• Nie Znaleziono Wyników

"Adaptacja zabytkowych domów mieszkalnych", Józef Vogtman, Warszawa 1953 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Adaptacja zabytkowych domów mieszkalnych", Józef Vogtman, Warszawa 1953 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

J. A. Miłobędzki, St. Żaryn

"Adaptacja zabytkowych domów

mieszkalnych", Józef Vogtman,

Warszawa 1953 : [recenzja]

Ochrona Zabytków 7/4 (27), 286-288

(2)

zalitem od strony południa i piętrowym m urowanym portykiem, wspartym na czte­ rech kolum nach od północy. Układ w n ę­ trza dw utraktow y z sienią. Dach łamany, polski z ozdobnymi lukarnami, kryty gon­ tem, rem ontowany w r. 1953.

R y c h ł o c i c e — dwór z pierwszej poł. X IX w. murowany, prostokątny z dwoma ryzalitam i na krótszej osi budynku, dw u­ traktow y. Ryzalit elew acji frontowej po­ siada portyk w sparty na czterech kolum ­ nach. Dach czterospadowy ze świetlikam i, kryty dachówką. We wnętrzu kominki. Obok zabudowania gospodarcze w stylu neogotyckim (ryc. 280).

S w i ą t k o w i c e — -dwór drewniany z końca X VIII w. o konstrukcji zrębowej, tynkow any, dwutraktowy, parterowy z bez- stylow ą późniejszą dobudówką od strony zachodniej. Elewacja frontowa posiada ry­ zalit z w głębnym portykiem wspartym na dwóch parach kolumn. Dach łam any o du­ żej w ysokości, kryty gontem. Zachowana częściow a stolarka drzwiowa i okucia. Bu­ dynek został w yrem ontowany w latach 1953—54 (ryc. 274).

W a l i c h n o w y — pałac z pierwszej poł. X IX w . m urowany, dwukondygnacjo­ w y, dwutraktowy. Elewacja frontowa po­ siada portyk zwieńczony tympanonem w spartym na czterech jońskich kolumnach. Na narożach pilastry jońskie. Elewacja od strony ogrodu i boczna posiadają dekorację architektoniczną oraz sztukateryjną. Gzyms w sparty na kroksztynach. Wnętrza w yp a­ lone w r. 1945. W roku 1955 przewidziana jest odbudowa obiektu.

Zb. Ciekliński Jerzy G o m u l i s z e w s k i , Geodezyjne m etody pomiaru zabytków architektonicz­ nych. Geodezja i Kartografia, t. I, 1952, zesz. 1—2, str. 87—118, z 13 ryc. i 4 tabl.

Praca oparta jest na doświadczeniach autora z pomiaru 4 budowli architektury zabytkow ej. Po przeglądzie problemów, które w ym agają pomiarów szczegółowych, i przeprowadzonej analizie i krytyce do­ tychczas stosowanych metod pomiaru, oraz po przedstaw ieniu ogólnych prawideł w y ­ k onyw ania planów architektonicznych, uzasadnia Gom uliszewski konieczność do­ kładności pomiaru zabytków osiągalnej je­ dynie przy pomocy metod geodezyjnych. Om awiając trygonometryczne m etody po­ miaru zabytków przeprowadza autor ana­ lizę dokładności instrumentalnego zdjęcia odnośnie pomiaru elew acji oraz zdjęć prze­ krojów pionowych i poziomych. Równo­ cześnie om awia zdarzające się w praktyce błędy i trudności oraz podaje kilka przy­ kładów w celu ich niedopuszczenia i unik­

nięcia. W zakończeniu raz jeszcze uzasad­ nia autor, na podstawie własnej praktyki, konieczność stosowania dla celów nauko­ wo-badawczych geodezyjnego pomiaru za­ bytków architektury.

