Wojciech Gutowski
Hedonizm młodopolskiej erotyki
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/4, 93-118P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X X I , 1990, z. 4 P L I S S N 0031-0514
WOJCIECH GUTOWSKI
HEDONIZM M ŁODOPOLSKIEJ EROTYKI * Mit intensywności
„Proszę ciągle szukać now ych w rażeń. Nie bać się niczego... N ow y hedonizm — oto czego w iek nasz p o trz e b u je ” 1 — pouczał D oriana G ray a lord H en ryk W otton. Zalecenia te, z nadw yżką zrealizow ane prze.z b o h atera powieści O scara W ilde’a, n ad er tra fn ie c h a ra k te ry z u ją now ą wrażliw ość, k tó ra dom inow ała w lite ra tu rz e i sztuce na przeło m ie X IX i XX w ieku. Czy zresztą zupełnie now ą? Program ow y hedo nizm jako sposób życia i styl twórczości zapow iadał już Théophile G au tie r w przedm ow ie do Pa n n y de Maupin: „rozkosz w y d aje m i się ce lem życia i jed y n ą n a św iecie rzeczą u ży teczną” 2.
Hedonizm przełom u w ieków nie był postaw ą jednolitą, opalizował k o ntrastow y m i odcieniam i: od upodobania w niesam ow itych, dekad en ckich sztucznościach (J. K. H uysm ans, Na wspak) do atm osfery „po godnej lubieżności” (P. Louys, P rzygody króla Pauzola), od w y rafin o w anej, groteskow o-surrealistycznej sym boliki erotycznej (A. B aerdsley,
Pod wzgórkiem ) po cyniczny am oralizm (M. A rcybaszew , Sanin), od
rozkoszy niszczących (O. W ilde, Salome, Portret Doriana Graya) do roz koszy w yzw alających (A. Gide, P o k a rm y ziemskie). W gronie w ielbi cieli zm ysłow ych rozkoszy spotykam y dekadentów (Des E sseintes —
Na wspak H uysm ansa; H u b e rt d ’E n trag u es — S y k s t y n a R. de G our-
m onta), nih ilistów (Sanin) i proroków nieskrępow anego w italizm u (Po
k a r m y ziemskie), ale też b ib lijn ą Salom e (d ram at W ilde’a), T a n n h äu sera
(Pod wzgórkiem ) i p rzeb ran y ch w hellenistyczne k ostium y bohaterów prozy Louysa (A f r o d y tę , Pieśni Bilitis).
* Artykuł jest fragm entem przygotowywanej książki Nagie dusze i maski. O młodopolskich mitach miłości.
1 O. W i l d e , Portret Doriana Graya. Przełożyła M. F e l d m a n ó w a. War szaw a 1976, s. 29.
2 Th. G a u t i e r , Panna de Maupin. Przełożył T. Ż e l e ń s k i ( Boy) . War szaw a 1958, s. 53.
Idąc śladem rekonesansu K azim ierza W yki, p rzy w y k liśm y uważać, że m łodopolski hedonizm jest dość odległy od p e rw e rsy jn ej i w y zyw a jącej zm ysłow ości lite ra tu ry europejskiego fin de siècle’u. Że jest znacz nie prostszy, m niej w yrafinow any, za to jednoznacznie rozpaczliw y, że p rzede w szy stk im „g ra rolę n a rk o ty k u budzącego k ró tk o trw a łe zapo m n ie n ie ” 3. Istotnie, w y starczy porów nać p rag n ien ia bo h ateró w A rcy- baszew a lub G ide’a z m arzeniam i h ed o nisty T etm ajera, by dostrzec za sadnicze różnice.
Rozkosz jest celem życia. Raj jest synonim em rozkoszy absolutnej, a w szyscy tak albo inaczej marzą o raju na z ie m i4.
Ach, obraz życia, Natanaelu, jest dla m nie: pełnym soku owocem na w ar gach pełnych p ożąd ania5.
Jedno mam tylko pragnienie: rozkoszy, bo rozkosz tylko w iedzę ćm i i zgłuszą, energię m yśli gnie, zadumę płoszy, a nieszczęśliw a jest ważąca dusza.
(K. Przerwa-Tetm ajer, Preludia, XV) ·
Słyszym y w y raźn ie n iespójny dw ugłos: z jedn ej stro n y ra d o s n y .p o s tu la t rozkoszy-praw dy, rozkoszy-w artości, z drugiej zaś propozycja h e- donizm u jak o lek arstw a, stępiającego świadom ość pow szechnego cier pienia. Z resztą w artość tego lek arstw a b y ła dość w ątpliw a. T e tm a je r w iedział, że
w duszy jest zawsze coś na dnie,
co wśród użycia pragnie, w śród rozkoszy żąda (Koniec w ieku XI X, P 156)
W obec tak ie j sam ow iedzy hedonistyczna te ra p ia n ab ierała w ym ow y zgoła trag iczn ej.
W yka p o d k reślając ew azyjną i n ark o ty czną fu n k cję ero ty k i hedo n isty czn ej akcentow ał jed en z aspektów postaw y, k tó ra nigdy nie zy skała a p ro b a ty m oralistów i filozofów k u ltu ry . Przeciw nie, łatw o sp rzy m ierzała przeciw sobie rep re z en ta n tó w p rzeciw staw nych św iatopoglą dów. Ż ad en z obrońców w artości etycznych — pojm ow anych społecz nie czy m etafizycznie — nie lubił leniw ych eskapistów , k tó rz y n ad p ra cę i obow iązki p rzek ład ają przyjem ność i piękno. S tąd słowa potępien ia
* K. W y k a , Modernizm polski. Kraków 1959, s. 47. Na początku stulecia o erotyce-narkotyku pisał P. C h m i e l o w s k i w artykule N ajn owsze p rą d y w p o ezji naszej („Przewodnik Naukowy i Literacki” 1901).
4 M. A r c y b a s z e w , Sanin. Przełożył S t . L. W arszawa 1920, s. 26. 5 A. G i d e , P okarm y ziemskie. Przełożyła M. L e ś n i e w s k a . Kraków 1981, s. 136.
®K. P r z e r w a - T e t m a j e r , Poezje. Warszawa 1980, s. 295. W szystkie cy taty poezji Tetm ajera z tego wydania, oznaczonego dalej skrótem P. Liczby po skrócie w skazują stronice.
kierow ane pod adresem poszukiw aczy rozkoszy 7. A uto r niniejszego stu dium nie p re te n d u je do roli m oralisty. Popełniłby też znaczne uprosz czenie, gdyby ograniczył się do „ew azy jn ej” in te rp re ta c ji hedo nisty cz nej erotyki. W ykę uspraw ied liw iała p rzy ję ta przezeń m etoda rek o n stru k cji uczuciowości m odernistycznej — łączył ero tyk ę z in n y m i rem e diam i na ból istnienia, tak im i jak alkohol, n arko tyk i. N ato m iast sk u pienie uw agi n a erotyce hedonistycznej jako n a szczególnej form ie m i łości pozwala dostrzec swoiste reg u ły m itologizacji, w y raźn ie opozycyj ne wobec innej w ersji m łodopolskiego erotyzm u — m itu chuci, ekspo now anego zwłaszcza w twórczości S tanisław a Przybyszew skiego.
E nergia chuci przekształcała ludzki (społeczny) porządek w chaos. Związki m iłosne w yrażała sym bolika rozpadu, upadku, zatracen ia. Za kochani podążali drogą destruk cji, dezintegracji. Swe życie przeistaczali w bezład insty n k to w n y ch odruchów , h alucy n acyjn ych p rag nień , zm y słow ych fantazm atów . R elację ja —ty tw orzył ko n w u lsy jn y ry tm bole snych zbliżeń i rozstań, k u lm inu jący w śm ierci. C h ro n o to p e m 8 m itu chuci jest nieskończoność chaosu-orgii, gdzie zacierają się różnice m ię dzy niszczącym i (pożerającym i) a niszczonym i (pożeranym i).
W erotyce hedonistycznej n ato m iast chaotycznej nieskończoności p a n - kosm icznej energii został przeciw staw iony m om ent in d yw id ualn ej egzy stencji, którem u sens n ad aw ała m aksym alna inten sy fik acja zm ysłow ych przyjem ności. S y tu acja m iłosna rozgryw a się n a kraw ędzi życia, w cie n iu śm ierci. J e s t chw ilą odzyskanej tożsam ości i aktem p ro te stu w obec otaczającej — i d eterm in u jącej ją — rzeczywistości.
Nim śmierć zgonną pieśń zagędzie, Czarę życia wysącz do dna, Zanim mgła zapomnień głodna, W koło mąk nas razem wprzędzie!
[ ]
Potem wpij się mi w e wargi, Ogniem w tul się w moje ciało I z m elodią krwi zszalałą
Ruńmy w przepaść klątw i skargi!... (A. Schröder, Evoë!)9
7 W epoce Młodej Polski hedonizm był przedmiotem ataków zarówno pra w icy (m.in. T. Jeske-Choińskiego), jak i lew icy (L. Krzywickiego). Dla porów na nia warto przytoczyć w spółczesną opinię polskiego marksisty, J. S z e w c z y k a (Eros i rewolucja. K r y ty k a antropologii filozoficznej Herberta Marcuse. W arsza wa 1971, s. 43) : „Zgadzam się tu całkow icie z M. Schelerem, że hedonizm jako za sada życiowa jest oznaką dekadencji czy też wręcz degeneracji procesów ak tyw ności życiow ej”.
