• Nie Znaleziono Wyników

Militaria w kreacji świata przedstawionego powieści Stefana Żeromskiego : pisarz wobec nowych środków walki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Militaria w kreacji świata przedstawionego powieści Stefana Żeromskiego : pisarz wobec nowych środków walki"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Handke

Militaria w kreacji świata

przedstawionego powieści Stefana

Żeromskiego : pisarz wobec nowych

środków walki

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 7, 501-508

2001

(2)

Ryszard H andke

M ilitaria w kreacji świata przedstaw ion ego

p ow ieści Stefana Ż erom skiego.

P isarz w o b ec now ych środków w alki

W

ielka w o jn a o g ro m n ie w zbogaciła arsenał śro d k ó w zabijania. W tech n ice w ojskow ej d o k o ­ nał się p rz e ło m tak w ielki, że d ru g a w o jn a św iatow a m ogła g łów nie d oskonalić zdobycze p o p rz e d n ic z k i, ograniczając sw ój sam o d zieln y w kład do p ocisków k u m u lacy jn y ch , dział b e z o d - rz u to w y c h i b o m b y a to m o w e j.

W pow ieściach Ż e ro m sk ie g o , k tó ry ch akcje rozgryw ają się w ty m czasie i zostały u m iejsco ­ w io n e na ziem iach p o lskich i epizo d y czn ie na Z ak au k aziu , now ości tech n ik i w o jen n ej p re z e n tu ją się sk ro m n ie . W znacznej m ierze w y n ik a to z p erspektyw y oglądania p rzez a u to ra rzeczyw istości będącej m a te ria łe m i fu n d a m e n te m je g o literackich p rz e tw o rz e ń . F ro n ty przebiegające p rzez nasz kraj nie były ani d ru g o rz ę d n e , ani m n iej straszne w skutkach. Je d n a k p rzestrzen ie w sch o d n ieg o te a tru w o jn y z m n iejszy ły sk u p ien ie śro d k ó w i w pływ ały na ich w ybór. Gazy, czołgi, m asow o użyte sam o lo ty b o jo w e w ystąpiły p o raz pierw szy, a czasam i je d y n ie , na zachodzie.

S zczególnym zain tereso w an iem pisarz darzył L eg io n y jak o pierw sze polskie w ojsko, ale tr u d ­ ne dzieje tej form acji w skazują n a je j trak to w an ie po m aco szem u p rzez m ilitarn ie zacofaną Austrię. W ybrakow any sprzęt daleki był od najświeższych osiągnięć w dziedzinie techniki w o jsk o w e j1.

W ojna i w o jsk o p rzestało ró w n ież, ja k się zdaje, być dla au to ra zajm ujące sam o w sobie — nie była to j u ż fascynująca d zied z in a daw nej b ro n i i barwy. P o tw o rn o ść przeszły ch w o je n przerosły, a ich m im o w szy stk o m alo w n iczo ść p rzesło n iły n iezn a n e w tej postaci i n a tę ż e n iu m echanizm y

1 W d z ied zin ie artylerii, a w ię c pod staw ow ej, fatalny stan w yp osażen ia L eg io n ó w przedstawia m ię d z y in n y m i R. Łoś,

Artyleria polska 1 9 1 4 -1 9 3 9 , W arszawa 1991, s. 14: „W w ynik u usilnych starań udało się uzyskać 2 0 starych dział

górsk ich w z . 1875 kalibru 70 m m . D ziała te nie m iały o p o ro p o w ro tn ik ó w ( . .. ) strzelały je szc z e pro ch em d ym nym

(3)

502 R y szard H a n d k e

ludobójstw a, z w alką bezpośrednio niezwiązanego. W ażne je d n a k przede w szy stk im stało się to, co m iało nadejść i czego ro d zen ie się pisarz o b serw o w ał z najw iększą uwagą.

Pisarz m ierzy ł się z zadaniem zu p ełn ie n o w ym . W historycznej batalistyce na w o jn y ch o d ziło się, teraz on a sam a przyszła, m iażdżąc sw ym straszliw ym ciężarem ludzkie egzystencje. N igdy, p rzy n ajm n iej u Ż ero m sk ieg o , nie oglądaliśm y jej tylko z pow abnej strony, tu jej p o tw o rn o ść uzyskała zdecy d o w an ie n o w y w ym iar. Po raz pierw szy nazw ana „św iatow ą”, była w istocie to taln ą (choć jesz c z e tego określenia nie używ ano) w o jn ą cywilów. R ealiów m ilitarn y ch na p rzykład w Chańtas i Przedwiośniu — pow ieściach o charakterze w sp ó łczesn y m — je s t w ięc g en eraln ie niew iele, p rzy n ajm n iej ja k na epokę, w której pisarz żył.

