STUDIA SOCJOLOGICZNE 2007, 4 (187) ISSN 0039-3371
RECENZJE
Kosmopolityczna koncepcja władzy
ULRICH BECK: Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekono
mia polityki światowej. Tłumaczenie Jerzy Łoziński. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2005, 412 s.
Urodzony w zachodniopomorskim Słupsku Ulrich Beck, obecnie sześćdzie- sięciodwuletni profesor socjologii na Uniwersytecie w M onachium oraz w Lon
don School of Economics, zyskał międzynarodową popularność dzięki książce World Risk Society, wydanej przez Cambridge w roku 2000. Ulrich Beck - obok Jürgena Habermasa - jest bodajże najbardziej znanym współczesnym socjolo
giem oraz intelektualistą niemieckim - po obronie doktoratu w 1972 roku wy
kładał między innymi na uniwersytetach w Münster, Bambergu, Cardiff, Lon
dynie. W latach 1995-1997 Beck był członkiem „Kommission für Zukunftsfra
gen der Freistaaten Bayern und Sachsen” (Bawarsko-Saksońskiej Komisji do Spraw Pytań Przyszłości), a od roku 1980 jest redaktorem renomowanego czasopisma „Soziale W elt”, którego opinie i poglądy są śledzone z uwagą i dys
kutowane w różnych środowiskach intelektualnych na całym świecie. Prezento
wana publikacja jest drugą, po głośnym Społeczeństwie ryzyka (2002), która ukazała się w polskim tłumaczeniu nakładem W ydawnictwa Scholar.
Władza i przeciwwładza... to licząca 412 stron, składająca się z ośmiu roz
działów rozprawa o współczesnych stosunkach społeczno-politycznych, które Beck wnikliwie analizuje, nie stroniąc od kontrowersyjnych ocen, dokonywa
nych z pozycji - by tak rzec - europejskiego liberalno-lewicowego intelektuali
sty, zatroskanego wyraźnie o losy ludzkości, a zwłaszcza jej biedniejszej, „mil
czącej większości”. Zdaniem Becka, w czym bliski jest prim a fa cie poglądom al-
134 R EC ENZJE
terglobalistów1, obecny świat jest jednostronnie zdominowany przez wielkie kor
poracje oraz mocarstwa, których hegemonia polityczno-ekonomiczna szuka usprawiedliwienia - właśnie za parawanem nacjonalizmów - dla narastających sukcesywnie nierówności społeczno-gospodarczych „drugiej/innej nowoczesno
ści”2. Nie jest to jednak neokolonializm czy nowy imperializm, gdyż procesy ko- smopolityzacji i globalizacji odpersonifikowały „kapitalistycznych najeźdźców”.
Na proces zacierania się tradycyjnych osi podziałów społecznych, a co za tym idzie możliwości identyfikacji grup interesów, w szczególności na zmiany w strukturze klasowej, zwraca uwagę wielu znanych intelektualistów - począw
szy od Daniela Bella, a skończywszy na Zygmuncie Baumanie. Dla przykładu, już w latach osiemdziesiątych XX wieku Manuel Castells sugerował, iż zmiany na rynku pracy - włączając w to reorganizację i restrukturyzację gospodarki - po
wodują przesunięcie się osi konfliktu - z właścicieli i pracowników - na specjali
stów oraz pozostałych pracowników, nazywanych dygitariatem. Według Castell- sa, poprzez upowszechnianie się nowoczesnych systemów finansowych oraz glo
balizację rynków i przepływu kapitału, wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze kolek
tywnym, odpersonalizowanym kapitalistą. W podobnym duchu pisze o „wieku dostępu” - w opozycji do „wieku posiadania” - popularyzator nośnych haseł Je
remy Rifkin, z tym że Rifkin kładzie nacisk na siłę konsumenckiego zaniechania:
w zglobalizowanej gospodarce, poprzez bojkot danych towarów, konsumenci na
bywają władzę, która czyni z nich aktywny podmiot politycznej metagry.
W nurcie rozważań o współczesnym świecie, który można by nazwać kon
cepcją społeczeństwa informacyjnego - nie jest wszakże tutaj istotne, czy na
zwiemy społeczeństwo: informacyjnym, postindustrialnym, sieciowym czy po- stnowoczesnym - kluczową rolę odgrywa upowszechnienie się nowych techno
logii informacyjnych i komunikacyjnych. Naturalnym kontekstem dla metagry, środowiskiem znacząco wpływającym na jej reguły i przebieg, są media - zwłaszcza masowe media elektroniczne oraz zdobywający rangę „tuby nowej cywilizacji” internet. Bez odpowiedniego zrozumienia funkcjonowania świata medialnego, bez profesjonalnej polityki medialnej oraz informacyjnej, aktorzy tracą rację bytu - wypadają z metagry. Zrozumieli to zarówno twórcy ruchów
1 W przeciw ie ń stw ie je d n a k do ruchów alterglobalistycznych, B eck n ie p erso n ifik u je sil g loba
lizacji, nie p rzy p isu je dem onicznej roli kon cern o m i korporacjom m ięd zy n aro d o w y m , ch o ć u zn a
j e ich now ą, czw a rtą - w tradycji W eb e ra - form ę p a n o w an ia „w ład zę k a p ita łu ” . „Ju ż dzisiaj g ro ź
b a n ie-in w esto w an ia stanow i w ładzę w szechobecną, jeśli jed n a k tak, to g lo b aliza cja nie je s t żadną opcją: je s t p an o w an iem N ikogo. N ik t je j nie rozpoczął, n ik t nie potrafi jej p o w strzy m ać, nikt nie je s t za nią odpow ied zialn y . S łow o g lobalizacja staje się synonim em zorg an izo w an ej nie-odpow ie- dzialności. [ ...] N a w e t w las'ciciele koncernów , now o cześn i k siążęta, któ ry m zależy n a p o p u larn o ści, jeśli nie c h cą zn aleźć się n a stosie, m uszą, ja k w yznają, składać sw e m yśli i p o czy n an ia n a o ł
tarzu giełd o w eg o k u rsu ak cji” (s. 92).