8 Termin M. B a c h t i n a (Czas i prze strzeń w powieści. Przełożył J. F a- r y n o. W zbiorze: Wokół p ro ble m ów realizmu. Warszawa 1977, s. 15), oznacza jący „istotne współpow iązanie relacji czasowych i przestrzennych” w dziele lite rackim.
Ja odejdę... choćby w noc nicości; Lecz raz jeden niech błysną krwi łuny, Niech się nerw y wyprężą jak struny W jeden akord, w jeden spazm miłości.
(E. Leszczyński, Ja odejdę) 10 Na świat, na świat, na jasne św iatło słońca Chcę patrzeć — żyć, ostatkiem patrzeć wzroku, Nim się pogrążę w tym okropnym mroku, Gdzie n ie ma nic, początku, ani końca!... Do piersi mej, ty przytul się, dziewczyno!
(F. Mirandola, Carpe diem) u
W ty m m iejscu nie in te re su je nas, czy podobne w yn u rzen ia są w y razem szczerych p rag n ień i zapisem au ten ty czn y ch dośw iadczeń, czy jed y n ie reto ry czny m popisem „na te m a t” . W ażniejsze, iż w poezji Mło dej Polski w y stęp u ją pow szechnie i u trw a la ją stereo ty p hedonisty czne go przeżycia m iłosnego: chw ila n ajin ten sy w n iejszy ch doznań zm ysło w ych przezw ycięża (na m om ent!) absu rd e g z y ste n c ji12.
A lex de Jonge w znakom itej książce Dostojewski i w ie k i n t e n s y w
ności, w której przeprow adził porów naw czą analizę twórczości a u to ra Biesów i B au d elaire’a, udow adnia, iż w d ru g iej połowie X IX w. „ in te n
syw ność przeżyć” staje się w artością sam oistną, sw oistym im p eraty w em egzystencji. Nie je s t jed y n ie w yrazem lękow ej ucieczki przed życiem, lecz odpow iedzią na boleśnie odczuw aną pustkę. W ypełnia próżnię po w sta łą po u tracie „absolutnych sensów ” , obiektyw nie w ażnych w artości. „W icher in ten sy w n y ch przeżyć zostaje przeciw staw iony świadomości, norm alności i um iarow i” . Siła zmysłowego dośw iadczenia okazuje się jed y n y m k ry te riu m w artości, a su b iek ty w na przyjem ność — życiow ym drogowskazem .
Intensywność przeżycia oddala nudę i całkow icie tłumi w szelką św iad o mość rzeczywistości. [...] P ełnia doznania staje się surogatem psychicznej ca łości 18.
Z pozoru powyższe uw agi p asu ją do m etafizyki płci Przyb yszew skie go. Przecież w edług Przybyszew skiego „ekstaza ero ty czn a” je st n a jd o
10 E. L e s z c z y ń s k i , Poezje. Kraków 1901, s. 57. 11 F. M i r a n d o l a , Liber tristium. Kraków 1901, s. 67.
12 Życie chw ilą staje się hasłem epoki — podkreślał W. F e l d m a n (W spół czesna literatura polska 1864—1918. T. 1. Kraków 1985, s. 226): „Chwila — to w ra żenie, podniecenie nerw ow e ;[...]. Chwila — to w m alarstw ie naw et nie im pre sjonizm, lecz pointylizm {...]. Chwila — to im presjonizm w krytyce [...]. C hw ila — to dziennik, zabijający książkę [...]. Chwila — to nerwy ze sw ym i spazm am i roz koszy i szałami bólu”. Głód wrażeń staje się ważnym tem atem wczesnom oder-nistycznej liryki. Oto przykład wzorcowy: „Wrażeń! w rażeń mi dajcie! Niechaj dusza głodna / raz się w reszcie do w oli nasyci, napije” (J. Ż u ł a w s k i , Wrażeń! W: Poezje. T. 4. Lw ów 1908, s. 106).
18 A. de J o n g e , D ostojew ski i w ie k intensywności. Przełożył A. G r a b o w - s к i. „Literatura na S w iecie” 1983, nr 3, s. 25—26.
skonalszym środkiem odurzającym , pozw ala zapom nieć o cierp ien iu i śm ierci. Lecz m it chuci otw iera p e rsp e k ty w y kosmiczne, k tó re w iodą do chaosu. W orgii, w szaleńczym obalan iu granic „rzeczyw istości” i „norm alności” , w poszukiw aniu „zak azan ych ” rozkoszy znika zarów no intym ność uczuć, ja k i autonom ia subiektyw nego „ ja ” . Je d n o stk a je s t narzędziem , m ed ium chuci.
N atom iast e ro ty k a hedonistyczna u w y p u k lała intym ność sy tu a c ji m i łosnej oraz chw ilow ą co praw da, ale w y raźn ie zaznaczoną autonom ię przeżyw ającego podm iotu, su b iek ty w n em u „ ja ” n adaw ała rang ę absolu tu. U obecniała m it intensyw n ej chwili, przeciw staw iony w szelkim pro jek to m życia pojm ow anego jako ciągłość, trw an ie, czy to w sensie in dy w idualno-biograficznym , m etafizyczno-duchow ym , czy — jak w m icie chuci — w p o rząd k u biokosm icznym , hilozoistycznym .
Rozproszeniu, dezintegracji, zatracen iu , ty m w szystkim tend encjo m odśrodkow ym , k tó re w m icie chuci uzasad n iały znikomość „ ja ” w obec e n erg ii libido, hedonizm przeciw staw iał „ ja ” zintegrow ane natężen iem zm ysłow ego doznania.
N ależy zauw ażyć różnicę m iędzy „ in te n sy w n ą chw ilą” hedonizm u a „m om entem ” im presjonizm u czy „m itologią m o m en taln ą” L eśm ia n a 14. In ten sy w n a chw ila rozkoszy w yłącza „ ja ” z ciągłości egzystencji. N atom iast w im presjonizm ie i w poezji L eśm iana dostrzegam y n ie u s ta n n ą zmienność, znikliw ość stanów , św ia t zostaje uk azany (oczywiście w każdym z ty ch w ypadków inaczej) jak o niegotowe, o tw a rte conti
n u u m .
„ J a ” hedonistyczne nie przypom ina też ekspansyw nego „ ja ” ro m a n tycznego.
P rzestrzen n y m m odelem „ ja ” rom antycznego je s t „pun kt, k tó ry sta je się sferą” . Ź ródłem jego dynam iki je s t miłość, k tó ra w edług słów C o n stan ta „ je st jed y n ie p u n k tem św ietlnym , zdaje się nam w szelako ogarniać czas” 13.
W chaotycznej nieskończoności chuci nie sposób w yróżnić p u n k tó w ogniskow ych, cen traln y ch . „ J a ” pożądające zostaje w chłonięte w nie- zróżnicow ane żyw ioły n a tu ry .
W m łodopolskim hedonizm ie „ ja ” zm ysłow e pojaw ia się jako bły sk ż a ru (pragnienia) pośród ciem ności. W p rzeciw ieństw ie do „ ja ” ro m a n tycznego niczego nie ośw ietla. J e s t sam ą percepcją. Sw ą aktyw ność ogranicza do sycenia się doznaniam i. S ąd G eorge’a P o uleta o A n d ré G idzie doskonale c h a ra k te ry z u je ową integ rację-izo lację w absolucie chw ili:
14 Zob. A. S a n d a u e r , Filozofia Leśmiana. W: Liryka i logika. W arszawa 1971, s. 31.
15 G. P o u l e t , Rom antyzm. Przełożył P. T a r a n c z e w s k i . W: M e tam or f o z y czasu. Warszawa 1967, s. 438—440.
wszystko sprowadza się do chw ili żarliwości, poza którą nie m a nic, chyba tylko zdolność przeżycia innej takiej c h w iliie.
M it szczęśliwej chw ili n ie mógł być przed staw ion y p rzy pom ocy tych sam ych środków , k tó re służyły p rezen tacji m itu chuci. P e rsp e k ty w ę kos m iczną i n a tu ro c en try cz n ą zastąpiła sy tu a c ja in ty m n a. Z am iast ob ra zów ro zp ętan y ch żywiołów, sug eru jący ch agresyw ność k o b iety -n atu ry , pojaw ia się w y raźn ie zaznaczony zm ysłow o-em ocjonalny zw iązek „ ja ” i „ ty ”, celowo w yłączony z innych relacji (my—św iat, m y — społeczeń stwo, m y—n a tu ra ). P a tro n k ę chuci, A starte, zastąp iła A fro d y ta (Wenus), ideał zm ysłow ego piękna. B ezpośredni w y raz chaosu przeżyć ustąpił m iejsca analizie w y rafin o w an ych doświadczeń. Orgię w nieokreślonej przestrzeni zastąpiła p rzem yślnie w yreży sero w ana scena a k tu m iłosne go (lub g ry m iłosnej), gdzie w szystkie elem en ty (przedm ioty, ośw ietle nie, kolorystyka, pejzaż) m iały potęgow ać erotyczną delektację. Dyso nans, napięcie, k rzy k i fre n e z ja — cechy w izji m iłości-chuci — u stę p u ją harm o n ii w artości estetycznych (pojm ow anych klasycystycznie lub neoklasycystycznie, w du ch u parnasistow skim ) i przyjem nościow ych.
