• Nie Znaleziono Wyników

W sprawie pism teoretycznoliterackich Juliusza Kleinera raz jeszcze : uwagi hermeneutyczne - porównania - analizy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W sprawie pism teoretycznoliterackich Juliusza Kleinera raz jeszcze : uwagi hermeneutyczne - porównania - analizy"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Dąbrowski

W sprawie pism

teoretycznoliterackich Juliusza

Kleinera raz jeszcze : uwagi

hermeneutyczne porównania

-analizy

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 76/2, 49-82

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V I , 1985, z. 2 P L I S S N 0031-0514

S T A N IS Ł A W D Ą BRO W SK I

W SPR A W IE PISM TEO RETYCZNOLITERACKICH JU L IU S Z A K L EIN ER A RAZ JESZC ZE

U W A G I HER M EN EUTY CZNE — PO R Ó W N A N IA — A N A L IZ Y Uw agi wstępne

Ponad 10 la t tem u podejm ow ałem już b adanie w czesnych pism teo re - tyczn o literack ich Ju liu sza K lein era, w yo d ręb n iając w ted y ergologiczny p ro blem s tr u k tu ry dzieła lite ra c k ie g o 1. Ale pism om ty m w łaściw e są w ieloproblem ow ość i w ieloinspiracyjność (w ieloim pulsyw ność), k tó ry m chcę obecnie poświęcić uwagę, acz w jej c e n tru m pozostanie — znów ■— je d e n problem : pro b lem K leinerow skiego psychologizm u lite ra tu ro z n a w ­ czego. Je śli pow iem , że w polu m ojego w idzenia um ieszczam wczesne prace teo rety czn e K lein era, to, pozostając p rzy tej przestrzenn o -w zrok o- w ej przenośni, uzupełnię, że we śro d k u tego pola um ieszczam p roblem ow ego psychologizm u, a na obrzeżach tego pola — możliwość sięgania k u in ny m pracom , problem om , au to ro m i opracow aniom : w celach in tro - d u k c y jn y c h , ilu stra c y jn y c h , porów naw czych, w yjaśniających, a rg u m e n ta - c y jn y c h , i innych. O dw ołując się do najw cześniejszych studiów teo re ty c z - no literack ich i m etodologicznych tego badacza, robię to dla pew niejszej re k o n stru k c ji jego tam toczesnych za p atry w a ń , acz pam iętam o zastrzeże­ niach, jak im i sam a u to r prace te później o p a trz y ł (KS 6 2); n a to m ia st odw oływ anie się do ty ch m łodzieńczych p rac K leinera, k tó re później

1 S. D ą b r o w s k i , D w a K l e i n e r o w s k i e s c h e m a t y b u d o w y dzieła liter ackiego.

U w a g i h e r m e n e u t y c z n e — p o r ó w n a n ia — a n alizy. „ P a m iętn ik L itera c k i” 1975, z. 3.

R ozp oczyn ające tam to stu d iu m U w a g i w s t ę p n e oraz U w a g a b ib lio g r a fic z n o -fo r m a ln a z a ch o w u ją p ełn e o d n iesien ie do ob ecnej pracy.

2 T ym skrótem odsyłam do: J. K l e i n e r , S t u d i a z z a k r e s u teo r ii li t e r a t u r y . L u b lin 1956 (s. 5— 6: S ło w o w s t ę p n e ; s. 7— 16: H i s t o r y c z n o ś ć i p o z a c z a s o w o ś ć w d z i e ­

le l i te r a c k im ; s. 17— 31: T re ść i f o r m a w poezji; s. 32— 38: F ik cja i n t e le k t u a ln a w li­ t e r a t u r z e ; s. 65— 73: K o n s t r u o w a n i e cało ści i ocena w badan iach liter a ck ich ; s. 74—

76: K r y t y k ja k o t w ó r c a f i k c j i genezy). L iczba po sk ró cie oznacza stron icę. Prócz te g o z a sto so w a łe m n astęp u jące sk róty lo k a liza cy jn e: BM = H. B e r g s o n , M yś l i ruch. D u sza i ciało. W arszaw a 1963. — CZ = В. С г о с e, Z a r y s e s t e t y k i . W

(3)

50 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

w znaw iał bez przeróbek, tra k tu ję jako odw oływ anie się do w zględnie trw ały c h elem entów jego naukow ych prześw iadczeń (JK 40). G otów b ył­ b ym szukać w tej spraw ie dodatkow ego oparcia w opinii S tefan ii S k w ar- •czyńskiej, że

o ile p oglądy m etod ologiczne K lein era p o d leg a ły siln y m zm ianom , n ie w ie lk im stosu n k ow o zm ianom p o d leg a ły pogląd y teo rety czn o litera ck ie [...]. [JK 91, punkt 3]

gdyby nie to, że opinia ta uw ikłan a została w n iejasną c h a ra k te ry sty k ę m om entu m etodologicznego w rozw ażaniach K leinera. S k w arczyńska m ówi bow iem o „niero zerw alny m pow iązaniu” problem ów m etodolo­ gicznych i teo rety czno literackich w ujęciu K leinera (i to by harm onizo­ wało z zapew nieniem , że K lein er w yprow adza zawsze zasady m etodo­ logiczne z n a tu ry dzieła literackiego, chociaż pozostaw ałoby niejasne, dlaczego z dwóch „nierozerw alnie pow iązanych” elem entów jeden podle­ ga silnym zm ianom , a d rug i jest dość stabilny), ale S kw arczyńska mówi także, że K lein er m etodologię w iązał „raczej z filozofią”, a teorię lite ra ­ tu ry um ieszczał w śród n a u k o lite ra tu rz e (i w ted y owo „ścisłe pow iąza­ n ie ” przestaje mieć c h a ra k te r przedm iotow y, ale zrozum iała się staje

pem poprzedził Z. С z e r ny. W arszaw a 1962. — IS -I = R. I n g a r d e n , S tu d i a

z e s t e ty k i . Т. 1. W arszaw a 1966; IS -II = jw ., t. 2; IS -III = jw ., t. 3 (1970). —

JK = J u liusz K le in e r. K s ię g a z b i o r o w a o ż y c i u i działa lności. L u b lin 1961 (s. 5— 6:

O d Redakcji·, s. 7— 10: P r z e m ó w i e n i a Kleinera·, s. 11—38: K. G ó r s k i , Ju liu sz

K le i n e r ja k o h i s t o r y k l i t e r a t u r y , s. 39— 96: S. S k w a r c z y ń s k a , J u liusz K le i n e r ja k o m e t o d o lo g i t e o r e t y k l i t e r a t u r y ; s. 97— 112: Z. C i e c h a n o w s k a , J u liu sz K le i n e r ja k o ne ofilo log i kom pa r a tysta ·, s. 113— 124: F. A r a s z k i e w i c z , D zieło J uliusza K le in era. S z k i c s y n t e t y c z n y ; s. 125— 138: Z. N i e m o j e w s k a - G r u s z -

c z y ń s k a , U w a g i o k r a s o m ó w s t w i e J u liusza K le in e ra ; s. 139— 158: J. S t a r n a w ­ s k i , Ju liu sz K l e i n e r — p e d a g o g i d y d a k t y k ; s. 159— 160: „Z dania i u w a g i ” Juliu sza

K lein era ; s. 161—264: J u liu sz K le i n e r w oczach w s p ó łc z e s n y c h ; s. 265— 288: K r o n i k a ż y c i a i działa lności Juliu sza K le in e ra . Z esta w ił J. S t a r n a w s k i ) . — K D = Z. K u -

d e r o w i c z, D ilth ey. W arszaw a 1967. — K F = L. K o ł a k o w s k i , Filozofia p o ­

z y t y w i s t y c z n a . (O d H um e'a do K o ła W ie d e ń sk ie g o ) . W arszaw a 1966. — K J S =

J. K l e i n e r , S tu d i a z z a k r e s u l i t e r a t u r y i filozofii. W arszaw a 1925 (s. 147— 158:

A n a liza dzieła; s. 161— 181: C h a r a k te r i p r z e d m i o t b a d a ń liter a ck ich ; s. 223— 238: P o ję c i e id ei u B e r k e le y a ; s. 241—250: Z z a g a d n i e ń b e r g s o n iz m u i r o m a n t y z m u ;

s. 252—287: przypisy). — K T = S. K a w y n , T w ó r c z o ś ć n a u k o w a Ju liu sza K le i n e r a . L u b lin 1946. — K ZD = Z. K u d e r o w i c z , Ś w ia t o p o g l ą d a ż y c i e u D ilth e y a . W ar­ szaw a 1966. — Ł S — Z. Ł e m p i c k i , S tu d i a z te o r ii li te r a tu r y . W arszaw a 1966 (s. 9— 18: R. I n g a r d e n , Z y g m u n t Ł e m p i c k i j a k o t e o r e t y k li te r a tu r y ; s. 105— 120: Z. Ł e m p i c k i : Idea a o s o b o w o ść w h is to rii li te r a tu r y ; s. 121— 136: W s p r a w i e

u za s a d n ie n ia p o e t y k i c z y s te j; s. 179— 192: „ G e h a lt u n d G e s t a l t ” O sk a ra W alzla ;

s. 282— 315: Za g a d n ien ie s t y lu ; s. 333— 350: T w ó r c a i dzieło w p o e z j i; s. 375— 416:

H erder; s. 417— 463: W i l h e l m D ilth e y ; s. 464—480: Fr. G undolf). — PO = K . P o ­

m i a n , O filo zofii K a z i m i e r z a T w a r d o w s k ie g o . „W ięź” 1973, nr 4. — T H -II = W. T a t a r k i e w i c z , H istoria filozofii. T. 2. W arszaw a 1949; T H -III = jw·, t. 3 (1950). — WR = B. W o l n i e w i c z , R z e c z y i f a k t y . W s t ę p do p i e r w s z e j filo zo fii

