• Nie Znaleziono Wyników

Kultura – Historia – Literatura

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kultura – Historia – Literatura"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

I

Jurij Michajłowicz Łotman (1922–1993) należy do nielicznej grupy badaczy, którzy współtworzyli oblicze humanistyki w ostatniej ter- cji XX wieku i których dorobek nadal pozostaje ważny w wielu jej dziedzinach. Prace Łotmana są często wznawiane i tłumaczone na języki obce. Znajdują też licznych komentatorów i kontynuatorów.

Dla młodszych pokoleń czytelników jest już jednak postacią histo- ryczną i dlatego warto przybliżyć sylwetkę badacza i przypomnieć najbardziej znaczące fakty z jego biografii – nie tylko naukowej, ale i czysto ludzkiej – które rzucają światło na tę niepospolitą osobo- wość. Przede wszystkim należy odpowiedzieć na podstawowe pyta- nie: skąd Łotman się wziął?

Pojawienie się Łotmana na szerszej scenie naukowej – zarówno w jego „wielkiej ojczyźnie”, czyli w byłym Związku Radzieckim, jak i zagranicą – było dosyć niespodziewane, można by rzec – nagłe.

W ciągu bowiem paru lat ze znanego w kręgach specjalistów histo- ryka literatury rosyjskiej przełomu XVIII i XIX wieku przeobraził się w badacza o międzynarodowej renomie, wytyczającego nowe per- spektywy poznawcze, początkowo w zakresie teorii literatury i me- todologii badań literackich, a później całego cyklu nauk o kulturze.

Jurij Łotman urodził się 28 lutego 1922 roku w Piotrogrodzie, w ro- dzinie inteligenckiej, jako czwarte dziecko (miał trzy starsze siostry).

Ojciec, Michaił, pochodził z Odessy, z kupieckiej rodziny Fin kel- sztein ów (w młodości z nie do końca znanych powodów zmienił nazwisko). Początkowo chciał zostać architektem, ale w końcu ukończył prawo na Uniwersytecie Petersburskim i pracował w le- ningradzkich wydawnictwach jako specjalista od prawa autorskiego.

Matka wychowywała się w wielodzietnej rodzinie, utrzymującej się z krawiectwa. Dzięki uporowi i zachętom przyszłego męża ukoń- czyła szkołę medyczną w specjalizacji stomatologicznej.

Łotmanowie po przewrocie październikowym zamieszkali przy głównej ulicy miasta – Newskim Prospekcie (pod numerem 18).

(3)

Stąd było blisko do Ermitażu i Muzeum Rosyjskiego. Obydwa obiekty mieściły się w historycznych budynkach – Ermitaż zaj- mował cały Pałac Zimowy, Muzeum Rosyjskie – dawny pałac wielkiego księcia Michaiła, syna Pawła I. Do tych instytucji rodzi- na Łotmanów często organizowała wyprawy, również regularnie odbywała spacery po mieście, podczas których dzieci poznawały architekturę miasta i jego historię. Rodzice nie zapominali o wta- jemniczaniu ich w arkany innych rodzajów sztuk: teatru, opery, muzyki (najstarsza siostra, Inna, stała się z czasem profesjonalnym muzykologiem).

Szkoła – słynna Petrischule – najstarsza w mieście, założona jeszcze za czasów Piotra I przy luterańskiej parafii Piotra i Paw- ła – też była niedaleko, bo właściwie przy tej samej ulicy. Słynęła na całą Rosję z wysokiego poziomu nauczania, przy tym zajęcia aż do pierwszej wojny światowej odbywały się w języku niemieckim.

W latach, kiedy uczęszczał do niej Łotman (1930–1939), stała się już zwykłą radziecką dziesięciolatką, choć z pewną pozostałością po swojej poprzedniczce – rozszerzoną nauką języka niemieckiego.

Jurij Łotman, ukończywszy tę szkołę z wyróżnieniem (czyli ze

„złotym” świadectwem dojrzałości) i mogąc bez egzaminu wstąpić na uniwersytet i studiować dowolny kierunek, wybrał filologię ro- syjską. Uniwersytet (wówczas już – Leningradzki) pod koniec lat trzydziestych słabo przypominał świetną uczelnię, jaką był jeszcze dwie dekady wcześniej, kiedy wykładali na niej tacy profesorowie, jak filologowie Jan Baudouin de Courtenay i Tadeusz Zieliński czy teoretyk prawa i państwa Leon Petrażycki (ograniczamy się do kilku polskich uczonych, którzy szczęśliwie powrócili do kraju i kontynuowali pracę naukową na Uniwersytecie Warszawskim).

Ale pomimo czystek, obróbek i „samokrytyk” – na Wydziale Filo- logicznym pracowało grono wybitnych, nieraz o światowej sławie filologów, m.in.: Boris Eichenbaum i Boris Tomaszewski (współ- tworzący wcześniej słynną „szkołę formalną”), Władimir Propp, folklorysta, autor epokowej Morfologii bajki (Łotman napisał u niego swoją pierwszą pracę semestralną), teoretyk literatury i germanista Wiktor Żyrmunski. Młodsze pokolenie profesorów reprezentował Grigorij Gukowski, zajmujący się drugą połową XVIII i pierwszą XIX wieku, a więc epoką, w której specjalizował się później Łotman jako historyk literatury rosyjskiej.

(4)

Studia po zaliczeniu pierwszego roku przerwało powołanie do wojska jesienią roku 1940. Następne sześć lat to udział w wojnie, z czego cztery spędzone na pierwszej linii frontu w oddziale łączno- ści. Wojna to bezsprzecznie najważniejsze przeżycie pokoleniowe, a także najmocniejsze doświadczenie egzystencjalne Łotmana, któ- re wpłynęło na jego cechy charakteru. Poczucie odpowiedzialności, solidarność, roztropność, ale także odwaga – to główne przymioty jego ducha, ujawniające się później w różnych, nieraz bardzo trud- nych sytuacjach życiowych. Wojna ukształtowała także jego sposób reagowania, nawet w warstwie słownej, na różnego rodzaju zdarze- nia. Bardzo wyrazista frazeologia frontowa często pojawia się w jego korespondencji i wspomnieniach.

Gdyby szukać jakiejś dominanty charakteru Łotmana i kierować się przy tym etyką cnót, to można z dużą pewnością wskazać na mę- stwo jako na wyróżniający się rys jego osobowości – wielokrotnie sprawdzone w trudnej wojennej scenerii, w niemal codziennych sytuacjach zagrożenia życia, pomagało Łotmanowi radzić sobie z przeciwnościami losu. A tych nie brakowało w radzieckiej rzeczy- wistości i to już powojennej. Po demobilizacji Łotman ze świetną opinią wystawioną przez dowódców wrócił na uniwersytet, by kon- tynuować studia. Zakończył je w 1950 roku z doskonałymi wynika- mi, mając już za sobą udane próby naukowe. I kiedy, zdawałoby się, kariera naukowa stanęła przed nim otworem, to stalinowskie realia (był to okres wzmożonego państwowego antysemityzmu) objawiły się w całej swej krasie. Łotman, nie tylko nie mógł rozpocząć stu- diów doktoranckich (aspirantura), ale nie zdołał znaleźć w dużym mieście żadnego odpowiedniego zajęcia (nie pomogła nawet zna- komita opinia z frontu). I kiedy już się szykował do objęcia posady wiejskiego nauczyciela, to w sukurs, jakby odpowiadając na jego wrodzony optymizm życiowy, przyszedł przypadek: od koleżanki z roku otrzymał wiadomość, że w estońskim Tartu w Instytucie Nauczycielskim są do obsadzenia wolne etaty. Łotman, po krótkiej rozmowie telefonicznej z dyrektorem, ruszył do Tartu, gdzie zo- stał wykładowcą literatury rosyjskiej, stając się mieszkańcem Esto- nii, która po przymusowym przyłączeniu do ZSRR potrzebowała nauczycieli języka rosyjskiego. Z instytutu dość szybko przeniósł się na uniwersytet, obejmując z czasem funkcję kierownika Kate- dry Literatury Rosyjskiej, która wnet stała się bazą organizacyjną dla

(5)

zawiązującej się wówczas szkoły naukowej, znanej w świecie jako tartusko-moskiewska szkoła semiotyczna1.