N ajw y b itn iejszy piew ca rozkoszy, K azim ierz P rz e rw a -T e tm a je r w w ierszu pod znam iennym ty tu łem Zacisza (sugerującym intym ność, spokojne odosobnienie w opozycji do zgiełku św iata i chaosu n a tu ry ) w skazał głów ne w a ria n ty tem atyczne i w yobraźniow e ujęcia m łodopol skiego hedonizm u:
a) hedonizm seksualnego upojenia, w yrażony obrazow ością a k tu m i łosnego i p ejzażu ciała
Są te zacisza [...]
[...1
gdzie roztapiają się w niem oc uśmiechy i z biódr i piersi zrywa się zasłonę.
[...1
gdzie się upaja dosytu rozkoszą,
w spom nień zachwytem, wyczerpań n ie m o c ą ,---gdzie całą słodycz w yssaw szy z kobiety,
przed śm ierci nie drży się w stającą nocą. (Zacisza, P 208—209)
b) hedonizm a rty fic ja listy c zn y 17, w k tó ry m erotyczne przeżycie ogni sk u je się w okół pięknego ciała przedstaw ionego w dziele sztuki lub
16 G. P o u l e t , Punkt wyjścia. Przełożyła W. B ł o ń s k a . W: jw., s. 294. Mówiąc o intensyw nej, żarliwej ch w ili należy pamiętać, iż badacze m itów w łaśnie w absolutyzacji m omentu przeżyć dostrzegają specyfikę m itycznego sensu miłości. L. K o ł a k o w s k i (Obecność mitu. Paryż 1972, s. 53) pisze np.: „spełnienie, któ rego oczekiw aniem jest m iłość, ma być [...] takim obcowaniem , któremu brak obecności przypomnienia i brak perspektywy; w którym dochodzi do skutku to talne pochłonięcie przez teraźniejszość, w yłącznie rzeczy m inionych”.
17 Porów nanie dwu w zorów człow ieczeństwa: naturalistycznego i artyficjali- stycznego, przedstaw ił B. S u c h o d o l s k i (P rze d m o w a . W: E. M o r i n, Zagu biony paradygm at — natura ludzka. Przełożył R. Z i m a n d. W arszawa 1977, s. 6—9).
traktow an ego jako p rzedm iot estety czn y ; w ty m w arian cie hedonizm u dużą rolę odgryw a specjalnie u kształtow any, w yidealizow any pejzaż:
gdzie plamy słońca kładą się na cieniu, jak złote wyspy na mórz ciemnej toni, gdzie czasem cicho przelatuje mewa lub słow ik z krzewów różanych zadzwoni.
(Zacisza, P 208—209)
Apoteoza chwili upojenia
W poró w n an iu z utw o ram i o tem a ty c e m iłosnej m odernizm u eu ro pejskiego ero ty k i m łodopolskich hedonistów m ogły się w ydaw ać zgoła niew innym i w praw kam i. Ale n a tle konw encji poezji m iłosnej obowią zujących w lite ra tu rz e polskiej by ły nie m niejszą osobliwością niż m e tafizyka płci Przybyszew skiego. W brew trad y cjo m naszej liry k i T etm a je r o sten tacyjn ie ukazał chw ilę rozkoszy jako autonom iczny m ikrośw iat, nie podległy ani praw om n a tu ry , ani regułom życia społecznego, an i ocenom m oralnym .
E roty k hedonistyczny, ab so lu ty zu jący chw ilę rozkoszy, nie tylk o ko n trasto w ał z tra d y c ją polskiej liry k i m iłosnej i z m łodopolskim m item chuci, lecz rów nież p rzekształcał poetyckie w zorce n am iętności u trw a lone w k u ltu rz e Zachodu. Topika m iłosna często w y rażała p ro b le m aty kę religijną, m istyczną. Za u tw ó r arch ety p iczn y m ożna uznać Pieśń
nad pieśniami. Jej różnorodne in te rp re ta c je, począw szy od alegorycznej
w ykładni O rygenesa, w jed n y m są zgodne: zm ysłow a m iłość O blubie nicy i O blubieńca sym bolizuje miłość Boga do ludzkości (Izraela, Koś cioła), eros je st w idzialnym znakiem caritas, w yraża bezinteresow ne od danie, k tóre in te g ru je kochanków , n a d a je ich życiu głębszy, m oralny i relig ijn y sens 18.
M ożna przypuszczać, że T e tm a je r w dialogu Salom on i S ula m itka celowo parafrazow ał Pieśń nad pieśniami, aby w zm ocnić k o n tra st m ię dzy autonom ią „rozkosznej chw ili” a p ro je k tam i ciągłości życia. K ochan kow ie przechodzą przez w szystkie stad ia podziw u i u n iesien ia do szczy tow ej ekstazy, k tó rą w y raża obraz u p a d k u w ciemność.
S U L A M IT K A
Obłok zasłania me źrenice, w otchłań upadam, w głębię ciemną... S A L O M O N
W oczach mych skrzą się błyskaw ice, ziem ia zapada się pode mną...
„C hw ila to jedyna, gdy się o śm ierci nie p a m ię ta ” — dodaje Salo mon. Nie tylko o śm ierci, ale i o p raw ach życia m ożna w ty m m om en cie zapom nieć. Gdy S u lam itk a napo m y k a o dziecku, owocu szczęśliwej chwili, Salom on decyduje:
58 Zob. J. S a 1 i j, Erotyka „Pieśni nad pieśniami” w interpretacjach teolo gicznych. „Teksty” 1974, nr 1.
Kiedy poeta [...] łączy ekstazę mistyczną z uw ielbieniem ciała ukocha nej, [...] to naprawdę niesm ak wzbudza
— narzekał A ureli D ro g o szew sk i21.
Nie kieru jąc się ani zachw ytem , ani niesm akiem , sp ró bu jm y zrozu mieć sens tego połączenia. W zakończeniu w iersza pojaw ia się to n w ie loznaczności. Być może w zlot ku nieskończoności jest w yrazem b u n tu męskości przeciw kobiecym pułapkom . Może m askuje duchow e nieza- spokojenie, tak bezpośrednio, z fu rią w yrażone przez Przybyszew skiego w Pentateuchu, albo sk ry w a m izoginizm (dynam iczny w zlot przeciw sta w iony horyzontalnej linii kobiecego ciała, którego jed y n y m celem i p rze znaczeniem jest seksualne zaspokojenie). A może pointa w iersza suge ru je, iż seks p o trafi także rozbudzać tęskn o ty m etafizyczne.
Chcąc dokładniej zrozum ieć osobliwości Tetm ajerow skiego hedoniz- m u w arto porów nać Lubię, k ie d y kobieta... z innym i p rezen tacjam i a k tu m iłosnego w poezji M łodej Polski.
Nie spotykam y zbytniego w yrafinow ania. Najczęściej, jak w życio w ej potoczności, a k t m iłosny w ieńczy serię uw odzicielskich zabiegów: n a jp ie rw uśm iech, w estchnienie, uścisk dłoni, całus, „pragn ienie w szał się ro zra sta ” 22, rozbieranie, zachw yt obnażoną, g ra m iłosna przesło nięta konceptu aln ą w yliczanką dotyków, spojrzeń i pocałunków (A. Lange w Pieśni o pocałunkach jest n ajb ard ziej sk ru p u la tn y — całuje w szy st kim : w estchnieniem , snem , życiem i słow em ; całuje w szystko: od oczu do „śnieżnej czary łona” ; w szędzie: pośród pól, ale i na ulicy, i zaw sze: od p oran k a do głębokiej nocy 23 ; R om uald M inkiewicz w w ierszu P r z y jd ź ,
ukochana nie w dając się w szczegóły zapew nia z pośpiechem : „K ażdy
kolejno kształt nagi u tu lę ” ). W reszcie n a stę p u je kulm inacja, k tó rej in tensyw ność ginie w b an aln y ch ujęciach. Siłę w yrazu osłabiały:
a) bezpośrednia ew okacja uczuć („szał, upojenie, rozkosz n ieskoń czona” (R. M inkiew icz));
b) dosłowność opisu stanów fizjologicznych („tętn a biją m i w sk ro n i / [..,] K rew mózg zalew a, okręgi pąsowe / W zrok oślepiają w k u r czowej agonii” (A. S c h r ö d e r ) ) 24;
c) szablonowe ujęcia podobieństw m iędzy m iłosnym spazm em i ago nią, np.: „Lubieżne ciał spowicie w kurczow ej agonii” (H. Zbierzchow - ski) 25 ;
21 A. D r o g o s z e w s k i , K a z im ie rz P rze rw a -T etm a jer jako liryk. „Biblio teka W arszawska” 1899, t. 1, s. 340.