S ło w n ictw o m ilitarn e w znaczeniach p rzen o śn y ch , użyte w w y rażen iach silnie n acech o w a­ n y ch stylistycznie, n iek ied y z iro n ic z n y m dystansem , w y stęp u je liczniej w m o m e n ta c h stykania się b o h a te ró w z rzeczyw istością p o w o jen n ą. Patos i p o tw o rn o ść , h e ro iz m i n ęd za w o jen n ej egzy­ stencji m u sz ą być także w płaszczyźnie językow ej zn eu tralizo w an e iro n ic z n o -ż a rto b liw y m d ys­ tan sem albo w y p arte z psychiki p rzez w y arty k u ło w an ie. Stąd tak rzadkie, spokojne, rzeczow e i system atyczne kreow anie sło w em m ilitarn y ch realiów św iata u tw o ru .

O g ó ln ie spraw ia to w rażen ie, że tak w yraźna w o d n ie sie n iu do w cześniejszych o k resó w pasja p rzed staw ian ia świata, ró w n ie ż dla sam ego pisarza fascynującego egzotyką, u stę p u je m iejsca d ą żen iu p rz e d e w szystkim do w yrażania w ażkich p rzesłań za p o śre d n ic tw e m św iata u tw o ru , w k tó ry m troska o praw dę szczegółu p rzed staw ien ia w ynika p rzed e w szy stk im lu b w yłącznie z w e ry z m u n aślad o w n ictw a rzeczyw istości, bez k tórego traciłoby na w iary g o d n o ści to, co m iało być p rzek azan e odbiorcy.

E le m e n te m o d ró żn iający m w o jn ę, którą Ż e ro m sk i p rzedstaw ia, od batalistyki u tw o ró w o d ­ n oszących się do ep o k w cześniejszych są „m asy w o jsk a” n iep o ró w n y w aln ie w iększe, tak że się ich j u ż nie e w id e n c jo n u je i rezygnuje z h ip erb o lizu jący ch określeń. N o w y m p o jęciem je s t front,

■ - • 2

„gdy arm ie stoją n ap rzeciw k o sieb ie” (Chańtas, 216) nie w ja k im ś o k reślo n y m m iejscu, k tó re sto czo n a w n im bitw a p rzen iesie d o h isto rii, lecz na p rzestrzen i setek k ilo m etró w , a gdy zajdzie p o trzeb a, to i tysięcy. W alczyć nie w yrusza się ju ż w pole, by stanąć w szeregu, lecz na linię

w łaśnie tego frontu. Poza starciam i dającym i się w y o d rę b n ić czasow o i p rz e s trz e n n ie o raz k o n ­ k retn ie nazw ać trw a „w ieczna bitw a, stałe «załam yw anie się ataków nieprzyjaciela w o g n iu dział przed naszym i w ysuniętym i liniam i»” (tamże, 262). To następne novum — przyw oływ anie i k o m p ro ­ m ito w a n ie ję z y k a m asow ej k o m u n ik acji dotyczącej spraw w ojny. W łasny ję z y k fu n k c jo n u je w p rz e strz e n i ju ż zag ospodarow anej, w ch o d z i w interakcje z c u d zy m i w y p o w ied ziam i, tak w ażne dla w y m o w y całości. N ie bez znaczenia je st, że te n in n y ję z y k to o d in d y w id u a liz o w a n y b ełk o t p ry m ity w n ej propagandy.

T eren „zaw ziętej, iście piekielnej w alki m ięd zy d w iem a a rm ia m i” (tam że, 279) nie nadaje się j u ż do takich plastycznych p rzed staw ień ja k daw niej. „Z ogólnego przeb ieg u operacji w o je n n y c h ”

2 C ytaty za w yd.: S. Ż erom sk i, Pism a, red. S. P igoń, t. 5: W iatr od morza i inne utwory, W arszawa 1949; t. 16: Walka

z szatanem , 1: NawracanieJudasza. Powieść, W arszawa 1948; 1 .18: Walka z szatanem, 3: Chańtas. Powieść, W arszawa 1948;

(4)

w ynika „p rzesu n ięcie linii w o jsk ” (tam że, 317), a w ięc ofensywa i odwrót, je ś li ten w y k o n u je się np. „staczając ( ...) zażarte w alki z następ u jący m i M o sk alam i”, d o p ie ro to m o że stać się okazją, by „w sta rc iu ” ktoś „zak o m en d ero w ał atak na b ag n ety ” (tam że, 299, 156).