(4)

W S P R A W IE P I S M T E O R E T Y C Z N O L IT E R A C K IC H J . K L E IN E R A 5 1

różnozm ienność obu elem entów , w łaściw ie innorodnych) (JK 91— 92, p u n k t 3). In ną odm ianką niejasności opinii S kw arczyńskiej w tejże sp ra ­ w ie je st jednoczesne u trzy m y w an ie, że K lein er m etodologię i teorię w y­ p ro w adzał z zaplecza filozoficznego (oraz zm ierzał do „kopuły w niosków filozoficznych”), a także: że K le in e r filozofię czynił p u n k tem dojścia, ale nie p u n k tem w yjścia (!) sw ych rozw ażań naukow o -literack ich (JK 39, 53, 80— 81). W reszcie pojaw ia się zapew nienie, że w łaśnie m yśl teo rety cz­ n a K lein era (a nie tylko jego m yśl m etodologiczna) „ulegała silnym prze­ m ianom ” , k tó re S k w arczyńsk a raz nazyw a ew olucyjnym i (JK 95, p u n k t 7), a raz — w aha się (cofa?) przed tak im nazw aniem (JK 91, p u n k t 2). In n a sp raw a, że te niejasności oscylują wokół pew nej współważności, k tó rą sam K lein er opisał następująco:

zagad n ien ia teo rety czn e zw ią za n e z za in tereso w a n ia m i filo zo ficzn y m i za j­ m o w a ły m nie zaw sze i sta le , p ocząw szy od okresu lw o w sk ich stu d iów u n i­ w er sy te c k ic h , w których sem in a ria K azim ierza T w ard ow sk iego i M ścisław a W artenberga n ie m iejszą m ia ły dla m n ie w a g ę jak sem in aria W ilhelm a B ruch- n a lsk ieg o , Józefa K a llen b a ch a i R yszarda M arii W ernera, a zdobycie w y szk o ­ len ia filo zo ficzn eg o tak sam o b yło m ym celem jak u zysk an ie znajom ości i zro­ zu m ien ia litera tu ry naszej i obcej i w ogóle sztu k i. [KS 5] *

P odw ójny ru ch w y k o n an y pow yżej, ru ch ku opinii k o m en tatora po­ łączony z bezzw łocznym cofnięciem się k u tekstow i K le in e r a 4, będzie obow iązyw ał w całości n iniejszej pracy, a jego konieczność niech będzie częściow ym uspraw ied liw ieniem podjęcia tej pracy, także przecież ko­ m en tato rsk iej. Pow iedział Z y g m u n t Łem picki, że nigdy nie dość ścisłości i gruntow ności w badaniu. O dpow iedzialnie zgodzić się z ty m zdaniem to

8 W roku rozpoczęcia stu d ió w przez K lein era p rzeszedł na em erytu rę R. P iłat (zm. 1906), g łó w n y tw órca lw o w sk ie j szkoły filo lo g iczn o -h isto ry czn ej, uczeń i n a ­ stęp ca A. M ałeckiego (zm. X 1913), nestora h isto ry k ó w litera tu ry p o lsk iej. S zkołę e stety czn o -k ry ty czn ą rep rezen to w a ł w ó w cza s germ an ista R. M. W erner. K lein er d ok toryzow ał się w r. 1908 (prom ocja sub au spiciis im p e ra to ris ) z p o lo n isty k i i ger- m a n isty k i. P rom otorem jego doktoratu oraz (w r. 1912, w raz z W. B ru ch n alsk im ) h a b ilita cji b y ł J. K a llen b a ch (zob. np. K s ię g a p a m i ą t k o w a ku uczczen iu c z t e r d z i e ­

stole cia p r a c y n a u k o w e j Prof. D ra Juliu sza K le in e ra . Łódź 1949, s. 12— 13). Zda­

n iem R. Ingardena, spośród p o lsk ich badaczy literatu ry jed y n ie Z. Ł em p ick i góro­ w a ł rozp iętością w ie d z y filo zo ficzn ej nad K lein erem , którego filo zo ficzn ą k o m p eten ­ cję p od k reślan o w ielo k ro tn ie (ŁS 9. — JK 13, 42, 170).

4 Np. S k w a rczy ń sk iej w y d a je się „spraw ą trochę d ziw n ą” u p orczyw e w y o d ręb ­ n ianie przez K lein era sy stem a ty k i litera tu ry jako jed n ej z nauk o literatu rze i p rzy­ czynę tego w y o d ręb n ien ia w id zi uczona w p resji już to starego, b ezp ersp ek ty w icz- nego a n alityzm u id iograficzn ego, już to k szta łtu ją ceg o się ó w cześn ie d esk ry p ty - w izm u fen om en ologiczn ego, poza k tó re (trzeba to dopow iedzieć) K lein er czuł się zm uszony w y k ro czy ć (JK 60— 61). T ym czasem z tek stu K lein era w y n ik a , że zdaw ał on sobie d osk on ale sp raw ę z k o n ieczn o ści syn ch ron iczn ego badania literatu ry, k tóre n azyw a „ sy stem a ty k ą litera tu r y ” (K S 181). K on cep cję sy stem u litera tu ry sp ożytk o­ w a ł później K lein er w u jęciu „ litera tu ry ś w ia to w e j” (JK 61). W skazuję (w tym przypisie) zd a w a ło b y się, na d robiazgi, a le resp ek t dla nich to K lein ero w sk a za- sad a -p o stu la t (JK 170).

(5)

5 2 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

podjąć z aw arty w nim p o stu lat, k tó ry w yznacza k ieru n e k działań, ale pozbawia je granicy. A p rzy ty m badacz dorobku K leinerow skiego powi­ nien dążyć do now ej jego in te rp re ta c ji, zgodnej z „zam ierzeniem tw ó r­ czym ” badacza i nie ulegającej błędom poprzedników , co zresztą byłoby tylko pow tórzeniem dążności tow arzyszącej K leinerow skim badaniom do­ rob ku Słowackiego i M ickiewicza. Ten, k tó ry nazyw ał siebie w y trw a ły m sługą wielkości (służbą b y ł tru d badaw czy) i um iał przyznać wielkość tem u, co jego zdaniem pow inno ulec przezw yciężeniu (gdyż służby w iel­ kości nie utożsam iał z k u lte m wielkości), czeka teraz naszej u s łu g i5.

Między kulturowym (i naukowym) mutabilizmem a kumulacjonizmem

Rzeczyw istość k u ltu ry (i historii) opisyw ał K lein er na m odłę niem al h eraklitow ą. Był to dla niego

szereg ciągłych zm ian, n ie m ających cech y sta ło ści i ze w zg lęd u na to nie da­ jących się z góry obliczyć, lecz d o stęp n ych ty lk o odtw orzen iu , rek on stru k cji po ich dokonaniu [...]. [K JS 164]

p rzy czym

zm iana jakaś sam a przem ija, a w y w o łu je szereg d alszych zm ian i — łącząc się z n o w y m i zm ianam i, w p la ta się w p ły n n y tok d ziejo w ej zm ienności... R ezu lta ­ ty... zesp alając się z sobą, tw orzą n iep rzerw a n y c ią g w y p a d k ó w . [K JS 165]

Ale K lein er w y rażał też przekonanie, że prócz indeterm inisty czneg o (skoro „nieobliczalnego”) procesu następ stw a i w ym iany odbyw a się w h i­ storii ludzkiej rów noległy i na tam ty m o p a rty proces k u m u lacji opor­ nych p rzem ijan iu w alorów oraz ich system izacji, proces jak b y zantag o­ nizow any w ew n ętrzn ie — p rzy n ajm n iej dlatego, że m iędzy procesual- nością a system izacją istnieje stosunek opozycji sk ra jn e j (sprzeczność).

To historiozoficzno-kulturow e przekonanie pozwalało K leinerow i np. żywić nadzieję, że n au k a k o n stru u jąc a w łasne treści i porządki nie do­ konu je następ n ie ich doszczętnej d estru kcji. P rzysłow ie mówi, że m ły n y Boże m ielą powoli. K lein er żyw ił nadzieję, że m ły n y n a u k hu m an isty cz­ nych nie m ielą sam ej plew y błędów , złudzeń i nieporozum ień, in dyw

i-8 Ł S 46i-8. — K T 19. — JK 47. — K S 6. — K JS 242. — S. S k w a r c z y ń s k a ,

P r z e m ó w i e n ie . W zbiorze: K s ię g a p a m i ą t k o w a k u u c zc z e n iu c z t e r d z i e s to l e c ia p r a c y n a u k o w e j Prof. D ra Juliu sza K le in e ra , s. 3. — Z. N i e m o j e w s k a - G r u s z y c z y ń -

s к a, J u li u s z K le i n e r . W: jw ., s. 10. — W arto przyp om n ieć u w a g ę W. T atark iew icza, że ju ż p o k o len ie n a stęp có w D ilth ey a i R ick erta d ostrzegało w dziejach e le m e n ty trw a łe (uznając ich istotn ość), a h isto ry k o w i k azało u zależn ić się od sy stem a ty k a przez p o słu g iw a n ie się w y p ra co w a n y m i przezeń p o jęcia m i (T H -III 196). W iązało się to z tym , że fen o m en o lo g ia , szk oła b ad eń sk a i szk o ła D ilth ey a , chociaż w y sz ły z różn ych założeń i trad ycji, sp o tk a ły się w obronie p o za cza so w o ści n iek tórych p ierw ia stk ó w h isto rii i w ob ron ie o b iek ty w n o ści w a rto ści (T H -III 195). — S k w a r­ czyń sk a p rzyp isu je K lein ero w i m y śl-p o stu la t, że zad an iem badacza jest u czynić w łasn ością ak tu aln ą tw ór epoki m in ion ej, czego w a ru n k iem jest p ozn aw cze ogar­ n ięcie (JK 74).