22 R. M i n k i e w i c z , L isty i pieśni miłosne. W ilno 1922, s. 102. 28 A. L a n g e , Poezje. Cz. 1. Kraków 1895, s. 38—39.
24 A. S c h r ö d e r , Chwila. W : Chwile. Poezje. Kolejne cytaty z tego sam ego utworu.
25 H. Z b i e r z c h o w s k i , Rozkosz. W: Impresje. Kraków 1902, s. 18. K olej n e cytaty z tego samego utworu.
w łonie niech twoim dziecko zginie.
[ ]
Li tylko to, co nie istnieje,
o luba, nie podlega złemu. [P 186—187]
T en k ró tk i u tw ó r o tw iera rozległe m ożliwości in te rp re ta c y jn e . Po w ierzchow na le k tu ra przyw ołuje k o n tek st oczyw isty — m y śl Schopen h a u e ra : lepiej nie istnieć, nie m nożyć bytów , aby w te n sposób nie po w iększać cierpienia. N atom iast m aksim um niezw ykłości m ógłby w ydo być in te rp re ta to r, odpow iadając n a p y tan ie : czy ow a m iłość zm ysłow o ści nie im plikuje jak iejś osobliwej, p e rw e rsy jn ej teologii? P o m ijam y obydw ie sk rajn e możliwości. W ybieram y trzecią in te rp re ta c ję , w y ra ź nie p rzylegającą do tek stu : n a tu ra ln a płodność życia niszczy zm ysłow y tra n s. Praca, p ro k reacja i śm ierć p rze ry w a ją pasm o rozkoszy. N ależy w ięc za w szelką cenę zaprzeczyć praw om życia, zam knąć się w pięknej chw ili, odseparow ać od biologii i p rzem ijania.
U padek kochanków w otchłań nie ilu stru je etycznej w in y, nie m a też nic wspólnego z działaniem pożerającej n a tu ry . Przeciw nie, oznacza odkrycie in ty m n ej i m om entalnej, n ierelig ijn ej „ tra n sc e n d e n c ji” 19. T u w łaśnie, w czystej (autonom icznej) em ocjonalności kochankow ie m ów ią „ n ie ” praw om n a tu ry i n egliżują się z alegorycznych m asek, k tó re (w Pieśni nad pieśniami) czyniły ze zw iązku erotycznego znak h iero g a- m ii i boskiego przym ierza. P rzeciw staw iając „nagą ch w ilę” w italn e m u trw a n iu i duchow ej miłości, T e tm a je r odw racał id ealistyczną h iera rc h ię w artości. To, co zm ysłowe i przyjem nościow e, staw iał po n ad to, co d u chow e i w italn e 20.
W znanym liry k u Lubię, k ie d y kobieta... o d n a jd u je m y bardziej skom plikow aną w ersję apoteozy rozkosznej chwili, rów nież polem iczną wobec tra d y c y jn y c h sy n te z ero tyk i i m istyki. K ochanek, d e le k tu ją c się bogatą gam ą odruchów p a rtn e rk i podczas m iłosnego spełnien ia, w fin ale u tw o ru w ybiega m yślą k u nieokreślonej tran scen d en cji — „w n iesko ń czone p rzestrzen ie nieziem skiego św ia ta ” .
O dbiorca o gustach k o n serw aty w n y ch przyzw yczajo ny b ył do łącze nia m iłosnej nam iętności i m istyki, ale nie akceptow ał łączenia hedo- nizm u z topiką m istyczną.
u A oto uwaga w spółczesnego filozofa katolickiego J. D u r a n d e a u x (W ie c z ność w ży ciu codziennym. Przełożyła L. R u t o w s k a . W arszawa 1968, s. 208): „N iew ątpliw ie jest to [tj. akt miłosny] jedyny moment, kiedy człow iek w sposób całkow ity i pełny dosięga absolutu poprzez doświadczenie doczesne”.
20 Utwór Tetmajera jest n iew ątpliw ie jedną z bardziej oryginalnych spośród m łodopolskich interpretacji Pieśni nad pieśniami. W epoce Młodej P olski poja w iły się również utwory w yraźnie wtórne, które poza tytułem i form alnym u kła dem dialogu nie m iały nic w spólnego z biblijnym pierwowzorem (np. K. K o s i ń s k i , Pieśń nad pieśniami. Kraków 1912).
d) ogólnikowe sakralizacje (,,w z w arty ch p iersiach dyszy / Ciał po plątan y ch żądzą św ięta ta je m n ic a ” (Zbierzchow ski) ).
W finale m iłosnego m isteriu m błogość, znużenie i przesy t w ta p ia ją się w cień śm ierci („w yczerpanie, błoga chw ila ciszy, / Sen długi w szy st
kich zmysłów, uczucie p rz e sy tu ” (Zbierzchow ski) ; „bezkresna cisza... / [...] A w piersiach coś rw ie się... pęka i ... ko n a” (S chröder)).
W iersze eksponujące a k t sek su aln y p rzełam y w ały tabu, czyniły seks tem a te m rów nie godnym lite ra tu ry w y sokoartystycznej (liryki!), ja k b y ły nim dotąd w yidealizow ana nam iętność lu b sen ty m e n ta ln a czułostko- wość. Lecz śmiałość w zakresie tem aty k i nie znajdow ała p o tw ierd zenia w planie w yrażania. C hw ilę m ak sy m aln ej intensyw ności przedstaw iano najczęściej jako konsekw encję stereotypow ych zachow ań eroty czn ych — od flirtu do „sprzęgu m iłosnego”. Sch em at ten pozw alał pow iedzieć „w szystko” za cenę daleko idących uproszczeń. W pospiesznym w ylicza n iu „konspektow o” zarysow anych sytuacji, w stopniow aniu pożądania w edług zasady przyczynow o-skutkow ego n astęp stw a ginęła autonom ia k u lm in acyjn ej chwili, zw łaszcza gdy podm iot liry czny drobiazgow o re lacjonow ał fizjologiczne przeżycia i in sty n k to w n e odruchy.
O dm iennie w liry k u T e tm ajera. D ostrzegam y tu połączenie in ty m n ej bezpośredniości i d ystansu, specyficzną „bezpośrednią pośredniość” . K o chanek je st zarazem uczestnikiem i obserw atorem , a przede w szystkim koneserem , znaw cą rozkoszy, „m istrzem u ży w a n ia ” . W yznanie: „lu b ię” (kilkakrotnie pow tórzone) nie in fo rm u je o ak tu a ln y m p rzeżyw aniu, lecz podkreśla przem ożną p otrzebę zm ysłowej delektacji, w k tó rej odczucie rozkoszy łączy się ze spraw nością reżysera a k tu m iłosnego i z dociekli wością o bserw atora rozsm akow anego w sek retn y ch szczegółach sto su n ku. Ów uczestn ik-o bserw ato r nie re je s tru je bezpośrednio odczuw anych w rażeń, lecz rek o n stru u je „w zorcow y” m om ent rozkoszy. W poetyckim stu d iu m „pięknej chw ili” (można tu m ówić o „akcie poety ckim ” , p o dobnie jak m ów im y o „akcie m alarsk im ” ) tw orzy rzeczyw istość in te g ra l ną, niezależną od konw enansów flirtu i rom ansow ych konw encji, obo ję tn ą wobec p raw n a tu ry , skupioną wokół w artości estetyczn ych u k o n sty tu o w an y ch przez m iłosne przeżycie.
Integralność i absolutyzację „rozkosznej chw ili” w zm acnia stro fa o statn ia, o k tó rej w ieloznaczności już wspom inano. M oderniści z u p o dobaniem opisyw ali obniżenie n a stro ju po stosunku. O bjaw y znużenia i niezaspokojenia m iały potw ierdzać pogląd o zw odniczym c h a ra k te rz e miłości.
Znikło, rozbiegło, rozprysło się!
[...] a Ty tu przy m nie [...], a oczy moje patrzą na Cię jak na coś obcego, dalekiego, tysiące mil ode m nie odległego, [...] czego chcesz ode mnie? Niczego Ci dać nie mogę — co w iąże nas razem? — n ie w iem nawet, co mam z Tobą począć! 26
26 S. P r z y b y s z e w s k i , Requiem aeternam. W : W y b ó r pism. Opracował R. T a b o r s k i . Wrocław 1966, s. 58.
N iekiedy k o n tra st m iędzy rozkosznym napięciem ,,przed” a znuże niem „po” m a potw ierdzać antynom ię: miłość zm ysłowa — miłość id eal na. Po spełnieniu, gdy „żądza gaśnie, zadum a w staje cicha, sm ętna...”
Białe członki tw e w św ietle księżycowym miękną; zapominam, żem rozkosz czerpał z nich zwierzęcą, m yślę tylko, jak białą jesteś i jak piękną...
I żal mi, że oboje nie jesteśm y czyści...
że n ie możesz tak przy m nie z ufnością dziecięcą spać śród lilii na łożu z jaśm inowych liści...