„Zajścia w o je n n e ” ró w n ież w Przedwiośniu p o trak to w an o na ogół sy n tety czn ie i relacją zastę­ pując p rezen tację. Silniej także zaznaczono p ró g ludzkiej w ytrzy m ało ści, p oza k tó ry m przeżycia p o w o d u ją stęp ien ie w rażliw ości. Staw ało się to n iekiedy u d ziałem b o h a te ró w na przykład Popio­

łów, daw ali te m u w y raz lu b czynił to za n ich narrator, ale nie rezy g n o w an o p rzy ty m z prezentacji

obliczonej na w y w o łan ie w strząsu w odbiorcy.

W alka i w alczący w Charitas i Przedwiośniu nie są ju ż tak sam o istn ie atrakcyjni. S p ek tak u larn y p aro k sy zm starcia w ręcz stał się e w e n e m e n te m , u to n ą ł w n ęd zy i n u d z ie życia w okopach. Śm ierć w krw aw ej grozie objaw iła się zn a m ie n n ie w scenie egzekucji:

...ro z le g ł się h u k zbiorow ego strzału dziew ięciu karabinów . C zaszka m o cn eg o w ieśniaka została pow yżej oczu literalnie ścięta, ja k gdyby w yciągniętą z pochw y, błyszczącą w dali szablą k o m en d eru jąceg o . S klepienie tej czaszki odskoczyło z g ło ­ w y ja k z d m u c h n ię ta krw aw a czapka. T rup, kipiący od b u jn ej krw i, zachw iał się, p o su n ą ł p o ścianie i ru n ą ł u d rzw i o b o ry (Charitas, 164-165).

W iele tu artystycznej celow ości detali, n aw et za cenę d o k u m e n ta ln e g o p raw d o p o d o b ień stw a. N ie ch o d zi o sk u te k salwy, a tylko w y b ó r celu tru d n iejszeg o do trafienia niż ko rp u s. D ało to je d n a k m o żliw o ść aluzyjnego przen iesien ia funkcji narzędzia śm ierci na szablę oficera; i o n je d n a k nie je s t spraw cą, lecz b e z d u sz n a i b ezo so b o w a logika w ojny. C h o ć ja k w ynika z drugiej egzekucji, bez­ krw aw ej a o h y d n ej p rzed e w szy stk im m o raln ie — to je d n a k czło w iek u ru c h a m ia n ielu d zk ie m e c h a n iz m y — nie w b o jo w y m rozj u szeniu, n aw et nie p o dnosząc szabli, by sam y m jej sk in ien iem sp o w o d o w ać m o rd e rc z ą salwę. T en sam zresztą czło w iek — tu aw angardow y m alarz, spraw ny fro n to w y d o w ó d ca i w reszcie w o jsk o w y dygnitarz zadekow any w y g o d n ie na tyłach, g o tó w zd y sk o n to w ać tr u d i ryzyko w o je n n e ja k o start do cyw ilnej kariery —- załatw ił to d o n o se m i p rzez poczciw ie p rzed staw io n y ch fu n k cjo n ariu szy śm ierci.

Z m alow niczych pól bitew m im o w szystko w ojna zeszła do rowów strzeleckich, zw anych także po pro stu rowami; często rozgrywa się „w okopach legionów ”(Charitas, 248). Ogień karabinowy

prow adzi się ponad „bankietem przy k o p u ” (tam że, 148), „zza przykopy” row u strzeleckiego m ożna także spoglądać (tamże, 285). Pierw szy z nich je s t „gliniastą skarpą” — sch ro n ien iem oddziałku legionistów, a w ięc nie są to ’aprosze’, z którym i identyfikuje przykopy słow nik D oroszew skiego3. D rugi, będąc rodzajem przedpiersia, nie w iedzieć czem u różni się rodzajem gram atycznym . Forteca

pojaw ia się ju ż tylko ja k o m etaforyczne o kreślenie N a czeln eg o K o m ite tu N a ro d o w e g o , a twierdza

„reakcji je s t w alizk ą” (Przedwiośnie, 138, 69).

