Ryszard Nycz
Gest śmiechu : z przemian
świadomości literackiej początku w.
XX (do pierwszej wojny światowej)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/4, 45-70RYSZAR D NYCZ
GEST ŚM IECHU
Z PR ZEM IA N ŚW IADO M O ŚCI LITER A CK IEJ PO C ZĄ TK U W. X X (DO PIERW SZEJ W O JN Y ŚW IATOW EJ)
J est [...] czas p łaczu i czas śm iech u , czas narzek an ia i czas tań czen ia, czas rozrzucania k am ien i i czas zb ieran ia
[..·].
(E klezjastes, 3, 4)
Oblicze przejściow ej fazy M łodej Polski nie ry su je się n a z b y t w y ra ziście. O pozycyjne m odele k u ltu ry tego okresu: m odernistyczny i socjal- n o -narodo w y 1, w raz z odpow iadającym i im ty p am i postaw artystycznych, nie dostarczają w ty m p rzy p ad k u dostatecznie adekw atn ych narzędzi opi su i zadow alających d yferen cjacji; sam e p rzy b ie ra ją now e form y a w iele doniosłych dla ow ych la t zjaw isk um y ka najczęściej w yprow adzanym z n ich klasyfikacjom . S pecyfikę tego czasu wyznacza, jak się zdaje, szeroko p o jęta polem ika z m odernizm em (w rozum ieniu K. Wyki). W procesie przezw yciężania m odern isty czn y ch wzorów, zrodzonym i ro zw ijany m po czątkow o w ram ach drugiego m odelu (przykład: twórczość W yspiańskie go), przejściow a faza o kresu stanow i etap o drębny i ważny.
N a literack im ry n k u około r. 1910 p ojaw ia się szereg publikacji p ro zatorskich i poetyckich (książkow ych lub pom ieszczonych w czasopismach) świadczących o p ostaw ie odm iennej od dotychczasow ych. Coraz pow szech n iej daje się odczuć zm ęczenie dom inującym kanonem „literackości” . Po o kresie akceptacji je s t to faza repulsji. N ajogólniej mówiąc, proces po stępow ał w dw óch k ieru n k a ch : zwiększonego rygoryzm u wobec pew nych zasad poetyki (n ajjask raw iej przejaw iającego się u epigonów) oraz ich zakw estionow ania w ram ach tejże poetyki. D la tego drugiego n u rtu cechą szczególnie c h a ra k te ry sty c z n ą było u stalen ie się przeciętnej n orm y sty li stycznej jako w łaśnie n o rm aty w n ie „nieczy stej” , przekraczającej n ie je d
Z am ieszczone tutaj rozp raw y: R. N ycza, W. B oleck iego, K. D ybciaka, J. P a w ło w sk iego, A. S ob o lew sk iej — p o w sta ły w P ra co w n i P o ety k i H istorycznej IBL P A N .
1 Zob. K. W y k a , S tu le c ie p o k o len ia M ło d e j P o lsk i. W : Ł o w y na k r y te r ia . W arszaw a 1965.
nokrotnie, np. u M icińskiego czy Licińskiego, u trw alo n e granice dopu szczalnych efektów arty sty cznych i aprobow anych odchyleń od m oder nistycznej konw encji języka literackiego. Innym p rzejaw em tej samej sytuacji historycznoliterackiej było w ystępow anie w u tw orach jednego pisarza cech epigenicznych i protogenicznych 2. W reszcie zjaw isko to m o żna prześledzić rów nież n a przykładzie przem ian zachodzących w tym okresie w stosunku do m odernistycznych an ty no m ii: wzniosłości i śm iesz ności, w ysokiej lirycznej em fazy i niskich tryw ialno-kom icznych reali zacji.
J e s t to z w ielu w zględów graniczny m om ent pozytyw ej recepcji mo dernistycznych wzorów. M aria G rossek-K orycka, m ed y tu jąc n ad gen eral nym „przew artościow aniem w arto ści”, zauw aża podobne zjaw isko także n a teren ie sztuki.
P ięk n o [...] m u siało ustąp ić p ierw szeń stw a form om m ocnym , dalekim od w szelk iej harm onii geom etrycznej, które niep rzeb ran a w od m ianach B rzydota zaw d zięcza m ądrej n iep ra w id ło w o ści i n ielogiczn ości rysunku. F orm y jej przez to p osiadając daleko w y ra zistsze rysy, m ocniej podk reślon e, lepiej w y p o w ia d a ją Ż ycie. D ziw aczn ość i nadsp od ziew an ość lin ii dosadniej oddaje charakter — jest jego siln iejszą ek sp resją — która n ajw yższej p otęgi d osięga w P o tw o r n y m 3.
Rozważania o śmiechu i geście
Z nam ienne dla świadom ości epoki teorie kom izm u są zbyt dobrze znane 4, by je tu ta j szczegółowo rozważać. P rzy p om nijm y więc tylko, że dla S chopenhauera istota śm iechu albo, inaczej m ówiąc, przeżycia ko m icznego polegała n a nagłym spostrzeżeniu niezgodności m iędzy poję ciem, objaw em a odpow iadającym m u przedm iotem . W propozycji N ie tzschego, znanego przede w szystkim ze swej teorii tragedii, podkreślone zostało szczególnie am biw alentne znaczenie śm iechu, k tó ry może być n i- hilistycznym narzędziem ostatecznej dem askacji w szelkich w artości i r a dosną, biologiczną afirm acją istnien ia; n egacją św iata i zgodą n a świat. Z tej dw uznacznej fu n k cji śm iechu N ietzsche w ysn uw ał konsekw encje odnośnie do postaw y i roli prześm iew cy.
B yć m oże, iż tu w ła śn ie od k ryjem y jeszcze d zied zin ę naszego w y n a l a z - k u, dziedzinę, w której zdobyć się m ożem y jeszcze na orygin aln ość, na przykład jako parodyści d ziejów św ia ta i a rlek in y B oga — acz n ic d zisiejszego nie m a przed sobą p rzyszłości, to jed n ak śm iech nasz m oże m ieć ją w ła ś n i e 5.
2 T erm in y te w p ro w a d ziła M. G r z ę d z i e l s k a (w stęp w : F. F a l e ń s k i , W y b ó r u tw o ró w . W rocław 1971, s. CXI. B N I 202).
3 M. G r o s s e k - K o r y c k a , M e d y ta c je . S y n te z a w sp ó łc z e sn o śc i. T. 1. K ra k ów 1914, s. 25.
4 P rzegląd teorii kom izm u znaleźć m ożna w pracach: B. Z a w a d z k i , P r z e g lą d k r y ty c z n y w a ż n ie js z y c h te o r ii k o m izm u . „Przegląd F ilo zo ficzn y ” 1929. — B. D z i e m i d o k : O n ie k tó ry c h teo ria ch k o m izm u . „A n n ales U n iv ersita tis M a riae C u rie-S k łod ow sk a” 1961; O k o m izm ie . W arszaw a 1967.
5 F. N i e t z s c h e , P o za d o b re m i złe m . P rzeło ży ł S. W y r z y k o w s k i . W yd. 2. W arszaw a 1907, s. 180.
W reszcie koncepcja Bergsona, w iążąc kom izm ze sztucznością, a u to m atyzm em żyw ych istot, a śm iech z p ersw azy jn ą reak cją społeczną n a to odchylenie od norm pow szechnych, prow adziła często do dwóch w arian tów in te rp re ta c y jn y c h : jed n i podnosili rep resy w n ą fun kcję społecznego śm ie chu, in ni dostrzegali w tej reakcji obronę w iecznej zmienności, nowości i dynam iki życia przed popadnięciem w skostnienie i m echaniczność.
N ajam b itn iejszą chyba próbą (choć ograniczoną do szczegółowego p ro blem u) b y ła n a polskim gruncie koncepcja K arola Irzykow skiego. W a rty kule Z do b nictw o w poezji dokonuje on w stępnie krótkiego przeglądu ow oczesnych stanow isk w tej spraw ie; refe ru ją c m ianow icie m. in. po glądy B ergsona, Crocego, Freuda, Lippsa, przeprow adza jednocześnie ich refu tację. Z daniem Irzykow skiego koncepcja Bergsona, acz in teresu jąca ze w zględu n a jego filozofię, nie w ystarcza do popraw nego opisania zja w iska kom izm u; najdoskonalsze współcześnie w y jaśnien ie problem u dał Lipps: śm iech czysto d estru kcyjn y , nihilistyczny, jest bezw artościow y, a n aw et szkodliw y — w hum orze w in n a się dokonać reh a b ilita c ja w y śm ianej w artości. J a k podkreślał a u to r P ałuby, jego w kład do tych badań polegał przede w szystkim n a rozw inięciu m yśli o istotnym pokrew ieństw ie n astęp u jący ch zjaw isk: dowcipu, m etafory, języka poetyckiego oraz p ro cesu tw órczego w ogólności. I w dowcipie, i w m etaforze działa analo giczny m echanizm zatoru psychicznego (zbadany przez Lippsa), jednakże sam dowcip nie posiada jeszcze w artości artystyczn ej — zyskuje ją do piero przem ieniw szy się w hum or, k tó ry jest tak ą grą m iędzy w artościam i, gdzie zdegradow ana w artość zostaje ostatecznie poddana reh ab ilitacji (przykład D on Kichota). H um or przy ty m definiow ał Irzykow ski szeroko, obejm ow ał on bow iem „i ironię, i satyrę, h u m o r rozpaczy i h um o r boha terstw a, h um o r n ieba i p iek ła ”.