(J. Żuławski, Spisz ju ż) 27
W kontekście całego u tw o ru pow yższe w yznanie nie p rzek onu je o wyższości m iłości duchow ej n ad „zw ierzęcą” . Raczej przypom ina o sła bości i bezradności m ężczyzny, k tó ry bez oporów ulega instynktom , do piero e x post fizyczne zm ęczenie i psychiczny ka tzen jam m er w yw o łują falę sk ru p u łó w i p rag n ien ie czystości.
Podobnych dysonansów i sprzeczności nie dostrzegam y w liry k u L u
bie, k ie d y kobieta... W hedonistycznej chw ili-absolucie poeta scala
e ta p szczytow ania, dynam iczną fazę przeżyć, z fazą statyczną, pełn ą uspokojenia i w yczerpania. M iłośnik-obserw ator u jm u je w jedn ym nie podzielnym dośw iadczeniu p ersp ek ty w ę horyzontalną, w yznaczoną przez linię ciała znużonej kobiety, i w e rty k a ln ą linię lotu m yśli, p rzeb ijającą się ku nieskończoności. Ów w zlot ściśle pow iązany z seksualną rozko szą m ożna uznać za swego ro dzaju kodę m iłosnej sonaty i granicę in tensyw nej chwili. Pogląd ten potw ierdza składnia o statniej strofy. K lu czowe dla całego w iersza słowo „lu b ię” odnosi się nie tylko do przeżyć zm ysłow ych, ale i do tęsk n o ty m etafizycznej, pojm ow anej jako sw oisty „ p ro d u k t” rozkoszy. W całym u tw orze została konsekw entnie zachow a na d om in an ta hedonistyczna. Przekroczenie gran icy m iędzy g rą zm ysłów a igraniem z nieskończonością (co tak oburzało Drogoszewskiego) też zo
stało przedstaw ione z p e rsp e k ty w y konesera-zm ysłow ca.
N aśladow cy T etm ajerow skiej poetyki m iłości już tylko pow ielali fo r m aln y schem at zakończenia (stan w y czerp an ia plus gest w erty k aln y ). Tak np. Zbierzchow ski zam iast finalnego akordu, potw ierdzającego to talność hedonistycznej percepcji św iata, w prow adził rokokow y ozdobnik, niw eczący spójność chw ili upojenia.
A potem wyczerpanie, błoga chw ila ciszy,
[ 1
Drobną rączką spłoniony Amor skrywa lica I puszcza złotą strzałę w bezkresy błękitu.
(Zbierzchowski, Rozkosz)
P ow raca b an aln a opozycja rozkosz—w styd, raczej obca k o n sekw en t n y m hedonistom .
H edonistyczną w izję św iata u w iary g o d n iała spójność poetyckiej kon s tru k c ji p ięk n ej chw ili-absolutu.
J a k ju ż zauważono, m it rozkosznej chw ili tw o rzy ły dw ie w spółza leżne zm ienne: intensyw ność i m om entalność, p rzy czym in ten sy w n ość m iała być ty m silniejsza, im k ró tszy m om ent. W św iecie zdezintegro w anym , pozbaw ionym porząd k u jący ch idei, nie było nic trw ałego. P o szukiw acz trw ały ch rozkoszy przegryw ał, padał ofiarą sam ooszustw a. P raw d ziw y m zdobyw cą m iłosnego szczęścia nie mógł być p a rtn e r sta łe go związku, poniew aż uczestniczył w nieodw ołalnym procesie obum ie ra n ia piękna.
Odtąd patrzyłem i w idziałem co dnia, Jak czas zniszczeniem całował jej lica, Jak piękno gasło niby w m gle pochodnia, A każdy dzień był jak nędzy granica.
N apraw dę zw ycięża ten, k to u m ie ra w m om encie rozkoszy:
Tyś zgonu piękna nie w idział, szczęśliwy,
[...1 [...1
Boś uniósł w oczach zam kniętych na zaw sze Jej nieprzem ienne, nieśm iertelne piękno.
(L. Staff, Zdobycz) 28
Nowa w ersja toposu vanitas v a n ita tu m służy polem ice z tra d y c y j n y m i w zoram i pełni życia. Sensu egzystencji nie w yznacza całość ży ciowej drogi, h arm o n ijn ie zbudow anej z p rzeb y w an y ch kolejno etapów , lecz siła subiektyw nego m om entu.
W lesie jej w łosów błądzę nieprzytomny I niepam iętny, że w szystko przemija.
(Staff, Zdobycz) 28
M łodopolscy hedoniści, podobnie jak Gide, a później P roust, u w a żali, że „nie czas je s t n am d any, ale chw ila” 30. Nie zam ierzali jed n a k (jak P roust) przekształcać chw ili w trw anie. Ocalenie przed ab su rd em p rzem ijan ia odnajdy w ali w u m iejętności delektacji n a jin te n sy w n ie jsz ą chw ilą rozkoszy, niew ażne n aw et, czy u trw alo n ą w pam ięci.
Nie pytaj, czym nas jutro nieznane ugości... Kto m ówił ci, że chw ila jest mniej niż sto lat?
[ 1
Padnij w ramiona moje m iłością om dlałą I pij mądrość rozkoszy, m yślam i bezwiedna. Kto przeżyć jedną chw ilę um ie duszą całą, Temu oddaje całą wieczność chw ila jedna.
(L. Staff, Radość i sm u te k szczęścia i chw ili) 11
28 L. S t a f f , Poezje zebrane. T. 1. Warszawa 1967, s. 858—860 (z tomu W cie niu miecza).
28 Ibidem, s. 857.
80 P o u l e t , op. cit., s. 308.
N iekiedy m otyw carpe diem łączono z gestem m itycznych b u n to w ników, sztu rm u jących niebo i strąconych z niebiosów — P ro m eteusza i Lucyfera. O to ja k b o h a te r sonetu Żuław skiego pociesza uw iedzioną, dziew czynę :
Płakać — cieszmy się raczej! Myśmy niebu skradli rozkosz jego najwyższą, myśmy w jednej chw ili w iek i szczęścia tak błogo, choć szybko przeżyli! Cierpim? — wszakże anieli z niebios niegdyś spadli za to, że się w ażyli piąć do szczęścia szczytu;
my tam byli! — w ięc żyjm y wspom nieniem zachwytu! (J. Żuławski, Ty mnie winisz) 82
H edonistyczny erotyzm różnił się od in n y ch terap eu ty czn o -ew azy j- nych środków z dekadenckiego re p e rtu a ru . Alkohol, opium, tęsk n o ta za śm iercią-w ybaw icielką, w estch nien ia do n irw an y to rem edia odurzające i kojące, osłabiające p ercepcję zm ysłową. N atom iast erotyki hedonistycz ne stw arzały iluzję spotęgow anej siły sensualnego odczuwania. Je d n a k słabością większej części ty ch w ypow iedzi b y ła n a trę tn a deklaratyw ność. Monologi k ieru jące persw azję bezpośrednio do p a rtn e rk i — pośrednio* rów nież odbiorcy n arzu cały ogólną w iedzę o p rzeżyw aniu rozkoszy.
Podaj mi usta!... Chcę dziś w yssać z ciebie Wszystko, co miłość twoja dać m i może...
(Z. Dębicki, Podaj m i usta) 88 A ty, w blaskach mi rozkwieć pąsowe sw e usta — Niechaj życie nam młode przeszumi w noc jedną.
(J. Pietrzycki, Puchar) 84
Ten szczególny „form ulizm ” hedonistycznych erotyków pow odow ał niekiedy przedziw ne niespodzianki. P ojaw iał się np. d ydaktyzm à re
bours, bezw zględny n akaz nieustannego używ ania i bycia m łodym .
Pij w ino, kochaj, pieść na śmierć, dziewczyno I znów pij wino!
[... ]
Hej! wiedz, że smutek jest u nas zakazem:
[... ]
Bo myśmy młodzi i chcemy być młodzi.
(B. Butrym owicz, Szalona młodość) 85
Zam iast m om entu intensyw ności B utrym ow icz przedstaw ił p ro jek t, życia — w iecznej młodości, skąd bez tro sk w ieku dojrzałego, w pro st z ram ion kochanki przechodzi się w nicość śm ierci.
C harak tery sty czn y dla poezji tej epoki n a d m ia r d ek laracji i em ocjo nalnych stereotypów szczególnie raził w liryce, k tó ra m iała p rzed
sta-82 Ż u ł a w s k i , Poezje, t. 1, s. 36.
88 Z. D ę b i c k i , Ekstaza. Lw ów 1898, s. 122.
84 J. P i e t r z y c k i , R efleksy światła. Lwów 1905, s. 19. 85 B. B u t r y m o w i c z , Poezje. Kraków 1897, s. 107—108.
w iać niepo w tarzalny m om ent wzmożonej egzystencji. M oderniści p rag nęli schronić się przed ty ra n ią n a tu ry -c h u c i w w yizolow anej chw ili p ięknych przeżyć. Ale najbezpieczniej czuli się za p a raw an em słów uzna nych za sam oczynnie działające w eh ik u ły doznań i uczuć. Z am iast tra n s pozycji seksu pojm ow anego jako przeżycie zm ysłow ej tran scend en cji („skok” poza praw a n a tu ry i reg u ły społeczne) proponow ali serię słów - -kluczy: „rozkosz” , „szał” , „u p o jen ie”, „żądza”, „dreszcze” , k tó re m iały w prost, bezpośrednio dem onstrow ać siłę przeżycia. W istocie w yrażały one jedy n ie prześw iadczenie o u n iw ersalnej praw dzie p ostaw y hedoni stycznej, nie potw ierdzone przekazem chw ili wzm ożonej wrażliwości.
