• Nie Znaleziono Wyników

Polskie prawo małżeńskie w kodyfikacji / Stanisław Gołąb.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polskie prawo małżeńskie w kodyfikacji / Stanisław Gołąb."

Copied!
72
0
0

Pełen tekst

(1)

K A T O A

v

Ni e wypożycza si ę do domu

ANA PAWŁA I

trzeitt*ifcypo*ycza się do domu

S T A N I S Ł A W G O Ł Ą B

POLSKIE PRAWO M A Ł Ż E Ń S K I E

W K O D Y F I K A C J I

W A R S Z A W A — 1932

WYDAWNICTWO „B IB L JO T EK A PRAWNICZA"

(2)

S T A N I S Ł A W G O Ł Ą B

POLSKIE PRAWO M A Ł Ż E Ń S K I E

W K O D Y F I K A C J I

Y A R S Z A WA — 1932

WYDAWNICTWO „B IB L JO T E K A PRAWNICZA"

(3)

K A TO LIC K I UNIW ERSYT W szystkie pr

~ * * P io tr Pyz i S-lia, W a rsz aw a, Miodowa 8.

y/+i

LUBELSKI JA N A PAWŁA II a zastrzeżone

T R E Ś Ć :

Str.

P r z e d m o w a ...7— 12 R o z d z i a ł I:

Uwagi w s t ę p n e ...13— 21 E o z d z i a ł II:

Zasady prawa małżeńskiego z r. 1920 ... 22— 33 E o z d z i a ł III:

Obrady nad projektem wstępnym majątkowego prawa mał­

żeńskiego ...34— 75 Załącznik: Projekt prawa majątkowego małżeńskiego . . 75— 88 E o z d z i a ł IV:

Projekt osobowego prawa małżeńskiego (r. 1929) * . 89— 108 A: Treść p r o j e k t u ... 90— 94 B: Zarzuty i W n io sk i... 94— 108 E o z d z i a ł V:

De lege f e r e n d a ... 109— 137

(4)

K A TO LIC K I U N IW E R S Y T i T LUBELSKI JA N A PAWŁA II W szystkie pr; iw a zastrzeżone

P R Z E D M O W A .

Mimo upływu z górą dziesięciolecia prac kodyfikacyjnych w Polsce — nie wytworzyła się dotąd u nas osobna gałąź wie­

dzy prawnej, o jak iej mówiłem już la t temu k i l k a 1)- Nic w tem dziwnego, bo i w ogóle — n a świecie — prawie że nie­

ma poważniejszych studjów, poświęconych kodyfikacji

2

).

Aby mówić o tworzeniu prawa, trz e b a sobie naprzód zdać spraw ę z przedmiotu, o który chodzi, z jego zakresu i z w arun­

ków, wśród których i n a zasadzie których tworzenie praw a staje się możliwością i następnie rzeczywistością. Jakie są w arunki tworzenia praw a — to pierwsze pytanie zasadnicze, na któ re musimy dać odpowiedź, chcąc wykryć podstawy tego tworzenia. Nie mówię tu jeszcze o w arunkach lokalnych, ogra­

niczonych do pewnej przestrzeni i pewnego czasu. Mam prze- dewszystkiem na myśli warunki niezbędne do tego, aby w ogól­

ności móc rozpocząć realną pracę nad tworzeniem praw a. I tu naprzód przypomnieć należy, że praw odaw ca nie tw orzy cze-

*) Patrz o tem mą pracę p. t. Tlićorie e t Technique de la Codification (Estratto degli Studi Filosofico - Giuridici dedicati a Giorgio del Yecchio, Modena 1930).

2) Z i t e 1 m a n n : Die Kunst der Gesetzgebung, Dresden 1904, mówi na str. 4: „Mamy dość książek pouczających o taktyce i strategice, jak rów­

nież o polityce, ale — rzecz dziwna — brak nam takiej książki o sztuce usta­

wodawczej . . . . ”.

Mamy różne, mniejsze lub większe artykuły, krytykujące projekty ustaw i ustawy. Czasem nawet tej krytyki za dużo i pęd do niej zbyteczny pragnie ciągle „nowelizować” to, co dopiero ogłoszono jako ustawę (por. o tem G o- 1 ą b : Proces cywilny w współczesnej sytuacji gospodarczej, 1932, str. 10 n .).

Nie o takie prace nam idzie; w nich zbyt często krytyk chce urzeczywistnić swe nie zawsze trafne a rzadko oryginalne pomysły, zamykając oko i umysł na myśli innych.

(5)

goś z niczego, nie m a przed sobą próżni, nie działa niezależnie od tego, co w dziedzinie praw a już zastał w chwili, kiedy do swej przystępuje pracy. Przed nim jest życie prawne, na kan­

wie którego (mówiąc obrazowo) haftow ać m a prawodawca, aby pomóc do jego rozwoju, a nie skrzywić go swemi dziełami.

A z a t e m : w y c z u ć życie praw ne, jego potrzeby, w arunki jego rozwoju — oto pierwsze „założenie*1 dla prawodawcy.

Lecz odczucie, intuicja, ja k widzimy tu niezbędna, nie jest jeszcze wszystkiem przy pracy prawodawczej, nie w ystarcza jeszcze do tego, by jąć się jej odrazu. To co odczute, musi być umysłem poznane, zanalizowane, aby móc zbadać kierunki rozwojowe życia prawnego i wykryć jego manowce i wiedzieć, ja k posuwać „pionki** na jego szachownicy, aby pomóc pierw­

szym, a usunąć drugie. Do tego poznania konieczną jest nauka praw a, prawoznawstwo, bez którego w dzisiejszych, skompli­

kowanych, w arunkach ludzkiego istnienia niepodobna myśleć 0 należytem poznaniu życia prawnego.

Pomijam tu już kwestję ustalenia zasad co do tego, ja k ujmować, ja k formułować postanowienia praw ne — ja k dojść do właściwej techniki prawodawczej, bez której najlepsze myśli nie dadzą pożądanego rezultatu. I tu bowiem, ja k w ży­

ciu wszędzie, technika kończy to, co myśl zaczęła.

Do warunków podstawowych tworzenia praw a zaliczyć tedy należy odczucie i poznanie życia prawnego, ja k niemniej usta­

lenie zasad ujmowania czyli formułowania postanowień praw ­ nych w celu zdobycia właściwej techniki kodyfikacyjnej.

T e o r j a k o d y f i k a c j i musiałaby więc być — według tych rozw ażań — ogółem założeń intuicyjno - poznawczych

1 uzyskanych na ich podstawie wyników, ważnych dla każdej realnej pracy kodyfikacyjnej.

N auka taka, operująca oczywiście metodą odmienną od metod wszystkich innych gałęzi wiedzy praw nej, jak że okazuje się potrzebną, kiedy chodzi o ta k „nieprawnicze", ta k silnie - społeczne prawo, ja k prawo małżeńskie. Kiedy wre w alka po­

stulatów bez kompromisu, kiedy czynnik, który mocen je s t — przynajm niej formalnie — z projektu zrobić ustawę, jest, jeśli nie w położeniu bez wyjścia, to w sytuacji trudnej, wywołanej

6

m. i. zaostrzeniem się antagonizmów społecznych i nieustępli­

wością zainteresowanych, wtedy g ł o s ---- doradczy — powinien być dany przedewszystkiem nauce. Nie na to, aby tym spo­

sobem rozstrzygnąć bezapelacyjnie rzecz samą, aby uwolnić od decyzji w sprawie naczelnych zasad p raw a małżeńskiego społeczeństwo i jego organa, lecz na to, aby zaważyć na szali rozwagi i opamiętania, aby pohamować „zacięte boje“ , nie wio­

dące niemal nigdy do korzystnego społecznie wyniku.

Lecz ani historja, ani „dogmatyka**, ani polityka praw a, lub wreszcie jego filozofja, nie d ad zą tu, dać nie mogą zada- walniających odpowiedzi, nie rozegnają sporów i niejasności, nagromadzonych w toku walki o postulaty, nie sprow adzą rze­

czy do progu, na którymby — przy dobrej woli — stanąć mo­

gli przeciwnicy, choćby k ażd y z nich jed n ą tylko stopą. Do tego trz e b a właśnie zajścia tych warunków, o których wspo­

mniałem wyżej, trzeb a metody ad hoc, nie poprzestającej na badaniu przeszłości, czy n a objaśnianiu i systemizowaniu lub na krytyce zdań prawnych, k t ó r y c h j e s z c z e n i e m a , lecz przedstaw iającej ściśle przedmiotowo różne założenia i różne sposoby wyjścia z sytuacji, aby na ich podstawie — i z uwzględnieniem warunków lokalnych — intuicją, skontro­

lowaną poznawczo, zdobyć to, co powinno uchodzić za n a jtra f­

niejsze de lege ferenda.

