• Nie Znaleziono Wyników

ROMUALD TRAUGUTT

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "ROMUALD TRAUGUTT"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Z O F IA S C H M ID T

ROMUALD TRAUGUTT

WSTĘP

D okum enty, które ocalały w postaci fragm entu pam iętnika, li­

stów, odezw, dekretów , in stru k cji, raportów , protokołów procesu, stanow ią podstaw ę do zrozum ienia, kim był i co przekazał n a ro ­ dowi R om uald T ra u g u tt, ostatni d y k ta to r pow stania styczniowego.

W łaśnie jego pism a są najcenniejszym źródłem, m niej w ażne są wspom nienia, odtw arzane czasem po kilkudziesięciu latac h z p a ­ mięci, niezgodne często relacje współczesnych o tych sam ych m o­

m entach jego życia, rozbieżne sądy historyków *, dom ysły bio g ra­

fów. Dowolność stanow ią ujęcia beletrystów , w ypełniające swo­

bodnie luki, dla których b ra k autentycznego m ateriału. N iestety śmierć nie pozw oliła zrealizow ać ks. Józefowi Jarzębow skiem u za­

m ierzonej m onografii, do której zbierał dokum entację w ciągu w ie­

lu la t 1 2.

Trudność zbliżenia się do postaci B ohatera stanow i także i to, że był człow iekiem zam kniętym w sobie, podobnie jak niedostępne ostępy leśne puszczy, w której bliskości się wychował. K ry ł głębo­

ko sw e uczucia i myśli, m ówił niew iele, jeszcze częściej m ilczał, nie zw ierzał się naw et najbliższym . Tym w iększej w agi n ab ierają u trw alone w dokum entach jego słowa. A i te, gdy dotyczy to zeznań w czasie procesu, trzeba było odczytać z uw zględnieniem okoliczności, w jakich były w ypow iedziane.

Pomim o bardzo rozbudow anych badań nad pow staniem stycz­

niowym, jeśli chodzi o T rau g u tta, nadal nie trac ą aktualności sło­

wa zaw arte w studium S tefana Pom arańskiego: „Dużo jeszcze p ra ­ cy trzeba będzie włożyć, aby postać, k tó ra stała się uosobieniem

1 Niezgodne sądy historyków dotyczą przynależności Traugutta do

„białych” czy „czerwonych”, przyczyn przełomowej decyzji podania się o dymisję z armii rosyjskiej, misji zagranicznej i stosunku do księcia Władysawa Czartoryskiego, genezy dyktatury, postawy religijnej i sto­

sunku do Rzymu, poglądów społecznych Traugutta.

2 Źródła dokumentarne, pochodzące ze zbiorów ks. Józefa Jarzębow­

skiego, marianina, znajdują się w muzeum w Fawley Court, Henley-on-

-Thames, Oxon.

(2)

90

Z O F IA S C H M ID T [2]

najw znioślejszych dążeń społeczeństwa ... stanęła wobec historii w całym blasku rzeczyw istości” 3.

Oczywiście dokum enty udostępnione w ostatnim czasie mogą w ybitnie ułatw ić dalszą pracę nad m onografią.

NA KRAŃCACH PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

W u ry w k u p a m ię tn ik a 4, w którym T ra u g u tt w r. 1860 zaczął notow ać fak ty swego życia, pisał: „W m aju 1828 r. u m arła mi M atka m a najdroższa... O dtąd w ychow yw ała mię nieoceniona B ab­

ka ... zgonu M atki pam iętać nie mogłem, m ając dopiero półtrzecia roku, gdy m ię opuściła, wszakże zawsze dotkliw ie czułem tę s tra ­ tę, choć skutków jej nie doświadczyłem pod czułą opieką B abki”.

Anna, córka T r a u g u tta 5 w życiorysie ojca mówi, że „Babcia ko­

chała go bałwochwalczo, spotykając się naw zajem z dowodami w ielkiej miłości ze strony w n u k a”.

P an i Ju sty n a z Szujskich Błocka po stracie ukochanej córki ca­

łą głęboką miłość do niej przeniosła na w nuka R om ualda. Ona zastąpiła m u w zupełności m atkę i otoczyła troskliw ą opieką. U ra­

b iała pierw sze jego pojęcia. W szczepiała mocne zasady religijne i zw iązek z trad y c ją narodu. To ona nauczyła go modlić się gorąco, w m odlitw ie w yczuw ać bliskość Boga i godzić z Jego wolą. Pod jej w pływ em zrodziło się silne przyw iązanie do religii katolickiej.

Rom uald T ra u g u tt urodził się 16 stycznia 1826 r. n a Polesiu w Szostakowie, wsi odległej o 5 m il od B rześcia Litew skiego, na k rań cu Puszczy B iałow ieskiej, Na teren ach tych postaw a relig ijn a w iązała się najsilniej z polskością, prześladow ania w roga jednako równocześnie uderzały w naród i Kościół katolicki. Ż arliw ą re li­

gijność w chłonął T ra u g u tt w dzieciństw ie, a później w swej re ­ fleksyjnej, dojrzałej, skupionej w ew nętrznie psychice pogłębił ją i rozw inął. P an i Ju sty n a czuw ała nad każdym krokiem w nuka, kształtow ała ch arak ter, nauczała system atycznej pracy, uporządko­

w ania zajęć w godzinach dnia, aż stało się to cennym naw ykiem n a całe życie. D rżała o jego przyszłość i może w przeczuciu, by konspiracyjna działalność wolnościowa nie ogarnęła ukochanego w nuka, mimo swego gorącego patriotyzm u nie pozw alała opow ia­

dać m u o b ohaterskim przodku P aw le Jak u b ie T raugucie, który odznaczył się w pow staniu kościuszkowskim . T ra u g u tt chłopcem był cichym, skupionym , nad w iek poważnym, kłopotów babce nie spraw iał. Z Szostakow a przeniesiono się do B iałej, wioski tuż obok Puszczy P rużańskiej. Był to niew ielki m ajątek ojca. W Szo­

3 S. P o m a r a ń s k i , Wojskowa służba Traugutta3 Warszawa 1929 4 Urywkowy pamiętnik Traugutta — ozdobny notesik o 12 kartkach (pięć kartek zapisanych drobnym atramentowym pismem). Traugutt pisał pamiętnik w r. 1860, po śmierci żony.

5 Życiorys Romualda Traugutta, skreślony przez jego córkę Annę z Trauguttów K o r w i n - J u s z k i e w i c z o w ą w r. 1933.

[3]

R O M U A L D T R A U G U T

91

stakow ie L udw ik T ra u g u tt, ojciec R om ualda był tylko skrom nym dzierżaw cą. Z powodu ciągłej choroby niew iele czasu mógł po­

święcić synowi. Całym w ychow aniem jego kierow ała w yłącznie babka. Tu w B iałej upływ ały pierw sze dziecinne lata, zapadały pierw sze w rażenia w bliskości otaczającej przyrody. Gdy ukończył 10 lat, pojechała z nim babka do Świsłoczy; tam w stąpił do gim ­ nazjum . Na w akacje przyjeżdżano do ojcowskiego dw orku w B ia­

łej. Dotychczasowy dziecinny, nieuśw iadom iony zw iązek z p rzy ro ­ dą n ab ierał innego charakteru, łączył się z w rażliw ością estetycz­

ną. Na w yobraźnię chłopca działa sm ętny u rok k ra jo b razu Polesia, błotnych, podm okłych łąk, trzęsaw isk dym iących oparam i, sennie, płynących wód, tajem niczości puszczy. Na koniu, którego otrzym ał na w łasność od babki, w yjeżdżał w pobliskie okolice. Często za­

trzym yw ał się, w yjm ow ał nieodłączny szkicownik, by u trw a la ć m otywy, k tó re zw róciły jego uw agę. Budziły się zdolności a rty sty ­ czne. Zawsze m ałom ów ny — chętniej w ypow iadał się w obrazach.

Mimo silnego system u rusyfikacyjnego w gim nazjum św isłockim nieobce były młodzieży n astro je i dążenia piatrotyczne, skoro w net po opuszczeniu szkoły koledzy T ra u g u tta Appollo H ofm eister i J a n M itraszew ski przypłacili sw ą działalność zesłaniem . T ra u g u tt w nauce osiągał doskonałe w yniki, gim nazjum ukończył z w yróż­

niającym sreb rn y m m edalem.