(6)

W S P R A W IE P IS M T E O R E T Y C Z N O L IT E R A C K IC H J . K L E IN E R A 53 d u a ln y c h i zbiorow ych, d y skw alifikow anych ju tro lub p ojutrze; że więc dzisiejszem u u p ra w ia n iu n au k i może być przyzn any ju trz ejszy w alor i sens. J u tro , o k tó ry m m yślał K leiner, już trw a, a dorobek K lein era s ta ­ now i nau k o w e w czoraj: naszą wczesną trad y cję.

Autorewidentyzm nauki

N au k a jako in sty tu c ja w y tw arza — być może ubocznie, ale rzeczyw i­ ście — w łasne „ m ity ” (i w m ów ienia) i jed n y m z zadań auto rew id en ty zm u n a u k i je st u jaw n ia n ie ty ch „m itó w ” (K leiner pow iedziałby: „legend” , K J S 166), albo dokładniej: u jaw n ian ie n a stę p stw „m ityzow ania się” ele­ m en tó w nauki. O pinia ta u w aru n k o w an a jest przypuszczeniem , że „m i- tyczność” naukow a nie m a c h a ra k te ru statycznego i jakościowo stabilne­ go, ale że je st katego rią p rzem ien n ą i relacjo n alną; że może mieć cha­ r a k te r ju ż to tw órczy i m otoryczny, już to in erc y jn y i przeżytkow y; że w reszcie procesy m ityzow ania się jed n y ch elem entów nauki, a dem ityzo- w ania się innych, są oboksobne (rów noległe), a nie posobne (następcze).

A le n au k a prócz m itów i w m ów ień u p raw ia także w łasne e ty k ie ta li- zacje i n astęp stw a tego p ro ced eru m ają w yjątkow o dużą bezwładność: są n a jp ry m ity w n iejsz y m objaw em tego, co B ergson nazyw ał u nieru ch o ­ m ieniem rzeczy przez p u n k t w idzenia. P rzełam aniem takiego u n ieru cho ­ m ienia sta je się już w prow adzenie innego p u n k tu w idzenia, w yzw alające od obiegow ych, u ta rty c h , a czasem aż w y ta rty c h stereotypów . Opinie n a j­ bard ziej podległe stereo ty p izacji n a jb ard ziej po trzeb u ją rew izji. P lo ty n o - w ą m yśl, że odkrycie p raw d y w ym aga kon w ersji um ysłu, k tó ry odryw a się od pozorów, p ow tarza Bergson, k ied y mówi, że filozofow anie polega na odw róceniu zw ykłego k ie ru n k u p rac y m yśli, i tem u odw róceniu p rzy ­ p isu je najw ażniejsze zdobycze naukow e i najżyw otniejsze idee filozo­ ficzne 6.

O potrzebie historii teorii literatury

K lein er, za A lex an d ru D ém ètre’m X enopolem , podkreślał aksjologi- zującą selektyw ność, z jak ą poznanie h istoryczne tra k tu je m ate ria ł zda­

• Ł S 337. — BM 50, 54, 109. N a ety k ie ta liz a c ję jako na przeszkodę poznaw czą w sk a zu je (na p rzykładzie B rodzińskiego) Cz. Z g o r z e l s k i (S u m i e n ie o b y w a t e l s k i e

p o e zji B r o d ziń sk ie g o . W: O d O św ie c e n ia ku r o m a n t y z m o w i i w sp ó łcz esn o ści. K ra­

ków 1978, s. 122): „B rodziński n a leży do p o etó w znanych w cią ż jeszcze n ied o k ła d ­ nie. U tr w a liły się o nim sąd y p o w ta rza n e z p ok olen ia na p ok olen ie, rzadko k o n ­ fron tow an e z ca ło k szta łtem jego p u ścizn y p oetyck iej; w y tw o r z y ł się sch em at ch a­ ra k tery sty k i jeg o osob ow ości tw órczej p rzy jm o w a n y zazw yczaj »na w iarę«, z p o w o ­ łan iem się na k ilk a n ajczęściej cy to w a n y ch u tw orów , bez próby n ow ego spojrzenia na całość jego dorobku. T oteż w ie le z tych rzekom o u trw a lo n y ch sąd ów w y p a d n ie zap ew n e — po b liższym w ejrzen iu w sp ra w ę — odrzucić lub znacznie zm od yfik o­ w a ć ”. R e w izy jn y i a n ty e ty k ie ta listy c z n y charak ter m iała też rozpraw a Cz. Z g o - r z e l s k i e g o N a r u s z e w i c z - p o e t a („R oczniki H u m a n isty czn e” t. 4 (1953), 2. 1).

(7)

64 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

rzeń-zm ian stanow iących „p łyn n y tok dziejów ”, a h isto rię tra k to w a ł jako w ytw ór, w k tó ry m w y b ran e elem en ty m a te ria łu dziejów zostały złączo­ ne w całość raczej k o n stru k c y jn ą niż rep ro d u k cy jn ą, organizow aną przez oceny, im p eraty w y , p o stu la ty i ideały (K JS 164— 167). T erm in y „dzieje” i „ h isto ria ” tw orzą tu u kład opozycyjny.

G dyby dzieje nau k i b y ły w y starczający m k o m entarzem do funkcyj i sensów działania naukow ego, w ted y sam a n au k a dla w łasnego dobra w inna by się przeobrazić we w łasną archeologię i arch iw alisty k ę. Ale dla określenia funkcyj i sensów n au k i potrzeb ny jest jej m odel in te rp re ta ­ cyjny, re z u lta t inw encji h eu ry sty c zn e j 7. A rchiw aliści nie tw orzą modeli. Dla nauki k o n stru u je je jej w łasna teoria. J e d n y m z tak ich m odeli in te r­ p reta cy jn y c h nau k i (w ystępujących zresztą w różnych odm ianach) jest h isto ria nauki, m ate ria ł swój czerpiąca z dziejów nauki: jej upraw ian ie stanow i także pobudkę do rozw ażań m etodologicznych (ŁS 106). Dla in ­ ży niera dzieje inży nierii są isto tn ie rzeczą podrzędną, ale dla teo rety k a lite ra tu ry k ry ty c z n a (a nie faktograficzna) h isto ria teo rii lite ra tu ry (hi­ sto ria d o k try n teorety czn o literack ich) może być w ażnym źródłem n a u ­ kow ej sam ow iedzy, k tó ra prow adzi do sam ooceny. Z resztą już m etodolo­ gicznie popraw ne form ułow anie d o k try n y w łasnej nie może nie być dy­ sk u sją (bodaj im plikow aną) z histo rią d o k try n , jak też nie może nie oznaczać stanięcia w ty m eg alitary zu jącym , chronologicznym szpalerze in ic ja ty w i usiłow ań, jak i tw orzą dzieje d o k try n . W reszcie: niekiedy an a­ liza problem ów z zakresu historii h u m anisty czny ch dyscyplin naukow ych je st (lub sta je się) form ą podaw czą w ypow iedzi na te m a t a k tu aln y ch za­ gadnień odnośnej d yscypliny naukow ej.

O relacji system u do h isto rii mówił K lein er w r. 1913:

każd y sy stem w p ra w d zie m a sw ą h istorię i jest przez n ią u k ształtow an y, jed ­ nak n ie zaw iera b yn ajm n iej w szy stk ich jej rezu ltatów : zaw iera jed y n ie ich w ybór; co w ięcej — rozw ój sy stem u n ie ty lk o d ok on yw a się przez przyrost n ow ych czyn n ik ów , a le tak że przez u su w a n ie d aw n ych , w zg lęd n ie za stęp o w a ­ n ie ich n ow ym i. [K JS 166]

W języku nie istn iejącej jeszcze w ow ym ro k u szkoły praskiej trzeba by tu powiedzieć o rozpoznaw aniu m om entów diachronicznych w s tru k ­ tu rz e synchronicznej, więc o zajm ow ania stanow iska w łaściw ego s tru k tu - ralizm ow i dynam icznem u. Z przytoczonego zdania K le in e ra w ynika, że jed n ą z dróg rew izji system u może być rew izja jego dziejów, ponow ne zbadanie tego k o n stru k tu -ste re o ty p u , jak im je s t z re g u ły h istoria sy ste ­ m u, i skontrolow anie p ro b ierzy elim inacyjnych, k tó ry m i się posługiw ano k o n stru u jąc sam system . N astępstw em takiej p racy m usiałab y być re ­ stru k tu ra liz a c ja , rew alo ry zacja i resem an ty zacja system u. P ew ne w a rto ­

7 N ietzsch e, którego p race od d ziałały na D ilth eya, odróżniał trzy ty p y u p ra­ w ia n ia h istorii jako nauki: h istorię a n tyk w aryczn ą, h istorię m od elotw órczą i hi­ storię k rytyczn ą (zob. K D 18— 19).

(8)

ści, dotąd uchodzące za „h isto ry czn e” (zdezaktualizow ane, m inione), pod­ ległyby ak tu alizacji, o d n ajd u jąc sw ą funkcjonalność we w spółczesnym sta n ie sam ow iedzy danej dyscypliny.

