• Nie Znaleziono Wyników

Filozofia, wiedza czy przekonanie? : w związku z racjonalnością przekonania o istnieniu Boga / Jerzy Kalinowski.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Filozofia, wiedza czy przekonanie? : w związku z racjonalnością przekonania o istnieniu Boga / Jerzy Kalinowski."

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Kalinowski

FILOZOFIA, WIEDZA CZY PRZEKONANIE ?

W związku z racjonalnością przekonania o istnieniu Boga

„Że rozum ludzki z n a tu ry sw ej zdolny jest osiągnąć pewność w od­

niesieniu do istnienia Boga, w iara wym aga od nas, byśm y to uw ażali za pew ne” —• pisze o. Roąueplo. „Jednakże konkretne doświadczenie dia­

logu ludzkiego — ciągnie dalej — zmusza do uznania tej naturalnej zdolności za rzadko w ykorzystyw aną [...]1. Powyższe stw ierdzenia w y­

m agają kilku uwag.

P rzede w szystkim należy rozróżniać m iędzy poznaniem a pewnością.

Poznanie urzeczyw istnia się w w ypow iadaniu zdań, których praw dzi­

wość, tj. stosunek obiektyw nej zgodności z rzeczywistością, m oże być pokazana lu b w ykazana w najszerszym tego słowa znaczeniu, obejm ują­

cym ta k dowodzenie, jak i sp ra w d zan ie2. Zazwyczaj zbiega się ono z pewnością, która jest wówczas przedm iotow o uzasadniona. Ta bowiem sam a w sobie jest tylko stanem podm iotow ym tow arzyszącym asercji pew nych sądów, m ogących zresztą ibyć praw dziw ym i lu b fałszywymi.

Można być pew nym prawdziwości sądu fałszywego. Otóż w iara żąda od nas w ięcej, niż uznaje — przynajm niej w yraźnie — nasz autor. L ist do Rzym ian, źródło n auki Kościoła w ty m względzie, m ówi bowiem dosłow­

nie o p o z n a n iu 3. Człowiek jest więc uw ażany za zdolnego nie tylko do pewności, ale co więcej — do pew ności przedm iotow o ugruntow anej, tzn. do poznania istnienia Boga w m ocnym tego słowa znaczeniu.

W w ypadku, gdyby wyżej zacytowane zdanie o. Roąueplo m iało być w ty m sensie rozum iane, m im o pozorów przeciwnych, m ożna by pytać, czy autor, przynajm niej w słowach, nie przyznaje zwolennikom w iary, k tó rą n a innym m iejscu redukuje do ,^pewnej tradycji teologicznej Koś­

1 Ph. R o ą u e p l o , Apiproches contem poraines d ’une affirm ation de Dieu, „Re- vue des sciences philosophiąues et theologiąues”, 48 (1964) 205-232.

1 Wyrażenie „racjonalnie uzasadnione” (i jego pochodne) mogłoby się na pierwszy rzut oka w ydawać w łaściwsze. W rzeczywistości jednak jest zbyt szero­

kie. Jest nawet tak dalece szerokie, że ostatecznie w oleliśm y posłużyć się w jego miejsce wyrażeniami „wykazane” lub „dowiedzione” o znaczeniu poszerzonym w sposób zaznaczony w tekście.

> I, 18-24.

(2)

22.0 JERZY KALINOWSKI

cioła” i , więcej, niżby się można tego po nim spodziewać zaznajomiwszy się z jego wyżej wzm iankow anym i pracam i. Niew ątpliwie, o. Roqueplo nie dokonuje pełnego przeglądu wszystkich dróg prowadzących do stw ier­

dzenia istnienia Boga, od najdaw niejszych po najnowsze, jakie zna historia filozofii. W nocie ogłoszonej przez przytaczany tu ,,Revue des sciences philosophiąues et thćologiąues” poddaje on krytyce jedynie próby o.

J. D. R oberta i o. O. A. R abuta, a w tekście z Le doute et la foi tylko w sposób ogólny wypowiada się o dowodach, a raczej drogach zdolnych prowadzić do powszechnego uznania istnienia Boga jako o usiłowaniach darem nych 5. Ma się jednak wrażenie, że podstaw ow ym krytykom skie­

row anym przez o. Roąueplo przeciw w ziętym przez niego pod uwagę wypadkom nie oparłoby się żadne roszczenie do pewnego poznania istnie­

nia Boga i że ostatecznie zdolność ludzka, o której mowa, nigdy nie przejaw ia się skutecznie.

By nie przypuszczać, że au to r nasz nie w yraził w tym względzie pełnej swej m yśli, należałoby pozostać przy literze jego stw ierdzenia i uznać, że mówi w yłącznie o pewności naszych wypowiedzi stw ierdza­

jących istnienie Boga, pewności będącej stanem podmiotowym, którem u może brakować podstaw y przedm iotowej, a nie o poznaniu istnienia Boga we właściwym (i mocnym) tego słowa znaczeniu. Wówczas jednak znajdowalibyśmy się poza hipotezą ta k w ym agań w iary, jak owej pew ­ nej tradycji teologicznej Kościoła (by użyć term inu o. Roąueplo), o któ­

rych była wyżej mowa.