J. G urba Józef V o g t m a n, Adaptacja zabytkowych domów m ieszkalnych, Warszawa 1953, P. W. T., s. 91+4nlb.

Pierwsza uwaga o książce Vogtmana do­ tyczy tytułu, który nie dość precyzyjnie odpowiada treści: mowa jest bowiem cały czas o rekonstrukcji kam ienic m ieszczań­ skich z różnych epok z przeznaczeniem na cele mieszkalne, i to kam ienic wyłącznie wielkom iejskich. Błędne jest zatem nazy­ w anie rekonstrukcji adaptacją, a pojęcie „zabytkowy dom m ieszkalny“ ograniczony do kam ienicy patrycjuszowskiej jest zaw ę­ żeniem, którego tytuł nie uwzględnia; bra­ kuje choćby przedstawienia zabudowy ośrodków starom iejskich pochodzącej z w. XIX, nie m ówi się też zupełnie o m ia­ stach m niejszych i m ałych miasteczkach. Wprawdzie Autor wspom ina w e w stępie 0 problemie m ałych m iast (na przykładzie Pyrzyc), ale na tym się kończy jego zainte­ resowanie tą sprawą.

Książka dzieli się na dwie zasadnicze części: historyczną i — jakbyśm y nazwali — „praktyczną“, omawiającą w spółczesne roz­ wiązania mieszkań w zabytkowych kam ie­ nicach.

Zadaniem części historycznej miało być wydobycie cech zabytkowych kamienic, spotykanych na terenie Polski, a ściślej — charakterystyka ich układów przestrzen­ nych, traktowanych chyba słusznie w ode­ rwaniu od problem ów elewacji. Autor — jak to sam podkreślił — położył nacisk na zestawienie obiektów najbardziej cha­ rakterystycznych, odcinając się od ujęcia ściśle historycznego — monograficznego. Koncepcja taka w ydaje się słuszna, w chw ili obecnej bowiem n ie jesteśm y w sta­ nie dać syntezy rozwoju kam ienicy m iesz­ czańskiej w Polsce. Mimo tego założenia Autor ciąży ku ujęciu genetyczno-histo- rycznemu i ten kompromis dwóch metod odbija się niekorzystnie na całej pierwszej części. Układ jej nie zawsze jest jasny 1 konsekwentny, a zresztą i w treści i w sformułowaniach można by znaleźć sporo zbytnich uogólnień i nieścisłości.

Do celów w ydaw nictw a wystarczające byłoby czysto typologiczne zestaw ienie ry­ sunków z obszernym komentarzem. Układ takiego zestaw ienia powinien być podpo­ rządkowany pewnemu kryterium: np. sze­ rokości czy głębokości działki, ilości trak­ tów itp. Autor daje wprawdzie taki prze­ gląd w drugiej części rozdziału, ale przy­

(3)

jęte kryterium regionalizmu jest chyba jeszcze bardziej ryzykowne od m etody h i- storyczno-genetycznej. Regiony stworzono sztucznie i niekonsekwentnie: z jednej strony są nimi pojedyncze m iasta — Warszawa i Kraków, z drugiej — w ielkie terytoria, jak Śląsk, a naw et „miasta po­ łożone w e wschodniej połaci kraju licząc od linii W arszawa-K raków“.

Można by tu w ysunąć i inne zastrzeżenia. Przede w szystkim co do wyboru przykła­ dów. Bo jeśli się już zgodzić na ogranicze­ nie tem atu, jak o tym wspom niano w yżej, to w każdym razie brak tak np. ważnego typu domów, jak kam ienice-pałace o arka­ dowych dziedzińcach (np. kamienica Zba­ raskich i kanonie w Krakowie), pokazano natom iast układy nietypow e (narożna ka­ m ienica w rynku zamojskim); zlekceważo­ no oficyny i tylną zabudowę działek, w stosunku do których każdy współcześnie projektujący w dzielnicy staromiejskiej musi zająć konkretne stanowisko. Brak też wiadomości ściśle historycznych o re­ produkowanych obiektach. Podpisy pod ilustracjam i są za skąpe; przy przerysach z innych publikacji czy rysunków w ypa­ dałoby — zgodnie ze zw yczajem — podać źródło. Ta uwaga dotyczy również serii elew acji w części następnej, nb. zestaw io­ nych w ciągach chronologicznych, ale bez datowania. Nie ma też konsekwencji w po­ dawaniu planów: niektóre są analityczne, z zaznaczeniem późniejszych przebudów, w innych — najbardziej oczyw iste, wtórnie wbudowane ściany nie różnią się graficz­ nie od pierwotnych. Odczuwa się brak przekrojów: skom plikow ane ukształtow a­ nie przestrzenne kam ienicy m ieszczańskiej nie zaw sze da się przedstawić tylko za po­ mocą planów.

