Vol. 6. No. 13 1—14 li, ca 1945 3d
P.P.S.
POLSKA JEST WIECZNA
Pierwszym naszym obowiązkiem jest rozpoznać i mówić prawdę.
Prawda dnia dzisiejszego zaś jest tak okrutna, że najsilniejszych du
chem może obezwładnić. Nikt i nic nie zdoła jednak zmienić elementów tego rozliczenia:
Weszliśmy do tej wojny jako pań
stwo niepodległe, rozporządzając so
juszem, zaofiarowanym nam przez Wielką Brytanię, jak również soju
szem polsko-francuskim oraz polsko- sowieckim paktem o nieagresji. Po
nadto dnia 1 stycznia 1942 r. uzyska
liśmy porękę naszych celów wojen
nych w deklaracji Zjednoczonych Na
rodów, podpisanej w Waszyngtonie.
Z czym wychodzimy z tej wojny?
1/ W dniu 26 kwietnia 1943 r. Ro
sja zerwała stosunki dyplomatyczne z rządem polskim. W dniu 12 lutego 1945 r. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone Ameryki łącznie z Ro
sja przekreśliły prawowity rząd pol
ski, przebywający w Londynie. Dnia 5 lipca ostatecznie odebrały mu swe uznanie.
W miejsce prawowitego rządu pol
skiego weszło ciało uzurpatorskie.
2/ W dniu 22 czerwca 1944 r. Pol
ski Komitet Wyzwolenia Narodowe
go, przygotowany i utworzony w Rosji i z niej importowany, ogłosił się legalną tymczasową władzą wykonawczą. Komitet ten zo
stał bezzwłocznie uznany przez rząd sowiecki, który w dniu 26 lipca 1944 r. zawarł z nim w Moskwie pierwsze porozumienie między-pań- stwowe. W dniu 12 lutego 1945 r.
Wielka Brytania i Stany Zjednoczo
ne deklaracją jałtańską uznały ten komitet, przeobrażony w międzycza
sie w “rząd tymczasowy R.P.” za podstawę do utworzenia “tymczaso
wego rządu jedności narodowej”. W dniu 28 czerwca 1945 r. rząd taki zo
stał zamianowany w Warszawie przez moskiewskiego komunistę p.
Bi.rpta.
3/ W dniu 11 stycznia 1944 r. uka
zał się komunikat sowiecki, zapowia
dający gotowość pewnych zmian w obszarze objętym t.zw. linią Ribben- trop-Mołotow i domagający się od Polski przyjęcia t.zw. linii Curzona jako przyszłej granicy polsko-so
wieckiej, a więc odstąpienia przez Polskę Sowietom 47% polskiego ob
szaru państwowego /wraz z Wilnem i Lwowem/. W dniu 12 lutego 1945 r.
tak właśnie trzy mocarstwa określi
ły wschodnią granicę Polski, nie o- kreślając jednocześnie naszej grani
cy zachodniej i północnej.
Werdykt, wydany na Polskę w Jałcie, jest bez precedensu w dzie
jach ludzkości. Polska, pierwszy aliant tej wojny, potraktowana zo
stała jako oskarżony i winowajca, pr^y czym Rosja, będąca w tej sprawie stroną /jeśli nie właściwym winowajcą/ zasiadała w roli sędzie
go!Werdykt krymski wydany został bęz upoważnienia i bez udziału Po
laków. Natomiast utworzenie “tym
czasowego rządu jedności narodowej”
odbyło się w Moskwie z udziałem Polaków, zamianowanych w tym ce
lu przez trzy mocarstwa.
4/ W dniu 21 czerwca 1945 r. w procesie przeciw 16 przywódcom pol
skim, porwanym wiarołomnie przez władze sowieckie, wydany został wy
rok skazujący na państwowe, poli
tyczne i wojskowe kierownictwo Pol
ski Podziemnej. Wyrok ten rozu
mieć należy przede wszystkim jako wyraz politycznego ustosunkowania się Sowietów do Polski Podziemnej i do jej zgórą pięcioletniej pracy i walki z hitlerowską okupacją.
To jest jedna strona bilansu. Stro
na druga opiewa:
Polska wypełniła wszystkie swo
je zobowiązania traktatowe wo
bec sojuszników. Polska udzieliła państwom i narodom walczącym z Osia maksymalnej pomocy w działa
niach wojennych na lądzie, na mo
rzu. w powietrzu i . . . pod ziemią.
Polskie siły zbrojne /oraz marynar
ka handlowa/ brały udział w działa
niach wojennych w obronie Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Holandii, Norwegii, Grecji, Związku Sowieckie
go. Nasze straty materialne w wy
niku tej wojny są nie do obliczenia.
Straty w ludności równają się 28%
przedwojennej ludności Polski.
Udzielona nam pomoc naszych so
juszników ograniczyła się głównie do zaopatrzenia w uzbrojenie i sprzęt wojenny oraz do kredytów na dzia
łania wojenne i działalność rządową.
Powstanie warszawskie było decydu
jącym sprawdzianem wzajemności świadczeń.
Przeprowadzenie tego rozliczenia jest nieodzowne. Po raz pierwszy od 150 lat demokracja polska prowadzi
ła tę walkę w sojuszu nie tylko ideo
logicznym, ale i prawno-państwowym
i militarnym z wielkimi demokracja
mi Zachodu. Stwierdzamy solennie, że wszystkie nasze zobowiązania, za
ciągnięte w stosunku do tych demo- kracyj, zostały wypełnione.
Popełniliśmy w okresie minionych lat wojny szereg błędów, zresztą mniejszej wagi. Jednakże wszystkie te* błędy, zesumowane i podniesione do kwadratu, jeszcze nie usprawiedli
wiają tego wszystkiego, co nam wy
rządzono, albo wyrządzić pozwolo
no.Wytłumaczenie jest tylko jedno.
Zadecydował czynnik siły fizycznej, a więc ten czynnik, przeciw któremu jako regulatorowi stosunków między narodami rozpoczęto tę wojnę w w dniach wrześniowych 1939 r.
* * *
Wojna ta nie toczyła się bynaj
mniej o Polskę, ani przez Polskę. P.