R ó w n ie sk ro m n ie rysują się ślady p o lo w y ch u m o c n ie ń sow ieckich na p rzed p o lach W arszawy: „ciem ne doły, każdy z o sło n ą” (Przedwiośnie, 120) i w ogóle w szelkie „u m o cn ien ia w o je n n e ”

(5)

504 R y szard H a n d k e

i „szańce”, z aró w n o te, p rz y któ ry ch b u d o w ie p racuje C e z a ry B aryka je szcze w B aku, gdzie m a m y d o czynienia m ię d z y in n y m i z fosą, palisadą, a n aw et sc h ro n a m i u tw o rz o n y m i „poza w a łe m z ie m n y m n a sp o só b casemate” (tam że, 60, 63), ja k i „obiekty o b ro n n e «polskiego m ilitary zm u » ” w postaci p ro c h o w n i C ytadeli W arszaw skiej, której w ysadzenie w p o w ietrze w raz z cyw iln y m o to c z e n ie m gorąco aprobow ał k o m u n ista Lulek. W Przedwiośniu pojaw iają się ró w n ie ż m ury forteczn e (w z n aczen iu p o d staw o w y m i p rz e n o ś n y m ), działobitnia ja k o e le m e n t sen n eg o m ajaku, a z rzeczy no w szy ch „ u m o c n ie n ia z d r u t u ”, k tórego kolczastość p o m in ię to , i ziem ianki

ja k o e le m e n t okopów.

N a d a l zdarza się „po p o lsk u ścinać z ra m ie n ia ” (tam że, 176), ale to „ogień k ara b in o w y ”

(Charitas, 147) m a p ierw szeń stw o w śró d sp o so b ó w w alki. G nanie bagnetam i, pchnięcia karabinem i wywalanie kolbam i zap am iętu jem y ja k o e le m e n ty p o g ro m u w si p rz y m u sz o n e j p rz e z nieprzyjaciela do u czestn ictw a w zasadzce (tam że, 157-158).

„ H u k w y strzałó w ręcznej b ro n i” w ystępuje o b o k „dostojnego h u k u a rm a t” albo „g rzm o tu baterii a rm a tn ic h ” (Charitas, 256, 258, 264), ale strzelaniny ró w n ież armatniej nie trak tu je się z tak im p ie ty z m e m i dbałością o d o k ła d n e od d an ie czynności, o b razu i efek tó w d źw ięk o w y ch , ja k to m iało m iejsce w o d n ie sie n iu do ep o k daw niejszych. Z n a m ie n n y je s t sposób reagow ania cyw ilów w sch ro n ie: „strzały arm atn ie rozlegając się teraz nie h u rto w n ie , lecz d e ta lic z n ie ” (tam że,

265) słu żą nauczycielce ja k o p o m o c do n au k i liczenia w d o raźn ie zo rganizow anej szkole. Św iadczy to o z o b o ję tn ie n iu , sile ch a ra k te ru o d p o rn e g o na w szystko i — z całą p ew n o ścią — ek sterm in acji o sta tk ó w p o ety cz n o ści z interesującej nas dziedziny. O p is efek tó w ostrzeliw ania, w k tó ry m „gw izdały i furczały jakieś pociski, latały w p o w ie trz u bryzgi żelaznych c z e re p ó w ” (tam że, 256),

tro c h ę p rz y p o m in a M a n tu ę albo S a n d o m ierz z Popiołów, tylko tam nie były to ,ja k ie ś ” pociski. B ro ń i w szelkie śro d k i w alki oczyw iście w y stęp u ją w św iecie u tw orów , a w tekście — słow a p rzy w o łu jące je d o św iadom ości i w y o b raźn i czytelnika, ale nie m o b ilizu ją starań tw ó rczy ch , pojaw iają się na zasadzie: jak ie są, każdy w id zi lub w idział. I tak karabin bez d o d atk o w y ch zabiegów p rezen tacy jn y ch u p rz y ta m n ia swój desygnat, i to w postaci aktualnej dla czasu o p o w ia­ dania. N a w e t „m u ze aln y k a ra b in ” C ezareg o B aryki w b ak iń sk im ep izo d zie Przedwiośnia je s t z p ew n o ścią b ro n ią odtylcow ą i ogólnie rzecz biorąc — w spółczesną. „A ustriackie u z b ro je n ie ” „z o k ro p n y m i k a rab in am i” („długie lufy w e rn d lo w sk ic h k a ra b in ó w ” w yjaśniają, ja k b ard zo to była p rzestarzała b ro ń ) — m a je d n a k zap ew n io n e m iejsce w sch em atach w y o b rażen io w y ch p rz y n a j­ m n iej czy te ln ik ó w w sp ó łczesn y ch autorow i.

