v: ' !
. ■ .
• f •
Ł^jK^^y .
-ä.säI
■
jĘ- ^'■-‘;w | :' ^ '' '■-A r^.5-
-
/ A ^ ^ fi f \ * V » % " *l?^
-
';':5aa te-.-*,®!
■ S « «
W ’
BHHHI
_
m pil
I I ^ ^ 's '
p I ^ Ip I
;
<< .o »--• ' -''•’5 ' ' ’".'s»"'‘j\- ”" M f ''
PAMIĘTNIK OBCHODU
cKU UCZCZENIU
9
R O Z ST R Z E L A N E G O W W IL I
S T R A Z B U R G .
W TŁOCZNI GUSTAWA SILBERMANNA,
PRZY PLACU S. TOMASZA N . 3 .
1839.
J e g o s e r c e b iło w s e r c u l u d u , s e rc e l u d u b iło w j e g o s e r c u .
LA M EN N A IS.
D z ie n n ik i p o lity c z n e z d n i o s ta tn ic h m a rc a 1 8 3 9 r o k u z a m ie śc iły w ia d o m o ś ć , że n ie s y ty k rw i i c ie r p ie ń l u d u p o ls k ie g o , c a r m o sk ie w sk i M ik o ła j, p o le ć ił^ r o z ^ r z e la ć w W iln ie o b y w a te la K o n a r s k i e g o S z y m o n a , k u ro z p o w s z e c h n ie n iu d e m o k ra ty c z n e j n a u k i w P olszczę z F ra n c y i p r z y b y łe g o , w ie lu zaś o b y w a te li m ie jsc o w y c h i u c z n ió w u n iw e r s y te tu k i jo w sk ie g o sk a z a ł d o c ię ż k ic h r o b o l w S y b irz e .
W ia d o m o ś ć t a , d o ty k a ją c b o le ś n ie tu ła c z ó w p o l
sk ic h z g ro m a d z o n y c h w S t r a z b u r g u , te m w ię k sz ą p r z e ję ła ic h z g ro z ą , że w p o ś ró d sam eg o tu ła c tw a w y c h o d z ą c e p is m a : K ro n ik a i M to c la -P o h k a , p o w a ż y ły się n a n ajczy stsze p o św ię c e n ie się K o n a r s k i e g o
d la n a jle p sz e j s p ra w y n a jc z a rn ie jsz e c isk ać p o tw a rz e .
Z n a jo m e są t u ła c tw u i n a ro d o w i p o ls k ie m u z a m ia r y p isa rz ó w K r o n ik i i M ło d e j- P o ls k i, i p r ó ż n ą b y ła b y o b a w a , ż e b y z p is m t y c h , tu ła c tw o a lb o n a r ó d p o ls k i b łę d n e g o o p r a c a c h i p o ś w ię c e n iu się
K o n a r s k i e g o n ie n a b r a ł w y o b r a ż e n ia ; ale ż e b y b r a cia p o z o sta li w k r a j u , ż e b y p o to m n o ś ć n ie z a rz u c a ła k ie d y ś , że tu ła c z e p o lsc y m a ją c 'c z a s , p ra w o i m ie j
sce s p o s o b n e , p u b lic z n ie n ie p o w s ta li p rz e c iw p o - tw a r c o m , a te rn s a m e m n ie u c z c ili n a le ż y c ie p a m ię c i p ra w d z iw e g o m ę c z e n n ik a za w o ln o ś ć p o lsk ie g o l u d u , P o la c y z a m ie sz k a li o b e c n ie w S tr a z b u r g u , a p o d z ie la ją c y z a sa d y za k tó r e K o n a r s k i ś m ie r ć m ę c z e ń sk ą p o n io s ł, z g ro m a d z ili się d n ia 2 k w ie tn ia
1 8 3 9 r o k u n a p u b lic z n e p o s ie d z e n ie , k t ó r e w ez
w a n y d o p rz e w o d n ic z e n ia o b . Z ien kow icS Leon w n a s tę p n y c h sło w a c h z a g a ił:
Ob y w a t e l e !
