• Nie Znaleziono Wyników

.A.ćLres Kedakcyi: lECrałco-wslrie - ^rzed-rcŁleście, łT-r SS. m

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ".A.ćLres Kedakcyi: lECrałco-wslrie - ^rzed-rcŁleście, łT-r SS. m"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

m 23 (1002). W a r s z a w a , d n ia 9 c z e r w c a 1901 r. T om X X

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W IA T A " . W W a r s z a w ie : ro c z n ie ru b . 8, k w a rta ln ie ru b .

Z .

Z p r z e s y ł k ą p o c z to w ą : ro c z n ie ru b . 10, p ó łro c z n ie ru b . 5 . P r e n u m e r o w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz e c h św ia ta i w e w sz y st­

k ich k się g a rn ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

K o m ite t R e d a k c y j n y W s z e c h ś w ia ta s ta n o w ią P a n o w ie : C ze rw iń sk i K ., D e ik e K ., D ic k s te in S .. E ism o n d J ., F la u m M , H o y e r H . J u rk ie w ic z K ., K ra m s z ty k S ., K w ietn iew sk i W ł., L ew iński J . , M orozow i cz J ., N a ta n so n J . , O k o lsk i S ., T u r J . ,

W e y b e r g Z., Z ieliń sk i Z ,

Redaktor Wszechświata przyjmuje ze sprawami redakcyjnemi codziennie od g. 6 do 8 wiecz. w lokalu redakcyi.

.A.ćLres K e d a k c y i : lECrałco-wslrie - ^rzed-rcŁleście, łT-r SS.

Dr. EDWARD F LAT AU.

C Z U C I E I R U C H .

O D C ZY T P U B L IC Z N Y .

Dawne określenie przyrodniczo-filozoficz- ne orzekało : życie jestto wrażliwość. Jeżeli spojrzymy na życie w najwyższym jego roz­

woju u człowieka i u zwierząt wyższych, orzeczenie to wyda się nam niedostatecznem i jednostronaem . Lecz spójrzmy w dół, tam , gdzie na pierwszym szczeblu drabiny ewolu­

cyjnej spostrzegam y utwory elem entarne, ustroje jednokomórkowe, pierwotniaki, a wte­

dy się przekonamy, że tam życie je s t w rze­

czy samej tylko wrażliwością. Widzimy tam, u podstaw życia, jedno główne, zasadnicze zjawisko, które przybiera rozm aite formy.

Spostrzegam y, że na najniższe te twory ze­

wsząd działają podniety, które wywołują pewne czynności tych zwierząt w postaci pewnych ruchów. Przyczyną zaś tego zja­

wiska je st wrażliwość, właściwa zarodzi (pro- toplazmie) tych ustrojów najniższych.

N auka nie hołduje tej zasadzie, aby funk- cye spostrzegane w organizmie ludzkim ba­

dać wyłącznie w tym organizmie i przenosić zdobyte w ten sposób doświadczenie na zwie­

rz ęta niższe. N auk a bynajmniej nie pomija

tego rodzaju badań, lecz postępuje również w kierunku odwrotnym, badając przejawy życia u ustrojów najniższych i wznosząc się w swych dociekaniach stopniowo coraz to wy­

żej, aż do człowieka; w ten sposób przecho­

dzimy stopniowo od zjawisk względnie pro ­ stych, nie zawiłych, do procesów coraz b a r­

dziej złożonych.

W dzisiejszym odczycie trzym ać się będzie­

my tej ostatniej drogi badań naukowych.

W skażemy na czem polega czucie i ruch u zwierząt najniższych, u pierwotniaków, i wykażemy w głównych zarysach miarowy postęp i rozwój tych funkcyj u zwierząt wyż­

szych i najwyższych.

Ustrój pierwotniaków jest nadzwyczaj p ro ­ sty. Po największej części cały ich o rg a­

nizm składa się z jednej tylko komórki. K o ­ m órka ta zawiera zaródź (protoplazmę), je d ­ no lub wiele ją d e r i jeden lub wiele wodnicz- ków, t. j. kropel cieczy wodnistej, zbierającej się wewnątrz zarodzi. Protoplazm a kom ór­

ki tworzy szczególne wyrostki zewnętrzne, a mianowicie albo tępe, grube, t. zw. pseudo- podia (nibynóżki, wypustki), albo długie, wiotkie, ruchome nici (wici lub bicze), albo krótkie, sztywne włoski, wykonywające n a ­ der szybkie i reg ularne ruchy (rzęsy i m i­

gawki). Podkreślam y ten fakt, że zaznaczo­

ne powyżej wyrostki zewnętrzne zarodzi słu­

(2)

3 6 4 W SZECH SW IA T N r 23

żą do ruchu oraz do chw ytania pokarmów.

U pierwotniaków nie widzimy tego zróżnico­

wania na oddzielne tkanki, ja k ie znajdujem y u dalej w rozwoju posuniętych kręgowców.

U tych najniższych ustrojów zwierzęcych wszystkie czynności spełniać musi jedna, jedyna komórka. Ona jed n a wchłania po­

karmy,' przerabia je i wydziela w postaci zmienionej. O na też odbiera podrażnienia zewnętrzne i odpowiada na nie ruchem .

U tych to zw ierząt najniższych badać z a ­ mierzamy przejaw y czucia i ruchu.

Dziwnem się nam wyda, wobec tej elemen­

tarn ej budowy pierw otniaków, że oddziały­

w ają one na bodźce zew nętrzne tej samej natury, na jak ie re ag u ją zw ierzęta wyższe.

A jednak na pierw otniaki oddziaływ ają bodź­

ce zarówno m echaniczne, ja k chemiczne, t e r ­ miczne, świetlne i elektryczne. Rozum ie się, że zwykła am eba nie będzie oddziaływ ała np.

na światło i jego barwy tęczowe z tą wy­

kwintną subtelnością, ja k ą spotykam y u zwie­

rz ą t najwyższych. Chodzi nam jed n ak o wy­

kazanie zjaw iska podstawowego, polegające­

go na tom, że rodzaj podniety płynącej z ze­

w nątrz i oddziaływ ającej na organizm pozo­

staje ten sam.

Zobaczmy, w jak i sposób u stro je niższe oddziaływają na podrażnienia zewnętrzne.

JBodźce mechaniczne w ystępują zwykle w postaci zwiększonego ciśnienia, a więc w strząsania, dotykania, uciskania. Jeżeli silnie wstrząśniem y naczyniem z wodą, w k tó ­ rej pływ ają am eby, zobaczymy, że w ciągają one powoli swe w ypustki, nibynóżki. E n e r ­ giczniej oddziaływ ają t. zw. dyfflugie. S łabe wstrząśnienie mechaniczne wywołuje skurcz nibynóżek, których powierzchnia staje się nierówną, falistą. W strząśnienie silniejsze powoduje nadzwyczaj energiczne wciąganie wyrostków.

W eźm y inny przykład z grom ady t. zw.

wiciowców, np. P ara n em a. Zapom ocą ry t­

micznego ruchu swego bicza zwierzątko to porusza się (w w arunkach zwykłych w wo­

dzie) wolno i równomiernie. P od wpływem podrażnienia mechanicznego powstaje gw ał­

towny rz u t bicza, nadający zwierzętom k ie­

runek odmienny od poprzedniego. P o pew­

nym czasie paranem a się u sp ak a ja : płynie spokojnie dalej.

Jeszcze wyraźniej w ystępuje . ruch jak o

reakcya na podrażnienie zewnętrzne u wy­

moczków. Zaznaczyć musimy, że u wielu wymoczków występują w ektoplazmie włó­

kienka kurczliwe (myonemy). U niektórych wymoczków włókienka te tw orzą podłużny i silny mięsień. Otóż u wymoczka C arche- sium polypinum pod wpływem wstrząśnienia następuje szybki, wprost błyskawiczny skurcz łodyg.

Staraliśm y się umyślnie wykazać, ja k i wpływ wywiera mechaniczny bodziec zewnę­

trzny n a ustroje niższe. W idzim y, że ustro­

je te oddziaływają na tego rodzaju podniety wyraźnie i mniej lub więcej szybko, skutkiem znacznej wrażliwości swej protoplazm y. Z a ­ znaczyć jednak musimy, że podrażnienia ze­

wnętrzne mechaniczne i inne są w stanie spowodować reakcyą nietylko w postaci r u ­ chu, lecz i w formie odmiennej, polegającej na innych zm ianach energii życiowej tych ustrojów. Jak o przykład przytaczam y cie­

kawe zjawisko, spostrzegane na powierzchni mórz północnych w postaci t. zw. fosfore- scencyj, czyli nagle powstających wspania­

łych zjawisk świetlnych. Otóż okazało się, że na powierzchni m orza żyje mnóstwo zwie­

rząt jednokomórkowych (bakteryj, prom ie­

niowców), które posiadają tę dziwną właści­

wość świecenia pod wpływem podrażnień mechanicznych. Zjawisko to można również wywołać sztucznie w ciemnym pokoju, jeżeli nalejemy na talerz tej wody morskiej i poru­

szać ją będziemy pręcikiem. Jak b y pod wpływem różdżki czarodziejskiej zapalają się w różnych punktach św iatełka błyska­

wiczne, które natychm iast gasną.