W omówionej g ru p ie u tw o ró w T etm ajero w sk i e ro ty k Lubię, kiedy
kobieta... stanow i w yjątek . Ale bohaterow ie utw orów T e tm a je ra p rze
kroczyli granicę, k tó rej większość hedonistów nie zauw ażyła, granicę m ięd zy sensualnym u pojen iem a estety zu jącą delektacją.
W kręgu mitu Pigmaliona
Pośród zachw ytów i głosów oburzenia jeden Irzykow ski najw cześ niej zauw ażył, iż w ero tykach T etm ajera
nie ma w cale [...] pulsującej, szczerej zm ysłowości. [...] to będzie grecko-posągo- w o-sienkiew iczow ska zm ysłowość [...], a chodzić będzie w niej tylko o kreśle nie tego, co jemu się zdaje succus rei, tj. namiętność. Tymczasem w zm ysło w ości szczerość nie obejdzie się bez brutalności, bez nazw*®.
Irzykow ski ganiąc T e tm a je ra m im o woli dotknął w ażnej kw estii dla zrozum ienia m łodopolskiego hedonizm u, m ianow icie w skazał dw a od m ienne style erotyki: „szczery, bezpośredni” i „grecko-posągow o-sien- kiew iczow ski” , estetyzujący. J e d n a k a u to r Paluby, powieści tak podej rzliw ej wobec em ocjonalnych stereotypów , nie dostrzegł tym razem , iż tzw. „szczera zm ysłowość” w poezji m odernistów polegała najczęściej na im itow aniu życiow ych banałów , n a epatow aniu odbiorcy sw oistym „stylem zm ysłow ym ” . N atom iast dość pogardliw ie p o trak to w an y przez Irzykow skiego drugi sty l zmysłowości w y rażał ch arak te ry sty c z n e dla w rażliw ości dekadenckiej odw artościow anie rzeczyw istości i w strę t do n a tu ry . Zmysłowość „grecko-posągow a” izolowała (i chroniła) Erosa w sferze sztuczności (artificiel) i w y rafin ow an ej „mózgowości” (cérébra-
l it é ) 37.
89 Sąd K. Irzykowskiego z 1897 roku. Cyt. za: K. W y k a , Młoda Polska. T. 1. Kraków 1977, s. 277—278. O estetyzującym erotyzm ie Tetmajera zob. też uwagi J. K r z y ż a n o w s k i e g o (wstęp W: K. P r z e r w a - T e t m a j e r , Poezje w y
brane. Wrocław 1968, s. X X XV III—X XXIX . BN I 123). W spomina on także o zw iąz kach poety z parnasizmem (ib id e m , s. X LIX —L).
87 Jak pisze M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a (S ym bolizm i sy mbolika w po e z j i Młodej Polski. Teoria i praktyka. Kraków 1975, s. 344—345) : „Ideał artificiel, sztucznej natury” jest przede w szystkim „sym bolem buntu przeciw prawu
prze-H edonizm arty fic ja listy c zn y zastępow ał intensyw ność seksu analizą w rażeń w yw ołanych przez jakości estetyczne, prom ieniu jące z p rzed m iotu pożądania. D ynam ikę m iłosnego a k tu zastąpiła ko n tem p lacja cia- ła-posągu, ciała — dzieła sztuki, um ieszczonego niekied y w sztucznym a rk a d y jsk im pejzażu. M om ent upojenia, dionizyjskiego szaleństw a za m ieniał się w apolliński spokój zachw ytu w yw ołanego uprzedm iotow io n ą cielesnością.
Na arty fic ja listy c zn ą ero ty k ę Młodej Polski znaczący w pływ w y w a rł parnasizm . Théodore de B anville i Leconte de Lisie naw iązyw ali do a n tycznego ideału piękna, w k tó ry m zgodnie z tra d y c ją W inckelm annow - ską dostrzegali przede w szystkim „szlachetną prostotę i spokojną w iel kość” 38.
Leconte de Lisie w Poèmes antiques n am iętnej C yprydzie przeciw staw iał W enus z Milo, „sym bol p orządku i harm onii u n iw e rsa ln e j” 39. Posąg bogini jest rów nież dowodem doskonałości k u n sztu arty sty . Rzeź biarz, p e try fik u jąc ciało w niezm iennej form ie, w yzw ala je od n a m ię t ności i przem ijania, w yjaw ia w kształcie posągu w ieczną ideę rad o sn e go spokoju.
W siłę, w geniusz obleczon najśw iętszy marmurze, O bogini zwycięska, urodą wspaniała,
Błyskawicy, Harmonii dorównasz naturze;
[ · 1
Nigdy szloch w twojej piersi kamiennej n ie gościł Ni płacz ludzki nie przyćmił blasku twej urody.
[...1
Spraw, niechaj złotym rytm em m yśl moja w ypływa, Jako do kształtnej formy kruszec w yciekł b o sk i40.
U tw ó r de Lisle’a, zaw ierający apologię piękna zaklętego w m a rm u rze (,,poème de m a r b r e ”) 41, m ożna uznać za wzór tej odm iany m łodo polskiej poezji erotycznego hedonizm u, w której dom inow ał „kom pleks P igm aliona” . Z „kom pleksem P ig m alio n a” w iążem y tak ą sy tu ację
poe-m ijania, sypoe-mbolepoe-m opozycji wobec Natury, w której nie w szystko jest godne po chw ały, z której podstawowym prawem: śm iercią, nie można się pogodzić. Jest sygnałem oznaczającym zatrzym anie się czasu”. W edług M. P r a z a (Z m y s ł y , śm ierć i diabeł w literaturze romantycznej. Przełożył K. Ż a b o k l i c k i . War szaw a 1974, s. 288) dekadencki artyficjalizm jest formą „sadystycznego zn iew ole nia natury”. Zob. też J. P i e r r o t , L ’Imaginaire décadent (1880—1900). Paris 1977.
33 J. J. W i n с k e 1 m a n n, Myśli o n aśla downictw ie greckich dzieł w m a la r s t w i e i w rzeźbie. Przełożyła O. D o b i j a n k a - W i t c z a k o w a . W: Filozofia
niemieckiego Oświecenia. W arszawa 1973, s. 495.
ss P. M a r t i n o , Parnasse et Sym bolism e (1850—1900). Paris 1925, s. 52. 43 L. d e L i s i e , Wenus z Milo. W: Poezje. Wybrał i opracował J. S t r a s b u r g e r. Warszawa 1980, s. 96—97 (tłum. К. К n o t he ) .
tycką, gdzie głów nym ośrodkiem estetyczno-erotycznych w zruszeń je st kobiecy p o rtre t (akt) lub posąg.
Poeci Młodej Polski odkryli erogenność dzieł sztuki. N ajprostszym sposobem ożyw iającym erotyczne treści obrazu b y ła ekfraza, poetycki opis dzieła m alarskiego. W podobnych opisach nie ty le szło o p rzek ład w alorów obrazu n a język poezji, ile raczej o w zbudzenie przekonania, iż arcydzieło je st najdoskonalszym p rzekaźnikiem erotycznego dośw iad czenia, źródłem delectatio amorosa.
Uw agę konesera skupiały w artości estety czn e podziw ianego dzieła i one w łaśnie pozw alały naw iązać in ty m n y i k o n tem p lacy jn y k o n tak t z pięknem kobiecego ciała. W w ierszu T e tm a je ra Danae Tycjana obser w a to r obrazu id en ty fik u je się z p ersp e k ty w ą w idzenia nie p rzed staw io nej przez a rty stę postaci pożądliwego Zeusa.
N agie jej ciało w idzi i błękitu
jej w ielkich cudnych źrenic blask przymglony, senny, wśród boskiej rozkoszy zachwytu.
(Danae Tycjana, P 386)
E kfraza stała się okazją do przed staw ien ia „w iecznej” chwili zm y słow ej przyjem ności.
O bserw ator Ledy, posągu M ichała A nioła, p rz y jm u je p u n k t w idzenia zn am ienny dla m łodopolskiego Pigm aliona. J e st m arzycielem , k tó ry b ie r nie poddaje się erogennej atm osferze em an u jącej z obrazu.
Nagości owej prom iennego czaru
w żadnym się słow ie w ypow iedzieć n ie da; m yśli się mroczą od zm ysłów pożaru i od rozkoszy, jaką czuje Leda.
(Leda, P 204)
O bserw ator im aginacyjnie uczestniczy w rozkosznej chw ili uw iecz nionej przez renesansow ego m istrza. N ie ożyw ia postaci jak w p ierw o t n ej w ersji m itu Pigm aliona, lecz naw iązując in ty m n ą więź z przedm io tem podziw u zostaje „w ch ło n ięty ” przez rzeczyw istość obrazu. W yobraź nia erotyczna pobudzona w yglądem dzieła zam yka m arzyciela w św ię cie zm ysłowości całkow icie izolow anym od rzeczyw istości pozaartysty cz nej. A ktyw ność m arzyciela ogranicza się do p asy w n ej kontem placji do skonałego piękna, nie usiłu je zaw ładnąć podziw ianym przedm iotem , nie wzbogaca go ani nie przekształca. Jak ież bowiem a try b u ty piękna moż na dodać do k ształtu doskonałego?
