Marian Ptaszyk
Rocznice Samuela Bogumiła Lindego
w 1997 roku
Rocznik Toruński 25, 111-119
1998
R O C Z N I K T O R U Ń S K I T O M 25 R O K 1998
Rocznice Sam uela Bogum iła Lindego
w 1997 roku
M arian P iaszyk
D n ia 8 V III 1997 r. m inęło 150 la t od śmierci Lindego. Dzisiaj niewiele znaczyłaby ta rocznica, gdyby nie jego wielkie dzieło. P rzypom niała je p rz y p a d a ją c a w połowie g ru d n ia tegoż roku 190 rocznica uk azan ia się w dru k u pierw szego tom u Słownika języka polskiego.
Sam uel Bogum ił Linde urodził się 24 IV 1771 r. ja k o ósme dziecko w rodzinie toruńskiego ślusarza. W T oruniu ukończył szkołę elem entarną i G im n azju m Akadem ickie. W 1789 r. udał się, ja k wcześniej jego b ra t, do Lipska n a s tu d ia teologiczne. Ukończył w 1792 r. W ydział Filozo ficzny. K ilka miesięcy wcześniej został n a tej uczelni lektorem języka pol skiego. L atem tego roku związał się z przybyw ającym i do Saksonii, a głównie do Lipska, polskim i p a trio ta m i em igrującym i z Rzeczypospolitej po przegranej w ojnie polsko-rosyjskiej i zwycięstwie Targowicy. Poznał wówczas J u lia n a Niemcewicza, T adeusza Kościuszkę, ale najw ażniejsza była znajom ość z H ugonem K ołłątajem , Ignacym i Stanisław em K ostką Potockim i o raz Franciszkiem K saw erym Dm ochowskim. Linde włączył się w prace w y jaśniające społeczeństw u niemieckiemu cele działań pol skich p a trio tó w . W ciągu p ó łto ra roku, od la ta 1792 do początku 1794 r., przełożył n a języ k niem iecki i ogłosił drukiem Pow rót posła i Fragment
Biblie targow ickiej J u lia n a Niemcewicza, Obserwacje polityczne państwa tureckiego Józefa Mikoszy i najw ażniejsze dzieło ówczesnej em igracji pol
skiej O ustanow ieniu i upadku K o n sty tu cji 3 -m a ja 1791. Razem ponad 1100 stro n d ru k u . W szystkie przekłady drukow ał Jo h an n G o ttlo b Im m a- nueł B reitkopf. Je s t rzeczą ciekawą, że z tej sam ej drukarni n a zlecenie w arszaw skiego księgarza M ichała G rólla kilka miesięcy wcześniej wyszedł niem iecki przek ład P ow rotu posła nieznanego tłum acza. W tym sam ym czasie L inde wykonyw ał d la swych możnych przyjaciół także inne prace,
S am u e l B o g u m ił L in d e ( p o r tr e t w z b io r a c h K sią ż n ic y M iej sk iej)
za które najpraw dopodobniej otrzym yw ał w ynagrodzenie. Być może zle cane zad an ia sprawiły, że podróżował do Drezna. T am z etk n ął się z Fran- zem V olkm arem R einharden!, głów nym kaznodzieją dw orskim , k tó ry po znawszy jego zainteresow anie językiem i lite ra tu rą polską, stw ierdził, że język ten je s t trudny, a w literatu rze nie m a niczego oryginalnego. Linde nie zapom niał tych słów. P rzypom niał je po latach w przedm ow ie do swego przekładu pracy Józefa M aksym iliana Ossolińskiego o W incentym
K adłubku.
Ja k ważne dla pogłębienia znajom ości języka polskiego przez
dego były k o n tak ty z Polakam i, św iadczy fak t, że we wrześniu 1793 r. warszaw ski agent Ignacego Potockiego J a n Dembowski przesiał dla Lin dego k o m p le tn ą Gram atykę Onufrego Kopczyńskiego. W m arcu tego roku przesyłka od tego ag en ta nie zaw ierała wszystkich części dzieła pol skiego g ram aty k a. Po latach o tych spraw ach tak pisał: „N ieraz Ignacy i S tanisław H rabiow ie P otoccy raczyli próby m oje polskie w łasną ręką popraw iać, w p o trzeb n e do tego dzieła, nie szczędząc kosztów, m nie opa tryw ać, a ta k nie tylko z językiem , lecz i z lite ra tu rą m nie obeznaw ać” . Pom agali też inni Polacy. W spółpracę tę nazywał „K ursem polskim ” i „n ajw y ższą szkolą” .