Również jaskraw o w ystępują u pierwotnia­

ków zjawiska ruchowe pod wpływem podniet chemicznych. Jeżeli dodamy do wody, w któ­

rej pływ ają am eby, 1—2 % roztworu soli kuchennej, 0,1% roztw oru kwasu solnego i t. d., to ujrzym y, że ameby w ciągają n a­

tychm iast swe wyrostki i p rzy bierają formę kulistą. To samo widzimy np. u Actino- sphaerium , należącego do t. zw. słonecznic.

Zw ierzątko to kurczy swe nibynóżki pod wpływem podniet chemicznych i ostatecznie wciąga je w siebie.

Co dotyczy bodźców term icznych, to ok a­

zało się, że energia życiowa pierwotniaków wzmaga się pod wpływem ciepła, nie prze­

kraczającego jednakow oż pewnych ścisłych

(3)

N r 23 W SZECH SW IA T 355

granic. Wiemy, że ameby stają się coraz żywsze w razie zwiększania się tem p eratury ich otoczenia. W 35° O zwierzątka te ener­

gicznie się kurczą i przybierają wreszcie formę kulistą.

Św iatło, owa ważna podnieta, której brak spowodowałby wymarcie świata roślin i zwie­

rząt, oddziaływa bardzo widocznie na niższe ustroje zwierzęce. Istnieje form a wielkiej ameby, t. zw. Pelom yxa palustris, toczącej swój żywot na dnie niektórych stawów.

W w arunkach zwykłych czołga się ona le ­ niwie, wyciągając podłużnie swą protoplaz- mę i wolno ją ściągając. Lecz dosyć je st rzucić na tę am ebę snop św iatła, aby n astą­

pił natychm iastowy ruch w postaci skurczu i am eba ta staje się podobna do kuli. To samo zjawisko, lecz w innej formie, spostrze­

gamy u niektórych wymoczków, np. u Pleu- risnem a cbrysalis. P od wpływem podrażnień świetlnych następuje gwałtowny ruch rzęs i zwierzątko to przeskakuje z jednego m iej­

sca na drugie.

Zw racam y wreszcie uwagę na wpływ bodź­

ców elektrycznych n a niższe ustroje zwierzę­

ce. O tóż okazało się, że prąd stały (galwa­

niczny) działa bardzo wyraźnie na pierw o­

tniaki. Najsilniej oddziaływanie to się uwi­

docznia w tych miejscach, w których prąd elektryczny do ustroju wchodzi i z których wychodzi (w punktach anodalnych i k atodal­

nych). U A ctinosphaerium pod wpływem prądu elektrycznego powstaje skurcz wy­

rostków protoplazmatycznych. Lecz oprócz tego widzimy, że działanie prądu przy ano­

dzie je s t znacznie większe, niż przy katodzie.

P rzy anodzie zaródź nietylko się kurczy, lecz | w razie p rą d u silniejszego zaczyna się roz padać na drobne bryłki. P rą d przerywany (indukcyjny) oddziaływa również bardzo wi docznie na pierwotniaki. U wiciowców, np:

u P aranem a, pod wpływem jednorazowego

„uderzenia" prądem indukcyjnym następuje | bardzo energiczne poruszenie bicza, zmienia­

jącego kierunek ruchu zwierzątka.

Przytoczyliśmy umyślnie znaczną ilość przy­

kładów, chcąc wykazać wpływ, wywierany przez podniety zewnętrzne na ruchy u zwie­

rząt najniższych. P rzykłady te wykazują jasno i dobitnie, że organizmy najniższe od­

działywają na różnorodne rodzaje tych pod­

niet i że zawdzięczają tę właściwość nadzwy­

czajnej wrażliwości swej zarodzi (protoplaz- my). J e s t rzeczą godną zastanowienia, że zaróJź ta nie wykazuje prawie żadnego zróż­

nicowania. Przynajm niej nasze teraźniejsze metody badania mikroskopowego nie mogą wykryć w niej tych poszczególnych tkanek, którym możnaby było przypisać swoiste od­

działywanie na bodźce świetlne, termiczne, mechaniczne i inne. Tylko u niektórych pier­

wotniaków zauważyć możemy zaczątki tkanki mięśniowej, lecz nigdzie nie wykrywamy śla­

dów tkanki nerwowej, posiadającej u u stro ­ jów wyższych tak wybitne znaczenie w od­

bieraniu podniet zewnętrznych i przerabia­

niu ich na rozmaite formy ruchowe.

Na jeden jeszcze fakt zasadniczy pragnęli­

byśmy zwrócić uwagę, a mianowicie na to, że ruch występujący u pierwotniaków je s f ściśle związany z pewnem podrażnieniem zewnętrz- nem, t. j. że posiada ch arak ter odruchowy.

Siła tego odruchu je st zależna od siły, z ja k ą podnieta wpływa na organizm.

We wszystkich wyżej przytoczonych przy­

kładach wskazywaliśmy zjawiska biologiczne czucia—podrażnienia i ru c h u —odruchu w tej formie, w jakiej zjawiska te spostrzegamy w pracowni naukowej. B adacze tak poważni, jak Kiihne, Engelinaun, Verworn i iniii, opi­

sują mnóstwo doświadczeń, w których u pier­

wotniaków następuje ruch, ja k o oddźwięk sztucznie wywołanego podrażnienia zewnętrz­

nego. Lecz te same podniety mechaniczne, drgania świetlne, bodźce termiczne i inne, is t­

nieją we wszechświecie i oddziaływają stale, nieprzerwanie na te istoty. Wszechświat jest z pewnego punktu widzenia kolosalnem laboratoryum , w którem miliony najróżno­

rodniejszych podniet wywołują energie, tkw ią­

ce w organizm ach niższych i wyższych i p ro ­ wadzą do ruchu. Z tego też względu nabie­

ra ją niezmiernej wagi spostrzeżenia, jakie zdołano uczynić nad wpływem, ja k i okazują bodźce na swobodne poruszanie się pierwot­

niaków. Mamy na myśli badania nad roz- maitemi formami tropizm u, t. j. nad temi wpływami, jakie wywierają bodźce mecha­

niczne, chemiczne, cieplne, świetlne i elek­

tryczne na życie, specyalnie zaś na poru­

szanie się zwierząt w przestrzeni. Z azn a­

czamy zaraz na wstępie, że we wszystkich

(4)

356 WSZECHSWIAT N r 23

zjawiskach tropizm u ruchy zw ierząt n astę­

pują wskutek nierównomiernego (jed nostron­

nego) oddziaływ ania bodźców na różne czę­

ści ciała. T a nierów nomierność wywołuje swobodne poruszanie się zwierzęcia.

Otóż w naturze stale istnieją bodźce me*

chaniczne w postaci zmiennego ciśnienia po­

wietrza lub wody. W pływ wywierany przez te bodźce (i wogóle przez wszelkie jednostron­

nie działające podrażnienia mechaniczne) na zwierzęta, nazywamy barotropizm em (V er- worn nazywa zjawisko to barotaxis). Tę formę barotropizm u, w której rozpatrujem y wpływ wywierany przez ciała tw arde na sty ­ kające się z niemi ustroje zwierzęce nazywa­

my tigmotropizmem, stereotropizm em . Z a u ­ ważyć można, źe niektóre pierwotniaki zacho­

wują się przy tem zetknięciu się z ciałam i tw ardem i dodatnio, t. j. przylegają do nich (stereotropizm dodatni), inne zaś odjemnie, t. j. o d dalają się od tych ciał (stereotropizm odjemny).

Jeżeli np. pierw otniak O xytricha z grom a­

dy wymoczków napotka ciało tw arde, n aty ch ­ m iast przybliża się do niego. Yerworn opi­

suje, ja k Oxytr,icha napotkaw szy ja je muszli wędrowało n a niem przez 4 godziny, nie bę­

dąc w stanie go opuścić.

Istn ieje kilka d otąd zbadanych form baro tropizm u, a więc geotropizm , jako wpływ wywierany przez siłę ciążenia na ruchy zwierząt, reotropizm , który sprawia, źe zw ierzęta okazują dziwną skłonność do po­

ruszania się w wodzie płynącej, w kie­

runku odwrotnym do głównego prądu i t. d.