2 W tłu m aczen iu om aw ianej k siążki B eck p osługuje się o k reślen iem „d ru g a n o w o c ze sn o ść ” , nato m iast w innych pracach , w ty m sam ym k o ntekście, po jaw ia się term in „in n a n o w o c zesn o ść” .
REC ENZJE 135
społecznych, jak i reprezentanci biznesu - koncerny, przywódcy religijni i oczy
wiście show biznes. To za pomocą mediów procesy globalizacji - a przez to tak
że kosmopolityzacji - gospodarczej, kulturowej czy politycznej nabierają nowe
go kształtu. M odna obecnie koncepcja netokracji Barda i Soderqvista, zawiera w sobie zarówno pierwiastek wizji nowego kapitalizmu (w szczególności post- kapitalizmu - cokolwiek to znaczy), jak i nowej władzy, które przynosi i kon
stytuuje wynalazek intemetu. W tej koncepcji kontrola przepływu informacji, umiejętność wykorzystania technologii oraz wiedza o mechanizmach funkcjo
nowania Galaktyki Internetu - a nie fabryki - stają się podstawowym narzę
dziem dominacji ekonomicznej i władzy. W ujęciu demokratycznym, Internet - ja k o sztandarowe medium globalizacji - może być wykorzystywany do walki interesów przez dotąd słabo zorganizowane lub uciskane grupy społeczne.
Oczywiście dotyczy to tylko tych, którzy już mają dostęp i potrafią z niego zro
bić użytek. Nie bez kozery uwaga wielu socjologów przenosi się na nowe wy
miary zróżnicowania, jak chociażby na zjawisko podziału cyfrowego, który w metagrze będzie odgrywał istotną rolę.
Choć wątek technologiczny jest u Becka mniej widoczny, to w zasadzie ogólna diagnoza układu sił władzy w „innej nowoczesności” in statu nascendi - oczywiście przy zachowaniu właściwych autorom obszarów zainteresowania - pokrywa się z przemyśleniami Castellsa, Baumana, Tofflera czy - obecnego, już po zmianie poglądów - Fukuyamy. Cechą charakterystyczną koncepcji Bec
ka jest natomiast zarysowanie nowego rozkładu sił (aktorów w globalnej grze o władzę) i - co jest zrozumiałe samo przez się — na pierwszym planie pojawia się zawsze perspektywa kosmopolityczna oraz klarowny podział na dwie nowo
czesności. W edług Becka, w zgłobalizowanej i zinformacjonalizowanej sieci przepływów kapitału, pracy oraz zarządzania niezmiernie trudno ustalić zakre
sy odpowiedzialności i legitymizacji władzy poszczególnych aktorów gospodar
ki światowej. „Oto akcje pewnego transnarodowego koncernu, który nominal
nie ma siedzibę w Liechtensteinie czy Malezji, znajdują się w posiadaniu akcjo
nariuszy z kilkunastu krajów, jednak za sprawą operacji przeprowadzanych na giełdach w Bombaju, Sydney, Paryżu i Hongkongu codziennie zmieniają właścicieli. Kto w tym przypadku jest neoimperialistą? Kto nim jest, skoro zin
stytucjonalizowani inwestorzy sami mają charakter transnarodowy? Kiedy kie
rują nimi ludzie ze wszystkich części świata, wychowani w najróżniejszych kul
turach?” (s. 173).
W pierwszych dwóch rozdziałach Władzy i przeciwwładzy ■ ■ ■ Beck obszernie omawia znaczenia pojęć, które - w kontekście proponowanej tutaj nowej teorii krytycznej (tzw. realistycznego kosmopolityzmu) - ułatwić mają odpowiedź na zasadnicze pytanie: jakie są podstawy prawomocnego panowania w epoce globalizacji? Odwołując się do Maksa Webera tradycji analizy sfery polityki, już w przedmowie Beck pisze, iż „współcześnie dokonuje się pewien twórczy,
136 R EC EN ZJE
od wewnątrz powodowany rozpad „prawomocnego” ładu świata, w którym do
minowały państwa narodowe” (s. 15). Beck twierdzi, iż - na progu trzeciego mil
lenium - hasło „interesów narodowych trzeba bronić w sposób narodowy” nale
ży zastąpić maksymą „polityka narodowa jest tym skuteczniejsza, im bardziej jest kosmopolityczna”. Perspektywa kosmopolityczna oraz tzw. spojrzenie „glo- kalne”3 jest dla Becka konieczną alternatywą dla „metodologicznego nacjonali
zmu”, który opanował nauki społeczne po II wojnie światowej, czyli w okresie
„pierwszej nowoczesności”, określającej „cały ten dawny świat ideowy, obejmu
jący gospodarkę, społeczeństwo i politykę ujmowane z punktu widzenia państw narodowych” (s. 17). Współczesność, czyli „druga nowoczesność” wymaga cał
kiem nowego podejścia do stosunków geopolitycznych - odrzucenia perspekty
wy narodowej, w jej pierwotnej dziewiętnastowiecznej postaci. Ponieważ jest to kluczowe dla zrozumienia wywodów Becka, przedstawmy pokrótce zasadnicze pojęcia analityczne „krytycznej teorii kosmopolitycznej”.
