• Nie Znaleziono Wyników

Marszałek Piłsudski jakim widywał Go mój Ojciec

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Marszałek Piłsudski jakim widywał Go mój Ojciec"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Bieliński

Marszałek Piłsudski jakim widywał

Go mój Ojciec

Niepodległość i Pamięć 8/1 (17), 111-114

(2)

N r 17, 2001

Mirosław Bieliński

Marszałek Piłsudski jakim widywał Go mój Ojciec

O jciec m ój Teofil B ieliński urodzi! się 22 kw ietnia 1905 roku we wsi K ęblow o (pow iat W olsztyn, w ojew ództw o poznańskie). W latach 1911-1917 uczęszcza! d o szkoły po d staw o ­ wej tzw. Volksschule. W w ieku 17 lat opuścił dom rodzinny w poszukiw aniu pracy. O d roku 1922 d o 1924 pracow ał w m ajątku ziem skim ja k o ro botnik rolny. W 1925 roku ukończył roczną Szkołę R olniczą w Skórczu (pow. S tarogard). Jesienią 1926 roku został pow ołany do odbycia czynnej służby wojskowej i wcielony do 8 Dywizjonu Ż an d a rm erii w Toruniu. Po ukończeniu szkoły podoficerskiej został w wojsku na stałe. W roku 1929 przeniesiony do Warszawy d o Szw adronu O chrony 1. Dyw izjonu Ż an d arm erii, w którym p ełnił służbę w ar­ towniczą do wybuchu wojny. K am panię wrześniową odbył w Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii.

Po półrocznym in ternow aniu w R um unii (T argu-Jiu) uciekł i p rzed o stał się n a Bliski W schód (L iban) do form ującej się S am odzielnej Brygady Strzelców K arpackich, z któ rą przeszedł cały szlak bojowy (Tobruk, G azalla). O d roku 1943 do końca wojny b ra ł udział w szeregach II K orpusu w w alkach na Półwyspie A penińskim (M o n te C assino, A nkona, B olonia). W styczniu 1947 roku pow rócił z A nglii do Kraju. P rzez pierw sze dwa la ta p rac o ­ wał w G łów nym U rzęd zie Statystycznym, po tem w R SW „ P rasa” ja k o k o re k to r aż do przej­ ścia na em ery tu rę w ro k u 1970.

Z m a rł nagle 12 g ru d n ia 1974 roku.

Pozostaw ił p o sobie p u d ełk o odznaczeń w ojennych i kilkadziesiąt stron w spom nień. Te o służbie M arszałkow i Piłsudskiem u przytaczam w całości.

„M yślę, że słusznie uczynię, kiedy w spom nę o człowieku znanym w historii. O n a go om inąć nie m oże, m im o surowych ocen.

W idywałem go w ielokrotnie.

K tóregoś dnia, spacerując po park u , zbliżył się do m ojego w ysuniętego p o ste ru n k u , a ja nie tyle ze strachu, ale w myśl instrukcji, by nigdy Naczelnikow i nie narzucać się swoją osobą, schow ałem się za b u d k ę w artow niczą. K rocząc tak w głębokim zam yśleniu, kiedy

(3)

112 Mirosław Bieliński

m ijat m oją bu d k ę, skierow ał w zrok tu, gdzie się m nie spodziew ał. G dy to spostrzegłem , w ystąpiłem , sprężyście stając w postaw ie na baczność.

Z atrzy m ał się, przypatrzył mi się życzliwym w zrokiem i pow iedział: „C o synku, dlaczego się przed e m n ą kryjesz?” O dpow iedziałem kró tk o , że nie chcę przeszkadzać. Po czym usiadł o po d al na ław ce i pogrążył się w myślach. O bserw ow ałem go z wielkim zainteresow aniem . Siedział o p arty o p o ręcz ławki, a w yciągniętą ręk ą bębnił o nią jakby do taktu. W tym czasie ktoś p raw d o p o d o b n ie ważny w jechał na dziedziniec sam ochodem . Po chwili wyszedł a d iu ­ ta n t i energicznym kro k iem podszedł do w odza i stając na baczność coś m u zam eldow ał. W ódz n a m eldującego w ogóle nie zwrócił uwagi, a naw et odw rócił się bokiem i dalej bębnił po poręczy ławki.

A d iu ta n t p o sta ł chwilę bezradny, po czym w ykonał w tył zw rot i odm aszerow ał.

Po niedługim czasie przyszła naczelnikow a, usiłując go nakłonić do przyjęcia tej ważnej osobistości. N aczelnik bez słow a zerw ał się z ławki i oddalił na drugi koniec parku.

W łaśnie pow róciły ze szkoły jego córki W anda i Jagódka i napuszczone przez m atkę biegiem udały się do ojca, ujęły go za szyję, ucałow ały i ze śm iechem , szczebiocąc, uchwyciły go za ręce, pociągając w kierunku dom u.

M uszę zaznaczyć, że był b ardzo pracowity, nieraz w swoim gabinecie przesiadyw ał do trzeciej ran o , m edytując, to spacerując, a kiedy ju ż zm ęczony albo i zdenerw ow any, rozrzu ­ cał d o kum enty czy papiery, przy czym zza szyby słychać było basow e wrzaski w yrażające niezadow olenie z przebytej z samym sobą narady. Prócz grom kich okrzyków słychać było w alenie pięścią w b lat biurka.

