• Nie Znaleziono Wyników

O PSYCHICZNYCH RÓŻNICACH RASOWYCH ')•

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O PSYCHICZNYCH RÓŻNICACH RASOWYCH ')•"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JSH

j

. 2 6 ( 1 4 6 4 ) . W arszawa, dnia 26 czerwca 1910 r. T o m X X I X .

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A N k 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: r o c z n ie r b . 8, k w a r ta ln ie rb . 2.

Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . rb . 5,

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W s z e c h ś w ia ta " i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r ­ n iach w kraju i za g ra n icą .

R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p r z y jm u je ze sp ra w a m i r ed a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o r e m w lo k a lu r e d a k c y i.

K. S. W O O D W Ó R T H ,

jr o f . w C olum bia T Jniverśity w N o w y m Y orku.

O P S Y C H I C Z N Y C H R Ó Ż N I C A C H R A S O W Y C H ')•

. J e d n ą z większych przyjem ności, d o­

s ta r c z a n y c h przez b a d a n ia nau k ow e, j e s t o d k ry w a n ie znacznej różnicy pomiędzy rzeczam i, pow ierzchow nie bardzo do s ie ­ bie podobnem i. W a rto ś ć e s te ty c z n a t a ­ k ic h rozróżniań może n a w e t przew ażać ich w a rto ś ć n a u k o w ą i powodow ać p rze ­ p ro w adzan ie o stry c h g ran ic tam , gdzie istn ieje je d y n i e różnica ilościowa. S p r z y ­ j a ją c e j sposobności do tego ro d zaju ć w i­

czeń u m y sło w y c h i nieo strożny ch w n i o ­ s k ow ań d o s ta rc za o b s e rw a c y a ro z m a ity c h g ru p ludzkich. Chcem y wów czas zna- leść typ ludzi, s k ła d a ją c y c h k a ż d ą g r u ­ pę; dużo się też mówi o „typow ym " uczo­

nym , „ ty p o w y m " speku lan cie, „ ty p o w y m “

. !) M ow a, w y p o w ied z ian a n a zjeździe A m e­

r y k .'T o w . P o p ieran ia K atik w B o stonie, 1909 r.

B y ła. d ru k o w a n a w „Science'*, Na 788, 1910 r.

A n g lik u lub Francuzie. Typ pewnej g r u ­ py j e s t j a k b y ideałem dla s k ła d a ją c y c h j ą osobników, a w mniej lub bardziej s k a r y k a t u r o w a n y m sto p n iu j e s t p rz e d ­ m iotem żartów dla g rup inn ych . W s z y s t ­ kie te ty p y m a ją je d e n ry s wspólny; d łu ­ go trz e b a b y szukać jed n o stk i, będącej dobrym p rzedstaw icielem danego ty p u.

G d y by śm y w reszcie znaleźli t a k ą ty p o w ą je d n o s tk ę , może p rzy jść n a m na myśl p y tan ie , ja k ie m p ra w e m u w a ż a m y j ą za ty pow ą , skoro j e s t ona rzadkością w g r u ­ pie.

Chcąc n a u ko w o zbadać p e w n ą g ru p ę ludzi, należy, bez w ątpienia, zająć się zbadan iem w s z y s tk ic h s k ła d a ją c y c h j ą je d n o s te k lub conajm niej ich rzeczy w i­

sty c h przedstaw icieli. P o s tę p u ją c w t a ­ ki sposób, z n a jd u je m y p rzedew szy stk iem , że osobniki różn ią się m iędzy sobą tak, że ża d en nie może być u w ażan y za p rz e d ­ staw iciela ogółu. W samej rzeczy, mie­

rząc w zrost czy in n ą j a k ą ś cechę fizycz­

ną albo b a d a ją c wrodzone zdolności u m y ­

słowe, widzim y, że osobniki pewnej n a ­

turalnej gru p y ro zm ieszczają się około

średniej a ry tm e ty c z n e j w ta k i sposób, iż

większość ich leży bliżej średniej, gdy

tylko niew ielka ilość z n a jd u je się w z n a ­

(2)

402 WSZECHSWIAT Na 26 czniejszej odległości poniżej lub powyżej

śred n iej. Ś r e d n ia j e s t więc f a k t e m n a ­ u k o w y m dla danej g ru p y . Nie j e s t ona j e d n a k ż e , naogół biorąc, id e n t y c z n a z t y ­ pem, j a k ró w n ież ś re d n ie ro zm a ity c h g r u p nie ró żn ią się m iędzy sobą tak d a ­ lece, j a k ich t a k zw. ty p y . S a m a ś re d n ia zupełnie p r z y te m nie w y s ta rc z a , p o n ie ­ waż nie w y k a z u je s to p n ia z m ie n n o ści w e ­ w n ą tr z g ru p y , b ę d ą c e g o j e d n y m z n a j ­ w a ż n ie js z y c h faktó w , j a k i e trz e b a m ieć n a u w ad ze d la z ro z u m ie n ia każdej g r u ­ py. Ma to szczególnie wrażne znaczenie w razie p o r ó w n y w a n ia r o z m a it y c h g ru p ludzkich, poniew aż wów czas sto p ie ń zm ie n ­ ności w e w n ą tr z k ażdej g r u p y j e s t z w y ­ kle znacznie w ię k s zy od ró żn icy m iędzy ś re d n ie m i t y c h g ru p . S ka le w a h a ń p o ­ d o b n y c h g ru p p o k r y w a ją się w ta k i s p o ­ sób, że w iększo ść j e d n o s t e k każdej g r u ­ p y m o g ła b y ró w n ież d o b rze należeć i do innej.

Łatw o się z te m zgodzim y, je ś li m am y do c z y nie nia z r o z m a ite m i lu d am i, n ale- żącem i do je d n e j ras y . Nie u le g a też w ą tp liw o ś c i, że s k a le w a h a ń lud ó w E u ­ ropy, k tó ry c h ś re d n ie m o g ą się z re s z tą nieznacznie różnić, t a k b y się w z a jem n ie p o k ry w a ły , że, p o m ija ją c j ę z y k i z e w n ę tr z ­ ne to rm y życiowe, w ię k szo ść oso bników każdego lu d u m o g ła b y zo stać zam ien io na n a w iększość o so b n ik ó w d ru g ie g o bez z m ia n y cech c h a r a k t e r y s t y c z n y c h ty c h ludów. J e d n a k ż e , g d y b y ś m y z asto sow ali to do w s z y s tk ic h lu d ó w ziemi, w y n ik w y d a łb y się n a m , p r z y n a jm n ie j n a p ierw ­ szy r z u t oka, zgoła in n y m . W ów czas n a p e w n o biali i M urzy n i n ie b ę d ą p o k r y ­ w ali żadnej w spólnej części sk a li pod w z g lęd em b a r w y s k ó ry , a n i M urzyni i C hińczycy pod w zględ em fo rm y w ło ­ sów, ani I n d y a n i e i P y g m e je pod w z g lę ­ dem w z ro s tu . T a k a sp e c y a liz a c y a cech s ta n o w i j e d n a k w y ją te k . P o m im o o g r o ­ m nej ró żn ic y pod w z g lę d em s k ó ry i w ło ­ sów, s k a le w a h a ń b ia ły c h i M urzyn ó w p o k r y w a ją się w z a je m n ie p o d w zględem praw ie każdej innej cechy, np. w z ro stu.

W z a je m n e p o k r y w a n ie się j e s t w ięk sze od różnicy n a w e t i pod w z g lę d em w a g i mózgu, k t ó r ą m o żn a b y u w a ż a ć za bardzo w a ż n ą cechę w obec je j z w ią z k u z in teli-

g e n c y ą i cywilizacyą; a m ianow icie, g d y ś re d n ia w a g a m ózgu M u rz y n a j e s t m n ie j­

sza o dwie uncye od śred niej wagi m ó­

zg u E uro p e jc z y k a, s k a la w a h a ń w o b rę ­ bie każdej g r u p y wynosi koło 25 u ncyj.

Z a korzenionego w n a s upodobania do ty p ó w i o stry c h różnic nie m ożem y się pozbyć n a w e t i w razie n a uko w e g o t r a k ­ to w a n ia k w e s ty i, co ta k bard zo szkodzi n a s z y m d a n y m s ta ty s ty c z n y m , że śred nia a ry t m e t y c z n a s ta je się raczej zaw adą, niż pomocą. P r z y p u ść m y , że c h c em y p o ­ ró w n a ć w agi m ózgów białych i M u rz y ­ nów. W a ż y m y więc mózgi dostatecznej ilości osobników każdej r a s y — p r z y n a j ­ m niej n ie c h n am się zdaje, że odpow ied­

nia ilość j e s t w y s ta rc z a ją c a . Skoro o t r z y ­ m a m y ju ż w sz y stk ie p o m ia ry i rozłoży­

my przed sobą, to nie w y k a z u ją one p o ­ zornie żadnej różnicy, g d y ż ta k bardzo się p o k r y w a ją . G d y b y ś m y j e pomieszali ze sobą, to n ig d y nie p otrafilib yśm y od­

dzielić m ózgów M urzynów j e d y n i e n a z a ­ sadzie ich wagi. L ecz obliczam y ś re d n ią każdej g ru p y i z n a jd u jem y , że śre d n ie są niejednakow e; ja k k o lw ie k różnica j e s t mała, podnosim y je j wielkość, j a k o w a ­ żny r e z u lta t, i oznajm iam y , że Murzyn m a m ózg lżejszy od mózgu E u ro p e jc z y ­ ka. N a s tę p n ie id z ie m y jesz c ze dalej i k lasy fik u je m y b iały c h j a k o ras ę o d u ­ żym mózgu, M urzynów zaś o małym.

T akie przeinaczanie różnic ilościowych w jak o ś c io w e oraz w y tw a r z a n ie p rzeci­

w ie ń s tw m ięd zy p o k r y w a ją c e m i się g r u ­ pam i nie j e s t pozbawione p ew n eg o k o ­ mizmu.