Niniejsza p raca nie m a na widoku żadnych celów praktycz­

nych w tem rozumieniu, aby kogokolwiek nakłonić 'do przy­

jęcia zaw artych w niej poglądów i wniosków. Nie propagow a­

łem ich nigdzie, choć m am uroszczenie co do tego, aby były znane. Jeżeli zdecydowałem się na ogłoszenie tej pracy, to po- zatem, co powiedziałem już wyżej, przyświecała mi jed n a tyl­

ko myśl „praktyczna**, aby wydobyć m aterję, o której mówię z chaosu życiowego, aby ją postawić w możliwie jasnem świetle.

Pracę tę pojm uję zresztą jako podstawę do d a ls z e j: o praw- nem uregulowaniu stosunku rodziców do dzieci, którego to działu jestem referentem w Komisji Kodyfikacyjnej. Kwestja

„rodziny" jest tak ważną, że nie czułem się na siłach przystą-

7

t

(6)

pić -do rozwiązania jej problemów prawnych, zanim będą usta­

lone zasady polskiego praw a małżeńskiego (p. rozdział I).

W rozdziałach II i III przytaczam zredagowane przeze mnie m aterjały kodyfikacyjne (protokóły obrad), z których stosun­

kowo drobną tylko część opublikowałem już dawniej s ). Ogło­

szenie tych materjałów, ja k wogóle wszystkich m aterjałów Ko­

misji Kodyfikacyjnej, o ile są sporządzone w odpowiedniej for­

mie, uw ażam za rzecz konieczną, a niestety dotąd w bardzo niedostatecznej tylko dokonaną m ie r z e 4).

Sądzę, że przytoczenia te są konieczne do należytego roze­

znania się w całości m aterjału prawodawczego i wysnucia zeń odpowiednich wniosków (rozdział V ). Rozdział IV zawiera t. zw. realia s), t. j. to wszystko, co wpływa lub wpłynąć może n a ocenę projektu praw a małżeńskiego, którego treść tam przedstawiam, i n a uregulowanie tego praw a w przyszłości.

Przytem oświetlenia tych realjów oraz ich krytyki staram się dokonać „kodyfikacyjnie", a zatem przedmiotowo, pod kątem widzenia realnych potrzeb prawodawczych. Rozdział I „ko­

responduje" najbardziej z rozdziałem V ; oba te rozdziały przedstaw iają i uzasadniają mój pogląd na właściwe rozwią­

zanie najw ażniejszych zagadnień praw a małżeńskiego.

Wspomniałem o walkach, jak ie się w Polsce toczą o nowe prawo małżeńskie. Nie moją rzeczą, przedstaw iać tu szczegó­

łowo liczne protesty przeciw projektowi Komisji Kodyfikacyj­

nej, o którym mówię niżej, protesty ogłaszane w rozmaitej for-

3) Jako ówczesny sekretarz Sekcji prawa cywilnego Komisji Kodyfika­

cyjnej w „Palestrze” 1925, Nr. 2. Oprócz materjałów tu przytoczonych są jeszcze inne, które omawiani niżej w rozdziale V. Patrz też uwagę 1) do rozdziału IV.

4) Nie będę tu wymieniał, które materjały Komisji Kodyfikacyjnej zo­

stały już ogłoszone drukiem, a które czekają na to dotychczas nadaremno.

Jednakże b r a k u s t a l o n e j m e t o d y ich sporządzania i ogłaszania oraz brak osobnego r e d a k t o r a m a t e r j a ł ó w odbije się, mojem zda­

niem, w skutkach bardzo niekorzystnie na pracach Komisji.

r’) E. H u b e r : Recht u. Rechtsverwiklichung (wyd. 2, 1925) str. 286 n., 312 n., 819 n., 321 n., 324 n., 335 n. Porównaj także E. I. B e k k e r : Grundbegriffe des Rechtes u. M issgriffe der Gesetzgebung, 1910, str. 47 i następne.

8

mie w pismach codziennych, a pochodzące z różnych okolic kraju, z takich nawet, w których według dziś obowiązującego praw a przyjęte są i śluby cywilne i rozwody. To już nie tylko g ra sił lub w alka wpływów, lecz niezwykle silne przeciwsta­

wienie się projektowi p raw a małżeńskiego przez duchowień­

stwo katolickie, za którem idą wyznawcy. Z różnych pism zre­

sztą, cytowanych w pracy, ocenić można ja k stoi spraw a ście­

ran ia się postulatów w kodyfikacji polskiego praw a małżeń­

skiego. I mimowoli przypom ną się tu słowa ś. p. Leona Petra- życkiego, wypowiedziane w toku obrad nad zasadami praw a małżeńskiego, iż Komisja Kodyfikacyjna to ra d a rzeczoznaw­

ców prawniczych, która nie powinna występować ze swemi własnemi postulatami w dziedzinie p raw a małżeńskiego, lecz

„dać Sejmowi szereg w arjantów do w y b o r u " 0).

Nie moją jest rzeczą, uzasadniać tu ta j argum enty p r o i c o n t r a , więc wykazywać np., iż Kościół opiera się w swych zasadach na objawieniu bożem, ta k że zmieniać ich dowolnie nie może, zaczem Państwo, chcąc zrozumieć swój do Kościoła stosunek, powinno te zasady uznać "). Albo że Państwo, uzna­

ją c istnienie i działalność Kościoła jako powszechnie użytecz­

ne, musi stąd wysnuć odpowiednie wnioski także w dziedzinie praw a małżeńskiego, bo Kościół to nie ja k a ś korporacja pry­

w atna, lecz historycznie uświęcone korporacja publiczna i to uprzywilejowana, stojąca w wielokrotnym związku wzajemnym z Państwem, ta k iż próba zerw ania czy n aw et tylko rozluźnie­

nia tego zw iązku odbiłaby się n a d e r niekorzystnie na ludno­

ś c i 8). I nie mam też zamiaru rozstrzygać w niniejszej pracy stosunku tych zasad i tendencyj do zasady suwerenności Pań­

stwa albo, inaczej rzecz ujmując, stosunku obu tych „suwe­

renności" (Kościoła i Państw a) do siebie. Sam, będąc zwolen-

c) W artykule „Zasady Prawa Małżeńskiego” (z obrad Sekcji prawa cywilnego Komisji K odyfikacyjnej), ostrzegałem przed dysonansami niepo­

wołanej lub niewłaściwej krytyki, licząc się jednak z tern zgóry, że doświad­

czenie każe raczej kierować się w tym względzie pesymizmem niż optymi­

zmem, aczkolwiek „gromkie” słowo oddziała przeważnie tylko na ludzi nie­

wysokiej kultury („Palestra” 1925, Nr. 2, str. 604).

7) G a u t s c h : Die confessionellen Gesetze, 1874, str. 12.

8) ibidem, str. 30— 31.

9

/

(7)

K A TO LIC K I U N IW ER SYTET LUBELSKI JANA PAWŁA II W szystkie praw a zastrzeżone

nikiem unormowania stosunku Kościoła i Państw a n a zasadzie w s p ó ł r z ę d n o ś c i , staram się dać jej odpowiedni wyraz w naszej materji, i jestem przekonany, że uregulowanie praw ­ ne m ałżeństw a nie da się bez tego pomyślnie, t. j. n a trwałe, przeprow adzić w Polsce. Lecz, ja k zobaczymy, zasada ta nie jest równoznaczna wcale z zasadą o b o j ę t n o ś c i w z a ­ j e m n e j, czyli ścieśnienia każdej z tych potęg do „swego za­

kresu", gdzie w łada „suwerennie" bez oglądania się n a drugą.

