• Nie Znaleziono Wyników

Malownicza proza Kraszewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Malownicza proza Kraszewskiego"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Makowski

Malownicza proza Kraszewskiego

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 21, 97-104

(2)

Rocznik XXI/1986 Towarzystwa Literackiego im. A. M ickiewicza

RECENZJE

Stanisław M a ko w ski

M ALOW NICZA PROZA KRASZEW SKIEGO

Fenom en pisarski Józefa Ignacego K raszew skiego polega nie ty le na stw orzeniu k ilk u se t różnego ty p u dzieł, ile na u jaw nieniu w nich rozle­ głej skali literack ich możliwości, na zapoczątkow aniu takich odm ian ga­ tunkow ych, jak ie rozw inęły się dopiero w następnych dziesięcioleciach. D latego też w znow ienie po praw ie stu pięćdziesięciu latach jego dzieł o ch arak terze w spom nieniow o-podróżniczym , dzieł „ terrato g raficzn y ch ” , m a dzisiaj posm ak literack iej rew elacji. Chodzi o w ydane rów nocześnie w roku 1985 W spom nienia Wołynia, Polesia i L i tw y oraz o Wspomnienia

Odessy, Jedysanu i B u d ża k u \

Dzieła te tra k to w a n e były dotychczas przede w szystkim jako źródła geograficzne, historyczne i etnograficzne. D zidaj okazują się także in te re ­ sującym zjaw iskiem literackim . Stanow ią ciekaw y przyk ład rom an tycz­ nej prozy a fa b u larn e j, w k tó rej fik cja literack a została zastąpiona przez a u ten ty czn e zdarzenia, postacie i m iejscowości, a egzotyka i niezw ykłość zostały w y p a rte przez swojskość i codzienność. Po latach proza ta sp ra­ w ia w rażenie niezw ykłej świeżości i nowoczesności.

W spom nienia Wołynia... nie są opisem, an i tym bardziej dziennikiem

podróży. M otyw podróżow ania odgryw a tu rolę drugorzędną. N a plan pierw szy w y su w ają się relacje o tak ich zjaw iskach n a tu ry , obiektach cy­ w ilizacji czy postaciach, w k tó ry ch pisarz, dostrzega znaki burzliw ej p rze ­ szłości, współczesnego obyczaju, ty p u etnograficznego czy też in te re su ­ jące p rze jaw y życia społecznego, psychicznego itd.

Dzieło m ieni się bogactw em form podawczych i gatunkow ych. Z re ­ portażow ym opisem ja rm a rk u w Janow ce sąsiadują tu m alownicze, a rów nocześnie e ru d y cy jn e opisy S ty ru i H orynia. Obok różnego typ u gaw ęd (np. ludow ej o m iejscu zw anym Skoczyszcze, czy szlacheckiej o w eselu w O strogu) zn ajd u jem y tu różne pow iastki i św ietne opowieści historyczn e o księciu W itoldzie czy Halszce z O stroga. Często pojaw ia się też m niej lub b ardziej ro zw in ięty obrazek fizjologiczny Poleszuka, za­ grodow ego szlachcica, czy tzw. ju n ak ab ałag u ły . N ajbardziej zaś rozpow

(3)

szechnionym g atu n k iem są tu o p arte na źródłach i w ładnych obserw a­ cjach „uczone” relacje lub ro zp raw k i o zam kach, pałacach i m iasteczkach. W poszczególnych „opow iadaniach” każdy z ty ch gatu n ków sta je się ko­ lejno form ą dom inującą. N ajczęściej jednak k rzy ż u je się z innym i, w spie­ ra je i m odyfikuje. O pow iadania zaś, opisy i relacje au torsk ie w zboga­ cane są w prow adzaniem dodatkow ych n a rra to ró w lub bohaterów , k tó rz y u ja w n ia ją w łasną p ersp e k ty w ę oglądu św iata i przem aw iają w łasn ym językiem . D zięki te j różnorodności i sy n k ra z ji form dzieło n ab iera cha­ r a k te ru niezw ykle o ry gin aln ej, b liskiej w spółczesnem u czytelnikow i li­ te ra tu ry .

