SERWIS INFORMACYJNY „KRAJ - ŚWIAT” str. 9 - 1 0
Pierwsza dama
Gorzowa
( s . 2 )Rosjanie u bram
Berlina
( s . 2 )R o z m o w a z K a r o le m S t r a s b u r g e r e m ( s . 3 )
Infekcja
po iniekcji
( s . 4 )Garść
zwyczajnych
pinezek
( s . 4 )Żużel
( s . 5 )Szansa dla
impotenta
( s . 6 )Anna Kurzawa
( s . 7 )
Korespondencja z Brukseli
Z A n t w e r p i i w ś w i a t
I r e n e u s z Ł U K A S I K
Od komiwojażera
do businessmana < d
Fot. Marek Woźniak
Nowoczesne centrum Sztokholmu.
s k le p o w e - c a ła ta s te re o ty p o w a z a c h o d n ia z e w n ę trz n o ś ć , d z ia ła ła j a k b a ls a m . M a r ta n ie d e n e rw o w a ła się. O s ta te c z n ie je d n ą n o c m o g ła s p ę d z ić n a d w o rc u , a lb o s p a c e r u ją c w o k o lic a c h p o rtu . K ło p o ty z a c z ę ły się w m o m e n c ie , g d y w z b u d z iła z a in te re s o w a n ie p o lic ja n tó w . B ez z n a jo m o śc i ję z y k a tr u d n o c o k o l
w ie k w y tłu m a c z y ć . N a szczęście p o ja w ił się m ie js c o w y P o la k i po k r ó tk ie j w y m ia n ie z d a ń p o lic ja n c i p o ż e g n a li się e le g a n c k im u ś m ie c h e m .
P ie r w s z ą n o c p r z e s p a ła u p r z y p a d k o w o s p o tk a n e g o P o la k a . R a n o w s p ó ln ie o d s z u k a li w ła ś c iw ą in s ty tu c ję . M a r tę p rz y ją ł b a rd z o k u l t u r a ln y u rz ę d n ik . S tu d e n tó w z h u fc a k w a te r o w a n o u s z w e d z k ic h w o lo n ta r iu s z y . U rz ę d n ik u z n a ł, że M a r ta ta k ie g o o c h o tn ik a ju ż z n a la z ła . D łu g o n ie m ó g ł z ro z u m ie ć , że ta p ie r w s z a z a c h o d n ia n o c b y ła ty lk o sz c z ę ś liw y m z b ie g ie m o k o lic z n o ś
ci. M a r tę z a s k o c z y ła c h ło d n a lo g ik a m y ś le n ia s z w e d z k ie g o u rz ę d n ik a . Z n a ją c p o ls k ie re a lia , s ą d z iła że t u ta j j e s t in a c z e j.
Szwedzi nie w ierzą
w przypadki, w ogóle nie dopusz
czają takich możliwości -
u o g ó ln iła p o w y jśc iu z u rz ę d u .W k o ń c u d o s ta ła a d r e s sw o je g o s z w e d z k ie g o g o s p o d a rz a - le k a r z a d e n ty s ty . C z e k a ła p o d d rz w ia m i j e go d o m u do w ie c z o ra . N ie b y ła w c z e śn ie j u m ó w io n a . G d y b y n ie n o ta t k a u rz ę d n ik a , d łu g o tł u m a c z y ła b y w sw o im n ie n a jle p s z y m a n g ie ls k im o co ch o d z i i d la c z e g o sp ó ź n iła się o je d e n d z ie ń . O k a z a ło się, że w z ię ty d e n ty s ta j e s t b a rd z o z a ję ty w ła s n ą p r a k t y k ą i z a ję c ia m i w s ły n n e j a k a d e m ii sto m a to lo g ic z n e j. N ie ja d a ł w d o m u , n ie p r z y j
m o w a ł g o ści - w ła śc iw ie ty lk o ta m sy p ia ł. P o k a z a ł M a rc ie je j lo k u m - s k r o m n y , a le p r z y tu ln y m a n s a rd o w y p o k o ik . P r z e d s n e m w y p ili po d r in k u , p ra w ie się n ie o d z y w a ją c .
Jeśli w szystkie wieczory m ają tak
w yglądać, to zm arnow ałam waka-
W aldemar Macek, właściciel firm y „Import-Plus”: Chciałbym zatrudnać
super-fachowców. Fot. Leszek Krutulski-Krechowicz
P r z e d w y ja z d e m d o S z w e c ji, M a r t a - s t u d e n t k a U n i w e r s y t e t u J a g i e ll o ń s k ie g o - n i e m i a ł a p o ję c ia d la c z e g o I. B e r g m a n i B . B o rg n a j c h ę t n i e j u c ie k l ib y z te g o so c
j a l n e g o r a j u . N ic j ą n ie o b c h o d z iły k ło p o t y p o d a tk o w e z e s p o łu „A b - b a ” . N a w ie ś ć o z a k w a l i f i k o w a n i u s ię n a h u f i e c w M a lm o s z a l a ła z r a d o ś c i. S ześć ty g o d n i le g a l n e j p r a c y w s p ó ln ie z e s t u d e n t a m i z c a łe g o ś w i a t a , z a p o w ia d a ł o s ię b a r d z o a t r a k c y j n i e .