Nie jestem też zapatryw ania, by związkowi małżeńskiemu można dawać w ustawie wyłącznie jak ąś jednostronną etykietę, czy to z dziedziny p raw a prywatnego (k o n tra k t), czy wyzna­

niową (sak ram en t), czy wreszcie socjalną, a względnie pu­

bliczno - praw ną („instytut" społeczny) 9). Bo przecież każde z tych z n a m io n 10) ujrzymy w związku małżeńskim, jeżeli uwzględnimy jego znaczenie dla Kościoła, dla małżonków, dla Państwa. A nie wolno nam pomijać żadnego z tych „punktów widzenia", nie wolno nam jednostronnie regulować prawnie instytucji małżeństwa choćby dlatego, że rzeczą jest prawo­

dawcy dostosować swe postanowienia do różnych przejawów życia, zająć wobec nich stanowisko, czynić im zadosyć bez zbytecznego krępowania, ale i bez . . . splendid isolation, nie­

właściwej wobec faktów, stwierdzonych empirycznie, a t a k doniosłych w społecznem życiu.

®) Zresztą kontrakt jest także instytutem prawnym, a związek mał­

żeński, podlegając uregulowaniu p r a w n e m u , jest instytucją nietylko społeczną, lecz również prawną.

10) Por. J a w o r s k i : Prawo cywilne na ziemiach polskich I, str. 43 n.

G o ł ą b w Gazecie sądowej warszawskiej 1919, Nr. 44, str. 424 n.

I.

ROZDZIAŁ I.

U w a g i w s t ę p n e .

W prawie małżeńsikiem osobowem, iktóre — ja k wiadomo —

•stanowi, jeśli nie logiczne, to z pewnością kodyf ikacyjne p r i u s d la prawnego uregulowania stosunku rodziców do dzieci, trzy zagadnienia istotne w ysuw ają się na ozoło !).

Są niemi k w estje: 1) stosunku Państw a do praw wyznanio­

wych małżeńskich, 2) formy zaw arcia związku małżeńskiego i 3) jego rozwiązalnośoi.

Co do pierwszej z tych kwestyj, odróżnić można trz y główne grupy w państw ach nowoczesnych, o ile chodzi o wyraz ich stosunku do w yznań religijnych w spraw ach małżeńskich.

G rupa p i e r w s z a uw aża małżeństwo za instytucję reli­

gijną, pozostawia więc kościołom, a zwłaszcza religji .^panu­

jąc ej", autonomję i jurysdykcję w tych spraw ach. Do tej gru­

py należy z a Rosją carską i Polska, o ile chodzi o 'b. z a b ó r r o s y j s k i . Oczywiściew tej grupie państw (tu należy np.

Bułgarja, częściowo Jugosławja, Grecja, F in lan d ja) małżeń­

stwo kościelne jest obowiązkowe i prawo kościelne rozstrzyga o jego ważności i rozwiązalności.

G rupa d r u g a opiera się n a przejęciu przez państwo praw wyznaniowych małżeńskich, t. j. mia wcieleniu ich w obręb p ra ­ wa własnego, państwowego. Kieruje się ona chęcią uniknięcia kolizyj z praw am i wyznaniowemi, z czem nie idzie jed nak ko­

niecznie w parze pozostawienie kościołom jurysdykcji w spra­

wach małżeńskich. Przeciwnie, ja k świadczy przykład b. Austrji, a względnie b y ł e j G a l i c j i , która należy do tej grupy, jurysdykcja w rzeczonych spraw ach p rze k az a n a jest sądom państwowym mimo owej recepcji.

*) Dr. Wiktoryn M a ń k o w s k i : „Materjały przygotowawcze do pro jektu ustawy o prawie małżeńskiem osobowem” (nie ogłoszone drukiem).

10 11

(8)

Wreszcie grupa t r z e c i a polega na usamodzielnieniu się ustawodawczem państwa wobec kościoła. W e Francji, Belgji, Holandji, Niemczech, Szwajcarji, Rumunji, W ęgrzech, w Rosji Sowieckiej a t. d. wadzimy w dziedzinie praw odaw stw a małżeń­

skiego ową odrębność prawodawczą, ów rozdział, iktórego n a j­

silniejszym wyrazem jest obowiązkowe małżeństwo cywilne, nie podlegające w miczem regułom prawnym wyznaniowym.

Zresztą jasną jest nzeczą, że rozwiązanie kwestji stosunku Państw a do Kośc/ioła m a wpływ przesądzający na dalszą kwe­

stię (2 ), kwestję formy związku małżeńskiego. Widzieliśmy już, że w pierwszej grupie państw, obowiązkową jest form a kościelna, podczas gdy w grupie trzeciej dominuje ślub cywilny, również jako o b o w i ą z k o w y . Ale mogą tu być, a raczej są w niektórych państwach formy „pośrednie", a n a w e t do pew­

nego stopnia zwolnienie od formy czy to kościelnej ozy (naw et) cywilnej w tem rozumieniai, że consensus małżonków wystar­

cza do ważności małżeństwa, a obecność ,,imama", czy sędzie­

go lub 'urzędnika rejestrującego, jest wprawdzie przepisana, ale nie do ważności m ałżeństw a (Turcja, Rosja Sowiecka). Mo­

że być też połączenie obu form, kościelnej, i cywilnej, w ten sposób, ż e obok duchownego wystąpi 'urzędnik państwowy wpi­

sujący małżeństwo do rejestru (A nglja i monarchiczna Hiszpa- n j a ) ; wreszcie, ja k w b. Austrji, w b. Galicji i na Śląsku Cie­

szyńskim oraz w Jugosławji n a tery tor jum poaustrjackiem — przewidziane są małżeństwa cywilne z „konieczności" albo ewentualne, t. zn. dopuszczalne tam tylko, gdzie właściwy dusz­

pasterz odmawia udzielenia ślubu (kościelnego) z przyczyn nieuznanych przez prawo cywilne, tudzież dla osób, nie nale­

żących do żadnego z prawnie uznanych wyznań.

Najpełniejszym jed n ak w yrazem ugodowości w sprawach małżeńskich są ś l u b y c y w i l n e f a k u l t a t y w n e ( Cze­

chosłowacja, Danja, Norwegja, Szwecja, W łochy)— wchodzące niejako klinem między pierwszą a trzecią z wymienionych wy­

żej grup państwowych w ten sposób, że państwo pozostawia n a­

rzeczonym w y b ó r formy związku małżeńskiego, kościelnej lub cywilnej. Małżeństwo można więc zawrzeć bądź przed (w ła­

ściwym) duszpasterzem, bądź przed urzędnikiem stanu cywil­

nego, a w związku z tem pozostaje zasada „rejestracji" związku małżeńskiego w księgach stanu cywilnego. Chodzi jedn ak o to, czy od wpisania do tych ksiąg m a zależeć ważność małżeństwa, czy — tylko — niewpisainie pociąga za sobą kary na osoby obo­

wiązane do przestrzegania wpisu. Również nie jest tu z góry rozstrzygnięta kwest ja, k to m a n ad tym wpisem czuwać, a względnie dokonywać go, t j. czy funkcję tę zleca się ( ta k ­

12

że) duszpasterzom, czy tylko urzędowi stanu cywilnego, któ-- remu duszpasterze obowiązani będą donosić o każdym zaw ar­

tym pi*zed nimi związku małżeńskim.

Nie należy mieszać ślubów cywilnych fakultatyw nych z sy­

stemem, który toleruje tylko „pobłogosławienie" związku mał­

żeńskiego w kościele, przepisując zresztą uipnzednio obowiąz­

kowy ślub cywilny. T. zw. Kadserparagraph niem. kod. cyw.

(1588), k tó ry mówi o nienaruszaniu obowiązków kościelnych w odniesieniu do małżeństwa przez przepisy cywilno - państwo­

we, ma wiprawdzie znaczenie o tyle, że odmowa wzięcia (po cy­

wilnym) ślubu kościelnego przez jednego z małżonków może uchodzić za czyn niehonorowy i jako tak i stanowić przyczynę rozwodu (§ 1568 k. c. n.) lub zaskarżenia (Anfechtung i § 1334

•k. c. n.), a n aw et stanowić podstawę do odmówienia wspólności małżeńskiej. Mimo to wszystko ślu/b cywilny nie jest tam fa­

kultatyw ny (dowolny), ale obowiązkowy.

