Franciszek Kącki
"Rok 1846 w Rzeczypospolitej
Krakowskiej i Galicji", Marian
Żychowski, Warszawa 1956 :
[recenzja]
Collectanea Theologica 27, 152-161
religii. K ażdy z nich bow iem jest specjalistą do n a u k i obja w ionej. Owszem w sw ej klasie szkolnej je s t jezu ita przede w szystkim 'nauczycielem religii. W Ratio stu d io ru m (planie nauki) kontynuow ało Tow arzystw o Jezusow e kierunki w y kształcenia średniow iecznego przez naśladow anie św. Tom asza
z A kw inu. O statni tra k to w a ł w sw ych rozpraw ach u n iw ersal nych (sum m ach) o n auk ach teologicznych, filozoficznych, p sy chologicznych i w ielu innych, oczywiście n a m arg in esie dw u pierw szych nauk. Zgodnie z założeniam i tom istycznym i i je zuickim i celem stud ium n au k św ieckich w inno być nie tylko poznanie P an a Boga, ale także służba teologii, k tó rą się a ta k u je szczególniej ze Strony n a u k przyrodniczych.
Józef Dajczak
M arian Ż y c h o w s k i , R o k 1846 w Rzeczypospolitej K r a
ko w skiej i Galicji, W arszaw a 1956, s. 366.
P arad o k saln a sytu acja, ja k a w y tw o rzy ła się w okresie po w ojenny m w studiach n a d h isto rią Kościoła w Polsce w X V III i X IX w., doprow adziła n ie tylko do całkow itej in e rc ji w d zie dzinie m etodologicznej i opracow ań źródłow ych, ale i do w y elim inow ania z pola bad ań w ielkich, w ęzłow ych pro blem ó w historycznych. S ta n ten d a je się d otkliw ie odczuwać w e w szel kich p racach z z ak resu h isto rii społecznej i gospodarczej wsi polskiej, n ie w ychodzących poza ra m y ogólników, schem atycz nych rozw iązań i sub iek ty w izm u w ocenie faktó w h isto ry cz n y eh. Nie rozszerzyła się również, m im o ty lu oficjalnych ośrod ków naukow ych, zasadnicza p o dstaw a źródłow a, w k tó re j p rz e w ażają w dalszym ciągu m a te ria ły zeb ran e i opracow ane k r y tycznie p rzez h isto ryk ów o k resu przedw ojennego. A nachronizm m etodologiczny i źródłow y w y stę p u je szczególnie u ty ch au to rów, k tó rzy u s iłu ją bez przygotow ania analizow ać działalność społeczną, gospodarczą i k u ltu ra ln ą duchow ieństw a polskiego w X IX w iek u i ten d en cy jn ie p o m ijają lu b po m niejszają w kład Kościoła w dzieło odrodzenia narodow ego.
T aką pracą, k tó ra w sposób jed n o stro n n y i niezgodny z fak tami historycznym i n aśw ietla rolę Kościoła w M alopolsce w przełom ow ym ro k u 1846, je s t m onografia „Rok 1846 w Rzecz pospolitej K rakow skiej i G alicji“ M. Żychowskiego. ■
P od staw ą źródłow ą tej p racy , nap isan ej z w e rw ą publicysty, są m ate ria ły znane p raw ie w szystkim h isto ry ko m i p u b lic y stom zajm u jący m się h isto rią społeczno-polityczną daw nego zaboru austriackiego. A u to r n ie posiada rów nież specjalnego przygotow ania do b ad ań w zakresie 'historii społecznej i gos podarczej wsi m ałopolskiej i nie o rie n tu je się w zagadnieniach kościelnych, k tó re tralkt'uje pobieżnie i nieodpow iedzialnie. W łaściwą drogę do źródeł u toro w ali autorow i: M. Tyrowicz, ks. Wł. Sm oleń i S. K ieniew icz, k tó ry ch stu d ia pom im o w ielu niedociągnięć źródłow ych i m etodologicznych, stano w ią do chwili obecnej jed y n ie w artościow e prace dotyczące rew olucji lutowej.