Pałasz, ja k zw ykle u tego pisarza u to żsam ian y z szablą, i bagnet re p re z e n tu ją b ro ń białą fu n k c jo n u ją c ą nadal w realiach w o jn y i w oddających j ą pow ieściach.

„Szczękający chargot karabinów m aszynow ych” (Charitas, 264) je s t znakiem odnaw iania się arsenałów, ja k i now inką nazew niczą. Jeszcze w NawracaniuJudasza z 1913 ro k u w ystępują mitraliezy

(66). Stanow i to ślad m ozolnie zdobyw anej sam odzielności term inologicznej polskiej w ojskow ości i ciekawy przykład drobnego zam ętu. O tó ż w definicji słow nikow ej znajdujem y: „daw ne działko szybkostrzelne o w ielu lufach strzelające kartaczami, przestarzała nazw a karabinu m aszynow ego”4.

(6)

O k reślenie p rz e d m io tu w skazuje na kartaczownicę, ew entualne jej utożsam ienie z mitraliezą

m oże m ieć źródło w podobieństw ie d w ó ch term in ó w francuskich: mitraillette — ’kartaczow nica’ i mi­

trailleuse — ’karabin m aszynow y’, p rzy czym mitraille to ’kartacz’ albo rzeczo w o z n im zw iązane

’o k ru c h y żelaza’.

„R ew o lw er b ro w n in g ” (Chańtas, 149) je s t b łę d e m rzeczo w y m (am erykański k o n s tru k to r J o h n M o ses B ro w n in g zajm ow ał się b ro n ią a u to m aty czn ą i p isto letam i sam o p o w tarzaln y m i) w y n i­ kającym z p o to c z n e g o u to żsam ian ia rewolweru z pistoletem . Te o statn ie ciągle były w pam ięci, i ja k o b ro ń p o jed y n k o w a także w użyciu, k o n o to w ały starośw ieckość, a ty m czasem stały się nazw ą b ro n i od re w o lw e ró w now ocześniejszej.

Armaty m a n ifestu ją swą o b ecn o ść raczej z daleka. N ie są p rzed staw ian e unaoczniająco, ja k na p rzy k ład w Popiołach.

Amunicję reprezentują szrapnele, pociski i kule, a w śród nich nieprzyjacielskie, moskiew skie, zwykłe karabinow e, b łęd n e (takie trafiały się i po d Raszynem , ale teraz strzelano „nieszczędnie”, w ięc w ystępow ały liczniej i stały się groźniejsze), w reszcie „wielkie pociski arm atn ie” i „wielkie stożkow e arm atnie k u le” (Przedwiośnie, 53, 93), których dodatkow e określenie św iadczy o pam iętaniu podsta­ w ow ego znaczenia i zgodnego z nim , jeszcze nie tak daw no — kształtu pocisków.

Splot przyczyn sprawił, że ekspozycji rzeczywistego, w ów czas now ego środka w alki w prozie Ż erom skiego trzeba je d n a k szukać w Wietrze od morza, w ydanym tu ż po „wielkiej w o jn ie”, w opow ia­ daniu, k tó re m u redakcja nadała tytuł Otto v. Atfberg. Jest to „łódź po d w o d n a U - 7 2 a ” (231).

O k rę t cesarskiej m ary n ark i w o jen n ej o takiej nazw ie istniał rzeczyw iście, działał je d n a k na M o r z u Ś ró d z ie m n y m i n a A driatyku, a nie n a B ałtyku, te n p o d w o d n y staw iacz m in 1 listopada 1918 ro k u uległ sa m o z a to p ie n iu w K otorze.

P rzed e w szy stk im należy p o d k reślić w yjątkow ość tego opow iadania. Z a w a rty w n im opis o k rę tu , w ó w czas niezw ykłego dla o g ółu, je s t p ierw szy w literatu rze kraju, k tó ry d o stęp d o m o rza w łaśn ie uzyskał, flotę w o je n n ą m iał sym boliczną, p ierw szą je d n o s tk ę p rzed staw io n eg o typu uzyskał n iem al dziesięć lat po u k azan iu się u tw o ru .