Kiedy ciemiężcy ludu polskiego codzień nowemi m or- derstwy zwiększając szereg męczenników za wolność, znajdują naw et, o zgrozo! między tułaczami polskimi przy- klaskiwaczy swojej piekielnej ro bocie, wtedy zaiste n aj
świętszym obowiązkiem prawdziwych przyjaciół sprawy polskiego ludu być pow inno: uczczenie uroczystym ob
chodem pamięci jej męczenników, złożenie h o łd u należne
go ich czystemu poświęceniu się, czyli jaw n e, publiczne objawienie im naszego współczucia, naszej czci i błogosła
wieństwa , a naszego przekleństwa nieprzyjaciołom wolno
ści, ciemiężcom lu d u polskiego, naszej zgrozy i oburzenia tym , którzy z krwi i z męki najlepszych obrońców ludowej sprawy bezczelnie najgraw ać się ważą. Owóż obywatele cel zgromadzenia się naszego dzisiaj. Długo okropnem i dręczony katuszam i, apostoł dem okratycznych zasad Ko n a r s k i S z y m o n , dnia 12 m arca b. r. z rozkazu cara w W il
nie rozstrzelany został. Car skazując K o n a r s k i e g o na m ę
czeństwo i śmierć nakoniec, już go sam w szereg nieśm ier
teln y ch , bo najlepiej zasłużonych sprawie ludu polskiego zaciągnął. Cześć K o n a r s k i e g o pam ięci! on poległ, ale pa
mięć jego tak m iłą dla nas i dla najpóźniejszych pokoleń naszych pow ińnościąbędzie, tak drogą i św iętą, ja k drogą i świętą je s t sprawa za k tórą śmierć męczeńską poniosł.
Z ebranie się nasze dzisiejsze będąc cząstką tego h o łd u , k tó ry się od nas poświęceniu się K o n a r s k i e g o należy, jest zarazem przekleństwem dla m orderców je g o , głosem woła
jącym o pom stę za ciemiężstwo, męki i prawa lu d u polskie
go, je st żywotną protestacyą przeciw potwarzy i najgrywa- n io m , a dla nas bodajby było przypomnieniem najisto
tniejszych obowiązków naszych.
N a s tę p n ie z a b r a ł g ło s o b . S iem ieński L ucyan i w ty c h w y ra z a c h sk re ś lił ry s ż y c ia , p r a c i m ę - c z e ń stw K o n a r s k i e g o .
Ob y w a t e l e ! .
Przed niewielu d n iam i, bo dnia 12 m arca, na plac tra- ceńców w W iln ie, carscy siepacze wywlekli z ciemnicy młodzieńca w odzieniu skazanych na śmierć. Milczący i osowiały tłu m , zegnany ciekawością i nakazem, opasał ofiarników i ofiarę. W yrok z u st zbira rzucił na głowę więźnia karę śm ierci, a na głowę tłum u groźną przestrogę.
Niebawem kilka strzałów karabinowych przecięło pasmo d n i potępionego, który do końca um iał zachować oblicze n atch n io n e, jakby szedł w objęcie an io ła, i uśmiech nie- wińnej czystości, wywołany przekonaniem , że wszystko spełnił do czego powołała go ojczyzna i ludzkość, jak ów bóg-człowiek męczeńnik na Golgocie.
Któż był ten m łodzieniec, ten więzień, ten zbrodniarz, ten męczeńnik, na którym społeczność, zapewne za zgwał
cenie praw swoich wykonała tę ciężką sprawiedliwość ? Ten m łodzieniec—to S z y m o n K o n a r s k i ; zbrodnia je g o , że kochał ojczyznę i ludzkość, i że wierzył w poświęcenie się za dru g ich ; występek przeciw społeczności, że był je j praw o b ro ń cą; a karę sam car wymierzył, co zamknął w sobie państwo, społeczność, sumienie, wolę prawa i wolę niewoli.
