• Nie Znaleziono Wyników

Gra z tożsamością

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gra z tożsamością"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Grigorij Krejdlin

Gra z tożsamością

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (25), 127-134

1994

(2)

Glosy

Gra z tożsamością

Tak dziwnie s k o n s t r u o w a n y jest już nasz świat, że słowa stają się często nie tyle odbiciem rzeczywistości, co samą rzeczywis-tością i o k a z u j ą się ważniejsze, silniejsze od rzeczy. Niekiedy składnia i sens mowy określają obraz i styl życia nie tylko poszczególnych ludzi, lecz i całego społeczeństwa. Twórcy języka totalitarnego — miliony „pokornych grzeszników" — w beznadziejnym zagubieniu, porzuciwszy ideały miłości, wolności i oświecenia, zasady wiary i braterstwa, wzgar-dzili poczuciem prawdy i szczerości. Jak pisał Grigorij S. Pomeranz, „ludzie ci wybrali dla siebie drogę pod nazwą «mieć», drogę posiadania, czy — j a k j ą nazywa Erich F r o m m — drogę zniszczenia całościowości, harmonii i piękna świata". S m u t n ą rzeczywistość stanowią kłamliwe zapewnienia i działania powiększające rozziew pomiędzy człowiekiem i naturą. O b o k tego — ustawiczna troska ludzi o wygody zewnętrzne, wypierająca poszukiwanie prawdy, i wieczna krzątanina w celu zaspo-kojenia potrzeb dnia codziennego zamiast doskonalenia duszy. Dążenie d o przewagi i kierowniczych stanowisk, pęd do samorealizacji i samo-spełnienia poprzez interesowny d o b ó r przyjaciół, rzeczy i wiadomości, poprzez zdobywanie wszelkich możliwych d ó b r i przywilejów,

zagar-O d t ł u m a c z a : Autor tego artykułu, Grigorij J. Krejdlin, to językoznawca moskiewski średniego pokolenia, kandydat nauk. Ma on na swoim koncie szereg studiów z zakresu semantyki i składni. Do początku lat osiemdziesiątych związany z WNT ( Wszechzwiązkowy Instytut Naukowo-Techniczny ). Z powodów politycznych represjonowany (m. in. za kontakty z Andriejem Sacharowem), co spowodowało jego odejście z instytutu i podjęcie pracy w szkolnictwie. W okresie pieriestrojki powrócił do pracy naukowej. Obecnie wykłada iv nowo powstałym Rosyjskim Uniwersytecie Humanistycznym.

(3)

GLOSY 128

nianie władzy i terytoriów — jednym słowem przez to wszystko, co przyjęto oznaczać terminem „panowanie", zmusiło człowieka do zwró-cenia się ku językowi j a k o niezawodnemu i r ó w n o p r a w n e m u sojusz-nikowi w walce o d u c h o w ą i cielesną dominację.

Tym niecnym z a m i a r o m osoby ludzkiej i woli zbiorowej w dążeniu d o kierowania ludźmi sprzyjają takie własności języka, jak otwartość i giętkość, znaczeniowa i f o r m a l n a przenikliwość granic jego elementów, rozmyty charakter znaczeń zacierający kontury przedmiotów i sprawia-jący, że niemożliwa staje się nie tylko identyfikacja ich cech, lecz także

ich samych, bezustanny ruch znaczeń w tekście, wreszcie — nieokreś-loność i niejednoznaczność sposobów wyrażania danego sensu. M o ż n a naruszyć wielowiekową tradycję używania słów czy konstrukcji grama-tycznych i w ten sposób zmienić treść przyswojonych pojęć. M o ż n a dowolnie naruszyć ustanowione w języku reguły syntaktyczne budowy zdań. M o ż n a tworzyć nowe, mało zrozumiałe połączenia słów. Wszystko to ma na celu p o d p o r z ą d k o w a n i e języka a k t u a l n e m u kontekstowi zewnętrznemu — sytuacji politycznej czy jakiemuś czynnikowi kulturo-wemu. Jak zauważył niedawno znany rosyjski historyk M. J. Giefer:

Dzisiaj, gdy stworzyliśmy bożyszcza i naruszyliśmy Prawa obyczajowe, z jakichś zagad-kowych powodów nazywane „wartościami ogólnoludzkimi wypracowanymi w procesie rozwoju cywilizacji", posuwamy się dalej, budując świat fałszywych wartości, pseudowy-tworów i idoli, zarazem zaś — świat bezsensowny, bezsłowny, bezmowny.

