E. Morawiec
Sympozjum filozoficzne poświęcone
problemowi poznania
Studia Philosophiae Christianae 7/1, 263-295
S P R A W O Z D A N I A I K O M U N I K A T Y
Studia Philosophiae Christianae ATK
7/1971/1
SPRAWOZDANIA
(Część I) M o r a w i e c E.
Sympozjum filozoficzne pośw ięcone problem ow i poznania w fi zyce i filozofii przyrody
MORAWIEC E.
SYMPOZJUM FILO ZO FIC ZN E PO ŚW IĘC O N E PRO BLEM OW I P O Z N A N IA
Sympozjum filozoficzne, na którym podjęto problem poznania od było się w Krakowie w arcybiskupiej rezydencji Ks. Kardynała Karola W ojtyły w dniach od 9— 10 I. 1970 r. Uczestnikam i Sym pozjum byli profesorowie oraz w ykładow cy niektórych dyscyplin filozoficznych Akadem ii Teologii K atolickiej w W arszawie, K atolickiego U niw ersyte tu Lubelskiego oraz profesorowie i docenci fizyki i filozofii U niw ersy tetu Jagiellońskiego.
Sym pozjum trwało dwa dni. Podstaw ę dyskusji stanow iły trzy refe raty: Doc. dr Zygmunt Chyliński w ygłosił odczyt pt. „Problem pozna nia fizykalnego”; Ks. Prof. dr K. Kłósak w ygłosił odczyt pt. „Zagad nienie możliwości filozoficznego poznania przyrody” ; Prof. dr Józef Chojnacki zaprezentował odczyt pt. „Wartość i dobro”. Program Sym pozjum wypełniły w yżej w ym ienione trzy odczyty oraz dyskusja.
Otwarcia Sympozjum dokonał J. Em. Ks. Kardynał Karol W ojtyła w stępnym zagajeniem, w którym przyw itał uczestników i podziękował im za przybycie, podkreślając, iż jest to drugie w ielk ie Sympozjum , które podejmuje nie m niej w ażną od pierwszego, problem atykę filozo ficzną.
Całość Sympozjum przedstaw i się w ten sposób, że zam ieści się streszczenia poszczególnych odczytów (z w yjątkiem odczytu pierwszego) w raz z wypowiedzianymi uwagam i w dyskusji. Poniew aż treść Sym pozjum odtworzono na podstaw ie taśm y m agnetofonowej, stąd też autor tego opracowania, jak rów nież Redakcja Stu diów przeprasza autorów za ew entualne zniekształcenia.
-1
. W dyskusji nad referatem prof. Chylińskiego nawiązano do całego szeregu zagadnień m niej lub w ięcej bezpośrednio związanych z proble mem i problem atyką referatu. Między innym i poruszono takie sprawy jak: 1. przynależność zagadnienia poznania do zakresu badań fizyk al nych; 2. problem istnienia zew nętrznego i w ewnętrznego; 3. zagadnie nie izolacji system u badanego; 4. zagadnienie wartości poznania fizy kalnego oraz filozoficznego; 5. zagadnienie m atem atyki i em pirii w ba daniach fizykalnych. Zwrócono też uwagę na sam o sform ułowanie tem atu referatu oraz w ynikające z tego sform ułowania konkluzje.Do zagadnienia pierwszego nawiązała m iędzy innym i prof. Izydora Dąmbska. W dyskusji w yszła z przeświadczenia, że w ed łu g prof. Chy lińskiego na terenie fizyk i można rozw iązywać pew ne problem y natury epistem ologicznej. Prof. I. Dąmbska w yraziła w ątpliw ość odnośnie do takiego stanow iska. Jest ona zdania, że wprawdzie fizyka współczesna w ysunęła cały szereg bardzo istotnych zagadnień epistem ologicznych a w zw iązku z tym zrodziła w iele trudności, to jednak fizycy dając pew ne rozwiązanie tych zagadnień i trudności uprawiali już nie fizykę lecz m etanaukę. W ypowiadali bardzo interesujące twierdzenia m eta- teoretyczne dotyczące tego, co się dzieje na terenie fizyki. Jeśli przeto w referacie podkreślono, że elim inuje się w problem atyce poznania cał kow icie sprawę podmiotu, przedmiotu, to dlatego w łaśnie, że zagadnie nia z nimi związane nie należą do fizyki. Gdyby do fizyki należało roz strzyganie tych zagadnień elim inacja ich byłaby niem ożliwa. Zagadnie nia te mają charakter epistem ologiczny. Nie są one obojętne, wręcz przeciwnie są bardzo istotne dla fizyki w spółczesnej. Zdaniem prof. Dąmbskiej w spom niane w yżej zagadnienia powstają ze w zględu na fakt, że podm iot odbiera i rejestruje to w szystko, co z zewnątrz przychodzi, nadto czynnie ingeruje w badaniach i przedłuża w łaściw ą sobie inge rencję przez stosow anie takiej lub innej aparatury. I w łaśn ie powstaje problem granicy z jednej strony m iędzy aparaturą a przedmiotem, z drugiej zaś m iędzy aparaturą a podmiotem. Zagadnienie to na tere nie nauk fizykalnych jest bardzo istotne i należy do zagadnień ep iste m ologicznych tych dyscyplin. A le fizyk zajm ując się tym i problemami uprawia teorię poznania a nie fizykę.
Stanowisko podobne w yraził prof. R. Ingarden. Podkreślając wartość odczytu ze w zględu na jego „fizykalny” charakter, tj. ograniczanie się w nim do opisyw ania faktów, podał w w ątp liw ość twierdzenia, jakoby problem poznania należał do problem ów fizyki. Prof. Ingarden naw ią zał tu nie tylko do określonego fragm entu odczytu, lecz także w yp o w iedzi dyskusyjnej prof. Chylińskiego. Ten ostatni wyraźnie podkre ślił: „powiedziałem , że problem poznania, paradoks poznania, czy za gadnienie poznania, staje w polu fizyki. W ydaje m i się, że to jest jed nak coś (jest to naprawdę m oje wyczucie), co głębiej wchodzi w fizykę,
niż jakaś kwestia klasyfikacji. Pomiar ujaw nia to, co nazwałem drugą form ą przejawiania rzeczy i sposobem uzewnętrzniania się tej rzeczy. Innym i słowy pomiar daje znać, że ta rzecz jest taka a nie inna, jest związana z rozwojem stanu, o którym m ówi fizyka, nie filozofia, tylko fizyka. I to należy integralnie do postulatów fizyki. Otóż ten proces uzewnętrzniania nazywa się redukcją pakietu falow ego. On jest realnym procesem, który jest „condicio sine qua non” uzyskiw ania in form acji o rzeczy i należy do fizyki. Nie jest tak, aby można go om i nąć. Jest to zagadnienie, które jest w tym sensie w ew nątrz fizyki, że nie można go wypuścić z jej pola”.
Prof. Ingarden zw rócił uwagę na fakt, że w praw dzie można się zgo dzić na to, iż „conditio sine qua non” uzyskania poznania przez czło w ieka przedmiotów fizycznych jest w łaśn ie istnienie aparatury okre ślonej mającej charakter pół-otw arty, półizolow any to jednak trzeba przyjąć, że aparatura ta jest także przedmiotem fizycznym , który rów nież m usi być poznany. Poznanie to m a dotyczyć jego w łasności także w percepcji zmysłowej. Dopóki przeto poznający jako teoretyk pozna nia nie upora się najpierw z opisem, a następnie z pewną oceną w ar tości wyników jakie się uzyskuje przez postrzeżenie zm ysłowe, w zro kow e itd., tak długo nie m oże ani zakładać, ani twierdzić o danych przedmiotach, że one są takie lub inne.