S ta je m y więc przed d y lem a te m : z j e ­ dnej s tr o n y n iew y g o d n ie j e s t u j ą ć g r u ­ pę j a k o całość, z d rugie j znów ś re d n ia jest w ygo dn a, lecz zdradliw a. C hcieli­

b yśm y mieć obraz lub m ia rę ro zm iesz ­ czenia danej cech y w śró d osobników gi u- py; n a szczęście, podobne z m ia n y m ogą by ć otrz y m ane . S t a t y s t y k a d o s ta rc z a n a m w y g o d n y c h i zwięzłych m ia r z m ie n ­ ności, b ę d ą cy c h nie mniej w ażnem i niż śre d n ie . Jeszcze lepsze, j a k o bliższe rze ­ c z y w isty c h faktówr, są grafiki lub tabele rozkład u pewnej cechy, w s k a z u ją c e czę­

stość je j w y s tę p o w a n ia w k a ż d y m s t o ­

pniu. Dla wielu celów rozm ieszczenie

(3)

M 26 WSZECHS WIAT 403 cech y w ażniejsze j e s t od śred n iej. P r z y ­

p u ść m y np., że dwie g r u p y m ają j e d n a ­ kowe ś re d n ie zdolności, lecz j e d n a z nich posiada m ałą skalę w ahań , ponieważ w sz y sc y jej członkowie bardzo są do sie­

bie podobni pod w zględem inteligencyi, gdy d r u g a g ru p a w y ka z u je w ielką zm ien­

ność w g ra n ic a c h od idyotyzm u do g e n iu ­ szu. J a s n ą j e s t rzeczą, że dwie te g rupy różnie się z a cho w ają w s y tu a c y i, w y m a ­ gającej wielkich um y sło w y c h zdolności, pom im o je d n a k o w y c h śre d n ic h . Jeden m is trz o w s k i u m y sł może w skazać grupie w y ty c z n ą jej postęp ow an ia i w arto ść j e ­ go znacznie p rze w aż y m asę m iernot, o b ­ ciążających grupę.

Jeżeli g r u p y lu d zk ie różnią się śred- niem i zdolnościami, to różnica ta może w y w ie ra ć w pływ n a w ydajn o ść ich p r a ­ cy um ysłow ej i w s k u te k tego na ich po­

stęp w cywilizacyi. Różnica w stopniu zm ienności w p ły w a ła b y na to jeszcze więcej. Pod je d n y m w z g lę d em różnią się niew ątp liw ie g r u p y ludzkie, a m ia n o ­ wicie pod w z ględem wielkości, wielkość zaś j e s t n ad zw yczaj ważnym c z y n n ik iem c h o ć b y w p ro s t z biologicznego p u n k tu w idzenia. Im więcej j e d n o s t e k rodzi się w pew nej grup ie, t e m większej liczby u t a l e n to w a n y c h je d n o s t e k należy się sp o ­ dziew ać, a w wielu razach zależy raczej n a a b s o lu tn e j, niż na stosun k o w ej licz­

b ie zd o ln y c h je d n o s te k . N astępnie, im w iększa j e s t grupa, tem w iększe są s z a n ­ se w yd a n ia przez n ią praw d z iw ie g e n ia l­

nej j e d n o s t k i, podobnie j a k w d o ś w ia d ­ czeniach B u r b a n k a i in n y ch hodowców z a sad zano w ie lk ą liczbę roślin d la z w ię k ­ szenia s z a n s o trz y m a n ia nowej odmiany.

M usim y zrobić jesz c ze je d n e u w a g ę częściowo s ta ty s ty c z n e j, częściowo bio­

logicznej n a tu r y , za n im przejd ziem y do w ła ściw e g o te m a tu . W razie m ierzen ia lub b a d a n ia j e d n o s t e k jak ie jś g r u p y pod w zględem kilku cech okazuje się, że j e ­ dn ostki, w y ró żniające się j e d n ą cechą, nie zawsze rów nież się w y ró ż n ia ją inne- mi cecham i. Naogół biorąc, więcej j e s t p r z y te m zgodności niż p rzeciw ieństw ; osobnik, k o rzy s tn ie się w y ró żn iający pod w zględem jed n e j cechy, b a rd z iej j e s t s k ło n n y do k o r z y s tn e g o w yróżnian ia się

i pod w zględem cech innych. K orelacya j e s t więc, j a k widzim y, d odatnią lecz daleką od zupełności. Osobniki, n a jb a r ­ dziej uzdolnione do wojskowości, nie są bynajm niej n ajo dp ow iedn iejszem i do s p r a ­ w ow ania rządów albo do sz tu k i i lite r a ­ tu ry . F a k t ten nietylk o j e s t p otrzebn y dla w y r o b ie n ia sobie w łaściw ego zdania o grupie, lecz m usi być u w zg lędn ian y w p rzy padku poró w n y w a n ia grup ró ­ żnych. Okoliczności, w ja k ic h się g r u p a z n a jd u je , w y m a g a ją p ew n ych specyal- n y c h uzdolnień i w y s u w a ją n a jej czoło je d n o s tk i, posiadające w łaśnie te zdolno­

ści, p o zostaw iając w cieniu uzdolnionych w in n y c h k ie r u n k a c h . Sądząc g ru p ę po je j w y b itn y c h je d n o s tk a c h , odbieram y w rażenie, że da n a g r u p a w p ew n y c h k ie ­ r u n k a c h j e s t uzdolniona, w inn ych zaś w y ka z uje braki. W narodzie, k t ó r y za­

ją ł się w s k u te k odpow iednich w aru nk ów , e k s p a n s y ą p rze m y sło w ą i e k splo atacyą b o gactw n a tu r a ln y c h , w y b ija ją się j e ­ dnostki, najb ard ziej pom yślnie działające na ty c h w łaśnie polach, g d y tym c z ase m niejeden, m a ją c y w rodzone zdolności do kierow ania armią, pozostaje w cieniu.

Skoro zda rz y się tak iem u społeczeństw u prowadzić wojnę, to p otrzeba często d u ­ żo czasu i gorzk ich doświadczeń, nim w ładza prze jd zie od do tych c z a so w y c h w y b itn y c h ludzi w ręce d o tą d n ie z n a ­ n ych i często p o g a rd z a n y c h jed n o s te k , bardziej j e d n a k uz dolnionych do okaza­

nia lepszej usługi w now y m k ieru n k u . Ten b rak zupełnej ko relacyi pomiędzy ro zm aitem i uzdo lnien iam i pow oduje t r u ­ dność s ą d ze n ia o zdolnościach pewnej g ru p y ludzkiej na zasadzie p rzy p a d k o w e j obserw acyi, p o w inniśm y więc w porówny- w a n ia ch g r u p w yłączać w ystępow anie s pecyalizacyi cech p sy c h ic z n y ch u ro z ­ m a ity c h ludów.

W sz y s tk o to spraw ia, że znalezienie r ze c z y w isty c h dziedzicznych różnic r a s o ­ w y c h nie j e s t łatwe; z w ra ca jąc się więc do psychologa, by zbadał różne g r u p y pod w zględem różnic w c e chach p s y c h i­

cznych, nie pow inniśm y p o legać na zbyt

pośpiesznie w ygłoszonym sądzie. Zdanie

jeg o może się jeszcze zupełnie zmienić,

nim z d ążym y ocenić w yn iki je g o badań.

(4)

404 WSZECHSWIAT JNS 26 Również s a m psy c h o lo g może przy zn ać,

że m ało m a jeszcze do p o w ied zen ia, gdyż, mimo, że „psychologia e tn ic z n a " j e s t po­

p u la r n y m t e r m in e m i są j u ż n a w e t k s ią ż ­ ki o t y m przedm iocie, ilość b a d a ń d o­

św ia d c z a ln y c h w te j dziedzinie j e s t j e s z ­ cze b ard zo mała.

P s y c h o lo g może ju ż s tw ie r d z ić j e d n ę rzecz bez o b a w y p o p e łn ie n ia błędu. M ia­

nowicie, że w s z y s tk i e z n a n e m u p ro c e s y p sy c h ic z n e z n a jd u ją się w g r a n ic a c h zdol­

ności w s z y s tk i c h g r u p lud zk ich . W s z y s t ­ kie one m a j ą j e d n a k o w e z m y sły, i n s t y n ­ k t y i uczucia. W s z y s t k i e p o s ia d a ją p a ­ m ięć i m o g ą w y o b ra ż a ć sobie rzeczy, nie o d d z ia ły w a ją c e w d a n e j chw ili n a z m y ­ sły. W s z y s t k ie zdolne są rozróżniać, po ­ ró w n y w a ć , rozum o w ać i w y n a jd o w a ć . U w s z y s tk i c h j e d e n j a k i ś im pu ls może p o w s trz y m a ć in n y, a dążen ie do o d le g łe ­ go celu p rze z w y c ięż y ć chw ilo w e p o d n ie ­ ty. P rz ec iw n ie, n a le ż y z g ó ry odrzucić sądy, o d m aw ia jąc e dzikim lu d o m zd oln o ­ ści ro zu m o w a n ia , a b s tr a h o w a n ia , p a n o ­ w a n ia n a d sob ą i p rz e w id y w a n ia . Jeśli dzicy ró żn ią się pod w z g lę d e m ty ch p r o ­ cesów od łu d zi c y w iliz o w a n y c h , to r ó ż n i­

ce są je d y n i e ilościow e, p rz y c z e m w z n a ­ czn ym s to p n iu zachodzi p o k r y w a n ie się skal w a h a ń o b u d w u g r u p . W ię k s z e z n a ­ czenie od pospolitej k la s y f ik a c y i w ładz u m y sło w y c h dla w y k r y c i a różnic p o m ię ­ dzy ludźm i m a f a k t n a s tę p u j ą c y : j e d e n oso b n ik różni się od d r u g ie g o n iety le pod w z g lę d e m zdolności p a m ię ta n ia , r o ­ zu m o w a n ia , u w a ż a n ia lu b woli, ile pod w z g lędem p rzed m iotó w , do k t ó r y c h s k u ­ tecznie s to s u je te pro ce sy . J e d e n c h ę t ­ nie k ie ru je s w ą u w a g ę n a k w e s t y e m a ­ t e m a ty c z n e , będzie więc ła tw o j e p a m ię ­ tał i ro zw a ża ł oraz p o s ia d a ł siln ą wolę o ta m o w y w a n ia im p u lsó w , p r z e s z k a d z a j ą ­ cych m u w b a d a n ia c h m a t e m a t y c z n y c h . Tenże o so b n ik może j e d n a k nie o k a z y ­ wać ż a d neg o z t y c h pro cesó w w rów nie w y s o k im s to p n iu w z g lę d em m uzyki, ż y ­ cia p r a k ty c z n e g o lub społecznego; t y m ­ c zasem k to ś in n y , n ie m a ją c y ż a d n y c h zdolności do m a t e m a t y k i, może być b a r ­ dzo u z do lnio n y do i n n y c h dziedzin. Zdol­