Winston Churchill oświadczył w Izbie Gmin dnia 3 września 1939 r.: “To nie jest sprawa walki o Gdańsk lub walki o Polskę”. Marszałek Stalin oświadczył w r. 1941 w wywiadzie udzielonym p. Hayry Hopkins’owi, wysłannikowi prezydenta Roose- velta: “Rosja walczy o Rosję”.
Nie oczekiwaliśmy więc w wyniku tej wojny żadnych szczególnych przywilejów ani nagród dla Polski.
Oczekiwaliśmy zwycięstwa zasad.
Stało się inaczej: zasady ustąpiły przed siłą. Pozostało, jako program najbardziej /rzekomo/ “realistycz
nych” polityków polskich — rato
wanie biologicznego istnienia naro
du”.Przyszłe pokolenia rozpatrywać będą i kontrolować słuszność drogi obranej przez nas w czasie tej woj
ny. Sądzimy, że była ona trafna i że naród nasz inaczej jak postąpił po
stąpić nie mógł.
“Mogiły, mogiły, mogiły .. . I ciągle trzeba krwi, I ciągle trzeba siły,
Żeby wrócić do Wisły i Narwi”.
A jednak nie mogliśmy inaczej.
Nieomylny instynkt narodu wybrał drogę, jaką Polska kroczyła od dnia 1 września 1939 r. Instynkt ten był trafny.
Także i w przyszłości socjaliści i demokraci polscy nie odstąpią od za
sad, które zawsze wyznawali. Nie zasady te bowiem zawiodły, ale za
wiedli ludzie, którzy mieli obowią
zek je stosować.
Nic nam nie zostało oszczędzone:
przychodzi nam do dna wypić kie
lich goryczy.
Polska pierwsza bodaj uznała rząd de Gaulle’a. Teraz rząd ten pierw
*
Poza tobą, żołnierzu polski, gdy samotny na haku szu
bienicy zawiasz, — gdy lecisz w krwawy skazańca rów, z sercem zestrzelanem od kul sołdackich, — gdy dogasasz po- wołnem straceniem w stepie Sybiru — nie powiewa sztandar dalekiej potęgi. Poza tobą niema nic. Za tobą jest tylko dół wykopany na miarę twojego trupa. Przed tobą stoją armje.
Twoich dzieci nie nakarmi, gdy skonasz, niczyja miłość . . . Świat bliski i świat daleki nie wsłucha się w rapsod twojego skonu z zachwytem, gdyż nie jest twoja sprawa wygrana ...
Przeciwko tobie za szeregami żołdaków—jest wszystko...
Nienawiść wszystkich, komu niepotrzebna jest wspaniałość duszy, moc, nieustraszoność wytężonego ramienia, zdeptanie za cenę śmierci gronostajów tyranji — zmawia się na ciebie z wypróbowanemi doktrynami złajdaczałej filisterji, wzywa na pomoc spryt i wymowę ścierwa dziennikarskiego i mrok, zalegający niziny. W trop twoich męczeńskich kroków, które stawiasz przebiegle, jak lis, cicho, jak widmo, idzie zbrod niarz, naśladujący twój gest i — imię.
Twojadola — to konać za święteidee, akonać bez ostat
niej pociechy mężnego człowieka: — bez sławy .. .
. . . tylko poezja polska nie opuści cię, nie zdradzi i nie znieważy,żołnierzu! Ona jedna nie zlęknie się twoich snów i twoich czynów. Gdyby nawet sprawa twoja była przegra ną,—one wiary ci dochowa. Ujrzy i spamięta dnie twe i noce, mękę, wysiłek, trud i skon.
STEFAN ŻEROMSKI
“Sen oszpadzie’’ /1905/
. . . Niech Bóg sprawiedliwy oceni straszliwą krzywdę, jaka Naród Polski spotyka i niech wymierzy słuszną karę jej sprawcom.
. . . Nieśmiertelny jest naród, który stać na takie po wszechne bohaterstwo. Bo ci, którzy umarli, już zwyciężyli, a ci, którzy żyją walczyć będą dalej, zwyciężą i dadzą po nowne świadectwo prawdzie że Polska żyje, gdy żyją Polacy.
Z odezwy do Narodu Polskiego
Rady Jedności Narodowej i Krajowej Rady Ministrów z dnia 3 października 1944 po upadku powstania warszawskiego.
szy na Zachodzie Europy pospieszył z uznaniem rządu Bieruta — Osóbki
— Gomółki — Mikołajczyka.
A przecież nie Francję tu winić będziemy, lecz krótkowzrocznych, małodusznych i tchórzliwych, polity
ków francuskich. I życzyć będziemy Francji, by pełne drodzenie wielko
ści jej ducha nastąpiło co rychlej.
Podobnie nie poizucimy myśli o potrzebie przyjaźni pomiędzy Pol
ską a innymi wielkimi i małymi na
rodami demokratycznymi kontynen
tu europejskiego, pomiędzy Polską a /dokończenie na str. 2-ej/
SAD NAD
“Jedno szybkie uderzenie w Pol
skę, wpierw przez wojska niemiec
kie, a potem przez Armię Czerwo
ną i ten ohydny płód Traktatu Wersalskiego przestał istnieć . . .
Wszyscy muszą sobie uświado
mić, że nie może być mowy o od
tworzeniu daw tego państwa pol
skiego”.
Mowa Mołotowa z dn.
31.X.1939 r.
W dpiach 18-21 czerwca w Sali Październikowej Domu Sowietów w Moskwie odbył się pierwszy po zwy
cięstwie nad Niemcami proces
“zbrodniarzy wojennych”. Oskarżo
nymi byli nie Goering czy Ribben
trop, lecz przywódcy Polski Pod
ziemnej. “Zbrodnią” ich była — walka o niepodległość Polski. Sądzi
ła ich Moskwa, ta sama Moskwa, któ
ra w 1939 r. -- gdy naród polski walczył na śmierć i życie z Niemca
mi — skwap1 'e wywiesiła na yych gmuohnch swastykę na powi
nie arcy-zbr, n ;rza wojennego Kibbentropa, ta sama Moskwa, w której podpisany został pakt nie- miecko-sowiecki, będący sygnałem do wojny w Euro-pi?, oraz pakt Stalina z wysłannikiem Mikada Matsuoką, który był sygnałem rozpętania wojny na Pacyfiku.
Proces był jakby odwróceniem ról.