S tosunek tw ó rcy do oglądanego i przedstaw ianego św iata jest tu w y ­ raźn ie rom anty czn y . U jaw n ia się on zarów no w form ułow anej często ex p ressis v erb is św iadom ości teo rety czn ej, w w y jaśnieniach, że pisane dzieło jest in d y w id u aln ą k rea c ją a u to ra (s. 22 - 23), w doborze odpow ied­ n ich przedm iotów i tem atów , w zafascynow aniu nim i p rzy rów noczesnym zachow aniu wobec nich w yraźnego dystan su . W szystko, co wokół istnieje, s ta je się godne literackiego opisu, u jaw n ie n ia i objaśnienia: „Cóż to za po etyczn y k raj! [...] Ile tu m yśli m ożna po drodze zebrać, ile przedm io­ tów do d um ania. R u in y pałaców , m ogiły, p odania!” (s. 39).

N iew iele jed n ak w prow ad zan y ch do u tw o ru rzeczy p o trafi w zbudzić p isa rsk i zachw yt i akcep tację. Z jed n ej stro n y a u to r w y biera jako przed­ m iot sw ojej rela cji poleskie lasy, niezw ykłe zjaw iska n a tu ry , ru in y zam ­ ków i m iast, m ogiły, karczm y , ja rm a rk i, pałace, n ap o tk an e ty p y ludzkie, b y w ich sw ojskości i codzienności ukazać jakąś spraw ę, cechę c h a ra k te ­ ry sty c z n ą lub niezw ykłość, odczytać jakieś w ażne k u ltu ro w e treści itd. Z dru g iej jed n a k rzadko k ied y p o tra fi się czym ś bezw zględnie zachw ycić. O pisyw any św iat ak c ep tu je jed yn ie jako istn iejącą rzeczyw istość, w k tó ­ re j nie z n a jd u je jed n ak an i bezw zględnego piękna, ani n iekw estionow a­ n y ch w artości. J e st to bow iem św ia t społecznego i gospodarczego zasto­ ju, zacofania, ludzkich p rz y w a r i k rzyw d, św iat w alących się dom ów i h istory czn y ch ru in , św iat, k tó ry trz e b a dopiero zbudow ać i ucyw ilizow ać.

W k rajo b raz a c h nie znosi więc p o d ró żn ik -n arrato r sosnow ych lasów i spraw iający ch bolesne w rażen ie „ p u sty ń P o lesia” (s. 261). N udzi go bo­ tan iczn a m onotonia poleskich b ag ien i oczeretów :

„W ystawcie sobie las trzciny splecionej, związanej jak w łosy w pińskim koł­ tunie, a ten las bez granic, jak morze, pocięty tylko gdzieniegdzie korytem rzeki, która wąziuchno, jakby za w ielkim pozw oleniem , przepływa zastępy czerotu. [...] W niedostatku przedm iotu m usiałem analizow ać ubiór i fizjonom ię w ioślarzy” (s. 120 -

- 2 1 ).

K raszew ski zresztą nie fascy n u je się n a tu rą i nie u siłu je jeszcze tw o ­ rzyć literack iego k rajo b raz u . O k reśla jed yn ie swój em ocjonalny stosunek do obserw ow anego św iata przy rod y. B ardziej in te re su ją go ludzie, b u

(4)

-— 99

dowie, życie gospodarcze, a przede w szystkim zam knięta w ru inach, pa­ łacach i m iastach historia. Ale i wobec nich dem o n stru je nieu stan n ie swój specyficzny dystans ro m an ty k a i prepozytyw isty:

„Chłopi tutejsi, szczerze m ówiąc, nie mają w ysokiej reputacji rozumu, oni swój Pińsk, jak Chińczycy Pekin, za środek świata przyw ykli uważać [...]. I stąd zw ykle zowią ich nie ludźmi, tylko Pińczukami. Ileż to tutaj jeszcze cyw ilizacja będzie m iała do czynienia! Lecz jest nadzieja, że [...] w ejdzie [...] powszechna ośw ia­ ta. Może przem ysł otworzy do tego drogę, przemysł, który już świta. Fabryki cu­ kru, sukna, płócien otwierają się” (s. 115).