Łotman w nowym otoczeniu bardzo szybko się zaaklimatyzo- wał. Znalazł przyjaciół i nade wszystko możliwości do pracy nauko- wej. Najstarszy w tej części Europy uniwersytet z bogatą biblioteką, życzliwy stosunek władz rektorskich do ambitnych planów nowego pracownika, grono osób, z którymi można było wymieniać się po- glądami, ustabilizowane życie rodzinne – to niewątpliwie plusy tego miejsca. Były też ograniczenia – nadmierne obciążenia dydaktyczne parokrotnie przekraczające pensum profesora zachodniego uniwer- sytetu (choć tego Łotman się nie bał i chętnie prowadził nie tylko zajęcia przewidziane w programie, ale również proponował autor- skie wykłady monograficzne), uciążliwa praca papierkowa związana z kierowaniem katedry, liczne kontrole i wizyty przeróżnych komi- sji, nasilające się wraz z rosnącą międzynarodową popularnością se- miotyki tartuskiej – to wszystko kosztowało Łotmana dużo energii i zdrowia. Jedną z wizytacji przypłacił lekkim zawałem (ale w takich warunkach funkcjonowała większość uczelni w Związku Radziec- kim). Co gorsze, zainteresowały się nim służby specjalne, a powo- dów było kilka. Miejscowe KGB2 miało na oku katedrę Łotmana, gdyż pracowało w niej kilka osób narodowości żydowskiej. Przed paroma laty z okazji konferencji poświęconej dorobkowi nauko- wemu Łotmana urządzono wystawę materiałów z archiwum KGB, w których katedrę nazywano „komórką syjonistyczną”. Sam Łot- man też stał się figurantem „organów” z powodu swoich kontaktów z dysydentami, głównie z poetką, przyszłą tłumaczką i przyjaciółką Czesława Miłosza, Natalią Gorbaniewską.

Od lat siedemdziesiątych XX wieku Łotman był stale inwigilo- wany, zrewidowano jego mieszkanie w poszukiwaniu bibuły i wpi- sano go na listę „niewyjezdnych”, czyli osób, którym nie dawano paszportów, uniemożliwiając w ten sposób uczestnictwo w zagra- nicznych kongresach i konferencjach, na które Łotman, wraz ze

1 Na tym stanowisku zastąpił Borisa Jegorowa, z którym zdążył w Tartu się za- przyjaźnić. Jegorow wrócił do Leningradu, ale nie zerwał związków z Tartu, a po śmierci Łotmana napisał pierwszą jego biografię, zob. B.F. Jegorow, Żizn’ i tworcze- stwo Ju.M. Łotmana, Moskwa 1999. Szkoła ta ma już bogatą wielojęzyczną literaturę, zob. B. Żyłko, Semiotyka kultury. Szkoła tartusko-moskiewska, Gdańsk 2009.

2 KGB – Komitet Bezpieczeństwa Państwowego w ZSRR (ros. Komitiet gosu- darstwiennoj biezopasnosti).

(6)

wzrostem popularności głoszonych koncepcji, otrzymywał coraz więcej zaproszeń, a w uznaniu osiągnięć na polu naukowym przy- jęto go w poczet członków Brytyjskiej Akademii Nauk.

Wszystkie szykany przyjmował ze spokojem. Opowiadano, że kiedy w czasie wspomnianej rewizji funkcjonariusze natknęli się na zawiniątko, w którym było wiele medali i odznaczeń bojo- wych, i zdziwieni zapytali, skąd Łotman je ma, ten odpowiedział, że je… ukradł.

Sytuacja Łotmana zmieniła się wraz z nastaniem Gorbaczo- wowskiej pieriestrojki. Zaczęto mu pozwalać na wyjazdy, naj- pierw ostrożnie, do NRD (w drodze powrotnej zatrzymywał się w Warszawie, gdzie miał liczne grono „zaocznych” przyjaciół), póź- niej – do krajów Europy Zachodniej. W 1989 roku otrzymał roczne stypendium Aleksandra von Humboldta. Ale po paru miesiącach pobytu w Niemczech – razem z żoną Zarą Grigorjewną Minc, zna- ną badaczką poezji rosyjskiej epoki symbolizmu (zwłaszcza Alek- sandra Błoka) – spędzonych na podróżach, zajęciach w bibliotekach i wygłaszaniu odczytów, Łotmanowi przytrafiło się nieszczęście:

przeszedł udar mózgu. Szczęściem w nieszczęściu – zdarzyło się to właśnie w Niemczech i tamtejsi lekarze opanowali sytuację. Nie- stety, po dokładnych badaniach zdiagnozowali nowotwór nerki.

O chorobie nikt przedtem nie wiedział. Lekarze wycięli chorą ner- kę, ale dali mu jeszcze tylko pięć lat życia. Pomylili się o rok.

W następnym roku Łotman przeżył kolejny cios – zmarła Zara Grigorjewna w wyniku powstania zakrzepu po przebytej, we Wło- szech, operacji ortopedycznej.

Łotman w tych trudnych momentach wykazał się wielkim hartem ducha. Nie przerwał pracy naukowej (z dydaktyki, rzecz jasna, zrezygnował, mimo że lubił zajęcia ze studentami i choć nie należał do krasomówców, potrafił zainteresować słuchaczy atrakcyjnym wykładem), przygotowywał kolejne książki, w któ- rych przedstawiał nowe pomysły z zakresu semiotyki kultury.

Sprawiało mu to niemałe trudności, ponieważ po przebytym udarze musiał ponownie nauczyć się czytać i pisać. Z determina- cją, przypominającą postawę Iwana Pawłowa, który do ostatniej chwili przekazywał asystentom poruszenia gasnącej świadomości, opisywał swoje stany poznawcze, a raczej ich spustoszenia spowo- dowane wylewem. Ostatnich książek (w tym przełożonej na język

(7)

polski Kultury i eksplozji) i artykułów nie pisał, lecz je dyktował, niektóre w szpitalu3, nie poddając się nawet w obliczu nieuchron- nie zbliżającego się kresu życia. W rozumieniu Łotmana śmierć kończy jednostkowe życie, zamyka je nieodwołalnie, ale jedno- cześnie przez to nadaje mu sens.

Przypatrując się z pewnej perspektywy jego drodze życiowej, można zaryzykować twierdzenie, iż w granicach możliwości starał się świadomie ją kształtować poprzez takie, a nie inne wybory. Ist- nieje głęboka korespondencja (a nie jest to regułą) pomiędzy jego biografią i teoretycznymi konstrukcjami, poprzez które chciał zro- zumieć bieg ludzkiego życia i bogato zaświadczone przez historię

„style zachowań”. Używając terminów z filozofii czynu Micha- iła Bachtina, można powiedzieć, że w wypadku Łotmana mamy do czynienia z jednolitym życiem-czynem, w którym nie istnieje rozłam między obiektywnym sensem (tutaj ogółem dokonań na- ukowych, które lokują się w porządku nauki jako szeregu kultury) i konkretnymi warunkami historycznymi jego bytowania, a także tym wszystkim, co się określa jako „życie prywatne”. Działalność na polu nauki była dla niego główną treścią życia i starał się tę powin- ność bycia uczonym, czyli dążenia do prawdy, spełniać jak najlepiej.

Stąd trudno mu zarzucić koniunkturalizm, karierowiczostwo, kie- rowanie się pozanaukowymi pobudkami. Traktował swoje miejsce jako posterunek, którego nie można opuścić.

