• Nie Znaleziono Wyników

Kisielewski "przeciw cenzurze" i "wyrywaniu zębów" publicystyce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kisielewski "przeciw cenzurze" i "wyrywaniu zębów" publicystyce"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Kisielewski Przeciw cenzurze i „wyrywaniu zębów” publicystyce

publicystyka Stefana kisielewskiego wydaje się niezwykle ciekawym tematem do badań z kil- ku powodów. przede wszystkim felietonista na przestrzeni wielu lat sam musiał się nieustan- nie zmagać z cenzurą, kiedy publikował swoje teksty na łamach „tygodnika powszechnego”.

jak pisał w Przeciw cenzurze:

tak się złożyło, że wieloletnie kontakty niżej podpisanego z „cenzurą” […] mają od trzydziestu dwóch lat charakter niejako klasyczny: pisując od wiosny roku 1945 w tygodniku powszech- nym, piśmie niezależnym w sensie wydawniczym od żadnej instytucji państwowej, miałem do czynienia tylko i wyłącznie z samą „cenzurą”, czyli urzędem kontroli prasy, publikacji i wi- dowisk. to znaczy, niezależny byłem od nacisku czynników, które w innych pismach wspoma- gają czy wyręczają „cenzurę”, takich jak np. redakcja, wydawca, organizacja partyjna etc. Moje doświadczenia są więc „czyste”1.

powyższa autodeklaracja pozwala zatem założyć, że w przypadku kisielewskiego mamy do czy- nienia wyłącznie ze zinstytucjonalizowaną formą cenzury. o chęci przystosowania się tego au- tora do norm zalecanych i egzekwowanych przez władzę nie ma tu mowy. krzysztof kozłowski, który w „tygodniku powszechnym” zajmował się kontaktami redakcji z cenzurą, w wywiadzie dla aleksandra pawlickiego wyjaśnił, jak na problem autocenzury i współautorstwa cenzora zapatrywała się redakcja tego czasopisma:

nie nożyczki były najgroźniejszym orężem cenzury. większe niebezpieczeństwo polegało na interwencjach konstruktywnych, czyli takich, gdy cenzor radził, co napisać, jak napisać, ja- kimi argumentami czy nawet jakimi słowami się posłużyć. Myśmy przyjęli zasadę, że zawsze trzeba odrzucać taką pomoc. nawet, jeżeli zastosowanie się do jakichś uwag dobrze by zrobi- ło tekstowi. woleliśmy stracić artykuł niż dopuścić cenzora do współredagowania. w pismach rSw ta „pozytywna” rola cenzora widoczna była wyraźnie.

1 S. kisielewski, Przeciw cenzurze – legalnie, „zapis” 1977, nr 4, s. 59.

(2)

paradoksalnie w istnieniu cenzury w prL przejawia się liberalizm naszego „baraku”. tam, gdzie jej oficjalnie nie wprowadzono, autor pozostawał sam na sam ze swoim strachem, a w takim konflikcie człowiek zawsze przegrywa. działanie w kontekście urzędu, który ponosi część od- powiedzialności, daje większą swobodę myśli piszącego – nic nie dławi tak bardzo jak zmo- ra autocenzury2.

Brak autocenzury, zarówno na poziomie autora, jak i wydawcy, czyli „tygodnika powszechne- go”, czyni obserwację ingerencji organów kontroli łatwiejszą dzięki możliwości wglądu w ar- chiwa i porównania tekstu autorskiego przed wydaniem oraz tekstu „współtworzonego” przez cenzora.

wielu autorów cierpiało z powodu działalności cenzury, co zatem wyróżnia kisielewskie- go? jako jeden z nielicznych zdawał sobie sprawę (przynajmniej w pewnym stopniu, bo nawet on nie był w stanie objąć w pełni ogromu cenzorskiego przedsięwzięcia) ze skutków niekon- trolowanej przez nikogo socjotechniki stosowanej wobec społeczeństwa. w sposób szczegól- ny był też traktowany przez samą instytucję cenzuralną, która liczyła się z jego silną pozycją jako autora. to w znacznym stopniu rzutowało na charakter interwencji wobec jego tekstów.

Specyfikę tego „układu sił” skomentował Mieczysław pszon3 w wywiadzie udzielonym joan- nie pruszyńskiej. zapytany, czy nazwanie kisiela „sławną w cenzurze postacią”, która oprócz cenzury w oddziale regionalnym urzędu kontroli wymagałaby nadzoru centrali w warsza- wie, odpowiedział twierdząco:

chociaż ja mam optykę krakowską, trudno mi z całą pewnością powiedzieć, jak to wyglądało w warszawie. ale nie ulega wątpliwości, że byli autorzy, których zamieszczenie było uzależ- nione od decyzji warszawskich. a nie ma chyba w czterdziestoleciu komunistycznym w polsce nikogo z nim porównywalnego: kisiel jest zjawiskiem wyjątkowym, pojedyńczym. Bo wpraw- dzie niemal wszyscy liczący się pisarze drukowali albo próbowali drukować w „tygodniku”, ale nikt, żaden z nich nie zdobył sobie ani w części porównywalnej pozycji, jaką miał kisielewski.

o, tak, dla cenzury to była bardzo ważna figura4.

częsta praktyka cenzorów, którzy zabraniali publikowania tekstu, ale równocześnie go nie kon- fiskowali, znacznie utrudniała pracę redakcji, a przede wszystkim samemu kisielowi. ocze-

2 Wspomnienie Krzysztofa Kozłowskiego, odpowiedzialnego w „Tygodniku Powszechnym” za kontakty z cenzu- rą na przełomie lat 1960 i 1970 [w:] a. pawlicki, Kompletna szarość. Cenzura w latach 1965–1972, warsza- wa 2001, s. 123.

3 Mieczysław pszon, podobnie jak krzysztof kozłowski, pełnił w redakcji „tygodnika powszechnego” funkcję osoby odpowiedzialnej za kontakty czasopisma z cenzurą, tak więc był jedną z pierwszych osób, które czyta- ły świeżo napisane felietony kisielewskiego przed przekazaniem ich do urzędu kontroli.

4 Sławna w cenzurze postać. Rozmowa z Mieczysławem Pszonem [w:] Kisiel. Joanna Pruszyńska rozmawia o Ste- fanie Kisielewskim, warszawa 1997, s. 189−190.

(3)

kiwanie na decyzję w sprawie danego felietonu powodowało zawieszenie go w próżni. „ty- godnik powszechny” próbował sobie radzić z tą niekorzystną sytuacją, drukując fragmenty artykułów, które nie wzbudzały zastrzeżeń. to jednak rodziło kolejny problem – okaleczony tekst, nawet bez jednego akapitu czy kilku słów, tracił siłę rażenia, jeśli nie cały sens, dlatego tak ważna dla redakcji była walka o każdy skreślony wyraz w tekście kisiela. a ingerencji do- konywano niemal we wszystkich felietonach wychodzących spod pióra publicysty. jak jednak powiedział Mieczysław pszon:

rzadko zdarzało się, że konfiskowano cały felieton kisiela. raczej mu wyrywano zęby. dlatego czasem ludzie narzekali: co się stało z kisielem, takie dyrdymały pisze, nic z tego nie wynika.

co było prawdą. a my staraliśmy się nawet przy konfiskacie większości tekstu, z którego zo- stawały ogryzki, w następnym felietonie przemycić, kontynuować myśl, którą niósł poprzed- ni felieton. czasem nawet z nie najgorszym skutkiem5.