Zwróćmy się te ra z do chemotropizmu. P o ­ lega on n a wpływie, okazywanym przez sub- stancye chemiczne na ruchy zw ierząt. W r a ­ zie chem otropizm u dodatniego, zwierzęta poruszają się w kierunku do tych substancyj, w razie chemotropizmu odjem nego—oddalają się od nich. M assa rt czynił doświadczenia nad A nophrys, z grom ady wymoczków. B rał dwie krople wody, połączone ze sobą cie­

niutkim przesm ykiem . Do jednej z tych kropel, w której pływ ały pierw otniaki, dodawał soli kuchennej i otóż zwierzęta te zaczęły przechodzić do drugiej kropli, w m ia­

rę tego ja k sól zaczęła się rozpuszczać w pierwszej kropli. Inny przykład o ddzia­

ływania bodźców chemicznych na ruchy

pierwotniaków widzimy w wymoczku P a ra - maecium. Jeżeli do wody, w której om pływają, dodamy jeden pęcherzyk dwu­

tlenku węgla i jeden pęcherzyk powietrza, to ujrzym y, źe zw ierzątka te, wykazujące chemotropizm dodatni względem bezwodnika węglowego, skupią się około pierwszego pę­

cherzyka, drugi zaś, zawierający powietrze, nie okaże najmniejszego wpływu na ruchy Param aecium .

Zjaw iska chemotropizmu nabierają ogrom ­ nego znaczenia ze względu na proces z a ­ płodnienia i na choroby zakaźne (infekcyjne).

W tych ostatnich bakterye chorobotwórcze wydzielają pewne substancye chemiczne, względem których ustroje jednokomórkowe, mianowicie białe ciałka krwi, wykazują che­

motropizm dodatni. To też widzimy, że w r a ­ zie choroby zakaźnej ciałka te krwi po d ąża­

ją do miejsc, w których się owe substancye wytwarzają. T u taj następuje walka. Jeżeli białe ciałka krwi są silniejsze od bakteryj, w takim razie choroba ustępuje, w przeciw­

nym zaś razie infekcya rozwija się dalej i powoduje wybuch choroby.

Zjawisko chemotropizmu dodatniego wy­

jaśn ia nam również proces zapładniania, czyli łączenia się pierw iastku męskiego, plem nika (spermatozoon) z jajem żeńskiem.

Sądzić mianowicie należy, że plemnik wy­

kazuje chemotropizm dodatni względem tych substancyj chemicznych, które tkwią w ja ju i zostaje przez te ostatnie pocią­

gany.

Zaznaczam y w dalszym ciągu zjawiska t. zw. heliotropizmu, term otropizm u i galwa- notropizmu, t. j. zjaw iska tych wpływów, j a ­ kie wywierają światło, ciepło i prądy elek­

tryczne na ruchy zwierząt. Widzimy np., że pod wpływem wzmożonego ciepła, ogrze­

wającego jednę stronę ameby silniej niż inną, zwierzątko to ucieka natychm iast od ogrzewającego miejsca. B ardzo ch a rak te­

rystyczny je s t również wpływ, wywierany przez prąd galwaniczny na poruszanie się zwierząt. Jeżeli działamy na płyn, w k tó ­ rym się znajduje t. zw. A m oeba diffluens, prądem galwanicznym, to ujrzym y, że am e­

ba płynie w kierunku od bieguna odjemne­

go (galwanotropizm katodalny). U naszych pierwotniaków zauważyć się daje galw ano­

tropizm anodalny, polegający n a tem, że

(5)

Nr 23 WSZECHŚWIAT 357

zw ierzęta owo zw racają się w kierunku do bieguna dodatniego.

Jeżeli rzucimy teraz okiem na życie pier­

wotniaków, wyda się ono nam mniej tajem - niczem, niż się dotąd wydawać mogło. R óż­

norodne ruchy ameb, wymoczków, wiciow ców spraw iają na pierwszy rz u t oka wraże­

nie ruchów celowych, jakgdyby świadomych.

To też dziwić się nie można, że znakomity przyrodnik Haeckel jeszcze w r. 1877 w ystą­

pił z teoryą duszy komórkowej. Sądził on, że pierw otniaki, t. j. ustroje przeważnie je d ­ nokomórkowe posiadają w zaczątku wszyst­

kie cechy duchowe, właściwe zwierzętom wyższym, że posiadają więc wrażenia czu­

ciowe, wyobrażenia, pamięć i wolę. H aeckel tłum aczył każdy ruch ameby lub inne­

go pierw otniaka w duchu i kierunku tej teoryi.

D opiero badania Pfeffera, K lebsa, Engel- m anna, Verworna i innych wykazały, że jego surowy antropomorfizm je st wielkim błędem, i że wszystkie zjawiska, wykonywane przez te najniższe zw ierzęta niby celowo i świado­

mie, sprowadzić można do zwykłych o d ru ­ chów, t. j. do ruchów wykonywanych pod bez­

pośrednim wpływem tych lub innych podniet zewnętrznych. Jeżeli rzucimy snop światła n a pierw otniaka i ten ujawni pewien ruch, to ruch ten bynajmniej nie wypływa z jakiejś woli, lecz je s t zwykłym, musowym odruchem protoplazm y zw ierzątka. R uch ten ujawnia się z niezłom ną konsekwencyą, jako energia tkanki wyzwolona przez pewne podrażnienie.

Jeż eli ujrzymy, że pewne pierwotniaki na­

potkawszy podczas swej wędrówki ciało tw a r­

de, zbliżają się doń lub oddalają, to nie będzie to znowu ruch świadomy, lecz tylko odruch, znajdujący swe uzasadnienie w ste- reotropizm ie dodatnim lub odjemnym i t. d

Przechodząc od pierwotniaków do wyższych zwierząt bezkręgowych, zaznaczamy na wstę pie, że znajdujem y u nich analogiczny stosu­

nek ruch u do czucia i analogiczne zjawisk i tropizmów, jakieśmy napotykali u pierwotnia­

ków. Nie możemy na tem miejscu ro z p atry ­ wać szczegółowo zjawisk czucia i ruchu u wszystkich tkankowców bezkręgowych, do których zaliczamy jam ochłony, robaki, szkai - upnie, mięczaki i stawonogi. Musimy się

ograniczyć na tem, źe przytoczymy kilka przykładów 1) zjawisk odruchowych i 2) tro ­ pizmów, napotykanych również u tych zwie­

rz ą t wyższych.

J u ż sam a budowa anatom iczna tych zwie­

rz ą t wskazuje, że zjawiska czucia i ruchu bę­

dą tu taj bardziej złożone, niż u pierwotnia­

ków. U jakiejś ameby wszystkie podrażnie­

nia są odbierane przez mało zróżnicowaną zaródź jednej jedynej komórki, która podraż­

nienia te przerab ia i ujawnia w formie odru­

chu. Nie mamy tu taj właściwej tkanki mięśniowej, i nie spostrzegamy nawet śladów tkanki nerwowej lub narządów zmysłów.

Wiemy jednak, że przystosowywanie się do bardziej złożonych warunków otoczenia wy­

wołało, bo wywołać musiało, t. zw. różnico­

wanie. To teź widzimy znaczne różnico w budowie różnych tych bezkręgowców, któ­

re stopniowo się rozwijają od jestestw n aj­

prostszych do najbardziej zawiłych. Im większe jest różnicowanie tkanek i narządów, tem wyżej stoi na drabinie ewolucyjnej sam organizm. T a morfologiczna zasada różni­

cowania jest jaknajściślej związana z zasadą fizyologicznego podziału pracy, k tó ra polega na tem , źe gdy u ustrojów prostszych jedne i te same grupy komórek, organów, lub jedne i te same części ciała spełniać mogą jed n o ­ cześnie kilka różnych czynności, to w miarę doskonalenia się organizacyi, specyalizują się pod względem czynnościowym, dzieląc po­

między siebie pracę.

Zwracamy uwagę na to, źe pierwotniaki nie posiadają żadnych specyalnych organów, które byłyby wyćwiczone wyłącznie w kie­

runku otrzymywania podrażnień mechanicz­

nych, termicznych, świetlnych i innych.

Uprzytomnijmy sobie natom iast znaczny sto- feunkowo rozwój tych narządów zmysłów u wyższych zwierząt bezkręgowych, a zrozu­

miemy natychm iast, źe zwierzęta te stały się daleko subtelniejszemi pod względem otrzy­

mywania większej ilości podrażnień czucio- wo-zmysłowych. Zw ierzęta te posiadają z a ­ razem dosyć złożony układ nerwowy, którego komórki i włókna różnicują się i przeo b ra­

żają w komórki i włókna czuciowe i komórki

i włókna ruchowe. Mechanizm ten rozwija

się coraz więcej, staje się zarazem bardziej

złożonym, subtelnym i umożliwia odbieranie

coraz bardziej różnolitych podrażnień ze­

(6)

358 W SZECHSW IAT N r 23

wnętrznych i wewnętrzne ich przerabianie I na coraz zawilsze formy ruchowe.

J a k bardzo posunięty je s t rozwój narzą- j dów zmysłowych i układu nerwowego u wyż­

szych bezkręgowców, widzimy z n astęp u ją­

cych przykładów.