J e s t b ard zo p ra w d o p o d o b n e , że a u to r nigdy nie w idział opisyw anego o b iek tu , posiłkując się tr u d n o zresztą d o stę p n y m i m ateriałam i i relacjam i podw odników z flot p a ń stw zaborczych. Liczne m otywy czynią również praw dopodobnym kontakt na przykład z kimś z m isji w ojskow ej, jak ieś fran cu sk ie ź ró d ła lu b k orzystanie ze znajom ości ję z y k a francuskiego do tw o rz e n ia n azw i te r m i­ nów, k tó re w polszczy źn ie nie zdążyły je szcze zaistnieć. A w ięc o g ro m n ie sk o m p lik o w an y p rz e d ­ m io t m iał się objaw ić dzięki sło w o m , ale sło w o m , k tó ry ch jeszcze nie było, a n aw et brakow ało w zorów , w e d łu g k tó ry c h należałoby j e tw orzyć.

Term inologia osacza czytelnika od pierw szych stron: „K om ory water-balastu”, po chw ili p o ja­ w ia się p rzek ład i opis działania zaw ierający kolejn y w trę t ty m razem fran cu sk i — „do je d n e j z ro b in e t, p rz e z k tó re k o m o ry obciążające łó d ź w o d ą k o m u n ik u ją się ( ...) z o tch łan ią m o rz a ”

(W iatr od morza, 231). Polski kurek b rz m ia ł zbyt p o w szed n io , nie został w ięc użyty. M e c h a n iz m z a n u rz e n ia -w y n u rz e n ia , p ro sty tylko p o d w zg lęd em zasady, w szczegółow ym p rz e d sta w ie n iu staw ał się tru d n y , zw łaszcza gdy n ied o statek te rm in ó w dotyczył praktycznie w szystkiego: „p o w ie­ trze ścieśn io n e, p c h n ię te z b a se n ó w p rzez k iero w n ik a łodzi [nazyw anego też trafniej „kom endan­

(7)

50 6 R y sz a rd H a n d k e

te m tej ło d zi”, „kapitanem ” i nie w iedzieć czem u „ k o m o d o re m ”] nie m o g ło p o d o łać zadaniu w y d alen ia całkow icie brył w o d n y c h [sic!] z k o m o ry ” (231). N a su w a się sp o strzeżen ie, ja k uży ­ tecz n a je s t na przykład nazw a zbiornik, bądź co bądź w sp ó łcześn ie ju ż u ży w an a (Sew er, J ó z e f W eyssenhoff, W ik to r G o m u lick i) i o d n o to w a n a w Słowniku Wileńskim ja k o „m iejsce u m y śln ie u rz ą d z o n e dla z b io ru lub p rzech o w y w an ia w o d y — niek ied y oznacza ’p rz y je m n ik ’, ’z b ie ra d ło ’”5. D la św iad o m o ści języ k o w ej pisarza, w pierw szej ćw ierci X X w iek u nie ustaliła się jeszcze, dziś dla nas oczyw ista, dystry b u cja n azw p o m ię d z y zb liżo n e fu n k cjo n aln ie desygnaty — basen był w ięc ró w n ie dobry.

Statek, choć w in n y m opow iadaniu cyklu w ystępuje p opraw ny nazew niczo okręt wojenny,

przy p o m in a cyw ilnem u prezenterow i „herm etycznie zakorkow aną b u telk ę” — czytelnikow i, jeśli w ogóle przy p o m in a cokolw iek, je s t to przypadkow e, niezborne i całkowicie nieprzydatne do w ytw o­ rzenia w yobrażalnej całości. A u to r stanął przed zadaniem p o d o b n y m do kreacyjnych k łopotów science

fiction i w yw iązyw ał się z niego, ja k tylko było to możliw e. W śród nazw utrudniających adekw atne

w yobrażenie obiektu są: „izba załogi”, „nawa centralna” — odpow iadająca centrali dowodzenia,

„skrytka oficerska”, a w niej zapew ne „łóżeczka oficerów ” — deminutiimm zw iązane z ciasnotą p o m ie­ szczeń, ale konotacyjnie fatalne! — „gabinet dow ódcy” — także zamącający stosow ne w yobrażenie charakteru i rozm iarów pom ieszczeń, w reszcie „kotłow nia” — bez kotłów, przy czym „gazow ym ” nazyw any napęd kazałby raczej m ów ić o maszynowni, ale tu zadziałało nieadekw atne przyzw ycza­ je n ie nazew nicze. Całkow icie popraw na je s t natom iast „wyrzutnia to rp ed ” (232), choć kiedy indziej

nazyw a się poetyzująco „złow ieszczym łożyskiem straszliwej torpedy” (269), lub skoro torpedę m ożna u zn a za pocisk, w yrzutnia stanie się jego lufą (254), w reszcie kiosk komendanta — istotnie tak nazywany, zwłaszcza kiedy okręty podwodne były jeszcze łodziami.