Korona mi z gło
w y nie spadnie, jeśli przez kilka
tygodni będę zm yw ać naczynia -
m y ś la ł a p r z y s z ła p a n i m a g i s t e r . Z r e s z t ą n ie w y m ie n i a ła z ło tó w e k n a ... k o r o n y , m a j ą c z a p e w n io n y w i k t , d a c h n a d g ło w ą i g o d z iw ą z a p ł a t ę z a w y k o n y w a n ą p r a c ę .P o je c h a ła s a m a . W M alm ó , m im o w c z e ś n ie js z y c h u s ta le ń , n ik t n a n ią n ie c z e k a ł. U śm ie c h n ię c i lu d z ie , n ie sp ie sz ą c y się p rz e c h o d n ie , p ię k n e sa m o c h o d y , k o lo ro w e w itr y n y
cje
- m y ś la ła M a rta , n ie p o tra fią c p o k o n a ć w z a je m n e j obcości. P o d e jr z e w a ła , że n ie c h o d z i ty lk o o k ło p o ty ję z y k o w e .J e j p rz y p u s z c z e n ia p o tw ie rd z iły się ju ż n a s tę p n e g o d n ia , w p ra c y . S z e f k u c h n i o g ro m n e j ja d ło d a jn i ś r e d n ie j k a te g o rii, z a c h o w y w a ł się p o d o b n ie j a k u r z ę d n ik i le k a r z - g rz e c z n y u ś m ie c h , k o n k r e t n a ro z m o w a , ż a d n y c h z b ę d n y c h in f o rm a cji, o g ó ln a b e z n a m ię tn o ś ć . P ie r w sze d n i p ra c y b y ły k o s z m a rn e . N ie b y ło c z a su n a ja k ie k o lw ie k p o g a d u - sz k i ze s tu d e n ta m i. S z e f n ie p o g a n ia ł, a le sw o ją m ilc z ą c ą o b e c n o śc ią w z b u d z a ł k r ę p u ją c y r e s p e k t. N a szczęście p r a c a b y ła z o rg a n iz o w a n a p e rfe k c y jn ie . O d k ilk u la t ja d ł o d a jn ię o b słu g iw a li s tu d e n c i z A f
ry k i, A zji i o d n ie d a w n a z E u ro p y Ś ro d k o w e j. B a rie r y ję z y k o w e z lik w id o w a n o o z n a c z a ją c k o le jn e c z y n n o śc i k o lo ra m i. K a ż d y , n a w e t n ie m o w a , ła tw o o rie n to w a ł się
Czesław MARKIEWICZ
Anna K u rzaw a
CAF - Walczak
g d z ie u k ła d a ć c z y ste w id e lc e , g d zie ta le rz e , k u b k i itp .. Ż a d n e j im p ro w izacji. P o k il k u d n ia c h M a r ta c z u ła się j a k a u to m a t. J e d y n y m z m y s ło w y m o d c z u c ie m ja k i e to w a rz y s z y ło je j w p ra c y , b y ł z a p a c h śro d k ó w m y ją c y c h i w o ń lu d z k ie g o , w ie lo ra s o w e g o p o tu . P o p o łu d n ia i w ie c z o ry b y ły je s z c z e sm u tn ie js z e . T y m b a rd z ie j, ż e z a p ra c o w a n y , s a m o tn y d e n ty s ta z a m y k a ł n a k lu c z w s z y s tk ie p o m ie sz c z e n ia , o p ró c z p rz y tu ln e g o p o k o ik u n a p o d d a sz u . M a r ta z a c is k a ła z ę b y i lic z y ła z a ro b io n e k o ro n y .
P ie r w s z y w e e k e n d p o s ta n o w iła sp ę d z ić n a z w ie d z a n iu m ie js c o w y c h g a le rii. O d d a w n a in te r e s o w a ła się s z tu k ą w sp ó łc z e s n ą . Z n a ją c ż a rto b liw e o k re ś le n ie w s z e lk ic h
a w a n g a rd ja k o „ sz w e d z k ie j g ra f i
k i” , z e sta w io n e j z „ c z e s k im i film a m i” - s p o d z ie w a ła się sz o k u ją c y c h e k sp o z y c ji. P o k il k u g o d z in a c h w a łę s a n ia się p o p r z y b y tk a c h sz w e d z k ie j s z tu k i, b y ła p o ra z k o le jn y g łę b o k o ro z c z a ro w a n a . M a rz y ła o n a ty c h m ia s to w y m p o w ro c ie do K r a k o w a i w e jś c iu d o p ie rw s z e j n a p o tk a n e j g a le rii.
Kom ercjalizac
ja sztuki, w konfrontacji ze szw edz
ką codziennością, z pewnością nie
burzy zakorzenionej do imentu
s t a b iliz a c ji - s k o m e n to w a ła z m a r n o w a n y w e e k e n d .P o ls c y k o le d z y M a rty , k o ń c z ą c y ju ż p r a c ę w M a lm ó , sp ę d z ili w o ln y czas ro b ią c z a k u p y i p o p ija ją c w d y s k o te k a c h d ro g ie tr u n k i. B y li z a c h w y c e n i w s p a n ia łą P ó łn o c ą . M a r
ta m ia ła w ię k s z e w y m a g a n ia . W d ru g im ty g o d n iu częściej w y c h o d z iła z d o m u . O b s e rw o w a ła s z w e d z k ą u lic ę . W sz y stk o p r z y p o m in a ło p re c y z y jn y m e c h a n iz m .
Nie
mogłam pozbyć się natrętnego sko
jarzen ia z zabawkowym ... legolan-
dem. Drażniło mnie dopasow yw a
nie wszystkiego co się da do ludz
kich zachcianek. To nie jest z pew
nością kraj dla artystów . Takie
dokończenie na str. 3 CAF - fot. Uklejewski
Z W a ld e m a r e m M a ć k i e m , w ł a ś c ic ie le m f ir m y „ I M P O R T - P L U S ” i d z ie r ż a w c ą s k le p u „ Y A L D I ” r o z m a w ia E w a T w o r o w s k a - C h w a l ib ó g
• C zy p a m i ę ta s z p ie r w s z ą p r y w a t n ą t r a n s a k c j ę , k t ó r ą p r z e p r o w a d z iłe ś ? C zeg o d o ty c z y ło ?
- O czy w iście. T o b y ło w
1985
r o k u n a T a rg a c h K s ią ż k i w e F ra n k f u r c ie n a d M e n e m . Z a m ó w iłe m k s ią ż k i w a n g ie ls k ie j w e rs ji ję z y k o w e j, dla o d b io rc ó w k a n a d y js k ic h , do b e z p o ś r e d n ie j s p rz e d a ż y . T a tr a n s a k c ja w z ię ła się stą d , ż e p o p rz y je ź d z ie do K a n a d y w1984
r o k u n ie m ia łe m p o z w o le n ia n a p ra c ę . M u s ia łe m j e d n a k z a ro b ić p a r ę d o la ró w i ... z a ją łe m się s p r z e d a ż ą k s ią ż e k . C h o d z iłe m o d d rz w i do d rz w i, le c z n ie p r y w a tn y c h d o m ó w , a in s ty tu c ji.
• S k ą d w ie d z ia łe ś , że a k u r a t t e k s ią ż k i, k t ó r e z a m ó w iłe ś , b ę d ą się c ie s z y ły p o p u la r n o ś c ią ? C zy b y ły to m o ż e k s i ą ż k i k u c h a r s k ie ?
- T ra fiła ś, to b y ły k s ią ż k i k u c h a r sk ie , a d y s t r y b u to r z a ro b ił n a n ic h m a ją te k . P ó ź n ie j s p r o w a d z a łe m j e sz c z e k s ią ż k i d r a O e tk e ra .
• K ie d y z a r o b i łe ś ty c h p a r ę d o la r ó w , o tw o r z y łe ś w ła s n ą f i r m ę ?