Wprowadzony do filozofii przez Antystenesa termin „kosmopolityzm”, pier
wotnie oznaczał obywatela świata, chętnie „wysuwającego nos” poza własne p o lis. W myśli cyników (tj. Diogenes z Synopy), kosmopolita, czyli człowiek wol
ny, żyjący „wedle natury” - sprzeciwiał się konwencjonalizmowi państwa i spo
łeczeństwa, który narzuca granice i stwarza nierówności. Podobnie, gdy Beck mówi o kosmopolityzmie, nie chodzi mu o „idealistyczno-elitarne znaczenie te
go pojęcia, według którego staje się ono ideologiczną bronią wspierającą impe
rialne zakusy transnarodowych elit i organizacji” - ale ma on na myśli „wartość, którą jest zaaprobowana, żywa wielorakość, a która wszystkie społeczne sytuacje i historyczne konteksty przenika jako pewien kosmopolityczny common sense, ogarniający znaczną część ludzkości, a dzięki temu pozwalający posuwać się w kierunkach na pozór niemożliwych” (s. 15). Spojrzenie kosmopolityczne „łą
czy respekt dla godności tego, co kulturowo odmienne, z troską o przetrwanie każdej jednostki”. W ten mało klarowny sposób Beck sugeruje, aby na kosmopo
lityzm patrzeć jak na wielką ideę, która „zastępuje historycznie już zamknięte idee nacjonalizmu, komunizmu, socjalizmu, neoliberalizmu” (s. 17)4.
3 T w ó rca tego pojęcia, R onald R obertson, g lokalność okres'lat ja k o w sp ó lw y stęp o w an ie i po w iązan ie p rocesów lokalizacji i g lobalizacji, czyli sw o istą ciąg ło ść po m ięd zy zjaw isk am i św iato- w ym i a reg io n aln y m i. C iąg ło ść ta zastę p u je - ja k się w ydaje - inne, d o m in u jące d o tąd ro d zaje c ią głości, a p rzy czy n ą ty ch p rocesów je s t przede w szystkim rozw ój tran sp o rtu i p o stęp tech n o lo g icz ny, a w szczeg ó ln o ści rozw ój cy fro w y ch technologii p rzetw arzan ia i k o m u n ik o w an ia inform acji.
4 P rzy w o ły w a n e p rzez B ecka d ziew iętn asto w ieczn e ideologie w arto zestaw ić z an ality c zn ą ty p o lo g ią nurtów teo rety c zn y ch , o p raco w an ą p rzez Jerzeg o S zackiego (zob. S zacki 2005: 1 3 5 -1 7 6 ), gdyż B eck - ja k się w y d a je - n a zb y t rad y k aln ie o raz n egatyw nie o cen ia p o ten cjał intelek tu aln y oraz pó źn iejsze zm ian y po szczeg ó ln y c h ideologii. Z ab ieg k ry ty czn eg o zestaw ien ia , n a p rzykład d ziew iętn asto w iec zn eg o nacjo n alizm u z kosm o p o lity zm em , m a n a celu w y o strzen ie koncepcji
„now ej teorii k ry ty czn ej” o raz u zasad n ien ia jej „lep szo ści” , w sto sunku d o in n y ch teorii.
R EC EN ZJE 137
Czym w praktyce politycznej charakteryzuje się kosmopolityzm Becka?
W ogólnym zarysie, przed nową teorią krytyczną - w stosunku do metodologicz
nego nacjonalizmu - Beck stawia cztery podstawowe cele: 1) wykrywanie i okre
ślanie form i strategii maskowania kosmopolitycznych realiów; 2) krytykowanie błędnego kola, w którym metodologiczny nacjonalizm poprzez unarodowienie perspektyw działania zawęża te perspektywy, 3) przezwyciężenie ahistoryczne- go uwieczniania pojęciowych światów nauk społecznych i ich rutyn badawczych oraz 4) zmianę przeświadczenia co do polityczności, poprzez wyraziste i kon
kretne przedstawienie różnicy między narodowym i kosmopolitycznym punktem widzenia polityki i nauk społecznych” (s. 62).
Z wyszczególnionych przez Becka funkcji nowej teorii na podkreślenie za
sługuje myśl, aby różne perspektywy analityczno-badawcze - na poziomie syn
tezy teoretycznej - traktować jako komplementarne, a nie konkurencyjne wobec siebie. Złożoność życia społecznego jest bowiem tak duża, iż w praktyce nie sposób abstrahować od takich „rutyn badawczych”, jak analiza państw oraz za
mieszkujących je społeczeństw. Zasadność powiązania - zwłaszcza w rozważa
niach stricte teoretycznych - wpływu procesów globalnych na zjawiska lokalne i vice versa jest tak oczywista, jak metodologiczna konieczność rozdzielenia perspektyw mikro i makro w badaniach empirycznych. W arto też zaznaczyć, iż Beck, znający dobrze metodologiczne postulaty socjologii humanistycznej W e
bera, permanentnie miesza podejście normatywne z podejściem opisowym i em
pirycznym. W ymiary te nazwane są przez Becka: wymiarem rzeczywistości oraz wymiarem wartości, którym z kolei odpowiadają teoria i badania empirycz- no-analityczne oraz teoria i utopie normatywno-polityczne. W ramach tego za
sadniczego podziału perspektyw analitycznych Beck wprowadza dziesiątki
„strategii”, którymi kierują - czy powinni się kierować, aby skutecznie funkcjo
nować - uczestnicy metagry o władzę, czyli aktorzy światowej gospodarki: pań
stwa narodowe, korporacje, instytucje i organizacje społeczeństwa obywatel
skiego, Kościół katolicki.