Innym razem p rze k o n ałe m się, że nie znosił wojskow ego drylu. W racał tego dnia p ó ź­ nym popołudniem z G .I.S .Z .-u A lejam i do swej siedziby w Belwederze w towarzystwie ad iu tan ­ ta. S tałem z kolegą na p o ste ru n k u przy głównej bram ie. W chwili gdy koło nas przechodził, oddaliśm y honory głośno trzaskając obcasam i. W yrwało go to z zam yślenia, w idocznie zbyt gw ałtownie, b o przystanął i każdem u z nas spojrzał groźnie w oczy. Po chwili oddalił się, nie oddając n am honorów i splunął. Było nam przykro, ale później, kiedy D ziadek nas m ijał zachow aliśm y się znacznie ciszej i w tedy o d kłonił się nam przyjaźnie.

P am iętam je g o oczy, te groźne i te przychylne. Były k o loru ciem noniebieskiego i w idzia­ łem w nich tro sk ę o Polskę.

Byłem św iadkiem jego bard zo ludzkiego p o trak to w an ia pew nej uczennicy, k tó ra p o d b ie­ gła d o niego, idącego A lejam i, chcąc m u w ręczyć jak ąś prośbę czy podanie. N ie zdołała je d n a k d o niego d otrzeć, gdyż została zatrzym ana przez jakiegoś osobnika w m eloniku. D o ­ strzegł to D ziad ek i w lot zrozum iał, o co tu chodzi, i przystanął, grom iąc ow ego osobnika, zapraszając dziewczynkę uprzejm ym gestem do siebie. Ta, w ystraszona, podeszła i z w dzię­ kiem dygając w ręczyła m u k o p ertę. D ziadek coś jej pow iedział i pogłaskał ją życzliwie po główce. O bserw ow ałem tę scenkę do końca i w idziałem , ja k uszczęśliwiona dziewczynka śm iesznie p o d sk ak u jąc pobiegła na przystanek tram wajowy, a za nią ów cywil w m eloniku.

R az po d eszła do m nie pod b udkę b abinka w podeszłym w ieku i pow iedziała, że chce się zobaczyć z N aczelnikiem . N ie b roniłem jej, ale m usiałem telefonicznie po d ać jej nazwisko i to, ku m ojem u zdum ieniu, wystarczyło.

K iedy w racała za godzinę, przypatrzyła mi się u śm iechnięta i zapytała, czy m nie to nie ciekawi, że ta k szybko uzyskała zezw olenie. Była przy tym bardzo gadatliw a i opow iedziała mi p o k ró tce historyjkę, ja k to w 1905 roku, gdy służyła w pewnym m ajątku podczas dojenia

(4)

M arszalek Jó z ef Piłsudski p rzed B elw ederem , ok. 1930 r. Teofil Bieliński, ок. 1930 r.

(5)

114 Mirosław Bieliński

krów nagle w padt d o obory jakiś nieznany człowiek ścigany przez kozaków. Szybko się zorientow ała, założyła te m u człowiekowi chustę na głowę i przep asała fartuchem , każąc m u usiąść na stołku i udaw ać dojarkę. K ozacy przeszukali o b o rę i oddalili się z okrzykiem „ot uchadził sw ołocz”.

Kiedyś, p ełn iąc służbę w w estybulu do sali konferencyjnej, w idziałem przez uchylone drzwi, ja k kilku g enerałów i innych przedstaw icieli w ładzy prow adziło ożywioną dyskusję. Był w śród nich N aczelnik, ale nie zabierał początkow o głosu, tylko się przysłuchiw ał. N ie­ kończąca się dyskusja w idocznie go zdenerw ow ała, bo nasrożył swoje krzaczaste brwi i ryk­ nął tubalnym głosem , że p lo tą bzdury. Z jego postaci biła w ielka siła. Wszyscy stanęli w yprę­ żeni na baczność i zrobiła się cisza.

N ie znosił sprzeciw u, jego decyzja m usiała być ostateczna.

Słyszałem raz, ja k p o spotkaniu z biskupam i podczas sam otnej pogaw ędki wyraził głoś­ no swoje niezadow olenie, w ykrzykując „co oni znow u, pozam ykam ich!”.

Jed n o jest pew ne, że my, prości jego żołnierze będący zawsze z dala od wielkiej polityki, kochaliśm y go. K ażdy je g o gest, ruch, wypowiedź, spojrzenie były dla nas czymś niezwykłym.

Ten, k to ta k ja k ja m iał m ożliwość widywać go w codziennym życiu choćby z daleka, przez szparę w drzw iach, przez szybę, czuł d o niego w ielkie przyw iązanie”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Należy uważnie zapoznać się z treścią ulotki przed zażyciem leku, ponieważ zawiera ona informacje ważne dla pacjenta.. Lek ten należy zawsze przyjmować dokładnie tak, jak

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Inne niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) i kortykosteroidy: jednoczesne stosowanie innych niesteroidowych leków przeciwzapalnych lub kortykosteroidów o działaniu ogólnym

Nigdy się nie ośmieliłem oponować; czyż Comte zgodziłby się napi ­ sać O bezwzględności dobrał Inny paradoks: tradycje rodzinne (rzeźby jego dziada) oraz

Unser Fitnessclub bietet auf über 500 qm und drei Etagen Training nur für Frauen.. Was Sie brauchen, ist nur bequeme Sportbekleidung, ein Handtuch und ausreichend

Wydaje się, że były one nie tylko strate- gicznie ułożone, prowadziły przez pewien logiczny układ do wykładu idei pełnienia roli głowy Kościoła katolickiego, lecz

łuk utworzony z dwóch odcinków koła schodzących się pod kątem ostrym. zwieńczenie wieży lub jej hełmu mające postać

Ptzyjęteprogramy i plany mają zastosowanie dla cykli studiów rozpoczynających się od roku akademickie go 20f0 I 2021. Z-ca