D la a u to ra n ajw ażn iejszy m celem p racy b y ła nie tylko k ry tyka dotychczasow ych poglądów n a rab a c ję chłopską i rew o lucję lutow ą, ale i w ykazanie w spólnoty ideologicznej obu tych ruchów dążących do likw id acji ówczesnego u stro ju . Tu leży więc źródło w y jaśniające, dlaczego au to r tra k tu je w iele węzło wych zagadnień m arginesow o, pow ierzchow nie, co w pływ a ujem nie n a poziom p racy. S ubiektyw izm a u to ra szczególnie silnie w y stę p u je w ocenie ro li duchow ieństw a w okresie rew o lucji lutow ej, p rz y czym a u to r o p eru je ogólnikam i, nie licząc się zupëbiie z n ajnow szym i w y n ik am i badań.
N a s tr. 21 p o d k reśla au to r, że „lojalistyczna postaw a senatu i kleru u m ożliw iała“ in te rw e n cję p a ń stw zaborczych w -sp ra w y w ew nętrzne Rzeczypospolitej K rakow skiej. N a p o p arcie tego gołosłownego tw ierd zen ia n ie p rzytacza żadnych faktów , po mijając chyba św iadom ie re p re sje rząd u austriackiego w obec kleru, skrępow anie go bezdusznym i przep isam i ad m in istracy j- no-połi tycznym i i pozbaw ienie go aż do ro k u 1878 sam odziel nego o rd y n ariu sz a diecezji po usunięciu w r. 1831 b isk u p a Skórkowskiego z K rakow a. Rów nocześnie w prow adzono na terenie całej M ałopolski osław ioną u sta w ę „D e so cietatib us
se c re tis“, zobow iązując każdego z duchow nych do sk ład an ia dek laracji, że n ie n ależy do ta jn y c h organizacji. D aw ne u s ta w odaw stw o józefińskie zaostrzano szy k an am i wobec zgrom a dzeń zakonnych,, że w y starczy ty lk o w spom nieć sp raw ę SS M i łosierdzia lu b skandaliczny proces p rzeciw proboszczowi kościo ła Ludźm ierskiego (Na Podgórzu) za u rząd zanie uroczystego n abożeń stw a k u czci O pieki N ajśw iętszej M arii P an ny , K ró lowej Polski. A d m in istracja a u striack a d o p a trz y ła się w tym nabo żeń stw ie czyn u antypaństw ow ego i żąd ała surow ego u k a ra n ia opornego proboszcza.
N a tere n ie całej diecezji w iększość duchow ieństw a ta k świeckiego, ja k i zakonnego b y ła w ciąg n ięta do ru c h u n iepod ległościowego, udzielając n a pleb an iach schro nien ia em isariu szom politycznym , g ro m adziła broń, biorąc czy nn y udział w ze b ra n ia c h konspiracy jn y ch. W ru c h u rew o lu cy jn y m jeżeli po m iniem y inne d iecezje — n a te re n ie sam ego K rakow skiego by ło zaangażow anych około 120 'księży, z k tó ry c h większość została osadzona w w ięzieniu po u p ad k u pow stania. A utorow i d obrze jest' zn an a s ta ty s ty k a zaw odow a aresztow an ych m iesz kańców M iasta K rakow a i sam za S. K on arskim p o d a je liczbę 56 osadzonych duchow nych w w ięzieniu, ale n ie w a h a się ten d en c y jn ie tw ierdzić (str. 65) że „k ler w y b ra ł zdradę narodow ą uchodząc z K rakow a po w y b u ch u pow stania. A przecież z w y ją tk ie m b isk u p a Łętow skiego, k tó reg o w błąd-w prow adził isto t n ie prezes S enatu, ks. S ch in d ler (Niemiec), całe duchow ieństw o krakow skie pozostało w m ieście.