Jurij Łotman miał trudne i niesłychanie pracowite życie. Tym bardziej jego dzieło jest godne podziwu. Trudno uwierzyć, że w tak niesprzyjających okolicznościach – wynikających ze „złego po- chodzenia”, długiej wojny, z której wrócił co dziesiąty jego rówie- śnik, koszmarnych warunków bytowych, codziennej harówki, aby utrzymać rodzinę, nieprzychylnego stosunku władz zarządzających nauką w totalitarnym państwie i traktujących wszelkie odchylenia od jedynie słusznego marksistowskiego wzorca jako niedozwoloną herezję, uciążliwej cenzury – tak wiele dokonał, jest twórcą tylu no- wych myśli, że wystarczyłoby za cały instytut naukowy. I to w ciągu

3 Sekretarkami były Władysława Giechtman i Tatiana Kuzowkina, dawne jego słuchaczki. O ostatnim okresie życia Łotmana i powstałych w tym czasie pracach zob. T. Kuzowkina, Tiema smierti w poslednich stat’jach Ju.M. Łotmana, „Russian Stud- ies” 1995, nr 4.

(8)

stosunkowo niedługiego życia. „Spalił się w pracy” – jak to lapidar- nie ujęła jedna z jego uniwersyteckich współpracownic.

Łotman nigdy jednak nie narzekał na uciążliwości codziennego życia i stwarzane przez lokalne i centralne władze trudności w pra- cy naukowej. Odbierał je z ogromnym spokojem. Na większe lub mniejsze złośliwości odpowiadał żartem, a wobec opresyjnej wła- dzy, kontrolującej swoich „poddanych” wszechstronnie – politycz- nie, ekonomicznie i ideologicznie – potrafił zachować niezależność i wolność. Był (przynamniej wewnętrznie) wolnym człowiekiem i rozumiał, że jest to niezbywalny wymóg wszelkiej autentycznej twórczości. W utrzymywaniu takiej postawy wobec ponurej rzeczy- wistości Kraju Rad pomagał mu ogromny optymizm – nie tylko życiowy, ale i szerszy – historiozoficzny. Prawdopodobnie za wzór służyli mu myśliciele oświeceniowi, głównie francuscy, z których twórczością filozoficzną i literacką zetknął się zarówno w latach uniwersyteckich, jak i później, kiedy studiował pisma ich rosyjskich wyznawców. Kiedy piszący te słowa odwiedził Łotmana na począt- ku lat osiemdziesiątych, to na jego ogromnym biurku w tartuskim mieszkaniu wśród wielu innych książek i maszynopisów dostrzegł dziełko Juliena Offraya de La Mettrie’go Człowiek-maszyna. Choć bliższe mu były poglądy Jana Jakuba Rousseau, którego oddzia- ływanie na literaturę rosyjską od Aleksandra Radiszczewa po Lwa Tołstoja badał jako historyk literatury.

Skoro już jesteśmy przy sprawach światopoglądowych, to warto wspomnieć o stosunku Łotmana do religii. Określał się agnosty- kiem przyjaźnie nastawionym do chrześcijaństwa. Na jego grobie na tartuskim cmentarzu postawiono na koszt miasta „świecki” na- grobek, ale na mogile żony, spoczywającej obok, jest prawosławny krzyż. Dla pełni obrazu ukazującego tolerancję i swoisty ekume- nizm panujący w rodzinie Łotmana, należałoby dodać, iż ich naj- młodszy syn, Michaił (obecnie Mihhail), jako człowiek dorosły przyjął chrzest w obrządku katolickim. Również doświadczenie lat spędzonych na froncie, kiedy znajdował się w sytuacjach bezpośred- niego zagrożenia życia i przy sporym szczęściu wychodził z nich cało, a także bieżące wydarzenia polityczne zdawały się utwierdzać go w słuszności obranej filozofii życiowej. Reformy Michaiła Gor- baczowa po latach „zastoju” i przewidywalności, mające „uzdrowić”

(9)

ZSRR, a w rzeczywistości prowadzące do jego rozpadu – przywró- ciły wiarę w historię i jej „rozum”.

Już jako dorosły człowiek doświadczył (a przynajmniej był świadkiem) kolejnych faz realizacji idei komunistycznej. Pamięć biograficzna Łotmana obejmowała najbardziej dramatyczne jej mo- menty, takie jak: wielkie czystki z końca lat trzydziestych, wojna, blokada Leningradu, której nie przeżyli jego rodzice, nadzieje na polepszenie życia po zwycięskiej wojnie i rozczarowanie, „kult jed- nostki” i jego likwidacja przez Nikitę Chruszczowa, Breżniewow- ska „mała stabilizacja”, rządy gerontokracji i wreszcie inicjatywy po- lityczne Gorbaczowa, które rozbudziły wśród rosyjskiej inteligencji wielkie nadzieje, również samego Łotmana – skłoniły do aktywne- go włączenia się do publicznych debat o wyborze dalszej drogi roz- woju. Gdyby dożył naszych czasów i zobaczył, co się dzieje w dzi- siejszym świecie, który miał już być światem „pohistorycznym”, to pewnie musiałby wnieść do swoich poglądów spore korekty. Ale jego prace z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych czytane teraz, pomimo pewnej naiwności i życzeniowego charak- teru wobec zachodzących przemian, dodają otuchy i niosą nadzie- ję na powrót ładu do mocno pokręconego świata. Spełniają zatem funkcję nie tylko poznawczą, ale i konsolacyjną, terapeutyczną – w szerokim rozumieniu tego słowa. Albo jeszcze inaczej: stanowią przykład terapii poprzez poznanie4.

II

Krótko charakteryzując dzieła Łotmana i zasady niniejszego wy- boru, na pierwszy plan wysuwają się dwa istotne elementy – zresz- tą wzajemnie ze sobą powiązane. Po pierwsze, ogromny rozrzut tematyczny jego prac. Odnotował to Umberto Eco, kiedy pisał we wstępie do angielskiego wydania summy semiotycznej Łot- mana: „Jurija Łotmana ciekawią wszelkie tematy: od analizy ta- kich zjawisk, jak niebieskie dżinsy lub uwag o demonologii łatwo przechodzi do filologicznej lektury tekstów artystycznych, a od omawiania problemów interpretacji – do nieoczekiwanych para-

4 Formułę „terapia poprzez poznanie” spopularyzowała Maria Janion w książce Humanistyka: poznanie i terapia (Warszawa 1975).

(10)

leli z dziedziny matematyki czy biologii”5. Po drugie, w pracach tych występuje podobnie duża różnorodność podejść teoretycz- nych i wielość skal, w jakich ujmuje się rozpatrywane zjawisko.

Używając formuły Eco „od – do”, można by powiedzieć, że Łot- man od tekstologicznego drobiazgu, zauważonego na przykład w arcydziele literatury staroruskiej Słowo o pułku Igora, przecho- dził do tworzenia schematów typologicznych rozwoju literatury, od interpretacji pojedynczego utworu do ewolucji całego gatunku w systemie literatury, od opisu konkretu kulturowego do global- nych koncepcji ogarniających całą semiosferę. Jak każdy rasowy badacz był specjalistą mającym bardzo szczegółową wiedzę z wy- branej dziedziny (w jego przypadku była to „epoka puszkinowska”

w literaturze i kulturze rosyjskiej). Ale jednocześnie zajmowały go nie tylko „odległe konteksty” literatury, lecz także mechanizmy całej kultury rozumianej jako „uniwersum umysłu”. Dzięki ta- kiemu dwukierunkowemu rozkładowi energii badawczej analiza

„konkretów”, „faktów” zyskuje głębię i perspektywiczność (przy- pomina to podejście Michaiła Bachtina, którego ujęciu poprzez małoznaczący sam w sobie detal przyświecała bardziej uniwersal- na idea), a z drugiej strony – globalne schematy nie zawisły w po- wietrzu, lecz obrastały w ożywiającą je tkankę kulturową. Świetną ilustracją takiego podejścia są studia Łotmana poświęcone kultu- rze szlachty rosyjskiej przełomu XVIII i XIX wieku.

Bogactwo ilościowe i problemowe dorobku Łotmana umożli- wia wyłonienie wielu tematyczno-problemowych publikacji zor- ganizowanych wokół pewnej idei przewodniej. Jedną z ostatnich jest książka Czego się uczą ludzie?6 ułożona przez tartuskich uczniów, a potem współpracowników Łotmana. Teksty są dobrane na pod- stawie pewnego projektu pedagogicznego, jaki się zawiera w Łot- manowskiej kulturologii. Jej centralnymi tematami są: wiedza, pamięć, sumienie, bez których niemożliwa jest pełnowartościowa komunikacja międzyludzka (dialog), w trakcie której kształtuje się osobowość ludzka.