część spośród tych, którzy osobiście znali publicystę, zauważyła, że cenzura była nie tyl- ko czynnikiem stojącym na przeszkodzie procesowi twórczemu, ale i, paradoksalnie, w pewien sposób pobudzającym go. Felietony, których − co ciekawe − sam kisielewski specjal- nie nie cenił w swej twórczości, dzięki „pomocy” urzędu kontroli pozwoliły na skrystalizo- wanie się wyjątkowego stylu autora. Stylu wymagającego nieustannej ekwilibrystyki umysło- wej, intelektualnego napięcia, balansowania na granicy znaczeń prawomyślnych i szyfrowania tego, co nie mogło być powiedziane wprost. o tej konstytuującej roli cenzury w karierze pu- blicystycznej kisiela interesująco wypowiedział się paweł Hertz:

kisiel zawsze narzekał na cenzurę […]. on – historyk czasu współczesnego, czuł się bezrad- ny i spętany, mając co tydzień do napisania felieton polityczny. ja zawsze bagatelizowałem te sprawy: „to spróbuj napisać inaczej”. o to miał główną pretensję do iwaszkiewicza, które- go – z wzajemnością – nie znosił, że przemilcza istnienie cenzury. ale wiadomo było przecież, że w tym systemie nie można powiedzieć, że amerykanie oddali nas rosjanom, a rosjanie powołali was, polskie władze: jesteście więc zaledwie obcą władzą z cudzego nadania. cenzu- ra była zastępczym wyrzutem sumienia. kisielowi naprawdę przeszkadzała, w pewnym sen- sie stworzyła kisiela6.

wybór analizowanych przeze mnie tekstów Stefana kisielewskiego, gdy weźmie się pod uwa- gę całokształt jego twórczości felietonistycznej, może wydawać się zbyt szczupły. Selekcja ma- teriału była uwarunkowana szczegółowym problemem, który domaga się analizy, mianowicie:

5 Sławna w cenzurze postać…, s. 189−190.

6 Interesowała go gra tego świata. Rozmowa z Pawłem Hertzem [w:] Kisiel. Joanna …, s. 82.

(4)

jak przedstawiają się felietony kisielewskiego na tle wyznaczników tego gatunku, jak wyglą- da relacja między nimi a cenzurą oraz czy znalazła ona odzwierciedlenie w stylu pisarza. ze względu na obszerność materiału ograniczyłam się do interpretacji kilku felietonów skonfi- skowanych przez cenzurę, które ukazały się później nakładem wydawnictwa „iskry” pod ty- tułem Felietony zdjęte przez cenzurę.

Felietony Kisiela na tle gatunku

Felietony kisielewskiego ukazywały się (teksty zawsze były pisane z  intencją publika- cji, nawet jeśli nie mogły się ukazać ze względu na interwencję cenzury) w stałej rubryce w „tygodniku powszechnym” (choć winietka tejże rubryki zmieniała tytuł na przestrzeni lat, rama modalna przekazu została jednak zachowana).

kisiel poruszał oczywiście przede wszystkim tematy polityczne, niemniej często przyczyn- kiem do rozważań na temat władzy było zdarzenie z życia codziennego lub wydarzenie kul- turalne. niekiedy tematy „lżejsze” odgrywały rolę nie tyle służebną wobec wznioślejszej myśli, ile raczej ostentacyjnie skupiały uwagę czytelnika na sprawach trywialnych (jak choćby felie- ton Pogoda w Warszawie). obraz rzeczywistości widzimy oczami kisiela, i jest to punkt wi- dzenia dość specyficzny. równie specyficzny jak sposób, w jaki narrator-kisiel komentuje ową rzeczywistość, nie oszczędzając odbiorcy potocznych zwrotów, które sąsiadują z wyszukany- mi frazami i cytatami z literatury lub parafrazami czy nawet kryptocytatami. autor z właści- wym sobie wyczuciem sięga po styl podniosły, szyderczy, potoczny, a także podszywający się pod nowomowę. Żywa osobowość felietonistyczna kisiela rzutuje na sposób prezentacji świa- ta przedstawionego. Humor, dowcip, ostre komentarze przy równoczesnej lekkości do dziś są jego znakiem firmowym. wśród bohaterów felietonów przewijają się przede wszystkim posta- cie autentyczne, rzadko natomiast anonimowe. odbiorca zawsze „asystuje” przy rozmyślaniach autora i, nawet jeśli jest pozbawiony możliwości zabrania głosu, czuje, że narrator uwzględnia jego hipotetyczne pytania lub odpowiedzi. warto dodać, że wirtualny adresat przekazu winien odznaczać się pewnymi cechami, by w pełni odczytać zakodowaną w tekście wiadomość. na dodatek między narratorem a odbiorcą stale prowadzona jest gra, która pomaga budować at- mosferę intymnego kontaktu niczym między przyjaciółmi. narrator nieustannie „się zgrywa”, ale i obnaża też swoje prawdziwe uczucia. emocjonalność felietonów kisiela wyraża się po- przez środki stylistyczne: hiperbole, alegorie, tropy leksykalne, składniowe, aluzje, które speł- niając swoją misję budowania literackiego charakteru tekstu, nie pomijają publicystycznego celu felietonu, czyli wywierania wrażenia i skłaniania do podjęcia pewnych konkretnych dzia- łań poprzez apele (wyrażone explicite, jak i pośrednio).

Struktura tekstów pisanych do „tygodnika powszechnego” spełnia wyznaczniki budo- wy „typowych” felietonów: cechuje ją przede wszystkim dygresyjność, płynne przechodzenie

(5)

z jednego tematu do drugiego, pozornie dalekiego, przy ciągłym zachowaniu myśli przewod- niej. w budowę tekstów kisiela wkradają się też liczne gatunki pokrewne, takie jak list, prze- mowa, recenzja, lub też całkiem odległe, na przykład rozprawa naukowa.

utwory zawdzięczają spójność osobie autora (w sensie czysto mechanicznym: zostały spi- sane ręką jednej osoby) i przynależności do określonych cykli, mimo że poruszają różne za- gadnienia. dodatkowym czynnikiem scalającym jest typ refleksji uprawiany przez kisiela, nie- zwykle dla niego charakterystyczny.

Tematyka – „pomysł” na felieton

niezwykle silny związek, jaki łączy felieton z życiem, wynika z faktu, że gatunek ten nie może istnieć bez pretekstu inspirującego publicystę do przemyśleń. w przypadku Stefana kisie- lewskiego, bacznego obserwatora rzeczywistości prL, takim pretekstem mogło być niemal wszystko: począwszy od aktualnych zdarzeń politycznych, przez niedawno przeczytaną książ- kę czy artykuł w prasie, aż do opowiedzianej przez znajomego anegdoty lub przysłowia. taki jednostkowy szczegół jest u kisiela niemal zawsze punktem wyjścia do rozbudowania my- śli ogólniejszej. Bardzo często od pierwszych słów felietonu autor podkreśla swoje osobiste zainteresowanie sprawą. narrację prowadzi w pierwszej osobie liczby pojedynczej, potwier- dzając w ten sposób swoją pełną odpowiedzialność za przedstawiane poglądy. prezentuje sy- tuację pretekstową, ale w niej − jakby mimochodem − jego postać wysuwa się na pierwszy plan, dając do zrozumienia czytelnikowi, że nie sam fakt, o którym pisze, jest ważny, ale to, co on o nim myśli:

przeczytałem w prasie, że przypłynęło do nas za dużo ryb, wobec czego, dla dobra gospodar- ki narodowej, musiano wstrzymać połowy. potem przeczytałem w prasie tryumfalną wiado- mość, że złowione przez naszych rybaków matiasy sprzedajemy za dewizy do norwegii (Rybi zawrót głowy i inne dziwa natury, s. 178)7.

podobnie w innym tekście:

Mam mnóstwo wiernych czytelników, korespondujących ze mną stale. Stawiają mi oni róż- ne postulaty, domagają się tematów takich czy innych, dyskutują, krytykują, atakują, zjeżdża- ją. jako stary publicysta i felietonista (tudzież były poseł i mówca oraz aktualny badacz opinii) umiem już zorientować się, czego chcą w gruncie rzeczy moi wyborcy-czytelnicy, o co im cho-

7 S. kisielewski, Felietony zdjęte przez cenzurę, warszawa 1998. jeżeli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty z felietonów kisielewskiego zamieszczone w niniejszym artykule pochodzą z tego wydania.

