Halina Piekarska
Profile
Palestra 27/5-6(305-306), 120-124
1 2 0 H a l i n a P i e k a r s k a N r 5-6 (30S-3M> W myśl art. 488 § 1 projektu sądem wojewódzkim właściwym do rozpoznania spraw
odszkodowawczych jest sąd, w którego okręgu dokonano aresztowania lub zatrzy
mania. 1 8 Jest to zmiana istotna, gdyż obowiązujący kodeks w artykule o tej same.»,
numeracji stanowi, że właściwym jest sąd wojewódzki ze względu na miejsee» w którym nastąpiło zwolnienie z tymczasowego aresztu. Istotna innowacja -wpro
wadzona jest też do art. 489 k.p.k., który określa termin roczny do dochodzenia
roszczeń. Otóż propozycja zmiany dotyczy początku biegu tego terminu w wypadku
dochodzenia odszkodowania za bezzasadne tymczasowe aresztowanie lub zatrzy
manie. W szczególności zmierza ona do tego, aby termin roczny rozpoczynał swój
bieg od dnia zwolnienia aresztowanego lub zatrzymanego. 1 8
Z przedstawionego wyżej omówienia nowych uregulowań, a także zmian w prze
pisach rozdziału 50 wynika, że nieliczne tylko artykuły k.p.k. pozostały w swej;
treści nie naruszone, a należą do nich art. 488 § 2, art 490 § 2 OTaz art. 491.
is P r z e p i s t e n m a n a s t ę p u j ą c e b r z m i e n i e : „ Ż ą d a n i e o d s z k o d o w a n i a n a l e ż y z g ło s i ć w s ą d z i e w o j e w ó d z k i m , w k t ó r e g o o k r ę g u w y d a n o o r z e c z e n i e w p i e r w s z e j i n s t a n c j i a l b o d o k o n z a e a r e s z t o w a n i a lu b z a t r z y m a n i a ” . i» A r t . 489 p r o j e k t u s t a n o w i : „ N ie m o ż n a ż ą d a ć o d s z k o d o w a n i a z p o w o d u n i e s ł u s a n e g e s k a z a n i a p o u p ły w ie r o k u o d d a t y u p r a w o m o c n i e n i a s ię o r z e c z e n i a , d a j ą c e g o p o d s t a w ę d e o d s z k o d o w a n i a i z a d o ś ć u c z y n i e n i a , w w y p a d k u z a ś b e z z a s a d n e g o t y m c z a s o w e g o a r e s z t o w a n i e ) l u b z a t r z y m a n i a — w t e r m i n i e r o k u od d n i a z w o l n i e n i a a r e s z t o w a n e g o l u b z a t r z y m a n e g o ." " P R O F I L E LUDZKOŚĆ TO KOBIETY
(rozmowa z adwokatem drem Romanem Hrabarem)
Wierzyliśmy kiedyś, że w historii każdy rok przynosi nowe zdobycze i osiągnię cia, zbliżające świat do ideału szczęścia dla wszystkich. Wiek XX złamał tę wiarą,. Zapisał się bowiem krwawymi śladami na tej drodze. Zdarzyła się nigdy dotych czas nie spotykana taka orgia mordów, że dla jej zdefiniowania stworzono nowe słowo „ludobójstwo”.
Mamy szczególne powody, żeby o nich pamiętać. Pragniemy, żeby świat nie za pomniał. Dlatego Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich zorganizowała w Warszawie w kwietniu br. wielką międzynarodową sesję naukową pt. „Hitle rowskie ludobójstwo w Polsce i w Europie”.
Wzięli w niej udział uczeni z 20 krajów świata, przedstawiciele Światowego Kongresu Żydów, Światowego Kongresu Cyganów, Rady Pamięci d/s Zagłady (Ho locaust), Międzynarodowej Federacji Ruchu Oporu, profesorowie polskich uniwer sytetów i ośrodków naukowych oraz sędziowie, prokuratorzy i adwokaci ze wszyst kich chyba instytucji i organizacji prawniczych.