- N ie. O d
1988
do c z e rw c a1990
r.p ra c o w a łe m n a p e łn y m e ta c ie ja k o k u p ie c d la n a jw ię k s z e g o k o n c e r n u sp o ż y w c z e g o w K a n a d z ie . N a z y w a się ,,L o b ia w s ” . W s a m y m O n ta rio m a
700
s u p e r m a r k e tó w . (P rz y o k a zji - „ V a ld i” to m a le ń s tw o p rz y ic h s u p e r m a r k e ta c h ) . L o b la w s n a le ż y do ro d z in y W e sto n ó w , k tó r z y m a ją ta k ż e sieć w ła s n y c h s k le p ó w w W lk. B ry ta n ii i Irla n d ii. T o z n a k o m ic ie z o r g a n iz o w a n a firm a .• C z y m s ię t a m z a jm o w a łe ś ? - M oja ro la p o le g a ła n a im p o rc ie to w a ró w d la p o tr z e b k o n c e r n u , a le
I
p o d n a s z ą e ty k ie tą . P o p ie rw s z e p o d e jm o w a łe m d e c y z ję o z a k u p ie n o w y c h p ro d u k tó w , c z ę sto od b a r dzo z n a n y c h p ro d u c e n tó w ż y w n o ści, k tó r z y z g a d z a li się j e s p r z e d a w a ć p o d n a s z y m sz y ld e m . T rz e b a b y ło d o ty c h to w a ró w z a p ro je k to w a ć o p a k o w a n ie , w ła ś n ie z n a z w ą n a sz e j firm y o ra z o p ra c o w a ć s t r a t e g ię sp rz e d a ż y .
P r y w a tn a - to z n a c z y firm o w a - e ty k ie ta je s t cz y m ś b a rd z o p o p u la r n y m w A m e ry c e .
• O z n a c z a p r z y w i ą z a n i e d o f i r m y - k u p i ł a m p a r ę ic h to w a r ó w , b y ły d o b r e , w ię c s ię g a m p o n a s t ę p n e ?
- O b o w ią z u ją ró ż n e k r y te r ia . S ą p r y w a tn e e ty k ie ty n a s ta w io n e n a o d b io rc ę p o sz u k u ją c e g o ta n ic h to w a ró w . I n n e są s y n o n im e m d o b re j ja k o ś c i, w ię c n ie m u s z ą b y ć n a jt a ń
sze.
W c zasie, g d y p r a c o w a łe m d la L o b la w s, ro b iliś m y d w ie e ty k ie ty d la ty s ię c y p ro d u k tó w . J e d n a „N o- n a m e ” (b ez n a z w y ) d la p ro d u k tó w p rz y z w o ite j ja k o ś c i, lecz o re la ty w n ie n is k ie j c e n ie , n a to m ia s t d r u g a -
„ P r e s id e n t’s C h o ic e ” b a rd z o w y s o k ie j ja k o ś c i, le c z s k ie r o w a n a do k lie n tó w o w y ż sz y c h d o c h o d a c h .
„N o n a m e ” z ro d z iła się n a p o c z ą tk u la t o s ie m d z ie sią ty c h , k ie d y b y ła r e c esja. N a to m ia s t „ P r e s id e n t’s C h o i
c e ” p o w s ta ła p ó ź n ie j, w 1983 - 1984 r. i o b o w ią z u je d o dziś.
• T r a n s a k c j e , k t ó r e p r z e p r o w a d z iłe ś , d o ty c z y ły w y łą c z n i e k a n a d y js k ie g o r y n k u ?
dokończenie na str. 2
Do rzadkości należy dzień, w któ
rym w antwerpijskim porcie nie kot
wiczy co najmniej jeden polski sta
tek handlowy.
O znaczeniu Antwerpii dla naszej żeg
lugi niech świadczy fakt, że Polska ma
tutaj - jedyny na świecie - konsulat mor
ski. Trzeba też wspomnieć o „PSAL-u"
Polsko-Belgijskiej Spółce Żeglugowej,
świadczącej usługi m. in. dla Polskich linii
Oceanicznych i Polskiej Żeglugi Morskiej.
Według Belgów Antwerpia jest drugim w
Europie portem pod względem wielkości
przeładunków - po Rotterdamie. Tutejsza
prasa doniosła z dumą, że w ub. roku padł
kolejny rekord przeładunku - przekroczo
no barierę
100min ton!
Port nad Skaldą to prawdziwy labirynt -
ponad 700 stanowisk dla statków, a po
nadto magazyny, zbiorniki, rafinerie. Szo
sa prowadzi tuż przy nabrzeżu, można
podjechać samochodem pod sam statek.
Do portu udaję się wraz z konsulem
Józefem Dąbskim oraz dyrektorem
„PSAL-u" Jerzym Rosickim, dla którego
ten port nie ma tajemnic.
Można się spodziewać, że konsulowi i
dyrektorowi „PSAL-u” wkrótce przybę
dzie pracy. Dziennik „L'Echo" - organ
belgijskich kół gospodarczych - uważa,
że reformy w Europie Wschodniej są dużą
szansą dla Antwerpii. „L'Echo" rozumuje
w ten sposób: jeżeli, m.in. dzięki pomocy
od EWG, uda się zapobiec zapaści gos
podarczej w krajach tego regionu, a na
stępnie rozkręcić koniunkturę, to jednym
ze skutków będzie oczywiście ożywienie
transportu morskiego między Antwerpią a
portami bałtyckimi.
Dyr. Rosicki mówi, że „PSAL" jest w
znakomitej kondycji i nie obawia się
zwiększonych zadań. Zakończono kom
puteryzację firmy kosztem 9 min franków.
Pracownicy, a jest ich 34, w tym trzech
Polaków, mają do dyspozycji również
najnowocześniejsze środki łączności.
Zadania „PSAL-u” to przede wszyst
kim zapewnianie ładunków dla statków
(nie tylko polskich, lecz także dla nie
których armatorów zagranicznych) oraz
załatwianie wszelkich formalności, zwią
zanych z postojem w porcie.
Ciekawostka: w 1989r. nasi rodacy
wyekspediowali do kraju, drogą morską,
za pośrednictwem „PSAL-u" ponad ty
siąc samochodów zakupionych w Belgii.
Obecnie skala zjawiska znacznie zmalała.
Firma świadczy również - na mniejszą
skalę - usługi przewoźnikom samocho
dowym i kolejowym.
„PSAL" (od pierwszych liter „Polish
Steamship Agency Ltd") ma już uznaną
markę w Antwerpii. W grudniu br. będzie
obchodził 50-lecie istnienia.
2 GAZETA NOWA N r 53 (109) 15 - 17.03.1991
O d k o m i w o j a ż e r a
d o b u s i n e s s m e n a
dokończenie ze str. 1
- N ie. S p r o w a d z a łe m to w a r y do K a n a d y , g łó w n ie z E u r o p y . Z W lk.
B r y ta n ii, S z w e c ji. C h c ia łe m s p r o w a d z ić z P o ls k i, b o p rz e c ie ż n a s z e a r t y k u ł y ż y w n o ś c io w e s ą w c a le d o b re j ja k o ś c i. M y ś la łe m o s p r o w a d z a n iu , n a p r z y k ł a d s e z a m k ó w p o d e ty k i e t ą L o b la w s . P o w s ta ło j e d n a k w ie le p ro b le m ó w , z w ią z a
n y c h z o p a k o w a n ie m n a jp i e r w j e d n o s tk o w y m , p o te m z b io rc z y m . T a m p r o d u c e n t j e s t b a r d z o e l a s ty c z n y , d o s to s u je s ię d o k a ż d e g o tw e g o ż y c z e n ia . P o la c y n ie m a ją p ie n ię d z y n a w e t n a a k w iz y c ję . D la p r z y k ła d u .