N ie n ależy rów nież zapom inać, że do elity rew olucyjnej w K rakow ie należeli m iędzy in n y m i 'księża: Solarski, Rozw a dowski, K arczew ski, K siężarski i p rzeo r Ow siński, pod którego w pływ em k laszto r C ystersów w M ogile odegrał pow ażną rolę w ro zw o ju ru c h u niepodległościow ego, gdyż „rok 1846 p o ru szy ł u nas... zak o n n e duchow ieństw o... znalazł i w Mogile su b iectu m do tego... polity czne ru c h y n ie b y ły jem u obcymi, a dom jego b y ł schro n ieniem i .p rzy b y tk iem dla ludzi niedo
b ry c h “. Nic w ięc dziwnego, że „popadło u jednego' z panów naszy ch rezy d entów p o d z a rz u t d aw an ia schro nien ia
politycz-ny m ludziom “. Sam a zaś p ro cesja k rak o w sk a w k tó re j wzięło udział 30 duchow nych, w sk azuje w yraźnie, ja k siln e b y ły n a stro je p a trio ty c z n e w śró d d uchow ieństw a krakow skiego, nie m ów iąc ju ż o rep re sja c h , ja k ie do tk n ęły go za udział w po w staniu.
D ru g im w ęzłow ym problem em , p rzed staw iony m te n d e n c y j n ie i niezgodnie z faktam i, to sp ra w a ustosunkow ania h iera rc h ii katolickiej do p a ń stw a zaborczego. N a str. 94 a u to r pisze bez zastanow ienia: „P odporą k ieru n k ó w zachow aw czych tak w k raju , ja k i n a em ig racji b y ła h ie ra rc h ia katolicka, a jej głów nym orężem w alk i ideologicznej — filozofia k a to lic k a “. Jako jed y n e źródło ta k ie j a u to ry taty w n e j oceny pod aje M. Ż y chow ski p ub licy sty czn ą ro zp raw k ę A. S łodkow skiej, Poglądy
polityczne E. Dembowskiego. A na pop arcie sw ojego tw ie r dzenia pisze dosłow nie: „...h ierarch ia kościelna i część niższego kleru, posłusznych n arzędzi p ap ieża — m usiały być siłą rzeczy ideologicznym sojusznikiem zaborców... toteż re a k c y jn a rola k leru zary so w ała się n a tere n ie G alicji szczególnie silnie“. Co sądzić o poziom ie n au k ow y m tego ro d zaju tw ierdzeń, skoro naw et fak ty , k tó re sam a u to r m im o w oli zm uszony je s t p oda wać, przeczą dosłow nie n a każdej s tro n ie p róbie takiego ń ie- pow ażnego c h a rak tery zo w an ia roli polskiego duchow ieństw a.
Za działalność i udział w ru c h u niepodległościow ym za aresztow ano w lata ch 1830— 1848 przeszło 400 duchow nych, nie m ów iąc ju ż o rew izjach, pozbaw ieniu posad, fu n k cji du chownych, przeniesien iach w g łąb A u strii, nadzorach p o licy j nych i sk azan iu k ilkudziesięciu księży n a długoletnie w ięzienie w Szpilbergu. W rozru chach lutow ych zginęło 8 księży, sk a zano n a k a rę śm ierci 11 (ułaskaw ionych po d łu goletn im śledz twie), p rz y czym re p re sje d o tk n ęły całe ów czesne ducho w ień stwo polskie z b isk u p em W ojtarow iczem n a czele. To przecież o duchow ieństw ie p olskim p u b liczn ie w y ra ż ał się głów ny sp ra w ca rzezi tarno w sk iej, osław iony B rein l (zdaniem a u to ra sta ro sta ta rn o w sk i w yp łacał je d y n ie chłopom jak ieś s tra w n e za p o d wody i stra c o n y czas, k ied y przyw ozili pom ordow anych po wstańców n a ry n e k tarnow ski): „Z aledw ie jed e n k siąd z n a stu,