Problem „niejasności” w humanistyce

Podejm ow any tak że przez K lein era (K JS 171— 172, 232) p o stu lat jasności i ścisłości je st p o stu latem ogólnonaukow ym o ch arak terze ele­ m e n ta rn y m i nie b y w a na ogół kw estionow any, acz rzadko się zdarza ta k a prow okacyjna odw aga parado k su , jak’ ta, k tó rą d em o n stru je w swej tezie (6.54) L udw ig W ittgenstein:

T ezy m oje w n o szą ja sn o ść przez to, że k to m n ie rozum ie, rozpozna je w końcu jak o niedorzeczne, gdy przez n ie — po nich — w y jd zie ponad nie. M usi niejak o odrzucić drabinę, uprzed n io się po niej w sp ią w szy . M usi te tezy p rzezw yciężyć, w te d y św ia t p rzed sta w i m u się w ła śc iw ie 7a.

P o stu la t jasności nie tylko że nie byw a kw estionow any, ale przeciw ­ nie: byw a staw ian y bardzo ostro. K azim ierz T w ardow ski tw ierdził, że

m ożem y spokojnie p rzyjąć, iż autor n ie u m ieją cy m y śli sw o ich w yrazić jasno, n ie u m ie też m y śleć jasno, że w ięc m y śli jego n ie zasłu gu ją na od gad yw an ie 8.

G dyby bezw zględnie stosow ać opinię Tw ardow skiego jako d y re k ty ­ w ę postępow ania, w ypadłoby n am zrezygnow ać ze zbyt dużej części do­ ro b k u hum anistycznego, jeśli nie w ręcz z jego całości. Nie po stulat jasno­ ści m usi zostać zakw estionow any, lecz d y rek ty w a ignorow ania tego, co niejasne. D y rekty w a ta jest zresztą obciążona sprzecznością, bo niejasność należy w ykazać, a w ykazaw szy — naruszyło się już d y rek ty w ę. Sądzę, że w ykazyw anie niejasności te k stu staje się nieuch ronnie jego rozjaśnia­ niem . N iebezpieczeństw o poznaw cze k ry ją tek sty , k tó ry ch niejasność jest — w szystko jedno, przez kogo (przez tw órcę, przez odbiorcę, przez badacza, przez p o p u lary zato ra, przez prop agato ra, przez in d o k try n a to - ra) — albo nie uśw iadom iona, albo (co gorsza) zatajana, albo (co dziwna) broniona. Ta ostatnia ew entualność je st poznawczo n ajm n iej (w brew po­ zorom) niebezpieczna, gdyż obrona niejasności staje się tej niejasności in w ersy jn y m , ale n a ta rcz y w y m uw y d atn ien iem .

Idea rozjaśniania niejasności h arm o n izu je z E lzenbergow skim , podję­

7a L. W i t t g e n s t e i n , T r a c ta t u s lo gico-philo sophicus. P rzełożył B. W o l ­ n i e w i с z. W arszaw a 1970, s. 88.

8 K. T w a r d o w s k i , O j a s n y m i n i e j a s n y m s t y l u f ilo zo f ic zn y m . W: W y b r a n e

p is m a filo zo fic zn e. W arszaw a 1965, s. 348. Zob. także: T. C z e ż o w s k i , Z a r z u t niejasn ości. (P r z y c z y n e k do te o r ii d y s k u s ji) . W: O d c z y t y filo zofic zne. Wyd. 2, po­

praw ion e i rozszerzone. Toruń 1969. — M. K o k o s z y ń s k a , W s p r a w i e t e r m i n ó w

n ieja sn ych . (A u tor eferat). „Ruch F ilo z o fic z n y ” 1958, z. 1/3. — A. S c h a f f , W y r a z y n ieostre i granice ich p r e c y z o w a n i a . „Studia F ilo zo ficzn e” 1960, nr 1. — L. K o ł a ­

k o w s k i (KF 86) p isze, że stop ień p recy zji form u ł C. B ernarda był d ostosow an y do rzeczy w isty ch potrzeb ó w czesn ej w ied zy .

(9)

5 0 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

ty m przez B ogusław a W olniew icza (w brew Tw ardow skiem u) odróżnie­ niem jasności słów i jasności m yśli, m iędzy k tó ry m i nie m usi (chociaż może) zachodzić związek, p rzy czym jasności m yśli nie należy utożsam iać z jej prostotą. Często p ułapkę stanow ią tek sty , k tó re p rzy nieanalitycznej lek tu rze stw arzają pozór swej jasności i oczywistości, i dopiero pokonanie tego pozoru stanow i w a ru n e k gruntow niejszego zrozum ienia. W olniewicz u trz y m u je też (na m odłę arystotelesow ską), że postulow ana norm a jasno ­ ści te k stu pow inna być korygow ana za pom ocą zasady proporcjonalności zw iązanej z typem treści danej dyscypliny naukow ej, tj. że np. w zorcem dla tezy ontologicznej nie może być teza m atem atyczn a (WR 27, 49; ŁS 16; CZ 52). M ożna to rozum ieć także w ten sposób, że n orm a jasności nie jest dla treści zew n ętrzną n o rm ą form alną, d ającą się jak m iara „p rzy ­ łożyć” do ocenianej tezy, lecz że m a — w odniesieniu do danego ty p u treści — c h a ra k te r im p lik a ty w n y i im m an en tn y , tzn. że o jasności danej treści m ożna orzekać dopiero po jej in te le k tu a ln y m przeniknięciu. Stąd rów nież widoczna jest nieefektyw ność sztyw nej d y re k ty w y T w ardow ­ skiego.

W ypowiedzi teo retyczno literack ie, i to także te, k tó re a sp iru ją do m aksym alnego stopnia precyzji, obciążone są w iększą (ale też i inną chyba w ch arakterze) niejasnością niż tezy n a u k fo rm aln ych (apriorycz- no-dedukcyjnych). Rzecz jed n ak w tym , że nie w y starcza przyjęcie do wiadom ości takiego ogólnego sądu i — zobojętnienie n a fa k t (czy stopień natężenia) niejasności k o n k retn y c h w ypow iedzi teo rety k ó w li­ te ra tu ry . N iejasność, n a w e t jeśli jest koniecznością, m usi być, w m iarę naszych możliwości (i usilności), koniecznością uśw iadom ioną. J e st m o­ żliwe (a chyba n aw et w nauce „obow iązkow e”) zdaw anie sobie sp raw y także z tak ich niejasności, jakich nie u m iem y przezw yciężyć (tak jak byw a, iż sobie dobrze zd ajem y spraw ę ze sw ych jakichś życiow ych n ie­ spraw ności, nie m ogąc ich przezw yciężyć czy choćby ograniczyć). Nazwać by je m ożna różnym i od zw ykłego błędu i fałszu w ew n ętrzn y m i aporiam i danej dyscypliny i trz e b a b y chyba p rzyjąć, że fo rm u ła danej aporii ta k ­ że podlega n ieu stan n y m precyzacjom , przeform ułow aniom , re in te rp re - tacjom i że dzięki tem u podlega częściow em u o graniczaniu czy też „zno­ szeniu” sam a aporia, p rzesu w ająca się coraz b ard ziej n a inny, bardziej u w ew n ętrzn ion y albo w ręcz zupełnie zm ieniony p lan z a g ad n ie n io w y 9. P odobny los spotyka pew ne trw ałe w hu m an isty ce n astaw ienia b a­ dawcze.

Psychologizm : zam k n ięty „epizod” czy „p rz e w le k ła ” tendencja? Na to, b y zaniepokoić, a więc i uw rażliw ić nau ko w e sum ienia badaczy lite ra tu ry , w arto by było w yrazić przypuszczenie, że tak i apo rem atyczny

® Zob. R. S u s z k o , L o g ik a fo r m a ln a a za g a d n ie n ia te o r ii p ozn an ia. ( D iach ro-

(10)

rzy-W S P R A rzy-W IE P IS M T E O R E T Y C Z N O L IT E R A C K IC H J . K L E IN E R A 5 7

c h a ra k te r m a zagadnienie psychologizm u w badaniach literackich , tj. że do przezw yciężenia są w szystkie k olejne fo rm u ły i fazy pojaw iania się tego psychologizm u, ale że nie daje się po p ro stu „w ykorzenić” czy p rze­ zw yciężyć „w ogóle”, gdyż może on być obecny także w an typsycholo- gizmie, k tó ry ta k samo nie je st apsychologizm em , jak an ty teizm nie jest ateizm em 10. K o lejne pokolenia badaczy będą się dziwić „psychologizm o- w i” tez sw oich poprzedników i wolno w ty m u p atry w ać jedn e z m echa­ nizm ów, k tó re w iedzę o lite ra tu rz e chronią od zastoju.

P rz y jrz y jm y się tem u, co nazw ę fazą K orbu tow ską tej spraw y, k tó ra d o praw dy u k ład a się w edle schem atu: „każdy spoglądający z wyższa daje dostateczne pow ody, aby i n a niego ta k w łaśnie spoglądać”. K o rb u t ge­ n era ln ie ostrzega, że psychologizow anie, którego typ ow y m zw olennikiem jest d lań Chlebow ski, nie m a nic w spólnego z n au k ą (z m etodyczną an a­ lizą psychologiczną). Psychologizow anie (psychogenetykę) u p raw ia ją ci badacze, k tó rz y dzieła a u to ra tra k tu ją jako m ate ria ł do c h a ra k te ry sty k i jego przeżyć. A le jest ono dla K o rb u ta niebezpieczne ty lko w ted y, kiedy nie w ykracza poza dzieło, kied y nie je s t „poparte dok um en tam i w postaci listów a u to ra lub osobistych jego zw ierzeń (w p am iętn ikach np.) lub t r a ­ dy cji” , n ato m iast rzecz w ygląda zupełnie inaczej (tj. w pełni pozytyw nie i praw om ocnie), „jeżeli m am y św iadectw a biograficzne popierające hipo­ tezę osobistych w y n u rzeń poety i odbicie jego przeżyć w u tw o rze ” n . W zgodzie z ty m p rzekonaniem K o rb u t pisze postulatyw nie:

k ładem spoza n au k h u m an istyczn ych będ zie E in stein o w sk a teoria w zg lęd n o ści p o­ w sta ła w tok u p orania się z n ieja sn o ścia m i i tru d n ościam i in terp reta cy jn y m i w ra­ m ach fiz y k i (K F 147). — Do sa m o w ied zy n au k i h u m a n isty czn ej n ależy nie ty lk o znajom ość m erytoryczn a isto ty w ła sn e j p rob lem atyk i, ale też znajom ość h istorycz­ nego k szta łto w a n ia się tej p roblem atyki.

