O D R E D A K C J I
SOLIDARNI: WOLNI PRZEZ PRAWDĘ
Z czego poczęła się „Solidarność” ? Czym „Solidarność” jest i czym ma pozostać?
Byłoby n ietak tem w obec „Solidarności” , a już na pew no niewybaczal
nym wobec niej ja k o Jubilatki uchybieniem , p ró b o w ać ją sam ą wyręczać w przedstawianiu jej ro d o w o d u , jej karty tożsamości, jej p ro g ram u działania - i to w d o d a tk u w tak uroczystej chwili, jak dziesiąta rocznica „U m ó w
G d ań sk ic h ” . A poza tym któż w Polsce nie wie i nie czuje, co stanowi zw or
nik owych 21 postulatów , p o d którym i w dniu 31 sierpnia 1980 r. składa w imieniu polskiego świata pracy swój podpis elektryk Stoczni G dań skiej, Lech W ałęsa, przyszły Przewodniczący Niezależnego S am orządnego Z w iąz
ku Z aw od ow eg o „Solidarność” . P rezen tacja w ydaje się zbędna. Czy je d n a k nie w arto posłuchać, co „Solidarność” mówi o samej sobie? O to ja k wyglą
dał jej a u to p o rtre t, k tó reg o rozpowszechnienie poprzedziło i przygotow ało wydarzenie z 4 czerwca 1989 ro k u ...
„Ż eby Polska była Polską
2 - 1 - 2 musi być z a w s z e cztery”
Cóż za zdum iew ająca fo rm u ła autoprezentacji „Solidarności” - i to wy
b ra n a w tak szczególnym m om encie: w chwili przystąpienia - po dziewięciu latach dramatycznych zm agań z przem ocą marksistowskiego totalitaryzm u - do swych pierwszych, wynegocjowanych przy „okrągłym stole” , wyborów.
W łaśnie wtedy pojaw ia się w miastach i wsiach całej Polski ów biały plakat z tym jedn ym jed yn ym napisem - jak b y ręką dziecka pierwszej klasy z obawy przed n astęp n ą lekcją uczynionym - z w yeksponow anym na czarno w pośrodku: „2 + 2 musi być z a w s z e cztery” , z „zawsze” w kolorze czer
w onym , podkreślonym na d o d a te k grubą - rów nie czerwoną - kreską. Jak by trz e b a było to sobie dobrze zapam iętać, by nigdy już nie zapom nieć. By nie pow tarzać za Malinowskim, który na pytanie: „ile jest 2 4- 2 ” , sam pytał usłużnie: „ A ile sobie Pan D y re k to r życzy?” Polscy wyborcy dobrze p a m ię ta ją ten gorzki dowcip. P am ię ta ją dobrze p o p rzed n ie egzaminy z prawd
oczywistych. P am ię ta ją tych, którzy w drodze do urny złorzeczyli ludziom,
6 O d Redakcji
na których zaraz potem głosowali. Czy musieli więc tam pójść? A jeśli nie musieli, to czy byli wolni? A skoro nie, to dlaczego wolnymi nie byli? Polscy wyborcy pam iętają także tych, którzy decydowali się pozostać w d o m u , a potem zamykały się przed nimi bram y zakład ów pracy, a niekiedy naw et bram y więzienia... za nimi. Czy ci ostatni byli wolni? A jeśli tak, to dlacze
go? Jedni i drudzy płacili więc wolnością za wolność. Tylko: ja k ą wolnością, i za ja k ą wolność? I co było ich zniewolenia lub wyzwolenia m iarą i ceną?
„Solidarność” wie zatem doskonale, co czyni, taki właśnie napis w y b iera
jąc dla swej autoprezentacji. Sens tego au to g ra m u będzie mówił sam za siebie. Będzie nie tylko rozrachunkiem z totalitarnym system em - aż po same jego korzenie, będzie też wezwaniem do o b ra c h u n k u z w łasnym su
mieniem. Również po sam e jego korzenie. I powie zarazem n ajd o k ład n iej to właśnie, co ona sama, „Solidarność” , chce o sobie powiedzieć, i co chce - wszystkim! - zaproponow ać. Niezależność, sam orządność - to tylko inne
imiona wolności. Lecz przecież wolny jest, czyli sam o d siebie zależy i sam sobą rządzi, ten tylko, kto praw dą się rządzi, kto sam się nią wiąże i tylko w jej stronę samego siebie przekracza, kto żadnej sprzecznej z nią sile ani nie podlega, ani nie ulega. O to dlaczego praw d a musi być uszanow ana, jeśli człowiek - w swej godności wolnego rządcy sam ego siebie - m a być uszano
wany. O to dlaczego 2 + 2 musi być z a w s z e cztery...