DALSZA UPARTA DROGA DO WIEDZY

N iew iele było możliwości wyższego kształcenia się dla Polaków po pow staniu listopadowym . Z am knięto uniw ersytety: w arszaw ­ ski i w ileński, n a studia poza granicam i cesarstw a trzeba było sta ­ rać się o specjalne pozwolenie. Toteż duża ilość kształciła się w szkołach rosyjskich. T ra u g u tt w yjechał z dom u w r. 1843 do P e­

tersb u rg a w celu w stąpienia do In sty tu tu Inżynierów Dróg K om u­

nikacyjnych. Nie przyjęto go. Nie pozwolono m u też składać egza­

m inu do Głównej Szkoły Inżynierów . Jako przyczynę podano p rze­

kroczenie odpowiedniego, przepisam i określonego w ieku. „O dpra­

wiono m ię z kw itk iem ” ■ — notuje w pam iętniku. T ak na sam ym w stępie do studiów wyższych spotkała go ciężka porażka. Zniósł ją spokojnie, z opanow aniem i podjął in n ą decyzję. „W g ru d n iu 1844 r. — w spom ina dalej — złożyłem egzam in na ju n k ra do saperów , nie mogąc lepiej się uplasow ać m im o m ej szczerej pracy i usiło­

w ań”. P rzy jęty w ch arakterze ju n k ra m iał praw o zdaw ać egza- nainy oficerskie. Przydzielono go do III batalionu, stacjonow anego w Żelechowie na Lubelszczyźnie. To było daleko cięższe niż po­

przedni plan, ponieważ w ym agało prócz obowiązkowych zajęć

garnizonow ych solidnej pracy kształcenia się. Nie cofnął się przed

nią, decydow ał się na tę tru d n ą drogę. Zaczęła się tw ard a służba

(3)

92

Z O F IA S C H M ID T

[4]

wojskowa, o tyle złagodzona, że pod zw ierzchnictw em życzliwego dla jun k ró w pułkow nika Justa. Koledzy T ra u g u tta każdą w olną od zajęć chw ilę zam ieniali w pijatykę, grę w k arty , ale na próż­

no, natarczyw ie usiłow ali i jem u narzucić ten try b życia. M iał od­

rębny w łasny styl, czasu nie m arnow ał. W r. 1847 zdał w P e ­ tersb u rg u z w yróżnieniem egzam in oficerski, a w r. 1848, gdy w rócił do Żelechowa, zastał swój batalio n w pogotowiu do akcji w ojennej. E uropa w rzała, ujarzm ione ludy zerw ały się do w alki o wolność. C ar M ikołaj I zaangażow ał się, swą arm ię słał n a po­

moc A ustrii w tłum ieniu pow stania W ęgrów. III batalion saperów m iał w yruszyć do boju.

O 23-letnim chorążym Rom ualdzie T raugucie zanotow ano w Ze­

szycie ew idencyjnym służby i zasług: „Pozostaw ał na urlopie w r. 1849 na 28 dni od 1 lutego i pow rócił z takow ego 26 m arca p rze­

kraczając term in o 26 dni w skutek choroby...’’ U rlop o m iesiąc przekroczony; nie sposób było go przedłużać dalej. Więc wziął udział w kam panii w ęgierskiej.

Saperzy III b atalionu przeszli w iosną 1849 r. granicę K rólestw a Polskiego, by połączyć się na W ęgrzech z g ru p ą gen. Zassa. T o­

row ali drogę arm ii, m ontow ali obiekty połowę, um acniali pozycje, n ap raw iali drogi górskie, odbudow yw ali zniszczone mosty, szli w pościgu za pow stańcam i dowodzonymi przez G eorgey'a i byli czynni przy ich rozbrajaniu. Jesien ią pom agali w racającym oddzia­

łom rosyjskim w przejściu przez m osty i groble. Na szlakach m a r­

szów tra fia li niejednokrotnie na ślady w alk legionistów polskich, słyszeli wieści głoszone o stoczonych przez nich bitw ach, o boha­

terskich dowódcach. W szak tam pod sztandaram i w ęgierskim i byli polscy generałow ie i zostaw ili trw a łą pamięć. W szak tam w alczyli Józef Bem, H enryk Dembiński, Józef Wysocki. Mógł ogarniać lęk, że w którym ś m arszu staną przeciw sobie Polacy z arm ii ro ­ syjskiej i Polacy z pow stańczych szeregów. T ra u g u tt, jak zw ykle nie okazujący, nie uzew nętrzniający sw ych uczuć, pełnił obowiązki żołnierza, sk ry ł w głębi w ew nętrzny b u n t i gniew w te j bolesnej sytuacji. Ale w pam iętniku zapisał: „W r. 1849 odbyłem kam panię w ęgierską, podczas której poznałem i śliczny k ra j w ęgierski i co więcej — szlachetny ch a rak ter m ieszkańców jego, jako też ich praw dziw ą i gorącą miłość ku swej nieszczęśliwej i pognębionej piekielną przew rotnością ojczyźnie”.

RADOŚĆ I CIERPIENIE ŻYCIA OSOBISTEGO

W spom inał pam iętny dzień 15 listopada 1894 r., gdy po powrocie z W ęgier poznał w W arszaw ie dom ju b ile ra P ik la i zainteresow ał się n ajstarsz ą córką A nną. B yła inteligentna, pełna uroku, u ta le n ­ tow ana, im prow izow ała piosenki, m iała w sobie prom ienną radość.

[5]

R O M U A L D T R A U G U T

93

Pow ażny w spojrzeniu na miłość T ra u g u tt podkreśla raczej, że zw róciła jego uw agę z powodu „... uderzającej prostoty, praw ości i praw dziw ej dobroci serca. Po ro k u znajomości przekonałem się, że lepszej nad nią tow arzyszki nie zn ajd ę”. Głębokie m usiało być uczucie, skoro d la niego, tak bardzo przyw iązanego do religii k ato ­ lickiej, nie było przeszkodą, to że była p rotestantką. N iepokoiła tylko myśl, jak przyjm ie decyzję babunia. W ielką radość spraw iła m u A nna, gdy oznajm iła, że przechodzi na katolicyzm , a w z ru ­ szenie i radość były tym większe, iż uczyniła to z przekonania.

N astało k ilk a szczęśliwych lat. Otoczyła go atm osfera kochających osób, żony i babki, któ ra też razem zamieszkała. U rodziła się có­

reczka A netka. Te radosne lata przerw ała w ojna rosyjsko-turecka.

Jakże ciężko było teraz odjeżdżać z domu. Z żalem pisał: „1 g ru d ­ nia 1853 roku początek sm utków i cierpień naszych, m usiałem zostaw ić żonę, dzieci, Babcię i ruszać na w ojnę w schodnią” . R a­

zem z III batalionem saperów b ra ł udział w akcji n ad D unajem , w oblężeniu tw ierdzy tureckiej S ylistrii; następnie w r. 1855 prze­

niesiony na K rym , w obronie Sew astopola przetrw ał m iesiąc na słynnym IV bastionie w śród najostrzejszych ataków , gdzie jak m ówili żołnierze, jeden dzień było tru d n o przetrzym ać. W sztabie głów nym arm ii południow ej przydzielony został do prac kance­

laryjnych. H istoryk rosyjski M ikołaj W asyliewicz B erg, uczestnik tej w ojny, pełen zdum ienia, a n aw et podziwu pisał o T raugucie:

„Gdy w m arcu 1855 r. sztab arm ii południow ej znalazł się w m urach Sew astopola, T ra u g u tt jako starszy ad iu tan t w czw artym , czyli skarbow ym w ydziale d yżurstw a arm ii patrzył na ogień oblę­

żonego w ojskam i czterech m ocarstw nieszczęsnego m iasta ze zdu­

m iew ającym każdego spokojem. Nie cieszył się — zdaw ałoby się — z niczyich zwycięstw, ani naszych, ani sprzym ierzonych. K iedy inni Polacy, bardzo liczni w sztabie arm ii połud. i w w ojskach zebranych na K rym ie, nie opanow yw ali uczuć, bezcerem onialnie zaszywali się w swych nam iotach i siedzieli tam zasępieni, tak że ich w skutek tego nazyw ano term om etram i naszych zwycięstw...

T ra u g u tt był w tedy niezm iennie ten sam niew zruszony, zam knię­

ty w sobie, nie uśm iechnięty, nie zachm urzony, nie zdradzający ani jednym gestem żadnej m yśli. Spokojnie przechadzał się po obozie rozm aw iając z oficeram i R osjanam i, a jeśli się chw ilam i zam ykał w sw ym namiocie, to jedynie dla odm ów ienia m odlitw y lub odczytania jakiegoś ustępu z Biblii, k tó ra go nigdy nie opu­

szczała. P atrząc na niego, nie m ożna było przypuszczać, że to przyszły niezm ordow any, energiczny bojow nik za spraw ę polską, że to przyszły pełen niesłychanego poświęcenia, pow stańczy d y k ta ­ tor P olski”.