5 Yu.M. Lotman, Universe of Mind: a semiotic theory of culture, London & New York 1990. [Wszystkie przywoływane teksty obcojęzyczne – jeśli nie podano ina- czej – tłum. B. Żyłko].

6 Ju.M. Łotman, Czemu uczatsia ludi? Stat’ji i zamietki, pried. P. Torop, sost. S. Sa- lupere i P. Torop, Moskwa 2009.

(11)

Niniejszy wybór artykułów Jurija Łotmana jest inny. Ma przed- stawić główne kręgi zagadnień, wokół których skupiała się jego myśl w ciągu ostatnich trzydziestu lat działalności, czyli od początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku (kiedy głównie dzięki jego wysił- kom zaczęła się organizować nieformalna grupa uczonych z róż- nych specjalności, nazywana tartusko-moskiewską szkołą semiotyki kultury albo po prostu grupą Tartu–Moskwa) do końca jego życia, uznawanego za symboliczny kres szkoły (na jego pogrzeb po raz ostatni zjechali uczestnicy letnich szkół semiotycznych).

Można wyróżnić trzy takie kręgi. Są to: kultura, historia, litera- tura. Ich kolejność nie sugeruje chronologicznego porządku, jeśli bierzemy pod uwagę powiększanie się dorobku naukowego Łotma- na w ciągu trzech dekad. Problematyka tychże kręgów nie układa się w czasowo wyodrębnione bloki. Łotman tworzył je raczej syn- chronicznie, choć można mówić o przewadze danej problematyki w pewnych latach.

W 1964 roku w Tartu ukazała się pierwsza publikacja zawierają- ca prace Łotmana zatytułowana Wykłady z poetyki strukturalnej. Ten niepozorny druk, wydany w niewielkim nakładzie, jest ważny nie tylko w biografii naukowej autora, ale stanowi inaugurację sztanda- rowej dla całej szkoły serii naukowej „Prace o Systemach Znako- wych”. Wykłady w postaci egzemplarza redakcyjno-korektorskiego, tzw. szczotki, zostały zaprezentowane podczas pierwszej szkoły se- miotycznej w czerwcu tego samego roku. Można je uznać za wystą- pienie programowe całej grupy, swego rodzaju manifest. I tak też je można odczytywać.

Pierwotnie były to rzeczywiście wykłady z poetyki, a ściślej z teo- rii wiersza, dla studentów, wygłaszane w latach poprzedzających ich druk. Zostały opatrzone obszernym wstępem zawierającym in nuce zarys nowego podejścia do poezji (literatury), kultury, jak też spo- sobu ich badania. Wyznaczają ramy konceptualne i proponują nowy język naukowy z eksplikacją jego głównych pojęć-terminów, takich jak: znak, model, struktura. Później z tego, nazwijmy go, synkre- tycznego tekstu wyłaniają się wskazane wyżej, niepozbawione pew- nej dozy umowności, kręgi problemowe, którymi są: kultura, hi- storia, literatura. Odnoszące się do nich teksty zostały umieszczone w odpowiednich rozdziałach. Mają one z jednej strony charakter porządkujący, a z drugiej oddają główne pasje badawcze Łotmana.

(12)

Wewnątrz rozdziałów przyjęto zasadę chronologiczną, ukazującą ewolucję jego myśli, rozwój i dojrzewanie pewnych idei, jak rów- nież poszerzanie pola badawczego o nowe aspekty i problemy.

W pierwszej części zgrupowano wybrane teksty Łotmana pre- zentujące jego propozycje w zakresie semiotycznej kulturologii.

Znalazły się tu artykuły traktujące o fundamentalnej roli języka na- turalnego (pojmowanie wszystkich pozostałych szeregów kultury jako „wtórnych systemów modelujących”), o ważnym dla Łotmana rozróżnieniu dwóch rodzajów komunikacji („Ja – On” i „Ja – Ja”), tekście rozumianym jako elementarna jednostka kultury. Jest też ar- tykuł na temat „mózgu i znaków”, czyli o funkcjonalnej asymetrii wielkich półkul mózgowych tworzącej w sumie „urządzenie inte- lektualne”, które można umieścić w szeregu innych takich „urzą- dzeń”. Zestaw tekstów w tym rozdziale kończy artykuł O semiosfe- rze z 1981 roku, który proponuje nowy obraz kultury już nie jako pakiet wspomnianych „wyższych systemów modelujących” nadbu- dowanych nad językiem naturalnym (lub zbudowanych na wzór języka), lecz jako pierwotną „przestrzeń semiotyczną, poza którą niemożliwe jest samo istnienie semiozy”. Pojęcie semiosfery zrobi- ło w niedługim czasie międzynarodową karierę i weszło na trwałe do semiotycznego tezaurusa. Łotman dokonał pewnej jego korekty w ostatniej zredagowanej przez siebie książce7, ale rozmyła ona nie- co wcześniejsze, wyrazistsze i bardziej radykalne sformułowania.

Część trzecia, która składa się z wybranych tekstów o literatu- rze, powstała według tej samej zasady polegającej na skrótowym ukazaniu Łotmanowskiego rozwoju i bogactwa tematycznego.

Umieszczono tu artykuły z wczesnego etapu, prezentujące na po- zór rygorystycznie strukturalno-semiotyczne ujęcia, ale z charakte- rystycznym dla autora łączeniem odległych, choć ze sobą powiąza- nych pojęć, takich jak tradycja i innowacja, typ i jego indywidualna manifestacja. Ale zostały też uwzględnione rozprawy odbiegające od głównych badań literackich (o biografii literackiej, literaturze masowej jako istotnym fakcie historyczno-kulturowym). Zamyka tę grupę szczególny tekst o śmierci jako fakcie historycznoliterac- kim. Jego wyjątkowość wynika stąd, że jest niejako pożegnalnym

7 Ju.M. Łotman, Wnutri myslaszczich mirow. Czełowiek – tekst – siemiosfiera – isto- rija, Moskwa 1996 (pol. przekład: Uniwersum umysłu. Semiotyczna teoria kultury, tłum.

i wstęp B. Żyłko, Gdańsk 2009).

(13)

artykułem Łotmana, pisanym (a raczej dyktowanym) w ostatnich tygodniach życia, co jest widoczne w samym kształcie artykułu, w rwanym rytmie, myślowych przeskokach i powtórzeniach. Ale pomimo tych formalnych uchybień warto było go zamieścić w ni- niejszym wyborze, ponieważ stanowi realne i zarazem symboliczne zamknięcie drogi życiowej wypełnionej ciężką pracą.

Jako badacz kultury Łotman zajmował się głównie literaturą.

Ale pociągały go też inne sztuki, którym poświęcał często nowa- torskie studia. W pierwszym rzędzie są to prace o poetyce filmu.

W tej dziedzinie miał on wybitnych poprzedników, takich jak Sier- giej Eisenstein czy formaliści rosyjscy, do których zresztą otwarcie nawiązywał. Interesował się też teatrem jako swego rodzaju ency- klopedią semiotyki, widowiskiem operującym wszystkimi niemal rodzajami znaków. Badał oddziaływanie teatru (ale i malarstwa) na zachowania ludzkie w rozmaitych okresach historycznych. Końco- wym efektem tych badań było ukucie terminu „ensemble artystycz- ny”, oznaczającego całość artystyczną – w której organicznie współ- działają różne typy znaków – jest nią nie tylko wspomniany teatr, ale również takie zjawiska, jak zespół parkowo-architektoniczny lub salon artystyczny odgrywający ogromną rolę w kulturze ubiegłych wieków. Uwzględnienie tych często niezwykle fascynujących tema- tów musiałoby jednak wydatnie zwiększyć rozmiary książki i za- chwiać jej ogólną strukturę.