W io sn ą 1794 r. po w ybuchu pow stania przeniósł się za sw ymi mece nasam i do W arszawy, a po klęsce, dzięki poleceniu Ignacego Potockiego, został bibliotekarzem i sekretarzem Józefa M aksym iliana Ossolińskiego w W iedniu. Może ju ż w Lipsku, a później w pow stańczej W arszawie, krystalizow ało się jego postanow ienie opracow ania polskiego słownika na rodowego. W W iedniu dzięki Ossolińskiem u zamysł ten bardzo szybko zaczął się urzeczyw istniać. Linde m iał do swej dyspozycji gwałtow nie pow iększający się księgozbiór Ossolińskiego - do czego sam się walnie p rzyczyniał - i inne biblioteki wiedeńskie, a także pom oc i m ateriały od innych Polaków , A d am a K azim ierza C zartoryskiego, T adeusza Czac kiego i innych. Zachowane fragm enty rękopisu Słownika (około 20% całego dzieła) św iadczą, że pom oc ta nie była aż tak znaczna, aby w pływ ała n a ostateczny k sz tałt dzieła.
P o d koniec 1796 lub n a p o czątk u 1797 r. W ilhelm Bogum ił K orn zaproponow ał Lindem u w ydanie słownika. N a przełomie m arca i kw iet n ia 1797 r. w lipskim czasopiśm ie „A llgem einer L ite ra risc h e r Anzei ge” i jen a jsk im „A llgem eine L ite ratu r-Z e itu n g ” ukazał się pierwszy pro sp ek t Słow nika polskiego wyrazów zadawnionych i teraz używanych z
wykładem stów na niem ieckie. K orn w swoim dopisku do arty k u łu Lin
dego inform ow ał, że będzie to słownik polsko-niem iecki i niem iecko- polski, którego pierw szy to m m iał się ukazać jeszcze tego roku n a św iętego M ichała. W listopadzie Linde napisał drugi artykuł, w którym uspraw iedliw iał się, że nie dotrzym ał term inu ukończenia dzieła. Ogłosił go we w spom nianym czasopiśm ie jen a jsk im w m aju 1798 r. W obu arty k u łac h -p ro sp e k tac h przedstaw ił bardzo szczegółowo bazę źródłow ą swego dzieła, stw ierd zając, że tylko część wymienionych dziel już w ykorzystał. Były też takie, o których pisał: „Postylli R eja d o tąd nie
m ogłem zdobyć” . 23 IV 1798 r. Ossoliński zwrócił się do T adeusza Czac kiego, znanego wówczas zbieracza książek, twórcy biblioteki w Porycku, z p ro śb ą o pom oc w nabyciu tego dzieła. Postyllę „choć trochę nadgniłą, przecie całą” zdobył Linde latem 1799 r. w Sandom ierzu. Czynił z niej wypisy w 1801 r. W tedy ju ż praw dopodobnie Ossoliński posiadał dw a w y d an ia krakowskie dzieła R eja z la t 1566 i 1571, a poszukiw ał w ydania w ileńskiego z 1594 r.
Inicjatyw a w ydania Słownika przez K orna nie została zrealizow ana. M inęło jeszcze dziesięć bardzo pracow itych lat, zanim dzieło zaczęło uka zywać się w druku. G dy w grudniu 1803 r. Linde przenosił się do W arszawy, m ial ju ż opracow any Słownik do hasła „W ieża” i zebrane m ate riały do całego dzieła. W W arszawie n a zlecenie w ładz pruskich sta n ą ł n a czele tworzonego Liceum W arszawskiego. P odjął się nowych zad ań i obowiązków, ale pracy nad Słownikiem, nie przerw ał. W łu ty m i m arcu 1804 r. ogłosił prospekty (polski i niemiecki) Słownika języka pol
skiego. Z apoczątkow ał tym sta ra n ia o druk tego dzieła. O bliczał, że n a
koszty dru k u słownika w czterech tom ach in octavo m ajo ri p o trze b a będzie około 10 000 talarów . Takiej sum y nie posiadał. O biecali pew ne kw oty i dali je A dam K azim ierz C zartoryski (4000 talarów ), Józef M aksym ilian O ssoliński, Stanisław Zamoyski. Przyłożyli też swój d atek car A leksan der I i król pruski Fryderyk W ilhelm III. Było tego jed n ak stanow czo za m ało, d latego w prospektach Linde przedstaw ił w arunki p ren u m e raty n a sw oje dzieło. C ena, k tó rą zaproponow ał, była ja k n a w arunki polskie b ar dzo wysoka, 10 dukatów za egzemplarz n a zw ykłym papierze i 12 dukatów za egzem plarz drukow any n a welinie.