zasługuje n a to, aby go nie zam k n ąć“. Po p leban iach m ałopol skich (ks. Ja.notk a w Ruszczy, ks. Bereźniciki w Janow ie, ks. O rłow ski w Ryglicach, ks. Ł achota w P olanie i ks. K m ietow icz w Chochołowie) grom adzono lite ra tu rę em igracyjną, organizo w ano zeb ran ia z udziałem Dem bowskiego, Tyssowskiego, Gos- lara, W iesiołowskiego i innych działaczy. Zgodnie rów nież z po leceniem R ządu Narodow ego w ygłaszano w przed e d n iu w y buch u pow stania p a trio ty c z n e kazania, odczytyw ano m an ifest rew o lu cy jn y (ks. M orgenstern w Lisiej Górze, ks. W innicki w Trześniow ie, ks. Długoszewsiki w Podgórzu, ks. N ahlik w Rum nie, ks. O łpiński w Nowosielcach, ks. G rom adzki w T a r gow iskach, ks. Szostkiew icz w Izdebkach, 'ks. Szajnok w Je d li- czu, ks. Szersznik w Pom orzanach, ks. P utałkiew icz w Ja sie niu) a kilkudziesięciu proboszczów stanęło o tw arcie pod sz ta n d aram i pow stańczym i.
Zgodnie ze sw oim i założeniam i, ale p rz y p ry m ity w n e j zn a jomości h isto rii społeczno-politycznej M ałopolski przed staw ia a u to r osobę i działalność biskupa tarnow skiego W ojtarow icza, k tó rem u su g e ru je n aw et w bezpodstaw ny sposób w spółpracę z w ładzam i au striack im i i d en u n cjację k lery k ó w sem in ariu m tarnow skiego, organizow anych przez ks. Chełm eekiego. W h i sto rio g rafii polskiej je s t już daw no u stalo n y pogląd n a w y jątk o w ą rolę pierw szego b isk u p a pochodzenia chłopskiego w zaborze austriack im . N ie m a w ięc p otrzeb y przeprow adzać polem iki z niepow ażnym i w yw odam i autora, k tó ry zam iast faktów posługuje się insynuacjam i, bez poczucia odpow iedzial ności za w ypow iedziane sądy. N ależy je d n a k podkreślić, że w czasie rew o lucji lutow ej b isk u p o d cięty od K rakow a, oto czony i śledzony p rzez w ładze austriackie, skom prom itow any p rzez zam ieszczenie w „D zienniku U rzędow ym “ odezwy, w zy w ającej go do staw ienia się w K rakow ie mimo, że pozostał sam w obliczu straszliw ej k a ta stro fy narodow ej, areszto w an ia k leru , napadów h a plebanie, rew izji po kościołach i k lasztorach, nie uległ p resji rządow ej, n a w e t w m om encie załam ania się cał kow icie pow stania. A przecież w ładze rządow e niejed n o k ro tn ie w skazyw ały n a biskupa, jako n a p rom otora ru ch u kon sp iracy
j-nego, dobrze poinform ow anego o organizacji k lery kó w i będ ą cego w k o n takcie z jego kierow nictw em . Do niego przecież zw racał się D em bow ski z p ropozycją udziału w Rządzie N aro dowym. Rów nież i sam a obsada proboszczów zaangażow anych w ru c h u rew o lu cy jn ym w skazyw ała w yraźnie, że b isk u p celo wo gru p o w ał w pew nych d ekanatach duchow nych m ogących mieć w pływ n a ludność. I to było przecież głów nym pow o dem stw o rzen ia w T arnow skiem poważnego ośrodka ru c h u po wstańczego, gdyż sam a u to r lojaln ie p rzy zn aje, że n a p le b a niach „praw ie jaw n ie przygotow yw ano się do p o w sta n ia “, a 13 lutego 1846 r. w ójtow ie ; w ysłannicy gm in, pozostający w sta łym ko ntak cie z Breinilem, zadenuncjow ali m u, że otrzy m ali od księży polecenia, aby chłopi u zbro jen i, „zgrom adzili się w ie czorem “ dla wzięcia u działu w pow staniu.
