia jakiejś postaci au to ­ rytarnego populizm um , albowiem brak tam wystarczająco silnych pośredniczących podm iotów zbiorowych (partie polityczne, stowarzyszenia, związki zawodowe, kościoły, lokalne władze), które m ogłyby przejąć kontrolę nad demagogicznymi systemami prezydenckimi.

Z tych założeń m odelowych Elster wyprowadza wniosek, że reform a praw a i własności oraz dem okracja wzajemnie się w arunkują, że gwarancje wolności i reform a własności znajdują się w stosunku harm onijnym , ale także że istnieje nieprzekraczalny antagonizm pomiędzy dem okracją a reform am i cen i własności, skoro konsekwencje obu tych reform gospodarczych (a mianowicie bezrobocie i inflacja) przybierają tak k atastrofalną postać w krajach byłego R W PG , jak m ożna to było przewidywać. Sednem tej antynom ii jest oczywista sprawa: ludzie nie chcą czekać aż błogosławieństwo gospodarki rynkowej do nich dotrze, ani na

15 J. Elster: When Communism Dissolves. „L ondon Review o f Books” z 24 I 1990.

(14)

to, że chaos okresu przejściowego minie. Nie chcą też patrzeć bezczynnie, jak nowe elity gospodarcze (które częstokroć składają się z członków starych elit) bogacą się ich kosztem. Cała ta wybuchowa m ieszanka uczuć - strachu, uprzedzeń oraz zawiści, jest podsycana tak predyspozycjam i charakteru nabytym i za czasów starego systemu, jak i podburzana przez zainteresowane „konserw atyw ne” kręgi dawnych elit politycznych. D odajm y do tego, że nie istnieją instytucje przed­

stawicielskie ani agenci, którzy mogliby sprawić, że indywidualnie ponoszone koszty i ryzyko okresu przejściowego stałyby się w odczuciu ludzi subiektywnie znośnymi ciężarami oraz którzy byliby rękojm ią tego, że cierpienia i trudy gospodarczego przejścia zostałyby na koniec zrekom pensowane.

Jednym ze sposobów dalszego dopracow ania i uściślenia m odelu Elstera mógłby być następujący - każda z obu reform, konstytucyjna i gospodarcza, zachodzi w trzech etapach: tworzenie ram instytucjonalnych, proces w toku i pożądany wynik. Reform a dem okratyczna polega więc na ustanow ieniu konstytucyjnych ram praw obywatelskich i rządów parlam entarnych. To pow inno doprow adzić do pow stania „norm alnej” , opartej na rywalizacji, demokratycznej polityki oraz do alokacji władzy i zasobów m aterialnych dzięki tej polityce. Końcow ym rezultatem jest pokojowe rozwiązanie społecznych i politycznych konfliktów. Podobnie, reformy gospodarcze polegają na ustanow ieniu praw własności i na prywatyzacji, na procesie ustalania cen poprzez m echanizm y konkurencji, a upragnionym rezultatem jest tu zysk z produktyw ności, wzrost ekonomiczny i dobrobyt. Co więcej, ciągi struk- tura-p ro ces-rezu ltat są ze sobą sczepione i najpraw dopodobniej nawzajem się wzmacniają. Ale jeśli nawet tak a jest teoria, to praktyka pow inna kryć w zanadrzu parę nieprzyjemnych niespodzianek. O to siedem spośród najbardziej praw dopodob­

nych:

- Polityka dem okratyzacji może blokować lub wypaczać drogę do prywatyzacji, a co za tym idzie, i do urynkowienia.

- Prywatyzacja może się powieść, ale nie musi koniecznie prowadzić do urynkowienia, a dalej do wzrostu i dobrobytu; może tak się stać w wyniku zachow ania kartelowych i m onopolistycznych struktur, powodujących, że przejście będzie się dokonyw ać nie „od planu do rynku” , ale „od planu do klanu” (D. Stark).

- Prywatyzacja może się powieść, ale może też doprow adzić do obstrukcji polityki demokratyzacyjnej ze względu na silną presję krajowych i międzynarodowych posiadaczy kapitału.

- Polityka dem okratyczna może się rozwijać, ale może chybić doprowadzenie do pokojowego rozw iązania społecznych konfliktów , jak o że m ogą ją zdominować etniczne, terytorialne oraz mniejszościowe spory, które nie nadają się do rozwiązania na drodze dem okratycznego kom prom isu.