Z 'ustaw najnowszych wskażemy n a czeskosłowacką nowelę do austr. kodeksu cywilnego z 22 m aja 1919 Nr. 520 Zb. ustaw i rozpoi-ządzeń 2), której § 8 iprzewiduje ślub cywilny przed zwierzchnością polityczną a względnie gminną. W edług § 12 tejże ustawy stronom wolno poddać się „także formalnościom kościelnym", co oczywiście przypomina powyższy system nie­

miecki. Ale p a ra g ra f ten pozwala tak że narzeczonym na wzię­

cie „jedynie ślubu kościelnego", mamy tu zatem, o ile chodzi 0 formę ślubu, zasadę f a k u l t a t y w n o ś c i . Zna ją rów­

nież ustawa szw edzka z 11 czerwca 1920 (rozdz. 4 § 1) i wło­

ska z 27 m aja r. 1929, o której mówię osobno, ja k niemniej projekt polskiej Komisji Kodyfikacyjnej, którego treść istotną podam również w dalszym ciągu.

Co do kwestji możności rozwiązania zw iązku małżeńskiego to, ja k wiadomo, najspom iejszą w prawie małżeńskiem jest kwest j a dopuszczalności rozwodu. Można ja k to wiadomo powszechnie, rozwód — przynajm niej w małżeństwach kato­

lickich — wykluczyć całkowicie, albo przeciwnie dopuścić go 1 tam naw et w pewnych granicach ustawowych. Przyjąw szy tę drugą zasadę, można jeszcze nie dopuścić rozwodu z a w za­

jem ną zgodą małżonków, dozw alając go tylko w razie zajścia jednej z przyczyn, wymienionych wyraźnie w ustawie, ja k np.

cudzołóstwo, choroby umysłowe lub zaraźliwe, ciężkie znęca­

nie się, popełnienie zbrodni. Co do tego, ja k a w ładza miała­

by — ewentualnie — zezwalać na rozwód, rzecz ta zależy

2) A l l e r h a n d : Reforma prawa małżeńskiego w państwie czesko- slowackiem, odbitka z Kwartalnika prawa cywilnego i karnego, 1919.

13

(9)

od (rozstrzygnięcia pytania, czy i w jak iej mierze dopuścić w ogólności jurysdykcję kościelną w spraw ach małżeńskich.

Stanąwszy n a stanowisku „fakultatywności41, unormować moż­

n a rzecz w ten sposób, że w razie wizięcia ślubu kościelnego przez małżonków o dopuszczalności i udzieleniu im rozwodu rozstrzyga wyłącznie prawo a sądownictwo kościelne. Co do m ałżeństw cywilnych natomiast, spraw a jest n ie w ą tp liw a : roz­

wodu udziela tu władz*a cywilna, jeżeli z a jd ą w arunki ustaw o­

we. Lecz i w przypadku zaw arcia m ałżeństw a kościelnego do­

puścić można rozwód (zawsze w granicach warunków ustawo­

wych) przed sądem cywilnym, oo ma zwłaszcza znaczenie dla m ałżeństw katolickich, gdyż inne wyznania zezw alają prze­

ważnie na rozwód, zaczem mogłaby go udzielić właściwa wła­

d z a kościelna.

Nie możemy opisywać tu szczegółowo, czy i które z państw wyżej wymienionych dozwala lub niedozwala rozwodu. Wspo­

mnę tylko, że ustawa c z e s k o - s ł o w a c k a w § 13 i nast. do­

zw ala na rozwód każdego małżeństwa, a wśród przyczyn do rozwodu (oudzołóstwo, skazanie na więzienie, złośliwe opu­

szczenie, nastawanie n a życie lub zdrowie, ciężkie zniewagi hib uszkodzenia, rozwiązłe życie, choroba umysłowa), spotykamy tu ta k ż e znany z austr. kodeksu cywilnego „.nieprzezwyciężony wstęt" (§ 115), tudzież „ ta k głębokie rozluźnienie małżeństwa, iż słusznie nie można wymagać od małżonka, aby pozostał we wspólności m ałżeńskiej" (art. 142 szwajc. kodeksu cywilnego;

por. też § 1568 kod. cyw. niem.). Separację m ożna w Czecho­

słowacji zamienić n a rozwód bądź w drodze wniosku o rozwód z powodu nieprzezwyciężonego wstrętu, bądź w di*odze skargi z innych wyżej podanych przyczyn rozwodowych.

W edług ustawy s z w e c k i e j w zasadzie najpierw udzie­

la się małżonkom separacji, a gdy przez rok żyją osobno, moż­

na ją z a m i e n i ć n a r o z w ó d . Ale w pewnych przypad­

kach m ożna tam odrazu żądać rozwodu, a mianowicie, gdy mał­

żonek zaginął i przez trzy lata nic o nim nie wiadomo, dalej w razie cudzołóstwa, zarażenia drugiego małżonka, ciężkich po- krzywdzeń, zasądzenia na dłuższe więzienie — i wreszcie, gdy istnieje już faktyczny rozdział między małżonkami od lat trzech 3). W yjątków tych nie zna, ja k zobaczymy, polski pro­

je k t praw a małżeńskiego, który przewidział we wszystkich

3) Das Schwedische Eherecht, iibersetzt von G. Nyren, Berlin, Carl Hey- mann 1925, rozdz. II, § 3: Haben Ehegatten nach erlangter hauslicher

Trennung ein Jakr getreimt gelebt, u. ist die Lebensgeineinschaft auch daun noch nicht wieder aufgcnommen worden, so soli au f Antrag deg einen die Ehescheidung ausgesprochen werden.

14

p rzypadkach najpierw separację, a dopiero po upływie pewne­

go okresu czasu od uznania małżeństwa za rozłączone — roz­

wód na żądanie jednego z małżonków, którego sąd nie dozwoli tylko wtedy, gdy d o b r o d z i e c i stanie na przeszkodzie.

Separacja z a zgodą stron dopuszczalna jest według tego pro­

jek tu tylko wtedy, gdy każdy z małżonków ukończył już 25 lat i gdy przez 3 lata żyli z sobą a nie m a ją małoletniego potom­

stwa ; pozatem m ożna separacji żądać tylko w drodze procesu z przyczyn w ustawie wymienionych.

J a k to podniósł F i e r i c h, w swej pracy o kodyfikacji pol­

skiej ogłoszonej już po jego zgonie w wydawnictwie „Dziesięcio­

lecie Polski Odrodzonej" *)— z odrębnemi wnioskami wystąpili członkowie Komisja K od y fik acyjn ej: A braham i Gołąb. Pierw­

szy stanął zasadniczo n a gruncie wyznaniowym, a zatem oświadczył się przeciw ślubom cywilnym, i to ta k obowiązko­

wym, ja k n a w e t fakultatyw nym (p. t e g o ż : „Zagadnienie ko­

dyfikacji praw a małżeńskiego". Dwów, 1927, str. 5 i n.), gdyż w razie w prow adzenia zasady fakultatywności „tylko w d a w ­ nym zaborze pruskim zmieniłyby się formalnie stosunki nie-

c o (!) na korzyść kościoła, natom iast w innych dzielnicach Polski istniejący stan rzeczy pogorszyłby się stanowczo" (ibid., str. 7). Również domaga się on jurysdykcji sądów wyznanio­

wych w spraw ach małżeńskich (ibid., str. 20), a rozwody chce wykluczyć tam , gdzie ich niedopuszcza prawo wyznaniowe, czyli o d w ro tn ie: dopuścić rozwody ta m tylko, gdzie je uznaje dotyczące wyznanie (tudzież dla bezwyznaniowych; p. zre­

sztą tam że, str. 29 i n.).

Na zupełnie innem stanowisku stanął au to r niniejszych uwag w swej pracy o zasadach p raw a małżeńskiego (Palestra 1925, Nr. 2, str. 593 i n.), wychodząc z założenia, że jeżeli gdzie, to właśnie w m aterji praw a małżeńskiego trz e b a „deli­

katnej dłoni", trzeb a spokoju, wytrawności sądu, działania sine ira et studio. Łatwo okrzyknąć, że coś jest antyspołeczne hub ultra-radykalne, czy znów odwrotnie: niepostępowe i zacofane, ale trudniej zdać sobie spraw ę z tego, że coś, co dziś w ydaje się konieczne albo błyśnie mirażem postępu, jutro po doświad­

czeniach, po namyśle, okazać się może krokiem wstecz lub wy­

soce szkodliwem w skutkach. Ostre przeciwieństwa powinny być załagodzone, a każdy musi coś ze swego ustąpić, aby

„ugoda" mogła być zaw arta. J a k nie jest praw dziwy świetny paradoks Anatola Fi*ance‘a, iż „le eatholicisme est la formę la

4) Kraków — Warszawa 1D28. Praca Fiericha w tem wydawnictwie nosi tytuł: „Unifikacja Ustawodawstwa” ; patrz tamże, str. 2G5.