P r z y c h o d z ili d o m n ie lu d z ie z D a lim p e x u , z p rz e d s ta w ic ie ls tw a h a n d lo w e g o w T o ro n to . N ie s ta ć ic h b y ło n a w e t n a z a p ro s z e n ie m n ie n a lu n c h . N ie c h o d z i t u o m n ie , le c z o p e w n e re g u ły , k tó r e t a m o b o w ią z u ją . J e ś l i c h c e s z co ś z a ro b ić , m u s is z z a in w e s to w a ć . T y m c z a s e m o n i n ik o g o n ie z a p ro s z ą , b o ic h n ie s ta ć . D la te g o n ie w ró ż ę im p o m y ś ln e g o z a ła tw ie n ia i n t e re s ó w . P o d o b n ie j e s t z p r ó b k a m i.
N o r m a ln y k o n t r a h e n t je s z c z e te g o s a m e g o d n ia , p o ro z m o w ie , p r z y s y ła p r z e z k u r i e r a 5-10 k a r to n ó w to w a r u , o k t ó r y m ro z m a w ia liś m y . A co ro b i P o la k ? D a je je d n o - d e ta li- c z n e i p ro s i... o je g o z w ro t, bo w ię c e j n ie m a .
• Z a te m n a s i h a n d lo w c y z a g r a n ic ą n a d a l p r o p o n u j ą s i e r m ię ż n y h a n d e l?
- T a k to w y g lą d a . N a h a n d lu p o l
s k im i a r ty k u ła m i z a ra b ia ją ta m te j
si p o ś re d n ic y . N ie d a w n o c z y ta łe m n o ta tk ę , że p e w n a k a n a d y js k a fir
m a z a ro b iła n a s p r z e d a ż y p o ls k ic h d ż e m ó w p o d e ty k ie tą B a r r o n ’s 1 m in d o la ró w w 1989 r, a w n a s t ę p n y m p o d w o iła te n zy sk . G d y b y p o l
s k i p r o d u c e n t ru s z y ł g ło w ą i tr o c h ę z a in w e sto w a ł, to z a ro b iłb y n a p e w n o w ięcej.
• N ie p a ła s z s y m p a t i ą d o p o ls k ic h p r o d u c e n t ó w ?
- T o k o n s e k w e n c ja k o n ta k tó w z n im i. Z a p ro p o n o w a łe m je d n e m u z n ic h s p r z e d a ż je g o to w a r u p o d k a n a d y js k ą e ty k ie tą . U m ó w iliśm y się n a k o n k r e t n ą c e n ę , z a in w e s to w a łe m n a w e t w p r o je k t o p a k o w a n ia , g d y o n ro z k o s z n ie stw ie rd z ił, że w k r a ju je s t w e w n ę tr z n a w y m ie n ia l
n o ść d o la ra , a o n m a z b y t n a sw o ją p ro d u k c ję . D la te g o n ie o p ła c a m u się p rz e p r o w a d z a ć z n a m i tr a n s a k cji, w e d łu g w c z e śn ie j u m ó w io n e j c e n y . C h y b a , że z a p ła c im y m u w ię cej. (C h o d ziło o s k o k z 25 n a 35 c e n tó w za sz tu k ę ).
- T o b a rd z o k ró tk o w z r o c z n e m y ś le n ie . K ilk a k r o tn ie p ró b o w a łe m r o b ić z P o ls k ą in te re s y , a le n ie p o w io d ło się.
• Co s p o w o d o w a ło , że z a c z ą łe ś p r a c o w a ć n a w ła s n y r a c h u n e k ?
- B ę d ą c je s z c z e w L o b la w s, po g o d z in a c h z a c z ą łe m ro b ić in te re s y n a sw o je k o n to . W zięło się to stą d , że s t r u k t u r a k o r p o r a c y jn a j e s t b a r dzo sp e c y fic z n a . T rz e b a m ie ć pf w - n e p re d y s p o z y c je , b y ro b ić w n iej k a r ie r ę . W y m a g a n y je s t g ię tk i k r ę g o s łu p o ra z u m ie ję tn o ś ć fu n k c jo n o w a n ia w u k ła d a c h i u k ła d z ik a c h . N a p r z y k ła d p ró b o w a łe m o sz c z ę d z a ć n a fra c h c ie . K u p o w a liś m y r o cz n ie o k o ło 500 k o n te n e r ó w . W tej s y tu a c ji f r a c h t je s t is to tn y m e le m e n te m k o sz tó w . W c ią g u r o k u o sz c z ę d z iłe m im o k o ło 300 ty s . d o la ró w . B y ło to m o ż liw e d la te g o , iż rz e c z y w iś c ie się n a ty m z n a łe m . W cześn iej b o w ie m p r a c o w a łe m w firm ie sp e d y c y jn e j. J e d n a k ta n ie m a ła o szcz ę d n o ść n ie s p o tk a ła się ze s p e c ja ln y m z a c h w y te m m o ic h p rz e ło ż o n y c h . O k re ś lo n ą ro lę w ty m w s z y s tk im o d e g ra ły w s p o m n ia n e w c z e śn ie j u k ła d z ik i.
P o n a d to n a sw o im z a ra b ia się le p ie j. J e ś li p ra c u je s z d la firm y , z a ra b ia s z n a je j k o n to i sw o ją p e n sję. R o b ią c to sa m o n a w ła s n y r a c h u n e k , z y sk u je s z w ięcej.
• C zy s k o m p li k o w a n y j e s t p r o ce s r e j e s t r a c j i f i r m y ?
- J e s t b a rd z o p ro s ty , le c z zale ży o d fo rm y p ra w n e j. J e ś li w ła śc ic ie le m j e s t je d n a o so b a, w sz y stk o p rz e b ie g a b a rd z o s p r a w n ie i s z y b k o. T ro c h ę in acz ej w y g lą d a to w p r z y p a d k u s p ó łk i c y w iln e j, czy s p ó łk i z o.o. b ą d ź k o rp o r a c ji. S o le p r o p r ie to r s h ip je s t b a rd z o w y g o d n ą fo rm ą , p o n ie w a ż z e z n a n ie p o d a tk o w e s k ła d a się łą c z n ie (ra z do ro k u ) ze sw o im w ła s n y m d o c h o d e m . K się g o w o ść je s t p ro s ta . J e d y n ą w a d ą te j fo rm y je s t to , że g d y n a ro b is z d łu g ó w , o d p o w ia d a sz sw o im p r y w a tn y m m a ją tk ie m . N a to m ia s t p rz y „ lim ite d ” (sp ó łce z o.o.) o d p o w ia d a sz w y łą c z n ie m a ją t
k ie m firm y.
• J a k ą f i r m ę p r o w a d z is z w K a n a d z ie ? C z y m s ię z a jm u je ?