Na tułactw ie głośne było imie Ko n a r s k i e g o; i w tern tu gronie niejeden może stracił w nim współucznia łat m ło
dych, towarzysza broni, przyjaciela; a dem okratycznych za
sad niezmordowanego apostoła, co słowa miłości i wolno-
ści poniosł między rzesze, stracili wszyscy jednych z nim praw d wyznawcy. Szczytna ofiaro! cała ludowa Polska tra ci cię w samą porę wielkiego dzieła, kiedyś dusze wyjmo
wał z potoku grubej nocy, i u rab iał je dla szczęścia przyszłego świata.
Zebrawszy się tu taj obywatele! mamy sobie za święty^
. . . .
^obowiązek uczcić pamięć tego m ęczennika, nie obyczajem katolickich przodków i współczesnych gwem-katolików f
co płatnem i mszami dusze nieboszczyków wykupują z czy-| ^ scowej katuszy, jakby już sama wędrówka po tym padold ' niebyła dostatecznem odkupieniem ! ale obyczajem tych]
cp są przekonani, że kto się poświęca je st świętym, że dla świata niewszystko um iera z człowiekiem, z którego czoła strzelała myśl mająca n aród wskrzesić lub odrodzić ludz-' kość. Tak je s t, niewszystko um iera z człowiekiem: krewj męczenników całe wieki lud pokazuje na miejscach gdzie przelana; kośćmi ich zastawia się złym przygodom , lub je wywleka z grobów na głos jakiego Y ergniaud, i m iasto oręża uzbraja się niemi n a swoich ciemięzców; a pomysły, a n au k i, a przykłady— te wiecznie, raz zasiane krzewią się mimo materyalnej despotyzmu przewagi.
O bchód ten żałobny niech więc będzie nie zimną m odli
tw ą, nie farsą form zużywanych, ale rozpamiętywaniem życia i zasług S z y m o n a . K o n a r s k i e g o . Sąd potom ności o zm arłych, jest zmarłych częścią lub potępieniem . My go sądźmy nie jak zepsuty świat sądzi, co często szczęśliwym
poklaskujezbrodniarzom , ale jak c i, co wierzą w publi
czne i domowe cnoty. Są przecież ludzie w upadku swoim wielcy, są i na szczycie szczęścia a mali. Z takiego sądu zrodzi się cześć i wiara. Łez d a ć , niedam y; Izy są na małe przygody, zm artw ienia, d robne straty; lecz kiedy cały n aród na rusztow aniu, tam łzy m ilczą, tam trzeba serc żelaznych, bo przeznaczenie wyciągnęło n a nas swą rękę z żelaza.
S z y m o n K o n a r s k i urodził się d n ia , miesiąca, roku, z ojca, m atk i,— cóż nas te szczegóły obchodzą? Carskie urzędnik!