Łącznikiem pomiędzy tymi dwoma działami jest zbiór artyku- łów konstytuujący nowy nurt w badaniach historycznych, dający się określić jako semiotyka historii. W stronę historii jako przedmiotu nauk w semiotyce tartusko-moskiewskiej zwrócono się dość wcze- śnie, bo już na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Przy czym problem historii sub specie semioticae jako pierwszy postawił Bo- ris Uspienski, który pisał: „W perspektywie semiotycznej proces hi- storyczny może być przedstawiony jako proces komunikacji, w któ- rym stale napływająca nowa informacja warunkuje taką lub inną zwrotną reakcję ze strony społecznego adresata. W charakterze kodu występuje przy tym pewien «język» […], określający odbiór takich lub innych faktów – zarówno realnych, jak i możliwych – w pew- nym społecznym kontekście. W ten sposób zdarzeniom przypisuje się znaczenie: t e k s t zdarzeń j e s t c z y t a n y przez zbiorowość.

Można powiedzieć, że proces historyczny w swej elementarnej po-

(14)

staci jawi się jako proces generowania nowych «zdań» w pewnym

«języku» i ich lektury przez społecznego adresata”8.

Łotman spogląda na dzieje jako na proces, w którym występu- ją różne formy dynamiki: stopniowy, powolny rozwój i momenty nagłego przyspieszenia oraz zmian wektora („eksplozje”)9. Opiera- jąc się – z jednej strony – na pracach francuskich annalistów oraz wykorzystując – z drugiej strony – idee Ilji Prigogine’a dotyczące postaci dynamiki w przyrodzie, Łotman zaproponował oryginalny model procesu historycznego jako nieodwracalnego ruchu, który nie jest jednak fatalistycznie ukierunkowany, gdyż ma w sobie me- chanizm nieprzewidywalności: w okresach fluktuacji i bifurkacji istnieje możliwość wyboru dalszej drogi rozwojowej.

Dla Łotmana historia jest nie tylko jeszcze jednym przedmio- tem „namysłu badawczego”, ale kwestią postawy światopoglądowej i w pewnym sensie metodologicznej. Ortodoksyjny strukturalizm przeciwstawiał (a przynajmniej ostro rozgraniczał) strukturę jakie- goś przedmiotu jego historii. Jeśli się pamięta o częściowo lingwi- stycznej proweniencji strukturalizmu, to przeciwstawieniu synchro- nii i diachronii wyraźnie uprzywilejowywał aspekt synchroniczny, czyli badanie przedmiotu jako systemu (struktury) konstytuowane- go przez związki logiczne – różnice i opozycje. U Łotmana ta ostra dystynkcja znika10. Nawet w stosunku do języka Łotman dokonuje istotnej korekty, mówiąc, że język nie jest zwykłym kodem, lecz takim, w który jest wpisana jego historia. Parafrazując termin Flo- riana Znanieckiego, do każdego zjawiska ze świata ludzkiego pod- chodził ze „współczynnikiem historycznym”, dostrzegając w nim obecność „diachronii w synchronii”. Najwyraźniej ta cecha objawia się w symbolach kultury, które wnikliwie analizował w późniejszym

8 B. Uspienski, Historia i semiotyka, tłum. i przedmowa B. Żyłko, Gdańsk 1998, s. 53.

9 Szerzej o tych nieprzewidywalnych zmianach historycznych Łotman mówi w dwóch ostatnich książkach: Kultura i wzryw, wydana w Moskwie w 1992 roku (pol. przekład: Kultura i eksplozja, tłum. B. Żyłko, Warszawa 1999) oraz Niepriedska- zujemyje mechanizmy kultury, Tallinn 2010.

10 O strukturalizmie Łotmana zob. szerzej w: Strukturalizm Jurija Łotmana [w:] Maski dziennikarstwa. Księga poświęcona prof. dr. hab. Wiktorowi Peplińskiemu, red.

A. Kalinowska-Żeleźnik, A. Lusińska, J. Maćkiewicz, Pelplin 2012; wersja angiel- ska: Notes on Yuri Lotman’s structuralism, „International Journal of Cultural Studies”

January 2015, 18(1).

(15)

okresie działalności naukowej. Symbol jest swoistym „kondensato- rem pamięci”, potrafi w przedziwny sposób magazynować w sobie kolejne warstwy sensu, które absorbuje, przechodząc z epoki do epoki i stając się zarazem łącznikiem pomiędzy nimi.

Historyzm Łotmana ma pewnie wiele źródeł. Na jedno wskazu- je Michaił Gasparow, pisząc w szkicu wspomnieniowym o Łotma- nie, że chciał on stosować dialektykę z zasadą walki przeciwieństw w badaniach nad literaturą i kulturą oraz postulat historyzmu, każą- cy uwzględniać nie tylko stanowisko badacza z jego widnokręgiem poznawczym, ale także – a może przede wszystkim – punkt widze- nia badanej epoki. W tym zawiera się też etyczne przesłanie pracy historyka: „Umiejętność zajęcia cudzego, historycznie odległego punktu widzenia – jest to właśnie humanistyczne wzbogacanie kultury i moralny sens nauk humanistycznych”11. U Łotmana nie ma jednak tego naturalizmu, który jest w pewnych interpretacjach marksizmu, a przejawiający się w przekonaniu, iż istnieją prawa historyczne, które działają z mocą konieczności na podobieństwo praw przyrodniczych. Odrzuca on wszelki fatalizm w przebiegu dziejów, akcentując możliwość wyboru drogi rozwojowej, przy czym swoją rolę może tu odegrać i przypadek, i świadome działa- nie jednostki ludzkiej. Historia w zasadzie jest nieprzewidywalna, a przez to bogata informacyjnie.

Łotman korzysta z wielu inspiracji – od Georga Wilhelma Fried- richa Hegla po Robina Collingwooda z jego Ideą historii. Można też przeprowadzać uprawnione paralele do współczesnych teo- retyków historii spod znaku nowego historyzmu (Hayden White i inni), a także odnaleźć interesujące nawiązania do rodzimej tra- dycji. Przede wszystkim należy wskazać na Jurija Tynianowa, któ- ry łączył w swojej twórczości subtelne badania nad budową tekstu literackiego (należał do czołówki tzw. rosyjskiej szkoły formalnej) z wielkim wyczuciem historyczności „faktów literackich”. Związ- ki Łotmana z Tynianowem zasługują na osobną pracę, tutaj warto odnotować zadziwiającą korespondencję, jeśli idzie o rozpiętość te- matyczną w ich aktywności badawczej: u obydwu rozciąga się ona od problematyki bardzo specjalistycznej, dotyczącej teorii wiersza,

11 M.L. Gasparow, Łotman i marksizm [w:] Ju.M. Łotman, Wnutri myslaszczich mirow…, s. 424–425.

(16)

po opowieści biograficzne, adresowane do szerokiego audytorium czytelniczego.

Inną postacią, o której warto wspomnieć przy okazji omawiania twórczości Jurija Łotmana, jest Gustaw Szpet, filozof fenomeno- log, zajmujący się też filozofią historii, który dokonując – w duchu przełomu antypozytywistycznego – przeciwstawienia przyrodo- znawcy i historyka, powiada, że może być ono „scharakteryzowane jako przeciwstawienie obserwatora i czytelnika: przyrodoznawca ob- serwuje, historyk czyta”12. Łotman podobnie ujmował pracę histo- ryka, dodając wszakże, iż owo czytanie jest szczególne, gdyż polega na wydobyciu z tekstu tych kodów kulturowych, jakich przy two- rzeniu tekstów używali ich autorzy. Do tego potrzebna jest rekon- strukcja całego historycznego kontekstu komunikacyjnego.