15

(10)

plus acceptable de rindifference religieuse4*, ja k pewne jest, że Kościół rzymsko-katolicki nie odstąpi od tego, co uw aża z a swój dogmat, talk i z drugiej strony nie można przekreślić jednem pociągnięciem pióra wszystkich dążeń państwowo lub „wolno- ściowo“ - małżeńskich. Dążyć więc trz e b a do stworzenia pro­

gu, .na którym ispotkaćby się mogli przeciwnicy, odłozywszy n a bok uczucie nienawiści i wstrętu.

Na podstawie tych założeń próbowałem rzucić kilka myśli kompromisu do dalszej rozwagi. Otóż, naw iązując do zasady fakultatywności, przyjętej przez Sekcję (prawa cywilnego Ko­

misji Kodyfikacyjnej jeszcze w 1920 r. (p a trz o tern mzej w rozdziale drugim ), zwróciłem uw agę n a to, że dotąd propo­

nowano jedynie pozostawienie małżonkom swobody wzięcia ślu­

bu b a d ź w swym kościele, b ą d ź przed urzędem stanu cywil­

nego. Lecz niema uzasadnionej przeszkody, aby nie mogli wejść w związek małżeński z a r a z e m wyznaniowo i cywilnie, a więc albo najp ierw w kościele, a potem cywilnie — albo nasamprzo-d cywilnie, następnie zaś w kościele, przyczem zaznaczam naw ia­

sowo, że za nieuzasadnione uw ażam przepisy p raw a nie­

mieckiego, zm uszające narzeczonych do zaw ierania najpierw m ałżeństw a cywilnego, a względnie grożące im i duszpasterzo­

wi karam i na wypadek wzięcia naprzód ślubu kościelnego.

Oczywiście przy realizacji tego pomysłu nieobojętny jest okres czasu, przedzielający jeden ślub od drugiego. Równoczesnosc, a przynajm niej rówinoozesność w przybliżeniu, obu ślubów nie jest wcale cechą charakterystyczną systemu obowiązkowego ślubu cyw ilnego; przy tym systemie małżonkowie mogą w praw ­

dzie wziąć tak że ślub kościelny (nieuchodzący zresztą za za­

warcie m ałżeństw a wobec p aństw a), anuszą jed nak pod sank­

c ja nieważności zawrzeć ślub cywilny. , Narzeczonym trzeb a, zidaniem mojem,^ pozostawić wolną drogę w t r z e c h kierunkach: albo tylko ślub kościelny, albo tylko ślub cywilny, albo wreszcie i jeden i drugi.

W przypadku pierwszym powinno wejść w zastosowanie m a- t e r j a l n e prawo kościoła, w którym ślub z a w a r to ; w dwóch dalszych przypadkach do m ałżeństw a c y w i l n e g o zastosować należy małżeńskie praw o państwowe. A stąd wniosek, żc m ał­

żeństwo czysto-katolickie nie uzyska rozwodu, małżeństwo cy­

wilne natom iast może go otrzymać wśród warunków przew i­

dzianych ustawą. Oczywiście i inne, niekatolickie małżeństwa kościelne mogłyby przy tym systemie otrzymać rozwód stosow­

nie do postanowień swego praw a kościelnego.

Zarzuci ktoś, że niesłusznie jest zamykać drogę do rozwo­

du tam, gdzie zaw arto tylko katolicki ślub kościelny, a otwie­

16

rać ją tym, co o b o k ślubu kościelnego wzięli ślub cywilny. Za­

rz u t to tra fn y tylko pozornie. Bo kto ogłasza się z góry katoli­

kiem „bez zastrzeżeń**, niech słucha przepisów swego kościoła.

Kto zaś chce sobie zostawić „fuirtkę“ do rozwodu, temu należy na t o zezwolić częściowo, t. zm. tylko o tyle, o ile idzie o z a ­ w arty ślub cywilny — ponownego jed n a k ślubu katolickiego,

dopóki obaj małżonkowie żyją, żaden z nich — według mego projektu — zaw rzeć nie byłby władny.

Przytem wykluczam bezwzględnie, jak o niemoralną moż­

ność przejścia na inne wyznanie c e l e m uzyskania rozwiązania małżeństwa. Sposób n a to prosty choć znów pozornie „niemiło­

sierny" Prawo obowiązujące małżonków w chwili zaw ieram a przez nich ślubu, uczynić należy obowiązującem przez cały czas trw ania małżeństwa.

A wreszcie: Państwo zastrzec sobie powinno sądownictwo w sp raw ach małżeńskich, nie naruszając zresztą sądownictwa kościelnego, t. zn. pozostawiając małżonkom, którzy wzięli ślub kościelny, udanie się — tak ż e lub tylko — przed forum Ko­

ścioła. W zakresie państwowym małżeństwo powinno jednak istnieć ta k długo, d o p ó k i sądy cywilne nie orzekły prawomoc­

nie jego unieważnienia, rozwiązania lub rozłąki. Nie można bo- wiem zaprzeczać dzisiaj, że małżeństwo jest tak że instytucją państwowa, a wobec tego państwo, działające w w arunkach normalnych, nie -zrzeknie się z istoty rzeczy swej jurysdykcji w spraw ach małżeńskich i nie przeleje jej wyłącznie na żaden z kościołów.

Rzucając myśli powyższe, liczyłem się też z „nastrojami wśród społeczeństwa w sprawie tych zagadnień zasadniczych, z owemi masowemi w prost rozwodami powojennemi, poprze­

dzanymi najczęściej zmianą wiary ad hoc, i * owemi -związka­

mi prawosławnemi, kalwińskiemi, cywilnemi (w edług BGB., czyli niem. kodeksu cywilnego), ponawianemi nieraz kilkakrot­

nie. Kiedy ju ż de facto w strzępy poszła zasada austr. ko­

deksu cywilnego (§ 111), że małżeństwo katolickie t y l k o p r z e z ś m i e r ć jednego z małżonków może być rozwiąza­

ne, ja k niemniej zasada, że co do zdolności wejścia w ponow­

ny związek małżeński rozstrzyga .prawo, pod którego panowa­

niem małżonkowie zaw arli pierwsze, istniejące jeszcze małżeń­

stwo __ tedy nowe prawo polskie powinno, mojem zdaniem, zaradzić złemu, usuwając handel wiarą, zmianę jej w celach li rozwodowych oraz obelżywy dla praw a wybór prawa, odpo­

w iadającego czasem nieszczęściu, najczęściej tylko ^ żądzom zmysłowym człowieka. Nie można jed n a k przekreślić wszyst- kiego, co stało się w Polsce w naszej dziedzinie, licząc od

P olskie P ra w o U a l i t d s k t f “

17

(11)

K A TO LIC K I U N IW E R S Y f W szystkie pi

wskrzeszenia Państwa, ja k nie można też nie liczyć się z tern, że większość mieszkańców Polski tkwi silnie w zasadach reli- gji katolickiej, uznając nierozerwalność małżeństwa 5).

Dwa zasadnicze przepisy, odpowiadające memu pomysło­

wi o), brzmią n a stę p u ją c o :

Art. I. Narzeczonym wolno po zawarciu ślubu przed dusz­

pasterzem wziąć ślub przed urzędnikiem stanu, lub odw rot­

nie — jednakowoż tylko w nieprzekraczalnym terminie mie­

sięcznym, licząc od zawarcia jednego z tych ślubów.

Art. II. Małżonkowie, którzy zawarli ślub przed duchow­

nym właściwego wyznania, podlegają co do unieważnienia i roz­

wiązania (rozwodu) małżeństwa prawu tegoż wyznania, chy­

ba że wzięli również ślub cywilny, a chodzi tylko o unieważnie­

nie lub rozwiązanie tego ślubu.

Wszystko to dotyczy p raw a małżeńskiego osobowego, któ­

re stanowi podstawę dla dalszych uregulowań praw nych w dzie­

dzinie praw a familijnego, a zatem dla p raw a m ajątkowego małżeńskiego i dla wzajemnego stosunku prawnego rodzi co w

do dzieci. t , , .