Koledzy T ra u g u tta dziw ili się, nie mogli zrozumieć tego, że on,

o ile tylko czas pozwalał, pilnie w ertow ał i badał ak ta in nych wy

(4)

94

Z O F IA S C H M ID T

[6]

działów sztabow ych, co zupełnie nie należało do jego obowiązków.

W ydawało się im to niepojęte i całkow icie niepożyteczne. Tym cza­

sem on chw ytał i w ykorzystyw ał każdą sposobność, by dogłębnie poznać m echanizm arm ii.

Po skończonej w ojnie krym skiej, po trzy letn iej rozłące z rodziną u jrzał żonę nie do poznania zm ienioną, jakby chorą. T ak zm ieni­

ły ją te trzy la ta tęsknoty i ustaw icznego niepokoju, gdy z fro n ­ tu przychodziły wieści o poległych, przejm ujące lękiem i grozą, nasuw ające złow rogie przypuszczenia. W n o tatn ik u pisał: „25 lip- ca 1856 r. dopiero połączyliśm y się razem w Odessie, dokąd ja przyszedłem z K ry m u jako starszy a d iu ta n t S ztabu Głównego A rm ii 2, a m oja najm ilsza żona, córka i B abka przyjechały z G u­

berni G rodzieńskiej, pow iatu kobryńskiego, ze wsi Ostrowia, gdzie od lata 1854 r. m ieszkały. B iedną żonę znalałem ta k w ym izerow a- ną, ta k zm ienioną z tęsknoty, że byłbym jej może nie poznał, gdybym na ulicy spotkał”. Z Odessy przyjechali do C harkow a. W harm onijnym życiu rodzinnym , w atm osferze w zajem nej miłości znalazł po tru d ac h w ojennych upragniony spokój i radość. U ro­

dziła się d ruga córeczka. Nazwano ją Alojzą. G łębokie było jego spojrzenie na rodzinę, w miłości m ałżeńskiej w idział podstaw ę i drogę wiodącą do szerszej miłości. Do przyjaciela Ja n a K arskiego pisał z C harkow a w sierpniu 1857 r.: „Czy ludzie pojm ą, jak się kochać pow inni — nie wiem, Bogu to tylko wiadomo, ale tem u n ik t nie zaprzeczy, że to jest jedyny środek do osiągnięcia szczęścia tak pojedynczym ludziom, jak i całym narodom i ludzkości ca­

łe j”.

W C harkow ie pracow ał w K om isji dla likw idacji spraw ra c h u n ­ kowych sztabu i in ten d en tu ry . W ykazał bezkomprom isową, n ie­

ugiętą postaw ę wobec nadużyć, które próbow ano różnym i m ętn y ­ mi m achinacjam i tuszować. Coraz bardziej orientow ano się w jego niepospolitych, nieprzeciętnych zdolnościach, dośw iadczeniu i w ie­

dzy. Po przeniesieniu do P etersb u rg a włączono go do k orpusu inży­

nierów w ojskow ych i przydzielono do Z akładu Techniczno-G alw a- nicznego. W iązało się z tym stanow isko in stru k to ra i w ykładow cy w jednej z wyższych szkół technicznych. W zeszycie ew idencyjnym przybyw ały ordery, odznaczenia, w yróżnienia i wyższe stopnie wojskowe. O trzym ał rangę kapitana. W P etersb u rg u m iał dosyć wolnego czasu. Ja k b y z pośpiechem, uporem , konsekw entnym po­

stanow ieniem , jakby z m yślą tajem ną, nie zdradzoną nikom u, po­

szerzał i pogłębiał swą wiedzę w zakresie inżynierii wojskow ej.

Słuchał w ykładów uniw ersyteckich z chemii i fizyki prof. Chod- niew a i Lentza; zapew ne równocześnie śledził w ydarzenia polity­

czne; niemożliwe, by nie w iedział o podziem nej spiskowej działal­

ności Sierakow skiego — Dąbrowskiego, ale nie angażow ał się w tych spraw ach, a jeśli m yślał o nich, nie zw ierzał nikom u.

[7]

R O M U A L D T R A U G U T

95

Rok 1859 był dla niego rokiem intensyw nej pracy w zdobyw a­

niu dalszej wiedzy, rokiem zaszczytnych w yróżnień, aw ansów i ró ­ wnocześnie rokiem nieszczęść, k tóre jedno po drugim z jakim ś okrutnym nasileniem uderzały burząc rodzinę. L atem z czworga dzieci zachorow ało dwoje najm łodszych. Choroby tej nie przeżyły.

W listopadzie um arła babka, w g ru d n iu tego samego roku 1859 ukochana żona. Odeszły na zawsze najdroższe osoby. Zostały dw ie sieroty: 7-letnia A netka, 3-letnia Lizia i porażony bólem ojciec.

Podobno n ik t nie słyszał skargi z jego ust. P racow ał dalej. N ie­

szczęście znosił bez cienia buntu, z chrześcijańskim poddaniem się woli Boga. W pam iętniku pisał o drogich zm arłych: „Boże m iło­

sierny, bądź im miłościw. Daj im wieczne odpoczywanie w chw a­

le Tw ej św iętej, a m nie w spieraj, abym razem z nim i zasłużył sobie w ielbić Ciebie, Ojcze nasz najdroższy, po w szystkie w iek i” . Spokojny, opanow any stłum ił ból w ew nętrzną siłą, ale w ątły je ­ go organizm uległ chorobie. Do J a n a K arskiego pisał, że w iele zniósł ostatnim i czasy, że był bez sił i że żadnych doktorów się nie radzi, bo na jego cierpienia w szelkie tylko Bóg lekarzem w niebie. O statnie przeżycia tragiczne pogłębiły stosunek do Boga, skłaniały do kontem placji. Przychodziły myśli o życiu zakonnym , o studiach teologii 6. W jego bogatej psychice kry ły się zarów no potencjalne możliwości bardzo aktyw nego działania, ja k i głębo­

kiego skupienia i m istycznych uniesień. Z ainteresow ała go szcze­

gólnie książka zakonnicy opisującej m istyczną w izję m ęki C h ry stu ­ sa (C atherine Em erich: La douloureuse Passion de N. S. Jesus Christ). L ek tu ra w ciągała i pasjonow ała. W m iarę w czytyw ania się w ydaw ało m u się, że idzie za C hrystusem , czuje Jego bolesny, krw aw y tru d , z Nim razem ugina się pod ciężarem krzyża. W izja zespalała się z w łasnym cierpieniem i stała m u się ta k droga i bliska, że zapragnął przenieść tek st francuski na język polski.

Szukanie jak najw łaściw szej form y dla oddania fraz obcych w sty ­ lu zgodnym z językiem polskim i rów nocześnie zachow anie w ie r­

ności wobec oryginału pochłaniało, absorbow ało m yśl i przynosiło ulgę w c ie rp ie n iu 7. Od religijnych rozm yślań przyw oływ ały do rzeczywistości obowiązki życiowe. Osierocone dzieci w ym agały opieki. Z ajęła się nim i z początku siostra zm arłej żony M atylda, potem pow ierzył opiekę pani Chodowieckiej, będącej w przy jaź­

ni z rodziną T rauguttów . W tym czasie z Polesia przychodziły 6 Tradycja rodzinna przekazała, jak podaje ks. Jarzębowski, że Trau­

gutt po śmierci najbliższych nosił się z zamiarem wstąpienia do semi­

narium duchownego. Głos spowiednika, wskazującego obowiązek wobec nieletnich dzieci miał rozwiać tę myśl.

7 W latach międzywojennych miał być publikowany ten fragment przekładu Traugutta. Ks. Jarzębowski zwracał się do społeczeństwa z prośbą o wiadomość, gdyby ktoś mógł jej udzielić o zaginionym rę­

kopisie.

(5)

96

Z O F IA S C H M ID T

[8j wiadomości dotyczące spadku po dziadku W italisie Szujskim.

T ra u g u tt dziedziczył po nim drobny m ajątek Ostrów. By załatw ić te spraw y, w ziął urlop i w yjechał na L itw ę. Po latach w racał w strony rodzinne. P rzyjechał do Białej, O strow ia. Otoczyła go cisza wsi; zbolałą i znękaną bezsennym i nocami głowę koił uzd raw ia­

jący szum lasów; znow u chodził ty lokrotnie przem ierzanym i w dzieciństw ie i młodości drogami, znowu p atrzył w te sam e prze­

strzenie, trzęsaw iska, błotniste łąki, m ostki i groble. W itali ludzie serdeczni, bliscy, znani z dziecinnych lat. W religii, przyrodzie i życzliwości serc ludzkich odnajdyw ał utracony spokój i powoli dochodził do rów now agi. Czas goił bolesne rany. O A nnie m yślał z uw ielbieniem , pisał w notatniku: „Przez półósma roku byłem mężem A nioła” . Dla babki zachował na zawsze głęboką wdzięcz­

ność. Dni upływ ały m u teraz na zajęciach gospodarskich. Dzieci przyw iezione z P etersb u rg a odetchnęły swobodą wsi.