Warto dogłębnie przestudiować „strategie” omawiane przez Becka, choć za
gmatwana retoryka przesłania niekiedy ważne i subtelne „dialektyczne” dystynk
cje i paradoksy, które Beck wykorzystuje do analizy relacji pomiędzy państwem narodowym - globalnym kapitałem, reprezentowanym przez międzynarodowe konsorcja i korporacje - a organizacjami pozarządowymi. W ten sposób docho
dzimy do paradoksalnych i ambiwalentnych konkluzji, jak choćby do tezy, iż
„transnarodowa fala ponownych regulacji [wymuszona przez pierwszą falę poli
tyki neoliberalnej lat osiemdziesiątych XX wieku - przyp. M.K.] wymusza czy
ste przeciwieństwo neoliberalnej dekonstrukcji: tylko silne państwo może za
pewnić wewnętrzne i zewnętrzne funkcjonowanie transnarodowych deregulacji rynkowych” (s. 125). Z drugiej strony, neoliberalizm zakłada istnienie państwa minimalnego, którego zadania i autonomia muszą być dostosowane do wdraża
138 RECENZJE
nia norm światowych, narzucanych przez globalną gospodarkę (s. 128)5. Iden
tyczne poglądy prezentuje wielu europejskich myślicieli oraz intelektualistów, jak choćby Zygmunt Bauman, Ryszard Kapuściński czy Erik Orsenna (członek prestiżowej Akademii Francuskiej i doradca Franęois M itterranda), który - po ostatniej wyprawie dookoła świata - konstatuje: „Nawet najzagorzalsi libe
rałowie wiedzą, że przydałby się jakiś ład światowy, aby wyznaczyć wspólne re
guły gry: odnośnie pracy dzieci, ochrony przyrody, zdrowia i tak dalej. Boisko jest za wielkie, a my wciąż nie mamy arbitra (z wyjątkiem Światowej Organiza
cji Handlu). Ci, którzy ucieszyli się z niepowodzenia negocjacji w ramach WTO, są nieodpowiedzialni: gdy nie ma porozumienia, to prawo silniejszego bierze gó
rę” (Forum 28/2006, s. 38). Jak Beck godzi te sprzeczności - jednoczesnego spadku i wzrostu „znaczenia” państw narodowych, jak interpretuje dwoistość do
minującej, wśród elit politycznych i gospodarczych, ideologii neoliberalizmu?
Według Becka - współczesny świat, nadal zorganizowany instytucjonalnie w państwa narodowe - powinno się opisywać z perspektywy kosmopolitycznej metagry, a same państwa najskuteczniej realizować mają swoje interesy narodo
we poprzez kosmopolityzację działań i strategii polityczno-gospodarczych. Ma
my więc tutaj do czynienia z błędnym kołem kosmopolityzmu (paradoksami glo
balizacji i neoliberalizmu), skoro państwo narodowe jest nadal w centrum sceny politycznej, to na czym polegać ma nowa, kosmopolityczna perspektywa? Jakie elementy tej perspektywy są faktycznie nowe i znaczące?
Otóż - zgodnie z teorią krytyczną Becka - z przeciwstawienia pojęć między
narodowy oraz kosmopolityczny wyłania się inna postać świata: dotychczasowy kosmos narodowy rozpada się na wyraźnie oddzielone sfery - wewnętrzną i ze
wnętrzną, a w jego centrum państwo narodowe rządzi i ustanawia ład. Kosmopo
lityzm rozsadza jednak ramy tych odróżnień, znosząc analityczną dystynkcję na sprawy międzynarodowe i narodowe. Wobec czego, rezerwuar władzy, jakim było państwo narodowe, zostaje rozbity od wewnątrz, co radykalnie zmienia ca
łą optykę: powstaje nowa perspektywa czasu i przestrzeni, nowa epoka - druga nowoczesność. W przeciwieństwie do postmodernizmu, który eksponuje zniesie
nie granic, druga nowoczesność w centrum uwagi stawia pytanie o nowe i wie
5 D em ag o g iczn y m je s t podaw any przez B ecka przykiad „ te rro ry sty czn eg o ataku alterglobali- stów n a ko rp o rację” , k tóry ilustrow ać m a k onieczność w zm acn ian ia m ilitarnej roli państw n aro d o w ych (s. 129). W ram ach k oncepcji p ań stw a m inim alnego, choćby w n ajbardziej n eoliberalnej p o staci, istn ieją b o w iem siły p o rządkow e - policja, których zadaniem je s t o ch ro n a obow iązu jąceg o ładu praw nego, tj. o c h ro n a w łasności czy nietykalności cielesnej. O czy w iście to tylko przykład, którym B eck posłu g u je się w celu p o k azan ia sprzeczności neo lib eralizm u i glo b alizacji, niem niej jed n a k p o w staje pytanie: ja k i m a an alityczno-eksplanacyjny sens „ teo ria” , której sednem je s t tw ierdzenie, iż „należy w ładzę państw zarazem m inim alizow ać i m ak sy m alizo w ać” ? (s. 128). Je śli d o p recy zu jem y to tw ierd zen ie o sfery pożądanych zm ian, to rzekom e sp rzeczn o ści id eo lo g icz ne stan ą się ja k najbardziej k o m p lem en tarn e n a gruncie neoliberalizm u.
R EC EN ZJE 139
lorakie koncepcje granic, o rozkład odpowiedzialności i brak demokratycznej le
gitymizacji i wzrost ryzyka w „bezgranicznym świecie”. Szermując sprawnie wieloznacznością pojęć Beck powiada dalej, iż „prawdziwie istotne jest to, że transnarodowa metapolityka rozgraniczeń, owa dialektyka strategii kosmopolity- zacji i denacjonalizacji mogą być systematycznie realizowane w perspektywie kosmopolitycznej, nie zaś narodowej czy ponowoczesnej” (s. 82). Czy Beckowi chodzi o to, że państwo narodowe, jako nadal zasadniczy rezerwuar władzy i po
lityki, powinno być analizowane z perspektywy ponadnarodowej, w związku z czym zmienia się po prostu funkcja i sposób działania administracji państwo
wej? Czy też Beck radzi „państwom narodowym”, aby prowadziły rozważnie („racjonalnie” do warunków narzucanych przez światową politykę gospodarczą) politykę, w której odpowiedzialność narodowa oddzielona jest w wyraźny spo
sób od sytuacji, w których dane decyzje są podejmowane? Co ma różnić polity
kę międzynarodową, na przykład II RP od polityki obecnych władz w Polsce i dlaczego? Jakie strategie, metody i cele należy stosować, aby adekwatnie i ra
cjonalnie wkomponować się w nowy, światowy ład władzy?