spisały to wiernie na śledczej spowiedzi; nam dosyć wie
dzieć że był m łodzieńcem, którego wydał wiek XIK; że w Augustowskiem wziął życie, lata nauki przepędził w szko-
-C
łach Sejneńskich, a w r. 1825 jako ochotnik zaciągnął się do pierwszego pułku strzelców pieszych. W iemy jak i duch w yrabiał się w wojsku narodowem pod rygorem K onstan
tego; jak tam młodzież odgadywała ju ż przeczuciem, już rozum ow aniem , że tylko z bronią w ręku powinien naród z swoim ciemiężcą rozmawiać. Noc 29 listopada zastała go podchorążym w tymże samym p u łk u , zastała go, a raczej on się rzucił w jej objęcia z gorącym patryotyzm em , z ser
cem niezepsutem , i z ową żądzą działania, trawiącą zwykle m łode um ysły, które dobry genijusz ochrzcił ognistym chrztem miłości obejmującej wszystkich ludzi. Pod rządem rewolucyjnym , razem z wszystkimi co pierwsi odpowie
dzieli na hasło powstania, postąpił na stopień podpo
rucznika; w ciągu kam panii został porucznikiem , w końcu kapitanem . Po nieszczęsnem, haniebnej pamięci wkrocze
niu do P r u s , wraz z innym i poszedł na tułactw o do F ran c ji , gdzie zamieszkawszy Bezanson, odepchnął wszelkie osobiste względy, i tylko rzucając się w ówczesne tajne.po- lityczne związki, jak o ogniska przyszłej siły, mogącej ojczy
znę naszą podzwignąć, pracow ał w n ic h , zawsze gotów naj pierwszą ofiarę uczynić z siebie. W yprawa Zaliwskiego będąc niejako zrealizowaniem myśli wyrabiającej się w ło nie szeroko rozgałęzionego stowarzyszenia, co m iało tyle zwichnionych rew olucji przez niedołężnych, lub przenie- wierczych starców , dziejom świata pow tórzyć, silnie prze
mówiła do serca K o n a r s k i e g o . Poszedł więc z strzelbą przez ram ie, z garścią kul i p rochu i z duszą pełną praw d ży
w ych, wzywać do powstania lu d województwa Augustow
skiego. Jem u zdawało się, że stanąwszy na mogile świeżo usypanej z kości naszych wrogów i podniósłszy błyszczący oręż, niebyło niewolnika, któryby na znak te n , niezadrżał do swojej swobody. Inaczej się s ta ło : Polska odurzona jeszcze wstrząśnieniem rew olucyjnem , które ja k sen miły skończyło się okropnem przebudzeniem ; obrana z najdziel
niejszej m ło d zi; zakrwawiona świeżemi stratam i, a najb ar
dziej przygłucha na postęp wieku i ludzkości wyrzuca
jącej nam zaprzanie się lu d u w ostatniej walce o wolność, nieodpowiedziała na głos proroka wołającego do czynu.
Trzeba się więc było ograniczyć na powolnem przygoto
waniu umysłów i resztę czasowi zostawić; dlatego też K o n a r s k i mimo panicznej trwogi mieszkańców, wskazał im cele, wskazał środki, i tak uorganizowawszy zaród przyszłe
go działania niedługo tam zabawiwszy dla scisłych poszu
kiwań i terroryzm u moskiewskiego, znowu przez Niemcy dostał się do Szwajcaryi. Tam go nowe czekały prace. O n, niezmordowany rycerz, każdą razą podnoszący rękawicę, iłekroć ją despotyzm rzucił w oczy ludzkości, wraz z innymi braćm i poszedł walczyć w wyprawie Sabaudzkiej. Jaki był jej koniec, znacie obywatele z dziejów tułactw a. Duch czyn
ny, przekonanie głębokie, że bez poświęceń niema zbawienia, plany wyrobione długiem dum aniem na tułactw ie, wszyst
ko to niedało kosztować K o n a r s k i e m d spoczynku, ani się w jednem miejscu osiedzieć. Polska gnębiona przez obcych, demoralizowana wielkiemi plagam i, nosząca już w sw ojem łonie zaród przyszłego życia, na którego zgniecenie arysto- kraeya kształtować się zaczęła w torysów ; Polska tak spra
gniona pojęć wyrabiających się na tu łactw ie, wzywała go w swoje objęcia. Nawykły do walki z największemi tru d n o ściami, nielubiący zwycięztw bez niebezpieczeństw, wresz
cie, ja k ów dobry gospodarz znający jakie ziarno roli przy
s to i, pom ija inne prowincye więcej wpływom emigracyi przystępne, więcej z politycznem oswojone życiem, i wybie
ra sobie Ruś i Litwę, gdzie lud dźwigał największe brzemie niew oli, i gdzie panowie od feudalizmu nieodłączali swo
ich patry o tycznych uniesień. Tam się przedrzeć, porożu-
miewać, obudzać, wszystkiego wyrzec się dla jednej myśli, narażać sie z całą fatalistyczną pewnością, i nakoniec paść ofiarą zdrady czy przypadku, i wśród to rtu r inkwizy- cyjnych zyskać, jak drugi R eitan, od moskiewskiego jen e
rała pochw ałę: to człow iek żela zn y, a w końcu umierać z odwagą boba tyra co wie że krew jego niepadnie na bezpłodną ziem ię, co wie że dzieło jego tysiące jeszcze p odejm ą; taki jest k ró tk i, ale jakże płodny w wypadki żywot K o n a r s k i e g o .