Na bardzo k ró tk i czas zajaśniała jeszcze raz dla niego m iła a t­

m osfera życia rodzinnego, gdy zaw arł pow tórny związek m ałżeński z A ntoniną Kościuszkowną, dalszą krew ną Naczelnika. Dla dziew ­ czynek stała się m ądrą, serdeczną opiekunką, gorąco p ragnęła za­

stąpić im b ra k m atki. W jej miłości była też nieśm iałość i obawa, czy on potrafi znaleźć i dla niej m iejsce w swym sercu, po tak mocnym uczuciu dla Anny. Do M atyldy Plom bergerow ej, siostry A nny pisał: „Bóg nieskończenie m iłosierny po odjęciu takiej m atki, jaką zastąpić niepraw dopodobieństw em praw ie zdaw ałoby się ~ dał m ym sierotom najczulszą opiekunkę, praw dziw ą m atkę, a m nie żonę, której godnym całą duszą być pragnę i staram się . Tak w łaściw ie ułożyły się spraw y osobiste, ale nie była to pora cichego życia rodzinnego dla P olaka w owym czasie, ani pora dla kon­

tem placji w zakonie, do której jego m yśl często w racała, ani pora ciasnego bytow ania w śród gospodarskich zajęć ziem ianina.

WYBÓR

Był rok 1861. W ypadki dziejowe następow ały szybko. Z W ar­

szawy nadchodziły groźne, w strząsające wieści o m anifestacjach patriotyczno-religijnych, pociągających za sobą w iele ofiar. 27 lu ­ tego 1861 r. w ojska carskie oddały salw y do bezbronnego tłum u zabijając 5 osób, a 8 kw ietnia na P lacu Zam kow ym zginęło zam or­

dow anych około 100 uczestników m anifestacji. 2 m aja T ra u g u tt poprosił o długoterm inow y urlop. Był świadom y tego, w jakim położeniu postaw iłby go w ybuch pow stania, jako oficera arm ii ro­

syjskiej. Więc powziął przełom ową decyzję. Postanow ił złożyć po­

danie o zw olnienie od służby w ojskowej. „W r. 1861 podałem się do dym isji, a otrzym ałem ją 14 lipca 1862” — zeznaje w czasie po- cesu. — Powodem mego w yjścia ze służby był spadek otworzony

[9]

R O M U A L D T R A U G U T

97

po śm ierci W italisa Szujskiego w e w si Ostrow iu, w lu ty m 1860 r.

zmarłego, tudzież słabość zdrow ia” 8. C órka D yktatora, A nna K o r­

w in Juszkiew iczow a pisze w życiorysie ojca: „W r. 1861 Rom uald T ra u g u tt pod pozorem słabego zdrow ia prosił o dym isję, o rien ­ tując się w sytuacji politycznej i wiedząc na co się zanosi w k ra ­ ju ”. Na prośbę o dym isję odpowiedziano m u aw ansem , stopniem podpułkow nika. Mocna jego decyzja nie była jednak rów noznaczna z zaangażow aniem się w czynnej akcji konspiracyjnej, przygoto­

w ującej pow stanie. Nie w idział szansy zw ycięstwa. P atrzy ł okiem doświadczonego fachowca, znającego potęgę w ielkiej arm ii, k tó rej był dotąd oficerem . Uważał, że należy czekać sposobniejszej chw i­

li^ przygotow ać odpow iedniejsze w arunki. Ale wyczuwał, że czas jego działania nadejdzie. Do M atyldy Plom bergerow ej pisał 11 sty­

cznia 1863 r. następujące słowa: „... dobroć Stw órcy d a je mi otuchę i nadzieję, iż za Jego św iętą łaską i pomocą we w łaściw ym czasie zdołam uczynić zadość w szystkim obowiązkom, jakie na m nie ciążą a o jakich me serce ani na chw ilę n ie przepom ina”.

W ybuch pow stania w K rólestw ie, wieści o toczących się w alkach, rozszerzeniu akcji na dalsze tereny, w szystko to nie w pływ ało na zmianę spokojnego i pozornie obojętnego try b u życia dziedzica Ostrowia. Ale "koledzy jego, Apollo H ofm eister i Ja n M itraszew ski organizując pow stanie na Polesiu m yślą w racali ciągle ku niem u, w nim jedynym w idzieli dowódcę dla oddziałów w pow iatach ko- bryńskim , prużańskim i brzeskim . Jeszcze z daw nych g im nazjal­

nych św isłockich la t wiedzieli dobrze, kim jest T rau g u tt, n ie zm y­

liła ich długa, 17-letnia służba w arm ii obcej. W yczuwali głęboki jego patriotyzm , pod pozoram i obojętności u kryty. Więc poproszo­

no go o przyjęcie dowództw a. S tanisław M itraszew ski podaje o tym m om encie relację ojca, naczelnika K obrynia, jednego z tw ó r­

ców tam tejszej organizacji pow stańczej. M ajątek M itraszew skich Bożydar koncentrow ał działalność pow stańczą. Tu zgrom adzili się członkowie organizacji i czekali odpowiedzi T ra u g u tta n a zw ró­

coną do niego prośbę. R elacja ta przekazuje następującą sytuację:

„Jan M itraszew ski przedstaw ił T rauguttow i, co dotąd zrobiła o r­

ganizacja m iejscowa, a m ianow icie w ielu zw erbow ano pow stań­

ców, ile organizacja posiada już broni i am unicji, i prosił T ra u g u t­

ta o przyjęcie dowództw a nad oddziałem kobryńskim . T ra u g u tt odpowiedział, że jako były w ojskow y zna siły arm ii rosyjskiej i jest przekonany, że w alka z tą arm ią przy posiadaniu tak nikłych środków, jakim i m ógłby rozporządzać w danej chw ili N a­

ród Polski, jest nie do pom yślenia, radzi więc pow stania zanie­

chać. Ojciec mój, Ja n M itraszew ski, zw racając się w gorących sło­

wach do T ra u g u tta przekonyw ał, że wobec tego wszyscy Polacy 8 Proces Romualda Traugutta i członków Rządu Narodowego, t. 2, Warszawa 1960

7 — Nasza Przeszłość t. 51

(6)

98

Z O F IA S C H M ID T

[10]

m uszą w ierzyć w zwycięstwo, a klękając i obejm ując T ra u g u tta za kolana zakończył: B łagam Cię, Rom ualdzie, nie odm aw iaj nam i Polsce i przyjm ij dowództwo nad naszym oddziałem. T ra u g u tt za­

k ry ł sobie oczy rękam i, chw ilę się nam yślał i rzekł: Przekonałeś mnie, Janie, przy jm u ję dowództw o” .

0 tej sam ej chw ili w spom ina po latac h Eliza Orzeszkowa, po części z w iernością autentyczną, częściowo w ujęciu zbeletryzow a­

nym. M łodziutką był w owym czasie, la t m iała 20. Było jej dane uczestniczyć i głęboko przeżyć pełną napięcia chw ilę oczekiw ania we dworze M itraszew skich na przyjazd i decyzję T ra u g u tta . P ło­

nącym i entuzjazm em oczyma patrzy ła n a spraw ę powstańczą. P o­

stać T ra u g u tta mocno w y ry ła się w jej pam ięci. W opow iadaniu pt. „O ni”, um ieszczonym w zbiorku „G loria V ictis” ta k kreśli je­

go p ortret:

M iał la t trzydzieści sześć i na w iek ten w yglądał, w zrost średni budowę ciała więcej sprężystą i szczupłą, niż silną, a w ruchach łatw ych, pew nych siebie, w postaw ie w yprostow anej coś, co przy­

pom inało typy w ojskowe. Od pierw szego w ejrzenia rzucała się w oczy głęboka czarność włosów, ta k obfita, że dw ie ich fale, jedna nad d rugą wznosiły się nad czołem śniadym , kształtnym , przerżniętym od brw i aż praw ie po włosy pionową linią głębo­

kiej zmarszczki. Oczu niełatw o było dostrzec, bo okryw ały je szkła okularów , lecz w śród ow alu śniadej tw arzy uw agę zw racały usta bez uśm iechu, spokojne i poważne. Może ta pow aga u st i ta zm arszczka n a czole przedw czesna spraw iały, że w pow ierzchow ­ ności tej uderzał przede w szystkim w yraz myśli skupionej, m a­

łom ównej, Nic m iękkiego, giętkiego, ugrzecznionego, nic z ła t­

wością w ylew ającego się na zew nątrz. Tylko m yśl jakaś panująca, przeogrom na, n ieustannie w m ilczeniu, w skupieniu p racująca i pod jej pokładem jakiś tajem ny upał uczuć, któ ry n a czole w ypalił przedw czesną zmarszczkę i gorącym kolorytem powlókł milczącą tw a rz ”.