U zwierząt stanowiących pierwszy stopień tkankowców, a mianowicie u jamochłonów, narządy zmysłowe i u k ład nerwowy jest jesz­

cze mało rozwinięty. P om ijając gąbki, w któ­

rych dotąd nie zdołano wykryć ani narządów zmysłowych, ani też układu nerwowego, znaj­

dujemy je u wszystkich pozostałych jamo- chłonnych. P ośród organów zmysłowych, można odróżniać prostsze, pozbawione jeszcze czynności swoistych i wyżej rozwinięte o funk- cyach specyficznych, a mianowicie narządy dotykowe, wzrokowe i słuchowe. Pierwsze, t. j. narządy dotykowe, sk ła d a ją 'się z komó­

rek, rozproszonych w rozm aitych okolicach ciała. U niektórych jamochłonów, np. u me­

duz, komórki te w ystępują obficie na kraw ę­

dzi krążka, pokryw ającego pierścień nerwo­

wy, tworząc t. zw. nabłonok zmysłowy. Z k o ­ mórek tego nabłonka rozw ijają się zapewn.e wszelkie inne rodzaje komórek zmysłowych.

N arządy wzrokowe przedstaw iają się w przy­

padkach najprostszych jak o m ałe plam ki barwnikowe i są grupam i komórek zmysło­

wych, otoczonych przez barwnikowe. W przy­

padkach najbardziej rozwiniętych narządów wzrokowych (np. u niektórych krążkopła- wów) znajdujem y kilka drobnych oczu słabo rozwiniętych w postaci zagłębionych plam ek barwnikowych oraz dwu dużych oczu o bu­

dowie dosyć złożonej (pęcherzyki z k o m ó rk a­

mi barwnikowemi, komórki zmysłowe sia t­

kówki i k ulista soczewka).

Co zaś dotyczy narządów słuchowych, to znajdujem y u tych zw ierząt kolbki i pęche­

rzyki słuchowe. W tych ostatnich spostrze­

gamy 1) komórki kamykowe (otolitowe), t. j.

zawierające w sobie ciecz, a w niej kam yk słuchowy i 2) komórki słuchowe, których na­

sada przechodzi we włókno nerwowe. Oprócz tego znajdujem y u niektórych meduz jam ki węchowe, wysłane wysokim nabłonkiem zmy­

słowym. W porównaniu z tem i prostem i na­

rządam i zmysłów, w ydadzą się zawiłemi o r­

gany zmysłów, napotykane u wyższych zwie­

rz ą t bezkręgowych. Z najdujem y u nich d a­

leko lepiej rozwinięte narządy wzroku, słu ­

chu, powonienia, sm aku, oraz różnorodne prostsze organy, przeważnie dotykowe. W eź­

my dla przykładu narząd wzrokowy. Odróż­

niamy u stawonogów oczka pojedyncze czyli punkcikowe i oczy złożone. Te ostatnie wy­

stępują jak o narządy parzyste. B ardzo zło­

żoną budowę wykazuje np. narząd wzrokowy jednego ze stawonogów, niedźwiadka (Euscor- pius italicus). U zwierzęcia tego znajdujemy dwie do sześciu p a r oczu. Z tych jedna p ara przedstawia oczy bardzo duże i umieszczone na środku. Z najdujem y w nich pod rogów- ko-soczewką komórki, spełniające czynność ciała szklistego, pod tą zaś w arstw ą liczne grupy komórek siatkówkowych, poza które- mi leży nerw wzrokowy.

Widzimy również wielką różnicę zacho­

dzącą pomiędzy układem nerwowym u niż­

szych i wyższych tkankowców bezkręgowych.

U hydromeduzy znajdujem y tylko na kraw ę­

dzi k rążk a dwa pierścienie nerwowe, stano­

wiące ustrój nerwowy ośrodkowy, składający się z komórek i nerwów. W związku z pier­

ścieniem dolnym znajduje się obwodowa część układu nerwowego w postaci delikatnego splo­

tu włókienka i komórek nerwowych, rozpo­

startych na podkrążku pomiędzy warstwą n a­

błonka a pokładem włókien mięśniowych.

Weźmy natom iast u kład nerwowy u staw o­

nogów. Widzimy tu taj doskonale rozwinię­

ty ustrój nerwowy składający się z parzystych zwojów mózgowych czyli nadprzełykowych (od których biegną nerwy do oczów i innych narządów zmysłowych), dalej z parzystych zwojów podprzełykowych i dalej idących segmentowo ułożonych zwojów brzusznych, tworzących łańcuch zwojowy. Zwoje te są ze sobą połączone zapomocą spoideł poprzecz­

nych i podłużnych. Z każdej pary zwojów brzusznych wybiega kilka p ar nerwów obwo­

dowych, dochodzących do mięśni i organów czuciowych odpowiednich odcinków (segmen­

tów) ciała. N a tem miejscu zaznaczamy, jak wielkie znaczenie posiada ten anatomiczny łańcuch połączonych ze sobą zwojów dla funk- cyj fizyologicznych zwierzęcia. Umożliwia on wzajemne oddziaływanie na siebie o d ru ­ chów, pochodzących z rozmaitych segmentów ciała.

P N )

(7)

Nr 23 WSZECHSWIAT 359

ZE STARYCH KSIĄG CHEMICZNYCH.

PRZYCZYNEK DO HISTORYI FIZYKI I CHEMII W POLSCE.

Ju ż w starożytności starano się sztucz­

ną drogą naśladować wody naturalne.

P osiadam y np. wiadomość, że Pliniuszo­

wi udało się otrzymać sztuczną wodę morską, a na wspaniałych ucztach rzymian podawano napoje chłodzące, przygotowane z czystej wody źródlanej z dodatkiem pew­

nych soli i śniegu, aby nabrały przez to sm a­

ku naturalnych szczaw, wytryskujących w Sy­

cylii, G alii i na półwyspie Iberyjskim . A le długie minęły wieki zanim van;Helm ont, uczeń P aracelsa w początkach X V I I w. od­

różnił dwutlenek węgla jak o sam oistne ciało gazowe. On też pierwszy wprowadził do | nauki słowo „g az” (podobno z flamandzkiego

„ghoast” —co ma znaczyć gość—a nazwa ta poszła stąd, że ówczesne środki nie pozwala­

ły Heimontowi długo się cieszyć odwiedzina­

mi ta k subtelnej m ateryi). Około r. 1700 F r . Hoffm ann potwierdził wygłoszone przez van H elm onta przypuszczenie, źe ten wła­

śnie „g az” nadaje zdrojom mineralnym „cha­

ra k te r i życie” i nazwał go spiritus minera- lis aąuarum . On również pierwszy stw ier­

dził jego słabe własności kwasowe. W r. 1744 j Boyle przekonał się, że z ciał stałych można otrzymywać „pow ietrze” czyli „płyn spręży­

sty ”, tem różniący się od powietrza pospoli­

tego, że, podczas gdy to ostatnie jest nie­

zbędne do życia, tam to szybko zabija zwie­

rzęta. Nadto stwierdził on także wytwarza­

nie się tegoż samego „pow ietrza” podczas pewnych ferm entacyj i przekonał się, że je st ono „mocnein lekarstwem przeciw poczyna­

jącem u się gniciu”. Że w ciałach m ineral­

nych, ja k np. m arm ur, „powietrze” pozostaje uk ry te w postaci stałej (skąd zapewne nazwa

„powietrza stałeg o ” — a e r fixum), to jeszcze na dziesięć la t przed Boylem wypowiedział de H ales, wyprowadzając stąd wniosek, że

„pow ietrze” jest powszechnym węzłem n a tu ­ ry, jak b y klejem ciał, przyczyną ich całości i ciężkości. Uczony ten wykonał mnóstwo doświadczeń nad n a tu rą chemiczną „powie­

trz a ”, a właściwie dwutlenku węgla. O dkrył on np. między innemi, że „powietrze” to,

wprowadzone do wody wapiennej, strąca wapno z roztw oru i t. p. L an e i Cavendish poszli jeszcze dalej w swoich badaniach i stwierdzili, że „powietrze s ta łe ”, które po­

czątkowo strą c a wapno z roztw oru, posiada moc powtórnego rozpuszczania tegoż wapna, jeżeli obecne będzie w wodzie w większej ilo­

ści. W ten sposób woda, obfitująca w „po­

wietrze s ta łe ” może rozpuszczać także żelazo i inne ciała m ineralne. Był to zatem pierw­

szy krok wskazujący możność naśladow ania roztworów, jak ie daje nam przyroda.

Cenne badania H alesa posłużyły jego na­

stępcom za podstawę do głębszego zapozna­

nia się z chemią gazów, czyli „powietrz”, ja k je wtedy nazywano. Zarówno francuscy jak i angielscy uczeni zajęli się gorliwie badaniem

„powietrza stałeg o ”. W yciągano je z jed ­ nych, wprowadzano w drugie ciała, zbierano, mierzono, ważono i obserwowano pilnie różne jego stopnie powinowactwa do innych ciał.