N ajg o rzej w y trzy m ały p ró b ę czasu, i chyba były najm niej uży teczn e ró w n ież dla w sp ó łc z e s­ nego odbiorcy, fragm enty, w k tó ry ch n ied o statek in fo rm acji i m ożliw ości języ k a u siło w ał Ż e r o m ­ ski n ad ro b ić poetycką em fazą.

O g ląd ał o k iem znaw cy i p o sk ro m iciela ow e w e w n ą trz statk u dzikie zw ierzęta u śp io n e , k tó re d rzem ały p o słu szn ie gotow e ocknąć się i w y b u ch n ąć na każde je g o sk in ien ie w głębokości sied m iu m e tró w p o d w o d ą (232).

W iele w skazuje, że m o w a tu o to rp ed ach . K om binacja in fo rm acji i zm y śleń w skazuje je d n a k , że a u to r ja k im ś ź ró d łe m w ied zy d y sp o n o w ał su m ie n n ie , choć nie zaw sze k o m p e te n tn ie . T orpedy nie w y b u c h a ły na skinienie, lecz zaledw ie były w ystrzeliw ane i p ro c e n t w y b u c h n ię ć w w y n ik u trafienia w cale nie był im ponujący. Im p o n o w a ła je d n a k sam a b ro ń , k tó ra poruszając w y o b raźn ię pisarza, czyniła w niej tro c h ę zam ętu:

W ielkie stalow e cygaro, ó w złow rogi statek [sic!] sam opas w w o d ach chodzący, o czterdziestu pięciu centym etrach średnicy [kaliber ten utrzym yw ał się na ok rętach fran cu sk ich i rosyjskich, na n iem ieck ich — tylko m ałych i p ro d u k cji p rz e d w o je n

(8)

nej — R. H .], p o d z ie lo n y w e w n ę trz n ie na liczne oddziały, zaw ierające w y b u c h o w y ła d u n e k stu k ilo g ram ó w b aw ełn y strzelniczej [m im o w o ln y arch aizm — R. H .], z ao p atrzo n y w narzędzia, k tó re m u zapew niają u trzy m an ie się w biegu, p ręd k o ść i k ie ru n e k ( ...) pognał z szybkością sied em d ziesięciu k ilo m e tró w na g o d zin ę p o ­ zostaw iając po sobie białą strzępiastą sm u g ę (250).

P ró b a ro zszerzen ia p rzez au to ra narracji p rzez u w zg lęd n ie n ie p raw d ziw y ch in fo rm acji uka­ zuje ich ograniczenia: „z gyroskopem zabezpieczającym linię niezm ienną jej biegu, szybka dzięki o g rzan iu p o w ie trz a w chw ili w tłaczania go w piąty przedział p o c is k u ” (254) — torpeda paroga- zow a działa je d n a k n ie z u p e łn ie tak. U n ie sie n ia laika, tru d m istrza słow a, na k tó ry m spoczęło w yjątkow e zadanie, i rzeteln o ść in fo rm ac y jn a p o su n ięta do granic m o żliw o ści w ty m czasie i w a ru n k a c h nie zaw sze p rzy n o siły efekt:

...o lb rz y m ie cylindry, p o tężn ie n itam i skow ane [m o c zespolenia nie kojarzyła się jeszcze ze sp aw an iem — R. H .], leżące w z d łu ż ścian łodzi, lufy [!?] g ru b o sk ó rn e, w k tó ry c h w n ę trz u zaw iera się p o w ietrze ścieśnione, ow a siła fu n d a m e n ta ln a istnienia, o d d e c h u i działania, zan u rzan ia się i w ypływ ania, a w reszcie m oc zada­ w ania śm ierci w ro g o m (232)

— isto tn ie to rp e d y w y rzu can o za p o m o cą sprężonego pow ietrza, a i p o p rz e d n ie je g o zastoso­ w ania nie odbiegały od rzeczyw istości.