Beck postuluje zmianę metodyki oraz ideologii uprawiania polityki między
narodowej, zmianę paradygmatu analizy geopolitycznej, czyli odrzucenie per
spektywy nacjonalistycznej i przyjęcie kosmopolitycznej koncepcji metagry oraz uwzględnienie „władzy kosmopolitycznego kapitału”, roli współpracy i dialogu agend rządowych i pozarządowych oraz zmianę dotychczasowych instytucji i zo
rientowanej na naród polityki państwa. W sobie właściwy „metateoretyczny”
sposób Beck konstatuje: „W dyskusji wokół globalizacji nie chodzi bynajmniej o znaczenie państwa narodowego i jego suwerenności, lecz o zdobycie nowej, kosmopolitycznej perspektywy, która w pole relacji władzy wprowadzi nowych aktorów i ich zespoły, nowe szanse, strategie i formy organizacyjne” . Próbując uściślić ową „nową perspektywę” Beck stawia pomocnicze pytanie: jak można na początku XXI wieku na nowy sposób określić władzę i panowanie, politykę oraz państwo? Kim lub czym są nowi demokratyczni książęta, makiaweliczni no
watorzy epoki globalizacji? (s. 63). Odpowiedź na to pytanie Beck poprzedza za
łożeniem ad hoc, iż w zglobalizowanym świecie gruntownej zmianie ulegają do
tychczasowe stosunki polityczne, oparte na ideologii nacjonalizmu. Wobec cze
go z polityki światowej wylania się metafora „metagry”, czyli - by tak rzec - pa
cyfistycznej walki o władzę, która odbywa się na arenie światowej wymiany ka
pitału, dóbr, pracy, informacji. Przypadkowość metagry - nowej zasady zmagań politycznych, której efektem jest między innymi wzrost ryzyka - okiełznywana jest przez dyplomację. „Dyplomacja ze swej strony oznacza grę pogróżek i za
straszeń, forteli i przechytrzeń, przedsięwzięć i zabiegów, oznacza metody i spo
soby pomnażania władzy, które wraz z metodami obrony władzy i jej uzasadnia
nia nierozerwalnie splatają się w grę argumentacji, w nadawanie sensu temu, co sensu wyzbyte” (s. 21).
140 R EC EN ZJE
W starej grze państwo miało gwarantować swoim obywatelom możliwie największe bezpieczeństwo, rozumiane sensu stricte militarnie. W późniejszej epoce socjaldemokratycznej celem politycznym było budowanie na fundam en
tach narodowej jednorodności możliwie największej równości społecznej, a także poczucia „bezpieczeństwa socjalnego”. Na straży realizacji zadań pań
stwa stały instytucje społeczeństwa obywatelskiego, różnego rodzaju agendy i organizacje pozarządowe. Obecnie zaczyna obowiązywać zasada „ograniczo
nej suwerenności”, która - z jednej strony - pozwala zrzucać politykom, stosu
jącym retorykę sił i układów wyższych, część odpowiedzialności za sprawy od nich niezależne, z drugiej - jej przejawem jest między innymi ściganie mi
nistrów czy prezydentów przestępców, sądy m iędzynarodowe nad politykami zbrodniarzami, interwencje zewnętrzne (humanitarne wojny), zarówno kontrol
ne (tzw. specjalne komisje do spraw), jak i zbrojne. Podobnie rzecz się ma z postrzeganiem różnic społeczno-ekonomicznych. W edług Becka, w zglobali- zowanym świecie nie da się nadal uprawiać polityki, relatywizującej kategorie biedy i bogactwa do kontekstów narodowych. W cześniej czy później, czemu sprzyja rozwój nowych technologii informacyjnych i kom unikacyjnych, muszą wybuchnąć konflikty na tle rabunkowej redystrybucji dochodów, prowadzonej przez państwa i regiony uprzywilejowane, jak choćby polityka rolna Unii Eu
ropejskiej.
W ramach metagry politycznej, która raczej przekształca, niźli stosuje reguły, następuje „pomieszanie kategorii, scen, widowisk, aktorów - wręcz odpisuje - je d n e sztuki z innych podczas ich wystawiania” (s. 20). W metagrze instytucje ustalają podstawowe normy i formy działań politycznych, a organizacje to kon
kretni aktorzy: a) państwa, b) organizacje gospodarki światowej oraz c) organi
zacje globalnego społeczeństwa obywatelskiego. A zatem reguły metagry pole
gają w dużej mierze na tym, iż szanse jej uczestników - w tym państw narodo
wych - zależą w zasadniczym stopniu od tego, jak sami siebie zdefiniują oraz jak określą i dostosują swoją politykę w relacji do innych aktorów oraz warunków, które przynosi „druga nowoczesność” . Na przykład, w obecnej polityce między
narodowej siły zbrojne oparte na broni konwencjonalnej tracą znaczenie, a w każdym razie ich odstraszająca funkcja obronna wydaje się, zwłaszcza w przypadku krajów demokratycznych, fasadowa. Dzięki „narodowym mitom”
narodowe siły zbrojne co prawda trwają, choć kontekst wojen narodowych zda
je się przechodzić do historii, przynajmniej jeśli chodzi o Zachód. W miejsce si
ły fizycznej znaczenia nabiera - jak powiada Beck - strategia władzy nieinwe- stowania, czyli polityka faktów niedokonanych (s. 193). Na arenę rozgrywek wkracza, w postaci „rynku światowego”, „stary aktor” - kapitalizm, jeszcze bar
dziej jednak pacyfistyczny, kosmopolityczny oraz wieloetniczny. Umiejętność pozyskania i zatrzymania różnego rodzaju kapitału, a nie logika wyłączania i od
dzielania, staje się „narodową powinnością”.