Nazwa jego jeszcze kilkakrotnie ulegała zmianom. Bergm ann, stwierdziwszy obec­

ność tegoż gazu w atmosferze, nazwał je w r. 1774 „kwasem powietrznym” (acidum aereum). W Polsce w r. 1787 Andrzej Trzciński nazwał je „powietrzem kwasko- wem”. Nazwę „kwasu węglowego” (acide carboniąue) nadał mu dopiero Lavoisier, okre­

śliwszy dokładnie skład gazu i poznawszy je ­ go istotną n atu rę chemiczną.

N a pomysł sztucznego nasycania wody

„powietrzem stałem ” pierwszy wpadł P rie- stley drogą przypadku. Z najdując się pew­

nego razu w browarze, poustawiał on kilka płaskich naczyń z wodą nad powierzchnią kadzi ferm entacyjnej, a przyszedłszy n aza­

ju trz przekonał się, że woda n a b ra ła przy­

jem nego, łagodnie szczypiącego, kwaskowa- tego smaku, najzupełniej podobnego do smaku wody pyrm onckiej.

Odkrycie fizyka angielskiego narobiło w swoim czasie dużo wrzawy. Oceniono n a ­ tychm iast doniosłość wynalazku i Towa­

rzystwo Królewskie Umiejętności w L o nd y­

nie ofiarowało Priestleyowi na publicznem posiedzeniu w r. 1779 m edal złoty, a rząd zalecił, ażeby przygotowywanej według spo­

sobu P n e stle y a wody używano za napój na okrętach w czasie dalekiej żeglugi, jak o środka przeciw szkorbutowi morskiemu.

F ab ry kacya sztucznych wód m ineralnych

(8)

W SZEC H ŚW IA T N r 23

w eszła na drogę racyonalną dopiero z udo­

skonaleniem metod analitycznych. Z a praw ­ dziwego twórcę tej gałęzi przem ysłu uw aża­

ny je st powszechnie dr. F . A. Struve, ap te­

karz w D reźnie, biegły analityk, który w pierwszym dziesiątku la t X I X wieku wy­

konał cały szereg bardzo ścisłych analiz ró ż­

nych zdrojów m ineralnych oraz wynalazł tak doskonałe ap a ra ty do nasycania wody dw u­

tlenkiem węgla, że bez żadnej praw ie zmiany w budowie przetrw ały one aż do dnia dzisiej­

szego.

W ynalazkiem P riestley a zainteresow ał się w Polsce pierwszy ks. A ndrzej Trzciński, do­

k tó r medycyny i lilozofii, profesor m atem a­

tyki i fizyki w A kadem ii Jagiellońskiej. N a ­ pisał on w tym przedmiocie obszerny tra k ta t p. t. „N auka o napuszczaniu wody powie­

trzem kwaskowem w 3 częściach zam koiętn, z dzieł oryginalnych sław nego P rystleia T o­

warzysza Zgrom adzenia Królewskiego U m ie­

jętności w Londynie w yjęta, przydatkiem zaś opisującym sposoby prostsze naśladow ania wód m ineralnych z innemi wiadomościami stąd wynikaiącemi i do pojętności wszystkich przystosowanemi powiększona. W K rakow ie 1787. K osztem i drukiem Ignac: G rebla, Typ: i Bibl: J . K . M ci”.

Zarówno powyższy tr a k ta t, ja k i inne p i­

sma, k tó re ten głośny w swoim czasie przy­

rodnik polski drukiem opublikował, należą dziś do rzadkości bibliograficznych. Celem moim je s t zapoznać czytelników z zapom nia­

nym dzisiaj uczonym oraz poświęcić kilka słów książce, k tó ra z wielu względów z a s łu ­ guje na uwagę. N ajpierw je s tto niew ątpli­

wie w naszem piśmiennictwie technicznem pierwsze dzieło, tra k tu ją c e o wyrobie sztucz­

nych wód m ineralnych, a ciekawem przede­

wszystkiem je s t to, że au to r jego w r. 1787 wygłaszał takie poglądy na leczniczą wartość wód mineralnych, jak ie we współczesnej bal­

neologii uchodzą za nowe. N adto książka Trzcińskiego posiada dla nas znaczenie waż­

nego dokum entu historycznego do rozwoju w Polsce chemii gazów.

O dacie i miejscu urodzenia księdza A n ­ drzeja Trzcińskiego żadnych ścisłych wiado­

mości nie mamy. W iem y tylko, że kształcił się w K rakow ie, gdzie w r. 1769 otrzym ał stopień bak ałarza nauk wyzwolonych, a w ro ­

3 6 0

ku 1771 doktora filozofii. W ysłany na koszt publiczny celem przygotowania się na pro ­ fesora fizyki, zwiedzał przez la t cztery (od

1778 — 1782) akadem ie zagraniczne, słuchał kursów w G etyndze i S trasb u rg u , gdzie otrzy­

mał stopień doktora medycyny. Z a powro­

tem do k ra ju dnia 29 stycznia 1783 r. został członkiem kolegium fizycznego, a jak o pro­

fesor fizyki w krakowskiej Szkole Głównej zajmował tę kated rę do r. 1804. W r. 1789 został kanonikiem katedralnym , a w kilka lat później był podniesiony do godności pe- nitencyarza katedralnego. Również w roku 1789 Kom isya E dukacyjna m ianowała go prezesem kolegium fizycznego, lecz urząd ten krótko piastował, gdyż 22 m arca 1789 r. na wniosek, uczyniony przez J a n a S zastra, pro­

fesora farmacyi, całe kolegium przeciw niemu powstało. Szczegółów bliższych tego zatargu w m ateryałach, które mi służyły do tego artykułu, nie odnalazłem , wiadomem jest tylko, że stanęli przeciw Trzcińskiemu obaj Szastrowie, J a n i W incenty, J a n Śnia­

decki i F ranciszek Scheidt, zarzucając mu nieprzyzwoitość w obejściu, niedostateczną znajomość swojego przedm iotu, t. j. fizyki, i t. p. Kolegium nie uznało go swoim pre­

zesem, utrzym ując, że p atent był mu wy­

dany nieprawnie, gdyż wybory prezesów i wszystkich urzędników w kolegiach należą do Szkoły Głównej a nie do Komisyi E d u ­ kacyjnej. W ywiązał się stąd godny pożało­

wania spór. K s. Trzciński pozwał do sądu Scheidta i F eliksa Radwańskiego; pierwszego jako sek retarza za ogłaszanie posiedzeń ko­

legium fizycznego, drugiego, jako przewod­

niczącego na posiedzeniach z woli kolegów.

Kolegium zaś ze swej strony wydało pozew ks. Trzcińskiem u i wniosło przeciw niemu zażalenie do ak t grodzkich starościńskich, napisane w bardzo ostrej formie. W skutek tych zatargów i waśni posiedzenia kolegialne nie odbywały się przez rok cały. K s. T rz c iń ­ ski, w sparty, ja k się zdaje, wpływem księcia prym asa, utrzym ał się przy swej katedrze, lecz do godności prezesa ju ż nie powrócił.

Jak o profesor em eryt był od r. 1816 człon­

kiem czynnym Towarzystwa N auk krakow ­ skiego ') .— Wymowny ślad niechęci księży do

*) S zczegóły zaczerpnięte z k sięgi p. t „Za­

kłady uniw ersyteckie w Krakowie. P rzyczynek

(9)

N r 23 361

niego pozostał w „K atalogu biskupów, p ra ła tów i kanoników krakowskich” przez ks. L u d ­ wika Łętowskiego (K raków 1853), gdzie ten­

że, wyszczególniając niektóre dane biogra­

ficzne co do osoby Trzcińskiego, pomija zupełnie jego działalność naukową i tak się 0 nim w y ra ż a : .N iechęć ku konfratrowi 1 osobie zacnej pomieszała w końcu rozum jemu, a n a rok przed śmiercią wyznaczyła kapituła k u ra to ra nad dochodami jego kapi- tularnem i. Ten człowiek wybrał się był raz do K a rlsb ad u z kompasem w ręku, idąc na przełaj. Dużo rzeczy pociesznych spisałbym o nim, gdyby to w artało czego”.

Pomimo tych świadectw niepochlebnych, z pism Trzcińskiego przebija postępowy i kry­

tyczny umysł przyrodnika filozofa, który nie mogąc się zgodzić w poglądtach z otoczeniem walczył do ostatka o wolność przekonań.

Przyczynił się niemało do wzbogacenia g a­

binetu w K rakow ie, położył dużo zasług na polu polskiego słownictwa fizycznego *) a um ierając testam entem szóstą część swego m ajątku przeznaczył na pomoc naukową dla studentów.

T ra k ta t jego p. t. „N auka o napuszczaniu wody powietrzem kwaskowem” poprzedza na ówczesny sposób pisana szumna przemowa,

„do Jaśn ie oświeconego X c ia Imci S tanisła­

wa Jabłonow skiego, g enerała gwardyi Litew­

skiej, kaw alera orderu S. S tanisław a”, któ­

rem u Trzciński, w pełnych entuzyazmu i wy­

szukanej galanteryi wyrazach dla „Jego W rodzonej Dobroci serca i nieskażytelnego c h a ra k te ru ” hołd sk ład a i pracę swoję dedy­

kuje.