O kazało się, że aby rozpocząć druk trzeb a było nie tylko dokończyć rękopis. N iedostatki drukarń warszawskich sprawiły, że d la Słownika Linde m usiał zakupić u B reitkopfa w Lipsku czcionki, a w B erlinie p a pier, którego b odaj pierw sza p a rtia tran sp o rto w an a d rogą w odną zam arzła pod T oruniem w grudniu 1804 r. Aby druk mógł odbyw ać się bez prze szkód i system atycznie, Linde, korzystając z pośrednictw a B reitkopfa, sprow adził do W arszawy również zecerów. P onad dw a la ta trw ały przy gotow ania, zanim w m aju 1806 r. w drukarni warszaw skich pijarów był gotów pierwszy arkusz pierwszego tom u Słownika. W listopadzie tegoż roku do W arszawy d o ta rła w ojna. A rm ia francuska w pogoni za P ru sakam i zajęła m iasto. Zaczęły się rekwizycje, kw aterunki i inne ciężary wojenne. O d tą d towarzyszyły one Lindem u i jego dziełu do końca, do
zakończenia dru k u w lu ty m 1815 r. T ran sp o rty papieru opóźniały się lub naw et nie dochodziły. Zecerzy i inni pracownicy drukarni opuszczali pracę lub byli zatru d n ia n i w artam i albo przy budowie okopów. D la uspraw nien ia p racy L inde wypożyczył niezbędny sp rzęt z D rukarni Pijarskiej i urządził w sw ym m ieszkaniu drukarnię, której głównym zadaniem byl druk
Słownika. D ziałała o n a od w rześnia 1807 do m a ja 1813 r.
W yniszczenie K sięstw a W arszawskiego w ojnam i odbiło się n a w arun kach finansow ych Lindego. Jego i jego dzieło uratow ała pożyczka znacz nej sum y udzielona przez przyjaciela J a n a Stefazjusza. Pom ógł też Ja n Śniadecki i zaradność Lindego.
K ończąc d ru k Słownika mógł Linde z satysfakcją porów nać się z Jo- h an n em Im m anuelem G o ttlo b em Breitkopfem , któ ry posiadał „gisernią i d ru k a rn ią j a k n ajdokładniej urządzoną, m ając wszystko pod ręką, co tu z dalekich stro n sprow adzić trze b a było, obfitując w ludzi w sztuce d ru karskiej najbieglejszych d ru g ą [właściwie pierwszą] edycją niemieckiego [słownika] A delunga 12 la t, bo od r. 1774 do 1786 drukował, a to w cza sach spokojnych, żadnej m u przeszkody nie czyniących” . Słow nik Lindego, obszerniejszy i trudniejszy d la drukarzy, został w ydrukow any w ciągu 8 lat i 10 miesięcy.
Id e a słow nika narodow ego języka nowożytnego narodziła się we W łoszech w połowie XV I w. - po w stała wówczas we Florencji A ccadem ia d ella C rusca. P raco w ała o n a nad oczyszczaniem języka włoskiego. W yni kiem tych p ra c byl słownik opublikow any w Wenecji w 1612 r. pt. Voca-
bolario degli A ccadem ici della Crusca. W następnych w ydaniach słownik
bardzo się rozrósł. P ow stała w 1635 r. A kadem ia F rancuska wydaw ała po wielekroć w latach 1694-1935 swój słownik języka francuskiego w dwóch tom ach. W latach 1726-1739 K rólewska A kadem ia N auk w M a drycie w y d ala słownik języka hiszpańskiego. Słownik języka rosyjskiego opracow ała i w ydała w sześciu obszernych tom ach Rosyjska A kadem ia N auk w la ta c h 1789-1794. Został on wznowiony ju ż w latach 1806-1822. Słownik języ k a angielskiego opracow any przez Sam uela Jo h n so n a ukazał się w 1755 r. J o h a n n Ihre w 1769 r. w ydal swój słownik języka szwedz kiego. N ajp o p u larn iejszy w naszym k ra ju był słownik języka niemieckiego Jo h a n n a C h risto p h a A delunga, którego pięć tom ów ukazało się w Lipsku w lata ch 1774-1786.