- F ir m a n a z y w a się C o n tre x Ca- n a d a , a z a jm u je się im p o rte m ż y w ności.
• J a k i e m a s z o b y w a te ls tw o ? - D w a.
• Z a te m d o P o ls k i p rz y je ż d ż a s z n a n a s z y m p a s z p o r c ie k o n s u l a r n y m ?
- T a k . G d zie in d z ie j p o s łu g u ję się p a s z p o r te m k a n a d y js k im , co z n a czn ie u ła tw ia m i p o d ró ż o w a n ie . P r a k ty c z n ie n ig d z ie n ie m u s z ę m ieć w iz... o p ró c z P o ls k i, g d y b y m c h c ia ł p rz y je c h a ć z k a n a d y js k im p a s z p o rte m .
• H e k o r z y ś c i w y n io s łe ś ze s t u d ió w ? N ie w s z y s c y w ie d z ą , że j e s t e ś a b s o l w e n t e m h a n d l u z a g r a n i c z n e g o n a S G P iS -ie .
- O b e c n ie , p o p a r u la ta c h p ra c y , sz c z e g ó ln ie po p r a k ty c e w L o b la w s n ie m a m ż a d n y c h k o m p le k s ó w . U- w a ż a m , że s tu d ia p rz y g o to w a ły m n ie b a rd z o d o b rz e . P o w ie m n ie s k r o m n ie , że w ty m , co ro b iłe m , b y łe m b a rd z o d o b ry . P o la c y p o tr a fią p ra c o w a ć . P o n a d to ró ż n im y się od in n y c h ty m , że n ie k tó r e p r o b le m y w id z im y sz e ro k o . B y ć m o że d la te g o , iż do n ie d a w n a b y liśm y o d cięci od ś w ia ta i to w z b u d z a ło w n a s c ie k a w o ść - j a k ta m je s t. N a to m ia s t w ię k sz o ś ć A m e ry k a n ó w i K a n a d y jc z y k ó w in te r e s u je się w y łą c z n ie ty m , co w id a ć n a ic h P o d w ó rk u . J e ś li p a tr z ą n a św ia t, to z u p e łn ie in a c z e j n iż E u ro p e jc z y c y (z a m e r y k a ń s k ie g o p u n k tu w id z e nia). N ie w id z ą p e w n y c h rz e c z y w s k a li m ię d z y n a ro d o w e j. M oim z d a n ie m K a n a d a n ie w y k o rz y s tu je sz a n s y , ja k ą j e s t z je d n o c z e n ie E u ro p y w 1992 r o k u i o tw a rc ie E u ro p y W sch o d n iej.
R o z m a w ia ła : E w a TW O R O W SK A -C H W A LIB Ó G
K o r e s p o n d e n c j a z z a g r a n i c y
R o s j a n i e
u b r a m
B e r l i n a . . .
Henryk MARTYNIAK
W B e rlin ie u w a ż a się za p e w n e , że w n a jb liż s z y c h la ta c h do te g o m ia s ta p rz y b ę d ą z n o w u R o sja n ie . W iąże się to z z a m ia re m u d o s tę p n ie n ia k a ż d e m u o b y w a te lo w i Z w ią z k u R a d z ie c k ie g o p a s z p o r tu - b y ć m o ż e je s z c z e w ty m ro k u . W m ie śc ie n a d S z p re w ą o p ra c o w y w a n e są p la n y a w a ry jn e i p rz y g o to w y w a n e k w a te r y . R ó w n o c z e ś n ie w ła d z e m ia s ta z a s ta n a w ia ją się, co n a le ż y zro b ić, a ż e b y falę „ ro s y jsk ie j im ig ra c ji” u tr z y m a ć n a j a k n ą jn iż - sz y m p o zio m ie, a je d n o c z e ś n ie n ie n a ru s z y ć „ z b y t ja s k r a w ię ” z a sa d m o r a ln y c h ...
D ziś w B e rlin ie ży je o k . 300 ty s ię c y R o sja n , k tó r z y w la ta c h d w u d z ie s ty c h m a s o w o n a p ły n ę li d o n ie m ie c k ie j sto licy . W śró d o w y c h e m i
g ra n tó w z n a jd o w a li się c a rs c y ofi
c e ro w ie i a r y s to k r a c i u c ie k a ją c y p rz e d b o ls z e w ic k ą re w o lu c ją , ż o ł
n ie rz e , k tó r z y w y sz li z n ie m ie c k ie j n ie w o li, a ta k ż e le w ic o w i a rty ś c i i in te le k tu a liś c i. Ł ączy ło ic h ty lk o je d n o - ro s y js k a d u s z a i ... n ie c h ę ć do N iem có w , a d zieliło w sz y stk o in n e! C ie k a w ą c h a r a k te r y s ty k ę t e go z a m k n ię te g o k r ę g u o só b d a ł p i
sa rz L e w L u n z : „intelektualiści ...
są pożerani przez tęsknotę za oj
czyzną, nie tylko nienawidzą oni Niemców ze wszystkich sil, Niemcy są po prostu wstrętni w sensie fizy cznym, wstrętne jest wszystko co niemieckie - od języka po kuchnię.
Żyją tylko wspomnieniami, ale do kraju nie wracają
P o o w y c h R o s ja n a c h w B e rlin ie z o sta ło n ie w ie le : z ło c ą c a się k o p u ła m i c e rk ie w p rz y H o h e n z o lle rn - d a m m , o s ta tn ia ro s y js k a r e s t a u r a c y jk a „ I w u s z k a ” p rz y N e u e K k a n t- s tra s s e i c m e n ta rz z m a łą k a p lic ą w d z ie ln ic y T a g e l. C m e n ta rz z o sta ł w ła śc iw ie z a ło ż o n y ju ż w 1894 ro k u , a g rz e b a n o n a n im ro s y js k ic h cz ło n k ó w n ie m ie c k ie j a ry s to k ra c ji d w o rs k ie j i p rz e d s ta w ic ie li in te lig e n c ji.
1 a ż e b y „nie czuli się oni obco w niemieckiej ziemi” c a r A le k s a n d e r III k a z a ł p rz e s ła ć do B e rlin a k o le ją 40 to n zie m i ro s y jsk ie j.
„D ziś R o s ja n ie sto ją w ię c z n o w u p rz e d b r a m a m i B e rlin a - p isz e b e r liń s k a p ra s a . C zy tu ta j z o s ta n ą n a d łu ż e j, czy te ż p rz e n io s ą się d a le j do N iem iec? B ę d z ie to w d u ż e j m ie rz e z a le ż e ć o d ro z w o ju s y tu a c ji p o lity czn ej. N ie m c y p o w in n i ic h p rz y ją ć z g o d n o śc ią . P o ja w ią się n ie w ą tp li
w ie o s tre p ro b le m y , a le z p e w n o ś cią p rz y n ie s ie to ró w n ie ż o g ro m n e k o rz y śc i. A ż e b y się o ty m p r z e k o n a ć , w y s ta r c z y p rz y p o m n ie ć sobie czasy , g d y R o sja n ie ju ż ra z b y li w B e rlin ie ...”