Dla podk reślen ia analogii m iędzy hum orem a m etaforą nazyw a Irzy kow ski tę o sta tn ią „pow ażnym dow cipem ”. M etafora m ierzona w katego riach arty sty czn y ch okazuje sw ą bezsporną wyższość nad dowcipem , rozw ażana zaś w k ategoriach społecznych u stęp u je pierw szeństw a dowci powi. Różnica m iędzy nim i polega więc przede w szystkim n a pełn ien iu odm iennych ról społecznych.
G dy w a rto ść literack ą d ow cip m a niezn aczn ą i pod tym w zg lęd em u stęp u je m etaforze, za to w życiu sp ołeczn ym posiada n iezm iern ą w a rto ść ob iegow ej drobnej m on ety, która sprzedaje, k upuje i m ierzy b ezczeln ie w szy stk o [...] D ow cip y tw o rzy lud, m etafory arystokracja duchow a. M etafory są potrzebne poetom , literatom , od b ied y m ów com , d ow cip potrzebny jest każdem u.
O dnalezionem u p o k rew ieństw u w m echanizm ie działania kom izm u i m etafory odpow iada o w iele w ażniejsza zbieżność: m iędzy m etaforą a językiem . Irzykow ski przy w o łu je tu koncepcję Crocego, dla którego m etafora b y ła „sym bolem twórczości słow nej” . W Walce o treść m etafora to w gruncie rzeczy sym bol języka poetyckiego; obejm ując „w szelkie fi gury i tro p y poety ck ie” je s t „poezją w m iniatu rze, poezją skoncentrow aną
w krótkim e k stra k cie ” 6. W konsekw encji — opisując proces m etaforyza- cji utożsam ia go Irzykow ski z procesem tw órczym , realizującym się, jak m ożna dom niem yw ać, n a różnych poziom ach: już to w dow cipie i hum o rze, już to w poezji, już to w innych form ach twórczości 7.
W prasie literack iej około r. 1910 (przede w szystkim w „L am usie” i „M useionie”) p ojaw ia się szereg publikacji św iadczących o pow szechniej szym zaintereso w an iu sam ym problem em . Józef H ieronim R etin g er widzi w szczególnym upodobaniu pisarzy w spółczesnych do stosow ania rozm ai tych form h u m o ru znam ię czasu i n ieu n ik n io n ą fazę rozw oju lite ra tu ry . Adam G rzym ała-Siedlecki u znaje za stosow ne podkreślić, iż „h u m or jako p rzejaw arty sty czn y jest ta k samo pow ażną k ateg o rią tw orzenia, jak i d ra- m atyczność lub groza” 8. E dw ard Leszczyński reklam ując działalność „Zielonego B alon ik a” w skazuje n a oczyszczającą, terap eu ty czn ą fun k cję śm iechu :
Ś m iech [...] w e so ły , [...] szy d erstw a śm iech szeroki, co sw oim siln y m w strzą ś- n ien iem zryw a p ieczęcie p rzesąd ów i zdziera m ask i pozorów — śm iech , który w p raw d zie n o w y ch form n ie stw arza, ale z dum ną sw obodą igrając z daw n ym i, n ie da im stężeć w zm artw iałość w y d ętej p ow agi — śm iech, ż y w io ł kap ryśn y a ożyw czy, sp ien ion ą fa lą za lew a ją cy rzeczyw istość, aby z tych n u rtó w w y sz ła św ieższa i sp osob niejsza do przyjęcia n ow ych form życia i s z t u k i9.
Z upodobaniem podkreślano paradoks śm iechu, jego powagę, trag icz ność etc. — „sm utek hu m o ry stó w ”, jak to lap id arn ie sform ułow ał w ty tu le swego a rty k u łu W ładysław G ünther. A u to r ten, opierając się głów nie na
e K. I r z y k o w s k i , Z d o b n ic tw o w p o e z ji (pierw odruk: „M useion” 1913, z. 11— 12). W: W a lk a o treść. S tu d ia z lite r a c k ie j te o r ii pozn an ia. W arszaw a 1929, s. 20, 31—32, 7, 26, 55. P o g lą d y Irzyk ow sk iego w* tej k w e stii referu je W. G ł o w a l a (S e n ty m e n ta liz m i p e d a n te ria . O s y s te m ie e s te ty c z n y m K a ro la I r z y k o w sk ie g o . W roc ła w 1972, p a ssim ).
7 K on cep cja ta, przez Irzyk ow sk iego jed y n ie zarysow ana, zn alazła p óźniej sw oją w p ełn i rozw in iętą p ostać w książce A. K o e s t l e r a : T he A c t of C reation . A S tu d y of th e C onscious an d U n con sciou s in S cien ce a n d A r t (N ew York 1967, s. 352, 38). H um or jest d la tego badacza jedną z d ziedzin a k ty w n o ści tw órczej, w której b o dziec rodzący się w p sy ch ice na poziom ie o w y so k im stopniu złożoności d eterm in u je o d p ow ied ź na p oziom ie ak ty w n o ści fizjologiczn ej. S p on tan iczn y śm iech jest w y n ik iem zd erzen ia różnych u k ład ów dośw iad czeń i u zgod n ien ia sprzeczności. M echanizm d ow cip u i m etafory, w y ja śn ia n y przez Irzyk ow sk iego praw em psych iczn ego zatoru, określa K oestler na zasad zie zja w isk a bisocjacji. A k t bisocjacji artystyczn ej „jest zesta w ien iem od m ien n ych p la n ó w czy asp ek tów d ośw iad czen ia n ie zaś p ołączen iem ich w in telek tu a ln ej sy n te z ie ”. Sam ą b isocjację charakteryzuje K o estler przy p om o cy p ojęcia m acierzy jako „zbioru p oten cjaln ych zach ow ań w obrębie danej u m ie ję t n o ści” oraz kodu, czy li „zbioru reguł tego za ch o w a n ia ”. Z derzenie ze sobą od m ien n ych m acierzy i k od ów zap oczątk ow u je proces tw órczy, który m oże rea lizo w a ć się w rozm aitych dzied zin ach : h u m an istyczn ej, artystyczn ej, naukow ej.
8 J. H. R e t i n g e r , H u m o ry sta d n i d z is ie js z y c h J u les R en ard. „L am us” 1908/09, z. 1 — Q u i s [A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i ] „M useion” 1912, z. 7, s. 113.
9 E. L e s z c z y ń s k i , K ro n ik a . Z p o w o d u s z o p k i k a b a r e to w e j w J a m ie M ich a lik o w e j. Jw ., 1911, z. 2, s. 111— 112.
koncepcji Bergsona, dał przegląd najogólniejszych odm ian hum oru, defi niując go (za B ergsonem ) przez przedstaw ienie rzeczywistości jako sta n u idealnego. T y p y owe rep rezen to w an e są dziełam i trzech n ajw y b itn iejszych według niego hum o ry stó w św iata: C ervantesa, M oliera i S w ifta — uszere gow anych w tej kolejności w edle n a ra stan ia p ierw iastk a nihilistycznego.
N icość b ow iem je st osta teczn y m źródłem śm iechu. G łos ludzki, od zy w a ją cy się nagle w rozp aczliw ej p u stce i b ezw artościow ości ogólnej, od b ija się w pustej przestrzeni ech em w ielo k ro tn y m , które łącząc się razem , tw o rzy kaskadę d ź w ię ków zw aną — śm iech em 10.
Żadne z ty ch ogólnych i zw ykle okolicznościowych rozw ażań nie może się jed n ak rów nać z w n ik liw ą analizą k u lturotw órczej roli śm iechu i jego szczególnego znaczenia dla właściwego uform ow ania się w spółczesnej lite ratu ry , dokonaną przez O stapa O rtw in a n a przełom ie wieków.
T ryw ialn ości zatem , jak n a jw ięcej tryw ialn ości! [...] N iech b y od tych k a r czem nych g ru b ia ń stw p u b liczn ości aż u szy popuchły, n iech b y pruderom na ich fa ry zeu szo w sk ie policzk i w y p iek i w y stą p iły [...] n .
— wołał, zachęcając pisarzy do w iększej śmiałości i swobody w tra k to w aniu poruszanych tem atów . Za p arę la t te n okrzyk podejm ie Brzozowski rozw ażając okresy przełom u.
Trzeba m ieć od w a g ę „złego sm ak u ”, „ n ieta k to w n o ści”, „śm ieszn ego” zer w a n ia ze św iatem , który tak p rzed ziw n ie zd aje się sobie w ystarczać — w takich w ła śn ie c h w ila ch 12.
Irzykow ski recenzując H istorię m aniaków poczyni podobne obserw a cje:
K ażde n o w e p iękno p o ety ck ie było rzeczy w isty m lub fik cy jn y m rezu ltatem w alk i, protestu — b yło z początku tylko now ą praw dą, an ek sją now ej d zied zin y życia, zaryzyk ow an iem b rzydoty [...]13.
Na razie O rtw in jest w łaściw ie sam. „M ałpie Zw ierciadło”, którego był głów nym anim atorem , ty tu łem oddawało hołd Now aczyńskiem u, róż niło się jed n ak od twórczości tego ostatniego stopniem świadomości, sze rokością horyzontów , ostrością w idzenia problem ów . T utaj toczył O rtw in swój proces „lik w id acy jn y ” przeciw m odernizm ow i. Znakom itym esejem - -m anifestem G losy do litera tu ry w yprzedził w w ielu p u n ktach analogiczne ro ztrząsania Brzozowskiego. Oto O rtw in a pouczenia i przestrogi pod a d re sem m łodych adeptów sztuki:
10 W. G ü n t h e r , S m u te k h u m o r y stó w . „M useion” 1913, z. 9/10, s. 53.
11 O. O r t w i n , M a łp ie z w ie r c ia d ło (1903). W: P ism a k r y ty c z n e . T. 1. O praco w a ła i szkicem b iograficzn ym p op rzedziła J. C z a c h o w s k a . W arszaw a 1969, s. 321.