W R zeczypospolitej w dobie Ośw iecenia ugruntow ało się przekonanie o p o trzeb ie polskiego słow nika narodow ego. Może gdyby nie było Targowicy
i w szystkich po niej następujących w ypadków, o statn ie la ta swego życia O nufry Kopczyński poświęciłby pracy nad tym dziełem. G dy rozeszła się wieść, że Linde pracuje nad słownikiem języka polskiego, organizujące się Tow arzystw o Przyjaciół N auk w W arszawie podjęło dyskusję, j a kie to dzieło być pow inno. Zgodzono się, że słownik pow inien daw ać rozstrzygnięcia o popraw ności wyrazu, sposobach jego użycia i. pisania. Linde w W iedniu, z dala od tych dyskusji, pracował nad dziełem, w któ ry m s ta ra ł się zgrom adzić ja k najwięcej polskich słów w pełni udokum entow a nych w źródłach tak co do znaczenia, ja k też sposobu użycia.
Nowe idee językoznaw stw a europejskiego, ja k b a d a n ia porów naw cze i h isto ria języka w ykorzystująca b a d an ia etym ologiczne znalazły miejsce w Słow niku Lindego. Jak o naukow y wstęp zamieści! w pierw szym tom ie sw ą rozpraw ę p t. Prawidła etymologii przystosowane do języka polskiego. Była to pierw sza w piśm iennictw ie polskim tak obszerna publikacja n a ten te m a t. Idea b ad ań porównawczych spraw iła, że w Słowniku znalazły się przy każdym haśle odpow iedniki niemal wszystkich języków słow iańskich - b ra kuje tylko bułgarskiego. Słowniki tych języków były bardzo niedoskonałe i s tą d pretensje do Lindego zgłaszane przez ówczesnych slaw istów .
Zakreślony przez Lindego we wstępie do pierwszego tom u pro g ram badaw czy je s t bardzo obszerny i wielokierunkowy. P u n k te m w yjścia m iał być jego Słownik. W ydaje się, że najw artościow sze byłyby u zupełnienia m ateriałam i przez niego pom iniętym i oraz zbioram i dia- lektyzm ów . D rugim kierunkiem byłoby przygotow anie słow nika po prawnościowego. W zorów i podpow iedzi ja k wykonać te prace d ostarczały liczne i różnorodne słowniki niemieckie, francuskie, włoskie itp ., których Linde znal sporo.
Słownik języka polskiego to dzieło ogrom ne. Linde poświęci! m u po nad 20 lat bardzo żmudnej i bardzo sum iennej pracy. D okonał wypisów z około 800 dziel. D ruk pochłonął ponad 17 000 talarów . Aby zebrać m ateria ły do Słownika, m usiał Linde dokonać w yboru źródeł według kry teriów , któ re p odał w prospektach z 1797 r. B iblioteka Ossolińskiego w 1795 r. była dla niego za m ała, liczyła 2000-2500 dziel. W spólnie ze swym pracodaw cą sta rał się o jej powiększenie. O dw iedzali dwory, klasztory, kościoły w G alicji, zb ierając wartościowe książki. G dy L inde opuszczał W iedeń, biblioteka ta liczyła ju ż około 30 000 dzieł.
W chwili ogłoszenia w 1804 r. prenum eraty Słownika Linde rozpoczął sprzedaż swego dzieła. Pom agali mu w tym różni ludzie. N ajbardziej
zasłużyli się jego przyjaciele J a n Śniadecki, który sprzedał w W ilnie około 90 egzem plarzy, i Jerzy Sam uel B andtkie w Krakowie - około 130 eg zem plarzy. Sprzedaż postępow ała wolno i gdy we wrześniu 1847 r., po jego śm ierci, dokonano spisu jego rzeczy, okazało się, że do sprzedania pozostało jeszcze 9 egzem plarzy Słownika.