ności do p ew n ego p r z e d m io tu m ogą by ć po części w rodzone, po części zaś w yro­

bione d ro g ą w p r a w y i dlatego tru d n o j e s t j e badać, po niew aż do ścisłego b a ­

d ania i p oró w n y w a n ia n a d a ją się tylk o te je d n o s t k i, k tó re zo stały je d n a k o w o w yszkolone w danym przedmiocie. T r u ­ dno więc Obmyśleć t a k ą m etodę b a d a n ia zdolności do m uzyki, m a te m a ty k i lub m e c h a n ik i, k t ó r a m og ła b y d obrze się n a ­ daw ać dla ras, rozm aicie się ćwiczących w ty c h dziedzinach. Okoliczność t a u t r u ­ dnia zarazem b a d an ie ta k ic h p o d s ta w o ­ w yc h procesów p s y c h ic z n y c h j a k pam ięć lub rozum ow anie, poniew aż w b a d a n iu m a się zawsze do czyn ienia z pew nym m a te ry a łe m , a p o m y śln y w y n ik b a d ania zależy zarów no od znajom ości m a te ry a łu , j a k i od badanego procesu. F a k ty c z n ie p r z y ją ć m ożemy, że w sz y s tk ie nasze b a ­ dania, w k tó ry c h m am y do czy n ien ia z do b rze n a m z n a n em i p rzedm iotam i, b ę ­ dą m niej lub więcej zawodzić w z a s to ­ s ow aniu do ludów, m a ją c y c h in n ą k u l tu ­ rę i in ne sposoby życia. Należy trochę r e d u k o w a ć w y n ik i n a s z y c h badań n a k o ­ rzy ść b a d a n y c h ludów p ry m ity w n y c h , choć niep o d o b n a ściśle pow iedzieć, w j a ­ kiej m ierze.

J e s t e ś m y ju ż obecnie, zd a je się, dość o stro ż n i i k r y ty c z n ie usposobieni, b y d o­

p u śc ić psyc h o lo g a do głosu i poznać w y ­ n iki je g o badań.

Z a jm ijm y się naprzód zm ysłam i. Sz c z e ­ gólnie c ie k a w a j e s t tu k w e s ty a , czy s ą ­ dy w ielu podróżników, p rz y p isu ją c y c h

„dzikim " n a d z w y c z a jn ą b y s tr o ś ć wzroku, s łu c h u i pow onienia, z o s ta ją p o tw ierd z a ­ ne p rzez b a d a n ia ścisłe. W e d łu g po­

w szechnej opinii, opartej n a r e la c y a c h podróżników, w y ro b ien ie zm ysłów dzi­

kich znacznie p rzew yższa n a jle p szy ich rozwój u E u rop ejczy kó w ; w edłu g S p e n ­ cera m a to być raczej p r z y c z y n ą niższo­

ści, niż odw rotnie, gdyż dziki m a zupeł­

nie polegać n a ostrości sw y c h zm ysłów i sk ie ro w y w a ć całą sw ą u w a g ę n a czu­

cia zm ysłow e ze szkodą dla p o m ijan y c h i w s k u t e k tego r e d u k u j ą c y c h się władz u m ysłow ych . B a d a ją c k ra jo w c ó w B r a ­ zylii, z n a n y ch z dosk o nałego w zroku, R a n k ę znalazł, że ich zdolność ro zróżn ia­

nia z pew nej odległości położenia ja k i e jś

l it e r y lub in n eg o p odobnego z n a k u j e s t

(5)

Ni- 26 WSZECHSWIAT 405 d o b ra lecz wcale nie n a d z w y c z a jn a i l e ­

ży w g ra n ic a c h odpowiedniej zdolności E u ropejczy k ó w . B adano również i s ły ­ n ących z dobrego w zrok u K ałm uków , m ogących dojrzeć golem okiem kurz, unoszący się n a d s ta d e m b y d ła z odle­

głości, z k tórej E u ro p e jc z y k nic jeszcze nie widzi przez lornetkę; znaleziono, że m ają oni z n a k o m ity wzrok, średnio bio­

rąc zn acznie lepszy, niż Europejczycy, je d n a k ż e zaledwie jed e n czy d w u z po­

śród c z te rd z ie stu b a d a n y c h p rzew yższał m axim u m E uropejczyków , gdy w iększość z najdow ała się w g ran ic ac h ska li w a h a ń osta tn ic h . P r a w ie te sam e wyniki o trz y ­ mano dla A rabów , E g ip c y a n i wielu i n ­ n y c h ludów. Do n a jw ia ro g o d n ie jsz y c h należą w y n ik i b adań Riversa n a d P a p u ­ asami. Nie znalazł on żadnej j e d n o s tk i z w y ją tk o w o silny m wzrokiem pośród 115 ba d a n y ch , choć ich śre d n ia a r y t m e ­ ty cz n a b yła trochę wyższa, niż ś re d n ia E uropejczyków . Miałem też sa m okazyę b a d a n ia wielu ras n a w y s ta w ie w St.

Louis w r. 1904; r e z u lta ty m y ch b a d a ń ściśle się zg adzają z wyżej podanemi, choć nie znalazłem żadnego w y jątk o w eg o w y p a d k u na blisko 300 osobników. P e ­ w na ich ilość prze w y ższ a ła najlepszych z pośród 200 białych, z b a d an yc h przeze mnie w ty c h sa m y c h w a ru n k a c h , żaden j e d n a k nie przew yższał ani osiągnął r e ­

kordu, z dobytego przez kilk u osobników z arm ii niem ieckiej. Najlepsze miejsce zajm ow ali In d y a n ie i Filipińczycy, p r z e ­ w y ż sz a ją c średnio o 10 % białych, w y ł ą ­ c zy w szy osobniki z rzeezyw istem i w a d a ­ mi wzroku. O sto p n iu p o k ry w a n ia się s k a l św ia d cz y to, że 65 — 75% I n d y a n i F ilipińczyków przew yższało śre d n ią a r y t m e t y c z n ą białych.

Tłum. St. Pon.

(C. d. nast.).

O R O Z T W O R A C H K O L O I D A L ­ N Y C H .

(O dczyt m ia n y n a p osiedzeniu P o lsk ieg o T ow a­

r z y s tw a im ienia K o p ern ik a w e L w o w ie dnia 17 k w ie tn ia 1910 roku).

(Ciąg dalszy).

W o sta tn ic h czasach W e im arn podał n a s tę p u ją c ą ogólną teoryę k o n d e n s a c y j­

n y c h m etod o trz y m y w a n ia roztw oró w k oloidalnych. W iadomo, że każdy ro z ­

tw ór koloidalny, n a w e t n a js ta r a n n ie j p rzygotow a ny , po dłuższym lub k r ó ts z y m przeciągu czasu u leg a koagu lacy i, s k u t ­ k iem której zaw ieszona w nim faza d y s ­ p e rs y jn a w ydziela się w po staci osadu mniej lu b bardziej g ru b ozia rn iste g o . S tą d w ynika, że procesy k o n d e n s ac y i s u b s t a n ­ cyj rozpuszczonych sk ła d a ją się w ła ści­

wie z dw u o d ręb n y c h procesów ;—z w ła ­ ściwej k on d e n sac y i, polegającej n a łą ­ czeniu się cząsteczek rozpu szczo ny ch n a a g r e g a ty u ltram ikrosko po w e, oraz n a s t ę ­ pu jącego po nim procesu a g re g a c y i owych c z ąstek u ltra m ik ro s k o p o w y c h na sk u p ie ­ nia m ikro- lub m akroskopow e. Podczas każdej re a k c y i osadowej, w yw oły w anej w r o ztw o ra c h jo n o w o -d y sp e rs y jn y c h lub cząsteczkow o - d y s p e rs y jn y c h , zachodzą jed nocześn ie oba pom ienione procesy.

Zazwyczaj j e d n a k p ierw sz y z nich p rz e ­ biega bardzo powoli, g d y ty m c z a s e m szybkość d rugiego j e s t stosu n kow o b a r ­ dzo w ielka,—to też s u b s ta n c y a rozpusz­

czona, k o n d e n s u je się, w y s tę p u je odrazu w postaci mniej lub bardziej g ru b o z ia r ­ nistej. Chcąc o trz y m a ć d a n ą su b s ta n c y ę w postaci ro z tw o ru koloidalnego, czyli zaw iesiny c z ąs tek u ltram ik rosko p ow ych, należy szybkość w łaściw ego procesu k o n ­ d e nsac yi u c zy nić bardzo wielką, s z y b ­ kość zaś w tó rn eg o procesu a g re g a c y i możliwie znikomą.

W ła ś c iw y proces k o n d e n s ac y i p rz e b ie ­

ga pom iędzy c z ą stec z k a m i—m olekułam i,

i dochodzi do s k u t k u d ro g ą w z a jem n y c h

ich zderzeń. A zatem , podobnież j a k

zwykłe rea k c y e chemiczne, podlega on

prawom c y n e ty k i chemicznej i je s t za­

(6)

406 W SZECHSW IAT j Y° 26 leżny od całego s z e r e g u c z y n n ik ó w fizy­

cznych. P r z e d e w s z y s t k ie m zaś szy b k o ść je g o zależy od stę ż e n ia początko w eg o fa­

zy d y s p e rs y jn e j oraz od ro zp u szczaln o ści tej fazy w o śro d k u d y s p e rs y jn y m . A m ia ­ now icie j e s t ona w p r o s t p ro p o rc y o n a ln a do różnicy t y c h d w u w ielko ści, różn icy zw anej w z g lę d n e m p r z e s y c e n ie m lub p ręż n o ś c ią k o n d e n s a c y j n ą , oraz o d w r o t­

nie p ro p o rc y o n a ln a do rozpuszczalności ziarn w y d z ie la ją c e j się s u b s ta n c y i, ro z ­ p u szczalności zw anej o porem k o n d e n s a ­ cyjnym .