R EC EN ZJE 141
Fałszywość nacjonalizmu - zarówno w wymiarze rzeczywistym, jak i nor
matywnym - polega na tym, iż „społeczeństwa narodowe celebrują wiarę w kul
turową homogeniczność, w konieczność odgraniczonego i strzeżonego teryto
rium, relacji przyjaciel-wróg, mitów założycielskich i związanej z nimi publicz
nej pamięci. Tylko dzięki nim, słyszymy, możliwe są społeczeństwa, integracja, a więc i polityka, demokracja, sfera publiczna, społeczna sprawiedliwość, histo
ria i tak dalej. Z tego punktu widzenia wszelkie globalne przedsięwzięcia wyda
ją się dziełem diabła, albowiem odczarowują mity, z siłą faktyczności przeciw stawiając im racjonalność gospodarki światow ej.” (s. 99-100). A realia są ta
kie, „że globalnie działające koncerny pozyskują kapitał i rekrutują swe elity urzędnicze w różnych krajach, tworzą miejsca pracy we wszystkich nieom al zakątkach Ziemi, dzielą zyski między akcjonariuszy rozsianych po całym świecie” . Pieniądz i dobre kosmopolityczne public relations - a nie moralne hasła w ielokulturow ości - decydują o sukcesie bądź porażce polityki w ko
smopolitycznej m etagrze6. M aksym alizacja zysków, która przem aw ia za ko
smopolitycznym realizm em gospodarki światowej, przyczynia się do afirma- cji zasady: społeczeństwa kosm opolityczne są bardziej twórcze i produktyw ne, stąd w ygrywają w konkurencji na światowym rynku ze społeczeństwam i narodowymi.
Do tego dochodzi jeszcze inny, arcyważny element metawładzy aktorów gospodarki światowej, z którym państwa narodowe muszą sobie radzić. Otóż jest nim kom binacja globalizującego się kapitału z globalizującą się nauką i techniką (s. 185). Dzięki technologiom informacyjnym i komunikacyjnym oraz nowym strukturom zarządzania powraca - co jest kolejnym paradoksem - gospodarka planowa. W edług Becka, który pisze o strategii glokalizacji, kon
cerny działają globalnie oraz planują centralnie, centrum władzy sięga do naj
drobniejszych komórek lokalnej produkcji. Ponadto, z powodu nieprzewidy- walności skutków innowacyjności, za których odpowiedzialność oderwana jest od ich twórców („uprawnionych do decyzji”), ich „ponadprawości” oraz braku możliwości realnej ich kontroli przez poszczególne państwa narodowe (braku demokratycznej legitymizacji) - społeczeństwo traci ochronę, nie potrafi się ochronić przed innymi ludźmi, taką bowiem silę zyskały nowości techniczne.
W obec tezy, iż „nie obowiązuje już XVIII-wieczny fundamentalny kompromis, który gwarantował bezpieczeństwo i lepsze widoki na przyszłość” Beck przy
tacza sugestię znanego informatyka Billa Joya, iż to „nauka musi stać się pod
6 N ie b ez k o zery - nom en om en - stroniąca od hazardu i niezn ająca się n a p itce nożnej k an c lerz R FN , A n g ela M erkel aktyw nie, ja k o w ielce w ażny w idz, uczestn iczy w sp o rto w y m w id o w i
sku m edialnym , k tó reg o a u dytorium liczy sobie dw a m iliard y w idzów . N a ro d o w y w izeru n ek N iem ców , g o sp o d arzy w id o w isk a org an izo w an eg o p rzez F IF A , znacznie n a tym zyskuje. N ie o sam w izeru n ek tu je d n a k chodzi, ale o bu d o w ę now ej tożsam ości narodow ej.
142 R ECENZJE
stawą nowej umowy społecznej (s. 186)”. Podobnie jak w przypadku transna
rodowego kapitału, tak i globalizacja innowacji stanowi nowy wym iar meta- władzy - nom inalnie ekonomicznej i technologicznej - de facto politycznej.
Tak więc władza transnarodowych aktorów nie ma legitymizacji, gdyż działa
ją oni poza regułami demokracji i państwa prawa, nie ma żadnej globalnej in
stytucji sankcjonującej poczynania koncernów. Co znamienne, władza ekono
miczna przekształca się we władzę ąuasi-polityczną w ten sposób, iż przeno
sząc się tam, gdzie chcą z jej produkcją czy podatkami, aktorzy metagry nie tyl
ko m aksym alizują swoje zyski, ale także wpływają na zachowania państw na
rodowych czy regionów. Sprzyja temu rozwój nowych technologii, które także pozostają pod ekonomiczną kontrolą wielkich korporacji oraz instytucji finan
sowych.
Faktem jest, iż Internet wniósł do rzeczy wistos'ci gospodarczej nową jakość - permanentny proces produkcji w skali globalnej. Beck ma tego świadomość pi
sząc o strategii substytucji: „Gdyby udało się zapewnić na całym świecie takie same systemy wymiany, prawa, edukacji, wierzeń religijnych i systemów poli
tycznych, bardzo by to zwiększyło i konkurencję między państwami, i liczbę opcji, jakie mają do dyspozycji inwestorzy. I odwrotnie: jeśli tylko nieliczne pań
stwa są miejscem lukratywnych inwestycji, a na dodatek w każdym z nich mamy do czynienia z innym zespołem przesłanek i warunków korzystnych inwestycji, pogarsza to pozycję rynkową i władze poszczególnych koncernów, także za
ostrza konkurencję między nimi (s. 203)”. Niezależnie od wirtualizacji i nowych metod zarządzania pracą i produkcją, Ziemia ma nadal ograniczenia przestrzen
ne, a potencjalne utrudnienia inwestycyjne w jednych państwach (tj. wyższe standardy polityki pracy czy podatki) kompensowane są większą stabilizacją po
lityczną (mniej kosztownego ryzyka), lepszą infrastrukturą czy kulturą pracy i edukacji. Dochodzimy tutaj do kolejnego paradoksu „nieistniejącego ładu świa
towego”, który na poziomie globalnym organizowałby relacje poszczególnych aktorów.