Część druga książki omawia „dotychcza­ sow e opracowania adaptacyjne zabytkow e­ go domu m ieszkalnego“. Konkluzje, do ja­ kich Autor tu dochodzi, są nader cenne, gdyż rozstrzygają w sposób niedw uznacz­ ny, że w historyczne plany domów m iesz­ kalnych można w m ontować treść m iesz­ kalną, zgodną z naszym i obecnymi w ym a­ ganiami. Tw ierdzenie to, oparte nie tylko na rozumowaniu, ale i na konkretnych przykładach cyfrowych i rysunkowych przekonywa, że m ieszkania, pow stałe na zrębie m urów dawniejszych kam ienic nie tylko mogą być w ygodne, ale można je zaprojektować zgodnie z obowiązującymi standartami. Brakuje nam tutaj jednak kilku choćby uwag na tem at przebudowy istniejących, a nie rekonstruowanych do­ mów m ieszkalnych. Zagadnienie to n ie­ m alże równie ważne i pilne, jak odbudowTa, czeka na jakieś sform ułowanie. Jaskrawym

przykładem aktualności całej sprawy jest obecny problem lubelski. Nie w ystarczy bo­ w iem zająć się zewnętrznym w yglądem kam ienic staromiejskich, trzeba zajrzeć do wnętrza, żeby się przekonać o braku np. podstawowych urządzeń sanitarnych. Jak przeprowadzić meliorację w żyw ych i za­ m ieszkałych budynkach nie niszcząc ich walorów historycznych, a jednocześnie za­ dość uczynić wymaganiom natury gospo­ darczej — oto jest problem, którego Autor nawet nie postawił.

Trudno się zgodzić z Autorem, gdy w y ­ głasza zasadę, że „uzewnętrznienie tw o­ rzyw, w łaściw ych epoce odbudowującej, a obcych zabytkowi jest błędem w stosun­ ku do zasad konserwatorskich“. Jeśliby tak było, to rekonstrukcje byłyby w ogóle nie do przyjęcia, a poza tym istnieje cały sze­ reg robót konserwatorskich, w których akcentuje się specjalnie now e fragm enty, powstałe obecnie.

Wydaje się, że Autor zbyt m ałą rolę przeznacza władzom konserwatorskim , szczególniej, gdy m owa jest o realizacji. Zbyt w iele natomiast mówi o inw estorze i jego uprawnieniach, np. przy okazji oma­ wiania zasad odbudowy Starego Miasta w Warszawie. Lekceważenie tego najbar­ dziej powołanego do wyrokowania o spra­ w ach konserwatorskich czynnika zem ściło się zresztą na przykładzie Gdańska i Po­ znania, co Autor słusznie piętnuje, tłum a­ cząc złe wyniki brakiem inwentaryzacji i przeróbkami wieku XIX. Niezależnie od tego, czy Gdańsk i Poznań rzeczyw iście nie posiadają żadnych danych do odtw o­ rzenia historycznych układów kam ienic, podkreślić tu trzeba, że zawsze piw nice są mimo różnych przeróbek najlepiej zacho­ waną kondygnacją i tam można w yczytać zarówno plan pierwotny, jak i późniejsze nawarstwienia. Pisząc na str. 41 o koniecz­ ności przeprowadzenia badań historycznych do celów odbudowy, Autor zapomniał do­ dać, że równolegle muszą być prowadzone badania terenowe, które pozwolą odcyfro- wać historię budynku, m. in. z zachowanych piwnic.

Przez całą książkę przewija się zagad­ nienie bardzo trudne, do którego należy podchodzić z uwagą. Mówi się o kryteriach „wartości“ zabytku i o ich kategoriach. W tej m aterii należało się pow ołać na obowiązujące przepisy, które w yraźnie określają, że tylko władza konserw ator­ ska może decydować o tym, co jest, a co nie jest zabytkiem. Natomiast w szelkie w artościowanie, jako generalna zasada, jest nie do przyjęcia. Obecnie zarówno szczególne wartości plastyczne czy histo­ ryczne obiektu kwalifikują go w ysoko, jak 287

(4)

i typowość, lub przy „niskiej“ w artości poszczególnych elem entów — ich oddzia­ ływ anie zespołowe.