Nieco w inny sposób do zagadnienia tego podszedł prof. St. K am iń ski. W yszedł on od m etodologicznej analizy w iedzy. Szczególną uwagę skupił na jej przedmiocie, podkreślając moment, że przedmiot nie na leży do tych elementów, które w sposób zasadniczy i wyraźny w yróż niają rodzaje wiedzy. Przedm iot to to, co dane. Tym co jest dane mogą być: procesy, zdarzenia, przedm ioty czasoprzestrzenne. Danym i mogą być jakieś zdania aprioryczne zupełnie nie zw iązane z em pirycznym światem , a nawet przedm ioty najbardziej chim eryczne. Mogą być także takie dane, które nie są w przestrzeni, ale tylko w czasie. Okazuje się, że są różne rodzaje danych. O tym, co dane, można uprawiać w bardzo różny sposób wiedzę, a to ze w zględu na stosow anie różnego typu w y jaśniania. Filozof będzie w yjaśniał dane w e w łaściw y sobie sposób, fizyk będzie wyjaśniał inaczej niż filozof i psycholog, chociaż będą tu także pew ne podobieństwa. Tym, co jest tu podobne to: „dane” i „wy jaśniane”. Te dwa m om enty powtarzają się w każdej w iedzy naukowej. W naukach realnych dają się wyróżnić: przedm ioty, zdarzenia, pro cesy. Istnieją też nazwy, które przyjęło się określać nazwam i obserwa cyjnym i oraz teoretycznymi. Nazwom tym odpowiadają przedm ioty bar dzo różne. Mogą im odpowiadać procesy, rzeczy, zdarzenia, na ogół unika się terminu zjaw isko ze w zględu na jego m ylący charakter, zw ią zany z pewnymi obciążeniam i historycznym i. Obecnie — podkreślał
prof. K am iński — m iędzy terminam i obserwacyjnym i i teoretycznym i granica nie przebiega zbyt ostro.
Po tych w stępnych w yjaśnieniach prof. Kam iński zw rócił uwagę, że nie należałoby m ów ić o problem ie poznania fizykalnego, ile raczej o fizykalnym ujęciu poznania. D latego tak, że jak okazuje się, fizyka zaczęła fizykalnie ujm ować poznanie. Fakt ten prof. K am iński określił pewnym przewrotem w fizyce. Dla fizyki w spółczesnej poznanie stało się problemem w ew nętrznym , ale w specyficznym tego słow a znacze niu. Poznaniem w zasadzie zajm uje się teoria poznania. A le nazwa teo ria poznania jest bardzo szeroka. W zakres jej może wchodzić fizyka poznania, psychologia poznania, socjologia poznania. M ówi się także o filozofii poznania. Obejmuje ona cały szereg różnych ujęć. Okazuję się, że w e w szystkich tych dyscyplinach zajm owanie się poznaniem w ygląda inaczej, inaczej też określa się samo poznanie. Dla fizyka po znanie prezentuje się jako proces, jako pew ne zdarzenie podobnie jak inne procesy i zdarzenia. Długo proces ten nie interesow ał fizyka. Dla fizyki w spółczesnej jest on bardzo interesujący. Jest tak dlatego, że przedm iot poznania, jeśli się nie uwzględni procesu poznania, nie b ę dzie przedstaw iony dokładnie i w łaściw ie. To jest — zdaniem prof. K a- m ińskiego — podstawą do tego, że fizyka współczesna poznanie trak tuje jako problem w ewnętrzny. Trzeba jednak zawsze m ieć nä uwadze, że nie poznanie, ile raczej aspekt poznania, m ianow icie procesy i zda rzenia fizykalne, które wchodzą w strukturę procesu poznawczego sta nowią w ew nętrzne zagadnienie fizyki. Sam termin poznania należałoby zarezerwować dla psychologii, albo dla filozofii. W związku z om awia niem procesu poznawczego od strony fizykalnych jego składników prof. K am iński podkreślił, że nie chodzi tu tylko o taki fakt, jak np. używ anie instrumentów, narzędzi, pomiarów w ykonyw anych przy po m ocy narzędzi, lecz także o język. Ten ostatni jest również instrum en tem poznania. W fizyce nie m ówi się o podm iocie poznającym, o św ia domości, gdyż tego nie w łącza się jeszcze w zakres badań fizykalnych, ale nie znaczy to, że te zagadnienia w określonych aspektach nie staną w polu badań fizykalnych.
Jeśli przeto m ówi się, że rewolucja w fizyce polega na ufizycznieniu poznania, to należałoby sobie uświadom ić, że nie jest to ufizycznienie się poznania, lecz że poznanie ma aspekt fizykalny także, przez co jed nak nie likw iduje się innych aspektów. Teoretycy poznania doskonale sobie zdają sprawę, że hie można na fakt poznania patrzeć m onistycz- nie. Obecnie do poznania jako faktu podchodzi się pluralistycznie. Mó w i się o różnych rodzajach poznania, i nie w artościuje się go' w sposób bezw zględny, ale zawsze w relacji do czegoś. Każde poznanie jest w iWoim rodzaju ważne. Poznanie przeto nie zostało ufizycznione, lecz podkreślony został fizyczny aspekt procesu poznawania i włączony do
problem atyki fizykalnej. Znaczy to, że środki poznania, inaczej mówiąc instrum enty poznania, w skład których wchodzi nie tylko aparatura po m iarowa, czy rejestrująca lecz także język, którego się używa traktuje się jako procesy fizykalne i to stanow i przedm iot do w yjaśnienia dla fizyka.
Ten sam problem prof. Kam iński rozpatrzył z punktu w idzenia stop ni języka. Pytanie dotyczyło kwestii: Czy fizyk, który uwzględnia w zakresie uprawiania swojej dyscypliny zagadnienie poznania, nie jest już w dziedzinie m etateorii. Zdaniem profesora —■ o ile dobrze można zinterpretować jego w ypow iedź — jeśli fizyk traktuje o poznaniu w aspekcie zjawisk, w aspekcie procesów, faktów , czy zdarzeń fizyk al nych to wówczas znajduje się na takim stopniu języka, że nie rozpra w ia o poznaniu jako poznaniu. Poznanie nie w ystępuje w ów czas jako przedmiot poznawania. W ystępuje ono na tym samym poziomie języko wym , co inne przedmioty badania fizykalnego. Zgodnie z przyjętą ter m inologią poznanie rzeczyw istości jest o jeden stopień w yżej od sa mej rzeczywistości a poznanie poznania jeszcze jeden stopień wyżej. Jeśli przeto desygnat nazwy „poznanie” użytej w referacie potraktuje się jako rzeczywistość nie językową, ale fizykalną to nie będzie w nim m owy o fizykalnym poznaniu, lecz tylko o fizykalnych procesach, które traktowane w aspekcie innym w ystępują jako poznanie. Zagadnienie to w iąże się zdaniem profesora z tzw. redukcjonizmem . Redukcjonizm m ówiąc najogólniej to tyle, co pozytyw istyczna teoria, w edług której procesy socjologiczne dają się, należy, bądź można — sprowadzić do psychologicznych, psychologiczne do fizykochem icznych. Według n ie których reprezentantów tej teorii procesy psychochem iczne dają się zredukować do matematycznych. Teoria ta — jak zresztą pokazano — jest w łaściw ie proroctwem. Okazuje się, że jest ona w dużym stopniu nieadekwatna, i nie można jej użyć do interpretacji om awianego za gadnienia.
W pewnym stopniu do tego zagadnienia nawiązał w dyskusji dr M. Lubański, w ysuw ając postulat konstrukcji filozofii nowej w sto sunku do klasycznej, która oparta na doświadczeniu naukowym nie potocznym dawałaby doskonalsze rezultaty poznawcze, niż filozofia k la syczna. Taka bowiem sytuacja w ed łu g niego zaszła w dziedzinie fizyki. Opierając się na danych odczytu prof. C hylińskiego Lubański stw ier dził, że funkcja falowa idzie głębiej w opisie przyrody, aniżeli to robił język klasyczny, w łaściw ie rów now ażny językow i potocznemu codzien nemu. W fizyce dokonał się w ięc pew ien przełom, polegający na przej ściu od języka potocznego codziennego do języka, gdzie w ystęp uje funk cja falowa. M. Lubański podkreślił nadto m yśl, że nie w idzi osobiście niem ożliw ości ustanowienia punktem w yjścia w m yśleniu filozoficznym naukowego doświadczenia. Nadto w bezpośredniej polem ice z
pogląda-mi prof. St. K am ińskiego na tem at fizykalnego aspektu poznawania, Lubański w yraził przeświadczenie, że w fizyce chodzi o poznanie rze czyw istości, a nie procesu jej poznawania. Sądzić można, że nie o tę m yśl prof. Kam ińskiem u chodziło, gdy dokonywał rozróżnienia aspek tów w procesie poznawania. W dyskusji tę sprawę w yjaśniono.