K siążkę rozpoczyna przedmowa do czy­

telnika, nie wiele coprawda m ająca wspólne go z dalszą treścią dzieła. A utor, posiada­

jący ja k widać niem ałą żyłkę polemiczną, ko­

munikuje, że początkowo m iał zam iar w tej samej książce wydrukować swoję „D ysserta- cyą o trzęsieniu ziemi” wygłoszoną w r. 1786 na akcie publicznym z okazyi rocznicy zało­

żenia A kadem ii krakow skiej, zaniechał tego

do dziejów ośw iaty krajow ej podany i pamięci 5 0 0 -le tu ie g o istnienia U niw ersytetu krakow skie­

go pośw ięcony przez c.-k . Tow. Nauk. Krak.

1 8 6 4 .

*) Tłum aczy! i w ydal „ F iz y k ę ” Erxlebena, Kraków r. 1 7 8 8 .

jednakże raz dlatego, że doszedł do wnio­

sku, „że D yssertacya o Trzęsieniu ziemi ża d ­ nego innego z ninieyszą m ateryą niema związku oprócz owego ogólnego, o którym Cycero mówi w Oracyi za Archiaszem P oetą nauczycielem sw oim : że wszystkie nauki, które zaym uią ludzkość, m aią nieiaki między sobą związek pospolity i przez iakieś powi­

nowactwo z sobą się iednoczą. Oprócz tego doszły mnie krytyczne od Bezimiennego nad tą D yssertacyą uwagi *), z których by można przeciwne celowi jej wyciągnąć wnioski”.

Wobec tego autor postanowił „D yssertacyą o Trzęsieniu ziemi” osobno wydać i odpo­

wiedzią na krytykę zaopatrzyć. Sam stojąc na gruncie badania przyrody drogą ścisłego doświadczenia, Trzciński przeciwny je s t pu­

stym hypotezom i czczym domysłom, wypły­

wającym „z ciemney P erypatetyki, która przy­

sięgając prawie na słowa W odza swego, trzy­

m ała umysł ludzki w niewoli przez tyle wie­

ków”. Mimo to autor w przedmowie streszcza swoje poglądy na trzęsienie ziemi i pod a d re­

sem bezimiennego au to ra krytyki rzuca kilka złośliwych uwag. Przyczynę wywołującą zjawisko trzęsienia ziemi Trzciński widzi w elektryczności i tak się w y ra ża: „Płyn elektryczny, iako powszechny Działacz, wzbu­

dzając naypotężniejsze w naturze Działacze, iakie są : W oda, Ogień i Pow ietrze, sprawuie w wnętrznościach ziemi nayokropniejszy feno ­ men to i e s t : Trzęsienie Ziemi, ile że to o stat­

nie, tak jest piorunem podziemnym, iak trzask i grzmot iest piorunem powietrznym, którem u iest podobien co do małości piorun

sztuczny”. M . Stępówski.

(D N )

NOWSZE SPOSTRZEŻENIA NAD ŻYCIEM i BUDOWĄ STEKOWCÓW

( d z i o b a k a i k o l c z a t k i ).

Niewątpliwie je d n ą z najciekawszych grup zwierząt ssących stanowią jednootworowce czyli stekowce (M onotrem ata), do których należy dziobak (O rnithorhynchus), kolczatka (Echidna) oraz w r. 1898 utworzony przez O.

’) „C zyli Trzęsienie Ziemi może bydź s k u t­

kiem m ateryi elektryczney” .

(10)

362 W SZECH ŚW IAT Nr 23

T hom asa rodzaj prakolczatki (Proechidna), zamieszkujący Nową Gwineę. Zw ierzęta te stanowią pod każdym względem interesujące postaci przejściowe pomiędzy gadam i, a wła- ściwemi ssakam i i to właśnie dało powód w ostatnich kilku latach do bardzo szczegó­

łowego zajęcia się ich życiem, budową i ro z ­ wojem. Zwróciły one na siebie szczególną uwagę biologów od czasu, gdy jednocześnie prawie badacz angielski Caldwell oraz n ie­

miecki H aacke odkryli w r. 1884, że kolczat­

ka sk ład a j a j a podobne do gadzich, które umieszcza w szczególnym worku lęgowym.

Inn e ważne odkrycie, dokonane w r. 1888 przez Thom asa, polegało na tera, że dziobak, uważany dotychczas ga zwierzę zupełnie p o ­ zbawione zębów, posiada w pewnym okresie życia słabe uzębienie, i że tem p eratu ra ciała stekowców w przeciwstawieniu do tejże u wszystkich innych zwierząt t. zw. cieplo- krwistych wynosi tylko — )— 28° C.

. W nowszych czasach poznano bliżej oby­

czaje stekowców skutkiem poszukiwań kilku zoologów, którzy na stałym lądzie A ustralii oraz wyspach Nowej Gwinei i Tasm anii prze­

bywali przez czas dłuższy. Największe za­

sługi położyli w tym kierunku B ennett (ju ­ nior), G arnot, G aim ard, H aacke, R. v. Len- denfeld i wreszcie R. Semon.

Go dotyczy kolczatki (E chidna aculeata), to zamieszkuje ona chętniej górzyste okolice, aniżeli równiny A ustralii, Nowej Gwinei i T a ­ smanii, a w każdej z trzech okolic tworzy pewne odmiany. K olczatka lubi szczegól­

niej lasy suche, gdzie pod korzeniam i drzew kopie sobie jam y i przewody. J e s tto zwie­

rzę przeważnie nocne; dzień spędza w ukry­

ciu; w nocy żeruje, ostrożnie się posuwając i wietrząc każdą szczelinę lub norę, w celu zdobywania pokarm u, który sk ład ają różne stawonogi, robaki, przew ażnie zaś term ity i mrówki, którem i żywi się w podobny sposób ja k m rówkojad, zapomocą lepkiego ję­

zyka.

K olczatka m a doskonały słuch, i za lada szmerem zaczyna się, ja k k ret, w ziemię za- grzebywać, przyczem dopom aga sobie nogam i a wydobywaną ziemię rzuca n a grzbiet.

Szybkość, z ja k ą zagrzebuje się w ziemię, je st nadzwyczajna i stąd trudność wielka jej zło­

wienia.

N ader ciekawe fakty o życiu kolczatki po­

daje prof. Ryszard Semon J); opis jego doty­

czy E chidn a aculeata var. typica. Zwierzę to zamieszkuje t. z. „scrubs", gęstwiny utwo­

rzone przez eukaliptusy, akacye i melaleuki- Im dziksze owe gąszcze, tem większe prawdo­

podobieństwo napotkania w nich kolczatki;

ale zamieszkuje też ona dzikie, niedostępne, obfitujące w rozpadliny skały, ubogie w r o ­ ślinność. Unika ona bardzo sąsiedztw a sie­

dzib ludzkich. A le naw et tam , gdzie jest pospolitą, można przez wiele la t przebywać i nigdy jej nie zauważyć, a to nietylko z po­

wodu, że je st zwierzęciem, ja k powiedzie­

liśmy, nocnem, ale że je st nadto niezwykle ostrożna, bojaźliwa i że w oka mgnieniu za­

grzebuje się w ziemi. To też łowić um ieją kolczatkę tylko krajowcy australscy, odzna­

czający się wzrokiem sokolim i węchem psa gończego. C zarni towarzysze wyprawy Se- mona bardzo byli wprawni w tych łowach, albowiem kolczatka dostarcza tubylcom ulu­

bionego pokarm u, wskutek czego wprawiają się oni już za młodu do jej połowu. K r a ­ jowcy sporządzają z kolczatki pokarm w po­

dobny sposób, jak to czynią cyganie europej­

scy z jeżem. Zwierzę zostaje wraz ze skórą i kolcami upieczone n ad ogniem lub w gorą­

cym popiele. Z a największy przysmak bywa uważany gruby pokład tłuszczu podskórnego.

Zazwyczaj krajowiec wybiera się na połów kolczatki w towarzystwie psów swoich, a nie­

raz cały dzień ugania się po najdzikszych gąszczach lub najniedostępniejszych urw i­

skach i skałach i przynosi tylko jednę, dwie lub najwyżej kilka sztuk. P o lu ją zazwyczaj tylko w dzień, albowiem liczne przesądy nie pozwalają krajowcom australskim zapuszczać się nocą w głąb puszczy. N atom iast papua- si n a Nowej Gwinei polują przeważnie w nocy.

W r. 1891 prof. Semon zebrał przy pomo­

cy krajowców od września do początku listo­

pada oraz w r. 1892 od czerwca do połowy września 127 samic, z których połowa m iała

*) R. Semon. Beobachtungen iiber die Lobena- w eise und Fortpflanzung der Monotremen nebst N otizen iiber ihre Korperteruperatur. Tom II wydawnictwa „Z oolog. F orschungen in A ustra- lien u. dem M alayischen A rch ip el” . Jena 1894—

1897.

