CZY WSPÓŁCZESNE MEDIA POMIJAJĄ WYOBRAŹNIĘ?
JAK KSZTAŁCIĆ NIEKONWENCJONALNIE?
G R Z E G O R Z P R Z Y B O R E K [ A S P Ł ó d ź ]
Paradoks współczesnej sztuki polega na tym, że częściej kopiuje czy powiela przyjęte schematy i style niż poszukuje i odkrywa nowe i nieznane obszary. Szczególnie dotyczy to współczesnych mediów.
Dzisiaj rodzaj stempla wpisującego obrazy w naszą świadomość peł- nią massmedia. Charakterystyczny dla większości tych obrazów jest brak inwencji w formie i treści oraz brak oryginalności. Banalność stała się sposobem opisywania świata.
Szerokie traktowanie fotografii, łączenie jej z innymi mediami, pozwoliło mi na wypracowanie własnej metody kształcenia studen- tów. Głównie polega ona na wspólnym ze studentami odkrywaniu nowych, często niekonwencjonalnych postaw. To fotografia jest tym nośnikiem nowości, świeżego powiewu współczesności.
UCZYć CZY INSPIROWAć?
IStOtNE PROBlEMY DYDAktYCZNE W NAUCZANIU NIE tYlkO fOtOgRAfII 1. CEl (CZEgO UCZYć?)
Są przynajmniej dwa podstawowe cele kształcenia na uczelniach ar- tystycznych. Pierwszy – to wdrożenie do zawodu, nauczanie profesji i warsztatu. Drugim celem jest poszerzenie świadomości studenta o jego własne, indywidualne predyspozycje twórcze. Te dwa cele powinny ze sobą współegzystować, ale istnieje delikatna i trudno uchwytna granica dzieląca zawód i kreację. O ile profesja i wiedza zawodowa jest ważna, to jednak w pewnym momencie do osiągnię- cia pełnej wolności artystycznej powinna być odstawiona na tzw.
„półkę podświadomości”. Zawodowe wykształcenie przygotowuje do uprawiania zawodu, ale nie wystarcza do wzniesienia się na wyżyny kreacji. Profesja artystyczna i twórczy profesjonalista – to wyższe wymagania stawiane absolwentom. Artysta – to osoba, która celowo i świadomie może odrzucić profesję. Profesjonalizm często staje się podobny do ciążącego balastu, uniemożliwiającego wzniesienie się ponad mody, trendy i granice narzucane przez popkulturę i odbiorcę.
G r z e g o r z P r z y b o r e k
1 6 8
Bycie artystą, według mnie, niesie ze sobą różne skale wielko- ści i wartości. Z całą pewnością artysta powinien być twórczy. Ale twórczość wcale nie musi być głównym (chociaż koniecznym) celem, jaki stawia sobie z kolei profesjonalista. Bycie twórczym dla profesjo- nalisty może przejawiać się jako tzw. pomysł, który może wykraczać poza przyjęte schematy rozwiązań, często preferowane przez odbior- cę. Z całą pewnością, twórczość musi być jednym z elementów jego pracy czy efektów działania. Z drugiej strony, bycie twórczym dla przyszłego absolwenta stawia go ponad szereg najlepszych „zawo- dowców”, którzy pracują często jak automaty, wykorzystują gotowe schematy i wzorce, uznane za jedyne i poprawne.
Twórca może w każdej chwili odrzucić wszelkie „prawidła za- wodowe” i wyjść poza zewnętrzne wymagania. To, oczywiście, jest bardzo trudnym i niekiedy bolesnym działaniem. Taka postawa, któ- rą osiągają tylko nieliczni i najbardziej konsekwentni w dążeniu do wyznaczonych sobie celów, gwarantuje przekroczenie obszaru tzw.
usługi, pozwala być niedoścignionym i jedynym wśród „szarej co- dzienności”, pozwala wygrać z konkurencją w zawodzie i w grupie rówieśników. Dlatego uważam, że kształcenie w szkołach artystycz- nych, powinno stawiać główny nacisk na świadomość studenta bycia twórczym, na odrzucanie wszelkich ograniczeń typowych dla wie- dzy zawodowej, nawet tej wiedzy, którą nabyli wcześniej na studiach.
Bycie twórczym wymusza przede wszystkim kształtowanie swojej osobowości i dojrzałego stosunku do rzeczywistości. Młodość bywa skażona podatnością na modę, bycie „trendy” jest wymuszane przez rówieśników. Moda jest także ważnym elementem tożsamości poko- leniowej. Ale jest różnica pomiędzy ślepym pogodzeniem się z by- ciem modnym a świadomym przyjęciem lub odrzuceniem tych norm.
Co powinno cechować studenta? – pokora i bunt. Są to oczywi- ście dwie skrajne względem siebie wartości bądź cechy charakteru.
Prawdę mówiąc, student powinien żyć w ciągłym stresie, rozdarty
między byciem pokornym a zbuntowanym. Pokora wyznacza wiedzę i świadomość, bunt określa cechy charakteru i chęć odkrycia sfery kre- atywności i niepokory w stosunku do wszelkich mód, trendów, norm – ale także do wcześniej nabytej wiedzy od „mistrza-nauczyciela”.