(6)

dzi, który temat interesuje ich najbardziej. jestem demokratą i nie mogę pozostać obojętny na życzenie ogółu. a życzenie to, w listach, które masowo otrzymuję, wyraziło się w jednym zda- niu: dlaczego pan nic nie piSze o poGodzie? (Pogoda w Warszawie, s. 212).

drugi fragment pokazuje ponadto, że tematem felietonu może być także aura. wybór pogody jako tematu, spowodowany konfiskatą wcześniejszych felietonów, ma w zamierzeniu zamanife- stować gotowość autora do pisania nawet „o niczym” w taki sposób, jakby była to paląca spra- wa. ironiczna wypowiedź pozwala czytelnikowi zauważyć, że brak poważnego tematu również jest tematem – oznacza bowiem, że czytelnik-cenzor tego właśnie sobie życzy:

Myślę, że w problematyce pogody możliwości niżej podpisanego spotkają się z sugestiami masy czytelniczej tak dokładnie, iż o dalszych nieporozumieniach, dotyczących sensu, celu i zamie- rzeń niniejszej rubryki nie będzie już mowy. niech ta zgodność intencji pisarskich i życzeń czytelniczych stanie się na przyszłość symbolem tego, o co chodzić winno w publicystyce i fe- lietonistyce społecznie odpowiedzialnej – a o taką przecież jedynie i wyłącznie nam chodzi (Pogoda w Warszawie, s. 214 ).

w felietonie Plenum Mojej Duszy autor wybrał z kolei temat zastępczy, pozornie niepasujący do okazji świąt wielkiej nocy. dosłownym tematem tego tekstu jest tytułowe plenum – walne zebranie wszystkich członków… ciała autora. przekaz metaforyczny oznacza zaś przedświą- teczny rachunek sumienia. przewrotne traktowanie problemu uatrakcyjnia treści, które autor chce przedstawić odbiorcy, odwołując się zarazem do jego wrażliwości.

Felieton może również poruszać nie jedno, nie kilka, a kilkanaście zagadnień jednocze- śnie. w Moim obrazie tygodnia kisielewski sięga po formę skrótu prasowego, w którym spra- wy bieżące układają się w mozaikę krótkich komentarzy społeczno-kulturalnych. Skrót pra- sowy, zgodnie z zasadami publicystyki, powinien zachować neutralność sądów i ograniczyć się do zreferowania informacji. zasada ta zostaje złamana na dwa sposoby. już sam tytuł su- geruje, że obraz tygodnia według kisiela będzie czysto subiektywny. Modalna rama tekstu sy- gnalizuje czytelnikowi, że nic, co zaraz przeczyta, nie jest wyłącznie suchym faktem. w więk- szości notek prasowych przedstawionych w tym felietonie jest ponadto wyrażony wprost osąd publicysty. nawet jeśli komentarz odautorski sąsiaduje z faktem przedstawionym w zwyczaj- ny, „poważny” sposób, ironiczne uwagi zabarwiają całość wypowiedzi:

Byłem w reprezentacyjnym lokalu warszawy – „Bristolu”. jedzenie mdłe, bez smaku, „recep- turowe”, wódka ciepła, herbata śmierdzi chlorem, w kawie sama cykoria, za to na sali pełno cudzoziemców, a ceny fantastycznie wysokie. I co tu gadać o turystyce! • Napisałem dłuż- szy memoriał o naprawie rzeczypospolitej – przeznaczony jest wyłącznie dla moich dzieci.

• Wszędobylski Władysław Bartoszewski rozmawiał w telewizji hamburskiej z zachodnio-

(7)

niemieckim biskupem, który oświadczył, że to niemcy wywołały wojnę, okrutnie zniszczyły polskę i teraz muszą to zrekompensować uznając wszelkie postulaty tejże polski (odra-ny- sa). jakoś nic o tym nie napisał „tygodnik”, w „obrazie tygodnia” chyba też nie (Mój obraz tygodnia, s. 183).

podobnie jak we wcześniej analizowanych fragmentach, tak i tutaj postać autora-narrato- ra jest najważniejsza. to on wybiera z „mowy świata” takie elementy, jakie najlepiej odda- dzą jego felietonistyczną osobowość. układanka różnorodnych aspektów otaczającego świa- ta w rękach kisiela składa się na spójny (choć różnorodny) obraz – nie tylko tygodnia – ale i całej rzeczywistości.

jako pretekst dla publicysty może posłużyć również zrecenzowanie czyjejś wypowiedzi i uczynienie z tego głównego tematu tekstu prasowego (co z kolei przybliża felieton do recen- zji). cudze słowo „pracuje” dla kisielewskiego. często nie musi on wiele komentować, wystar- czy samo przytoczenie słów. Felietonista w realiach prL znajdował wiele przykładów potwier- dzających jego tezy o niewydolności struktur władzy i niekompetencji osób ją sprawujących.

najczęściej takim przykładem jest fragment z artykułu prasowego. w tym przypadku autor wprowadza go do swojego tekstu, wyrażając pozorne uznanie i zachwyt:

w zacnym tym wojewódzkim organie [„Gazecie krakowskiej” – przyp. M.u.] (patrz nr 256) ukazał się artykuł, sławiący znakomitą gospodarkę w miłym i mojemu sercu mieście Bielsko- -Biała. rządzą tam, jak słychać, znakomicie działacze ekonomiczni, osiągający rewelacyjne rezultaty za pomocą rewelacyjnych pomysłów. najpierw jednak oddajmy głos reporterowi zacnej „Gazety”, który zaczyna od ankietowego scharakteryzowania przymiotów, jakimi po- winien błyszczeć działacz gospodarczy. posłuchajmy:

„przeprowadziłem wśród znajomych małą, błyskawiczną ankietę: wymień najbardziej nieodzowne współczesnemu działaczowi gospodarczemu przymioty umysłu, bez których nie może być mowy o działaczu z tzw. prawdziwego zdarzenia. pytanie okazało się retoryczne wo- bec mocno ugruntowanej opinii, że nie wystarczą najlepsze chęci i tzw. kręgosłup bez wiedzy ekonomicznej, znajomości problemów czy obszaru działania. Bez umiejętności samodzielne- go wyciągania wniosków, szybkiego podejmowania decyzji, wreszcie konsekwentnego wpro- wadzania ich w życie” (Wątrobiane drobiazgi, s. 132).

dalsza część przytoczonego przez kisiela artykułu z „Gazety krakowskiej” bezlitośnie obna- ża głupotę zarówno dziennikarza, jak i „działaczy gospodarczych”, zanim jeszcze słowa te zo- staną w jakikolwiek sposób skomentowane:

organizacyjnie, technicznie zabieg zastosowany w Bielsku wcale nie taki skomplikowany, byle udało się zrobić choć jeden wyłom w tradycyjnym splendid isolation poszczególnych fabryk,

(8)

wyłom na głowę bijący wspólnymi korzyściami, korzyści osiągane indywidualnie metodą kota, co chadza własnymi drogami. czy musi jeździć codziennie z Bielska do oświęcimia po butle z tlenem aż 70 samochodów bez pełnego obciążenia, tylko dlatego, że 70 zakładów potrzebuje tlenu? tym, co zaczęli liczyć i przeliczać, aż dech zaparło w piersiach, gdy obli- czyli, ile można by zaoszczędzić, zastępując 70 pojazdów jedną ciężarówką pkS, kursującą choćby kilka razy dziennie, ale na pożytek wszystkich 70 zainteresowanych. i jeździ, wspól- nie przez nich wynajęta! (Wątrobiane drobiazgi, s. 132).

kisiel nie oszczędza jednak autorowi artykułu swojego komentarza, niezwykle złośliwego, choć ani razu nie wspomina wprost, że zaproponowana w artykule idea jest zła:

ależ tak, nie może być wątpliwości!! Hip, hip, hurra! niewątpliwie jestem człowiekiem peł- nym głębokiej wiedzy ekonomicznej, zdolnym do „samodzielnego wyciągania wniosków, szybkiego podejmowania decyzji, wreszcie konsekwentnego wprowadzenia ich w życie” (Wą- trobiane drobiazgi, s. 132).