Może pow aga przełom ow ej chw ili, w której autorka poznała T rau g u tta, narzuciła jej w zarysie p o rtre tu ten szlachetny patos, v/ którym ujm ow ała jego psychikę u w ydatniając milczącą, skupioną surowość.

1 o tym sam ym decydującym m om encie przyjęcia dow ództw a nad oddziałem kobryńskim mówi sam T ra u g u tt w okolicznościach tragicznych, zeznaje z charakterystyczną dla niego prostotą wobec kom isji śledczej w czasie procesu 9:

„... w m iesiącu kw ietniu r.z. R udolf Paw łow ski, doktor wolno p rak ty k u jący i E lert, młody człowiek, nie w iem czym trudniący się, obadw aj z K obrynia, widząc się ze m ną w tym że m ieście za­

proponow ali m i objęcie dow ództw a nad oddziałem pow iatów ko- 9 Pierwsze zeznanie Traugutta.

[ U ] R O M U A L D T R A U G U T

99 bryńskiego, prużańskiego i brzeskiego i upew niali mnie, że od­

dział ten będzie składać kilkaset ludzi. Na tak ą propozycję zrobi­

łem im uwagę, iż robota tak a na nic sie nie przyda, że ja m ógł­

bym dowodzić jakim ś oddziałem w ojska regularnego, gdyby to było, lecz kiedy mi przedstaw iono, że ludzie zebrani zginą, w tedy trzeciego dnia potem udałem się do oddziału do lasu Dziadkow ic- kiego, gdzie zam iast kilkuset zastałem tylko 160 ludzi opatrzonych w m yśliw ską broń i wszelkie potrzeby”. W dalszym z e z n a n iu 10 T ra u g u tt mówi: „Pow stania nikom u nie doradzałem , przeciw nie, jako były w ojskow y w idziałem całą trudność w alczenia bez arm ii i potrzeb w ojennych, z państw em słynącym ze swej m ilitarn ej po­

tęgi. Gdy zbrojne poruszenie w ybuchnąć m iało w okolicy m ojego zam ieszkania, tj. w powiecie kobryńskim gub. grodzieńskiej, na kilka dni przed term inem udano się do m nie błagając, abym objął dowództwo. Zagadniony zupełnie niespodziew anie, przedstaw iłem w szelkie przeszkody, tak ogólne, ja k i osobiste i radziłem odw oła­

nie. Okazało się, że odwołać nie było już czasu. Zgodziłem się w te ­ dy na prośbę, bo jako P olak osądziłem za swą powinność nieoszczę- dzanie siebie tam , gdzie inni w szystko pośw ięcali”.

Na Polesiu nikłe były możliwości powodzenia ruchu pow stań­

czego. P odjęty głów nie przez obyw atelstw o ziem skie nie spotkał się z szerszym poparciem ludu. S przyjał tylko teren, sprzyjała przyroda ułatw iając krycie się w przepastnym gąszczu, znikanie w nim lub niespodziew ane dla w roga zjaw ianie. P rzestrzenie b ło t­

ne, pełne moczarów, ostępy leśne, nieprzebyte puszcze, podmokły, zapadający się g ru n t przecięty m nóstw em rzek, był to teren, zw ła­

szcza w czasie w ylew ów wiosennych, dostępny jedynie dla ludzi tam zam ieszkałych, znających doskonale każde m iejsce i u m ieją­

cych odnaleźć u k ry te przejścia Nie było łatw e, a czasem naw et niem ożliwe poruszanie się w ielkich oddziałów re g u larn ej arm ii.

Z 7 na 8 m aja 1863 r. późną ciem ną nocą na um ów ionym m iej­

scu, v/ Dziadkgw ickim lesie, nad rzeczką Tem rą, w okolicach K o­

brynia, na g ru n tac h m iasteczka A ntopola zgrom adziła się g ru p a ochotników pow stańczych. Po północy przybył tu R om uald T ra u ­ gutt. Czekano na niego, pow itano jako dowódcę. T ak przyjm ow ał dowództwo, form ow ał oddział kobryński. Było ich 160. Do spręży­

stego działania przystępow ał od razu. Postanow ił w n ajkrótszym czasie zmienić ich w spraw nych żołnierzy. P rzeprow adził oddział ku lasom horeckim , by zacząć odbywać ćwiczenia. Od pierw szych chwil narzucił żelazną, bezw zględną karność, nie znoszącą sprzeci­

wu. Tw ardo, surow o w ym agał rzetelnego spełniania prac, ozna­

czonych w godzinach z dokładną, nienaruszalną punktualnością.

K am pania trw a ła 9 tygodni. P ierw szą bitw ę stoczyli na grobli pod H orkam i w okolicach K an ału K rólew skiego. M istrzowsko ob­

m yślana i przeprow adzona przez T ra u g u tta zasadzka przyniosła

(7)

100

Z O F IA S C H M ID T

[12]

zupełne zwycięstwo. W następnych walkach dalej odnosili sukcesy odpierając ataki wroga. Ale sytuacja stała się trudna, gdy wróg ściągał z poważną armią, osaczał dokoła zamykając przejścia leś­

ne. Na darmo słano gońców wzywając odsieczy. Nie nadchodziła.

Tymczasem 3-tysięczna armia pod wodzą gen. Eggera przystąpiła do ataku. Bohatersko zmagali się powstańcy z przeważającą armią, raz po raz odpierając natarcie. Od wczesnego południa trwała za­

cięta walka do wieczora. Marian Dubiecki p isz e 1 0 11: „Traugutt w tym dniu był wszędzie, wszystko widział, pragnął wystarczyć za w ielu za całe szeregi. Widziano go w miejscach najniebezpiecz­

niejszych, gdzie sztandar śmierci najuparciej powiewał, zachęcał zagrzewał, w lew ał odwagę, pomnażał ufność, podnosił siły omdle­

wające swych młodych żołnierzy”. Ulec m usieli w tej nierównej walce, ale bohaterska postawa wzbudziła podziw wroga. Gen. Egger miał się wyrazić: „Przy mnie plac boju, ale przy Traugucie zv.v- C1'straty' poniesiono bardzo duże. Rozeszła się wieść, że Traugutt zginął, a on wyczerpany i chory schronił się w Ludwmowie^ Ser- deczną znalazł tu opiekę. Pani Eliza Orzeszkowa obmyśliła najbez­

pieczniejsze miejsce, pokój z wyjściem do ogrodu, co mogło ułat­

w ić ewentualną ucieczkę. Raz po raz zjawiali się zandarmu, rew i- zia za rewizją przetrząsała dwór, ale do ukrytego wodza me do­

tarto. W liście do Mariana Dubieckiego wspomina Orzeszkowa 2:

Te dwa tygodnie całe przepędziłam z Trauguttem, który przez połowę czasu tego ukrywał się w domu naszym w L e m o w i e a przez drugą połowę dojeżdżał do partu, na nowo pod Pińskiem uformowanej, w moim towarzystwie i w poszostnej karecie, g yz inaczej, jak w towarzystw ie kobiety i w zamkniętym para m e wyglądającym powozie podróży tej wśród wielotysięcznych

pieczeństw odbyć by nie mógł”. Po odzyskaniu sił i złączeniu z oddziałem Wańkowicza podjął Traugutt dalszą kamP ^ W “ ^ zw ykle już trudnych warunkach. N ie przemyślany rozkaz władz powstańczych skierował go »a poludmowy-wschńd ku W ogm ow ń SDOtkano się tutaj z wrogim nastawieniem ludu białoruskiego, a S i ^ n S c i do’ re sz t, ty n is z c z a l siły. Staczano jeszcze dakze potyczki pod Stolinem, Dąbrowicą, przeprawiano się dwukrotnie pod ogniem nieprzyjacielskim przez Horyn. Ostatnią była - nod Kołodnem, wprawdzie nie rozstrzygnięta, ale do dalszej akcji nie byli już zdolni. Traugutt rozchorował się ciężko Wyczerpany trawiony gorączka, dawał jeszcze zlecenia, podzielił oddział na dziesiątki i oznaczył kierunek udania się za Styr, do partu Wa­

10

Czwarte zeznanie Traugutta. _ . . , ^ ¿ ry n * now- 11 M. D u b i e c k i , Romuald Traugutt i lego dyktatura podczas P stania styczniowego 1863—1864, Poznań 1924 s. 57 , «

tt i q o7

« Listy Elizy Orzeszkowej do Mariana Dubieckiego, Grodno 6 II 1907.