Drugim z kolei problem em , który stał się przedmiotem bardzo ży w ej dyskusji, to problem tzw. istnienia wew nętrznego i istnienia ze wnętrznego. W związku z nim zwrócono także uwagę na zagadnienie języka w fizyce. Interesow ał on przede w szystkim naukowców — filo zofów. Próbow ali oni w niektórych przypadkach nadać wspom nianym w yżej terminom interpretację, jeśli nie filozoficzną to przynajmniej zbliżoną do filozofii. W zasadzie jednak z term inem „istnienie w e w nętrzne” w iązano to, co oznacza nazwa „termin teoretyczny” w prze ciw staw ieniu do nazwy „termin em piryczny”.
Prof. Ingarden zrozumiał, że użycie przez prelegenta term inów w y żej wspom nianych stanow iło pewnego rodzaju próbę opisu struktury rzeczy m aterialnej. Term iny te nie desygnują tego, co zw ykło się dzi siaj nazywać zjaw iskiem i przedmiotem, a co niekiedy w iąże się ze stanowiskiem filozoficznym Kanta, zapominając, że dla Kanta termin „zjawisko” nie oznacza w cale tego, co się obecnie tym term inem okre śla. Oznacza on bowiem po prostu „tę oto rzecz” konkretną. Prof. Ingar den zaproponował, aby nazwy „zjaw isko”, czy też nazwy „rzecz sama w sobie” nie używać. Podkreślił, że jest nieporozum ieniem uważać fakt np. padania deszczu za zjaw isko przyrodnicze. Należy raczej posługi w ać się takim i term inam i jak: rzecz, proces, zdarzenie, fakt. Każda z tych nazw oznacza coś specjalnego, należy przeto wypracow ać for malną teorię tego, co one oznaczają a następnie trzeba zastanawiać się nad relacjam i pomiędzy...
W edług Ingardena przedm ioty naszego poznania mogą być bardzo różne: np. trójkąty euklidesow e, kwadraty euklidesow e w geometrii. Mając takie przedmioty, twierdzenia o nich można posegregować na kilka klas. Jedne z nich będą takie, które będą prawdziwe tylko o sa mych trójkątach bez uwzględnienia innych figur, drugie będą tylko takie prawdziwe, które będą dotyczyć sam ych kwadratów bez uw zględ nienia pozostałych, trzecia klasa twierdzeń, to twierdzenia prawdziwe o kwadratach i o trójkątach. Będą też i takie twierdzenia jak np. „po wierzchnia trójkąta równobocznego o boku a jest m niejsza niż po w ierzchnia kwadratu o boku a”. Jedna jest powierzchnią m niejszą, druga jest w iększą. To w łaśnie jest cechą, którą się praw dziw ie orzeka o trój kącie w relacji do kwadratu. I tę cechę należy nazwać cechą w zględną trójkąta w stosunku do kwadratu. Cechę tę można trójkątowi przypi sać mimo tego, że nie zakłada się ani na chwilę, jakoby m iędzy trój kątem a kwadratem m atem atycznym zachodziły jakiekolw iek procesy,
zdarzenia. Ta cecha je;t sensu stricto cechą względną. Zauważa się tu przeto różne cechy. Sytuacja analogiczna istnieje w przypadku przedm iotów fizycznych. Te także mają rozm aite typy cech. Jedne są takie, które Ingarden nazywa cecham i w łasnym i, inne określa w zględ nymi np. przedmiot X jest w ięk szy pod pew nym względem od przed m iotu Y, mimo że m iędzy tym i przedmiotami nie zachodzą żadne pro cesy. Prócz wyżej w ym ienionych cech przedm iotów Ingarden przyjm uje istnienie cech, które określa „cecham i” nabytym i. Do takich cech zali cza np. kształt wody w szklance, która jest w polu graw itacyjnym i pod pew nym ciśnieniem. Kształt ten będzie woda posiadała tak długo, jak długo się w tych warunkach znajduje tzn. w szklance, pod określonym ciśnieniem oraz w określonym polu graw itacyjnym itd. Cecha ta, oraz cały szereg innych w ypływ ających z w yżej w ym ienionych warunków, nazywa Ingarden cechami nabytymi. W przypadku zaś nadania kaw ał kowi kam ienia przy pomocy czynności ciosania takiego lub innego kształtu, ów kamień zm ieniając swoje w łasności przestrzenne, ew entual nie i inne, nabywa cechy, którą określa się nazwą „cech w łasnych”. Nie są cne zdaniem Ingardena bezw zględnie w łasne, one są jeszcze na byte przy zachowaniu pew nych dalszych warunków, o których tylko w w ypow iedzi nadmieniono. W reszcie Ingarden postuluje takie w łasn o ści przedmiotu, które by przysługiw ały rzeczy bez w zględu na w szelkie oddziaływ anie z zewnątrz, które nie byłyby uwarunkowane działaniem na tę rzecz. Prof. Ingarden nie twierdził, że rzeczy fizyczne w św iecie m ają takie bezwzględnie w łasn e cechy, ale podkreślił, że można takie rr.yślowo skonstruować.
Po uwagach odnoszących się do zagadnienia cech przedmiotów fizycznych, Ingarden w yraził pogląd, że słowo „w ew nątrz” użyte w po łączeniu z. nazwą istnienie przez prof. C hylińskiego może odnosić się do cech bezwzględnie w łasnych. To co ono oznacza byłoby em itorem pew nych procesów na zewnątrz. Jako przykład podał atom ruchu, który em ituje co pewien czas, ale nie dzięki tem u, że coś na niego działa, em ituje dzięki swojej budowie jądra a w ięc em ituje dzięki temu, na określenie czego można użyć w yrażenia „w ew nątrz”, lub „środek”. A bsolutnie bezwzględnie w łasne cechy atomu ruchu stanow iłyby w e dług niego źródło emisji. Zdaniem Ingardena m ogłoby być i tak, że te bezwzględnie własne cechy, nie są już źródłem działania na zewnątrz, nie em itują na zewnątrz żadnych procesów. Co do ostatniego przypad ku podkreślono, że nie jest wiadom e, czy takie rzeczy fizyczne istnieją. N atom iast zwrócono uwagę, że jeżeli prof. Chyliński w referacie mówi o istnieniu wewnętrznym, to ma na uwadze taki dobór cech, które są bezw zględnie własne z tym jednak, że są w jakiś sposób uw arunkow a ne. Nie są one absolutnie w łasne, ale są bardziej w łasn e niż te, które są nabyte. Gdy chodzi zaś o istnienie zewnętrzne, to prof. Ingarden
uważa, że w referacie chodziło prof. C hylińskiem u bądź o zespół pro cesów w ychodzących z danego przedmiotu na zewnątrz w otoczenie, bądź o cechy nabyte, ew entualnie nawet cechy nabyte zewnętrznie uwarunkowane, ale w danym m om encie przysługujące danemu przed m iotowi.
Bezpośrednio do w ypow iedzi prof. Ingardena nawiązał prof. J. Choj nacki. Przedm iotem jego w ystąpienia stała się sprawa wyróżnienia przez tego pierwszego cech przedmiotu. Zdaniem prof. Chojnackiego w zasadzie nie można m ówić o bezw zględnie w łasnych cechach przed m iotów realnych. Zdanie „Sufit jest b iały” zinterpretowane w sensie, że istn ieje jakiś obiekt i tem u obiektowi przypisujem y określoną ce chę — białość, nie daje się utrzymać z punktu w idzenia fizyki. W spół czesny fizyk w ten sposób problem u nie stawia, gdyż białość nie jest w łasnością, a przynajmniej nie jest w łasnością sufitu. Jest tak dlatego, że jeśli na biały ekran rzuci się obraz w kinie, to w idzi się na nim w szystkie barwy; białość w ięc nie jest zw iązana z ekranem. Białość jest zdaniem prof. Chojnackiego pew nym zjawiskiem . To czym fizyk się zajm uje sprowadza się do badania w drodze obserwacji pewnych w ielkości zmiennych, poprzez m ierzenie. Może bowiem m ierzyć natę żenie pól m agnetycznych, elektrycznych, m asy, czasu i to są w łaśnie param etry zm ienne. Fizyka szuka zależności pomiędzy tym i param e tram i. Okazuje się, że te niekiedy są zm ienne, niekiedy są stałe. Jeśli są zm ienne, to w ów czas ma się do czynienia ze zjawiskami. Jeśli zaś są stałe dla danego obiektu, stanowią invariantę i są w łasnościam i tego obiektu, oczywiście przy uwzględnieniu skończonej ilości parametrów, gdyż przy uwzględnieniu nowych param etrów mogą się stać zm ienny mi. Prof. Chojnacki m yśl tę zaprezentował w następującym przykła dzie. „Jeśli biorę np. tem peraturę i długość przedmiotu i te dwa para m etry uzależniam, to badam rozszerzalność. Ze w zrostem tem peratury długość przedm iotu się zmienia. Ta rozszerzalność może być uważana za w łasność konkretnego m ateriału. Np. miedź czy srebro ma taką a ta ką rozszerzalność. Jeśli jednak dołączę nowy parametr, dołączę np. ciśnienie zewnętrzne, to w ielkość rozszerzalności się zm ieni i inwarian- ta w m niejszym układzie stanie się zmienną w szerszym układzie”. Po tym przykładzie profesor staw ia pytanie: „czy jest to w łasność bez w zględnie w łasna, czy jest nabyta, zewnętrznie uwarunkowana i czy wobec tego istnieją w łasności bezw zględnie w łasn e”. Odpowiada nastę pująco: „jeśli każda inw arianta w innym układzie może się stać zm ien ną, w takim razie nie ma sensu m ówić o takich bezw zględnie w łasnych własnościach.