12 S. B r z o z o w s k i , L eg en d a M ło d e j P o lsk i. S tu d ia o s tru k tu r ze d u szy k u ltu ra ln ej. Wyd. 2. L w ó w 1910, s. 382.
13 K. I r z y k o w s k i , C zyn i sło w o . L w ó w 1913, s. 307.
N iech że tylk o w ejd ą w siebie, otw orzą szeroko m e la n c h o lijn e oczęta na karykaturalną panoram ę życia, którą m ają przed sobą otw a rtą ja k na dłoni, a zobaczą rzeczy, które się jeszcze żadnem u m od ern iście, ry cza łto w o ich biorąc i każdego z osobna, w e śn ie ani na ja w ie n ie śn iły. N iech że sob ie tylk o w yd łu b ią z głow y, że poezja m usi być poetyczna, że m a rzucać p o w łó czy ste, e leg ijn e sp o j rzenia i że rezerw uarem w szystk ich m od ern istyczn ych n atch n ień jest p ełn ia lub różek k siężyca. I n iech sob ie raz w reszcie do k roćset d iab łów w y p e r sw a dują, że poeta w sp ó łczesn y m usi być p rerafaelick im lu n a ty k iem , połyk aczem m anny n ieb iesk iej i sp acerow iczem po corso m isty czn y ch łą k i gw iaźd zistych , m leczn ych dróg 14.
F orm ułując w ty m arty k u le program pism a, staw iał sobie za cel „prze w ietrzyć zakłam aną atm osferę lite ra tu ry i k ry ty k i”. Lecz pism o po sze snastu num erach przestało wychodzić, a O rtw in gdzie indziej nie podjął już szerzej tego n u rtu swej działalności. Także i w tej m ierze pozostał „w ielkim zapładniaczem ”, jak go nazw ał S taff; rzuciw szy idee, zakreśliw szy program , realizację pozostaw ił innym : k siążk ę-pam flet n a m odernizm napisał Brzozowski.
Brzozowski w Legendzie M łodej Polski, rozw ażając problem śm iechu, zw raca uw agę przede w szystkim n a jego k u ltu ro tw ó rczą i społeczną fu n kcję. W śm iechu uw alnia się indyw iduum z ograniczeń ideologicznego p arty kulary zm u , k tó ry rości sobie p reten sje do praw d y i doskonałości. Zgoda n a w łasną cielesno-psychiczną ograniczoność, „w zględność” , „szpe to tę ”, jest oznaką tężyzny płynącej z trw ałego zakorzenienia w rzeczyw i stości. Człowiek, jak A nteusz, tylko w kontakcie z ziem ią odzyskuje swą moc. „Śm ieszny i ograniczony — ale sam ym śm iechem zw iastujący swą prężność — k ształt siły” 15. Toteż u jaw n iający się w lite ra tu rz e stosunek pisarzy do śm iechu jest zarazem probierzem istotnej w artości tw orzonych przez nich dzieł.
T ylko k łam stw o, złu d zen ie, pozór — są za w sze p ow ażn e. D usza dostojna: to u d u ch ow ien ie w roga sw ob od y i p ięk n a „ducha cięż k o ści” (G eist d e r S c h w e re). M łoda P o lsk a n ie k ochała śm iechu.
N ow aczyń sk i go m iał i przeląkł się go : n ie ży cia tylko, n ie n a stęp stw sw ej satyrycznej d ziałaln ości, ale także i sieb ie sam ego. M łoda P o lsk a n ie ch ciała m ieć śm iechu, bo n ie m iała sam a w sieb ie w iary. S tarała się zaw sze sieb ie n ie w id zieć. A lib i szu k ała w sztuce, m etafizyce, p isan iu 16.
F u nkcjo n alna rola śm iechu, jako n arzędzia skutecznego działania twórczego zn ajd u je swoje uzasadnienie w ogólniejszych ram ach hum oru, o k tóry m Brzozowski pisał zainspirow any le k tu rą M ereditha. H um or Me- re d ith a jest dla niego niem al sym bolem „angielskości”, c h a ra k te ru n a ro dowego, „głęboko nowoczesnej religii naro d o w ej” . J e s t to św iatopogląd ch arak tery zu jący się w ysokim stopniem sam oświadom ości, d y stan su w obec siebie i innych, afirm acją w łasnej „niegotow ości”, m ęstw a i aktyw ności.
14 O r t w i n , op. cit., s. 313. 15 B r z o z o w s k i , op. cit., s. 380. 16 Ib id em , s. 380— 381.
g e s t Śm i e c h u 51
Jest to u śm iech raczej, niż śm iech , często już led w ie uśm iech. Ś m iejem y się tu poprzez u m ysł i u m ysł kieruje: m oże to być n a zw a n e hum orem m y ś l i 17.
Ogólnie biorąc, Brzozowski szczególnie ak cen tuje tw órczy, k o n stru k cy jn y , a firm a ty w n y c h a ra k te r śm iechu. P e rm a n e n tn a „niegotow ość” czło w ie k a jest jego najw iększym atu tem i w aru n k iem rozw oju. Pozw ala prze zw yciężyć konw encjonalność form , narzucających m u się z szyderczą bez w zględnością. Je d n o stk a prag n ąca zachować swą autonom ię m usi podjąć w yzw anie i ,,śm iech fo rm ” obrócić przeciw nim samym.
Śm iech je st gestem społecznym — powiada, za Bergsonem , G ü n th e r w przyw oływ an y m już arty k u le. D ostrzeganie am biw alentnej fu nk cji ge stu i jego m iejsca w k u ltu rze, a k o n k retn ie w literatu rze, było także cha ra k te ry sty cz n y m rysem ty ch lat. M ieczysław R ettinger, definiując gest jako u zew n ętrzn ienie duchow ego odruchu, w yróżnia trzy jego odm iany 18. W sensie pierw szym , codziennożyciow ym , jak m ożna się dom yślać — jest on rów norzędny z odruchem psychicznym . W drugim znaczeniu gest w y raż a w ięcej lu b w p rost nie m a pokrycia w duchow ych w alorach in d y w i duum . Za ty m rozum ieniem , p ejo raty w n y m i najpow szechniej stosow a n y m w publicystyce, opow iadał się Brzozowski: „P anow anie gestu w sztu ce, literatu rze, m yśli — je st to hegem onia estradow ej kokieterii w życiu n a ro d u ” 19. W ty m p rzy p ad k u gest byłby więc pozorem m yśli i fałszyw ą n am iastk ą czynu, fałszyw ą, bo nie zn ajd ującą p otw ierdzenia w rzeczy wistości. T rzecia odm iana w edle R ettingera, podobna nieco „gestowi este ty czn em u ” P eladana, to sym boliczne u zew nętrznienie ogrom u treści psy chicznych, k tó ry ch w inny, dokładniejszy sposób niepodobna w yrazić. Zbliżony do tej odm iany je st „gest w e w n ętrzn y ” S tanisław a M iłaszew skie- go 20, fo rm u łu jący nieuchw ytność m yśli i uczuć, istotn ą treść życia p sy chicznego jednostki, w m ożliw ie najodpow iedniejszy k sz ta łt ekspresji. Znaczenie gestu analizow ał także Irzykow ski. O kreślał gest jako „za pow iedź czy n u ”, różnicę m iędzy nim i dostrzegając analogiczną do tej, jak a istn ieje m iędzy dw iem a form am i energii: poten cjalną i kinetyczną. Z in nego p u n k tu w idzenia zaliczał gest rów nież do czynności sym bolicz n ych 21. Przepaść m iędzy zam iarem a realizacją to dla au to ra C zynu i sło
w a ele m en ta rn y fak t życia społecznego. Toteż w łaśnie gesty byw ały często
n ajpełniejszym i m an ifestacjam i ludzkich osobowości. W dom enie gestów
17 Cyt. za: S. B r z o z o w s k i , K ilk a u w a g o sta n ie o g ó ln ym lite r a tu r y e u r o p e j s k ie j i o za d a n ia ch k r y ty k i lite r a c k ie j. 1. W: G lo sy w śró d nocy. S tu d ia nad p r z e s i len iem r o m a n ty c z n y m k u ltu r y e u ro p e jsk ie j. L w ó w 1912, s. 75. O zagadnieniu śm iechu u B rzozow sk iego zob. M. P i w i ń s k a , L eg en d a ro m a n ty c zn a i s z y d e rc y . W arszaw a 1973.
18 M. R e t t i n g e r , W śró d w sp ó łc z e sn y c h lir y k ó w p o lsk ich . L w ó w 1913, s. 61. 19 B r z o z o w s k i , L eg en d a M ło d ej P o lsk i, s. 288.
20 Zob. S. M i ł a s z e w s k i , G e s t w e w n ę tr z n y . P o ezje. W arszaw a 1911. 21 Zob. K. I r z y k o w s k i , N ie o fic ja ln a lite ra tu ra . „ Ś w ia t” 1913, nr 38.
ważne m iejsce p rzy p ad a słowu, w k tó ry m n ajlep iej może się w yrazić isto tna treść postaw y. G est słow ny je s t w łaściw ym czynem litera tu ry . Dlatego powie Irzykow ski o poezji m odernistycznej : „Bluźniercza, a n ty społeczna, anarchiczna postaw a poezji była p rzy końcu zeszłego w ieku n a chw ilę jej n ajp ięk niejszym czynem [...]” 22. W Prolegom enach do cha-
rakterologii spróbow ał spojrzeć n a cały rozw ój lite ra tu ry z p erspekty w y
w yznaczonej przez gest, rozum iany tu jako „ty po w a postaw a wobec w szechśw iata. G esty owe m ogą być zarów no gestam i — działania, reago w ania, jak cierp ien ia i o d czuw ania” 23. Przykładow o w ym ienia tu H am le ta, Don Kichota, F alstaffa, F austa, R askolnikow a, H olofernesa, N orę — proponując badanie lite ra tu ry pod w zględem charak tery sty czneg o dla niej re p e rtu a ru gestów i ich ew olucji w procesie literackim .