W świecie tym nie ma miejsca dla rozgraniczenia białego i czarnego, jasnego i mglistego; zapełniony jest on słowami-pustakami, nie mającymi

żadnego sensu, s ł o w a m i - m u t a n t a m i , zmieniającymi do niepoznania swe znaczenie. Ów świat obfituje w słowa-uroszczenia i słowa-okrzyki, nie chwytające myśli i wyrażające sprzeczne sensy.

Właśnie takiej przestrzeni językowej potrzeba p a n u j ą c e m u reżimowi, by p o d p o r z ą d k o w a ć sobie społeczeństwo. Wywierając wpływ ideologicz-ny na ludzi, tłumiąc świadomość indywidualną i zbiorową, p o d d a j ą c reglamentacji życie oraz unifikując wolę i rozum, totalitaryzm — ta najbardziej haniebna o d m i a n a władzy — wykorzystuje wszystkie wy-mienione tu własności języka. Oczywiście, centrum systemu językowego — język potocznej komunikacji — erozji p o d d a j e się trudniej. Język stawia tam silniejszy opór. Peryferie bardziej są na to podatne. M o ż n a utworzyć nowe słowa, nową społeczno-polityczną frazeologię; można zniszczyć tożsamość słowa — i stopniowo pojawi się new speak, k t ó r y m koniecznie władać powinien nowy człowiek. W nowomowie, której nosiciele, stojący na różnych stopniach hierarchii społecznej, nie rozu-mieją się i rozumieć nie mogą wzajemnie, gdyż nie z n a j d u j ą wspólnego języka — w tej nowomowie nie ma słów, a są tylko ich etykietki czy

(4)

metki. One to, j a k pisał N . Bierdiajew, uzyskują w Rosji „niezależną wartość społeczną".

Bolszewicy, „żołnierze partii" (w której, j a k się okazuje, nigdy nie było generałów), kochali i nadal kochają ćwiczenia lingwistyczne. Namiętnie uprawiają gry językowe na wszystkich poziomach językowej struktury — od poziomu powierzchniowego poczynając, graficznego i fonetycz-nego, na najgłębszym poziomie znaczeniowym kończąc. M a n i p u l u j ą wielkimi i małymi literami („jest wolność i Wolność"), grają f o r m ą wewnętrzną słowa („Współdziałamy — pisał parę lat temu pewien przewodniczący kołchozu — to jest działamy razem z naszymi ludźmi"), z a j m u j ą się wyróżnikami drukarskimi („Bywa h i s t o r y c z n y mate-rializm i historyczny m a t e r i a l i z m — jak przenikliwie zauważył Lenin"), wymyślają nowe znaki interpunkcyjne (typu ?!!). Ale najbardziej lubią wymyślać słowa i połączenia wyrazowe (rawniat'sja na kogo-libo 'starać się k o m u ś d o r ó w n a ć ' , dielat' żyzń s kogo-libo 'brać kogoś za wzór w życiu', mitingowszczina 'wiecowanie'; „wszelkie możliwe siły rewolucyjne, reakcyjne i inne"). Jak w armii, s ł o w a - p o b o r o w i podlegają prześladowaniu ze strony „dziadków" d o chwili, aż ci spośród p o b o r o -wych, którym udało się przeżyć, sami nie staną się „dziadkami".

