Jan Kostrzewski
Trzy listy nieznane : Gen. Fr.
Morawskiego, Aug. hr.
Cieszkowskiego i Józ. Ign.
Kraszewskiego, dotyczące początków
Poznańskiego Towarzystwa
Przyjaciół Nauk
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 15/1/4, 347-351
Pomiędzy nim, a listem Szym onow ica do Piskorzewskiego z 18. VIII., była już niew ątpliw ie między p o etą, a sekretarzem kanclerza jakaś ko- respondencya ; może Sim onides nié przyjął ofiarowanej mu posady na uczyciela, czy »am m an u en sisa«, a hetm an pragn ął później pozyskać go sobie, jako wielkie nadzieje rokującego poetę. W każdym razie, w tym liście Sokołow skiego z początku 1 5 8 6 r. w idzę pierwsze zadziergnięcie jakichś nici między p oetą a Z am oyskim ; wtedy to po raz pierwszy zwrócił Sokołowski uw agę m ecenasa na Sim onidesa, wbrew nieuzasadnio nym przypuszczeniom śp. H ecka. Na ten gru n t m ogła paść ostatecznie
Naenia,
na śm ierć G órskiego ; aby hetm an miał znać przedtemŚw.
Stanisława
, lub problem atyczneDicta seu consilia
, — niema coi m ów ić.
W końcu, dodać należy, że list pow yższy przynosi również pewne szczegóły do tw órczości Sokołowskiego x) i rzuca św iatło na blizki sto sunek Zam oyskiego z Piskorzewskim .
Lw ów .
Dr. Stanisław Łempicki.
Trzy listy nieznane: Gen. Fr. Morawskiego, Aug. hr. Cie
szkowskiego i Józ. Ign. Kraszewskiego, dotyczące począt
ków Poznańskiego Tow arzystw a Przyjaciół Nauk.
Z okazyi przypadającego na rok bieżący 60-le tn ie g o jubileuszu' istnienia Poznańskiego Tow . Przyj. Nauk podajem y tu trzy nieogłoszone dotąd listy w ybitnych osób, odnoszące się do założenia i początków ważnej tej organizacyi a zaw ierające kilka nieznanych szczegółów do tej spraw y.
List w eteran a-p oety, Franciszka M oraw skiego, au tora
Dworca mo
jego dziadka
, n apisany we w rześniu 1 8 5 6 r., pozw ala przesunąć datę pow stania Tow . Przyj. Nauk do drugiej połow y tegoż roku, jakkolwiek dopiero w p oczątkach 1 8 5 7 r. w ystąpiło ono oficyalnie na widownię. List A ugusta Cieszkowskiego, pierw szego prezesa T . P. N., rzuca pewne św iatło na tru d n o ści, z jakiem i spotykała się nowa organ izacya ze strony władz ów czesnych, a zarazem charakteryzuje zapatryw ania polityczne wielkiego m yśliciela. Trzeci z tych listów, pióra J . I. Kraszewskiego, zaw ierający m. i. ciekaw e w yznania au tora o w łasnej tw órczości, w y świetla stosunek zasłużonego pisarza do Tow . Przyj. Nauk, które wi docznie zaprosiło go do współudziału w sw ych p racach , a zapewne za jego dopiero inicyatyw ą powzięło m yśl w ydaw ania sw ychRoczników
, w zorow anych na analogicznej publikacyi w arszaw skiego Tow . Przyi. Nauk.’ ) Ja k św iadczy z w ro t: »nunc aliquid in honorem m atris Del con scrib im u s«, — pracow ał w ów czas Sokołowski nad rzeczą pt. »Nun tius Salutis sive de Incarnatione, ad laudem Dni n ostri Je s u Christi, e i u s q u e g l o r i o s i s s i m a e m a t r i s h o n o r e m . . . Serm ones quinque«, którą w ydał dopiero w roku 1 5 8 8 . u Łazarza w Krakowie.