Jakkolw iek by się rzecz m iała, w ażny dla nas jest fakt, że istnieją autorzy, według których drogi uw ażane przez pew ne osolby za prow a­

dzące do stw ierdzenia istnienia Boga nie posiadają i, co więcej, nie mogą posiadać wartości powszechnej „z tej prostej przyczyny — jak się w y­

raża o. Roąueplo — że b ra k jest zgody m iędzy filozofami zdolnej służyć za podstaw ę do dowodów [lub „dróg”] o wartości powszechnej” 6. Otóż staw iam y tu sobie właśnie pytanie, czy sąd powyższy jest uzasadniony i jaka jest jego rzeczywista doniosłość.

1. O CHARAKTERZE. „PROWINCJONALNYM” FILOZOFII

Mówiąc, że brak zgody między filozofami pozbawia drogi prowadzące do uznania istnienia Boga podstaw y zdolnej nadać im w artość powszech­

ną, stw ierdzam y tylko innym i słowami wielość filcjzofii i zakwestionowa­

4 T e n ż e , L’existence de Dieu peu t-elle etre declaree rationnellem ent cer- taine? (Recherches et Dśbats du Centre Catholique des Intellectuels Franęais, 61.

Le doute e t la foi, Paris 1967, 49-64), s. 49.

5 Tamże, s. 55.

• Tamże.

(3)

FILO ZO FIA , W IEDZA CZY PRZEKONANIE? 22.1 nie przez niektóre z nich zasad racji (dostatecznej) b y tu oraz przyczy- nowości i celow ości7, n a których opierają się właśnie dowody na istnie­

nie Boga.

Wielość filozofii jest faktem powszechnie znanym. Niektórzy autorzy sądzą, że nie m ożna jej uniknąć nie tylko w praktyce, ale naw et w teorii na skutek brak u środków argum entacji intelektualnie przekonującej w sposób nie do odparcia. Rzeczy m ają się w ten sposób, zdaniem owych autorów , a w śród nich o. Roąueplo, gdyż k a ż d a filozofia opiera się z k o n i e c z n o ś c i na w y b o r z e , przejaw ie korzystania przez czło­

w ieka ze swej w o l n o ś c i . W ybór ten nie jest nieuniknienie irracjo­

nalny: filozof zw racający się w takim czy innym kierunku m a po tem u dobre powody (powody, które uw aża za ważne). Nie m a tu jednak m iej­

sca, w przeciw ieństw ie do tego, co się dzieje w nauce, uznanie przez intelekt sądu, który narzucałby się tej władzy w charakterze sądu praw ­ dziwego (zgodnego z rzeczywistością) w sposób powszechnie oczywisty, tak że ten, kto by odmówił uznania tego sądu za praw dziw y, działałby w złej w ierze (gdy czyniłby to tylko w słowach) lu b byłby anorm alny (odrzucając ów sąd z przekonaniem). Tak to wielość filozofii, w ydająca się n a pierw szy rz u t oka wielością faktyczną, okazuje się ostatecznie wielością quasi de iure. W każdym razie nie m a sensu mówić o filozofii w liczbie pojedynczej, co bowiem byłoby nią? Filozofia A rystotelesa, K ar- tezjusza, K anta, Hegla, Nietzschego? ...8

Ta to wielość filozofii, będąca czymś więcej niż p rostą wielością filo­

zofii znanych historii, a m ianowicie ich różnorodnością, której uniknęłoby się tylko wówczas, gdyby wszyscy filozofowie dokonywali tych sam ych wyborów podstawowych —■ co do tej pory nigdy nie m iało m iejsca i cze­

go nic nie pozw ala spodziewać się n a przyszłość — przejaw ia się w fak­

cie, że podstawowe zasady filozoficzne jednych, uw ażane przez nich za praw dziw e i co więcej, oczywiste, bynajm niej nie są takim i dla d ru ­ gich. Nie posuw ając się jednak aż do utrzym yw ania, że są fałszywe, 7 Na tem at celowości trzeźwa i głęboka jest książka E. Gilsona D’A ristote a D atw in et retour (Paris 1971).

8 Co to jest filozofia? O. Roąueplo nie znajduje odpowiedzi na to pytanie.

Naszym zdaniem filozofia jest przede w szystkim pewnym zbiorem pytań stale jawiących się przed człowiekiem, gdy zastanawia się on nad światem i sobą, w szczególności nad sensem jednego i drugiego. Jest ona następnie zbiorem odpo­

wiedzi na te pytania, odpowiedzi — ktokolwiek byłby ich autorem — prawdzi­

wych i których prawdziwość rozum wykazuje w sposób bezpośredni lub pośredni.

Filozofia nie utożsamia się zatem ani z filozofią Arystotelesa, ani z filozofią To­

masza z Akwinu, ani z filozofią Kartezjusza, ani z filozofią innego filozofa. Jest ona — przez swój przedmiot, swój cel i sw ą metodę — wiedzą filozoficzną w yła­

niającą się z całości refleksji filozoficznej ludzkości i zasługującą skutkiem tego na nazwę „philosophia perennis”. Na ten temat zob. J. K a l i n o w s k i i S. Ś w i e ­ ż a w s k i , La philosophie a l’heure du Concile, Paris 1965, I, 3, s. 33-56.