Z a sa d n ic z y m p rze to c z y n n ik iem , w a ­ r u n k u ją c y m o trz y m a n ie dan ej s u b s ta n c y i, dro g ą re a k c y j osa d o w y c h , w p o sta c i k o ­ lo id a ln e j—j e s t w ielko ść oporu k o n d e n s a ­ c y jn e g o m ianow icie m ożliw ie m a ła ro z ­ puszczalność z ia rn owej s u b s ta n c y i w d a ­ n y m ośro dku d y s p e r s y j n y m . G dy w a r u ­ n e k te n został zach o w a n y , w ów czas z a ­ leżnie od p rę ż n o ś c i k o n d e n s a c y jn e j, czyli, m n iejszego lub w ięk szeg o p rz e s y c e n ia w z g lę d n eg o fazy d y s p e r s y j n e j ,— w y s tą p i ona ju ż to w p o s ta c i r o z tw o ru kolo id al­

nego, ju ż też w po staci żelu, czyli za­

w ie s in y g a la r e to w a te j.

Ilu s tra c y ą pow yższego j e s t n a s tę p u ją c e dośw iadczenie: J e ś li przez n a s y c o n y r o z ­ tw ó r e ty la n u sodu (C 2 H 5 O N a) w alk o ho lu a m y lo w y m p rz e p u ś c im y s iln y s tr u m ie ń such eg o c h lo ro w odo ru, to r o z tw ó r te n za m ien i się n ie b a w e m n a s t a ł ą p r z e ś w i e ­ c a ją c ą g a la r e t ę soli k u c h e n n e j. P o w t a ­ rza jąc toż sa m o d ośw iadczenie, ty lk o z ro zc ień c z o n y m ro z tw o re m e ty l a n u so­

du w alk oh olu a m y lo w y m , — o trz y m a m y b e z b a r w n y k o lo id a ln y r o z tw ó r c h lo rk u sodu. S to s u ją c zaś j a k o ośro dk i d y s p e r ­ s y jn e rozp u sz c z aln ik i, w k t ó r y c h c h lo re k sodu j e s t w z ględnie ła tw o rozpu szczaln y , o trz y m a m y ty lk o m n iej lub więcej g r u ­ b oz ia rn iste z a w ie s in y lub o s a d y tej soli.

Szybkość p r z e b ie g u d ru g ie g o s ta d y u m procesów k o n d e n s a c y jn y c h , po leg a jąc e g o n a a g re g a c y i c z ą s te k u ltr a m ik ro s k o p o - w yc h n a s k u p ie n ia m ik ro - i m a k r o s k o ­ p o w e , — j e s t w p ro s t p ro p o rc y o n a ln a do stałej dy fu zy i oraz do p rz e s y c e n ia w z g lę d ­ nego fazy d y s p e rs y jn e j. Od szy bk o ści teg o p ro ce su zależy p r z e d e w s z y s tk i e m trw a ło ś ć r o z tw o ró w k o loidalnych. Z m n ie j­

szając s ta ł ą dyfu zyi d ro g ą zw iększenia t a r c ia w e w n ę trz n e g o (lepkości) rozpusz­

czalnika, m ożem y u c zyn ić ro ztw o ry k o ­ loidalne trw alszem i. Isto tn ie też d o ś w ia d ­ czenie w y k a z u je, że d o d a te k do w ody t a k zw. koloidów o ch ronn y ch , w ro d z a ju ż e la ty n y lu b a g a r-a g a ru , z w ię k sz a ją c y c h n iep o m ie rn ie tarc ie w e w n ę tr z n e tego roz­

p u s z cz a ln ik a , — um ożliw ia tem sam em o trz y m a n ie w n im w ielu s u b s ta n c y j w stanie zaw iesin u ltr a m ik ro s k o p o w y c h .

W e d łu g powyższej te o ry i W e im a r n a , m eto d a w y t w a r z a n i a osadów n ie ro z p u s z ­ c z aln y c h w o środ k ach c ie k ły ch p r z e d ­ s ta w ia p ro to ty p w s z y s tk ic h m etod k o n ­ d e n s a c y jn y c h . Zarazem p r z e d s ta w ia ona n a jo g ó ln ie js zą i n a jw y d a tn ie js z ą m eto dę o trz y m y w a n ia roztw o ró w koloidalnych.

S to s u ją c j ą bowiem k o n s e k w e n tn ie od la t kilku, W e im a r n o trz y m a ł w s ta n ie roztw orów koloidalnych, ju ż też w s ta n ie g a la r e t koloidalnych, — przeszło dwieście n a jpo spo litszyc h soli m in e raln y c h .

N a tem z a k o ń c z y m y p r z e g lą d m etod k o n d e n s a c y jn y c h . A teraz jeszcze słów kilka pośw ięcim y m etod o m d y s p e r s y j ­ nym . S v e d b e r g dzieli te m etod y n a c h e ­ m iczne i e le k try c z n e . I s to ta m etod c h e ­ m iczn ych p olega n a tem , że d a n ą sub- s ta n c y ę stałą, w s ta n ie możliwie d o k ła d ­ nego r o z d ro b n ie n ia m echanicznego, pod­

daje się t ra w ią c e m u dz iałaniu rozcień­

czonych roztw o rów kw asów , zasad lub soli, a n a s tę p n ie łu g u je się j ą c z y stą wo­

dą. Po d działaniem po m ie n io n y c h che- m ikalij sp o je n ia c z ą s te k s u b s ta n c y i t r a ­ wionej z o sta ją t a k dalece rozluźnione, że w z e tk n ięc iu z c z y stą w odą rozprasza się ona w niej w p o s ta c i ro z tw o ru ko­

loidalnego. Z teg o ro d za ju p rocesam i p e p ty z a c y i s p o ty k a m y się n a ka ż d y m k ro k u w p r a c o w n ia c h chem icznych, z w ła ­ szcza w analizie w agow ej, m ianowicie podczas s tr ą c a n i a soli i n a s tę p n e g o p rze­

m y w a n ia o trz y m a n y c h o sadów wodą.

Metody e le k try c z n e s p ro w a d z a ją się

do ro zp y le n ia m a t e r y a ł u k a to d y w łu k u

V olty lu b też w isk rze e le k try c z n e j, w y ­

tw orzonej bądź p rzez p r ą d y stale, bądź

zm ienne, w ja k ie jk o lw ie k cieczy ob o jęt­

(7)

M 26 WSZECHSWIAT 407 nej, najczęściej w wodzie. Stąd też me*

to d y te b y w a ją stosow ane p raw ie w y ­ łącznie do o trz y m y w a n ia k oloidalnych roztw orów metali. P róbk i o trz y m an y c h tą d ro g ą roztw o ró w k oloidalnych w idz i­

m y w ty c h oto flakonach, z k tó ry c h j e ­ den z a w ie ra b r u n a t n y roztwór koloidal­

nej platyn y, d rugi zaś oliw kowy roztw ór koloidalnego srebra.

Z r o z p a try w a n y c h dotychczas metod o t r z y m y w a n ia ro ztw o rów koloidalnych, m etoda e lektrycznego rozpylania m etali s ta n o w i najp ro stszą; pomimo tego j e ­ dnak, j a k to często b yw a n a świe- cie, została ona w ynaleziona dopiero w r. 1898 przez d-ra Brediga w pracow ni lipskiej prof. Ostwalda. Później metodę tę znakom icie w ydoskonalił i ulepszył, w s p o m in a n y ju ż k ilk a k ro tn ie ch em ik szw edzki The Svedberg.

P o stęp o w anie prof. B rediga j e s t ta k proste i ła tw e w użyciu, że daje się o d­

ręcznie zad em o nstrow a ć . W ty m celu połączyłem uprzednio z p rze w o d n ik a m i p rądu c entraln ej s ta c y i ele k try c z n e j, te oto d w a g ru b e d r u ty p latyn o w e. Obecnie

<Fig. 1).

z a n u rz a m j e w świeżo p rze d e sty lo w a n e j wodzie s ty k a m n a chwilę ze sobą i n a ­ ty c h m ia s t rozdzielam . S k u tk ie m tego p ow staje pom iędzy zbliżonemi do siebie k o ń cam i d ru tó w niew ielki łu k Volty, a jedno cześnie z katody , czyli b ieg u n a odjem nego, po c z yn ają w yd zielać się cie ­ m ne obłoczki pyłu p laty n o w e g o t a k d r o ­ bnego, że pomimo wielkiej g ę sto śc i p la ­ tyny, p o z o sta ją w z aw ieszeniu przez p r ze c ią g całych lat, tw orząc isto tn e ro z ­ tw o ry koloidalne.

P o m ie n io n em i m etodam i o trz y m an o do­

ty c h c z a s w s ta n ie koloidalnym przeszło

50 pierw ia stk ó w chem icznych, zatem, nie licząc gazowych, prawie w szy stk ie p i e r ­ w ia s tk i stałe, d o stęp niejsze badaniom . Dalej tem iż sam em i m eto dam i zdołano przeprow adzić w s ta n ro ztw o ró w koloi­

d a ln y c h całe se tk i przeróżny ch związków chem icznych, tak o rg an ic zn y c h j a k i m i­

neraln ych . W sp o m in a liśm y już, że sam W e im a rn o trzym ał w ciągu .ostatnich la t kilku, zapomocą m e to d y osadowej, ro z ­ tw o ry koloidalne przeszło d w u stu soli k w asó w nieorganicznych.