10 K la sy czn a już teza W. S zk ło w sk ieg o brzm iała: n ow a form a p ojaw ia się n ie po to, aby w y ra zić n ow ą treść, ale po to, aby zluzow ać form ę starą, która „stra­ ciła sw ój a rty zm ”. Taką ch a ra k tery sty k ę przym usu o rygin aln ości uznano za a n - typ sych ologiczn ą, gdyż w y w ied zio n ą z m ech an izm u fu n k cjo n o w a n ia ku ltu ry, który w ym aga sp rzeciw u w o b ec n ieu sta n n ie a u tom atyzu jących się k o n w en cji (zob. A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , R ola k o n w e n c j i w p rocesie h is to r y c z n o li te r a c k i m . (P o w ielo n y tek st k o n feren cy jn y ). W arszaw a 1965, s. 13), a le przecież sam sp rzeciw i tak sw o je w sp ó łw y ja śn ie n ie u zysk u je w p sy ch o lo g ii odbioru społecznego. T atar­ k iew icz (T H -III 124) este ty k ę fo rm a listy czn ą zalicza — obok fu n k cjo n a listy czn ej, ilu zjon istyczn ej, k o n tem p la cy jn ej, h ed o n isty czn ej i „w czu cio w ej” — do odm ian p a­ nującej w drugiej p o ło w ie X IX w . e ste ty k i p sych ologiczn ej. — K ry ty k ę p sy ch o lo ­ gizm u zob. w: IS -I 245 n.; spokojną i rzeczow ą ch a ra k tery sty k ę zagad n ien ia p sy ­ chologizm u, a n a w e t znaczną rezerw ę w o b ec sk rajn ych form a n typ sych ologizm u — w: Ł S 336— 338, 345— 346, 348— 349. W sp ra w ie p sy ch o lo g isty czn ej in terp reta cji dzieł sztuki zob.: IS -II 187 n., 215 n., 270 п.; o p sy ch o lo g ii i p sych ologizm ie w n au ce o literaturze — IS -III 47 n.

11 G. K o r b u t , W s t ę p do l i t e r a t u r y p o ls k ie j. (Z a rys m e t o d y k i badania l i t e r a ­

tury). W arszaw a 1921, s. 54— 56. K orbut w sk a z u je też na n iep raw om ocn e p sy ch o lo ­

gizow an ie W in d ak iew icza i C h m ielo w sk ieg o , A le ta k że p rzeciw sta n o w isk u K or­ buta obraca się teza Ingardena, że p ozn an ie przeżyć autora w c a le nie jest n ie­ zbędnie p otrzebne do rozu m ien ia słów , zdań, ich zesp ołów itd. (IS-I 264).

(11)

58 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

P o u sta len iu tek stu , d aty i m iejsca p o w sta n ia oraz au torstw a u tw oru, n a­ leży przystąp ić do zbadania g en ezy u tw oru, czy li jak on p o w sta ł (do h istorii p ow stan ia utw oru). N ajprzód do gen ezy p sy ch o lo g iczn ej, to znaczy, w jakim nastroju p sy ch iczn y m autor tw o rzy ł sw o je dzieło i co b yło bezpośrednią po­ budką p ow zięcia p om ysłu [...]12.

W ynikiem rozbudow anego stu d iu m podobnie rozum ianej genezy są biografie psychologiczne, i K o rb u t podaje ich w zorow e realizacje np. w opartej na listach i pozw alającej przen ikn ąć „p sych ę” poety m ono­ g rafii M ałeckiego o Słow ackim , w książce T re tiak a o m łodym M ickiewi­ czu, k tó rej „głów nym dążeniem jest ująć psychę M ickiewiczowską za sk rzy d ła i ze znaków na ty ch skrzy d łach w yrozum ieć życie poety i jego tw órczość” (te słow a T retiak a przytacza K o rb u t bez żadnego sygnału dy­ stansu!), ale też w książce K leinera o K rasiń sk im i w „doskonałym s tu ­ d iu m ” K rid la M ickiewicz i L a m m e n a is 13. P ada też m i m o c h o d n a w zm ianka, że z sam ych dzieł m ożna w ydobyć m ate ria ł do c h a ra k te ry sty ­ ki indyw idualności (! ?) poetyckiej, ty p u (! ?) tw órczego, jak i rep re z en tu je poeta, i że takie było dążenie badaw cze — T aine’a i ucznia jego, H

enne-12 K o r b u t , op. cit., s. 30. — K. G ó r s к i w r. 1961 pisze bardzo podobnie (acz tę w ła śn ie czynność b adaw czą odcina od „ p sy ch o g en ezy ”): „W yk ryw an ie p ok ład ów au tob iograficzn ych w m a teria le fa b u la rn y m n ie m oże sam o w sobie budzić żadnych w ą tp liw o ści. J e śli an alizu jąc sk ład n ik i d zieła d ocieram y do [...] jego źródeł, to nie ma pow odu w y łą cza ć z ich zakresu ró w n ież o sob istych d o św ia d czeń p oety w k o m p o ­ n o w a n y ch w fab u łę. J est to po prostu rek on stru k cja h istoryczn a p ow sta w a n ia tek stu i n ie m a n ic w sp ó ln eg o z p sy ch o lo g izm em ” (JK 25). W arto też przypom nieć, że w r. 1935 S. S k w a r c z y ń s k a ( W s p r a w i e c h a r a k t e r u m o n o g r a fii K le i n e r a

0 M ick iew icz u . (R o z w a ż a n ia d y s k u s y j n e w z w i ą z k u z a r t y k u ł e m S te f a n a K o ł a c z ­ k o w s k ie g o „Do l u m i n a r z y m o j e j para fii. Na m a r g in e s i e m o n o g r a fii K le i n e r a o M i­ c k i e w i c z u ”). „Ruch L itera c k i” 1935, z. 7, s. 6— 10), broniąc m on ografii K lein era przed

k rytyką K ołaczk ow sk iego, p osu n ęła się bardzo d alek o w p o ieto cen try czn ej i doku- m en ta listy czn ej (problem n a jw y ższej au ten tyczn ości a rty sty czn eg o w yrazu przeżyć, problem an alizy sty listy czn ej jako tech n ik i d ocierania do „n ajistotn iejszych p ok ła­ d ów p sych iczn ych p o e ty ”) in terp retacji utw oru p o ety ck ieg o . W spółbrzm iało to do­ brze z tym , co w tym że roku u trzy m y w a ł T. G r a b o w s k i (N o w a n a u k a o l i t e r a ­

turze. W zbiorze: K s ię g a r e f e r a t ó w Z j a z d u N a u k o w e g o im ie n i a Ignacego K r a s i c k i e ­ go. L w ów 1936, s. 145— 146), m ia n o w icie że w za w a rto ści i k szta łcie tk w i w ła śn ie

tw órca, że w ię c b ad an ie lite r a c k ie — idąc p om ięd zy p sy ch o lo g izo w a n iem a m eta ­ fizyk ą — w ied zie do o statn iej ta jem n icy sztuki: o so b o w o ści tw órcy, a n a w et z w y ­ p ow ied zią sam ego K lein era w d ysk u sji w S ek cji E stety k i P o lsk ieg o T ow arzystw a F ilozoficznego w e L w o w ie w r. 1938/39, że „obecność autora w d ziele p isa rsk im ” ma być teg o dzieła „n ajistotn iejszą tr e śc ią ”. A le p rzecież m ów ion o to w ie le la t po K. W óycickiego p rotestach p rzeciw m ieszan iu rzeczy w isto ści i fik cji literack iej 1 p rzeciw in w azji biografizm u do badań literack ich . S ta n o w isk o ó w czesn e S k w a r- czyń sk iej leży na p rzed łu żen iu tezy C rocego, że „każde dzieło sztu k i w yraża p ew ien stan d u szy”, a w e d łu g k ryteriu m od n iesio n eg o p rzez I. S ł a w i ń s k ą (M an fred

K rid l. „K am ena” 1957, nr 4, s. 5) do lat trzy d ziesty ch n a leża ło b y S k w a rczy ń sk ą jako

autorkę tego artyk u łu zaliczyć do „badaczy starej d a ty ”. Zob. K Z D 178, przypis 44. — CZ 73. — JK 25. — IS -I 55, przypis 1.