Wobec rab acji chłopskiej, skierow anej przeciw pow staniu, m ordow aniu ludzi bezbronnych narodow ości polskiej, nie mógł pozostać b iern y biskup katolicki i głęboki p a trio ta . D la p rze ciw staw ienia się akcji B rein la i p o w strzy m an ia rzezi w y dał biskup W ojtarow iez list p astersk i, w k tó ry m p o tępił zbrodnie, ale n ie w y stą p ił p rzeciw pow staniu, m im o nacisku w ładz, aby podpisał odezwę w y d a n ą przez B rein la i g en erała Csollicha. N aw et po zajęciu stanow iska przez Pap. G rzegorza XVI biskup nie zgodził się n a w y d an ie listu potępiającego p o w stanie i d u chowieństwo. W e w szystkich listach pastersk ich b isk u p a W oj- tarow icza n ie m a ani jednego słowa potępiającego pow stanie, pomimo to a u to r w sposób nieodpow iedzialny, n ie znając źró deł z A rch iw u m Lw ow skiego czy w iedeńskiego W brew p raw dzie pisze: „A le b isk up W ojtarow iez potępia nie tylk o ruch chłopski lecz i pow stanie narodow o-w yzw oleńcze“. C ytując zaś w yjątki z b rev e papieskiego1 z 27. II. 1846 r., k tó re w yraźnie -potępiało duchow ieństw o b io rące udział w p ow staniu i n ie
dwuznacznie obciążało sam otnego b isk u p a odpowiedzialnością, dostrzega au to r w zw ykłej form u le grzecznościow ej, specjalne błogosławieństwo papieskie dla biskupa, k tó re g o rząd a u stria c ki p ra g n ą ł już w r. 1846 usunąć z diecezji. B rev e papieskie je s t dla a u to ra „listem po u fn y m “, z któ reg o d o w iadujem y się n ie
spodziew anie, że biskupow i tarnow skiem u „śle pozdrow ienie Papież i W aty k a n “. G dzie a u to r znalazł tego ro d za ju z w ro t w piśm ie papieskim , pozostanie niew ątp liw ie tajem n icą jego m eto dy naukow ej. P rzy p uśćm y rów nież, że i słaba znajom ość język a niem ieckiego pozw oliła m u n a b łęd n e cytow anie niezro zum iałego d la ń zd an ia o lojalności bislkupa W ojtarow icza „Sei n e tre u e (zam iast T reue) E rg eb en h eit an d a s A llerh ö chste K ai se rh a u s u n d R eg ieru n g “ (st’r. 172) n ie d o dając oczyw iście „w ird k e in e m Zw eifel u n terzo g en “. O ty m zaś, że bisku p p o m ijał m ilczeniem doniesienia rz ą d u o „spiskach k sięży “, że z a rzu cają m u tę „zbrodnię s ta n u “, B re in l i Sala, że in terw enio w an o w tej sp raw ie u w iedeńskiego n u n cju sza A lteriego, a w końcu i w Rzym ie, co w kon sek w en cji pozbaw iło b isk u p a diecezji, a u to r celowo przem ilcza. N aw et in te rw e n cje b isk u p a za skaza n y m i n a k a rę śm ierci i w ięzienie k siężm i u szły uw agi autora. K ilk ak ro tn ie a u to r po w ołuje się rów nież n a p am iętn ik i ks. W ojciecha M ichny, k tó ry c h oczywiście n ie zna w całości, gdyż w „O ssolineum “ je s t zachow any jedynie „ frag m en t w spom nień z r. 1846“ o czym h isto ry k w y d a ją cy tak ie ap odyktyczne sąd y o Kościele w M ałopolsce p o w in ien wiedzieć. N ie przeszkadza to autorow i uw ażać ks. M ichnę, wikarego· z Gorlic, za p rz y należnego do diecezji tarn o w sk iej, którego konsystorz „w ezw ał z polecenia po licyjn eg o “ do opuszczenia Gorlic w ciągu 24 go dzin. Ks. M ichna należał do· diecezji p rzem yskiej i