Na szczególne podkreślenie, z naszego punktu widzenia, zasługuje fakt udziaht w tej sesji naszego kolegi adwokata dra Romana Hrabara, który wygłosił referat pt.: Rasizm w ideologii i w praktyce SS oraz w organizacji „Lebensborn”.
Ponieważ „Profile” przedstawiają sylwetki adwokatów mających duże osiągnięcia pozazawodowe, przeprowadziliśmy z adw. Hrabarem poniższą rozmowę.
N r 5-6 (305-306) L u d z k o ś ć to k o b ie ty 12 1
18 książek i kilkudziesięciu publikacji, a jednocześnie czynnym zawodowo adwo katem w Zespole w Katowicach. Wiemy, że są t» zajęcia nader czasochłonne. Które z nich uważa Pan za główne?
R. H. Traktują je równorzędnie. Nie wyobrażam sobie lepszej symbiozy zawo
dowej. Zawód nasz jest par excellence zawodem społecznym. Adwokat jest rzecz nikiem głębszych, zróżnicowanych racji społecznych, styka się nieprzerwanie z ogromem dramatów, tragedii, egoizmu. Jest powiernikiem potrafiącym łagodzić ostrość i brutalność stron.
Ciągła styczność z różnymi ludźmi staje się tworzywem i pożywką pracy pisar skiej. Interesują mnie procesy o odszkodowanie za uszkodzenie zdrowia spowodo wane degradacją środowiska. Zajmuję się bowiem głównie cywilistyką, a stąd — publicystyka ekologiczna. Poza tym często trafiają do mnie ludzie pokrzywdzeni przez wojnę. W ten sposób zetknąłem się np. z osobą, która urodziła się podczas wojny z matki wywiezionej do pracy w Niemczech i tam zmarłej. Omówiłem ten wypadek w referacie wygłoszonym na sesji naukowej we Wrocławiu w 1982 r. Podobne zdarzenia przytaczam w ostatnio wydanej książce pt. „Przeciwko światu przemocy”.
H. P. Skąd powstało to zainteresowanie tematem okupacji, poniżenia człowieka
i psychologii przemocy?
R. H. Przeżyłem wojnę, powstanie warszawskie, więzienie na Monteluppich w Krakowie. Interesowały mnie źródła zła, korzenie, z których wyrosło ludobójstwo. Dręczyło pytanie: jak to się stało, że naród Goethego, Beethovena i Manna był ojczyzną zbrodniarzy, którzy prowadzili niewinnych ludzi i wręcz całe narody do komór gazowych, że w narodzie filozofów zapanowała nienawiść, pogarda i okru cieństwo, ślepa wiara w wodza?
H. P. A w jaki sposób i kiedy zetknął się Pan z problematyką dzieci — ofiar
hitlerowskiego bestialstwa?
R. H. Z problematyką grabieży dzieci polskich zetknąłem się w 1947 r. w czasie pracy mojej w resorcie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Punktem zwrotnym było spotkanie na gruncie urzędowym z dyrektorką Głównej Kwatery Poszukiwań dzieci UNRRA w Europie panią Eileen Balkey, profesorem jednego z uniwersytetów amerykańskich. Wzajemna konfrontacja dokumentów i doświadczeń ujawniła fakty oraz dalekosiężny program hitlerowskiego rabunku dzieci w celach germanizacyj- nych. W kilka miesięcy po tym spotkaniu powierzono mi funkcję pełnomocnika do spraw rewindykacji dzieci polskich z Niemiec.
H. P. Na czym polegała ta funkcja? Czy mógł Pan indywidualnie i na własną rękę poszukiwać dzieci polskich na terenie Niemiec?
1 2 2 H a l i n a P i e k a r s k a N r 5-6 (365-306) H. P. Działalność ta była niewątpliwie pożyteczna dla narodu, ale jednocześnie
bardzo trudna. Prosiłabym jednak o kilka słów wyjaśnienia, w jaki sposób te dzieci polskie zostały do Niemiec wywiezione?