- Urynkowienie może się udać, ale w jego wyniku (nawet jeśli byłyby na to szanse) nie nastąpi w yrów nana redystrybucja korzyści.

- Spiętrzenie rozczarow ań i frustracji, w rezultacie tych niepowodzeń, może zrodzić żądania zbudow ania innego typu „dem okracji” , a mianowicie opartej na strukturze instytucjonalnej odmiennej od tej zawierającej swobody obywatelskie i rząd oparty na reprezentacji, np. żądanie prezydenckiej dyktatury populistycznej.

- Z drugiej strony, frustracje spowodow ane wynikami gospodarczymi i efektami redystrybucji m ogą także prowadzić do wysunięcia żądania rynku bez własności prywatnej, np. pow rót do państwowej własności m ajątku produkcyjnego.

(15)

K A PITA LIZ M JA K O P R O JE K T D EM O K R A TY C ZN Y ? 29 Efekt tunelu a ekonomia polityczna cierpliwości

Rozstrzygające znaczenie m a strona czasowa procesów. Odnosi się to nie tylko do poziom u m akro, na którym , jak uczy doświadczenie Zachodu, wystarczający upływ czasu między trzem a etapam i modernizacyjnymi (państwo narodow e, gos­

p o d ark a rynkowa, dem okracja i, wreszcie, państw o dobrobytu), jak i różny stopień inercji na tych trzech poziom ach wspom agały ich skum ulowany sukces, ale także do poziom u m ikro, na którym działają podm ioty. M uszą one, jeśli realizacja tych trzech zadań modernizacyjnych m a się powieść, być przygotowane na wykazanie ogromnej cierpliwości, zaufania i wiary. Ponieważ wydarzenia w skali m akro zachodzą z niezwykłą prędkością, bolesne zadanie cierpliwego oczekiwania spada na jednostki. M uszą one umieć szybko przystosować się do nowych okoliczności, a także nastawić się na cierpliwe, długotrwale oczekiwanie na owoce owego przystosowania. Potrzebują tej cierpliwości po to, by nie przeszkadzać „twórczej destrukcji” , k tó ra w sposób zamierzony pójdzie w ślad za reform ą cen i własności, chociaż, dzięki nowo nabytym praw om obywatelskim, ludzie ci mieliby możność przeciwstawienia się tem u procesowi. Nie tylko m uszą oni okazać wystarczające zdyscyplinowanie, by z własnej woli poddać się terapii wstrząsowej, ale też muszą szybko zdecydować się na ten krok w nadziei (być może samospełniającej się), że szok będzie miał działanie terapeutyczne, m imo że zdrowy rozsądek zdaje się podpow iadać coś a k u ra t odwrotnego. Pożądane są więc takie zalety charakteru, ja k giętkość, cierpliwość, rozwaga, wytrwałość oraz umiejętność ważenia własnych krótko-, w opozycji do długoterminowych, a także indywidualnych, w opozycji do wspólnych, interesów, oraz tolerancja na wysoce nieegalitarne wzorce redys­

trybucji. Te cechy w ciągu dwóch (lub trzech w przypadku Związku Radzieckiego) pokoleń „budujących socjalizm” były albo źle widziane i całkowicie pozbawione użyteczności, albo kiedy indziej przeciwnie, poddaw ane skrajnym próbom i, w konsekwencji, przynosiły ludziom uczucie frustracji. K tóż chciałby zaryzykować twierdzenie, że te cechy rozkw itną właśnie teraz?

Ten problem dotyczący skłonności do czekania lub, inaczej mówiąc, ekonomii politycznej cierpliwości A lbert O. H ershm an przedstawił pod postacią m etafory efektu tunelu16. Analogia opiera się n a porów naniu z tunelem, w którym , w tym samym kierunku, biegną dwa pasm a ruchu samochodwego. Z darza się potężny korek. Sam ochody na obu pasach są unieruchom ione; nikt nie widzi co się dzieje z przodu. Nagle, na praw ym pasie sam ochody zaczynają ruszać i wymijać pojazdy znajdujące się po lewej stronie. Emocje kierowców na lewym pasie przechodzą pewien dynamiczny ciąg stanów - od ulgi wywołanej nadzieją („W końcu coś się ruszy i na naszym pasie!” ), poprzez zazdrość w stosunku do szczęściarzy na pasie sąsiednim, oburzenie ze względu na jaskraw o niesprawiedliwy charakter regulacji ruchu, aż do otwartej agresji ze strony tych, którzy usiłują wcisnąć się do ruchu na praw ym pasie i co, w wyniku, doprow adza ruch do poprzedniego stanu zastoju.