został aresz tow any n ie w G orlicach czy w drodze, ale n a now ej placów ce w ik ariu sza w Luibenii. W za k ry stii został sk u ty ks. M ichna przez u rz ę d n ik a austriackieg o i n a oczach blisko 1000 ludzi „okrytego ty lk o szlafrokiem “ w yw ieziono go do Rzeszowa. Po m im o m ęczeńskiego życia i szykan, k tó re ks. M ichnie to w arzy szyły d o końca życia, zachow ał on p o zy ty w n ą postaw ę w obec b isk u p a W ojtarow icza, kied y n ie u k ry w a ją c niechęci i p o tę p ien ia d la u rzęd n ikó w k u rii przem yskiej pisze w p am iętn i kach: „Jed e n b isk u p stoi do dziś. niesk alan y , a ten k siąd z W oj- taro w icz“. Podobnie p rzy c h y ln e rów nież zdanie w y rażał on przez całe sw oje życie o b isk u pie p rzem y sk im W ierzchleyskim , przecież ks. M ichnę tru d n o je s t zaliczyć do „ ul t r am ontanó w “.
W p racy roi się od nieścisłości (zam iast p o d aw an ia la t czter dziestych i pięćdziesiątych, jak o o k resu historycznego, kied y pow stał ru ch k o n sp ira c y jn y w M ałopolsce, a u to r z up orem po d a je zaw sze 'błędnie: w lata ch d w u d ziestych i trzy d ziestych X IX stulecia) p rz e k rę c a n ia nazw isk, nazw m iejscow ości, ty tu łów, term in ó w kościelnych, p rzy n aiw n ej i bezkry tyczn ej in te rp re ta c ji źródeł.
N a s tr. 201 i 202 p rzy tacza a u to r m y ln ie nazw isko kom isa rza w N ow ym T argu, M erescha, zam iast M arescha. A u to r p ra cy, „ A d m in istracja g o sp o d arstw a społecznego“ nazy w ał się B u zek a n ie Bucek, nie było rów nież w M ałopolsce Z ak on u R e- form istów , ale refo rm a c i (str. 332), proboszcz w N ow osielcach (a nie Now osielsku, ja k podaje autor) n azy w ał się ks. M arceli O łpiński, a n ie ks. O spiński (str. 132), iks. Ł a c h eta b y ł probosz czem w Polanie, a n ie w P o lnej, biskup tarn o w sk i podobnie jak k a ż d y b isk u p n a c a ły m świecie, zw racał się w liście p a stersk im do sw oich diecezjan, a n ie do „sw oich p a ra fia n “, ks. K m ietow icz d ziałał jak o w ik a ry w Choehołowie, a n ie w P oro n in ie (gtr. 200), nigdy nie było n a te re n ie M ałopolski do chw ili obecnej diecezji jasielskiej (str. 174). W r. 1846 opuścił K raków w czasie rew olucji lu to w ej biskup su fra g a n Ł ętow ski (sakrę biskupią o trzy m ał w r. 1845) a n ie k a n o n ik Łętow ski, p ó źniej szy b isk u p jo p ejsk i“ (jak tw ierd zi au to r) (str. 251 i 276) k tó ry nie był dziekanem „ k a p itu ły k a te d r k rak o w sk ich “. K to podał autorow i tego ro d zaju dziw olągi term inologiczne? K anonikiem kated raln y m b y ł już ks. Łętow ski w r. 1825, ale dziekanem został dopiero w r. 1849. W Ł ańcuckiem b yła i je s t w ieś Żo łynia, a nie Ż ołyń (str. 62), n a tere n ie W olnego M iasta K rako wa było n ie 30 plebanii, a le trzydzieści trz y w si należących do duchow ieństw a ta k świeckiego ja k i zakonnego. W Jasielsk iem nie było w si M arkuszów , Luibne, B zedzianka, B ączatka, B iez- dzienka, ale b y ły w si M arkuszow a, Lubla, B rzeżanka, Bączad- ką, Bieździadka. Do r. 1846 n ie było w M ałopolsce księcia A. Bystrzonow skiego (str. 277) ani księcia F. Brzozowskiego (str.