udawany zachwyt „rewelacyjnym pomysłem”, pierwotna pochwała, emocjonalny stosunek do sprawy i podekscytowanie („przeczytawszy powyższe z wypiekami na twarzy i zapartym oddechem rzucam się na dalszy ciąg, aby dowiedzieć się o cudach i rewelacjach w moim ko- chanym Bielsku”) tracą wiarygodność w zderzeniu z przytaczanym artykułem, trudno bo- wiem przyjąć za prawdę poparcie dla niedostatków ludzkiej inteligencji, które kisielewski otwarcie zwalczał. Słowa dziennikarza umieszczone są zatem w kontekście, który potęguje ich absurd i ośmiesza osobę cytowaną.

do konstruowania felietonu z cudzych słów przyznaje się zresztą sam publicysta, jednak w tym przypadku przedstawia wypowiedzi, z których bynajmniej kpić nie zamierza (są to wy- stąpienia z dyskusji na temat problemów polskiego kina):

jak wiecie, wiele już lat uczciwie zarabiam na chleb wymyślając co tydzień (choć nie co ty- dzień się ukazuje) całkowicie nowy felieton. tym razem jednak postanowiłem sobie nieco pofolgować i, zamiast wymyślać samemu, posłużyć się gotowymi myślami cudzymi, czyli, krótko mówiąc, ułożyć felieton z samych cytat. […] własny komentarz zredukuję do mini- mum, bo słowa, które zacytuję, jakby mi kto z ust wyjął – podpisuję się pod nimi obu ręka- mi i nogami, po cóż więc jakiekolwiek komentarze? niechże ja raz sobie odpocznę, a poga- da za mnie kto inny! (Cytaty, cytaty…, s. 342).

w powyższym fragmencie widać również osobisty stosunek autora-narratora do odbiorcy (zwracanie się do niego w drugiej osobie liczby mnogiej, czasem także w pierwszej osobie liczby mnogiej), niekiedy przeradzający się w utożsamianie się z nim i jego bolączkami, wąt-

(9)

pliwościami, pragnieniami. relacja felietonisty z czytelnikami nosi znamiona zażyłości, pry- watności, odnosi się wrażenie, że autor tłumaczy się z chwilowego lenistwa swoim dobrym i wyrozumiałym przyjaciołom. Mimo całego swego nieoficjalnego charakteru, felieton musi jednak poddać się pewnym rygorom oficjalności (jak zresztą każdy tekst publikowany – lub w tym przypadku przeznaczony do publikacji – w prasie). odbiorcy stale pozostają jednak nie- ufni, muszą czujnie przypatrywać się słowom autora. tę czujność kisielewski poddawał pró- bie wielokrotnie, stosując aluzje i licząc na inteligencję i erudycję swoich czytelników (co im- plikowało także chęć pochwalenia się własną erudycją).

Strategie gry z czytelnikiem

Stefan kisielewski, pisząc swoje felietony, był świadomy, że ma nie jednego czytelnika (projektowanego odbiorcę „tygodnika powszechnego”), ale co najmniej kilku, w tym nie- zwykle istotnego – cenzora. Sytuacja wymagała więc uwzględnienia różnych „potrzeb”

i „oczekiwań” przy równoczesnym przekazaniu tego, co publicysta zamierzał powiedzieć.

wspomniana wcześniej quasi-prywatna relacja między nadawcą a odbiorcą była podpo- rządkowana zinstytucjonalizowanym prawom prasy. nieoficjalność felietonu dopuszcza prowadzenie gry z drugą stroną, a nawet jej wymaga, co w przypadku kisielewskiego mu- siało czasem skutkować „grą na dwa fronty”. Magdalena Bondkowska twierdzi: „gra ta dopuszcza wprowadzenie czytelnika w błąd, igranie z jego oczekiwaniami, a nawet nad głową czytelnika wpisanego w felieton porozumiewanie się z zupełnie innym odbiorcą, który zrozumie kpinę i ironię”8. Stawia to przed autorem wyzwanie niezwykłe: musi on bowiem pogodzić przekaz skierowany do adresata wirtualnego i zaprojektowaną przez siebie perspektywę odbiorczą tego adresata z postawą odbiorczą osób, które zetkną się z komunikatem jako pierwsze – czyli cenzorów. tak jak każdy tekst (zjawisko o charak- terze znakowym) artykuł prasowy dociera do różnych jednostek, z których każda inter- pretuje przekaz na swój sposób. Maria renata Mayenowa nazywa te jednostki deszyfra- torami tekstu:

inna jest sytuacja deszyfratora współuczestnika świata nadawcy, inna sytuacja deszyfra- tora historyka, który chce wiedzieć, co znaczył tekst w chwili nadania, który, jeśli nawet nie jest pozbawiony wiedzy historycznej, wciąga tekst w świat współczesnych sobie sys- temów znakowych. […] zmiana deszyfratora przedłuża życie i modyfikuje uzyskiwaną informację9.

8 M. Bondkowska, Struktura językowa felietonu dekady 1968−1978, warszawa 2005, s. 144.

9 M.r. Mayenowa, Poetyka teoretyczna. Zagadnienia języka, wrocław 1975, s. 456.

(10)

w przypadku publicystyki Stefana kisielewskiego pierwszy czytelnik często był również ostat- nim, więc − paradoksalnie − obecność dodatkowego deszyfratora mogła skrócić życie po- szczególnych utworów. urzędnicy państwowi także byli więc brani pod uwagę przy projek- towaniu „perspektywy odbiorczej”. Felietonista musiał zatem igrać z czytelnikami – jednymi, by spełnić formalne wymogi gatunku, z drugimi – by obejść trudności wynikające z działal- ności cenzorów.

Figlarność autora może się przejawiać pod postacią żartu na własny temat, kpiny z ota- czającej rzeczywistości lub wreszcie dopuszcza uderzenie w samego adresata artykułu, co manifestuje się przede wszystkim ironiczną postawą10. w utworach kisielewskiego obecność ironii zaznaczają takie elementy jak wtrącenie, minidygresje i komentarze, zdania nawiaso- we, wszelkie struktury, które bazują na kontraście semantycznym (paradoksy, przeciwsta- wienia). dla zaistnienia ironii niezbędna jest ponadto rewokacja11. Może to być przytocze- nie słów z recenzowanej książki, przysłowie, dokładny cytat bądź treść przepisana na nowo, często z użyciem środków, które ukazują fragment w komicznym ujęciu. i tak, kisielewski stosuje dowcipną parafrazę cytatu z literatury, który sam w sobie jest zabawny, jednak dla uważnych czytelników, którzy wychwytują aluzję, satysfakcja z jej wytropienia jest jeszcze większa:

o s o b i ś c i e , c h o c i e m r ó w n i e ż p o ż e r a c z n a s z e j p r a s y, b r o n i ę s i ę , j a k m o g ę , p r z e d s t r a s z l i w ą n a m i ę t n o ś c i ą p i s a n i a s p r o s t ow a ń. wiem na przy- kład, że gdybym chciał prostować wszystkie błędy i przeoczenia, zawarte w drukowanych w „po- lityce” artykułach pani Marii turlejskiej o sprawach politycznych w kraju i na emigracji po wrześniu 1939, musiałbym napisać drugie tyle tekstu co S z a n ow n a au t o r k a. w dodatku nie przydałoby się to na nic, jako że „polityka” ma nakładu 125 000, a „tygodnik powszech- ny” – 30 000, poza tym zaś „tygodnika” się obecnie w prasie nie cytuje (z au w a ż y l i ś c i e?).

wi ę c m i l c z s e r c e i   z a c i ś n i j z ę by ( z a ł o ż y w s z y, ż e s e r c e m a z ę by) [wyróż- nienia – M.u.] (Wątrobiane drobiazgi, s. 131).