Słuchaczom mogło się wydawać że to Polska współpracowała z Niem
cami. a nie Moskwa; że to Armia Czerwona pierwsza rozpoczęła wal
kę z faszyzmem niemieckim, a nie naród polski; że to nie Sowiety na- padły na Polskę, ale polska Armia Krajowa mordowała żołnierzy so-
*
UCHWALA P.P.S.
Ogólne zebranie członków P.P.S. w dniu 21.VI.45 w Lon dynie przesyła Tow. Kazimierzowi Pużakowi i Antoniemu Pajdakowi wyrazy serdecznej wdzięczności za ich nieustra szoną pracę ideową i organizacyjną wśród mas pracujących Polski w walce z okrutną okupacją niemiecką czasu tej wojny, zaśwszystkim skazanym w procesie moskiewskim równie go
rące pozdrowienia w głębokim przekonaniu o bezzasadności oskarżeń i o nieskazitelności polskiego ruchu podziemnego w walce o wolność, niepodległość i demokrację.
Zebranie przypomina, że oskarżeni w procesie moskiew skim zostali aresztowani w sposób podstępny, gdy zostali oni zaproszeni jako reprezentanci ruchu podziemnego Polski do rozmów z władzami sowieckimi.
Celem procesu było zdyskredytowanie niepodległościo
wego i demokratycznego ruchu podziemnego w Polsce, w szczególności władz polskich, stronnictw politycznych i Ar mii Krajowej, która przez 5 lat zgórą bohatersko zmagała się z okupantem oddając bezcenne usługi wspólnej sprawie Aljantów, a wkraczającej naziemie Rzeczypospolitej Polskiej armii sowieckiej okazała wydatną pomoc w bojach, nie szczę
dząc ofiar życia i krwi.
Proces moskiewski został zorganizowany i przeprowa
dzony w sposób jaskrawo sprzeczny z zasadami przyjętymi w państwach praworządnych i demokratycznych.
Równoczesność procesu•moskiewskiego wyznaczonego przez władze sowieckie z konsultacjami prowadzonymi w Mo
skwie na zaproszenie Komisji Trzech wskazuje na rzeczy
wiste zamierzenia polityki sowieckiej w stosunku do Polski.
POLSKA PODZIEMNA
wieckich na Ukrainie, Białorusi, Litwie /jak akt oskarżenia nazywa zagrabiona połowę Państwa Polskie
go/.
CEL PROCESU
Proces par excellence pokazowy zo
stał zaaranżowany dla określonych celów politycznych. Wyroki świad
czą. że najmniej chodziło tu o ukara
nie rzekomych przestępców. O cóż więc chodziło?
Pierwszym i najważniejszym ce
lem była likwidacja wszystkich nie
podległościowych elementów życia polskiego: rządu i państwa polskie
go, ruchu p-odziemnego i wszystkich autentycznych stronnictw politycz
nych. Rząd polski nie znajdował się na ławie oskarżonych, tak jak Trocki osobiście nie zasiadał w wielkich procesach w latach 30-tych, ale ostrze aktu oskarżenia godziło w ten daleki Londyn. Ludzie, zasiadający na ła
wie oskarżonych, byli jakby posta
ciami symbolicznymi, przez które u- der^ałn >o w całość ^organizowane
go życia polskiego. Połączenie pro
cesu z rokowaniami pp. Mikołajczy
ka i Stańczyka o wstąpienie do rzą
du Bieruta i Osóbki /na drugo
rzędne stanowiska/ miało na celu zu
pełne wyczyszczenie terenu dla osta
tecznego utworzenia rządu i państwa wasalnego, zalegalizowanego przez wielkie mocarstwa alianckie.
Drugim celem procesu było zdyskredytowanie i przekreślenie drogą oszczerczych zarzutów 5ł-let- niej krwawej walki z okupantem nie
mieckim.
Trzecim celem było podważenie wiarogodności informacji rządu pol
skiego o sytuacji w Kraju. Informa
cje te o nieustającym terrorze, egze
kucjach, deportacjach i aresztowa
niach wywarły w święcie b. duże wrażenie. Aby ewentualne dalsze wiadomości z Polski zdj^kredytowąć, niektórzy oskarżeni musieli się przy
znać na procesie, że nadawali fał
szywe informacje o sytuacji w Pol
sce.Proces pośrednio godził w Anglię, jako rzekomą protektorkę rządu pol
skiego i ruchu podziemnego. Proces miał zmusić Anglię do cofnięcia u- znania rządowi polskiemu z powodu prowadzenia rzekomej akcji anty- sowieckiej; równocześnie fakt, że wy
bitni przywódcy narodu polskiego i członkowie rządu polskiego, uzna
nego przez Anglię i Amerykę, mogli być aresztowani i zasądzeni przez Moskwę bez obrony Anglii i Ame
ryki, miał zdyskredytować w oczach narodów Europy Środkowej i Wschodniej wartość międzynarodo
wych zobowiązań i postawę moralną mocarstw, które je złożyły. Ma to wzmocnić i tak już przeważający wpływ sowiecki w tej części Europy i zniechęcić ruchy demokratyczne i niepodległościowe do stworzenia ośrodków, opartych na wzorach za
chodnich demokracji.
Jedną ze słabych stron /dla aran
żerów/ procesu był fakt, że wbrew ich woli, proces wykazał przemożny wpływ polskiego ruchu podziemnego na społeczeństwo polskie. Jeżeli po klęsce powstania warszawskiego i głównych sił Armii'Krajowej, po peł
nej okupacji sowieckiej, pod terrorem NKWD, można było utrzy
mać tak wielki i rozgałęziony ruch, który obejmował wszystkie ziemie Rzeczypospolitej to było to możliwe chyba tylko dlatego, że przeważają
ca część społeczeństwa stała za tym ruchem.
Dokładne omówienie procesu nie jest możliwe, .gdyż posiadamy do
tychczas tylko jednostronne dane o jego przebiegu. Agencje i radio mo
skiewskie nadawały szczegółowo ze
znania świadków oskarżenia, pomija
jąc prawie zupełnie obronę oskarżo
nych, albo wręcz polemizując z
oświadczeniami oskarżonych. Ale i na zasadzie posiadanych fragmenta
rycznych materiałów można i nale
ży podkreślić następujące punkty, dotyczące aktu oskarżenia, przewo
du sądowego i motywów wyroku :
AKT OSKARŻENIA
Fałszowanie dokumentów przez autorów procesu Akt oskarżenia — stojący na gruncie sowieckiego prawa karnego i właściwości sowieckiego sądu — roi się od fałszerstw, przeinaczeń, kłamstw i oszczerstw. Zacytujemy szereg przykładów.