W szystkie trzy listy tu podane znajdują się w ak tach Tow . Przyj. Nauk, copraw da tylko w kopiach, uwierzytelnionych jednak przez ks. F r. M alinowskiego, pierw szego sekretarza T ow arzystw a. Oryginały za trzym ał widocznie ks. Malinowski, zbierający autografy w ybitnych osób, dla sieb ie; dałyby się one może odnaleźć jeszcze w rękach jego spad kobierców.
Poznań.
Dr. J. Koslrzewski.
I.
List generata Franciszka Morawskiego do Ks. Fr. Mali
nowskiego.
W ielm ożny M ości Księże Dziekanie !
List zaszczytny dla mnie Pański doszedł mnie bardzo późno z po wodu mojej niebytności w dom u, a odpis mój spóźnił się jeszcze bar dziej, że mi było zaginęło pism o Je g o i adresu nie pom niałem . Prze p raszam więc uniżenie, za tę m im ow olną zwłokę. — Co się tycze za wiązku now ego Tow arzystw a Przyjaciół Nauk, z rad ością serca pomysł tak chw alebny w itam . Obudzić powinien w Wielkiej Polsce, om dlałość życia literackiego, przyczynić się do ocalenia m ow y rodzinnej, i młodym zdolnościom i zapałom , piękny n adać kierunek. Sm utnem je s t zaiste to nagłe zamilczenie literackie w naszej części Polski. Spraw iedliw ie ktoś powiedział, że literatura polska jest podobną do trzypolow ego gospo darstw a, gdzie zaw sze jedna część pola ugoruje. Tą śpiącą teraz częścią my jesteśm y, lecz gdy tacy Mężowie jak Hrabiowie Działyński, Cieszkowski, i Panowie Libelt, Łukasewicz i inni popęd dadzą, skutek dobry jest niewątpliwym , odpoczęta niwa, coraz bujniejszym pokryje się płodem. J a na nieszczęście już dla wieku podeszłego, zdaleka tylko cieszyć się będę dziełem zbawiennem i prosić Boga, aby nie odmówił sw ego w sparcia, tonącym ratow ać się dozwolił.
Dziękując W W . Panu Dobrodziejowi za uw iadom ienie pocieszające serce i um ysł, m am zaszczyt pisać
W W Pana Dobrodzieja sługą najniższym
Fr. Morawski.
Lubonia pod Poniecem d. 2 7 . 9 .bris
1 8 5 6 *).' ) Na końcu listu dopisano ; Zgodność z oryginałem p ośw iadczam . Ks. Fr. X aw . Malinowski.
II.
List Aug. hr. Cieszkowskiego do ks. Fr. Malinowskiego.
W arszaw a, 2 7 . lutego 1 8 5 7 r. Szanow ny Księże Proboszczu Dobrodzieju !
Przed kilku dniam i otrzym ałem za pośrednictw em P. Profesora M aciejowskiego list szanow nego Księdza Proboszcza, z w iadom ością o tak zaszczytném a niezasłużonćm powołaniu mnie przez zawiązujące się Poznańskie Tow arzystw o Przyjaciół Nauk do przew odniczenia pracom tego zgrom adzenia. Przy wynurzeniu w dzięczności za ten obowięzujący dowód zaufania pozw alam sobie dwa przedw stępne p ostaw ić pytania, od których ile mi się zdaję norm alne rozw inięcie działalności tow arzystw a niepom ału zaw isło :
1 -o Azali praw dziw ą jest nadeszła tu w ieść jakoby władze pro- w incyonalne ośw iadczyć miały urzędnikom pośrednim i bezpośrednim a m ianow icie Professorom , iż niezupełnie chętnem okiem widziałyby ich współudział w p racach to w a r z y s tw a ? 1)
2 -r e Azali w ybór przew odniczącego ogran icza się na rok jeden, alboli też ten pierw szy wybór jest tym czasow y aż zupełne ukonsty tuow anie się n a s tą p i?