J e d n e m słowem, nie u leg a dziś n a j ­ m niejszej w ątpliwości, że k a ż d ą s ubstan- cyę, zarówno s ta łą j a k ciekłą, można p rzeprow adzić stoso w n em i sposobam i w s ta n koloidalny. A zatem z wielką pew no ścią m ożem y twierdzić, że s ta n koloidalny j e s t niem niej p o w s z e c h n y m i ogólnym s ta n e m m ateryi, j a k s ta n g a ­ zowy, ciekły i stały, j a k s ta n y rozpusz­

czenia.

Na czem więc p olegają szczególne ce­

chy owego s ta n u koloidalnego?

W ie m y już, że s ta n y koloidalne są to s ta n y dy sp e rsy jn e, s ta n y daleko p o s u ­ niętego ro zd ro bn ienia m ateryi. Ze w zra- sta ją c e m zaś rozd ro bn ieniem m a te ry i u leg a ją stopniowej zmianie w sz y stk ie j e j w łasności g a tu n k o w e . P r z e d e w s z y s tk ie m w raz z m alejącą wielkością ziarn w z r a ­ s ta n iepo m iern ie s to s u n e k ich pow ierz­

chni do objętości. By uwidocznić j a k szybko wzrost te n n a s tę p u je , w eźm y dla p rz y k ła d u sześcian o k r a w ę d z i równej 1 cm, i w m yśli dzielmy go na coraz to mniejsze sześciany, lecz stale w ten spo­

sób, by k raw ędzi każdej nowej seryi sze­

ścianów b y ły 10 razy k ró tsz e od k r a w ę ­ dzi sześcianów s e ry i poprzedniej. Na tej oto tab lic y z n a jd u je m y w y pisan ą n a ­ przód długość kraw ęd zi poszczególnych seryj sześcianów, a w kolu m nach n a ­ s tę p n y c h liczbę owych sześcianów w j e ­ d nym c e n ty m e trz e sześciennym , w ielkość powierzchni całkow itej ty c h sześcianów, wreszcie s to s u n e k tej powierzchni całko­

witej do objętości owych sześcianów,

czyli wielkość ich pow ierzchni g a tu n k o ­

wej.

(8)

408 W SZECHSW IAT JM & 26

D ługość k ra w ę d z i

liczba sześcia­

n ó w

icli po­

w ie rz c h n ia c a łk o w ita

ic h p o ­ w ie rz c h n ia g a tu n k o w a

1 cm 1 6 c m 2 6.

0 ,1 „ 1 0 3 6 0 6. 10

0,01 1 0 G 6 0 0 „ 6. 1 0 s

1 fj. 1 0 9 6 0 0 0 „ 6. 1 0 3

0,1 „ 1 0 12 6 m 2 6. 1 0 4

0 ,0 1 „ 1 0 15 6 0 „ 6. 1 0 5

1 !J.a 1 0 18 6 0 0 „ 6. 1 0 6

0,1 „ 1 0

2 1

6 0 0 0 „ 6. 1 0 7

O O 3

1 0 24 6 hm 6. 1 0 8

P o r ó w n y w a ją c d a n e liczbow e tej t a b l i ­ cy z tem , c ośm y u p rze d n io pow iedzieli 0 w y m i a r a c h c z ą s te k k o lo id ó w w ro z­

tw o rac h , m ianow icie, że ś re d n ic a ow ych c z ą s te k leży w g r a n i c a c h od 0,1 [i do 1 w idzim y, że np. p ow ie rz c h n ia cał­

k o w ita 19 g ra m ó w zło ta w s ta n ie r o z ­ t w o r u koloidalnego w y n o s iła b y od 6 do 600 m e tr ó w k w a d r a to w y c h .

Owe olb rzy m ie „ p o w ie rz c h n ie g a t u n k o ­ we" koloidów, pod k t ó r ą to n a z w ą r o z u ­ m ie m y s to s u n e k p o w ie rz c h n i do o b ję to ­ ści, w a r u n k u j ą cały s z e r e g w ła s n o śc i

i cech c h a r a k t e r y z u j ą c y c h te u k ład y.

W ia d o m o ogólnie, że po w ie rz c h n ie ciał s ta ły c h z a g ęsz c za ją n a sobie różne s u b ­ s ta n c y e gazowe, t a k np. p o w ie rz c h n ia ciał s ta ł y c h , s t y k a j ą c y c h się z p o w ie ­ trzem , j e s t stale p o k r y ta c ie n iu te ń k ą w a r s t e w k ą wody. Również z n a n y j e s t fakt, że ciała sta łe , p o g rąż o n e w r o z t w o ­ r a c h k r y s ta lo id ó w , z a g ę s z c z a ją n a swej pow ierzchni, czyli a b s o rb u ją , owe s u b ­ s ta n c y e rozpuszczone. Otóż koloidy w y ­ k a z u ją owe zdolności a b s o rp c y jn e w s to ­ pniu n ie p o ró w n a n ie s iln iejszy m , aniżeli ciała sta łe , n a w e t n a jd r o b n ie j s p ro s z k o ­ wane. N a s tę p u ją c e p r o s te d o ś w ia d c z e ­ nie u w idoczni na jle p ie j tę w łaściw ość koloidów.

W t y c h oto t r z e c h c y lin d r a c h s z k la ­ n y c h w id z im y n ieb ie s k i r o z tw ó r l a k m u ­ su. J e ś li do j e d n e g o z t y c h c y lin d ró w d o d a m y p o rcy ę g a la r e t o w a t e g o w o d o ro ­ t le n k u glinow ego, do d r u g ie g o tak ą ż p o r ­

cyę świeżo p rzy g o to w a n e g o k ry s ta lic z n e ­ go o sadu siarczanu b a r u i z a w a rto ść obu p o m ienionych cy lindrów silnie skłócimy, to po o d s ta n iu się t y c h n a razie m ę tn y c h zaw iesin z auw ażym y, że w o da w p ie r w ­ szym cylindrze odbarw i się p raw ie cał­

kowicie, ty m c z a s e m z a b arw ie n ie r o ztw o ­ ru w d r u g im cylin drze zaledwie cokol­

wiek osłabnie.

Ta to zdolność a b s o rp c y jn a koloidów m a doniosłe znaczenie w wielu działach techniki, zw łaszcza w f a rb ie rs tw ie oraz w rolnictw ie. B arw ienie bow iem tk a n in polega w większości przypadków n a ab- sorp cyi b a rw n ik a przez koloidalni), m ate- ry ę w łókien. Również i w łaściw ość g le ­ b y z a tr z y m y w a n ia i p o c h ła n ian ia ró żnych soli m in e ra ln y c h z ich ro ztw o ró w w o d ­ n y c h j e s t w przew ażnej części w a r u n ­ k o w a n a obecnością w glebie s u b s ta n c y j koloidalnych.

S u b s ta n c y e p orow ate, w łó kn iste, roz­

d r o b n io n e —z a te m posia da jąc e silnie ro z ­ w in iętą pow ierzchnię, w y k a z u ją jeszcze in n ą niem niej c ie k a w ą i pod wieloma w z g lę d am i doniosłą właściw ość k a t a l i t y ­ cznego p rzyśp ieszan ia t e m p a p rze m ia n ch em icznych. K ażdem u znane j e s t t a k zw. krzesiwo D o ebereinera, po legające n a tem , że s tr u m ie ń w odoru s k ie ro w u je się n a g ą b k ę p laty n o w ą , która, zagęszczając n a swej pow ierzch ni ów wodór je d n o c z e ­ śnie z tle n e m p o b iera n y m z pow ietrza, t a k g w a łto w n ie przyśpiesza zjaw isko w z a jem n e g o łączenia się t y c h gazów, że wodór n ie b a w e m zapala się płomieniem.

Nie posia d a jąc k rz e s iw a D oeb ereinera, w y ­ k o n a m in n e jesz c ze prostsz e d o ś w ia d ­ czenia, rów nie dobrze ilu s tru ją c e ową w łaściw ość p l a t y n y przy śp ie sz a n ia s p r a ­ wy utleniania.

W ty m celu rozżarzam y do czerw ono­

ści w płom ieniu p a ln ik a B u nse no w skie g o zw y k ły ty g ie l p la ty n o w y . N a stęp n ie z a ­ m y k a m y n a ch w ilę k u r e k do pro w a d z a ­ j ą c y gaz i ponow nie go o tw iera m y . T y ­ giel p la ty n o w y , k t ó r y w tra k c ie tego p r z e s t a ł się j u ż żarzyć, znów się rozża­

rza w s tr u m ie n iu zim neg o g a z u świetlne;-

(9)

JSIś 26 W SZECHSW IAT

go, i to do tego, stopnia, że po pew nym czasie gaz sam się zapala.

Otóż tę w łaściw ość k a ta lity c zn e g o p rz y ­ śp ieszania tem p a rea k c y j chem icznych, su b s ta n c y e koloidalne w y k a z u ją w s to ­ p niu b ardzo w y b itn y m . I t a k p latyna, p rzy śp ie sz a ją c a w k rze siw ie Doebereine- r a sp ra w ę łąc z e n ia się w o d oru z tlenem, czyni toż sam o i w ro ztw o ra c h koloidal­

n y c h , j a k to okazuje n a s tę p u ją c e do­

świadczenie.

W tej oto b iu recie połączonej z r e z e r ­ w uarem r tę c io w y m zam k n ę liśm y nad r t ę ­ cią m ieszaninę p io ru n u ją c ą w odoru z t le ­ n em w ra z z k ilk u n a s to m a c e n ty m e tra m i sześcien n em i koloidalnego ro z tw o ru pla­

ty n y . W nieobecności p la ty n y tlen działa na w od ór t a k powoli, że naw et po up ły ­ wie ł a t k i lk u n a s tu nie zauw ażylibyśm y z m n ie jsz e n ia się objętości pomienionej

V

(Fig. 2).

m ie sz anin y gazowej. W z e tk n ięc iu z k o ­ lo ida lnym roztw orem p laty n y , proces sp a ­ l a n ia się w odoru p rze b ieg a n ie p o ró w n a ­ nie pręd z e j, j e d n a k powolność dyfuzyi m ie sz an in y pio ru nującej do ro ztw o ru h a ­ m u je go t a k dalece, że n a widoczne z m n ie jsz e n ie się objętości należy czekać k ilk a godzin. W y s ta r c z y w szakże w c i ą ­ gu k i lk u n a s tu se k u n d w s trz ą s a ć ro ztw ó r p la ty n y z m ie sz an in ą p io ru n u ją c ą , by z m n ie jsz e n ie objętości gazu stało się od- razu widocznem.