10 według piotra łaguny „ironia jest to taka świadomość , którą cechuje poczucie kontrastu, sprzeczności mię- dzy zjawiskami świata wewnętrznego lub zewnętrznego danej jednostki oraz poczucie własnej wyższości ironizującego; przy czym uświadamiana przez jednostkę sprzeczność zostaje podporządkowana określonej idei bądź wizji świata i bytu ludzkiego. z kolei ironia jako wyraz świadomości ironicznej polega na skontra- stowaniu sensu literalnego wypowiedzi lub wartości działania człowieka z sensem rzeczywistym, który jed- nak zostaje zasugerowany podmiotowi apercypującemu poprzez szeroko rozumiany kontekst lub przedsta- wienie na innym miejscu prawdziwego stanu rzeczy” (p. łaguna, Ironia jako postawa i jako wyraz: (z zagad- nień teoretycznych ironii), kraków, wrocław 1984, s. 25).

11 „wypowiedź ironiczna to wypowiedź, której treścią jest demaskowanie pozornej autentyczności lub słuszno- ści, właściwości czyichś wypowiedzi albo innych zachowań symbolicznych i ich wytwórców. […] elemen- tem koniecznym formy wypowiedzi ironicznej jest rewokacja wypowiedzi lub obrazu, a więc szeroko ro- zumiany (krypto)cytat ironiczny” (j. puzynina, Ironia jako element języka osobniczego [w:] Język osobniczy jako przedmiot badań lingwistycznych, zielona Góra 1988, s. 37).

(11)

przedstawiony wyżej fragment jest nacechowany emotywnie i subiektywnie, z emfazą.

niezwykle osobisty stosunek do opisywanego problemu wyraża się już w pierwszym zda- niu, które składa się z wielu członów i wtrąceń. kisielewski stylizuje swoją wypowiedź na tekst znany czytelnikom – tekst literacki, który skupia uwagę odbiorcy na osobie podmio- tu mówiącego − Beniowskim. publicysta komentuje wydarzenie społeczno-kulturalne, ale nieustannie eksponuje też sam siebie, wprowadzając dygresje na temat własnych uczuć i przeżyć. dodatkowo, by ułatwić wychwycenie aluzji, do skomentowania sytuacji używa przetworzonego cytatu z tegoż utworu juliusza Słowackiego12. oryginalny fragment utrzy- many jest w tonie patetycznym, tak więc dodanie elementu niepasującego (zęby) wywo- łuje efekt komiczny. ironia uderza w samego autora. wykpiwając własny patos, śmieje się tak samo z bólu, który sprawia mu nieprawda publikowana na łamach prasy, jak i również ze zjawiska będącego tego „cierpienia” przyczyną. kurtuazyjny zwrot: „Szanowna autor- ka”, skontrastowany z wyśmianiem poglądów przez nią głoszonych na łamach „polityki”, uwypukla tylko poczucie intelektualnej wyższości przejawianej tutaj przez Stefana kisie- lewskiego. Felietonista nie zdaje się całkowicie na samodzielność odbiorców w odnajdo- waniu aluzji. Musi stale podtrzymywać z nimi kontakt, zadawać pytania wprost („zauwa- żyliście?”). pytanie retoryczne z przyczyn oczywistych nie może liczyć na odpowiedź ze strony czytelnika (chyba, że ten zdecyduje się napisać list do autora felietonu), jednak po- maga odbiorcy istnieć w procesie komunikacji. kisiel zdawał sobie sprawę, że bez adre- sata jego teksty nie mają racji bytu i że milczenie deszyfratora nie pozwala na bagateli- zowanie jego roli. janina Labocha podkreśla, że „podstawowym warunkiem wypowiedzi dobrej pod względem retorycznym jest świadomość konieczności liczenia się z milczą- cym nawet odbiorcą”13. tekst poprawny retorycznie, a więc i skuteczny, zawsze jest prze- widziany jako dialog, nawet jeśli w strukturze językowej dialogowy charakter komunika- tu nie został ujawniony.

Subtelnym sposobem kpienia z czyichś poglądów jest wplatanie cytatów lub stylu tej oso- by we własny tekst. język, którym przedstawia kisielewski myśli karola irzykowskiego, brzmi niczym fragmenty wyjęte z jego dzieł:

12 w oryginale brzmi on:

Milcz, serce! albo się strzaskaj, echowe narzędzie pieśni, bolu, wiecznie drżące i obłąkane, niezaspokojone!

uderzam ciebie w złości. − Milcz, szalone! –

cytat pochodzi z III Pieśni Beniowskiego (j. Słowacki, Beniowski [w:] idem, Wiersze i poematy (Wybór), war- szawa 1971, s. 330).

13 j. Labocha, Odbiorca w tekście i wypowiedzi [w:] Styl a tekst. Materiały międzynarodowej konferencji nauko- wej Opole, 26–28.09.1995, opole 1996, s. 56.

(12)

karol irzykowski, wielki miłośnik, szermierz i badacz najbardziej wewnętrznej prawdy (a prawdę widział on jak szereg drewnianych, coraz mniejszych jajek wielkanocnych, włożo- nych jedno w drugie), rozgraniczał jednak ściśle sferę czynu i sferę Słowa, radząc intelektu- alistom odnosić się do sfery czynu, np. politycznego, z rezerwą i ostrożnością. nie negował związków między czynem a słowem, lecz twierdził, że związki to nader złożone, wyrafino- wane, nie bezpośrednie lub też bezpośrednie á rebours (badaniu tych złożonych zależno- ści poświęcił dużą część swych prac), s t ą d t e ż , c h c ą c o s i ą g n ą ć o p t i m u m a n a- l i z y w y d e s t y l o w u j ą c e j z e s k o m p l i k o w a n y c h r e l a c j i i n t e l e k t u a l n y c h e s e n c j a l n y o s a d w e w n ę t r z n e j p r a w d y, nie należy liczyć na sukcesy czynu (Wa- riackie papiery, s. 156).

Mówiąc o rezerwie irzykowskiego wobec sfery czynu, kisielewski naigrywa się z jego skłon- ności do przerostu warstwy słownej. Skomplikowany układ syntaktyczny zdania i nagroma- dzenie obco brzmiących wyrazów oddają styl krytyka, ale zaciemniają myśl przewodnią, skut- kiem czego czytelnik gubi się w wywodzie. przesunięcie punktu ciężkości z perswazji na słowo jest według kisielewskiego mankamentem irzykowskiego, i w sposób performatywny poka- zuje to własnym tekstem.

inną metodą kpienia z niektórych zjawisk jest takie ukształtowanie tekstu, które daje wra- żenie spotęgowania absurdu cytowanej wypowiedzi. Służą temu powtarzane w identycznym brzmieniu konstrukcje składniowe, na przykład zdania anaforyczne, co uwidacznia następu- jący przykład:

p r z e c z y t a ł e m w prasie, że przypłynęło do nas za dużo ryb, wobec czego, dla dobra go- spodarki narodowej, musiano wstrzymać połowy. po t e m p r z e c z y t a ł e m w prasie try- umfalną wiadomość, że złowione przez naszych rybaków matiasy sprzedajemy za dewizy do norwegii. potem przeczytałem w prasie, że ceny ryb zostały podwyższone. po t e m p r z e- c z y t a ł e m w   l i ś c i e od pewnego czytelnika z poznania, że w owymże poznaniu żadnych ryb w ogóle nie ma, co najwyżej karp na wigilię. po t e m p r z e c z y t a ł e m w i e l e l i s t ów od różnych czytelników z różnych miasteczek i miast, piszących to samo. po t e m s t w i e r- d z i ł e m, że widać mi makówka już nie pracuje, bo absolutnie nic z tego nie rozumiem. wo- bec czego z tym większym zainteresowaniem rzuciłem się na prasę, gdzie tymczasem jęły się ukazywać nowie rybie artykuły. i przeczytałem… [wyróżnienia – M.u.](Rybi zawrót głowy i inne dziwa natury, s. 178).