Dzieło Lindego je s t bardzo m ocno osadzone w trad y cji europejskiego slow nikarstw a i w dążeniach naszego n aro d u do zachow ania języka jak o niezwykle ważnej i niezbywalnej w artości. Idea zachow ania dla przyszłych pokoleń zabytków naszej kultu ry , w ty m tak że języka, zrodzona w cza sach stanisław ow skich, zo stała w zm ocniona d ra m atem upadku pań stw a i p o w staniem realnej groźby w ynarodow ienia Polaków. Dzieło Lindego n a swój sposób zabezpieczało słowo polskie przed zatraceniem .
Słow nik Lindego od chwili u kazania się stal się dziełem nieodzownym
d la polskich pisarzy i uczonych. O d 190 lat jes t ciągle dziełem żywym, co w słow nikarstw ie europejskim nie je s t zjawiskiem typow ym .
W ydaw szy Słownik, Linde był ju ż członkiem najw yższych władz ośw iatow ych K sięstw a W arszawskiego, a następnie K rólestw a Polskiego, i rek to rem Liceum W arszawskiego, którego dośw iadczenia upow szechniano jak o wartościow e wzory d la szkól. Mial u zn an ą pozycję uczonego. Był członkiem T ow arzystw a Przyjaciół N auk oraz zagranicznych akadem ii i tow arzystw naukow ych. Podejm ow ał prace naukowe, m ające znaczenie d la czasów, w których pow stały i razem z nimi przeszły do historii pol skiej n au k i, ja k np. obszerny arty k u ł O literaturze rosyjskiej ogłoszony w „P a m ię tn ik u W arszaw skim ” w latach 1815-1816 czy p raca O S ta tu
cie litew skim (W arszaw a 1816) nazyw ana też pierw szą polską m onografią
bibliograficzną jednej książki. W 1821 r. z dru k arn i N a tan a G liicksberga wyszła książka p t. Vincent Kadłubek, niemiecki przekład pracy Józefa M a ksy m ilian a Ossolińskiego o polskim kronikarzu średniowiecznym . Linde, tłu m acząc ją , postanow ił dopełnić przekładem wartościowych prac pol skich n a te m a t naszej historiografii średniowiecznej. W tom ie znalazły się m .in. rozpraw y Jo ach im a Lelewela. We wstępie Linde zapow iadał kon tynuow anie przekładów , w ykorzystując dorobek pisarski Józefa M aksym i lia n a O ssolińskiego, aby niem ieccy uczeni nie mogli w fałszywym św ietle przed staw iać histo rii Polski i jej nauki. Dalszych tom ów nie przygotow ał.
G dy w K sięstw ie W arszaw skim podejm ow ano prace związane z o rg an izacją nowych szkól wyższych, ja k W ydział Lekarski czy Szkoła P raw a i A d m in istracji, zawsze uczestniczy! w nich Linde. Swą ra d ą i
dośw iadczeniem slużyl też, gdy organizował się U niw ersytet W arszaw ski ustanow iony w 1816 r. Od 1818 r. kierował B iblioteką Pu b liczn ą przy Uniw ersytecie W arszawskim . M iała ona łączyć z ad an ia biblioteki uniw er syteckiej i narodow ej. Głębokie zm iany polityczne, które dokonały się po 1820 r. w K rólestw ie Polskim , sprawiły, że in sty tu cja ta nie zdołała w pełni rozw inąć swej działalności. Przez władze była wówczas p o strzeg an a ja k o biblioteka uniw ersytecka.
Pow stanie listopadow e dla 60-letniego Lindego było k atastro fą. Uległy likw idacji Liceum W arszawskie i B iblioteka Publiczna, które tw orzył od p o d staw i którym i przez la ta kierował. T rzeba dzisiaj uznać za niezwykle o k ru tn e wobec niego polecenie władz carskich, aby osobiście kierow ał p a kow aniem zbiorów Biblioteki Publicznej i innych bibliotek w arszaw skich i w ysyłał je do P etersburga. N adal uczestniczył we władzach ośw iatow ych i zanim przeszedł n a em eryturę zorganizował G im nazjum W ojew ódzkie w W arszawie.