R om antycy i m łodopolscy w yznaw cy „religii m iłości” kreow ali obraz ukochanej, n ato m iast h edonista-P igm alion ulegle poddaw ał się aurze em anującej z obrazu, posągu, ry su n k u . Spotkanie ze zm ysłow ym ideałem kobiecości przedstaw ionym w dziele sztuk i w yw oływ ało emocje siln iej sze niż k o n ta k t z żyw ą kochanką, pobudzało m arzen ia i sugerow ało ich spełnienie (nie zakłócone kap rysam i ciała) w p ercep cji jakości estety cz nych.
I co się komu kiedy marzyć śmiało w snach najgorętszych o kobiecym pięknie: tu ma w cielon e ręką mistrza śmiałą.
S tro n ą ak ty w n ą, nadaw cą w rażeń i w zruszeń jest dzieło odsłania jące istotę „czystego”, nagiego” piękna, rozkoszny azyl, w k tó ry m rzą dzą reg u ły sztu k i klasycznej.
Skoro ciała kobiet zaklęte w posągach i uw iecznione na p łó tn ach po zw alały hedonistom um knąć przed o krucieństw am i n a tu ry i zam ienić u lo tn ą chw ilę seksualnego upojenia na trw ały , ocalony z p u łap ek czasu stan eroty czn ej fascynacji, czyż zatem m łodopolscy Pigm alioni p rag n ęli ożywić swe G alatee? Nie! W poezji M łodej Polski sp otykam y częściej in w ersję m itu: A nty-P igm alion nie pragnie ożywić sztucznego piękna, lecz dąży do p e try fik a c ji żyw ej kobiety w k sz ta łt posągu.
Teorię m iłosnej p e try fik a c ji m oderniści mogli odnaleźć u T héophile’a G au tiera, ulubionego pisarza parnasistów .
Patrzałem na m iłość w św ietle starożytności coś niby na bryłę m niej lub w ięcej doskonałej rzeźby. ([...] piersi dobrze osadzone i o dobrym zarysie, linia bioder spływ a dość krągło, ramiona pulchne i dobre w typie. Z tej kobiety byłby niezły model, warto by z niej odlać to i owo. Kochajmy ją.
Zawsze byłem taki. Mam dla kobiet spojrzenie rzeźbiarza, nie k och an k a42.
Je d y n y m m an k am en tem posągu jest znieruchom ienie (ta ,,im pred i-
bilité”, k tó rą z kolei wysoko cenił de Lisie), zmusza bow iem patrzącego
do p rze ry w a n ia ko n tem p lacji i zm iany p u n k tu w idzenia w celu o d k ry cia w szystkich w alorów podziw ianej postaci.
Kobieta ma nad posągiem tę niezaprzeczoną przewagę, że obraca się sama w stronę, w którą sobie życzysz, gdy statuę trzeba obchodzić dokoła i dobie rać punkt w idzenia — co jest nużące 48.
W podtekście erotycznej p e try fik a c ji łatw o dostrzec lęk przed n a tu rą, obaw ę przed niespodziankam i życia.
Rozumiem doskonale posąg, nie rozumiem człowieka; gdzie zaczyna się życie, staję i cofam się bezradny, przerażony, jakbym ujrzał głow ę M edu zy44.
W podobną m otyw ację, choć w yrażoną nieco oględniej, uzbroił sw e- go Pigm aliona Adam A snyk. W praw dzie jego b o h a te r p ró bu je ożyw ić G alateę, lecz w końcu o d kry w a w artość petry fik acji: posąg jest znakiem wieczności, nieprzem ijalności piękna, pełni w ażną fu n k cję m oralną i w y chowawczą, odwodzi od „żądzy” , k ieru je k u „pięknościom d uch a” 45.
42 G a u t i e r , Panna de Maupin, s. 222. 48 Ibidem, s. 231.
44 Ibidem, s. 275.
45 Zasadnicza różnica m iędzy Gautierem a A snykiem czy Langem polega na tym, że autor Panny de Maupin w ielb i w posągach piękno pogańskie („Chrystus nie zjaw ił się dla mnie; jestem poganinem jak Fidiasz i A lcybiades” (s. 221), na tom iast według Asnyka i Langego petryfikacja uobecnia ideał etyczny i m eta fizyczny.
Ty będziesz niebios jasnym objawieniem , Przed którym dzikie plemiona uklękną, Czcząc w tobie boskie, nieśm iertelne piękno. Piękność w ystąpi jako nowa siła,
Co ponad żądzę zmysłową, namiętną, Serca pokoleń będzie podnosiła.
(A. Asnyk, Pigmalion) 46
Nieco później A ntoni L ange podobnie (ale już bez akcentów m o ra lizatorskich) p ro jek to w ał „posągow y”, „ m a rm u ro w y ” k sz ta łt wieczności.
Do spokoju m y dążym. Spokój jest w marmurach. W marmury się przemienić, w granit przelać ducha! Zamknąć się w nieśm iertelnych liniach i konturach!
(A. Lange, Rozmyślania, LIV) 47
A m łody K asprow icz ta k opiew ał powab dziew czyny w yzw olonej od niepokoju p rag n ień i przy p ły w ó w nam iętności:
I oto leży w yrzeźbiona w głazie, Na wpół odziana, na w spół odsłonięta, Nęcąca w dziękiem dziewiczych obnażeń; Jej twarz nam iętnej n ie podlega skazie I pierś nadm iarem pragnienia n ie wzdęta.
(J. Kasprowicz, Chwila zadumy) 48
Jeśli pojaw ia się w y raźn e pragn ien ie ożyw ienia posągu, to p rzy b ie ra form ę reto ry czn ej apo stro fy (np.: „O zejdź z m arm u ró w tw ego po stu m en tu , / A frodis b iała!” ), k tó ra jest tylko ozdobnikiem w ypow iedzi w y rażającej fascynację pięk n em posągów w kom ponow anych w idyllicz n y ogród (Ogród lesbijski, P 360).
G dy m arzenia n ad ają posągowi pozór cielesności („Nie wiem , jaki czar ta jn y ożywił głaz chłodny. / Posąg m iłością dla m nie żył w to złote rano...” (L. Staff, S k a r b y ) 49), to ów cud tylko potw ierdza intu icję este ty, że k o n ta k t z pięknym p rzedm iotem przynosi w ięcej szczęścia niż spot k anie z żywą osobą.
Ja św iętem marzeń pustki napełniłem wnętrze... A raz szukając próżno w yśnionej, jedynej, Posąg dziewczyny-m ujrzał na cokołu piętrze Stojący w lesie... Usta wśród tęsknot godziny W biel stóp jej wpiłem ... Były gorące... gorętsze
Niż stopy kochającej i żywej dziewczyny... (Staff, Skarby)
48 A. A s n y k , Poezje, W arszawa 1974, s. 527.
47 A. L a n g e , Rozmyślania i inne wiersze. Wybrał i w stępem poprzedził J. P o r a d e c k i . Warszawa 1979, s. 106.
48 J. K a s p r o w i c z , P ism a zebrane. U tw o r y literackie. T. 1. Opracował A. L o t h . Kraków 1973, s. 111.
M arzenie i sztuka okazują się w artościow sze niż rea ln a więź m iędzy dw ojgiem osób.
A rty fic ja lista inaczej p a trz y ł na kobietę niż łowca p ro sty c h p rzy jemności czy cnotliw y m ałżonek. W żyw ej postaci dostrzegał albo od bicie p raw zo ru piękna, albo piękno k o n k u ru ją c e z najdoskonalszym i dzie łam i a n ty k u i renesansu. Fascynow ały go zawsze w artości estetyczne, nie n atu ralisty czne. W miłości nie szukał an i jedności istot (m it andro
g y n e ), ani fizycznego spełnienia. Nie k o jarz y ł też zmysłowego p iękn a
G alatei (jak niedaw no jeszcze A snyk) z „w ieczystą ducha pięknością” , z doskonałością etyczną. Dla m łodopolskiego hedonisty miłość zam ykała się w e w rażeniach w yw ołanych pociągającym widokiem . M ógłby pow ie dzieć: m iłość jest spojrzeniem . S pojrzeniem p e try fik u jący m , k tó re po dziw iając „żyw y id eał”, dąży — poprzez p ro je k c ję na żywioł kobiecości klasycznej form y — do opanow ania owego żyw iołu.
Tak p a trz y ł na Eunice P etroniusz, arcy w zó r d ek ad enta w sty lu „rzym - sko -v erlain e’ow skim ” 50.
Patrz sam: czy Praksyteles, czy Miron, czy Skopas lub Lizyp stworzyli: kiedy cudniejsze linie? Czy na Paros lub w Pentelikonie istn ieje podobny marmur, ciepły, różowy i rozkochany? 61
A oto spojrzenie m odernisty:
A każdy ruch jej tak d ziw nie jest m iękki, I takiej gracji biją z niego czary,
Jakby spod twórczej Praksytela ręki Gejzer arcydzieł buchał na św iat szary.