cały felieton obfituje również w wielokrotnie przywoływane słowo „ryby”. nagromadzenie tego rzeczownika w krótkim fragmencie sprawia na czytelniku wrażenie, że to jest głównym tematem rozważań publicysty, a nawet swego rodzaju obsesją prześladującą autora (wska- zuje na to kolokwialne: „makówka już nie pracuje” czy opis szaleńczych, kompulsywnych

(13)

zachowań: „rzuciłem się na prasę”). tytułowe „ryby” są jednak tylko rekwizytem, detalem, który ma skupić uwagę odbiorcy i zwrócić jego spojrzenie na problem ogólniejszy – dystry- bucję dóbr państwie.

przedmiotem kpiny może być i ona sama. kisielewski szydzi z wszystkich i z wszystkie- go, także z drwiny. poniższy fragment jest pochwałą szyderstwa na opak:

nie dają milczeć (a tak się już chciało), więc trzeba wołać na tej puszczy. ale jak?! puszcza na- rosła od lat przeszło trzydziestu paru, ja jej nie zasadzałem, bom wtedy był bezradny. a teraz redaktor każe mi krzyczeć na tej puszczy. ale jak? – pytam po raz drugi. chciałbym poważ- nie, bo przeczytałem niedawno u de custine’a, że ironia, czyli szyderstwo, to broń bezradnych i zniewolonych. Brr! za takiego się mimo wszystko nie uważam, więc czas porzucić kpinki, namawia mnie zresztą i mój młody preceptor, sensat, biograf i nekrologista, znawca dawnych, wojciech karpiński. wzywa on za kochanowskim: „weźmy przedsię myśli godne siebie…”

istotnie: żarty zamierają na zbielałych wargach a ironia czy satyra to rzeczywiście broń na- zbyt łatwa. zwłaszcza od czasu, kiedy do używania jej czasu przyznał się wojciech Żukrowski, który […] stwierdził […], że „władza, która boi się uśmiechu, jest tylko śmiechu warta. kary- katura, drwina, ośmieszanie wytwarzają szczególny związek z rządzonymi, tłumem, z naro- dem. Sztywność i dęta powaga to bizantynizm, pycha podszyta trwogą zagrożenia, a nagle zle- zę z tronu i okaże się, jaki jestem malutki…” […] Szczęśliwi nieuświadomieni, błogosławieni ubodzy duchem naiwniaczkowie i słoneczni prostaczkowie, albowiem ich jest… (Jak tu wo- łać?! [w:] Wołanie na puszczy, warszawa 1997, s. 518).

jeszcze innym, niezwykłym sposobem ironizowania jest używanie stylu nieprzystającego do tematu felietonu. zazwyczaj jest to styl „niski”, potoczny, wykorzystywany w ironii do mówie- nia o sprawach istotnych i podniosłych. wśród tekstów publicystycznych znajdują się jednak także przykłady zabiegów odwrotnych: opisywanie zjawiska mało istotnego w kategoriach uznawanych jako „wysokie”, jak we wspomnianym już wcześniej felietonie Pogoda w Warsza- wie. oto inny fragment ilustrujący ów zabieg:

jak wygląda ostatnio w polsce ta sprawa? otóż, wygląda n i e s z abl on owo, tak zresztą, jak i cały ten kraj. ja ko pu n kt w y j ś c i a w z i ą ć t r z e b a polskę centralną, gdzie niżej pod- pisany ma szczęście zamieszkiwać. otóż pogoda była tu ostatnio dość zmienna i nieoczeki- wana. najpierw wydawało się, że zima, choć nie najostrzejsza, będzie długa i przykra. potem jednak sytuacja nagle się zmieniła: wielkanoc zapowiedziała się jako ciepła i wiosenna, właści- we marcowi i kwietniowi wahania pogody wydawały się w tym roku raczej stonowane, raczej ustawione w sposób łagodnie harmonijny. L i c z y l i ś my n a to, p ote m j e d n a k pr z y- s z ł y n i e s p o d z i e w a n e z m i any: najpierw dość silne przymrozki, z kolei znów nagła fala gorącego powietrza zwrotnikowego, wreszcie pogoda nijaka, objawiająca się np. w warszawie

(14)

szarzyzną, chmurnym niebem, temperaturą średnią, co nie przeszkadza faktowi, że normal- na zieleń a także niektóre żółte czy czerwone wczesne kwiaty o s i ą g n ę ł y ju ż s wój w i o- s e n ny stopi e ń roz woju.

nasuwa się zasadnicze pytanie, jak się ta sytuacja rozwinie dalej [wyróżnienia – M.u.]

(Pogoda w Warszawie, s. 212).

kisielewski podnosi pogodę do rangi sprawy, od której zależy niemal racja stanu, a na pewno już los obywateli, którzy nie ustają, jak pisze felietonista dalej, w wysyłaniu „bardzo licznych listownych interpelacji”, z czego wnioskuje, że „sprawy te znajdują się tej chwili w centrum zainteresowań odbiorców naszego pisma”. wyolbrzymienie zwykłego zjawiska wywołuje u czy- telnika wrażenie nieadekwatności. wywód na temat pogody z jednej strony przypomina frag- ment z naukowego opracowania na temat meteorologii, z drugiej zaś nie przekazuje żadnych konkretnych informacji. Bliżej mu więc na przykład do publikacji prasowych podlegających partii, które obfitowały w utarte sformułowania i myślowe kalki. Felieton kisielewskiego, po- dobnie jak choćby artykuł z „trybuny Ludu”, daje pozór fachowości i wiedzy o opisywanym zjawisku. wyrażenia te, zaczerpnięte z języka oficjalnego (z oficjalnego dialektu władzy) nie mają tutaj na celu ośmieszenia tematu (który, choć błahy, sam w sobie jest raczej neutralny), lecz odwrotnie: nieistotny temat w zderzeniu z pustym, „wywietrzałym” językiem polityki ob- naża jego miałkość i bezsens.

kisielewski chce pokazywać czytelnikowi „tygodnika powszechnego” felieton „na opak”.

„Mrugając okiem”, opowiada mu nie o pogodzie, a o pustce znaczeniowej współczesnej mu pu- blicystyki, prasy i języka polityków, którzy używając wielu słów, nie mówili obywatelowi de facto nic. ponieważ jednak felieton miał drugiego czytelnika, nie mniej ważnego − cenzora, pierwsza warstwa tekstu, literalna, była skierowana do niego. to, co wyrażone wprost, przezna- czone było do adresata mniej uważnego. kiedy felietony były konfiskowane, jedynym faktycz- nym odbiorcą tekstu pozostawała osoba go kontrolująca, była więc też jedyną, w którą ostrze ironii kisielewskiego mogło uderzyć.

zasady tej gry wiążą się z podmiotem felietonowym kisielewskiego, jak również z typem projektowanego felietonowego „ty”. publicysta utrzymuje nieoficjalny kontakt z odbiorcą; za- kłada też, że istnieje między nimi porozumienie (choć z każdym typem odbiorcy projektowa- nego porozumienie to może zachodzić na innym poziomie semantycznym, wykluczającym się z rozumieniem tekstu przez innego czytelnika).