Wypowiedź tę dla której prof. Chojnacki utw orzył pew ien form alny schemat, prof. Ingarden zinterpretował po w łasnej linii m yślenia: „A co do tych cech rozm aitych — m yślę że pan profesor (Chojnacki) akurat
pow iedział to samo co ja, tylko trochę innym językiem , bardziej uży w anym przez przyrodników. Ja m ów iłem potocznym językiem um yśl nie. Nadto nigdy nie tw ierdziłem że „białe” jest cechą sufitu, jedynie pytałem się, jakie w arunki ma spełniać ta cecha, aby mogła być tego lub innego typu w łasnością. I od razu też powiedziałem , że tq zależy od stopnia uwarunkowania zewnętrznego. R ów nocześnie powiedziałem jeszcze jedno, mianowicie, że nie w iem czy rzeczy realne, fizyczne po siadają w tym świecie realnym bezw zględnie w łasn e cechy. P ow iedzia łem — wolno mi skonstruować takie pojęcie poniew aż jest ono dobrym narzędziem do badania. Uważam, że różnice m iędzy nami nie są tak bardzo istotne”.
Nieco inne rozumienie nazw y „istnienie w ew n ętrzne” i „istnienie ze wnętrzne” zaproponowała prof. I. Dąmbska. D esygnat pierwszej na zw y prof. Dąmbska próbowała upatrywać w tym, co w yznacza teore tyczna fizyka, a w ięc b yłyby to dla niej przedm ioty teoretyczne w yzn a czone przez określony układ postulatów teorii fizykalnej. Teoria fizy kalna bowiem dla w yjaśnienia rozm aitych fenom enów „konstruuje” pew ien świat teoretyczny. Mówi się tu o cząstkach elem entarnych, o tym o owym, i to należałoby nazwać przedmiotem wewnętrznym . Przez nazwę zaś „istnienie zew nętrzne” należałoby rozum ieć w edług niej te fenomeny, te jakieś zjaw iska, które rejestruje się w pomiarze. Między przedmiotem w ew nętrznym wyznaczonym jakoś przez teorię fizykalną a tym, co się rejestruje w aparaturze pom iarowej w ym agane jest pew nego rodzaju przyporządkowanie, które można nazwać języ kiem bądź interpretacją. Prof. Dąmbska w takim rozum ieniu tych ter m inów w idzi jakąś w spółczesną transpozycję koncepcji kantowskiej, może tylko uściśloną.
Stanowisko podobne w tej k w estii prezentował prof. St. Kamiński. Zaproponował w tej spraw ie w yrugow anie terminu „istnienie”, ze w zględu na wyróżnienie całej m nogości różnych sposobów istnienia, a wprowadzenie takich term inów jak: przedm iot nazw teoretycznych oraz przedmiot nazw obserwacyjnych. Nazw y teoretyczne pełnią fu n kcję elem entów w yjaśniających w teorii fizykalnej. Nazwom tym od powiadają pewne przedm ioty, których konsekw encje będą się mniej lub bardziej potwierdzać. Mogą się nawet nie potwierdzać. Czasem się je tworzy dla spójności samej teorii. W przyjm owaniu nazw teoretycz nych różne są kryteria, i nie ma zgody, co do ich charakteru nie tylko m iędzy filozofami, ale rów nież m iędzy fizykam i. Nie ma zgody, która teoria jest lepsza. Istniejące rodzaje kryteriów nie są obiektyw nie nie podważalne. .Mogą przeto w ystąpić takie przedm ioty jak układ, system w yizolow any, absolutnie bezw zględny. Można go przyjąć na zasadzie przypuszczenia: przypuśćmy, że jest taki układ, i popatrzmy, przy- jąwszy takie pojęcie, czy nam ono coś lepiej w yjaśni lub poprawi
w samej teorii, w system ie. Mówiąc o kryteriach przyjm owania tych przedm iotów prof. K am iński określił je jako bardzo odległe od samych przedm iotów. Jest tak dlatego, że ich konsekw encje są sprawdzane przez doświadczenie, a sprawdzanie to z punktu w idzenia m etodolo gicznego jest słabe. Trudno w ynaleźć taki eksperym ent krzyżowy, który by je potwierdził. Łatwiej jest obalić. D latego też sprawdzanie to, nie jest uznane powszechnie jako niezawodne. I w łaśn ie w tym są pod staw y do dość dużej dowolności w obieraniu tych przedm iotów, czyli św iata teoretycznego w yjaśniającego dane nam jakieś zjawiska. Mówi się tu „jakoś”, gdyż dane są one w różny sposób. Fenomenologowie, którzy specjalnie zajm owali się sposobami istnienia zaskoczyli w szyst kich ich mnogością.
Z zagadnień szczegółowych przedmiotem zainteresowań w dyskusji stało się także zagadnienie izolacji system u badanego, oraz problem języka w fizyce. Pierw sze w ypłynęło ze w zględu na fakt, że profesor Chyliński w referacie mocno podkreślił, iż przedmiot badany charak teryzuje ścisła izolacja, że nie jest to system w zględnie izolowany lecz absolutnie. Drugie natom iast dlatego, ponieważ w referacie, m ówiąc 0 w spółczesnym języku fizyki podkreślono m om ent jego uszczegółow ie nia. W związku z pierwszym zagadnieniem prof. Dąmbska zwróciła uwagę na sprawę badania przedmiotu izolowanego. Chodzi o to, czy ten system jest poddawany badaniu przy pomocy jakiejś aparatury, bo jeśli tak, to m iędzy aparaturą a system em zachodzi interakcja 1 w ów czas trudno określić na czym ostatecznie zasadza się w spom nia na w referacie zupełnie ścisła izolacja systemu.
Zagadnienie języka fizyk i w spółczesnej podjął w dyskusji prof. Ja nik. W skazał on na relacje jakie istnieją m iędzy językiem potocznym, językiem fizyki klasycznej oraz językiem fizyki w spółczesnej kwanto w ej. Podkreślił także w artość uwyraźnienia w referacie m yśli, że postęp w fizyce współczesnej idzie w kierunku elem entaryzacji języka. Język też — jego zdaniem — jest źródłem pew nych nieporozumień jakie po w stały w w yniku wprowadzenia do treści referatu dwu pojęć: „istnie nie w ew n ętrzne” i „istnienie zew nętrzne”. Zdaniem prof. Janika to, co prof. Chyliński w referacie nazwał istnieniem w ew nętrznym , stanow i tę dziedzinę przedmiotu, rzeczyw istości, do której nie m ożemy odnieść się językiem potocznym, czy też klasycznym , m ówić o tym w tych ję zykach, a to dlatego, że języki te są nieodpowiednim i w relacji do tej dziedziny.