III

Przyglądając się postaci Jurija Łotmana, warto go porównać z innym wyjątkowym umysłem naszych czasów, a mianowicie z niedawno zmarłym Umbertem Eco. Z dzisiejszej perspektywy Łotman i Eco jawią się jako najwybitniejsi przedstawiciele dwudziestowiecznej semiotyki kultury, dyscypliny humanistycznej, która w dużej mie- rze powstała dzięki ich wysiłkom poznawczym. Bogaty, różno- rodny dorobek Łotmana i Eco jest już imponującym zamkniętym dziełem, wykazującym cechy wspólne (i naturalnie – różnice), uza- sadniającym ich porównawczy ogląd. Dorobek ten dostarczy jeszcze wielu podniet badaczom kultury i będzie przedmiotem uważnych studiów (w przypadku Łotmana dzieje się to już od lat – systema- tycznie są organizowane konferencje jemu poświęcone, ukazują się także liczne książki i wydania specjalne periodyków naukowych), nim się stanie szacownym faktem z historii dwudziestowiecznej humanistyki. To porównawcze spojrzenie jest tym bardziej uzasad- nione, że i Łotman, i Eco nawzajem śledzili swoje prace i czasami odnosili się do ich wyników we własnych rozprawach.

Obydwaj zaczęli działalność w latach sześćdziesiątych (Łotman był dziesięć lat starszy od swego włoskiego kolegi, z czego ponad

12 G.G. Szpet, Istorija kak priedmiet łogiki [w:] Naucznyje izwiestija Narkomprosa.

Sbornik wtoroj, Moskwa 1922, s. 16.

(17)

połowę tego czasu zabrała wojna, którą przeżył na froncie) i od tamtej pory datuje się ich znajomość. Przez wiele lat kontaktowali się wyłącznie za pośrednictwem publikacji, przy czym Łotman jako pierwszy znalazł się w polu widzenia Eco pod koniec lat sześćdzie- siątych, kiedy to pracę rozpoczęła grupa Tartu–Moskwa. Uczestni- czył w tym czasie w propagowaniu szkoły dorpackiej we Włoszech, przygotowując do druku tom rozpraw strukturalistów radzieckich, składający się głównie z prac zaczerpniętych z tartuskiej serii semio- tycznej redagowanej przez Jurija Łotmana. W następnej dekadzie ukazały się we Włoszech dwa książkowe wydania wybranych arty- kułów Jurija Łotmana i Borisa Uspienskiego o typologii i semiotyce kultury. Nic więc dziwnego, że Eco w swoim głównym traktacie semiotycznym Trattato di semiotica generale (angielski przekład Theory of Semiotics, 1976, polski – Teoria semiotyki, 2009) z uznaniem sięga po poczynione w nich dystynkcje (głównie chodzi o rozróżnienie języka naturalnego i nadbudowanych na nim „wtórnych systemów modelujących” oraz kultur zorientowanych na „gramatykę” i kultur nastawionych na „teksty”).

Wzajemne związki Eco i Łotmana wymagałyby osobnego opra- cowania, tutaj się ograniczymy do kilku najważniejszych momen- tów i okoliczności tego swoistego dialogu.

Łotman był w znacznie gorszym położeniu, bo znajdując się pod czujnym okiem sowieckich służb specjalnych, miał ograniczo- ne możliwości kontaktów ze światem zewnętrznym (podejrzewany o sympatie dla dysydentów był wpisany na listę „niewyjezdnych”, czyli osób, którym nie wydawano paszportów). Do pieriestrojki nie mógł wyjeżdżać z ZSRR i dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych odwiedził kilka krajów Europy Zachodniej, w tym także Włochy, gdzie bezpośrednio spotkał się z Eco. Do tego czasu mógł liczyć wyłącznie na kontakty drogą pocztową (w archiwum Łotmana wśród bogatej korespondencji z wybitnymi intelektualistami eu- ropejskimi znajdują się także listy Eco). Do niego, jak i w ogóle do semiotyków włoskich, uczeni z Tartu i Moskwy odnosili się z sympatią, traktując ich jako poważnych badaczy (w odróżnieniu od semiologów francuskich, których niezbyt cenili za dowolność twierdzeń, niestałość poglądów oraz zwykłe wodolejstwo). Chętnie zatem z nimi współpracowali i przesyłali swoje prace do tomów zbiorowych. Początkowo pośrednikiem pomiędzy nimi był Vittorio

(18)

Strada, rusycysta, tłumacz literatury rosyjskiej, również prac Bach- tina, Łotmana i Uspienskiego, a także współpracownik znanych włoskich wydawnictw.

Eco i Łotman czytywali nawzajem swoje prace i nawet je przy- taczali w swoich tekstach. Ale co mówili o sobie expressis verbis?

Jako pierwszy zabrał głos Łotman, który po opublikowaniu w 1988 roku skrótowego rosyjskiego przekładu Imienia róży13 zwrócił się do tłumaczki, Jeleny Kostiukowicz, z propozycją napisania wstępu do książkowej edycji powieści. Ciekawe, że nie przygotował artyku- łu o Umbercie Eco jako semiotyku, mediewiście, badaczu kultu- ry masowej (choć o tych jego rolach wspomina), ale właśnie jako o szczególnego rodzaju powieściopisarzu. W ten sposób powstał tekst, z którym może zapoznać się polski Czytelnik.

Eco wkrótce się zrewanżował przedmową do książki Łotmana Uniwersum umysłu. Semiotyczna teoria kultury (1990), przygotowaną dla anglosaskiego wydawnictwa i będącą swoistą summą semiotyki Łotmana, w której podkreślał różnorodność tematyczną i pomy- słowość ujęć. Ta charakterystyka równie dobrze odnosiłaby się do jego własnej twórczości. U Łotmana nie ma części literackiej, któ- ra w pisarstwie Eco po jego oszałamiającym debiucie Imieniem róży wysunęła się na pierwszy plan. Ale pewnym jej substytutem jest biografistyka, którą Łotman w późniejszym okresie pracy naukowej czynnie uprawiał i teoretycznie podbudowywał.

Zatrzymajmy się przy niej nieco dłużej. Łotman musiał zmie- rzyć się z problemem biografii, który z czasem stał się ważnym samodzielnym tematem badawczym. Biografia jako gatunek sięga korzeniami starożytności (Plutarch, Tacyt, Swetoniusz) i w zależ- ności od epoki historycznej zmieniała swoją postać, ale zawsze cie- szyła się zainteresowaniem. Czynnikiem określającym jej kształt jest napięcie między dążeniem do prawdy udokumentowanej źró- dłowo i pragnieniem ożywienia opowieści o innej osobie poprzez odwoływanie się do intuicji i wyobraźni. W zależności od domi- nanty wyróżniamy z jednej strony biografię naukową, w skrajnej postaci – suche „kalendarium życia i twórczości”, a z drugiej –

13 Stało się to w moskiewskim miesięczniku „Inostrannaja litieratura”. Ciekawe, że zbiegło się to z dwudziestą rocznicę inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Cze- chosłowację, o której wspomina Eco w przedmowie do powieści. Publikacja w tym czasopiśmie była pierwszą prasową informacją o zdławieniu siłą „praskiej wiosny”.

(19)

zbeletryzowane opowieści typu vie romancée. Drugim istotnym mo- mentem jest wybór koncepcji osoby ludzkiej, która nie musi być przywoływana bezpośrednio, ale implicytnie organizuje całościowy wizerunek przedstawianej postaci.

Łotman jako czynny biograf, autor książek o Aleksandrze Pusz- kinie i Nikołaju Karamzinie (biografia Puszkina ukazała się po pol- sku w 1990 roku nakładem PIW-u; jej autor przygotował specjal- ny wstęp do polskiego wydania, który jednak nie został włączony), musiał do tych dylematów jakoś się odnieść. Można powiedzieć, iż wobec tej „płynnej” materii, jaką jest życie jednostkowe, Łotman stara się zachować postawę badacza usiłującego zrozumieć przebieg życia jako nieustanne dokonywanie przez daną osobę wyborów. Za- kłada, zgodnie ze swoim semiotycznym światopoglądem, iż życie ma naturę syntaktyczną, rozwija się sekwencją sytuacji, w których należy wybierać którąś z rysujących się możliwości. Na początku jest ich wiele, nowo przychodzące na świat dziecko jest czystą po- tencją. Z upływem czasu możliwości dramatycznie się zmniejszają.

Jak w zdaniu globalny sens pojawia się po postawieniu kropki, po- dobnie sens życia staje się uchwytny po dojściu do jego kresu. Sens – jak pisze Łotman w swoim ostatnim tekście – jest nieodłącznie związany z końcem, gdyż „to, co nie ma końca – nie ma też sen- su”. Bycie w sytuacji wyboru, która jest wyznacznikiem kondycji ludzkiej, nie oznacza, iż człowiek podejmuje decyzje życia w pustce.