O to także na co w człowieku stawia „Solidarność” znając z tak bliska jego doświadczenie z przem ocą. Wierzy, że jej au to g ra m zostanie przez wszystkich odczytany ja k o definicja wolności, k tó ra przez p raw d ę wyzwala.
Wierzy, że trafi nim nie tylko do swych bezpośrednich adresatów , d o w y b o r
ców w Polsce, ale wszędzie, gdzie tylko totalitaryzm n a k ła d a p ę ta n a wol
ność n ak ładając je na praw dę. Wierzy, że znajdzie ich nie tylko wśród nie
wolonych, ale i wśród niewolących. Czyż ci ostatni nie zdecydowali się sami najpierw na zakłam anie i zniewolenie samych siebie, zanim stanęli w służbie systemu niewolenia innych? „Zniew olony um ysł” ... wszak to k ato rg a w swym własnym przede wszystkim d o m u , w sumieniu. Czy nie on więc czuje najgłębiej potrzebę o d k łam an ia?
„Solidarność” się nie pomyli. T o , co d o k o n a ło się w dniu 4 czerwca 1989 roku w Polsce, to nie początek dopiero zmierzchu ery kom unistycznego t o talitaryzmu w świecie. T o prawdziwy jego koniec. Już n azaju trz runie on w całej E uropie. R unie m u r w Berlinie - symbol rozdartej przez p rzem o c E u ropy. Niemcy go rozbiorą i sprzedawać b ę d ą kawałki na p a m ią tk ę ... A le burzy go „Solidarność” : jej p e łn a determ inacji wiara w to, co ludzkie w człowieku. K om unizm runie od ciosu - rozbrojonej z przem ocy - praw dy, jedynej siły i mocy, której wolność m oże się p o d d a ć nie niewoląc samej
siebie.
Bronić człowieka więc jak o człowieka, i wyzwolić go ja k o człow ieka, to podjąć bezkom prom isow ą o b ro n ę jego praw a do praw dy w imię jego s a m o rządności. T o bronić wolności, k tó ra na swego jedynego suw erena - gwaran-
Solidarni: w olni p r z e z p ra w d ę 1 ta - wybiera praw dę. Być o b ro ń c ą praw a człowieka do praw dy, i być o b r o ń cą jego praw a do wolności, to być o b ro ń c ą tego, co n i e r o z d z i e l n e w c z ł o w i e k u i n i e o d d z i e ł n e o d c z ł o w i e k a , to być po prostu z czło
wiekiem, dlatego że jest...człow iekiem . T o być z nim - ja k o człowiekiem - solidarnym.
R u ch , który taką właśnie solidarność z człowiekiem zadeklarow ał w yra
ziwszy ją form ułą, k tó ra stała się sym bolem przełom ow ych dla dziejów E u ropy wyborów, ruch, który właśnie w imię tej form uły d o ko nał - rezygnując z użycia siły - rewolucyjnej wręcz przem iany oblicza E u ro p y i świata, daje rzetelne dow ody, iż nie nadużył słowa „solidarność” , czyniąc z tego słowa swe imię własne: „Solidarność” .
Istota d o k o n a n e g o p rz eło m u nie polega wszakże na tym, że wraz z u p a d kiem totalitarnego systemu spraw ow ania władzy nad ludźmi problem ich samorządności został n iejako autom atycznie rozwiązany. P rzełom polega na tym, że p ro b le m sam orządności został o d d any na pow rót tym, którym został przem ocą wydarty: społeczności ludzi, je d y n e m u podm iotow i, który tylko go m oże - ale i musi rozwiązywać. Z asłu g ą dziejową „Solidarności” jest to, że społeczeństw a E u ro p y Środkow ow schodniej, r z ą d z o n e d o tą d „o d g ó r
n ie” , m o g ą - ale i o d tą d muszą - s a m e s i ę r z ą d z i ć . O d tą d one same - we w zajem nej wspólnocie - stają się gospodarzam i u s i e b i e , g o sp o d a
rzami s a m y c h s i e b i e , w pełni odpowiedzialnymi za gospodarow anie swą wolnością. A wolnością m o żn a i źle gospodarow ać. M ówią o tym alarm ujące sygnały na te m a t schorzeń dem o k racji tzw. Pierwszego Świata.