Metamorfozy śmiechu
N ieuprzedzonego czytelnika m o dernistycznych czasopism uderzyć m usi znam ienny obraz: n atło k konw encjonalnie groteskow ych postaci — sfin ksów, chim er, faunów , satyrów etc. — sąsiadujących z pow ażnym i i w znio słym i tekstam i. Irzykow ski opisując w in ietę „W itezia” G ustaw a D aniło wskiego oglądał ją w łaśnie w ta k i „n ieu przed zo n y ” sposób:
N a jego k arcie tytu ło w ej sta ł w y ry so w a n y przez W ysp iań sk iego rycerz z rozpiętym i skrzydłam i — ten szczególn y p olski aw iator! — op arty o Z erw ik ap - tur P o d b ip ię ty 24.
Je st to jed n ak o pinia jednostkow a. W ysoki stopień sublim acji form i technik zaczerpniętych z klasycznie groteskow ego re p e rtu a ru pozbaw ił je w szelkich niskich, try w ia ln y ch i m aterialn y ch cech. Tak „oczyszczone” m ogły już egzystow ać w strefie wzniosłości, gdzie ich d aw n a zgrzytliw a heterogeniczność staw ała się po p ro stu w ieloznacznością s y m b o lu 25. P o dobny proces abstrah o w an ia i idealizacji obserw ow ać m ożna tak że n a in nych trad y c y jn ie groteskow ych m otyw ach.
W litera tu rz e m odernistycznej pojaw ia się często m otyw m aski śm ie chu, szyderczego g ry m asu przyklejonego do tw arzy , pod k tó ry m ukryw ać się m iały ból i rozpacz. Z estaw ienie opozycyjnych w artości: św iata ze w nętrznego i „stanów duszy”, duch a i m aterii, posępnego sm u tk u i w eso łości, tego, co m artw e i sztuczne, z tym , co żyw e i n a tu ra ln e — prow adzić pow inno do pow stania form y groteskow ej. W C złow ieku śm iechu V ictora Hugo znaleźć m ożna w ersję ro m an ty czn ą tego m otyw u:
22 I r z y k o w s k i , C zyn i sło w o , s. 4.
23 K. I r z y k o w s k i , P ro leg o m en a do ch a ra k tero lo g ii. „M useion” 1913, z. 8. 24 I r z у к o w s к i, C zy n i sło w o , s. 35—36.
25 Zob. A. C l a y b o r o u g h , T he G ro tesq u e in E n glish L ite ra tu r e . O xford 1965, s. 29— 30.
g e s t Śm i e c h u 53
G w y n p la in e pobudzał do śm iech u śm iejąc się. A jednak się n ie śm iał. Ś m ia ła się jego tw arz, n ie m yśl, n ie św iad om ość. T en n iezw y k ły rodzaj tw arzy, u k szta ł to w a n y p rzez przypadek czy też p rzez o so b liw szą sztukę, śm iał się sam przez się. G w y n p la in e n ie brał w tym ud ziału . [...] Ta posępna, m artw a m aska a n ty cz nej k o m ed ii p rzytw ierd zon a do ży w ej lud zk iej tw arzy — oto jak ok reślić m ożna by chyba G w y n p la in e ’a. N o sił on na sw ej szyi tę p iek ieln ą g ło w ę nieubłaganej w eso ło ści. W ieczn y śm iech — cóż to za ciężar d la ram ion c z ło w ie k a 26.
Spośród w ielu m niej lub bardziej u d anych realizacji owego m otyw u w lite ra tu rz e przełom u w ieków n ajb ard ziej ch arak tery sty czn e tra fia ją się u Przybyszew skiego, choć trzeb a pam iętać, że i w Próchnie znaleźć m ożna dobre tego p rzykłady. W pow ieściach Przybyszew skiego uczucia b ohate rów utrzy m y w an e są z zasady w najw yższym rejestrze, przebiegającym od ję k u boleści do szyderczego chichotu, śm iech zaś m a być o sten tacy jn ą m aską pogardy dla św iata, św iadectw em wyższości oraz ironicznym re fleksem stanó w duszy.
— Ja się n igd y n ie śm ieję — m o że być, że m oja tw arz się śm ieje, m oje oczy, m o je m ięśn ie, m oże zęby m o je się szczerzą, a le ja sam nigdy się n ie
śm ieję.
T eraz ujrzał G a szto w t śm iech jak b y o d erw a n y od m ięśn i, śm iech sam w sobie, w y d o b y w a ją c y się z n iew ia d o m eg o źródła: dziki, n ien a w istn y śm iech
szydu i p o g a r d y 27.
W stosu n k u do w ersji rom an tyczn ej p rzykład teraz przytoczony pozw a la dostrzec znam ienne przesunięcie. U Hugo opozycje, choć nie zderzają się ze sobą, są jed n a k zw iązane; śm iech, m im o że w yraża sm utek, w zbu dza także wesołość, k o n ta k t z cielesnością je st u trzy m y w an y (sam grym as G w ynplaine’a był rezu ltatem zabiegu chirurgicznego). U Przybyszew skie go przeciw staw ne elem en ty są polaryzow ane i izolowane; pojaw ia się obca, tajem nicza siła, sataniczny śm iech, k tó ry nie śmieszy i k tó ry o d ry w a się od swego podłoża — ,,śm iech sam w sobie”. J a k zauw ażył Bachtin, „w grotesce ro m antycznej am biw alencja zw ykle przekształca się w ostry satyryczny k o n tra st lub w zastygłą a n ty te z ę ” 28. Ujęcie Przybyszew skiego jest szczególną w e rsją tych możliwości. P rim a jacie należałoby je nazw ać potencjalnie groteskow ym , jako że w ty m p rzy p ad k u jeden człon an ty tezy w yraźnie zdom inow ał drugi, jeszcze przed u zew nętrznieniem — stąd re z u lta t u trz y m u je się w łaściw ie w ram ach tej samej sfery uczuciowej, estetycznej, św iatopoglądow ej. Ta fo rm a śm iechu w y raża bow iem ów kom pleks „niem ożności” m od ern isty: zasadniczy k o n flik t rozgryw a się poza
26 V. H u g o , C z ło w ie k śm iech u . T łu m a czy ła H. S z u m a ń s k a - G r o s s o w a . W stępem i o b ja śn ien ia m i op atrzył M. Ż u r o w s k i . T. 2. W arszaw a 1953, s. 262— 263.
27 S. P r z y b y s z e w s k i , K r z y k . L w ó w 1917 (pierw odruk: S p o tk a n ie. „K urier P o zn a ń sk i”, grudzień 1914—sty czeń 1915), s. 125.
28 M. B a c h t i n , T w ó r c zo ść F ra n ciszk a R a b e la is’go a k u ltu ra lu d o w a ś r e d n io w ie c z a i ren esa n su . P rzek ład A. i A. G o r e n i o w i e . O pracow anie, w stęp , k o m en tarz i w ery fik a cja p rzekładu S. B a l b u s . K rak ów 1975, s. 104.
św iatem percepcji czy dzieła, a nie w nim ; m iędzy p ragnieniem a możli wością, nie zaś m iędzy m ożliw ością a realizacją czy też zam iarem a czy nem. Jednakże z innego p u n k tu w idzenia je st to jak b y ujęcie pseudogro- teskow e; b o h ater d em on stru je tu niem al n a żądanie pew ną ekspresję, k tó ra pow inna się pojaw iać raczej spontanicznie, m im owolnie, w ypływ ać z istotnej w ew nętrznej potrzeby. O statecznie zatem k on flik t podstaw ow y zachodzi tu m iędzy autentycznością a konw encją.
R ezultatem izolacji opozycyjnych elem entów było m. in. usam odziel nienie się „śm iechu” jako oddzielnego m otyw u. W tej odm ianie pojaw ia się on w prozie Przybyszew skiego i M icińskiego. U Szczęsnego to „włó częga w ieczny” 29. U Em inow icza zastosow anie owego m otyw u („śmiech rozpaczliw y płoszył w idm o w io sn y ”) dało efek t typow ego dla m od erni stów oksym oronu u czu cio w eg o 30. N iekiedy staje się alegoryczną' figurą n a w zór Rozpaczy, Bólu czy S m u tk u — ja k u Znam ierow skiego, Biegasa lub W roczyńskiego31. W o statn iej odm ianie istotn y może być w pływ
Czerwonego śm iechu Leonida A n d re jewa, którego popularność zaświadcza
także O zim ina B eren ta 32. R ecepcja A n d rejew a przebiegała w Polsce w d u chu Przybyszew skiego, a zatem podnoszono głównie elem enty an arch i styczne i nihilistyczne, co jed n a k jeszcze nie znaczy, że także pesym i styczne. W poemacie T adeusza N alepińskiego splotły się te rozm aite w ątki w optym istyczny sens utw oru. M iał to być, w edle zdania G enezypa K a- pena, „dalszy ciąg Króla-D ucha, zastosow any do czasów dzisiejszych” 33. Oto frag m en t dow odnie potw ierd zający tę opinię:
Jedno je s t tw o je im ię w ieszcze — Ś m iech — Jeden ty jesteś n asz o d w ieczn y K ról — Oto cię Ś m iech em zw ę, boś nim jest...