W dziedzinie małżeńskiego praw a m ajątkowego wchodzi n a pierwszy plan zasada „równouprawnienia'* obojga małżon­

ków, tudzież zasa-da „separacji** czyli rozdzielności ich m a ją t­

ków z obowiązkiem żony przyczyniania się swym m ajątkiem do ciężarów małżeństwa. Z pierwszą z tych zasad koliduje ponie­

kąd złożenie decyzji w spraw ach gospodarczych — i w sp ra­

wach dzieci — w ręce męża. Można tę kwestję rozwiązać ina­

czej, m ożna stanąć n a stanowisku decyzji wspólnej z pozosta­

wieniem w razie jej braiku decyzji sądowi, albo (w pierwszej

B) Nie można brać na ser jo pomysłu o error in persona z powodu nie­

zgodności charakterów małżonków, uniemożliwiającej im współżycie, o czem patrz B o y - M ę d r z e c : Dziewice Konsystorskie 1929, str. 59. Patrz tamże na wstępie uwagi o sztuce Katajewa p. t. Kwadratura Koła, w której komi­

sarz bolszewicki kojarzy „na krzyż” dwie związane już ślubem, a chcące się rozwieść, pary bez potrzeby — jak u nas — zmiany religji w celu uzyskania rozwodu, lub przeprowadzania unieważnienia małżeństwa zapomocą fałszy­

wych zeznań i pieniędzy.

Podobnie Bertrand R u s s e l : Małżeństwo i moralność (w arszaw a, Koj 1931, tłum. H. Boloz-Antoniewiczowa) na str. 171 i nast. omawia przypadki, w których ludzie bogaci otrzymują łatwo unieważnienie małżeństwa z po­

wodu przymusu — po wielu latach pożycia i mając liczne potomstwo (np.

w spraw ę Księstwa Malborough, vide tamże str. 172 u w. 1 ).

°) O którym patrz (między innymi) V e t u l a n i : „Włoska ustawa o ślubach kościelnych”, Warszawa 1930, str. 4 oraz L a n g r o d w „Intema- tionales Anwaltsblatt 1928, str. 65 i następne.

18

T LUBELSKI JA N A PAWŁA II iw a zastrzeżone

linji) radzie familijnej czy opiekuńczej. Oddanie praw a d e ­ cyzji zawsze mężowi może nie wydać się trafn e w przypad­

kach, gdy cho-dzi o córki. Oczywiście małżonkom wolno zaw ­ rzeć w sprawie swych m ajątków umowę, w prow adzającą wspólność m ajątkow ą małżeńską, wśród określonych w arun­

ków.

W dalszym ciągu przypomnę zasady praw a małżeńskiego, uchwalone w Sekcji p ra w a cywilnego Komisji Kodyfikacyjnej jeszcze w r. 1920 O , następnie zaś przedstaw ię (nieogłoszone dotąd druidem) obrady tejże Sekcji nad projektem wstępnym m ajątkowego praw a m ałżeń sk ieg o 8), poczem dopiero podani w krótkim zarysie p ro je k t małżeńskiego praw a osobowego, uchwalony przez Komisję Kodyfikacyjną Rz. P.

?) Gołąb: Zasady prawa małżeńskiego (z obrad Sekcji prawa cywilnego Komisji K odyfikacyjnej), Palestra 1925, Nr. 2.

8) Obrady te nie wyszły również poza „zasady” ; patrz niżej: Rozdz. III.

19

'

(12)

ROZDZIAŁ II.

Zasady prawa małżeńskiego, uchwalone w Sekcji prawa cywilnego Komisji Kodyfikacyjnej w r. 1920.

z&nim jednak przystąpię do właściwego tem atu tego roz­

działu, dotknę jeszcze związanej z nim kwestji, która dosc giośnem echem odbiła isię ongi w naszej literaturze. Jest to kwestja związama <z wykładnią art. 114 Konstytucji, który po­

stanowił, że /,Kościół ©zyrosko-katolicki rządzi się własnemi p ra ­ wami". Otóż in terp retacja tego postanowienia, iż co do m ał­

żeństw katolickich i śluby cywilne i rozwody miałyby być z gó­

ry wykluczone, nie jest trafn a. Kościół rz ą d z i się wprawdzie własnemi prawami, ale również rządzi się niemi Państwo, nie można tedy wysnuwać z tego postanowienia Konstytucji wnio­

sku, że prawo 'kanoniczne wejdzie, czy weszło, bez żadnych ograniczeń i zmian w zastosowanie w Rzeczypospolitej, taikże poza zaikresem forum duchoiwinego. Tylko w tym 'zakresie uzna­

no jurysdykcję duchowną (trafnie A braham j. w., str. 21; nie­

jasno Jaw orski: „Konstytucja44, ad art. 114, oraz w w ydaw ­ nictwie zbiorow em : „Ankieta o Konstytucji44, str. 409 i m.), aczkolwiek porównanie tej jurysdykcji z wyrokowaniem są­

dów polubowmych uważam za chybione zasadniczo. Bądź co bądź jed n a k „rządzić s i ę 44, nie znaczy jeszcze wcale rządzić innymi, a n a w e t państwem •>) 10).

!l) Tak napisałem jeszcze w r. 1925 („ P a lestra ’ Nr. 2, str. 594 i nast.).

Obecnie podobnież K. Lutostańskiego: „Zasady projektu prawa małżeńskie­

go” (patrz pismo „Komisja Kodyfikacyjna”, podsekcja I prawa cywilnego,

Tom. I, z. 4, str. 28 i n ast.). . .

10) To też nie da się utrzymać twierdzenie, iz postanowienia projektu Komisji Kodyfikacyjnej (p. niżej rozdział IV ) o ślubach cywilnych i rozwo­

dach naruszają, przyjęte przez Państwo zobowiązania jednostronne (art. 114 K onstytucji), gdyż Kościół ma własne prawo małżeńskie, obowiązujące jego członków, nad którem to prawem projekt przechodzi do porządku dziennego (tak C z u m a: „Ogólne uwagi o projekcie prawa małżeńskiego Komisji Ko­

dyfikacyjnej, Ruch prawniczy 1031, z. IV, str. 309 i 305. ^ _ . _ Nie tak „prostolinijnie” wyraża się o tej kweatji O r ę d z i e E p ) s ko*

p a t u P o l s k i z 10.11.1931 r. mówiąc tylko: „Członkowie Komisji (sc. k o -

20

Z drugiej jednak strcny żaden przepis Konstytucji nie stoi n a przeszkodzie temu, aby Państwo uznało i dla swego forum śluby kościelne naw et jako obowiązkowe, i trafnie wykazano w literaturze (A braham , ja k wyżej, str. 8), że nie przeszkadza tem u art. 112 Konstytucji, gdyż form a kościelna stałaby się wówczas formą państwową. Błędem jest jed n ak stawiać z tą kw estja n a równi kwestję uznania przez Państwo jurysdykcji kościelnej w spraw ach małżeńskich (ibidem, str. 21 i n.). Bliżej jed n ak zagadnieniem tem nie mogę się zająć w tern miejscu.

O jurysdykcji w sprawach małżeńskich wspomniałem już zre­

sztą wyżej.

W dniu 29 m arca 1920 r. przedłożył Sekcji praw a cywilne­

go Komisji Kodyfikacyjnej ówczesny jej przewodniczący prof.

W ł. L. Jaworski następujące:

dyfikacyjnej) nie powinni byli tłómaczyć art. 114 Konstytucji, w którym po­

wiedziano: „że Kościół rzymsko-katolicki rządzi się własnem prawem”, w tem znaczeniu, że z nauką Kościoła o jedności i nierozerwalności małżeństwa Ko­

misja nie potrzebowała się liczyć”.

Za nietrafny uważam pogląd, iż ze względu na art. 112 Konstytucji nie można w Polsce wprowadzić obowiązkowych ślubów kościelnych. Artykuł ten postanawia wprawdzie w swem zdaniu trzeciem, iż „nikt z pełną zdolnością do działania nie może być zmuszony do udziału w czynnościach lub obrzędach religijnych”, wobec czego słuszne jest zapatrywanie, iż „ramię Państwa do żadnego przymusu w tym względzie użyte być nie może” (v. protokół Nr. 1 podkomisji przygotowawczej prawa małżeńskiego; o czem n iżej). Ale naj­

pierw, niema przymusu tam, gdzie chodzi o dobrowolne wyrażenie konsensu małżeńskiego wobec osoby lub osób, które prawo do tego upoważnia, a na­

stępnie sama wymiana konsensu małżeńskiego *— przynajmniej ze stanowi­

ska prawa państwowego — nie może być uważana ani za obrzęd, ani za czynność religijną, choć dokonywa się zwykle w świątyni z udziałem du­

chownego i t. d. Patrz zresztą tekst.