O to dlaczego p ro b le m sam orządności ja k o p ro b lem wolności kierującej się p raw d ą stawia obecnie społeczeństwa E u ro p y Środkow ow schodniej - sy
stematycznie d o tą d o d u czane odpowiedzialności za siebie - w obliczu k o n i e c z n o ś c i s a m o d z i e l n e g o p o d j ę c i a z u p e ł n i e d l a n i c h n o w y c h z a d a ń . Chodzi tu przede wszystkim o dogłębne odczytanie owych fundam entalnych praw d o człowieku: osobie we wspólnocie osób - oraz o ich p rz ek ład na zasady w zajem nego współżycia i w spółdziałania, skutecznie zabezpieczające ich f u n d a m e n t a l n e d o b r a : życie, tożsamość, e le m e n tarn e w arunki rozw oju każdej z nich, na zasady sprawiedliwego ustroju spo
łecznego, na n o rm y p raw a, o p o w o łan ie władzy państwowej ja k o ministra, sługi i stróża tak rozum ianego d o b ra ich wszystkich, ich d o b ra wspólnego,
„Pospolitej Rzeczy O s ó b ” ... P ro b lem sam orządności staje się - ja k widać - p ro b le m e m p r a w d o r z ą d n o ś c i , a ten z kolei p ro b lem e m p r a w o r z ą d n e g o p a ń s t w a o b y w a t e l s k i e g o j a k o w s p ó l n e j w s z y s t k i c h w ł a s n o ś c i i z a r a z e m w s p ó l n e j o d p o w i e d z i a l n o ś c i w s z y s t k i c h z a w s z y s t k i c h ł ą c z n i e i z a k a ż d e g o z o s o b n a - b e z w y j ą t k u . T a k a Rzeczpospolita O só b osiąga więc poziom swej tożsa
mości w tedy d o p iero , gdy każdy z jej obywateli, naw et najsłabszy i n a jb a r dziej upośledzony, jest w niej pewny swego losu, jest jej praw em chroniony
i zabezpieczony. D lateg o właśnie stosunek do najsłabszego ze wszystkich
8 O d Redakcji
staje się dla wszystkich w danym państwie „kam ieniem probierczym ” ich autentycznie obywatelskiej postawy, „testem p ra w d y ” tego, czy są oni, czy też nie są, Rzeczpospolitą Osób. D o p iero wówczas, gdy najsłabszy ze wszystkich mieszkańców państwa uw ażającego się za dem okratyczne nie b ę dzie się musiał lękać jego praw, gdy będzie mógł je uznać za swoje własne państwo, za ojczyznę, nie będziemy się musieli lękać o kształt jego d e m o kracji. Tak oto autentycznie praw orządn a Rzeczpospolita stoi tym , że jest
s o l i d a r n a z n a j s ł a b s z y m ze swych mieszkańców. I u p a d a o d s a m o bójczego ciosu, gdy wycofuje - bodaj w jed n y m przypadku - tę z nim soli
darność. Owszem, staje się z miejsca bliźniaczo p o d o b n a do system u, który przemocy jednych nad drugimi usiłował nadać znamię woli p aństw a i jego prawa (który sam siebie określał naw et m ianem ludowej dem ok racji!), a o którym chcielibyśmy wierzyć, że odchodzi w b ez p o w ro tn ą przeszłość. O to wobec jakiego problem u stawia „Solidarność” Polskę i pozostałe społeczeń
stwa E u ro py Środkowowschodniej, zwracając im na p o w ró t sam orządność zabraną im gwałtem przez komunistyczny totalitaryzm.
Z eb y Polska była Polską
2 + 2 musi być z a w s z e cztery.
Ż eby E u ro p a była E u ro p ą ...
Z eb y świat był ludzkim światem...
Czy wynik „2 + 2” m a rzeczywiście zależeć od wolności, by wolność była człowieczą wolnością, czy też by wolność była człowieczą wolnością, musi on absolutnie od wolności nie zależeć? Czy praw d a m a zależeć od wolności, by wolność wyzwalała człowieka w człowieku, czy też - d ok ład n ie na odw rót - musi ona być absolutnie przez wolność resp ek to w a n a, by czło
wiek w człowieku spełniał się poprzez wolność? Czy wolność to m oc k iero wania prawdą: wolność anarchiczna bądź totalitarna, czy też m oc kierow ania się prawdą: wolność praw o-rządna, bo praw do-rządna? O to pytanie.