Jan Zawidzki.

(D ok. .nast,).

J. L O E B .

Z N A C Z E N I E T R O P I Z M O W DLA P S Y C H O L O G I I .

(D okończenie).

VIII.

Zjaw isk a he liotropizm u określone są przez w z g lę d n ą szyb ko ść jed n o c z e sn y c h reakcyj che m icz n y c h w s y m e try c z n y c h odcinkach pow ierzchni zwierzęcia. I s tn ie ­ j e in n a k a te g o r y a zjaw isk, w k tó ry c h

w a ru n k ie m j e s t ra p to w n a zm iana w s z y b ­ kości re a k c y i chem icznej, ale n a s tę p u je ona w ty m s a m y m odcinku powierzchni.

N a jp ro s ts z y ta k i p rzy p a d e k zachodzi u m o rsk ich ro b ak ó w ru ró w ek , k tó ry c h skrzela w ysta w io ne są na działanie ś w ia ­ tła. Szybkie zm niejszenie je g o n a tę ż e ­ n ia pow oduje n a ty c h m ia s to w e schow anie się r o b a k a do ru rk i. Nagle zw iększenie n atężenia nie w y w ie ra podobnego s k u t ­ ku. U P la n ary i n a g ły p rz y ro s t n a tę ż e ­ nia ś w ia tła w yw ołuje przyspieszenie r u ­ chów, n a g łe osłabienie n a tę ż e n ia — opóź­

nienie ruchów . Tego ro dzaju zw ierzęta sk u p ia ją się zazw yczaj w m iejscach o sto- su n k o w e m m inim um n a tę ż e n ia św iatła.

Podobne rea k c y e o k reśla m ja k o w y ra z zmian, różnic we wrażliwości, i ta k ą wrażliw ość różnicow ą w y o d rę b n ia m od tropizm ów ’).

Oczywiście zjaw iska, polegające n a r ó ­ żnicach wrażliw ości, o ile w y s tę p u ją zwłaszcza w silnym stopniu, m ogą b a r ­ dzo skom plikow ać, a n a w e t zam ask ow ać reak cye heliotropiczne. U H yp o trich ae oraz in n y c h w ym oczków reak cye, spo w o ­ dowane zm ianam i we wrażliwości przez nagłe dotk nięcie lub szybk ie z m ia n y

J) L oeb. U eb e r die U m w a n d lu n g p o sitiy h elio tro p isc h e r T iere. P ń iig e rs A rchiv 1893.

P a trz d alej now e b ad a n ia J e rz e g o B ohna: „L a naissance de rin te llig e n c e “, P a r y ż , 1909. „Les essais e t les erre u rs chez le s eto iles de m e r“.

Bul. I n s tit. Gen. psy ch o l. 1907 „ I n te rv e n tio n des re a c tio n s o sc ilła to ires dans le s tro p ism es". Ass.

franę. d. sciences, 1907.

(10)

410 W SZECHSW IAT M 26 w ś ro d o w is k u ch em iczn em , są b a rd z o

silne, i z w ie rz ę ta te, p o d o b n ie rurów k o m , s z y b k o się cofają. P o n ie w a ż ich n a r z ą d y r u c h u są szczególnie a s y m e t r y c z n e , w na- s tę p n e m p o s u w a n iu się n a p rz ó d z b a c z a ją zupełnie z po przedniej linii; zrozu m iałem j e s t, że z w ie rz ę ta p o d ob n e nie s ta n o w ią p o d a tn e g o m a t e r y a ł u dla u n a o c zn ie n ia p r a w heliotro p izm u, zw łaszcza je ś li w do­

d a tk u p o s ia d a ją n iez n a c zn ą w rażliw ość fotochem iczną. J e n n i n g s te w ła śn ie o r ­ g a n iz m y n a jc h ę tn ie j w y b ie ra ł do sw oich o b se rw ac y j, p o lem iz u ją c o tro p izm ach , i w p ro w a d z ił przez to n ie m a ły z a m ę t po­

m ię d z y zoologami.

J e d e n z b a d a cz ó w u t r z y m y w a ł, o ile się nie mylę, że p rzez u d o w o d n ie n ie w rażliw o ści różnicow ej znaczenie tropi- zm u z o sta je z re d u k o w a n e . Z a pom niał on, że chodzi mi o s p ro w a d z e n ie p rz e ja w ó w p s y c h ic z n y c h do fizyki i chemii, a nie w y łą c zn ie do tropizmów. P r ą d s ta ły działa odm iennie n a m ięśnie i n e rw y , niż p rą d zm ienn y; to sa m o zachodzi ze ś w ia ­ tłem . J e ś l i c h c e m y w szelk ie p r z e j a w y z w ie rz ą t s p ro w a d z ić do p r a w fizyczno- c h e m iczn ych , m u s im y obok tro p izm ó w u w z g lę d n ić n ie ty lk o z ja w is k a różnicowej wrażliwości ś w ie tln e j, lecz w s z y s tk ie i n ­ ne, m ogące m ieć w p ły w ja k ik o lw ie k . Należy tu ró w n ież w p ły w m ec h a n iz m u ok reślo ne go ja k o „p am ięć p rzez skojarze- n i e “. Nie m o g ąc w d a w a ć się w szcze­

góły, o dsy ła m c z y te ln i k a do w sp o m n ia nej j u ż k s ią ż k i mojej !) oraz do rz e c z y J. Bohna: „La n a is s a n c e de l ’in te lle g e n - c e “ 2). W s p o m n im y tylk o , że „id e e “ m o ­ g ą w p ły w ać podobnie, j a k na h e lio tro p izm u p e w n y c h z w i e r z ą t w p ły w a ją k w a s y , p o tę g u ją c w ra ż liw o ść na p e w n e p o d n ie ty w y w o łu ją celowe czyn y lu b r u c h y w r o ­ d z a ju tropizmów.

IX.

Trzecim c z y n n ik ie m , pod w p ły w e m k tó re g o c a ły s z e re g z w ie rz ą t o r y e n tu je

a) C o m p arativ e P h y s io lo g y o f th e B ra in an d C om p arativ e P sy c h o lo g y . N o w y -Y o r k i L o n d y n 1900.

2) P a r y ż , B ib lio th e q u e de la p h ilo so p h ie scien tifiq u e, 1909,

się w prze strz e n i j e s t siła ciężkości.

Z w ierzęta te zm uszone są o dchylać gło­

wę od ś ro d k a ciężkości ziem i i w spin a ć się k u górze. Przez długi czas było nie- zrozum iałem , w j a k i sposób uk ład a n ie się k o m ó re k w zględem ś ro d k a ciężkości ziemi może w p ły w a ć n a p rzyśpieszenie r e a k c y j chem icznych. Dopiero przed 1‘2 la ty w ykazałem , że p rzyczyną może tu być pow iększenie czy przem ieszczenie przestrzeni, na ja k ie j o d b y w a ją się reak- cye. Je śli p rzy pu ścim y , że w tak ic h ge- otropicznie w rażliw ych m iejscach k o m ó r­

ki s t y k a j ą się ze sobą i o d d z ia ły w a ją n a siebie dwie s u b s ta n e y e o różn ych cięża­

ra c h w łaściw ych (np. dw ie ciecze nie m ięszające się ze sobą wcale lub z t r u ­ dnością, albo ciało stałe z cieczą) reak- cya zachodzić będzie n a płaszczyźnie z e ­ tknięcia. Pow iększenie tej o s ta tn ie j po­

w iększa ilość cz ąstec z e k o d d z ia ły w a ją ­ cych. T a k samo może w pływ ać prze­

m ieszczenie płasz c zy z n y zetknięcia. W ko­

rz e n ia c h i ło d y g a c h ro ślin m ożliw a j e s t jesz c ze trz e c ia e w e n tu aln o ść. J e ś li w e le ­ m e n ta c h geotropicznie w ra ż liw y c h z n a j­

d u ją się dwie m asy o ró ż n y c h ciężarach w łaściw ych, z k tó ry c h j e d n a tylk o w ch o­

dzi w r e a k e y e z s ok am i k rąż ą c em i w ś ro d k u lub n a p o w ierzchn i łodygi, to, je ś li ro ślin a leży poziomo, w k o m ó rk a c h górnej pow ierzch ni łodygi re a k e y e b ę d ą szybsze, niż w dolnej; w pierwszej s u b ­ s ta n e y e cięższe bę d ą zw rócone ku ś ro d ­ kowi łodygi, w k o m ó rk a c h zaś dolnej pow ierzchni lżejsze s u b s ta n e y e zwrócone są ku środkowi. W y n ik ie m tego procesu będzie szybszy w z ro st je d n e j z p o w ie rz ­ chni i n a s tą p i geotropiczne skrzy w ien ie łodygi Ł). Ł a tw o obserw o w ać sto s u n e k dw u ró żn y c h s u b s ta n c y j o różnych cię­

żarach w j a j u ż a b y ponieważ są one od­

m iennie z abarw ion e.

Zauważono, że w o r y e n to w a n iu się zw ie rz ą t w e d łu g ś ro d k a ciężkości ziemi w y s tę p u je częstok roć c e ch a p rzy m u so ­ wości mniej w y b itn ie w te d y , g d y u s u ­ w am y ucho w e w n ę trz n e . N asam przód

Rozdział „O tropizmach" w: Voiiesungen

ueber die Dynamik der Lebenserscheinungen.