(4)

222 JERZY KALINOWSKI go— rzecz jasna —- wym agałoby dowodu we właściw ym (i mocnym) tego słowa znaczeniu, tzn. w ykazania prawdziwości takiego poglądu, roszczącego sobie przedm iotow o uzasadnioną pretensję do uznania przez wszystkich, jest się zmuszonym przyjąć, że zasady owe mogą być podane w wątpliwość w sposób nie do odparcia na skutek właśnie uprzednio w zmiankowanych rozbieżności m iędzy początkowymi opcjam i filozoficz­

nym i. Z konieczności więc pozostaje się przynajm niej w nieprzezw ycię- żalnym w ątpieniu n a tem at om awianych zasad. Skutkiem tego nie m ożna opierać się n a nich, próbując dowodzić istnienia Boga.

Stąd płynie wniosek, że każda filozofia w inna uznać, iż jest jedynie m yślą ,,prow incjonalną”. Pretendow anie z jej strony do charakteru, po­

wszechnego dowodziłoby tylko kulturalnie dziecinnych zakusów im peria­

listycznych. Jeśli nie będziemy chcieli tego uznać, to albo się z nas w y­

śmieją, albo nas spoliczkują, albo nas znienawidzą. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że zło — jeśli zastanawiać się nad nim nie po uznaniu istnie­

nia Boga jak nad tajem nicą, której doskonałość Boża stanow i w ytłum a­

czenie nie podlegające dyskusji, choć przekraczające możliwość zrozu­

m ienia ze strony człowieka, lecz przed nim — dla w ielu (weźmy dla przykładu Le m y th e de Sisyphe Camusa) z góry w yklucza możliwość do­

wodu istnienia Boga. Tak więc w spraw ie uznania istnienia Boga „moż­

na mieć jedynie .pewność świadom ą swego hipotetycznego charakteru” — pisze o. Roąueplo —■ i to z trzech, uprzednio mimochodem w zm iankow a­

nych powodów:

1° „Każda racjonalność filozoficzna opiera się n a wyborze, który znajduje następnie uzasadnienie, ale jedynie uzasadnienie na nim spo­

czywające

2° „U trzym ujący istnienie Boga i uw ażający pogląd swój za racjo­

nalny spotka się zawsze z protestem ze strony stanow isk racjonalnych o d m i e n n y c h od tego, którego zajmowanie pozwala na potw ierdze­

nie jego własnej pewności” .

3° „[...] utrzym yw anie istnienia Boga jest w e w n ę t r z n i e k w e ­ s t i o n o w a n e przez nonsens, cierpienie i zło w e wszystkich jego for­

m ach”.

K rótko mówiąc, w sposób w ścisłym tego słowa znaczeniu racjonalny, nie można twierdzić, iż Bóg istnieje, inaczej jak w „kluczu w ątpienia” 9.

Nie można więc wym agać czegoś więcej na płaszczyźnie filozoficznej.

Nie m ożna wobec tego żądać rzeczy niemożliwej do zrobienia i chcieć dać wierze za podstawę praeam bula filozoficzne, jak to próbow ano robić dotąd, krocząc głównie śladem św. Tomasza z Akwinu. Nie znaczy to jednak, że w iara jako taka zasługuje na odrzucenie, nie jest ona bowiem z n atu ry swej całkiem irracjonalna. Jeśli się np. przyszło n a św iat i zo­

9 Tamże, s. 62 n.

(5)

F IL O Z O FIA , W IEDZA CZY PRZEKONANIE? 223 stało w ychow anym w środowisku katolickim, jeśli się czytało Ewangelię i zostało przez n ią pociągniętym dzięki tem u, że nadaje ona życiu sens, jak to m a m iejsce w w ypadku o. Roqueplo, którego gorliwość kapłana i zakonnika, budząca szacunek i podziw, skłania do świadczenia publicz­

nie sw ym w łasnym doświadczeniem, lub z jakiegoś innego powodu, to m ożna opowiedzieć się za objaw ieniem , w ybierając równocześnie fiolo- zofię utrzym ującą (naturalnie w yłącznie hipotetycznie) istnienie Boga.

Tego rodzaju postępow anie jest wysoce racjonalne. A utor nasz stara się to pokazać n a swoim przykładzie. Bliższe jego analizowanie zajęłoby nam tu zbyt w iele miejsca. Dlatego ograniczam y się do scharakteryzo­

w ania go przez te n ostatni cytat: „W ydaje m i się w łaściw ym powiedzieć, że jedynym skutecznym sposobem utrzym yw ania, iż Bóg istnieje, spo­

sobem zdającym m i się być rzeczyw istym i autentycznym , jest i s t n i e ­ n i e w w i e r z e s a m o w s o b i e , istnienie, którego doświadczam na sposób i s t n i e n i a w e d ł u g w y m a g a ń E w a n g e l i i . A jeśli rosz­

czę sobie praw o dojścia tą drogą do racjonalnego utrzym yw ania istnienia Boga, to przede w szystkim dlatego, że to, 00 m i proponuje Ewangelia, jaw i się przede m ną jako zdolne stanow ić podstaw ę do istnienia w p e ł n i s p r a w i e d l i w e g o i u s p r a w i e d l i w i o n e g o w z g l ę d e m s a ­ m e g o s i e b i e ; następnie zaś dlatego, że to istnienie według wym agań Ew angelii sam o w sobie stanow i w ydarzenie prowadzące mój irozuim do przekonania (skromnego, niew ątpliw ie, lecz rzeczywistego) o złączeniu się z Sensem w c z e ś n i e j s z y m o d m e j ' w ł a s n e j d e c y z j i ; po­