Prawdą jest, iż państwo narodowe może „wybierać” spośród różnych kon
kurujących koncernów, do tego konsumenci (reprezentanci społeczeństwa oby
watelskiego) mogą stosować strategię „niekupowania”, czyli konsumenckiego bojkotu tych korporacji, które wyłamują się na przykład z obowiązku odpowie
dzialności za „pilnowanie wspólnego pastwiska”. Problem w tym, iż trudno wyznaczyć wszystkim wspólnego arbitra, a przy „nieistniejącym ładzie świato
wym” jego władza jest znikoma, bowiem pozbawiona demokratycznej legity
mizacji. Istniejąca różnorodność jest więc funkcjonalna z punktu widzenia m e
chanizmu rynkowego z innych powodów. Pewne ograniczenie substytucyjno- ści, które zyskuje się dzięki światowemu podziałowi pracy, hierarchiom, cze
muś co Beck nazywa „światowym systemem klas”. Ów system opiera się na zróżnicowaniu struktur gospodarczych i zawodowych, których zmiana uza
R EC EN ZJE 143
leżniona jest wlas'nie od roli i pozycji w światowym systemie rynkowym (s. 205)7.
Znaczną część skomplikowanych rozważań Becka sprowadzić można do kla
sycznego dylematu pastwiska, które zyskało wymiar globalny. Państwa narodo
we, aby rozwijać się gospodarczo i społecznie, muszą myśleć lokalnie (glokal- nie), to znaczy muszą konkurować ze sobą o wędrujący kapitał oraz inwestycje.
Z drugiej strony, nad globalnym pastwiskiem unosi się dziura ozonowa, ktoś - transnarodowy pasterz - musi więc baczyć na stan środowiska naturalnego, globalne ocieplenie, „wilczy odpaństwowiony terroryzm”, co oznacza w prakty
ce, że państwa narodowe muszą zmniejszać swoją autonomię, aby zwiększyć su
werenność. Innymi słowy, w trakcie politycznej globalizacji dokonuje się prze
kształcenie autonomii - określonej przez narodową ekskluzję - w suwerenność określoną przez transnarodową inkluzję. To znaczy, żeby skuteczniej działać, re
alizować własne interesy i cele (rozwój społeczno-ekonomiczny, zapobieganie bezrobociu) państwo narodowe musi współpracować z innymi (np. w walce z ter
roryzmem czy zapobieganiu dewastacji środowiska naturalnego), i w tym sensie wyzbyć się części autonomii, niezależności. Ów „nieistniejący ład światowy”, czyli transnarodowa sfera władzy „obejmuje wiele przestrzeni władzy narodo
wych państw terytorialnych, a zasadniczo może nawet objąć je wszystkie, co otworzyłoby drogę dla neoliberalnego ustroju o aspiracjach globalnych” (s. 198).
Jakkolwiek by to nazwać, istotą książki Becka jest więc afirmacja transnaro
dowego neoliberalizmu, opartego na kosmopolitycznym realizmie, którego fun
damentalna zasada brzmi: „bez kosmopolitycznych pojęć i sposobów patrzenia - działania i nauki polityczne skazane są na ślepotę” (s. 158). W konsekwencji niezrozumienia tych prawidłowości tworzy się podatny grunt pod spiskowe teo
rie, okraszone prostymi receptami na wszystkie bolączki państw-narodów. Ano
nimowość kosmopolitycznych wrogów i nienamacalność totalnego zagrożenia, jego nieokreślony i chaotyczny charakter, w powiązaniu z wszechwystępującym ryzykiem - sprzyja bowiem powstawaniu uproszczeń, zinstrumentalizowanych politycznie przez ruchy populistyczne i quasi-nacjonalistyczne. Oczywiście moż
7 K ierunek tran sfo rm acji p o d staw ow ych m akrostruktur, o k tó ry ch „staty czn ie” pisze B eck, o p i
sałem za po m o cą m o d elu syn tetyc zn ej ko n w ersji w niep u b lik o w an y m dok to racie. M odel ten o sa dziłem n a trzech założeniach. Po p ierw sze, istnieje w zględna n iezależn o ść p ro cesó w zach o d zący ch w strukturze społeczn o -zaw o d o w ej oraz strukturze gospodarczej. P o d ru g ie, m odel zakłada, iż w zrost liczebność! p raco w n ik ó w now o pow stały ch zaw odów i sektorów gosp o d ark i okres'lony jes t w zrostem efek ty w n o ści p rodukcji i pracy w innych, w cześniej d o m in u jący ch sek to rach i zaw o dach. Po trzecie, restm k tu ry z a c ja z atrudnienia m a s'cis'le ustalony ch arak ter, w y n ik a jący z o rg an i
zacji sy stem ó w ed u k acji, p o siadanych zasobów m aterialnych i n iem aterialn y ch , su ro w có w , p o lity ki społeczn o -ek o n o m iczn ej - w tym stosunku do w olności przepływ u k ap itału i pracy, ku ltu ry p ra cy, siły zw iązków z aw o d o w y ch i w reszcie w ynikającej z pow yższych w a ru n k ó w roli i pozycji d a nego p aństw a w św iato w y m system ie w ym iany gospodarczej.
144 R EC EN ZJE
na zasadnie argumentować, iż - na przykład - nacjonalistyczna ideologia oraz to
warzyszące jej działania nie mają znaczącego wpływu na kurs akcji, wzrost pro
dukcji czy wartość złotówki, czyli na wskaźniki radzenia sobie polskiej gospo
darki w „globalnym, wieloetnicznym i pacyfistycznym kapitalizmie”. Tym nie
mniej warto zadać pytanie, czy inaczej by się rozwijała dana gospodarka, gdyby - j a k najbardziej narodowa - polityka była inna, albo gdyby była polityką opar
tą na kosmopolitycznym realizmie? Kosmopolityczny realizm - jako podejście teoretyczno-badawcze - ma zatem sens, gdy towarzyszy mu „samokrytyczny ko
smopolityzm wartości”, czyli normatywna nadbudowa ideologiczna światowego ustroju neoliberalnego. Natomiast podejście narodowe jest zawsze fałszywe, gdyż „nawet etniczny Donkiszot musi być kosmopolitycznym realistą” (s. 160).