R. H. Istotnie, zagadnienie to jest poważne. Poświąciłem mu wiele lat życia, kil ka swoich książek, jak np.: „Hitlerowski rabunek dzieci polskich”, „Na rozkaz i bez rozkazu”, „Grabież dzieci w działalności Lebensborn czyli źródło życia” i inne. Ogólnie mówiąc, grabież dzieci stanowiła jeden z rodzajów walki z narodem pol skim, a jednocześnie środek wzmacniania siły biologicznej Niemców. Hitler zażądał bowiem, aby każdy esesman miał co najmniej czterech synów z małżeństwa bądź z luźnego związku z kobietą rasowo wartościową. Temu celowi służyła m.in. orga nizacja pn. „Lebensborn”, która przeprowadzała badania dla stwierdzenia rasy. H. P. Na czym polegały wspomniane trudności w odnajdowaniu dzieci i zwra
caniu ich rodzicom?
R. H. Poszukiwania nasze odbywały się w kilka lat po przywiezieniu dzieci do Niemiec i oddaniu ich na zasadzie adopcji rodzicom, którzy działali przeważnie w dobrej wierze. Władze hitlerowskie zaopatrywały bowiem dzieci w fałszywe dokumenty, stwierdzające ich niemieckie pochodzenie, wobec czego opiekuno
wie, rzekomi rodzice, nic nie wiedzieli o tym, że ich przybrany syn bądź córka są Polakami.
H. P. Wyobrażam sobie radość rodziców z odzyskania dziecka. Czy pamięta Pan
jakiś konkretny charakterystyczny wypadek na tym tle?
R. H. Oczywiście. Sytuacje były zresztą różne. Opisałem w książce „Przeciwko światu przemocy” tragedię chłopca zwróconego po latach polskiej matce, gdy na
stępnie okazało się, że zaszła omyłka i zjawił się prawdziwy syn tej kobiety.
H. P. Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie w tej dziedzinie pracy
społecznej, co sprawiło Panu największą satysfakcję?
R. H. Jestem w rozterce. Wydaje mi się, że o pierwszeństwo może ubiegać się kilka wydarzeń. Wymienię je chronologicznie. I tak:
— na konferencji UNESCO w Trogen (Szwajcaria) na mój wniosek uchwalono rezolucję-postulat wprowadzenia do przepisów prawa międzynarodowego szczegól nych postanowień, które by przeciwdziałały zbrodni agresji przeciwko szczęściu i dobru dziecka oraz przeciwko niszczeniu biologicznej siły jakiegokolwiek narodu,
— na 8 procesie norymberskim doprowadziłem do przesłuchania w charakterze
świadków dzieci, które były przez hitlerowców zagrabione, a które następnie po ich odnalezieniu powróciły do kraju,
— we Francji byłem zaproszony do wystąpienia w filmie telewizyjnym pt. „Au nom de la race” („W imię rasy”), który to film był następnie wyświetlany w USA
i w kilku państwach Europy zachodniej,
— w NRF w Kolonii Westdeutscher Rundfuńk przeprowadziło ze mną wywiad na temat grabieży dzieci i działalności MME „Lebensborn”. Otrzymałem potem szereg listów od Niemców wstrząśniętych tą audycją.
— również w RFN w Hamburgu znane wydawnictwo niemieckie „Rowohlt” wydało moją książkę pt. „Czas niewoli, czas śmierci" (współautorzy Zofia Tokarz i Jacek Wilczur),
— delegowano mnie do ONZ w Nowym Jorku przez Ministerstwo Sprawiedli wości w celu badania dokumentów zbrodni hitlerowskich znajdujących się w za sobach archiwalnych ONZ. Jedynie Polska została dopuszczona do wglądu w te zasoby. Umożliwiono nam zmikrofilmowanie tych materiałów. Otrzymałem też list polecający do ówczesnego Sekretarza Generalnego U-Thanta.