[13]

R O M U A L D T R A U G U T

101

lerego W róblewskiego. Ju ż praw ie upadał nie mogąc iść o w ła­

snych siłach. Schronienie i tym razem znalazł w ludwinowsfcim dworze. A gdy pod troskliw ą serdeczną opieką odzyskał zdrowie, pani Eliza podjęła się ryzykow nej, bardzo niebezpiecznej w ypraw y.

W w ytw ornej karecie wiozła go teraz ku granicy K rólestw a P ol­

skiego. Liczne p atrole izatrzym ywały pojazdy, ale nie przypuszcza­

no, aby w owej pięknej karecie m ógł jechać ktoś podejrzany.

Eliza Orzeszkowa mocno i głęboko przeżyła pow stanie. To w tedy jej, zasklepionej w osobistym życiu, zgnębionej n iefo rtu n n y m m ał­

żeństw em , otw arły się oczy na spraw y ważne, dotyczące narodu, ludu, człow ieka. B łyskaw icą rozśw ietlającą jej dalszą sam otną d ro ­ gę i w yzw alającą ta le n t pisarski był rok 1863 i zetknięcie się z człow iekiem tej m iary, co R om uald T rau g u tt. Mocnych w rażeń i przeżyć nie osłabiły płynące lata; w y ry te były n a zawsze w p a­

mięci. W r. 1907, u schyłku życia pisała do M ariana Dubieckiego:

„P ełna czci jestem dla działaczy i bohaterów tej naszej w ielkiej tragedii narodow ej, k tó rą była w alk a roku 1863. T ak jak P a n p a­

trzy ła m n a nią oczyma bardzo m łodym i i ta k jak P an, choć m niej w ażny i długi udział w niej przyjm ow ałam . M om ent ten w y w arł n a całą przyszłość m oją w pływ decydujący. Od niego pad ła mi na duszę pow aga i nigdy całkow icie nie w ygasająca żałość, k tó ra m ię na zawsze odtrąciła od św iata blasku, zabaw i pustych weso­

łości. Ten m om ent Wzniecił we m nie pragnienie służenia Ojczy­

źnie w edług m iary sił i n a tu ry m oich zdolności; od jego ognia i od jego łez pow stała w e m nie am bicja przyniesienia choćby m a­

łej cegiełki do tego ratunkow ego m ostu, po którym naród przejść m iał nad szeroką, rozw artą pod nim otchłanią... To w szystko uczy­

nił ze m ną i we m nie rok 1863. Gdyby nie jego m łot i dłuto, losy m oje byłyby najpew niej inne i praw dopodobnie nie byłabym a u to rk ą ’’ 13.

Decyzja T ra u g u tta , pow zięta jeszcze w tedy, gdy obejm ow ał do­

wództwo w powiecie kobryńskim , m usiała być bardzo m ocna i trw ała, skoro zaraz, gdy zaledw ie podniósł się z choroby i otrząs­

nął po ciężkich trudach, udał się do W arszawy. Było to w końcu lipca 1863 r. W paszporcie jego w idniało nazw isko K onstantego Tołkacza. Po przyjeździe zetknął się przypadkow o z M arianem D u­

bieckim , sekretarzem Rusi, a ten skontaktow ał go z W ydziałem W ojny. Po w ielokrotnych tarc iach w kierow nictw ie pow stania, przew rotach: m arcowym , m ajow ym , czerwcowym — szefem Rzą­

du w tym czasie był K arol M ajew ski, przedstaw iciel „białych . T ra u g u tt p ra g n ął rozejrzeć się, zorientow ać w działaniach W arsza­

wy, ale przedtem jeden dzień zastrzegł sobie w yłącznie dla siebie.

C hciał w ciszy skupienia w ew nętrznego, w m odlitw ie i sakram en-

13 Listy Elizy Orzeszkowej do Mariana Dubieckiego, 4 III 1907.

(8)

102

Z O FIA SC H M ID T

[14]

tach umocnić i spotęgować siły potrzebne w drodze, na którą w stę­

pował Czynił tak zawsze w m om entach ważnych, decydującyc w życiu. Tak samo było, gdy m iał wyruszyć do boju na Polesiu.

W tedy żegnał rodzinne miejsce, a w Siechnowiczach odbył spo­

wiedź. Proboszcz ks. M ichał Skibnicki był przyjacielem rodziny

T rauguttów . •

W "kilkunastu dniach pobytu w W arszawie T rau g u tt czasu nie tracił chciał w iele dowiedzieć się, poznać w ybitnych ludzi będą- cvch w akcji, a równocześnie unikać w ychylania się na ulicę, g zie mógł łatw o być rozpoznany. M ajewski inteligentnie, bardzo szybko zorientował się w niepospolitych zdolnościach, wszechstronnej w ie­

dzy i fachowym doświadczeniu wojskowym T raugutta. Rożne y y początkowo plany zatrudnienia go, ale ostatecznie m ianow any zo­

stał generałem i powierzono m u misję zagraniczną. Decyzja a wy daje się nader dziw na w momencie, gdy stwierdzono jego wielką przydatność fachową i gdy sytuacja pow stania w ym agała intensy­

wnej działalności. W iele zleceń otrzym ał T rau g u tt od Rządu N a­

rodowego: spraw ę rozejrzenia się w sytuacji międzynaro ow j r S w o l i interw encji państw zachodnich, skontrolow ania agentur dostarczających broni, omówienia pianów strategicznych.

Wśród poleceń było jedno może m niejszej wagi, które jedna S o p rz y b rać bardzo ciekawą formę - szukanie współpracowników do tajnego pism a powstańczego „Niepodległość”!4, w raporcie T rau gutta z 8 w rześnia, przesłanym Rządowi, znajduje się następująca S S k « : „ W y je ż d ż a ć z W arszawy

szenia na współpracow nictw o do „Niepodległość ,

nia moje zupełnie sie nie powiadły, Norw id i Żeligowski obiecali w praw dzie sw ą pomoc, w ątpię jednak, czy ich współdziałanie T i S l T d T a S i o t a u g u . . uwaza. ze redakcji „Niepodle-

głości” nie odpowie owa obiecana w spółpraca. Czy w ynika to

Ł r f S Ł I r Z ^ ^ r i d S r * jCSSS?

czących pow stania, zaw artych w jego poem atach, listach, memo­

riałach T ra u g u tt przebyw ał w P aryżu pod zakonspirow anym na zw iskiem Tołkacza i prawdopodobnie Norw id ^ g d j m e zidenty­

fikow ał bohaterskiego D yktatora z owym w ysłannikiem Rządu kto rv Drosił o korespondencję do „Niepodległości . A było wiele po dobieństw w poglądach tych dwóch niezwykłych .ludzi: g en » ln eg o m yśliciela — artysty, walczącego o najw yższy kształt pols j y

¿litwórczej i bohaterskiego wodza narodu, zmagającego się z ' ii Raport paryski, Paryż 8 września 1» 7 i • -Do-r-w*

r

wr

7

pśniia 1863. (Wydawnictwo materiałów \ J 288—295)

do historii powstania 1863—1864, Lwów

[15]

R O M U ALD T R A U G U T

103

wiącą przemocą. Obydwaj pragnęli wydobycia z narodu najgłęb­

szych wartości. To nie była tylko w alka o niepodległość polityczną, to dążenie do przetworzenia społeczeństwa na miarę ducha ew an­

gelicznego. Obaj w różny sposób chcieli uzasadnić żywotność Pol­

ski dla całości kształtu świata istotną, naw et konieczną. Obaj żar­

liwie religijni, konsekwentni wyznawcy katolicyzmu, obaj zespa­

lają religię z polskością, pojm ują postęp w oparaiu o tradycję. N or­

wid mówi o własnej drodze narodu „jednopromiennie wyrosłej razem z chrześcijaństwem ”. Siedząc bacznie wieści o wypadkach w k ra ju w r. 1863, w m anifestacjach religijnych, uniwersałach, w bezim iennym tajnym rządzie o autorytecie moralnym widział nowe, twórcze rysy „przepromienionej polskości” . W samotni paryskiej często m yślał o prasie, jaką być winna. Stwierdzał, że nie ma dziennika, który by obraz czasu utrw alał. W korespondencji Nor­

wida z lat 1863/4 wiele jest myśli dotyczących dziennikarstw a. W tym czasie zwrócił się do Norwida w sprawie prasy także komisarz pełnomocny Rządu Narodowego K arol Ruprecht, a w tedy poeta z właściwą sobie głębią myśli i w swoistej formie skreślił w kilku­

nastu paragrafach wytyczne dla „Ujednozasadnienia” działalności urasy. W tych m yślach rysuje się w yraźnie zbieżność Norwida i T raugutta w rozumieniu istoty pow stania jako w alki o godność człowieka, narodu, rządu i prom ieniowanie tych idei na wrogo w.