w iedzm y inaczej: o spotkaniu Tajem nicy Boga Żywego jako tajem nicy j u ż o b e c n e j , wcześniejszej od mego spotkania z n ią ” 10. O ile dobrze rozumiemy, tw ierdzenie, iż Bóg istnieje, w ysunięte przez o. Roąueplo, w ydaje m u się rzeczywiste, autentyczne i racjonalne n ie dlatego, że m a podstaw ę w rzekom ych dowodach filozoficznych istnienia Boga, „dowo­

dach”, które są tylko tw ierdzeniam i hipotetycznym i, ale dlatego, że po­

dyktow ane je st istnieniem według w ym agań Ewangelii opartym n a w ie­

rze, istnieniem zawdzięczającym Ewangelii to, iż jest ono w pełni sp ra­

wiedliwe i uspraw iedliw ione względem samego siebie, a także i dlatego, że daje ono naszem u autorow i przekonanie, iż spotkał nie Boga w ytw o­

rzonego decyzją swego początkowego w yboru filozoficznego, lecz wcześ­

niejszego od niej. S ą to niew ątpliw ie racje dobre i pozwalające bez­

sprzecznie n a uznanie postępow ania o. R oąueplo za racjonalne. W pew ­ nej jednak m ierze postępowanie to pozostaje nieracjonalne, mianowicie w takim stopniu, w jakim istnienie według w ym agań Ewangelii ze stro ­ ny wierzącego jest sprawiedliw e i usprawiedliw ione sam o względem sie­

bie. Pozostaje nieracjonalne rów nież dlatego, że nic n ie daje gwarancji, 10 Tamże, s. 61.

(6)

2 2 4 JERZY KALINOWSKI

iż rzeczywiste przekonanie o spotkaniu t e g o , k t ó r y j e s t , nie jest złudzeniem. Przekonanie to w stępuje w miejsce filozoficznego tw ierdze­

nia o istnieniu Boga uważanego jedynie za hipotetyczne, samo jest jed­

nak również takie, a naw et w jeszcze większej mierze, gdyż racjonalność jego, różna od racjonalności filozoficznej, ustępuje tejże pod względem jakościowym.

2. PRZEKONAĆ A DOWIEŚĆ

W ydaje się, że o. Roąueplo porzuca całkow itą racjonalność tw ierdze­

nia o istnieniu Boga n a rzecz racjonalności częściowej tegoż tw ierdzenia w następstw ie pomieszania dowodzenia z przekonywaniem.

Dowodzić przez okazanie, w w ypadku oczywistości bezpośredniej, lub, w w ypadku oczywistości pośredniej, przez dowodzenie w ścisłym słowa znaczeniu (wskazanie przesłanek prawdziwych, z których można wywnioskować zdanie dowodzone) czy też przez sprawdzenie (wskazanie następstw zdania sprawdzonego, z których w ten czy w inny sposób moż­

na je wywnioskować) — by ograniczyć się do dowodów prawdziwości, z pom inięciem innych możliwych w artości mogących być przedm iotem dowodów, wartości takich, jak prawdopodobieństwo lub ważność jest czynnością przedmiotowo pełnowartościową w w ypadku w yniku pomyśl­

nego, a pozbawioną wartości w w ypadku w yniku negatyw nego, z pomi­

nięciem, rzecz jasna, reakcji audytorium , w obecności którego przepro­

wadzany jest dowód, by uciec się w tym względzie do term inologii teorii argum entacji Arystotelesa, wznowionej przez Gh. Perełm ana 11. R eakcja ta jest pozytywna, gdy audytorium uznaje się za przekonane, negatyw ­ n a _ w przeciwnym w ypadku. Dowodzenie może się nie udać, m im o że zdanie dowodzone jest prawdziwe. Dzieje się tak albo dlatego, że m am y do czynienia z tajem nicą taką, jak tajem nica Trójcy Świętej, W cielenia Słowa Bożego lu b Przeistoczenia, albo dlatego, że b ra k czy to wiedzy, czy um iejętności potrzebnych do przeprow adzenia dowodu. W żadnym jednak w ypadku nie m ożna dowieść zdania fałszywego, tzn. dowieść, że to, co jest fałszem, jest praw da (i odwrotnie). Można jedynie dowieść, jeśli skądinąd dowód jest możliwy do przeprowadzenia, że to, co jest prawdziwe, jest prawdziwe, a to, co jest fałszywe, jest fałszywe.

W przeciwieństwie do tego m ożna przekonać o prawdziwości (rzeko­

mej) zdania fałszywego lub o fałszywości (rzekomej) zdania prawdziwego.

(Jeśli się to czyni świadomie i z zam iarem wprow adzenia w błąd, popeł­

n ia się oszustwo). Procederowi tem u oddawali się niektórzy sofiści i n a­

w et żyli z tego ucząc odpowiedniej techniki, zwanej właśnie „sofistyką’ . 11 Ch. P e r e l m a n , L. O l b r e c h t s - T y t e c a , Traite de l’argumentation, Bruxelles 1970 2.