Dołączona bibliografia dałaby się uzu­ pełnić, choćby pracą Grottego o m iejskim domu wielkopolskim , czy Burgemeistra o śląsk im .1

J. A. M i lo b ą d z k i i St. Ż a r y n RÓŻNE

Z DZIEJÓW MALARSTWA BAROKOWEGO W LUBLINIE W POŁOWIE XVII WIEKU n a p o d s t a w i e p r a c m a g i s t e r s k i c h a b s o l w e n t ó w K.U .L. z la t 1950— 1954

W liczbie rozpraw m agisterskich z za­ kresu historii sztuki, napisanych w latach 1950— 1954 2 cztery poświęcone zostały za­ bytkom m alarstwa w Lublinie, pochodzą­ cym z połowy XVII w. Trzy z nich zw ią­ zane są z lubelskim kościołem dominika­ nów i obracają się w sferze zagadnień poruszonych w pracy prof. Tom kiewicza „Aktualizm i aktualizacja w m alarstw ie polskim XVII w ieku“ 3, czwarta odbiega wprawdzie nieco od tem atyki aktualizmu, niemniej zw iązana jest z zagadnieniam i „rodzimości“ m alarstwa polskiego połow y tego stulecia.

Maria Magdalena W y s o c k a , „Tomasz Dolabella a obrazy w kaplicy T yszkiew i­ czów w kościele oo. dominikanów w Lu­ blinie“ (1950).

Zasługą autorki było nie w ysunięcie tezy o przypuszczalnym autorstwie D ola- b elli — to bowiem zostało już zrobione przed nią 4 — ale oparcie tej tezy, w spo­ sób logiczny, na m ateriale dokumentarnym. - Po w stępie om awiającym krótko tw ór­ czość Dolabelli oraz po naszkicowaniu dziejów powstania kaplicy Drzewa Krzyża

Sw.,

w której zawieszone są om awiane przez autorkę obrazy, a której ukończenie przypada, jak się zdaje, na r. 1658, prze­ szła autorka do opisu samych obrazów. Obrazy m alowane olejno na płótnie, o w y ­ miarach około 4V2 na З'/г m, przedstawiają: „Podwyższenie Krzyża Sw .“ (po stronie ew angelii) oraz „Znalezienie Krzyża

Sw.“

(po stronie epistoły). Autorka omawia kompozycję całości i poszczególne fragm en­

ty każdego z obrazów, zw racając uwagę nie tylko na stronę formalną, jak forma, barwa, realizm w odtworzeniu plastycznej, trójwym iarowej rzeczywistości, ale i na treść samych scen oraz portretowość osób, wyobrażonych na tych obrazach. Autorka stwierdza zależność tych obrazów — pod względem kompozycji, kolorytu, sposobu m alowania, patosu poszczególnych figur — od m alarstwa w łoskiego epoki baroku, a szczególnie m alarstwa w eneckiego. Do

cech dodatnich zalicza m. in. powagę i m o­ num entalność, jako w ady obrazów lubel­ skich w ym ienia pewne niekonsekw encje w kompozycji, natłoczenie figur na skutek unikania cezur, braki w anatomii i in. O statecznie przychodzi do wniosku, że „w szystkie cechy stylu Dolabelli znajdują odbicie w obrazach lubelskich“.

Odrzucając dotychczasową atrybucję tych obrazów malarzowi Kuczewiczowi, oparła się autorka na dokumentach, które stw ier­ dzają istn ien ie związków rodzinnych żony D olab elli z Lublinem , a ściślej — z rodziną burm istrza Lublina Melchiora Mężyka, n aj­ bliższego sąsiada klasztoru 00. dominika­ nów. Uznając pew ne trudności w powią­ zaniu dokum entów, którymi się posiłkuje (chodzi o rozbieżności w podaniu niektó­ rych im ion), autorka daje próby usunięcia tych rozbieżności w sposób, który nie jest n ie do przyjęcia.