(12)

W S P R A W IE P IS M T E O R E T Y C Z N O L IT E R A C K IC H J . K L E IN E R A 59 q u in a u . K o rb u t m ówi to w szystko w r. 1921, a tym czasem 10 lat póź­ n iej T adeusz G rabow ski w yprow adza podobną postaw ę badaw czą ze S prangerow sko-G undolfow skiego ch arakterologizm u, k tó ry dążył do u sta ­ lenia stosun k ó w m iędzy dziełem a życiem , m iędzy dośw iadczeniem w e­ w n ę trz n y m a jego przedm iotow ym w yrazem , a „form ę w e w n ętrzn ą ” dzie­ ła tra k to w a ł jako odpow iednik to nu tw órczego ducha (odpowiedniość tę d latego u jm ow ano tak szczegółowo, że zakładano, iż różne rodzaje w e­ w n ę trz n y c h dośw iadczeń k o n sek u ty w n y ch — odróżnianych od dośw iad­ czeń p ierw o tn ych , czyli przełom ów psychicznych — zn a jd u ją w yraz w odpow iednich rodzajach lite ra c k ic h )15. J e st to tak i czas, że w polu g ra w ita c y jn y m psychologizm u z n a jd u je się K rid l (ten sprzed przełom u m etodologicznego) i C hrzanow ski, obaj b u d u ją swe w ypow iedzi w edle te ­ go sam ego sch em atu in te rp re ta c y jn eg o . M anfred K rid l pisał w r. 1929:

Ś w ia t M auriaca i jego obraz a rty sty czn y n ie m oże być d ostateczn ie zrozu­ m ia n y i odczuty, jeżeli b ędzie się go ro zp a try w a ło w od erw an iu od uczuć i po­ g lą d ó w relig ijn y ch autora ie.

Ignacy C hrzanow ski pisał w r. 1934:

J ak w K o n r a d a W a llen ro d a , jak w Fary sa , jak w I m p r o w iz a c j ę , jak w li­ ryk ę relig ijn ą , tak i w sp ow ied ź u m ierającego Jacka w ło ży ł M ick iew icz w sz y st­ ko, co b yło w ielk ieg o i św ięteg o w jego w ła sn e j duszy, oraz część w ła sn eg o życia [...]17.

Twórczość jako p ry w a tn y au to-psycho-fotogram . To w łaśnie to In g a r­ den nazyw ał zacieraniem g ranicy i różnicy m iędzy dziełem literack im a pew ną m nogością przeżyć a u to ra i w idział w ty m fałszow anie sw oistej n a tu r y dzieła literackiego (IS-III 46).

Ale psychologizm literatu ro zn aw czy to tylk o d ro bny fra g m en t zagad­ nienia psychologizm u w h u m anisty ce (zagadnienia, którego zwięzłe p rzed ­ staw ien ie— naszkicow anie jest po trzebne ze w zględu na dalsze uw agi do­ tyczące d o k try n y K leinera). W yróżnić m ożna psychologizm im m ediatyw - ny, polegający po p ro stu na u zn aw an iu psychiczności tego, co niepsy- chiczne, albo dokładniej: na p rzy p isy w an iu przedm iotom niepsychicznym cechy psychiczności, oraz psychologizm m ediatyw ny, zakładający, iż an a­ liza przeżyć i doznań psychicznych jedn o stk i w yjaśnia także istotę i sens jej tw orów (psychologizm m ed iaty w n y jest szczególnym przypadkiem n astaw ien ia genetycznego, a więc poglądu, że zbadanie pow stania jakiegoś tw o ru n ajlep iej w prow adza w rozum ienie jego istoty). Obie te odm iany

14 I b id e m , s. 56.

16 T. G r a b o w s k i , N o w e drogi b adania li te r a tu r y . „P rzegląd P o w szech n y ” t. 191 (1931), s. 12.

18 M. K r i d l , O p o w ie ś c i a c h F ra n c is zk a Mauriaca. „P am iętn ik W arszaw sk i” 1929, z. 3, s. 156.

17 I. C h r z a n o w s k i , W zn iosłość w „Panu T a d e u s z u ”. „P am iętnik L itera c k i” 1934, z. 1/2, s. 24.

(13)

60 S T A N IS L A W D Ą B R O W S K I

opierają się na założeniu o n t o l o g i c z n y m albo m onizm u ontologicz- nego: w szystkie zjaw iska są psychiczne (w ersja sk rajn a), albo du alizm u ontologicznego: każde zjaw isko jest albo psychiczne, albo fizyczne (w er­

sja um iarkow ana) — oraz n a założeniu e p i s t e m o l o g i c z n y m albo introspekcjonistycznym : w szelka wiedza o zjaw iskach i ich sto su n k ach o p arta jest na dośw iadczeniu w ew n ętrzn y m (w ersja sk rajn a), albo ogól- noem pirystycznym : w szelka wiedza o zjaw iskach i ich sto su n kach o p arta jest na szeroko po jęty m dośw iadczeniu (w ersja u m ia rk o w a n a )18.

W w ieku X IX , k o n ty n u u ją c dualizm k a rte zja ń sk i, pow szechnie dzie­ lono zjaw iska na psychiczne i fizyczne i na ty m dualizm ie o p a rty je s t

B rentanow ski w ykład d o k try n y psychologicznej (1874), uzn ający jed n a k intencjonalność a k tu psychicznego, tj. jego skierow anie na pew ną „ tre ść ” , utożsam ioną przez B ren tan ę z „im m an en tny m p rzed m io tem ”. T w ardo w ­ ski zakw estionow ał to utożsam ienie, ale zainteresow ania swe skupił n a ow ym „przedm iocie”; p roblem treści czekał na „d ow artościow anie” . U Tw ardow skiego w y stęp u je szczególnie w y raźnie to, co określiłbym jako p ułapkę i paradoks ontologizm u, a zarazem to, co In g ard en nazyw a zbyt silną w ym ow ą faktów . K onsekw encje błędnego założenia stw a rz a ją w ystarczające w a ru n k i do jego u jaw nien ia, a pogłębiona analiza dopro­ wadzi do zaprzeczenia teorii (PO 44; IS -III 46; BM 155). U T w ard o w sk ie­ go fak t n azb y t szerokiego zakreślan ia pola psychiczności (poza k tó rą m a być m ożliw a ty lk o fizyczność) m an ifestu je się in w ersy jn ie: filozof czuje się zm uszony do strefow ego tra k to w a n ia psychiczności t a k , j a k g d y - b y psychicznością nie była. Znaczy to przecież tyle, co ontologiczne

te r tiu m datur. Nie pada jeszcze nazw a w y odrębniająca, ale w y o d ręb n ie­

nie stre fy już nastąpiło. Ta s tre fa to ontyczna enklaw a k u ltu ry :

p sych ologia rozw aża i bada w y tw o r y p sy ch iczn e jako sk ła d n ik i fa k tó w p sy ­ chicznych, a w ięc jako coś, co poza życiem p sych iczn ym n ie is tn ie je , lecz ty lk o w nim istn ieć m oże dzięk i o d b yw ającym się w n im czyn n ościom p sy ch iczn y m . N auki h u m an istyczn e n a to m ia st ab strah u ją od tego fa k ty czn eg o zw iązk u w y ­ tw orów p sy ch iczn y ch z w y tw a rza ją cy m i je czyn n ościam i p sy ch iczn y m i i tra k tu ­ ją je tak, jak g d yb y w y tw o r y p sy ch iczn e istn ia ły n ieza leżn ie od życia p sy c h ic z ­ nego, w k tórym jed y n ie istn ieć m ogą n apraw dę. [...] trak tu ją ow e w y tw o r y jak o sam oistn y przed m iot sw o ich badań 19.

18 IS -III 46— 47. — Z. Ł e m p i c k i , T w ó r c a i d zie ło w p oezji. „P am iętn ik L i­ tera ck i” 1947, s. 12. — Ł S 336— 337. — PO 46.

19 K. T w a r d o w s k i , O psychologii, j e j p r z e d m io c i e , za daniach, m e t o d z i e , s t o ­

su n k u do in n y c h n a u k i j e j ro z w o j u . W: W y b r a n e p is m a filo zo ficzn e, s. 268. T w a r ­

d ow sk i chce jeszcze pokonać dualizm ontologiczn y jego w ła sn y m i środ k am i n a z e w - n iczym i i w p row ad za k ategorię „p sy ch o fizy czn o ści” (s. 268— 269), k tóra, od n iesion a do w y tw o r ó w lu dzkich, m a sen s zu p ełn ie in n y n iż w ted y , k ie d y się np. m ó w i o „szczególnej jed n ości p sy ch o fizy czn ej lu d zk iego in d y w id u u m ” (zob. W. S t r ó- ż e w s k i , I s tn ie n ie i w arto ś ć. K rak ów 1981, s. 101— 102). J e st to term in o lo g iczn y w y ra z n iezgod y na dychotom izm w ontologii. L o sy p sy ch o lo g izm u w obrębie roz­ w oju r e fle k sji bad aw czej T w ard ow sk iego p otw ierd zają C roceań sk ie m n iem a n ie, że

(14)

W S P R A W IE P IS M T E O R E T Y C Z N O L IT E R A C K IC H J . K L E IN E R A 61 Ale ja k np. croceanizm był ostateczną i k ry ty c z n ą k on klu zją heglizm u i w yjściem k u now ej p ro blem atyce filozoficznej, tak i psychologizm był w końcu X IX w iek u poglądem p rzew ażającym i uchodzącym za w yraz postępu w filozofii i w ażną jej zdobycz. Był n a tu ra listy c z n ą konkluzją pozytyw istycznego g en ety zm u w dziedzinie epistem ologii, acz wyw odzi się jeszcze z X V III w. i p ierw iastk i jego rozpoznaw ano np. w kantyzm ie. O garnął w szystkie niem al dziedziny filozofii. Jo h n S tu a rt M ili w yrugo­ w ał m etafizykę na korzyść psychologii i u trzy m y w ał, że logiczne reg u ły m yślenia są albo p raw am i psychologii (lub fizjologii) m yślenia albo fu n k ­ cjam i ty ch p raw ; pogląd ten p rz e trw a ł do początku X X w ieku. Podob­ n ie tw ierd zili T re n d ele n b u rg (nauczyciel u n iw ersy teck i D iltheya) i Lipps. H u sserl w 1891 r. u trz y m y w a ł w Philosophie der A r itm e tik , że przedm io­ t y m atem atyczne, ta k sam o jak logiczne podlegają p raw om psycholo­ gicznym . E m p irio k ry ty cy zm w ypracow ał psychologiczną teorię poznania.