Oto cię Ś m iech em chrzczę — taki tw ój Chrzest... 34
W innej odm ianie m otyw te n w y stęp u je w w ersji błazen—m aska— m a rionetka. A rty sta jako ak to r i clow n — to ujęcie, cen traln e dla c h arak te ry sty k i osobowości m odernistycznego tw órcy, n ajpełn iej rozw inął B eren t
(Próchno). N iem niej m ożna je w yśledzić także u innych pisarzy — u P rz y
byszew skiego, Chorom ańskiego czy G rubińskiego 35. U W łodzim ierza Wol
29 A. S z c z ę s n y , Ś m iech . „W olne S ło w o ” 1908, nr 10.
*° L. E m i n o w i с z, P o em a t. K rak ów 1906. O „oksym oronie u czu ciow ym ” zob. K. W y k a , M o d ern izm p o ls k i. K rak ów 1968, s. 231— 232.
31 Zob. A. Z n a m i e r o w s k i , Ś m ierć. K rak ów 1904. — B. B i e g a s , W ę d r ó w ka ducha m y śli. K raków 1904. — J. W r o c z y ń s k i , G a w o ty g w ie zd n e . L w ów 1905. 32 Zob. W. B e r e n t , O zim in a . O pracow ał M. G ł o w i ń s k i . W rocław 1974, s. 267. B N I 213.
33 S. I. W i t k i e w i c z , 622 u p a d k i B unga, c z y li D em on iczn a k o b ieta . W stępem poprzedziła i op racow ała A. M i c i ń s k a . W arszaw a 1972, s. 144.
34 T. N a 1 e p i ń s к i, C h rzest. F a n ta zja p o lska. K raków 1910, s. 60. O recepcji A n d rejew a zob. Z. Ż a k i e w i c z , L e o n id A n d r e je w w P olsce. O pole 1963.
31 Zob. L. C h o r o m a ń s k i , W ie c zó r k s ię ż y c o w y błazna. W : Z ło ta droga. W arszaw a 1913. — W. G r u b i ń s k i , B ła zn y i d e m o n y . „T ydzień” 1912, nr 2.
skiego te w szystkie w a ria n ty n ak ła d a ją się n a siebie: „Śm iej się pajacu, człeku z tw arzą błazna, / Lecz z duchem sm u tn y m ” 36. M otyw m arionetki, jak św iadczą Lalka B olesław a Leśm iana, opow iadania R om ana Jaw o rsk ie go czy ry su n k i i obrazy W itolda W ojtkiew icza 37, daw ać może pogłębienie s tru k tu ry dzieła i w zbogacenie jego sensów. W prow adzenie fikcji w rze czywistość, elem en tu sztucznego, n ienaturalnego, um ow nego w codzien ność przeciętnej egzystencji odsłania inny w y m iar zdarzeń, urucham ia' now y system znaczeń, d em askuje życie przez sztukę — i na odw rót, kom p ro m itu je sztukę przez życie. N iew ątpliw ie oddziałał tu w pływ M aeter- lincka, choć Historie o pajacach Ju liu sza G erm an a św iadczą raczej o dużej roli w ersji secesyjnej O scara W ilde’a.
G erm anow i m otyw te n posłużył przede w szystkim do w ariacji skupio nych w okół erotycznych przygód P ie rro ta i Colom biny. J e st to in te rp re ta cja znacząca, jeśli uw zględnić przem iany, jakie zachodziły w stosunku do erotyki w lite ra tu rz e ty ch lat. Pierw szeństw o w p rzełam aniu literackiej p ru d erii należy się Przybyszew skiem u, którego pow ieści form ułow ały p e w ien w zór erotycznych uniesień i płciow o-duchow ych konfliktów , w zór rozw ijany przede w szystkim w ek spresjonistycznym n urcie litera tu ry , np. w K raterach H ulew icza czy Zm orach Zegadłowicza. Obok istniał an tyw zór narodow osłużebny, k tó ry w ykluczał sferę erotyczną z dom eny dopuszczal nej aktyw ności społecznika czy rew olucjonisty. O drodzenie zmysłowości w litera tu rz e około r. 1910 spowodowało także ew olucję opozycyjnych wzorów, k tó ry ch now ą postać c h a ra k te ry z u ją ty tu ły książek Żerom skiego i Srokow skiego: D zieje grzechu i K u lt ciała. W tw órczości m ieszczącej się m iędzy w ym ienionym i m ożliw ościam i n a uw agę zasługuje proza Leona Chorom ańskiego. Sensualizm , silna dekoracyjność sty lu w guście W ilde’a, często w p row adzana lafo rg u e’ow ska o dm iana ironii, estetyzm i dystans, a także pew na statyczność obrazu — pozw alają określić tę prozę jako secesyjną. M otyw y „straszliw ego śm iechu” , m aski, clow na podlegają tu sublim aeji estetycznej, a w roli zgrzytliw ego k o n tra s tu w ystęp u je w y ra finow ana degradacja ironiczna.
Postaw a prześm iew cy m a c h a ra k te r agresyw no-obronny, jest znam ie niem dystan su i sam oświadom ości jednostki w yłam ującej się spod nacisk u im presyw nej fu n k cji stereotypu. A ktyw ność szydercy realizu je się n a j częściej w destru k cji — k om prom ituje au to ry tety , odsłania nicość, niem oc i zm echanizow anie. G est śm iechu sa ty ry k a dem askując n ieautentyczność przedm iotu m anifestow ał się w rozm aitych k ształtach : satyrycznych, p am - fletow ych, parodystycznych, burleskow ych 38, z elem entam i hum oru, ironii
36 W. W o l s k i , Ś m ie j się p a ja cu ! „S fin k s” 1908, z. 8/9. (T ytuł w iersza W olskiego je s t o czy w iście cytatem z popularnej arii z P a ja c ó w R. L e o n c a v a l l a . )
87 Zob. W. J u s z c z a k , W o jtk ie w ic z i n o w a sztu k a . W arszaw a 1965.
38 R ozróżnienie za k resó w zn aczen iow ych tych p ojęć op ieram na u sta len ia ch H. M a r k i e w i c z a zaw artych w studiach P a s z k w il i p a m f le t oraz P aro d ia i in n e
i groteski, a także k a ry k a tu ry i fan tasty k i. N ietru dn o zauw ażyć, że przed m iotem k ry ty k i m ogły być przede w szystkim trz y rzeczy: a n ty w zór m ie szczański, w zór propagow any przez m odernistów oraz jego realizacja. N aj częstszym i n ajłatw iejszym przedm iotem szyderstw a by ł owocześnie ów an ty wzór filistra. Ten jed n ak k ieru n e k twórczości saty rycznej, podobnie ja k k ry ty k a m odernistów w yw odząca się z kół k o n serw aty w n o -k lery k al- nych, nie wchodzi w zakres om aw ianej tu taj p roblem atyki.
K ry ty k a fałszyw ej, k a ry k a tu ra ln ej realizacji łączyła się zazwyczaj z kom prom itacją samego w zoru. U praw iano ją w ychodząc z odm iennej płaszczyzny św iatopoglądow ej, najczęściej socjalno-narodow ej lub racjo n a listycznej oraz ich rozm aitych odm ian. Oczywiście m ogły się t u znaleźć najróżniejsze indyw idualności: B eren t i W yspiański, Irzykow ski i Brzozo wski, Lem ański i N iem ojew ski. Siła satyrycznego ośm ieszenia n a jja sk ra - wiej u jaw nia się w pam flecie. N a przełom ie w ieków najgłośniejszym i i najbardziej cenionym i ich au to ram i byli S tan isław Brzozowski i Adolf Nowaczyński. W izeru n ek człow ieka w r. 1906 w Polsce poczciwego G rze gorza G lassa będąc w całości pam fletem n a narodow ą dem okrację uderza także w pisarzy m oderny. M niej znanym utw orem tego g atu n k u jest
M istrz K łęb ek H enry k a Piątkow skiego — sa ty ra n a czołowe postaci Mło
dej Polski, n a chłopom aństw o, m it „pierw otności” tw órcy, a przede w szyst kim pam flet n a Bolesław a Biegasa. Rzecz ch araktery styczn a, że w r. 1910, kiedy ukazała się pow ieść Piątkow skiego, uw ażano ją za dzieło spóźnione, ośm ieszające daw no już zwyciężonego p rz e c iw n ik a 39.
N ajciekaw szą odm ianą saty ry cznej działalności Now aczyńskiego w y d ają się M eandry. Swój sprzeciw w obec m odernizm u m anifestow ał au to r M ał piego zwierciadła n a różnych polach: w różnych sferach działalności, este tyce, ideologii. Jego p raw dziw ym żywiołem by ła sa ty ra personalna, p rze drzeźniająca obiekt swego a ta k u i pasożytująca n a nim , choć nie stro nił także od g eneralnej form y ośm ieszenia.
P atrz, oto K ró la -D u ch a są W itezie! T en m a żó łcio w e k a m ien ie jak głazy,
Ten w T w orkach tw órczym b y w a ł już dw a razy, T en led w o zipie, a ten led w o lezie,
A ten u w ielb ia w c ią ż „m ocarne k n ezie”, Lecz w nocy cierpi na ch erlacze z m a z y 40.
Z biegiem czasu zm ienia się pozytyw ny p u n k t w yjścia saty ry N ow a czyńskiego. O ile początkowo głów nym k ry te riu m był wysoki poziom ideow o-artystyczny, o tyle później coraz częściej dochodzi do głosu k r y teriu m u ty lita ry zm u (daw niej w yszydzane), tężyzny narodow ej, energii
g a tu n k i lite ra c k ie . (P ro b le m y te rm in o lo g ic zn e ) (W: N o w e p r z e k r o je i z b liże n ia . W arszaw a 1974).