Pytanie jest następujące: dlaczego do tego koszm arnego scenariusza raz dochodzi szybciej, raz wolniej, podczas gdy kiedy indziej nie dochodzi doń wcale - to

16 A.O. H irschm an: The Changing Tolerance fo r Income Inequality in the Course o f Economic Development. W: Essays in Trepassing: Economics to Politics and Beyond. Cam bridge 1981 Cambridge U niversity Press, s. 39-58.

(16)

ostatnie dzieje się w owej szczęśliwej sytuacji, gdy kultura i cierpliwość pechowców bierze górę i korek rozładowuje się sam lub kiedy któryś z wybrańców losu na prawym pasie ustąpi dobrow olnie drogi kom uś z pasa lewego. N asuw a się też dodatkow e pytanie: czy jest możliwe wyzwolenie takiej cierpliwości i kulturalnego zachow ania dzięki rozsądnem u użytkowi poczynionem u z możliwości, jakie daje polityka i reformy instytucjonalne?

Przeniesienie tego pytania na grunt ekonomii politycznej przekształceń postsoc- jalistycznych prowadzi do co najmniej czterech możliwych kategorii odpowiedzi.

Pierwsza i najprostsza mówi, że w sprzyjających w arunkach nie jest wymagane wiele cierpliwości. To odpow iada przypadkow i „cudu gospodarczego” lub żwawemu wejściu na drogę sam opodtrzym ującego się rozwoju. Korzyści ze sprzyjającej koniunktury są tak natychm iastow e i trwałe, że wszyscy uczestnicy uważają za rzecz n aturalną i zgodną ze zdrowym rozsądkiem trzym anie się reguł gry. Przy­

zwyczajanie się do tych reguł przychodzi łatwiej, a samo ich przyswojenie okazuje się trwalsze, gdy zachodzi w trakcie uczestniczenia w procesie.

D ruga odpowiedź zakłada mieszankę pozytywnych i negatywnych zachęt oraz bodźców ze strony systemu m iędzynarodowego. Zewnętrzne wsparcie dla nowego ładu (Plan M arshalla, reżym okupacyjny) było - jak o konieczny w arunek „cudu gospodarczego” - kluczem do sukcesu Republiki Federalnej Niemiec i innych powojennych demokracji. W przypadku Europy W schodniej przekształcenie nie wynika z powojennej lub zimnowojennej sytuacji, zagrożenia m ilitarne nie odgrywają roli - lub tylko negatywną, jak o strategia kontynuacji b rak u zagrożenia, tj.

konsekwentnie prowadzonej polityki rozbrojenia i detente. Poza tym ta polityka powstrzym ywania się od straszenia interwencją wojskową pow inna dać pożądany efekt w postaci eliminacji wszelkich możliwych pretekstów do aktywności politycznej ze strony wojskowych byłego Paktu Warszawskiego. Jednakże jakaś form a interwencji m ilitarnej byłaby zachow ana na wypadek, gdyby „reakcyjne” reżymy w Europie Południowo-W schodniej chciały spróbować przeciwstawić się transformacji wykorzys­

tując agresję m ilitarną oraz wojnę dom ową. Lecz, w przeciwieństwie do sytuacji po II wojnie światowej, nie m a teraz narzucającego się z oczywistością „opiekuna” , który byłby naturalnym kandydatem do w ykonania zadania nadzorow ania i wy­

m uszania pokojowego charakteru procesu przejścia.

Nie m a także oczywistego kandydata dysponującego m archewkę i kijem.

W szystko zależy od prężności i od zdolności działania systemów ponadnarodow ych, takich ja k W spólnota Europejska czy KBW E. M archew ką będzie zapewnienie m iędzynarodowych kredytów i transferów , których zadaniem byłoby, jeśli m ożna to tak wyrazić, wynagradzanie cierpliwości ludzi. Owe pożyczki na rzecz systemu subsydiów finansujących przejście z zewnątrz będą miały w budow ane łagodne, dyscyplinujące zagrożenie, polegające na tym, że udzielający kredytu m ają praw o zawiesić swą pom oc lub korzystne porozum ienia handlow e, w przypadku gdy zamierzone zespolenie efektywnego gospodarczego i politycznego rozwoju opłacanego kredytam i nie powiedzie się. T a strategia dostarczania „w sparcia z zew nątrz” rodzi trudności w wielu kwestiach. Niezbędne kredyty m ogą przekraczać możliwości pożyczkodawców, którzy ponadto m ogą mieć węziej określone cele priorytetowe.