W dniu 81 urodzin aż pięciu
byłych dyrektorów zadzwoniło
lub napisało do niej z życzeniami.
Koleżanki z teatru upiekły ciasto.
Jest trochę zażenowana.:
- Przecież to solenizanci przy
noszą do pracy coś słodkiego do
poczęstowania, a mnie panie z
góry uprzedziły, że to one upieką
ciasto. Musiałam przyjąć.
Dla niej właśnie urodziny, a nie
imieniny są dniem świątecznym.
Po pierwsze dlatego, że jest pro-
tesantką. A po drugie: nie bardzo
wie, w jakim dniu miałaby ob
chodzić imieniny. Urodziła się ja
ko Gertruda, ale na tablicy na
grobnej muszą jej napisać - Alek
sandra. To, że kobiety zmieniają
nazwiska - zdarza się często. Ze
imiona - chyba nigdy. Ona jest
właśnie wyjątkiem potwierdza
jącym regułę.
Urodziła się jako Gertruda Des-
selberger w zamożnej rodzinie łódz
kich wyższych urzędników. Była
dzieckiem szczęśliwej miłości. Ojciec
Edward kochał swoją żonę tak bar
dzo, że opowiedział się po jej stronie,
a przeciwko rodzicom, którzy nie za
akceptowali nazbyt młodzieńczego
ich zdaniem małżeństwa. Młodzi jed
nak pobrali się i Edward Desselber-
ger podjął pracę na podrzędnym sta
nowisku w fabryce Scheiblera, zna
cznie poniżej poziomu, na którym
znajdował się jego ojciec. Koniecznie
chciał jak najszybciej stanąć na włas
nych nogach. Znane nazwisko i talent
organizatorski pomogły mu w uzys
kaniu funkcji jednego z dyrektorów
Fabryki Scheibleara zanim ukończył
30 lat. Był wówczas najmłodszym
dyrektorem w całej Łodzi. Zyskał
sympatię rodziny Scheiblerów i naj
prawdziwszą miłość babci Herbsto-
wej z domu Scheibler.
Babcia Herbstowa mieszkała wte
dy w Sopocie i to ona zadecydowała,
że Edward Desselberger z żoną i ma
lutką córeczką przenieśli się do jej
sopockiego pałacu. Wspaniały był ten
niemiecki kurort, pani Gertruda ciągle
ma w pamięci spacery na molo, pro
menadę wzdłuż morskiego brzegu,
wycieczki na okoliczne pagórki, pota
jemne wyprawy do cukierni a nawet
kawiarni. W szkole i u babci w domu
mówiło się po niemiecku. Ale rodzice
dbali, żeby Gertruda nie zapomniała
języka polskiego i jej pokojówką za
wsze była Polka.
Szczęśliwe czasy szybko się koń
czą. Ojciec umarł nagle. Miał 39 lat.
Bbabcia Herbstowa bardzo chciała w
dalszym ciągu zajmować się wdową i
jej córeczką, ale pani Desselberger,
mimo wygód, źle się czuła w Sopocie.
Zwyczajnie uciekła z tego raju, gdy
babcia Herbstowa na krótko wyje
chała. Wróciła do Łodzi. Kupiła małe
mieszkanie na ul. Piotrkowskiej 154.
Do dziś pani Gertruda nie może zro
zumieć, dlaczego matka nie pomyś
lała o lepszym starcie, gdy odrzuciła
sopocki raj. Ale była kobietą zasad
niczą, na dyskusje z dzieckiem, a
nawet już panienką, nigdy by sobie
nie pozwoliła.
Rodzina Scheiblerów czuła się zo
bowiązana, by wdowie Desselberger
pomóc materialnie, ale ofiarowane jej
pieniądze ona uznałaby za duży nie
takt. Więc postanowiono, że doras
tająca Gertruda podejmie pracę w
księgowości fabrycznej. Za pracę tę
otrzymała bajońską sumę 500 zł mie
sięcznie, co nijak się nie miało do
wkładu jej pracy, a było formą pomo
cy dla matki. Taki był ten świat, w
którym Gertruda Desselberger wcho
dziła w dorosłe życie. Zaczynała od
księgowości przy stolikach z wysoki
mi pulpitami w zarękawkach z satyny.
Szybko ujawniła swoje talenty orga
nizatorskie, więc powierzono jej pro
wadzenie największego łódzkiego
sklepu firmowego Scheiblera. To dla
młodej kobiety była wysoka pozycja.
Wyszła za mąż za niezwykle przy
stojnego Jerzego Eckersdorfa, z
tych czarnych Eckersdorfów. Bo trze
ba wiedzieć, że w Łodzi rywalizowały
ze sobą dwie linie tej rodziny - czarna
i ryża, obsadzając wszystkie wyższe
stanowiska w łódzkim przemyśle i w
bankowości. Przystojny mąż określił
miejsce żony zgodnie z przedwojenną
obyczajwością: jemu było wolno bar
dzo dużo, jej prawie nic. Jeśli zaak
ceptuje się te zasady i jeśli mąż wzbu
dza powszechny zachwyt, to można
tamte lata uznać za udane. Tuż przed
wojną Gertruda Eckersdorf urodziła
syna - Andrzeja.
Jerzy Eckersdorf brał udział w kam
panii wrześniowej, dostał się do nie
woli. Wrócił w połowie wojny scho
rowany. Zmarł w 1942 r. w wieku 38
lat. Na Gertrudę spadł obowiązek u-
trzymania rodziny już od pierwszych
dni wojny. Podjęła pracę w fabryce
opon. Łódź znajdowała się na terenie
Rzeszy Niemieckiej. Warszawa - w
Generalnej Guberni. Opony sprzeda
wano w Warszawie, więc często jeź
dziła przez granicę. Ile między opona
mi przewoziła mięsa, masła, kiełbasy -
tylko ona wie.
Dolary przemycała w sposób - wy
dawało się - najpewniejszy. Gdy
wchodziła do kantoru, rzucała na biu
rko rękawiczki. Właśnie w rękawicz
kach były dolarowe banknoty. Zna
komicie mówiła po niemiecku, była
dowcipna i swobodna. Nikt nie zwra
cał uwagi na rękawiczki. Ale do cza
su. Raz tylko wpadła. Starczyło. Wię
zienie - Radogoszcz, potem Kalisz.
Na szczęście uznano ją za pospolitą
przestępczynię, nie polityczną. Po
dwóch latach właściciel fabryki wy
ciągnął ją z więzipnia. Znów podjęła
pracę w łódzkiej fabryce, ale zbliżał
się koniec wojny. Wyzwolenie nie
szło z najlepszej strony. Rodzina z
niemieckim nazwiskiem bała się przy
szłości, choć podstaw do obaw nie
miała. A jednak gdy pan Liegerer -
właściciel fabryki opon - zapropono
wał, żeby Getruda z matką i z synkiem
wyjechała z nim do Niemiec - zgodzi
ła się. W Poznaniu przyłączyła się do
nich jeszcze siostra matki z mężem.