Prof. Kam iński nawiązując do problemu języka w yraził pogląd, że szczegółow ość języka, o której m ówiono w referacie i dyskusji nie w ią że się z jego mniej lub w ięcej bogatym charakterem. Stanowisko, że język głoskowy, literow y jest lepszy, bo jest bogatszy, a bogatszy dla tego, że można z niego w iele stw orzyć nie w ydaje się dla niego
słusz-ne. Układy bowiem języka literow ego są bardzo proste, a w św iecie strukturalizm przybiera tak bogate form y, że nie w iele można tu zna leźć podobieństwa. Litery w ystępują jako m ateriał z którego się tw o rzy wyrazy, ale pierwsze elem entarne w yrażenia, które coś znaczą na pewno nie są typu głoskowego. Przeciw nie logicy w ynaleźli język poję ciow y jako najbardziej ścisły. Pism o pojęciowe, w ynalazek X IX w ieku jest najściślejszym dla logiki i m atem atyki. W skazuje to na fakt, że wartość języka jest zawsze zrelatyw izowana do jakiejś dziedziny przed miotu. Język bogatszy, to nie koniecznie taki, z którego można utw o rzyć w ięcej słów, to raczej język, który odnosi się do bogatej dzie dziny. Każdy bowiem język im plikuje pewną ontologię, a ta ostatnia m oże być bardziej lub m niej bogata. Owo bogactwo języka sprowadza się raczej do sposobu konstruowania.
Problem języka fizyk i i języka filozofii przyrody poruszył w dłuż szym przemówieniu prof. Iwanicki. Przypom niał najpierw w ypow iedź jednego z prof. U niwersytetu w Louvain, który na jednym ze zjazdów filozoficznych, polemizując z poglądam i Carnapa w yraził się, że takiej koncepcji filozofii przyrody, która byłaby tylko analizą, czy krytyką nauk ścisłych neoscholastycy nie mogą przyjąć, a to ze względu, że byłaby to metanauka. Filozofia przyrody w ujęciu neoscholastycznym jest nauką rozprawiającą o przedm iotach, jej język jest językiem przed m iotowym . W podobnej sytuacji znajduje się m etafizyka jako nauka o bycie jako takim. Jej język jest rów nież przedm iotowym. Następnie powołując się na jedną z prac o metodzie filozofii przyrody przypom niał, że autor tej pracy prof, jednego z u niw ersytetów am erykańskich, w naukach ścisłych a szczególnie w fizyce w yróżnił dwa aspekty: jeden określił nazwą quoad se, drugi quoad aliud. Pierw sza nazwa oznacza zbiór twierdzeń danej nauki, branej w samej sobie, druga oznacza zbiór twierdzeń przyporządkowany do czegoś. W tym ostatnim przypadku chodzi o przystosowanie techniczne. Ono zaczyna się już wów czas, gdy dokonuje się pomiaru przy pomocy przyrządów. W książce tej w yróż nia autor takich uczonych, którzy w praw dzie psychicznie nastawiają się na uprawianie nauki w pierwszym znaczeniu tj. bez uw zględnia nia przystosowania technicznego, chociaż w rzeczyw istości jest tak, że to przystosowanie w ystęp uje jako naczelny czynnik i ono konstytuuje nauki ścisłe. W zasadzie w uprawianiu nauki to przystosow anie in ten cjonalne jest uwzględniane, technizacja, biorąc rzecz historycznie zaw sze przyświecała uprawianiu nauk ścisłych. To też było podstawą do poglądu logików czasów nowożytnych, na m atem atykę. W edług nich poznanie matematyki, w yuczenie się jej w zorów bez um iejętności za stosowania ich, bez um iejętności naśladowania samej m atem atyki w procesie przeprowadzania rozum owań n ie m iało w ielk iej wartości. Stąd w łaśnie tendencja kartezjańska do urzeczyw istnienia „matheris 18 — S tu d ia P hil. Christianae 7(1971)1
u niversalis” tzn. doprowadzić do ścisłości rozumowania na wzór m ate m atyki, nie tylko w filozofii, ale w każdej dziedzinie w iedzy. Okazuje się, że nauki te nie były dla nich w ażne same w sobie, lecz ważne ze w zględu na m ożliwe zastosowania.
Prof. Iw anicki w w yżej przytoczonych uwagach dopatruje się p ew nej analogii gdy chodzi o język fizyki i filozofii przyrody. N awiązując do w ypow iedzi prof. Chylińskiego, że język fizyki konstytuują dwa czynniki: em piria i m atem atyka, w ypow iedział następujące uwagi.
W języku fizyki daje się wyróżnić podwójny aspekt: syntaktyczny i sem antyczny. Gdy chodzi o pierwszy ma się do czynienia z nazwami i zachodzącymi m iędzy nim i stosunkami. Wśród nazw wyróżnia się na zw y sylabow e i nazw y czysto sym boliczne. Pierw sze mogą w ystępow ać bądź jako proste, bądź jako złożone. Nazwy te nadawane są pew nym danym, ustalonym w drodze doświadczenia. Nazwy złożone pozostają w w yniku złożenia przez tzw. sym bole funkcyjne, które stanowią po m iary. W fizyce w ystęp uje zawsze w w yn ik u pomiaru i w yrażają ten pomiar sobą. Gdy chodzi o nazw y niesylabow e, sym boliczne, to konsty tuują się one przy pomocy m atem atyki. Sym bole m atem atyki, repre zentują nazwy i reprezentują przedm ioty, oraz funktory, które w y stę pują z nazwami. Sym boli tych dostarcza m atem atyka. Fizyk oprócz tego m usi przyjąć jeszcze reguły, określające w ybór funktorów. Jeśli tak jest, to język fizyk i ma charakter dwuliniow y. Gdy chodzi o drugi aspekt, sem antyczny, w yraża się on w desygnacji, denotacji i repre zentacji. Język fizyk i sylabow y posiada w łaśnie cechę denotacji i d e sygnacji, natom iast język sym boliczny jedynie reprezentacji.
Analogiczna sytuacja istnieje gdy chodzi o język filozofii przyrody. Poniew aż jednak język ten ma charakter przedm iotowy, filozofia przy rody m usi zaczynać od empirii. W szystkie w ięc te przedmioty, jakie zjawiają się w fizyce oraz w doświadczeniu potocznym, stanow ią jakąś podstaw ę dla filozofii przyrody, chociaż n ie jedyną. W referacie z za kresu filozofii przyrody powiedziano, że ważną rolę gra abstrakcja, ale należy pam iętać że abstrakcja potrzebuje takich term inów jak: w ie lość, hierarchiczność, istotowość, istnienie. I jeśli istnienie w ystęp uje jako funktor, to funktor ten może być prosty, lub złożony np. istn ien ie substancjalne, transcendentalne, zależne, niezależne itp. Znaczy to, że zjawiają się tu sym bole funkcyjne chociaż nie ma pomiaru. Przy tw o rzeniu języka filozofii przyrody sym bole funkcyjne pełnią istotną rolę, gdyż pozw alają tworzyć nazwy w yrażające rzeczyw istość realną ana logiczną.
Istnieje w ięc zasadnicza różnica m iędzy tym i dwoma językam i. Pierw szy zaw iera m om enty pom iarowe, drugi tj. język filozofii przy rody tych m om entów nie zawiera. To jest też powodem, że z pozycji
fizyki nabiera się dużej w ątpliw ości, co do w artości filozofii przy rody.
Gdy chodzi zaś o m om ent sprawdzalnośei tez prof. Iw anicki zwrócił uwagę, że w obu naukach towarzyszy jej odpowiedni stopień zawod ności. Proponuje przeto, aby tak doświadczenia potoczne jak i nauko w e poddać refleksji i zastosow ać redukcję rozumianą w sensie elim ino wania z niego elem entów apriorycznych i potocznych, tak by w kon sekwencji doświadczenie to, daw ało podstaw y do wprowadzenia tw ier dzeń poznawczo wartościowych.
W dyskusji nad referatem prof. Chylińskiego w zięli udział także inni spośród fizyków i filozofów . I tak np. prof. J. W. W eissenhof, doc. dr D. Gierulanka, dr B alczew ski oraz w ielu innych. W powiedzi ich doty czyły zasadniczo w yżej w spom nianych problem ów. N iestety z powodu defektów taśmy m agnetofonowej nie można odtworzyć treści ich prze mówień. Braki techniczne nie pozw oliły też zam ieścić ciekaw ych i w y jaśniających wypowiedzi w dyskusji, prelegenta prof. Z. Chylińskiego.
2. K L Ö SA K Κ., Z A G A D N IE N IE M O ŻLIW O ŚCI FILO ZO FIC ZNEG O P O Z N A N IA PR ZY R O D Y
(streszczenie)
Problem odczytu o powyższym tem acie dotyczył em pirycznego cha rakteru twierdzeń klasycznej filozofii przyrody. Mówiąc ściślej w od czycie chodziło o danie odpowiedzi na pytanie: czy zdania stanow iące filozofię przyrody w ujęciu klasycznym genetycznie i treściowo wiążą się z doświadczeniem, czy też pozbawione są tego związku, a w kon sekw encji stanowią zdania pseudoprzedmiotowe.