G łos znad B ałtyku jest odpowiedzią.
Nikt bodaj dotąd nie pokazał równie ja sn o , prosto i g łęb ok o zarazem tego, co określono m ianem autotranscendencji osoby, owego przekraczania się wolności człowieka w stronę praw dy, które stanowi istotny rys bytow ania ludzkiego i źródło zarazem owej niezwykłej godności człowieka. N ikt też nie wskazał równie przekonująco i dramatycznie zarazem , gdzie tkwi istotne zło i najgłębszy korzeń współczesnego totalitaryzm u, gdzie zatem trzeba sięgnąć i co przede wszystkim naprawić, by przezwyciężyć kryzys, w jaki po p ad ła E u ro p a , a wraz z nią cały świat współczesny. D o d a jm y , nie bez pomocy tych filozofów, którzy zechcieli wyposażyć sum ienie człowieka w moc kreow ania prawdy o człowieku. G łos polskiego świata pracy to także dla nich odpowiedź.
Pośród tego, co człowieka zak łam u je i niewoli; w gorsecie systemu, k tó ry go odczłowiecza, „Solidarność” dostrzegła i objaw iła światu kruszec a u tentycznego człowieczeństwa. Ow szem , odważyła się na coś niezwykłego i
Solidarni: w olni p r z e z praw dą 9 fascynującego zarazem - w w aru n k ach funkcjonow ania systemu totalitarnej przemocy. Na to, by człowieczeństwo to po prostu - wbrew wszelkim niew o
lącym mocom przem ocy - w y b r a ć . W ybrać - i świadectwem tego wyboru pomóc wszystkim innym zobaczyć i także wybrać - praw dę o wielkości czło
wieka jak o z a s a d ę b y c i a l u d z i z l u d ź m i 1 u d ź m i - we wszystkich wymiarach ich bytow ania i w spółdziałania. T en jej w ybór to jej zwycięstwo.
Największe z możliwych. T en jej w ybór to jej chw ała, ale i jej brzemię.
Albowiem „W olność trzeba stale zdobywać, nie m ożna jej tylko p o siad ać” . Czy „Solidarność” udźwignie tak wielki ciężar? Czy b o h a te ro m , zmęczonym walką z przem ocą, starczy sił i odwagi na trud budow ania?
Nie do nas należy odpow iadać na to pytanie, p e łn e n iep o k o ju - ale i nadziei. Św. A ugustyn powiedział kiedyś: A m o r m eus pondus m eu m eo ferror q u o cu m q u e feror. Miłość jest ciężarem , lecz ciężarem , który mnie unosi, gdy go niosę...
*
Sięgając początków polskiego myślenia o „Solidarności” przytaczamy tekst K arola K a rd y n a ła W ojtyły, wyprzedzający o dziesięć lat owoc tru du
„ludzi z m a r m u r u ” i „ludzi z żelaza” . Czy nie echem jego refleksji o cnocie solidarności stały się historyczne wydarzenia ro k u 1980, ro k u wielkiego p o czątku, in te rp re to w an e następnie przez Papieża W o jtyłę podczas Jego d r u giej i trzeciej pielgrzymki do Ojczyzny?
W ydarzenia te k o m e n tu je m y blokiem artykułów , ukazujących ethos i epos „Solidarności” , a także słowem i świadectwem życia je d n e g o z jej dzia
łaczy, naszego przedwcześnie zm arłego kolegi, nieodżałow anej pamięci A d a m a Stanowskiego. D o p e łn ie n ie m tej perspektywy są teksty d o k u m e n tu jące wysiłek tworzenia now ej, „solidarnościow ej” konstytucji R zeczypospo
litej, wykorzystujące m.in. treść encyklik społecznych. Wszak to one w swym historycznym rozw oju - prow adzą do tak b rzem ien nego w skutki stwierdzenia: „O p u s solidarietatis p a x ” .
Nie m ożna było wreszcie nie wskazać na dow ody weryfikacji tej aksjolo
gii w wymownych aktach zaangażow ania się „Solidarności” po stronie „ n a j
słabszych” , w jej walce o wolność n aro dó w (deklaracja w sprawie su w eren ności Litwy) i o życie poczętych istnień ludzkich (uchw ała nr 14 II K ra jo w e go Z ja z d u ), w jej zatroskaniu o to , aby przypadkiem historia znów „nie zaczęła płynąć przeciw prądow i su m ień ” .
T. S.
L u b lin , 31 sierpnia 1990