(7)

FILO ZO FIA , WIEDZA CZY PRZEKONANIE ? 22 J Innym i słowy, można wywołać u swego audytorium , bez podstaw y przed­

miotow ej, pewność co do rzekom ej prawdziwości tego, co jest w istocie rzeczy fałszywe, lub co do rzekom ej fałszywości tego, co w istocie rzeczy jest praw dziw e. Przekonyw ać bowiem to właśnie wywoływać, drogą argum entacji formalinie popraw nej 'lub niepopraw nej, a m aterialnie praw ­ dziwej lu b fałszyw ej, uznanie przez audytorium takiego a takiego zda­

nia. Innym i słowy, przekonyw ać to sprawiać, że w um yśle osoby, do której się zw racam y, pow staje pewność — czy przedm iotow o uzasadnio­

na, czy nie, to inna spraw a — dotycząca przysługiw ania takiej a takiej wypowiedzi takiej a takiej wartości, np. prawdziwości. Stosunek zatem zachodzący m iędzy dow odzeniem a przekonyw aniem jest analogiczny do powyżej rozważanego stosunku zachodzącego m iędzy poznaniem a pew ­ nością. Pewność tow arzyszy zazwyczaj poznaniu, może jednak w ytw o­

rzyć się i tam , gdzie go nie m a, skutkiem czego może prowadzić do u w a­

żania praw dy za fałsz lu b fałszu za praw dę. Podobnie dowód zazwyczaj przekonuje, przekonanie jednak może pow stać i pod wpływ em pseudo- dowodu, ta k jak może rów nież nie w ytw orzyć się tam , gdzie przytoczony został dowód autentyczny.

N atu ra nauki i n atu ra dowodów naukow ych (gdy te dowodzą praw dy, gdyż nau k a często zadowala się dowodami prawdopodobieństw a dopusz­

czającego przeciwdowody) są tego rodzaju, że ten, kto je odrzuca, nie może tego zrobić inaczej, jak tylko w słowach i tym sam ym dyskw alifi­

kuje się jako człowiek złej woli, chyba że jest w ogóle osobą anorm alną.

Ju ż to raz zaznaczyliśmy mimochodem. Tymczasem w filozofii spraw a w ygląda inaczej. N atura filozofii i n a tu ra dowodów filozoficznych są tego rodzaju, że — odm iennie od tego, jak jest w nauce — m ożna nie być lub nie uznać się przekonanym nie w ystaw iaj ąc się tym sam ym na ryzyko oceny o sobie jako o człowieku anorm alnym lub złej woli. Z tego więc powodu, o ile w nauce m ożna w pew nej m ierze utożsam iać dowodzenie z przekonyw aniem —■ przynajm niej w praktyce, gdyż w teorii i tu do­

wodzenie jest dowodzeniem, a przekonyw anie przekonyw aniem — w filo­

zofii jest to zupełnie niemożliwe.

W filozofii m ożna dowieść, a nie przekonać, tak jak m ożna przeko­

nać nie dowiódłszy. Nie jest tak zawsze, ale może tak być i co więcej — zdarza się to tak często, że wielość filozofii, o której wcześniej była mo­

wa, jest faktem , odkąd ludzie filozofują, i pozostanie nim do końca.

N ajautentyczniejszy i najm ocniejszy dowód filozoficzny'm oże się okazać argum entacją nieprzekonującą. Otóż to właśnie uspraw iedliw ia w oczach ludzi m ieszających niemożliwość przekonania z niemożliwością dowie­

dzenia przyznanie filozofii ch arak teru wyłącznie „prow incjonalnego”. To w następstw ie tego u trzy m u ją oni, że filozof — w odróżnieniu od naukow ca — nie w i e , lecz ż y w i p r z e k o n a n i e , tzn. „przypuszcza

(8)

JERZY KALINOWSKI

m ając po tem u racje m niej lub więcej przedm iotowo uzasadniane” (choć niekoniecznie przez w szystkich uznane, gdyż wówczas pogląd filozoficzny mógłby być nie „prow incjonalny”, lecz powszechny).

Łatwo wobec tego zrozumieć, że w tej perspektyw ie teologia n atu ­ raln a i oparta na niej religia natu raln a ukazują się jako nie posiadające oparcia w prawdzie. Stw ierdzenie to nie byłoby niepokojące, gdyby teo­

logia i religia nadprzyrodzone, w stępujące odpowiednio w miejsce teolo­

gii i religii przyrodzonych, mogły przedstaw ić się jako praw dy narzuca­

jące się rozumowi z koniecznością. Tak jednak nie jest. Z jednej strony w płaszczyźnie filozoficznej można utrzym yw ać, że Bóg istnieje, tylko w sposób hipotetyczny, w „kluczu w ątpienia”, niew ątpliw ie m niej lub więcej racjonalnie, ale bez żadnej przedmiotowo uzasadnionej wyższości teizm u nad filozofiami ateistycznym i. Z drugiej strony, w płaszczyźnie przekonań religijnych żywi się jedynie przekonanie w rodzaju takich, jak przekonania o. Roąueplo, przekonania, które, jakkolw iek rów nież — na swój sposób — racjonalne, w arte są tyle, ile są w arte; są one rów ­ nież przypuszczeniam i hipotetycznym i, choć innego rodzaju niż przy­

puszczenia filozoficzne. Tak więc ostatecznie każdy a k t k u ltu religijnego, a w szczególności m odlitw a — niezależnie od tego, czy jego au to r jest tego świadom, czy nie — może być podobny zachowaniu się człowieka mającego pewność znajdow ania się w obecności drugiej osoby, k tórą — w jego m niem aniu — jedynie ciemności przeszkadzają widzieć, podczas gdy w rzeczywistości znajduje się sam. Nie tw ierdzim y bynajm niej, iż tak jest, nalegam y jednak na to, że w poddanej dyskusji optyce mogłoby tak być i że w tej hipotezie nie można mieć pewności, rozumowo uza­

sadnionej poznaniem w e właściwym i m ocnym tego słowa znaczeniu, że tak nie jest. Czy wobec tego człowiek wierzący, że istnieje Bóg, nie m iałby praw a uważać decyzji Boskiej, skazującej go n a życie w tego rodzaju nie dającym się sprawdzić przypuszczeniu, za niezrozum iałą, a naw et o k ru tn ą ? 12 Niewierzący nie zna tego rodzaju to rtu ry m yślo­

wego złudzenia.