Tak sformułowany problem autor odczytu om ówił w następujących treściow o dających się w yróżnić częściach: om ówieniu stosunku nauk przyrodniczych do w ielości aspektów rzeczyw istości jako przedm iotów form alnych poszczególnych dyscyplin wspom nianych nauk; przedsta w ien iu zagadnienia m ożliwości przezw yciężenia m inim alistycznego po glądu na filozofię przyrody, w ed łu g którego prezentuje się ona jako re zu ltat stosowania „wierzeń m etafizycznych” w interpretacji zjawisk św iata realnego. Całość rozwiązań autor poprzedził w stępem , w k tó rym w yjaśn ił sposób rozum ienia dwu podstaw ow ych pojęć: „filozofii b ytu ” oraz „filozofii przyrody”. C harakterystykę odczytu rozpocznie się od zagadnień wstępnych.
1. Podejmując charakterystykę znaczenia nazw y „filozofia b ytu ” i „filozofia przyrody” autor z w łaściw ą sobie erudycją w skazał na różne sposoby jej rozumienia wśród w spółczesnych filozofów orientacji ary- stotelesowsko-tom istycznej. W zw iązku z tym zw rócił także uwagę na
istniejące rodzaje poglądów w k w estii interpretacji relacji m iędzy wspom nianym i dyscyplinam i filozoficznym i. W poglądach na tem at ro zum ienia nazwy „filozofia b ytu ” autor odczytu zdaje się skłaniać do tej grupy filozofów , w ed łu g których w szystk ie dyscypliny filozoficzne m ożna podzielić na: m etafizykę tj. poznanie dotyczące bytu jako tak ie go oraz dyscypliny filozoficzne o poszczególnych typach bytu. Odcina się od stanow iska w ielu spośród w spółczesnych tom istów, którzy w na stęp stw ie przyjętych przez siebie założeń teoriopoznawczych przyjmują konkretystyczną interpretację bytu jako bytu. Jest zdania, że w przy padku konkretystycznej interpretacji treści form uły językowej „byt ja ko b y t”, problem atyka filozofii przyrody (klasycznej) wchodziłaby w sam „trzon” m etafizyki utożsamianej z całą filozofią. Przez nazwę „filozofia b ytu ” autor odczytu rozumie przeto poznanie dotyczące b y tu jako takiego i odróżnia je w sposób bardzo zasadniczy i w yraźny od filozofii przyrody.
Nazwą „filozofia przyrody” oznaczono w odczycie grupę zagadnień, które określono jako zagadnienia innego rzędu, niż te, które podejm ują nauki przyrodnicze. Do wspom nianej grupy zagadnień autor zalicza, idąc za sugestiam i Romana Ingardena, zagadnienia ontologiczne, doty czące czystych, nie em pirycznych m ożliwości lub związków m iędzy n i mi, oraz zagadnienia m etafizyczne, których przedm iotem są istoty przedm iotów indyw idualnych. N ie znaczy to, że filozofia przyrody w ujęciu arystotelesow sko-tom istycznym nawiązuje do dziedziny przed m iotów ontologicznych, ale znaczy to, że jej przedmiot m ieści się poza przedmiotem nauk przyrodniczych, tak jak poza przedm iotam i tych nauk mieszczą się zagadnienia ontologiczne i m etafizyczne. Nadto w od czycie odróżniono klasyczną filozofię przyrody od filozofii przyrodo znawstwa. W związku z tym, autor om ówił dwa stanowiska: 'jedno w e dług którego należy odróżniać w spom niane w yżej dwie dyscypliny, drugie, które utożsamia je z sobą. Przy okazji autor scharakteryzował różne sposoby pojm owania filozofii przyrodoznawstwa. W iele szczegól nie m iejsca pośw ięcił autor odczytu koncepcji przyrodoznawstwa H en ryka Struw ego i B olesław a G oweckiego. Sam zaś zaprezentował w y raźnie pogląd, iż filozofia przyrody różni się od filozofii przyrodoznaw stw a tak w aspekcie epistem ologicznym jak też metodologicznym.
2. Om ówienia stosunku nauk przyrodniczych do w ielości aspektów rzeczyw istości, jako przedm iotów form alnych poszczególnych dyscyplin w spom nianych nauk, autor dokonał nawiązując do poglądów Ingar dena. Podkreślił m yśl, że obok zagadnień nauk szczegółowych, m ożliw e są jeszcze inne zagadnienia od nich różne, których żadna nauka szcze gółow a nie rozwiązuje, ani nie może rozwiązać, a które mimo to doma gają się odpowiedzi poznawczo odpowiedzialnej. Są to zagadnienia on tologiczne i m etafizyczne. Te ostatnie zaliczył do zagadnień całkow
i-cie innego rzędu. W odczyi-cie przytoczono cały szereg przykładów takich problemów.
Jeżeli zagadnienia filozofii przyrody m ają charakter innego rzędu niż nauk przyrodniczych, to, zdaniem autora, w ynikają z tego dwie konsekwencje: 1° należy w ykluczyć, aby wspom niana filozoficzna dy scyplina mogła stanowić syntezę osiągnięć przyrodoznawstwa; 2° nauki przyrodnicze nie obejmują sw ym i badaniami w szystkiego, co można po w iedzieć o przyrodzie.
W związku z pierwszą konsekw encją autor podkreśla, że w przy padku zrealizowania syntezy nauk przyrodniczych, synteza taka nie przedstaw ia w porównaniu z naukami przyrodniczymi odrębnego ga tunku, różnego pod w zględem epistem ologicznym i m etodologicznym , mimo że stanowi coś całkow icie nowego. W odczycie wyróżniono nawet cały szereg odmian syntez w yników nauk szczegółowych. Stwierdzono jednak, że w każdej z nich zachowany zostaje ogólny typ zagadnień naukowych, że nie narszają one ostatecznych założeń danej dziedziny poznania, ani też szczegółow ych w yników nauk. Przeprowadzenie ta kich syntez jest zadaniem każdej nauki, oczyw iście przy zachowaniu m etod badania w łaściw ych danej nauce. Syntezy takie uznano jako jedne z form dalszego ciągu badań naukowych. A naliza takich syntez nie daje powodu, ani też potrzeby w ykluczenia ich z obrębu nauk szczegółowych.
Nieco więcej uwagi autor odczytu pośw ięcił zagadnieniu zakresu badań nauk przyrodniczych. Z w łaściw ą sobie w nikliw ością oraz eru dycją pokazał, że dotychczas nie udowodniono faktu, iż nauki przyrod nicze obejmują sw ym i badaniami w szystko, co można powiedzieć 0 przyrodzie, a przez to nie wykazano, iż nie ma m iejsca na jakąś filo zofię przyrody choćby najbardziej m inim alistyeznie pojętą. Autor jest zdania, że negacja filozofii przyrody w iąże się z zagadnieniem zakresu badań nauk przyrodniczych, które z kolei nie jest oderwane od rozwoju 1 postępu fizyki. Pogląd ten zaprezentowano znowu w odczycie naw ią zując do danych historycznych. To co jest w przedstaw ieniu tym charakte rystyczne, to fakt, że autor dokonał także próby oceny owej negacji zw łaszcza w sformułowaniu Rudolfa Carnapa, uważając ją za bardziej aktualną od innych.
W edług Carnapa ■— zdaniem autora odczytu — nie ma niczego ta kiego, jak filozoficzne badania przyrody, albow iem w szystko, co można powiedzieć o przyrodzie, a w ięc o jakichkolw iek zdarzeniach dzieją cych się w przestrzeni i czasie, należy do kom petencji uczonych odwo łujących się do świadectw doświadczenia. Filozof jako taki w tej m a terii nie ma nic do powiedzenia. Wprawdzie, w ed łu g Carnapa, m etafi zyka form ułuje całe m nóstwo twierdzeń o przyrodzie, to jednak jako taka ma ona więcej w spólnego z poezją niż teorią. Jeśli istnieje filo
zofia przyrody, to tylko jako logiczna analiza nauk przyrodniczych, inaczej m ówiąc jako syntetyczna analiza system u języka tych nauk.