W swoich relacjach, jako w yznaw ca ideału rom antycznego poety a rów nocześnie zw olennik przem ysłow ego postępu, nie popada już w ty p o ­ w y dla wczesnego rom anty zm u zachw yt ani wobec ludu, an i wobec fol­ k lo ru żydow skich karczem , an i Żydów jako finansow ych i handlow ych pośredników , an i „ ju n a c tw a ” kresow ej szlachty, ani płycizny um ysłow ej i k u ltu ra ln e j bogatszego ziem iaństw a, ani klasycystycznego poety, A loj­ zego Felińskiego, k tó ry u siłu je pogodzić „zatrudnien ia sp ekulatora i po­ e ty ” (s. 43), ani w reszcie wobec narodow ej przeszłości.

Podróż sw oją odbyw a w p rzestrzen i geograficznej i społecznej, odby­ w a ją z upodobaniem także w rozległym czasie, a zwłaszcza w czasie przeszłym . N ieustann ie sięga w głąb historii, by z krytycznego d y stan su spojrzeć na rozm aite fak ty , k tó re sta ły się podstaw ą narodow ych m itów . E fek ty un ii polsko-litew skiej ocenia następująco:

„Wprawdzie Litwa dała króla Polsce, lecz z królem oddała siebie, a połączeniu tem u pośw ięciła w iarę swoję, bogów, zwyczaje, które do reszty Jagiełło w Litw ie sam Witold na Żmudzi zgładzili, śladu dawnej wiary nie zostawiając; poświęciła nienaw iść swoję i podać m usiała Polsce dłoń polską krwią zbroczoną” (s. 205).

W szystkie przedm ioty, relacje i inform acje a u to r sta ra się więc tak zorganizow ać, ab y zafascynow ać n im i czytelnika, pokazać m u niezw y­ kłość w rodzim ej codzienności, ujaw nić jej historyczne zaplecze, a rów no­ cześnie w strząsnąć nim , zmusić go do reflek sji społecznej, h istorycz­ n e j, ekonom icznej. A u to rsk i k ry ty c y z m i dezaprobata m ają tu w y raźn y sens społeczno-dydaktyczny.

Tom W sp o m n ie ń w ołyńsko-poleskich przygotow ał do d ru k u znakom i­ ty badacz K raszew skiego — S tan isław B urkot. Edycję opatrzył kom peten ­ tn ym , histo ry czn o -literack im w stępem , w k tó ry m ukazał właściwości tego niekonw encjonalnego dzieła na tle lite ra tu ry podróżniczej. Tekst dzieła obudow ał obszernym kom entarzem objaśniającym realia geograficzne, h i­ storyczne, przyrodnicze. Ta ed y torsk a opraw a u łatw ia znakom icie pogłę­ bioną le k tu rę dzieła, choć n iek tó re objaśnienia m ożna by jeszcze dopre­ cyzować lub zm odyfikow ać (np. „P iliponi” s. 322, „ham an” s. 327, L o ret s. 334, T rosteniec s. 330, „ósm ak” s. 350). K onieczne w ydaje się szersze w yzy sk anie w iedzy o językach i gw arach kresow ych, k tó ry m i K raszew ski się posługiw ał.

(5)

W ydanie zyskałoby rów nież n a w artości, gd yby zostało w yposażone w niezbędne ind ek sy osobowe i geograficzne, a także w m apę u k azu jącą zw iedzane i opisyw ane m iasta, zam ki, rzek i i lasy. Do niedo statków ksią­ żki zaliczyć trzeb a rów nież b ra k podpisów pod ilu stra c ja m i oraz n iefo r­ tu n n e jej złam anie — aż siedem n iep arzy sty ch stronic świeci tu rażącą p u stk ą i spraw ia w rażenie defek tu.