Jako byt zanurzony w semiosferze ma wiele wzorów, wedle których może kształtować swój życiorys. Są one zdeponowane w pamięci kultury (od mitologii antycznej poprzez hagiografię, przykładowe biografie „wielkich mężów”, literaturę i sztukę, po mitologię współ- czesną produkowaną przez kulturę popularną). W perspektywie se- miotycznej osoba ludzka może być określona jako punkt przecięcia wielorakich kodów kulturowych i Łotman przekonywająco ukazuje, w jaki sposób może ona świadomie, korzystając z zastanych wzorów, tworzyć siebie i swoją biografię (jak to na przykład było w wypadku Karamzina, który w swojej biografii utrwalił wyrazisty wzór osobo- wy oddziałujący na następne pokolenia rosyjskiej inteligencji).

Łotman pokazuje, że konkretny człowiek jest wytworem swo- ich czasów, ale to ujęcie jest dalekie od determinizmu. Oprócz wzo- rów kulturowych, rozmaitych funkcji społecznych, jakie on spełnia i które składają się na jego „biografię zewnętrzną”, ma on nieredu-

(20)

kowalny do tych ostatnich ośrodek, swoją tajemnicę, która sprawia, że jego słowa i czyny nie są do końca przewidywalne i mogą być odbierane jako manifestacje wolności ludzkiej.

Rozważania Łotmana wykraczają poza tradycyjną biografistykę rozumianą jako gatunek piśmiennictwa zajmujący się życiem histo- rycznie konkretnych osób, które z jakichś względów zdobyły „pra- wo do biografii”. Biegną one dwutorowo: z jednej strony interesuje go życie jako ciąg zdarzeń, w których dana osoba jest ich aktywnym uczestnikiem, świadkiem, albo jest wplątana w zawirowania historii wbrew swojej woli (życiorysy mogą być spisywane w gramatycz- nej stronie czynnej lub biernej), fascynują Łotmana możliwości układania scenariusza życiowego (z wykorzystywaniem w realnym życiu „gotowych” scenariuszy oferowanych przez wymienione wy- żej dziedziny kultury symbolicznej); z drugiej zaś strony poświęca dużo miejsca biografii w dosłownym znaczeniu tego słowa, czyli jako narracji o cudzym (albo w wypadku autobiografii – własnym) życiu. Łotman jako autor prac historyczno-biograficznych musiał zmierzyć się z dylematami, doświadczanymi przez biografa, takimi jak choćby dopuszczanie do głosu intuicji pisarskiej (nie wymysłu, ale domysłu) czy w ogóle posługiwanie się w opowieści biograficz- nej konwencjami (może to mieć charakter nie do końca uświado- miony) wypracowanymi w literaturze (głównie w powieści), ukła- dając przebieg życia na podobieństwo fabuły literackiej. I tutaj jest widoczna literackość, odwoływanie się do literatury jako środka dochodzenia do prawdy o czyimś niepowtarzalnym doświadczeniu życiowym jest świadomym chwytem heurystycznym. Myśl uczo- nego współgra w niej z intuicją pisarza. Wychylenie w stronę lite- ratury jest także widoczne w studiach z historii kultury rosyjskiej (w nich też rekonstrukcja biografii wybitnych jej działaczy na róż- nych polach zajmuje dużo miejsca), w której metody historyczno- -semiotycznej użyto w gatunkowej oprawie swobodnej gawędy.

Zasługą Łotmana jest umieszczenie zagadnień, które rodzi bio- grafia (w jej różnych znaczeniach), w szerokim kontekście kultu- ry, spojrzenie nań jako na ważny fakt kultury, a przez to – poprzez wprowadzenie czynnika ludzkiego – humanizujący kulturę i jej ob- raz w oczach szerokich rzesz czytelniczych.

Wróćmy do Eco i Łotmana. Swój wstęp (w rzeczywistości okazał się posłowiem) Łotman kończy przytoczeniem rozmowy z autorem

(21)

Imienia róży, który obiecuje odwiedzić Rosję, kiedy ukaże się w niej jego powieść. Przeszkodą w jej publikacji było zdanie z autorskie- go wstępu o „sowieckich oddziałach” na ulicach Pragi w sierpniu 1968 roku, których widok skłonił Eco do szybkiego opuszczenia

„nieszczęsnego miasta” i udania się do Wiednia, a stamtąd samolo- tem do Warszawy, by wziąć udział w spotkaniu semiotyków. Gorba- czowowska „głasnost’” znacznie złagodziła cenzurę i książka mogła się ukazać, a Eco mógł pojechać na Wschód. Ale już nie było tam Łotmana, który zmarł jesienią 1993 roku. Jego Alma Mater, uniwer- sytet w Tartu, nadała Eco w 1996 roku tytuł doktora honoris causa, ale dyplom wręczono mu trzynaście lat później, kiedy przyjechał do Estonii na zaproszenie środowisk akademickich Tartu i Tallinna.

W Tartu wystąpił z tej okazji z wykładem „O ontologii wymyślo- nych postaci”, w którym dał wyraz swoim dwóm największym pa- sjom przejawiającym się w dwóch dziedzinach: poznawczej – gdzie aktualne mogłoby być hasło dawnych humanistów, że nic co ludz- kie, nie może być dla uczonego obce, i literackiej – łączącej intuicję badacza z wyobraźnią pisarza.

Jako historycy kultury i literatury Łotman i Eco mieli swoją spe- cjalność, czyli wycinek historii i to w wybranej dziedzinie.

Eco wybrał średniowiecze, a w obrębie tej ogromnej epoki: filo- zofię i estetykę średniowieczną. Pierwsza jego książka dotyczyła wła- śnie problemów estetyki w dziele św. Tomasza z Akwinu. Ale niemal jednocześnie zainteresował się zjawiskami będącymi znakami kul- tury XX wieku: z jednej strony prozą Jamesa Joyce’a, rewolucjoni- zującą gatunek powieściowy, a z drugiej strony cyklem o Jamesie Bondzie, stając się autorytetem w dziedzinie „bondologii” i w ogóle kultury masowej.

Jurij Łotman natomiast za swoją specjalność obrał twórczość poetów rosyjskich przełomu XVIII i XIX wieku i to raczej niższego lotu. Podobno w ramach przygotowywania rozprawy habilitacyjnej przeczytał całą prasę literacką tego okresu. Ale pociągały go też zja- wiska peryferyjne, jak na przykład łubok (typowo rosyjski fenomen, jeden z poprzedników dzisiejszego komiksu) czy lalki, czyli przeja- wy ówczesnej kultury popularnej.

Obydwaj badacze doszli zatem do semiotyki, mając duże do- świadczenie w pracy z konkretnym materiałem historycznym i stosując odpowiednie narzędzia metodologiczne. Ich projekty

(22)

semiotyczne nie wywodzą się wyłącznie z logiki czy lingwistyki teoretycznej, lecz przynajmniej częściowo z praktyki badawczej.

Dlatego operują oni znacznie szerszym pojęciem znaku (może nim być właściwie każdy przedmiot, który zostanie uznany przez ludzi za znak), niż to jest przyjęte na przykład w semiotyce logicznej. Ta- kim – znacznie pojemniejszym – określeniem znaku posługuje się właśnie semiotyka kultury.

Ale widać tutaj także różnice: Eco przynależy do kultury łaciń- skiej, w pewnym sensie czuje się też spadkobiercą średniowiecznej scholastyki ćwiczącej umysł do pojęciowej ekwilibrystyki. Przy- należność do tej tradycji intelektualnej uwidocznia się w dbałości o precyzję pojęciową i terminologiczną. Tego nieco brakuje Łot- manowi, wychowanemu w kręgu słowiańskiego dyskursu nauko- wego niezbyt przywiązanego do definicyjnej dokładności używa- nych pojęć i kategorii. Z biegiem lat początkowy scjentyzm jakby się u niego zmniejsza, ustępując miejsca kontekstowym i literackim ich eksplikacjom (pojęcia-metafory).