Styl i stylizacja. Kisielewski a nowomowa

tekst Plenum Mojej Duszy, który powstał w roku 1958, pokazuje niezwykłe wyczulenie Stefa- na kisielewskiego na język prasy i władz oraz talent naśladowczy felietonisty. dowodzi tego

(15)

głównie posłużenie się narzędziami specyficznego idiolektu – nowomowy, czemu swą uwagę poświęcił Michał Głowiński14.

warto przyjrzeć się początkowemu fragmentowi tekstu kisielewskiego:

w okresie przedświątecznym odbyło się plenum Mojej duszy, mające na celu wytyczenie wła- ściwej linii duchowej, rozprawienie się z błędami i wypaczeniami minionego okresu, wreszcie rozproszenie nurtujących niektóre rejony duszy wątpliwości oraz sprecyzowanie spraw, nie- dostatecznie dotąd wyjaśnionych.

w plenum uczestniczył in corpore komitet centralny Mózgu wraz z jego Biurem psy- chicznym oraz radą uczuć. obecni byli też kierownicy wydziałów: nerwowego, zmy- słowego i wegetatywno-Fizjologicznego. ponadto plenum zgromadziło cały aktyw mię- śniowy i nerwowy. Specjalne sprawozdanie złożył przewodniczący komitetu do spraw podświadomości.

plenum Mojej duszy trwało siedem dni. wygłoszono na nim szereg referatów, dotyczą- cych podstawowej linii działań psychicznych i psychofizycznych w najbliższym okresie. wy- tyczenie precyzyjnej linii jest tu koniecznością wobec nowych elementów sytuacji ogólnej, które mają do intensywnego organicznego rozwoju. elementy te – to w pierwszym rzędzie permanentne starzenie się organizmu i groźba totalnej sklerozy mózgu, a jako pochodne tego, sporadycznie na razie występujące, lecz niemniej niepokojące objawy w aparacie terenowym, objawy takie, jak wiotczenie mięśni i sztywnienie kości. Specjalną również uwagę poświęci- ło plenum sprawie zbyt małej akumulacji, stwierdzonej w centralnym ośrodku nerwowym.

rezultaty tego niepokojącego zjawiska są dwojakie: z jednej strony niedostateczna wytrzyma- łość systemu nerwowego, prowadząca w niektórych sytuacjach do jego rozprężenia, z drugiej strony niedostateczna jego praca, powodująca często przestoje i zaniki wrażliwości (Plenum Mojej Duszy, s. 12).

powyższy przykład pokazuje nieadekwatność stylu i konwencji do tematu. w tym przypadku kisielewski zastosował zabieg odwrotny do tego, który został opisany nieco wcześniej, przy okazji omawiania felietonu Pogoda w Warszawie. Sprawę istotną dla czytelników „tygodnika powszechnego” – opis świąt wielkanocnych, a więc pojęcia bogatego w symbolikę, zbudował publicysta przy użyciu języka nowomowy, wieloznaczność oddaje zatem paradoksalnie języ- kiem ją wykluczającym.

w jaki sposób naśladuje kisielewski styl nowomowy? przede wszystkim sięga do sfe- ry, która nowomowie była najbliższa – konwencji przemówień plenarnych, a co za tym idzie, porusza się w obrębie terminologii charakterystycznej dla tego zjawiska: plenum, komitet centralny, biuro, aktyw, sprawozdanie, przewodniczący, aparat terenowy. nomenklatura ta

14 M. Głowiński, Nowomowa i ciągi dalsze. Szkice dawne i nowe, kraków 2009.

(16)

pozwala czytelnikowi „poczuć” sytuację. oprócz przywołania kontekstu pozatekstowego ki- sielewski przemawia językiem, jaki można by usłyszeć podczas plenum: „wytyczenie właści- wej linii duchowej”, „rozprawienie się z błędami i wypaczeniami minionego okresu” – sfor- mułowania tyleż utarte, ile nic nie znaczące. nie wiemy, jak właściwie miałaby wyglądać owa linia duchowa, nie wiemy, jakie błędy i wypaczenia ma narrator na myśli; jedyne, co uderza, to negatywny wydźwięk tych słów. rozprawiać można się jedynie z wrogiem, wypaczenia ni- gdy nie mogą wyrażać pozytywnych wartości. co jednak ciekawe, słowa „błędy” i „wypacze- nia”, choć niosą negatywne konotacje, sytuują się w tym samym polu znaczeniowym co „od- chylenie”, „odstąpienie od nauk”, „zbłądzenie”15. tak jak narrator wypowiedzi skierowanej do towarzyszy partyjnych nie może wypowiadać się o swoich błędach jako o postawie z zasady szkodliwej i sprzecznej z założeniami partii, tak narrator felietonu, używając języka nowomo- wy, nie może wystąpić przeciw tej regule.

przytoczone sformułowania noszą równocześnie znamiona rytualności. wielokrotnie po- wtarzane tracą swój pierwotny sens, są deleksykalizowane. kisielewski dokonuje jednak rze- czy niezwykłej: czerpie ze słownika skostniałych już wtedy formuł nowomowy i przywraca im na nowo sens, co przebiega paralelnie z wykorzystywaniem chwytów literackich. w no- womowie pojawiają się niekiedy chwyty literackie, igra się dwuznacznością wyrazów, oczywi- ście w sposób dogodny dla władzy, by dwa sensy niemające z sobą nic wspólnego przedstawić jako jeden. kisielewski odwraca zaś ten proces, „rozszczepia” sensy. Stałe, wytarte formuły rodem ze zjazdów plenarnych, zestawione z niepasującymi elementami, uwalniają nowe zna- czenia, a o to właśnie publicyście chodziło. nowe treści wywołują efekt komizmu, na przy- kład: „rujnujący dla centralnych wytwórni nerwowych eksport walorów towarzyskich”. zde- rzanie z pozoru niemających powiązania pojęć służy też przekazaniu refleksji poważniejszej.

opowiadanie o przeżywaniu wielkanocy przy użyciu języka oficjalnego jest możliwe, ponie- waż zarówno nowomowa, opis anatomiczny ciała, jak i metaforyka świąteczna (religijna), po- ruszają się po polach semantycznych, które się na siebie nakładają. ze zleksykalizowanego

„ciała partyjnego”, jak z prawdziwego ciała w rozumieniu anatomicznym, wyodrębnia kisie- lewski wydziały-układy odpowiedzialne za poszczególne czynności życiowe („komitet cen- tralny Mózgu wraz z jego Biurem psychicznym, radą uczuć, wydziały nerwowy, zmysłowy i wegetatywno-Fizjologiczny”, „aktyw mięśniowy i nerwowy”, „komitet do spraw podświa- domości”). „organa” (w domyśle: władzy ludowej) znów są zwykłymi organami, członko- wie partii – członkami ciała. publicysta zasiada do wielkanocnego stołu, tak jak członkowie partii zasiadają do stołu obrad, deklaruje „wierność sprawie ducha” (wierność należy zaś do

15 Głowiński zauważa, że „w wypowiedziach polemicznych używa się innych formuł, gdy chodzi o kogoś, kto jest lub był sojusznikiem ideowym (bądź za takiego mógł być uważany) i innych, gdy chodzi o kogoś z in- nego świata, z kim wspólnoty ideowej się nigdy nie dopuszczało. «nieprawidłowe» lub «niesłuszne» mogą być słowa bądź czyny kogoś, kto tu i teraz […] «odchylił się», «odszedł od linii partii» […]” (M. Głowiń- ski, op. cit. s. 25).