Powie to T rau g u tt wobec komisji śledczej, pisze to Norwid przed­

kładając swój projekt R uprechtow i15: „W alka w Polsce m e zaczyna się o dwa kolory: czerwony i biały... ale o gw ałt dokonany na człowieku”. Mówi o walce o godność człowieka, niewiasty, o indy­

widualność pokoleń, godność rycerską, jawność w sądach i spra­

w ach politycznych, o publicystykę, parlam ent, emancypację nie­

wolników. W konkluzji akcentuje, że chodzi o niepodległość obo­

wiązującą wszystkie sfery praw społeczeństwa i człowieka. P raw da nie tylko jest ideą, ale i mocą — a mocą jest dlatego, ze jest ca­

la”. Tak m yślał Norwid o „zbudowaniu” Dziennika, który y wielkiej epoce Narodu wtórzył i odpowiadał.’ , Była także i różnica w ich spojrzeniu na samą walkę. Norwi przekreślał wszelką wojnę, nazywał ją pow tarzającą się co k ilk a­

naście lat rzezią, pragnął oczyścić z niej narody i przerzucie wojnę w dziedzinę myśli. W liście do Kraszewskiego pisał 3 kw ietnia 1863 r.: „Trw am silnie w pojęciu, że równocześnie do powstania mieczem trzeba powstania myśli. Jako porywa się bohater z kosą i widłami, tak porywać się powinna mysi polityczna i socjalna rodu wobec rutyn. (...) Tak, ażeby polityczny kapitał pojęć europej- skich, odpoznał. iż brak mu było pewnego współpracownika, który

15 c. N o r w i d , Memoriał o prasie. W: Pisma

sizawa 1973; S.

K i e n i e w i c z ,

Powstanie styczniowe, Warszawa 1972

s. 583

(9)

104

Z O F IA S C H M ID T

[16]

pow staw a, a przeto i uczuć d aje swoje w spółdziałanie na rzecz ludzkości” .

A w rapsodzie nazw anym „F u lm in a n t” potępiając w ojnę, chce widzieć żołnierza na innym polu, żołdaka pragnie przem ienić w ry ­ cerza:

Niech wie, kto rycerz, kto człowiek; niech zna to, Co się zwać godzi rzeczywiście w ojną:

S o k rat był w boju i w boju był P lato, I A rchim edes z postaw ą spokojną;

P itag o r kreślił plan potyczki w alnej, Cezar w gw ałtow nym m arszu do H iszpanii P oem at pisał ... — gdy ten w iek re aln y Dziś stał się jednej niew olnikiem m anii.

— „N abij i zabij — krzyki dw a ... a więcej Cóż? ...

Bliscy duchow o T ra u g u tt i N orw id różnym i drogam i szli ku realizacji tych sam ych idei.

Dwum iesięczny pobyt za granicą T ra u g u tt w ykorzystyw ał jak n ajsk ru p u latn iej, szukał kontaktów , był n a audiencji u ks. H iero­

nim a Napoleona, synowca Napoleona III, u m inistra francuskiego sp raw zagranicznych D rouyn de L huys 16, zorientow ał się, że na razie nie m ożna liczyć na interw en cję F ran cji. R aport jedyny, ja ­ ki zachował się przesłany Rządowi 8 w rześnia, świadczy, że T ra u ­ g u tt docierał do w ielu w ażnych spraw , m iał sąd w łasny, niezaw isły, że m yślał już o pew nych zm ianach, ulepszeniach w organizacji, pracy. K rytycznie p atrzył na głównego przedstaw iciela agencji p a­

ryskiej, k s ." W ładysław a Czartoryskiego. P odaje w tym R aporcie Rządowi głębokie pom ysły do rozw ażenia. Z am iast zbytniego roz­

budow yw ania ag e n tu r zagranicznych w coraz większej ilości stolic, widzi jako daleko korzystniejsze tw orzenie kom itetów . U zasadnia to następująco: „S praw a nasza jako obrona pogw ałconych p raw i spraw iedliw ości znajdzie sym patię i poparcie u w szystkich ludów, u rządów zaś tam tylko, gdzie bezpośrednio tego w ym agają ich interesa. Nie wszędzie więc agent dyplom atyczny m iałby pole do działania, kom itet zaś przeciw nie — zdaje m i się, że nie ma m iejsca na ziemi cyw ilizacją objętej, w której by nie znalazł ser­

decznego spraw y naszej poparcia”.

Daleko sięgającą rzuca m yśl utw orzenia ligi m iędzynarodow ej w obronie cyw ilizacji przeciw b arb arzy ń stw u i prześladow aniu wszelkiego rodzaju. Z nam ienny jest sąd jego, iż Rząd w inien w sw ych w ystąpieniach podkreślać solidarność z przeszłością narodu.

i6 j.

k

. J a n o w s k i , Pamiętniki o powstaniu styczniowym, t. 2 Warszawa 1925 s. 232—239

[17]

R O M U A L D T R A U G U T

105 Pisze tak: „U w ydatniłbym solidarność Rządu Narodowego nie ty l­

ko z teraźniejszym i potrzebam i narodu, ale i z jego przeszłością i rzuciłoby to św iatło na ten niepojęty dla cudzoziemców wpływ,, jakiego Rząd N arodow y używ a, chociaż bezim ienny”. W ysuw a w ten sposób p raw a Polski historycznej sprzed rozbiorów.

O tych m yślach T rau g u tta, podaw anych Rządowi w R aporcie z 8 w rześnia — pisze A dam Szelągowski: „Te w szystkie w skazania m ają błyski ta k genialne, że m ożna je uważać nie tylko za zu­

pełnie nowoczesne w dyplom acji ówczesnej, ale znacznie przew yż­

szają umysłowość polską w bieżącym stuleciu” 17.

W pow rotnej drodze z P aryża T ra u g u tt dow iedział się, że rząd, któ ry w ysłał go za granicę, już nie istnieje. Dokonał się przew rót w rześniow y. W ładzę objęli „czerw oni”. W prow adzili te rro r in d y ­ w idualny. Na gub. B erga dokonano zam achu. To pociągnęło za sobą ciężkie represje. Gdy T ra u g u tt w jeżdżał do stolicy, u jrz a ł płonący Ratusz.

WŁADZA — NIE AMBICJA

Po uprzednim szybkim zorientow aniu się w sytuacji i przygo­

tow aniu g ru n tu do działania, d nia 17 października n a posiedzeniu Rządu zjaw ił się Rom uald T ra u g u tt. P ragnąc ratow ać pow stanie sięgnął po d y k tatu rę. Ten dram atyczny m om ent św iadczący o su­

gestyw nej sile T rau g u tta, wobec k tó rej nie było sprzeciw u, opisu­

je naoczny św iadek, członek Rządu, Józef K a jetan Janow ski, sek re­

tarz stan u 18:

„D nia 17 października w sobotę, parę m in u t przed 10 rano przy­

byłem do lokalu, w którym m iało się odbyć posiedzenie Rządu.

P rzybyłem w ch arakterze sek retarza Rządu, któ ry to urząd dnia poprzedniego, 16 października objąłem . Zastałem już zebranych członków Rządu: A dam a A snyka, Józefa Narzym skiego, P io tra K o­

bylańskiego. P rzyw italiśm y się milcząco. Trzej w ym ienieni w iedzieli już, że m a przybyć gen. T ra u g u tt jako członek Rządu. Z w ojskow ą punktualnością o godz. 10 wszedł T ra u g u tt w tow arzystw ie Józefa Gałęzowskiego, d y rek to ra w ydziału w ojny. I tych przyjęto w m il­

czeniu i z zupełnym spokojem. Po k ilku chw ilach, gdyśm y zajęli m iejsca, zabrał głos G enerał. W k rótkich energicznych słow ach w ypow iedział obecnym członkom R ządu gorzką praw dę w spraw ie ich działania. W skazał im, na jak w ielkie czynami swym i niebez­

pieczeństwo narazili spraw ę pow stania, nie tylko w sw ym kraju , ale i poza granicą, w G alicji, Poznańskiem , przez w ysłanie tam

17 A. S z e l ą g o w s k i , Dyrektoriat Traugutta. W: Polska — jej- dzieje i kultura, t, 3, Warszawa 1932 s. 443

18 J. K. J a n o w s k i , Pamiętniki o powstaniu styczniowym, t. 2, s

(10)

106

Z O F IA S C H M ID T

[18]

w charakterze w ielkorządców C hm ieleńskiego i Frankow skiego.