N r 5*6 (305-306) L udzkość to k o b ie ty 123 w Niemczech i Austrii dwóch córek doktora medycyny z Poznania Franciszka Witaszka, twórcy miejscowej polskiej organizacji podziemnej, który stracony został przez gestapo 8 stycznia 1943 r. Zniemczone jego córki, Alodia i Daria, żyjące
w niemieckich rodzinach pod zmienionymi nazwiskami, powróciły do Polski z koń cem 1947 r. do matki, więźniarki Oświęcimia.
H. P. W naszym Klubie Adwokatów-Pisarzy rozmawialiśmy o tych Pańskich
sukcesach, a przede wszystkim o nagrodzie „Polityki” za książkę pt. „Hitlerowski rabunek dzieci polskich”, oraz o bardzo pozytywnych recenzjach zamieszczonych w całej prasie, które określały Pańskie książki jako pełny obraz ponurej prawdy. 'Wiemy także o medalu, który otrzymał Pan od Ministra Sprawiedliwości, oraz o podziękowaniach od UNESCO za „uświadamiającą pomoc" w pracy nad odbu dową wychowania. Nie mogę odmówić sobie przyjemności stwierdzenia, że każdy sukces członka naszego Klubu jest dla nas radością.
R. H. Oczywiście dla autora przyjemna jest każda pozytywna ocena jego pracy. Najwyżej jednak cenię sobie list z Watykanu, w którym Papież Jan Paweł II, dziękując za przesłaną mu książkę „Przeciwko światu przemocy”, wyraził nadzieję, że „ten wstrząsający dokument męczeństwa niewinnych istot zastanie właściwie odczytany przez świat współczesny.”
H. P. Nie ulega wątpliwości, że wykonał Pan — jak to mówią — dużą i dobrą
robotę.
R. H. Chciałem służyć sprawie ratowania duszy człowieka i jego wolności, ale wydarzenia polityczne ostatnich czasów napawają pesymizmem. Trudno jest zbli żyć się człowiekowi do obcego człowieka. Zdobywamy i podbijamy przestrzeń mię dzyplanetarną, a nie nie możemy pokonać przestrzeni międzyludzkiej, wyrwać zło, które tkwi w każdym człowieku, zapewnić światu pokój.
H. P. Czy refleksje tego rodzaju skłoniły Pana do zmiany kierunku swych zain
teresowań i do zajęcia się ekologią, tą bombą o opóźnionym zapłonie, która grozi zagładą całemu światu?
R. H. Zagadnienia ochrony środowiska człowieka stają się coraz ostrzejsze i groź niejsze. Tematowi temu już w 1973 r. poświęciłem artykuł pt. „Przyrodobójstwo”,
ogłoszony w dwutygodniku „Poglądy”, i od tego czasu stale śledzę te sprawy w prasie naszej i światowej.
H. P. Rozumiem treść i intencje użytego przez Pana określenia „przyrodobój
stwo”, ale to przecież neologizm, stworzony na zasadzie analogii do słowa „ludo bójstwo” i z punktu widzenia prawa karnego nietrafny, bo jest popełniany niekiedy bez zrozumienia następstw czynu, nie stanowi zatem zbrodni.
R. H. Przyznaję, że jest to nowe i sztuczne słowo. Przyznaję się, że ja pierwszy go użyłem w druku mimo sprzeciwu znawców prawa karnego. Ale obstaję przy jego stosowaniu. Określa ono największą zbrodnię przeciwko całemu światu. Jest prze stępstwem znamiennym swoim skutkiem, i właśnie z tego względu — zbrodnią.
H. P. Ale dla nas, karników, decydującym kryterium jest podmiotowa strona
czynu, nie sposób zaś pomijać tego, że skażenie atmosfery, zatrucie wód czy znisz czenie gleby następuje zwykle w celu uczynienia zadość potrzebom rozwoju prze mysłu, zaspokajającemu podstawowe potrzeby człowieka. Chcemy zaś, a nawet mu simy produkować coraz więcej i coraz prędzej.