12 Popełniłby błąd ten, kto chciałby utożsamić sytuację człowieka przyjmu­

jącego aktem wiary nadprzyrodzonej, uwarunkowanym Bożą łaską (łaską, którą — według nauki Kościoła — Bóg ofiarowuje każdemu, kto na drodze swego życia spotka objawienie), tajemnice wiary z sytuacją człowieka odrzucającego praeam- bula filozoficzne wiary i opierającego ją na takim lub innym doświadczeniu, źródle przekonań, zawsze jedynie prawdopodobnych, choć ewentualnie mniej lub więcej racjonalnych. Naturalnie nie w iem y — ani w sensie naukowym, ani w sensie filo­

zoficznym — czy Bóg jest jeden w trzech osobach, czy Jezus z Nazaretu był Synem Bożym, który stał się człowiekiem, i czy ukrywa się pod postaciami chleba i w ina zakonsekrowanych podczas mszy św. Lecz — przyjmując, iż filozofia tedstyczna jest wiedzą, a nie jedynie przekonaniem — jeśli wiemy, że Bóg istnieje, że jest dosko­

nały, że wobec tego może przemawiać do ludzi i że jeśli do nich się zwraca, to nie wprowadza ich w błąd, lecz objawia im prawdę, wówczas, o ile skądinąd nie

(9)

FILOZOFIA, WIEDZA CZY PRZEKONANIE? 227 Wynika, z tego, że teza leżąca u podstaw obu przytoczonych prac o. Roąueplo, w edług której w filozofii Jfnie móc przekonać” utożsam ia się z „niemożliwością dow iedzenia”, w ytw arza m imo woli, staw iając nie­

wierzącego w sytuacji życiowo lepszej od sytuacji wierzącego, czynnik przem aw iający n a rzecz ateizmu. Z tego względu odpowiedź przecząca na pytanie dotyczące tego, czy w filozofii niemożność przekonania rów ­ noważna jest niemożności dowiedzenia, niezależnie od racji bezpośred­

nio przem aw iających za nią, znajduje potw ierdzenie w swej obiektyw ­ ności: nie przechyla ona w agi ani n a jedną, an i n a d ru g ą stronę, ale udziela głosu tem u, co jest, by ono poinform owało człowieka o istnieniu czy też o nieistnieniu Boga, i nie staw ia osoby skłonnej do zaprzeczenia tego istnienia w sytuacji lepszej od sytuacji osoby skłonnej do jego przyjęcia.

'Skoro więc w filozofii dowodzenie nie utożsam ia się z przekonyw a­

niem , filozof dowodzący takiego tam a takiego zdania filozoficznego po­

w inien liczyć się z faktem , że być może nie przekona o nim w szystkich i że podtrzym yw ane przezeń zdanie zostanie podane w wątpliwość, a n a­

w et odrzucone przez większą lu b m niejszą liczbę filozofów. Jeśli dowie­

dzie np. zasady racji (dostatecznej) bytu, podstaw y dowodów (dróg) n a ist­

nienie Boga 13, zawsze będzie możliwe powiedzieć o mim — cokolwiek b y w ydaje się nieprawdopodobne, by Biblia zawierała objawienie Boże, możemy, wsparci w yżej wspomnianą Boską łaską wiary, dokonać aktu wiary nadprzyrodzo­

nej uznającego zawartość objawienia, aktu, który prowadzi nas do przedmiotowo uzasadnionej pewności, choć jest aktem zarówno wolitywnym , jak i intelektual­

nym, a nie czysto intelektualnym. A jeśli przypadkiem budzi się w nas wątpienie na temat tego czy innego zdania objawionego — a któż z nas w jakiejś chwili swego życia nie zaznał tego rodzaju wątpienia? — mamy do kogo zwrócić się z prośbą o światło, umocnienie w w ierze i uwolnienie od wątpliwości. N awet gdyby te dotyczyły całości objawienia, jeszcze moglibyśmy modlić się wiedząc, iż Bóg nas słyszy: „Boże mój, jeśliś rzeczywiście zwrócił się do ludzkości, spraw, bym usłyszał i zrozumiał Twój głos!”. Kto natomiast odrzuca filozoficzne praeambula wiary, mógłby się modlić tylko tak: „Boże, jeśli istniejesz i zwróciłeś się do ludz­

kości, spraw, bym to w i e d z i a ł ! ”. Czego jednak mógłby spodziewać się po tej m odlitwie założywszy, że nawet o ile Bóg istnieje, skoro rzeczy mają się tak, jak się nam je przedstawia, miałoby n ie być w i e d z y w zakresie istnienia Boga?...

Jak widać, sytuacje w zięte pod uwagę są zasadniczo odmienne.