(17)

tego samego pola semantycznego co wiara). w felietonie kisielewski apeluje też sam do sie- bie o decentralizację. decentralizacja, autonomia, uwolnienie sensów, nasycenie znaczenia- mi „mowy-trawy” – tak autor wykorzystuje „magiczność” języka, słowem − przywraca rze- czywistości naturalność.

omawiany tekst balansuje na granicy znaczeń słów samokrytyka – spowiedź. Lata 50. XX wieku to czas, kiedy pisarze przedstawiają samokrytyki, wyznają popełnione przez siebie „grzechy” przeciw partii i idei, a relacja między twórcą literatury a krytyką i wła- dzą przyjmowała niekiedy charakter sakralny16. kisielewski imituje styl samokrytyki, który z kolei usiłuje naśladować styl używany do opisywania zjawisk ze sfery sacrum. wielkanoc- na „spowiedź” zbudowana jak samooskarżenie jest analizą, rozkładaniem siebie na części pierwsze. publicysta kpi z modelu „ideologicznego rachunku sumienia” praktykowanego przez kolegów ze środowiska twórczego, jednak równocześnie sam dokonuje przedświą- tecznego rozliczenia z własnych błędów i „wypaczeń”. z jednej strony przedstawia szero- kiej publiczności, podobnie jak autokrytyczne wystąpienia pisarzy, intymną formę rozmo- wy z własnym sumieniem (ponieważ tekst przeznaczony był do opublikowania w prasie), z drugiej zaś pozwala czytelnikowi na zastanowienie się nad sobą, a więc powraca do pry- marnej funkcji spowiedzi. zagrabiona przez władzę sfera sumienia i moralności zostaje zwrócona człowiekowi.

temat odrodzenia kisiel realizuje zatem na kilku poziomach. „naprawia” kod komunika- cyjny, który znów nasyca się wieloznacznością, nie tylko powraca do stanu pierwotnego, ale generuje nowe sensy, uaktywnia się, zaczyna żyć własnym życiem. odnowa języka skutkuje zaś odnową duchową. duchowe ozdrowienie „organizmu” nie może być pełne bez zadość- uczynienia i dążenia do dalszej poprawy. plan zmian na lepsze przyjmuje taką formę, w jakiej spisywane były centralne plany gospodarcze:

referat wywołał bardzo ożywioną dyskusję, po czym przygniatającą większością głosów uchwa- lono następujące tezy plenum Mojej duszy:

należy zwiększyć aktywność komitetu centralnego Mózgu i skoordynować jego pracę z działalnością ośrodków nerwowych.

należy zmniejszyć stan zatrudnienia w resortach, zwłaszcza podlegających wydziałom nerwowemu i zmysłowemu, zwiększając przez to ich wydajność pracy oraz operatywność.

16 o modelach sytuacji komunikacyjnych w trójkącie: pisarze – krytyka literacka – aparat partyjny pisze badaczka dorota tubielewicz-Mattsson. obok modelu „militarnego” i „szkolnego” wymienia właśnie typ sytuacji sakralnej, która „dawała możliwość wykorzystania całej sfery pojęć silnie nacechowanych emocjonalnie: wina, grzech, sumienie. Była przy tym silnie kojarzona z przestrzenią zajmowaną przez moralność i etykę. zawłaszczanie tej przestrzeni przez ideologię miało charakter zdobywania mono- polu w sprawach moralności i etyki”. wyprowadza także równania: „wódz = nauczyciel = Bóg = partia”.

cyt. za: j. Smulski, O polskiej socrealistycznej krytyce (i samokrytyce) literackiej, „teksty drugie” 2000, nr 1/2, s. 33.

(18)

należy zrównoważyć b i l a n s p ł at n i c z y z   z e w n ę t r z n o ś c i ą przez zmniejszenie importu t o w a r ó w r y n k o w o - k o n s u mp c y j ny c h , j a k a l k o h o l i   s p r aw y d e - n e r w u j ą c e, zwiększyć natomiast eksport żółci, ciężkich kompleksów psychicznych, urazów kolorowych oraz gniewów walcowanych. absolutnie natomiast zahamować należy rujnujący dla centralnych wytwórni nerwowych eksport walorów towarzyskich.

nie wolno zaniedbywać akcji inwestycyjnej w dziedzinie budownictwa duchowego, sta- wiając na pierwszym planie inwestycje z zakresu Lektury poważnej, prasy Fachowej oraz odbioru wszelkiej Sztuki. Likwidować natomiast należy wszelkie inwestycje nierentowne, w postaci np. czytania polskich tygodników Literackich, rozmów z kolegami czy dysku- sji pryncypialnych.

należy uprawiać planowanie ogólne a jednocześnie zdecentralizować je, czyniąc tereno- wy aktyw mięśniowo-nerwowy odpowiedzialnym za terminowe wykonanie planu.

należy zwiększyć ogólną elastyczność polityczną, uwzględniając obiektywne, organicz- ne procesy starzenia się i postępującej sklerozy [wyróżnienia – M. u.] (Plenum mojej du- szy, s. 14).

należy zauważyć, że wszystkie wartości duchowe i emocje zostają zrównane z dobrami kon- sumpcyjnymi, policzalnymi, o określonej cenie. zarówno jedne, jak i drugie podlegają w rze- czywistości przedstawionym w felietonie prawom ekonomii. konwencja żartu każe jednak od- biorcy czytać ten przekaz na opak.

posłużenie się językiem władzy, by mówić o czymś, o czym władza milczała, uwypukla znaczenie tego tematu. Mówienie o wielkanocy bez użycia nazwy święta pełni dwojaką funk- cję: bawi czytelnika, ale równocześnie ma „przemycić” temat, który nie powinien być poru- szany. pusty, pozbawiony znaczeń język odradza się w nowej, dowcipnej formie wraz z wio- sną. autor porusza się na kilku poziomach, opisując wielkanocne odrodzenie – w dosłownej sferze tekstu jednoczy się na nowo partia, na wyższym poziomie – duch i ciało narratora, na jeszcze wyższym – język, sfera symboliczna, Bóg w czasie liturgicznym. niewykluczone jed- nak, że kisiel mógł mieć na myśli także społeczeństwo.

Zakończenie

imponujący dorobek felietonistyczny Stefana kisielewskiego kryje w sobie niezwykle barwny, szczegółowy, bo obserwowany spostrzegawczym okiem obraz świata prL. publicysta odma- lowywał rzeczywistość tyleż ciekawą, ile absurdalną i często przygnębiającą.

wieloletnie zmagania kisiela z organem kontroli słowa pozwoliły mu na wypracowa- nie wyjątkowego i rozpoznawalnego stylu. przez cały czas, kiedy publikował w „tygodniku powszechnym” (z wyjątkiem okresów „odwilży”), jego teksty były regularnie konfiskowane

(19)

lub wstrzymywane. Musiał przywyknąć do świadomości, że cenzor również jest jego czytel- nikiem – na dodatek często jedynym. podejmował więc próby ukrywania przed urzędnika- mi swoich przekonań, prawdziwe myśli skrywały się pod maskami, były sygnalizowane przez aluzje, które mieli odczytywać jedynie wierni odbiorcy.

umiejętne wykorzystywanie możliwości, które daje gatunek felietonistyczny, wielo- krotnie pozwalało na publikację opinii niekoniecznie zgodnych z poglądami partii. ufność pokładana w spostrzegawczości i inteligencji czytelników „tygodnika powszechnego” skła- niała Stefana kisielewskiego do sięgania po aluzje, cytaty, gry słowne, zabiegi stylizacji ję- zykowej. nie zawsze jednak cenzor okazywał się mniej wnikliwy od innych czytelników, co skutkowało „zdjęciem” tekstu. rosnąca w latach 70. liczba cofniętych artykułów publicy- sty przyczyniła się do jego decyzji o zamieszczaniu ich w paryskiej „kulturze” i wydawnic- twach drugiego obiegu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Pojawienie się wielu tytułów prasy konspiracyjnej sygnalizowało też powstanie różnych organizacji poli- tycznych.. Wydawano prasę podziemną we wszystkich wielkich ośrodkach

Dla każdego zadania pamiętamy jego opis, datę przydziału (traktowaną jako datę rozpoczęcia realizacji zadania) oraz datę zakończenia realizacji3. Daty te są jednakowe dla

W odróżnieniu od odbiornika sygnału analogowego, który musi z określoną dokładnością odtworzyć w zadanym zakresie wszystkie wartości wielkości

Oś optyczna (oś główna) soczewki jest to prosta przechodząca przez środki powierzchni kulistych ograniczających soczewkę orz środek soczewki S. Ogniskowa soczewki f jest

Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, przyznaje, że młodzi ludzie w stolicy województwa

W Zabrzu było wtedy bardzo dużo wałęsających się bezdomnych psów, a przestrzeganie Ustawy o ochronie zwierząt z 1997 roku było fikcją.. Jedyną szansą na uratowanie

Najczęściej spotykaną postacią nadmiernej potliwości jest pierwotna nadpotliwość pach.. Dotyczy ona mniej więcej połowy wszystkich przypadków