*

Pozycją gatunkow o p ok rew n ą są W spom nienia Odessy, Jed ysa n u i

Budżaku. D ziennik p rzejażd żki w ro k u 1843 od 22 czerwca do 1 września.

U żyte już w ty tu le o k reślen ia g atun ko w e („w spom nienia” i „dzien nik ”) w sk azują, że większą niż w dziele pop rzedn im rolę o dgryw a tu ta j m otyw podróży. J e j chronologię i etap y w y zy sk ał a u to r jako podstaw ę kom pozy­ cy jn ą dzieła. R elacja o b ejm u je tu obszary m iędzy Ł uckiem i Odessą, Za- porożem i D unajem , chronologicznie n ato m iast sięga starożytności. T ery ­ to ria ln ie i historycznie po k ry w a się tu i ówdzie ze W spom nieniam i w o­ łyńskim i, p rzed e w szystkim zaś w y d atn ie je rozszerza.

L iterack ie p rezen tacje oglądanego św iata, w rażenia w yw ołane przez środow iska ludzkie lu b p rzyrodnicze są tu bogato in k ru sto w an e różnego ty p u d o k u m en tam i h isto ry czn y m i i gospodarczym i, in fo rm acjam i w sześ- niejszych podróżników i badaczy, a także o p arty m i n a m ateriale h isto ­ ry czn y m „pow iasteczkam i” , m iejscow ym i legendam i, biografiam i w ybi­ tn y c h ludzi itp. W szystkie te a u to rsk ie zabiegi i usiłow ania zm ierzają do stw orzenia w yczerpującego źródła w iedzy geograficzno-geologicznej, h i­ story czn ej, etnog raficzn ej, obyczajow ej, gospodarczej, atm osferycznej itd. o obszarach przez k tó re prow adziła droga z W ołynia n a d Morze C zarne. Ta g atunk o w a różnorodność i synkrety czn ość objaw ia po latach w alor literack iego n o w ato rstw a i czytelniczą atrakcy jn ość. Z resztą już sam a u to r dem onstrow ał tu n ieje d n o k ro tn ie dużą św iadom ość w łasnej orygi­ naln ości p isarsk iej, k ied y m. in. up rzed zał czytelnika, że zryw a z k o n ­ w en cją podróżopisarstw a, że jego re la c ja będzie m iała c h a ra k te r su b iek­ ty w n y , że będzie eksponow ał rów nież pisarskie „ ja ” (s. 9). Z asady te j jed n ak że w p ra k ty c e nie p rzestrzeg ał i nigd y nie zbliżył się do takiego sto p n ia kreacy jn eg o su b iek tyw izm u , jak i k ilk a lat w cześniej u jaw n ił a u to r Beniowskiego.

A tra k c y jn ą różnorodność i zm ienność św iata przedstaw ianego u zy ski­ w a ł K raszew ski dzięki n iezm iernem u bogactw u w prow adzanych do swo­ jej gaw ędy-przew odnika k rajo b razó w , ludzi, sy tuacji, przedm iotów i róż­ nego ty p u wiadomości. N adal w ięc m u sim y tra k to w a ć te w spom nienia jako bogate źródło in fo rm a c ji o obszarach zw iązanych z naszą h isto rią,

(6)

101

m itam i, k u ltu rą . Pozostaną one także in teresu jący m zbiorem wiadomości m. in. o tym , jak się w ow ych czasach podróżowało, jak w yglądały w ioski i m iasta m iędzy Ł uckiem i Odessą, jak przedstaw iało się na ty ch te r e ­ nach życie gospodarcze i społeczno-obyczajow e, jak wreszcie kąpano się w odeskich łazienkach:

„Do pawilonu od w ejścia przytykają dwa w morze na palach w stępujące sze­ regi cel do rozbierania się, za które, a zarazem za swobodę kąpieli płaci się cały złoty. [...]