Autor, podejm ując ocenę tez Carnapa, negujących m ożliwość i istn ie nie filozofii przyrody, w skazał na ich mało przekonywujący charakter. Carnap, w edług autora, zakłada dowolnie, że w szystko, co można po w iedzieć o przyrodzie, dotyczy sam ych tylko zdarzeń realizujących się w przestrzeni i czasie, które dają się badać w yłącznie m etodam i przy rodniczymi. N ie zdołał też dowieść, że zagadnienia dotyczące struktury czasu i przestrzeni są w yłącznie zagadnieniam i natury syntaktycznej, że dotyczą samej struktury języka. Możność zam iany zdań przedmio towych na zdania o charakterze m etajęzykow ym , tj. takich które mają za przedm iot sam język, nie dowodzi jeszcze, że pierwsze, jako skrycie syntaktyczne, są zdaniami pseudoprzedmiotowym i, zdaniam i sform uło w anym i w tzw. trybie m aterialnym . Zdaniem autora odczytu, ze zdań będących rezultatem przekształcenia, uznanych przez Carnapa za w y raźnie syntaktyczne, nie znika odw oływ anie się do elem entów poza- językow ych. do odpowiednich przedm iotów. Carnap nie dowiódł rów nież, że zagadnienia z zakresu przyczynowości są zagadnieniami doty czącym i syntaktycznej struktury system u praw fizykalnych.
Pow yższe braki, a następnie całe w yw ody Carnapa sfrom ułowane po lin ii antyindukcjonizmu, n ie dowodzą niem ożliwości opracowania filo zofii przyrody sugerując, że poza przedmiotem w łaściw ym nauk przyrodniczych istn ieje dziedzina przedmiotu nie objęta tym i naukami.
3. Problem m ożliw ości przezw yciężenia m inim alistycznego ujęcia filozofii przyrody w rozum ieniu Gawęckiego autor odczytu om ówił roz poczynając od scharakteryzow ania tego ujęcia. Okazuje się, że Gawęcki odm awia filozofii przyrody charakteru naukowego, uważając ją tylko za w yraz pew nych wierzeń. W sw ym studium „Co to jest filozafia p rzy rody” określa tę dyscyplinę jako zespół hipotez niesprawdzalnych, uzupełniających luki, jakie w ystępują w danych naukach o przyrodzie. U zupełnienie to jest rezultatem nieodłącznego od natury ludzkiej po pędu zm ierzającego w kierunku całościowania i w iązania fragm entów. U m ysł ludzki nie znosi ułamkowości, braku spójni i braku harmonii, nie znosi ustaw icznej niepewności i w ątpienia. I w łaśnie, zdaniem Ga węckiego, filozofia przyrody zdąża do w ytw orzenia jednolitego obrazu całości świata. Na obraz ten składają się zestaw ione obok siebie treści o charakterze przyrodniczym i filozoficznym . Te drugie są wyrazem za stosow ania do w yników nauk przyrodniczych naszych w ierzeń m eta fizycznych, dokładniej m ówiąc w ierzeń z dziedziny ontologii ogólnie pojętej w sensie teorii bytu jako takiego. Stąd też filozofia przy rody dla Gawęckiego przedstawia się jako jeden z działów ontologii szczegółowej.
zestaw ił ją z współczesnym i jej ujęciam i na zachodzie, a następnie w skazał na racje, które skłoniły Gawęckiego do odmówienia filozofii przyrody charakteru naukowego. Autor dopatrzył się pew nych analogii G awęckiego koncepcji filozofii przyrody do koncepcji tej dyscypliny Andrzeja Van Nelsena, Filipa Selvagiego oraz Leona Brunschwicga. Istnieje jednak pewna różnica, gdyż dla dwu pierwszych filozofia przy rody jest poznaniem naukowym . Bardziej ścisłe podobieństwo dotyczy ostatniej z wymienionej koncepcji, w ed łu g której filozofia przyrody rozszerzająca zakres w ied zy o przyrodzie jest niem ożliw a, jest uroje niem. Gdy chodzi zaś o racje, które skłoniły G awęckiego do przyjęcia takiej a nie innej koncepcji om awianej dyscypliny, to autor odczytu jako podstawową rację w idzi ciasne pojęcie intersubiektyw nej spraw - dzalności twierdzeń naukowych u Gawęckiego. G aw ęcki bowiem sądzi, że w naukach realnych zdania naukowe sprawdza się przez sprowadze nie do .spostrzeżeń, a w naukach form alnych przez sprow adzenie do aksjom atów. Gawęcki nie w yszedł przeto w sw ej m etodologii poza typ intersubiektywnej spraw dzalności tez naukowych w łaściw y dla nauk szczegółowych. W następstw ie tego ograniczenia G aw ęcki zajął stano wisko, że ontologiczne hipotezy, dotyczące istoty rzeczyw istości, są n ie sprawdzalne w sensie naukowym . Są one jedynie próbą odgadnięcia, czym rzeczywistość być może. Nadto staw ia on następujące w arunki odnośnie do wspomnianych hipotez: 1° hipotezy m iędzy sobą m ają być niesprzeczne, 2° wyprow adzone z nich w nioski nie pow inny być n ie zgodne z faktami stw ierdzonym i oraz ustalonym i prawam i przyrody, 3° w nioski uzyskane z hipotez pow inny m ieć praktyczne zastosow anie w życiu jednostkowym i zbiorowym . Tak pojętą ocenę tez ontologii ogólnej Gawęcki przenosi na tezy filozofii przyrody.
Zagadnienie dotyczące em pirycznego charakteru twierdzeń filozofii przyrody w sposób bezpośredni prelegent om ówił w ostatniej z m e rytorycznie wyróżnionych części odczytu, m ianow icie tam, gdzie zasta naw iał się nad m ożliwościam i przezw yciężenia m inim alistycznie ujętej filozofii przyrody przez Gawęckiego. W tej części odczytu w yraźnie sta w ia się pytanie: „Czy tezy klasycznej filozofii przyrody inspiracji ary stotelesowsko-tom istycznej dają się w jakim ś zakresie in tersubiektyw - nie sprowadzić, tak by je można uznać za tezy naukowe choćby w zna czeniu szerszym?” Na tak sform ułow ane pytanie autor odczytu dał odpowiedź pozytywną, w skazując na sposoby urzeczyw istnienia takich operacji poznawczych. Podkreślił, że do w ykazania charakteru em pi rycznego twierdzeń filozofii przyrody nie w ystarcza abstrakcja fizyczna, przy której pomija się cechy indyw idualne ciał. Przy pom ocy takiej abstrakcji można jedynie ustalić typ bytu w łaściw ego przyrodzie, istotę rozciągłości, czy istotę czasu, ale nie można np. uzasadnić em pirycznie, że ciała w zięte w aspekcie bytow ości różnicują się na substancje i przy
padłości, a substancja ciał różnicuje się na m aterię pierwszą i formę substancjalną. Zdaniem autora, gdyby klasyczna filozofia przyrody dy sponow ała jedynie m etodą abstrakcji, w ów czas to w szystko, co tw ier dzi się w ram ach tej dyscypliny o strukturze ontycznej ciał, nie m o głoby m ieć charakteru naukowego. Autor w ysuw a przeto postulat uzu pełnienia m etody abstrakcji fizycznej inną m etodą. Zabiegiem przeto poznawczym ostatecznie rozstrzygającym o em pirycznym charakterze tez om awianej dyscypliny filozoficznej jest abstrakcja uzupełniona inną metodą, którą, o ile ją dobrze rozumiem, można sprowadzić do rozu m owania redukcyjnego, prowadzącego do w yodrębnienia dla najogól niejszych sform ułowań przyrodniczych im plikacji ontologicznych w znaczeniu szerszym. Jest to m etoda, jaką już podjął Ferdynand Renoirte w „Eléments de critique des sciences et de cosm ologie”, Lou vain 19472. Podkreślić należy, że autor om ówił zasygnalizowane ostat nio zagadnienie w yczerpująco, chociaż zaznaczył, że wym aga ono jesz cze dalszych przem yśleń i analiz.
*
Wśród w ielu w ypow iedzi dyskusyjnych, dotyczących referatu prof. К. Kłósaka na szczególne podkreślenie zasługują: w ypow iedzi prof. St. Kamińskiego, dr Hellera, oraz dr M. Lubańskiego. Pierw szy doko nał szczegółowej analizy odczytu, tak od strony treściow ej jak i m eto dologicznej, w ypow iadając się przy okazji na tem at szeregu zagadnień dyskusyjnych, poruszonych celow o w odczycie. Dwaj ostatni nawiązali raczej do szczegółowych zagadnień, można powiedzieć, ubocznie zw ią zanych z treścią bogatego w problem atykę odczytu. Prezentując treść w ypow iedzi dyskusyjnych zam ieści się także w ypow iedź samego pre legenta ks. Dziekana Kłósaka, która ma charakter podsum owania dys kusji. Przedstawienie dyskusji rozpocznie się od w ypow iedzi prof. K a m ińskiego.