Psychologizm etyczny, k tó ry był c h a ra k te ry sty c z n ą dla drugiej połowy X IX w. odm ianą n a tu ra liz m u etycznego, głosił, że n o rm y i powinności m ają uzasadnienie w fak tach psychologicznych, gdyż (! ?) w y tw arza je u m y sł będący „fak tem psychologicznym ”. O dżyła tra d y c ja w iązania poe­ ty k i z psychologią, rozpoczęta przez A lek sand ra B au m g arten a (ucznia Ch. W olffa) i H e n ry H om e’a (tra d y cja Locke’a), a p o d trzy m yw ana przez H e rd e ra . N aw et filologia zaczęła głosić, że je st n au k ą o duchu, że dąży do poznania i odtw orzenia psychiki („tajników du szy”) narodów , w a rstw społecznych i jednostek. Psychologizm był „duchem epoki”. N aw et K a n ­ t a in terp reto w an o pozytyw istycznie w duch u psychologicznego su b ie k ty ­ w izm u i biologicznego relaty w izm u 20.

A ntypsychologizm zaczął się w logice. M iał swój antecedens u K anta, Fichtego i Hegla, ale pro tag on ista antypsychologizm u, H usserl, poszedł drogą w iodącą od Bolzany przez B ren tan ę i Tw ardow skiego. N aw iązując do dokonanego przez T w ardow skiego odróżnienia m iędzy ak tem psychicz­ n ym a jego przedm iotem , dokonał odróżnienia treści a k tu od samego

teo ria ma sw ą w e w n ę tr z n ą d ia lek ty k ę i sam ok rytyk ę czy n a w et — ironię (CZ 71); p odobne p o tw ierd zen ie u p atru ję w rozw oju r e fle k sji b adaw czej K lein era. — Ex

p o s t nazw ano T w a rd o w sk ieg o „n ieśw iad om ym a n ty p sy ch o lo g istą ” (PO 46), ale on

przecież co n ajm n iej b y ł „ p ółśw iad om ym a n ty p sy ch o lo g istą ”. Z gadzałoby się to z opinią K. P om ian a, że zerw a n ie z p sych ologizm em po przeczytan iu Logische

U n te rs u c h u n g e n H u sserla n ie b yło „n agłym n aw rócen iem się na now e id e e ”, lecz

zakoń czen iem w ł a s n e j e w o lu c ji m y ślo w ej (PO 46).

20 Zob. T H -III 120— 121, 300 n., 500. — K F 88, 90, 111, 113, 231. — K D 10, 13. — Ł e m p i c k i , op. cit., s. 12. — ŁS 336, 389— 390. — S. К a w y n, D o w c i p w t w ó r ­

c zo ś c i li ter a ck iej. R e w i z j a p o g lą d ó w . „R uch L ite r a c k i” 1931, nr 1/2, s. 1. — K. A p ­

p e l , Filologia, j e j z a k r e s i za dania. W arszaw a 1915, s. 2, 6— 7, 9, 14, 18. (O dbitka ze „Spraw ozdań z P o sied zeń T o w a rzy stw a N a u k o w eg o W arszaw sk iego — W ydział J ę­ zyk o zn a w stw a i L ite r a tu r y ” R. V III, z. 3). A le ten że A ppel, n a zy w a ją cy filo lo g ię „nauką o D u ch u ’’ (op. cit., s. 18), utrzym u je, że „język i języ k o zn a w stw o ” są „punk­ te m w ęzło w y m nau k h u m a n isty czn y ch w o g ó le” (op. cit., s. 16).

(15)

62 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

aktu , przez co uznał — podobnie jak F re g e — szczególną sferę sensu i znaków , sferę różną od fizycznej i psychicznej i z nich niew yw odliw ą. Uznał, że praw a logiczne nie są p raw am i psychologicznym i, gdyż dotyczą „przedm iotów id ealn y ch ” : pojęć, zdań, teo rii, i są w ażne a priori. W ysu­ nął ideę zbudow ania „logiki czy stej” . O fensyw ę antypsychologiczną, roz­ poczętą przez H usserla w logice, p row adzili S cheler w estetyce, W eber i T roeltsch w historii społecznej, W o rrin g er w h isto rii sztuki. P ró b y stw o­ rzenia „poetyki cz y ste j” podejm ow ali w Polsce Ł em picki i S k w arczy ń- ska 21. In g ard en w 1933 r. pisał:

P sych ologizm [...] p rzyjm u je się n a jła tw ie j w śród lu d zi, k tórzy nie m ając sam i k u ltu ry filo zo ficzn ej uw ażają, że m u szą w y g ła sz a ć p o gląd y filo zo ficzn e, bo robi to bardziej n a u k o w e w rażen ie [IS— II 187, p rzyp is 1]

— i ogólnie niskiem u poziom owi tej k u ltu r y w śród uczonych przypisyw ał to, że „psychologizm m a jeszcze szanse pow odzenia” (IS -II 187, przypis 1). S praw a jed n a k nie przed staw iała się aż ta k prosto (i doskonale rozum iał to sam Ingarden, w b rew tej opinii w ypow iedzianej n a u ży tek środow isk pozafilozoficznych) i trzeb a ją podjąć w ram a ch naszej w ypow iedzi, ale w przód dodajm y, że ofensyw a antypsychologiczna, w k tó re j b rali udział nie tylko fenom enologow ie, w y p arła psychologizm z jego hegem onistycz- nej pozycji, lecz że na to m iejsce w tłoczył się socjologizm , p rz y pom ocy świadom ości zbiorow ej tłum aczący to, co się nie dało w ytłum aczyć p rzy pom ocy świadom ości jednostkow ej. K aro l Appel w 1915 r. zapew niał w naiw nie ek lektyczny sposób:

O ngi rozp atryw an o w szy stk o pod k ą tem w id zen ia lo g ik i. P óźn iej p a n o w a ł p u n k t w id zen ia p sych ologiczn y. O becnie u sta la się, p rzew a ża sta n o w isk o so cjo ­ logiczn e. N ie jest to rzecz m ody [...] le c z [...] p otrzeb y u św ia d o m io n ej o św ie tla ­ n ia k o lejn o tych sam ych zja w isk w różn ych , o d m ien n y ch sta n o w isk w szeregu n a stęp u ją cy ch p o sobie p o k o le ń 22.

C y ta t w yraża dw a przekonania: że w diachronicznej k ooperacji po­ koleń p an u je w zorow y porządek n astęp stw a i że każda faza tej kooperacji jest doniośle w artościow a. P ierw sze z ty c h prześw iadczeń łatw o podw a­ żyć przypom nieniem , że socjologizm do „atm o sfery czasu” czy też „ducha czasu” należał już w epoce C om te’a, d ru g ie — u w agą T atarkiew icza, że psychologizm i socjologizm podlegają podobnym zarzu to m (TH -III 435; K F 108).

Ale aż do tej po ry przeoczam y słonia. P rzełom antypsychologistyczny odbyw ał się w obrębie zjaw iska znacznie rozleglejszego, k tó re n azy w am y przełom em antypozy tyw istyczn y m , jego zaś p ro tag o n istą by ł D ilthey, k tó ry w y rastał jeszcze w tra d y c ji H eglow sko-Fichteańskiego idealizm u, ale także już w atm osferze rodzącego się pozytyw istycznego n a tu ra liz m u , i podległ obu ty m rozbieżnym w pływ om , szuk ając — trzeciej drogi.

21 Zob. K ZD 81. — T H -III 195, 302. — PO 40, 45, 49. — Ł e m p i c k i , op. cit., s. 12. — M. K o w a l e w s k i , L ogik a. P ozn ań 1959, s. 368. — Ł S 10, 135, 183.

(16)

W S P R A W IE P IS M T E O R E T Y C Z N O L IT E R A C K IC H J . K L E IN E R A 63 W czasie n arzu can ia nau k o m h u m an isty czn y m m etod przyrodoznaw czych opozycyjnie w y stąp ił z tezą o naukow ości i naukow ej swoistości p rzed ­ m iotow ej dyscyplin h um anistycznych. W czasie zanegow ania przez N ietz­ schego i Sim m la obiektyw ności n au k i ze w zględu na jej zależność od pod­ m io tu — zuchw ale w łaśnie w tej zależności poszukał g w aran cji o biekty w ­ ności wiedzy. N auki hum an istyczn e nazw ał „naukam i o d u c h u ” 23, a le „ d u c h em ” — w jego rozum ieniu — było to, co obiektyw ne, ogólne, trw a ­ łe, niepsychiczne, n iein dy w idu aln e, więc: idealne ty p y rzeczy. N auki 0 d u chu zajm ow ać się m iały b y tu ją c y m i i fu n k cjo n u jący m i pozapsychicz- n ie w y tw o ram i posiadającym i cechy fizyczne, ale w yposażonym i w zna­ czenie, a więc podlegającym i rozum ieniu, a opierać się m iały na pełn ią­ cej także rolę teorii poznania tzw . psychologii opisow o-analitycznej, k tó ­ re j koncepcyjnego sedna nie uchw yciło i nie doceniło pokolenie D iltheya. Polem izow ała z nią szkoła badeń sk a (W indelband, R ickert). W spom niane ju ż przeze m nie odm aw ianie przez Tw ardow skiego tra k to w a n ia — w h u ­ m an isty ce — zjaw isk „psychicznych” j a k o psychicznych m iało swój pierw ow zór w D ilteyow skim p o dk reślen iu niepsychologicznego c h a ra k te ru psychologii opisowej (jest to ten sam ty p uw ikłania term inologicznego, k tó ry B ally ’em u kazał odryw ać pojęcie sty listy k i od pojęcia stylu).