Obydwaj autorzy umiejętnie łączą materiał faktograficzny w postaci przywoływanych tekstów, zdarzeń, opisów miejsc i dzieł sztuki, nawet historyjek i anegdot z rozmachem ujęcia i szerokim kontekstem wyjaśniającym. To połączenie zdaje się decydować o szczególnym uroku ich prac, chętnie czytanych nie tylko przez specjalistów. Mają one swoją głębię, kiedy przez konkret prześwitu- je ogólniejsza idea, nadająca mu bardziej uniwersalny sens, wykra- czający poza historyczny hic et nunc.

Warto zatrzymać się chwilę przy związku nauki i literatu- ry, otwarcie się manifestującym u Eco i w sposób bardziej ukry- ty u Łotmana. Na poziomie teoretycznym związek przejawia się w tym, że zarówno nauka, jak i literatura uczestniczą w procesach kognitywnych człowieka. W perspektywie historycznej (może le- piej: archeologii myśli) wywodzą się one z prehistorycznej myśli mitologicznej, by w długim rozwoju dojść do myślenia pojęcio- wego, najpełniej realizującego się w nauce, i myślenia obrazowego znajdującego swój wyraz w literaturze (sztuce)14. We współczesnej filozofii nauka i literatura są rozpatrywane jako odrębne „systemy

14 Na obszernym materiale proces ten zrekonstruowała Olga Freidenberg w rozprawie Obraz i pojęcie, tłum. B. Żyłko, Gdańsk 2007.

(23)

symboliczne”15 na swój sposób konstruujące obrazy świata, a semio- tycy kultury widzą w nich szczególne wtórne systemy modelujące.

Roland Barthes, również wybitny reprezentant dwudziestowiecz- nej semiotyki kultury, podobnie zbliża te komplementarne wobec siebie dziedziny twórczości w szkicu Od nauki do literatury, pisząc, że „i nauka, i literatura to wypowiedzi (discours) (co doskonale wy- rażała starożytna idea L o g o s), ale języka, który obie konstytuuje, nie podejmują, czyli, jeśli kto woli, nie uprawiają w ten sam spo- sób”16. Nauka posługuje się językiem jako środkiem do przekazania

„gotowej” treści, podczas gdy dla literatury język jest wszystkim, w którym buduje ona swoje światy mogące być konfrontowane ze światem realnym.

Można powiedzieć w pewnym uproszczeniu, że i Eco, i Łot- man podążali – jak to ujął Barthes – od nauki do literatury, przy czym zostaje wszakże zachowany pomiędzy nimi związek. Łotman nazywa Imię róży „powieścią semiotyczną”, gdyż jej treścią jest roz- szyfrowywanie znaków. Jej bohater – Wilhelm z Baskerville – ba- dając popełniane w klasztorze zabójstwa, jest „semiotykiem przed semiotyką”17. A z kolei swoją książkę o Karamzinie nazywa „biogra- fią duszy” i gatunkowo kwalifikuje ją jako „powieść rekonstrukcję”, wymagającą od autora kompetencji badacza potrafiącego czytać róż- nego rodzaju dokumenty historyczne oraz powieściopisarza wspo- magającego pracę rekonstruktora intuicją i wyobraźnią.

Nie chodzi zatem tylko o to, żeby narrację historyczną ozdabiać tropami poetyckimi i upiększać wymyślną syntaksą. Raczej mamy do czynienia z hybrydyzacją wypowiedzi literackiej i naukowej, po- przez swoistą kreolizację jej języków, umożliwiającą z kolei jej odbiór w różnych kluczach, co zwiększa pojemność znaczeniową. Cecha ta jest charakterystyczna dla kultury XX wieku w ogóle, a więc i pod tym względem Jurij Łotman i Umberto Eco dobrze ją reprezentują.

15 Zob. E. Cassirer, Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury, tłum. A. Staniewska, Warszawa 1977.

16 R. Barthes, Mit i znak. Eseje, wybór i wstęp J. Błoński, Warszawa 1970, s. 316.

17 Ju.M. Łotman, Wychod iz łabirinta [w:] U. Eko, Imia rozy, Moskwa 1989, s. 478.

(24)
(25)
(26)

Zatem kultura jest systemem znakowym, zorganizowanym w okre- ślony sposób. Właśnie moment organizacji, przejawiającej się jako pewna suma reguł, ograniczeń, nałożonych na system, występuje w charakterze określającej cechy kultury. Claude Lévi-Strauss, defi- niujący pojęcie kultury, podkreśla, że tam, gdzie są Reguły, zaczyna się Kultura. Jej przeciwstawia się – według Lévi-Straussa – Natura.

„To bowiem, co stałe u wszystkich ludzi, nieuchronnie wyłamuje się z dziedziny obyczajów, technik i instytucji, dzięki którym kul- tury różnicują się i przeciwstawiają. […] Załóżmy więc, że to, co w człowieku uniwersalne, wywodzi się z porządku natury i cechuje się spontanicznością, wszystko zaś, co podlega normie, należy do kultury i wykazuje atrybuty relatywności oraz partykularności”1.

Z tego wynika, że „naturalne zachowanie” dane jest człowiekowi jako jedynie możliwe dla każdej sytuacji. Ono automatycznie określa się kontekstem i nie może mieć alternatywy. Dlatego normy natu- ralnego zachowania pokrywają bez reszty całą sferę odpowiednich

„tekstów zachowania”. „Naturalnemu zachowaniu” nie można prze- ciwstawić „nieprawidłowe” zachowanie naturalne. Inaczej jest zbu- dowane „kulturowe zachowanie”. Zakłada ono koniecznie choćby dwie możliwości, z których tylko jedna występuje jako „prawidło- wa”. Dlatego „kulturowe zachowanie” nigdy nie obejmuje wszystkich czynów człowieka w dziedzinie wykraczającej poza granice natural- nego zachowania. Kultura istnieje w przeciwstawieniu nie tylko do Natury (w sensie podanym wyżej), ale i nie-kultury – sfery funkcjo- nalnie należącej do Kultury, ale nie realizującej jej reguł.

Określenie kultury jako systemu znakowego podporządkowa- nego regułom strukturalnym pozwala spojrzeć na nią jako na język w ogólnolingwistycznym znaczeniu tego terminu.

Ponieważ możliwość zbierania i przechowywania środków pod- trzymywania życia – gromadzenia informacji – nabiera całkowicie innego charakteru z chwilą powstania znaków i systemów znako- wych – języków – i ponieważ właśnie po tym pojawia się specyficznie

1 C. Lévi-Strauss, Elementarne struktury pokrewieństwa, tłum. M. Falski, Warsza- wa 2011, s. 30.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W rezultacie, jeśli przed T nie było ani jednego „zdarzenia”, to sztucznie przyjmujemy że momentem ostatniego zdarzenia było

Сформулированный выше тезис обусловливает обсуждение сле­ дующих проблем: - определение сущности принципа новизны; - мотивационные аспекты

Although the molecular-field approximation does not pro- vide a reasonable description of the low-field magnetization measurements, it should be useful to understand the specific

Niemiecka propaganda prezentowała je jako miejsce stworzenia ideal- nego getta, gdzie wszyscy Żydzi, którzy pracują i stosują się do niemieckich przepisów, będą.. mogli

Barbara Wojtowicz b.wojtowicz@kurierlubelski.pl 42 kartonowe pudła, kilka rolek taśmy klejącej i drewniany stelaż - tyle wystarczyło, by na placu po Farze znów stanął kościół

Après avoir mangé, elle se brosse les dents, elle sait qu’il faut les soigner pour ne pas avoir de problèmes de santé.. À huit heures moins le quart, elle se maquille, se coiffe

– Będzie można tam wygodnie usiąść oraz oddzielić się od pozostałych użytkowników, co zwiększy poziom skupienia i pozwoli le- piej zagłębić się w lekturze, czy to czytanej,

Biografia literacka w kontekście historyczno-kulturowym (W sprawie typologicznej korelacji tekstu i osobowości autora).. Spis