T o ostatnie ograniczenie naraża pożyczkodawców na (uzasadnione lub nie) p o ­ dejrzenia beneficjentów, że rzeczywistą intencją „dobroczyńcy” jest nie tyle opłacanie cierpliwości, ile raczej wyzysk na dłuższą metę pożyczkobiorców, co w konsekwencji

(17)

K A P IT A L IZ M JA K O P R O JE K T D EM O K R A TY C ZN Y ? 3i

jeszcze mocniej pobudzi nastroje niecierpliwości. Przekazywane środki m ogą też wywołać niezamierzony skutek, wyrażający się w uczynieniu bardziej znośnymi kosztów ochrony struktur przed dążeniami odnowicielskimi, nie zaś w subsydiowaniu cierpliwości wobec niepewności, k tó ra idzie w parze z odnow ą ekonom iczną i dem okratyczną.

Trzecia m etoda opłacania cierpliwości i kreow ania m oralnego kredytu zaufania, wymaganego przy jednoczesnym przejściu do gospodarki rynkowej oraz do dem o­

kracji, polega na skutecznym mechanizmie socjopolitycznym łagodzącym cierpienia towarzyszące transform acji dzięki ciągłemu i precyzyjnemu mechanizmowi wewnęt­

rznej redystrybucji. Ale nawet w specjalnych, wyjątkowych w arunkach - w N R D , taki m echanizm łagodzący, choć możliwy, nie został zastosowany. M ożna do ­ mniemywać, że tolerancja na przejście do gospodarki rynkowej, w toku której nierówności w sposób nieunikniony wzrastają (gdyż poziom życia części ludzi musi polepszyć się szybciej po to, by wszystkim mogło polepszyć się w dalszej kolejności), praw dopodobniej ujawni się wtedy, gdy zostanie odsunięte niebezpieczeństwo, że pokaźnej części społeczeństwa przez dłuższy czas będzie się wiodło dużo gorzej.

Tutaj problem sprow adza się do tego, czy chce się zapewnić bezpieczeństwo statusu gospodarczo kluczowych grup, czy też chce się zagwarantować odpowiednie minimum przeżycia dla wszystkich. W każdym razie beneficjenci przejścia do gospodarki rynkowej będą musieli skompensować szkody ofiarom transform acji jakim ś rodzajem państw a opiekuńczego i zasiłkami dla bezrobotnych. N a pewno będzie to stanowiło odwrócenie sekwencji zachodniego rozwoju, postulow anego przez M arshalla (tj.

sekwencji: liberalno-konstytucyjne państw o, państw o dem okratyczne i państw o dobrobytu). Państw o dobrobytu zostanie uznane za w arunek wstępny zarów no dla rynku, jak i dla dem okracji (podobnie ja k dem okracja, w innym odwróceniu zachodniego „m odelu” , ja k to wykazywałem wyżej, będzie w arunkiem wstępnym dla rynku). Dotychczas taki model nie odniósł nigdzie sukcesu; w najlepszym w ypadku wypaczył się w pewien rodzaj państw a opiekuńczego, zaprojektow anego jak o trwały substytut liberalnej dem okracji (np. w przypadku peronizm u w A r­

gentynie). Trudności są widoczne gołym okiem: zasoby, odłożone na społeczne zabezpieczenie przed „tw órczą destrukcją” , rzeczywiście czynią tę ostatnią mniej destruktyw ną, ale przez to i mniej twórczą. Odpow iednio, perspektywy udanej politycznie prywatyzacji systemu produkcyjnego oraz idącej z nią w parze redys­

trybucji dochodów i usług dzięki państwowym gwarancjom są praw ie bez,w yjątku widziane w czarnych barw ach17. Tym bardziej że zabezpieczenie społeczne może także z łatwością podlegać oskarżeniu o należenie do zestawu środków odziedzi­

czonych po starym systemie, a więc przeszkadzających we w prow adzaniu nowego ładu gospodarczego oraz w oczekiwaniu na jego utęsknione owoce.