Słyszeliście obywatele tych kilka słów z dziejów człowie
ka, i pojm ujecie jak są niedostateczne, jak niewykrywające całej głębi duszy jeg o i charakteru; ale darm o! co najszczy
tniejsze i najszlachetniejsze to na zawsze ukryte bywa przed oczyma naszemi, i zostaje bez pożytku dla ruchom e
g o , czynnego świata, podobnie ja k najwyższe góry niewy- dają żadnych ro ś lin , najwięcej jeżeli z łańcucha cudo
wnych myśli oderwie się kilka ogniw w czyn zam ienionych!
My, sądzimy go z czynu; wyrzućmy jego cieniom jeśli jakiej powińności niedopełnił? gdzie samolubstwem n ad dobro publiczne się u n ió sł? Gzy sługiwał złej sprawie? Czy się wypierał swych zasad? czy zdradzał sprawę ojczyzny i lu
d u ? Milczycie Lecz nie wszyscy w tułactwie chowają po
chwalne milczenie: je st duch czarnej potw arzy, wylęgły środ kałuży arystokracyi, która teraz zwraca obłąkany, niepewny wzrok swój ku n ieb u , i zdaje się od religii bła
gać wsparcia, jakiego jej odmawia wiek p o stę p u , wiek
¥ ¥ 12 ¥ ¥*
zdartej kypokryzyi, wiek wyrabiający przyszłe instytucye.
'Dwie te ruiny pocieszające się wzajemnie za obrębam i nowego życia społecznego, wyrzucają swój ja d obrzydły na każdy wielki czyn poświęcenia się dla sprawy lu d u .
Ko n a r s k ije st u nich szaleńcem , jakobinem , wichrzycielem,
nędznym przetwarzaczem francuzkich bredni na polskie, człowiekiem bez salonowego w ychow ania, a nakoniec szpiegiem. O byw atele! znane nam dzieje arystokracyi i katolików na tułactw ie, któż więcej o poświęceniach pra- wi ja k o n i, a kto się m niej poświęca? Z ichże to koteryi ojczysta ziemia od czasu powstania
przyjęła? Stwierdziliż choć je d n ą p
dziesto m ilijonow y? I gdzież ich Polska, czy w wymarzo
nym potom ku Jagiełłów , czy w wykradzionym jenerale, czy w szlachecczyznie, co ty le powstań odegrała tak nieszczę
śliwie?
Niedziwmy się, że dla takiej Polski n ik t niechciał um ie
rać , bo jestże w niej żywotna przyszłość ? Przeciwnie, były ofiary, są i b ę d ą , ale dla lu d u ; bo władztwo jego je st pod
stawą wolności ugruntow anej na równości politycznej , cywilnej i religijnej. W ładztw o ludu je st zasadą porządku opartego na praw ach wszystkich i każdego z osobna. To najpiękniejsza teo ry a, bo najprawdziwsza; wlewająca bal
sam pociechy, bo niezostawia żadnego nieszczęścia bez przemówiliż choć raz słowami miłości chrześcijańskiej do tego g m in u , co o nich nigdy niesłyszał a przecież dwu-'
pom ocy, żadnej niesprawiedliwości bez napraw y; naj
wznioślejsza, bo wyraża wolę ogółu; najszlachetniejsza, bo jed n a tylko odpowiada godności n atu ry człowieczej;
najfilozoficzniejsza, bo niszczy prżesądy arystokracyi iw ła- f dzę nieomylnego kościoła; słowem najwspanialsza, bo ' z niezmiernego pnia władztwa ludu wystrzeliwają na raz wszystkie gałęzie drzewa społecznego, dającego równy dla wszystkich cień, kwiaty i owoce.