Jeśli chodzi o koncepcję filozofii przyrody, Ks. Dziekan zaprezento w ał taką jej koncepcję, która daje się uprawomocnić epistem ologicz- nie i m etodologicznie. Podkreślił, że w referacie wspom niano o po glądzie w ed łu g którego filozofia przyrody w inna się sprowadzić do filozofii przyrodoznawstwa, ale wspom niano też że taką nie m oże być, gdyż ta ostatnia jest filozofią poznania przyrodniczego, dotyczy w prost tego poznania. Nadto gdy chodzi o samą filozofię przyrody Ks. Dziekan w yjaśnił, w ed łu g prof. Kam ińskiego, jej stosunek do nauk przyrodni czych oraz do tzw. teorii bytu, zaprezentował w łasn e w tym w zglę dzie stanowisko. Pow iedział bowiem : jeśli chodzi o nauki przyrodnicze f i lozofia przyrody nie może być syntezą tych nauk. Nie może też sta nowić w stępu do nich, w sensie, że zawiera pew ne idee, które fizycy w ykorzystują w e w łasnym badaniu fizykalnym . Wprawdzie o tym
w yraźnie Ks. Dziekan nie m ówił, i przypuszczalnie takiej filozofii przyrody nie chciał uznać za w łaściw ą. Odrzucił następnie pogląd, w e dług którego filozofia przyrody jest jakąś szczegółową formą bytu jako takiego. Zajmuje raczej stanow isko, że stanow i ona odrębną autono m icznie dyscyplinę filozoficzną. Na czym polega odrębność, pozytyw nie w referacie było bardzo krótko powiedziane, m ianow icie na tym, że filozofia przyrody eksplikuje, rozważa, docieka problem u, który daje się w yrazić w zdaniu: „jakie tezy ontologiczne są im plikow ane w tw ier dzeniach nauk przyrodniczych”.
Taki pogląd na filozofię przyrody prowadzi w edług prof. K am ińskie- go do pewnych trudności. Jeśli bowiem tak jest, to przedm iotem filozo fii przyrody są twierdzenia nauk przyrodniczych. Czy w ięc tak pojęta filozofia przyrody nie jest filozofią przyrodoznawstwa. Przed takim za rzutem można się bronić twierdząc, że w praw dzie punktem w yjścia są twierdzenia nauk przyrodniczych, to jednak szuka się tego, co jest im plikow ane w ontologii, w tych twierdzeniach. N ie bada się tych tw ier dzeń w aspekcie poznawczym. Przez to jakby przechodzi się do rzeczy w istości, i w ten sposób filozofia przyrody jest teorią o rzeczyw istości przyrodniczej a nie o poznaniu przyrodniczym . A le i tu jest pew na trudność, bo mianowicie, jak będzie w yglądać m ożliw ość rozstrzygania słuszności twierdzeń. Do czego należy się odw oływ ać w zagadnieniu słuszności wniosków o im plikow anych ontologicznych twierdzeniach przez twierdzenia nauk przyrodniczych. Jeżeli będziem y odw oływ ać się do twierdzeń przyrodniczych, to będziem y w obrębie metapoznania i w ów czas będziemy m ieć do czynienia z filozofią przyrodoznawstwa; jeżeli natomiast będziem y się odwoływ ać w rozstrzyganiu tych tez, w usprawiedliwianiu ich i uprawom ocnianiu do rzeczywistości, to w ów czas pow staje pytanie — jaką empiryczną rzeczyw istość trzeba będzie uważać za dziedzinę, w której będą uprawom acniane twierdzenia. Czy trzeba będzie brać taką dziedzinę jaka charakteryzuje poznanie potocz ne, czy taką jaka jest w łaściw a naukom przyrodniczym, a może jeszcze jakąś inną. Oto właśnie trudności, które w ystępują, a które może dla tego tak występują, że w referacie obraz filozofii przyrody zaprezen towano od strony negatywnej w sensie, że m etodycznie odrzucono m oż liw ość pewnych ujęć, niespełniających warunku rzetelnie skonstruowa nej filozofii przyrody. Jak w łaściw ie ma w yglądać filozofia przyrody, jej obraz od strony pozytyw nej, w referacie jedynie szkicowo na kreślono.
Po w yżej przedstawionych uwagach dotyczących w łaściw ie sposobu podejścia do problemu m ożliwości filozoficznego poznania przyrody zaprezentowanego w referacie, prof. Kam iński zwrócił uwagę na zagad nienie odrębności filozofii przyrody od innych rodzajów w iedzy. Pod kreślił, że mówiąc o odrębności tej dyscypliny filozoficznej należy zdać
scbie sprawę o jaką odrębność chodzi: czy ze w zględu na przedmiot, czy ze w zględu na zadania, czy też ze w zględu na metodę. Pow iedzenie bo w iem , że tezy ontologiczne są im plikowane przez twierdzenia nauk przyrodniczych, nie rozwiązuje tak postawionego zagadnienia. Obecnie zdaniem prof. Kam ińskiego coraz częściej pokazuje się, że nie da się uprawiać jakiejkolw iek nauki bez założeń ontologicznych czy epistem o- logicznych. Założenia te, m niej lub bardziej wyraźnie w ystępują w każ dej nauce. Stanowisko takie jest modne w dzisiejszych czasach bardziej niż kiedykolw iek. Jeżeli przeto założenia ontologiczne twierdzeń nauk przyrodniczych stanow iłyby dziedzinę poznania filozofii przyrody, to należałoby je, zdaniem prof. Kamińskiego, jakoś bliżej określić.
Innym zagadnieniem, które poruszył prof. K am iński, to rozumowanie redukcyjne. W referacie podkreślono, że ma ono stanow ić podstawowy typ rozum owania. Prof. Kam iński zwrócił uwagę, że redukcja o jakiej m ówiono w referacie m usiałaby m ieć dokładnie określoną dziedzinę, do kładnie określony aspekt, do której by się odnosiła. Stopień określenia tego aspektu badań rozstrzygał o stopniu jej wartości. W przypadku przeciwnym rozum owanie to, gdzie m am y przejście od q do p nie b ę dzie przedstawiać w iększej wartości.
Różne od poprzedniego zagadnienia podjął w dyskusji dr Heller. Chodziło bowiem o problem czy można filozoficznie uprawiać poznanie o przyrodzie. Zdaniem Hellera bez kontaktu z naukami przyrodniczymi nie można badać przyrody. W prawdzie można w oparciu o poznanie przednaukowe form ułow ać pewne twierdzenia, to jednak trzeba je w e ryfikow ać w drodze poznania naukowego. Dyskutant nie negow ał ist nienia problem ów, które należy nazwać filozoficznym i, to jednak rozwią zyw anie tych problem ów winno — jego zdaniem — zawsze dokonywać się w ramach kontaktu z naukami przyrodniczymi.
Do problemu istnienia odrębnej grupy zagadnień filozoficznych na w iązał dr Lubański. Podkreślił on, iż fakt ten stanowi podstawę do opracowywania tych zagadnień w sposób różny, niż w naukach przy rodniczych. Chodziłoby jednak o rozstrzygnięcie, czy faktycznie grupa ta jest grupą zagadnień tylko filozoficznych.
Podsum owania dyskusji dokonał ks. Dziekan Kłósak. Podkreślił on, że dyskusja nie zawsze toczyła się w okół istotnych zagadnień odczytu. N ajczęściej dotyczyła zagadnień drugoplanowych. Z podstawowych za gadnień, jrkie w yłon iły się w dyskusji, chociaż w sposób mało w yraź ny, były dwa: problem stosunku poznania fizykalnego do poznania cha rakterystycznego dla filozofii przyrody oraz problem przedmiotu tych dwu typów poznania. Zdaniem Ks. Dziekana odrębność filozofii przy rody od nauk przyrodniczych sprowadza się m iędzy innym i do tego, że filozofia przyrody ujm uje najpierw, tj. wyodrębnia typ bytu, jaki przy- sługuje rzeczom z obrębu przyrody. Jest to ujęcie rzeczy w sposób naj