Je śli przypom nim y, że H usserlow ska fenom enologia jest poniekąd rozw inięciem B r e n t a n o w s k i e j koncepcji psychologii opisowej (koncepcji przez samego B ren tan ę szybko porzuconej), to jaśniejsze będzie 1 to, że w łaśnie H usserl pierw szy docenił D iltheyow ską propozycję, jak i to, że D ilthey mocno p o d k reślając niepsychologistyczny sens swej p sy ­ chologii opisowej, zestaw iał ją tra fn ie z fenom enologią H usserla. Ta D il- teyow ska psychologia re k o n stru u ją c a opisyw ała s tr u k tu ry system ów k u l­ turo w ych , w k tó ry c h obrębie m ożliw e są procesy m iędzyludzkiego rozu­ m ienia i procesy rozum ienia w y tw o ró w ludzkich. Dzięki tem u system o­ w y funkcjonalizm w y p ierał u D ilthey a ujęcia genetyczne. Ju ż dla D il- tey a b ył np. przedm iot a rty sty c z n y czym ś różnym od przeżyć tw ó rcy i odbiorcy, chociaż istn iał i realizow ał się dzięki nim i w nich (zdanie ta k ie robi n iem al w rażenie c y ta tu z In g a rd e n a )24.

Po rzucie oka na zjaw isko psychologizm u, trakto w aneg o n a jp ie rw jako

28 Z. C z e r n y term in „ G e is te s g e s c h ic h te ” tłu m a czy jako „historia k u ltu ry i ru ch ów u m y sło w y c h ” (CZ 12).

84 T H -III 187, 189, 193— 194, 301. — Ł S 296— 305, 318— 319, 425, 453, 463. — K D 20—21, 58— 59, 77 n., 82 n., 91— 93, 191. — KZD 42, 77, 85. — M. J a n i o n,

R o m a n t y z m . R e w o l u c ja . M a r k siz m . C ollo q u ia g dańskie. G dańsk 1972, s. 149, 151—

152, 155, 161. — G r a b o w s k i , op. cit., s. 12. — K ategoria „ducha czasu ” czy „ducha narodu” już dla H erdera m a sen s zracjon alizow an ej, stru k tu raln ej zasady in terp reta cy jn ej, rozum ianej jako su m a w ła śc iw o śc i sy stem u k u ltu ry (ŁS 396). A le od k rycie i op racow an ie sfery d u ch o w ej sta n o w i jedną z n a jw ięk szy ch p o za m eta fi- zyczn ych zdobyczy filo zo fii X X w iek u . W edle E. S p r a n g e r a (a tak że w e d le szk o ły b adeńskiej) jest to sfera p orozu m ien ia ludzi, p o n ad in d yw id u aln a i p on ad p od - m iotow a, odp ow iad ająca D ilth ey o w sk iej sferze sy stem ó w k u ltu ro w y ch (ŁS 297—298)..

(17)

64 S T A N IS Ł A W D Ą B R O W S K I

p o zyty w na tenden cja, a potem jako zw alczany „b łąd ”, spójrzm y, ja k w y ­ g lą d a ją opinie o psychologizm ie rozpoznanym u k o n k retn y c h filozofów i badaczy. O kazuje się, że opinie te wiążą się w ielokierunkow o, tw orząc „ro zrastającą się” sieć, w k tó rą m yśliciele i uczeni łow ią jed n i drugich. T w ardow ski w iele zrobił dla przezw yciężenia psychologizm u w n aukach h u m anisty czn y ch, a jed n ak był psychologistą w zestaw ieniu np. z H usser- lem . Psychologizm Tw ardow skiego w ykazyw ał — rzecz jasna, z dezapro­ b a tą — Ingarden, a m om ent psychologistyczny w hu sserlizm ie w yk azy­ w a ł Leopold B laustein. In g ard en stw ierdzał, że „w iele sw ych b ad ań psy- chologizow ał” B laustein, pozostający pod siln ym w pły w em T w ardow ­ skiego. In g ard en rozpoznaw ał u W olfa D ohrna i u Z y g m u n ta Łem pickiego te n d e n c ję antypsychologistyczną i faktyczne zabarw ienie psychologistycz- n e. W skazyw ał na psychologizm u A jdukiew icza, też ucznia T w ardow ­ skiego. D ostrzegał „nalot psychologizm u” w M arkiew iczow skiej a rg u m en ­ tac ji, broniącej obiektyw nego c h a ra k te ru pojęć teo rety czn y ch h u m an i­ s ty k i. Z kolei J e rz y K m ita orzeka, że pew ne sfo rm u łow ania i koncepcje

In g ard e n a tru d n e są do zaakceptow ania w łaśnie dlatego, że noszą piętno psychologizm u. Oczywiście, m ożna by przypom nieć N icolasa M alebran- c h e ’a (1638— 1713), o k tó ry m T atarkiew icz pow iada, że b y ł w y b itn ym psychologiem — w rogiem psychologizm u, oraz zdecydow anym em p iry ­ k iem — w rogiem em piryzm u, i utrzy m y w ać, że w szystko się sprow adza do psychologicznego zjaw iska już to uw ikłania w to w łaśnie, co się zw alcza (np. m im o zasadniczej niechęci H e rd e ra wobec p iety zm u w y ­ raźn e są u niego znam iona pietystyczne, choćby w jego postaw ie lite ra ­ turoznaw czej), już to zw alczania u innych tego, co re p re z e n tu je się sa­ m em u (np. D ilthey, k tó re m u nieobca była postaw a estety czn a wobec dziejów , estetyzm h istory czn y k ry ty k o w ał u Rankego); ale ty m razem chodzi mi o rzecz całkiem in n ą 25.

25 Zob. np. R. I n g a r d e n , O d ziele li ter a ck im . S tu d i a z p o g ra n ic za antologii,

te o r i i j ę z y k a i filo zofii li te r a tu r y . W arszaw a 1960, s. 15, 25. — IS -I 339, p rzyp is 1 .—

J. K m i t a , P o d s t a w y s e m a n t y c z n e j k o n c e p c ji r z e c z y w i s t o ś c i p r z e d s t a w i o n e j w d z i e ­

le li te r a c k im . „Studia F ilo zo ficzn e” 1966, nr 1. — T H -II 89. — Ł S 380. — K D 97.

A le p sych ologizm m a w y ją tk o w o tw ard y żyw ot. J ed n y m w ięcej p rzyk ład em niech b ęd zie k siążk a E. G r o d z i ń s k i e g o Z n a czen ie sł o w a w j ę z y k u n a t u r a l n y m (War­ sza w a 1964). P raca ta jest śm iałą próbą r ea k ty w o w a n ia p sy ch o lo g iczn ej k on cep cji zn aczen ia w lin g w isty ce. A utor, zresztą odcinając się od p sy ch o lo g izm u — p rzyj­ m u je ja k o d efin icję w y jśc io w ą sw e j teorii d efin icję zn aczen ia ja k o zja w isk a p sy ­ ch iczn ego, jako # m y śli o przed m iocie, i u jęcie to w ią że z gn ozeologiczn ą teorią od ­ b icia. Sądzę, że teorię G rodzińskiego m ożna ok reślić ja k o p sy ch o lo g izu ją cy socjo- em p iry zm sem a n ty czn y w lin g w isty c e . T rw ałość ujęć p sy ch o lo g izu ją cy ch tłu m a ­ c zy się b lisk ością do ujęć zdrow orozsądkow ych, ch ociaż d zisiaj p rzew a ża ją w n auce sem a n ty czn o lo g iczn e, ep istem o lo g iczn e lub fen o m en o lo g icz n e in terp reta cje sensu (zob. WR 23— 24, 28, 41, 51— 54, 91— 92, 131). N ie u leg a w ą tp liw o śc i, że w w ię k ­ szo ści w y p a d k ó w rozpoznanie u kogoś p sych ologizm u opiera się na założeniu (r e s p . rozpoznaniu) sp rzeczn ości m ięd zy w y m o w ą rozw ażań teo rety czn y ch a in ten cją roz­ w a ż a ją c e g o (zob. np. S. S k w a r c z y ń s k a , S t y l i z a c j a i j e j m i e j s c e w nauce o li­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Idąc dalej, powiemy, że poezja – choć to oczywiste i nieodnoszące się przecież tylko do twórczości Neunerta – jest tu potencjałem łączliwościo- wym figur, które można

1 - boundary of Easteuropean platform, 2 - Kock and Litowierz- Rohatyilia fault zones, 3 - Early Variscian dip-slip fault and wrench fault zones, 4 - Precambrian

Zastosowano r6wniez blokad~ elektrycznll odcinaj14- Cll wysokie napi~cie od fotopowielacza przy odchy- leniu g6rnej cz~sci zespolu.. Chroni ona fotopowielacz przed

Przyjmując, że gwarantem powodzenia każdej zmiany, także edukacyjnej, są przede wszystkim działania podmiotów w niej uczestniczących, celowe jest za- stanowienie się

Nie trzeba jednak, jak się wydaje, uciekać się do hitlerowskich wspominków, wystarczy przyjrzeć się „skromnym”, szaraczkowym przejawom patologii życia

W okresie kampanii przed zjazdem adwokatury (odbędzie się za rok) niezbędne jest nasilenie działalności partyjnej oraz samorządowej w środo­.. wisku i umocnienie

Trzeci krok przy czytaniu Tomasza to dla M. Rossi „czytanie wartościuj^ce”, które dokonuje oceny pierwszeiństwa i ważności tek­ stu Akwinaty na podstawie hierarchii

Do potencjalnych czynników określających zmiany międzygrupo­ wych relacji cen należy zaliczyć koszty produkcji.. i informacje i porównując je z dany­ mi z poprzedniej