W izdebce wiodącej do łazienek opłacasz swoje quantum, dają ci bilet z lito- grafow anym trytonem, dają ci za nim (jeśli jest) izdebkę, brudne prześcieradło, które otarło sto piec przed tw ym i itd. Tu otacza cię towarzystwo Bóg w ie jakie, najrozm aitsze figury, różnych fizjonom ii, tw arzy i mowy. Rozmowy polskie, ruskie, greckie, francuskie, włoskie, niem ieckie, tureckie, ormiańskie, tatarskie krzyżują ci się mimo uszu, garbaci, krzywi, poplamieni od wyrzutów, naznaczeni od dawnych ran, łysi, na kulach wstępują po śliskich schodkach do morza. Ten kąpie się w czepku, ten w pęcherzu na głow ie, ów popisuje się pływaniem nie do rzeczy, inny tchórzy, trzyma się poręczy i ucieka do brzegu, m łodzi pląsają i oblewają się bryzgami, które na obojętnych w cale widzów, nieradych tej zabawie spadają, zanurzają się, łapią dopływające z wiatrem od morza (znak chłodu) polipy zw ane sercam i morskimi. Hałas, wrzawa, ruch i niespokój nieznośny. [...] Obrzydzenie cię porywa bełtać się w tym w ąskim korytku, gdzie tyle brudów codziennie się z kolei obmywa — dodajmy dla dopełnienia obrazu kąpieli w tych łazienkach, że patrzysz na tysiące nieprzyzwoitych figlów płatanych kobietom kąpiącym się przez ścianę i za które, jako nieprotestujący się, jesteś solidarny” (s. 118).

P rezen to w anie oglądanego św iata w form ie literackiej u zupełniał K ra ­ szew ski odręcznym i szkicam i ołówkowym i. Większość z nich św iadczy o d użym talencie obserw acyjno-m alarskim autora. O jego zaś ogrom nej w rażliw ości kolorystycznej św iadczy m. in. opis m orza, a więc te m a tu rzadkiego w naszej litera tu rz e , a rów nocześnie niezw ykle trudnego, sta ­ nowiącego zazw yczaj probież um iejętności artystyczn ych m alarzy i pi­

sarzy.

„Morze, ten Proteusz, z porami dnia, zmianą światła i stanu nieba zmienia cudnie barwy swoje. Morze tylko i człow iek tak się m ienić umieją, a biedny czło­ wiek, choć równie dziwacznie, ale daleko mniej pięknie. W oddaleniu granatowym pasem na niebie zamknięte, bliżej ciemnozielone, w porcie pod promieniami słońca m ieni się na kolor szmaragdowy, topazowy i szyi gołębiej. Co chwila inaczej je widzisz, to zielone jak łąka majowa, to sino-opalow ato-złociste w srebrne rzucanki, to ciemne, to szare, to gładkie i świecące jak tafla polerowanego szkła, to pokra­ jane falam i, które z wysoka w ydają się tylko drobnymi marszczkami. W szystko, co się na niebie ukaże, w morzu jak w zwierciadle się odbija. Każda chmura je farbuje, każdy promień na nie działa i twarz żywej kobiety nie tyle ma różnych ekspresji, ile to cudowne morze — czasem chmura przechodząca ponad pełnym morzem zasłoną deszczową, tak je w oddaleniu łączy z niebem, że dostrzec nie można, gdzie się dwie przestrzenie ze sobą zlały. Czasem, i to częściej, czarnosiny pas daleko, na którym jak punkciki białe widać żagle przybywających okrętów lub ciem ny dym z komina parochodu zamykają widok. Każda chmura, każdy blask czy słońca, czy księżyca drży na morzu. Wschody słońca są widokiem zachw yca­ jącym, nie mniej piękny i zachód, nie mniej piękny księżyc w pełni nad morzem.

(7)

Całe życie by tu przepatrzeć można i przedumać. A burza, a błyskawice, a leżąca na morzu tęcza, która odbita w fali zda się opasywać zielone tonie? [...] A le czas przestać opisywać, co się nigdy opisać nie da” (s. 121 - 22).