Czuli się silniejsi, bo razem.
W grudniu 1944 r. dojechali do
Landsberga. Rodziny niemieckie już
stąd wyjeżdżały. Rozeszły się też dro
gi państwa Liegererów. Uciekinierzy z
Łodzi i z Poznania zajęli opuszczone
mieszkanie na Zawarciu i czekali. Nie
mieli dokąd jechać. Warta była skuta
lodem. Z domu na peryferiach miasta
właściwie nie widzieli wyzwolenia.
Po prostu pewnego dnia nie spotkało
się żołnierzy niemieckich tylko radzie
ckich.
Gdy kończyły się zapasy żywności.
nie publiczności. Chodziłam od domu
do domu i przekonywałam ludzi, że
powinni przyjść. Widownia była peł
na. Dragun wyszedł na scenę i roz
począł przemówienie:
„P a n ow ie i p a n ie " -po polsku. Tylko te dwa słowa,
ciąg dalszy po rosyjsku, ale dla nas
ważniejsze było, że pierwsze aż dwa
słowa powiedział po polsku. Wieczo
rem na przyjęcie zaproszono komen
dę miasta i polskie władze. Sami męż
czyźni i ja jedna. Widziałam wygłod
niałe spojrzenia Rosjan. W miarę wy
pijanych szklanek wódki ich wzrok
robił się coraz bardziej drapieżny. Pu
szczono płytę. Podniósł się Dragun,
zaprosił mnie do tańca. Nikt nie prote
stował. On tu był komendantem. A
komendant tak ze mną tańczył, że
doprowadził do drzwi i powiedział
czenie, czyhanie na drobną choć o-
myłkę. Pani Truda była niezwykle go
spodarna i oszczędna, więc nie za
trudniała ani kasjerki ani księgowego,
a wszystkie czynności wykonywała
sama. No i to najbardziej się nie spo
dobało, bo tym postępowaniem przy
czyniła się d o ... bezrobocia w Polsce,
a to znaczne przewinienie. Wyrzuco
no ją z pracy. Była wrogiem klaso
wym.
W 1958 r. pani Aleksandra Zawiejs-
ka, zwana panią Trudą, rozpoczęła
pracę w teatrze jako kasjerka. Od
1960 r., po utworzeniu stałego teatru,
była sekretarką kolejnych dyrektorów.
Po przejściu na emeryturę pracuje w
teatrze na cząstce etatu prowadząc
archiwum i kronikę.
Z okazji Dnia Teatru wszyscy ak
torzy i grupa z administracji byli co
roku zapraszani do Prezydenta Rady
Miejskiej na uroczystą kawę z ciast
kami. Pewnego razu Jan Błeszyński
przedstawił po kolei pracowników te
atru, a kiedy doszedł do osoby pani
Trudy tak powiedział:
-
Dtugo zastanawiałem się, jak mam przedstaw ić tę panią, jakie walory wskazać przede wszystkim. O- statecznie postanow iłem , że pow iem jak ją w teatrze nazywamy, a to okreś
lenie z pew nością starczy na cały komentarz. To nasza Mamcia ...
Tak odbyły się jej kolejne, publicz
ne, chrzciny.
Przeżyła w teatrze 13 dyrektorów.
Wszystkim matkowała.
Przez wszystkie lata pracy pani Tru
da uznawała zasadę, że do dyrektors
kiego gabinetu nie mogą przedostać
się żadne kłopoty ani brudy. Dyrek
torzy są stworzeni do wyższych ce
lów. Mają tworzyć sztukę. Od usuwa
nia kłopotów i brudów doczesnych
jest ona - sekretarka.
Czyż można się dziwić, że dyrek
torzy nie zapominają takiej sekretarki i
z okazji rocznicy urodzin piszą i
dzwonią z daleka?
Pierwsza dama polskiego G o
rzowa ciągle jest elegancka, sa
modzielna i dowcipna. Nigdy nic
ją nie boli, zawsze ma czas dla
każdego potrzebującego dobre
go słowa i pomocy. Minęły cza
sy, kiedy ona w Gorzowie znała
wszystkich. Teraz wszyscy ją
znają, jako gorzowiankę od pier
wszych chwil tego miasta.
P i e r w s z a d a m a
G o r z o w a
K r y s t y n a K A M I Ń S K A
W
październiku 1946 r. odbył się uroczysty chrzest tysięcznego' dziecka urodzonego po wojnie w Gorzowie. Jego rodzicami chrzestnymi byliAleksandra Zawiejska
- wówczas kierowniczka Biura Prezydialnego Miejskiej Rady Narodowej iZ yg fryd K uja w ski
- prezydent miasta.Na zdjęciu: Aleksandra Zawiejska z chrześniakiem - Andrzejkiem Lemi- szewskim oraz z ojcem dziecka.
Gertruda poszła szukać pracy. Skiero
wano ją do właśnie organizowanego
Urzędu Miejskiego. Przywitał ją Piotr
Wysocki, który dopiero co objął fun
kcję prezydenta miasta. Zapytał:
-
A na maszynie pisać pani um iesz?- Umiem -
odpowiedziała.
-
To chyba B óg cię z nieba zestal.W ten sposób Gertruda Eckers
dorf - Polka swobodnie mówiąca
po niemiecku - została sekretar
ką prezydenta i całego Urzędu
oraz pierwszą damą polskiego
Gorzowa. Musiała nie tylko pisać na
maszynie, ale również samodzielnie
układać pisma, bo miała pewne opo
ry, żeby władzom nadrzędnym wysy
łać to, co dyktował jej prezydent. Na
przykład tak argumentował potrzebę
udzielania pomocy:
„Ja k tak dalej pójdzie, to wszyscy nasi pracow nicy będą złodziejami, a pracow nice kurwami".
Pani Truda wspomina dwa
zdarzenia z tamtych lat:
- Do urzędu przychodził Rosjanin
w skórzanej czapce, siadał w sek
retariacie i niczego nie żądał. Gdy
pytałam o co mu chodzi mówił:
„P a - dażdicie, padażdicie".I dalej siedział.
Po paru godzinach, również nic nie
mówiąc - wychodził. Dopiero później
dowiedziałam się, że to jest
NKWD-zista. Pewnego dnia, już dość
późno wieczorem, pisaliśmy z Leo
nem Kruszoną - wiceprezydentem
jakieś pismo, a tu wpada ten człowiek
w skórzanej czapce i mówi:
„E tu dzie- w oczku na p ó l czasa".Cóż było zro
bić. Nie mogłam odmówić. Zaprowa
dził mnie na komondę. Na stole leżały
dwa nahaje. Nieswojo się poczułam.