Rządowi też bezw arunkow o przypisał ich roboty, bo działali za jego zezwoleniem i w jego im ieniu. Zakończył krótko, także po w ojskow em u oświadczając, iż od tej chw ili mogą zupełnie swobod­

nie rozporządzać sw ym i osobami, gdyż p rzestają być Rządem N a­

rodowym, a on sam ster Rządu obejm uje.

Milczenie, jakby m akiem posiał. N ikt w ięcej słowa nie pow ie­

dział tyle było stanowczości, siły, a przede w szystkim praw dy w całym przem ów ieniu T rau g u tta. Wszyscy trzej członkowie w m il­

czeniu podaniem ręki pożegnali się i wyszli bez słowa protestu, a może naw et z w ew nętrznym w głębi duszy zadowoleniem, że przyszedł ktoś, co dobrow olnie b ra ł na siebie ciężar i to ciężar w ielki i bardzo niebezpieczny”.

O tym m om encie objęcia d y k ta tu ry powie później T ra u g u tt w zeznaniu śledczym: „...objąłem ster rządu i przystąpiłem do upo­

rządkow ania w szystkiego.” 19. Obejm ow ał władzę w chwili, gdy trzeba było n apraw iać to, co było błędne, odbudować, budzić na nowo zaufanie społeczeństwa, ludu.

W czasie k ilk u n astu dni zreorganizow ał w ładzę centralną, u sp ra ­ w nił k o n tak ty z prow incją, likw idow ał nadm iernie rozbudow any a p a ra t dyplom atyczny za granicą, pochłaniający zbyt duże sumy, nieproporcjonalne do korzyści, przyw rócona została łączność z ca­

łym krajem . Nie ustanow ił żadnego kolegium doradczego. Sam sta ­ now ił rząd. Był dyktatorem w całej mocy, choć ty tu łu tego nie używ ał. Do intensyw nej pracy przystąpił od razu. I tej pracy rze­

telnej, system atycznej w ym agał od innych, posłuchu żądał bez­

względnego. Mocno pisał do jednego z wyższych funkcjonariuszy pow stania: ,,W urzędach naszych mieć chcemy gorliw ych w yko­

naw ców woli naszej; sądzić nas kto inny będzie” 20. Do tych, któ­

rych przeciwności przerażały, mówił: „Umieliście pracow ać w w a­

ru n k ach lepszych, przyzw yczajcie się do gorszych, uczcie się p ra ­ cować i w najgorszych” 21.

Na Pow iślu przy ulicy Smolnej zam ieszkał u pani Heleny K ir- korow ej jako skrom ny sublokator pod nazw iskiem M ichała C zar­

neckiego.1 Odtąd zaczęły siię dni podobne do siebie, przepełnione p racą od ra n a do późnej nocy. W tym sam ym dem u m ieszkał w oficynie M arian Dubiecki, sekretarz Rusi, najbliższy z bardzo nie­

w ielu w spółpracow ników , kontaktujących się z D yktatorem w je ­ go m ieszkaniu. Józef K ajetan Janow ski, sekretarz stanu doręczał pocztę. Bezpośrednio przychodził jeszcze Józef Gałęzowski, d y re k ­ to r w ydziału w ojny.

19 Czwarte zeznanie Traugutta.

20 M. D u b i e c k i, Romuald Traugutt, s. 121 21 M. D u b i e c k i, Romuald Traugutt, s. 104

[19]

R O M U A L D T R A U G U T

107 ŹRÓDŁO SIŁY

Od m om entu przyjęcia przez T ra u g u tta władzy i podjęcia he­

roicznych w ysiłków w celu rato w an ia pow stania zaistniała rzecz dziwna, dla w ielu niezrozum iała. Oto ten doświadczony fachowiec wojskowy, tak dotychczas sceptyczny wobec podjętej nierów nej w alki, nie w różącej możliwości zw ycięstw a, teraz, odkąd p rzyjął odpowiedzialność za los narodu, u k ry je sceptyczną, krytyczną myśl i będzie tylko budził siłę i pewność zw ycięstw a. To nie mogło być łatw e. P rzyszła z pomocą głęboka w iara religijna, stała się źród­

łem siły. Zaw ierzył w świętość słusznej spraw y, w pewność po­

mocy Boga. Nie m ogła złam ać go klęska, bo w iarę przenosił poza śmierć, w ierzył, że w razie u p ad k u pow stania zw ycięstwo n a d e j­

dzie w przyszłości. Więc prom ieniow ał i jaśniał niezw ykłym , n ie­

pojętym dla w ielu spokojem, nie znikającą pogodą, naw et w tych najcięższych, ostatnich chw ilach. R eligia jego żywa od najw cześ­

niejszych la t przenikała całość uczuć, myśli i czynów, rosła w raz z jego dojrzałością duchową, by stać się m istyczną postaw ą i ró w ­ nocześnie historiozoficznym ujęciem dziejów narodu i ludzkości.

M odlitw a jego, pow tarzana z babką ustam i dziecinnymi pozostała nadal w tej sam ej kornej postaci. Jak ż e często sek retarz Dubiecki, gdy zjaw iał się w pokoju D yktatora, zastaw ał go klęczącego, po­

grążonego w m odlitw ie. P ro sta jak w dziecięcych latach m odlitw a stała się równocześnie najgłębszą rozmową z Bogiem o losach nieszczęśliwego narodu. Ta postaw a m istyczna ani na m om ent nie um niejszała mocnej świadomości, iż należy posłużyć się w szystkim i środkam i, poruszyć wszelkie możliwości, rozw inąć najm ocniejszą działalność we w szystkich kierunkach, by uratow ać pow stanie.

Koncepcję działania m iał jasną i mocną: P rag n ął p rzetrw an ia zimy, tw orzenia reg u larn ej arm ii, zw ołania pospolitego ruszenia, pow ołania ludu, rozszerzenia pow stania na cały naród. W ierzył, że w tedy zrodzi się siła, której ulęknie się wróg, z k tó rą liczyć się będzie św iat. W ierzył w nieograniczoną moc narodu. Od niej uza­

leżniał powodzenie a nie od in terw e n cji Zachodu, k tó ra może przyjść lub nie, ale w każdym razie nie będzie w yżebrana, jak jałm użna. Rozw inął intensyw ną, system atyczną, niestrudzoną d zia­

łalność. P racow ał z poczuciem najgłębszej odpowiedzialności, z peł­

ną świadomością, jak w ażna jest każda godzina. Popołudniow ą po­

rą, o w cześnie nadchodzącym zm ierzchu tej m roźnej zimy roku 1863 na 64 wychodził D yktator z d o m u 22, szedł z la ta rk ą ulicam i W arszawy, pełnej patroli policyjnych, terroryzow anej represjam i, gdzie n a każdym kroku, każdej chw ili groziło aresztow anie, za brak la ta rk i rozstrzeliw ano. Szedł D yktator, przechodził obok m ie­

szkańców stolicy, nie wiedzących, że on jest tym Rządem, o któ-

Traugutt udawał się na konferencje z dyrektorami wydziałów.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podaje definicje prawa, jego rodzaje (odwołując się przede wszyst- kim do prawa rzymskiego), zaś prawo kościelne określa krótko jako „zbiór ustaw, wedle których rządzi

Na Śląsku książka religijna oraz edukacyjna adresowana do młodego odbiorcy cieszyła się największą popularnością.. Ze względu na specyficzne, szczególnie

Mamy nie tylko, jak we włoskim pierwowzorze, indeks biblijny, lecz także indeks wszystkich cytowanych tekstów patrystycznych (a jest ich niemało).. Oprócz bibliografii umieszczonej

De vraag die in eerste instantie door het Ministerie van Verkeer en Waterstaat werd gesteld was, of er in Oost-Azië, ofwel Hong Kong, China en Zuidkorea, nieuwe technieken en

Więc pidginy i kreole są agenetyczne, a mowa Górnoślązaków jest bez wątpienia ‘spokrewniona’ z językiem polskim – jak już dowiedziono jest ona jednoznacznie dialektem

Wśród dziesięciu najważniejszych produktów (według ośmiocyfrowej klasy- fikacji HS) w polskim imporcie z Ukrainy w 2016 roku na pierwszych trzech miej- scach znalazły się

Postawa taka nie jest nowa w filozofii religii, Kołakowski jednak idzie trochę dalej, obdarzając nieufnością teologię racjonalną-jako zbyt duże ustępstwo sfery sacrum wobec

Złe lub dobre przymioty zttpl zbrodnia lub miota. Duch cztow iekajestw ciele i jest jego środkiem. Z rozejmem ciała wieczne przeznaczenie bierze Hadości albo