(11)

N r 23 W SZEC H ŚW IA T 363

w wor ku lęgowym ja je zapłodnione lub je d ­ no młode, oraz 300 samców; w ciągu pięciu miesięcy upolowano zatem aż 400 egzempla­

rzy kolczatek, który to m ateryał posłużył Semonowi i całemu szeregowi różnych spe- cyalistów do nader cennych badań n auko­

wych, anatomicznych i embryologicznych.

Co dotyczy pewnych obyczajów życia kolcza­

tek, to Semon podaje między innemi nastę­

pujące fakty.

Schw ytana kolczatka spraw ia wrażenie istoty dosyć tępej; niezwykła bojaźliwość zwierzęcia przeszkadza oswojeniu się, ja k ­ kolwiek stopniowo przyzwyczaja się ono do człowieka. Inteligencya jej je s t niew ątpli­

wie znacznie wyższa, aniżeli wszystkich g a­

dów, jakkolwiek stoi daleko niżej, aniżeli inteligencya ptaków oraz innych ssaków, na­

wet torbaczy. Z niewoli sta ra się ona ujść wszelkiemi możliwemi sposobami i okazuje w tym celu iście zadziwiającą energią, rozbi­

ja słabo sklecone skrzynki drewniane, pod­

nosi dosyć ciężkie pokrywy, a przywiązana silnemi sznuram i za jednę lub za dwie nogi, rozrywa zawsze swo p ęta w ciągu nocy.

Utrzym anie ich przy życiu w niewoli pod­

czas nocy sprawiało towarzyszom Semona bardzo wiele trudności, a zdobycz niejedno­

krotnie się wymykała. Semon zauważył przy tej sposobności niezwykle silnie rozwinięty u tych zw ierząt zmysł oryentacyjny, kierow­

niczy. R azu pewnego schwytany żywy osob­

nik został przyniesiony w worku z lasu do obozowiska Semona w odległości 6 km . W nocy udało mu się zbiedz, a jeden z czar­

nych poszedł za jego śladam i, które prowa­

dziły w prostym kierunku do punktu, gdzie zwierzę zostało schwytane dnia poprzedniego i gdzie siedziało ono teraz spokojnie w wy­

grzebanej norze. Jeżeli zważymy, że zwie­

rzę zostało przyniesione do obozowiska Se­

mona w worku i że w prostym kierunku po­

wróciło do pierwotnego miejsca, to musimy przyjąć, że najprawdopodobniej kierowało się ono zmysłem powonienia. W okresie ciekania się obie płcie wydają woń bardzo charakterystyczną, służącą zapewne do wza­

jemnego odnajdowania się i do rozbudzania popędu płciowego.

Nie ulega teź wątpliwości, źe ostroga na tylnych nogach sam ca wraz z odpowiednim gruczołem ma również znaczenie organu j

płciowego pobudzającego, nie stanowi zaś bynajmniej narządu obronnego.

Co do rozm nażania się kolczatki, to okres ciekania się rozpoczyna się u niej (przynaj­

mniej u odmiany typowej) w końcu m. lipca.

W połowie m. sierpnia połowa dostarczo­

nych Semonowi ^am ic była ciężarna lub m ia­

ła ja ja w worku lęgowym. W końcu m. sierp ­ nia wszystkie prawie dorosłe samice posia­

dały ja ja w macicy lub w worku lęgowym, albo też młode w tym ostatnim. W czasie okresu rozm nażania się, jajniki (głównie le ­ wy) otrzym ują na powierzchni liczne wynio­

słości, wielkości prosa lub małego grochu, sąto młode jaja; budowa tak a przypomina jajniki gadów. Z rozpoczęciem się okresu ciekania, rozwija się u kolczatki to rb a czyli worek lęgowy, który powiększa się stopniowo w miarę, ja k rośnie młode, zaw arte w worku;

skoro opuszcza ono worek, ten ostatni znika znowu.

W szystkie stekowce ciekają się raz do ro ­ ku. U kolczatki za każdym razem zapład- niane bywa tylko jedno jaje, które w d al­

szym ciągu się rozwija. W jednym tylko przypadku Seinon znalazł w worku lęgowym dwoje młodych, mających po 69 m m dłu ­ gości.

Z daje się prawie pewnem, że ja ja uw alnia­

ją się wyłącznie z lewego jajn ik a, a po za­

płodnieniu ulegają pierwszym stadyom roz­

woju w lewej cewce macicy; musimy bowiem przypomnieć, źe u stekowców macica jest podwójna, składa się z cewki prawej i lewej, przy samym końcu łączących się z sobą.

U gadów i ptaków jaje nie powiększa ani swojej objętości, ani masy w macicy, n ato ­ miast u stekowców rośnie ono bardzo znacz­

nie, spoczywając w macicy. Dowodzą tego wymownie następujące dane. A mianowicie, ja je młode maciczne m a średnicy 4,5 m m , natom iast średnica jaj zupełnie dorosłych, spoczywających już w worku lęgowym, wyno­

si przecięciowo 15 mm.

Pomimo usilnych poszukiwań w tym k ie­

runku, Semonowi nie udało się zbadać, w j a ­

ki sposób odbywa się poród ja ja i w jak i

sposób samica umieszcza w worku złożone

przez nią jaje, czy uskutecznia to mianowicie

za pośrednictwem ociężałych i niezgrabnych

nóg swoich, czy też zapomocą pyska. Wobec

znacznych stosunkowo rozmiarów ja ja i wą-

(12)

364 WSZECHSWIAT N r 23

skości szczeliny ustnej nieprawdopodobne jest, aby samica b ra ła ja je do pyska, lub chw ytała je wargami, ja k to czynią po w ięk­

szej części torbacze (M arsupialia). Być mo­

że, że kolczatka posuwa pyskiem jaje z ziemi do worka lęgowego.

Najm łodszy zarodek, znafteziony przez Se- mona w worku lęgowym, m iał 5,6 m m dłu ­ gości, najstarszy — 15 m m . Gdy młode opusz­

cza błony jajow e, te ostatnie zostają zapew­

ne natychm iast wydalone z worka, nigdy bowiem nie udało się znaleźć w worku tym śladów błon jajow ych. Skoro młode opusz­

cza błony jajowe, woreczek żółtkowy oraz omocznia (alłantois) kurczą się, wysychają i tworzą przez pewien czas u pępowiny suchą przysadkę, k tó ra ostatecznie odpada.

Ponieważ nie istnieją brodawki sutkowe, mtode nie może się przyssać, a zawsze tylko wolno spoczywa w worku lęgowym. Na brzusznej stronie c"ała w obrębie worka lę­

gowego znajdują się t. zw. pola gruczoł >we, t. j. zagłębienia skóry ubogo owłosione, w któ­

rych znajd ują się ujścia licznych, dwudziel­

nie się rozgałęziających gruczołków cewko- watych wydzielających substancyą pożywną, podobną do mleka. Z daje się praw ie pew- nem, że gruczoły te są modyfikacyą ') g ru ­ czołów potowych skóry; wszelako w związku z woreczkami włosowemi nielicznych włosów, pokrywających pola gruczołow e, znajdują się zwykłe gruczoły sadłowe (tłuszczowe), z których u ssaków wyfszych rozwinęły się właściwe gruczoły mleczne. U kolczatki p o ­ la gruczołowe znajdują się w obrębie worka lęgowego, którego b rak jed n ak zupełnie u dziobaka. Ż adne brodawki sutkowe nie istnieją u stekowców; w ystępują one dopiero u innych rzędów ssaków; młode nie może się więc wcale przyssać do gruczołów mlecznych.

A le gdyby nawet brodawki takie istniały, to młode, opuszczające, ja k wiemy, ja je dopiero wewnątrz kieszeni lęgowej i to w stanie b a r­

dzo nierozwiniętym, nie byłoby wcale w moż­

ności uchwycenia brodaw ki sutkowej i wyko­

nywania ruchów, m ających na celu ssanie.

To też sposób odżywiania się młodego eie- czą mleczną, w yciekającą z gruczołów, nie

*) P osiadają one, podobnie ja k gru czoły p o to ­ we, z zew nątrz nabłonka pokład gładkich w łó ­ kien m ięśniow ych.

jest dotychczas dobrze znany, a wobec braku brodawek sutkowych, przypuszczamy (W.

Haacke, R Semon), że młode zlizuje ciecz, ściekającą kroplam i z pola gruczołowego po pęczkach znajdujących się tam włosów.

Przewód pokarmowy młodych wypełniony jest zawsze obfitą ilością białawej, do mleka podobnej cieczy lub m asą zbitą, podobną do sera. Prof. R. N eum eister zbadał pod wzglę­

dem chemicznym ową zawartość i znalazł, że jestto ciało białkowate, ale nie zawierające ani cukru mlecznego, ani kwasu fosforowego.