W świetle tych wywodów oraz wydarzeń w polskiej polityce międzynarodowej - na szczęście dla wielu obywateli - ani Trójkąt Weimarski, ani spotkania w Da
vos, nie stanowią jedynego i najważniejszego transnarodowego centrum władzy.
Niemniej jednak, bez włączenia się do tej metagry, która najwidoczniej nie jest albo znana, albo łubiana przez władze tzw. IV RP, po prostu zyskuje się miano
„kolegi, z którym się nie bawimy”, co oczywiście nie musi oznaczać izolacjoni- zmu per se, natomiast nie jest też ani „zdrowe” (np. gospodarczo) ani korzystne (np. politycznie).
W ramach podsumowania warto jeszcze dodać, iż Beck wyłożył swoje racje posługując się językiem trudnych i wieloznacznych pojęć, brzmiących jak neoli
beralna i kosmopolityczna nowomowa, niekiedy całkiem niepotrzebnie mnożąc rozliczne typologie i klasyfikacje. Jest to ponadto wywód obfitujący w paradok
sy, co świadczy o pewnej ułomności eksplanacyjnej rozlicznych klasyfikacji Bec
ka. Jego teoria krytyczna, aspirująca początkowo do funkcji nomotetycznej i ana
litycznej staje się - zwłaszcza pod koniec - programem politycznym, ideologicz
nym manifestem lewicującego neoliberalizmu. Do mankamentów tej książki zali
czyć też można niekonsekwentną perspektywizację. Niekiedy nie wiadomo, czy konstruując typologie strategii państwa Beckowi chodzi o cały świat, czy o Euro
pę i Zachód (s. 225). Do drobnych wad zaliczyć też można niezbyt ścisłe tłuma
czenie koncepcji Castelłsa, jak choćby pojęcie „informational labour” zostaje użyte w sensie „pracowników wykształconych informatycznie” (s. 205). Interesu
jący jest ostatni rozdział, w którym Popperowskim „chwytem retorycznym” Beck prowadzi „krytykę krytyki kosmopolityzmu”. Jakkolwiek trudno się momentami przedzierać przez system pojęć Becka, Władza i przeciwwładza... - znów nieco paradoksalnie - rozjaśnia i tłumaczy wiele ważnych zjawisk i procesów, których jesteśmy obecnie świadkami na rodzimej scenie politycznej.
Dla socjologów oraz politologów, zajmujących się problematyką procesów globalizacji, praca Becka będzie lekturą pożyteczną oraz inspirującą do empi
rycznej weryfikacji licznych hipotez, formułowanych niekiedy implicite w kon
tekście głównego toku wywodu. Zagmatwany niekiedy sposób rozumowania
R EC EN ZJE 145
Becka obfituje w zagadnienia, które interpretować można - i niekiedy należy - w różny sposób, ale od których abstrahować dziś niepodobna. Zawartość heu
rystyczna oraz zakres problematyczny tej książki powoduje, iż możliwe jest li tylko jej ramowe przedstawienie. Wobec czego skupiłem się tylko na pojęciach oraz skrótowym omówieniu wybranych wątków, które wydają się kluczowe dla całości koncepcji Becka. Sądzę, iż lektura oryginału pomoże także w zrozumie
niu „zapóźnienia”, w jakim znajduje się obecnie dyskurs polityczny w Polsce, w której pomysł powołania Instytutu Wychowania Patriotycznego był onegdaj poważnym tematem medialnym, dyskurs kosmopolityczny i teoria krytyczna, za
proponowane przez Becka, powinny wywołać szczególny dysonans poznawczy, gdyż wybiegają daleko poza populistyczno-nacjonalistyczną retorykę niektórych wpływowych polityków w Polsce.
Ponadto, w kontekście trwającego politycznego marazmu, jaki obserwujemy w kwestii współpracy międzynarodowej oraz integracji w ramach Unii Europej
skiej, niektóre pomysły Becka warto rozważać od strony praktycznej, jako wy
tyczne w redefinicji roli i znaczenia instytucji państwa i władzy, a także „nowo
czesnego narodu” czy też społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Kwestia ta jest o tyle ciekawa, o ile dotychczasowa tzw. opcja rządząca, w sposób wręcz metodyczny, prowadziła politykę międzynarodową, która stała nieomal w ideal
nej sprzeczności do ustaleń i zaleceń Becka. Świat opisywany przez Becka i re
alia polityczne w Polsce zdają się potwierdzać sens pojęcia „innych nowoczesno
ści”. Na marginesie można dodać, iż osoby które wyemigrowały z Polski w ostat
nim okresie, gdy powrócą, przywiozą ze sobą nie tylko kapitał, doświadczenie i kwalifikacje, ale także inne spojrzenie na sprawy narodowe, patriotyzm - ko
smopolityczną właśnie perspektywę oceny poczynań władzy, także władzy reli
gijnej, która przeżywając swoisty (medialny) renesans w globalnej metagrze, za
czyna odgrywać coraz większą rolę w polskim ustroju politycznym.
Literatura
Beck, Ulrich. 2005. Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekonomia polityki światowej. Przekład Jerzy Łoziński, Warszawa: Wydawnictwo Na
ukowe Scholar.
Beck, Ulrich. 2000. World Risk Society. Cambridge (Mass.): Polity Press.
Beck, Ulrich. 2002. Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności.
Przekład Stanisław Cieśla. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Szacki, Jerzy. 2005. Historia myśli socjologicznej. Warszawa: W N PWN.
M aciej Kryszczuk