N a podstaw ie w szystkich tych okolicz­ ności z jednej, a w yników analizy porów­ n aw czej — z drugiej strony, autorka przy­ chodzi do wniosku, że twórcą om awianych przez nią obrazów b ył Tomasz Dolabella i że obrazy te powstały m iędzy 1640 a 1648 r . 5

Elżbieta S z y m a ń s k a , „Sześć obrazów z w arsztatu D olabelli w nawach bocznych k ościoła 00. dominikanów w Lublinie“ (1954).

N ie m ając żadnych w skazówek natury archiw alnej, autorka oparła się na w yn i­ kach analizy stylistycznej i ikonograficz­ nej, a zam iast rozdziału omawiającego dzieje sam ych obrazów, poprzedziła opis tych że w yjątkam i z dzieła o. Paw ła Ruszla „O skarbie nigdy nieprzebranym i cudach D rzew a S w .“ (XVII w.), om awiającym i te

’ L. B u r g e m e l s t e r , Da s B ü rgerh au s in S c h le sie n ,, B e rlin 1921; A . £1 r o t t e , D as B ü r­ g e r h a u s ln d en P o se n e r Landen, W rocław 1932. 2 S tr e sz c z o n e w a rty k u le n in ie jsz y m rozp raw y z o s ta ły w y b r a n e z w ięk sz ej Ilości rozpraw m a g i­ ste r sk ic h d la te g o , że d o ty c z y ły L u b lin a i że po ic h z ło ż e n iu n a W yd ziale H u m a n isty cz n y m n ie d o k o n a n o ja k ic h k o lw ie k od k ryć a r ch iw a ln y ch c z y in n y c h , k tó r e b y w y m a g a ły g ru n to w n e g o p r z e r o b ie n ia rozp raw y. Jak o g łó w n e za d a n ie S e ­ m in a r iu m H isto rii S ztu k i p o sta w io n e zo sta ło o p r a c o w a n ie z a b y tk ó w L u b lin a i L u b elszczy zn y , w p o r o z u m ie n iu z m iejsco w ą w ład zą k o n serw a ­ torsk ą.

3 W ła d y sła w T o m k i e w i c z , A ktualizm i a k ­ tu a liz a c ja w m a la rstw ie p o lsk im XV II w ie k u , „ B iu l. H ist. S z tu k i“, R . X III, W arszaw a, 1951.

4 P rof. M. M orelow ski na sem in ariu m łvst. sz tu k i K . U . L . o ra z k s. L. Z alew sk i, Z ep ok i r e n e s a n su i baroku n a L u b elszczyźn ie" . L ublin, 1949.

5 Z d a n iem prof. Wł. T o m k iew icza analiza o m a ­ w ia n y c h m a lo w id e ł w sk a z u je, iż są w n ich p e w ­ n e fr a g m e n ty p o k rew n e tw ó rczo ści D olab elli, le c z z a r ó w n o k o lo r y sty k a ja k i ry su n ek w ię k ­ sz o śc i p o sta c i w sk a z u ją n a in n ą ręk ę, a an aliza k o stiu m o lo g ic z n a w y k a z u je , iż m a lo w id ła te p o w sta ły z n a c z n ie p ó źn iej (przyp. red)*

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Czechosłowacji w latach siedemdziesiątych powstał wiersz-piosenka Oni się boją, w której wyliczono to wszystko, czego boją się przedstawiciele reżimu, i na koniec

W rankingu Euro Health Consumer Index (EHCI) 2016, przygotowywanym co roku przez szwedzki think tank Health Consumer Powerhouse i oceniającym po- ziom ochrony zdrowia w

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

” Gwarancją dla prywatnego biznesu powinna być formuła promesy wykupywanej przez NFZ pod przyszłe usługi zarówno dla właściciela publicznego, jak i

Jednak nie może zostać pominięty gatunek (tu traktowany szerzej, jako sposób konceptualizowania idei), który obok powieści grozy i baśni jest fundatorem dzieł science

Wiązka światła przechodząca przez prosty układ optyczny, złożony z jednej soczewki, rozszczepi się zarówno na granicy powietrze/soczewka, jak i na granicy soczewka/powietrze,

Starożytna literatura, historia i kultura są fundamentami Europy współczesnej. W basenie Morza Śródziemnego narodziły się nauki matematyczne, fizyczne, przyrodnicze, idee filo-

- Twoje doświadczenia, opisz sytuację I’ve had a situation when I had to…. I had to