Jeszcze trudniejszym do wyobrażenia będzie czwarte rozwiązanie problem u pozyskania cierpliwości, polegające na utw orzeniu we w schodnioeuropejskim

„społeczeństwie obywatelskim ” takich zbiorowych podm iotów , ja k stowarzyszenia, federacje, związki zawodowe, partie i lokalne władze. Jeśli każdy będzie mógł cieszyć się ochroną potężnej organizacji reprezentującej jego interesy i wyposażonej w możliwości negocjacyjne, a której statu t nie pozwoli na przekształcanie się

17 Por. eseje zamieszczone w Social Policy in the New Eastern Europe, pod red. B. D eacon, J.

Szalai (A ldershot 1990 Avebury).

(18)

w „koalicje wyzyskiwaczy” czy „klany” działające kosztem organizacji trzecich, wtedy przynajmniej część obaw straci na znaczeniu. Obawy te, w innej sytuacji, mogłyby zamienić się w „dem okratyczne” blokady procesu transform acji w kierunku gospodarki rynkowej i w końcu uczynić samą demokrację, jak o rzekomo prowadzącą do niepożądanych ekonomicznych konsekwencji, zbędną. Owe ciała pośredniczące nie miałyby charakteru państwowych artefaktów i cieszyłyby się konstytucyjnym i gwarancjami, które uczyniłyby je stosunkow o niepodatnym i na strategie oportunis- tyczne. Wreszcie, mogłyby one „rozw ażać” i znajdow ać „syntetyczne rozw iązania”

w w ypadku sprzecznych preferencji, które ujawniałyby się w ich szeregach. M ogłyby także, dzięki m onopolow i reprezentacyjnemu, jaki by został im zagw arantow any, badać podatność swych oponentów na strategie kooperacyjne bez popadnięcia w ryzyko, że zostaną „wystrychnięte na d u d k a” 18. Po trzecie, będą miały m oralne oparcie w uczuciach solidarności i wzajemnych zobowiązaniach wewnątrz „społeczeń­

stwa obywatelskiego” . Ale skoro tak a kom binacja wzorców instytucjonalnych i m oralnych „obywatelskiego repubłikanizm u” z dodatkiem „dem okratycznego korporatyzm u” jest rzadkością nawet w bogatych społeczeństwach Zachodu, jak m ogłaby rozkw itnąć na gruncie zatom izowanych struktur społecznych postsocjaliz- mu? Zam iast tego pojaw iają się, przynajmniej w niektórych krajach kroczących drogą potrójnej transform acji, odpowiadające tem u zatom izowanem u stanowi społeczeństwa osoby „charyzm atycznych” polityków oraz prezydenckie procedury tworzenia konstytucji z pominięciem struktur przedstawicielskich, co stw arza siłom społecznym samodzielnie organizującym się poza rynkiem, państwem czy „w spól­

n o tą ” etniczną wyjątkowo trudne w arunki dla ich ukonstytuow ania.

18 Por. R .H . Bates: Contra Contractarianism: Som e Reflexions on the new Institutionalism. „Politics and Society” Vol. 16. 1988, s. 387-401.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Raport PKEE, Wpływ proponowanych regulacji unijnych w zakresie wprowadzenia europejskiej strategii rozwoju energetyki wolnej od emisji CO2 na bezpieczeństwo energetyczne Polski, a

i podle statutu korunnego to się dziać nie może. Bo korunne państwo nasze to jest wolne, a księstwo nasze litewskie to jest państwo nasze ojczyste i jest ojczyzna i dziedzictwo

Analizowany tekst to zapis dyskusji na forum internetowym, sku- piającym osoby, które na etapie ciąży dowiedziały się o występowaniu u płodu ZE oraz osoby, które wychowują

Wielu badaczy zadaje sobie pytanie: czy społeczeństwo obywatelskie w Polsce w ogóle istnieje, czy ulega erozji, czy dopiero zaczyna się tworzyć..

Według Baumana od 1989 roku nieprzypadkowo traktuje się konflikt pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem jako rodzinny spór wewnątrz skończonej „nowoczesnej”

Wśród grzybów i bakterii najczęściej zakażających kultury gloriozy oraz czosnków znalazły się gatunki znane z występowania w kulturach in vitro [Brunner i in.. Zarówno

Właśnie dlatego w obu wymienionych kon- cepcjach społecznej gospodarki rynkowej wolność ekonomiczna, w tym także wolność prowadzenia działalności gospodarczej, nie jest

Związał się ze stronnictwem Stanisława Mikołajczyka, po którego wyjeździe z kraju musiał uciekać i schronił się na Zamoj- szczyźnie, a matka była nadal