Jednym z głównych punktów oskarżenia jest instrukcja rządu pil
skiego Nr. 11.869 /rzekomo wydana dnia 8 grudnia 1944, a uchwalona 14 października 1944 r. przez rząd Mikołajczyka/, nakazująca wobec nieustannych represji so
wieckich rozwiązać Armię Kra
jową przy jedn- czesnym zacho
waniu kadr. Akt oskarżenia twier
dzi. że kadry te miały podjąć walkę zbrojną z Rosją, ale na poparcie tej dowolnej tezy nie podaje żadnych do
wodów. Zamiast poprostu podać tekst instrukcji, oskarżenie komen
tuje instrukcję. Dopiero na przewo
dzie sądowym, gdy gen. Okulicki za
żądał odczytania tekstu instrukcji, prokurator-zamiast spełnić to żąda
nie odczytał jedynie ad.aytok nastę
pujący fragment:
“Wobec sytuacji w Kraju jest rzeczą niezbędną kontynuowanie pracy konspiracyjnej. Lubelski komitet jest bezprawnym ciałem i będzie zlikwidowany razem z wojskami okupacyjnymi”.
Otóż rząd polski stwierdził kate
gorycznie, że nie było żadnej instruk
cji z dnia 8 grudnia 1944. Instrukcja rządowa w sprawie rozwiązania Armii Krajowej była wydana znacz
nie wcześniej, ale w całym dokumen
cie nie było cienia sugestii walki z Rosją. Cytowany fragment został w Moskwie sfałszoicany. W oryginale nie było ani słowa o likwidacji Lublina i wojsk okupacyjnych. /Po
mijamy oczywisty nonsens, aby moż
na było polecić armii podziemnej zlikwidowanie potężnej, uzbrojonej we wszelki nowoczesny sprzęt, armii czerwonej/.
W sprawie zarzutu szpiegostwa, u- prawnianego rzekomo przez polski ruch podziemny w stosunku do Czer
wonej Armii, akt oskarżenia dopusz
cza się jaskrawego fałszerstwa roz
kazu Nr. 7.201/1/777 z dnia 11 li
stopada 1944. Rozkaz ten brzmieć miał tak. według aktu oskarżenia:
“Wobec likwidacji warszawskie
go centrum, wywiad przestał nadsyłać wyczerpujące miesięczne fotokopie raportów. Ponieważ znajomość wojskowych planów SOWIETÓW i ich możliwości na wschodzie posiada zasadnicze zna
czenie przy przewidywaniu i przy
gotowywaniu do przyszłych wy
padków w Polsce musicie zapełnić tę lukę przez przesyłanie roz
poznawczych raportów zgodnie z instrukcjami oddziału informacyj
nego Sztabu Głównego. Następują szczegółowe instrukcje, jakiego rodzaju informacje należy zbierać o wojskowych jednostkach, tran
sportach, fortyfikacjach, lotni
skach, broni i amunicji, sytuacji frontowej, dane o przemyśle wojennym i t.p.”
W tej instrukcji akt oskarżenia sfałszował . . . jedno słowo, mianowi
cie w miejsce Sowietów, w oryginale był wyraz: NIEMCÓW. Wywiad dotyczył jedynie wojsk niemiec
kich, a nie sowieckich.
/Dokończenie na str. 3-ej/
Str. 2. ROBOTNIK POLSKI 1—14 lipca 1945
POLACY W NIEMCZECH
Rzeczywiste położenie Polaków znajdujących się w Niemczech jest na tyle trudne, że najzupełniej zbę
dne, a nawet szkodliwe jest tak czę
ste przejaskrawianie tego problemu w drodze generalizowania , naj
gorszych wypadków. Za równie szkodliwe uznać należy proste prze
rzucanie odpowiedzialności i wmy na Aliantów, względnie na poszczególne alianckie instytucje bez uwzględnie
nia rzeczywistych, objektywnych trudności. Wreszcie wydaje się rze
czą konieczna brać pod uwagę to. ze informacje nadchodzą z terenu z re guły z opóźnieniem; że dotyczą stanu z przed trzech, nieraz czterech tygo
dni; że w momencie otrzymania ich i opublikowania w prasie przeważ
nie stan rzeczy uległ już zmianie^na lepsze, chociaż jeszcze me na
dobre”. . .
Po tych wszystkich zastrzeżeniach wolno nam chyba stwierdzić, że oce
niając sytuację z całą wyrozumia
łością i z pełnym umiarem, nie moż
na jednak zaprzeczyć że nie wszy
stko stało się tak jak powinno było się stać, nawet w danych warunkach i że stan w jakim znajduje się milio
nowa grupa wysiedleńców polskich w Niemczech napewno przez nikogo — to znaczy nietylko przez Polaków — nie może być uznany za zadowalający, by nie powiedzieć, dopuszczalny. To, że setki tysięcy Polaków i setki tysięcy jeńców i wy
siedleńców innych narodowości znaj
dujących się w Niemczech poza s_tre- fą brytyjską i amerykańską, znajdu
ją się w warunkach jeszcze gorszych, nie jest *z pewnością pociechą, ani usprawiedliwieniem. Po stronie an- glo-saskiej istnieje inna koncepcja stosunku do człowieka, inne możli
wości gospodarcze i organizacyjne, co pozwalało i — mamy nadzieję — pozwala liczyć na uregulowanie sprawy z pełnem zachowaniem zało
żeń troski o człowieka.
Nieoczekiwane i niedocenione trudności
To, że w obecnej chwili założenia te nieraz są naruszane i że obecpy stan nikogo nie może zadowolnić, jest rezultatem zbiegu szeregu czynni
ków. Załamanie Niemiec nastąpiło bardziej gwałtownie, aniżeli można było sądzić. Armie anglo-saskie za
jęły teren większy, niż przypuszcza
no. Rozkład organizacyjny, komuni
kacyjny i gospodarczy po klęsce o- kazał się większy, niż można pyro sadzić z siły niemieckiego oporu sta
wianego jeszcze .w ostatnich tygo
dniach. Całość zadań organizacyj
nych spadających na władze okupa
cyjne 'k. zała się większa i trudniej
sza, aniżeli wolno było przypuszczać.