O atrak cy jn o ści i inn y ch w alo rach w znow ionego dzieła decyd uje jego ed y to rsk a opraw a. S tw o rzy ł ją P a w e ł H ertz jako a u to r eru d y c y jn y ch ko­ m en ta rz y i zgrabnego, literackiego posłowia. A gnieszka Dębska w yposa­ żyła tom w d w a p recy zy jn e indeksy: osobowy i geograficzny. To są zale­ ty. A le są tak że n ied ostatk i. Z astrzeżenia dotyczą składu tek stu (np. b rak w iersza na s. 116), jego popraw ności (np. „ stro jn e b a rk a n y ” zam iast „zbrojne b a rk a n y ” s. 260), czy w reszcie sw oistego n ad m ia ru ko m en tarzy (np. przypis 5 do rozdziału X X V III). Pom ysł zaopatrzen ia edycji w um ie­ szczone na w e w n ętrzn ej stro n ie okładki m ap y b y łb y rzeczyw iście znako­ m ity , gdyby b y ły one nieco szczegółowsze, bardziej rzeczowe, m niej a r ty ­ styczne. C zytanie bow iem tego ty p u dzieł bez odpow iedniej lokalizacji geograficznej prow adzić m usi do ich zubożenia.

*

Na oddzielną w zm iankę i przypom nienie zasłu gu ją znajd u jące się w ty m dziele m ickiew icziana. K ilka z nich m a c h a ra k te r jedynie to p o g ra­ ficznych i przyrodniczych realiów , k tó re pozw alają lepiej zrozum ieć ode- ski okres w biografii M ickiew icza czy też budow ane n a nich obrazy w

Sonetach i w Sonetach k r y m s k ic h (np. w idoki Odessy, m orza, dniestro w e-

go lim anu, burzanów , stepów itd.).

D w a n ato m iast odnoszą się bezpośrednio do poety. P ierw sze m ówi o jego im prow izacjach:

„Po obiedzie u szanownego doktora Siezieniew skiego, ożywionym miłą rozmową o w ielkim naszym poecie i m łodszych jego latach, im prowizacjach przy fajce i w in ie z oczyma w jeden punkt w lepionym i, jakby w e śnie magnetycznym i zapom­ nieniu całego św iata (cytowano tu jego wiersze żartobliwe o dwunastu pracach pew nego P. A.), poszedłem na teatr francuski...” (s. 233)

O doktorze Siezieniew skim , zapew ne P aw le, absolw encie w ileńskiej A kadem ii M edyko-C hirurgicznej z 1826 r., a do 1841 lekarzu w ojskow ym n a U krainie, w iadom o niew iele. P a w e ł H e rtz tra fn ie więc przypuszcza, że o M ickiewiczu opow iadał K raszew skiem u A pollon Skalkow ski (s. 432), h isto ry k , k tó re m u w czerw cu 1826 r. M ickiewicz w pisał do sztam bucha w iersz Słychać, że p ud su w n iró w pobrałeś z Rusinek... O pow iadanie to dotyczy też okresu po by tu M ickiewicza w M oskwie w latach 1825 - 1826, a nie okresu odeskiego. P o tw ie rd z a ją to zresztą napisane w 1859 r. wspo­ m nienia Skalkow skiego:

„Udałem się do M oskwy w 1825 r. [...] Spotkałem M ickiewicza [...]. Przypominam go sobie jak dzisiaj, siedzącego na środku pokoju, z w ielkim cybuchem w ręku,

(8)

103

z oczym a w edług jego zwyczaju spuszczonym i w ziemią, deklamującego boskie te strofy (tj. Alpuharę)”. (W. M ickiewicz Żywot... I 246).

M niej słuszna nato m iast okazuje się dalsza in te rp re ta c ja H ertza:

„[...] jak się zdaje, nikt z badaczy twórczości poety nie podjął przekazanego przez K raszew skiego w ątku o im prowizacji Mickiewicza, której tem atem m iało być dwanaście prac Herkulesa dokonanych przez niejakiego P. A., inicjał ten kryje, jak sądzę, samego Apollona Skalkowskiego.” (s. 432).