39 Zob. E. R o s z o w s k i , „W idnokręgi” 1910, nr 6.
40 A. N o w a c z y ń s k i , M a łp ie z w ie r c ia d ło . W y b ó r p ism s a ty ry c zn y c h . P r z e d m ow a T. W eiss. O pracow ał J. L eśn iak . T. 2. K raków 1974, s. 288.
i praktyczn ej działalności. W ty m kontekście odczytyw ać należy zarów no niechęć do Żerom skiego („Niech Żerem iadom odpowiedzą śm iechy!”) jak i słynny sprzeciw w obec ideologii rom antycznej („Gwiżdżę n a w aszą ro m antyczną T rójcę!”), skądinąd przyw odzący n a m yśl znany w iersz Le chonia.
Postaw a an ty m o d ernisty czn a i an ty d ekadencka m anifestow ała się ta k że w języku, prozaizow anym i archaizow anym , nie cofającym się przed b ru ta ln o śc ią 41. N ow aczyński w yczulony był ogrom nie (jak zresztą każdy praw dziw y satyryk) n a ban ał i w szelki autom atyzm , stereotypow ość dzia łan ia i m yślenia. Tu m ogła jego skłonność do k ary k a tu ra ln ej przesady przynieść efektow ne re z u lta ty (np. „K ról Jagło b y ł to bóbr z L itw y wło chaty...”, M ały P rokesz, etc.). S a ty ra jego często w ychodziła od paszkw i- lanckiego atak u, by poprzez pam flet i efekty niskiego h u m o ru doprow a dzić do gry słow nej — m nożenia synonim ów i pseudonim ów , tw orzenia
ad hoc kalam b u ró w i jednorazow ych konceptów , któ re służyły już tylko
czystej zabawie.
Zdecydow anie oddzielał w swej twórczości p am flet (paszkwil) od sa ty ry J a n Lem ański, w y rażając owe predylekcje także teoretycznie.
K opia złych osób, p aszk w il na nie, to nie satyra. Satyra jest ta k ie zła ujęcie, ażeb y każdy czy ta ją cy u zn ał je za sw oje, a n ie tylk o jakaś p ew n a o s o b a 42.
N ajam b itn iejszą pró b ą ta k pojętej saty ry b y ła Ofiara kró lew n y, gdzie a u to r k ry ty k ę skierow ał przeciw ko dwóm odm ianom filisterstw a : ciasne m u pragm atyzm ow i i sybarytyzm ow i, przeciw „socjalnej au to m ato k racji” i „m aszynow o-szablonow em u ustrojow i społecznem u” 43. O fiarę kró lew n y w y pada określić w całości jako burleskę fantastyczną. B urleską saty ry czn ą n ato m iast był Z a ko panoptikon A ndrzeja Struga.
Chociaż S trug nie zdecydow ał się potem n a książkow e w ydanie tej powieści, uw ażając pew nie, że zbyt odbiega od pozostałych, „pow ażnych” dzieł jego pióra, niem niej z dzisiejszej p ersp ek ty w y zaliczyć ją trzeb a do najciekaw szych w jego twórczości. G en eraln ą form ą k ry ty k i je st tu satyra, skierow ana zarów no przeciw „m łodopolszczyźnie” (ośm ieszanie uczucio w ych stereotypów i pustosłow ia, chłopom aństw a i stadnych fascynacji regionalizm em ) ja k i N arodow ej D em okracji (np. parodia endeckich donie sień prasow ych). W ch a ra k te ry sty c e n iektórych postaci (np. M archołtow ej, Skaw ulina) m ożna by się zasadnie doszukiw ać cech pam fletow ych. Istotną innow acją są n ato m iast liczne ch w y ty groteskow e w ty p ie rab e lais’ow- skim, np. regulam in p en sjo n atu „Ł upież”, litan ijn e w yliczenie deputacji rozm aitych tow arzy stw czy scena d y sp u ty przeradzającej się w k a m a w a
-41 Zob. T. W e i s s , p rzed m ow a w : N o w a c z y ń s k i , op. cit., t. 1, s. 33— 38. 42 J. L e m a ń s k i , w stę p do an tologii S a ty r a p o lsk a . T. 1— 2. L w ó w 1914, s. XI.
43 Zob. J. L e m a ń s k i , O fiara k ró le w n y . P o w ie ść fa n ta sty c z n a . W arszaw a 1906.
łową bijatykę. Także parodystyczna d eform acja spraw ozdań prasow ych walczących stro n n ictw politycznych przem ien ia się tu łatw o w potok jarm arcznych w yzw isk i am biw alentnych pochw ał-obelg.
M atka — Ż ydów ka, ojciec — w strętn y C zech, a raczej Żyd czesk i (v id e nazw isko) — dw a ty tu ły d ające u nas m onopol n a b ad an ie d ziejó w o jc z y stych.
D o k on syliu m k ob ylich akuszerów , zn an ych ła p o w n ik ó w jarm arcznych, k tó rzy nie przebaczają ani cielęciu , ani św in i, w trą cił sw o je trzy grosze nasz w ieszcz i od czytu jąc z em fazą zaw o d o w eg o b aw id am k a sw o je w y p itra szo n e w pocie ły seg o czoła w ierszydło...
O becny na sali szef h ien w yborczych — p isa ł tym czasem doktor Szurlej — fałszerz głosów i szafarz k iełb a sy w yb orczej, słu ga k a h a łu [...]u .
Podobny c h a ra k te r m ają sceny karnaw ałow ego pochodu żałobników za tru m n ą gargantuicznej postaci M archołtow ej, zakończonego jej z m a rt w ychw staniem i szaleńczą ucieczką zebranych, czy też pow ietrznej podró ży pułkow nika Tołum basa, lub w reszcie groteskow o h iperbolizow any obraz przedstaw iający docieranie dzieł czołowego p isarza P o d h ala do czytelnika. Motto, któ ry m opatrzył S tru g swą powieść: „Czy w olno Polakow i dziś się śm iać?” — w y d aje się w ty m kontekście sym bolicznym św iadectw em n o wej postaw y i w rażliwości, pozw alającym dostrzec w yraziście „konw encjo- nalizm sztuki w spółczesnej” 45.
K om prom itacja skostniałego ethosu dekadenta, dem askacja p ro p ag an dow ych chw ytów endencji m ogły się dokonać dzięki w yzw oleniu języ ka z jego zdogm atyzow anej form uły.
P rzezw yciężyć zaś ów utajony i u p orczyw y d ogm atyzm m ożna było tylko w w arunkach g w a łto w n ie przebiegających p ro cesó w w za jem n ej orien ta cji i w z a jem n ego ścieran ia się język ów [...]46.
' Słowa te, odnoszące się do epoki R abelais’go — m u ta tis m u ta n d is, m ożna zastosować także do okresu, k tó ry n as in teresu je.
„Poprzez filozofię niem ocy przedziera się w ostatn ich czasach, gd yby prom ień słońca, filozofia optym izm u” 47. Nie było to p rzekonanie jed n o stkow e. Biologiczny w italizm , optym izm , racjonalizm , aktyw izm — to ce chy obficie reprezen to w an e w tw órczości m łodszego pokolenia m o d ern i stów. M iejscem szczególnie odpow iednim do u zew nętrznien ia tego lu dy cz- nego żyw iołu był k a b a r e t48: „Zielony B alonik”, potem „M om us” i inne.
44 A. S t r u g , Z a k o p a n o p tik o n , c z y li k ro n ik a c z te r d z ie s tu d z ie w ię c iu d n i d e sz c z o w y c h w Z a k o p a n em . W arszaw a 1957 (pierw odruk: „W iek N o w y ” 1913/14), s. 183, 184, 185.
45 Zob. M. G r o s s e k - K o r y c k a , D ialogi Italian a. W arszaw a 1914, s. 6. 46 В a c h t i n, op. cit., s. 633.
47 B. M e r w i n , B ą d ź m y d o b r e j m yśli... „T ygodnik Ilu stro w a n y ” 1907, nr 1. Zob. tak że R. M i n k i e w i c z , O p e łn i ży c ia i o ko m u n ie d u ch o w ej. vK raków 1907. — T. F i l i p o w i c z , D ialogi o ż y c iu i śm ierci. K rak ów b. r.
K abareto w a twórczość Boya-Żeleńskiego, Nowaczyńskiego, L. C horom ań- skiego, Leszczyńskiego m iała c h a ra k te r satyryczny i parodystyczny, jed nak jej głów ną fu n k cją była raczej tera p ia niż ośm ieszająca degradacja. A ntym odernistyczne ostrze postaw y w italistycznej, zdrow orozsądkowej i p raktycznie relaty w isty czn ej, urzeczyw istniają najdoskonalej Słów ka — ta, jak pisał W yka, „nie sform ułow ana poetyka codzienności” 49.
W utw orach lw ow skiej g ru p y poetów (lecz nie tylko 50) postaw a w ita- listyczna w y rażała się w ch arak tery sty czn y m dla lat 1903— 1904, ale kontynuow an y m do w y b u ch u w ojny, kulcie solarnym . U jaw niały się w nim afirm acja św iata, n a tu ry i samego „in sty n k tu życia”, a także fa scynacja o d k ry w an ą w łaśnie słow iańsko-pogańską przeszłością. Obydw a m otyw y spotkały się n ajw y raźn iej w S ło n eczn ym śm iechu L eonarda Pod- horskiego-O kołow a. P rzejaw iający się w e w czesnych tom ikach (zwłaszcza w Snach o potędze Staffa) n u r t aktyw izm u i zachw ytu dla barbarzyńskości młodego życia, opiew anego przez S kandynaw ów i Nietzschego, m otyw o wać trzeba chyba obroną przed dekadentyzm em , szerzącym rezygnację i pasyw izm . W krótce jed n ak n u r t ów wzbogaca się o inn e trad ycje, n a w iązując m. in. do stoików, św. Franciszka, uosabiającego chrześcijańską radość życia, poezji renesansow ej, a także Nietzschego — ale jako auto ra
W iedzy radosnej i D ytyra m b ó w d io n izyjskich przede w szystkim .
