Midas [Mirosław Derecki]
O TEATRZE PROPOZYCJI
Teatr Propozycji to taki dalszy krok w stosunku do Teatru przy Stoliku. W Teatrze przy Stoliku aktorzy siedzą przy stoliku (stąd nazwa) i czytają tekst sztuki s i e d z ą c . W Teatrze Propozycji natomiast idą dalej. Mogą już sobie nawet wstawać, kucać, klękać... Byle nie przy stoliku. Ostatnio stolik stał się przeżytkiem...
I tutaj zaczyna się nowa technika gry. Aktor gra głównie nogami. Maksymalne wykorzystanie i wyeksponowanie nóg, daje widzowi niezapomniane wrażenia.
Poza tym ileż udogodnień dla artysty. Nie potrzebuje grać rękami, bo w rękach trzyma egzemplarz sztuki. Nie potrzebuje grać twarzą, bo jest ona zakryta egzemplarzem. Nie potrzebuje się wstydzić... - bo nie widzi wyrazu twarzy publiczności...
*
Mówmy poważnie. Teatr Propozycji postawił sobie za cel poznawanie entuzjastów teatru z interesującymi sztukami, które z takich czy innych względów nie mogą być wystawione w
„prawdziwym” teatrze. Teatr Propozycji, w odróżnieniu od Teatru przy Stoliku, wprowadza pewne elementy inscenizacyjne. A wiec nie tylko odczytanie tekstu danej sztuki, ale też podział na scenę i widownię, „zarysowanie” sytuacji, efekty akustyczne i świetlne.
Jak wywiązał się z tego lubelski Teatr Propozycji? Jak wypadła premiera „Pamiętnika Anny Frank” w jego wykonaniu?
Po jednym występie za wcześnie jeszcze mówić o takim czy innym doborze repertuaru. W tej chwili interesują mnie raczej sprawy natury technicznej.
W teatrze eksperymentującym, a do takich Teatr Propozycji niewątpliwie należy, uwagę przywiązuje się przede wszystkim do przemyślanej, interesującej inscenizacji. To jest dużo trudniejsze niż tradycyjny teatr. Tutaj nie można trzymać się starych, ustalonych kanonów.
Właśnie tutaj nabiera wagi zagadnienie, czy jeśli „teatr”, to koniecznie na scenie, czy jak
„scena”, to koniecznie z jednej strony widzowie, z drugiej aktorzy, a nie np. „zwykli”
widzowie i widzowie, którzy opowiadają daną sztukę? Czy nie można znaleźć innego rozwiązania, jak tylko stłamszenie na maleńkiej scence klubu Nora kilkunastu osób, czy...
Nawet tutaj istnieją dziesiątki sposobów na stworzenie z takiego „spotkania z dramatem”
prawdziwie interesującego przedstawienia...
*
Długotrwałe oklaski po ostatnich słowach sztuki mogłyby wydać się zaprzeczeniem tego, co napisałem.
Ależ nie. Wszyscy biliśmy brawo dla Anny Frank. Dla twórców takiej placówki kulturalnej, dla aktorów, którzy w przygotowanie przedstawienia włożyli wiele zapału i pracy.
Dobrze, że są zapaleńcy, którzy stworzyli Teatr Propozycji. Sęk w tym, żeby jego aspiracje artystyczne nie były aspiracjami tylko na miarę lubelską...
Pierwodruk: „Kamena”, 1960, nr 12, s. 6.