Uprzytomnijmy dla plastyki takie fakty, jak to, że miliony Niemców ze strefy wschodniej przewędrowały do strefy anglo-saskiej i tak deficytowej żywnościowo; jak to, że przed zwol
nieniem ostatniej części Holandii Niemcy uczynili z niej pustynię; jak to, że wobec totalnej mobilizacji do
konanej w ostatnich miesiącach w Niemczech, z chwilą uwolnienia robotników przymusowych niema mężczyzn zdolnych do pracy poza jeń
cami w obozach.
W związku z tym wszystkim, do rozwiązywania problemu cudzoziem
ców deportowanych na teren Nie
miec władze anglo-saskie przystąpi
ły w warunkach znacznie trudniej
szych od tych, jakie były w prawie przewidywać. Równocześnie problem sam w sobie okazał się trudniejszy niżeli przypuszczano, mimo że co do wielu elementów istniała, zdawałoby się, pełna świadomość. N.p. stan zdrowia • internowanych w obozach koncentracyjnych przeszedł wszelkie najgorsze oczekiwania. Zdawano so
bie sprawę ze skali i potwornych me
tod akcji eksterminacyjnej niemie
ckiej. Wiedziano więc w konsekwen
cji, że niestety olbrzymia ilość ludzi wyginęła w obozach koncentracyj
nych. Wiedziano, że ludzie w tych obozach poddawani są potwornym torturom moralnym i fizycznym. Nie doceniano jednak mimo wszystko ani tych tortur, ani też skali i metod te
go, co powracający z obozów koncen
tracyjnych nazywają “zorganizowa
ną śmiercią naturalną”. W kon
sekwencji, nie doceniono niecierpią- cych zwłoki potrzeb tych obozów, wy
nikających z fizycznego i moralnego wyniszczenia internowanych. Pewne złudzenia są nieuchronnie związane z formami i poziomem kultury, w której się żyje . . . Trudno też się dziwić, iż nie przewidziano tego, że już po klęsce, na 2 -— 3 dni przed ostateczną kapitulacją, na godzinę przed odejściem SS z obozów mogą jeszcze 'mieć miejsce sabotaże takie, jak świadome zniszczenie urządzeń kanalizacyjnych i wodociągowych w obozie w Mauthausen. Czy jakiekol
wiek przewidywania mogły przygo
tować do sytuacji takich, jak wy
buch bomb czasowych w jednym z o- bozów w Badenii, wybuch następują
cy w miesiąc po opuszczeniu tego o- bozu przez Niemców?
Trzeci czynnik, który zakłócił pra
widłowość podejścia do problemu wy
siedlonych na terenie , Niemiec, to przecenienie możliwości szybkiej ewakuacji wysiedlonych. Faktem jest, że opóźnienie ewakuacji na te
ren Francji nie nastąpiło z przyczyn zależnych od wojsk okupacyjnych, że
zdolność wysyłki i przewozu jeńców' i deportowanych francuskich okazała się większa aniżeli zdolność ich od
bioru we Francji. Faktem jest, że w ciągu miesiąca od spotkania się armii anglo-saskich z armią czerwo
ną repatriacja Rosjan ograniczyła się do skali znikomej; odnośne poro
zumienie było przedmiotem długich i jak słychać trudnych negocjacji. Bu
dując w swoim czasie program dzia
łania w zakresie wysiedlonych do Niemiec, maximum uwagi i wysiłku skoncentrowano na szybkości re
patriacji. Szybkość ta okazała się znacznie mniejsza niż sądzono na
wet w stosunku do Francuzów i Ro
sjan, nie mówiąc już o innych gru
pach narodowych, a przed wszystkim o Polakach. Skutkiem tego, szereg rozwiązań i koncepcji trafnych i ży
ciowych w wypadku szybkiej ewakuacji okazał się uciążliwy i nie
wystarczający przy ewakuacji po
wolnej.
Zanim ustały wyżej wymienione przyczyny, zanim zdołano zmodyfiko
wać plany i metody w dostosowaniu do rzeczywistości, pojawił się nowy
"hamulec, nowa trudność. Trudnością tą jest brak jednolitej polityki oku
pacyjnej w stosunku do Niemców, wahania i obawy przed zdecydowa
nymi posunięciami w warunkach nieuzgodnienia szeregu podstawo
wych problemów. Wahania te w nie
jednakowym stopniu odbijają się na terenie poszczególnych armii okupa
cyjnych, ale bodajże tylko strefa francuska nie wykazuje żadnych po
ważniejszych odchyleń od zasady pierwszeństwa potrzeb i interesów wysiedlonych przed potrzebami i in
teresami ludności niemieckiej.
Dlaczego izolacja ? Wymieńmy przykładowo rezultaty poszczególnych czynników, które za
kłóciły prawidłowe rozwiązanie sprawy wysiedlonych. Koncepcja szybkiej repatriacji skłaniała do możliwie najintensywniejszego sku
piania wysiedlonych w obozach, do ścisłego ujęcia ich w rękę, tak by móc planować transport, uniknąć zbędnych przebiegów, mieć podstawy dla pełnej obliczalności. Gdyby obo
zy rozładowywano w ciągu kilku ty
godni po ich utworzeniu, co miałoby miejsce przy stopniowym zajmowa
niu Niemiec i braku trudności ewakuacyjnych, paro-tygodnio\Vy po-
byt w obozie nawet w gorszych wa
runkach, nawet przy izolacji, byłby zrozumiały, wytłomaczalny, nie wy
wołałby zniecierpliwień zaintereso
wanych. W rzeczywistości jednak, nietylko w stosunku do Polaków zgro
madzono wysiedlonych w obozach za wcześnie, wskutek czego byli oni w nich za długo. A kilka miesięcy w złych warunkach i w izolacji, to już jest coś, z czym trudno się pogodzić nietylko zainteresowanym! Problem izolacji w niektórych obozach przy
brał charakter niesłychanie rygory
styczny. Są obozy, w których wy
siedleni przy obecnej liczbie przepu
stek na miasto mogą liczyć na prze
pustkę co 1/2 roku. Jakiż jest mo
tyw? Bodaj że poważnym motywem jest obawa przed samowolą wysiedlo
nych w stosunku do Niemców i — nie bój my się słowa — przed rabunkiem.