(11)

M 26 WSZECHŚWIAT 411 M ach zwrócił u w a g ę na rolę ka m y k ó w

b łędn ik o w y ch. U c iskają one w e d łu g nie­

go zako ńczenia n erw ó w czuciowych, a każ d a zm iana w ciśn ieniu powoduje a u to m a ty c z n ie zm ianę w położeniu zwie­

rzęcia. P o w sz e c h n e j e s t mniemanie, że pogląd te n potw ierdziły doświadczenia;

nie zgadzam się z tem, ja k k o lw ie k d a ­ wniej ogłosiłem badan ia, które zdawały się prze m aw ia ć za te o ry ą Macha. Gdy, m ianowicie, o strą łyżeczką w y sk ro b ie m y rek in o w i k a m y k i błędnikowe u c h a we­

w n ę trz n e g o , o ry en to w a n ie się zw ierzęcia w p r z e s trz e n i u leg a zaburzeniom ; gdy n a to m ia s t wyplóczem y k a m y k i b łęd n ik o ­ we zapom ocą łagodnego s tru m ie n ia w o ­ dy m orskiej, czynność ta zo staje n i e n a ­ ruszona. Można przypuszczać, że k am y k i by ły w ty m razie u s u n ię te n ie k o m p le t­

nie. W ą tp liw o ść tę ro zstrz yg n ięto na flondrach, k tó re p o sia d a ją j e d e n tylko k a ­ m y k błędnikow y, d a ją c y się z łatw ością usunąć. E. P. Ly on dowiódł, że opera- cya t a nie w pływ a b y n a jm n ie j n a o r y e n ­ to w a n ie się w przestrzeni. W y c ią g n ą łe m s tą d w nio sek , że w m oich d o św iad cze­

niach z a b u rz e n ia były w yw ołan e tem , iż podczas w y s k r o b y w a n ia k a m y k ó w b łę ­ dnikow y ch zakończenia nerw ow e u leg ły uszko dzeniu . A zatem źródłem oryento- w a n ia się zw ierząt w s to s u n k u do ś ro d ­ k a ciężkości nie j e s t uc isk otolitów na za k o ń cz e n ia n e rw o w e , lecz czucia te zlo­

kalizow ane są w łaśn ie w s a m y c h z a k o ń ­ czeniach n e rw o w y c h . R egulacy a czuć poleg a n a obecności w n e rw a c h dw u r ó ­ żn o ro d n y c h c z ynników o ró żn y ch c ię ż a ­ r a c h w ła ściw y c h chemicznie n a siebie od dz ia ły w a ją c y c h . W razie zm iany po ­ łożenia ko m órek w zględem ś ro d k a cięż­

kości ziemi, oba te c z ynniki u le g a ją p rze ­ m ieszczeniu, a s k u tk i e m tego j e s t z m ia ­ n a w szybkości re a k c y i. S ta ra n n ie p r z e j­

rza w sz y lite r a tu r ę , d o ty cz ą c ą czynności k a m y k ó w b łęd n iko w y ch, doszedłem do prze k o n a n ia , że w ie lu badaczów padło ofiarą tej samej powyżej wspom nianej om yłki, co i ja.

K iedy ja w sw y c h b a d a n ia c h u siłu ję złożone czynności u zw ie rz ą t spro w a d zić do p ro stsz y ch , np. do roślin n ych , a o s ta ­ tecznie do p raw fizyko-chem icznych, p r z e ­

ja w ia ć się poczyna w o sta tn ic h czasach te n d e n c y a odw rotna. N iektó rzy b o ta n i­

cy, ja k o to H aberland, P. D a rw in s ta r a ją się dowieść, że proste stosu nk ow o c z y n ­ ności roślin należy sprow adzić do złożo­

nych stosun kó w , zachodzących w św ie­

cie zwierzęcym . I t a k np., z a m ia s t p rze­

j a w y tro p iz m u sprow adzać możliwie bez­

pośrednio do p raw a oddziaływ anie mas (oraz in n y ch p raw fizyki i chemii), s t a ­ r a j ą się udow o dn ić istnienie w kom ór­

kach roślinnych na rz ą d ów zmysłów, a F ra n c e przypisuje n a w e t roślinom d u ­ szę i inteligcncyę.

G dyby ci a utorow ie chcieli być k o n­

se k w e n tn y m i, pow in nib y prawro oddzia­

ły w ania m as w y ja ś n ić istn ien ie m n a rz ą ­ dów zmysłowych w m olekułach oraz j o ­ nach. P ra w ie zby teczn em j e s t s t w i e r ­ dzać, że dla postępu n a u k i j e s t daleko lepiej zja w iska złożone rozkładać na prostsze, niż odw rotnie p ro ste w yjaśn iać przez sk om plikow ane, gdyż wszelkie wo- góle „ w y ja śn ia n ie 14 j e s t ty lk o p r z e d s ta ­ wieniem zjaw iska, ja k o stałej fun k cy i o k re ś la ją c y c h j ą zm iennych; jeśli z n a j­

d u je m y w przyrodzie fu n k cye dwu zm ie n ­ nych, nie p r z y c z y n im y się do po stępu nauki, p o m nażając bez d o s ta te cz n y c h do­

wodów' ilość zm iennych.

Badacze ci, g d y chodzi o geotropiczne rea k c y e , w y o b r a ż a ją sobie, że w specyal- n ych kom órkach z n a jd u ją się z ia rn k a krochm alu, zastę p u ją c e k a m y k i b łę d n i­

kowe zw ierząt. W y w ie ra ją one ucisk na n a rz ą d y zmysłów czy zakończenia n e r ­ wowe, a p e rc e p c y a ciśnienia przez k o ­ m órki roślinne j e s t bodźcem do geotro- picznego pochy lenia w ro sn ą c y m n arzą­

dzie. Nie mam n ic przeciw ko t w ie r d z e ­ niu, że zia rn k a krochm alu p rzem ieszczają się, g d y k o m ó rk a zm ienia położenie, g o ­ tów j e s t e m n a w e t tym czasow o zgodzić się n a to, że z ia rn k a k ro c h m a lu są j e ­ dnym z dwu c z ynników w s p ó łd z ia łają ­ cych w danem zjawisku. Ale nie widzę żadnej racyi przypuszczać, że is tn ie ją na rz ą d y zmysłów, p e rc e p u ją c e ciśnienie odb y w a ją ce się w zia rn ac h krochm alu.

J e s t to z b y te c z n a kom plik acya, k tó ra

! w d o d a tk u j e d e n 2 błędów, p a n u ją c y c h

(12)

412 WSZECHŚWIAT JM® 26 w flzyologii zw ierząt, chce p rze n ieść do

flzyologii roślin.

X.

P o s tę p n a u k p rz y r o d n ic z y c h p oleg a na w y k r y w a n i u e le m en tó w ra c y o n a lis ty c z - n y c h lub p r o s t y c h p r a w p rzy ro d y . W e ­ dłu g m n ie ro zróżn ić m ożna dw ie k a te - gorye b a d aczó w p r z y r o d y zależnie od ich s to s u n k u do pow yższego b a d a n ia . Jedn i dążą do u s u w a n ia ta k ic h p r o s ty c h praw ; k a ż d y n o w y p r z y p a d e k , k t ó r y nie daje się o d raz u n a g ią ć do d a n e g o praw a, j e s t bodźcem do z u p e łn e g o j e g o odrzucenia.

P r z y ro d n ic y drugiej k a te g o r y i d ążą do w y k r y w a n ia , a n ie o d r z u c a n ia praw . Ci wiedzą, że p o zorn e w y ł a m y w a n ia się z pod p e w n e g o p r a w a nie są dowodem prze c iw k o ra c y i j e g o istn ie n ia , ale raczej d a ją sposobność do n o w y c h o d k r y ć i ro z ­ sz erzen ia s t a r y c h praw . Różnica m iędzy ty m i b a d a c z a m i w y s tę p u je np. j a s k r a w o na te r e n ie n a u k i o dziedziczności. P r a w a M endla p otw ierd z iły się z n a k o m icie w c a ­ łym s z e r e g u p rz y p a d k ó w , w n i e k t ó r y c h j e d n a k nie m ożna było z ja w is k w y ja ś n ić odrazu n a ich zasadzie. J e d n i badacze uznali, że te o d s tę p s tw a św ia d cz ą o obec­

ności w y ją tk o w e j s k o m p lik o w a n y c h w a ­ ru n k ó w po b o c z n y ch w d a n y c h p r z y p a d ­ k a c h i t y m ud ało się o sią g n ą ć nowe, pło dn e w s k u tk i, odkrycia. D r u g a g r u ­ p a bad aczó w usiło w ała z d y s k r e d y t o w a ć p r a w a Mendla i p o w s tr z y m a ć ty m s p o ­ sobem p ostęp wiedzy.

T a k sam o rzecz się m a z tro p iz m a m i T ropiz m y i inne, podobne tro p ic zn y m , re a k e y e u m o żliw iają ra c y o n a lis ty c z n e p o j­

m ow an ie z ja w is k p s y c h o lo g ic zn y c h , a więc sądzę, że w in te r e s ie p o s tę p u p s y c h o lo ­ gii z w ie rz ą t z a s łu g u ją n a d alsze badanie.

D la b a d a cz ó w d obrze z n a ją c y c h chem ię fizyczną j e s t z rozum iałem , że pod w p ły ­ w em p r ą d u g a lw a n ic z n e g o r u c h y z w ie ­ rzęcia są in ne niż pod w p ły w e m św iatła;

a lbow iem p r ą d g a lw a n ic z n y p o w o d uje zm ian y w k o n c e n tr a c y i j o n ó w zarów no n a p o w ie rz c h n i j a k w e w n ą t r z k om ó rek , g d y t y m c z a s e m d z ia łan ie ś w i a tł a o g r a ­ nicza się do pow ierzchni. N ie k tó r z y b a ­ dacze ró żnicę tę p o m ij a j ą i u t rz y m u ją ,

że nie może być n a w e t m ow y o p r a w i ­ dłowości w tropizm ach, lub też, że nie m ają one żadnego znaczenia.