Troc-kizm, kułak, podkułacznik 'poplecznik k u ł a k a ' — słowa te były

bezpo-średnio związane z eksterminacją ponad dwu milionów obywateli Z S R R . Powiemy: „prawicowo-lewackie odchylenia", „rewizjoniści" lub „wro-gowie ludu" — i ubędzie jeszcze wieleset tysięcy ludzi; powiemy: „zmowa żydomasonerii" — i runą fale emigracji z całego byłego Związku; zabierzemy się za rewolucję kulturalną (oczywiście, naczniem s siebia 'zaczniemy od siebie' — zachwycający neologizm piewcy rewolucji, W. Majakowskiego) lub za likwidację analfabetyzmu (nie zadając sobie t r u d u , by zastanowić się czy zajrzeć d o słownika i sprawdzić, czym

biezgramotnyj 'niepiśmienny, a n a l f a b e t a ' różni się od niegramotnyj

'niepiśmienny, ignorant'), a otrzymamy ćwierćinteligentów, powszechne wykształcenie średnie. Wygodnie jest też zamieniać słowa, myląc lewe i prawe, czerwone, białe i zielone, patriotyzm i szowinizm, wojujących ateistów z f a n a t y k a m i religijnymi, ludzi wykształconych z radziecką inteligencją. W dialektyce marksistowskiej przesłanka logiczna łatwo staje się wnioskiem, wniosek — przesłanką. Stale mieszane są p o w ó d i przyczyna, cel i narzędzie. D o b r o staje się złem, a zło dobrem, swobodnie zastępować można określenia „ d o b r y " i „zły"; zdanie typu „X jest d o b r y " uzyskuje prawdziwe znaczenie w zależności od czasu i miejsca, w j a k i m zostało wypowiedziane. Przemoc określana jest często j a k o „konieczna o b r o n a " , wystąpienie przeciw czemuś j a k o

„bezpraw-ne". Winnych nie ma nigdy czy, co na j e d n o wychodzi, winni są wszyscy. „Dziwna to sprawa — pisze J. Nagibin w swoim artykule Będziemy jak

(5)

GLOSY 130

Fet — za wszystko, co powstaje w Rosji, o d p o w i a d a ktoś inny, z boku;

tubylcy albo spali, albo poprosili, żeby pozwolono im wyjść — jak leniwy uczeń, który obawia się, że go zapytają z zadanych lekcji." W językach totalitarnych i posttotalitarnych przedmioty wciąż zmieniają nazwy, a zwie się to „nazywać rzecz po imieniu". Tak więc d y k t a t u r a objaśniana jest j a k o „wyższa f o r m a demokracji", ś w i a d o m o ś ć — j a k o pojęcie rodzajowe łatwo dzieli się na „rewolucyjną" i „kontrrewolucyjną" (przy czym te ostatnie nie są określeniami gatunkowymi, gdyż w języku totalitarnym terminy pozornie g a t u n k o w e przyjmują od razu sens oceniający).

Język totalitarny podlegał ewolucji, wzbogacając się stopniowo o kon-strukcje imperatywne i zamieniając w język haseł, wezwań i rozkazów, o czym pisał już Seliszczew. „Powiększaj" (oczywiście, „ze wszystkich swych sił"), „wzmacniaj" czy „umacniaj" (na przykład „przyjaźń między bratnimi n a r o d a m i " ) , „bądź g o t ó w " (do tego, co ci każą, a stale „do pracy i obrony"). Podejmowanie p r ó b przekładu wypowiedzi rozkazu-jących na wypowiedzi stwierdzające jest b a r d z o niebezpieczne i pociąga za sobą niepożądane skutki: konieczne staje się przekazanie adresatowi pewnej informacji, a stąd już niedaleko do dialogu. T o zaś jest śmiertelnie niebezpieczne dla totalitaryzmu, skoro za sprawą dialogu rodzą się inaczej myślący (czy Orwellowskie „dwójmyślenie") oraz dyskusja — co zagraża procesowi tresowania mas.