R. H. Ludzie mają do wyboru albo umrzeć z głodu i braku produktów przemysło wych, albo umrzeć z powodu zaduszenia się na skutek zatrucia atmosfery.
H. P. Mówi się o tym coraz powszechniej, a robi tak niewiele. Z satysfakcją
124 M i e c z y s l a to B i e l s k i N r 5-6 (305-305)
mówią — jedna jaskółka wiosny nie czyni. Przykład Katowic nie znałazł, o ile wiem, naśladoioców.
R. H. Widmo globalnej katastrofy ekologicznej nie jest wymysłem fantastów. Możliwość uniknięcia takiego końca świata widzę jedynie w zgodnym współdziała niu wszystkich narodów i państw, wszystkich organizacji i wszystkich ludzi na świecie. A więc przede wszystkim — poprawa klimatu politycznego w całym świę cie i dobra wola każdego człowieka. Gdyby każdy człowiek otaczał swe środowisko naturalne taką starannością i pieczołowitością, z jaką odnosi się do swego samo chodu bądź domu czy telewizora, gdybyśmy zaprzestali drapieżnie dążyć do po większenia swego stanu posiadania, to byłbym spokojny o przyszłość naszego globu.
H. P. Ośmielam się zauważyć, że nie tylko człowiek niszczy naszą ziemię. Sły
szałam niedawno, że np. głównym producentem dwutlenku węgla są wulkany, a po nadto... termity. Te drobne owady, istniejące w ilościach wręcz niewyobrażalnych tryljonów, pożerają drewno wydzielając dwutlenek węgla w ilości większej niż ta, która powstaje przy spalaniu wszelkiego rodzaju paliw. Podobno średniej wiel kości samochód przejeżdżając 80 km zużywa tyle tlenu, ile człowiekowi potrzeba do oddychania przez 1 miesiąc. Podobno co dzień znika ze świata jakiś gatunek żywych istot. Opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych wzburzyła książka pt. „Si- lent spring” wróżąca światu, że niebawem nadejdzie dzień, w którym o poranku nie usłyszymy głosu żadnego ptaka... Podobno to wszystko jest konieczne i nieu chronne.
R. H. W przedmowie do ostatniej swojej książki „Przeciwko światu przemocy” przedstawiłem swe credo. Wierzę mianowicie, że rozwój techniki wymknął się spod kontroli człowieka i doprowadził do jego alienacji nie ze względu na demo niczne cechy tej dziedziny, ale z winy wyłącznie samego człowieka. Wszelkie prze jawy poświęcenia, bezinteresowności i ofiarności dowodzą, że alienacja ta nie jest procesem nieodwracalnym i nieuniknionym. Na tle pustyni duchowego wyobcowania dostrzega się właśnie dodatnie cechy ludzkie z większą wyrazistością... postawa moralna zawarta w samej istocie osobowości ludzkiej jest znacznie ważniejsza niż to, co jednostka może wnieść w sensie materialnym w byt społeczny.
H. P. Wydaje mi się, że to, co Pan mówi, stanowi jedyną alternatywę. Nie chcemy
ginąć. Nie chcemy ginąć ani w obozach koncentracyjnych, ani od bomby, ani z gło du, ani od jakiejkolwiek klęski, o których mówią tragiczne raporty Klubu Rzym skiego. Możemy tylko ocalić świat wartości — w tym wyższej uczuciowości, psychicznej głębi społeczeństwa. Ocalić przede wszystkim kobiety, których udziałem są największe cierpienia i ofiary. Uzasadniona jest zdaje się sentencja wyrażona w omawianej książce, że „ludzkość to kobiety”.
R o z m o w ę p r z e p r o w a d z i ł a Halina Piekarska
ANEGDOTY ADWOKACKIE
1