Naogół z w ie rz ę ta rnają s y m e try c z n ą budowę ciała i kończyny dwu połów ciała działają sy m e try c z n ie . Heliotropizm za­

chodzi w te d y w opisany przez nas spo­

sób. I s tn ie ją jed n a k o w o ż zw ierzęta, np.

s k o ru p ia k k r a b F iddlera, któ re s u n ą bo ­ kiem. Holmes stw ierdził, że p osu w ają się one rów nież bokiem k u św iatłu. J e n - n in g s w y c ią g n ął stą d wniosek, że syme- t r y a j e s t j e d n ą z p r z y p a d k o w y ch cech r e a k c y j heliotrop iczn y ch , lecz nie s ta n o ­ wi o ich istocie. Z aprzecza j e d n e m sło­

wem, j a k o b y s y m e t r y a o d g ry w a ła p r z y ­ p isy w a n ą jej przeze m nie rolę. J a n a ­ to m ia s t A v n io sk u ję całkiem odmiennie:

u k r a b a F id d le ra istn ie ją odm ienne ko- m u n ik a c y e n e rw o w e m iędzy s ia tk ó w k ą a m ię śn ia m i n a rz ą d ó w ru ch o w y c h , niż

u in n y ch zwierząt; pow tóre, w c z y n n o ś­

ciach d w u s ia tk ó w e k istn ieje p e w n a o d ­ rębność, w s k u te k tego, że nie zachow ują

s i ę j a k d w a sy m e try c z n e odcinki po­

wierzchni. J e s t t u pole w e d łu g mnie do now ego o dkrycia 1).

W y w o d y powyższe w y sta rc z a ją , aby sc h a r a k te r y z o w a ć mój p u n k t widzenia.

Chodzi mi o analizę fak tó w p s y c h o lo ­ gic z n y c h dro gą chem ii fizycznej. T eraz ju ż m ożna p ew n ą g r u p ę przejaw ów s p ro ­ wadzić do p r o s ty c h s to sun kó w racyona- listy cz n y c h ; g r u p ę tę s ta n o w ią tropizmy*

Mając budow ę s y m e try c z n ą n ie ty lk o pod w zględem m orfologicznym , ale i ch e m i­

cznym, wiele z w ie rz ą t m u si o ry e n to w a ć się w p r z e s tr z e n i w p ew ien określony sposób w s to s u n k u do o k reślo ny ch c en­

tró w sił, j a k np. w s to s u n k u do źródła św iatła, p rąd u ga lw anicznego, ś ro d k a ciężkości ziemi, su b s ta n c y j chem icznych;

ta o r y e n ta c y a r e g u lo w a n a j e s t autom a-

*) O czekuję, że p o tw ie rd z i ono w d alszy m

ciągu p ra w a h elio tro p izm u . O czekiw anie to

o p iera się na a n a lo g ic z n y c h sto su n k ach u pla-

s tu g o w a ty c h (P le u ro n e c tid a e ), n a d k tó re m i nie

m ogę się tu rozw odzić. N ik t z re sz tą nie zechce

u trz y m y w a ć , że istn ien ie p la s tu g o w a ty c h obala

w sz y s tk ie za sa d y sy m e try c z n e j b u d o w y ciała

zw ierzęcego.

(13)

M 26 WSZECHSWIAT 413 ty c z n ie przez praw o od działyw ania mas.

Tem s a m e m dla pom ienionej g r u p y zja ­ w isk m ożna to p raw o zastosow ać. Nie sądzę, aby zachodziła p o trz e b a znieść t e r m in „psychologia p orów naw cza'1, ale : j e s t e m zdania, że tre ś ć j e j pod w p ływ em p o d ję ty c h przeze m n ie usiłow ań w y o d ­ rę b n i się od prze d m io tu psychologii s p e ­ k u la c y jn e j. W y d a je mi się również, że dalszy rozwój tej gałęzi wiedzy z najdo­

w ać się będzie nadal raczej w r ę k a c h biologów, dostatecznie z n ających chemię i fizykę, niż w r ę k a c h psychologów we w ła ściw e m tego słow a znaczen iu lub zo­

ologów. W ą tp ię , a b y dziedzina t r o p i ­ zmów nęcić m ogła psychologów lub zo­

ologów wobec tego, że b r a k im w y k s z ta ł­

cenia fizyczno - chem icznego. Na z a k o ń ­ czenie słów parę w s p ra w ie z a sto s o w a ­ nia b a d a ń nad tropizm am i.

Sądzę, że zbadan ie w a ru n k ó w , w j a ­ k ic h tro p iz m y m ożemy w yw oływ ać, m ia ­ ło b y znaczenie dla p sy c h ia try i. Jeśli m ożem y u zwierzęcia, niew rażliw ego n a światło, wzbudzić przez działanie k w a ­ sów heliotropizm , k tó ry je pędzi n ie p r z e ­ p a rc ie w płomień, je ś li to samo zjaw isk o może n a s tą p ić pod w pły w em wydzielin gruczołów płciowych, to m ojem zdaniem o tw ie ra się dla p s y c h ia tró w n o w y tere n faktów , n a k tó ry m m ogą dośw iadczalnie w y w o ły w a ć i b a d a ć odpowiednie dla sie­

bie, z ja w is k a analogiczne.

P od o b n e znaczenie po w inny mieć n a ­ sze b a d a n ia dla etyki. Szczyt rozw oju e ty k i ludzkiej: gotow ość poświęcenia ży­

cia dla idei, nie p ow in n a być r o z p a t r y ­ w a n a ani z p u n k t u w idzenia u t y li ta r n e ­ go, a n i z p u n k t u widzenia im p e r a ty w u k a te g o ry cz n e g o . Być może, że pod w p ły ­ w e m p e w n y c h idei p o w s ta ją w ciele z m iany chemiczne, np. j a k ie ś w y d z ie lin y w e w n ę trz n e , k tó re t a k w z m a g a ją wrażli­

wość na pew ne podniety, że ludzie ci s t a j ą się ich n iew olnik am i podobnie j a k W idłonogi są niew o ln ik a m i św iatła. Że zjaw isko, k tó re filozof określa ja k o „ id e ę “, może w yw ołać w ciele zm ian y ch e m icz ­ ne, nie w y d a je n a m się ju ż dziś t a k dzi- w nem ; zw łaszcza od czasu, g d y P a w łó w i je g o uczniow ie zdołali w yw ołać w y d z ie ­

lanie śliny u psa pod w pływ em bodźców optycznych i a k u s ty c z n y c h *).

Tłum. E. S.

S P R A W O Z D A N I E .

W acław Mutermilch. Zag ad n ien ia z dzie­

dziny ewolucyonizmu. I. K r y ty k a teoryi doboru n a tu ra ln e g o . Warszawa, 1910, str.

40. Nakładem własnym.

W broszurze tej p.W. M. występuje z k r y ­ tyką, teoryi doboru naturalnego, powtarza znane i stokrotnie już podnoszone przez in-.

nycli zarzuty, ale nie zawsze zaznacza w y­

raźnie, że już inni podobne zarzuty czynili, lecz przedstawia je jako oryginalne. N i e ­ stety, p. M. nie rozumie teoryi Darwina, pisze np., że walka o by t „nie może żadną miarą stanowić pierwszej przyczyny ewolu- c y i“ (str. 9); a ozy sam Darwin lub kto- kolwiekbądź inny to twierdził? Dalej p. M.

czyni Darwinowi narzuty, że nie objaśnia on „samego mechanizmu wytw arzania się urządzeń dla ustrojów korzystnych" (str. 9);

ale przecież Darwin usiłował tylko w y ja ­ śnić, j a k wobec nieskończenie różnej i we wszelkich kieru n k a ch objawiającej się zm ien­

ności urządzenia korzystne zachowują się, nagromadzają i potęgują. Szkoda wielka, że p. M. nie przeczytał uważnie pięknego dzieła prof. d-ra J . N usbaum a „Idea ewo- lucyi w biologii11, z którego dowiedziałby się przedewszystkiem, że Darwin podobnie ja k de Yries nie sądził, że dobór n a tu ra ln y stwarza urządzenia celowe, że jest pierwszą przyczyną ich genezy, lecz że tylko o d g ry ­ wa rolę jakby sita, za trzym ując to, co jest korzystne, a eliminując, co jest szkodliwe dla życia ustrojów. Darwin — powiada p.

Nusbaum— „nigdy nie twierdził, aby dobór natura lny stwarzał nowe znamiona, aby był jakąś silą stojącą poza organizmami11 (str.

') J a c ą u e s L oeb j e s t je d n y m z n a jw y b itn ie j­

szych i n ajb ard zie j k rań c o w y c h p rze d staw ic ie li neom echanizm u. J a s k ra w y d ał tę m u w y ra z w k o ń co w y m u stę p ie niniejszego o dczytu, k tó ­ reg o tre ść w ypełniają, bardzo ciek a w e i no w e dośw iadczenia. P rz e sk o k od m szyc, w ym oczków , w id ło n o g ó w do n ajw y ż sz y c h i n ajb ard zie j skom ­ p lik o w a n y ch idei u czło w iek a j e s t ta k g ig a n ty ­ czny i ta k dalece n a le ż y do odległej przyszłości, że w y ch o d zi zupełnie poza skrom ne ram y n in ie j­

szej ro z p ra w k i i n aru sz a zakres, jaki je j sam

a u to r zakreślił. (Przyp. tłum,),

Cytaty

Powiązane dokumenty

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

Po latach dostrzegamy od nowa, że rozwiązania le- gislacyjne dotyczące informatyzacji, w szczególności 

Sum of registered loads of front (PP+PL) and back supports (TP+TL) and right (PP+TP) and left supports (PL+TL) caused by roadheader’s weight for two boom deflecting angle values

Doskonalenie praktyki można rozpatrywać z co najmniej trzech punktów widzenia: jako rozwijanie rozumienia tego, czym w ogóle jest rozwój i czym jest medytacja, jako coraz

cjami jej autora i potraktujemy planowanie i plan Moriarty ’ ego jako, odpowiednio, czynność i wytwór czysto psychiczny (przy zastrzeżeniu, że profesor ani głośno

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,

Punktem wyjścia do badań nad kształtowaniem się ciśnienia efektywnego na granicy wytrzymałości skały były zależności między różnicową granicą wytrzymałości skały

• Napisz w zeszycie daty: urodzin, wyboru na papieża, zamachu i śmierci Jana Pawła II. • Pomyśl czego możesz nauczyć się od świętego Jana