(W. Wolski, Ronda pu rpurow e i egipsko-złote) 52
Zgodnie z poglądam i W ilde’a (nie sz tu k a naślad u je życie, lecz życie sztukę) m łodopolski A nty -P ig m alion nie szu k ał w dziełach tra n sfo rm ac ji życia, lecz w żyw ych ciałach dostrzegał k o n k rety z ac ję estetycznego idea łu. Oto skojarzenia, w yw ołane w idokiem dziew cząt g rający ch w piłkę:
Zda się, że marmurowych dryjad lud w esoły Ożył nagle, rzuciwszy kam ienne cokoły, I w skrzesił na chw il kilka cudowny sen grecki.
(L. Staff, Gra w piłkę) 5S
Z „pigm aliońskim ” porów naniem doskonale harm on izu je p o rtre t
v o y e u r ’ a.
A lubieżny, zbudzony z snu sylen zdradziecki Oklaskuje je skryty w poplątane bluszcze, Gdzie fontanna, spadając, jak oklaski pluszcze...
80 Zob. R. Z i m a n d, „D ekadentyzm ” w arszaw ski. Warszawa 1964, s. 56: „De kadent i dekadentyzm rozumiane w w ersji rzym sko-verlaine’owskiej (jam jest ce sarstwo... itd.) oznaczać by m iały arystokratyczną (w sensie arystokratyzmu du cha, a nie pochodzenia), więdnącą kulturę przesytu, bezw olny estetyzm ”.
51 H. S i e n k i e w i c z , Quo vadis. W arszawa 1982, s. 226. 82 W. W o l s k i , Mare tenebrarum. W arszawa 1912, s. 62. 83 S t a f f , Poezje zebrane, t. 1, s. 747 (z tomu U śm iechy godzin).
Podobne w ypadki voyeu ry zm u (zob. też u W. W olskiego: „Pieszczę w zrokiem , jak boa przyczajony, sen n y / [...] Spoza czarnej opony chłonę w żądzy szale / W schodnią, w onną, złocistą baśń tw ojego ciała” ) 54 u zna w ane przez klasyfikatorów dew iacji za w yraz tłum ionego, niezaspoko jonego seksualizm u m ożna też in te rp re to w a ć jako p rag n ien ie d y sta n su w obec „zw yczajnych” przeżyć zm ysłow ych, jako postaw ę „obcego” , „w i dza”, k tó ry dlatego odczuw a rozkosz obserw ując intym ność innych, po niew aż nie m usi uczestniczyć w biofizycznych asp ektach miłości.
M łodopolski h edonista najczęściej przesłaniał dw uznaczności voyeu ry zm u m aską sakralnego podziw u, p rzy b ierał pozę poganina uległego bogini miłości.
Temu, co rzeźbił W enus Pięknotyłą, tw oje się ciało przed w iek am i śniło, a nigdy przez liść blady róży białej półton karminu nie prześw iecał piękniej ni się czarowniej kiedy uśm iechały
dwa śnieżne wzgórki słońcu... Patrz — i klęknij. (Kallipigos, P 389)
W idok obnażonej dziew czyny nie p row okuje do seksualnego zbliże nia, lecz przybliża k o n ta k t z daim onionem a rty stó w H ellady, z arche ty p em piękna. W łaściw ie źródłem zm ysłow ej pełni przeżyć nie jest pięk ne ciało, lecz Ciało-Piękno, estety czn y a b s o lu t55. T etm ajerow sk i koneser p iękn ych ciał jakby s y tu u je się poza k u ltu rą judeo-chrześcijańską. Do św iadcza pogańskiego m istycyzm u (apollińskiego, nie dionizyjskiego jak b o h aterzy Przybyszew skiego), spływ a n ań łaska W enus 56, odczuw a zm y- słow o-duchow ą harm onię, jak
54 W o l s k i , Mare tenebrarum, s. 57,
55 O popularności estetyzującego i „petryfikującego” spojrzenia świadczy m.in. w ypow iedź autora albumu śm iałych, jak na ow e czasy, aktów kobiecych W. K ł o s o w s k i e g o (Kobieta i je j wdzięki. Warszawa 1905, s. 18) : „podczas patrzenia z zachwytem na piękną kobietę n ie pow inniśm y odczuwać ani na ch w ilę płcio w ego podrażnienia. Nie ma bowiem w takim wypadku najm niejszej różnicy m ię dzy pięknością kobiety a pięknością przecudnego utworu sztuki, jak np. rzeźby lub obrazu [...], patrzenie na piękną kobietę ma w sobie z obserwacji czegoś w iecz nego”.
58 O „religii” W enus traktowało dziełko P. P i o b b a (Moralność rozkoszy. Wenus, magiczna bogini ciała. Przekład z włoskiego. W arszawa 1910), w którym autor z w ielką pieczołow itością starał się zrekonstruować istniejącą rzekomo ongiś obrzędowość i etykę hedonizmu. Wenus Tetmajera bliższa jest „Afrodycie n ie biańskiej” niż „Afrodycie w szetecznej” (ale identyfikację z tą pierwszą uniem ożli w ia programowy estetyzm, dominujący w obrazie Tetm ajerowskiej Wenus). P la tońskie rozróżnienie dwu postaci bogini m iłości odgrywało ważną rolę w pismach W. S o ł o w i o w a (S m ysł liubwi, 1892) i J. N. B i e r d i a j e w a (N owoje rieli- gioznoje soznanije i obszczestw iennost’, 1907). Zob. też szkic M. Ł o p u s z a ń s k i e j Typ kobie ty współcze sn ej w n ajnow szej pow ieści naszej („Pogląd na Ś w iat” 1902, .nr 3).
[...] ci rzeźbiarze, co Wenus promienną niegdyś w paryjskim marmurze kowali, chodzili cisi, senni m iędzy ludem — oni w idzieli cud i żyli cudem...
(Ekstaza, P 392)
Nie p ró b u je zaw ładnąć p a rtn e rk ą , ani też nie usiłuje, jak b o h a te r erotyków idealistycznych, „uściskiem sp o jrzeń ” sięgnąć „głębin jej d u szy”. W nagim ciele dostrzega grę czystych form , przeżyw a sy n estezyj- ną jedność w rażeń m uzycznych, plastycznych i erotycznych, o d k ry w a h arm o n ijn y ra j — pow iedzm y paradoksalnie, „zm ysłow ej idealności”.
N ie widzę, słucham cię oczyma, biała! Nagości twojej lin ie i kolory
w hymn mi się łączą jeden różnowzory, w muzykę kształtu, w pieśń twojego ciała... Melodią jesteś i harmonią cała!
(Ekstaza, P 392) 57
U tożsam ić fizyczne w alory kob iety z w artościam i estetycznym i, w k on krecie ciała dostrzec odbicie p raw zo ru piękna, doznać podw ójnego olśnie nia: ujrzeć żyw ą boginię i uposągow ione ciało, w yłączone na m om ent spod p raw n a tu ry dzięki estety zu jącem u sp ojrzeniu — oto p raca w yo b raźn i a rty fic ja listó w A nty-Pigm alionów . Spojrzenie p e try fik u jąc e cie lesny k o n k ret zarazem ożyw iało ideał Piękna. Dość naiw nie więc b rzm ia ło p y tan ie sug eru jące a lte rn a ty w ę : posąg czy żywa dziew czyna?
I cóż jest lepiej śród życiowych fal? Patrzeć na posąg nieruchom o w ieczny Czy ścigać uśm iech dziewczyny serdecznej, Co mija szybko i odchodzi w dal? —
(A. Lange, Posąg i dziewczyna) 58
W Ekstazie, w Kallipigos i w in n y ch „antypigm aliońskich” ero ty k ach T e tm a je ra na powyższe p y tan ie odpow iadają obrazy zbudow ane zgodnie z zasadą m etafo ry czn ej id en ty fik a c ji ciała i rzeźby: posąg ciała, ciało posągu, żyw y (tańczący) posąg, ciało-m elodia itp. Ciało będące odbiciem m itycznego w zoru zyskuje szczególną w artość i autonom ię. Nie jest przedm iotem sek sualnych p rag n ie ń ani znakiem odsyłającym gdzie in dziej, poza w y odrębniony o b raz zm ysłow ej harm onii. F u n k c jo n u je jako
erotyczn o-estetyczn y absolut, w arto ść sam a w sobie, bez ko n tek stu ety cz nego, bez pow iązań z n aturą.
57 W enus Tetmajera (przykład apollińskiej religii „postaci”, która jest „kon tem placją czystych form ”, „obserwacją postaci”) jest przeciwieństw em Astaroth Przybyszewskiego (przykład dionizyjskiej religii „popędu”). O wspom nianych w y żej typach religii zob. G. v a n d e r L e e u w , Fenomenologia religii. Przełożył J. P r o k o p i u k . Warszawa 1978, s. 654—656.
58 A. L a n g e , Pocałunki. W arszawa 1926, s. 25. 8 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1990, z. 4