Po pierw sze: z relacji K raszew skiego w cale nie w ynika, że tem atem im prow izacji M ickiewicza, o k tó ry ch opowiadał Skalkow ski, m iało być dw anaście prac H erk u lesa pow tórzonych przez „niejakiego P. A .”. M ówiły o ty m natom iast jakieś inne „żartobliw e w iersze” poety, k tó re p rzy to ­ czył zapew ne także Skalkow ski. Po drugie: w iersze te dotyczyły z całą pew nością kogoś innego niż Skalkow ski. Ten nie m ógłby przecież pow ie­ dzieć o sobie jako o „pew nym P. A .” Nie m ógł go w ten sposób określić także K raszew ski. „W iersze żarto b liw e” odnosiły się więc do jakiegoś innego znajom ego poety z czasów m oskiew skich — być może — do głoś­ nego k ry ty k a P aw ła W asiliewicza A nnienkow a, k tó ry w swoich w spom ­ nieniach pozostaw ił inform acje o M ickiewiczowskich im prow izacjach, a może jeszcze do kogoś innego.

D rugie m ickiew iczianum — to au to g ra fy poety w album ie „pani C hir- k o v itz ” :

„Oglądałem u pani Chirkovitz (z domu hrabianki Rzewuskiej) zbiór ciekawych autografów ; całe listy Chateaubrianda, Pitta, Wellingtona, Lavatera, D elfiny Gay, pani Stael, Puszkina, M ickiewicza, Felińskiego pani Krüdener itd. Wiersz Puszkina u m yślnie napisany”, (s. 365).

O te j info rm acji w ydaw ca Wspomnień... napisał:

„Nie odnalazłem bliższych danych o pani Chirkovitz z Rzewuskich [...]. W li­ stach Mickiewicza brak o niej jakiejkolw iek wzmianki, nie ma też danych, czy i

jakie listy poety znajdowały się w jej posiadaniu”, (s. 426).

Oczywiście — tak ie nazw isko nie pojaw ia się w k ręg u znajom ych M ickiewicza. S p raw a jednakże nie jest beznadziejna. „P an i C hirkovitz” —■ to w e fran cu sk iej pisow ni K raszew skiego z całą pew nością „pani C zyr- kow icz”, czyli K arolin a z R zew uskich Sobańska, n astępnie po 1833 r. żona gen. S. Czyrkow icza, a w końcu pani Lacroix. Zbiór oglądanych przez K raszew skiego autografów z n ajd u je się w jej w ytw o rn ym album ie, k tó ry obecnie przechow yw any jest w In sty tu cie L ite ra tu ry R osyjskiej {Puszkinskij Dom) w Leningradzie (fond 244). Z M ickiewicza je st tam jed y n ie odpis do D. D. Elegia (inform acja Siem iona Ś. Landy). N atom iast listów poety, jak m ogłoby to w ynikać z rela cji K raszew skiego, nig dy w ty m album ie nie było. Pośw iadcza to pośrednio m. in. list Jo a n n y Zales­ kiej do M ickiewicza, pisany z Odessy 2 1 IV 1828 r. (W. M ickiewicz Ż y ­

wot..., I 214). O kreślenie K raszew skiego „ listy ” należy zatem rozum ieć

jak o k a rtk i autografów .

(9)

biazgi, przede w szystkim zaś zn a jd u jąc y się w K ijow ie (Biblioteka A ka­ dem ii N auk) obszerny n o tatn ik ry su n k o w y K raszew skiego z podróży wo­ ły ń sk ich zasłu gu ją na p ilniejszą uw agę badaczy.

Na odkrycie oczekuje także K raszew ski jako pow ieściopisarz rom an ­ ty czn y i nowoczesny. W znowione tom y jego m alow niczej prozy z podróży w skazują, że stw o rzy ł on fu n d am e n ty i stał się źródłem w szystkich nie­ m alże odm ian późniejszego pow ieściopisarstw a.