Skoro jednak nie boimy się tego sło
wa, to nie bójmy się też spojrzeć prawdzie w oczy. Nie popierając, nie tolerując nawet rabunku, nie mo
żemy się pogodzić z myślą, że miało
by to być momentem wystarczają
cym dla ograniczenia swobody wszy
stkich wysiedlonych. Administracja okupacyjna rozwinęła się już na tyle, iż może prowadzić walkę z samowolą normalnymi środkami wykrywania i karania sprawców. Zresztą, o ile w pierwszym momencie napewno olbrzymie masy wysiedlonych skłon
ne były do tego rodzaju samowoli, podobnie jak skłonne w tym kierun
ku są n.p. walczące oddziały wszy
stkich wojsk /w mniejszym lub większym stopniu w zależności od stopnia kultury i hamulców moral
nych/, to dziś tego rodzaju tendencje wystąpić już mogą tylko sporadycz
nie. Te obozy i te tereny, które sto
sują większy liberalizm w zakresie swobody wysiedlonych umieszczo
nych w obozach, bynajmniej nie ma
ją zbyt złych doświadczeń. To też trudno się oprzeć 'Wrażeniu, że jeśli nie wszędzie nastąpiła dostateczna liberalizacja regime’u, to tkwi w tym albo sztywność kompetentnych władz, albo też błędna zupełnie koncepcja polityki okupacyjnej w stosunku do Niemców. Podobne wrażenie nasu
wa się w niektórych wypadkach nie
pełnego zaspakajania tych potrzeb skupień obozowych, które mogłyby być zaspokojone na drodze rekwizy
cji w terenie. Braki w wyposażeniu obozów położonych w sąsiedztwie
wielkich ośrodków miejskich, ośrod
ków w których nietrudno byłoby zna
leźć aparat radiowy, kilkaset koców czy sienników, są albo wyrazem bar
dzo jaskrawej niesprawności, albo . . . zbyt daleko posuniętej koncepcji
“okupacji poprawnej”.
To nie jest sprawa prowizorjum
Syntetyczna charakterystyka wa
runków w jakich znajdują się wy
siedleni Polacy w Niemczech jest niezmiernie trudna ze względu na niejednolitość stosunków wewnątrz poszczególnych okupacji /francu
skiej, amerykańskiej i brytyjskiej/
i na różnice pomiędzy tymi okupacja
mi. Jeśli na jednej z okupacji nale
żałoby najbardziej akcentować za daleko idące ograniczenia swobody, to na innej znów pod tym względem stosunki będą zadowalające, ale o- późnienia organizacyjne /n.p. kwe
stia podziału wysiedlonych na odrę
bne narodowościowo obozy/ tam właśnie będą największe. W pew
nych wypadkach nasunie się zarzut niedostatecznej śmiałości w wyko
rzystywaniu uprawnień rekwizycyj- nych, w innych brak będzie lekarza, lekarstw. Raz pomieszczenia będą zbyt szczupłe, ale będzie w nich pa
nował porządek i względna przynaj
mniej czystość, kiedyindziej hrąki organizacyjne doprowadza do zanied
bania znakomitych w zasadzie pry
watnych mieszkań, przydzielonych wysiedlonym. Generalnie, trudno byłoby znaleźć /jak się zdaje z nad
chodzących informacji/ obozy czy ośrodki bez braków, ale też wszędzie stwierdzić można poprawę ze stanem z przed kilku tygodni. To też sprawa lokalnych braków w poszczególnych obozach nie wydaje się sprawą naj
istotniejszą. Tymbardziej zwłaszcza, że rozpoczęta przed kilku tygodnia
mi masowa ewakuacja Rosjan i za
kończenie ewakuacji Francuzów, Belgów i Holendrów, a więc dwóch najliczebniejszych grup narodowych wśród wysiedlonych /łącznie około 3 milionów/ zwęża zadanie władz oku
pacyjnych, pozwalając łatwiej za
spokoić podstawowe potrzeby żywie
nia, mieszkania i t.d.
Istotną rzeczą staje się natomiast wyciągnięcie konsekwencji z faktu, że pewne grupy wysiedlonych, a w tym rzędzie przede wszystkim mniej
POLSKA JEST WIECZNA
ludami Brytyjskiej Wspólnoty Naro
dów, jak również pomiędzy Polską a wieiką demokracją Ameryki oraz między Polską a narodami Związku Sowieckiego.
* * *
Moskiewskie konsultacje nad utwo
rzeniem “tymczasowego rządu jedno
ści narodowej” toczyły się jedno
cześnie z procesem przeciw 16 przy
wódcom Polski Podziemnej. Ona to zasiadała na ławie oskarżonych, ale oprócz niej oskarżona była Wielka Brytania oraz rząd polski w Londy
nie. Nie: “rząd Arciszewskiego” — ale rząd polski jako organizm praw
ny i polityczny. Rząd Sikorskiego, rząd Mikołajczyka i rząd Arciszew
skiego.
Stosunek Związku Sowieckiego wo
bec Polski znalazł objaśnienie w sło
wach sowieckiego komisarza Molo
towa do ambasadora polskiego w Moskwie w dniu 8 wrześnią 1939 r., gdy p. Mołotow odmówił Polsce do
staw surowców oraz materiałów wo
jennych a także tranzytu kolejowe
go dla tych materiałów. Mołotow oświadczył, że sytuacja zmieniła się radykalnie od chwili wejścia Wiel
kiej Brytanii i Francji do wojny:
“Polska jest obecnie jednoznaczna z Anglią, o ile chodzi o nas” /t.j. o Związek Sowiecki/.
Nikt tych słów nie przytoczył gło
śno w czasie moskiewskiego proce
su, ale unosiły się one gęstą chmurą nad salą procesową. Za dotrzymanie traktatu, za włożenie w nasz sojusz wojenny najlepszych sił polskich — wydano wyrok, jako karę za prze
szłość i ostrzeżenie na przyszłość.
Milczenie Wielkiej Brytanii, która 16 zachęciła do wejścia na tor reali
zacji uchwały jałtańskiej, a potem nie udzieliła im pomocy i nie stanęła w obronie oskarżonych — miało być niemym, ale wymownym dowodem, iż sprawa polska stałą się wewnę
trzną sprawą imperium rosyjskiego za zgodą W. Brytanii i Ameryki.