Gdyby pierw szy punkt był istotnie prawdziwy, wtedy oczywiście byłoby zdaniem moim zaw iesić czyn ność tow arzystw a aż do chwili, w której nam się uda pomyślniejsze usposobienie u rządu wyjednać. A prędzej czy później wyjednanie takowe w ątpliw ości nie ulega, jeźli nie od jazu u władz m iejscow ych (czego przecież spodziew ać się jeszcze m ożna), to zaiste w M inisterium , a w razie potrzeby naw et u sam ego M onarchy, k tórego pieczołow itość dla badań i p rac czysto-n au k ow y ch jest równie silna jak św iatła 2). — Nie przypuszczam więc naw et m ożności niepom yślnego skutku, skoro tylko Rząd się przekona, że prace tow a rzystw a będą ściśle naukowe. — Dopóki zaś przekonania tego nie na będzie, a tern sam em urzędników od w spółdziałania, choćby nie wyraźnie, odwodzić będzie, dopóty mniemałbym iż tow arzystw o, pozbawione naj silniejszej zapom ogi ze Stanu Nauczycielskiego, tylko w egetow ać, a nawet z braku sił norm alnych tylko spaczyćby się m ogło. Jeżeli w ięc ten wa runek zyw otńości tow arzystw a osiągnięty zostanie, czego mam niepłonną nadzieję, o co w razie potrzeby, za bytności posłów n aszych w Berlinie, p ostaraćby się wypadało,, a do czego w każdym razie z mej strony wszelkich usiłowań przyłożyć za pow rotem nie om ieszkam , — oraz jeźli
*) W ładze rządow e istotnie zakazały profesorom gim nazyalnym brania udziału w pracach Tow arzystw a.
2) Nadzieje Cieszkowskiego nie spełniły się, władze zakazu nie cofnęły, a także interpelacya w tej spraw ie, w n iesion a przez posła hr. Działyńskiego w sejm ie pruskim , nie osiągnęła skutku. Zakaz nie podciął wprawdzie bytu tow arzystw a, lecz utrudnił ogrom n ie jego rozwój.
odpowiedź na drugie moje pytanie postawi mię w m ożności ustąpienia niebawem, m ore m aiorum , krzesła prezydyalnego, którem u ze starsy ch i zasłuzeńsych odem nie W eteranów pola naukow ego, — wtedy nie w a hałbym się zająć na chwilę to krzesło, dopóki pierw sze tru d y zaw iązania przebyte nie zostaną. W szelako - nadm ienić jeszcze m uszę, iż powód wprawdzie pryw atny, lecz jeden z najważniejszych w życiu człowieka, nie prędzej jak w końcu maja zjechać mi do Księstw a, i ledwo kilka tygodni zabaw ić tam dozwoli. Powód ten (de uxore ducenda) jakkolwiek nie odwiedzie mnie od gorliw ego zajęcia się około dobra tow arzystw a, uniewinni mię przynajmniej w oczach kolegów jeźli nie prędzej i nie na dłużej znajdow ać się będę m ógł w ich gronie.
Zostaję i t. d.
August Cieszkowski
*).List J. I. Kraszewskiego do Ks. Fr. X. Malinowskiego.
Z praw dziwą w dzięcznością odebrałem szacow ne pism o W Pana Dobrodzieja, pełne aż nadto dla mnie pochlebnych wyrazów , które z ust Je g o pochodząc, tern większej są ceny. Imię W Pana Dobrodzieja znane i szanow ane u nas jest rękojm ią, że prace tow arzystw a pow ażnym i n a ukowym pójdą torem , gdy Pan im przewodniczyć i do nich przyczyniać się będziesz. Znałem ja z doniesień zam iary i cel jaki sobie T ow arzystw o założyło w początku, sądziłem wszakże, że może uzna potrzebném ule gając obyczajowi dzisiejszemu w ydaw ać periodyczny zbiór jakiś. Dawne Tow arzystw o przyjaciół N a u k 2) miało (ta k ż e ?) Rocznik, który czy nie wypadałoby p rzedłużyć? Bardzo szłusznie przedm ioty sporów religijnych i polityki tyczące usunięte zostały z planu prac, gdyż jedne i drugie, aż nadto ma placu gdzie się rozszerzyć