Słusznie ostrzega X. Jan U r b a n T . J. w pracy „Jak bronić małżeństwa”

(Przegląd powszechny, grudzień 1931, nadbitka) „przed pewnemi sposoba­

mi bronienia katolickiego stanowiska, które wydają s i ę . . . nie dość skutecz- nemi, a nawet mogącemi zaszkodzić katolickim żądaniom”. Autor na str. 275 n. wykazuje zupełnie trafnie, że ani Konstytucja ani Konkordat nie dotykają ustawodawstwa małżeńskiego. W Konstytucji katolicyzmowi przyznano tylko pierszeństwo honorowe, a w Konkordacie jest luka, świadcząca bądź o po­

minięciu tej materji, bądź o braku porozumienia. Państwo wychodzi z zało­

żenia, że nie krępując Kościoła w wykonywaniu jego jurysdykcji i uznając za ważny także ślub kościelny, stosuje się eo Ipso do postanowienia Konsty­

tucji, iż Kościół rządzi się własnemi prawami, nie może jednak przejąć w całości kościelnego prawa małżeńskiego, skoro duży procent ludności nie jest katolickim.

Przepis art. IV Konkordatu o pomocy władz państwowych przy wyko­

nywaniu postanowień i dekretów kościelnych . . . „we wszystkich innych wy­

padkach, przewidzianych przez ustawy obowiązujące” — oczywiście nie może

21

(13)

KA TO LIC K I UN IW ER SYTET LUBELSKI JANA PAWŁA II W szystkie praw a zastrzeżone

Zasady prawa małżeńskiego 1J).

1. Ważność małżeństwa wobec Państw a zależy od wpisa­

nia go do 'ksiąg staniu cywilnego.

W pis następuje na podstawie świadectwa o zawarciu mał­

żeństwa, wystawionego przez urzędnika stanu lub duszpa­

sterza.

2. Każdemu wolno zaw rzeć małżeństwo przed urzędnikiem tan u lub iprzed duszpasterzem . Jeżeli inupturjenci należą, do różnych wyznań, a małżeństwo pragną zawrzeć przed duszpa­

sterzem, prawo małżeńskie tych wyznań postanawia, pized któ­

rego w yznania duszpasterzem małżeństwo ma być zaw arte.

3. Tylko tych wyznań duszpasterz może wystawiać świa­

dectwo, n a d a ją c e się do wpisu do ksiąg stanu cywilnego, które są prawinie uznane i których prawo małżeńskie zostało przez

Państwo iwsnane.

4. Do małżeństwa przed urzędnikiem stanu nie mogą być przeszkodam i fakty krb stosunki natu ry wyznaniowej.

5. Małżeństwo zaw arte iprzed urzędnikiem ©banu, jest nie­

ważne, jeżeli n u p tu rje n t znajduje się już w stanie małżeńskim, jeżeli spokrewniony jest z drugim nupturjentem w linji pro­

stej, jeżeli nupturjenci są przyrodniem lub rodzonem ro d zeń ­ stwem lub wreszcie jeżeli n u p tu rje n t jest powinowatym d ru ­ giego nu pfcurjem/ta w linji prostej. Nieślubne pochodzenie stoi

na rów ni ze Plutonem.

6. Formę zaw arcia małżeństwa określi ustaw a o księgach stanu cywilnego.

być tak tłumaczony, iżby słowa: „ustawy obowiązujące ’ miały oznaczać pra­

wo kościelne (a zatem i prawo małżeńskie Kościoła), że zatem państwo w b r e w s w y m w ł a s n y m u s t a w o m byłoby obowiązane udzielić Kościołowi pomocy przy wykonywaniu wyrokow w sprawach małżeńskich, choćby one kolidowały z prawem panstwowem. O naruszeniu ,.stanu posia­

dania” Kościoła przez wydanie nowej ustawy małżeńskiej również nie może być mowy, biorąc rzccz ze stanowiska prawnego.

ł i ) w r. 1926 w podkomisji przygotowawczej prawa małżeńskiego, w której wzięli udział członkowie Komisji K odyfikacyjnej: Abraham, Buko­

wiecki, Gołąb, Konic, Lutostański (referent) Łyskowski (przewodniczący), Mańkowski, Nagórski i delegat Ministra Sprawiedliwości Głębocki— powstała kwestja, czy tę podkomisję wiążą uchwalone przez Sekcję prawa cywilnego Misady prawa małżeńskiego z r. 1920. Wyłoniły się dwa zdania, przedstawione w protokule obrad Nr. 1 sporządzonym przez doc. D-ra J. Wasilkowskiego, a mianowicie „większości”, stwierdzone przez przewodniczącego, że zasady te, uchwalone dla ówczesnego referenta (Jaworskiego), podkomisji nie wiążą — i zdanie odmienne, polegające na tem, że zasady wspomniane uchwalono jako wytyczne przy kodyfikacji prawa małżeńskiego, wobec czego zmiana refe­

renta jest obojętna. "Uchwały formalnej co do tej kwestji n i e powzięto.

7. Oświadczenie woli i zdolność do działania ukształtować należy wedle ogólnych przepisów z tem, że błąd należy ta k sformułować, aby mieściła się w nim impotencja i ciężaraość przedślubna, a ■wykluczone były sbosumki m ajątkow e.

8. Wiek, poniżej którego małżeństwo jest nieważne, po­

winien być określony wedle kry terju m praw a karnego dla zbrodni...

9. Każde małżeństwo może być wobec państw a rozwiedzio­

ne za zgodą obu stron, wbrew zaś woli jednego z małżonków, z powodu kwalifikowanego cudzołóstwa, trw ałej choroby umy­

słowej, lub trw ale grożącem zarażeniem, kwalifikowanego znę­

cania się i ciężkiego więzienia. Los dzieci określi sąd, przy uwzględnieniu umowy małżonków.

10. Jeżeli małżonkowie u swej w ładzy duchownej uzy­

skali separację od stołu i łoża, będzie ona respektowaną przez państw o; o ile idzie o dzieci, los ich oznaczy sędzia przy uwzględnieniu umowy małżonków, o ile zaś idzie o stosunki m ajątkow e między małżonkami, to unormowane będ ą ja k przy rozwodzie.

11. Ustawowym ustrojem m ajątkowym małżeńskim jest zupełna se p arac ja dóbr. Wysokość i jakość przyczyniania się

żony do ponoszenia ciężarów małżeńskich oznaczy, w braku umowy, sędzia.

12. Ustawa poda normy dyspozytywne dla będących w uży­

ciu umów m ajątkow ych małżeńskich, co do których strony m a­

ją swobodę, o ile ustaw a wyraźnie nie stanowi w yjątku, które mogą być zaw ierane k a ż d e j chwili w ciągu małżeństwa i k a ż ­ dej chwili za zgodą m ałżonków zmieniane i znoszone. W brew woli jednego m ałżonka umowa może być wyrokiem sądowym zmienioną, gdy stosunki m ajątkow e małżonków uległy po za­

warciu m ałżeństw a zmianie.

13. W razde rozwodu niezgodnego, małżonek niewinny z a ­ chowuje prawo do alimentów i wszystkie praw a wynikające z umów m ajątkow ych małżeńskich.

14. żona nie ulega w dziedzinie praw a cywilnego żadnym prawnym ograniczeniom z tego tytułu, że jest m ężatką. We wspólności małżeńskiej decyzja w spraw ach gospodarstwa, wy­

chowania i wykształcenia dzieci należy do męża. W granicach tej decyzji żona przez swe działanie zobowiązuje wobec trz e ­ cich męża.

15. Umowy m ajątkow e małżeńskie m ają skutek wobec osób trzecich tylko wówczas, jeżeli są wpisane do księgi umów m ajątkow ych małżeńskich, utrzymywanych przez sądy.

chyba że trzecia osoba miała o nich wiadomość.