Równie wymowne miało być — i było — milczenie pp. Mikołajczyka i Stańczyka, których kolegów rządo
wych posadzono na ławie oskarżo
nych. Najpełniejsza lojalność oskar
żonych wobec b. rządu Mikołajczyka nie znalazła że strony byłych człon
ków tego rządu wzajemności i po
kwitowania.
Swój kielich goryczy musiałą Pol
ska Podziemna wychylić do samego
dna. * * *
Komunikat TASSa z dnia 23 z.m.
twierdzi, że konferujący z sobą Po
lacy byli przekonani, iż “poczucie godności narodowej, i suwerenności państwa polskiego wymaga, by spra
wy polskie rozstrzygane były przez samych Polaków”.
Lecz komunikat przemilcza, że
“polscy przywódcy demokratyczni”,
(Dok. ze bir. 1-ej.)
którzy ustalili międy sobą skład
“tymczasowego rz du jedności naro
dowej”, byli zamianowani przez trzy mocarstwa. Z woli tych mocarstw i z ich decyzji powstał T.R.J.N. One wzięły ną siebie pełnię odpowiedzial
ności za następstwa uchwał jałtań
skich i za ich wykonanie.
Komunikat przemilcza, że auten
tyczni przedstawiciele Polski Pod
ziemnej, uprawnieni do rokowań, w tym samym czasie przebywali w mo
skiewskim więzieniu.
Komunikat przemilczą że w skład T.R.J.N. weszli autentyczni przedstawiciele tylko dwóch stron
nictw, t.j. komunistów /PPR/
oraz — iak wynika z artyku
łu prof. Kota w “Jutrze Polski”
— Stronnictwa Ludowego. PPS w rządzie tym nie posiada swych pełnomocnych przedstawicieli. Jest to rząd kadłubowy, w którym na 21 miejsc — 16 miejsc oddanych zostało temu, co potocznie nosi nazwę Lu
blina.
Rząd ten władzę swą wyprowadza od t-zw. Krajowej Rady Narodowej, której rzekoma suwerenność jest u- zurpacją i na której czele jako “pre
zydent” stoi komunista i sowiecki o- bywatel.
Po zlikwidowaniu połowy Polski ną rzecz Sowietów i po narzuceniu drugiej połowie rządu wasalnego i kierowanego przez komunistów — cały wysiłek grupy “lubelskiej” i jej możnych protektorów pójdzie w kie
runku zlikwidowania emigracji.
Nigdy jeszcze w swych dziejach nie miałą Polska tak wielkiej emi
gracji. Część jej jest emigracją wo
jenną, dobrowolną — są to żołnierze, marynarze, lotnicy, którzy poszli na obczyznę, by bić sie za Polskę wte
dy, kiedy jeszcze Sowiety wiązały się z Hitlerem paktem przyjaźni.
Część inna emigracji zagnana zo
staną przemocą hitlerowskiego wro
ga do obozów jeńców, obozów kon
centracyjnych i obozów pracy przy
musowej. Zwycięskie wojska alian
ckie wyswobodziły te setki tysięcy dopiero niedawno.
Obowiązkiem naszym jest mówić prawdę. Prawdę o tym, co dzieje się w ojczyźnie i/apel radiowy p. Miko
łajczyka do tych, co ukrywają się w lasach — by wyszli z lasów, rzuca niewielki snop światła na tę polską rzeczywistość w Kraju/ i o tym — co czeka nas na obczyźnie .. .
Przedsmak gorzkiego chlebą emi
granta otrzymał żołnierz nasz, gdy prasa angielska czynić poczęła obli
czenia, ile to podatnik angielski za
oszczędzi na likwidacji emigracyjne
go rządu naszego. Brak było tylko tego, by rachunki poprzybijano na polskich krzyżach grobowych w Newark, Narwiku, Belforcie, Tobru- ku, Falaise i na Monte Cassino.
Żaciśnij zęby, żołnierzu, który bi
łeś się na wszystkich frontach tej
wojny. Nie tobie okrywać lica ru
mieńcem wstydu.
Żaciśnij zęby i przygotuj się do tego, że jeszcze niejeden ostry ka
mień porani ci bose, zmęczone mogi.
Twoich kolegów z Armii Krajowej, bohaterów bezimiennej walki nie tyl
ko Niemcy nazwali bandytami. Lecz ich chwała karmić będzie przyszłe pokolenia polskie.
* * *
Położenie, w jakim znalazła się dziś sprawa polska, nie mą analogii w naszej przeszłości. Wszystkie po
równania zawodzą.
Tempo wydarzeń w naszych cza
sach jest szybkie, bardzo szybkie.
Obecny stan rzeczy nie będzie wiecz
notrwały.
Nie liczymy na nowe konflągracje wojenne — Polska straszliwie po
trzebuje pokoju.
Nie liczymy dziś na zbrojne rewo
lucje, powstania. Nie stać nas na nie.
Świat odmówił nąm nawet prawa do obrony koniecznej, którą Wielka Fe- wolucja Francuska zaliczyła do pod
stawowych praw człowieka i obywa
tela.
Wierzymy natomiast, że naturalne prawo każdego człowieka i każdego narodu do życia swym własnym ży
ciem, do wolności, do swobody — mi
mo wszystko i wbrew wszystkiemu
— znajdzie należny sobie wyraz.
Nie na fali nacjonalizmów, nie w rydwanie reakcji międzynarodowej sprawa polska dojdzie ną nowo do głosu.
Tylko świat prawdziwej, niefałszo- wanej demokracji ludowej i socjali
stycznej uszanuje nasze prawa.
W nowym okresie naszych dziejów pozostaniemy więc wierni sprawie demokracji politycznej, gospodarczej i społecznej. Z nią zespalać będzie
my sprawę Polski, a nie z takimi czy innymi imperialistycznymi interesa
mi.W czasie tej wojny mickiewiczow
ski pielgrzym zamienił kostur wę
drowca na karabin. Z nim w ręku podążał z ziemi obcej do Polski.
Przed każdym z osobna staje dziś zapytanie: powracać do Kraju, czy pozostać na obczyźnie?