Odejście od totalitaryzmu o p a t r z o n o u nas etykietą „początek

pierie-strojkï". Słowo „piericstr o/k #—p rzeb ud o w a ", wraz z towarzyszącymi

mu „ o d n o w ą " , „przyspieszeniem", „socjalistycznymi n o r m a m i życia", „drogami wiodącymi d o Świątyni", „sprawiedliwością społeczną" i wielo-ma innymi, zaczyna wychodzić z użycia. I wiadomo, dlaczego. Używając go w postaci nominalnej zapomnieliśmy o a k t a n t a c h jego predykatu, to jest o uczestnikach odpowiadającej mu czynności (kto i co

przebudo-wuje). Pieriestrojka to oczywiście „postęp" — słowo, które w języku polityki d a w n o już uzyskało konotacje wartościujące (por. „postępowy", „wiara i postęp", progressiwka 'premia z zysku'). Lecz postęp to ruch do przodu, a kto, d o k ą d i dlaczego się porusza — znów nie wiadomo. Z kolei ten ruch do przodu to walka. Walka z „systemem administracyj-nym zarządzania" (chociaż jaki —jeśli nie administracyjny — powinien być system rządzenia właściwy s t r u k t u r o m władzy?), ze „starym myś-leniem" (które nie zawsze jest takie złe, szczególnie w p o r ó w n a n i u z nowym — komunistycznym), z „konserwatystami" (Słowo to zyskało ocenę negatywną, która dawniej mu nie przysługiwała).

Walkę zaś prowadzi się nie tylko z wrogami, ale i o coś. Ï zaczynamy walczyć o swą niezależność (ciekawe, od kogo i od czego?), o regulowany rynek (to nowy oksymoron typu „żonatego kawalera" czy

(6)

„bezpartyj-nego bolszewika"), za głasnost' — j a w n o ś ć (rozumianą j a k o swobodne mówienie prawdy i możliwość mówienia wszystkiego, co się chce, w tym także bezkarnego mówienia kłamstw).

W r a z z nadejściem pieriestrojki zmieniły się symbole, o r n a m e n t y i deko-racje języka totalitarnego, a sam rdzeń językowy na tych zmianach zyskał — oczyścił się i umocnił. Wytworzył się pewien pancerz słowny z pojęć abstrakcyjnych. Kończy się też oczekiwanie szybkich sukcesów, zwiększenia d o b r o b y t u pracujących i prędkiego osiągnięcia d o s t a t k u , lecz praca, twórczy wysiłek, nie zostają podjęte: praca i pracujący nie wchodzą we wzajemne relacje. Rosja czeka na nadejście raju, na ekono-miczny cud. Jednakże, j a k w i a d o m o językoznawcom, istnieją dwie odmiany cudu: cud olśnienia — niezrozumiały i nieoczekiwany, i („cóż to za cud!") cud racjonalny — zrozumiały czy, jeśli kto woli, przygoto-wany wcześniej. I o ile cud-olśnienie stanowi hipotetyczny początek pewnego procesu, to cud racjonalny możliwy jest jedynie j a k o finał, p u n k t końcowy działań. C u d ekonomiczny nie pojawia się niespodzie-wanie, lecz jest rezultatem uporczywej pracy i poszukiwań twórczych. U nas j e d n a k cud pojawienia się wielkiego G o r b a c z o w a i ogłoszenia reform — cud w pierwszym ze znaczeń — u t o ż s a m i o n o dowolnie z cudem w znaczeniu drugim. I zamiast p o d j ą ć uczciwą pracę, tworzyć zaczęto skierowane w przyszłość, oderwane p r o g r a m y (programy roz-woju ekonomicznego, programy reform politycznych, programy wyjścia z kryzysu), projekty i szkice p r o g r a m o w e , w wyniku czego otrzymaliśmy znów liczny zbiór planów. T o zawsze się u nas przejawiające nastawienie na przyszłość ogromnie przeszkadza teraźniejszości. Plan swobodnie zastępuje codzienną pracę, perspektywa umów handlowych — handel, zamierzone przedsięwzięcia w walce z przestępczością — zachowywanie p r a w a w dniu dzisiejszym, tu i teraz, przez wszystkich, nie wyłączając władz. „Sprzedawcy powietrza stoją na każdym rogu, wypowiadając zaklęcia..." — pisze A. Genis w artykule Pocztówka z Ojczyzny, a za-klęcia, proroctwa, jak i polubione nagle przez wszystkich modlitwy, to akty mowy w całości nastawione na przyszłość; nie d a j ą one widomych korzyści w teraźniejszości. Podstawienie przyszłości za teraźniejszość to tylko jeden aspekt procesów społeczno-językowych typowych dla tota-litaryzmu i posttotatota-litaryzmu.