A ktyw ność tej postaw y zam anifestow ała się w poszerzeniu rzeczyw i stości poetyckiej o now e obszary, w cześniej w poezji Leopolda Staffa, później także w twórczości J a n a K asprow icza, A leksandra Szczęsnego, Lu dw ika M arii S taffa i innych. P o ety k a codzienności, w aloryzacja brzydoty, śmieszności i ułomności, w kroczenie „prostego człow ieka” jako nowego bo hatera lirycznego — to najczęściej w ym ieniane cechy tej przem iany. „Posępnik śmiał się drwiąco, jam śm iał się rad o śn ie” — powie Leopold Staff, eksponując odm ienność tych gestów. „Śm ieszni jesteśm y w szyscy: kpiarz wesoły / I sm u tn y m ędrzec [...]” — uogólni K asprowicz, rozw ażając am biw alentną w artość k ondycji ludzkiej 51. Ten ty p refleksji najdogod niejszą form ę uzew n ętrzn ien ia znajdow ał zazwyczaj w hum orze. In te re sującym przykładem łagodnej k ry ty k i hum orystycznej może być S typ a A ntoniego L a n g e g o 52, n aw iązująca do szkatułkow ych powieści X V III- -w iecznych oraz w cześniejszych w zorów lite ra tu ry biesiadnej. Język, styl,
habitus m oderny zostają tu zakw estionow ane jako spraw n e środki działal
ności artystycznej i tra fn e ekspresje osobowości. Pow ieść Langego, w yko rzystująca elem enty ironii, sa ty ry i k ary k atu raln eg o w yolbrzym ienia, to
« W y k a , op. cit., s. 183.
50 Zob. J. K w i a t k o w s k i , U p o d s ta w lir y k i L e o p o ld a S ta ffa . W arszaw a 1966, s. 203 n.
51 L. S t a f f , D ysp u ta . W : G a łą ź k w itn ą c a . W yd. 4. W arszaw a 1932, s. 175. — J. K a s p r o w i c z , Ś m ie szn i je s te ś m y w s z y s c y . W: C h w ile. P o ezje. L w ó w 1911, s. 85.
„sty p a ” n a cześć m odernizm u, p ełn a pogody i hum oru. O ry gin alną postać hum oru uniw ersalnego, bliskiego o biektyw nej ironii, a z innej stro n y — także pew nej form y groteski, znaleźć m ożna z kolei w tw órczości L. M. Staffa.
Lata życia L udw ika S taffa zam yk ają się w granicach aktyw ności Mło dej Polski (1890— 1914). Nic też dziwnego, że twórczość jego zaw iera w iele cech znam iennych dla poetyki m odernistycznej, jak rów nież w iele w ąt ków, rozw iniętych w okresie dw udziestolecia. Poza n ieu n ik n io n y m zapew ne w pływ em b ra ta Leopolda u d erzają w jego poezji ujęcia bliskie tym, któ re Leśm ian stosow ał w balladach. Inne znow u k o jarzą się raczej z po ety k ą Tuw im a. G rzeszne gołębie natom iast, należąc do ciekaw szych re a lizacji pow ieściow ych ty ch lat, an ty c y p u ją w w ielu aspektach konw encje powieści m ię d z y w o je n n e j53. Jego bohaterow ie to szczególna odm iana m ło dopolskich prostaczków , może najsiln iej naw iązu jąca do św iętofrancisz- k ańskich „błaznów Bożych”.
O dw ołanie się do tej tra d y c ji pozw ala Staffow i ko n sek w en tn ie u trz y m yw ać zasadniczą dw upłaszczyznowość n arracji. „W spółczująca” p ersp ek ty w a postaci połączona została z n iezm iernym dystansem boskiego spoj rzen ia (nakładania się opty k ak to ra i widza).
H um or — to sąd w yd a n y o całej d oczesności przez jed n o stk ę ju ż religijn ą, która o sią g n ęła p unkt w id zen ia bardzo zb liżon y do punktu w id z e n ia w ie c z ności M.
Ta form uła J e a n a W ahla w y d aje się ad ek w atn a zwłaszcza w zastoso w aniu do Zdarzenia w oberży „Pod P u s ty m W o rkiem ” 55. W opow iadanie to w pisane są w łaściw ie cztery n a rra c je : litera ln a fabuła o czterech sta r cach; ew angeliczna h isto ria o oczekiw aniu apostołów n a pow tórne p rzy jś cie C hrystusa i n astan ie „królestw a Bożego na ziem i” ; opowieść o n a ro dzinach m itu; w spółczesna przypow ieść o egzystencji człowieczej. Ś w iaty ludzkie są tu w zajem nie nieprzenikliw e, zam knięte w sobie, w yobcow ane. W tym „życiu bez zdarzeń ”, toczącym się m onotonnie n a p e ry fe ria ch h i storii, dw ie rzeczy pochłaniają aktyw ność: n u d a i oczekiw anie. P ierw sza je st u S taffa pow szechnym dośw iadczeniem egzystencjalnym . D rugie m a ją uspraw iedliw ić i nadać sens istnieniu. Oczekiw any gość nie zjaw ia się oczywiście, w szelako wieść zrodzona z prag n ienia urzeczy w istnia się w micie, k tó ry dalej już utrzy m y w an y jest siłą „pragm atyk i m arz en ia ” 56. A m biw alencja rozpięta na takiej p rzestrzeni realizuje się su bteln ym i śro
d-53 Zob. I. M a c i e j e w s k a , N ie zn a n y St aff. „T w órczość” 1961, nr 10. — W. S t u d e n c k i , Ż ycie i tw ó rc z o ść L .,M . St affa. O pole 1963.
54 J. W a h l . É tudes K ie rk e g a a rd ie n se s. Cyt. za: J. D u r a n d e a u x , W ie c zn o ść w ży c iu co d zien n ym . S zk ic e na te m a t źr ó d e ł i s tr u k tu r y p o jęcia w ieczn o ści. P r z e ło ż y ła L. R u t o w s k a . W arszaw a 1968, s. 204.
55 L. M. S t a f f , Z d a rzen ie w o b e r ż y „P od P u s ty m W o r k ie m ”. W : D w ie p ie ś n i i in n e n o w ele. L w ó w [1914].
kam i: w spółczującym hum orem , d y sk retn ą iro n ią i kp in ą — zatrzym ując się w porę przed m ożliw ością groteski.
W kręgu groteski
Z jaw isko ciążenia k u form om groteskow ym zaobserw ow ać m ożna śle dząc stopniow e przem ian y w stosunku do „rzeczy w zgardzonych”. M oder n ista odnalazł je odk ryw ając blaski i nędze wielkiego m iasta. B rzydota była tu przede w szystkim p ro d u k tem urbanizacji i uprzem ysłow ienia, zja w iskiem odrażającym , o d suw anym n ajch ętn iej z pola w idzenia lub este- tyzow any m — „nisk ą rzeczyw istością” nie m ieszczącą się w granicach
decorum dekadenta. P isarze podejm ujący te m a t rew olu cyjn y po r. 1905
próbow ali zaznaczyć sw ą odrębność także zm ianą stosunku do brzydoty, apologią nowego piękna życia robotniczego. Jed n akże w k o n k retn y ch r e a lizacjach działał tu dalej ten sam m echanizm estetyzacj i i uw znioślenia 57. B rzydota p o jęta jako „zgrzebne pięk n o ” b y ła także akceptow ana w ram ach S taffow skiej poetyki codzienności; po dekadencie i „bom biarzu” b o h ate rem byw ał tu w iejski prostaczek.
W lite ra tu rz e około r. 1910 w aloryzacja „rzeczy w zgardzonych” ozna czać zaczyna już co innego. Postaci kalek, nędzarzy, szaleńców zaludnia jące św iaty tej lite ra tu ry — u F. M irandoli, L. M. Staffa, R. Jaw orskiego, B. L eśm iana — są nosicielam i innych znaczeń. Ułomność to, owszem, „niegotow ość”, „nieskończoność” 58, ale rów nież tajem niczy znak w y b ra n ia i p rzekleństw a — w yobcow ujący jed no stk ę z otoczenia i sytu u jący ją w niecodziennej strefie podległej działaniu n iezn an ych praw . Taki c h a ra k te r m ają w opow iadaniach Jaw orskiego stygm atyczne naznaczenie tw a rz y Medi, zez i epilepsja Pichonia, „falliczny” chód m ecenasa czy w reszcie dw uznaczne s z a le ń stw o 59 p acjen tó w dok tora Lipka. B rzydota ro zu m ian a jest tu ta j jako ek sp resja i m ożliwość odczucia „dziw ności” ist n ienia. J a n Topass pisał o ty m następu jąco :
Sztu k a [...] byłab y zgoła niezu p ełn ą, gdyby jej n ie d op ełn iały d zieła u o sa biające h an ieb n e i srom otne cząstki p sychy, zb oczen ia jej, lęk i i ułom ności. [...] I po d ziś dzień m oc atrak cyjn a zgrozy, p otw orn ości .i brzydoty p rzyw ab ia nas 57 Zob. I r z y k o w s k i , C z y n i słowo, s. 68— 69.