22 23

(14)

Wnioskodawca zażądał uchwały Sekcji w czteiech kierun­

k a c h : a ) śluby małżeńskie m ają być fakultatyw ne, t. zn. mogą być zaw arte bądź przed właściwym duszpasterzem , bądź przed urzędnikiem stanu cywilnego, b) wobec Państw a każde mał­

żeństwo może być rozwiedzione, c) w stosunkach prywatno - praw nych małżonkowie są równi między sobą, i d) ustawowym ustrojem m ajątkow ym małżeńskim jest se p arac ja dóbr, co po­

ciąga za sobą obowiązek żony ad sustentanda onera matrimonii.

Następnie wysłuchano zdań dwóch kanonistów polskich:

prof. A braham a (Lwów) i prof. Brzezińskiego (K raków ).

Prof. A b r a h a m zwraca tiwagę na związek między projek- tow anem unormowaniem praw a małżeńskiego a kw estją dotąd

■niezałatwioną, kw estją uregulowania stosunku Państw a do Kościoła, ja k życzyćby sobie należało, n a podstawie korakoada- tu (p. obecnie art. 114 Konstytucji). Zdaniem mówcy, Kościół rzymsko-katolicki nie zgodzi się na śluby cywilne. Sam skłaniał­

by się do zasady „fakultatywności", doradza jednak zmianę ustępu 1 punktu 1 „Z asad" referenta w ten sposób, by obowią­

zek „rejestracji" związku małżeńskiego obwarowany był me sankcją nieważności małżeństwa, lecz tylko karami i ewentual­

nie innemi ujemnemi następstwami m ajątkowem i (p. niżej).

Tak, ja k jest w projekcie zasad, wygląda nie na fakultatyw ną, lecz na obowiązkową formę cywilną. W Polsce spraw a ślubów cywilnych napotka zresztą na trudności ze względu na brak odpowiedniego m aterjału urzędniczego, którym natomiast roz­

porządza Kościół katolicki.

Mówca podziela zapatrywanie, że Polska powinna isc z po­

stępem, atoli to właśnie kwestją, na czem polega postęp. Łączy się zwykle niewłaściwie kw est je ślubów cywilnych z kw estją odłączenia Kościoła od Państwa. Tymczasem w Stanach Z jed ­ noczonych, gdzie to odłączenie (konsekwentnie i n ajd alej n a ­ stąpiło, śluby cywilne są fakultatyw ne. Jest to wykwitem prak- tyczności rasy anglo-saskiej. Dla Państw a wystarczy pewna

•kontrola, ślub fakultatyw ny jest wielkim postępem, bo wyklu­

cza przymus i religijny i państwowy. Państwo, chcąc postępo­

w ać racjonalnie, musi zwrócić baczną uwagę n a znaczenie in- stytucyj społecznych, musi umieć widzieć, że instytucja mał­

żeństwa m a ta k ż e a duchowe znaczenie. Ponieważ Kościół idzie zwykle dalej w przeszkodach małżeńskich niż Państwo, przeto płonne są -obawy 'zawierania małżeństw ważnych w kościele, a nieważnych państwowo. Zresztą kodeks kanoniczny mówi o „miejscowych zw yczajach", pojmując w tem i przepisy p ań ­ stwowe. Dwie są tylko wątpliwości. Prim o: nowe ustawodaw­

stwo kościelne wprowadziło wyjątkowo formę m ałżeństw a in 24

periculo mortis; małżeństwo może też być zaw arte w obecności dwóch świadków, gdy niema k ap łan a w pewnej okolicy. Pow­

staje tedy pytanie, ja k się będzie mieć rzecz z takiemi m ałżeń­

stwami wobec Państw a? Kodeks przepisuje, że nupturjenci, a względnie kapłan, powinni ja k n a jp rę d z e j zgłaszać takie małżeństwa do księgi metryk. Secundo: kodeks kanoniczny określa matrimonium conscientiae jako niejawne, wpisywane przez biskupa w tajn e księgi, tak, że nikt o tem nie w ie , do­

piero w razie wyłonienia się ważnych kwestyj, biskup może rzecz wyjaśnić. Powstaje więc znów wątpliwość w przepro­

wadzeniu tego wobec Państwa.

Mówca jest z a rejestracją obowiązkową przez sąd niespor­

ny, w iążącą duszpasterza, nie decydującą jednak o ważności związku małżeńskiego.

Co się tyczy rozwodów, to dopuszczalność ich powinna być w zięta w rachubę, atoli ta m tylko, gdzie tego dobro publiczne wymaga. Wykluczyć zatem należy rozwody ze względów egoi­

stycznych, stanowczo sprzeciwić się należy rozwodom za wz a- jermnem porozumieniem się stron. Możność żąd an ia rozwodu należałoby te ż ograniczyć — i to bardzo d alek o wówczas, kiedy małżeństwo ma d z ie c i12). Inne przyczyny rozwodu, po­

dane przez referenta, są przekonywujące. Tam jednak, gdzie małżeństwo zaw arto w formie kościelnej (katolickiej), muszą być z tego wysnute wszystkie konsekwencje: rozwody dopu­

ścić można tylko dla małżeństw cywil-nych. Zresztą wszystkie kwestje rozwodowe omówione s ą dokładnie w literaturze.

A trz e b a tu zwrócić też uwagę na konieczność nieudaremniania k o n k o rd a tu : są dziedziny, w których Stolica Apostolska ustępstw nie zrobi. Mówca przypomina, że we Włoszech, gdzie je s t obowiązkową form a cywilna, niema rozwodów, i mimo r a ­

dykalizmu Włochów i agitacji za niemi ogromnej — rozwodów nie zaprowadzono. Za rozwodami przem aw ia dużo, są jednak, i to bardzo znaczne, okoliczności ujemne. Nie należy się liczyć z możliwością wystąpienia ou p tu rjen tó w z Kościoła, bo na ta ­ kich wyznawcach Kościół 'nic nie straci.

Z asada równości i podziału dóbr jest tra fn ą , atoli może niezupełnie znalazła ona zastosowanie w punkcie 14 „Zasad"

12) Patrz obecnie: Bertrand B u s s e l : Małżeństwo i moralność, Roj, Warszawa 1931, tłum. H. Bołoz-Antoniewiczowa: „Póki małżeństwo jest bez­

dzietne, rozwód może i jest najlepszem wyjściem... lecz wraz z dziećmi w grę wchodzi niezmiernie ważny argument za stałością związku małżeńskiego...

gdy małżeństwo wydało na świat dzieci, rozumni i szlachetni małżonkowie powinni uważać związek swój za dozgonny. Tenże autor oświadcza się na sti.

178 n. przeciwko przyjmowaniu zdrady małżeńskiej za podstawę rozwodu.

•25

Cytaty

Powiązane dokumenty

KWIATY WIOSENNE BĘDĄCE POD OCHRONĄ Wiele roślin kwitnących wiosną ze względu na rzadkość ich występowania, bądź zagrożenia wyginięciem, znajduje się pod ochroną..

W konsekwencji, posługując się tą konstrukcją, można skonstruować wszystkie wielokąty foremne, dla których konstrukcja cyrklem i linijką jest możliwa.. Czterdzieści lat

człowieka, ale równocześnie jest walką przeciw potrafiącym zaślepić afektom. „Phronesis nie jest zatem niczym samo przez się zrozumiałym, lecz zadaniem, które musi być

W praktyce, uczestnicy sporu mogą zgadzać się co do „aktualnego stanu wiedzy ” , mimo że wcale takiej zgody nie ma, mogą różnić się pozornie a mogą też

Funkcjonowanie opieki zdrowotnej jest rozdzielone na siedem podmiotów: gminy, powiaty, wojewódz- twa, uczelnie medyczne, resortową ochronę zdrowia MSWiA, MON oraz

W rankingu Euro Health Consumer Index (EHCI) 2016, przygotowywanym co roku przez szwedzki think tank Health Consumer Powerhouse i oceniającym po- ziom ochrony zdrowia w

sezonu najczęściej pojawiają się Misha Col- lins (anioł Castiel) i Mark Sheppard (demon Crowley). Częste występowanie tych postaci jest nie tylko związane z ciekawymi

sprawy z tego, że społeczeństwo, które odrzuci Chrystusa, będzie się istotnie różnić w swoim pojmowaniu Boga i człowieka od społeczeństwa, które Chry­.. stusa