Osobliwością w życiu języka w latach ostatnich jest ekspansja znaczeń oceniających w obrębie sfery wiążącej język z pojęciami takimi jak p r a w d a , n o r m a , n o r m a t y w n y obraz świata. Prasa pełna jest określeń w rodzaju: nastojaszczij 'prawdziwy, r z e c z y w i s t y \ p o d l i n n y j 'prawdziwy, autentyczny', suszczij 'istotny', prawdiwyj 'prawdziwy, p r a w d o m ó w n y , szczery', istinnyj 'prawdziwy', normalnyj ' n o r m a l n y ' , obycznyj 'zwykły, zwyczajny', lożnyj 'kłamliwy', falszywyj 'fałszywy', ekstraordynarnyj

(7)

GLOSY 132

'nadzwyczajny" ilp. Wrażenie wywiera obfitość prawd: „prawda o re-wolucji i Leninie", „o stalinizmie i epoce Breżniewa", „o katach i ofia-rach", „o oszustach i oszukanych", „o bogatych i biednych", „o nau-czycielach i spółdzielcach", „o cerkwi i wojnie". Prawda, zastępując istotę rzeczy i zamieniając się w słowo, staje się p o d p ó r k ą panującej ideologii, przy czym jest to zawsze prawda „bezwzględna", „rzeczy-wista", „bezsporna", „bez zastrzeżeń", „autentyczna", „w najwyższym stopniu prawdziwa", „naga", „bez upiększeń". T a k a jest prawda Paw-łowa, że reforma pieniężna jest w kraju niemożliwa, i prawda Jelcyna, że w końcu 1992 roku poziom życia ludzi w Rosji poprawi się; a także prawda dziennikarzy o czołgach na Litwie i prawda polityków o wy-darzeniach w G ó r n y m K a r a b a c h u . O k a z u j e się, że prawda nie jest jedna, istnieją podmioty prawd, a tym samym — nieskończenie wiele prawd: każdy ma swoją prawdę. Lecz która z tych prawd pretendować może wówczas do tego, by być tą rzeczywistą? Na owym sabacie wolności i jawności — do „prawd" fałszujących prawdę, dopasowanych i przystosowanych d o chwilowych potrzeb, publicyści zwracają się j a k o do środka odkurzania mózgów i argumentu w polemice („Oto j a k a jest p r a w d a " — powiada Niewzorow, znany rosyjski dziennikarz

telewizyjny, obwieszczając kolejne kłamstwo czy mającą pozór p r a w d o -podobieństwa półprawdę), i zachęty-reklamy („Nasza gazeta publikuje tylko prawdziwe informacje"). Niezupełna prawda, czyli p o prostu kłamstwo, chętnie ukrywa się pod postacią lapidarnych formuł języko-wych i pojemnych słów-eufemizmów. Przykładowo: „Ja — prosta kobieta radziecka", „Rosja — kraj czytający najwięcej na świecie", „Miłość zwycięża śmierć", „Więcej demokracji — więcej socjalizmu", „Budujemy socjalizm humanistyczny" (czyżby „dojrzały" i „rozwinięty" nie były humanistyczne?). Mówiąc o kulcie jednostki ciągle jeszcze obawiamy się połączeń w rodzaju: „krwawy terror", „powszechne donosicielstwo", „wychwalanie bez żadnych z a h a m o w a ń " (Stalina, Chruszczowa, Breżniewa), śmiało n a t o m i a s t wieloosobowe b a n d y nazywamy „formacjami zbrojnymi" czy „militarnymi", a żołnierzom posłanym d o walki na obcych terytoriach od razu nadaliśmy miano „bojowników-internacjonalistów". Z a t r a c a j ą c tożsamość słowa, re-akcjonistów i wsteczników zwiemy „konserwatystami", rozjątrzanie waśni między n a r o d a m i — „pluralizmem poglądów"; udajemy, że nie znane jest nam znaczenie słowa „syjonizm". Wydaje się, iż o ile w Breż-niewowskiej epoce zastoju u wielu zachowała się zdolność rozpoz-nawania p o d w ó j n e g o myślenia, odczucie nieprawdy i nieszczerości wypowiadanych słów, to teraz wielu bezwarunkowo wierzy w zgodność wypowiedzi z prawdą jak w realność zachodzących zdarzeń, sądząc że za wypowiadanymi słowami kryje się j a k a ś treść.