Nie wybiłą jeszcze godzina powro
tu naszego do Kraju. Lecz karabin zamienić nam dziś trzeba na pług, na obrabiarkę, ną książkę. Praca nasza i wiedza nasza potrzebne będą spra
wie polskiej.
Sprawa polska nie zginie, nie u- padnie, bo Polska jest nieśmiertelna.
Gdy przeminie złą chwila dziejowa, Polska powróci do swoich praw nie- pozbywalnych do niepodległości.
Przed nami mrok. Przyszłość naj
bliższa rysuje się niepewnie i mgli
sto.Ale gdy mrok ustąpi, gdy rozejdą się mgły, wędrowcy strudzeni ujrzą przed sobą Polskę. Będzie lepsza i piękniejsza, niż była kiedykolwiek.
więcej milionowa grupa polska nie będą repatriowane w okresie takim, jaki był podstawą koncepcji organi
zacyjnych Aliantów. Jeżeli nawet przeceniamy liczbę Polaków mówiąc o 1 milionie /płk. Paravicini z SHAEF mówił o 600 tysiącach za
rejestrowanych,, nie obejmując ani jeńców, ani części Austrii okupowa
nej przez wojska Alexandra, ani tych oczywiście, którzy nie zgłosili się do
tychczas do rejestracji/ i jeżeli na
wet pominiemy na chwilę zasadniczy problem polityczny repatriacji Pola
ków, to w każdym razie kilkaset ty
sięcy Polaków przez długi okr^s nie będzie mogło i nie będzie chciwo być repatriowanymi. Pozostawienie tej grupy w warunkach pomyślanych jako prowizorium do czasu szybkiej repatriacji, jest nie do pomyślenia.
Te same czynniki, które przy kilko- tygodniowym pobycie są drobnymi usterkami stają się przy pobycie kil- komiesięcznym zasadniczymi wada
mi. Dotyczy to zarówno przeciążenia pomieszczeń, lokowania w jednej sali kilku czy nawet kilkunastu obcych sobie rodzin, braków w żywieniu, jak braków odzieżowych i wszelkich in
nych, ale przede wszystkim naj- jaskrawiej i najwyraźniej różnica pomiędzy okresem krótkim a długim występuje w odniesieniu do trzech problemów, dziś wysuwających się na czoło.
Trzy zagadnienia Pierwsze, to zagadnienie grup spe
cjalnych o mniejszej odporności na ciężkie i niezbyt higieniczne warun
ki, a mianowicie dzieci, kobiet cię
żarnych i karmiących, chorych, i t.d.
Dla tych grup okres, w którym moż
na byłoby przymykać oczy na braki i niedomagania już minął. Potrzeby dożywiania tych grup specjalnych, stworzenia dla nich właściwych wa
runków sanitarnych, odłączenia od silniejszej masy, wreszcie uzupełnie
nia braków odzieżowych są już po
trzebami nagłymi. Zważywszy na to, że wszystkie wymienione kategorie stanowią zaledwie po kilka procent ogółu i że łącznie ze wszystkimi in
ternowanymi z obozów karnych gru
pa jednostek, wymagająca szczegól
nej opieki, nie przekracza 20% ogó
łu wysiedlonych Polaków — zadania o których mowa choć trudne nie wy
dają się niewykonalne.
Drugim nagłym problemem staje się kwestia zwiększenia swobody tam, gdzie jest ona nadmiernie ograniczo
na. Te momenty, które w oczach sa
mych zainteresowanych do pewnego stopnia motywowały wspomniane ograniczenia, nikną z dnia na dzień, w miarę postępów organizacyjnych okupacji. Te momenty, które dla pewnej liczby łagodziły sprawę, a mianowicie odpoczynek w obozie po okresie ciężkiej pracy, również tracą na znaczeniu. Jeżeli najbliższe ty
godnie, czy raczej dni nie przyniosą tu zmiany będzie to błędem, którego milionowa rzesza nigdy nie zrozumie, by nie powiedzieć: nigdy nie wyba
czy.
Trzeci problem, to problem pracy.
Nie wszyscy zdolni do pracy, a znaj
dujący się w tej chwili w obozach już się do niej spieszą, ale tego rodzaju jednostki stanowią poważny procent.
Natomiast oceniając objektywnje trzeba mieć świadomość, że opóźnie
nie otwarcia możliwości pracy i roz
ładowania obozów grozi ujemnymi procesami psychicznymi, tak typo
wymi dla skupień obozowych. Jeśli zorganizowana zostanie praca, oczy
wiście przy zabezpieczeniu praw i pozycji pracujących, liczba chętnych do pracy będzie rosła; jeśli nastąpi w tej dziedzinie opóźnienie liczba ta będzie spadać; do dewastacji psychi
cznej z czasów okupacyjnych dołączy się nowa fala dewastacji, spowodo
wanej przez błędne rozwiązanie pro
blemu.
Potrzebna pomoc szybka w najwyższym wymiarze W stosunku do wszystkich tych problemów można przynajmniej mieć nadzieję lepszego niż dotychczas roz
wiązania. O jednym natomiast bar
dzo bolesnym odcinku, trzeba powie
dzieć, że stały się tam błędy nieną- prawialne . . . Obozy karne, obozy koncentracyjne wymagały i z przy
czyn materialnych i moralnych nie
zwłocznej wydatnej pomocy. Lepiej byłoby gdyby do Dachau, Buchen- waldu i t.d. przed samolotami z par
lamentarzystami brytyjskimi przy
były samoloty z lekarstwami, leka
rzami i dożywkami. Lepiej byłoby też, gdyby pasiaste pyjamy więzien
ne zostały zastąpione ubraniami cy
wilnymi czy battle-dressami. To wszystko albo się nie stało, albo sta
ło się w stosunku do nagłości pro
blemu zbyt późno. Mimo fali współ
czucia, mimo ludzkiej reakcji jedno
stek. oficerów i żołnierzy, którzy bez
pośrednio zetknęli się z obozami, na
dzieja na udzielenie pomocy w tem
pie j’ako tako współmiernym do tra
gedii obozów koncentracyjnych nie
stety się nie spełniła! Tym, którzy ponieśli najcięższe ofiary, należałoby dziś choć w części zrekompensować to bolesne spóźnienie przez udzielenie im pomocy o najwyższym wymiarze.
K.