P ły n ęli na p o w ie rz c h n i w ręcz niesłychanie szybko:

W n e t zatoka gdańska została w tyle, H e l począł uchylać się w piany. W ystrzeliła p rzed oczy szczecińska sm uga ziem i (234),

n ato m iast p o d w o d ą — z szybkością „zaledw ie szesnastu k ilo m e tró w na g o d z in ę ” (248) — w b re w su g estio m b yło to bard zo d o b re te m p o i zd o łan o je w y d atn ie zw iększyć d o p iero p o d ko n iec n astępnej w o jn y św iatow ej.

R ealistyczne są je d n a k „piany”, k tó re „przelatyw ały p rzez w ąski p o k ła d z ik ”(234) i niew yczy- tany, n iezo b a czo n y na ilustracji, n iew y m y ślo n y „specyficzny zapach w n ę trz a ” (248) po z a n u rz e n iu się łodzi. P rzy p u szczaln y in fo rm a to r m u siał być bard zo d o k ład n ie w ypytyw any — pisarz chciał w ied zieć, b o m iał p rzed staw ić rzeteln ie. Z kolei z red u k o w an ie załogi do d w u d z ie stu ludzi, kiedy j u ż na p o czątk u w o jn y słynny, choć niew ielki U - 9 obsługiw ało d w u d z ie stu o śm iu , m ogło być w y n ik ie m p o śred n iej ch o ćb y obserw acji — je ś li odliczyć w ach tę m aszynow ą, tylu m o g ło stać na pok ład zie w p a ra d n y m szeregu, na przykład na fotografii.

N ie sp ra w ie d liw e i ahisto ry czn e było b y je d n a k trak to w an ie opow ieści o U - 7 2 tak, ja k b y po w stała w w a ru n k a c h oczyw istości p rz e d m io tó w i p o w szech n ej znajom ości ich u stalo n y ch nazw. Ś w iad ectw em sk ru p u latn o ści d o k u m e n ta rn e j pisarza n ie stru d z e n ie p o szu k u jąceg o praw dy i u siłującego ją p rzed staw ić byw ają czasem drobiazgi. M ary n arze ubota „m ieli zam iar v/yłow ić na p am iątk ę zw ycięstw a” czapkę kapitana zatopionego statk u (254). Isto tn ie był to je d e n ze zw y­ czajow ych d o w o d ó w o d n iesio n eg o sukcesu.

(9)

508 R y szard H a n d k e

O zn a c z e n iu u tw o ru , je g o w arto ści nie decydują te c h n ic z n e opisy o k rę tu , k tó re czasem p o zo staw ały en ig m aty czn e m im o o b jaśn ień , ale u trw alo n a w n im pasja od k ry w cy sp raw m o rza — pisarza, k tó ry w łaściw ym sobie sp o so b em i śro d k am i także zdobyw ał je i osadzał w m o w ie i św iadom ości.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oddawał się tej pracy z pasją i właściwym sobie poczuciem odpowiedzialności jako kierownik grupy szkoleniowej, członek komisji egzaminacyjnej dla aplikantów

Zgodnie z definicją zawartą w statu­ cie giełdy warszawskiej, transakcją gieł­ dową jest umowa sprzedaży papierów wartościowych, praw z nich lub innych instrumentów

pułapki. Właśnie ono zapobiega w jej przypadku stanom depresyjnym, poczuciu izolacji oraz łagodzi wynikającą z tego wrogość do świa- ta. To właśnie pisanie staje się

spotkania korzystnie wpłyną na poprawę umiejętności drużyn piłkarskich oraz przyczynią się do oczekiwanych zmian w zachowaniach piłkarzy. Spotkania nie były obowiązkowe i

T.. pierwszy plan wysuwały się koncepcje sportu wyczynowego. Aktywność fi- zyczną postrzegano poprzez pryzmat wyniku sportowego. A przecież potrzeby społeczne

Тоді тільки знайдемо ми мету і напрямок для нашої волі і діяльності» (Rykkert, 1998: 37]. Усі ці питання перегукуються з тими, які

Особливості фахової підготовки персоналу державної пенітенціарної служби України в сучасних умовах (на прикладі чернігівського

Figure 4.2 and figure 4.3 also give a good impression of the urban development in the area. Especially along the shore lots of buildings have been built in the past 20 years. When