(8)

Tak chętnie wykorzystywane w celach perswazji słowa oceniające — zarówno nacechowane ujemnie, jak i wyrażające nastawienie pozytyw-ne — powinny mieć pewną ważną właściwość pragmatyczną: winny być zrozumiałe i koniecznie łatwe do zapamiętania. Oprócz tego łatwo przyswajalne językowo. Cecha ta zyskała w lingwistyce nazwę „prag-matycznej przyswajalności". W związku z tym szczególny czar m a j ą słowa obce — „konsensus", „maksymalizm" (brak „minimalizmu"), „rusofobia", „demontaż", „marginalność", „potencjał konfliktowości", „normalizacja". Przemoc wobec języka rosyjskiego okazuje się natural-nym przejawem stanu świadomości i obrazu życia; ciągoty mocarstwowe nie zanikły, zmieniły jedynie postać i ukierunkowanie na prozachodnie. Semiotyczna opozycja tu — tam p o j m o w a n a jest n i e j a k o opozycja swo-j e — obce, lecz swo-j a k o tu teraźnieswo-jsze — tu przyszłe.

Tak więc dziś radziecki raj okazuje się oszustwem. Uważa się, że szczęście i rozkwit możliwe są w teraźniejszości tylko „ t a m " , nigdy zaś „ t u t a j " . K r ó t k o mówiąc, jedną mitologię zastępuje druga, pod wieloma wzglę-dami znacznie mniej jednoznaczna i czytelna niż pierwsza.

G r a z tożsamością, która determinuje obecnie stan świadomości w Rosji, polega na tym, że rozpatrywany przez pryzmat języka przedmiot prze-staje być sobą, to jest tym, czym był wcześniej; ł a m a n a jest też niezależ-ność człowieka — za pośrednictwem językowej p r o p a g a n d y , rytuałami i mitami, widłami i toporem. Podobnie jak k o m u n i z m zrasta się z nacjo-nal-szowinizmem, aparatczycy z hipnotyzerami, czerwoni z brunatnymi (oto i jeden z ostatnich neologizmów — „czerwono-brunatni"), oszuści z d e m o k r a t a m i , złodzieje z przedsiębiorcami, tak też i słowa tracą zdolność rozróżniania osób, wytworów, pojęć i znaczeń. Procesy nazy-wania i zmiany nazw stają się przejawem walki o władzę i przywileje. W życiu codziennym i w nauce, w sztuce i polityce ciągle n a p o t y k a m y nieokreśloność i wieloznaczność, które z n a j d u j ą swe odbicie w języku. Zniszczone zostaje podstawowe pojęcie opozycji, dualizmu, alternatywy. Z a n i k a j ą wszelkie „albo", „lub", „czy". Pytania w rodzaju „jest czy nie?", „będzie czy nie będzie?", a nawet „było czy nie było?", nie mówiąc już o takich, j a k „prawda czy fałsz?", „żywy czy martwy?", „rzeczywiste czy nierzeczywiste?" — stają się niepoprawne. Powstają „równiejsi pośród równych", „najlepsi z najlepszych" — „biało-czarni" Orwella; pojawia się stan nie-życia, bezżycia, życia-śmierci — „gdy i umrzeć nie pozwalają, i nie zapewniają życia w pełni wartościowego" (W. Kraw-czenko).