Za chwilę wprowadzają Niemca w
mundurze NSKK. Rosjanin chciał
wiedzieć, czy on jest partyjny. W
takich mundurach chodzili drogo
wcy, więc tłumaczę, że ten mundur o
niczym nie świadczy, że człowiek
mógł być partyjny, ale nie musiał.
Niemiec zdecydowanie twierdził, że
nie należał do partii. Wyprowadzili
Niemca. Gdy wychodziliśmy, Rosja
nin zamknął wejściowe drzwi na
klucz i klucz schował do kieszeni.
Kątem oka zobaczyłam przez otwarte
drzwi do sąsiedniego pokoju jakieś
legowisko. No, myślę sobie. Zaczyna
my. A tu Rosjanin pyta, czy lubię
dobre książki. Odpowiedziałam, że
oczywiście lubię. Dał mi Dostojews
kiego po rosyjsku, którego przez dłu
gie lata miałam w bibliotece. Potem
wyciągnął długie bułki, jakieś puszki i
nastawi! płytę. Znów czekam na dal
szy ciąg pełna niepokoju.
A on mi kładzie te puszki i te bułki na
rękę i mówi:
„U ch a d zi".Zbiegłam ze
schodów tak szybko, że mało mi się
nogi nie połamały. Leon Kruszona,
gdy mnie zobaczył, zapytał:
„ C o ci zrobił?"A ja mówię - nic ... Dał mi
puszki i bułki.
Wszyscy baliśmy się Rosjan, ale nie
można było żyć w ciągłym strachu,
trzeba było przyjąć ten stan za nor
malny i dostosować się do niego.
Z okazji Dnia Wyzwolenia komen
dant Dragun zarządził koncert w tea
trze. Do mnie należało zorganizowa
Fot. K azim ierz Ligocki
krótko: „Uchadzi". Bbyłam mu ogro
mnie wdzięczna, że pozwolił mi wy
dostać się stamtąd. Siergiej Dragun
był naszym sąsiadem i wielokrotnie
odczuwałam jego życzliwość.
To są wspomnienia pierw
szych dni, gdy obok siebie funkc
jonowały dwie władze - radziec
ka i polska. Zycie wracało do
normy. Pani Gertruda stawała
się miastu coraz bardziej potrze
bna. Polska przyszła za nią, więc
nie widziała powodów, by od Po
lski uciekać. Została. Rodzina
też.
Był chyba 47 rok, gdy przyszło
zarządzenie, że w administracji państ
wowej nie mogą pracować Polacy o
nazwiskach obco brzmiących. Get
ruda Eckersdorf z domu Dessel
berger całkiem po polsku nie
brzmi. Musiała swoje małżeńskie
nazwisko przetłumaczyć na pol
ski. Wyszło - Zawiejska. Imię
zmieniła na Aleksandra. Podobało
jej się. Nazwisko jakoś się utrwaliło.
Imię - nie. W Gorzowie jest znana jako
pani Truda Zawiejska. Syn Andrzej
też dostał nowe nazwisko. Po 1956 r.
matka i syn starali się o przywrócenie
rodowego nazwiska. Prawo do po
wrotu nazwiska ojca otrzymał tylko
syn jako że był niepełnoletni, gdy
decydowano za niego. Decyzja ta
przyszła w dniu jego ślubu. Mógł
więc żonie dać swoje prawdziwe na
zwisko. Matce odpowiedziano, że nie
ma podstaw do zmiany. Trudno. Przy
zwyczaiła się, ale imienia do dzisiaj
nie akceptuje. Była i pozostanie do
śmierci Trudą.
Na początku lat 50-tych pracowała
jako kierowniczka miejskiego hotelu.
Ktoś doniósł do UB, że jest ukrywają
cą się księżniczką. Wezwali ją do UB.
Młody człowiek pyta:
-
Jak tam było w Damasławku?- N ie znam żadnego Damasławka -
odpowiada.
-
Nie znasz Damasławka? Ciekawe. A w Gorzowie kogo znasz?- Wszystkich.
- Wszystkich? Ciekawe. Pisz kogo znasz.
Pani Truda naprawdę znała prawie
wszystkich więc zaczęła wypisywać
nazwiska mieszkańców kolejnych u-
lic.
-
Pisz, p isz -mówił młodzieniec.
Mamy czas. Poczekamy, jak spiszesz znajom ych z Gorzowa, to m oże sobie 0 Damasławku przypomnisz.
Całą noc nie pozwolono jej spać.
Pisała. Ale mimo to o Damasławku
nadal nic nie wiedziała. Widocznie
funkcjonariusze z Urzędu Bezpie
czeństwa także nie mieli żadnych do
wodów, bo rano ją puścili. Ale wyłą
cznie pod warunkiem, że nie powie
ani słowa, gdzie była i że ostentacyj
nie przejdzie przez miasto.
-
Wyszłam -wspomina pani Truda -
1 czekałam, zza którego rogu św iśnie kula. N ie świsnęła. Więc szlam. Witali mnie znajom i ze zdziw ieniem w o- czach. P od ob n o przecież byłam na
UB.
Musiałam zaprzeczać.Ale szykany nie skończyły się. Wie
czne kontrole w hotelu, wieczne li
i i
C z a d o w e ,
jazzowo-punkowe
szaleństwo,
czyli
„Mad Alvis
w G łogow ie.
Gdybyście 2 lata temu stali gdzieś
na autostradzie w RFN czekając na
„stopa”, na pewno trafilibyście na
łaciaty mikrobus volksvagen zespołu
„The Magoo Brather's". Mi się to
udało. Brali każdego, a jeździli sporo -
byli zespołem z Berlina Zachodniego,
jednym z częściej koncertujących w
Europie. Chcieli zagrać i w Polsce, ale
ówczesna sytuacja polityczna udare
mniła te plany.
Tymczasem zmienił się skład ze
społu i od lata ub.r. występują pod
szyldem „The Mad A lvis". Z „The
Magoo Bratehr’s" został Paul Ma
goo (git. elektr. i śpiew) - londyńczyk
działający w Berlinie. Drugim filarem
zespołu stał się kolega z Londynu
Szalony Alvis. Jeśli dodacie do nich
berlińczyków - Arta Boldena. jed
nego z najlepszych saksofonistów w
mieście, Thorstena Weekly kontra
basistę i Gerda Probe perkusistę,
będziecie mogli wyobrazić sobie
brzmienie „Mad Alvisa".
Grają gdziekolwiek i kiedykolwiek
mogą - zaczęli od ulicy, by trafić na
najważniejsze sceny w obu częściach
Berlina, z „Ouasi Modo” włącznie.
Dziesiątki koncertów, które dali do
tychczas, uczyniły z nich ulubieńca i
publiczności, i właścicieli klubów.
Tajemnicą ich powodzenia jest muzy
ka - czadowe, jazzowo-punkowe
szaleństwo z Szalonym Alvisem w
szalonej koszuli, wyczyniającym sza
lony taniec na scenie (dziewczyny
uważajcie - on jest kawalerem!)
(„The Blues")
Fot. Sławomir Szypulski.