18 O. Roąueplo zarzuca nam prywatnie, że w L’experience de la foi e t la foi (do ukazania się w „Nova et Vetera”) wyrażamy się tak, jakby św. Tomasz z A kw i­

nu posługiwał się wyraźnie zasadą racji (dostatecznej) bytu, podczas gdy ta została sformułowana dopiero w XVII w. i św. Tomasz z całą pewnością nie przyjąłby jej w racjonalistycznym sformułowaniu. N iew ątpliwie św. Tomasz expressis verbis mówi tylko o przyczynowości. Wystarczy jednak wziąć pod uwagę np. taki tekst, jak poniższe zdanie z Contra G entiles (2, c. 15), cytowane przez M. A. Krąpca:

„Wszystko, co przysługuje jakiemuś bytowi nie na mocy tego, czy on sam jest, przysługuje mu w wyniku działania jakiejś przyczyny (...); albowiem to, co nie ma przyczyny, jest całkowicie pierwsze”, by zdać sobie sprawę, że św. Tomasz opiera

(10)

228 JERZY KALINOWSKI

on sam o ty m m yślał — iż podtrzym uje jedynie pogląd „prow incjonal­

n y ”, nie posiadający żadnej wyższości nad rów nie „prow incjonalnym i”

przeciwnym i poglądam i filozoficznymi. Zawsze będzie m ożna to powie­

dzieć i filozof nasz nigdy nie będzie w stanie tem u zapobiec. Jeśli jed­

nak utrzym yw ane przez niego zdanie, przedm iotowo biorąc, jest praw ­ dziwe i jeśli on o ty m wie, to — cokolwiek ktokolw iek m iałby n a ten tem at do powiedzenia — faktem jest, że filozof ów jesit świadkiem praw dy filozoficznej wobec świata.

Tutaj to właśnie ujaw nia się cała różnica między tym i, według któ­

rych, ponad historyczną wielością filozofii, istnieje filozofia-wiedza, a ty ­ mi, którzy uznają tylko filozotfie-przekonania m niej lub więcej racjonalne i m niej lu b więcej prawdopodobne. P ierw si p rzyjm ują praw dę filozo­

ficzną i możliwość udow odnienia jej w znaczeniu wyżej określonym . Drudzy — z obawy, by nie popaść w dogm atyzm — w padają ostatecznie w agnostycyzm. Pierw si, stwierdziw szy istnienie Boga, n ie przypisują tem u tw ierdzeniu teistycznem u takiej samej racjonalności, jak ą może posiadać skądinąd sprzeczne z nim tw ierdzenie filozofii ateistycznych.

Przeciwnie drudzy, logiczni w stosunku do samych siebie, uznają — przyjąwszy, że każdy pogląd filozoficzny jest tylko „prow incjonalny” — fakt, że racjonalność tw ierdzenia o istnieniu Boga nie przewyższa racjo­

nalności przeczenia tem u istnieniu, że racjonalność spirytualizm u nie jest większa niż racjonalność m aterializm u, a racjonalność zasady racji (do­

statecznej) b y tu niż racjonalność odrzucenia tej zasady. Być może, że w czasie ew olucji (mającej początek czy nie m ającej p o cz ątk u ?...) m a­

terii w i ę c e j mogło wyjść z m n i e j bez żadnej racji, jak to przyjm uje właśnie współczesny m aterializm , ukazujący się o. Roąueplo (w ślad za o. Ralbutem) nie tylko jako niesprzeczny, lecz nadto jako nie do odparcia („nic nie dowodzi, by była ona fałszyw a” — pisze o. R abut n a tem at hipotezy m aterialistycznej). W edług zwolenników drugiego z om awia-

się w istocie rzeczy na zasadzie racji (dostatecznej) bytu, zasadzie, którą można sformułować w następujący sposób: „Wszystko, co przysługuje jakiemuś bytowi — czy to gdy chodzi o jego istnienie, czy to gdy chodzi o jego istotę, czy to o coś, co w ten lub inny sposób zależy od jednego lub drugiego — przysługuje mu w w y­

niku działania jakiejś przyczyny zewnętrznej, o ile nie przysługuje mu ze względu na to, czy on sam jest”. Inaczej mówiąc: „Każdy byt ma sw ą rację w sobie lub poza sobą”. O. Roąueplo kwestionuje nadto oczywistość analityczną zasady racji (dostatecznej) bytu. M. A. Krąpiec przekonująco pokazuje w łaśnie tę oczywistość i ujawnia, w jaki sposób ujmuje się ją w oparciu o nie kwestionowane już przez o. Roąueplo zasady tożsamości i niesprzeczności. N ie jesteśmy w stanie streścić tu wywodów o. Krąpca, a tym bardziej nie możemy ich tu w całości przytoczyć (zob.

M. A. K r ą p i e c , M etafizyka, Poznań 1966, s. 144-160. Podobnie: A. S t ę p i e ń , W prowadzenie do m etafizyki, Kraków 1964, § 16-18).

(11)

FILO ZO FIA , W IEDZA CZY PRZEKONANIE? 229 nych tu poglądów trzeba się z ty m pogodzić, n ie przestając w ierzyć w istnienie Boga, jeśli nie chce się grzeszyć dogm atyzm em w filozofii.