może : a polityka ludzka w ogóle nie wiele w a rta ; niech sam Pan Bóg rządzi, a my się w te spraw y nie mieszajm y. Nauki i uprawy języka nadew szystko potrzebujem y. Dzieł czysto naukowych zupełnie nam braknie, gdyż w krajach dawniej polskich szkół i uniw ersytetów w języku naszym w ykładających nauki braknie także. — Sam język któryśm y tak pragnęli zachow ać, pod najrozm a- itszem i przerabiając się wpływy i używany niebacznie i pospiesznie, potrzebuje także zaczerpnąć ducha u starych źródeł i w zorów . D osyć to wielkiém zadaniem będzie dla T ow arzystw a, gdy naukę i język u praw iać przed się weźmie i zasłuży się tym nie mało przyszłości. Pochlebiasz nam W P. D. mówiąc, że my tu w Polsce i Rusi lepiej po polsku um iem y i piszem y, cale to tak nie jest niestety. Jeżeli tam wpływ nie miecki kaze język i denaturalizuje, to pobratym czy r(ów nie niebezpiecznie nań działa pozornem i podobieństw y, których rozróżnić na oko nie u- m iejąc, chw yta się wielu, i przenosi do języka najniew łaściw sze mu
*) Poniżej następujący d op isek : Zgodność z oryginałem pośw iad czam . Komorniki, d. 1 0 -g o M arca 1 8 5 7 n Ks. Fr. Xaw . M alinow ski.
zw roty i rządy. W szędzie zarów no o zachow anie w czystości i całości p ow ierzonego nam skarbu sta ra ć się pow inniśm y i nie wstrzym ując kształcenia się i w yrobienia, m usiem y pilnow ać by nie skaziło się to źródło żyw ota. Gdybyśmy potrzebow ali potwierdzenia myśli o ważności języka dla n as, znaleźlibyśmy ją u najgłębszych katolickich naszych pi sarzy, u D em aistra, który w ym ownie powiedział »Cne nation n ’ est qu ’ une lan gu e« i u O zann’a *), który nie kaze rozpaczać o przyszłości, dopóki trw a język jeszcze.
Na cóz ja tam Państw u się przydać m o g ę ? radbym istotnie za służyć na to, abyście mnie godnym uznali pracow ać s sobą. — Oto juz dw adzieścia i sześć lat płynie jak pióro wziąłem do ręki, i mniéj a inaczći zrobiłem , nizelim pragnął i zam yślał. Ale okoliczności i potrzeby chwi lowe odryw ały ciągle od planu zakreślonego na życie. Jeżeli się co po żytecznego zrobiło, nie żałuję wcale, zem tem u poświęcił siebie, i to czém być chciałem . T o 2) nieustannie pracow ać było potrzeba, aby exys- ten cy ą języka zachow ać, aby nie dać przywiązaniu do niego zastygnąć, pisało się więc wiele, szybko, pędząc do czytania i dbając więcej o zia- renko myśli niż o św ietną jej łupinę. Dziś jam już zw ątlony na siłach robotnik nie na wiele zdatny i cudzej pracy radbym się cieszyć, a o sw ojéj zapom nieć, by się jéj nie w stydać. Jeżeli każecie, czém po trafię służyć będę, ale pozwólcie mi czasu , bym co ś godnego w as wy p raco w ać m ógł.
Cieszę się niezmiernie, ze s tego powodu zręczn ość miałem choć listow nie poznać i zbliżyć się do W Pana Dobrodzieja i wyrazić Mu głęboki szacunek i poważanie, z jakiem m am h onor polecając się Je g o pam ięci zostaw ać W Pana Dobrodzieja
najniższy 3) sługą
J . Kraszewski.
d. 2 0 . Listopada 1 8 5 7 Żytom ierz. (G uber. W ołyńska J W . X. M alin ow sk i4).*) Niem ca. (Dopisek au tora, um ieszczony na m arginesie listu). 2) Zapewne błędnie odczytane z a m ia st: b o . T o nie daje sensu w tern m iejscu.
3) Mylnie zam. najniższym . Zapewne om yłka X. Malinowskiego.
4) U spodu listu d op isek : »Pro vera co p ia«. Kom orniki, d. 1 1 -g o Grudnia 1 8 5 7 . Ks. Fr. Xaw . M alinowski.