Zdaje się zatem , źe mleko stekowców różni się jeszcze dosyć znacznie swym składem chemicznym od mleka wyższych ssaków.

M łode pozostaje w worku, aż póki nie osiągnie 80— 90 m m długości, kiedy to wła­

śnie zaczynają się pojawiać kolce na skórze.

W połowie października czarni współtowa­

rzysze wyprawy Sem ona przynosili mu różne takie egzemplarze, znajdowane już poza obrębem worka lęgowego m atki w małych norkach ziemnych. Można zatem ze wszyst­

kich tych danych wnosić, że od chwili z a ­ płodnienia ja ja do opuszczenia przez młode worka lęgowego mija 10 tygodni czasu.

Z asługuje wszakże na uwagę, że jeszcze przez pewien czas m atka okazuje wielką pie­

czołowitość względem dzieci swoich, pozwa­

lając im wchodzić do worka i żywić się tam płynem mlecznym. G dy jed n ak m atka w no­

cy na żer wychodzi, pozbywa się niewygod­

nego dla siebie ciężaru, wygrzebując dla dziecka m ałą norkę, do której powracar znów po ukończeniu żerowania.

Rozpatrzm y z kolei obyczaje i sposób ży­

cia drugiego przedstawiciela rzędu stekow­

ców, mianowicie dziobaka—O rnithorhynchus anatinus (Schaw) ‘). T ę ostatnią nazwę ła ­ cińską wprowadził w ostatnich czasach do zoologii O. Thom as, posiłkując się nazwą rodzajową, daną przez B lum enbacha, a g a ­ tunkową, d aną przez Shawa. (Thomas. C ata- logue of the M arsupialia and the M onotre- m ata in the collection of the British Museum.

Londyn, 1888). Dziobak zamieszkuje daleko mniejsze obszary ziemi, aniżeli kolczatka.

*) Z w ierzę to zostało poraź pierw szy opisane przez Shawa w r. 1 7 9 9 i nazwane Platypus ana­

tinus, poczem w r. 1 8 0 0 Blumenhach nazwał

j e Ornithorhynchua paradoxus.

(13)

N r 23 WSZECHSWIAT 365

N apotykam y go w południowo-wschodniej ćwierci stałego lądu A ustralii oraz na T as­

manii; w innych częściach A ustrali oraz na Nowej Gwinei brak go zupełnie.

Zam ieszkuje on brzegi wód płynących, strum ieni i większych rzek. W ybiera sobio wyłącznie miejsca, w których prąd wody jest powolny, gdzie tworzą się obszerne zagłębia i baseny wodne i gdzie wskutek tego miał osadza się na dnie i rozwija się bujna wege- tacya roślin wodnych, dających schronie­

nie licznym zwierzętom drobnym : robakom, raczkom , larwom owadów, ślimakom i m ał­

żom. T u dziobak wyszukuje sobie łacno po­

żywienie, tu ukrywa się łatwo przed wzro­

kiem nieprzyjaciela, zręcznie i szybko nurku­

jąc, i tu znajduje też bezpieczne schronienie podczas długotrw ałej suszy; kiedy bowiem w innych miejscach woda w rzece wysycha, tu zawsze nieco wody w zagłębiu pozostaje.

Dziobak buduje sobie szczególne schronie­

nia, których bliższy opis podał B ennett (ju­

nior), prof. B . v. Lendenfeld oraz prof. B. S e­

mon. B uduje on mianowicie długie prze­

wody, często bardzo kręte i prowadzące do obszerniejszej komory, wysłanej ja k i prze­

wód, suchemi roślinami wodnemi; przewód wznosi się zwykle ukośnie ku górze i posiada często dwa otwory; jeden pod poziomem wo­

dy, drugi o jakie 30 cm lub jeszcze więcej po­

nad poziomem tejże, od strony lądu. Ukoś­

ne wznoszenie się przewodu przeszkadza za­

laniu komory podczas wysokiego stanu wody na rzece. W edług Lendenfelda, budowla sporządzana przez dziobaka, zamieszkujące­

go bardziej górzyste okolice, składa się nie z jednego przewodu, lecz z całej sieci p rz e­

wodów, często ja k błędnik się wijących i wza­

jem nie z sobą połączonych. Przewody są zwykle 8 —15 cm szerokie, jeden z nich, n a j­

główniejszy, jest najszerszy i na końcu jego na wysokości 1—2 m nad poziomem wody mieści się gniazdo—jam a zaokrąglona, nieco przypłaszczona, 30—50 cm szeroka, 25—30 wysoka, wyścielona delikatnemi roślinami wodnemi. W początku la ta samica składa w tem gnieździe kilka ja j.

D ziobak nie prowadzi, podobnie jak kol­

czatka, wyłącznie nocnego życia. Semon wi­

dywał go kilkakrotnie za dnia pływającego i żerującego w rzece. Zazwyczaj o zmierzchu przed zachodem słońca oraz rano przed

wschodem słońca dziobak opuszcza gniazdo i żeruje na rzece. Bardzo często leży na wo­

dzie rozpłaszczony, cicho i spokojnie, wynu rzając głównie tylko płaską głowę; nagle nurkuje, a po kilku minutach wypływa znów spokojnie na powierzchnię. J e s t on, podob­

nie ja k kolczatka, niezwykle ostrożny i tchórz­

liwy, a myśliwy musi się doń zbliżać cicho i ostrożnie.

Okres ciekania się występuje u dziobaka nieco później niź u kolczatki, a mianowicie w połowie m. sierpnia. Podobnie jak u kol­

czatki następuje wówczas silne obrzmienie męzkich i żeńskich gruczołów płciowych oraz rozwijają się liczne jajeczka od wielkości pro­

sa do ziarn grochu, wystające na powierzchni głównie lewego, w części zaś i prawego jajn i­

ka. I tu, podobnie ja k u kolczatki oraz u ptaków i większości gadów, rozwija się głównie lewy jajnik i tylko jego j a j a zostają zapładniane i przechodzą pierwsze stadya rozwoju wewnątrz lewej cewki macicznej.

W e wszystkich przypadkach Semon znaj­

dował po dwa ja ja w lewej cewce macicznej.

N iestety jednak o rozwoju ja j po zniesieniu ich oraz o rozwoju młodych po opuszczeniu błon jajowych au to r ten nie zdołał niczego się dowiedzieć. Nie m iał on szczęścia ani razu natrafić na ja je lub na młode w licznych gniazdach dziobaków, które rozpatryw ał w towarzystwie czarnych swoich pomocników.

Nadzwyczaj ciekawą kwestyą stanowi tem ­ peratura ciała stekowców. J a k wiadomo odróżniamy kręgowce t. zw. zimnokrwiste (ryby, płazy, gady) czyli o tem peraturze cia­

ła zmiennej, zależnej od otoczenia, oraz t.zw.

ciepłokrwiste (ptaki, ssące) o tem peraturze ciała stałej. Otóż stekowce, przedstaw iają­

ce pod tak wielu względami formy przejścio­

we pomiędzy gadami a ssącemi i n a punkcie tem peratury ciała stanowią niejako stadya pośrednie. Jeszcze w r. 1883 podróżnik ros- syjski M ikłucho-M akłaj podał pom iary tem ­ peratury ciała kolczatki, a w następnym ro ­ ku i dziobaka; pierwsza wynosiła — 28° C, druga — J— 24° C przecięciowo; ta k niskiej przeciętnej tem peratury ciała nie znamy u żadnego ptaka, ani u żadnego zwierzęcia ssącego. N astępnie prof. Lendenfeld *) po-

*) R. v. Lendenfeld. B ru tp flege von Echidna.

Zoolog. A uz. 1 8 8 6 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

W maju odmawiamy albo śpiewamy modlitwę, która się nazywa Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny.. Ludzie przychodzą na nabożeństwa majowe do kościoła, a czasem do

• Adwent to okres obchodzony w kościołach chrześcijańskich, który rozpoczyna się od pierwszych nieszporów w I niedzielę Adwentu, przypadającą cztery tygodnie przed

Na cały raport składa się: charakterystyka szkoły (metryczka), opis sytua- cji szkoły, analiza zebranych danych dla każdego wymagania, komentarz do zebranych danych i

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

We wrześniu 2018 r. przedstawiciele FIFA oraz Lokalnego Komitetu Organizacyjnego przy Polskim Związku Piłki Nożnej, przeprowadzili inspekcję wszyst- kich sześciu miast

Dzięki badaniom mózgu wiadomo już, że proces uczenia się zależny jest od wielu czynników, np.. od tego, na ile stymulujące jest środowisko edukacyjne, czy od

Na początku lipca 1912 roku miała miejsce oficjalna wizyta, podczas której Betrandowi Russellowi przedstawiono siostrę Ludwiga — Hermine [B.R do O.M., 1 VII 1912],

Zgodnie z art. Administratorem Państwa danych osobowych oraz danych Państwa dzieci jest Dyrektor Przedszkola Gminnego w Siemiatyczach zwany dalej administratorem. Kontakt do