*

Filozof, któ ry na swoim terenie doszedł do poznania i w następstw ie tego uw aża takie a takie zdania za praw dy filozoficzne (być może bardzo skromne), może — a naw et powinien — próbować przekazać je innym . Szczęśliwy ten, kom u się to udało. Stw ierdziliśm y bow iem wyżej, że n a­

w et jeśli dysponuje on przedm iotow o w ażnym i dowodami prawdziwości sw ych tw ierdzeń, może naszem u filozofowi nie udać się przekonać o nich swych., oponentów i przeszkodzić im w uw ażaniu jego poglądów filozo­

ficznych, posiadających w rzeczywistości w artość powszechną, za opinie wyłącznie „prow incjonalne”. Tym niem niej powołaniem jego jest starać się pomagać innym w zdobyw aniu i w poszerzaniu zdobytej praw dy.

Nie jest to je d n a k 'je g o zadaniem jedynym a n i też jego zadaniem n a j­

istotniejszym . N ajw ażniejsza jego funkcja jest bardziej wzniosła. Może też być — i najczęściej (by n ie powiedzieć zawsze) jest — tragiczna, gdyż w ystaw iająca go na cierpienie. Faktycznie bowiem najistotniejsza rola filozofa polega n a odkryw aniu w e właściwej m u dziedzinie praw ­ dy — w stopniu, w jakim to jest możliwe — w ty m i praw dy o Bogu, oraz na byciu skrom nym św iadkiem tej praw dy, n a świadczeniu w szcze­

gólności o możności poznania filozoficznego, ze strony człowieka, świata, którego człowiek jest tylko częścią, i Boga, stw órcy świata, n a kładzeniu podstaw rozum ow ych pod możliwość religii przyrodniczej i nadprzyro­

dzonej. Spełniając to zadanie, filozof nasz może narazić się na to, że po­

glądy jego zostaną uznane już naw et nie za „prow incjonalne”, ale za

„zaściankowe”. W raz z przyjaciółm i swym i będzie m iał ew entualnie możność organizow ania „kółek tomisitycznych” i cieszenia się w e wspól­

nym gronie niebyw ałą szansą uczestniczenia w niezachw ianych oczywi­

stościach oraz zdrowiem intelektualnym zapew niającym zbieżność tego, co jest de facto, z tym , co jest de iure. Cała ta ich działalność pozostanie jednak zupełnie darem na n a skutek osam otnienia i zerw ania przez w y­

niosły „dogm atyzm ” ze św iatem odpłacającym za to zapoznaniem lub wzgardą, jeśli już nie nienawiścią.

Jeśli jednak taki m iałby być w rzeczywistości ich los, filozof nasz i jego przyjaciele mogliby jeszcze pocieszać się m yślą, iż nie są pierw ­ szymi w te n sposób traktow anym i ludźmi. Zdarzyło się to już i godniej­

szym od nich świadkom praw dy objawionej. Nie przeszkodziło to jednak w rozprzestrzenianiu się tejże do dziś po całej ziemi. Zjawisko wielce wym owne i które pozw ala sądzić, że tam , gdzie dowodzenie nie zbiega się w sposób konieczny z przekonyw aniem , nie m a innego skutecznego środka służenia praw dzie, jakakolw iek by ona była: nab y ta rozum em

(12)

23° JERZY KALINOWSKI

lub w iarą, filozoficzna lu b teologiczna, jak całkiem po prostu w ypow ia­

danie jej.

Jednakże w ielu kapłanów, szczerze praktykujących Paw łow e „sta­

łem się podobny każdem u” : niew olnikiem z niewolnikam i, słabym ze słabym i, Żydem z Żydami, poddanym Zakonowi z poddanym i Zakonowi, wolnym odeń z w olnym i o d e ń 14 (przykład, który n iestety nie zawsze popraw nie interpretują, skutkiem czego postępują niekiedy niewłaści­

wie), zabiega dziś o to, b y nie zerwać ze św iatem lub ponow nie z nim nawiązać, i poisuwa się w ty m celu aż do poświęcenia m niejszej lub większej części najcenniejszej zawartości tradycyjnego depozytu w iary.

Otóż odnosi się w rażenie, że podobnie w ielu chrześcijan-filozofów, opa­

now anych analogiczną troską, postępuje w ten sam sposób. Oświadczają oni, że pragną uratow ać racjonalny charakter w iary. Z obawy jednak przed oskarżeniem ze strony współczesnej filozofii pokrytycznej o do- gm atyzm w ybierają ostatecznie agnostycyzm filozoficzny. Nie jesitże dozwolone w tych w arunkach pytać, czy nie postępują oni w te n spo­

sób, zresztą nie zdając sobie z tego spraw y, pod wpływ em lęku przed osamotnieniem , na które m ogłaby ich skazać, według nich, wierność praw dzie filozoficznej, k tórą nasi poprzednicy przekazali nam w tym celu, byśm y ją pogłębiali, rozw ijali i przede w szystkim wzbogacali no­

w ym i zdobyczam i?... Jakkolw iek by było, jedynym środkiem , by pom a­

gać ludźiom kroczyć razem naprzód w filozoficznym poznaw aniu rzeczy­

wistości, jest w yrażanie z całą prostotą tego, co się dostrzega. Bez względu na następstw a.

11 1 Kor 9, 19-23.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Bywa, że każdy element zbioru A sparujemy z innym elementem zbioru B, ale być może w zbiorze B znajdują się dodatkowo elementy, które nie zostały dobrane w pary.. Jest to dobra

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Zbiór liczb niewymiernych (ze zwykłą metryką %(x, y) = |x − y|) i zbiór wszystkich.. Formalnie:

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;