P r z y p i s

1 J. I. K raszewski Wspomnienia Wołynia, Polesia i L itw y. Przygotował do dru­ ku i w stępem poprzedził Stanisław Burkot, W arszawa 1985, LSW, s. 384.

J. I. K raszew ski Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku. Dziennik prze­

ja żdżki w roku 1843 od 22 czerw ca do 11 września. Przypisami i posłow iem opa­

trzył P aw eł Hertz, Warszawa 1985, PIW, s. 474.

M arek T roszyń sk i

K R A SZEW SK I W R E K O N ESA N SIE PO EU ROPIE

Gdy Józef Ig n acy K raszew sk i jako czterdziestosześcioletni po p u larn y ju ż pisarz, a u to r m .in. C h a ty za wsią, w y b ierał się w sw oją pierw szą za­ gran iczn ą podróż, ta rg a ły nim sprzeczne uczucia: „W yznam — pisał — że n ie bez jak ie jś trw o g i i n iepokoju duch a puszczałem się w drogę. [...] S tra ­ cić o statk i złudzeń, jasn e obrazy, w k tó ry c h się już rzeczyw istość w ierzyć p rzy w y kło , nie je st-li n ajw iększą dla człow ieka szkodą? Zyskana praw da n ig dy ich nie opłaci. „P ełen w ątpliw ości, coraz bardziej sk łan iający się w k ie ru n k u ideałów pozytyw istycznych ro m an ty k , zdecydow ał się jednak poświęcić m łodzieńcze fan ta zje , by „w cale popisyw ać się nie pragnąc, tw orzyć now ości nie m yśląc, szukać przede w szystkim p ra w d y ”.

O bszerne, dw utom ow e dzieło K a r tk i z podróży 1858 - 1864 opubliko­ w ane w 1977 r. pod red a k c ją P a w ła H e rtz a zainicjow ało P lW -o w sk i cykl dzieł pośw ięconych podróżom . Dziś zw raca uw agę tak poziom em sztuki poligraficznej, jak i staran n o ścią opracow ania. K siążkę ilu s tru ją liczne ry cin y z epoki, te k st został obudow any system em przypisów , w śród k tó ­ ry ch m. in. w y k orzy stan o now e m a te ria ły dla ośw ietlenia sp raw y posłu­ chania udzielonego K raszew skiem u przez papieża P iu sa IX.

(10)

Klasztor w Horodyszczu. Rysunek J. I. Kraszewskiego

(11)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Król wybrać się mający, powinien być znanego rodu, katolik, sprawiedliwy, roztropny, w rzeczach biegły, mający potomstwo, cierpliwy, skromny, spokojny, niepowinien

najpierw Knipawa i małe miasta, chociaż później także Stare Miasto Królewiec przyłączyło się do opozycji, która w roku 1479 zmusiła opornego wielkiego

W niedługim czasie po promulgacji Norm z 2001 roku katalog najcięższych przestępstw dotyczących sakramentu poku- ty i zarezerwowanych dla Kongregacji Nauki Wiary został

padnie poniekąd tw órcą poglądu kolektywistycznego na litera­ turę. Herder odróżnia epokę zamierzchłą poezji „natu­ ralnej“ która niejako sama, spontanicznie

We close by noting that, with possible integration into multiscale topology optimization or as a standalone framework to explore the design space (e.g., via genetic algorithms),

Psy zarażają się rza- dziej, chociaż w ostatnich latach, zwłasz- cza w Europie, notuje się rosnącą eksten- sywność inwazji Angiostrongylus vasorum u tych zwierząt..

Nawet w Muzeum Historii Miasta Lublina o Żydach nie było żad- nej wzmianki, jakby nie byli częścią tej historii?. Zaczęliśmy szukać na

Zabawa ruchowa „W sklepie z ozdobami” – w takt świątecznej piosenki dzieci poruszają się po sali, gdy muzyka cichnie, szukają do pary osoby, która ma naklejoną na bluzce taką