Przede wszystkim ważne staje się pytanie o cel – „ po co?”. Po co student ma recytować za mistrzem i być zgodny z poglądami peda- goga? Można odpowiedzieć, że nauczyciel bierze odpowiedzialność za studentów i przyszłych absolwentów: nie może wypuścić z murów uczelni niedouczonych abnegatów. Ale także nie może wypuścić po- kornych, zdeptanych osobowości, żyjących w cieniu „mistrza”. Co jest celem kształcenia? Profesjonalna wiedza – tak, ale ważniejsze staje się ukształtowanie niepokornego charakteru i rozbudzenie buntu, który warunkuje zbudowanie swojego własnego wizerunku i osobo- wości twórczej. Po co dawać tylko taki zakres wiedzy, który może stać się barierą? Wiedzy, która stoi na niepodważalnym piedestale, jak nieosiągalny i niedościgniony cel dla maluczkich? Pokora to dobry sposób na poznanie; bunt to jedyny sposób na wykorzystanie tej wie- dzy do ukształtowania swojej osobowości. Jednym z najważniejszych celów kształcenia jest wpojenie studentom nawyku permanentnego poszukiwania nowych bodźców, wiedzy, inspiracji. I uświadamianie, że to poszukiwanie nigdy nie osiągnie stanu zaspokojenia – to arty- styczne perpetuum mobile.
2. JAk UCZYć?
Jak już mniej więcej określiłem cel, mogę przejść do próby odpowie- dzi na pytanie o metodę. Odpowiedzialność nauczyciela za wykształ- cenie studenta jest trochę teorią odległą od realiów. Faktem jest, że wiedza jest dla wszystkich, tylko że – korzystają z niej nieliczni. Może większość nie potrafi jej wykorzystać, może nie ukształtowano ich charakteru w celu korzystania z tej wiedzy, może ta większość po- została nadal „pokornymi dziećmi”? Czasami dochodzę do wniosku,
G r z e g o r z P r z y b o r e k
17 0
słuchając o odpowiedzialności za wykształcenie studentów, jaka ciąży na nauczycielach, że jest to jedynie pretekst do wytłumaczenia swojej pedagogicznej małej elastyczności w kształceniu. Pedagog, który nie potrafi wyjść poza swoją wiedzę, a co gorsze, poza swoje kryteria war- tości i oceny sztuki, często kryje się za parawanem sztywnego progra- mu kształcenia i źle pojętej swojej odpowiedzialności.
W pytaniu o metodę kryją się „podpytania”: Czy uczyć tylko profe- sji i zawodowej wiedzy? Lub – czy ograniczać obszar dydaktyczny do
„pewnych” (uznanych, klasycznych, poprawnych) kierunków w zawo- dzie i sztuce? Oraz także – czy propagować pokorę względem odbiorcy i jego oceny? (przecież może nie zapłacić za wykonaną usługę lub od- biorca-kurator i krytyk „łaskawie” może dzieła nie zauważyć). Oczy- wiście, te pytania nie dotyczą tylko obszaru wiedzy. Dotyczą cech charakteru, które możemy pomóc studentom ukształtować poprzez zainspirowanie ich, poprzez pomoc w wyjściu ze stadium „pokornego dziecka”. Można zadać następne pytanie – czy nauczyciel jest „otwar- tą księgą wiedzy”, czy także „drogowskazem”? Czy ma być niedości- gnionym mistrzem, czy pomocnym „starszym kolegą”? Są oczywiście negatywne i pozytywne strony tych dwóch postaw dydaktycznych.
Mistrz może okazać się nadymanym, pewnym siebie marudą, lub od- wrotnie, jako aktywny twórca cieszyć się autentycznym autorytetem i uznaniem. Pedagog – „starszy kolega” może być lubiany przez stu- dentów, autentycznie ich rozumieć, ale także może być tzw. „bratem- -łatą”, z którym można i wypić, i poklepać go po plecach.
W próbie odpowiedzi na pytanie „jak uczyć”, posłużę się tekstem sformułowanym przez mojego studenta. Tekst ten został przez niego napisany z czystej dobrej woli i chyba bez żadnego narzuconego mu te- matu. W przywoływanej wielokrotnie metaforze Jacques Lacan stwierdza, że „jeśli Boga nie ma, wszystko jest zabronione“ (odwracając słynne bon mot Dostojewskiego). Aby lepiej zilustrować ten paradoks, przywołajmy anegdotę Slavoja Zižka o dziecku, które nie chce iść w niedzielę do babci.
Niegdyś większość „staromodnych“ rodziców zaciągnęłoby je tam „bez ga- dania“. Dziś rodzic „szanuje wolę dziecka“ i pozwala mu zostać w domu.
Jednak dziecko jest bardziej pokrzywdzone w drugim przypadku, bowiem ponowoczesny rodzic odbiera mu prawo do buntu. Gdyby jednak dziecko było zmuszone iść do babci, przeklinałoby rodziców w myślach, ale w kon- sekwencji pozostało niezależne. Dokładnie tak samo, jak z naszą szkołą1.
Można dojść do wniosku, że nie należy się bać stresować studen- tów, wymagać, ugniatać ich osobowość, ale w określonym celu (wyż- szym lub dalszym). Nie po to, żeby wykonali poprawnie ćwiczenie, nie po to, by recytowali sprawnie wyuczoną wiedzę. Ale po to, by wykształcili samodzielność myślenia i własny stosunek do rzeczy- wistości – zbawczy krytycyzm.
1 Maciej Nowaczyk (student PWSFTViT w Łodzi), O budowaniu tożsamości i nieuświadomionej sile szkoły, tekst dał mi autor do przeczytania w 2011 roku.