K o n a r s k i obrawszy się wyrazicielem tej świętej zasady najczystszego dem okratyzm u, poniosł j ą swoim na ziemię ojczystą, a głowę carowi. Lata po latach dostarczą jeszcze wiele ofiar, niem niej dla tego idea m ająca światu wolność wywalczyć trwać będzie czy w postaci jakiego Chrystusa , czy R yenzi, czy W in k elried a, czy P e s tla , czy w twoiej
K o n a r s k i .
O m łodociane drzewo wyższego żywota tak rychle p o d cięte! podzwigniem cię wspólnemi ram iony, gałązkami blu
szczu powiniem się ku twoim szczytom, oby tylko z tego błota niedow iarstw a, obojętności, ostygłych uczuć, soli
stycznych rozum ow ań, wynieść się wysoko i twoim przy
kładem bogactwo życzeń w czyn, mgłę systematów w słońce praw dy, a krew naszą w kwiat odrodzonej ludzkości zamienić.
Wielcy ludzie, wielkie cele! nieschodzcie nam nigdy z przed oczu, inaczej opuszczą nas siły, ja k magnes w k tó rym ginie moc przyciągalna,jeżeli długo niebył wystawio-
Z k o lei o b . G o szczyń sk i S ew eryn o d c z y ta ł n a s tę p u ją c y w iersz k u u c z c z e n iu p a m ię c i K o n a r s k i e g o
u ło ż o n y .
A niele P olski ! co robisz śród cieni G dy śm ierć snu leży na calem ju ż W iln ie ? Dla czego patrzysz tak d łu g o , tak p ilnie W tq k rew co b ru k i w ileńskie czerw ieni ? Ból c ię ż k i, niem y twoje skrzydła z w in ą ł, S topy do ziemi p rzytw ierdził ołow iem , Łzą lodow atą źrenice zap ły n ął;
W końcu ję k głuchy rozległ sią pustkow iem U lic milczących : tu upadł grom Cara ! I znów spłonęła dla P olski ofiara L
Bracie K o n a r s k i ! tobie się dostało Paść tą ofiarą błagalną za b raci , C ie b ie -to dzisiaj dosięgli jej k a c i, Tw oje w tern m iejscu zw aliło się ciało . . . Lecz ty lk o ciało — duch idzie nad ziemię Aż w św iatach n o w y c h , bliższych Boga s ta n ie , Gdzie ślachetniejszej pracy weźmiesz b rz e m ię , W bardziej anielskie wejdziesz powołanie Zkąd będziesz jaśniał w prom ienistszej szacie N ad twoją P olską. Cześć ! cześć tobie bracie !
i Coż ztąd ? że mało ócz n a tw oim grobie ? Za twym upadkiem mało serc zadrzało ? Coż ci to szkodzi ? że bratnich u st mało Zegna twą duszę bolesnem : cześć tobie !
Ty pracowałeś nie na dźwięk przelotny , Twe serce biło nie tłum nych rąk biciem , Jak szedłeś drogą tajem ną sam otny , Tak skrom nie cichem nakryłeś się życiem.
Dziś uśm iechasz się boskiem przebaczeniem Ze cię chcą splam ić losów przew inieniem .
W ieczn ie warczenie bluźnierstw a wtórzyło Pieśniom co święte w ielbiły zapały ; N iech bluźnią — A nioł narodow ej chwały N ie przejdzje niem y nad tw oją mogiłą C h w ilę tw ej śm ierci ja k pom nik poświęci ,
Zaw iesi n a nim , ja k w ieniec , te słowa : O n za lud um arł ! cześć jego pamięci.