Istotną cechą współczesnego życia w Rosji staje się zespolenie niespajal-nego. Słabo odróżniają się — na poziomie pojęciowym, a także języko-wym — ludzie i manekiny, żywi i martwi; wczorajsi przeciwnicy stają się dzisiejszymi stronnikami, ogólnonarodowe uniesienia na wiecach płynnie

(9)

GLOSY 134

przechodzą w plądrowanie na ulicach; pseudosztuka nazywana jest sztuką, a rzeczywista sztuka rozmywa się w masie p o d r ó b e k . Am-biwalentne stają się też słowa — dwuznaczne wobec ambiwalentnych struktur świadomości, co analizowali już Bachtin i Orwell. Wypaczone zostały pojęcia sumienia i grzechu, synonimicznie używane są określenia: wieczne i przemijające, świątynia i burdel, p r a w o i p r a w o silniejszego, wojna i pokój, bogactwo i ubóstwo, rosnący d o b r o b y t i bieda, nawet mężczyzna i kobieta. A n t o n i m a m i stają się i przeciwstawiane są stale w tekstach: uczciwy i inteligentny, ogólnoludzkie wartości i — po prostu — wartości ludzkie, umiłowanie ludzkości i każdego człowieka z osobna. Wyrażenie „brak słów, żeby" ma dziś sens dosłowny. Ale jeśli fikcją jest słowo, to fikcją jest też myśl. A jak wskazywał znakomity rosyjski poeta, N . Korżawin, „myśleć — to, poza wszystkim innym, rozróżniać".

Grigorij Krejdlin przełożyła Teresa Dobrzyńska

Ethnos i demos:

dyskursywne konstruowanie

zbiorowej tożsamości

Wielokrotnie zauważano, że gdy w Europie Z a c h o d -niej narody zmierzają d o usunięcia swych granic, w Europie Wschod-niej przeciwnie, granice się mnożą. Bez wyjaśnienia tych różnic, żadna wspólna praca między badaczami „ze W s c h o d u " i „z Z a c h o d u " nie może być owocna. Ale zanim przystąpi się d o analizy odmiennych s y t u a c j i , trzeba być świadomym pewnego niebezpieczeństwa, pole-gającego na d o m n i e m a n e j zgodzie co do samego b a d a n e g o przez nas przedmiotu. Nieporozumienie i wieloznaczność są stałym ryzykiem. O t o przykład typowego nieporozumienia.

W 1983 r. o p u b l i k o w a n o w Moskwie rosyjską książkę w przekładzie francuskim: La population du monde Solomona Bruka, p o d a j ą c ą opis każdego kraju świata z p u n k t u widzenia określonego j a k o „etnogra-ficzno-demograficzny ".

Kilka miesięcy później, w komunistycznym dzienniku „L' H u m a n i t é " z dnia 29 lutego 1984 r., sekretarz generalny Francuskiej Partii Komunis-tycznej, G . Marchais, pisze list otwarty do Komitetu Centralnego K P Z R , w którym wyraża „najżywsze rozdrażnienie" wywołane przez tę książkę, w którym stwierdza:

Cytaty

Powiązane dokumenty

W 2010 roku ukazały się wyniki badania Raya i wsp., którzy w re- trospektywnym badaniu kohortowym, obej- mującym ponad 20 000 chorych wykazali 50-procentową redukcję częstości

Zebranie „Sokoła“ odbędzie się w niedzielę, 3-go maja o godz. Pół go- dżiny przedtem

Bowiem Trzeci, rozumiany jako zewnętrzny względem relacji Ja-Ty człowiek, jako ktoś w niej nie- pożądany, „ustąpił” miejsca Absolutowi, który – z racji swojej transcen-

Powinno się teraz zapytać, czy mówienie jest oznaką myślenia, czy to raczej myślenie jest skutkiem nabycia mowy? Wydaje się, że u Kartezjusza nie da się na to pytanie

Czy jest to zwykła rozmowa, jak każda inna, czy może rządzi się ona innymi

L. tropica jest przyczyną leiszmaniozy skórnej z ograniczonymi zmianami skór- nymi (wrzód bagdadzki), a jej rezerwuarem są gryzonie i psy, leiszmanioza dziecięca (kala-azar)

Zastanów się i zapisz w zeszycie odpowiedź na pytanie: Czym dla Ciebie jest słowo Boże?. Pomódl się słowami

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym