Józef Zawitkowski
Mój Profesor, uczony i dobry (w 75-tą
rocznicę urodzin i 50-tą święceń
kapłańskich ks. prof. dra hab.
Jerzego Pikulika)
Saeculum Christianum : pismo historyczno-społeczne 9/2, 7-12
2002
9 (2 0 0 2 ) n r 2
BP JÓ Z E F ZAWITKOWSKI
MÓJ PROFESOR, UCZONY I DOBRY
(w 75-tą rocznicę urodzin i 50-tą święceń kapłańskich
ks. prof. dra hab. Jerzego Pikulika)
Proszę nie czytać tego tekstu jako artykułu naukowego, ale jako mój wpis do numeru Saeculum Christianum poświęconego Księdzu profesorowi Jerze mu Pikulikowi. To jest moje wspomnienie o kapłanie, o uczonym, o bardzo mi bliskim w myśleniu i odczuciach człowieku. To jest dla mnie mądry i dobry człowiek i ksiądz.
Pierwszy raz nazwisko Pikulik usłyszałem w klasie dziewiątej, gdy do pry watnego gimnazjum w Gostyniu przyszedł Pikulik Gracjan. Ciekawy to był chłopak. Sportowiec z niego żaden. Miał grube okulary, ale nabraliśmy do nie go respektu, gdy Gracjan zasiadł do fisharmonii. Jak na moje wtedy ucho, grał dobrze. Lepszym od niego, znów według oceny sztubackiej, był Zenek Ciszew ski. Grał zdecydowanie, głośno, z literatury organowej chyba niewiele, za to improwizował świetnie. Felek Hanzlig, M ietek Bąk i ja graliśmy na trąbkach -
Witaj Gwiazdo Morza na odsłonięcie cudownego obrazu Matki Boskiej G o
styńskiej, a przez cały maj, z tarasu bazyliki, graliśmy wieczorem pieśni maryj ne. Był taki styczniowy wieczór, w roku 1953, gdy ksiądz prefekt Edward Po spieszny ogłosił nam, że po wieczornej rekreacji będzie fortepianowy koncert w wykonaniu ks. Jerzego Pikulika, studenta i brata naszego kolegi Gracjana.
W latach 1966-70 byłem wikariuszem na Grochówie przy Wiatracznej. Re zydentem był tu ks. Wojciech Lewkowicz, a znakomitym organistą pan Stani sław Zacharski. Zauroczył mnie grą na fisharmonii z pedałem. Organów tam nie było. Pan Zacharski miał dyplom nr 1 z Akademii Muzycznej w Warszawie. Tego wielkiego człowieka samotnego, opuszczonego, zapomnianego pochowa łem w Gołąbkach.
Ksiądz Wojciech Lewkowicz, nauczyciel chorału gregoriańskiego na KUL-u, namówił mnie, abym zaczął naukę w Instytucie Musica Sacra w Aninie. Była to nauka muzyki kościelnej, z myślą o przygotowaniu nauczycieli do seminariów. Wykładowcami byli ks. W. Lewkowicz, ks. M. Jankowski, ks. W. Jasionowski, ks. Zb. Piasecki. Gry na fortepianie uczył T. Smogorzewski, na organach St. Moż- dżonek.
8 BP JÓ Z E F ZAW ITKOW SKI [2] Rektorem ATK byt wtedy ks. prof. Józef Iwanicki. On to zadecydował, że włączy nasze studium anińskie do teologii praktycznej na ATK. Wtedy to wła śnie kierownikiem katedry został doktor z Poznania, ks. Jerzy Pikulik. Uczyli nas dalej profesorowie anińscy, ale doszły nowe przedmioty, cała teologia, analizy muzyczne, formy muzyczne, harmonia, kontrapunkt, kompozycja, dy rygentura.
Ksiądz profesor zachwiał w nas pewność co do metody solesmesańskiej w chorale gregoriańskim. Ksiądz Pikulik pokazał nam nowoczesne notacje chorałowe, nauczył czytać stare zapisy chorałowe. Zlękliśmy się paleografii muzycznej, metody pracy naukowej. Zgrane było nasze anińskie towarzystwo: Tomek Bojasiński, Rysiek Ptasiński, Chryzostom Synowiec. Potem przyszli ta cy wielcy, jak s. Alicja Jończyk, A. Filaber, K. Szymonik.
Ks. profesor Pikulik pokazał nam zakres pracy, ale nas nie przeraził. Mówił do nas łagodnym, aksamitnym głosem. Traktował nas jak dorosłych ludzi. Wprowadził życzliwą, nawet serdeczną atmosferę bycia z profesorami. Rada starszych orzekła: „Panowie, to jest równy facet, trzeba się uczyć”. Imponował nam swym dorobkiem naukowym. Ukazywały się coraz to nowe prace naszego Profesora, a Jego hobby to sekwencje Świętowojciechowe i inne.
Nasze księżowskie towarzystwo dobre było w przedmiotach teologicznych. Byliśmy przecież po skończonej teologii w seminariach duchownych. Natomiast słabi byliśmy w analizach harmonicznych, melodycznych, wersyfikacyjnych i in nych. Profesor znał nasze możliwości. Dziś widzę Jego mądrość i dobroć w tym, że tematy prac magisterskich to były: Zycie i twórczość znanych, kościelnych muzyków w Polsce. Na pierwsze rozdanie tematów, Profesor zaproponował opracowanie twórczości: M. Surzyńskiego, W. Gieburowskiego, F. Nowowiej skiego, H. Nowackiego. A. Chlondowskiego, E. Gruberskiego i innych.
Jestem winien wdzięczność, już tu, mojemu Promotorowi i recenzentowi pracy o ks. Hemyku Nowackim. Ciekawy to człowiek, a mało znany jako mu zyk. Pochodził z seminarium sandomierskiego. Już jako kleryk grał na forte pianie, organach i skrzypcach. Był patriotą i romantykiem. Żył utworami lite rackimi Młodej Polski. Z okna seminarium widział granice trzech zaborów, u zbiegu Wisły i Sanu. Widział ziemie zaboru rosyjskiego, austriackiego i pru skiego. Marzył i śpiewał o wolnej Polsce. Został skierowany na studia do Insty tutu Musica Sacra w Rzymie. Tam panowała moda na odrodzenie śpiewu gre goriańskiego w Kościele. Tak bowiem nakazywało Motu Proprio Piusa X: Inter
solicituclines Officii Divini.
Gdy ks. Nowacki wrócił do Polski, zatrzymał się w Warszawie. Stolica Polski celowała pewnie w barbaryzmach panujących w Kościele. Ks. H. Nowacki zor ganizował grupę chorałową mężczyzn przy katedrze św. Jana. On też w każdą niedzielę prowadził Mszę świętą ze śpiewem gregoriańskim, z poprawną litur gią i kazaniem. To przyciągało środowisko warszawskiej inteligencji. On też prowadził chór katedralny Harfa. Sam skomponował dla tego chóru kilka
mszy. Solistą był sam M. Fogg. Aż dziwne, że ten muzyk, zakochany w chorale, tworzył takie utwory schlebiające gustowi warszawiaków. Szczytem kariery muzycznej ks. H. Nowackiego była nominacja na profesora śpiewu w Semina rium Duchownym w Warszawie. Była to nominacja kardynała Aleksandra R a kowskiego. Kardynał spotkał tego entuzjastę chorału na wielkiej akademii, w rocznicę odzyskanej niepodległości Polski, w sali bazyliki Serca Jezusowego u salezjanów na Pradze. Ks. Nowacki wystąpił tam ze swoim zespołem chora łowym. Kardynał orzekł: Tylko taki śpiew będzie w archikatedrze warszaw skiej. Ma być tak, jak w Rzymie.
Księdzu Nowackiemu, od studiów rzymskich, patronowali państwo Tyszkie wiczowie. Oni to, na którymś z rautów w pałacu Tyszkiewiczów u zbiegu Karo wej i Krakowskiego Przedmieścia, przedstawili młodego muzyka kardynałowi Rakowskiemu. Jest płyta z nagraniami chorału gregoriańskiego w wykonaniu ks. prof. Nowackiego i kleryków. Ks. Nowacki śpiewał chorał z właściwą sobie interpretacją. Rorate coeli w jego wykonaniu jest bardzo błagalne. Czy popraw ne - rzecz dla krytyków estetyki chorałowej. Cały piękny okres pracy w semi narium, kończy się dla profesora ze śmiercią kard. A. Rakowskiego w 1938 r. Na stanowisko profesora śpiewu w Seminarium Warszawskim został powołany ks. M. Jankowski. Uczył chorału gregoriańskiego aż do liturgicznej reformy so borowej w 1964 r. Do liturgii wszedł język polski. Powstały nowe formy muzyki liturgicznej. Profesor M. Jankowski patrzył, jak odeszło 30 lat jego pracy.
Tymczasem rozżalony ks. H. Nowacki schroni! się u Sióstr Samarytanek w Niegowie k. Wyszkowa. Do moich czasów studenckich, kiedy szukałem ma teriałów do pracy magisterskiej, znalazłem wszystko zapisane, uporządkowane przez s. Margarytę. Jak ona bardzo mi pomogła. Resztę nut, pamiątek i wspo mnień otrzymałem, do wykorzystania, od rodzonej siostry ks. H. Nowackiego, pani Wandy Nowackiej. Nawet willa H. Nowackiego w Zalesiu Dolnym k. Pia seczna nazywała się po gregoriańsku - Ictus. To akcent, znak potrzebny do dy rygowania melodią gergoriańską.
Gdy w latach siedemdziesiątych była konieczność prezentowania kultury chrześcijańskiej i szukaliśmy kto jeszcze śpiewa chorał, okazało się, że wszyst kie samarytanki z Niegowa. Siostra Ligia znała cały Liber Usualis. A nikt nie potrafił tak pięknie prowadzić zespołu jak siostra dr Alicja Jończyk. Gdybym nic nie słyszał, a patrzył na jej rękę mógłbym śpiewać to, co ona ruchem ręki (chironomią) pokazuje. Ona rysowała melodię, zachowując wszystkie zasady gregoriańskiego metrum. Siostra Margaryta zebrała każdą zapisaną melodię. Ks. Nowacki komponował piosenki imieninowe i okolicznościowe dla matki generalnej i sióstr. Wszystkie są one sentymentalne, siostrzane. Aż dziwne, że ten człowiek, żyjący chorałem gregoriańskim, pielęgnował też nurt romantycz nej polskiej piosenki czy pieśni. Jedna z jego dobrych tekstowo pieśni maryj nych: Żywa Monstrancjo Pana, jest klasycznym walczykiem kościelnym. Skąd ta dwutorowość twórczości? Śmiem twierdzić, że oprócz seminarium i powszech
1 0 BP JÓ Z E F ZAW ITKOWSKI [4] nego ducha patriotycznego, zaważył na jego przeżyciach estetycznych pobyt na Ukrainie w posiadłościach państwa Tyszkiewiczów. Tam zasłuchał się w ukra ińską dumkę i śpiewność mówienia Polaków z Ukrainy. Małą dziewczynką byłą wtedy Beata Tyszkiewicz. Śp. ks. Henryk Nowacki spoczywa na cmentarzu w Niegowie. Pomnik wystawili mu organiści. Modlą się siostry samarytanki, ale już i w Samarii tylko starsze siostry śpiewają chorał, a raczej wspominają, jak kiedyś śpiewały po gregoriański!. Modlę się za ks. H. Nowackiego. To piękny człowiek i kapłan. Taki Boży Grajek.
Dziękuję ks. Profesorowi Jerzemu Pikulikowi, że kazał mi się nauczyć o tym człowieku. Za tę pracę otrzymałem ocenę bardzo dobrą, a mój dyplom z muzy ki kościelnej na ATK nosi nr 1.
Zaczęło się wszystko od Konstytucji o liturgii (1964 r.) i od zdania, że muzy ka i śpiew są integralną częścią liturgii. Trzeba więc było nowych śpiewów do stałych części Mszy świętej, melodii do Liturgii Godzin, nowych pieśni jako zmiennych części Mszy świętej. Posypała się więc rodzima, radosna twórczość. Każda diecezja ma przecież swoich twórców. Stało się tak, że na wielkich ogól nopolskich uroczystościach nie wiedzieliśmy co śpiewać i na jaką melodię.
Jerzy Kosko zaproponował nam Mszę Jubileuszową na motywach Boguro dzicy, ale krytycy zarzucili autorowi, że nie można podobnie śpiewać Panie
zmiłuj się i Święty. Były przeróżne propozycje, na pewno czynione w dobrej
wierze, ale nie dało się nie zauważyć całej frazy z czerniakowskiego Szlagiem
Bom jest Andzia, mała Andzia w pobożnym wezwaniu Baranku Boży. W innej
mszy znów cały fragment ze smętnej piosenki o Janicku - a kiedy go wiedli od
Lewoce.
Jeszcze radośniej było z piosenkami i pieśniami. Dużo było chętnych do nowej twórczości. Tryumfował w tłumaczeniach O. Duval, s. Sourire, Barka,
De colores, ale i nasze też. Siostra Magdalena zostawiła nam ładne tanga
i fokstroty również nieświadomie zapożyczone: Liczę na Ciebie, Ojcze; Mój
Mistrzu, znów z żywą frazą z Czerniakowa: Hanko, o Tobie myślę wśród bez sennych nocy...
To w ramach oddechu dla czytającego. Ale rodziły się też rzeczy dobre. Po minę tę wielką twórczość - K. Pendereckiego, W. Lutosławskiego, J. Łuciuka, H. M. Góreckiego czy J. K. Pawluśkiewicza. Katarzyna Gortner zaproponowa ła zespołom młodzieżowym Mszę beatową. W środowisku lubelskim urodziło się dużo dobrych tekstów i kościelnych melodii np. Ludu kapłański, Oto jest
dzień. W środowisku warszawskim ks. Zb. Piasecki zostawił nam śpiew: Gdzie miłość wzajemna i dobroć oraz Boże, obdaiz Kościół swój jednością i pokojem.
Czułem potrzebę, aby zebrać i wybrać śpiewy wartościowe do jednego śpiewnika. Przy pomocy p. Gizeli Skop, p. J. Kosko, ks. W. Kądzieli powstał pod moją redakcją śpiewnik Alleluja, z propozycjami części stałych, psalmów responsoryjnych, śpiewów na przygotowanie darów, komunijnych, uwielbienia, adoracyjnych, maryjnych i wreszcie zbiór piosenek, które zebraliśmy w dodat
ku, zatytułowanym: Śpiewy pielgrzymkowe. Śpiewnik został w środowisku za mkniętym. Każda diecezja tworzy swój. Opole ma Skarbiec, Kraków Śpiewnik
kościelny ks. Siedleckiego. Ruchy religijne, młodzieżowe mają Exultate Deo.
Zgromadzenia mają swoje, neokatechumeni śpiewają bardzo swoistą twór czość ks. Kico. Zostaną nastrojowe antyfony i refreny responsoryjne. Wspól noty brata Rogera z Taize. Młodzież chętnie modli się tą muzyką i treściami. Są bowiem wielojęzyczne i ekumeniczne.
Mój Dostojny Jubilat powie: skrytykowałeś wszystko i wszystkich, a co zro biłeś Ty? Dlaczego nie zrobiłeś doktoratu? Żeby nie pomyśleli niektórzy, żem się na biskupa szykował. Dla proboszcza w Gołąbkach i w Łowiczu - to mi wy starczyło. Spełniło się też pragnienie, aby napisać taką pieśń, którą śpiewałaby cała Polska, tak jak Kiedy ranne, czy Bądźże pozdrowiona, Hostyjo. Ksiądz W. Kądziela poprosił: Józku, będzie Kongres Eucharystyczny, wszyscy piszą mą dre pieśni, napisz coś. Z tego małżeństwa muzycznego urodziło się sporo pie śni, al z Panie, dobry jak chleb śpiewa Polska i dalej! Przetłumaczyli to dla siebie Francuzi, Słowacy i Kanadyjczycy, którzy pozazdrościli Polakom melodii.
A u nas? Teolodzy krzyknęli: Jak można Boga nazywać przedmiotem? Kto robi takie gramatyczne błędy? Bądź uwielbiony od swego Kościoła? Przecież
uwielbiać łączy się z narzędnikiem, a nie z dopełniaczem.
Cóż by tam moje usprawiedliwianie. Zrobił to pięknie pan profesor Jan Miodek w audycji telewizyjnej Ojczyzna Polszczyzna. Przecież św. Tomasz po wiedział tę prawdę wyraźniej: Bone Pastor - Panis vere! Trzeba dobrze znać ję zyk, aby odważyć się na taki archaizm - bądź uwielbiony od... Tak mamy w kolę dach: Od proroków ogłoszony, od narodów upragniony... albo: Od nas wszystkich
uwielbiony. I polonistom i teologom przydałoby się trochę katechizmu, bo Ko
ściołem to jesteśmy my. Bóg ma być uwielbiony nie przez dachy i wieże kościo ła, ale od nas!
Druga znana pieśń, to ta na Kongres Eucharystyczny do Wrocławia. Były tam propozycje mądre i wysokich lotów, ale ludzie śpiewają: Abyśmy byli jedno!
Gdy ks. Wiesio zada mi pracę domową, nie mogę zasnąć. Gdy poślę tekst, Wiesio mówi: Od razu go śpiewałem. Chwała niech będzie Bogu za to, że w Dębowcu śpiewają: Tylko już nie plącz, już nie plącz. Panie! Że w Studziannie śpiewają: Bądź Matką Zielną, Jagodną, Siewną, tu nad Pilicą, Matką Zagrzewną! że w Ostrej Bramie modlą się: Weź w swą obronę Litwę wierną i Koronę! i że proszą w Łagiewnikach, w Płocku i Świnicach: Jezu ufam Tobie, Miłosierny Bo
że! Jeszcze raz mi przebacz, błagam Cię w pokorze!
Wszyscy dziś mówią o nowej ewangelizacji tak, jak politycy o społecznej na uce Kościoła. Duchowni myślą, że im więcej zacytują Ojca Świętego to lepiej. Politycy też tak samo. To, co mówi Ojciec Święty jest dokumentem. My mamy uczynić z tego kerygmę. Nowa ewangelizacja dotyczy również śpiewu. Śpie wam pozdrowienie: Miłość Boga Ojca, laska Pana Jezusa Chrystusa i dar jedno
12 BP JÓ Z E F ZAW ITKOWSKI [6]
Rozumie ktoś coś z tego? Nie. Odpowiadają mi: I z duchem Twoim!I ja też tego nie rozumiem. Jak mówić ewangelię po nowemu? Dzieci nie wiedzą już kto to jest pasterz, siewca, żniwa. Umie ktoś mówić to nowym językiem? Umie A rka Noego, właściwie jej animatorzy z Robertem, Fiedrichem u steru. Daję
przykład. Jest w psalmie:
Chociaż przechodzę przez ciemną dolinę zla się nie ulęknę, ho Ty jesteś ze mną. Ładne, dobre, ale A rka zaśpiewa nam to tak: Nie boję się, choć ciemno jest,
Ojciec za rękę prowadzi mnie.
Nie wiem czy któryś teolog, homileta, biblista zrobił tyle dla nowej ewange lizacji, co dzieci A rki Noego. Obrażonych przepraszam, ale trzeba się uczyć no wej ewangelizacji i nowej, niemowlęcej modlitwy- A Gu, Gu.
Często mnie pytają dociekliwi a życzliwi: Czy pomaga księdzu muzykologia w kazaniach? Gdy jest kiepski organista, to mi przeszkadza, a leja mam szczę ście do dobrych organistów i dyrygentów. Są mi przyjaciółmi. Śpiewem i muzy ką odpowiadają na moją modlitwę. Homilia to też forma muzyczna. Mówienie jest muzyką. Trzeba zapowiedzieć temat, rozwinąć, umiejętnie zaregistrować, wykorzystać wszystkie umiejętności rytmiki, dynamiki, transpozycji, dojść do cody, kadencji i pozwolić słuchającym odetchnąć i stać się lepszymi. Grać na jednym registrze, krzyczeć na jednej strunie to jest denerwowanie słuchają cych. Wychodzą wtedy gorsi niż przyszli. Mojemu wpisowi dałem tytuł: M ój Profesor - uczony i d o b y . Było kilka naszych spotkań na Karolkowej, u Sióstr Wizytek, w Nieborowie, ale zapamiętałem jedno. Byłem proboszczem w Go łąbkach. Ksiądz Profesor miał wtedy 25 lat kapłaństwa. Zechciał w Gołąbkach, w koncelebrze kilku swoich uczniów, sprawować jubileuszową Mszę świętą. Mówiłem kazanie ze strofą ks. Twardowskiego: I przed kapłaństwem klękam. Ucałowałem wtedy kapłańską dłoń uczonego i dobrego człowieka. Dziś, w 50 rocznicę święceń kapłańskich, całuję obie ręce Księdza Profesora, uczonego i dobrego człowieka.
Dużym wydarzeniem w moim życiu było przygotowanie muzycznej oprawy na wizytę Ojca Świętego Jana Pawła II w Łowiczu w dniu 14.06.1999 r. Tę część przygotowania uroczystości zlecono mnie. Staraniom ks. Piotra Staniszewskie go na próbę chóru stanęło 1100 chórzystów. Chórem dyrygował ks. prof. K. Szymonik ze .swoim chórem UKSW. Orkiestrantów przybyło na próbę ok. 1200. Dyrygował nimi płk J. Kwiatkowski i płk A. Mielimąka z Orkiestrą K on certową Wojska Polskiego, rembertowską Yiktorią i żdżarską dziecięcą Orkie strą Esta. Takiej siły dźwięku nie słyszałem. Nic dziwnego, że na próbie gene ralnej zawaliło się podium. Dodatkową emocją dla mnie było to, że prawie wszystkie teksty i niektóre melodie były mojego autorstwa.