58 Zob. M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , G d z ie um ieścić L eśm ian a? P róba lo k a li z a c j i h is to ry c z n o lite ra c k ie j. W zbiorze: S tu d ia o L eśm ian ie. W arszaw a 1971, s. 33. W p rzyp isie autorka w sk a za ła ró w n ież na zagad n ien ie „śm iech u ” w om a w ia n y m okresie.
59 W arto zw rócić u w agę na p rzeb iegający całą literaturę M łodej P o lsk i m o ty w sza leń ca — np. L. B e l m o n t , W w i e k u n e r w o w y m (1888) i T a m t e n c zło w iek . Z n o t a t e k w a r ia t a (1892); A. M a ń k o w s k i , H rabia A u g u s t (1892); W. Ż m u d ź ki , Z p a m i ę t n i k a p s y c h o p a t y (1905) ; T. M i c i ń s k i , R o m a n s sie d m iu bra ci ś p i ą c y c h w Chinach (1908); A. S. M u e l l e r , H e n r y k Flis (1908); R. J a w o r s k i , H istorie m a n i a k ó w (1909). P rócz tych m niej zn an ych na o gół pozycji, m o ty w ten p o ja w ia się m. in. w tw órczości B erenta, P rzyb yszew sk iego, M iciń sk iego i N iem ojew sk iego.
w życiu ku okazom teratologiczn ym , na p lace kaźni i na m iejsca zbrodni, ku szaleńcom i op ętańcom ; w sztu ce — ku tym utw orom , które charakterem za stą p iły eurytm ię, k ontrastem i d yson an sem — h arm onię, asym etrią — regu larność 60.
In n ą w łaściwością um ożliw iającą p ow stanie form y groteskow ej była ten d en cja do kontrastow ego zestaw ian ia cech różnych stylów , p rzejaw ia jąca się najsilniej w ekspresjonizm ie m odernistycznym . Zabieg tak i nie m usiał daw ać efektów groteskow ych, lecz zazw yczaj do nich zbliżał — jak w prozie M icińskiego czy Licińskiego, lub w p ro st byw ał w y ko rzy sty w an y jako św iadom y chw yt arty sty czn y , p rzy b ierając zresztą bardzo różne form y — jak w Rom ansie sied m iu braci śpiących w Chinach M icińskiego czy w O zim inie B e r e n ta 61. O ile we w cześniejszym okresie groteskow e realizacje F elicjana Faleńskiego, są pozycjam i w y jątko w ym i, to około r. 1910 jest ch arak tery sty czn e w łaśnie to, że groteskę w y b ie ra ją pisarze nie przejaw iający poprzednio skłonności do u k ształtow ań tego rodzaju; K asprowicz, Strug, Chorom ański, H uskow ski, a praw dopodobnie także Lange 62. Pisarze ci nie należą przecież do tw órców , dla k tó rych grotesk a byłaby stosow ną form ą ekspresji i ad ek w atn y m rodzajem postaw y wo bec św iata. Raczej więc w idzieć w tym należy „znak czasu”, w pły w szcze gólnego splotu rozm aitych u w a ru n k o w a ń i przem ian dokonujących się w tym okresie 63.
A utor H istorii m aniaków nie tylko d ek laru je w łasn ą „estety k ę b rzy d o ty ”, ale także w ytycza o d ręb n y obszar rzeczyw istości, te re n pen etro w a n y rów nież — z odm iennej p e rsp e k ty w y — przez Leśm iana. J e s t to do m en a potencjalności, w szystkich „niedo” i „poza”, ow ych „niedow cieleń” z pogranicza istnien ia i n ieb y tu , tw o ró w pokracznych, w ypaczonych, „rozdw ojonych w sobie”. J e s t to zarazem św iat, w k tó ry m sprzeczności się nie znoszą, lecz tylko ob ijają o siebie w zajem nie. Cecha ta u jaw n ia się w każdym opow iadaniu. N iekiedy zaznaczono to już w ty tu le (Miał iść),
60 J. T o p a s s, B r z y d o t a w sztu ce. „L iteratura i S ztu k a ” 1910, nr 6. Zob. także J. P r o k o p , Z p r o b l e m ó w l i te r a tu r y p o ls k ie j la t 1907— 1917. W rocław 1970.
61 T. M i c i ń s k i , R o m a n s s i e d m i u bra ci śp ią c y c h w Chinach. „D ialog” 1968, nr 3. — O grotesce w O zim in ie p isa ł M. G ł o w i ń s k i (w stęp w : B e r e n t , op. cit., s. X L V III).
62 Zob. F. F a 1 e ń s к i, T a j e m n i c z e j a s e łk a na z w a l i s k a c h B e lw e d e r u . W : Tańce ś m ie r c i (ok. 1899; o g ło siła M. G r z ę d z i e l s k a w : „A rchiw um L itera c k ie” t. 8 <1964»; O g łu p im G a w l e k le c h d a n i e m ą d r a (1893); J. K a s p r o w i c z , O b o h a te r s k i m koniu i w a l ą c y m się d o m u (1906); A. S t r u g , Z a k o p a n o p t i k o n (1913); L. C h o r o m a ń s k i , G rotes ki. W : P ościg za sł o ń c e m (1914) ; J. H u sk ow ski, Z m o m e n t ó w j e d n e j d o b y . (G roteska). W: S p o jr z e n ia (1909). Tom A. L a n g e g o : G ro tes k i. W i e r s z e ironic zne, w zap ow ied ziach w y d a w n iczy ch fig u ro w a ł od r. 1909 (ostateczn ie n ie u kazał się).
63 W spom ina o tym zja w isk u A. B r o d z k a (M i ę d z y M ło d ą P o ls k ą , a w s p ó ł c z e s nością. W zbiorze: L it e r a tu r a p o ls k a 1918— 1975. T. 1. W arszaw a 1975, s. 546).
w Z e p s u ty m ornam encie oczekiw ana możliwość okazuje się nieporozu m ieniem , gdzie indziej znow u p rag n ienie zm aga się bezskutecznie z em pi- rią (M edi, Trzecia godzina). W Bani doktora L ipka k ry te ria norm alności i szaleństw a u legają odw róceniu, a żądzę czynów i w spaniałe plany boha teró w kom pro m itu je ich pozycja pacjentów szpitala psychiatrycznego. W reszcie o sta tn ie opow iadanie tra k tu je w p ro st o „absolutnej niem ożli w ości”. Sobow tóry późniejszego F an faro na to eksterioryzacja w ew nętrznie sprzecznej osobowości m ecenasa Fallusa.
Jaw o rsk i k o n stru u je t u , szczególną poetykę „niem ożności”, nie zreali zowanego zam iaru: możliwości, k tó re jakoś nigdy nie m ogą w ejść w stare form y i albo w połowie zaw ieszone śmieszą sam e siebie niedokonaniem , albo też do pow ierzchni b y tu docierają w spartaczonym w ykonaniu. Ś w iat ten je st jak by nie w pełni u k ształtow any — zastygający n a m om ent w dziw acznej postaci i w krótce znow u pow racający do chaosu.
G dy u k oń czył p rzegląd oczek u jących go m o żliw o ści [...], spostrzegał, jako sta łe n iem a l tow arzyszk i każdego zam iaru czy p rzed sięw zięcia, trzy n ieod łączn e k on ieczn ości: naiw n ą p ołow iczn ość, b łazeń stw o i li c h w ę 64.
J a k łatw o stw ierdzić, postaci Jaw orskiego opętane są tym i sam ym i antynom iam i, k tóre dręczyły bohateró w Przybyszew skiego, określając ową „p o ten cjaln ą” osobowość d ek aden ta 65. B ohaterow ie podejm ują n iestru d ze nie, ciągle od nowa, próby zniesienia czy rozbrojenia podstaw ow ych an tyn om ii m odernistycznego św iatopoglądu: m arzenia i rzeczywistości, po znania i działania, sztuki i życia (listę m ożna by rozszerzać dosyć długo). M odernistyczny m onizm próbow ał godzić te sprzeczności przyznając ich pierw szym członom w iększą w artość niż drugim , a pozadyskursyw nej energii psychicznej rolę w spólnego podłoża osobowościowego, jednoczącego tw órczą jednostkę z isto tą rzeczyw istości, p o jętą jako k reu ją ca energia 66. Jednakow oż realizacje literackie d o k u m en tu ją raczej niepodobieństw o uz godnienia ty ch antynom ii. W prozie Jaw orskiego, gdzie św iatopogląd m odern isty czn y zn ajd uje się w fazie kryty czn ej osiągając stan rozpadu, n ie m a sposobu prostego odzyskania tożsamości — m iędzy tym , co w e w n ętrzne, a tym , co zew nętrzne, m iędzy ja a św iatem leży „p rzep astna czeluść”. Je d y n y m pom ostem m oże być w prow adzenie fikcji, sztuczności, um ow ności pom iędzy te p rzeciw staw ne elem enty. W rezultacie pozostają dw ie m ożliwości: albo m arzenie teatralizu je rzeczywistość, albo też rze czyw istość inscenizuje fikcję.
Obie w ersje podszyte są fałszem i złą w iarą. Tyle, że pierw sza ro zg ry
64 R. J a w o r s k i , O p o w i e ś ć o s m u t k u c z t e r e c h ścian. „W idnokręgi” 1911, z. 2. 65 K w e stię tę rozw aża B. W o j n o w s k a (P r o b le m a r t y s t y w p o w ie ś c i S t a n i s ł a w a Ignacego W i t k i e w i c z a „622 u p a d k i B u n ga”. „P am iętn ik L iterack i” 1970, z. 3).
66 Zob. W y k a , op. cit., s. 144. — Z. K u d e r o w i c z , O s w o is to ś c i m o n i z m u m o d e r n is t y c z n e g o . „Studia F ilo zo ficzn e” 1976, nr 5.