262). Trudno jest po p ro stu zorientow ać się. dlaczego autor .ks. B ystrzonow skiego zalicza do książąt, Chyba dla. nadan ia w iększego sp len d o ru Rządowi N arodow em u. Ale dlaczego se k r e ta rz g u b e m ia n y Fr. Brzozowski o trzy m ał ty tu ł księcia, to
chyba będzie to jeszcze jed no „o dkrycie“ dzięki zastosow aniu niezaw odnej m etody naukow ej autora.
W k ry ty czn y ch dniach pow stania krakow skiego D em bow ski n ie zw racał się do „wyższej h ierarch ii kościelnej“ o pomoc w zorganizow aniu procesji, ty m bardziej że biskupa Łętowsfcie- go nie b y ło w K rakow ie, ale n a jego pro śb ę kan onik Rozw a dow ski w spólnie z ks. Solarskim zgrom adzili w iern ych i k ilk u dziesięcioosobow ą gruipę duchow nych. Na str. 329 pisze znow u a u to r ogólnikowo i bez żadnego uzasadnienia: „H ierarch ia koś cieln a silnie zw iązana z zaborcą i ciesząca się licznym i p rz y w ilejam i gorliw ie p o p ierała po lity k ę rząd u wobec ludu, wobec n aro d u polskiego. Rząd au striack i um iał ocenić w iernopoddań- czą służbę k leru ta k polskiego, ja k i grecko-unickiego“ . Jak o p rzy k ła d p o d aje odosobniony au to r f a k t n a d a n ia arcybiskupow i grećko -k ato lick iem u M ichałow i L ew ickiem u“ , w ielkiego krzyża cesarsk o-au striackieg o o rd eru L eopolda“. Inn ych biskupów polskich czy ru sk ic h a u to r n ie m ógł ju ż w ym ieniać, tak samo ja k n ie podaje, że n a k ilk a tysięcy duchow nych katolickich jed e n ty lko ks. Lech, proboszcz z Haczowa, o trzy m ał order au striack i, k tó ry w r. 1848 po publiczn ym p rzy zn an iu się do w in y w sw oim kościele p arafialn y m , odesłał do gubernium . Gdzież w ięc są fa k ty w spó łpracy z zaborcą, p rzy w ile je i n a g ro d y d la k le ru „za w iernopoddańczą służbę“, skoro w tym sam ym czasie setk i duchow nych przebyw ało w w ięzieniach, a całe duchow ieństw o poddano surow em u nadzorow i p o licy j nem u?
N ie będziem y nużyć czy telnika p rzy taczaniem dalszych błędów , bo od n ich ro i się dosłow nie n a każdej stronie. P rzy om aw ianiu powyższej pracy, k tó ra m ogła w p ew nej m ierze w y pełnić istn iejącą lu kę w naszych b ad an iach n a d h isto rią rew
o-lueji lutow ej, p rag n ie m y podkreślić, że k ry ty k a nasza n ie obejmuje op racow anych przez a u to ra zagadnień społeczno-gos podarczych, ale p rag n iem y je d y n ie w skazać n a pow ażne za niedbania n a p rzy k ład zie książki Żychow skiego w dziedzinie badań n a d h isto rią Kościoła w Polsce, co w k onsekw encji od b ija się u je m n ie n a poziom ie i w y n ik ach naukow ych szeregu prac historycznych, jak ie u kazały się w okresie pow ojennym .
Franciszek Kącki