A lud w swem sercu wiecznie je przechowa.
Będą je zdawać swoim w nukom dziady.
I czyste dusze będą iść w tw e ślady.
P o c z e m p rz e w o d n ic z ą c y z a m k n ą ł p o sie d z e n ie w n a s tę p u ją c y c h s ło w a c h :
Ob y w a t e l e !
Pełen poświęcenia się żywot i męczeński zgon K o n a r s k i e g o S z y m o n a obudzając w sercach naszych cześć i uwiel
bienie jego pamięci należne, wywołał obywatelską powin
ność naszą, której oto dzisiaj na tem zgromadzeniu się naszem poblicznie uczyniliśmy zadość. Powinność ta wspól
n ą je st każdem u, kto jedne z K o n a r s k i m podziela zasady, kto ja k K o n a r s k i wolność i zbawienie Polski pojm uje, i
wątpić niem ożna, żeśmy w tej obywatelskiej powinności uprzedzili tylko innych współwyznawców naszych, żeśmy tylko dali początek uroczystości przeznaczonej ku uczczeniu pamięci nowego męczennika za dem okratyczną Polskę. Roz
rad u ją się serca naszych braci w jarzm ie niewoli jęczących, na wieść, że wolniejsi od nich b racia—tułacze, cześć pa
mięci Ko n a r s k i e g o oddając, nowym okazali czynem , dla jakiej Polski życie swoje są gotowi poświęcić. Obyśmy na wolnej a demokratycznie urządzonej polskiej ziemi naszej, mogli własnemi rękam i usypać m ogiłę m ęczennikom , k tó rzy za demokratyczną Polskę życie położyli swoje.
D ziało się w S t r a z b u r g u , d n ia 2 k w ie tn ia 18 3 9 r o k u , n a z g ro m a d z e n iu P o la k ó w c zczący ch p a m ię ć
S z y m o n a K o n a r s k i e g o .
O b e c n i n a p o s ie d z e n iu :
ARNOLD P IJU S , BIAŁKOW SKI MICHAŁ , BOBIŃSKI FRANCISZEK , BORT- SEWICZ SZYMON , BUŁHAK ALEKSANDER , CHRYSTOWSKI ADOLF , GŁO- W IC K I, GOSZCZYŃSKI S E W E R Y N , HAJDES J Ó Z E F , HOFFMAN TE O FIL, KARCZEW SKI TEODOR, KOREW A A LEK SA N D ER , ŁU K ASZEW ICZ LESŁAW , M ALINOW SKI STANISŁAW , MIRACKI NIKODEM , M IRACKI ALEKSANDER , MROZOWSKI J Ó Z E F , MUŁKOWSKI HIPO LIT , PIETRAS,ZEW ICZ JÓ Z E F , PRZYBYSŁAWSKI F E L IX , SIEM IENSKI LUCYAN , SKOLIMOWSKI W IK TO R , STRASZEWICZ MICHAŁ , W IŚN IOW SK I TEO FIL , ZĄBKOWSK1 ALEKSANDER FRANCISZEK , ZIENKOW ICZ LEON.
' ■ • ' :;. v
IMgjy
.
■
■
/ sk&t&l. ‘ ’ '' - Ą ' u&
i P BWl
.
;;;'?\v: ■':4 ' ' .*;.
■< *{ t. >
:■’ •** • i$ $ J ßs^^«affiS®wRß<a...
süiiÄSill
Ł ■> *. - ' s
i '--' - ■ i. Ü5...
a
p ■
' - . ' -' ' : " r :■ -
m m
MMUMS 1«'. ' :Ä-' --s.'' ■[• ■4r.h'' - a a i f f i R r'.iv-®T
■ “i v - . ' ^ ^ ’ v' v , ' t ; -V
-■ -
gv.v-7 l i sl l l l :
IwH iBMSg 'msmmt
<;, « *'.t ,k( ! Ł... . . I
f i l i