N a koniec należy dodać, że Linde wiele la t uczestniczył we w ładzach swego w yznania.
Związki Lindego z T oruniem były bardzo żywe. Za pośrednictw em m a tk i (A nny B arb ary z Lagenhahnów , 1732-1813) przekazyw ał swoje dzieła toru ń sk im bibliotekom radzieckiej i gim nazjalnej. W 1814 r. zrzekł się należnej m u części spadku po rodzicach n a rzecz swego b r a ta J a n a W ilhelm a, p a sto ra w G dańsku. W T oruniu też o nim p am ię tan o . W 1844 r. Sim on Jacob Hepner zwrócił się do R ady Miejskiej z w nioskiem o wyróżnienie Lindego honorow ym obyw atelstw em T orunia. P rzy p o m n iał w nim pom oc, jakiej udzielił tw órca Słownika języka polskiego delega cji m ia sta w tru d n y m 1813 r., zjednując dla niej przychylność A d am a Jerzego C zartoryskiego, a dzięki niemu - dostęp do carskiej kw atery. Linde, dziękując za zaszczytne wyróżnienie, przekazał m iastu m edal, spe cjalny dyplom i odciski zabytkowej pieczęci U niw ersytetu Lipskiego, które o trzy m ał od tej uczelni i władz K rólestw a Polskiego w 1842 r. z okazji 50 rocznicy ukończenia studiów . W 1871 r. z okazji setnej rocznicy jego urodzin red ak cja „G azety T oruńskiej” zorganizow ała piękną uroczystość p atrio ty czn ą. W m iejscu, w któ ry m sta l jego rodzinny dom przy zbiegu ulic Królowej Jadw igi i Małych G arb ar, w 1959 r. w m urow ano tablicę pam iątkow ą, a w 1976 r. odsłonięto jego pom nik przed K siążnicą M iejską przy ulicy Słowackiego. W 1997 r. po raz drugi przyznano n agrody lite rackie im. Lindego ustanow ione przez władze T o ru n ia i G etyngi.
N o ta b ib lio g ra fic z n a
M. P ta s z y k , Bibliografia p ra c S a m u e la B og u m iła Lindego, T o ru ń 1990, te n ż e , K a le n d a rz ży c ia i tw ó rc zo śc i S a m u e la B ogum iła Lindego, W rocław 1992. O b s z e rn ą b ib lio g rafię p iś m ie n n ic tw a o L indem p o d a je Bibliografia lite r a tu ry p o l s k ie j „N ow y K o r b u t” , t . 5, 6, cz. 1 -2 : O św iecen ie, o p ra ć . E . A lek san d ro w sk a z zesp o łe m , W a rsz a w a 1 9 67-1972, o ra z S ło w n ik p is a rz y polskiego O św iecenia, p o d re d . T . K ostk iew iczo w ej i’ Z. G olińskiego, t. 3, W arszaw a 1996, s. 4 0 6 - 407. Z n a jn o w sz y c h p ra c o L in d em g o dzi się o d n o to w ać: S. S alm onow icz, C a su s L in d e g o . Z T o r u n ia do p a n te o n u p o lskiej k u ltu r y narodow ej, w: tegoż, S zkic e to r u ń s k ie z X V I I - X V I I I w ieku, T o ru ń 1992, s. 159-188; G . R essel, D ie R o lle d e r W o r tfo r sc h u n g in d e r K o n ze p tio n des „Słow nik ję z y k a p o l s k ie g o ” v o n M . S . B . L in d e , w: M ię d zy O św iecen iem a R o m an ty zm em : k u l tu ra p o lska około 1 8 0 0 ro ku , red . J. Z. L ich ań sk i, W arszaw a 1997, s. 3 9 5 - 408; B. S c h u ltz e , E in S o n d e rfa ll im p o ln is c h -d e u tsc h e n K u ltu r tra n s fe r: zw ei fr ü h e (1 7 9 2 ) Ü b ersetzu n g en von N ie m c e w ic z P o w ró t posła (1790), ta m ż e , s. 7 3 - 85; B . M a tu s z c z y k , W sp ra w ie k o n cep cji „Słow nika ję z y k a po lskieg o ” S a m u e la B o g u m iła L in d eg o , J ę z y k P o lsk i 78, 1998, z. 1 -2 , s. 9 8-103.